czwartek, 29 sierpnia 2013

The experience cz 71

Wracaliśmy z długiego, cudownego weekendu. Byłam bardzo szczęśliwa, że udało mi się uwolnić od bólu i żałoby. Wyjazd bardzo nas zbliżył do siebie, nie tylko fizycznie ale i emocjonalnie. Czułam, że to nie był zwykły szkolny związek ale coś poważniejszego. Bardzo mi na nim zależało i chciałam, żeby było już tak na zawsze. Może to szalone i niedorzeczne, ale śmiałam twierdzić, że gdyby w tamtym momencie Bartek mi się oświadczył to bez żadnego wahania przyjęłabym Jego oświadczyny i już na drugi dzień mogłabym stanąć przed ołtarzem i złożyć przysięgę. Bardzo chciałam, żebyśmy byli tylko dla siebie oraz by nikt nas nigdy nie rozdzielił.
Moje marzenia sięgały daleko w przyszłość, a może tylko mi się tak wydawało? Gdy zamknęłam oczy widziałam radosną krainę, przedmieścia i nasz własny dom. Nie był to żaden pałac ale zwykły, ciepły, jasny domek z tarasem i ogrodem a w nim My. Moja rodzina składająca się ze mnie, Bartka i naszych dzieci. Widziałam dwoje, chłopca i dziewczynkę, z czego ten pierwszy był starszy. Było lato a my w szampańskich humorach. Biegaliśmy boso po trawie i graliśmy w piłkę. Tworzyliśmy szczęśliwą drużynę. To było piękne. To był mój cel, mieć zadowoloną rodzinę, która zawsze będzie się ze sobą trzymała. Nie ważna była praca, poboczne pasje, spełnienie zawodowe, to wszystko było tak naprawdę mało ważne, nic nie warte. Co to będzie znaczyć jak będziemy sami? Pragnęłam mieć swój dom i swoją rodzinę, spełniać się w roli żony jak i matki. Mieć kogoś kto będzie połączeniem mojej i Bartka miłości.
Paradoks tkwił w tym, że wyobrażam sobie to teraz i poniekąd chciałabym mieć to wszystko od zaraz i było to możliwe, ale gdybym była teraz w ciąży to raczej bym się załamała, a moi rodzice to już na pewno. Zawsze marzyłam o tym by zdać maturę, dostać się na studia, podróżować, łapać się różnych kursów i nabierać doświadczenia z najważniejszej dziedziny jaką było życie. Była duża sprzeczność między moimi dotychczasowymi a obecnymi marzeniami. Bardzo pragnęłam zrealizować te aktualne ale tęskniłam za tamtymi. W tej całej gorączce uczuć i miłości, musiałam zachować zdrowy rozsądek. Wiedziałam, że jeszcze przyjdzie czas na rodzinę i dzieci, a na co teraz był czas? Głównie na szkołę. Dla osoby w moim wieku nauka powinna być priorytetem. Rodzice zawsze wmawiali mi, że to kim będę w przyszłości zależy głównie od tego ile czasu w młodości poświęcę na naukę, wiadomo były też inne, nie mniej ważne czynniki jak ambicje ale to od naszego poświęcenia najwięcej zależało. Tylko ja nadal nie wiedziałam kim w przyszłości chciałam być, do czego chciałam dążyć. Jedno wiedziałam, zaocznie albo jakoś dorywczo chciałam iść do szkoły wizażu, to była moja pasja i pragnęłam ją rozwijać. Co do tego głównego zawodu to zdecydowałam, że raczej nie będzie to prawo. Chciałam iść własną ścieżką a nie którą szli moi rodzice. Potrzebowałam dużej autonomii. Miałam jeszcze czas by zdecydować.

Tak sobie pomyślałam w jakiej sytuacji obecnie byłam. Przeszłam próbę losu i to poważną. Miałam za sobą bardzo ciężki okres i głęboko skrywałam nadzieję, że teraz był przede mną najlepszy okres. Uśmiechałam się do siebie na samą myśl, że w końcu byłam na prostej drodze, miałam szansę wszystko poukładać i być szczęśliwą z  moją miłością u boku.
- Czemu się tak uśmiechasz? - z rozmyślań wyrwał mnie głos ukochanego, który sprowadził mnie na ziemię. Popatrzyłam na Niego nie dowierzając, że ten chłopak, siedzący obok mnie i prowadzący samochód należał poniekąd do mnie. To ja miałam przyzwolenie na całowanie go, obejmowanie, kochanie się z nim. Czasami takie prozaiczne czynności, gesty dawały tak wiele a przede wszystkim uczucie akceptacji i bezpieczeństwa a do tego miłość. Czego można było jeszcze wymagać?
- Rozmyślam trochę – rozmarzonym wyrazem twarzy spojrzałam na Niego. Był skupiony na swojej czynności. Był przystojny, dla mnie był bardzo urodziwy ale posiadał też wiele cech z charakteru, które mnie do Niego przyciągały. Główną to była odwaga i taka buntowniczość, nie należał do osób które się podporządkowywały  albo działały pod czyjeś dyktando. Miał wiele siły w sobie by zmierzyć się ze światem i nie poddać się, tylko uparcie robić swoje. Pod tą skorupą, mięśniami, tatuażami kryła się prawdziwa wrażliwość i uczucia. On je skrywał i nie afiszował się nimi, ale też nie wyrzekał się ich. Imponował mi swoim nastawieniem do życia, nigdy nikogo nie spotkałam z takim sposobem myślenia.
- O czym? - znowu usłyszałam Jego głos. Potrzebowałam ciszy a on mi ją zagłuszał, co mnie zirytowało.
- O życiu. Tak ogólnie myślę, żadne konkrety. - spoglądałam w widoki za szybą. Pragnęłam znowu powrócić do wewnętrznego monologu. Jeszcze jedną ważną sprawą jaka się wydarzyła przez ostatnie dni było nasze seksualne złączenie. Cały czas zaskakiwało mnie to, jak ten świat był urządzony. Było tyle różnych uczuć które powodowały  różne reakcje organizmu. Z Bartkiem było mi bardzo dobrze, za wielu partnerów do tej pory nie miałam, bo przed Bartkiem spałam tylko z Wojtkiem. Z obojgiem łączyła mnie wielka miłość i nie żałowałam, że swój pierwszy raz przeżyłam właśnie z Wojtkiem a nie z Bartkiem. Nigdy nie żałowałam tego co się stało, bo było to bardzo ważne dla mnie i seks był tego przypieczętowaniem. Nawet po rozstaniu nie miałam wyrzutów sumienia. To było bardzo dojrzała decyzja i mnie to nie przeszkadzało. I tak samo było z Bartkiem, on też wcześniej spał z innymi dziewczynami i nie miałam z tym żadnego problemu. To, że Bartek na początku miał trudność z zaakceptowaniem, że nie był moim pierwszym partnerem mogło świadczyć tylko o tym, że mu na mnie zależało i mnie kochał.

Po niedługim czasie dojechaliśmy do miejscowości w której mieszkaliśmy. Bartek zatrzymał się przed moim domem.
- To jesteśmy. Nie byłaś zbyt rozmowna. - z delikatnym grymasem spojrzał na mnie. Moje zachowanie nie było zbyt grzeczne, ale lubiłam rozmyślać jak podróżowałam różnymi środkami transportu. Wtedy jakoś najlepiej mi to wychodziło.
- Zmęczona jestem i to dlatego. Marzę o tym by wziąć kąpiel i jak najszybciej położyć się w swoim łóżku. - uśmiechnęłam się do Niego i złapałam Jego rękę. On tylko czule spojrzał na mnie.
- To chodź – odwzajemnił mój uśmiech i wyszliśmy z samochodu a Bartek z bagażnika podał mi moją torbę. - Pomóc Ci ?
- Dam radę. Jedź i odpoczywaj bo jutro do szkoły. - przytuliłam się do Niego. Poniekąd było mi na rękę żeby jechał do siebie bo chciałam naprawdę odpocząć i trochę pobyć sama.

- To widzimy się jutro w szkole – pocałował mnie w czoło i wsiadł do samochodu po czym odjechał. Lubiłam być czasem sama. Jestem typem osoby, która lubiła towarzystwo ale też i samotność. Nie przeszkadzało mi iść samej do kina, na lody czy spacer. Wtedy mogłam spokojnie pobyć sam na sam ze sobą, tą Gosią, która była tam w środku mnie. Nie udawałam kogoś innego ale prawda była taka, że tacy jacy jesteśmy wobec innych ludzi nigdy nie jest naszym prawdziwym ja. To prawdziwe oblicze znane jest tylko i wyłącznie nam. Nikt nie zna nas lepiej niż my sami. 

