środa, 29 kwietnia 2015

Trudna rozłąka cz 26



To była kolejna noc w moim życiu, podczas której nie potrafiłam zmrużyć oka. Wpatrywałam się w niebo i rozmyślałam o tym, że przez osiemnaście lat wychowywałam się bez ojca, tylko i wyłącznie na życzenie mamy. Tęskniłam za nim, chociaż wydawało mi się to irracjonalne. Bo jak można tęsknić za czymś, czego się nie zna? Zastanawiałam się czy teraz chciałabym to uzyskać. Czy chciałabym go poznać, porozmawiać, zobaczyć jego oczy? Z drugiej strony czy byłabym w stanie nagle pojawić się w jego życiu i powiedzieć "Cześć, jestem twoją córką". Byłam ciekawa co robił, czy miał rodzinę, dzieci, a tym samym, czy miałam przyrodnie rodzeństwo. W ogóle czy on jeszcze żył? Może zginął w wypadku, może zachorował na coś. Ta myśl wydała mi się jeszcze smutniejsza. Gdzieś na świecie był Grzegorz, który był moim ojcem. Może kiedy, gdy byłam u babci, on również był u swoich rodziców? Może byliśmy tak blisko siebie, a nic o tym nie wiedzieliśmy? Tyle miałam pytań w głowie, tyle znaków zapytania.
Nie wiedziałam jak teraz będą wyglądały moje kontakty z mamą. Jasne, dowiedziałam się prawdy, ale czy to pozwoli nam się zbliżyć? A może oddali nas jeszcze bardziej? Trudno było mi stwierdzić, czy kiedykolwiek będę w stanie jej wybaczyć. Kochałam ją, ale miałam tyle żalu, tyle złości...
Byłam zmęczona tym wszystkim, nieprzespanymi nocami, kłótniami, tajemnicami. Po tym wszystkim czego się dowiedziałam, ciężko było mi wyobrazić sobie, że jak każda normalna osoba w moim wieku, pójdę do szkoły. Chciałam wreszcie móc zasnąć, by dać odpocząć swojej głowie, bo z każdą sekundą narastało w niej morze pytań.
- Mogę? - ciche pukanie do drzwi mojego pokoju, wyrwało mnie z zamyślenia. Zobaczyłam twarz mamy, która ewidentnie wskazywała, że i ona, miała za sobą ciężką noc. Nie rozmawiałyśmy już dłużej wczoraj, obie nie miałyśmy na to siły.
- Jasne - przeniosłam wzrok z mamy na budzący się świat za oknem. Trudno było mi patrzeć w jej oczy i nie czuć złości.
- Pomyślałam, że wezmę dzisiaj wolne i spędzimy ten dzień razem. - mama usiadła na łóżku i delikatnie zebrała zbłądzone kosmyki włosów z mojego czoła - Jak się czujesz?
- Przytłoczona - poczułam zbierające się w oczach łzy i mocno musiałam skupić swoją uwagę na tym, by żadnej nie uronić.
- Mogę coś dla ciebie zrobić? - nie wiem czemu rozmawiałyśmy szeptem, może to przez ciszę panującą w domu, może przez to, że odczuwany ból tłumił nasze głosy.
- Nie chcę iść do szkoły.
- Dobrze, zostaniemy razem w domu. - mama delikatnie gładziła mnie po plecach i czułam jej miłość, czułam, że jej było równie ciężko jak mnie. Obie niosłyśmy potężny bagaż i nie wiedziałam czy kiedykolwiek się od niego uwolnimy.
- Myślisz czasem o nim? - przez noc zastanawiałam się nad różnymi rzeczami, miałam tyle pytań, tyle pragnęłam się dowiedzieć. Mama przez te lata była w kilku związkach, ale w żadnym wystarczająco długo by z kimś wziąć ślub. Myślałam nad tym, czy nadal kochała mojego tatę i dlatego nie była w stanie nikogo pokochać.
- Teraz już rzadko, ale kiedyś... tak.
- Kochasz go? - mój szept był jeszcze cichszy, bałam się pytać, a jeszcze bardziej bałam się odpowiedzi. Nie wiedziałam czy miało to dla mnie tak duże znaczenie, ale musiałam mieć więcej informacji.
- Nie, chyba już teraz nie... Mam sentyment - mama usiadła w poprzek łóżka i przykryła się kołdrą. Nie miałam możliwości patrzenia jej w twarz, więc przekręciłam się na drugi bok i patrzyłam w jej brązowe oczy, które wcale nie przypominały moich, zielonych.
- Jestem do niego podobna?
