środa, 30 października 2013

The experience cz 86 1/2

Obudził mnie dźwięk telefonu lecz nie był to budzik a ktoś gorączkowo próbował się do mnie dodzwonić. Zaspana sięgnęłam po telefon leżący na stoliku obok łóżka, nie patrząc kim była osoba, która starała się mnie obudzić. Z ledwością przyłożyłam telefon do ucha.
-   Gosia? Halo ? - słyszałam głos Bartka i nie wiedziałam co się działo. Dlaczego budził mnie tak wcześnie rano? Byłam bardzo zmęczona i miałam ochotę spać dalej.
-   Jestem, coś się stało? - cały czas miałam zamknięte oczy, które mimo moich najszczerszych chęci nie chciały się otworzyć. Jak na moje zamknięte oko, była gdzieś 3-4 w nocy.
-   To ja się pytam co z Tobą się dzieje? Czemu Cię nie ma w szkole? Dobrze się czujesz? - był zmartwiony a ja przestawałam rozumieć o co mu chodziło. Poczułam się zagubiona i skołowana. W szkole? Kto o tej godzinie chodził do szkoły? Byłam jak w jakimś amoku, kompletnie oderwana od otaczającej mnie rzeczywistości.
-   Jak to w szkole? - obróciłam się na drugą stronę by zobaczyć zegarek, ale nim zdążyłam to zrobić, Bartek  uprzedził mnie, uświadamiając mi która była godzina.
-   Gośka jest 12. Czy ty w ogóle żyjesz? - Bartek się denerwował a ja powoli wracałam do świata żywych. Faktycznie było południe. Wolną ręką złapałam się za czoło by spróbować sobie przypomnieć co się ze mną działo. Spałam tak długo a nadal byłam zmęczona, niewyspana.
-   Tak, po prostu spałam. - powoli starałam się wyjaśnić swoją nieobecność w szkole jak i moje zachowanie, ale sama ledwo co kontaktowałam. Nie należałam do osób, które namiętnie lubiły spać. Nawet w dzień wolny, automatycznie budziłam się o godzinie 8. Wyjaśnienia szukałam w tym, że położyłam się późno.
-   Tak długo? - denerwowałam się tą rozmową, potrzebowałam chwili spokoju, dosłownie kilku minut by dojść do siebie.
-   Mogę do Ciebie później zadzwonić? - może to było nieodpowiednie ale chciałam jak najszybciej skończyć tą rozmowę, nie chciało mi się go słuchać ani tłumaczyć się z tego, że spałam.
-   Coś się stało? Mogę przyjechać jak chcesz – robił dużo szumu o nic, mało brakowało a wezwałby karetkę czy policję, bo człowiek już spać nie mógł.
-   Nie. Wszystko jest dobrze tylko możesz…
-   Mam się odczepić? - Bartek nie dał mi nawet dokończyć co jeszcze bardziej wzbudziło moją złość. Starałam się ją opanować ale nie udawało mi się to. Bartek chciał mi pomóc a wychodziło dosłownie odwrotnie.
-   Nie, po prostu potrzebuję chwili. Zadzwonię do Ciebie po południu. - nie czekałam na Jego odpowiedź tylko się rozłączyłam. Przykryłam się jeszcze kołdrą i leżałam chwile próbując się obudzić, ale marnie mi to wychodziło. Cały czas miałam niepohamowaną potrzebę snu. Postanowiłam zejść na dół by zrobić sobie kawę mając nadzieję, że dostarczy mi zastrzyku energii.
-   Nie jesteś w szkole? – w kuchni spotkałam mamę, która była zdziwiona moim widokiem. Stałam na schodach wpatrywałam się w nią a ona oczekiwała wyjaśnienia. Zastanawiałam się czy to wszystko aby nie było snem. Dałabym tysiąc dolarów, że to nie działo się naprawdę. Jeszcze nigdy nie byłam tak skołowana. Czułam, że traciłam grunt pod nogami.
-   Zaspałam. - mimo moich słów, mama nie przestawała patrzeć się we mnie ostrym wzrokiem. Nigdy taka dla mnie nie była, więc tym bardziej nie rozumiałam dlaczego się tak zachowywała.
-   Złamałaś umowę. Do końca roku szkolnego miałaś nie opuszczać żadnych zajęć, której części wtedy nie zrozumiałaś? To, że zostały 4 dni do zakończenia, nie upoważniło Cię do zerwania umowy. - założyła ręce na piersi i prawiła mi kazanie. Była inna, nie widziałam w niej tej troskliwej i kochającej mamy, mimo że to co mówiła było z troski o mnie, w sumie nie o mnie ale moje wykształcenie. Czy tylko to dla niej się wtedy liczyło? Nauka, a nie ja i moje uczucia? W tamtym momencie działała na mnie jak płachta na byka, rozjudzała moje zdenerwowanie. Gdy ciśnienie krwi zaczęło rosnąć, ja sama poczułam się, jakbym powoli wracała na ziemię z odległej krainy.
-   Nie zrobiłam tego świadomie. Po prostu źle się czułam i spałam. Możesz dać mi już spokój? - wyminęłam ją i poszłam zrobić sobie kawę. Nie byłam miła dla niej ale ona też nie wykazywała sympatii do mojej osoby. Chciałam jak najszybciej zakończyć tą rozmowę ale moja mama nie miała takiego zamiaru. Zawsze ostatnie słowo należało do niej, czego bardzo nie lubiłam.
-   Nie odzywaj się tak do mnie, jestem Twoją mamą i nie życzę sobie byś w taki sposób odnosiła się do mnie – odwróciła się w moją stronę i kontynuowała umoralnianie mnie. Jej ton głosu z czasem był coraz to bardziej poważniejszy. Ta rozmowa nie powinna była iść w kierunku w którym się toczyła. Nigdy w ten sposób ze sobą nie rozmawiałyśmy, nie wiedziałam czy to ja się zmieniłam czy ona. Trudno było mi uwierzyć, że my naprawdę rozmawialiśmy ze sobą w ten sposób.
-   Mamo daj mi spokój. Nic wielkiego się nie stało, nie rób afery przez jeden opuszczony dzień w szkole – starałam się ją uspokoić, złagodzić ale nie wychodziło mi to. Chciałam być miła ale na nic się to zdało.
-   Zawarliśmy umowę i  to Ty nie dotrzymałaś słowa. To nie jest jeden dzień, już nie pamiętasz ile opuściłaś dni jak Maciek umarł? - była surowa i taka oschła. Zastanawiałam się gdzie podziała się ta mama, która otaczała mnie ciepłem. Może to była jej taktyka by mnie obudzić, bym się ocknęła ale nie tędy była droga. Miałam dosyć jej gadki, wzroku i postawy. To już był kres mojej cierpliwości.
-   Pamiętam, ale Ty chyba nie pamiętasz o tym, że mam uczucia! - już nie wytrzymałam i chrzaniłam Ją, rozmowę czy kawę. Pobiegłam do swojego pokoju gdzie pospiesznie się ubrałam i wzięłam dokumenty wraz z portfelem  i telefonem. Zbiegłam na dół chcąc jak najszybciej opuścić dom by nie musieć już na nią patrzeć. Byłam okropnie zła na mamę, że zamiast mnie wesprzeć martwiła się tylko szkołą. Miała gdzieś mnie i moje uczucia. Pominęła moje złe samopoczucie, to, że wyglądałam jak zombie. Nic się dla niej nie liczyło poza tym co sama uznawała za ważne.
-   Gdzie Ty idziesz? Jeszcze nie dokończyłam rozmowy z Tobą – stanęła naprzeciwko mnie i patrzyła jak ubierałam buty. Nie miałam zamiaru się jej tłumaczyć z mojego zachowania i tak naprawdę jej to nie obchodziło.
-   Ja skończyłam a Ty rób co chcesz – zostawiłam ją z tymi słowami i wyszłam z domu. Wyprowadziłam samochód z garażu i najpierw pojechałam do pobliskiej kawiarni gdzie wzięłam sobie kawę na wynos i pojechałam do kancelarii taty.  Przez chwilę chciałam jechać do Filipa ale był na uczelni, Bartek był w szkole. Została mi jeszcze Martyna lecz chciałam porozmawiać z tatą o Piotrku i o tym co się wydarzyło w domu. Mój tata był inny niż mama i wiedziałam, że śmiało mogłam się do niego się zwrócić. Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. Wzięłam kawę w rękę i poszłam do budynku gdzie znajdował się gabinet mojego taty.
-   Dzień dobry – przywitał mnie chłopak, który siedział w garniturze przy biurku. Nigdy nie widziałam go w tamtym miejscu dlatego też zdziwiłam się Jego widokiem. Musiał być pomocnikiem mojego taty, kimś w rodzaju sekretarza. Był młody i przystojny. Wyglądał też na miłego i uprzejmego.
-   Dzień dobry, jest może Pan Pilarz? - zwróciłam się do chłopaka, który uśmiechał się do mnie, chociaż w tym uśmiechu było coś dziwnego. Jakby był szyderczy, może to z było z powodu mojego wyglądu? Miałam na sobie legginsy i czarną bluzę.
-   Niestety nie ma go, a była Pani umówiona? - spojrzał najpierw na mnie a później na kalendarz na marne szukając mnie w nim.
-   Nie. A kiedy będzie? - niecierpliwiłam się, nie lubiłam czekać, szczególnie wtedy kiedy miałam coś do załatwienia. Problem siedział we mnie, w tym, że denerwowałam się iż chłopak nie widział kim byłam ale to wszystko było przez Jego pewną dozę lekceważenia mnie ze względu na ubiór.
-   Teraz jest w sądzie ma rozprawę. W kancelarii będzie około 15, ale na dzisiaj ma już komplet. - starał się być uprzejmy lecz chciał dać mi do zrozumienia, że tata nie będzie miał dla mnie czasu co kompletnie mnie nie obchodziło.
-   Dzięki – pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam z budynku. Nie zamierzałam czekać do 15 więc od razu udałam się do sądu. Pan na portierni udzielił mi informacji gdzie mogłam znaleźć tatę i poszłam szukać sali. Po jakimś czasie byłam u celu i siedziałam na ławce oczekując aż otworzą się drzwi z sali rozpraw. Trochę się nudziłam i czytałam jakieś głupoty w internecie. Na szczęście po pół godzinie ludzie zaczęli wychodzić z owej sali i na samym końcu ujrzałam tatę. Czekałam aż pożegna się z klientem i od razu do niego podeszłam. Był zaskoczony moją obecnością ponieważ nigdy go nie odwiedzałam w sądzie.
-   Hej, wygrałeś? - uśmiechnęłam się do taty i przytuliłam się do Niego. Nie chciałam od razu zamęczać go powodem mojego przyjścia.
-   Tak, co tutaj robisz? Stało się coś ? - był zmartwiony i zdezorientowany. Miałam wrażenie, że wyczuł iż potrzebowałam ciepła z Jego strony ponieważ mocniej mnie przytulił. Gdy rozluźnił uścisk szliśmy korytarzem w nieznanym mi kierunku.
-   Byłam w kancelarii ale powiedziano mi, że tutaj Cię znajdę więc pomyślałam, że może zjemy razem obiad? Potrzebuję porozmawiać z tobą. Sam na sam – byłam zdecydowana i twarda w tym co mówiłam. Chciałam żeby wziął mnie na poważnie a nie spławił czy pozostawił rozmowę na wieczór. Tato spojrzał na zegarek chcąc zobaczyć czy mieliśmy wystarczająco dużo czasu na wspólny obiad.
-   Dobra, niech Ci będzie – tato uśmiechnął się do mnie radośnie i wspólnie opuściliśmy budynek i pojechaliśmy do knajpy, która znajdowała się niedaleko jego biura. Zamówiliśmy sobie jedzenie i to był czas kiedy mogłam zacząć mówić.
-   Wczoraj widziałam się z Piotrkiem. On ma poważne kłopoty i potrzebuje pomocy. Gdy Maciek umarł to Piotrek był przy mnie, w szpitalu, domu, kaplicy, na cmentarzu – starałam się tacie przestawić argumenty, dlaczego tak bardzo zależało mi na udzieleniu wsparcia Piotrkowi.
-   Pamiętam – tato dał mi znać, że to wszystko pamiętał z czego się ucieszyłam, wiedziałam, że dalsze wyliczanie zasług Piotrka nie miało już sensu.
-   Teraz ja bym chciała mu pomóc ale nie mam takich kompetencji. Piotrek wplątał się w niezłe bagno i proszę Cię byś pomógł mi go z niego wyciągnąć. Dowiadywał się ile wynosi Twoja stawka i po prostu Go na Ciebie nie stać. Poprosił mnie byś mu kogoś polecił, tańszego o połowę ale ja wiem, że jesteś najlepszy i że tylko Ty możesz mu pomóc. Mogę oddać wszystkie swoje oszczędności ale pomóż mu – tato złapał mnie za rękę jakby chciał dać mi znać, żebym pozwoliła mu dojść do słowa.
-   Gosia nie martw się, spokojnie. Pomogę mu. Zrobię co w mojej mocy. - uśmiechnął się do mnie chcąc uspokoić moje zdenerwowanie. - Powiedz mu żeby przyszedł jutro do kancelarii, tak jakoś po południu, około 15 to z nim porozmawiam, albo daj mi Jego numer telefonu to się z nim umówię. – bardzo cieszyłam się z tego jak do tego podszedł, że był w stanie poświęcić swój cenny czas.
-   Jesteś kochany. Co ja bym bez Ciebie zrobiła – byłam pełna podziwu dla Jego empatii i tego jak cudowną był osobą.
-   Jedz – zwrócił się do mnie gdy kelner przyniósł nam wcześniej zamówione jedzenie. - W co on się wpakował?
-   Pożyczył pieniądze od jednego gościa i odsetki go wykańczały. W końcu nie miał jak oddać tego długu to wrobili go w pobicie mężczyzny, który złożył zeznanie na policji, że to właśnie Piotrek go pobił.. - powoli i rzeczowo starałam się wyjaśnić tacie na czym polega problem Piotrka. Po minie taty odnosiłam wrażenie, że sprawa była poważna. - Co o tym myślisz? - spojrzałam na tatę, który intensywnie nad czymś myślał. Chciałam się dowiedzieć jak z Jego punktu widzenia to wszystko wyglądało.
-   Sprawa jest poważna ale nie beznadziejna, nie martw się, jakoś mu pomogę – chciał podnieść mnie na duchu bym tak tym wszystkim się nie przejmowała. Był kochanym tatą i najlepszym jakiego mogłam dostać. Zawsze marzył by mieć córkę a z początku miał dwóch synów. Gdy pojawiłam się na świecie chciał mi przychylić nieba, bym miała wszystko co najlepsze. Rozpieszczał mnie jak tylko się dało. Mama często miała mu to za złe, ponieważ uważała iż wyrosnę na rozwydrzoną panienkę, która będzie myślała kim to ona nie jest, ale to nie miało miejsca.
-   Dzięki – byłam mu niesamowicie wdzięczna, że zgodził się wziąć tą sprawę. Przywrócił mi wiarę w ludzi, że były jeszcze osoby, które bezinteresownie zrobiły coś dla drugiego człowieka, wyciągały pomocną dłoń.



