środa, 31 lipca 2013

The experience cz 63 1/2


Gdy wyszłam z łazienki Bartek siedział na kanapie. Na moje oko nie był obrażony. Na stoliku stało wino i dwa kieliszki.
- Idziesz do łazienki? - stanęłam w połowie drogi i przyglądałam się chłopakowi, który siedział zamyślony i patrzył w nieznanym mi kierunku.
- Tak, już idę. - obok już miał naszykowane rzeczy, wyminął mnie bez słowa i zniknął w łazience. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Brudne rzeczy zaniosłam do pokoju w którym stała moja torba. Ubrałam się w dresy, założyłam bluzę i wyszłam przed domek. Usiadłam na huśtawce, wpatrywałam się w piękne gwieździste niebo. Dookoła panowała idealna cisza. Zamknęłam oczy i huśtałam się.
- Zmarzniesz – trochę się wystraszyłam. Otworzyłam oczy i przede mną stał Bartek z kocem.
- Ciepło mi. - uśmiechnęłam się do Niego. Zmieniłam pozycję tym samym robiąc więcej miejsca obok siebie. Bartek usiadł i okrył mnie kocem.
- O czym myślisz? - objął mnie, tak, że moja głowa znajdowała się na Jego klatce piersiowej. Nie mogło być lepiej.
- O niczym. Mam pustkę w głowie. Szczerze? Marzyłam by ją mieć. - udało mi się zostawić problemy, ból, cierpienie w rodzinnej miejscowości. Tutaj miałam być ja i On. Miałam odpocząć od tych złych uczuć. Siedzieliśmy w ciszy i każde z nas odpoczywało. Ten czas był nie tylko ciężki dla mnie ale i dla Bartka. On cały czas był przy mnie i Jego to też dużo kosztowało. Nie łatwo jest patrzeć jak druga, ukochana osoba cierpi a my nie możemy jej pomóc. On znał to doskonale tak samo jak ja. Nigdy nie zapomnę ostatnich słów Maćka, nigdy nie zapomnę dźwięku urządzenia, które dało znać, że on nie żyje, nigdy nie zapomnę tego widoku, gdy jego dłoń stała się bezwiedna. Ale miałam o tym nie myśleć, obiecałam sobie. Te wspomnienia bardzo bolały a ja zaczęłam myśleć. Zacisnęłam mocno oczy by Bartek nie zorientował się, że znowu pękałam. Bardzo nie chciałam by zobaczył moje łzy. Obiecałam sobie, że tutaj będzie inaczej ale nie sądziłam, że to będzie takie trudne. Właśnie takie miejsce jak to, sprzyjało rozmyślaniu i budowaniu fundamentu do nowego życia.
- Chodźmy już. Chciałabym się położyć, zmęczona jestem. - usiadłam i popatrzyłam na Bartka. On tylko kiwnął głową, wziął koc i podążył za mną. Czułam, że gdybym nadal tam siedziała to popłakałabym się a nie chciałam go urazić. Weszliśmy do domku i nie czekając na Jego słowa przystanęłam obok Bartka
- Dobranoc – pocałowałam Go w policzek i poszłam do swojego pokoju. W pokoju oparłam się tyłem o drzwi. Zamknęłam oczy i poleciały mi łzy. Nie chciałam, żeby On je zobaczył. Zacisnęłam zęby ponieważ przeszedł mnie okropny ból. To były wspomnienia, nie wiem kogo chciałam oszukać ale nie dało się tego pozbyć. Nie chciałam żeby to wracało, ale to samo przychodziło. Wytarłam łzy i położyłam się na łóżku. Nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym, że On jest tam za ścianą, sam w wielkim łóżku. Byłam ciekawa o czym myślał, czy może już zasnął. Spojrzałam na zegarek, już ponad godzinę wierciłam się w łóżku.
Wstałam i na palcach podeszłam do drzwi. Cicho je uchyliłam i poszłam pod drzwi prowadzące do Jego pokoju. Delikatnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Bartek spał i wyglądał bardzo niewinnie. Stałam i patrzyłam na Niego, to był miły widok i mój organizm też to poczuł bo zalała mnie fala potu, policzka zrobiły się czerwone a serce zaczęło bić mocniej. Podeszłam do łóżka, subtelnie odkryłam pościel i weszłam pod nią. Byłam zwrócona twarzą do Niego. Był tak blisko, że mogłam poczuć Jego ciepło. Przytuliłam się do Niego by zmartwienia, które przed chwilą doprowadziły mnie do płaczu, odeszły. Dłonią przejechałam po Jego włosach, które były bardzo miękkie.
- Co Ty robisz? - wystraszyłam się ponieważ Bartek ciągle miał zamknięte oczy.
- Obudziłam Cię? - zaskoczona wzięłam dłoń i minimalnie się odsunęłam. Poczułam się głupio, że przyszłam do Niego w środku nocy i jeszcze Go zbudziłam. Nie wiem czego się spodziewałam.
- Kocham Cię – uśmiechnął się do mnie czule, jakby chciał odwiać lęk, który się we mnie zrodził.
- Czyli obudziłam – zaśmiałam się do Niego. Bartek przysunął się bliżej mnie i teraz bez problemu mogłam się w Niego wtulić.
- Nie mogłaś zasnąć? - głaskał mnie po włosach, martwił się o mnie. To był taki mój opiekun. Wiedziałam że zrobiłby wszystko abym już nigdy nie musiała cierpieć.
- Kocham Cię – spojrzałam w Jego oczy z lekkim uśmiechem. Przybrałam taką samą taktykę co mój chłopak.
- Czyli nie mogłaś.
- Zostawmy to. Jestem obok Ciebie i już jest dobrze. - nie chciałam do tego wracać. O dziwo jak byłam przy Nim to moja głowa mogła odpocząć, byłam spokojniejsza.
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć? Zawsze o wszystkim powiedzieć, zwierzyć się, wypłakać. - pocałował mnie w czoło, tak jak to robił mój tato. Miałam świadomość tego wszystkiego o czym mówił, ale czułam, że raniłabym tym Jego a tego nie chciałam. Wolałam w samotności dać upust swojemu cierpieniu by nie musiał na to patrzeć.
- Wiem. - leżeliśmy wtuleni w siebie. Nie wiem kiedy zasnęłam. Już dawno nie miałam tak spokojnej nocy, nic mi się nie śniło, nic mnie nie męczyło. Po prostu normalnie spałam.

niedziela, 28 lipca 2013

The experience cz 62


Z Bartkiem ustaliliśmy, że wyjeżdżamy na majówkę. Potrzebowałam się do niego zbliżyć a to była najlepsza okazja by spędzić kilka dni we dwoje. Nie chciał powiedzieć gdzie mnie zabiera, ale nie przeszkadzało mi to, ważne było, że mieliśmy być po prostu razem. Musiałam ogarnąć swoje życie, ponieważ ostatnio definitywnie straciłam nad nim kontrolę i przyszedł czas by w końcu wziąć się w garść. Bartek był bardzo cierpliwy, znosił moje humory, zachcianki, nieprzewidywalne zachowania, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna, ale czułam, że jego cierpliwość do mnie niedługo się skończy.

Chciałam znowu poczuć życie w sobie, poczuć, że jestem młoda i mogę wiele, że mam siłę i energię. Nigdy już nie wróci to co było, moje życie nie będzie takie jak sprzed 3 miesięcy, nie będzie lepsze, wartościowsze, ale po prostu będzie inne i czas było się z tym pogodzić. Obiecałam sobie i Maćkowi, że będę żyć, nie będę się rozczulać nad sobą. Zawsze byłam silna i walczyłam o swoje i brakowało mi tego. Musiałam przejąć kontrolę i zamierzałam to w końcu zrobić.

Byłam już spakowana, pogoda była cudowna, że aż chciało się wyjechać. Był wtorek i mieliśmy spędzić razem piękne 5,5 dni. Od razu po szkole mieliśmy wyruszyć.

Moja sytuacja w szkole nie była za ciekawa natomiast nie należała do najgorszych. Pod względem ocen było nienagannie, sprawdziany pozaliczane, w tej kwestii wychodziłam na czysto, nauczyciele nie mieli na co narzekać. Natomiast jeżeli chodzi o nieobecności to zaczynały się schody. Od lutego liczbę dni, które spędziłam w szkole można było policzyć na palcach obu dłoni, na pewno jeszcze by kilka wolnych palców zostało. Gdy nauczyciele pytali się, dlaczego mnie nie było to wzruszałam ramionami, co tylko potęgowało ich złość, natomiast nie chciało mi się dzielić z nimi moimi problemami i obawami odnoszącymi się do mojej nieobecności w szkole. W końcu rodzice zostali wezwani do dyrektora. Przedstawili zaświadczenie, że uczęszczałam na terapię wraz opinię psychologa i od razu po tym wszystkie nieprzyjemności odeszły. Nie chciałam się przyznawać, że tam chodziłam bo to było moje i nikomu nic było do tego, natomiast tym rodzice uratowali mnie przed niezdaniem, inaczej byłabym nieklasyfikowana. Jedyne co musiałam teraz zrobić to chodzić na lekcje przez półtora miesiąca, które zostało do końca roku szkolnego. „Kara” nie była zbyt wysoka jak na trzymiesięczne olewanie szkoły. Postanowiłam się wziąć w garść i brać życie na poważnie. Zero obijania się, tylko skupienie na tym co dla osoby w moim wieku powinno być najważniejsze.

- Gotowa? - Bartek uśmiechnął się do mnie gdy wychodziliśmy ze szkoły.
- Jak najbardziej – uśmiechnęłam się promiennie. Trzymając się za ręce szliśmy do samochodu. Torby już mieliśmy w środku, więc od razu mogliśmy ruszyć w drogę.
- Zapinaj pasy i ruszamy – popatrzył na mnie z dozą tajemnicy. W jego twarzy było coś intrygującego. Zastanawiałam się, które z nas było bardziej podekscytowane tą wyprawą - Nie boisz się ?
- Czego? - spojrzałam na niego, nie rozumiejąc co miał na myśli.
- No jakby nie patrząc, pierwszy raz jedziesz ze mną gdzieś dalej i na dłużej – łobuzersko uśmiechał się pod nosem.
- A co chcesz mnie zgwałcić, zakneblować, pociąć na kawałki, wyłudzić okup? - śmiałam się z swojej fantazji. U niego spowodowało to poważną minę.
- Tylko o tym marzę – nie spojrzał na mnie tylko patrzył przed siebie aja patrzyłam się w szybę i uśmiechałam się do siebie. Byłam szczęśliwa, że zostawiałam za sobą to miejsce, wspomnienia, problemy. Na chwilę mogłam oderwać się i skupić tylko na nim. Obok mnie siedział chłopak, którego bardzo kochałam, ale trochę o tym zapomniałam. Koncentrowałam się na sobie i żałobie, a nie na tym co on mógł czuć, miałam wyrzuty sumienia lecz chciałam mu to jakoś wynagrodzić. Miałam pewne plany co do tego weekendu,  ale nie chciałam robić czegoś na siłę.