- Oczy, masz takie same oczy - słyszałam tęsknotę w jej głosie, słyszałam jak bardzo kiedyś musiała kochać tamte oczy. Może kiedy ja uznawałam ją za tchórza, ona tak naprawdę była silna? Przecież poświęciła siebie, by Jemu żyło się dobrze, by On mógł się realizować. Zdecydowała się żyć sama, ze mną, by nie zniszczyć Jemu życia. Ale czy ja naprawdę zniszczyłabym mu życie? Czy ja zniszczyłam życie mojej mamie?
- Jak mogłaś patrzeć na mnie i...
- Nie - mama nie pozwoliła mi dokończyć mojego zdania i doskonale musiała wyczuć, o co chciałam ją zapytać - Nigdy nie żałowałam, że się pojawiłaś. Było mi ciężko, ale nigdy nie żałowałam. Kiedy poczułam pierwsze ruchy w brzuchu, kiedy usłyszałam bicie twojego serca, to dało mi to siłę. Przez te wszystkie lata, to ty utrzymywałaś mnie przy życiu, byłaś i jesteś moją siłą - nie wiedziałam kiedy obie zaczęłyśmy płakać, to było takie ciężkie, tak bardzo bolało. Położyłyśmy się obok siebie i mocno wtuliłam się w jej ciało, jakbym nadal była pięcioletnią dziewczynką, którą mama kołysała do snu.
- Zaśpiewasz mi? Tak bardzo chciałabym zasnąć - byłam zmęczona płaczem, myślami, bólem, nieustannymi pytaniami, które piętrzyły się w mojej głowie.
- Cii.. śpij - mama delikatnie kołysała moim ciałem, jakbym nadal była jej małą córeczką. Moja złość nie topniała, tylko po prostu mniej bolała. Chciałabym móc jej kiedyś wybaczyć, to było moje jedyne marzenie.

Gdy się obudziłam w pokoju panował mrok, nie wiedziałam czy długo spałam czy była noc, a może dzień. Nigdzie nie mogłam znaleźć telefonu, więc skierowałam się do kuchni, gdzie mama porządkowała jakieś dokumenty.
- Wstałaś - czułam, że ją zaskoczyłam, jakby nie spodziewała się, że tak szybko wstanę.
- Która jest godzina?
- Dochodzi dwudziesta - spałam prawie cały dzień i chyba naprawdę musiałam być zmęczona. Wzięłam szklankę z wodą i usiadłam obok mamy.
- Gdzie jest mój telefon? - dziwnie się czułam, że zapomniałam o świecie, o Przemku, Pawle. Przez te kilkanaście godzin, od mojego wczorajszego powrotu do domu tyle się wydarzyło, że sama nie mogłam uwierzyć, że to była kwestia kilkunastu godzin.
- Na parapecie. Dzwonił Paweł, powiedziałam mu, że śpisz i że zadzwonisz jak się obudzisz, Pytał się czy coś się stało - mama patrzyła na mnie trochę niepewnie i nie musiała mówić, bo już wiedziałam skąd ten wzrok.
- Powiedziałaś mu - nie było to pytanie, ale luźne stwierdzenie. Nie wiem czemu, ale nie chciałam by on o tym wiedział.
- Martwi się o ciebie - mama złapała mnie za rękę i może to było naiwne, ale czułam jakbyśmy nie potrzebowały słów do komunikacji. - Pomiędzy wami nie układa się najlepiej, prawda? - nie potrafiłam znaleźć słów by potwierdzić jej domysły, spuściłam głowę i wpatrywałam się w swoje dłonie - Iza, to dobry chłopak. Może warto zawalczyć, co? Może da się jeszcze to naprawić? - te słowa podziałały na mnie jak płachta na byka. Ona była ostatnią osobą na świecie, która miała prawo doradzać mi w sprawie mojego związku. Chciałam by trzymała się z dala o tej sfery mojego życia.
- Co ty wiesz, co? - ostro spojrzałam na mamę. Moja zmiana nastroju również ją zaskoczyła - Może on wcale nie jest taki dobry? Przepraszam, ale chyba nie chcę z tobą o tym rozmawiać.
- Przepraszam, masz rację... - tym razem to mama spuściła głowę i wpatrywała się w leżące przed nią dokumenty i zdjęcia. - Dzwonił jeszcze Przemek, prosił byś się do niego odezwała. To ten chłopak, którego mama niedawno do mnie dzwoniła? - nie rozmawiałam z mamą o mojej nocy spędzonej u Przemka. Wtedy też nie miałam odwagi by do niej zadzwonić i chłopak, poprosił swoją mamę, by to za mnie załatwiła. W odpowiedzi na mamy słowa skinęłam tylko głową - Wydaje się być miłym chłopakiem. Też się martwił o ciebie.
- To mój przyjaciel. - westchnęłam, zastanawiając się czy mówić dalej - Przemek i ja zawarliśmy sojusz. Ja zawsze chciałam mieć brata, a on młodszą siostrę. Traktujemy siebie jak rodzeństwo - na myśl o naszym pakcie, kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry.
