wtorek, 30 września 2014

Trudna rozłąka cz 8

Przez następne dni pogoda była strasznie paskudna, cały czas padało, więc wszelkie spotkania i robienie zdjęć odchodziło na dalszy plan, bo w takich warunkach atmosferycznych po prostu nie dało się pracować ani spędzać czasu na świeżym powietrzu. Sytuacja pomiędzy mną a Pawłem była naprawdę dobra. Codziennie po kilka godzin rozmawialiśmy, śmialiśmy się z siebie i można powiedzieć, że znowu było stabilnie, tylko, że mnie taki stan rzeczy zadowalał tylko po części. Brakowało mi uniesień czy nowych doznań, jakie dostarczały mi spotkania z Przemkiem, z którym de facto miałam spotkać się dzisiaj, a nie widzieliśmy się od 3-4 dni. Paweł nadal nic nie wiedział o istnieniu Przemka i zdecydowałam, że niedługo mu o nim powiem, bo na dłuższą metę trudno byłoby mi utrzymywać istnienie kolegi w tajemnicy, a także nie miałam powodów by to robić. Głupia nie byłam i zdawałam sobie sprawę, że Paweł może być zazdrosny o Przemka - chłopaka z którym ostatnio spędzam umiarkowaną ilość czasu, a na dodatek jest zabawny, przystojny i bezpośredni. Natomiast zanim miałam odpierać ataki chłopaka, byłam umówiona z Przemkiem. Nie wiedziałam co mieliśmy robić tego popołudnia, ale wszystkiego miałam dowiedzieć się w odpowiednim czasie. Jedyne co miałam ze sobą wziąć to aparat i zdjęcia, które do tej pory robiłam chłopakom. Około godziny 15 przyszedł po mnie Przemek i zapowiedział, że idziemy do domu Łukasza, gdzie wszyscy będą tam na nas czekać. Oczywiście nic nie chciał mi zdradzić, więc musiałam uzbroić się w cierpliwość. Droga minęła nam bardzo szybko, nieustannie rozmawialiśmy o tym, co się działo u nas w szkołach, jak przygotowania do matury i takie tam. Po jakiś czterdziestu minutach byliśmy już na miejscu i pomimo, że osiedle na którym mieszkał Łukasz było inne niż to, w którym znajdował dom Przemka, to okolica była podobna. Dzielnica bogatych domów jednorodzinnych.
- Pewnie już wszyscy są – Przemek uśmiechnął się do mnie miło, kiedy weszliśmy na teren posesji i po podejściu do drzwi od razu otworzyła nam piękna kobieta.
- Dzień dobry – niemalże jednomyślnie przywitaliśmy się z kobietą, która uraczyła nas pięknym uśmiechem.
- Cześć, Łukasz jest u siebie – zrozumiałam, że Przemek musiał być znany owej kobiecie, która wpuściła nas do środka i pozwoliła samym udać się do pokoju chłopaka. Czułam się lekko speszona i zakłopotana, ale z pomocą przyszedł mi Przemek, który swoim uśmiechem dał mi znać, że wszystko było w porządku. Kiedy już znaleźliśmy się przed odpowiednimi drzwiami, bez żadnego uprzedzenia weszliśmy do środka, gdzie znajdowała się już cała grupa chłopaków, którzy niemal od razu zaczęli się witać zarówno ze mną jak i z Przemkiem.
- Już wszystko prawie przygotowaliśmy – Karol zwrócił uwagę Przemka na monitor komputera i będąc ciekawa nad czym tak pracowali również podążyłam tam wzrokiem.
- No super to wygląda, podoba ci się? – widziałam swoje zdjęcia na jakimś portalu. Były tam wizerunki chłopaków jak jeździli na deskach.
- A co to takiego? – nie rozumiałam czemu umieszczali moje zdjęcia w internecie i w sumie czemu miało to służyć.
- To jest nasz blog o street skatingu, a to portal skupiający ludzi. Odbywają się mistrzostwa, a raczej walki pomiędzy różnymi miastami i grupami, no i w tym roku też chcielibyśmy wziąć w tym udział – Przemek powoli mi wszystko tłumaczył, a ja ciągle nie rozumiałam po co ja im byłam potrzebna.
- A co ja mam z tym wspólnego?
- Potrzebujemy kogoś, kto będzie robił nam zdjęcia, będzie pomagał nam obsługiwać sprzęt, a ty nadajesz się do tego idealnie – z kolei tym razem Kuba przyszedł mi z wyjaśnieniami i powoli wszystko stawało się jaśniejsze.
- Oczywiście nic za darmo, blog będzie przynosił pieniądze, a jak uda nam się coś zarobić na tych konkursach, to też będziemy się dzieli z tobą. Wiadomo na początku może nie być w ogóle kasy, albo mogą to być grosze, ale później powinno już się to rozwinąć – Łukasz wyjaśniał mi dokładnie moją rolę w tym całym zajściu, a ja czułam się lekko zasypywana coraz to nowszymi rewelacjami.
- Ale ja chętnie będę wam dalej robiła zdjęcia i to zupełnie za darmo, nie wezmę od was ani grosza – to była moja pasja i uwielbiałam to robić i nie potrzebowałam żadnych pieniędzy za kilka zdjęć.
- Iza, ale to jest twoja praca i twój poświęcony na to czas. – Przemek popatrzył na mnie jakbym w ogóle była z innej planety, albo co gorsza mówiła w innym języku.
- Lubię z wami spędzać czas i chętnie wam pomogę, za darmo – byłam uparta i wiedziałam, że chciałam się z nimi kolegować bo ich lubiłam, a nie dla pieniędzy.
- Przecież my też będziemy na tym zarabiać, także czemu nie chcesz żebyśmy się z tobą dzielili, skoro też wkładasz w to dużo pracy? – dla chłopaków, to było niezrozumiałe dlaczego się tak broniłam, ale prawda jest taka, że trochę mnie ro uraziło.
- Możecie na chwilę zostawić nas samych? Albo chodź wyjdziemy na balkon – Przemek początkowo spojrzał na chłopaków, a za chwilę zmienił plany i otworzył przede mną drzwi. Nic nie mówiąc poszłam za nim i po krótkiej chwili znaleźliśmy się na balkonie.
- Czemu nie chcesz przyjąć tych pieniędzy skoro nawet nie wiesz jakie to będą sumy?
- Nie chce na was żerować – czułam jak policzka płonęły mi z czerwoności, a mój wzrok był wszędzie, byle by nie patrzeć w oczy chłopaka.
- Proszę? Przecież to czysty układ – nie mówiliśmy tym samym językiem, a nawet nie byliśmy na linii porozumienia.
- Nie, nie chcę żebyście mnie sponsorowali – ciężko przechodziły mi te słowa przez usta, ale właśnie tak było. Czułam się jakby się nade mną litowali.