Po około 4 godzinach jazdy byliśmy na miejscu. Jeszcze nigdy nie byłam na Mazurach i teraz miałam okazję poznać tą część Polski.
- Ja jestem głodny a ty? - zwrócił się w moją stronę gdy wjeżdżaliśmy do małej miejscowości.
- I to jeszcze jak bardzo – w tym momencie rozległo się burczenie mojego brzucha na co wybuchnęliśmy potężnym śmiechem. Zrobiło mi się głupio ponieważ naprawdę było to słychać.
- To co nic nie mówisz? Zatrzymalibyśmy się gdzieś po drodze – był troszeczkę zły na mnie za to, że ukrywałam swój głód.
- Chciałam jak najszybciej zobaczyć dokąd zmierzaliśmy. Chodź już bo głodna jestem – wysiadłam z samochodu w bardzo dobrym humorze. Bartek również był uśmiechnięty. Szliśmy do knajpy znajdującej się przy jeziorze. Otoczenie było piękne. Była cudowna, zielona wiosna. Panowała taka harmonia i spokój, że miałam wrażenie, że swoimi krokami zaburzałam wypracowaną przez naturę równowagę. Knajpa wyglądała jak chata rybaka, wystrój był stary ale z niesamowitym klimatem. Na ścianach wisiały sieci rybackie i inne temu podobne przedmioty. Usiedliśmy przy stoliku, który znajdował się przy oknie. Kelner od razu podszedł z kartą. Byłam skrępowana burczeniem w brzuchu i kelner musiał też to usłyszeć bo dołączył do mnie śmiechem.
- Na początek poproszę zupę rybną a później smażonego pstrąga z surówkami. I sok pomarańczowy – szybko przeglądałam kartę. Natychmiast musiałam coś zjeść. Spojrzałam na kelnera, był to młody chłopak, na moje oko miał z 24 lata.
- A dla Pana? - zwrócił się do Bartka, który kończył przeglądać kartę.
- Też zupę rybną, rybę maślaną z frytkami i surówkami. I colę – Bartek podał kartę kelnerowi a potem spojrzał na mnie. - Szczęśliwa? - złapał mnie za rękę. Miał taki spokojny wyraz twarzy, beztroski, niczym nie skażony.
- Dopiero jak dostanę jedzenie. - zaśmialiśmy się pod nosem. - Gdzie będziemy spali? - niepewnie patrzyłam mu w oczy. Nie należę do delikatnych dziewczyn, które się boją ubrudzić ale nie chciałam spać w namiocie.
- Nie ufasz mi? - żartował sobie ze mnie, a mnie przerażała myśl spania w namiocie. Był wariatem i był zdolny do wszystkiego, nawet do spania w samochodzie, co byłoby lepszą alternatywą od namiotu.
- Ufam, ale...- już chciałam dokończyć ale Bartek mi przerwał.
- To jak ufasz to tyle wystarczy – nie zdążyłam mu odpowiedzieć bo kelner przyniósł nam zupę. Woń była tak silna, że nie mogłam się na niczym skupić. Od razu zabrałam się za jedzenie. Bartek też nie zwlekał z jedzeniem.
- Lepiej? - Bartek spojrzał na mnie gdy skończyliśmy jeść zupę.
- Zdecydowanie, teraz mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. - po tych słowach pojawił się kelner podając nam drugie danie. To była kraina szczęścia, dobre jedzenie, wspaniałe widoki no i on obok.
- Nie lubisz frytek? - rzucił okiem na mój talerz.
- Lubię, ale nie mam na nie ochoty. Wolę samą rybę z surówkami – miałam wrażenie, że Bartek jak najwięcej czerpał z wspólnego wypadu, że starał się jak najwięcej zapamiętać, poznać mnie bardziej. Nie marnował czasu.
Później poszliśmy na spacer przy jeziorze. Obejmował mnie ręką, czułam jakby mnie ochraniał, jakby chciał mieć mnie dla siebie, z nikim się nie dzielić.
- Bartek a ty jesteś szczęśliwy? - przerwałam panującą ciszę. Byłam ciekawa tego co czuł i jak miejsce w którym się znajdowaliśmy działało na Niego.
- Tylko wtedy gdy jesteś obok mnie. - zatrzymaliśmy się. Patrzyłam w oczy osoby, która darzyła mnie nieposkromioną miłością. Nasze usta złączyły się w pocałunek, który spowodował, że miałam dreszcze na całym ciele.
- Zimno Ci? - oderwał usta i spojrzał na mnie. Znowu było mi wstyd za swój organizm, niby to nie było zależne ode mnie ale przerwał nam wspaniałą chwilę.
- Nie, to z miłości. - uśmiechnęłam się, czułam jak się czerwieniłam, jak jakaś nastolatka, która nigdy się nie całowała. To było żałosne, ale nic na to nie poradziłam.
- Cieszę się, że tak na ciebie działam – jeden kącik jego ust powędrował do góry. Czułam się zawstydzona, chociaż przy nim nie miałam czego się wstydzić.
Wracaliśmy do samochodu po czym przejechaliśmy mały kawałek i naszym oczom ukazał się mały, drewniany, letniskowy domek. Wysiedliśmy a auta i wzięliśmy torby. Bartek otworzył drzwi do owego domku.
- Skąd masz klucze? - byłam zdezorientowana, nie wiedziałam co było grane.
- Należy do mojego ojca. Dał nam kiedyś klucze. - wszedł do środka, ja się przez chwile zawahałam, ale podążyłam za nim. Nigdy nic nie mówił o domku na Mazurach, ale czułam, że miał to przygotowane na specjalną chwilę tak jak ta. Chciał mnie zaskoczyć i sprawić przyjemność, no i udało mu się to.
- Ładny. - rozglądałam się dookoła. Domek był mały, kuchnia połączona z salonem, łazienka i dwa małe pokoje. Całość była w wielkości mojego pokoju w domu. Wystrój był ciepły i taki rodzinny. To miejsce było odcięte od cywilizacji, doskonałe na kilkudniowy wypad, odpoczynek od zgiełku, szumu i spalin. Wyjrzałam za okno i moim oczom ukazał się mały taras, miejsce na ognisko, huśtawka. Idealna lokalizacja by spędzić wakacje.
- To co robimy? - Bartek pojawił się obok mnie i zawadiacko się uśmiechał. Oczywiście, że wiedziałam co mu świtało w głowie ale nie chciałam tak od razu tego robić.
- Ja idę się odświeżyć – zaśmiałam się pod nosem i wyminęłam go. Poszłam do swojej torby i wyciągnęłam ręcznik, żel pod prysznic i inne potrzebne rzeczy. Byłam zmęczona upałem, który panował na dworze. Najpierw kilka godzin w szkole, później w samochodzie, co powodowało, że nie czułam się świeżo i atrakcyjnie.
- A mogę z tobą? - miał założone ręce i wydawało mi się, że dla niego było to pytanie retoryczne.
- Ty możesz wybrać pokój w którym chcesz spać- obróciłam się do niego. Był bardzo zaskoczony tym co powiedziałam, nie spodziewał się tego.
- Nie rozumiem – pokręcił głową a z jego twarzy zniknął uśmiech, z całych sił starałam się przybrać poważny ton głosu.
- Jeżeli myślałeś, że będziemy spać razem to się myliłeś. W ogóle dziwie się, że o tym myślałeś – na mojej twarzy pojawił się wielki grymas.
- No ale przecież spaliśmy już w jednym łóżku i to nie jeden raz. - podszedł bliżej mnie, jakby chciał mnie udobruchać ale nie tędy była droga.
- No ale to było co innego. Idę się myć. - ciągle z poważna miną poszłam do łazienki. Tam dopiero się uśmiechnęłam do siebie gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Bez ociągania się weszłam pod prysznic. Odświeżyłam się i wszystkie czynności w łazience zajęły z 40 minut. Nie powiem, że spieszyłam się zbytnio. 