- Uśmiechasz się - kiedy podniosłam wzrok na mamę, wydawała się trochę zaskoczona, ale i szczęśliwa.
- Bo on daje mi dużo radości. Pomaga mi, wspiera. Jest cudownym bratem.
- Zaprosisz go? Bardzo chciałabym go poznać - mama rzadko poznawała moim znajomych, bo też nie miałam ich za wielu. Moje życie zostało ograniczone przez związek z Pawłem i dopiero niedawno zdałam sobie z tego sprawę.
- Jasne. Co to? - postanowiłam skierować rozmowę trochę na inny tor. Musiałam od nowa zacząć budować relacje z mamą, ale wymagało to dużo czasu. Nie było to łatwe, ale metoda małych kroków zdawała się przynosić efekty.
- Ten tutaj,  w tym swetrze w kratę to... - mama podała mi stare, trochę popękane zdjęcie i kiedy delikatnie wzięłam je w ręce, to już nie musiałam słuchać dalszych słów. Po raz pierwszy patrzyłam na mojego tatę. Mężczyzna, a raczej chłopak na zdjęciu miał jakieś siedemnaście lat, był uśmiechnięty z lekko zmrużonymi oczami. Nigdy nie widziałam tego zdjęcia, więc mama musiała je skrzętnie chować między dokumentami, bym nigdy nie wpadła w posiadanie tej fotografii. Było to zwykłe zdjęcie klasowe, ale twarz taty przebijała się na pierwszy plan. Trudno było mi stwierdzić czy był przystojny, panowała wtedy zupełnie inna moda, ale jednego byłam pewna, był intrygujący, zwracający na siebie uwagę. Poczułam łzy w oczach i kiedy pierwsza spłynęła po moim policzku, szybko ją otarłam biorąc powietrze głęboko w usta. Musiałam uspokoić swój oddech, co przychodziło mi z wielkim trudem. Czułam jakbym się krztusiła, dusiła... Mama szybko podeszła do mnie, otworzyła okno na oścież i przytrzymała mnie bym mogła zaczerpnąć świeżego powietrza. Tuliła mnie do siebie, jakbym nadal była jej małą, bezbronną córeczką.
- Cii... już dobrze, oddychaj - po jakimś czasie, mama posadziła mnie na krześle przy stole i podała talerz z zupą. Nie jadłam niczego od dwudziestu czterech godzin i naprawdę nie chciałam jeść, czułam, że nic nie przełknę, ale czułam też, że musiałam się wzmocnić.
Kiedy w ciszy siedziałyśmy przy stole, chciałam coś powiedzieć, zapytać o coś, ale żadne słowa nie przechodziły mi przez gardło. Wybawieniem okazał się mój dzwoniący telefon. Mama bez słowa podeszła do parapetu i podała mi komórkę i w pierwszej chwili nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, ale gdy zobaczyłam, że był to Przemek, nie potrafiłam go zignorować.
- Halo? - mój głos przypominał dźwiękiem skrzata. Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak okropnie brzmiałam i chyba tak samo sie też czułam.
- Iza? Gdzie jesteś? - głos chłopaka był zmartwiony, jakby był poważnie zaniepokojony moim stanem.
- W domu - cicho wypowiedziałam te słowa próbując uciec wzrokiem od mamy.
- Dobrze się czujesz?
- Nie - nie chciałam go okłamywać, nie byłam w stanie udawać, że wszystko było cudownie. Chciałam w końcu odzyskać równowagę, kontrolę nad swoim życiem. Naprawdę miałam dosyć tragizmu i patosu całej tej sytuacji.
- Zaraz u ciebie będę - słyszałam jak chłopak zaczął gdzieś biec i niemal dyszał do słuchawki - Nie zależnie od tego co się dzieje, poradzimy sobie, rozumiesz? Zaufaj mi tylko - prośba w jego głosie była nadzieją, obietnicą, ale jak mogło być wszystko dobrze?
- Dobrze.