- Co ty wymyśliłaś?! Chcemy byś dołączyła do naszej grupy, byś z nami pracowała, a ty mówisz o jakimś żerowaniu czy sponsorowaniu! – to był drugi raz, kiedy Przemek prawie kipiał złością w moim towarzystwie, to nie był zwykły widok, on był ostoją spokoju, więc przeczuwałam, że musiałam wyprowadzić go z równowagi.
- Ja… Nic nie rozumiesz… To, że jestem biedna to nie znaczy, że…
- Naprawdę to o to chodzi? Masz naprawdę taki kompleks z tego powodu? – Przemek zrobił krok bliżej mnie i robiło mi coraz to goręcej, ale i niezręcznie. Nic nie potrafiłam odpowiedzieć, bo już nie chciałam temu zaprzeczać. – Spójrz na mnie, Iza. Lubimy cię i to nie jest podyktowane tym, że uważamy iż te pieniądze są ci niezbędne. Nawet nam do głowy nie przyszło, że tak pomyślisz! Cholera, gdybym wiedział, że to jest dla ciebie takim problemem to…
- To co byś zrobił? Pochodzimy z innych światów, nie mam wypasionego domu, gadżetów czy super się nie ubieram…
- Myślisz, że tylko pieniądze się dla nas liczą? – liczyłam, że z każdym słowem uda mi się uspokoić jego temperament, lecz wychodziło wręcz odwrotnie. Nie umiałam z nim rozmawiać.
- Nie przekręcaj moich słów. – ta rozmowa przybierała niebezpieczny obrót i samą mnie to strasznie przerażało.
- Okej, to spokojnie – Przemek wziął głęboki oddech, aż stojąc obok słyszałam jak nabierał powietrza w płuca – Więc o co chodzi? Tylko prosto z mostu, bez obierania w miłe słówka.
- Lubię was i lubię spędzać z wami czas, ale nie chcę brać od was pieniędzy, to przecież będzie wyglądać jakbyście się nade mną litowali – nie wiedziałam czy dobrze robiłam, czy może nie powinnam już dłużej robić z siebie głupią.
- Naprawdę obchodzi cię to, jak to ktoś może odebrać? To czysty układ, robisz zdjęcia a my ci odpalamy część zysku, nawet nic nie będziemy wykładać z własnej kieszeni. – Przemek położył dłonie na moich ramionach i już spokojniejszy i milszy zwracał się w moją stronę.
- Tak, ale to wy na to zasłużycie swoją pracą, to jest wasz projekt – nie chciałam im odbierać jakiejś części pieniędzy, bo na to nie zasługiwałam.
- Iza, ty jesteś częścią tego projektu, bez ciebie to się nie uda. Naprawdę nie rozumiem dlaczego tak się przed tym bronisz. Podobno nas lubisz – puszczenie oczka to był jego sposób na zmiękczenie mojego serca.
- Bo lubię – ja też się lekko uśmiechnęłam, bo już nie udało mi się zachować poważnej miny.
- Czyli zrób to w imię naszej znajomości.
- Niech będzie – powiem szczerze, że czułam się kiepska w negocjacjach, Przemek miał w sobie niesamowitą upartość.
- Jeszcze jedno, grzecznie cię proszę, żebyś już nigdy nie wątpiła w nasze intencje. Nie chcę żebyś myślała i mówiła takie rzeczy. Pieniądze nie są ważne, to ludzie są najważniejsi – za ten uśmiech byłam w stanie oddać wszystko. A na dodatek był on tylko dla mnie. Nie sądziłam, że przez zwykłe robienie zdjęć w parku poznam wspaniałego przyjaciela, bo taką osobą był Przemek dla mnie. Jego urok osobisty był niedościgniony i działał niesamowite rzeczy.
- Obiecuję zapamiętać – na te słowa delikatnie się przytuliliśmy, po czym Przemek od razu wprowadził mnie do domu i wróciliśmy do pokoju w którym byli pozostali członkowie naszej ekipy.
- Załatwione – pełen satysfakcji i samozadowolenia Przemek rozsiadł się na łóżku, skupiając na sobie wzrok wszystkich dookoła.
- A mówiłem, że żadna się nie oprze jego urokowi, to nie chcieliście mnie słuchać – żart, a raczej słowa Krzyśka sprawiły, że wszyscy się zaśmiali, a ja miałam ochotę udusić Przemka.
- Po prostu siła perswazji – Przemek próbował wyprostować zaistniałą sytuację, ale to już nie miało sensu, wiedziałam, że nikogo tym nie przekona.
- Dzieciaki do roboty, trzeba wybrać zdjęcia i obmyślić plan następnej sesji – Karol nas wszystkich upomniał i chcąc nie chcąc, trzeba było wrócić do pracy. Najpierw wspólnie wybieraliśmy zdjęcia, które najbardziej nam się podobały, ja byłam bardzo krytyczna wobec swojej pracy, więc mało które zdjęcie podobało mi się na tyle by je opublikować. Zajęło nam to sporo czasu, ale koniec końców wybraliśmy piętnaście zdjęć i umieściliśmy je na stronie. Później zgodnie stwierdziliśmy, że trzeba zrobić sesję przedstawiającą każdego chłopaka z osobna i o każdym napisać kilka słów zapoznawczych.
Około godziny 19 musiałam już się zbierać, ponieważ na 20 byłam umówiona z Pawłem i wiedziałam, że skoro zawiązałam komitywę z chłopakami i miałam z nimi spędzać dużo czasu, to musiałam powiedzieć o tym Pawłowi. Nie chciałam by znowu coś pomiędzy nami się zepsuło.
- Ja się zbieram, dziękuję za gościnę, ale czas na mnie – szczerze? to wcale nie chciało mi się opuszczać chłopaków, czułam się świetnie w ich towarzystwie, ale czas było skupić swoją uwagę na innym mężczyźnie.
- Już? Przecież jest wcześnie, pizzę zamówimy, wypijemy po piwku na przypieczętowanie naszej współpracy – Karol jako pierwszy starał się mnie zatrzymać, ale pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na Przemka, sama nie wiedząc czemu.
- No właśnie, jeszcze nie ma północy by kopciuszek musiał uciekać – do rozmowy przyłączył się Krzysiek, a ja przeczuwałam, że to dopiero pierwsza fala próbująca mnie powstrzymać.
- Dajcie jej spokój, dziewczyna musi lecieć do swojego wybranka – jeżeli oczekiwałam jakichkolwiek słów od Przemka to na pewno nie tego, co usłyszałam. Kompletnie nie wiedziałam jak to odbierać, czy to było zawistnie powiedziane czy może uprzejmie.
- Aa, jeżeli tak, to nic już nie mówię – Karol spasował a ja czułam, jak atmosfera była napięta.
- Jesteś wredny – z przymrużonymi oczami wpatrywałam się w Przemka. Nie chciałam robić mu wyrzutów, raczej starałam się zachować pogodny ton głosu.
- Taka moja natura – chłopak uniósł ręce ponad głowę i zobaczyłam, że wezbrała się w nim potworna pewność siebie, nie żeby wcześniej był jej pozbawiony, ale w tamtym momencie przybrała ona na sile.