Dziękuję Wam za komentarze pod poprzednim postem :) Niesamowicie się cieszę, że mam czytelniczki w różnych częściach Polski a nawet za granicą :) Pozdrawiam Was cieplutko i jeżeli jeszcze ktoś z Was nie napisał skąd czyta mojego bloga, to proszę nadróbcie to :) 
Podoba Wam się ta część ?:)

sobota, 26 października 2013

The experience cz 85

Obudziłam się około godziny 11. Wczorajszy wieczór był bardzo miły i śmiało mogła uznać go za udany. Siedzieliśmy gdzieś do 2 w nocy a później Bartek pojechał do siebie. Czekała Go rozmowa z ojcem więc nie chciał zostać na noc, oboje uznaliśmy, że tak będzie lepiej.  Natomiast mnie dzisiaj czekała rozmowa z Piotrkiem ale do tego momentu miałam jeszcze sporo czasu. Zeszłam na dół gdzie zrobiłam sobie kawę i z powrotem wróciłam do swojego łóżka. Nadrobiłam wszelkie zaległości jakie przez ostatni czas nazbierały mi się w internecie. Później wzięłam prysznic i zaczęłam się szykować. Ubrałam jasne jeansy i czarną przewiewną, prześwitującą koszulę na ramiączkach. Gdy byłam już gotowa zostawiłam Marcinowi kartkę na stole, że pojechałam spotkać się z Piotrkiem. Byłam gdzieś dziesięć minut przed czasem a Piotrek już na mnie czekał. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do Niego.
- Cześć – uśmiechnęłam się do kolegi i nie dało się nie zauważyć, że był zestresowany. Przeczuwałam, że miał jakieś poważne kłopoty. Zawsze był pewny siebie lecz teraz ta pewność gdzieś się ulotniła. Poważnie zaczęłam się o Niego martwić.
- Dzięki, że przyszłaś – dla Niego to bardzo dużo znaczyło a ja coraz bardziej się niepokoiłam. Zranił mnie ale to nie był powód bym odwracała się do Niego, kiedy potrzebował pomocy.
- Co się stało? - popatrzyłam na chłopaka, po czym on powoli zaczął iść w głąb parku. Nie pozostało mi nic innego jak iść za nim, w sumie nie za nim lecz z nim. Nie chciałam grać i krążyć wokół tematu, czułam, że nie mieliśmy na to czasu. Najlepiej było od razu przejść do sedna sprawy.
- Pamiętasz jak mówiłaś, że Twój tata jest prawnikiem? - mówił szeptem, jakby trochę się wstydził prosić o pomoc.
- Tak. Potrzebujesz pomocy ? - chciałam żeby wszystkie tkwiące w nim wątpliwości jak najszybciej się oddaliły, żeby  pozbył się ich. Nie musiał się przede mną niczego wstydzić, byłam z nim krótko lecz to wystarczyło by stał się dla mnie kimś ważnym. Poza tym miałam wobec niego dług wdzięczności, opiekował się mną jak Maciek umarł. To on przez kilka dni był ze mną w szpitalu, później w domu i na pogrzebie. To nic, że mnie zranił ponieważ na dobre mi to wyszło, dzięki temu mogłam być teraz z Bartkiem. Zresztą ja też nie pozostawałam mu dłużna, swoim zachowaniem niemalże sprawiłam mu policzek.
- Mogłabyś się Go spytać czy polecił by mi jakiegoś prawnika? Dobrego ale tańszego, co najmniej o połowę – przystanął i patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
- Tak, nie ma problemu ale mój tata może Ci pomóc – kiwałam przecząco głową, ponieważ zdawało mi się, że czegoś nie rozumiałam. Mój tato bardzo lubił Piotrka i wiedziałam, że chętnie mu pomoże. Bardziej martwiłam się tym, w co on się wplątał. Wiedziałam, że pomoc już miał załatwioną, byłam w stanie zrobić wszystko by przekonać tatę do udzielenia mu pomocy..
- Nie stać mnie na Niego. Dowiadywałem się ile kosztuje i nawet jakbym rzucił studia i cały czas jeździł taksówką przez co najmniej rok to nie byłoby mnie stać. Nie chcę jałmużny. - problem tkwił w tym, że on jak każdy facet miał swoją dumę i nie chciał nic za darmo, bo uważał że mu to uwłaczało. Natomiast były sytuacje, kiedy trzeba było przyjąć oferowaną pomoc a dumę schować do kieszeni.  
- Nie martw się tym. Porozmawiam z nim. W co się wpakowałeś? - chciałam się w końcu dowiedzieć po co  była mu potrzebna  pomoc prawna. Nie wiem dlaczego ale bardzo się o Niego bałam i nie potrafiłam Go tak po prostu zostawić samego. Coś we mnie, podpowiadało mi, że musiałam to od Niego wyciągnąć.
- Gosia wystarczy, żeby mi kogoś sprawdzonego polecił. Zraniłem Cię i nie mogę przyjąć pomocy ze strony Twojego taty – położył swoje dłonie na moich ramionach. Moje przeczucie się sprawdziło ale nie chciałam kontynuować tego wątku, to nie było ważne.
- Powiesz mi w końcu co się stało? - zrobiłam krok do przodu by być bliżej niego i żeby poczuł moje wsparcie. On delikatnie bawił się moimi włosami, tak jak robił to kiedyś. Nie wiem dlaczego, ale swoją bliskością chciałam przekonać Go by się przede mną otworzył. To nie była jakaś tania zagrywka z mojej strony ale uznałam, że poprzez ciepło jakie ode mnie otrzyma łatwiej będzie mu się otworzyć i opowiedzieć o tym co go trapiło.
- Lepiej będzie dla Ciebie jak nie będziesz o tym wiedzieć. Im mniej osób wie tym jest bezpieczniej –  swoimi słowami utwierdził mnie w przekonaniu, że powód dla którego szukał prawnika był poważny. Nie chciałam się poddawać, wiedziałam, że za wszelką cenę powinnam się była dowiedzieć o tym co działo się w Jego życiu. W Jego oczach była troska o mnie ale też i to, co wtedy gdy byliśmy razem. Poczułam, że nie byłam mu obojętna.  
- Piotrek nie martw się o mnie, nic mi nie będzie. Nikomu nic nie powiem tylko proszę Cię bądź ze mną szczery – bardzo chciałam upewnić Go w świadomości, że pomimo przeszłości mógł mi zaufać. Choćby mnie torturowali nigdy bym nie zdradziła tego co by mi powiedział.
- Zostałem wrobiony w bójkę. – po tych słowach zamilkł i spuścił wzrok. Złapałam Go mocniej za dłoń i patrzyłam mu prosto w oczy - Wisiałem kasę jednemu gościowi i odsetki mnie zabijały. Ostatnio spotkałem się z nim by omówić spłatę reszty długu. Potrzebowałem czasu a im się spieszyło więc postanowili mnie ostrzec. Było ich trzech i był z nimi jeden gość, który też wisiał im kasę. Powiedzieli tamtemu, że wniesie oskarżenie na mnie na policję, że to ja go pobiłem a jego dług zostanie anulowany. Najpierw tamci go bili a później zmusili mnie, żebym uderzył go parę razy by został mój naskórek na nim. Sam od nich dostałem kilka razy jak odmawiałem. Gosia ja nie miałem wyjścia, uwierz mi, że nie mogłem nic zrobić. Szantażowali mnie, śledzili moją mamę i siostrę, pokazywali mi ich zdjęcia. Nie miałem wyjścia, po prostu nie mogłem nic innego zrobić. – Piotrek zamilkł a ja nie wierzyłam temu co przed chwilą usłyszałam. To brzmiało jak jakiś scenariusz do filmu albo jakiś kryminał. Nie mieściło mi się to w głowie. Wydawało mi się, że takie rzeczy działy się na ekranie a nie w rzeczywistości. Piotrek zamilkł i uciekał wzrokiem by na mnie nie patrzeć. Usiadł na pobliskiej ławce i schował twarz w dłonie. Zajęłam miejsce obok Niego i delikatnie głaskałam Go po plecach. Chciałam dać mu znać, że go nie potępiałam. Było mi żal Jego i jeszcze bardziej umocniłam się w tym, że musiałam mu pomóc.
- Teraz jest sprawa w prokuraturze a ja nie wiem co mam robić. Tamten facet jest w ciężkim stanie i już zapowiedziała mi Jego rodzina, że będą walczyć o odszkodowanie a ja już kasy nie mam. Wszystkie moje pieniądze idą na spłatę tego pieprzonego długu. - Piotrek był załamany a ja siedziałam obok i nic nie mogłam zrobić. Nie trzeba było być prawnikiem by stwierdzić, że Jego sytuacja była beznadziejna. Tym bardziej potrzebował pomocy dobrego prawnika i wiedziałam, że musiałam zrobić wszystko co było w mojej mocy by Go z tego wyciągnąć.
- Piotrek nie załamuj się. - złapałam go za rękę by dodać mu wsparcia – pomogę Ci. Zrobię wszystko co możliwe byś nie poszedł do więzienia. Uwierz mi, że nie pozwolę im Ciebie zamknąć. - to było jak przysięga ale to była prawda. Nie zamierzałam się poddawać ale walczyć i to do końca o Niego. Przytuliłam się do Niego i ściskałam go z całej swojej sympatii do Niego. Miałam w oczach łzy ale nie chciałam mu tego okazać. Był dobrym człowiekiem i moim zadaniem było to udowodnić.
- Czemu Ty to robisz? Przecież zostawiłem Cię samą po śmierci Maćka, dowaliłem Ci a Ty teraz obiecujesz mi pomóc. Byłem strasznym głupkiem, że nie doceniłem skarbu jaki miałem- był przejęty tą całą sytuacją ale nie mogłam mu pozwolić by zajmował się teraz tym co było kiedyś. Oboje musieliśmy skupić się na tym jak go z tego wyciągnąć. Lekko odsunął się ode mnie i głaskał mnie po policzku. Jego dłoń była chłodna, ale była doskonałym orzeźwieniem na gorący dzień.
- Nie zostawia się ludzi w potrzebie. Głęboko wierzę, że dobro które dajemy innym wraca do nas podwójnie. Byłeś ze mną jak Maciek umarł, byłeś kiedy przeżywałam najgorsze chwile swojego życia. To co się później działo jest bez znaczenia. Na dobre mi to wyszło, jestem z Bartkiem i jestem bardzo szczęśliwa. Ale pamiętam o Tobie, byłeś przecież częścią mojego życia. Głowa do góry. - dalej spacerowaliśmy przez park, starałam się go wesprzeć jak tylko mogłam. Nie mogłam przecież pozwolić mu upaść, bo przecież trzeba pamiętać, że ,,gdy jedno spada w dół drugie ciągnie je ku górze”. Obojętnie kogo dotyczy, siostry, brata, chłopaka, przyjaciela, kolegi czy byłego chłopaka.
- Chodź na obiad bo strasznie głodna jestem – powiedziałam do towarzysza i już nie wracając do tematu poszliśmy na obiad do pobliskiej knajpy. Siedzieliśmy i staraliśmy się w luźnej atmosferze rozmawiać o tym co się działo od czasu kiedy się rozstaliśmy.
- Będziemy w kontakcie. Mój tato jutro wraca z podróży to porozmawiam z nim i będę dzwonić. Tylko nie wiem czy jutro czy we wtorek. - powiedziałam do Piotrka kiedy się rozstawaliśmy.
- Dziękuję za rozmowę, pomoc i obiad. Jesteś nieoceniona – pocałował mnie w czoło i trzymał moją rękę. Serce mi rosło, kiedy widziałam, że choć trochę mu pomogłam.
- Jak coś to dzwoń o każdej porze dnia i nocy. Nie wstydź się tylko wal jak w dym. Trzymaj się – przytuliłam się do niego na pożegnanie i wsiadłam w samochód i odjechałam. Zanim udałam się do domu pojechałam na cmentarz gdzie zapaliłam znicz na grobie Maćka. Pomodliłam się chwilę i wracałam do domu.

- Gdzie ty się podziewałaś? - ledwo gdy weszłam do domu Marcin nerwowo na mnie patrzył i prawie krzyczał w moja stronę. Nie wiedziałam o co robił tyle zamieszania.
- Przecież zostawiłam Ci kartkę na stole. Pojechałam spotkać się z Piotrkiem. Coś się stało? - nie rozumiałam Jego  zachowania. Był jakiś dziwny, nigdy nie naskakiwał na mnie i to bez powodu. Stałam w przedpokoju i nie wierzyłam temu co widziałam.
- Martwiłem się o Ciebie. Zostawiłaś telefon w domu a Piotrek nie odbierał. - już wiedziałam o co mu chodziło, lecz nie miał powodów do zmartwień. - Bartek dzwonił i Martyna też. Strasznie długo Cię nie było.
- Najpierw rozmawiałam z Piotrkiem a później poszliśmy na obiad bo zgłodniałam. Nie rób zamieszania o nic. Proszę Cię. Zmęczona jestem chcę się położyć. - starałam się wyminąć brata lecz on nie odpuszczał. Nie miałam nastroju na poważne rozmowy.  
- Wszystko w porządku? - złapał mnie za ramiona i wpatrywał mnie we mnie, jakby chciał wyczytać z mojej twarzy co się wydarzyło.
- Tak. Mogę iść do siebie? - denerwowałam się Jego zachowaniem oraz tym, że chciał wszystko wiedzieć. Naprawdę marzyłam o tym by położyć się w swoim łóżku.
- Czego on chciał? - Marcin nie dawał za wygraną a ja nie chciałam mu opowiadać o przebiegu mojej rozmowy z Piotrkiem, głównie dlatego, że Piotrek nie życzył by sobie tego. To nie była sprawa Marcina, jemu nic było do tego.
- Porozmawiać. Wybacz, ale nie będę się przed Tobą spowiadała. Piotrek nie upoważnił mnie do rozpowiadania o Jego kłopotach – po tych słowach wreszcie udało mi się ominąć brata i weszłam schodami do swojego pokoju. Ubrałam się w dres, włączyłam swoją ulubioną płytę i położyłam się na łóżku. Nie wiedziałam co się ze mną stało ale coś we mnie pękło i czułam się przytłoczona. Cały czas zastanawiałam się nad problemami Piotrka i tym co mu się przydarzyło. Był w trudnej sytuacji i wplątał się w poważne kłopoty ale miałam ogromną nadzieję, że mojemu tacie uda mu się pomóc.