wtorek, 28 kwietnia 2015

The new life cz 8



Budząc się w sobotę, byłam bardzo szczęśliwa, ale głownie dlatego, że Kamil jeszcze się nie obudził. Lubiłam patrzeć na jego uśpioną twarz, na to jak równomiernie oddychał. Wyglądał bardzo bezbronnie, ale przy tym zachowywał swoją męskość. Nie znałam kobiety, która nie uwielbiałaby patrzeć na swojego śpiącego mężczyznę. Byłam dumna, że to właśnie ze mną Kamil się kochał i zasypiał przy moim boku. Sprawiał, że czułam się kobietą, taką stuprocentową kobietą. Przy nim nie wątpiłam w swój urok, seksapil, cielesność, wiedziałam, że byłam dla niego piękna. On czynił mnie piękną. Dzięki niemu czułam się piękna, ważna. Nie potrzebowałam ciągłych zapewnień, że mu się podobam, że lubi moje ciało. Uwierzyłam w siebie, a to powodowało, że byłam bardziej otwarta na ludzi. Kochałam życie, ludzi, a także, pierwszy raz od dwóch lat, pokochałam siebie. Dawno nie doznałam takiego stanu rzeczy. Już teraz nie wątpiłam w siebie i swoje umiejętności. Na szczęście nie emanowałam nadmierną pewnością siebie, ani nie czułam się lepsza od innych ludzi. Po prostu czułam się dobrze sama ze sobą.
Nie ruszałam się z łóżka, a wręcz udawałam, że jeszcze spałam, tylko z otwartymi oczami. Kamil spał na swoim lewym boku, twarzą zwrócony do mnie. Miałam ochotę pogłaskać go po policzku, zmierzwić mu delikatnie włosy, czy składać pocałunki po całym jego ciele, ale wiedziałam, że zaraz się obudzi i moja rozkosz się skończy. Dlatego leżałam patrząc się na jego twarz, starając się jeszcze bardziej zapamiętać każdą zmarszczkę, każdą krostkę, pieprzyk. Tak abym po zamknięciu oczu, bez problemu mogła odtworzyć jego obraz. To nic, że miałam masę naszych wspólnych zdjęć, a jedno nosiłam w portfelu. Chciałam mieć jego twarz wyrysowaną w swojej głowie.
- Zaraz się zarumienię – lekko śpiący głos chłopaka wyrwał mnie z zamyślenia. Byłam nieco zaskoczona, że dałam przyłapać się na gorącym uczynku.
- Jasne, tak jakbyś kiedykolwiek to zrobił – oczywiście, że Kamil nie miał skłonności do rumienienia, nie to co ja...
- Sugerujesz, że kłamię? – Kamil nadal rozmawiał ze mną przez zamknięte oczy, a ja znając go już taki czas, wiedziałam, że on po prostu lubił pospać, poleżeć. Na dodatek wczoraj późno się położyliśmy, więc tym bardziej należało mu się wypocząć.
- Nie ja to powiedziałam – nie mogłam przestać się uśmiechać, a w tamtym momencie wtuliłam się w jego klatkę, znajdując swoje prawdziwe miejsce w łóżku.
- Negujesz moje zachowania, a sama nie zachowujesz się dobrze – Kamil przytulił mnie do siebie, chociaż wciąż nie otwierał oczu. Wyglądał tak, jakby w ogóle nie miał zamiaru wstawać, a przecież mieliśmy na dzisiaj zaplanowane zakupy.
- A co ja takiego robię? –  z udawanym niedowierzaniem wypowiedziałam te słowa w jego stronę.
- Patrzysz na mnie jakbym ci coś zrobił.
- No bo zrobiłeś – poczułam ciepło na swojej twarzy, nienawidziłam się rumienić, a on sprawiał, że w jego obecności było to na porządku dziennym.
- Ciekawe co takiego – leżąc wtulona w jego klatkę i mając nad swoją głową, jego twarz, żałowałam, że nie mogłam obserwować zmieniającego się wyrazu twarzy chłopaka.
- Rozkochałeś mnie w sobie, uwielbiam na ciebie patrzeć, całować, przytulać się. Uwielbiam jak jesteś przy mnie – przy Kamilu nie miałam problemu by mówić o swoich uczuciach, lubiłam to robić i byłam świadoma, że sprawiałam mu tym radość.
- Nie przeżyłbym gdyby było inaczej. Jestem bardzo szczęśliwy, że jesteśmy razem – gdy chłopak wzmocnił uścisk to poczułam się jeszcze bardziej bezpiecznie. Należałam do niego i ta świadomość była dla mnie pokrzepiająca. – Co to było? – poczułam jak Kamil podniósł głowę, szukając miejsca, skąd dochodził dźwięk, który dotarł do naszych uszu.
- Mój brzuch – odwróciłam się na plecy i teraz miałam doskonały widok na twarz chłopaka, którą podpierał lewą ręką.
- Jesteś głodna? – widziałam iskierki w jego oczach i to jak zabawne było dla niego burczenie w moim brzuchu.
- Nie wiem, chyba nie, chociaż… - nie dokończyłam swojej wypowiedzi bo Kamil mi to uniemożliwił. Podniósł kołdrę i podwinął moją koszulkę do góry – Co ty robisz?
- Zaspokajam ten zagłodzony brzuszek – chłopak zaczął składać pocałunki na moim brzuchu, co wywoływało u mnie gęsią skórkę, jakiegoś rodzaju podniecenie i przeogromny śmiech.