- Czyli paskudna – nie kwapiłam się na uprzejmości w jego stronę, bo w tamtej chwili w ogóle na to nie zasługiwał. Zanim chciał jeszcze cokolwiek dodać postanowiłam uciąć tą pogawędkę – Ja się zbieram, dzięki za wszystko i do usłyszenia – pożegnałam się z każdym po kolei a Przemka specjalnie ominęłam machając mu na do widzenia, a Łukasz odprowadził mnie do drzwi, a ja od razu udałam się na autobus do domu.

Hej! Dziękuję za wszystkie maile i słowa wsparcia! Już jestem na nowym miejscu, mam się dobrze i jestem szczęśliwa :) Nie mogę uwierzyć, że moje dwuletnie marzenia wreszcie się spełniły :) 

piątek, 26 września 2014

The experience cz 178

Cześć!
Krótkim słowem wstępu chciałabym Wam przekazać, że jak pewnie wiecie w związku z moją zmianą Uczelni, czeka mnie przeprowadzka, która ma miejsce właśnie w ten weekend.  Pakowanie jest podwójne, ponieważ wyprowadzam się wraz z siostrą i będziemy mieszkały razem. Przez ten natłok obowiązków i wszelkich pojawiających się problemów  nie mam czasu by spokojnie usiąść przed komputerem. Obiecałam sobie, że dzisiaj z samego rana będzie post, a wczoraj wieczorem okazało się, że muszę jechać do Opola po jedno zaświadczenie, którego potrzebuję na Uczelni w Krakowie. Także cały dzień mi zleciał na załatwianiu papierkowych spraw.

Wracając do meritum sprawy. W niedzielę będę już w „swoim” nowym domu, także zanim się ogarnę z rzeczami, internetem i miastem to może trochę czasu minąć, więc proszę Was o cierpliwość. Odezwę się na pewno na instagramie  ( instagram/paulina.opowiadania).  Kolejny post będzie już prosto z Krakowa!