czwartek, 25 lipca 2013

The experience cz 61


Nastał dzień którego bardzo się obawiałam. Kochałam swoich rodziców i Marcina, nie wstydziłam się ich, ale martwiłam się dzisiejszym obiadem. Sytuacja była bardzo skomplikowana. Przychodził Bartek, którego bardzo kochałam i jego również się nie wstydziłam, ale zetknięcie mojej rodziny z nim zwiastowało albo kompletną klapę albo szczęśliwy radosny niedzielny obiad. Miałam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko i spokojnie i częściej będziemy mogli organizować takie spotkania. Byłam bardzo zestresowana i niepewna tego co się wydarzy.
Ubrałam czarną sukienkę a włosy związałam w kok. Nie mogłam spokojnie usiedzieć w pokoju, więc zeszłam do mamy do kuchni.
- W czym mogę ci pomóc? - spojrzałam na nią. Krzątała się w kuchni przygotowując smakołyki. Rzadko gotowała, natomiast jak już to robiła to wychodziło jej to bardzo dobrze. Często pomagał jej tata, który miał godny pozazdroszczenia smak. Czuł potrawy i doskonale je doprawiał. Tym razem również jej asystował.
- Świetnie sobie z mamą radzimy, ale jak chcesz to nakryj stół – tato odwrócił się w moja stronę. Zazdrościłam im wyluzowania. Zastanawiałam się czym się tak martwiłam, przecież go nie zjedzą. Ale stres był i nie miałam na to wpływu. Bez chwili namysłu zaczęłam nakrywać stół, starałam się dopracować każdy szczegół. Szklanki, talerze, sztućce, serwetki przesuwałam tysiąc razy by było idealnie, jakby od tego miało zależeć powodzenie spotkania.
- Gosia już nie poprawiaj, jest pięknie – Marcin podszedł do mnie kładąc ręce na moich ramionach. Obróciłam się w jego stronę i głęboko spojrzałam mu w oczy. Wiele nadziei pokładałam w nim, jako moim kole ratunkowym.
- Obiecaj mi, że w razie czego uratujesz mnie z opresji – błagalnym wzrokiem patrzyłam na brata.
- Obiecuję. Spokojnie, nie denerwuj się tak. Będzie dobrze – przytulił mnie do siebie chcąc dodać mi otuchy. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi a moje serce zaczęło bić w bardzo przyspieszonym tempie. Nastała godzina zero.
- Otworzę – krzyknęłam i czym prędzej popędziłam do drzwi. To był Bartek, stał z kwiatami i też się bardzo stresował, podejrzewałam, że jemu było o wiele ciężej niż mnie. Wpakowałam nas w niezłe bagno i albo się w nim utopimy albo wyjdziemy cało.
- Cześć – przywitał się czule ze mną. Dał mi buziaka w policzek i wszedł do środka. Weszliśmy do salonu gdzie już wszyscy czekali.
- Dzień dobry – Bartek przywitał się z członkami mojej rodziny. - Proszę, to dla Pani – zrobił krok ku mojej rodzicielce i podał jej bukiet. Czułam jakie to musiało być krępujące szczególnie dla niego, ale radził sobie całkiem nieźle, jakby już był wprawiony. Może to była ta jego pewność siebie, no nie ważne, ale cokolwiek to nie było, było godne pozazdroszczenia.
- Dziękuje bardzo, są piękne. - moja mama była zadowolona. Pierwsze lody zostały przełamane. Bartek przywitał się też z moim tatą i wszyscy zasiedliśmy do stołu. Moje zdenerwowanie trochę się umniejszyło, ale wiedziałam, że to co najgorsze to miało dopiero nastąpić. Przez chwilę panowała cisza i każdy był skupiony na swoim talerzu, jakby znajdowała się na nim skacząca żaba i każdy chciał zachować ją w ryzach swojego talerza.
- To uczycie się w tym samym liceum. Na jakim profilu jesteś? - tato zaczął rozmowę. Był bardzo miły i subtelny, jak na razie nie wyglądało to jak przesłuchanie. To pytanie padło bardzo naturalnie ale i tak wiedziałam, że chciał się dowiedzieć o nim nieco więcej co zresztą było zrozumiałe. Spojrzałam na Bartka chcąc dostrzec jakie to wywołuje w nim emocje.
- Ekonomicznym. Szczególnie lubię matematykę, nigdy nie sprawiała mi problemu dlatego też myślałem o studiach ekonomicznych albo zarządzaniu. Z jednej strony strasznie ciągnie mnie do marketingu i robienia czegoś kreatywnego, a z drugiej do nudnych cyferek i gospodarki. - Bartek odpowiadał bardzo swobodnie i rzeczowo. Jego wypowiedź nie była jednozdaniowa i lakoniczna, ale sensowna. Po jego stylu wypowiedzi odniosłam wrażenie, że był spięty i starał się jak najlepiej wypaść ale mimo wszystko był sobą, nikogo nie udawał.
- Wyglądasz na artystyczną duszę – mama się zaśmiała a ja razem z nią, ponieważ na początku też miałam o nim takie samo zdanie.
- Nie wiem z czego to wynika, ale dużo osób tak myśli, natomiast nie lubię plastycznych rzeczy. Wolę inny rodzaj kreatywności, bardziej organizacyjny i pomysłowy. - atmosfera się rozluźniała i powoli zaczynaliśmy żartować co jednak zwiastowało wygraną. Gdy spojrzałam na Marcina to uśmiechał się do mnie miło i nie mogłam nie odwzajemnić jego uśmiechu. Wszystko było na dobrej drodze.
- Gosia to raczej humanistka – tato popatrzył na mnie z rodzicielską miłością.
- No tak, mimo że mam matematykę rozszerzoną jakoś się w niej nie lubuję, nie mam ochoty pogłębiać swojej wiedzy na ten temat. W przeciwieństwie do Bartka lubię rysować i malować, szczególnie ludzi – zaśmiałam się pod nosem. Przy Bartka zainteresowaniach moje wydawały się być trywialne i niedojrzałe, lecz były moje i to z nimi się utożsamiałam.
- To fajnie, że masz plany na przyszłość i mniej więcej wiesz co chcesz robić. A co robisz w wolnym czasie? - tato kontynuował zbieranie informacji o moim chłopaku i nie robił tego w bezczelny sposób. Brzmiało to jak nieskrępowana rozmowa. Chciał się o nim jak najwięcej dowiedzieć, ale nie można było mieć mu to za złe, w końcu ja traktowałam Bartka poważnie i tato chciał wiedzieć z kim Jego jedyna córka się spotykała. 
- Na pewno nie siedzę nad książkami. - wszyscy uśmiechnęliśmy się na Jego słowa. Bartek żartował a to oznaczało, że wyluzował się i czuł się swobodniej. - Jestem typem sportowca. Dużo czasu spędzam na siłowni i nie dlatego by budować rzeźbę ale by wyładować emocje, lepiej się poczuć. Teraz jak robi się cieplej jeżdżę na motorze. A w weekendy pracuję jako barman co również daje mi radość i zadowolenie, że mogę się sam utrzymywać. - tato aprobował słowa Bartka, który ewidentnie plusował u Niego. Byłam bardzo dumna z Bartka i tego, że miał się czym pochwalić. Bez sensu żeby ukrywał, jaki był, co robił. To wszystko co Go otaczało składało się na Jego osobę.
- Mieszkasz sam? - mama się zdziwiła i wyłapała ten szczegół.
- Nie, z bratem. Jacek jest ode mnie straszy o 6 lat i jest managerem w klubie w którym pracuję w weekendy. Moja mama zmarła kilka lat temu i mam po Niej rentę, ale ją odkładam na przyszłość bo nie wiem co będzie w przyszłości a nie chcę wisieć na bratu. - mówił z niesamowitą lekkością. Boże, chciałabym być tak odpowiedzialna jak on.
- Jesteś bardzo rozsądny – tato swoim uśmiechem wyraził akceptację co do Jego osoby. Cieszyłam się, że rodzice użyczyli go sympatią ze swojej strony.
- Życie mnie tak ukształtowało. Wiele się nauczyłem i to na swoich błędach. Ważne jest by wyznaczać sobie cele i żyć, a nie czekać aż los sam wszystko nam poda. - Bartek nie udawał kogoś innego i nie przedstawiał się tylko z tej fajnej, pozytywnej strony. On był sobą i nie potrzebował się czymś zasłaniać. Był szczery i nie ukrywał swojego doświadczenia i przekonań. Uśmiechałam się w Jego stronę, wiedziałam za co Go tak bardzo kochałam i byłam pewna tego co czułam. Pod stołem podałam mu dłoń ponieważ chciałam by wiedział, że akceptowałam to co mówił i byłam niezmiernie z Niego dumna. Bartek bronił się swoją charyzmą i osobowością, nie dało się Go nie lubić.
- Cieszę się, że moja córka trafiła właśnie na Ciebie – tata czule spojrzał w moja stronę. Zaskoczył mnie swoimi słowami ponieważ nie spodziewałam się tego po Nim. To było coś w rodzaju dania nam błogosławieństwa - Każdy popełnia błędy ale Ty wiesz co z nimi zrobić. - niby te słowa były skierowane w stronę chłopaka lecz miałam wrażenie, że to właśnie ja byłam ich głównym odbiorcą.
- Życie nas doświadcza na różny sposób ale ważne jest by się nie poddawać.- mama przerwała męską wymianę zdań i wtrąciła kilka słów. Trochę filozofowali ale tacy byli właśnie moi rodzice. Często pomiędzy słowami czyhały nieodgadnione znaczenia, zmuszały do myślenia i refleksji.
- Ma Pani rację. Dzięki takim osobom jak Gosia życie jest piękniejsze i nabiera sensu a Państwo przywracacie wiarę w szczęśliwą rodzinę. Nigdy nie doświadczyłem takiej atmosfery co tutaj dzisiaj. Dziękuję za tak miłe przyjęcie. - od Bartka biło niesamowite ciepło. Był prawdziwy w swoim zachowaniu, słowach. Do naszego domu wnosił siebie, swój blask. Nie można było mieć mu za złe szczerości z jaką się wypowiadał.
- Zapraszamy częściej. Ja chyba mogę powiedzieć za nas wszystkich, że zawsze jesteś mile widziany u nas w domu. - mama uśmiechnęła się z rodzicielską miłością do Bartka. Odniosła się do Niego z ogromnym ciepłem i uznaniem, tak jakby był jej dzieckiem.
- Dziękuję bardzo – na twarzy chłopaka zobaczyłam ogromny uśmiech. Był szczęśliwy i cieszyłam się, że właśnie takie uczucia królowały w nim podczas tego spotkania.
- Teraz idźcie do pokoju. Już odpocznijcie od tego sztywniactwa – tata pomachał dłonią w naszym kierunku i wszyscy zaśmialiśmy się w jednym momencie. Nie czekając na kolejne popędzanie ruszyliśmy schodami. Odwróciłam się jeszcze w stronę domowników i szeptem podziękowałam im za to co zrobili. Byłam bardzo dumna z tego jaką miałam rodzinę. Kochałam ich ponad wszystko i byli najważniejsi. Cieszyłam się, że to jakimi byli wspaniałymi ludźmi potrafili przekazać mnie, Marcinowi i Maćkowi, że zarażają ludzi swoim optymizmem. Miałam ogromne szczęście, że miałam takich rodziców.



I jak, podoba się ?:)


poniedziałek, 22 lipca 2013

The experience cz 60


Siedzieliśmy razem na kanapie. Atmosfera była bardzo napięta, przed chwilą Bartek był świadkiem mojego gorzkiego zwycięstwa a jeszcze wcześniej pokłóciliśmy się. Fajnie, że przyszedł, powiedział „przepraszam” i dał kwiaty, ale to nie załatwiało sprawy. Było mi przykro, że uważał iż miałam obsesję i moje zachowanie było nienormalne. Czułam, że on nie wiedział jak miał zacząć tą rozmowę a cisza mnie męczyła.
- Fajnie, że przyszedłeś, ale bardzo zabolało mnie to co powiedziałeś. - bez sensu było grać kogoś innego czy wypierać się tego, co we mnie siedziało.
- Wiem, poniosło mnie. Przepraszam, cię. Nie chciałem tego powiedzieć a już na pewno tak nie uważam. - trzymał mnie za rękę i patrzył w oczy. Może i mówił prawdę, ale bolało mnie to co wtedy powiedział. - Gosia, kocham cię. Tym bardziej mi przykro, że cię to boli, nie chciałem cię skrzywdzić. - nic już teraz nie mógł zrobić, nie dało się cofnąć czasu. Nie miałam innego wyjścia jak tylko darować mu to i czekać aż samo trochę mi przejdzie.
- Dobrze, zostawmy to. Jestem przemęczona, nie mam siły się tym zajmować. Chciałabym odpocząć. - niemalże z bólem to powiedziałam. Miałam dosyć tego dnia i marzyłam o wyciszeniu się, pobyciu w samotności. Nie chciałam go wypraszać ale pragnęłam spokoju.
- To zostawię cię już samą. Zobaczymy się jutro w szkole? - wstał i nadal spoglądał na mnie opiekuńczym wzrokiem. Widziałam, że sam się też męczył i miał żal do siebie, ale musiał się nauczyć panować nad nerwami i liczyć się z moim zdaniem.
- Możesz zostać. - było mi głupio, miałam wrażenie, iż wyczuł, że chciałam być sama. Natomiast potrzebowałam samotności, ale mimo wszystko starałam się zachować gościnnie, by nie poczuł się urażony ani wyproszony.
- Pójdę już. To jak, będziesz jutro? - nadal patrzył na mnie a rękę trzymał już na klamce.
- Chyba tak – wstałam i podeszłam do niego. Bartek otworzył drzwi i od razu zszedł po schodach, ja podążałam za nim z wielkimi wyrzutami sumienia. Ubrał buty i bez wahania otworzył drzwi, zatrzymał się na chwilę.
- Trzymaj się. - uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w policzek. Nic już nie zdążyłam powiedzieć bo odszedł. Od razu poszłam z powrotem do siebie. Byłam przygnieciona ciężarem tego dnia. Tyle emocji, różnych doznań. Za dużo jak na jeden dzień i zdecydowanie za dużo jak na mnie, strasznego wrażliwca.
Przebrałam się w dres i dopiero wtedy spojrzałam na zegarek, była 21. Nie wiedziałam co ze sobą począć, najchętniej poszłabym spać natomiast w ogóle nie byłam śpiąca. Poszłam do pokoju Maćka, tam wszystko wydawało się być jaśniejsze. Położyłam się w Jego łóżku i starałam się przestać myśleć, przestać czuć, choć na chwilę zapomnieć, zapomnieć o wszystkich i o wszystkim. Lubiłam to miejsce, ten stan jaki tam się znajdował, niby bałagan, wszystko porozrzucane, ale była tam jakaś magia. Przekraczając próg miałam wrażenie, że wchodziłam do innego wymiaru, świata gdzie czas stanął w miejscu, świata, który nie był niczym przesiąknięty, było tam całkiem inaczej. Nie umiem tego do końca wyjaśnić, ale gdyby ktoś zadał mi pytanie, jakie było moje ulubione miejsce na ziemi to powiedziałabym, że ten pokój. Ciężko było chociaż przez chwilę nie myśleć, nie czuć, ale tam mi się to udawało. To nie było puste, ale pomagało mi się zebrać do kupy i żyć dalej, nie rozłożyć się na części, które ciężko było później poskładać. Może naciągałam fakty, za bardzo je dopasowywałam do rzeczywistości, ale ciągle miałam wrażenie, że Maciek był obok mnie, że czuwał nade mną, to dzięki niemu udawało mi się osiągnąć spokój w tym miejscu. Dotąd ono należało tylko do Niego, wielką radością było dla mnie to, że mogłam dzielić to miejsce, że działało na mnie.

Nawet nie wiem kiedy wczoraj zasnęłam, to miejsce było uspokajające i wyciszające. Wstałam rano, gdy spojrzałam na zegarek była 10. Jakoś zbytnio się tym nie przejęłam, do szkoły miałam na 8, ale ostatnimi czasy szkoła była na dalszym planie, kiedyś była ważna a teraz? Teraz nie wiedziałam co było najważniejsze. Świat mi się przewrócił do góry nogami i jakoś ciężko było mi się na nowo ogarnąć. Nie umiałam się zmobilizować by chodzić do szkoły a tym bardziej się uczyć. Nie wiedziałam też co począć ze swoją przyszłością, teoretycznie miałam jeszcze czas ponieważ dopiero za rok miałam maturę, więc nie byłam w najgorszej sytuacji. Rozmyślałam o prawie lecz to były ambicje taty, ale poniekąd kręciło mnie to, tylko by się dostać trzeba było dobrze się uczyć. Jak dotąd z ocenami nie miałam problemu, ale teraz się znacznie opuściłam w nauce. Marzyłam by dokończyć ten rok i mieć spokój. Całą nadzieję pokładałam w wakacjach.