Czekam na Wsze opinie :)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

The experience cz 70

- Denerwuje mnie ta mała. Jest cholernie wścibska – Bartek był niezadowolony z biegu wydarzeń, które miały miejsce w domku letniskowym przy śniadaniu  – Czy Ty naprawdę chciałaś wziąć ją z nami? - spojrzał na mnie trochę przerażony. Był zły i przykro mi było, że Jego dobru humor się ulotnił.
- Nie przesadzasz? Ona ma dopiero 4 lata. Nie rozgranicza tego co wypada a co nie. - poniekąd miał rację, Julia co chwilę mówiła coś niestosownego, z czymś wypalała, ale to było dziecko, tylko dziecko. - Nie można od niej zbyt wiele wymagać.
- Może masz rację ale co ją to obchodzi czy ubierasz się na czarno czy na zielono ? - robiło się trochę gorąco. Nie chciałam się z nim kłócić i starałam się uspokoić naszą rozmowę. Byliśmy jak woda i ogień, moje zadanie polegało na gaszeniu Bartka gdy się zapalał, co wcale nie było łatwe ale powoli dochodziłam do wprawy.
- Jest mała i ciekawi ją to, czemu wy wszyscy chodzicie w jasnych kolorach a ja trzeci dzień z rzędu w czarnym. To się rzuca w oczy jeszcze jest taka pogoda, że rzadko można spotkać kogoś ubranego na czarno. Nic się takiego nie stało, to jest moja wina, mogłam ją skłamać, że lubię ten kolor ale nie pomyślałam. Nie jestem z porcelany, muszę nauczyć  sobie z tym radzić. - to był sprawdzian dla mnie i mojej siły. Musiałam w końcu stawić czoła zdarzeniom z mojego życia. Jasne było to, że Bartek stawał w mojej obronie. Mimo więzów krwi z Julią to traktował mnie jako bliższą osobę i starał się mnie chronić, ale nie był wstanie odsuwać ode mnie każdego zła, nawet najmniejszego.
-  Nie broń jej. Ty w niczym nie zawiniłaś. Ehh, wkurza mnie i nic na to nie poradzę. W ogóle skąd u niej poroniony pomysł by z nami jechać. Ma swój świat to niech w nim siedzi. Ja chcę pobyć sam na sam z Tobą, po to tutaj przyjechaliśmy a nie żeby za niańkę robić. - patrzył przed siebie i nie był jakoś bardzo zdenerwowany ale na pewno ta sytuacja go nie cieszyła. To było za dużo jak na Niego. W jednym domu z Jego ojcem, macochą i siostrą. To była mocna kumulacja charakterów więc nie dziwiło mnie to, że chciał odpocząć i pobyć sam na sam ze mną.
- Nie zauważyłeś, że ona chce się do Ciebie zbliżyć? Jesteś jej starszym bratem i imponujesz jej. Wydaje mi się, że ona myśli, że jak będzie z nami spędzać więcej czasu to poczuje się bardziej dorosła. Nie karć jej tak. Teoretycznie ma braci a tak naprawdę jest jedynaczką. Tęskni za Tobą i teraz jak jesteś obok niej to z pewnością chciałaby spędzać z Tobą jak najwięcej czasu. – sama wiem jak to było  w jej wieku. Za wszelką cenę chciałam przebywać ze swoimi starszymi braćmi, bo w ich otoczeniu czułam się doroślejsza ale i chciałam im zaimponować a z czasem mogłam się pochwalić przed koleżankami.
-Może masz rację. Dobra, zakończmy jej temat. Ważne, że w końcu możemy być sami. - z wielką radością spojrzał na mnie, oczy miał duże jak pięciozłotówki, czułam, że w nich krył się misterny plan. Bartek swoją dłoń położył na moim kolanie co było miłe i uśmiech nie schodził mi z ust.  

Jechaliśmy ponad godzinę, cały czas w głąb jakiegoś lasu, myślałam, że zmierzaliśmy nad jakieś cudne jezioro bądź strasznie magiczne miejsce. Ku mojemu zdziwieniu, wokół nas rozciągał się zwykły las. Nie było tutaj niczego nadzwyczajnego.
- Jechaliśmy tu taki szmat czasu by zobaczyć las? Powiedz mi, że masz jakiegoś asa w rękawie. - gdy wyszłam z samochodu rozglądałam się dookoła nie ukrywając swojego zawodu.
- No nie podoba Ci się? Z dala od cywilizacji, ludzi, samochodów. Tylko Ty i ja?- podszedł do mnie bliżej, stał za mną i złapał mnie rękoma w pasie. Delikatnie szeptał mi do ucha a gdy skończył mówić zaczął całować moją szyję, składał delikatne pocałunki na moim karku. Już wszystko zrozumiałam, uświadomiłam sobie cel wyprawy. Zaskoczyło mnie to i moja pierwsza myśl była taka, jak on chciał tam uprawiać sex. Wokół nas był zwykły las, najzwyklejszy. Pełno drzew, które na pewno gładkością nie grzeszyły, jakieś runo leśne, pewnie pełne robaków. Już dłużej nie mogłam się skupić na swoich myślach. Bartek stanął przede mną i nasze usta złączyły się w pełen pożądania pocałunek. Nie byłam w stanie się temu oprzeć, dreszcze przechodziły przez całe moje ciało. To uczucie było strasznie przyjemne, było jak narkotyk, który ma się ochotę brać i brać, co chwilę zwiększać dawkę. Oprócz pocałunków jakie składał na moich ustach rękoma jeździł po moim ciele co powodowało, że drażnił się ze mną.
Nic nie mówiliśmy, słowa nie miały najmniejszego sensu, ufałam mu i wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi. Delikatnie swoimi dłońmi krążył po moim ciele. Nie mogłam wytrzymać i moje ręce powędrowały na Jego koszulkę, którą za pomocą Bartka zdjęłam. Moim oczom ukazał się piękny, opalony tors. Przybliżyłam się jeszcze bardziej i teraz dotykałam go swoim ciałem. Bartek nie przestawał mnie całować, rozpieszczał mnie swoimi pocałunkami. Na chwilę przerwałam i gdy spojrzałam w Jego zdziwione oczy delikatnie całowałam Jego klatkę piersiową. To był mój ulubiony element Jego ciała. Uwielbiałam Jego mięśnie ale i tatuaże, na które mogłam patrzeć na okrągło. Gdy zatraciłam się w dotykaniu Jego ciała Bartek rozpinał mi spodenki i zanim je ściągnął zabrał się za koszulkę, którą miałam na sobie. Kiedy pozbył się jej ze mnie zaczął swoimi dłońmi pieścić moje piersi. Nie byłam w stanie dłużej skupiać się na całowaniu Jego torsu ponieważ za dużo przyjemności dostarczał mi mój chłopak. To był moment kiedy już nie chciałam dłużej czekać i by Bartek drażnił się ze mną w grę wstępną. Przyzwyczajona do dawki „narkotyku” chciałam więcej. Bartek wziął mnie na ręce i po chwili zdjął ze mnie spodenki wraz z dolną bielizną. Kochaliśmy się bardzo namiętnie i bez skrępowania. On był moim nałogiem i nie zamierzałam z nim walczyć czy iść na detoks. Nie ważne było gdzie i kiedy, ale ważne było, że z nim, mogłam dzielić się sobą. W tamtym momencie stanowiliśmy jedno ciało i chciałam żeby było tak zawsze, żeby nigdy nie było Jego i mnie, ale żebyśmy byli My. Nie wiem ile czasu to wszystko trwało, ale czułam się wspaniale. Bartek dokładnie robił to jak lubiłam. Energicznie ruszał swoim ciałem dostarczając mi maksimum przyjemności. Po ostatnim razie myślałam, że lepiej już być nie mogło, dzisiaj mi udowodnił, że z każdym razem było jeszcze lepiej. Uwielbiałam jak pieścił moje ciało, jak całował mnie podczas gdy wydawałam z siebie głosy zadowolenia. Jemu też było dobrze, cieszyłam się, że zaspokajałam Jego rządze i również dostarczałam mu przyjemności. Nie czułam się jak „produkt” do zadowalania ale jak kobieta, która była rozpieszczana przez swojego faceta. Nie liczyło się dla Niego by jak najszybciej doznać spełnienia ale bym czuła się atrakcyjnie. Czułam Jego miłość w pocałunkach, ruchach Jego dłoni i w całym Jego ciele.  