Sprawdzian z matematyki poszedł mi nawet dobrze, przynajmniej takie miałam przeczucie. Gdyby nie pomoc Kamila, to pewnie miałabym większy problem z rozwiązywaniem niektórych zadań, a tak cały czas miałam w pamięci to, czego mnie nauczył.
Od środy w sumie nic się nie działo. Tak naprawdę natłok nauki mnie przygniatał, a cały wolny czas spędzałam w książkach. Na szczęście dzisiaj był już piątek i byłam umówiona z Kamilem. Cieszyłam się na to spotkanie, ale w głębi duszy byłam lekko przerażona  tym, co planował zrobić. Zapowiedział, że komuś mnie przedstawi i gdyby to była jego mama albo dziadkowie, to pewnie by mi o tym powiedział, a nie trzymał w niepewności. No nic, musiałam spokojnie czekać.
Kiedy wyszłam z budynku szkoły, Kamil już na mnie czekał. Wyglądał normalnie, tak jak zawsze, chociaż kiedy do niego podeszłam, zauważyłam, że był nieco spięty.
- Hej – miło uśmiechnęłam się do chłopaka i przywitałam się z nim całusem w policzek. Zauważyłam, że obok przeszła Martyna, która nie spuszczała z nas wzroku.
- Cześć, gotowa? – widziałam, że Kamil za wszelką cenę starał się ukryć towarzyszące mu zdenerwowanie,  natomiast byłam naprawdę spostrzegawczą osobą. Może nie znałam go jakoś wybitnie długo, bo lekko ponad  miesiąc, ale Kamil zawsze był wyluzowany i spokojny, więc łatwo było poznać, że coś go trapiło.
- Tak, powiesz mi gdzie jedziemy? – chłopak otworzył mi drzwi do samochodu a ja zanim wsiadłam, spojrzałam na niego mając nadzieję, że zdradzi mi chociaż drobny szczegół.
- Niedługo się wszystkiego dowiesz – po tych słowach ujrzałam tylko lekki uśmiech i nie pozostało mi nic innego jak uzbroić się w cierpliwość. Kiedy Kamil również znalazł się w samochodzie, ruszyliśmy w stronę centrum.
Całą drogę milczałam, a to chyba było spowodowane przez jego tajemniczość. Najgorsze było to, że nie wiedziałam na co się przygotować, więc starałam się być spokojna i nie denerwować na zapas. Po około kwadransie dojechaliśmy pod budynek, który nigdy wcześniej nie był mi znany. Wiedziałam, że kiedyś znajdowały się w nim jakieś biura, ale obecnie nie wiedziałam co się tam mieściło, a tabliczka była na tyle daleko, że nie potrafiłam przeczytać napisów, które się na niej znajdowały.
- Poczekasz tutaj na mnie? Zaraz wrócę – Kamil miał spokojny głos, ale lekko błagalny, jakby bał się, że mogłabym się czymś wystraszyć i chcieć uciec.
- Jasne – nie rozumiałam jego obaw ani tajemniczości. Chciałam dodać mu otuchy i wiary, że zostanę i cierpliwie poczekam. Nie czekał długo, tylko wyszedł z samochodu i zniknął w środku budynku.
Zanim chłopak wrócił, z budynku wyszło kilkoro ludzi z małymi dziećmi. Powoli domyślałam się kogo chciał mi przedstawić i szczerze byłam tym bardzo zaskoczona, ale chyba nie na tyle, by uciekać, może przez to, że ciągle nie chciałam w to uwierzyć… Lubiłam Kamila i musiałam pozwolić by zrobił to, co zamierzał, dać wytłumaczyć zaistniałą sytuację.
Po niecałych kolejnych pięciu minutach, zobaczyłam idącego w moją stronę Kamila i małego chłopczyka. Podobieństwo pomiędzy nimi, było naprawdę porażające – te same włosy, nos i oczy. Nie czekając na ich żadne słowa, wyszłam z samochodu i promiennie uśmiechnęłam się do dwóch mężczyzn, którzy stali naprzeciwko mnie, byłam poddenerwowana i naprawdę zaskoczona, ale robiłam wszystko, by nie dać tego po sobie poznać.
- Gosiu, chciałbym przedstawić ci Kacpra…. to mój syn – Kamil niewyobrażalnie się stresował a przy tym tak intensywnie się na mnie patrzył, że aż miałam gęsią skórkę. Podejrzewałam, że było to dla niego bardzo trudne i obawiał się mojej reakcji.
- Hej, jestem Gośka – ukucnęłam przed małym klonem Kamila i wyciągając do niego dłoń, uśmiechałam się szeroko. Chłopczyk nie pozostawał mi dłużny i od razu uścisnął moją dłoń.
- Cześć – nieśmiałość małego mężczyzny wprawiła mnie w rozbawienie. Wyglądał tak słodko i uroczo, że od razu go polubiłam. Kiedy powróciłam do normalnej postawy zetknęłam się nie tylko z szerokim uśmiechem na twarzy Kamila, ale i przerażeniem w jego oczach. Czułam, że nadal się denerwował i starał się przefiltrować moje myśli, chociaż najgorsze miał już za sobą.
- Pójdziemy na plac zabaw? – to pytanie Kamil skierował nie tylko do swego syna, ale także do mnie. Uśmiechem mu przytaknęłam, a Kacper zaczął skakać z radości.
- A pohuśtasz się ze mną? Bo tata mówi, że jest za duży – potomek mojego kolegi, skierował się ze swoim żalem w moją stronę, co mnie bardzo rozbawiło. Poczułam, że mnie zaakceptował, a to było bardzo miłe.
- Naprawdę tak mówi? Nikt nie jest za duży na huśtawki – śmiać mi się chciało z wymówki Kamila, przecież huśtanie było zabawne i takie beztroskie.
- On chyba się boi – Kacper był tak niewinny, że zazdrościłam mu, iż był dzieckiem. Jak na moje oko miał z 4 latka, a naprawdę był rozgadany jak niejeden 6 latek. Po chwili znaleźliśmy się na wspomnianym placu zabaw, Kacper od razu pobiegł do piaskownicy, a my usiedliśmy na ławce obok. Czułam, ze Kamil chciał ze mną porozmawiać i sama odczuwałam taką potrzebę.
- Nie wiem od czego zacząć… - widziałam zmagania i wewnętrzne rozterki, jakie towarzyszyły chłopakowi. Miałam wrażenie, że zaraz połamie sobie wszystkie palce z nerwów. Chciałam mu jakoś pomóc, tylko nie wiedziałam jak.
- Nie stresuj się tak, to, że masz dziecko naprawdę niczego pomiędzy nami nie zmienia – uśmiechnęłam się do niego mając szczerą nadzieję, że to jakoś ułatwi sprawę, a moje słowa zabrzmią naprawdę przekonująco.
- Nie zmienia bo nie masz nic przeciwko, bo jesteśmy tylko znajomymi, czy nie zmienia nawet gdybyśmy byli dla siebie kimś więcej? – Kamil był ze mną naprawdę szczery i nasza rozmowa wchodziła na poważny tor. Domyślałam się intencji, jakie mu towarzyszyły, na szczęście długo nie musiałam się zastanawiać nad odpowiedzią.
- Obojętnie co byłoby pomiędzy nami to i tak to nie wpłynie na nasze relacje. Wiesz, że cię lubię i nie skreślę cię, tylko dlatego, że masz dziecko, które nota bene jest urocze – przepadłam pod  urokiem Kacpra. Nawet  przez chwilę nie towarzyszyła mi myśl, by się odwrócić i dać sobie spokój.
- Wiem, że cię zaskoczyłem, ale nie chciałem dłużej tego przed tobą ukrywać. – kiedy nasze oczy spotkały się ze sobą, złapałam chłopaka za dłoń i uśmiechnęłam się do niego.
- Domyślam się, że nie każda dziewczyna tak zareagowała jak ja? – poniekąd było to pytanie retoryczne, ale byłam ciekawa poprzednich doświadczeń Kamila. Już trochę znałam świat i reguły w nim panujące, także mogłam się domyślić, jaka czekała mnie odpowiedź.
-Niestety, a może stety. Cieszę się, że potrafisz mnie zrozumieć i nie okazujesz, żeby chociażby w najmniejszym stopniu, jest to dla ciebie ciężkie – zachowywał się tak, jakby spadł mu kamień z serca, chyba był lżejszy o kilka kilo. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji w jakiej on się znalazł i pewnie nawet nie byłabym w stanie wyobrazić sobie co przeżywał, ale nie byłam od zadawania katuszy.