Moje rozmyślania przerwało mi burczenie w brzuchu. Przez chwilę starałam się przypomnieć sobie kiedy ostatni raz jadłam jakiś posiłek, ale bezskutecznie. Zeszłam do kuchni, w domu panowała cisza, nikogo nie było. Stałam przed lodówką dobre dziesięć minut. Dzisiaj o dziwo miałam ochotę na wszystko, jadłam oczami. Postanowiłam zrobić sałatkę, tosty i sok warzywny. Krzątałam się po kuchni przygotowując sobie śniadanie. Za oknem była cudna pogoda więc od razu przeniosłam się na taras. Zanim zaczęłam jeść z pokoju wzięłam telefon i okulary przeciwsłoneczne. Na wyświetlaczu zobaczyłam wiadomość od Bartka „Czemu nie ma Cię w szkole?”. Czułam, że będzie się złościł na mnie, że tak olewam naukę ale to, że zaspałam to poniekąd nie było zależne ode mnie. „Zaspałam, właśnie jem śniadanie” odpisałam mu. Siedziałam sobie beztrosko na tarasie jedząc posiłek. Było mi dobrze, tak bez obowiązków, spięć. Uśmiechałam się do siebie, ciesząc się z spokoju. Mimo chodem spojrzałam na krzesło stojące naprzeciwko, od razu odwróciłam głowę. Spojrzałam jeszcze raz, już nikogo tam nie było. On był ze mną, przez ułamek sekundy zobaczyłam tam Maćka. Nie przeraziło mnie to a wręcz przeciwnie, ucieszyłam się, że był przy mnie i towarzyszył mi w tym epickim śniadaniu. Zastanawiałam się tylko, czy to było normalne, że go „widziałam” czy czasem już nie zaczęłam świrować, ale nie uważałam tego za złe. Miałam nazbyt rozwiniętą wyobraźnię i to, że zobaczyłam Maćka było jej wytworem. Ale skoro to dodało mi tyle radości to nie było czym się martwić.

Później pojechałam na terapię. Gdy wyszłam była 18. Moje odczucia były dosyć pozytywne. Na pewno nie zaszkodziło mi tam chodzić. Gdy już miałam odjeżdżać zadzwonił mój telefon, na wyświetlaczu zobaczyłam „Mama”. Trochę mnie zaskoczyła swoim telefonem.
- Cześć mamo – przywitałam się z nią i czekałam na jej słowa.
- Cześć córciu, gdzie jesteś? - w jej głosie było coś dziwnego, nie potrafiłam tego określić ale była niespokojna.
- Właśnie wyszłam z przychodni, a coś się stało? - byłam zaniepokojona jej zachowaniem i telefonem. Powinna była już kończyć pracę i jechać do domu.
- Spotkajmy się na ulicy Ogrodowej. Ja już wyjeżdżam z gabinetu. - czułam, że mama nie była w dobrym humorze, nie wiedziałam czego miałam się spodziewać i dlaczego miałam tam jechać.
- Dobrze – rozłączyłam się, przez chwilę bezczynnie siedziałam przed kierownicą starając przypomnieć sobie co znajduje się na podanej przez mamę ulicy. Czułam się omotana a w głowie miałam tysiąc myśli na minutę a nadal nie wiedziałam o co chodziło. Potrząsnęłam głową i pojechałam w umówione miejsce. Mama już na mnie czekała, stała przed samochodem. Zatrzymałam się obok i podeszłam do niej.
- Co tutaj robimy? - spojrzałam na nią. Miała dziwny wyraz twarzy, nie umiem go określić ale był inny niż zwykle. Ewidentnie stresowała się czymś.
- Tutaj mieszka Pan, w sumie żaden Pan, to tutaj mieszka Wojtek. Ma 23 lata, pracuje w warsztacie samochodowym. Mieszka tutaj z rodzicami i młodszą siostrą. Nie wiem co jeszcze mam ci powiedzieć. - patrzyłyśmy na dom przed którym stałyśmy. Patrzyłam i nie wierzyłam, to wszystko wydawało się być takie nierealne. Zwykły dom, dzielnica jak każda inna a w środku chłopak, który pozbawił życia mojego kochanego Braciszka. Uroniłam łzy, zamknęłam oczy w nadziei, że nie będę czuć tego bólu. Miałam wrażenie, że przeżywałam to wszystko od nowa, że to wszystko działo się od początku. Wtuliłam się w mamę i zaczęłam płakać, wylewałam łzy z którymi płynął ból i cierpienie. Mama trzymała mnie mocno w swoich ramionach głaszcząc mnie po plecach. Oderwałam się od niej na moment i spojrzałam na dom, wytarłam łzy.
- Jak on wygląda? - starałam się uspokoić ale marnie mi to wychodziło.
- Wysoki, szczupły. Ostatnio jak widziałam go na policji miał krótkie włosy, prawie zgolone. Niczym się nie wyróżnia. - trzymała mnie za rękę. Widziałam, że się martwiła o mnie i że jej też było ciężko.
- Czemu to tak boli? Mamo kiedy będzie lepiej? - spojrzałam na nią w łzami w oczach. Nadal leciały ciurkiem z moich oczu a ja miałam ochotę upaść i zapaść się pod ziemię. Moje ciało było jak z galarety, trzęsłam się niesamowicie.
- Czas leczy rany. Gdyby to ode mnie zależało, to ten twój cały ból wzięłabym na siebie. - była bezradna i gdyby tylko mogła wzięłaby to brzemię na siebie. Jej też było ciężko i nie potrafiłam zrozumieć w jaki sposób sobie z tym radziła.
- A ciebie nie boli? - patrzyłam znacząco na nią i chciałam poznać jej sekret, patent cokolwiek co mogłoby mi pomóc.
- Boli, oczywiście córeczko, że boli. Ale musimy żyć dalej, minęły już 3 miesiące i blizny powoli się wybielają. - czułam, że łzy cisnęły się do jej oczu. Podniosłam wzrok i zobaczyłam chłopaka który szedł chodnikiem. Był wysoki i prawie łysy. Gdy nasze oczy się spotkały on stanął w miejscu. To był On. Patrzyłam chwilę na niego nie wiedząc co zrobić, skupiłam się na tym by powstrzymać złość, która we mnie narastała. Moje ciśnienie rosło a ciało zalała fala potu. Mama wzmocniła uścisk, też musiała go zauważyć. Stała za mną i obie patrzyłyśmy się na niego. Miałam straszne myśli w tamtym momencie, aż wstydziłam się ich. Moje ciało pragnęło ruszyć w jego kierunku lecz wiedziałam, że nie mogłam tego zrobić.
- Gosia – mama trzymała mnie za ramiona, a ja stałam jak słup. Patrzyłam na niego a on na mnie. Wyglądaliśmy jak dwa lwy stojące naprzeciwko siebie i każdy czekał na ruch przeciwnika, ruch, który rozpocznie walkę. W mojej głowie pojawił się obraz tego jak to wygląda, pokręciłam głową by odgonić swoje myśli. Na pewno nie tego chciałby Maciek i musiałam zachować zdrowy rozsądek.
- Chodźmy stąd – spojrzałam na mamę z łzami w oczach. Nie chciałam już dłużej na niego patrzeć, brzydziłam się nim i wprawiał mnie w wymioty. Odwróciłyśmy i każda wsiadła do swojego samochodu i odjechałyśmy. On tam cały czas stał i patrzył na nas, odprowadził nas wzrokiem.
W domu bez słowa poszłam do swojego pokoju i położyłam się w swoim łóżku lecz długi czas nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok w nadziei, że zaraz przyjdzie sen. Byłam bardzo niespokojna i czułam jak krew pulsowała mi w żyłach. Tą noc postanowiłam również spędzić w pokoju Maćka. Czułam się tam tak dobrze, jak dziecko czuło się w brzuchu mamy.
Może problem tkwił w mojej psychice, w tym, że za każdym razem powracałam do tego. Wiedziałam, że jak będę cały czas to rozdrapywać, to się nie pozbieram, ale to nie było takie łatwe jak mogło się wydawać, lecz mimo wszystko postanowiłam robić wszystko by mój kochany Maciek był ze mnie dumny a nie patrzył na mnie i cierpiał.