 Dziękuję Wam za komentarze pod ostatnim postem, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Dziękuję, za to, że jesteście, czytacie, wspieracie i komentujecie. To ogromne szczęście dla mnie móc sprawiać Wam radość. Dajecie mi dużo siły i motywujecie by działać dalej. Znalazłam się w takim momencie swojego życia, że naprawdę robię to co kocham - studiuję, piszę opowiadanie i pracuję z kosmetykami. Sama nie mogę uwierzyć, że tak się to wszystko potoczyło, jeszcze kilka miesięcy temu moje życie szło w jakąś nieznaną mi stronę a teraz nie mogę się doczekać każdego kolejnego dnia. Może się powtarzam, ale marzenia się spełniają, tylko trzeba korzystać i chwili i próbować. Ja sama nie wiem czy dam radę pogodzić to wszystko, czy czasem czegoś nie zawalę ale do końca życia plułabym sobie w brodę gdybym nie spróbowała. Ważne jest by mieć pasję i pamiętajcie, każdy z Was ją ma tylko musicie ją w sobie odkryć. 
Mam do Was dwa pytania :) Bardzo byłabym wdzięczna gdybyście odpowiedzieli, to ważne dla mnie :)
Z jakich miast jesteście? Chciałabym zobaczyć z jakich części Polski czytacie czy nawet czytacie z zagranicy?
Jedna z Was, zapytała mnie czy nie chciałabym prowadzić bloga o kosmetykach. W mojej głowie pojawiła się zielona lampka i pytanie - dlaczego nie? Bylibyście też zainteresowani taką tematyką? Oczywiście, nie zaniedbam tego bloga :)

Pozdrawiam Was cieplutko, Paulina :)

środa, 23 października 2013

The experience cz 84 2/2

Gdy wszyscy się rozeszli chciałam by Bartek jeszcze został. Kiedy wspólnie z Marcinem posprzątaliśmy po grillu poszłam z ukochanym do mojego pokoju gdzie wynieśliśmy krzesła na balkon i przykryci kocem siedzieliśmy obok siebie. Bartek obejmował mnie ramieniem i bawił się moimi włosami. Było mi bardzo dobrze, kiedy tak był blisko i mogłam z nim spędzić kilka chwil sam na sam. Do głowy wpadł mi nowy pomysł. Tego wieczoru śpiewaliśmy różne piosenki, z początku były zabawne a później moja do Maćka i piosenka mirrors. Chciałam dać Bartkowi coś tylko dla Niego, by wiedział jak ważny był dla mnie.
- Poczekaj chwilę – zwróciłam się do chłopaka i wyszłam z pokoju udając się do Marcina. W Jego pokoju było już zgaszone światło więc cicho uchyliłam drzwi i wzięłam stojącą przy szafie gitarę. Kiedyś Marcin uczył mnie na Niej grać więc miałam nadzieję, że kilka nut będę w stanie zagrać. Z powrotem udałam się do Bartka, który był zaskoczony tym co miałam w ręce ale nadal nic nie mówił. Czekał aż usiadłam przy nim i nogi okrył mi kocem. Przez chwilę próbowałam zaznajomić się z gitarą by wyhaczyć odpowiedni rytm. Gdy byłam już gotowa zaczęłam cicho śpiewać. Było mi łatwiej gdy nie patrzyłam na ukochanego, wtedy mogłabym się rozkojarzyć i wszystko diabli by wzięli.

Zamienię każdy oddech w niespokojny wiatr
By zabrał mnie z powrotem - tam, gdzie masz swój świat
Poskładam wszystkie szepty w jeden ciepły krzyk
Żeby znalazł Cię aż tam, gdzie pochowałeś sny

Już teraz wiem, że dni są tylko po to,
By do Ciebie wracać każdą nocą złotą
Nie znam słów, co mają jakiś większy sens
Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty

Nie pytaj mnie o jutro - to za tysiąc lat
Płyniemy białą łódką w niezbadany czas
Poskładam nasze szepty w jeden ciepły krzyk
By już nie uciekły nam, by wysuszyły łzy

Już teraz wiem, że dni są tylko po to,
By do Ciebie wracać każdą nocą złotą
Nie znam słów, co mają jakiś większy sens
Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem:
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty

Budzić się i chodzić, spać we własnym niebie
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty
Żegnać się co świt i wracać znów do Ciebie
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty
Budzić się i chodzić, spać we własnym niebie
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty

Gdy skończyłam śpiewać to Bartek odłożył gitarę na bok i moją twarz wziął w swoje dłonie. Widziałam, że to co zaśpiewałam, bardzo mu się spodobało a nawet Go wzruszyło.
- To była najpiękniejsza rzecz jaką w życiu dostałem – szeptem zwrócił się w moją stronę i delikatnie zaczął mnie całować. W tym pocałunku było wszystko, miłość, pożądanie, namiętność, delikatność, subtelność… Wszystko co składało się na idealny pocałunek. Apetyt rósł w miarę jedzenia, więc nie miałam zamiaru przerywać tego cudownego precedensu. Było mi cudownie, czułam się jak w bajce. Odnalazłam swojego księcia, o którym zawsze marzyłam. To było niesamowite, to jak mnie całował i z każdą chwilą wkładał w to coraz więcej miłości.
- Kocham Cię – powiedziałam patrząc się w Jego oczy, gdy oddalił swe usta. Bartek nic nie powiedział, tylko przytulił mnie do siebie. Zniknęłam w Jego klatce piersiowej i chciałam już na zawsze zostać w Jego objęciach.
- Gdybym mógł to podarowałbym Ci gwiazdkę z nieba – mocno trzymał mnie w swoich ramionach, delikatnie jeżdżąc swoimi dłońmi po moich plecach. To co przed chwilą powiedział, świadczyło tylko o tym, że chciał dla mnie jak najlepiej i gdyby mógł to dałby mi wszystko co najlepsze, ale ja potrzebowałam tylko jednego, być z Nim.
- Jakie są Twoje marzenia ? – nigdy nie rozmawialiśmy o tym co w nas siedziało i łechtało naszą sferę pragnień. Chciałam wiedzieć o czym marzył co stanowiło cel Jego działań.
- Największe, to by Cię nigdy nie stracić – po tych słowach jeszcze bardziej przysunął się do mojego ciała. Dla mnie to też było ważne i cieszyłam się, że nie byłam dla Niego jakąś przelotną dziewczyną tylko poważnie o mnie myślał. Mimo to chciałam znać inne Jego pragnienia poza byciem ze mną.
- A coś poza mną? – drążyłam temat by dowiedzieć się czegoś więcej o nim. Bardzo zależało mi na tym, by wiedzieć co siedziało mu w środku i o czym marzył po nocach.
- Chciałbym być dobrym ojcem, nigdy nie dopuścić by moje dziecko przeszło przez to co ja. Ale z innych marzeń, to chciałbym kiedyś pracować z młodymi chłopakami, uczyć ich się bronić i budować ich siłę i niezależność, by nikt nie rządził ich życiem, by nikt ich nie niszczył ani nie gnębił. Chciałbym być takim trenerem jakim jest Przemek – nigdy mi o tym nie mówił i to było wielkim zaskoczeniem dla mnie, że w przyszłości chciał się dzielić z innymi swoimi umiejętnościami oraz swoją wiedzą. Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu jak dowiedziałam się, że chciał pomagać, że w swoich planach nie myślał tylko i wyłącznie o sobie. – To chyba wszystko. Nigdy nie starałem się wybiegać w przyszłość tylko od jakiegoś czasu żyję teraźniejszością. A jakie są Twoje marzenia ? – Bartek nie pozostał dłużny i zadane wcześniej przeze mnie pytanie odwrócił w drugą stronę. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie i nawet nic nie umiałam wymyślić. Nie chciałam Go oszukiwać i wymyślać czegoś, by się tylko odczepił, bo to nie o to chodziło. On był ze mną szczery to i ja powinnam była taka być.
- Nie wiem, od pewnego czasu przestałam mieć marzenia – nie spoglądałam na chłopaka ale w panującą  na dworze ciemność. Sama nie wiedziałam czy specjalnie uciekałam wzrokiem czy to był tylko przypadek. Szukałam wewnątrz siebie jakiejś odpowiedzi, drogowskazu co spowodowało, że nagle to o czym marzyłam odeszło. Jedyne co przychodziło mi do głowy to śmierć Maćka ale wiedziałam, że to była tylko wymówka. Musiałam się w końcu z tym pogodzić a ciągłe doszukiwanie się w odejściu Brata przyczyn problemów jakie mi towarzyszyły stawało się już słabe.
- One na pewno są w Tobie tylko musisz je odkryć. Ja też kiedyś myślałem, że nie mam marzeń i pasji ale to wszystko jest w nas, tylko musimy je wypatrzyć pośród tego co się w nas znajduje – słowa Bartka były nadzieją, że nie straciłam tego wszystkiego. Może miał rację, że szłam na łatwiznę i po prostu uznałam, że na tamtą chwilę nie miałam marzeń. Zawsze wydawało mi się, że to właśnie marzenia są celem w życiu a człowiek bez marzeń jest smutny i bezwartościowy, to było bolesne ale chyba prawdziwe. Zmierzenie się z tym wszystkim kosztowało wiele skrajnych emocji ale chyba cel był tego wart.
- Co Cię we mnie denerwuje ? – odbiegłam od tematu i korzystając z chwili spokoju i dobrego nastroju, postanowiłam dowiedzieć się jak On mnie odbierał. Oczywistym było, że widział we mnie wiele zalet ponieważ musiały istnieć jakieś powody dla których był ze mną, natomiast chciałam poznać wady jakie we mnie zauważył.  Bartek patrzył na mnie dosyć niepewnie, jakby doszukiwał się w tym jakiegoś podstępu natomiast nie miał czego się obawiać. – Spokojnie, nic złego Cię nie czeka. Obiecuję – moim celem nie była kłótnia czy bronienie się, po prostu ciekawiło mnie jak on mnie postrzegał.
- Najbardziej chyba ta upartość i zawziętość. Może to czasem jest dobre, ale bywa tak, że pod wpływem impulsu nagle wszystko Ci się odmienia i szalejesz – chłopak nie patrzył na mnie tylko na moją dłoń, którą się wtedy bawił. Widziałam, jak powoli dobierał słowa by czasem mnie tym nie urazić ale sens zdania zrozumiałam i miał rację. Taka byłam. Czasami miałam wrażenie, że posiadałam paskudny charakter. Lubiłam stawiać na swoim a swoim partnerom, w tym przypadku Bartkowi, stawiałam wysoko poprzeczkę. – Jest jeszcze jedna rzecz, chyba w tym wszystkim najważniejsza. Starasz się pomóc wszystkim dookoła, pomagasz innym, troszczysz się o nich a zapominasz o sobie – wtedy nasze oczy się spotkały a ja czułam, że miałam przerażenie na twarzy. W tym także miał rację i chyba nawet nie zdawał sobie sprawy jak wielką. Nie wiem czy to była moja wada, ale na pewno Go to denerwowało. – Przepraszam, nie chciałem – te słowa również były dla mnie zaskoczeniem  bo nie taka była intencja tej rozmowy, a ja się wcale nie poczułam urażona.
- Ale ja się nie gniewam. Wiem, że masz rację – lekko się uśmiechnęłam i znowu przytuliłam się do chłopaka. Ranienie bliskiej osoby było czymś strasznym, szczególnie jak robiliśmy to świadomie. Cały czas w głowie miałam sytuację sprzed kilku dni, kiedy zarzekałam się, że jadłam a tak naprawdę nie jadłam. Nie potrafiłam się do tego przyznać.
- A Cię co we mnie denerwuje? – nasza rozmowa do złudzenia przypominała mi grę w pin ponga. Na zmianę odbijaliśmy piłeczkę, przez co mogliśmy się bardziej poznać. Chwilę myślałam nad tym co miałabym mu odpowiedzieć ponieważ łatwiej było mówić o zaletach niż o wadach ale  życie polegało nie tylko na mierzeniu się z miłymi sprawami ale też z tymi  trudnymi.
- To, że najpierw coś mówisz a później myślisz, wiem, że każdy z nas ma coś takiego w sobie, ale u Ciebie to wybitnie zauważam. Poza tym jesteś zazdrosny o każdego chłopaka, jaki nawinie się w moim życiu. Nie sposób też nie wspomnieć o tym, że jesteś nadzwyczaj opiekuńczy – to nie było tak, że od razu miałam listę w głowie, przypominałam sobie zdarzenia z naszego życia i na ich podstawie tworzyłam swoją wypowiedź.
- A to chyba dobrze? – Bartek lekko się odsunął i z uśmiechem na twarzy zadał mi pytanie. Rozumiałam o co mu chodziło a on nie rozumiał mojej wypowiedzi. Musiałam mu to wyjaśnić by czasem nie poczuł się niedoceniony.
- Tak, tylko czasem aż za bardzo. – uraczyłam Go swoim uśmiechem i przybliżyłam się by ogrzewać się Jego ciepłem. Nie chciałam brnąć w to dalej, tylko zmieniłam temat i rozmawialiśmy o wrażeniach z wieczora jak a szczególnie o Filipie i Martynie