- Przestań, to łaskocze – Kamil miał lekki zarost, który nota bene bardzo w nim lubiłam, lecz powodował on dodatkowe  drapanie – Przestań, proszę – nie mogłam opanować swojego śmiechu i czułam, że już zaczynały boleć mnie policzka.
- Taki głodny ten brzuszek… pan zaraz sprawi, że będzie całkowicie zaspokojony – Kamil zdawał się w ogóle nie przejmować moimi słowami, a wręcz nawet ich nie zauważać.
- Kamil, zachowujesz się jak dziecko, zaraz jeszcze Sylwię obudzimy – uważałam, że nasze zachowanie spokojnie można było usłyszeć za drzwiami, a nie chciałam by w wolny dzień, Sylwia musiała wstawać tak wcześnie, chociaż była już 10.
- Pani poważna się znalazła – z udawanym grymasem na twarzy, Kamil oderwał swoje usta od mojego ciała, chociaż nie przerywał kontaktu wzrokowego – Nie mów, że ci się nie podobało.
- Ty mi się podobasz, ale wiesz, że nie lubię jak ktoś mnie łaskocze – spojrzałam na niego z uśmiechem i nie omieszkałam pocałować go w usta. Uwielbiałam takie krótkie, przelotne całusy.
- Idziemy coś zjeść? – jak widać z Kamilem świetnie się dogadywaliśmy, wcale się nie kłóciliśmy a kiedy sytuacja lekko wymykała się spod kontroli, pasowaliśmy nie chcąc zaogniać atmosfery.
- Tylko wezmę najpierw prysznic, co?
- No to idź się umyć, a ja zrobię śniadanie, chyba, że mogę do ciebie dołączyć – wiedziałam, że Kamil lubił się ze mną myć, chociaż nasze wspólne kąpiele nie zdarzały się zbyt często, a w gwoli ścisłości, miało to miejsce tylko jeden raz i to w moje urodziny i muszę przyznać, że było bardzo miło, ale nie miałam w sobie jeszcze tyle śmiałości i odwagi by powtarzać to częściej.
- Jednak skuszę się na śniadanie – chciałam wyjść z tej sytuacji z podniesioną głową i miałam nadzieję, że mi to wyszło. – Niedługo wracam – uraczyłam chłopaka całusem i wzięłam swoje rzeczy po czym udałam się do łazienki.
Prysznic wzięłam raz dwa, umyłam szybko włosy i zawinąwszy je w ręcznik a siebie w szlafrok, udałam się do kuchni, gdzie Kamil był w swoim żywiole. On nigdy się do tego nie przyznał, ale wiedziałam, że lubił gotować, a w kuchni świetnie się odnajdywał. Nigdy nie narzekał na swoją pracę i przyszłość jaką wybrał mu dziadek. On wręcz przeciwnie, bardzo  to szanował i  doceniał, chociaż w głębi duszy czułam, że chciałby się spełniać na innym polu.
- Jestem – wszystko na stole było pięknie ułożone, a Kamil zadbał o każdy szczegół. On największą rolę przywiązywał do śniadań i tego też się od niego nauczyłam. Bez śniadania nie wyszłam z domu, a jak już to po drodze kupowałam sobie jakąś bułkę czy coś. W moim domu też śniadania były podstawą, także osoba Kamila tylko to umocniła.
- Siadaj – Kamil doskonale wiedział co lubiłam i miałam przygotowaną kawę latte z ekspresu, a obok stał sok pomarańczowy. Takie drobne chwile i gesty sprawiały, że nie mogłam go za to nie docenić. Miałam świadomość, że byłam szczęściarą, że czasem moje życie wyglądało jak bajka i ja wierzyłam w tą bajkę, chciałam by trwała jak najdłużej. Przy tym wszystkim zachowywałam zdrowy rozsądek i to nie było tak, że to wszystko przychodziło nam bardzo prosto. My cały czas pracowaliśmy nad naszym związkiem, nie osiadaliśmy na laurach, wiedzieliśmy, że nuda i rutyna może nas zniszczyć, więc ciągle się siebie uczyliśmy. Byliśmy zgranym teamem, który by osiągnąć sukces, musiał naprawdę dużo ćwiczyć i poświęcić, a przede wszystkim musieliśmy ze sobą współpracować.
W trakcie śniadania akurat Sylwia wyszła z swojego pokoju i miałam wrażenie, jakby widok nas dwojga jedzących śniadanie ją gorszył.
- Hej – uśmiechnęła się do nas po czym szybko odwróciła głowę.
- Hej – równocześnie z Kamilem odpowiedzieliśmy jej tym samym – Zjesz z nami? – jako pierwszy z tą propozycją wyszedł Kamil.
- Dzięki, ale chyba nie jestem głodna, zrobię sobie tylko kawy.