- Jak się czujesz? - spojrzał na mnie gdy ubierałam koszulkę. Byłam rozanielona tym jak było mi dobrze i jak doskonale wiedział co na mnie działało. Nie musiałam mu mówić o swoich fetyszach jak i o tym jaki seks lubiłam. Odczytał ruchy mojego ciała i to co siedziało mi w myślach.
- Doskonale. - zaśmiałam się, byłam szczęśliwa, tak normalnie, zwyczajnie szczęśliwa – Teraz będziemy w las wyjeżdżać by uprawiać sex? - dosyć niepewnie na Niego spojrzałam. To była patowa sytuacja ale mimo wszystko byłam gotowa jeździć do lasu by się z nim kochać. Lubiłam uprawiać seks w niestandardowych miejscach ponieważ to dostarczało dodatkowej adrenaliny.
- A co, nie podobało Ci się? - patrzył tak jakby spod byka chociaż doskonale wiedział o co mi chodziło.
- Jeszcze się głupio pytasz. Już wiem czemu tak naprawdę się napuszyłeś, kiedy Julia chciała z nami jechać. - wyminęłam go i przeglądając się w szybie układałam włosy. Bartek doszczętnie zniszczył moją fryzurę kiedy kochaliśmy się.
- Ona naprawdę mnie denerwuje – rozłożył ręce i z dosyć dużym wyrzutem na mnie patrzył. - Poniekąd masz rację, to był pierwszy czynnik. Czy jest coś złego w tym, że chciałem pobyć z swoją dziewczyną? Sam? - złapał mnie w biodrach i całował po szyi. Wydawało mi się, że przed chwilą zaspokoiłam Jego popyt na mnie ale chyba mi się tylko wydawało.
- Nie – odwróciłam się do Niego twarzą. - Ale teraz zjeżdżamy stąd. To jest całe piękno Mazur jakie chciałeś mi pokazać?
- Pięknem Mazur jesteś Ty – zaśmiał się w moją stronę i poszedł do samochodu, gdzie leżała jego koszulka. To było zabawne, szukać swoich ciuchów pośród runa leśnego.
- Już tak nie kokietuj. Głodna jestem – wsiadłam do samochodu i czekałam aż Bartek zapali samochód.
- No tak, zapomniałem. Sex jest strasznie wyczerpujący – na Jego twarzy pojawił się słodki uśmiech. Bawił się ze mną co był strasznie zabawne. Czułam się bardzo szczęśliwa i oboje mieliśmy wyśmienite humory.
- Nie igraj sobie.
- Grozisz? - łobuzersko spojrzał w moją stronę.
- Celibatem –  Byłam wdzięczna losowi za to szczęście jakim mnie uraczył, nie tylko przed chwilą ale i w ogóle. Miałam ochotę śpiewać, tańczyć. Robić różne rzeczy byle by z Bartkiem.
Najpierw pojechaliśmy na obiad do zwykłej karczmy w pobliskiej miejscowości, pozwiedzaliśmy trochę miasta. Czułam się jak dziecko na koloniach. Fajnie było tak beztrosko chodzić po mieście wśród tłumu odpoczywających ludzi. Nikt Cię nie zna, nie masz przypisanej żadnej łatki. Robisz to co chcesz, wyglądasz jak chcesz. Nikt nie patrzy krzywo na Twoje wygłupy. Oddychasz całą objętością płuc i nie czujesz bólu. Po raz pierwszy od lutego nie czułam tych katuszy, tylko pustkę i tęsknotę, którą dało się znieść.
- Kocham Cię tak bardzo bardzo mocno. - wypowiedziałam w Jego stronę gdy wracaliśmy do domku. Było już późno, ściemniło się. On nic nie powiedział tylko uśmiechnął się pod nosem. Byłam bardzo zmęczona, prawie zasypiałam na siedzeniu, czekałam tylko aż dojedziemy na miejsce i będę mogła swobodnie położyć się w łóżku.
-Chodź – głos Bartka wyrwał mnie z stanu zasypiania. Szeroko otworzyłam oczy i wyszłam z samochodu. Byłam bardzo zaspana i w samochodzie ucięłam sobie mini drzemkę.
Weszliśmy do domku gdzie w salonie siedziała Justyna z Bartka tatą. Uśmiechnęłam się tylko do nich i od razu poszłam do pokoju.

- Posiedzę trochę z nimi a Ty śpij – pocałował mnie w czoło i czule uśmiechnął. Nie czekał na moją odpowiedź tylko od razu poszedł. Położyłam się w łóżku i zasnęłam. Byłam potwornie szczęśliwa ale także zmęczona.

piątek, 23 sierpnia 2013

The experience cz 69

To była bardzo dziwna sytuacja, ja przytulałam się z Bartkiem a Justyna z Panem Grzegorzem. Odnosiłam wrażenie, że Bartek z tatą przeszedł właśnie długa drogę, którą była rozmowa. Nie patrzyłam na zegarek ale z pewnością ich konwersacja trwała ponad dwie godziny. Po chwili gdy wtulałam się w Bartka podeszła do nas Justyna. Bartek nie wiedział, jaką odbyłyśmy rozmowę i  miałam nadzieję, że się o niej nie dowie. Zrozumiałe było to, że mógł mieć mi za złe to, że jakby nie patrząc wygarnęłam jej to co myślałam. Zrobiłam to tylko z jednego powodu, chciałam dla Bartka jak najlepiej. Byłam ciekawa czemu kobieta podeszła do nas.
- Bartek przepraszam Cię. Gosia uświadomiła mi gdzie tak naprawdę leżał problem. W niczym nie zawiniłeś żeby mieć takie życie. Nie chciałam odebrać Ci ojca. - była smutna i bardzo poważna. Bartek najpierw spojrzał na mnie a potem na nią. On był w najtrudniejszej sytuacji. To on za dużo wycierpiał i dużo stracił.
- Ja też przepraszam z moje zachowanie. - wyciągnął dłoń do kobiety ale ciągle zachowywał dystans. Wiedziałam, że ot tak nie zmieni swojego nastawienia bo tak się nie dało. Metoda małych kroków w takich sytuacjach sprawdzała się najlepiej. Ale mimo wszystko miałam przeczucie, że byli na najlepszej drodze do porozumienia. Na pewno czekało ich dużo pracy, wysiłku i chęci ale to co najgorsze mieli już za sobą.
-  Chodźcie na grilla. - Bartka tata zawołał nas wszystkich. Justyna od razu zawróciła i podeszła do męża a za nią podążyła Julia. Wydawało mi się, że Bartek miał inne plany i chęci, niż siedzenie z ojcem przy jednym stole, ale nie mógł od tego uciekać.
- Zaraz do Was dołączymy – Bartek odpowiedział ojcu i pociągnął mnie za dłoń. Nie zaskoczył mnie swoim zachowaniem, byłam już do tego przyzwyczajona. Poszliśmy do pokoju, który zajmowaliśmy. Bartek zamknął drzwi i usiadł na łóżku. Zrobiłam to samo.
- Dziękuję, że mnie do tego skłoniłaś. Otworzyłem się przed nim i starałem się być spokojny, ale nie dało się powstrzymać łez. Oboje z ojcem nie chcieliśmy się znowu kłócić. Wyjaśniliśmy sobie te kilkanaście lat mojego życia. Teraz chyba będę miał ojca. Kocham Cię najbardziej na świecie. Jesteś najlepsza, najukochańsza. Wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? - patrzył mi w oczy i się uśmiechał. Śmiał się On, jego usta, oczy. Wszystko w nim było szczęśliwe. Pokręciłam głową bo nie byłam w stanie rozdziawić ust.
- To, że jesteś Moja. - powiedział to z takim uznaniem, że poczułam jak się unosiłam w przestworzach. Nasze usta złączyły się w pocałunek. Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. To było piękne i spowodowało, że w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Nie mogłam uwierzyć, że po takim cierpieniu, wylanych łzach w ostatnim czasie, ktoś pokochał mnie tak mocno. Nie zmieniło to faktu, że tęskniłam za swoim kochanym Braciszkiem i nadal czułam ogromną pustkę ale dzięki Bartkowi nie była tak bardzo odczuwalna  jak wcześniej. Delikatnie kładł mnie na łóżku i namiętnie całował. Po chwili przerwałam te miłe czynności.
- Chyba tam na nas czekają. - zaśmiałam się do Jego twarzy, która znajdowała się nad moją. Uwielbiałam patrzeć na Niego i zatracać się w czekoladowych oczach. Cieszyłam się, że były moje i to właśnie ja mogłam odszukać w nich miłość.
- Chyba mnie to nie obchodzi. - zadziornie zaśmiał się w moją stronę i wrócił do poprzedniego zajęcia. Był bardzo zabawny i cieszyłam się, że w końcu spadł z Niego ten ciężar. Wszystko wskazywało na to, że nasz wyjazd wcale nie okaże się fiaskiem a miał duże szanse na powodzenie. Było mi dobrze z tym jak mnie całował, przytulał ale nie mogłam mu pozwolić na kontynuację, ponieważ wiedziałam do czego dążył i jaki miał plan.
- Chodź – wymsknęłam się spod Niego i poszłam do drzwi. Nim zdążyłam je otworzyć Bartek znalazł się przy mnie z przeogromnym uśmiechem na swojej pięknej twarzy. Ten widok był bezcenny.
- Gdzie Ty mi uciekasz? - złapał mnie za biodra i w powietrzu rzucił na łóżko. Czułam się jak dziecko, szczęśliwa i radosna. Nawet takie przekomarzanie się z Nim dostarczało mi wiele uciechy.
- Bartek, opanuj swoją rządzę. – chciałam sprowadzić Go do pionu, na ziemię ale był oporny. Nie należał do materiału, który łatwo było ukształtować. Czekało mnie bardzo dużo pracy bym to ja rządziła w naszym związku.  
- Chyba należy mi się jakaś nagroda – nonszalancko na mnie spojrzał. Nasze twarze śmiały się, cieszyły z tej zabawy. Bartek miał jasny plan i był facetem więc nie można było mieć mu za złe, że akurat w tamtej chwili miał ochotę na seks. Jako facet miał gdzieś pewne rzeczy, które mnie krępowały.
- Tak ale to nie jest dobry moment. Przecież oni będą wiedzieć, że się kochaliśmy jak za godzinę tam pójdziemy. Nie narażaj mnie na te spojrzenia. - zaśmiałam się a w moich oczach było jakieś przerażenie. W głowie już miałam obraz tego jak to mogło wyglądać. - Nie, proszę to każ mi tego znosić – śmiałam się do siebie kręcąc głową. Bartek znał mnie i moją wyobraźnie więc nagle rozbrzmiał Jego chichot.
 - No, w nocy tym bardziej. Jak będą spać za ścianą i nie daj Boże coś usłyszą – on miał rację ale go to bawiło a mnie frustrowało. Niby miał poważną minę ale wiedziałam, że żartował ze mnie.
- Celibat – ponownie wstałam z łóżka i tym razem szybko otworzyłam drzwi i wyszłam do kuchni. Odwróciłam się w Jego stronę, siedział na łóżku i nie wiadomo na co czekał. Chyba do końca miał nadzieję, że żartowałam i zaraz zawrócę.
- No chodź, bo głodna jestem – tupnęłam nogą niczym rozzłoszczona mała dziewczynka. Bartek choć bardzo niechętnie wstał i złapał mnie w biodrach. Czułam się bardzo kochana przez Niego. Wyszliśmy przed dom gdzie pozostali grillowali. Z uśmiechem na ustach dołączyliśmy do nich. Atmosfera była troszkę napięta ale było znacznie lepiej niż przy śniadaniu. Bartek dosyć swobodnie rozmawiał z ojcem. Czasem dołączałam się  do rozmowy ale znacznie bardziej wolałam przyglądać się jak Bartek odżywał. Julia z dużym dystansem podchodziła do Bartka a ten trochę jej unikał. Wiedziałam, że to kwestia czasu aż przekona się do małej dziewczynki.
- Gosia – nagle usłyszałam głos Juli, który wyrwał mnie z zamyślenia, ponieważ przed chwilą jak patrzyłam na powściągliwość Bartka i Julii wobec siebie, skupiłam się na wspomnieniach ze swojego dzieciństwa. Każdemu życzyłam takiego okresu dorastania, przez który przechodziłam. Z moimi braćmi nie potrzebowaliśmy zabawek, komputera i innych urządzeń, nam wystarczyła nasza obecność. Tęskniłam za tamtymi czasami, za beztroskimi zabawami z Maćkiem. Naszymi szalonymi pomysłami a przede wszystkim jednością.
- Tak? - spojrzałam na Nią. Powoli wracałam na ziemię ze swoimi myślami. Byłam ciekawa, czemu zwróciła się do mnie, nie zważała na rozmowę Bartka z tatą a spowodowała, że wszyscy zamilkli.
- Czemu nie jesz? - na te słowa dziewczynki wszyscy spojrzeli na mnie. Byłam pod ostrzałem spojrzeń co zdecydowanie było krępujące.
- Przepraszam, zamyśliłam się. - wzrokiem przejechałam po wszystkich osobach. Musiałam się ogarnąć. Od razu wzięłam się za jedzenie. Powoli przełykałam kiełbasę, nie wiem co mi się stało ale miałam strasznie zwężone gardło, że nie potrafiłam przełknąć, to było okropne. Myślałam, że się uduszę. Pospiesznie wstałam od stołu.
 - Przepraszam zaraz wrócę. Muszę do toalety – uśmiechnęłam się miło i poszłam spokojnie do domku by nie wzbudzać niepokoju u pozostałych. Kiedy byłam w środku od razu pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się w pomieszczeniu i spokojnie zwymiotowałam. Nie wiedziałam co się ze mną działo. Po chwili w moich oczach pojawiły się łzy. Usiadłam na podłodze i zamknęłam oczy w nadziei, że zaraz dostanę zastrzyku siły. To moje wspomnienia tak na mnie podziałały i tęsknota za tym co było. Gdy się denerwowałam to nie mogłam jeść i tak miałam od zawsze. Jedzenie stawało mi w gardle i zaczynały się schody. Chwilę siedziałam na podłodze a po mojej twarzy spływały łzy. Nie chciałam nadużywać czasu i niepokoić Bartka.  Obmyłam twarz wodą i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę i wróciłam do stołu Postanowiłam skupić się na Bartku by nie myśleć o sobie i tęsknocie, a przede wszystkim uspokoić swoje nerwy.
- Wszystko dobrze ? – Bartek z troską spojrzał na mnie. Było mi źle z tym, że znowu skupiałam Jego uwagę na sobie, że zamiast cieszyć się tym co odzyskał to martwił się mną.
- Tak. - zdziwiłam się Jego pytaniem bo chciałam zachować pozory, że nic się nie działo. Zbliżał się wieczór a my ciągle siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Bartek z tatą nadrabiał stracone lata, a ja powracałam do rzeczywistości starając się odgonić wspomnienia.