Czekam na komentarze i muszę się czymś pochwalić :) Dostałam pracę związaną ze swoją pasją, z czego jestem bardzo szczęśliwa :) To oznacza, że na opowiadanie będę miała mniej czasu, ale nie martwcie się, nie zrezygnuję z tego, przynajmniej taką mam nadzieję :)

wtorek, 22 października 2013

The experience cz 84 1/2

- Chodźcie na dół bo już Bartek z Damianem przyszli – Marcin wszedł do mojego pokoju i powiadomił nas o przyjściu gości. Z Jego wypowiedzi wywnioskowałam, że Martyny jeszcze nie było. Spojrzałam na Filipa, który prawdopodobnie myślał tak samo jak ja. Uśmiechnęłam się do Niego by dodać mu otuchy i trzymając się za ręce zeszliśmy na dół zaraz za Marcinem. Przywitałam się najpierw z Damianem a później z Bartkiem. Wszyscy mieli dobre humory i od razu atmosfera udzieliła się Filipowi, który i tak cały czas był spięty. Siedzieliśmy całą paczką w ogrodzie, piliśmy piwa i żartowaliśmy sobie. Marcin robił za grillowego, a my mieliśmy z Niego niezły ubaw. Po około 40 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi, wtedy Filip od razu spojrzał na mnie a ja wstając od stołu położyłam mu dłoń na ramieniu chcąc choć trochę uspokoić Jego nerwy.
- Otworzę – zwróciłam się do pozostałych osób i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Kiedy otworzyłam drzwi ujrzałam Martynę, która była w równie dobrym humorze  co pozostali goście. Od razu rzuciłyśmy się sobie w ramiona.
- Hej, ślicznie wyglądasz – Martyna zmierzyła mnie wzrokiem i szeroko się uśmiechnęła. Dzisiaj nie miała prawa uznać mnie za niechluja co spowodowało, że i ja się uśmiechnęłam.
- Dzięki, a Ty kwitniesz – spojrzałam na jej piękną kwiecistą sukienkę. - Jak z Chrisem? – bardzo byłam ciekawa jak przebiegła ich rozmowa oraz jakie były relacje pomiędzy nimi, ponieważ nie zamierzałam psuć jej związku, chociaż na jego temat miałam swoje zdanie.
- Chwilę z nim porozmawiałam i od razu tutaj przyszłam. Nie był zadowolony, że tak mało czasu mu poświęciłam no ale co, muszę korzystać póki jestem tutaj. Jak wrócę do Niemiec to będę poświęcała mu więcej czasu. Tutaj mam czas dla znajomych a nie na wiszenie na telefonie czy na skype – nie poznawałam jej, była silniejsza i taka zdecydowana,  bardziej stanowcza niż ostatnio. Cieszyłam się, że w końcu w tym wszystkim dostrzegła siebie i zmieniła nastawienie do życia.
- Słuchaj, zanim tam pójdziemy mam pytanie do Ciebie, a w sumie prośbę. Zrozumiem jeżeli odmówisz – popatrzyłam na nią próbując przewidzieć jej reakcję. Starałam się być delikatna oraz dać jej do zrozumienia, że nic by się nie stało, gdyby nie spełniła mojej prośby.
- No dawaj – jej ton głosu i zachowanie napawało mnie optymizmem co spowodowało, że nie krępowałam się, robiłam to dla swojego chłopaka, także obiecałam walczyć i walczyłam.
- Bartek we wrześniu idzie na wesele swojego brata, ja mam żałobę więc nie mogę z nim iść...
- Jasne, nie ma sprawy. - Martyna przerwała mi wypowiedź, nawet nie zdążyłam jej zadać pytania a ona z wielkim uśmiechem na twarzy, zgodziła się. Byłam w szoku i patrzyłam na nią jak na kretynkę. Moje zachowanie poniekąd było egoistyczne, ponieważ wolałam jej się o to wcześniej zapytać, zanim jeszcze ujrzy Filipa gdyż wtedy mogłoby  być różnie.
- Naprawdę? - z ogromnym niedowierzaniem spoglądałam na nią, nie wierząc jej słowom.
- No – zaśmiałyśmy się obie i ponownie rzuciłyśmy się sobie w ramiona. Była cudowna.
- Dzięki – z radości, która mnie ogarniała dałam jej buziaka w policzek. Miałam wspaniałą przyjaciółkę i chciałam to docenić. Niby dopiero co ją zyskałam ale tak naprawdę odzyskałam. Żałowałam, że kiedyś po prostu pozwoliłam jej odejść, teraz nie zamierzałam popełnić tego samego błędu. Mimo czasu jaki minął od naszych ostatnich rozmów, to czułam, że tak naprawdę to nie miało znaczenia i nie wpłynęło na nas.
- Co tutaj się dzieje? - Marcin wszedł do kuchni gdzie zastał nas obściskujące się.
- Po prostu ją kocham – Martyna zaśmiała się w stronę mojego brata. Marcin na jej słowa zareagował śmiechem. Ciężko było mi wyrazić, jak bardzo byłam szczęśliwa. Małe rzeczy, gesty to wszystko powodowało, że promieniałam i odzyskiwałam dawną siebie. W oczach brata widziałam, że cieszył się z mojego zachowania, samopoczucia, chyba  był dumny ze mnie.
- Chodźcie – Marcin zwrócił się do nas  podając nam po czteropaku piwa i złapał nas obie w pasie. Weszliśmy razem do ogrodu a ja już z daleka widziałam wzrok Filipa, który skupiał się tylko na Martynie.
- Chyba wszystkich znasz oprócz Damiana – spojrzałam na Martynę a później na Damiana. Przedstawiłam ich sobie i dopiero wtedy Martyna zauważyła Filipa. Najpierw obróciła się w moją stronę, gdzie zobaczyła uśmiech na mojej twarzy a później z powrotem popatrzyła na Filipa. Była zaskoczona i momentalnie zrobiła się blada.
- Siadaj. - powiedziałam do Martyny i wskazałam na wolne miejsce obok tego, które ja zajęłam, a tym samym siedziała obok Filipa. To nie był zabieg celowy ale dobrze się stało, że ta dwójka siedziała obok siebie. Martwiłam się o Martynę, ponieważ jej reakcja była trochę niepokojąca natomiast dziwnym trafem, zareagowała tak samo jak Filip. Może to podpięłam do siebie na siłę, ale w ich reakcjach widziałam wspólny mianownik.
- Co się tak uśmiechasz? - Bartek zwrócił się w moją stronę. Wtuliłam się w Niego, wpatrując się na zapatrzonych w siebie Filipa i Martynę. Mimo, że byłam uśmiechnięta to obawiałam się o Martynę, że zaraz wstanie i wyjdzie a ja nie będę w stanie jej zatrzymać.
- Martyna pójdzie z Tobą na wesele – podniosłam głowę by zobaczyć Jego minę. Moje słowa wywołały u niego uroczy uśmiech.
- Jesteś niemożliwa – pocałował mnie w czoło po czym mocniej mnie uścisnął. Był mi wdzięczny i to było urocze. Chociaż tyle mogłam dla Niego zrobić. Chciałam jakoś zagłuszyć wyrzuty sumienia, jakie pojawiły się we mnie po tym jak ostatnio go okłamałam.
- Czas wnieść toast. Jesteśmy już wszyscy i proponuję się napić za nas, paczkę przyjaciół, by nic ani nikt nigdy nas nie rozdzielił – Marcin wstał i po kolei patrzył na nas. Każda osoba siedząca przy stole sięgnęła po piwo i ponieśliśmy nasze puszki do góry i się nimi stuknęliśmy. Było nas 6 osób i każda osoba, którą sięgałam wzorkiem była dla mnie ważna. Począwszy od Bartka, z którym chciałam spędzić resztę życia, Damiana, który przypominał mi wspaniałe czasy kiedy jeszcze żył Maciek, Marcina, który  był moim bratem, osobą, która zgadzała się na każdy mój szalony pomysł jak i pomagała mi w jego realizacji, Filipa – chłopaka, który był cenniejszy niż złoto i skończywszy na Martynie, którą znałam od tak dawna a dopiero teraz budowałyśmy prawdziwą przyjaźń. Kochałam ich wszystkich całym swoim sercem i za każdego z nich skoczyłabym w ogień.
- Dziękuję Wam, a szczególnie Gosi za to, że mimo iż Maciek nie żyje i jestem z Asią to nadal traktujecie mnie jak przyjaciela a nie wroga – Damian miał poważny ton głosu i widziałam, że był nam naprawdę wdzięczny ale całkiem niepotrzebnie, ponieważ mimo wszystkich przeciwności losu był i będzie naszym przyjacielem.
- A przestań, tak Ci się tylko wydaje – Marcin zaśmiał się do chłopaka, który dał mu sójkę w bok. Wszyscy byli wyluzowani oprócz Martyny i Filipa. Postanowiłam im pomóc w przełamaniu lodów. Siedzieli obok siebie a wyglądali tak, jakby nie zauważali siebie nawzajem.
- Porozmawiaj z nim –  szeptem powiedziałam do Martyny, która była zaskoczona moimi słowami, wydawało mi się, że wyrwałam ją z zamyślenia. Na jej twarzy nie było ani grama uśmiechu, radości czy czegokolwiek pozytywnego. Jej doskonały humor sprzed chwili prysł a ja czułam się  winna.
- Gdyby nie to, że przed chwilą wyznałam Ci miłość i jesteś moją przyjaciółką, to wykrzyczałabym Ci co właśnie w tej chwili myślę o Tobie – Martyna starała się zachować pogodny ton głosu i być opanowaną ale średnio jej to wychodziło. Postanowiłam się nie poddawać i nie przepraszać za to co zrobiłam.
- Kochasz go i walcz – ponownie szepnęłam jej do ucha i odwróciłam się do niej tyłem. Chciałam już dać jej spokój i zostawić ją sama z tym co jej powiedziałam i tym co miała w głowie. Zostawiając Bartka, który pomagał Marcinowi w grillowaniu, usiadłam obok Damiana by z nim chwilę porozmawiać.
- Asia nie miała nic przeciwko, że do nas przyszedłeś? - zwróciłam się do Niego ponieważ martwiłam się, czy jego dziewczyna nie robiła mu wyrzutów, że ze mną się zadawał. Damian lekko odwrócił głowę i wziął łyk piwa. Przeczuwałam, że Asia nie puściła go tak bez żadnych pretensji.
- Nie martw się tym, poradzę sobie. Naprawdę dużo dla mnie znaczy to, że traktujesz mnie jak przyjaciela – Damian objął mnie ramieniem, jak siostrę i tak też się poczułam. Z Damianem kojarzyło mi się wiele wspomnień, szczególnie z Maćkiem ponieważ oni byli prawie nierozłączni. Wiedziałam, że gdyby była taka potrzeba to byłabym w stanie porozmawiać z Asią na ten temat. Byłam w stanie walczyć o każdą osobę w tamtym gronie. Każde z nich było ważną częścią mnie i mojego życia i tak szybko bym z nich nie zrezygnowała.
- To ja dziękuję – uśmiechnęłam się kątem oka i zobaczyłam jak Martyna rozmawiała z Filipem co mnie jeszcze bardziej uradowało. Wydawało mi się, że to bardziej Filip z nią rozmawiał niżeli ona z nim ale i tak mnie to cieszyło.
- Między nimi coś iskrzy? - Damian popatrzył na mnie, widocznie musiał zauważyć, że przyglądałam się swoim przyjaciołom.
- Stara miłość nie rdzewieje – tajemniczo powiedziałam do Niego i nadal patrzyłam na Filipa i Martynę.
- O czym rozmawiacie? - Marcin przerwał nam rozmowę i wtedy poczułam piękny zapach mięsa które kładł na stole.
- Takie tam nasze gadki – Damian popatrzył na Bartka, który chyba trochę był zazdrosny, ponieważ intensywnie na nas patrzył, lecz oboje to zlekceważyliśmy. Nie było sensu się tym przejmować i psuć sobie humoru.
- Smacznego ! - Marcin dał okrzyk radości i to było równoznaczne z słowem „start”. Wszyscy zaczęliśmy napełniać swoje talerze mięsem i sałatkami. Siedzieliśmy i luźno wspólnie rozmawialiśmy. Wieczór przebiegał w znakomitej atmosferze. Gdy się ściemniło zapaliłam świeczki i uruchomiłam środki przeciw komarom. Było tak romantycznie i miło. Ten wieczór mógł trwać wiecznie.
- Macie ochotę pośpiewać? - Marcin popatrzył na nas a wszyscy byliśmy zaskoczeni jego słowami. To było szalone ale i fajne. Spodobał mi się ten pomysł. Przypomniały mi się dawne czasy, kiedy jako dzieci siedzieliśmy z rodzicami przy ognisku i biesiadowaliśmy z rytmem granym na gitarze.
- Jasne. - Martyna od razu się ożywiła i każdy kiwał głową, że się z nią zgadzał. Marcin poszedł po gitarę i z początku śpiewaliśmy wszystkim znane piosenki, takie hity z wczesnej młodości. Martyna wcześniej mówiła mi, że uczyła się w szkole muzycznej ale nie podejrzewałam, że jej głos będzie tak cudowny. Był bardzo aksamitny oraz ukojeniem dla uszu.
- Gosia może zaśpiewasz piosenkę, którą śpiewałaś na cmentarzu ? - Filip zwrócił się w moja stronę czym mnie bardzo zaskoczył. Z początku nie wiedziałam co zrobić, chciałam uciec i schować się pod kanapę ale to było niedojrzałe. Filip chyba dopiero po czasie spostrzegł się, że trochę jego słowa nie były odpowiednie. Moja piosenka nie pasowała do panującej atmosfery. Rozklejałam się przy niej i wtedy wszystko powracało, głównie niepohamowana tęsknota za ukochanym bratem. Martyna złowrogo spojrzała na Filipa dając mu do zrozumienia, że strzelił gafę. Musiałam ratować sytuację by przyjaciółka nie zabiła go tym wzrokiem.
- Sorry – Filip przepraszającym wyrazem twarzy spojrzał na mnie. Zrobiło mi się go żal ponieważ po głębszym zastanowieniu nie było o co robić problemu.
- Spoko, nic się nie stało. Bartek też kiedyś chciał posłuchać. Marcin pamiętasz nuty? - spojrzałam na brata, który miał gitarę. Postanowiłam bronić Filipa by nie czuł się źle, a to, że wciągnęłam w to Bartka, to nie było problemem. Bartek złapał mnie za rękę a drugą mnie objął. Słowa piosenki znałam na pamięć, były dla mnie czymś w rodzaju pacierza. Marcin pokiwał głową, na znak, że czekał na mnie. Kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki spojrzałam w gwiazdy wysoko na niebie, upatrując jedną, która lśniła najbardziej, wyróżniała się pośród gwieździstego nieba. Zaczęłam śpiewać, wypowiadać pierwsze słowa w rytm grany przez Marcina. Czułam na sobie wzrok wszystkich osób, ale to była odpowiednia chwila by oddać hołd Maćkowi. Mimo, że dobrze się bawiłam tamtego wieczoru, to nawet na moment o Nim nie zapomniałam. Cały czas był w mojej pamięci.