- Jakbyś jednak miała ochotę to zapraszamy. W ogóle dzisiaj idziemy na zakupy do galerii a po drodze wstąpimy do ikei, więc jak chcesz to możesz do nas dołączyć – nie wiedziałam co o tym tak naprawdę myślał Kamil, ale wiedziałam, że gdyby miał coś przeciwko, to będę w stanie temu zaradzić.
- Chyba niczego nie potrzebuję… albo w sumie przydadzą mi się jakieś ręczniki i pościel – Sylwia stanęła przy blacie i widziałam, że myślała nad moją propozycją.
- No to czemu nic nie mówisz? W łazience jest cała szafka ręczników, wystarczy spokojnie nawet dla pięciu osób, a pościeli też mam chyba z cztery komplety – uwielbiałam robić zakupy i niestety, niekiedy się nie kontrolowałam, stąd właśnie taka ilość rzeczy dla jednej osoby. Zawsze myślałam przyszłościowo, żeby było dla gości, albo jak będzie coś w praniu, albo jak się zniszczy… Koniec końców zawsze pozostawał spory nadmiar.
- No, ale ja sobie kupię, nie ma problemu. Nie chcę ci zniszczyć czy coś – pomimo, że już trochę czasu się znałyśmy, to widziałam, że Sylwia nie ufała mi na tyle by uwierzyć w moje szczere intencje.  
- Sylwia proszę cię. Bierz i nawet się nie pytaj, to tylko rzeczy, więc się nie przejmuj ok? Po co masz kupować i wywalać pieniądze skoro, spokojnie możesz sobie to wziąć? – dla mnie sytuacja była jasna i naprawdę chciałam by Sylwia małymi krokami mi zaufała.
- To ja ci zapłacę za nie – dziewczyna nadal się broniła, ale nie chciałam iść na żadne ustępstwo.
- Sylwia, proszę.. To naprawdę nic wielkiego, ręczniki są w szafce w łazience, a pościel w korytarzu. Bierz co potrzebujesz i koniec – podeszłam do niej i położyłam dłoń na jej ramieniu chcąc sprawić, że przez dotyk przepłynie jakaś magiczna energia.
- Jesteś uparta – widząc uśmiech na jej twarzy poczułam, że ta góra lodowa, która stworzyła się pomiędzy nami i była swojego rodzaju barierą, powoli topniała.
- Oj jest i jeszcze nie raz przekonasz się jak bardzo – Kamil wtrącił się do naszej rozmowy a ja spontanicznie objęłam dziewczynę. Polubiłam ją i to bardzo.
- To jedziesz z nami? – stojąc nadal przy dziewczynie patrzyłam na nią wesołym wzrokiem.
- Nie, chyba nie mam po co, może następnym razem – Sylwia zrobiła sobie kawę i nadal przy nas stała. – Wiecie co? Jednak zjem z wami – widziałam postępy w naszych relacjach i bardzo mnie to cieszyło. Siedząc sobie w trójkę było naprawdę fajnie, trochę rozmawialiśmy chociaż czułam, że nie do końca było swobodnie, ale pewne sprawy po prostu wymagały czasu.  
Po śniadaniu Sylwia zaoferowała się, że posprząta skoro my naszykowaliśmy. W sumie ten układ nam odpowiadał, mogliśmy spokojnie zacząć się szykować do wyjścia.  
Kiedy w końcu byliśmy gotowi, udaliśmy się do ikei, gdzie dokupiliśmy kilka rzeczy do mieszkania, bardziej dekoracyjne. A później to już wpadliśmy w szał zakupów, a w sumie bardziej ja, chociaż Kamil wiernie mi towarzyszył. Kupiłam masę ubranek dla Zosi, ale także dla Kacpra, bo chłopiec rósł jak na drożdżach a była już jesień. Kupiliśmy też sporo ubrań dla Kamila, który nie lubił przymierzać, wybierać itp., ale we dwoje szło nam znacznie szybciej. Na obiad poszliśmy do prawdziwie włoskiej knajpy, bo obydwoje byliśmy miłośnikami tejże kuchni. Później poszliśmy do kina i zawsze staraliśmy się wybierać jakieś straszne filmy, dramaty czy horrory, bo nie sprawdzaliśmy się w oglądaniu komedii a na pewno tych romantycznych. Właśnie w takich chwilach szliśmy na kompromisy. Wiedziałam, że Kamil nie znosił komedii, które były owiane tylko i wyłącznie miłością, a był zwolennikiem horrorów, filmów historycznych czy fantastyki. Ja z kolei lubiłam dramaty i romanse, ale nie chciałam by chłopak się nudził, a w trakcie horrorów miałam okazję się w niego wtulać, co bardzo mi odpowiadało.