Gdy zrobiło się późno postanowiliśmy przenieść się do środka. Każdy był dzisiaj zmęczony. Julia już jakiś czas temu poszła spać, Justyna z Grzegorzem też byli wyczerpani. Leżeliśmy sobie z Bartkiem w naszym pokoiku. Bartek uporządkowywał dzisiejszy dzień, układał w głowie to co zdziałał.
- Jesteś szczęśliwy ? - z uśmiechem popatrzyłam na Niego.
- Tak i to bardzo, a to wszystko dzięki Tobie. Odkąd mam Ciebie wszystko zaczyna się układać a ja zacząłem być szczęśliwy. Powinienem nosić Cię na rękach. - głaskał mnie po włosach i delikatnie dotykał mojego policzka.
- Wcale, że nie. Sam tego dokonałeś. Możesz być dumny z siebie. Ja jestem pełna podziwu. Bardzo mi imponujesz – przysunęłam się bliżej. Nasze usta złączyły się w pocałunek. Całowaliśmy się długi czas i zaczęło się robić niebezpiecznie. Nie mogłam pozbyć się świadomości, że Jego ojciec był za ścianą.
 - Bartek nie mogę. - przewróciłam się na drugi bok i wstałam. Patrzyłam na Jego zdziwienie.
 - Coś nie tak? - usiadł na łóżku i wpatrywał się we mnie. Nie rozumiał o co chodziło i był zaskoczony moim zachowaniem. Nie wiedziałam czy już nie wariowałam. To był strasznie długi, emocjonalny dzień.
 - To strasznie krępujące, że Twój tata tam śpi – mówiłam szeptem bo bałam się, że Pan Grzegorz mógł usłyszeć to o czym rozmawialiśmy. Bartek tylko słodko zaśmiał się na moje słowa.
 - Chodź. Będę grzeczny – poklepał miejsce obok siebie. Nie mógł opanować swojego śmiechu. Postanowiłam mu zaufać i wróciłam do łóżka, gdzie wtuliłam się w Jego ciepła klatkę piersiową a gdy Bartek zgasił światło i panowała cisza to momentalnie zasnęłam.
  
Śnił mi się Maciek. Siedzieliśmy w Zakopanym na Gubałówce. To było takie realne, my to przeżyliśmy. Kilka miesięcy temu, jak wyjechaliśmy razem do Zakopanego to dokładnie tak samo wyglądał jeden z naszych wieczorów. Gwieździste niebo i my wpatrzeni w przestrzeń. W tym śnie wszystko było identyczne, tak samo byliśmy ubrani, to samo jedliśmy.
 - Gosia, żyj. Nie zatrzymuj się, nie wracaj do tego co było. Masz dbać o siebie. Nie mogę patrzeć jak cierpisz, zmagasz się z bólem. Proszę Cię. - Maciek wpatrywał się we mnie. Swoimi błękitnymi oczami patrzył na mnie. Był bardzo szczery i zmartwiony tym co się ze mną działo.
 - Maciek ale ja nie mogę. To wszystko ciągle wraca. Ja Cię tak bardzo kocham i tęsknię. Wszystko mi Ciebie przypomina.
 - Pamiętaj, że ja cały czas jestem przy Tobie. W każdej sekundzie, gdziekolwiek jesteś, jestem obok. Nigdy Cię nie opuszczę. Bezustannie patrzę na Ciebie, pilnuję, ochraniam. Nie bój się wejść w życie, bawić, śmiać. To wcale nie oznacza, że zapomniałaś. Widzę jak Ci ciężko i nic nie mogę zrobić. Bartek jest dobrym chłopakiem, wiem o tym. Jeżeli coś złego  pojawi się w Jego myślach to dam Ci znać. A teraz dobranoc słodka. - dał mi całusa w policzek i zniknął.
 Obudziłam się i gorączkowo rozglądałam się po pokoju. Wróciłam na ziemię. W pierwszej chwili nie wiedziałam gdzie byłam i co ja tu w ogóle robiłam lecz po chwili wszystko sobie przypomniałam.

Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą mi się przytrafiło. Czułam się tak, jakbym naprawdę z Nim rozmawiała, jakby tu był albo jakbyśmy przed chwilą byli w tym Zakopanym. Było mi przykro, że tak szybko poszedł. Nie rozpaczając odmówiłam modlitwę i spokojnie poszłam spać. Dziękowałam Bogu za to, że mogłam z Nim porozmawiać, mimo, że tak krótko.

Przepraszam Was, że musieliście czekać tak długo ale właśnie wróciłam z mojego ostatniego wakacyjnego wyjazdu, z Krakowa. Teraz czeka mnie miesiąc praktyk więc znowu nie wiem czy będę miała wystarczająco dużo czasu na pisanie, ale mam w zapasie jeszcze kilka części :)  