piątek, 19 lipca 2013

The experience cz 59


Siedzieliśmy sobie u niego i byliśmy w siebie wtuleni. Mogłam tak z nim siedzieć w nieskończoność, nic nie robić, tylko być obok. Oglądaliśmy jakieś bzdury w telewizji a poza tym panowała cisza. Po jakimś czasie Bartek postanowił przerwać panującą aurę i spojrzał na mnie. Zdawało mi się, że przez ten czas myślał nad czymś i gdybym spytała go, o jakiś fakt dotyczący tego co oglądaliśmy, kompletnie nie wiedziałby o co chodziło.
- Zbliża się weekend majowy, może byśmy gdzieś wyjechali? - zmienił swoją pozycję i patrzył mi w oczy. Był niepewny tego co powiedział i czułam, że się trochę niepokoił.
- Nie wiem, wiesz, że mam żałobę i nie w głowie mi imprezy. - do końca nie wiedziałam co miał na myśli i chyba on też całkowicie nie miał wszystkiego zaplanowanego, wszystko było w fazie tworzenia.
- Ja nie mówię o imprezowaniu. Chciałbym spędzić z tobą parę dni sam na sam. Zostawić tutaj problemy, zmartwienia i wyjechać. Poznamy się bliżej. - uśmiechnął się do mnie miło, chcąc mnie tym uśmiechem przekonać. W sumie nie był to głupi pomysł i perspektywa spędzenia kilku dni w samotności była naprawdę kusząca. W swojej głowie nie znalazłam powodów by się nie zgodzić.
- No dobra, a masz pomysł gdzie? - to mnie najbardziej interesowało, byłam ciekawa gdzie chciał mnie zabrać, by móc się jakoś psychiczne na to przygotować, ale z drugiej strony czy to naprawdę było ważne? Chyba nie, najważniejsze, że mieliśmy być tam razem.
- Mam, ale to tajemnica. 1 maja jest w środę, więc w sumie moglibyśmy już jechać we wtorek po południu, ja mam lekcje do 13 a ty ? -  chłopak wciąż się do mnie uśmiechał się, a jego oczy były jak pięciozłotówki. Miłe było to, że planował jak najdłuższy weekend i już się wszystkim przejmował.
- Też. Ale muszę z rodzicami to uzgodnić, tylko że chciałam dzisiaj z nimi pogadać o tym mężczyźnie, więc nie wiem czy nie będzie ostro. Natomiast jestem pełnoletnia i teoretycznie nie mogą mi zabronić. - minę miałam nietęgą a gdy spojrzałam na Bartka to i na jego twarzy zobaczyłam grymas. Nie spodobało mu się to co powiedziałam, ale wiedziałam, że nie odpuszczę i będę walczyć o swoje.
- A nie możesz odłożyć tej rozmowy? - czułam, że Bartek  nie aprobował moich wcześniejszych słów, sprawiał wrażenie, jakby dla niego ta sprawa była małostkowa. A dla mnie było zupełnie inaczej i  jak bym miała coś odkładać, to właśnie ten wyjazd. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jeżeli w tamtym momencie odpuściłabym poznanie sprawcy wypadku to już nigdy bym się tego nie dowiedziała.  
- Nie. To dla mnie ważne. Mówiłam ci już, że chcę wiedzieć kto spowodował ten wypadek. Czemu tego nie rozumiesz? Chcesz mnie odwieźć od tego pomysłu? - wstałam z kanapy i wpatrywałam się w widok za oknem. Trochę się oburzyłam, ale no kurczę, na tamten moment to było moim priorytetem. Nie chciałam urazić Bartka i sprawić, by poczuł się źle, ale nie mogłam udawać. 
- Nie unoś się tak. Nie chcę cię odwieźć od tego, ale nie możesz tego odłożyć? Zależy mi na tym wyjeździe. Chciałbym spędzić z tobą więcej czasu. Natomiast nie rozumiem czemu to ja jestem dla ciebie mniej ważny niż jakiś obcy facet. - również wstał z kanapy i stał obok. Oboje mieliśmy podniesione ciśnienie. Nasze charaktery były silne a na dodatek oboje byliśmy uparci, chociaż Bartek w tamtym momencie był spokojniejszy ode mnie.
- Przestań, w ogóle jak możesz tak mówić? Ile razy mam ci tłumaczyć, że jesteś dla mnie ważny? Muszę ci to udowadniać na każdym kroku? - obróciłam się i stałam skierowana twarzą do niego. Miałam już dosyć przypominania mu, że był dla mnie ważny i go kochałam. W ciągu jednego popołudnia mówiłam mu to kilkakrotnie.
- Powiedziałaś, że wolisz odłożyć wyjazd niż poznanie tego faceta. Myślisz, że to normalne? - podnosił głos, co mnie strasznie zirytowało. Nie widziałam sensu by ciągnąć dalej tą rozmowę. Nie zamierzałam bezczynnie stać i słuchać jak mnie obrażał.
- Chcesz powiedzieć, że jestem świrnięta?! - strasznie się oburzyłam i zdenerwowałam. Zachowywał się jak Marcin. Dlaczego Filip potrafił mnie zrozumieć a mój facet nie? To było chore, ta sytuacja i insynuacje, które wysuwał, nie ja.
- Nie wyolbrzymiaj. Po prostu masz jakąś obsesję na jego punkcie. Nic nie zwróci życia Maćkowi. Nic to nie zmieni, jak zobaczysz kto przyczynił się do jego śmierci! - zrobiło się gorąco. Atmosfera była napięta i trudno było zejść z tonu, gdyż oboje coraz bardziej się nakręcaliśmy. Jego słowa strasznie mnie zabolały, od razu ocenił tą sytuację zamiast zrozumieć. Uważał, że tylko on miał rację i bez sprzeciwu powinnam się  podporządkować jego słowom, ale to nie byłam ja, nie brałam pod uwagę takiej możliwości. Wiedziałam, że nic mi nie szkodziło poznać tego faceta i chciałam dopiąć swego.
- Źle myślisz. Fakt, nie sprawi to, że Maciek stanie w drzwiach, ale może ja będę się czuła lepiej jak mu spojrzę w oczy a on w moje? Może zobaczy jaki zadał mi ból i to będzie dla niego największa kara! Pomoże mi to sobie poradzić z tym ciężarem! Rozumiesz? I nie masz prawa tego oceniać! Nie chcę mieć z tym facetem nic wspólnego, więc chcę wiedzieć kogo mam unikać. Może zrobił to nieświadomie, być może nie zabił go specjalnie, może to normalny człowiek, ale dla mnie to ogień, którego chcę się wystrzegać. Tak trudno to pojąć? Przykro mi, że uważasz iż mam obsesję. Sorry ale to boli – wyminęłam go, założyłam buty i wyszłam. Nie obracałam się za siebie ponieważ już nie chciałam na niego patrzeć. Nie chciało mi się płakać ale nie dowierzałam temu co się stało. Byłam zdenerwowana i czułam się strasznie samotna. Myślałam, że mogłam na niego liczyć, że to właśnie on będzie mnie rozumiał a tak naprawdę nie miał pojęcia o tym co czułam i czego potrzebowałam. Zaślepił się wizją wyjazdu zapominając o mnie i moich uczuciach. Gdy znalazłam się w samochodzie to od razu pojechałam do domu z nadzieją, że tam będę mogła odpocząć.
Gdy weszłam do środka to zauważyłam, że rodzice siedzieli w salonie, więc jak najszybciej skierowałam się do swojego pokoju.
- Usiądź z nami – mama zwróciła się w moją stronę. Niechętnie się odwróciłam i bez najmniejszej ochoty na rozmowę usiadłam naprzeciwko rodziców. Tata wyłączył telewizor i spojrzał na mnie. Miałam dosyć poważnych rozmów i kłótni, ale wiedziałam, że oni mi nie odpuszczą. Przeniosłam wzrok na okno chcąc znaleźć w nim coś interesującego by nie patrzeć na rodziców.
- Nie chcemy żebyś jeszcze kiedykolwiek wybiegła z domu, bez słowa. - tato był poważny, bardzo poważny. Dawno taki nie był w stosunku do mnie. Jego ton głosu był zdecydowany i suchy, a to wróżyło kłopoty.
- Problemy się rozwiązuje a nie ucieka się od nich. Nie sądzisz, że to z nami powinnaś porozmawiać a nie z Marcinem? Do nas powinnaś przyjść, że chcesz spotkać się z tym facetem - filtrował mnie wzrokiem od góry do dołu. Mimowolnie spojrzałam na niego, ale od razu tego pożałowałam i znowu odwróciłam wzrok. Nie lubiłam kazań, zresztą kto je lubi? W pokoju panowała cisza. Nie miałam ochoty tam siedzieć, ciągnąć dalej tej rozmowy, a raczej słuchać monologu taty. Moja sytuacja była fatalna, najpierw sprzeczka z Marcinem, później z Bartkiem, a teraz z rodzicami. To było apogeum i miałam dość. Nagle rozległo się pukanie do drzwi, moja pierwsza myśl – wybawienie.
- Siedź tutaj – tato spojrzał na mnie wskazując ręką na miejsce w którym się znajdowałam. Było mi to nie na rękę. Poczułam się trochę urażona, ale i znieważona, chociaż przynajmniej chwila mojej egzekucji się odwlekła. W sumie już sama nie wiedziałam, czy chciałam mieć to za sobą czy przeciągać w nieskończoność.
- Dzień dobry – w drzwiach stał Bartek. Spojrzałam w jego kierunku nie podnosząc się z sofy. - Jest Gosia? - Bartek zwracał się do mojego taty całkiem normalnym tonem, a ja nie wiedziałam czego jeszcze chciał ode mnie.
- Jest, ale w tym momencie jest zajęta. - od taty nie biło sympatią a ja nie mogłam tak po prostu siedzieć bezczynnie i tego słuchać. Podeszłam do drzwi by złagodzić taty wypowiedź.
- Dokończymy to później – spojrzałam na tatę i miałam głęboką nadzieję, że przy Bartku mi odpuści.
- Nie. Możesz wejść, ale najpierw dokończymy rozmowę córką. - tato wpuścił Bartka, który zza pleców wyciągnął bukiet kwiatów. Nie powiem było to miłe, ale nie byłam przekupna.
- Przepraszam, głupio wyszło. - podał mi wiązankę kwiatów i patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem a ja nie wiedziałam co powiedzieć, było mi przykro, że uważał mnie za furiatkę, ale nie chciałam robić scen szczególnie przed rodzicami. Oczywiste było dla mnie to, że wrócę do tej rozmowy i udowodnię mu, że się mylił.
- Chodź. - wymusiłam uśmiech na twarzy i poszłam do salonu. Wzięłam wazon i wstawiłam kwiaty. Po chwili usiadłam obok niego na kanapie i czekałam aż tato dokończy swój wykład.
- Dlaczego to dla ciebie takie ważne? - tym razem mama kierowała rozmową. Bartek spojrzał na mnie nie wiedząc o co chodzi. Wzięłam głęboki oddech i starałam się spokojnie sklecić sensowne zdania, to była moja ostatnia szansa i musiałam odpowiednio dobrać słowa. Po raz setny wytłumaczyłam im dlaczego tak zależało mi na tym. Ja naprawdę nie zamierzałam z nim rozmawiać tylko zobaczyć Jego twarz. Rodzice spoglądali na siebie, jakby jedno od drugiego chciało zobaczyć co ta druga osoba myślała. Cisza mnie niepokoiła a to naprawdę było ważne dla mnie.
- Ciągle uważamy, że to nie jest dobry pomysł, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że pomimo iż byśmy odmówili to zbytnio byś się tym nie przejęła i będziesz działać na własną rękę. Nie mamy innego wyjścia, więc zgadzamy się. Ale porozmawiamy o tym później na razie masz gościa i idźcie do siebie. - tata był surowy, patrzył na mnie tak jakby się zawiódł na mnie. Nie czułam się jak zwycięzca, poniekąd dostałam to czego chciałam ale smak wygranej nie był słodki tylko gorzki. Stanęłam naprzeciwko taty.
- Dziękuję. - przytuliłam się do niego. W oczach miałam łzy, nawet nie wiedziałam ile mnie to wszystko kosztowało, byłam silna ale w środku jakby z waty. Może oszukiwałam samą siebie ale tak już było ze mną.


środa, 17 lipca 2013

The experience cz 58


Obudziłam się rano a gdy spojrzałam w lewą stronę, obok mnie leżał Filip, który jeszcze spał. Z przyjemnością przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę. Poznanie jego było jedną z najlepszych rzeczy, jakie przydarzyły mi się w życiu. Cieszyłam się, że miałam go przy sobie. Wspierał mnie w każdym momencie mojego życia, nie prawił kazań czy nie wykładał „życia”, ale przede wszystkim słuchał i pomagał w rozwiązywaniu problemów. Bardzo go kochałam lecz czasami zastanawiałam się, czy nie za bardzo, ale na to nie miałam wpływu. Nie byliśmy spokrewnieni a mimo to, łączyła nas bardzo silna więź, czułam jakby był moim bratem bliźniakiem, albo w jakiś magiczny sposób miał dostęp do mojej duszy.