Popatrz na mnie,
Popatrz w moje oczy.
Czy widać w nich tęsknotę, którą czuję?
I czy pokazują, że chcę uciec i schować się
Przed tym uczuciem

Przebacz mi teraz
Te momenty, kiedy nie byłam z tobą
Wszystkie twoje zmartwienia
Kiedy myślałeś, że nic mnie nie obchodzi
Ale bez względu na to co robię
Bez względu na to co mówią
Prawdą jest, że
Nadal Cię bardzo kocham

Mówisz, że wszystko jest dobrze i że wiesz, czego potrzebuję,
Że powinnam rozwinąć skrzydła i po prostu być wolna.

Chcę się rozpłakać i poddać, bo masz rację,
Ale wiem, że w moim sercu miłość do ciebie jest silna.

Chcę twoje serce
Przycisnąć  do mojego
Chcę zatopić siebie na zawsze w tym uczuciu.

Jednak w moich myślach wciąż jesteś przy mnie
Będę cię kochać w każdej chwili mojego życia
Przemierzyłabym wielkie jeziora by dotrzeć do ciebie
I nawet wieczność nie byłaby przeszkodą.

Więc gdy prosisz bym dalej żyła
Przyrzekam kochać cię w każdej chwili mojego życia,
wiem, że kiedyś, gdzieś cię znajdę
weźmiesz mnie w ramiona i uwolnisz

bo obiecaliśmy sobie
przyrzekliśmy z całych sił
ze zostaniemy ze sobą
co najmniej na zawsze

Z tobą przezwyciężyłam tyle deszczowych i burzliwych dni
Chłód zimy zamieniliśmy na lato
Razem sprawialiśmy, że wszystko co złe stało się lepsze
Bez ciebie byłabym kimś innym
Bez ciebie straciłabym siebie

Zapadła cisza a moje oczy napełniły się łzami. Starałam się je powstrzymać lecz cisnęły się coraz mocniej. Wytarłam je i wtuliłam się w Bartka, który był taką moja ostoją, murem obronnym i oparciem. Nie było sensu oszukiwać siebie i przyjaciół, że to było bez znaczenia, że nie odbiło się w mej duszy. Na swoim ciele poczułam jeszcze jedną dłoń, która nie należała do Bartka.
- Gosia znasz tekst piosenki Mirrors ? - nagle usłyszałam głos Martyny. Bartek otarł mi łzy i mogłam spojrzeć na przyjaciółkę.
- Tak – ta piosenka Justina Timberlak'a była piękna i niosła niesamowite przesłanie. Była hitem na listach przebojów więc nie dało się jej nie znać. Ja miałam taką przypadłość, że lubiłam śpiewać i zawsze pod nosem nuciłam sobie piosenki lecące w radiu, takim też sposobem nieświadomie uczyłam się teksów.
- Marcin daj mi gitarę – miałam wrażenie, że Martyna chciała ratować ponury nastrój, który zapanował. Robiła to nie dla poklasku lecz by mi pomóc.
Zaczęłyśmy śpiewać, razem. Nie wiedziałam, że tak dobrze znałam tekst tej piosenki, kiedy ja zapominałam co miało być dalej to Martyna kontynuowała. Miałam wrażenie, że nasze głosy doskonale do siebie pasowały i tworzyły jedność.