niedziela, 18 sierpnia 2013

The experience cz 68

Nie wiem jak to się stało, ale gdy obudziłam się to była godzina 13. Bardzo rzadko zdarzało mi się tak długo spać a w szczególności do 13. Co było jeszcze bardziej zadziwiające to to, że Bartek jeszcze spał. Chyba było mu bardzo dobrze, gdyż słodko pochrapywał a ja jeszcze nigdy nie miałam okazji usłyszeć Jego charpiącego. Ze względu na godzinę i lenistwo jakie nas ogarnęło to nie zwlekając dłużej poszłam wziąć prysznic zostawiając Bartka samego. Gdy cicho wyszłam z pokoju nikogo w domku nie było, byłam ciekawa gdzie znajdowali się pozostali. Zostawiając swoje ubrania w łazience podeszłam do okna w kuchni i zauważyłam to o czym mówił Bartek – sielanka. Idealna rodzina. Mnie bolał ten widok a co dopiero musiał czuć Bartek. Było mi przykro, że bawili się w najlepsze a Bartek był rozdarty i poniekąd cierpiał. Jak był w wieku Julii nie miał takiego dzieciństwa, nie przeżywał takiej radości co ona. Julia nie była tu niczemu winna. Nawet nie byłam pewna czy Justyna ponosiła jakaś winę za sytuację jaka była pomiędzy Bartkiem a Jego ojcem. Nigdy nie chciałabym takiego losu dla siebie czy dla swoich dzieci.
Nie chciałam dłużej na to patrzeć więc postanowiłam iść wziąć prysznic, który choć na chwilę pozwolił mi zmyć z siebie problemy i utrapienia, jakie zajmowały moją głowę. Nie wiem ile czasu spędziłam w łazience ale przestało się to dla mnie liczyć. Zrobiłam sobie takie mini mini spa, dzięki któremu nabrałam chociaż trochę energii na nowy dzień. Gdy wróciłam do pokoju to Bartek właśnie się ubierał i gdy mnie zobaczył, od razu uśmiechnął się w moją stronę. Ten uśmiech był wart miliona dolarów. Miałam wrażenie, że już wieki minęły odkąd ostatni raz tak pięknie się do mnie uśmiechnął.
- Co się tak uśmiechasz? – zwróciłam się do chłopaka, który szedł w moim kierunku. Wydawało mi się, że nie tylko ja nabrałam nowej energii ale On też.
- Bo Cię bardzo kocham – gdy był już znacznie blisko mnie to zbliżył swoje usta do mich i zatracił się w nich. Całował mnie długo i namiętnie lecz bardzo powoli, jakby chciał się rozkoszować smakiem moim ust. Było to bardzo przyjemne i strasznie mi się podobało. Moje ciało nie protestowało a nawet wręcz przeciwnie, chciało więcej i gdy to trwało dłużej, tym bardziej czuło niedosyt. Może to dziwne ale w trakcie tego pocałunku zadałam sobie pytanie, czy kiedykolwiek będę zaspokojona? Czy kiedyś będę miała dość Jego pocałunków? Bo jak na tą chwilę to było niemożliwe.
- Wow – tylko na tyle było mnie stać gdy zmienił obiekt skoncentrowania z moich ust na moje oczy, w które zaglądał bardzo intensywnie. Po moim westchnieniu na Jego twarzy pojawił się już nie uśmiech ale śmiech, powodujący na Jego twarzy bardzo przystojne i pociągające za moje zmysły zmarszczki, wokół oczu szczególnie. Nie chciałam psuć tej chwili i pytać o to co zamierzał zrobić.
- Pójdziemy na spacer i coś zjemy ? – Bartek powiedział w moją stronę i po chwili obrócił się by dokończyć ubieranie się. Chwilę zastanawiałam się nad Jego słowami ponieważ nie wiedziałam co mu chodziło po głowie, ale tak jak postanowiłam, pytać wprost nie zamierzałam. Myślałam głównie nad tym czy do końca wyjazdu zamierzał unikać ojca.
- Jasne – z uśmiechem odpowiedziałam na Jego propozycję i ubrałam się w czarną sukienkę i włożyłam japonki. Byłam gotowa by iść a po chwili Bartek również był wyszykowany więc trzymając się za ręce wyszliśmy z domku.
- Chodźcie do nas – Justyna spojrzała w naszą stronę i przyjaźnie się uśmiechnęła. Nie znałam jej długo i nie wiedziałam czy to były pozory czy faktycznie  była sympatyczną kobietą. Zastanawiałam się czemu nie próbowała wyprostować tej kłótni, a może próbowała ale nie dało to żadnego skutku i jeżeli tak było to ta sytuacja była bardziej pokręcona niż mi się wydawało. Spojrzałam na Bartka a on wydawał się być głuchy na słowa Justyny.
 - Idziemy na spacer. - odpowiedziałam za Niego. Starałam się być miła i ratować tą atmosferę. Mieliśmy spędzić tutaj kilka następnych dni.
 - Zostańcie z nami, właśnie robimy grilla – Justyna nadal nie dawała za wygraną i próbowała przekonać nas do zmiany planów. Ja nie mogłam podjąć decyzji i byłam zdana na Bartka. To on musiał postanowić co robimy.
 - Chodź na chwilę do domku – zdziwiły mnie słowa chłopaka. Pełna obaw i zdezorientowana nic więcej nie mówiąc, weszłam  do domku i wtedy zatrzymałam się. Wzięłam głęboki oddech i już chciałam coś powiedzieć ale Bartek zaczął.
 - Przecież ja się rzucę na Niego z pięściami – nie mógł ustać w miejscu, toczył wewnętrzną bitwę ze sobą. Dużo go to kosztowało, strasznie się męczył.
 - Hej, dasz radę. Nic na siłę. Chłopaku, tyle przeszedłeś, tyle wytrzymałeś to z tym sobie poradzisz. Pomyśl o tym jaki jesteś silny. Nic nie jest w stanie Cię załamać. Wierzę w to – patrzyłam mu głęboko w oczy. Gdyby to było możliwe to załatwiłabym to za Niego by nie musiał się tak dręczyć. Pierwszy raz od 8 miesięcy widziałam Go w takim stanie. Bał się o to, że straci nad sobą kontrolę, nie mogłam dopuścić by w to uwierzył bo to wszystko było w Jego głowie.
 - Możesz poprosić by tutaj przyszedł? - niepewnie na mnie spojrzał. Uśmiechnęłam się miło do Niego.
 - Chcesz żebym była przy Tobie? - zanim poszłam chciałam się upewnić czy będzie mnie potrzebował.
 - Jeśli możesz to zajmij się Justyną i Julią. Nie będziesz zła? - nawet w takiej chwili najpierw myślał o mnie a później o sobie.
 - Nie ma problemu. Kocham Cię. Jak coś to jestem na zewnątrz. - pocałowałam Go w policzek i wyszłam. Czułam, że da sobie radę, nie było innej opcji. Podeszłam do Jego taty, który siedział na huśtawce ze swoją rodziną.
 - Bartek prosił by Pan poszedł do Niego – starałam się jak najmilej przekazać mu wiadomość ale nie było to takie łatwe. Bardzo chciałam odrzucić swoje uprzedzenia do tego człowieka, ale nie było to łatwe.
 - Coś się stało? - zmarszczył czoło jakby nie rozumiał moich słów. Może to było dla Niego dużym zaskoczeniem a może uznał mnie za wariatkę, nie wiem, ale czułam się jak przybysz z kosmosu.
 - Czeka w środku na Pana – zrobiłam krok w bok. Obok stało krzesło więc na nim usiadłam, nigdzie indziej nie było dla mnie miejsca. Nie chciałam mu wiercić dziury w brzuchu czy pospieszać. Sam musiał zdecydować czego chciał.
 - Grzegorz idź – Justyna spojrzała na mężczyznę, który bardzo niechętnie podniósł się i poszedł w kierunku domu. Zamknęłam oczy prosząc Boga o szczęśliwe zakończenie.
 - Chyba się nie pozabijają – Justyna skierowała wzrok na mnie jakby oczekiwała odpowiedzi ode mnie. Miałam mieszane odczucia co do niej. Ale nie chciałam jej tego okazywać.
 - Mam taką nadzieję. - uśmiechnęłam się i na jej ustach pojawił się uśmiech. Julia siedziała i wpatrywała się we mnie dziwnym wzrokiem, nie rozumiałam dlaczego tak na mnie patrzyła. Poniekąd jak na wroga a z drugiej strony przyjaźnie.
 - Julia idź pobaw się w piaskownicy – Justyna zwróciła się do córki. Zdziwiło mnie to, że chciała zostać ze mną sam na sam. Dziewczynka od razu poszła się bawić a Justyna przysunęła się w moją stronę. Przez chwilę nasłuchiwałam dźwięków dochodzących z domu ale nic nie było słychać, miałam nadzieję, że to dobrze. Justyna musiała zauważyć moje zachowanie.
 - Czas żeby się pogodzili -  kobieta spoglądała na dom, spoglądałyśmy w tym samym kierunku.
 - Nie próbowali wcześniej? - starałam się jak najwięcej odczytać z Jej twarzy ale nie mogłam z niej nic wyczytać.