- Bo nie jest. Jasne, zaskoczyłeś mnie i to nawet bardzo, ale to nie jest powód bym nagle zerwała z tobą kontakt. Jesteś ze mną szczery i naprawdę to doceniam. Opowiesz mi o was?  - pogodnie spojrzałam najpierw na Kamila  a później na jego pierworodnego. Byłam ciekawa ich historii i jak teraz wyglądało wychowanie syna przez niego.
- Kacper urodził się jak miałem 21 lat, czyli niecałe pięć lat temu. Z  Natalią, poznałem się jak miałem 17 lat i byliśmy ze sobą aż do czasu narodzin małego. Kiedyś byliśmy naprawdę szczęśliwi, rzadko się kłóciliśmy, ale gdy Natalia zaszła w ciążę, to wszystko się zmieniło. To była wpadka, nie planowaliśmy tego i nie trudno się domyślić, że ciąża kompletnie przewróciła nasze życie. Jej rodzice mieli do mnie pretensje bo Natalia była na studiach. Oni, zresztą tak samo jak Natalia, chcieli byśmy wzięli ślub. – Kamil na chwilę zamilkł i czułam jak się wahał. Przywracanie tych wspomnień pewnie nie było dla niego łatwe, mimo, że minęło już tyle lat.
- A ty nie chciałeś? – postanowiłam mu trochę pomóc, ale zależało mi na tym, by nie wyglądało to, jako ciągnięcie za język i bezwzględne dopytywanie się.
- To nie tak… Nie chciałem żenić się tylko z tego powodu, że miało przyjść na świat dziecko. Byłem młody, miałem dopiero 21 lat i nie w głowie było mi małżeństwo. Owszem, dziecko byłem w stanie wychowywać i kochałem Natalię, ale uważałem, że wszystko ma swój czas. O to były wieczne kłótnie i pretensje. Natalia wypominała mi, że jej nie kocham itp. Tłumaczyłem jej, że tak nie jest, ślub weźmiemy, wtedy gdy uznamy, że to wszystko jest na tyle silne by to zrobić, bo to poważna decyzja. W końcu mnie zrozumiała, ale na tym kłótnie się nie kończyły. Ja dużo pracowałem, jeszcze wtedy nie w firmie u dziadka, miałem dwa etaty i ciągle mnie nie było w domu i według niej niewystarczająco zarabiałem, a później to o każdą rzecz się kłóciliśmy i jak mały miał z 5 miesięcy to się rozstaliśmy. Nikt by nie zniósł wiecznych oskarżeń, pretensji i wygórowanych wymagań. To nie była łatwa decyzja, ale tak jest lepiej dla Kacpra, Natalii i mnie. Teraz mamy normalne relacje, ani przyjacielskie ani wrogie, zupełnie neutralne. Tolerujemy się bo musimy to robić dla dobra dziecka. Na co dzień to Natalia się nim opiekuje, a ja w dwa weekendy w miesiącu i czasem odbieram go z przedszkola. Kocham go najbardziej na świecie i jest dla mnie najważniejszy. Wiesz, to niesamowite jak ktoś woła do ciebie „tato”, ma twoje oczy i nawet w najgorszy dzień dodaje radości – nie mogłam nadziwić się czułości z jaką chłopak mówił o swoim dziecku. Zrozumiałam, że musiał sporo wycierpieć i przejść w tamtym okresie. Uważałam, że podjął jedną z lepszych decyzji i ktoś mógłby uznać, że była szczeniacka, ale to właśnie było wręcz przeciwnie. Pokazał swoją dojrzałość i rozsądek.
- Jesteś… aż brakuje mi słów – nie wiem czemu, ale miałam łzy w oczach. Wzruszyłam się, co mnie samą zdziwiło. Widziałam zdezorientowanie na twarzy chłopaka, który był bardziej zaskoczony moim zachowaniem niż ja sama. – Spokojnie, nie mam nic złego na myśli – musiałam jak najszybciej wyjaśnić mu, że wcale nic złego się nie działo, nie miałam żadnych nieprzyjemnych myśli. Wytarłam spływającą łzę po moim policzku i spontanicznie przytuliłam się do chłopaka a on mocno, po raz pierwszy od naszego poznania, mnie przytulił. Nie wiedziałam co się ze mną działo i czemu tak mnie to poruszyło. – Jesteś wspaniałym tatą, wiesz? – uwolniłam się z uścisku i z uśmiechem na ustach spojrzałam w oczy chłopaka. Może moja zmiana nastroju była zbyt szybka i diametralna, ale moje łzy były łzami szczęścia.
- Staram się nim być – już nic nie zdążył dodać, bo podbiegł do nas mały klon Kamila i przerwał nam rozmowę, a ja starałam się jak najszybciej ogarnąć by malec nie widział mnie w takim stanie.
- Pobawisz się ze mną? – ku memu zaskoczeniu, chłopczyk stanął naprzeciwko mnie i patrzył na mnie swoimi maślanymi oczkami, którym nie sposób było odmówić.
- Jasne – szybko złapałam go za rączkę i poszliśmy na zjeżdżalnię, wahadłowe huśtawki i inne atrakcje, które znajdowały się na placu. Sama byłam zdziwiona, że tak szybko złapałam kontakt z Kacprem, ale każdy mi mówił, że miałam dar do dzieci. Tak samo było z Julią, siostrą Bartka.
Kacper był rozkosznym dzieckiem, bardzo wesołym, energicznym i niesamowicie rozgadanym jak na swój wiek. Jemu buzia się nie zamykała, ale mnie to pasowało. Bardzo go polubiłam i chyba najlepszym momentem był ten, kiedy niosłam go na rękach to dał mi buziaka. Kupił mnie tym dokumentnie i najchętniej bym się z nim w ogóle nie rozstawała. Jakbym w przyszłości miała mieć dziecko, to mogłoby być ono dokładnie takie jak Kacper.
- Zbieramy się, czas na jakiś obiad – Kamil podszedł do nas i przerwał nam zabawę, po której byłam cała mokra. Wtedy poczułam także burczenie w moim brzuchu.
- Nie, jeszcze troszeczkę – Kacper zaczął błagalnie prosić tatę, by ten pozwolił mu jeszcze trochę się pobawić. Byłam ciekawa ich stosunków, oraz jak wyglądało przez Kamila wychowywanie dziecka.
- Wiesz, że Gosia nie potrafi zawijać makaronu na widelec? Musisz ją koniecznie nauczyć – chłopak ukucnął przy mnie i Kacperku i wpatrywał się w syna radosną miną. Mały patrzył to na mnie, to na swojego tatę.
- Ale Gosia jeszcze kiedyś pobawi się ze mną? – smutnym głosem odpowiedział tacie pytaniem na pytanie. Widziałam jego ponure oczka, które mnie rozbrajały.
- Z wielką przyjemnością – nie czekałam na słowa Kamila, tylko sama zapewniłam chłopca o tym, że nie widział mnie pierwszy i ostatni raz w swoim życiu.
- W takim razie jedziemy – chłopak wziął syna na ręce i po otrzepaniu go z piasku poszliśmy do samochodu. Miałam pewne wątpliwości, czy powinnam była z nimi jechać, nie chciałam nadużywać ich gościnności,  ten czas mieli dla siebie a ja nie chciałam przeszkadzać.
- Kamil, jedźcie sami, ja zjem coś na mieście – zwróciłam się do chłopaka, który wyciągnął fotelik z bagażnika i zapiął w nim syna.
- Ale czemu? Nie chcesz z nami jechać? – nie rozumiał mojego zachowania i w sumie sama mu się nie dziwiłam. Jeszcze przed chwilą zapewniałam go, że nie mam nic przeciwko temu, że miał syna, a teraz próbowałam się wykręcić z obiadu, tylko, że nie w tym leżał problem.
- Nie o to chodzi, nie chcę wam przeszkadzać – czułam się skrępowana i dosyć niepewnie. Chłopak podszedł do mnie i położył swe dłonie na moich ramionach.
- Gosia nie przeszkadzasz, oczywiście zmusić cię nie mogę, ale proszę byś z nami pojechała. Kacper cię polubił i chciałbym spędzić to popołudnie z wami – nie mogłam się oprzeć jego głosowi i wzrokowi. 