Czyż nie jesteś czymś do podziwiania, ponieważ Twój blask jest niczym lustro
I nie mogę nic na to poradzić, bo zauważ, że odbijasz się w mym sercu
Jeśli kiedykolwiek poczujesz się samotna i blask będzie utrudniał znalezienie mnie
To wiedz, że ja zawsze jestem odbiciem po drugiej stronie

Ponieważ z Twoją dłonią w mojej dłoni i z głową pełną marzeń
Mogę Ci powiedzieć, że nie ma miejsca, do którego nie moglibyśmy się udać
Po prostu machnij ręką na przeszłość, jestem przy Tobie, próbuję pomóc przez to przejść
Tylko musisz być silna

Ponieważ nie chcę Cię teraz stracić
Patrzę teraz na swoją drugą połowę
Puste miejsce w moim sercu
Jest teraz miejscem którym się opiekujesz
Pokaż mi, jak mam teraz walczyć
A ja Ci powiem, kochanie, że to było łatwe
Wracając do Ciebie, uświadomiłem sobie
Że Ty zawsze tu byłaś
To jest tak, jakbyś była moim odbiciem
Moim lustrem wpatrującym się we mnie
I nie mogłem stać się już lepszym
Z kimś innym obok mnie
I teraz to już jest tak oczywiste jak ta przysięga
Że zmieniamy dwa odbicia w jedno
Ponieważ to jest tak, jakbyś Ty była moim lustrem
Moim odbiciem wpatrującym się we mnie, wpatrującym się we mnie.

Czyż nie jesteś czymś, oryginałem, ponieważ nie wydaje się to być tylko namiastką
I nic nie mogę poradzić, tylko się przyglądam, ponieważ widzę prawdę gdzieś w Twoich oczach
Nie mogę się zmienić bez Ciebie, Ty mnie odzwierciedlasz, uwielbiam to w Tobie
I jeśli bym mógł, to patrzyłbym na nas przez cały czas

Ponieważ z Twoją dłonią w mojej dłoni i z głową pełną marzeń
Mogę Ci powiedzieć, że nie ma miejsca, do którego nie moglibyśmy się udać
Po prostu machnij ręką na przeszłość, jestem przy Tobie, próbuję pomóc przez to przejść
Tylko musisz być silna

Ponieważ nie chcę Cię teraz stracić
Patrzę teraz na swoją drugą połowę
Puste miejsce w moim sercu
Jest teraz miejscem którym się opiekujesz
Pokaż mi, jak mam teraz walczyć
A ja Ci powiem, kochanie, że to było łatwe
Wracając do Ciebie uświadomiłem sobie
Że Ty zawsze tu byłaś
To jest tak, jakbyś była moim odbiciem
Moim lustrem wpatrującym się we mnie
I nie mogłem stać się już lepszym
Z kimś innym obok mnie
I teraz to już jest tak oczywiste jak ta przysięga
Że zmieniamy dwa odbicia w jedno
Ponieważ to jest tak, jakbyś Ty była moim lustrem
Moim odbiciem wpatrującym się we mnie, wpatrującym się we mnie.

Wczoraj jest historią
Jutro jest tajemnicą
Widzę, że się na mnie patrzysz
Patrzysz na mnie
Kochanie, patrz się na mnie

Moim odbiciem wpatrującym się we mnie, wpatrującym się we mnie.

Ty jesteś, Ty jesteś miłością mojego życia

Kochanie, Ty jesteś inspiracją dla tej cennej piosenki
I chcę widzieć Twoją rozpromienioną twarz skoro mnie wybrałaś
Więc teraz mówię do widzenia dawnemu mnie, to już minęło
I nie potrafię się doczekać, żeby zabrać Cię do domu
Dać Ci do zrozumienia, że jesteś...

Dziewczyno, Ty jesteś moim odbiciem, wszystkim, co widzę, jesteś Ty
Moim odbiciem, we wszystkim, co robię
Jesteś moim odbiciem i wszystkim, co widzę, jesteś Ty
Moim odbiciem, we wszystkim, co robię

Dopiero gdy zaśpiewałam tą piosenkę to uzmysłowiłam sobie, że ta piosenka była taką odpowiedzią Maćka na słowa mojej piosenki, która de facto była skierowana do Niego. Wiedziałam, że ta piosenka była piękna ale w tamtym momencie odkryłam jej drugie dno.

Przytuliłam się do Martyny i podziękowałam jej za to co zrobiła. Dzięki niej przypomniałam sobie jaka miłość łączyła mnie z Maćkiem i poczułam ją w swoim sercu, tak jakby on był obok. 


cdn. :)