 - To jest bardziej skomplikowane niż Ci się wydaje. Bartek dał mu popalić a Grzegorz jest rygorystyczny i wymagający. On kocha Bartka. Pewnie już zauważyłaś, że oboje mają silne charaktery i żadne nie chce ustąpić. Ich spotkania zawsze kończyły się dziką kłótnią. Dzisiaj rano tak nie było. Dzięki Tobie nie rzucili się sobie do gardeł. Jak mieszkaliśmy razem to żyliśmy obok siebie, Bartek nie lubił z nami rozmawiać, spędzać czasu z Julią. Ja nie chciałam go wychowywać i umoralniać. Kiedyś jak spróbowałam to skończyło się to kolejną kłótnią po której Bartek zdecydował się wyprowadzić do Jacka. Bartek mnie nie akceptował. Grzegorz odszedł od matki Bartka do mnie a ja później od razu zaszłam w ciążę. Skupiliśmy się na naszej rodzinie. Ja nie chcę wydawać wyroku i osądzać, usprawiedliwiać siebie i Grzegorza, ale chcieliśmy stworzyć Juli szczęśliwą rodzinę.
 - A Bartek? On nie należał do waszego szczęśliwego obrazka? - oburzyłam się  na Jej słowa. Po chwili zrobiło mi się głupio za to, że dałam upust mojej złości i irytacji. Może nie byłam obiektywna tak samo jak Justyna.
 - Chcieliśmy, żeby był z nami ale on się buntował. Trudno było mu znieść tą sytuację. Nie chciał iść na żaden kompromis. Ciągłe bójki w szkole, wezwania do dyrektora, to wszystko burzyło naszą rodzinę. Staraliśmy się wniknąć w Bartka, Grzegorz z nim rozmawiał ale nigdy nie potrafili dojść do porozumienia. Już od roku nie rozmawiali, nie widzieli się. Kilka razy prosiłam Grzegorza by zadzwonił, odwiedził Bartka , lecz nie chciał ze mną na ten temat rozmawiać. Wiem, że kilka razy dzwonił do Jacka i pytał o Niego. Wysyłał też chłopakom pieniądze. - poniekąd ją rozumiałam ale tu chodziło o mojego chłopaka. Bartka też rozumiałam, nie mógł patrzeć na coś, czego nigdy mu nie dano. Nie lubił Julii za to, że żyła jak w bajce, miała wszystko co najważniejsze. Bartek był pozbawiony wszelkiej opieki. Mógł liczyć tylko na siebie. Prawdopodobnie Julia nigdy nie wyląduje w policyjnej izbie dziecka czy w samym domu dziecka. Bartek to przeszedł. Miałam wrażenie, że o to toczyła się cała kłótnia, że to właśnie o to Bartek miał największy żal do ojca. Później tata zabrał go stamtąd ale to nie zmieniało faktu, że Bartek był tam przez jakiś czas. Justyna wiedziała, że wraz z mężemteż byli winni tej sytuacji, ona walczyła o szczęście dla córki i nie można było mieć jej tego za złe.
 - Nad czym myślisz? - skierowała się w moją stronę i tym samym wyrwała mnie zza myślenia.
 - Nad tym ile Bartek przeszedł. Najpierw kłótnie w domu, rozwód rodziców, obcy mężczyźni w domu, spanie po piwnicach, dom dziecka, denerwująca Go sielanka u was w domu. Ile musiał przejść w tak młodym wieku. Nie sądzisz, że to Pan Grzegorz ponosi winę? To on nie zapewnił synowi odpowiedniego losu. Okej Bartek nie był aniołem ale tak został wychowany i ukierunkowany. I teraz to on pierwszy wyciąga dłoń do ojca. Bartek się do tego nie przyzna, ale tęsknił za nim, ojcem a nie facetem, który ma nową rodzinę i z poczucia jakiejś tam odpowiedzialności wziął go z domu dziecka do swojej krainy szczęścia do której Bartek nie umiał się dopasować. - poleciały mi łzy. Wyrzuciłam z siebie tą złość i żal do tych ludzi, że takie zgotowali mu życie. Bolało mnie to, że On musiał sam o wszystko walczyć, że miał wsparcie tylko w Jacku, dopiero po 17 latach życia. Wstałam i poszłam za dom. Chciałam być sama. Oparłam się o ścianę i ukucnęłam. Wzięłam twarz w dłonie i starałam się przestać płakać. Wiedziałam, że nazbyt wybuchłam złością i swoje słowa bardziej powinnam skierować do ojca Bartka a nie do Justyny ale stało się. Dałam jej do myślenia i miałam nadzieję, że przemyśli to co jej powiedziałam.
 - Boli Cię coś?- usłyszałam dziecięcy głos. Gdy podniosłam głowę zobaczyłam Julię. Patrzyła na mnie tak niewinnie swoimi oczami.
 - Nie. - pospiesznie wytarłam łzy i patrzyłam na nią. Przypominała mi mnie jak byłam mała, słodka niewinna dziewczynka. W takim wieku nie zdajemy sobie sprawy z tego co nas czeka w przyszłości, ile będziemy musieli wycierpieć by znowu beztrosko żyć.
 - To czemu płaczesz? - głos dziewczynki znowu wyrwał mnie z zamyślenia. Była za mała by zrozumieć ludzkie emocje i problemy.
 - Źle się poczułam. - podniosłam się i wytrzepałam ubranie z pyłu. Chciałam jak najszybciej zostać sama lecz Julia nie dawała za wygraną i nie miała zamiaru zostawić mnie samej.
 - Chcesz mleka? Mama mówi, że mleko jest najlepszym lekarstwem na smutki- uśmiechnęła się do mnie. Jej słowa sprawiły, że moje usta wykrzywiły się w uśmiech. Ta dziecięca naiwność była słodka, chciałabym, żeby mleko załatwiło sprawę.
 - Nie lubię mleka. – razem szłyśmy ku piaskownicy.
 - Jak to? Jak można nie lubić mleka? - na jej twarzy pojawił się grymas. Dla niej chyba było sprawą oczywistą to, że ludzie lubią mleko. Kolejny dowód dziecięcej ufności ale to nadal było słodkie i niewinne.
 - Po prostu, nie smakuje mi. Nie jem mleka, kakao, budyniu, kaszy manny i podobnych potraw. Za to lubię jogurty. - Julia wróciła do zabawy a ja przyglądałam się jej poczynaniom.
 - Dlatego jesteś taka chuda? - nie podnosiła głowy znad piasku. Miała cztery lata a tak swobodnie ze mną rozmawiała. Gdyby te słowa wypowiedział ktoś inny to na pewno bym się obraziła i zezłościła ale nie mogłam mieć jej tego za złe, była ciekawa świata jak każde dziecko.
 - Nie wiem, może. Taka już jestem. - przeniosłam wzrok na Justynę, która nadal siedziała na huśtawce i bacznie się nam przyglądała. Miałam wrażenie, że z ruchu moich warg chciała wyczytać o czym rozmawiałyśmy.
 - Lubisz jeść ? - Julia zwróciła się do mnie a ja  z powrotem wróciłam do rozmowy.
 - Tak, bardzo. A Ty? - nie bardzo mnie to interesowało ale jakoś musiałam zabić czas.
 - Nie. Mama często mnie karmi bo nie chce mi się jeść – to było zadziwiające ale miałam wrażenie, że mamy więcej wspólnego niż mi się wydawało. Lubiłam jeść ale zapominałam o tym, rzadko czułam głód. Zdarzało się, że nie jadłam nawet dwa czy trzy dni.
 - Wiesz ja też tak czasem mam. Tylko, że później przebywałam w szpitalu. Karmili mnie niesmacznym jedzeniem. Szczerze? To było okropne. Lubię jeść ale rzadko odczuwam głód. Wszystko jest w naszej głowie. Od tamtego czasu, staram się pamiętać o jedzeniu by znowu nie być w szpitalu. - Julia przystanęła i patrzyła na mnie. Właśnie odebrała lekcję od losu. Jeżeli to wykorzysta to nie będzie musiała nauczyć się tego na własnych błędach ale na moich, co pozwoli jej oszczędzić dużo stresu.
 - Jak się nie je, to idzie się do szpitala? - była zdziwiona. Nie chciałam jej przestraszyć.
 - Tak. Ale Ty nie musisz się tam znaleźć. Pamiętaj to co Ci powiedziałam, zdrowie jest najważniejsze. Jakbyś była chora to byś nie mogła się tu bawić bo byś nie miała siły. A tak to możesz pływać, jeździć na rowerze. - usiadła obok mnie i brała tą lekcję, którą jej dawałam. Moje serce się radowało, że mogłam kogoś ustrzec przed tym przez co sama przeszłam kilka razy.
 - Ale jedzenie Ci smakuje? - zbierała informacje o tym jaka jestem i o moim problemie z jedzeniem.
 - Tak. Lubię jeść ale jak ma się dużo spraw na głowie, problemów to często się zapomina, że trzeba coś zjeść. Skupiasz uwagę na czymś innym a umyka to co utrzymuje Cię przy życiu. A Tobie smakuje?
 - Czasem. Ale niektórych rzeczy nie lubię jak Ty mleka. - swoimi słodkimi oczkami popatrzyła na mnie.
 - Zdradzę Ci mój sekret. Uwielbiam kiełbasę i mięso. Oczywiście lubię jogurty i przeróżne sałatki ale mięso to podstawa – na moje słowa obie się  zaśmiałyśmy.
 - Dziękuję – zaskoczyła mnie swoim zachowaniem. Przytuliła mnie mocno do siebie. Była rozkosznym dzieckiem. Miałam nadzieję, że jej jakoś pomogłam. Była bardzo młoda i może do końca nie zrozumiała powagi sytuacji ale na pewno uchwyciła sens naszej rozmowy, chociażby mały jej kawałek.