Do mieszkania wróciliśmy dosyć późno, ponieważ była już 21, a nie a co ukrywać cała energia z nas zeszła tym godzinnym chodzeniem.
Wieczorem siedzieliśmy sobie u mnie w pokoju z winem i dużo rozmawialiśmy, wspominaliśmy, ustalaliśmy i było bardzo miło, znowu, jak zawsze, a szczególnie jak wczoraj.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Trudna rozłąka cz 25



Hej! Zanim przeczytacie nową część, chciałbym się Was spytać, jakie macie sprawdzone sposoby na grypę? Katar, ból głowy, dreszcze i gorączkę? 4 dni do Majówki a ja jestem kompletnie rozłożona. Nie jestem w stanie chodzić na uczelnię, więc mam dodatkową pracę do nadrobienia, więc cały mój plan, by poświęcić ten tydzień na pisanie opowiadania legł w gruzach. Jestem strasznie osłabiona, w nocy nie potrafię zasnąć, więc powoli zaczynam funkcjonować jak zombie. Dzisiaj jest 3 dzień moich zmagań z chorobą i póki co stoję na przegranej pozycji. 


Kiedy wracaliśmy do domu czułam się znacznie inaczej. Byłam zdecydowanie szczęśliwsza, nie tylko z powodu wygranej chłopaków i mojego drugiego miejsca, ale przede wszystkim czułam, że moja więź z Przemkiem stała się ciaśniejsza i teraz odkryliśmy przed sobą wszystkie karty. Przy nim czułam, że świat był piękny, że miał w sobie dużo dobra, czułam, że moja przyszłość się ułoży. Najtrudniej nie jest coś rzucić, ale podjąć tą decyzję i ten wyjazd, nasze rozmowy, pozwoliły mi właśnie to zrobić. Wiedziałam też, że pomiędzy mną a Przemkiem nic więcej nie będzie, byliśmy przyjaciółmi i chciałam by tak zostało, ale przy tym wszystkim, zdałam sobie sprawę, że w chwilach gdy stoję na zakręcie i trochę wali mi się życie, mój związek z Pawłem dostarcza mi tylko cierpień.
Całą powrotną drogę milczałam wtulona w Przemka, który delikatnie obejmował mnie ramieniem, dając schronienie i równocześnie robił za moją poduszkę. On też czuł, że pomiędzy nami dużo się zmieniło. Widać to było w każdym jego geście.
- O czym myślisz? - głos chłopaka był trochę ściszony, jakby nie chciał by pozostali nas usłyszeli.
- O tobie - unikałam kontaktu wzrokowego z Przemkiem, ale w odbiciu w szybie, widziałam, że on patrzył przed siebie.
- W jakim sensie?
- Zawsze gdy marzyłam by mieć brata, to właśnie tak, go sobie wyobrażałam. Ciepłego, stanowczego, wspierającego... jesteś spełnieniem moich marzeń, wszystkich wyobrażeń - chyba każda dziewczyna marzy o tym, by mieć starszego brata. Ja nigdy nie miałam męskich wzorców, wychowywałam się w otoczeniu kobiet - mamy, babci, koleżanek mamy, nigdy w moim życiu nie było mężczyzny, który byłby silny i stanowiłby dla mnie autorytet. Gdy pojawił się Paweł, był pierwszym mężczyzną, który dał mi poczucie bezpieczeństwa i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że uraczyłam się tym co mi dał, nie wymagałam nic więcej ponad to, co mi dawał. Jakbym brała co dawał, nie patrząc na jakość.
- Nie jestem ideałem.
- Wiem, ja też nie.
- To, może od dzisiaj jesteśmy rodzeństwem, co? - Przemek zmienił pozycję i chcąc nie chcąc, musiałam podnieść się z jego klatki piersiowej i usiąść normalnie - Brat i siostra, na zawsze?
- Naprawdę chcesz mnie zaadaptować jako siostrę? - spytałam lekko rozbawiona.
- A czemu nie? Z wszystkich ludzi na całym świecie, chciałbym żeby to właśnie z tobą łączyły mnie więzy krwi. - uśmiech na twarzy chłopaka, był taki radosny, chłopięcy. - Zobacz, czemu tylko rodzice mogą adoptować dzieci? Czemu nie można zaadoptować sobie rodzeństwa?
- No właśnie, to tylko pokazuje jaki ten świat jest głupi. - rozbawiona naszym tokiem myślenia, znów przytuliłam się do chłopaka. - Rodzeństwo - to słowo, było dla mnie tak nowe, że brzmiało wręcz surrealistycznie. Nie byłam przyzwyczajona do wypowiadania tego słowa i brzmiało tak daleko, a z drugiej strony tak ciepło.
- Rodzeństwo - Przemek złapał za moją dłoń, jakby na przypieczętowanie tego aktu.