niedziela, 20 października 2013

The experience cz 83

- Gośka, wstawaj! - spałam sobie bardzo przyjemnie dopóki ktoś nie zaczął mną potrząsać i wołać moje imię. Oczy miałam tak zaklejone, że dużą trudność sprawiało mi ich otworzenie.
- Pali się czy co? - zaspanym głosem powiedziałam obracając się twarzą do osoby, która próbowała mnie obudzić. Początkowo kompletnie straciłam poczucie czasu i przestrzeni, nie wiedziałam gdzie się znajduje oraz kto mnie wołał. Może byłam przewrażliwiona, natomiast obudzenie się ze snu sprawiło mnie wielką trudność, jakbym wzięła całe opakowanie tabletek nasennych.
- Wstawaj, wiesz która jest godzina? Musimy zrobić zakupy, wszystko przygotować a czasu coraz mniej – to był Marcin i wtedy sobie zdałam sprawę z tego, że miałam dużo rzeczy do zrobienia. Wieczorem organizowaliśmy grilla i w związku z tym czekało na nas dużo spraw do załatwienia. Nie chciało mi się opuszczać swojego wygodnego, cieplutkiego łóżka. Najchętniej przespałabym się jeszcze z kilka godzin.
- Już wstaję. O cholera, zapomniałam zadzwonić do Filipa i Martyny – złapałam się za głowę z przerażenia, które mną ogarnęło, to właśnie Filip z Martyną byli głównymi gośćmi i tak naprawdę to z ich powodu wszystko organizowałam. Nie mogłam uwierzyć, że zapomniałam powiadomić ich, by przyszli dzisiaj wieczorem do nas. Tak dużo o tym myślałam, że to umknęło mojej uwadze.
- To dzwoń szybko. Czekam na Ciebie na dole. Zrobię Ci tosty – Marcin wstał z łóżka i poszedł do kuchni. Od razu sięgnęłam za telefon, który leżał na stoliku obok. Najpierw wykręciłam numer do Filipa.
- Cześć – w słuchawce usłyszałam głos przyjaciela. Wtedy również przypomniałam sobie, że dawno się z nim nie widziałam. Czułam się jak jakaś kretynka, która myślała tylko o sobie albo zajmowała się tym co miała w głowie, jakbym zapominała o otaczającej mnie rzeczywistości.
- Hej. Co robisz dzisiaj wieczorem? - postanowiłam od razu przejść do meritum sprawy, nie miałam czasu na owijanie w bawełnę ponieważ czekał mnie jeszcze telefon do Martyny.
- A nie wiem jeszcze, a co tam? - ucieszyłam się na Jego słowa i od razu mi ulżyło.
- Dzisiaj z Marcinem organizujemy grilla i chciałam Cię zaprosić. Dawno się nie widzieliśmy i fajnie byłoby gdybyś wpadł. - miałam ogromną nadzieję, że Filip się zgodzi, modliłam się o to. Bardzo mi na tym zależało, wiedziałam, że byłam w stanie zrobić wszystko by zjawił się dzisiaj w naszym domu.
- Spoko, to o której? - miał dużo entuzjazmu w sobie którym mnie zadowolił. Jego nastrój również mi się udzielił i od razu się rozbudziłam. Byłam bardzo szczęśliwa i zadowolona.
- O 18.
- Jeśli chcesz to mogę przyjść wcześniej i Wam pomóc – Filip zaoferował swoją pomoc, chociaż byłam przekonana, że z Marcinem sobie ze wszystkim poradzimy to wolałam się zgodzić.
- Wiesz co, nie ma takiej potrzeby, ale możesz wpaść wcześniej to porozmawiamy – tak dużo miałam mu do powiedzenia a gdy zeszliby się goście, to już tak swobodnie nie moglibyśmy porozmawiać.
- Dobra to do zobaczenia – przyjaciel pożegnał się ze mną a ja nie czekając ani chwili dłużej wybrałam numer do Martyny. Stresowałam się tym , że odmówi albo, że ma inne plany.
- Halo? - w słuchawce usłyszałam głos Martyny, która chyba była zaspana, ewidentnie obudziłam ją swoim telefonem, ale postanowiłam to pominąć i czym prędzej zaprosić ją na wieczór.
- Cześć, słuchaj zapraszam Cię dzisiaj do nas na grilla o 18 – miłym tonem zwróciłam się do dziewczyny. Czekałam na odpowiedź, która długo nie nadchodziła.
- O jejku dziękuję, ale umówiłam się z Chrisem na skype, właśnie o 18 – zwątpiłam, ogarnęło mnie zrezygnowanie. Wszystko szło tak idealnie, a tu na samym końcu ogromna przeszkoda, postanowiłam się nie poddawać.
- A nie możesz z nim wcześniej porozmawiać? Albo zostawić mu wiadomość, że jutro porozmawiacie? Proszę. Taka ładna pogoda jest dzisiaj, szkoda byłoby zmarnować taki dzień. Martyna proszę, proszę – starałam się przekonać Ją do zmiany planów. Poniekąd było to egoistyczne, wymagałam od niej dostosowania się do mnie, natomiast bardzo mi zależało.
- Okej, okej. Spróbuję to przełożyć. Najwyżej spóźnię się z pół godziny. - po jej głosie poznałam, że chciała przyjść i wiedziałam, że zrobi wszystko, żeby się zjawić.
- Dobra, to czekam o 18. Jak coś to jesteśmy w kontakcie – pożegnałam się z nią i od razu poszłam do garderoby by się ubrać. Założyłam czarną tunikę i białe spodnie i zeszłam na dół gdzie Marcin już czekał na mnie ze śniadaniem, lecz czas tak niesamowicie nas gonił, że tosta wzięłam w rękę i pojechaliśmy. Po drodze stworzyliśmy listę potrzebnych rzeczy. Znałam możliwości jedzeniowe mojego brata, chłopaka i przyjaciela także jedzenia musiało być na potęgę. W supermarkecie kupiliśmy wszystko co było nam potrzebne, głównie mięso i alkohol. Później od razu wróciliśmy do domu, gdzie czekało na nas dużo pracy. Marcin zajął się przygotowaniem i czyszczeniem grilla a ja marynowałam mięso i szykowałam inne smakołyki na wieczór.
Około godziny 17 rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Otworzę – krzyknęłam do brata, który kończył zastawiać stół na tarasie. Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam Filipa, bardzo ucieszyłam się na Jego widok. - Hej, wchodź – wpuściłam przyjaciela do środka i  od razu przytuliłam się do Niego. Bardzo mi tego brakowało. Filip chyba też się za mną stęsknił bo dosyć długo trzymał mnie w swoich ramionach. Po chwili czułości udaliśmy się do kuchni.
- Przyniosłem trochę piw – wtedy ujrzałam siatkę, która po brzegi była wypełniona napojami alkoholowymi. Trochę mi się śmiać z tego chciało, bo patrząc na nasze zapasy, moglibyśmy pić całą noc.
- Po co? Uwierz mi, że Marcin zadbał by akurat tego Wam nie brakło – zaśmiałam się do Filipa i wróciłam do kończenia szaszłyków. Marcin był przezorny i zawsze wolał kupić więcej niż miałoby braknąć. Nie zamierzaliśmy jakoś dużo pić, ale byłam świadoma tego, że to będzie raczej typowo męskie towarzystwo a nie trzeba było być Einsteinem by wiedzieć, że faceci mają duże możliwości spijania piw. 
- Włożę do lodówki. Co tam u Ciebie słychać? - spojrzał na mnie po czym wyciągał zawartość siatki i przekładał ją do lodówki. Wróciłam do czynności, jaki wykonywałam zanim pojawił się przyjaciel. Dodatkowo w głowie tliło mi się tysiące myśli i zdań, które cisnęły się na usta a jednak wolałam je zatrzymać i wypowiedzieć w innym momencie.