Bawiłyśmy się jeszcze w chwilę już nie rozmawiając na żadne poważne tematy. Po jakimś czasie zobaczyłam jak Bartek wyszedł z domu i najpierw podszedł do Justyny, która wskazała ręką na mnie. Nie byłam w stanie odczytać czegokolwiek z Jego twarzy, doskonale maskował swoje uczucia. Jedyne co zauważyłam to zaczerwienione oczy, płakał. Gdy był blisko mnie, wstałam i nie czekając na żadne słowa od razu się przytuliliśmy. Nie było to takie samo zachowanie jak przed rozmową, może mi się tylko tak wydawało ale odnosiłam wrażenie, że był lżejszy o kilkanaście kilo. Nic nie mówił tylko trzymał mnie w swoich ramionach. Nie wiedziałam co się wydarzyło, czy porozumiał się z ojcem, w tej chwili najważniejszy był on. Jak tylko będzie chciał mi coś powiedzieć to powie, nie musiałam naciskać, wymuszać. 


Bardzo Was proszę o komentowanie, wtedy wiem, że czytacie a przede wszystkim, że jesteście. Chciałabym wiedzieć ile Was tutaj zagląda i czyta to co tworzę :) 

czwartek, 15 sierpnia 2013

The experience cz 67



Mimo, że zapadł zmrok to nie był to czas na pójście spać, było za wcześnie a my zbliżaliśmy się do domku. Powoli żałowałam, że nie poszliśmy jeszcze gdzieś ale było już za późno, nie mogliśmy się wycofać, w sumie mogliśmy ale to nie było opłacalne. Bartek chyba też się denerwował ponieważ mocno trzymał mnie za rękę i od jakiś kilku minut milczał. Nie chciałam przerywać tej ciszy gdyż czułam, iż mój chłopak układał sobie pewne sprawy w głowie. Byliśmy już przed ogrodzeniem i bez problemu zauważyliśmy jak Julia biegała po dworze ganiając się z swoim tatą. Robiło się coraz ciężej i bałam się tego co mogło nastąpić. Nie chciałam być świadkiem ani uczestnikiem jakiś kłótni. To miał być czas odpoczynku i relaksu ale życie miało wobec Nas inne zamiary. Chciałam się przeciwstawić i nie dać sprowokować, głównie zadbać o Bartka i pomóc mu opanować swoje emocje. Gdy Pan Grzegorz nas zauważył to przystanął w miejscu i spoglądał w naszym kierunku. Bartek miał to gdzieś i trzymając mnie za rękę szedł do domku a ja siłą woli podążyłam w tym samym kierunku.
W środku nikogo nie było więc gdy zamknęłam za Nami drzwi to puściłam rękę chłopaka i wpatrywałam się jak wchodził do pokoju gdzie znajdowały się nasze rzeczy.
- Co teraz? – nie wiedziałam co zamierzał i czy w ogóle miał jakiś plan. Nie wiedziałam czego się spodziewać, czy zostaniemy w tym miejscu czy będziemy pakować walizki i wyjedziemy. Nie chciałam dopuścić by Bartek uciekał bo ucieczka nie była rozwiązaniem ale nie mogłam zmusić Go do rozmowy z tatą. To wszystko było strasznie ciężkie i trudne do udźwignięcia jak na dziewiętnastolatka.
- Jak wyjedziemy to wyjdę na tchórza ale nie mam najmniejszej ochoty by tu zostać. – Bartek usiadł na łóżku a ja podeszłam do Niego zamykając za sobą drzwi do pokoju. Zajęłam miejsce obok i wzięłam w dłonie Jego rękę. Nie wiedziałam co mu poradzić. Samej było mi trudno z tym wszystkim i gdyby to ode mnie zależało to najchętniej bym wyjechała ale nie mogłam mu tego powiedzieć ponieważ wtedy to na pewno skapowalibyśmy nasze rzeczy. Nie mogłam mu niczego sugerować bo to od Niego miało zależeć, on miał wiedzieć co zamierzał. – Może nie warto nic pochopnie robić? – delikatnie, łagodnym tonem zwróciłam się do Bartka. Był w przysłowiowej gorącej wodzie kąpany i moim zadaniem było gaszenie Jego ekspansywności. Bartek patrzył w stronę okna, przez które było widać jak siostra Bartka bawiła się ze swoim tatą. Ten widok ewidentnie mu nie pomagał ale nikt nie przymuszał Go do patrzenia w ową stronę.
- Coś proponujesz? – dopiero wtedy, w tamtej chwili spojrzał na mnie a w Jego oczach widziałam coś dziwnego, niepokojącego. Nie wiem jak to nazwać ale bałam się o Niego i o to co siedziało mu w głowie. Zastanawiałam się czy lepiej było wiedzieć czy nie. Nie odważyłam się o to zapytać ale czułam, że powinnam ciągle być z  nim i na daną chwilę trzymać Go z dala od ojca. Nie wiem dlaczego tak myślałam, coś w środku mi tak podpowiadało. Niecodziennie miałam takie przeczucia i zagrania w swojej głowie ale coś utwierdzało mnie w tym myśleniu. Musiałam wrócić na ziemię i odpowiedzieć na zadane mi pytanie ale przez to, co przed chwilą zobaczyłam w oczach chłopaka, nie wiedziałam co robić. Szukałam najbardziej odpowiedniego wyjścia.
- Może prześpijmy się z tym i zastanowimy się rano? – jedynie to przyszło mi do głowy. Miałam nadzieję, że Bartek na to pójdzie a do rano wymyślę coś lepszego. Najlepiej byłoby gdyby Bartek wyręczył mnie w tej kwestii ale pozostało mi tylko czekać.
- No dobra. – znowu odwrócił wzrok i patrzył się w dawne miejsce. Panowała cisza a ja pomimo krępującej sytuacji nie chciałam bezczynnie siedzieć. Musiałam coś wymyślić bo inaczej bym zwariowała. Takie bezczynne siedzenie nie było dla mnie ale też dużego pola do popisu nie mieliśmy. Byliśmy ograniczeni przez pokój, który zajmowaliśmy.
- Może zrobię nam jakieś kanapki? – przerwałam głuszę i spojrzałam wymownie na chłopaka, który wreszcie swój wzrok skupił na mnie. Brakowało mi Jego i bliskości płynącej z Jego ciała. O jakimkolwiek większym zbliżeniu fizycznym nie było mowy lecz miałam nadzieję, że ten wieczór mimo wszystko będzie miły.
- To ja wezmę prysznic – Bartek nie czekając na moją reakcję od razu wstał, wziął ubranie i wyszedł z pokoju. Trochę mi się głupio zrobiło i było mi przykro, że tak się zachował ale musiałam to przeboleć, tak jak obecną sytuację i panującą atmosferę. To wszystko miało wyglądać inaczej a tak się skomplikowało, że zaczynałam żałować tego wyjazdu. Nie dołując się już bardziej poszłam do kuchni gdzie zabrałam się za przygotowywanie kanapek. Zanim minęło jakieś 5 minut w pomieszczeniu pojawiła się Justyna, która chyba zapomniała po co przyszła ponieważ przystanęła i wpatrywała się w moją osobę.
- Może zjecie z nami? Grzegorz właśnie rozpalił ognisko – jej głos był bardzo czysty i niczym nie przesiąknięty a ona sama bardzo spokojna i opanowana. Zastanawiałam się czy taka naprawdę była czy to był mur jaki tworzyła. Starałam się wziąć z niej przykład i równie spokojnym tonem odpowiedzieć na zadane pytanie i rzuconą propozycję spędzenia wieczoru.
- To chyba nie jest dobry pomysł. – nie chciałam zagłębiać się w ten temat ponieważ uważałam, że wszelkie tłumaczenia były zbędne gdyż każdy wiedział o co chodziło. Byłam miła wobec kobiety, która niczemu nie była winna i nie miałam powodu by nie być dla niej uprzejmą. Odwróciłam wzrok od Niej i wróciłam do poprzedniej czynności.
- Może spróbuj namówić Bartka, będzie fajnie. Zobaczysz – Justyna nie miała zamiaru zrezygnować tylko próbowała mnie przekonać do swojego pomysłu lecz wiedziałam, że to się nie uda a nie chciałam ryzykować i wystawiać Bartka aż na tak wielką próbę. Musiałam przede wszystkim myśleć za Niego a nie mieć na względzie swoje pragnienia.
- Niech mi Pani uwierzy, że lepiej będzie jak ten wieczór spędzimy oddzielnie. Nie ma co się spieszyć bo jeszcze można pogorszyć obecny stan jaki jest pomiędzy Bartkiem a Jego tatą – mimowolnie spojrzałam na Justynę, która chyba nie była zadowolona, że odmówiłam ale wiedziałam co robiłam. Uznałam, że tak będzie  lepiej. Gdy skończyłam robić kanapki poszłam do naszego pokoju by je zanieść a gdy wróciłam Justyny już nie było. Gdy szłam z herbatą akurat Bartek wyszedł z łazienki i wszedł za mną do pokoju.
- Już mi lepiej. – Bartek usiadł na łóżku kiedy ja zasuwałam zasłonę na okno by już nie patrzył  w kierunku swojego ojca. Chciałam by się wyciszył i nabrał siły na zmierzenie się z trudnymi sprawami. Później zajęłam miejsce obok chłopaka, podając mu herbatę i przysuwając bliżej talerz z jedzeniem.
- Ty to musisz mnie naprawdę kochać – z uśmiechem spojrzał na mnie a ja zmarszczyłam czoło ponieważ nie wiedziałam o co mu chodziło, chyba nie mówił o tych kanapkach.
- Dlaczego? – chciałam by mi wyjaśnił swoje słowa i szerzej rozwinął myśl jaka pojawiła się w mu w głowie. Patrzyłam mu głęboko w oczy zastanawiając się do czego zmierzał.
- Masz anielską cierpliwość do mnie. Do niczego mnie nie zmuszasz ani nie suszysz mi głowy bym w końcu coś zrobił – Bartek zajadając przygotowane przeze mnie jedzenie doceniał moje wysiłki i poskramianie swoich myśli i słów.
- Ja wiem, że zrobisz to co uznasz za najlepsze. Kocham Cię i zawsze będę Cię wspierać – przybliżyłam się do chłopaka i delikatnie pocałowałam Go w usta. Po chwili Bartek odłożył talerz na bok i położył nas na łóżku. Leżeliśmy wtuleni w siebie korzystając z chwili spokoju.