- Co ty tak na mnie patrzysz? - Filip otworzył oczy a ja nawet nie zauważyłam kiedy się obudził ponieważ strasznie byłam pochłonięta rozmyślaniami.
- Patrzę jakie mam szczęście. - uśmiechnęłam się i najmocniej jak tylko potrafiłam przytuliłam się do niego. Czułam się bardzo bezpiecznie w jego ramionach. Filip objął mnie ramieniem co pozwoliło mi znaleźć się jeszcze bliżej niego. Jak dla mnie ta chwila mogła trwać wiecznie, było tak dziwnie spokojnie i przyjemnie, że aż ciężko było mi w to uwierzyć.
- Oj już przestań. - widać było, że się trochę zawstydził co było słodkie.
- Taka prawda, bardzo bardzo cię kocham. - dałam mu buziaka w policzek co spowodowało, że na jego twarzy zagościł wspaniały uśmiech. To był wspaniały początek dnia i chciałam by trwał jak najdłużej.
- Żadna nowość, kto mnie nie kocha? - łobuzersko spojrzał na mnie. - Zbieraj się, mam plan. - wstał z łóżka i od razu zaczął się ubierać. Nie czekał na moją reakcję tylko zaczął działać. Zaskoczył mnie swoim zachowaniem i takim intensywnym działaniem. Mój mózg z rana trochę wolniej działał, więc moje czyny były opóźnione.
- Gdzie? Co ty znowu wymyśliłeś? - zmarszczyłam czoło i ciągle nie podnosiłam się z łóżka. Byłam ciekawa tego co wymyślił i co planował zrobić.
- Czekam w kuchni, nie mamy czasu. - wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą. Parsknęłam po czym wstałam z łóżka, ponieważ wiedziałam, że nie miałam innego wyjścia, a poza tym szkoda było marnować czasu na wylegiwanie się w łóżku. Pogoda była nieziemska, wiosna panowała pełną gębą. Uśmiechnęłam się i od razu przebrałam się w swoje cichy. W kuchni Filip wkładał jedzenie do koszyka.
- Jedziemy na piknik? - czułam, że odgadłam intencje Filipa i to był super pomysł, dawno nie byłam na pikniku i to była wspaniała alternatywa by wspólnie spędzić czas.
- A co? - Filip spojrzał na mnie pytająco i dalej pakował potrzebne rzeczy, chodził po domu w poszukiwaniu koca.
- Nic, dla mnie bomba. - po chwili wszystko mieliśmy naszykowane i jechaliśmy za miasto. Filip zatrzymał się na jakiejś polanie gdzie było pełno zieleni i przyjemnie czyste powietrze.
- Wow, tu jest jak w niebie – rozglądałam się dookoła. Ptaki dawały popisy wokalne i w tym momencie była to najlepsza muzyka, po prostu miód dla uszu. Rozłożyliśmy koc a po chwili Filip wyciągał bułki maślane i inne produkty, które wzięliśmy ze sobą na to śniadanie.
- Smacznego – przyjaciel zwrócił się do mnie jednocześnie podając mi pieczywo i już nic nie mówiąc tylko rozkoszując się panującą aurą, zajadaliśmy się. Nie wiem czym było to spowodowane, czy otoczeniem czy odczuwanym głodem, ale miałam ochotę opróżnić cały koszyk.
- A jak z Bartkiem? - Filip spojrzał na mnie gdy skończyłam jeść i położyłam się na kocu chcąc odpocząć i poleniuchować.
- Niby dobrze ale wczoraj miał pretensje do mnie, że nie przyjechałam do niego, że nie dzwoniłam. Ale po prostu miałam ogromną ochotę z tobą porozmawiać. Nie wiem czy on zrozumie to, że mimo iż jesteśmy w związku to nadal chcę się z tobą dzielić moimi problemami i zmartwieniami. Jemu też o nich powiem, ale nie zawsze musi być pierwszy. Może to ja jestem inna i mam nie po kolei w głowie, ale po prostu ty podchodzisz mniej gorączkowo do życia, niż ja czy Bartek i zawsze masz w sobie spokój i opanowanie, masz dystans do tego i to się ceni. - nieco się rozgadałam i miałam wrażenie, że trochę usprawiedliwiałam Bartka. Gdy zamilknęłam to spoglądałam w niebo i przypatrywałam się tworzącym się chmurom. Moja wypowiedź była dosyć zagmatwana, ale miałam nadzieję, że Filip zrozumiał o co mi chodziło.
- Musisz z nim porozmawiać jak on to widzi bo nie dowiesz się tego dopóki nie zapytasz. Żeby nie było tak, że on zacznie cię ograniczać, albo będzie o mnie zazdrosny. Z góry cię uprzedzam, że nie pozwolę ci się oddalić, rozumiem, że będziesz z nim teraz spędzać dużo czasu, w sumie do tej pory widywaliśmy się dosłownie kilka razy w miesiącu, no ostatnio trochę częściej, ale wcześniej góra raz w tygodniu, ale jak już się widywaliśmy to już konkretne rozmowy i tak dalej, tak jak wczoraj czy teraz. Wiesz o co mi chodzi? - Filip położył się na boku i przybrał poważny ton głosu a jego mimika twarzy była specyficzna. Nie żartował, był śmiertelnie poważny, nie mogłam tego zlekceważyć. Filip jasno dał mi do zrozumienia, że będzie walczył o mnie i nie pozwoli mi się oddalić. Jego słowa poza dodatkowym tematem do myślenia dały mi też świadomość, iż byłam dla niego naprawdę ważna.
- Rozumiem, muszę pogodzić czas pomiędzy wami i nie dać się zatracić w związku z Bartkiem. - uśmiechnęłam się do niego chcąc rozwiać jego wszelkie obawy. Wiedziałam, że czekała mnie rozmowa z Bartkiem, ale raczej nie powinien mieć problemu z moją przyjaźnią z Filipem.
- Masz pamiętać też o sobie. - Filip odgarnął mi włosy z twarzy i delikatnie jeździł po nich palcami. - Na mnie zawsze możesz liczyć. Nie ważne jakby było źle mamy siebie. - złapał mnie za rękę jakby chciał przypieczętować swoje słowa. Fajnie było czuć, że nie tylko in dla mnie wiele znaczył ale ja dla niego również byłam kimś ważnym, przede wszystkim że nasza przyjaźń nie była dla nas czymś ulotnym.
- Dobrze, dobrze – leżeliśmy i rozmawialiśmy o tym co się działo u Filipa, o jego problemach, zmartwieniach. Mogłam z nim rozmawiać godzinami a dodatkowo pogoda nas rozpieszczała. Było spokojnie 20 stopni i bez problemu można było spędzać czas na powietrzu, wylegując się na kocu, niekoniecznie się opalać, ale podziwiać przestrzeń. Po jakimś czasie zamilknęliśmy a panująca cisza była ukojeniem dla duszy. Nie myślałam o niczym, chciałam dać odpocząć mojej głowie. Wiedziałam jedno, że czekała mnie niezbyt łatwa rozmowa z Bartkiem, dlatego, że był trochę zły na mnie, że zostałam na noc u Filipa, że nie poszłam do szkoły, że od razu nie pojechałam do Niego. W sumie sporo tego było i miał powody by mieć żal do mnie, ale miałam nadzieję, że zrozumie moje myślenie i postępowanie. Poza tym czekała mnie również rozmowa z rodzicami, która nie napawała mnie optymizmem, ale jak chciałam postawić na swoim to musiałam się z tym zmierzyć.
- Gosia, jest po 15, chyba musimy się zbierać. Na 16 umówiłaś się z Bartkiem? - nagle oprzytomniałam. Cały czas myślałam o tym, ze miała się z nim spotkać, ale o tym, że się umówiliśmy zapomniałam.
- Tak, o matko, gdzie ja mam głowę. - zaśmiałam się od razu zaczęliśmy się pakować. Najpierw pojechaliśmy do Filipa gdzie stał mój samochód.
- Życz mi powodzenia – trochę z nietęgą miną zwróciłam się do przyjaciela. Byłam pełna obaw przed rozmową z ukochanym. Stresowałam się i nie mogłam się tego pozbyć.
- Nie martw się, będzie dobrze a jakby nie poszło, to wpadaj do mnie. - Filip złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie. Czułam się pewnie w jego ramionach i nie wiem jaki sposobem, ale dał mi trochę odwagi i siły, którą miał w sobie. Wierzyłam, że dam radę i podołam wszystkiemu co na mnie czekało.
- Dzięki – podniosłam głowę i dałam mu całusa w policzek i pojechałam do Bartka. Na zegarku było już po 16 co świadczyło o tym, że byłam już spóźniona. Nawet nie miałam jak go uprzedzić, czułam, że pogarszała swoją już i tak trudną sytuację. Na miejscu byłam kwadrans przed 17. Poddenerwowana zapukałam do drzwi, otworzył mi Bartek.
- Kogo moje oczy widzą. - na jego twarzy nie było ani grama uśmiechu. Stałam tam na korytarzu z rosnącymi nerwami a jego mina, postawa i ton głosu wcale mi nie pomagały. Nie chciałam się z nim kłócić.
- Przepraszam, nie miałam jak cię uprzedzić. - patrzyłam na niego prosząco, a on po chwili rozszerzył drzwi tak, że mogłam wejść do mieszkania. Zdjęłam buty i poszłam za nim do jego pokoju. Nic nie mówiąc usiadł na krześle i patrzył na mnie oczekując wytłumaczenia. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić - Filip zabrał mnie na piknik i z powrotem były straszne korki, a samochód zostawiłam u niego na parkingu i zanim od niego się tutaj dostałam to minęło trochę czasu. Nie przewidziałam tego. - patrzyłam na jego twarz czekając na jakiś znak, choć najdrobniejszy uśmiech. - No powiedz coś, wiesz przecież, że specjalnie się nie spóźniłam. - usiadłam naprzeciwko Bartka i starałam się go przekonać do zmiany postawy wobec mnie. Bartek pod względem spóźniania idealnie do mnie pasował, oboje nie lubiliśmy się spóźniać czy czekać na kogoś.
- Czemu uciekłaś wczoraj z domu? Martwiłem się o ciebie, Marcin cię tu wczoraj szukał. - zrozumiałam, że Bartek bardziej czekał na wyjaśnienie mojego wczorajszego zachowania niż dzisiejszego spóźnienia. Przeszedł do konkretnych pytań i takich też odpowiedzi oczekiwał
- Za to też przepraszam, wiedziałam, że będzie mnie u ciebie szukał a nie chciałam z nim rozmawiać, potrzebowałam pobyć sama - próbowałam wyjaśnić mu tą dosyć zagmatwaną sytuację.
- I dlatego pojechałaś do Filipa, bo chciałaś być sama? - zmarszczył czoło a jego cierpliwość się ulatniała. 
- Najpierw pojechałam na to skrzyżowanie na którym Maciek zginął, siedziałam tam z dwie godziny, zaczęło się robić zimno i ciemno,  więc pojechałam do Filipa, potrzebowałam z nim porozmawiać. Prawda jest taka, że miałam najbliżej do niego. A Filip to mój przyjaciel i nigdy nie miałam przed nim tajemnic. Rozumiem, że możesz czuć się nie wiem, może urażony, ale nie wiem jak mam ci to wytłumaczyć. Wcale nie jest tak, że on jest mi bliższy, ale chcę byś wiedział, że mimo iż jesteśmy w związku to chcę mu mówić wszystko i czasem się z nim spotykać i wczoraj był taki dzień. To nie było tak, że zapomniałam o tobie, bo przecież zadzwoniłam i przyjechałam. Proszę powiedz coś. - po swoim słowotoku patrzyłam na niego jak na wyrocznię.  Czekałam na jego reakcję lecz on był jak skała.
- A czemu w ogóle uciekłaś? - dochodził do w sumie do sedna sprawy. Był oschły i taki bez uczuć, nie wiedziałam jak wszystko ujmować w słowa by było dobrze.
- Rozmawiałam z Marcinem o tym facecie, który spowodował wypadek Maćka.... Marcin i rodzice wiedzą kim jest ten mężczyzna i widzieli go. Ja też chcę wiedzieć, znać imię i nazwisko, oraz zobaczyć jak on wygląda, a Marcin wyraził sprzeciw. Nie rozmawiałam z rodzicami o tym, ale jak Marcin miał takie stanowisko to trudno sobie wyobrazić, żeby oni mieli inne, podejrzewam, że są jeszcze bardziej zacięci na tym punkcie. Marcin myśli, że chcę urządzić temu facetowi dziką awanturę, wyrzuty bądź zatruć mu życie - nie ukrywam, chciałam i jego przekabacić na swoją stronę. Im więcej miałam sprzymierzeńców tym większe były szanse na osiągnięcie celu. Czekałam na jakąś reakcję z jego strony lecz on ani drgnął.
- I to powód by uciekać? - nie rozumiał mojego zachowania i odnosiłam wrażenie, że nie wysilał się zbytnio by mnie zrozumieć. Dla niego liczyły się fakty.
- Ja nie uciekłam, nie spakowałam rzeczy, nie wyprowadziłam się, w sumie to wybiegłam z domu. Uciekłam jedynie od rozmowy, od problemu. - cały czas pomiędzy nami był dystans, który mnie irytował. Chciałam się do niego przytulić a on trzymał się z dala. Ciężko było mi o tym wszystkim mówić. dodatkowo mając świadomość, że nie dochodziliśmy do porozumienia.
- I Filip był lepszym pocieszycielem? Jak mam być szczery, to nie rozumiem czemu mimo wszystko nie przyjechałaś do mnie, wydawało mi się, że to mnie kochasz i mamy być blisko siebie, wspierać się, być razem wtedy gdy jest dobrze jak i źle. - patrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami i nie wiedziałam jak się z tego wyplątać. Czułam, że nie miał racji jak i jego słowa były nieuzasadnione.
- Nie chcę byś był zazdrosny o Filipa, to mój przyjaciel, też go kocham i nie zrezygnuję z niego, nie dlatego, że jest ważniejszy, jest ważny i co by się nie działo w moim życiu, chcę by był. Tak samo jak ty. To, że tym razem, porozmawiałam z nim jako pierwszym, nie znaczy, że będzie tak zawsze. Może trudno będzie ci to zaakceptować, ale z nim się dzieliłam, dzielę i będę dzielić wszystkim, tak jak z tobą. On jest jak brat bliźniak i może formalnie nie wiążą nas żadne więzi, ale papier w tym wypadku nie ma znaczenia. Od razu ci mówię, to z tobą chcę iść przez życie, z tobą widzę się za 10, 20, 30 lat. To z tobą chciałabym mieć dzieci, wziąć ślub, spędzać każdą chwilę. Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi – patrzyłam na niego bojąc się, że mogłam pogorszyć sprawę ale zrobiłam, powiedziałam wszystko co mogłam. Teraz wszystko zależało od niego.
- Rozumiem, ale co mam zrobić, że poniekąd jestem o niego zazdrosny,  ale nie mogę zabronić ci się z nim spotykać. - Bartek w końcu podszedł bliżej, usiadł obok i wreszcie mnie przytulił. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wtuliłam się jeszcze mocniej w jego ramiona. 