Jestem bardzo ciekawa jakie emocje w Was wywołał ten rozdział :)

poniedziałek, 22 września 2014

Trudna rozłąka cz 7

Przez ostatnie trzy dni, tak naprawdę nic specjalnego się nie działo. Chodziłam do szkoły, po powrocie rozmawiałam z Pawłem i tak w kółko. Pomiędzy nami było tak jak przed tą wielką kłótnią. Kiedy ja odrabiałam lekcje i się uczyłam, siedzieliśmy na skype i pomimo, że dużo nie mówiliśmy do siebie, to mogliśmy cały czas na siebie patrzeć, to niemalże sprawiało, że czułam iż był obok mnie. W sumie było tak, jakby tej kłótni w ogóle nie było. Nie zamietliśmy jej pod dywan, ale chyba problem został rozwiązany i nie było nad czym się rozwodzić. Kochałam go, a on mnie, byliśmy dla siebie naprawdę ważni, a nieporozumienia to niestety sprawa, którą ciężko pominąć, szczególnie jak w grę wchodzą uczucia.

Dzisiaj po szkole, w sumie tak samo jak wczoraj czy przed wczoraj, udałam się prosto do domu. Z Pawłem byłam umówiona za pół godziny na skype, więc chciałam zjeść jeszcze obiad by mu nie „mlaskać” przed ekranem. Gdy weszłam na teren podwórka zobaczyłam sylwetkę, którą bardzo dobrze znałam i pragnęłam założyć na siebie magiczną pelerynę, coś ala z Harrego Pottera, by móc się teleportować, ale niestety nie miałam takiej mocy jak i mój zmysł był zawodny, że osoba posiadająca ową sylwetkę, już mnie zauważyła i się promiennie do mnie uśmiechnęła.
- Czy mi się wydaje, czy mnie unikasz? – Przemek podszedł do mnie na kompletnym luzie i z wrodzoną sobie nonszalancją. Kiedy on zachowywał się jak wolny ptak, ja byłam skrępowana niczym ptak w klatce.
- Ja? Wydaje Ci się, czemu niby miałabym to robić? – jak skutecznie odeprzeć atak? Ironią i w graniem głupiej. Bo co mi szkodziło, i tak zrobiłam siebie kretynkę, więc co mi szkodziło jeszcze to pogłębić.
- Może dlatego, że…
- Nie kończ. – postanowiłam mu przerwać i nie słuchać, jak mogło to wyglądać w jego oczach. Wolałam to ominąć i naprawdę nie wnikać, bo wtedy pewnie byłoby ze mną jeszcze gorzej.
- Może jednak? – mina Przemka była.. nie wiem jak to ująć. Nie  miał jakiegoś ogromnego uśmiechu, który spotykałam na jego twarzy przez cały miony tydzień, nie była to także złość i powaga. Może powaga z lekkim, ale mininalnym uśmiechem?
- Przyszedłeś tutaj by się nade mną pastwić? Uwierz mi, już sama dokonałam samosądu.
- Tak? I co jest twoją karą?- Przemek wydawał się być bardzo zaciekawiony moimi wnioskami.
- Unikanie rzeczy, które prowadzą do tego stanu – z wielką dumą powiedziałam co wiedziałam. Chodziło mi głównie o to, żeby unikać takich sytuacji, by później nie czuć się tak bardzo niezręcznie.
- A nie sądzisz, że jest to niewłaściwe? No bo zobacz, jak mniemam postanowiłaś unikać nie tylko alkoholu, ale także mnie, więc karzesz także moją osobę, bo nie będę mógł się z tobą widywać – byłam święcie przekonana, że największą zaletą Przemka było wyluzowanie, ale błyskotliwość, miał również na najwyższym poziomie. Poza tym jego postawa, jak położył rękę na piersi udając, że złamałam mu serce. To było zabawne.
- Nie sądzę żebyś miał jeszcze na to ochotę po ostatnim incydencie.
- Pozwolisz, że sam to ocenie? – Jego oczy zrobiły się większe i takie… zwierzęce.
- Nie sil się na grzeczności, byłam pijana, ale nie aż tak, żeby nie pamiętać tego, co się działo – dla mnie to było logiczne i normalne. Jaki człowiek chciałby zadawać się z taka furiatką. No przecież po tamtym wieczorze powinni wydać mi sądowy zakaz spożywania alkoholu, o ile takowy istnieje, a jak nie to wziąć na obserwację w kaftanie bezpieczeństwa.
- A może ja lubię tak ekstremalne wyzwania?
- Jestem jakimś wyzwaniem? – trochę straciłam wątek i nie rozumiałam znaczenia jego słów. Zaskoczył mnie swoją stanowczością i tym, że nie chciał aby nasza znajomość zakończyła się na takim etapie.
- Może, tylko proszę nie myl tego ze zdobyczą. Masz przecież chłopaka, prawda? – zastanawiałam się, czy coś kiedyś go zaskoczyło. Bo wydawał się być taki nawet przemądrzały i zarozumiały. A może to była forma katuszy skierowana na moją osobę? Nic z tego nie rozumiałam.
- Chcesz mi udowodnić jak okropną jestem dziewczyną? Już mówiłam, że nie musisz się nade mną pastwić – cały czas wydawało mi się, że on chce mnie poniżyć, sprawić, bym poczuła się winna, zła, itd., ale i bez tego jego zachowania tak się czułam.
- Aż takie złe zdanie masz na mój temat? I przestań już z tym pastwieniem się. Chodziło mi tylko o to, że nie będę cię zdobywał bo już jesteś zajęta.
- Więc czego chcesz ode mnie?- założyłam ręce na piersi i z udawaną pewnością siebie wpatrywałam się na chłopaka.
- A czy każdy chłopak musi chcieć jednego od dziewczyny? Pomyśl, gdybym chciał cię poderwać, to bym cię wtedy pocałował. – miałam nadzieję, że ten wątek nie będzie wspominany, ale jednak nie udało się tego uniknąć.
- Ale nie zrobiłeś tego.
- No właśnie.
- Może są inne powody ku temu – doszukiwałam się problemu, bo byłam przekonana, że gdzieś musiał się tam znajdować. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że okazał się tak wielkoduszny, że chciał ratować mój związek przed rozpadem.
- Co masz na myśli?
- Nie nic, nie ważne – myślałam, że i tym razem zadziała jego błyskotliwość, ale jednak się pomyliłam. Wypowiedzenie swoich myśli na głos, chyba wprowadziłoby mnie w kompletne zażenowanie.
- Ważne, naprawdę chciałbym wiedzieć.
- Ale nie ma o czym mówić. Myślę, że powinniśmy…
- Nie dbam o to, co powinniśmy a czego nie. Chciałbym abyś dokończyła to, co powiedziałaś. Rozmawiamy szczerze, przynajmniej tak jest z mojej strony, więc proszę. – tym razem Przemek był znacznie poważniejszy niż w trakcie całej tej rozmowy, a ja wpakowałam się w niezłe bagno, czułam to! Jego zapach był wszędzie. Zapach mojej porażki.
- Ty chyba naprawdę chcesz żebym w twoich oczach wyszła na kompletną wariatkę. Proszę, ja myślę, że to nie ma sensu.
- Jak myślisz, że mogę tego chcieć? Masz mnie za skończonego dupka, czy co? – ta rozmowa nam nie wychodziła. Patrzyłam na Przemka i myślałam, jakim był wspaniałym chłopakiem, kolegą.
- Nie, skąd…
- Ale tak właśnie mnie traktujesz. – kiedy chciałam dokończyć i wyjaśnić mu całą sytuację, to mi przerwał i odrobinę się zdenerwował, a już myślałam, że jest to misja niemożliwa.
- Dasz mi coś powiedzieć? – poczekałam, aż spokojnie na mnie spojrzy i będę mogła kontynuować – Przepraszam cię za swoje zachowanie wtedy, w nocy. Zachowałam się jak kompletna kretynka, która okazała się być nadwrażliwą idiotką, a na dodatek rozżaloną suką..
- Co? Skąd to wytrzasnęłaś ? – zanim zdążyłam dokończyć swoją wypowiedź, Przemek nie mógł ze śmiechu. Tak się roześmiał, że ja sama zaczęłam się śmiać.
- Tak wynika z analizy mojego zachowania – napięcie, które zostało rozładowane, ewidentnie nam służyło. Oboje zmiękliśmy i byliśmy w tej samej drużynie a nie po przeciwnych stronach.
- No dobra, jak masz jeszcze takie smaczki to kontynuuj.
- Nie błaznuj – uderzyłam go lekko w ramię i oboje wróciliśmy do śmiechu. O matko, to naprawdę było kabaretowe. Najpierw oboje ironizowaliśmy, wściekaliśmy się a teraz śmialiśmy się jakbyśmy byli najarani. – Nie wiem jak ty, ale ja jestem głodna.
- A co masz na obiad?
- Pierogi z serem, zapraszam. – uśmiechnęłam się do niego i poczułam jak wielki kamień z serca właśnie leciał gdzieś w nieznanym mi kierunku. Przyznam szczerze, że chciałam zmienić temat i to było specjalne zagranie.
- To skorzystam – wspólnie poszliśmy do mojego mieszkania i kiedy tylko byliśmy w środku, usłyszałam dźwięk telefonu, a na wyświetlaczu, o zgrozo widniało imię Pawła. Przypomniałam sobie, że byłam umówiona z nim na skype, a przy mnie był Przemek, o którego istnieniu Paweł nie pojęcia. Wzięłam głęboki oddech i odebrałam telefon jednocześnie prowadząc swojego gościa do kuchni.
- Tak? – powiedziałam trochę nieśmiało do słuchawki a mimowolne spojrzenie rzuciłam Przemkowi, który usiadł na krześle i przypatrywał się moim poczynaniom.
- No gdzie jesteś? Czekam na skype  – cały czas biłam się z myślami, prosiłam opatrzność o pomoc, jakiś wspaniały plan jak wybrnąć z tej sytuacji, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Jednocześnie nie chciałam wyjść na głupią przed Przemkiem.
- Tak wiem, ale mam gościa i na razie nie dam rady. Zadzwonię do ciebie wieczorem, co? Teraz nie bardzo mogę rozmawiać – jedną ręką trzymając słuchawkę, drugą próbowałam sobie poradzić w kuchni, z pomocą przyszedł mi Przemek, który wziął ode mnie garnek, nalał wody i wstawił na gaz.
- Jaki gość? – już myślałam, że Paweł pominie ten aspekt, ale jego ciekawość i rządza wiedzy nie ustępowała nawet na minutę.
- Porozmawiamy później, kocham cię. Pa
- Pa – tylko tyle usłyszałam jako odpowiedź na moje słowa i mój wzrok powędrował na Przemka. Moja rozmowa nie zrobiła na nim większego wrażenia.
- Chcesz coś do picia? – panowała niezręczna cisza, którą jak najszybciej chciałam przerwać.
- Może być sok, woda, cokolwiek.. Chłopak nie będzie zły, że jesteś teraz ze mną?
- Przecież nic złego nie robimy, prawda? -  gdybym w tamtym momencie nie była odwrócona do niego plecami to pewnie te słowa nie przyszłyby mi z taką łatwością.
- Tak, ale..
- Czy to nie Ty ciągle powtarzasz, że nie ma żadnego ale? – tym razem ja mogłam wykazać się błyskotliwością, wreszcie także zaczynałam czuć się swobodnie i pewnie.
- Racja. Mam nadzieję, że już teraz między nami wszystko w porządku? Nie będziesz mnie unikać?
- Jeżeli wystarczająco cię do siebie nie zniechęciłam, to nie – zastanawiałam się co bym musiała zrobić, by Przemek uznał, że miałam nierówno pod sufitem. Może to ja wyolbrzymiałam tą całą sytuację i nie potrafiłam skupić się na faktach, a koloryzowałam wszystko co się działo.
- A może właśnie jeszcze bardziej zachęciłaś? – pytające spojrzenie chłopaka mnie nie ośmieliło i nie skrępowało, tak jak to wcześniej miał w zwyczaju robić.
- Bo przecież lubisz ekstremalne wyzwania.