- A w sumie nic takiego. Bartek się wyprowadza od brata i szuka jakiejś kawalerki do wynajęcia. Nie kłócimy się i dobrze się dogadujemy. Tylko Piotrek się do mnie odezwał i na jutro się z nim umówiłam bo chciał porozmawiać. - Filip był zaskoczony ostatnim zdaniem wypowiedzianym przeze mnie, rozumiałam to spojrzenie, które znałam bardzo dobrze - Nie patrz tak na mnie. Chyba ma jakiś problem no i samego go z tym nie zostawię. - mimo moich wyjaśnień Filip nie przestawał patrzeć na mnie jak na głupią, naiwną dziewczynkę. Wiedziałam, czego dalej mogłam się spodziewać ze strony przyjaciela.
- Po tym jak się zachował chcesz mu jeszcze pomagać? - przystanął naprzeciwko mnie i wpatrywał się intensywnie w moje oczy. Nie rozumiałam co było dziwnego w tym, że chciałam wyciągnąć pomocną dłoń do Piotrka. Przez sekundę zastanawiałam się czy czasem to ja czegoś nie omijałam w swoim rozumowaniu, skoro Bartek i Piotrek mieli takie same stanowiska.
- Słuchaj, każdy popełnia błędy. Mnie się tylko wydaje, że ma jakiś problem ale może tylko to moje złudzenie. Nie wiem, ale nie zaszkodzi mi go wysłuchać i z nim porozmawiać. - starałam się przekonać go do mojego zachowania lecz był oporny na moje tłumaczenia.
- A Bartek co na to? - Filip odszedł ode mnie i usiadł na krześle. Jego wzrok był strasznie krępujący. Dawno nie widziałam u niego takiej niechęci do kogokolwiek, z reguły Filip był bardzo przyjaźnie nastawiony do ludzi i nie miał wrogów a liczba osób, które darzył niechęcią równa była liczbie palców u jednej z dłoni.
- No co, wie że się z nim spotkam. Nie był jakoś wybitnie szczęśliwy z tego powodu, ale koniec końców uległ mojemu wdziękowi – chciałam to obrócić w żart ale średnio mi to wyszło. Skończyłam szykować jedzenie i czas było zająć się sobą. - Chodź na górę to się ogarnę. - zwróciłam się do Filipa, który od razu wstał i wspólnie poszliśmy do mojego pokoju. Ja zajęłam się makijażem a Filip siedział na łóżku i wpatrywał się we mnie.
- Czemu tak mi się przyglądasz?- uśmiechnęłam się do przyjaciela. Może mi się tylko wydawało, ale w Jego oczach widziałam coś niepokojącego co sama nie potrafiłam zdefiniować. W głowie pojawiła mi się jakaś panika czy coś podobnego, oznaczającego strach.
- Bo jesteś taka ładna i tak bardzo Cię kocham, że nie mogę zrozumieć dlaczego nam kiedyś nie wyszło – zaskoczył mnie swoją wypowiedzią ale znałam go już tyle lat, że wiedziałam do czego zmierzał, przecież każdy chciał się zakochać i znaleźć pokrewną duszę, czułam, że to było jego zmartwieniem.
- Poznałeś kogoś? - usiadłam obok Niego i złapałam go za rękę. Filip tylko uśmiechnął się pod nosem.
- To jest zdumiewające jak dobrze mnie znasz – przyjaciel objął mnie ręką i mocno do siebie przytulił, to jeszcze bardziej upewniło mnie w tym, że miałam rację. Żyłam w nadziei, że uda mi się go zeswatać z Martyną. Cały czas pamiętałam, że ona miała chłopaka lecz też wiedziałam, że tęskniła za Filipem. Wyswobodziłam się z Jego objęć i udałam się do garderoby by się przebrać. To był ten moment kiedy musiałam mu powiedzieć o Martynie. Na początku zastanawiałam się, czy czasem nie wypytać o tą dziewczynę, którą poznał ale ostatecznie postanowiłam to ominąć i postąpić w nieprzyjacielski sposób, czyli zamącić mu głowie.
- Martyna przyjechała do Polski –  łatwiej było mi powiedzieć mu to nie patrząc w Jego oczy. Po moich słowach zapadła cisza, czekałam w bezruchu na reakcję Filipa ale nic nie nadchodziło. - Powiesz co? - ponagliłam go gdyż moje słowa musiały wywrzeć na nim jakieś wrażenie. Byłam przywarta do drzwi a w akcie niepokoju zagryzałam wargę. Bardzo byłam ciekawa co powie, jak się zachowa.
- Na długo? - wreszcie doczekałam się Jego reakcji, uśmiechnęłam się sama do siebie ponieważ Filip był zainteresowany Martyną, byłam tego pewna.
- Na kilka dni. - zaczęłam szperać pomiędzy wieszakami by znaleźć jakieś fajne ciuchy na wieczór ale bardziej skupiałam się na rozmowie z Filipem niż na poszukiwaniu stroju.
- Widziałaś się z nią ? - Jego głos był silniejszy, miałam wrażenie, że podszedł bliżej drzwi, jakby chciał być bliżej mnie.
- Tak, nocowała u mnie ostatnio. Będzie dzisiaj tutaj – na początku nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam uprzedzając go, że Martyna przyjdzie ale ostatecznie uznałam, że tak będzie lepiej. Miałam tylko nadzieję, że Filip nie zorientuje się, że ten grill został zorganizowany głównie po to by oni się spotkali.
- Ona wie, że będę ? - Filip był bardzo zaskoczony tym co mówiłam, nie musiałam na Niego patrzeć by o tym wiedzieć. Bałam się, że on za chwilę spanikuje i ewakuuje się.
- Nie, ale czy to ma znaczenie? - wyszłam z garderoby i spojrzałam na Filipa. Był blady i przerażony jakby zobaczył ducha, wystraszyłam się. - Usiądź bo zaraz mi tu zemdlejesz - posadziłam go na łóżku i ukucnęłam przed nim. Wpatrywałam się w Niego chcąc jak najwięcej wyczytać z Jego twarzy.
- Zaskoczyłaś mnie. Już bardziej spodziewałem się tego, że zaprosiłaś Asię niż, że Martyna tutaj będzie – panikował, lecz było to wyrazem  tego,  że nadal coś czuł do Martyny. To była prawdziwa miłość i tylko przez odległość i niedojrzałość tych dwojga niewytrzymała próby.
- No to słabo mnie znasz. Lepiej się już czujesz? - zobaczyłam uśmiech na Jego twarzy, co upewniło mnie, ze już lepiej z nim było.  Filip spontanicznie mnie przytulił. Nie wiem czy dobrze odczytałam ruchy Jego ciała ale chyba był mi wdzięczny za to co zrobiłam. Byłam pewna, że nadal kochał Martynę, że tęsknił za nią, chociaż zawsze starał się o tym nie mówić. Gdy rozluźnił uścisk a na Jego twarzy zagościł uśmiech  z powrotem weszłam do garderoby by się przebrać. Założyłam długą kremową spódnicę i czarną bokserkę. A żeby chronić się przed komarami i innymi owadami do ręki wzięłam czarny sweterek.
- Ładnie wyglądasz – Filip stanął naprzeciwko mnie kiedy wyszłam z garderoby. Uśmiechnęłam się miło i od razu przytuliłam się do Niego. Czułam, że bardziej on tego potrzebował niżeli ja, ale starałam się opanować Jego strach przed spotkaniem z dawną miłością.



Dzisiaj trochę dłuższa część, mam nadzieję, że Wam się spodoba :) 
Specjalnie dla Was, do następnej części biorąc pod uwagę Wasze sugestie, dopisałam trochę wątków, dlatego też znowu pojawi się w dwóch częściach ale w krótkim odstępie czasowym.