poniedziałek, 15 lipca 2013

The experience cz 57


Siedziałam na krawężniku, wpatrywałam się w ruch na ulicy. Był wieczór i lampy oświetlały przestrzeń. Byłam w miejscu w którym mój brat miał wypadek, to tutaj Bóg postanowił wezwać Go do siebie. Przyglądałam się samochodom, które pojawiały się i znikały ze skrzyżowania, moja wyobraźnia była na tyle rozwinięta, że wyobrażałam sobie jak to wszystko musiało wyglądać. Bolało mnie to, że właśnie wtedy ten facet przejechał na czerwonym świetle, że mój brat akurat w tamtej sekundzie znalazł się w miejscu krzyżowania dróg.
Nikt nie rozumiał dlaczego chciałam wiedzieć, kim był. A to było proste, przynajmniej dla mnie. Nie chciałam mieć z nim styczności, nic do czynienia, chciałam trzymać się od niego z daleka. I tylko wtedy byłoby to możliwe, gdybym wiedziała kim był. Przykładowo, mogłabym potknąć się na ulicy i nie chciałabym żeby to on podał mi dłoń i pomógł mi wstać, czy inna sytuacja, mógł być sprzedawcą w sklepie i nie chciałabym, żeby mnie obsługiwał. Mógł też być młody i kiedyś w przyszłości mogłabym go spotkać na imprezie i na pewno nie chciałabym z nim tańczyć. Nie wiem czemu Marcin tego nie rozumiał. On i moi rodzice mieli wiedzę na temat tego człowieka i ja chciałam mieć tą samą, a nawet trochę mniejszą. Nie zamierzałam urządzać mu awantur, katować go czy niszczyć mu życia, chciałam zobaczyć jego twarz, tylko tyle.


Po jakiś dwóch godzinach postanowiłam się zebrać ponieważ robiło się późno a mnie zimno. Nie chciało mi się włóczyć po mieście a najbliżej miałam do Filipa, do którego się udałam.
- Dzień dobry, zastałam Filipa? - uśmiechnęłam się kiedy w drzwiach stanęła mama mojego przyjaciela. Miałam głęboką nadzieję, że Filip będzie w domu i będę mogła z nim porozmawiać.
- Cześć Gosiu, chodź. - kobieta szerzej otworzyła drzwi i wpuściła mnie do środka. Byłam bardzo zmarznięta i od razu uderzyło mnie ciepło płynące z domu. Poczułam się znacznie lepiej. - Nie ma go. Ale chodź zaraz zadzwonię do niego. - uśmiechnęła się do mnie miło i poszła do pokoju po telefon a mnie od razu dopadły młodsze siostry Filipa.
- Dzisiaj nie masz wymówki, musisz się z nami pobawić. - Agatka wzięła mnie za rękę i od razu pociągnęła do pokoju. Wiedziałam, że tym razem się nie wykręcę i nawet nie miałam zamiaru tego robić.
- Zaraz przyjdę, naszykujcie lalki, tylko zamienię słowo z waszą mamą, dobrze? - spojrzałam na dziewczynkę po czym poszłam do kuchni by porozmawiać z mamą przyjaciela.
- Mogłaby Pani powiedzieć Filipowi, że jestem, ale żeby nikogo nie zawiadamiał? - niepewnie na nią spojrzałam, wiedziałam, że prosiłam o zbyt wiele, ale nie chciałam rozmawiać z Marcinem czy rodzicami, a podejrzewałam, że gdyby dowiedzieliby się gdzie przebywałam od razu by się zjawili.
- Rodzice pewnie się martwią o ciebie. Ile już cię nie ma w domu? - była zatroskana, ale to nie było nic dziwnego ponieważ sama była matką i wiedziałam, że stawiałam ją w ciężkiej sytuacji. Poczułam się winna i miałam żal do siebie za swoje zachowanie.
- Z trzy godziny – z wstydem przyznałam się i odpowiedziałam na zadane mi pytanie. Z bezradności usiadłam na krześle stojącym naprzeciwko kobiety i patrzyłam na nią jak na wyrocznię.
- Zadzwonię do Filipa i powiem żeby przyjechał. Muszę też zadzwonić do twoich rodziców. Gosia oni powinni wiedzieć gdzie spędzisz noc. Obiecuję ci, że możesz zostać tu tak długo jak zechcesz, ale oni po prostu muszą wiedzieć, że tutaj jesteś – nic nie mogłam zrobić, wiedziałam, że nie zdołam jej przekonać, musiałam więc przystać na jej propozycję.
- Dobrze. - wymusiłam uśmiech na swojej twarzy i poszłam do pokoju dziewczynek. Siedziałyśmy na podłodze i bawiłyśmy się lalkami. Miło było wrócić do czasów dzieciństwa i zatracić się w innym świecie. Przestałam myśleć ale też i emocje mogły opaść. 
- Dziewczyny do spania, teraz zabieram Gosię dla siebie – naszą zabawę przerwał nam Filip, który stanął w drzwiach. Wyraz twarzy miał poważny by siostry z nim nie dyskutowały a mnie puścił oczko, wiedziałam, że nie był zły na mnie ,za to najście. Od razu zaczęłam się zbierać i żegnać z dziewczynkami.
- Dobranoc. - dałam im buziaki na dobranoc i poszłam za Filipem.
- Napijesz się czegoś? - przyjaciel zwrócił się do mnie gdy weszliśmy do jego pokoju, zamknął drzwi a ja usiadłam na łóżku patrząc na niego.
- Nie,twoja mama już mnie ugościła. Rozmawiała z moimi rodzicami? - niepewnie przeniosłam wzrok na okno, ponieważ bałam się tego co mogłam usłyszeć. Od śmierci Maćka stałam się tchórzem i nie potrafiłam tego przełamać.
- Tak, śpisz u nas. Niczym się nie musisz martwić – uśmiechnął się miło. - Dam ci swoją koszulkę do spania, i zaraz ci tutaj pościelę a ja będę spał w salonie. - Filip był bardzo opiekuńczy i ciepły. Zawsze mogłam na niego liczyć i nigdy nie zostawił mnie na lodzie.
- No przestań, to twój pokój i nie będziesz się włóczył po obcych pokojach. Możemy spać razem, jeżeli oczywiście nie będzie cię to krępować. - on się tylko zaśmiał i szukał w szafie koszulki. Naprawdę nie miałam problemu by spać z Filipem w jednym łóżku i nie było w tym nic złego, ponieważ już od dawna stwierdziliśmy, że wolimy być najlepszymi przyjaciółmi na całe życie, niż być ze sobą w związku.
- Mnie? No przestań. Jak chcesz to mogę ci coś u mamy znaleźć – odwrócił się w moją stronę a na jego twarzy malował się uroczy uśmiech, który znałam bardzo dobrze. Przedrzeźniał się ze mną co bardzo lubiłam. Miał bardzo specyficzne poczucie humoru i pod tym względem dogadywaliśmy się bez przeszkód.
- Będę zaszczycona móc założyć twój T-shirt. - po moich słowach Filip rzucił we mnie koszulką a gdy ją złapałam poszłam do łazienki by się przebrać. Gdy wróciłam mój przyjaciel leżał już w łóżku, trzymając w ręce talerz pełen kanapek.
- Chodź szybko, bo zaraz wszystko zjem – uśmiechnął się do mnie a ja nie zwlekając ani chwili położyłam się obok niego.
- Użyczyłbyś mi jeszcze swojego telefonu? Muszę do Bartka zadzwonić. - popatrzyłam na niego niepewnie. Czułam, że powinnam była już wcześniej zadzwonić do Bartka i powiedzieć mu gdzie jestem.
- Jasne. - Filip od razu podał mi swój telefon a ja wpisałam nr do swojego chłopaka i zadzwoniłam, chwilę czekałam zanim ktoś odezwał się w słuchawce.
- Tak słucham? - Bartek był zdezorientowany, ale nie było w tym nic dziwnego, ponieważ nie dzwoniłam ze swojego telefonu, a Bartek nie posiadał numeru Filipa.
- Hej, tu Gosia – chciałam jak najszybciej przedstawić jego rozmówcę. Byłam zestresowana tą rozmową ponieważ nie wiedziałam czego się spodziewać po Bartku oraz czy Marcin już zdążył do niego zadzwonić.
- Hej, gdzie masz swój telefon? Czemu nie odbierasz jak do ciebie dzwonię? - był lekko poddenerwowany, ale też zmartwiony co wzbudziło we mnie dodatkowe wyrzuty sumienia.
- Dzwonię od Filipa, mój telefon został w domu. - niepewnie i powoli odpowiadałam na zadane mi pytania. Nie byłam zbyt wylewna ponieważ nie wiedziałam jak miałam mu to wszystko przekazać.
- A czemu nie jesteś w domu? Zostajesz na noc u Filipa? - nie rozumiał o co było grane, ponieważ o niczym go nie uprzedziłam, bo ja sama nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
- Pokłóciłam się z Marcinem no i atmosfera w domu nie była za przyjemna, więc tak jakby nie wiem, w sumie uciekłam – brzmiało to strasznie niedojrzale, ale nie mogłam tego przed nim ukrywać. Zagryzając wargę czekałam aż Bartek coś powie i napięcie we mnie wzrastało, ponieważ sporą chwilę milczał albo przynajmniej mnie się wydawało, że długo się nie odzywał.
- Czemu do mnie nie przyjechałaś? - obawiałam się tego pytania, czułam, że był rozczarowany moim zachowaniem. Panowała cisza a wtedy ja nie wiedziałam co miałam mu powiedzieć. - No nie rozumiem, możesz mi to jakoś wyjaśnić? To chyba ja powinienem być dla ciebie bliższą osobą, to do mnie powinnaś mieć pełne zaufanie i w złych chwilach do mnie się zwracać. Powiesz coś czy dalej będziesz tak milczeć? - byłam pod ostrzałem słów i pytań ze strony Bartka. Czułam, że miał żal do mnie i poniekąd miał rację a ja nie potrafiłam wyjaśnić swojego zachowania.
- To jest bardziej skomplikowane niż ci się wydaje. Wiesz, że Filip jest moim przyjacielem – próbowałam się jakoś tłumaczyć, ale marnie mi to wychodziło. Czułam się niezręcznie mówiąc to przy Filipie wraz z świadomością, że on wszystko słyszał.
- A ja chyba jestem twoim chłopakiem, czy coś źle zrozumiałem? - bardzo nie lubiłam tego tonu głosu, wzbudzał we mnie ponowne wyrzuty sumienia. Poczułam się bezradna i beznadziejna. To wszystko mnie przerastało i chciałam skończyć tą rozmowę bo już oczy napełniały mi się łzami.
- Bartek nie kłóćmy się, możemy jutro o tym porozmawiać? To nie jest rozmowa na telefon a poza tym nie chcę Filipowi przegadać całej kasy – ratowałam się czym tylko mogłam, czas był jedyną moją nadzieją by coś wymyślić i jakoś ułożyć sobie to w głowie by sensownie mu to wszystko przedstawić.
- Pogadamy w szkole – nie był miły, ale zdawało mi się, że nie było najgorzej.
- Chyba nie będzie mnie jutro. Będę u ciebie o 16, może być? - wchodziłam na grząski grunt, ale na pewno nie miałam ochoty iść do szkoły, chciałam pogadać z Filipem i spędzić z nim więcej czasu. Był moją odskocznią od tego co na mnie ostatnio spadło.
- Nie rozumiem cię i twojego postępowania. Do jutra. - nie była to najmilsza rozmowa ale nic nie byłam w stanie zrobić, przynajmniej w tamtym momencie. Gdy Bartek rozłączył się podałam telefon Filipowi, który minę miał dosyć dziwną do określenia jakby dopiero wszystko przyswajał.
- Co, nie był zadowolony? - Filip spojrzał na mnie podając talerz z kanapkami.
- No delikatnie powiedziawszy nie. Ale co ja miałam zrobić? Dobra, mogłam pojechać do niego, ale to byłoby dziwne, nie wiem czemu, ale tak mi się wydaje, poza tym wydawało mi się, że właśnie u niego Marcin będzie mnie szukał a ja nie chcę z nim rozmawiać. - byłam zacięta, ale wiedziałam czego chciałam. Nie wstydziłam się mówić przed Filipem, nawet można było rzec iż byłam wylewna, ale po prostu miałam nieposkromioną ochotę się wygadać.
- A o co wam poszło? - a tak, zapomniałam mu powiedzieć czym było spowodowane to całe zamieszanie. Wyjaśniłam mu powód kłótni z bratem.
- Po co chcesz się spotkać z tym mężczyzną? - spojrzał na mnie jak na wariatkę, osobę, która ma nierówno pod sufitem. Był zdziwiony moimi słowami, ale przynajmniej dał mi szansę przedstawić swoje motywy.
- Nie chcę z nim rozmawiać, chcę wiedzieć tylko dwie rzeczy, jak się nazywa i jak wygląda, chcę go zobaczyć, ale nie muszę z nim rozmawiać. Ten facet przyczynił się do śmierci najważniejszej osoby w moim życiu i nie odpuszczę, dopóki nie dowiem się kim jest. Nie zamierzam urządzać mu awantur czy wyrzutów,wiem, że nie zmienię tego co się stało. - mój głos się powoli łamał i zaczynałam pękać. Było mi ciężko o tym mówić i każdego po kolei przekonywać, że byłam zdrowa i miałam czyste intencje. Pośród ostatnich wydarzeń czułam się traktowana jak ktoś niespełna rozumu a to bolało, każdy myślał, że się troszczył i dbał o mnie, ale tak naprawdę patrzył na mnie z wielkim odrzutem. Ludzi dziwiło moje cierpienie i to, że pomimo czasu, który minął, nadal mnie to wszystko bolało. Maciek zabrał połowę mojego serca i trudno mi było nauczyć się żyć tylko z połową sprawnego ciała.
- To sprawi, że poczujesz się lepiej? - Filip niepewnie spojrzał na mnie, czułam, że w końcu zaczynał rozumieć o co mi chodziło. Cieszyłam się, że zadał to pytanie bo to znaczyło, że chciał poznać motywy mojego działania.
- Nie wiem, ale chcę spróbować. 
- Proponuję ci porozmawiać o tym z rodzicami, ostatni raz. Jeżeli odmówią, to porusz ten temat na terapii, ale gdy będziesz sam na sam z terapeutą, obowiązuje go tajemnica więc nie wyjawi tego. Jak coś to ci pomogę. Wiem, że jesteś rozsądna. Nie wiem czy jestem jakiś inny, ale też w takiej sytuacji chciałbym wiedzieć kim jest sprawca. A teraz spać, już późno. Pogadamy rano. Nie mam jutro zajęć także spędzimy ten czas razem. - uśmiechnął się do mnie po czym mnie przytulił. Może to głupie, ale przez chwilę poczułam się jak w ramionach Maćka, bardzo za nim tęskniłam i wiedziałam, że to już nie wróci, już nigdy nie będę w jego ramionach, ale Filip otaczał mnie sporą dawką miłości i był dla mnie ważny. Cieszyłam się, że chociaż starał się mnie zrozumieć i nie bał się pytać, a nie od razu oceniał.  