- Dokładnie tak – oboje się roześmialiśmy bo kto by się tego spodziewał. Zakładałam, że już nigdy nie będziemy się kontaktować, a tu bach. Myślałam, że nie będę potrafiła mu spojrzeć w oczy, bach. Zakładana kłótnia zamieniła się w worek żartów. Lubiłam takie niespodziewane zwroty akcji i szczęśliwe zakończenia.

 Dziękuję Wam za każdy komentarz, cieszę się, że jest ich coraz więcej. Mam nadzieję, że i tym razem zostawicie po sobie ślad :)
Zapraszam na mój instagram/paulina.opowiadania

czwartek, 18 września 2014

The experience cz 177

Ostatnie dwa dni były tak zwyczajnie, że nie warto o nich nawet wspominać. W szkole nic się nie działo, ponieważ skupiałam się tylko na nauce. Z Martyną nie rozmawiałyśmy, mówiłyśmy sobie tylko „cześć” i poza tym nic. Powoli przechodziła mi złość na nią, ale potrzebowałam jeszcze czasu. Co do Bartka, to przez ostatnie dni nie było go w szkole, dopiero dzisiaj był, ale to nie wywarło na mnie większego wrażenia. Czułam na sobie jego wzrok, ale starałam sobie z tym radzić. Jasne, to nie było łatwe, lecz byłam silna. Starałam się zobojętnić w stosunku do niego, szło mi mozolnie, natomiast wierzyłam, że powoli dotrę do celu.
Dzisiaj znowu popołudnie spędzałam w książkach, a raczej z matematyką, której nie znosiłam. Jutro miałam mieć ważny sprawdzian i już się nim stresowałam.
Co do Kamila, to nie odzywał się od naszej ostatniej rozmowy, czyli od niedzieli, a dzisiaj była już środa. Tęskniłam za jego spokojem, którego w tamtym momencie bardzo potrzebowałam, natomiast sama nie odważyłam się  zadzwonić. Postanowiłam, że jak do jutra się nie odezwie, to tym razem to ja pierwsza zrobię krok.
Moją naukę przerwało pukanie do drzwi, byłam przekonana, że tata albo Marcin przynieśli mi kolację do pokoju, bo ja nawet nie miałam czasu by zejść do kuchni.
- Proszę – dokończyłam liczyć jakieś zadanie i odwróciłam się twarzą do drzwi. To, co zobaczyłam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. – Co ty tu robisz? – to był Kamil. Miałam oczy jak pięciozłotówki, ponieważ już prędzej spodziewałabym się Bartka, niż jego, sama nie wiedząc czemu.
- Znasz to? Jak nie możesz pokonać wroga, to przyłącz się do niego? – Kamil nonszalancko opierał się o futrynę i patrzył na mnie zadowolonym wzrokiem. Widziałam, że wypełnił swój plan w stu procentach.
- Wariat – kręciłam głową z niedowierzania. Było mi tak miło, że nie można było tego wyrazić słowami. Jeszcze nikt tak o mnie nie dbał, nie zabiegał jak on. Poczułam naprawdę się wyjątkowo.
- Potraktuję to jako komplement – Kamil uśmiechnął się do mnie miło i wszedł do środka. – Pomyślałem, że przyda ci się wsparcie w postaci witamin, orzechów, owoców, czekolady i innych dobroci – chłopak wyciągał na biurko rzeczy z którymi przyszedł. Nie wierzyłam swoim oczom, najchętniej poprosiłabym go, by mnie uszczypnął.
- Ty naprawdę oszalałeś – byłam głupia, bo zamiast mu podziękować, to nadal miałam wrażenie, że śniłam. Czy on był realny? A może mi się tylko śnił?
- Na twoim punkcie – chłopak oparł się plecami o biurko i patrzył mi prosto w oczy. Podobało mi się to, co robił i mówił. Śmiałam się sama do siebie kompletnie nie wiedząc co powiedzieć. Imponował mi i brakowało mi słów by wyrazić to, co czułam.
- Bajerant. Dobrze, że przyszedłeś, bo przyda mi się mała przerwa – postanowiłam zmienić temat i odpocząć trochę od książek.
- Oj nie moja droga, gdybym nie przyszedł to nie byłoby żadnej przerwy, prawda? – Kamil ciągnął ten temat, który ja poruszyłam, a ja cieszyłam się, że nie miał mi za złe, że ominęłam te jego słodkie słówka.
- To nie ma znaczenia, chętnie zrobię sobie przerwę, już nie mogę na to patrzeć – próbowałam uciec od nauki i chociaż na chwilę zająć swój mózg czymś innym niż matematyką.
- Nie marudź, czego się uczysz? – chłopak wziął w rękę mój zeszyt i zaczął go przeglądać. Twarz miał kamienną i skupioną na tym, co czytał, a mnie brakowało sił na dalszą naukę.
- Matematyki, której nie znoszę – byłam humanistką i zawsze miałam problem z matematyką, pomimo że zawsze na koniec wychodziłam z dobrymi ocenami, to nienawidziłam liczyć i zmagać się z cyferkami.
- Pomogę ci, zaraz ci to wszystko wytłumaczę – Kamil przysunął sobie krzesło, które stało obok i obecnie siedział ze mną przy biurku. Takiego go nie znałam, myślałam, że mi odpuści i miło spędzimy wieczór, a tu nie miałam taryfy ulgowej.
- Kamil, proszę… – postanowiłam nabrać go na słodkie oczka i błagalny ton głosu. Miałam serdecznie dość tego dnia i patrzenia na rachunki.
- Nie, zabieramy się do pracy, dalej. Zobaczysz, że to wcale nie jest takie złe – chłopak popędził mnie do skupienia się nad tym, czego nie rozumiałam. Czułam się bezsilna i przewracając oczami, poddałam się i zrobiłam to co kazał. Chłopak bawił się w nauczyciela, którym de facto był bardzo dobrym. Robił wszystko by jak najlepiej mi to wytłumaczyć i powoli zaczynałam wszystko trawić. Byłam oporna na naukę, ale gdyby nie jego pomoc, to musiałabym siedzieć nad tym całą noc . Uczyliśmy się chyba z  dwie godziny. Niestety zrobiło się już późno i chłopak musiał iść.
- Ja się będę zbierał, a ty kładź się do łóżka. Musisz wypocząć – nie mogłam się nadziwić jego opiekuńczości i serdeczności. On był cudowny, a moje serce znowu zaczynało bić. Patrzył na mnie z ogromnym spokojem, a sam miał wiele cierpliwości do mojej osoby.
- Dziękuję ci za odwiedziny, pomoc, no i witaminy – Kamil zadbał o każdy szczegół. Było coś dla ciała, duszy…
- Będziesz dziękować jak zdasz na 5 – chłopak pogłaskał mnie ręką po ramieniu, czym dodał mi wsparcia. Bałam się jutrzejszego dnia, a dzięki niemu, ten niepokój został trochę zagłuszony.
- Dobrze – uśmiechnęłam się do niego i nie mogłam oderwać oczu od jego twarzy.
- Zobaczymy się w piątek? – Kamil zmienił temat, jak i wyraz twarzy. Nadal się uśmiechał, natomiast wydawało mi się, że trochę spoważniał.
- Jasne, jestem wolna od 15 – planowałam odpocząć w piątek i już nie zaglądać do książek. Kamil zawsze sprawiał, że miałam dobry humor i nie wahałam się ani chwili przed kolejnym spotkaniem.
- W takim razie, przyjadę po ciebie do szkoły. – chłopak był tajemniczy, ale byłam przekonana, że i tym razem wymyśli coś zwariowanego.
- Okej – uśmiechnęłam się miło do niego, tak, że aż mi się cieplej w środku zrobiło.
- Gosia, chciałbym ci wtedy kogoś przedstawić – widziałam jak walczył ze sobą, co budziło we mnie lęk. Nie wiedziałam dlaczego tak to na niego wpływało.
- Dobrze, to mam jakoś się specjalnie ubrać, przygotować? Przeraża mnie trochę twój ton – nie chciałam ukrywać, że niepokoiło mnie jego zachowanie. Dla mnie nie było problemu, miałam kogoś poznać, więc chciałam to zrobić.
- Nie, spokojnie. Ubierz się normalnie, nie będzie to nic oficjalnego, zresztą, zobaczysz w piątek. Będę już leciał – Kamil rzucił mi uśmiech i wstał z krzesła, chcąc już opuścić mój pokój.
- Nie zapomniałeś aby o czymś? – byłam zaskoczona, że już chciał wyjść. Tak bez większego pożegnania, więc nastawiłam mu policzek, by zrobił to, co powinien.
- Czyli mogę już się tak z tobą żegnać? – na twarzy miał piękny, szeroki uśmiech, który był wart miliony. Moje serce  urosło, kiedy widziało go takiego.
- Musisz -  poprawiłam jego wypowiedź, bo chciałam zaznaczyć, że chciałam, by w stosunku do mnie zachowywał się trochę czulej. Chłopak podszedł i zrobił to, o co go poprosiłam. Dał mi buziaka w policzek, a ja natychmiast się zarumieniłam.
- Pa – po tych słowach, już go nie zatrzymywałam. Byłam w bardzo dobrym humorze i nawet nie przejmowałam się sprawdzianem. Byłam w skowronkach i to mnie uskrzydlało.