wtorek, 13 sierpnia 2013

The experience cz 66



Musiałam biec by zrównać się z nim krokiem. Widziałam, że był zdenerwowany i chciał uciec jak najdalej.
- Bartek poczekaj. Nikt tutaj nas nie usłyszy. - nie zatrzymywał się, szedł przed siebie. Brakowało mi już tchu.- - Słyszysz? Zatrzymaj się! - już nie wytrzymałam, podniosłam głos i wtedy to doszło do Niego. Jakby się nagle ocknął i wrócił na ziemię. Podeszłam do Niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Cierpiał, tego nie dało się ukryć. Wewnątrz toczył bitwę ze sobą.
- Nic się takiego nie stało. Nie masz się czym przejmować. Dla mnie jest ok. - uśmiechnęłam się mając nadzieję, że rozwiałam Jego złość. Natomiast to były pozory, czułam, że chodziło o coś poważniejszego.
- Nie jest dobrze. On jest ostatnią osobą z którą chciałbym spędzić te dni! Nie mogę patrzeć na tą sielankę w której żyje. Nie pasuję do tego obrazka, który on tworzy. Nawet siedzenie z nim przy jednym stole to katorga. - był zdenerwowany i krzyczał w moją stronę. Miał ogromny żal do ojca. Pomiędzy nimi musiało być tysiąc nie wyjaśnionych spraw, które nazbierały się przez lata. Bardzo chciałam mu pomóc, by mu ulżyło. Nie było to miłe jak na mnie krzyczał ale w tej chwili pozwalało mu to się wyładować i pozbyć szargających nim uczuć. Musiałam to przeboleć i przede wszystkim wysłuchać.
- Bartek musisz się wziąć w garść. To jest Twój ojciec, jeden jedyny. Innego mieć nie będziesz. Jak teraz z nim nie wyjaśnisz tego co jest pomiędzy Wami to kiedy? Jutro już może Go nie być na tym świecie i chcesz żałować, że czegoś nie zrobiłeś, nie powiedziałeś? Do końca życia się katować, że nie zdążyłeś? Nie ma nic gorszego. To Twój tata, nie wiem jaki on jest i nie ważne jaki by nie był, ale wciąż jest Twoim ojcem. To, że jesteś na Niego zły i Jego obecność tak na Ciebie wpływa to świadczy tylko o tym, że Ci zależy, że Go kochasz. Możesz oszukiwać Jego, mnie, ludzi dookoła ale siebie nie oszukasz. Ja jestem z Tobą i będę Cię wspierać ale musisz coś z tym zrobić. Nie marnuj chwil na trapienie się, to Ci nie pomoże. Zawalcz, wyjaśnij z nim to co niewyjaśnione. Nie musicie mieć super kontaktu ale jesteście rodziną. Nie utrzymuj tego stanu jaki jest teraz, że nie rozmawiacie, nie spędzacie świąt ze sobą, nie dzwonicie do siebie. On Ciebie na pewno kocha. - trzymałam Go za rękę i próbowałam przełamać Jego mur obronny przed ojcem. Widziałam jak targały nim te emocje i nie mogłam ze spokojem na to patrzeć. Bartek nic nie mówił tylko przytulił mnie do siebie. Bardzo dużo Go to kosztowało, cierpiał a ja cierpiałam razem z nim. Trzymał mnie bardzo mocno w swoich ramionach jakby chciał żebym tym razem to ja go obroniła. Jego uścisk był bardzo mocny i pomimo, że czułam lekki ból fizyczny nie protestowałam. Potrzebował tego, potrzebował mnie a to było jak wyznanie miłości.
- To wszystko jest takie skomplikowane, że ja nawet nie wiem jak mam z nim rozmawiać. - usiadł na ziemi i wpatrywał się  w piasek. - On ma teraz nową rodzinę i nie chcę psuć tego co on  ma. Jestem już dorosły i jakoś sobie radzę. To, że nie mam ojca to nie jest nic nowego. Jak mieszkałem z nim to czułem się jakbym był niewidzialny, jakby mnie tam nie było. Skupiał się na karierze, córce, nowej żonie. Przestałem dla Niego istnieć i nic nie poradzę na to, że nie umiem udawać, że wszystko jest dobrze jak On to robi. Moją rodziną jest Jacek i Ty. Tylko Was mam i do tego się przyzwyczaiłem. Już przestałem marzyć o tym by mieć ojca i spędzać z nim czas. - Jego oczy były zaszklone. Może to głupie i egoistyczne ale w tym momencie dziękowałam Bogu za swoich rodziców, że ich miałam i nie musiałam marzyć o tym by móc ich zobaczyć, porozmawiać czy spędzić z nimi czas. Jego mama odeszła z tego świata, tata był, ale tylko teoretycznie. On nie zasługiwał na to. Żadne dziecko na świecie nie zasługiwało na to by nie mieć rodziców. Czemu to wszystko było takie trudne? Każdy powinien mieć szczęśliwą rodzinę, radosne dzieciństwo i wcale nie było dużo potrzeba by tak było.
- Myślę, że on tęskni za Tobą i na pewno chciałby mieć z Tobą kontakt. Jesteś Jego synem i jestem pewna, że Cię kocha bo inaczej nie walczyłby o Ciebie, byś był na dobrej drodze. To, że Wam nie wyszło to wcale nie oznacza, że tak musi być zawsze. Od Was zależy jak to wszystko się potoczy, los jest w Waszych rękach. Ja za Was tego nie załatwię. Tylko Wy wiecie co jest między Wami. Tutaj potrzeba  Twoich dobrych chęci  a Twój ojciec jak to zobaczy to sam zmieni podejście. Oboje macie silne charaktery i dlatego trudno Wam się dogadać. Ale to nie znaczy, że jest to niemożliwe. - postanowiłam Go zmotywować do działania, do zmiany obecnej sytuacji. Walczyć z nim o Jego lepsze jutro. Walczyć do końca, by później nie żałować, że czegoś się nie zrobiło. - Bartek, wstawaj. Chodź. - podniosłam się i wyciągnęłam ku niemu rękę, uśmiechnęłam się promieniście. Natomiast Jemu wcale nie było spieszno do zrealizowania mojego nagłego planu. Nie czekając na Jego ruch stanęłam za nim i pchałam rękoma Jego plecy. - No dalej.
Z wielkim grymasem wstał i złapał mnie za rękę. Nie był to odpowiedni moment by wracać do domku więc poszliśmy nad jezioro. Chciałam się z nim przejść by mógł w ciszy przemyśleć to o czym rozmawialiśmy, by mógł uporządkować swoje myśli. Do tego wszystkiego chciałam dać mu pewność, że jestem obok i zawsze będę Go wspierać. Spacerowaliśmy dosyć długo. Żadne z nas się nie odzywało. Nie chodziło o to by go moralizować, podstawiać mu pod nos gotowe rozwiązania ale by sam doszedł do tego czego pragnął, by w pełni wziął kontrolę nad swoim życiem.
- Jesteś głodna? - myślami błądziłam gdzieś indziej. Zaskoczyły mnie Jego słowa bo tak nagle się odezwał.
- No moglibyśmy coś zjeść ale chyba nie mamy pieniędzy – zaśmiałam się pod nosem wkładając dłonie w kieszenie by sprawdzić ich stan. Bartek zrobił to samo.
- Ja mam czterdzieści, najemy się – uśmiechnął się w moją stronę. Poszliśmy do najbliższej knajpy i zamówiliśmy sobie pizzę. Jedliśmy w ciszy posyłając sobie od czasu do czasu miłe spojrzenie.
Kiedy wracaliśmy do domku czułam, że Bartek był znowu spięty.
- Nie denerwuj się tak, jestem z Tobą. - mocniej ścisnęłam Jego dłoń gdy zbliżaliśmy się do miejsca gdzie znajdowali się niespodziewani goście.
- Gdyby nie Ty to bym zwariował. Jak Ty to robisz, że jesteś spokojna? Nie jedna dziewczyna na Twoim miejscu urządziłaby dziką awanturę, że ktoś przeszkadza nam w wyjeździe, który teoretycznie mieliśmy spędzić tylko we dwoje. - zatrzymaliśmy się i Bartek patrzył na mnie z takim uznaniem. Nie chciałam mu pokazywać, że było to dla mnie krępujące, w tym momencie nie było to ważne.
- Nie powiem, przez chwilę przebrnęła mi w głowie myśl, że mogliśmy wtedy uprawiać sex i byłoby to strasznie niezręczne i wtedy to bym zapadła się pod ziemię i już nigdy nie byłabym w stanie spojrzeć w oczy Twojemu tacie i Justynie, ale na szczęście tylko najadłam się trochę strachu, że to włamywacz. Ale to nie ma znaczenia, istotny jesteś Ty i Twoje bariery. Przez dłuższy czas to Ty mi pomagałeś teraz czas na mnie. Jesteśmy w związku i musimy się wspierać. Znasz to „kiedy jedno spada w dół drugie ciągnie je ku górze”? Na tym ma polegać związek, bo tylko wtedy ma to jakiś sens. Ja spadałam w dół jak odszedł Maciek i nie pozwoliłeś mi upaść. Może teraz nie spadasz, ale jesteś na skraju i będę Cię wspierać cokolwiek nie zrobisz. - zrobiłam krok w przód i przytuliłam się do Niego. Nasze usta złączyły się w delikatny, uczuciowy pocałunek. Bartek złapał moją głowę w swoje dłonie.
- Niewiarygodnie Cię kocham – po tych słowach przycisnął mnie do klatki piersiowej. To było wspaniałe uczucie móc komuś pomóc, dodawać siły. 


Jak tylko wrócę, pierwsze co zrobię to nadrobię zaległości na Waszych blogach. Chciałabym żebyście wiedziały, że na nie wchodzę i czytam, a komentarz będzie tego przykładem ale musicie dać mi czas bym mogła nadrobić straty. 
Pozdrawiam Was ciepło.
P.S mam nadzieję, że ta część się podoba, proszę dajcie znać w komentarzach.