The experience - bohaterowie.


Trudno jest stwierdzić, czy Gosia wygląda na swoje 18 lat czy wydaje się być młodsza/starsza. Już niedługo, bo we wrześniu będzie świętowała swoje 19 urodziny.
Jak na nastolatkę wygląda całkiem normalnie i nie inspiruje się żadną subkulturą. Gosia lubi modę i zawsze chodzi ładnie i modnie ubrana ale od pewnego czasu wszędzie pojawia się czarny kolor.
Nie należy do zbyt niskich ani nazbyt wysokich dziewczyn, ponieważ mierzy niecałe 170 cm a jej waga jest różna, ponieważ dziewczyna ma problem z normalnym, regularnym jedzeniem. Ostatnio ważyła 48 kg, natomiast na obecną chwilę jest lepiej ponieważ jej waga wskazuje 52 kg. Gosia jest szczupłą osobą a jej figura jest raczej przeciętna ponieważ ani nie ma dużego biustu, bioder czy pupy. Natomiast główną uwagę przyciąga jej twarz a w szczególności oczy, które są niebiesko zielone ale doskonale pasują do jej koloru twarzy. Dziewczyna jest naturalnie opalona co zawdzięcza swojemu tacie, który ma włoskie korzenie i dlatego też od urodzenia ma śniadą karnację. Całość jej wyglądu dopełniają włosy, które są długie i naturalnie lekko się falują, a na twarz delikatnie opada lekka grzywka która tworzy całość z ciemno blond włosami. Wszystko wygląda naprawdę naturalnie, lekko i dziewczęco.
Gosia jest osobą, która lubi czuć się kobieco i seksownie ale i przede wszystkim wygodnie. Nigdy nie robiła z siebie bogatej dziewczyny i nie uważała siebie za piękną. Ma wiele pokory i skromności w sobie co powoduje, że niektórzy uważają ją za wyniosłą ale ona po prostu jest sobą i i nie stara się udowodnić ludziom, że jest super fajna. Nigdy też nie wykorzystywała swoich walorów ani urody do osiągnięcia jakiś profitów dla siebie.
Jej bliskim i znajomym zawsze wydawało się, że Gosia do końca nie zdawała sobie sprawy z tego jak ładna była.


Marcin jako brat Gosi był bardzo do niej podobny chociaż było kilka szczegółów, które ich naprawdę różniły, ale już z daleka można było rozpoznać, że byli rodzeństwem.
Był bardzo wysoki ponieważ tylko kilka centymetrów brakowało mu do metra dziewięćdziesięciu. Marcin nie był jakoś szczególnie zbudowany, nie ćwiczył na siłowni a Jego sylwetka była normalna, jak to u chłopaka, który nie spędzał godzin na doskonaleniu rzeźby. Chłopak jako, że był wysoki to był i szczupły, bez żadnego piwnego brzucha. Włosy miał krótko ostrzyżone z grzywką na bok, która delikatnie opadała na czoło, natomiast nie była to grzywka w stylu Justina Biebera czy Zaca Efrona, była znacznie krótsza i lżejsza.
Marcin miał bardziej podłużną twarz niż owalną a Jego oczy były niebieskie, natomiast włosy, zbliżone do koloru siostry.
Główną różnicą pomiędzy rodzeństwem było to, że Marcin był bledszy od siostry, lecz nadal był przystojny i miał bardzo nowoczesną, świeżą urodę. Ubierał się bardzo stylowo i lubił być dobrze ubrany. Lubił koszulki wycięte w serek i spodnie z lekko obniżonym krokiem ale nie za luźne w nogawkach, najczęściej można było spotkać go w spodniach zwężanych ku dołowi. Często nosił też koszule, a jeżeli chodzi o spodnie to nie tylko jeansy ale i spodnie materiałowe w różnych kolorach – beżach, zieleni, czerwieni czy niebieskich. Lubił się stroić i dobrze wyglądać ponieważ dziewczynom się to podobało, a Marcin dobrze się czuł w centrum zainteresowania i nigdy nie uciekał na bok. Prawie jak każdy chłopak, lubił gadżety, a on w szczególności lubował się w zegarkach i okularach.


Jak już wcześniej wspomniałam tata Gosi miał włoskie korzenie co można było zauważyć w ciemnej karnacji jak i ciemnych włosach. Maciek był bardzo podobny do taty, wyglądali prawie jak bliźniacy, ponieważ Maciek jako jedyny z trójki dzieci Pana Pawła miał brązowe oczy i właśnie ciemne włosy.
Mężczyzna również był wysoki co odziedziczył po nim Jego najstarszy syn, Marcin. Z racji swojego zawodu często chodził w garniturach, to był jego codzienny strój więc w wolnych chwilach ubierał się bardzo normalnie ale wyglądał całkiem inaczej. Jego ulubionym codziennym strojem były ciemne jeansy, które były tylko delikatnie przecierane. Mimo, że Pan Paweł miał już 44 lata to ubierał się modnie i zawsze wyglądał na młodszego. Tata Gosi dbał o siebie i uprawiał różne sporty, jak na przykład tenis czy pływanie dzięki czemu, mógł się pochwalić dobrze zbudowaną sylwetką.


Jego żona bardzo różniła się od Niego ponieważ była bledsza, miała typowo słowiańską urodę. Włosy były naturalnego blondu, które sięgały jej do ramion. Gosia i Marcin odziedziczyli po mamie, właśnie kolor oczu, który był niebieski z domieszką zieleni i szarości.
Kobieta nie była nazbyt wysoka, mierzyła około 165 centymetrów i na co dzień chodziła w butach na wysokim obcasie, naprawdę rzadko można było ją spotkać w płaskim obuwiu. Była bardzo elegancka i zawsze wszystko w jej stroju idealnie do siebie doskonale pasowało, ponieważ wybierała bezpieczne kombinacje kolorystyczne. Ubiór Pani Ani był bardzo klasyczny i stonowany i gdy chodziła z córką na zakupy, wiele osób uważało je za siostry, ponieważ pomimo swojego wieku, czyli 43 lat, wyglądała bardzo młodo. To było zasługą tego, że mama Gosi zawsze dbała o sobie i często chodziła do kosmetyczki na różne zabiegi pielęgnacyjne, jako, że nigdy nie narzekała na brak pieniędzy było ją stać na drogie kremy i kosmetyki.


Bartek był wysokim chłopakiem o około dziesięć centymetrów wyższym od swojej dziewczyny jak i o brązowych a wręcz czekoladowych oczach. Był szatynem o Jego włosy były krótko przystrzyżone, bez żadnej grzywki czy irokezów, po prostu miał zwykłą męską fryzurę. Bartek jako, że dużo ćwiczył i od roku regularnie przebywał na siłowni aktywnie spędzając na niej czas był dobrze zbudowany i dosyć postawny. Czasami gdy Gosia się do Niego przytulała to ginęła w Jego ramionach, a on bez problemu mógł ją objąć i jeszcze zostawało miejsca na inną osobę.
Chłopak miał dużo tatuaży na ciele, które powodowały, że wyglądał na starszego niż 19 lat. Podobnie jak Jego dziewczyna był bardzo opalony i miał bardzo naturalny kolor skóry.
Przez tryb życia jaki prowadził, ćwiczenia i dbanie o siebie nie miał problemu z brzydką cerą.
Chłopak był dosyć szczupły, szczególnie w nogach i łydkach natomiast cała Jego masa i mięśnie skupiały się na klatce piersiowej, rękach i ramionach. Nie wyglądał jak przypakowany chłopak z siłowni lub jakiś bramkarz. Nie był jakoś strasznie umięśniony jak Pudzianowski czy Michalczewski. Dla Gosi był  jej takim własnym połączeniem Chada Michaela Murraya i Channing Tatuma
Przez swoją budowę ciała, tatuaże i dosyć zacięty wyraz twarzy wzbudzał delikatny respekt ale i powodowało to, że ludzie podchodzili do Niego z dystansem ponieważ wydawał się być dosyć oschły i zdystansowany. Czasami muskuły i wysoki wzrost sprawiały, że ludzie trzymali się z daleka i źle oceniali człowieka. To były pozory, ponieważ Bartek pomimo swojej siły, był naprawdę dobrym chłopakiem i nie trzeba było się Go bać. 


Zgodnie z Waszymi prośbami, opis głównych bohaterów. :)
 Jeżeli jest coś niejasne i macie jakieś pytania to piszcie w komentarzach :)