Poświęćcie kilka minut na zostawienie komentarza, to dla mnie bardzo ważne :)

poniedziałek, 15 września 2014

Trudna rozłąka cz 6

W niedzielę obudziłam się potwornym kacem i bólem głowy. Z łóżka wyszłam tylko po wodę i wróciłam do niego zaszywając się pod kołdrą, by jak najmniej promieni słonecznych dotarło do moich oczu. Kac fizyczny to jedno, ale moralny był sto razy gorszy. Chciałam zapaść się pod ziemię, znaleźć taką kryjówkę by nigdy zniej nie wyjść. Zrobiłam z siebie kompletną kretynkę, która okazała się być nadwrażliwą idiotką, a na dodatek rozżaloną suką. Ta cała kombinacja słów, określała mnie w doskonały sposób. To powinnam napisać sobie na plecach, by każdy człowiek miał możliwość trzymania się z dala ode mnie. Jak zwykle, cały wieczór był cudowny, wspaniały i w ogóle och i ach, a końcówka okazała się być niemal jak z melodramatu. Potraktowałam Przemka jak jakiegoś dupka, a przecież to inny Pan na literę „P” zasługiwał na takie traktowanie. Przemek był mądrym chłopakiem, który nie wykorzystał nadarzającej się okazji do pocałowania obcej dziewczyny. Powodów mogło być mnóstwo, ale ja w głowie miałam tylko dwa. Pierwszy, że nie miał na to ochoty i nie byłam w jego typie. I to, mogło być pozytywne jak i negatywne. Plus był taki, że nie miałam cienia szansy zdradzić Pawła z Przemkiem. Wada? nie podobałam się Przemkowi, co w jakiś sposób mi uwłaczało i zdecydowanie nie podobało mi się. Drugi główny powód był taki, jak przedstawił mi go sam zainteresowany, nie chciał, abym później tego żałowała. Nie wiedziałam, która opcja była prawdziwa,  ani czy chciałam by to się stało. Tak, chyba bym tego żałowała, ale… Nie ma żadnego ale! Po prostu mogłam zdradzić swojego chłopaka a to było kompletnie niemoralne. Boże, jak ja mogłam się tak zachować. Popełniłam gafę stulecia i teraz w odpokutowanie win powinnam klęczeć na grochu. Pewnie to i tak nie umniejszyłoby mojego fatalnego samopoczucia.
Leżąc pod kołdrą usłyszałam pukanie do drzwi i ostatnie czego potrzebowałam, to rozmowa z kimkolwiek.
- Iza, chodź na śniadanie – pomimo, że nic się nie odezwałam, to mama i tak weszła do pokoju. Nie chciałam się i z nią kłócić. Musiałam się trochę wyluzować i ochłonąć.
- Nie chce nic jeść – byłam cała zakryta pościelą i nie ważne było to, że było mi duszno. Miałam światłowstręt i potwornie  bolała mnie głowa.
- Późno wróciłaś.
- Tak, wiem. Przepraszam – na nic innego nie było mnie stać. Co miałam więcej dodać?
- Udała się impreza? – szanowałam to, że mama nieco więcej chciała się dowiedzieć o wczorajszym wieczorze, ale nie chciałam powracać myślami do tamtych zdarzeń. O wiele lepiej byłoby gdybym w ogóle tam nie poszła. Nie wiem jaki diabeł mnie tam zaprowadził.
- Można tak powiedzieć.
- Wczoraj dzwonił Paweł, podobno nie odbierałaś jego telefonów. Nadal jesteś zła na niego? – mama wydawała się być zmartwiona tym, co działo się w moim życiu i nie dziwiłam się jej. Po prostu chciała mojego szczęścia, ale w tamtym momencie pojęcie „szczęście” było abstrakcyjne, a jego osiągnięcie graniczyło z cudem.
- Mamo czy my naprawdę musimy teraz o tym rozmawiać?
- Tak, bo ostatnio ciągle cię nie ma, wychodzisz z nowymi znajomymi, nie odbierasz telefonów od Pawła, który martwi się o ciebie tak samo jak ja, a na dodatek masz kaca – wyrzuty ze strony mamy nie były niczym przyjemnym. Nie wiem co mnie bardziej denerwowało. To, że miała rację, czy, że pogłębiała moje cierpienie.
-  Mam 18 lat, więc mogę mieć kaca, tak samo jak mogę pić alkohol. A teraz, proszę, zostaw mnie samą – już nie byłam tak spokojna jak przed chwilą, ale kto by był. Większego miałam kaca moralnego, byłam pewna, że z fizycznym znacznie szybciej i łatwiej się rozprawię. Nic już nie usłyszałam tylko zamykanie drzwi i wtedy odetchnęłam z ulgą.
Przez cały dzień nie wychodziłam z pokoju,  nieustannie myślałam o tym, jak potraktowałam Przemka i jak ja mu spojrzę w oczy. Przecież ja nie będę potrafiła tego zrobić, jak i wydusić z siebie ani jednego słowa w jego obecności. Tak szybko jak zaczęła się nasza znajomość, tak też dobiegła końca. Nigdy jeszcze nie byłam w tak podłej sytuacji i wiedziałam, że to ja zawiniłam na całej linii. Spieprzyłam to, co dostarczało mi ogromnej radości. Lubiłam spędzać z nim czas, robić zdjęcia jemu jak i jego, a jeszcze do wczoraj także moim znajomym. Tak naprawdę potrafiłam wszystko zepsuć w swoim życiu. Podobnie było z Pawłem. Kłótnia niby nie o byle błahostkę, ale wywiązała się z tego ogromna kłótnia. Jeszcze nigdy, nie zdarzyło się tak, że byliśmy pokłóceni przez cały tydzień. Taka sytuacja była dla mnie nowa, a co gorsza, to był naprawdę szalony tydzień, przez który rzadko myślałam o tym co się stało, a żyłam znajomością z Przemkiem, która właśnie dobiegła końca.
Przeglądając zdjęcia na aparacie, które robiłam w ciągu minionego tygodnia, widziałam radość na twarzy Przemka jak i innych chłopaków i tęskniłam za tym. Żałowałam, że to spaprałam, ale wiedziałam, że nie będę w stanie tego naprawić, po prostu nie miałam na tyle sił i odwagi. Nawet nie zdziwiłabym się gdyby Przemek odrzucił moje przeprosiny i nigdy już nie chciał ze mną rozmawiać. Chciałam przecież zrobić z niego zboczeńca, podczas gdy on sprawił, że nie zdradziłam swojego chłopaka. Bardzo ładnie mu się odwdzięczyłam….
Wieczorem spoglądając na telefon widziałam kilka nieodebranych połączeń od Pawła, które były z dnia poprzedniego, a tak poza tym nic… nie jednak było coś więcej. Sms od Przemka „Herbata z cytryną i miodem jest dobra na kaca”. Nie powiem uśmiechnęłam się sama do siebie, ale czy to oznaczało, że on w ogóle nie był zły na mnie? Nie, to nie było możliwe. Nie byłam w stanie wymyślić nic inteligentnego, więc mu nie odpisałam. Chciałam poczekać, aż coś wpadnie mi do głowy i może wtedy… Natomiast z Pawłem nie mogłam tak postąpić. Powinnam była się do niego odezwać, chociaż nie miałam na to ochoty.
- Słucham? – już po dwóch sygnałach usłyszałam głos chłopaka, którego bardzo kochałam, a jednak nie potrafiliśmy się dogadać.
- Cześć, co robisz? – brzmienie tych słów było bardzo infantylne, szczególnie biorąc pod uwagę to, co zaszło wczoraj, a raczej mogło zajść pomiędzy mną a Przemkiem.
- Uczę się. A ty?
- Siedzę i właśnie dopiero spojrzałam na telefon i zobaczyłam, że dzwoniłeś – próbowałam jakoś wytłumaczyć się ze swojego zachowania, bo trochę długo się nie odzywałam.
- Tak, wczoraj kilka razy. Twoja mama powiedziała mi, że jesteś na imprezie.
- Przecież powiedziałam ci wczoraj, że wychodzę.
- Chciałaś mi zrobić na złość? To miała być jakaś forma rewanżu? – Paweł rozmawiał ze mną w bardzo dziwny sposób, miał w sobie ogrom złości, czego do końca nie rozumiałam i na pewno nie zamierzałam cicho siedzieć.
- Nie rozumiem o co ci teraz chodzi. Ty masz prawo się bawić, a ja nie? Gdzie tu złość widzisz?
- Ja się bawiłem? Już ci mówiłem, robiłem projekt – w tym momencie, usłyszawszy te słowa, roześmiałam się, bo nie miałam ochoty na kolejne gierki.
- Pijąc piwo. Nie rozumiem, ty  możesz się dobrze bawić a ja już nie? Lepiej wprost powiedz o co ci chodzi, a nie szukasz problemu tam gdzie go nie ma. To ty mnie wystawiłeś, więc nie miej pretensji, że nie siedzę w domu jak zakonnica!  - moja pierwsza myśl po wypowiedzeniu tych słów była taka, że może lepiej by było gdybym właśnie siedziała w domu i nigdzie nie wychodziła, ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- Dobrze wiesz, że  chciałem przyjechać, ale naprawdę nie mogłem. Ile razy będziemy jeszcze to wałkować, co? Musimy się kłócić o coś, na co nie mamy wpływu? Nikt z nas nie zawinił, a ty wszystkim obarczasz mnie. – zamilkłam, bo zabrakło mi argumentów. – Więc?
- Nie rozumiesz, że jest mi potwornie przykro? Tęsknię za tobą i nie lubię sytuacji, w której tak długo mam na ciebie czekać. Mogłeś przyjechać tydzień wcześniej.
- Tylko, że tydzień wcześniej nie wiedziałem, że będę miał ten projekt. Iza, kochanie. Ja też tęsknię i też jest mi ciężko, ale wytrzymamy te dwa tygodnie, tylko nie możemy skakać sobie do gardeł jak wrogowie. Przecież się kochamy, tak?- Paweł miał znacznie łagodniejszy ton i tylko dlatego pozwoliłam się uspokoić i już przestać się kłócić bo to i tak by nic nie zmieniło.
- Tak, ale..
- Nie ma żadnego, ale. Nie zachowujmy się jak dzieciaki. – w tym momencie Paweł pokazał swoją dorosłość, a ja postanowiłam spasować. Miałam dość kłótni i zamieszania w moim życiu, przecież to Paweł był dla mnie najważniejszy.
- Dobrze, przepraszam.
- Ja też ciebie przepraszam i obiecuję, że choćby się waliło i paliło, za dwa tygodnie będę przy tobie, dobrze? – łagodny i czuły głos chłopaka był miodem na moje zszargane emocje, na walkę jaką toczyłam ze sobą przez cały dzień.
- Dobrze. Kocham Cię tak mocno – mówiąc te słowa zamknęłam oczy by stłumić w sobie łzy i poczucie winy, które mi towarzyszyło. Cały czas miałam w głowie, że przecież nie wiele brakowało, a pocałowałabym innego chłopaka. To było okropne.
- Ja Ciebie też. Więc opowiesz mi o wczorajszej imprezie? – tego pytania się nie spodziewałam i nawet nie byłam przygotowana by o tym mówić. Niczego wcześniej nie ustaliłam, więc byłam w kropce.
- Nie ma o czym mówić, zwykłe ognisko i tyle. A ty jak się wczoraj bawiłeś? – szybko odbiłam piłeczkę i chciałam odwrócić uwagę od mojej lakonicznej wypowiedzi.
- Marnie. Wypiliśmy po dwa piwa, zrobiliśmy ten projekt i poszedłem do domu. W tym tygodniu mam sporo kolokwiów, więc czeka mnie dużo nauki.
- Ale będziesz się do mnie odzywał? – ledwo co go odzyskałam to znowu miałam go stracić niby tylko na rzecz nauki, natomiast czas było wypracować w sobie cierpliwość.
- Codziennie. Kochanie muszę kończyć. Miłego wieczoru i pamiętaj, że cię kocham.
- Ja ciebie też, pa – z uśmiechem na ustach rozłączyłam się z chłopakiem i… chyba byłam szczęśliwa. Nie jakoś tak bardzo, bardzo, ale przyzwoicie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo ciążyło mi to na sercu. Dobrze, że Paweł wykazał się skłonnością do pogodzenia i dążył do tego, bo ja chyba bym zwątpiła. Kochałam go i to nie było tak, że nie chciałam tego tak samo jak on, ale miałam ciężki dzień, w ogóle ostatnie dni nie były łatwe. To już na szczęście miałam za sobą i teraz będzie tylko lepiej, byłam tego pewna.

Została jedna niewiadoma – Przemek. Nie byłam w stanie tego dnia się do niego odezwać, musiałam ochłonąć, pozbyć się bólu głowy i ogromnych wyrzutów sumienia, może wtedy będę silniejsza.

Dawno nie było nic z tego opowiadania i bardzo Was za to przepraszam. Przez moją chorobę, nie miałam sił by pisać i dodawałam tylko The Experience bo miałam napisanych kilka części więcej, ale wracam już do pełni sił i nadrabiam zaległości. 
Dziękuję Wam za tyle komentarzy pod ostatnim postem, zdecydowanie sprawiacie, że szybciej wracam do zdrowia, bo wiem, że muszę bo ktoś czeka! Zostawiajcie po sobie chociaż najmniejszy ślad, a będzie mi niezmiernie miło!