Cieszyłam się, że właśnie tak wyglądały nasze relacje, że sytuacja była taka prosta, a dająca wiele radości i poczucia bezpieczeństwa. Właśnie tego drugiego mi brakowało.


Nie chciałam rozstawać się z chłopakami, ale każdy z nas musiał odpocząć, a następnego dnia z samego rana iść do szkoły. Najpierw chłopaki postanowili odwieźć mnie i żegnając się z nimi wszystkimi czułam się, jakbym traciła cząstkę siebie. Przez te kilka dni było mi z nimi naprawdę dobrze i już tęskniłam za nimi.
W domu ku mojemu niezadowoleniu zastałam mamę, siedziała na kanapie i oglądała jakieś programy telewizyjne. Nie wiedziałam czy czekała na mnie, czy może tak po prostu sobie siedziała. Patrząc na nią, widziałam jakby obcą mi osobę. Przypomniała mi się cała złość na nią, wszystko to, co wypłynęło w  naszej ostatniej kłótni.
- Wróciłaś, jak poszło? - mama na dźwięk zamykanych drzwi zerwała się z kanapy i stanęła w progu wyczekująco na mnie patrząc. Trudno było mi ocenić, czy szczerze się martwiła, czy było to udawane, ale już nie chciałam w to wnikać.
- Dobrze, chłopcy zajęli pierwsze miejsce, a ja drugie - nie potrafiłam ukryć uśmiechu na mojej twarzy. Byłam szczęśliwa i dumna z siebie. Bardzo chciałam powstrzymać towarzyszące mi emocje, ale uśmiech sam wdarł się na moje usta.
- To super, gratuluję, zawsze w ciebie wierzyłam - mama w jednym kroku dobiegła do mnie i wzięła mnie w ramiona, a ja stałam jak słup soli nie potrafiąc się ruszyć. Jeszcze nigdy tak obco nie czułam się w jej ramionach, jakbym zupełnie tam nie pasowała. Mama musiała to wyczuć, bo od razu rozluźniła uścisk i cofnęła się o krok, a minę miała jakby zrobiła coś złego.
- Przepraszam - tylko na tyle było mnie stać. Oczywiście, że źle się z tym czułam jak ją potraktowałam, ale nie potrafiłam jej przytulać wiedząc, że ostatnim razem zarobiłam od niej w twarz.
- Jesteś głodna? Zrobiłam zapiekankę makaronową, tą co tak lubisz - kiedy patrzyłam na mamę widziałam, że chciała naprawić naszą relację i chociaż byłam zmęczona, chciałam zaszyć się sama w pokoju i pomyśleć nad pewnymi rzeczami, to nie mogłam jej tak zostawić.
- Jasne, tylko zostawię rzeczy - lekko uśmiechnęłam się do niej, a mama od razu powędrowała do kuchni. Przebierając się w dres, wysłałam sms'a Przemkowi "Idę zjeść kolację z mamą, chcę z nią porozmawiać. Trzymaj kciuki" Wiedziałam, że nie miałam obowiązku informować Przemka o wszystkich swoich poczynaniach, ale dzięki temu mogliśmy być bliżej siebie i może był to wytwór mojej wyobraźni, ale dawało mi to poczucie siły. Odpowiedź przyszła zanim jeszcze zdążyłam opuścić pokój "Pilnuj tonu, a będzie dobrze". Czytając te kilka słów, uśmiech sam wszedł mi na usta. Przemek miał rację, zdecydowanie za szybko się denerwowałam i wybuchałam, co było jedną z moich większych wad.
W kuchni mama już nakładała porcje na talerze i widziałam jak się starała. Nie chciałam utrudniać jej zadania, więc to ja pierwsza się odezwałam.
- Wygląda smakowicie - zajmując miejsce, niepewnie spojrzałam na mamę, która ewidentnie się denerwowała.
- Smacznego. - obie po tych słowach zajęłyśmy się jedzeniem, a otaczająca nas cisza była niemal bolesna. Byłam skrępowana i chciałam coś powiedzieć, ale za cholerę nie wiedziałam co to powinno być.
- Wygrałam dwa tysiące złotych, chciałabym założyć konto w banku i tam je wpłacić.- czułam, że trochę tłumaczyłam się przed mamą i nie chciałam też by te słowa potraktowała jako wyrzut w swoją stronę.
- To rozsądne. Naprawdę cieszę się, że ci się udało, zawsze w ciebie wierzyłam.
- Wiem - zdecydowałam się na to drobne kłamstwo by nie dokładać jej zmartwień, wiedziałam, że już wystarczająco podle się czuła, chciałam trochę zdjąć z niej ten bagaż - Mamo, ja... przepraszam. W ostatniej naszej rozmowie, było dużo mojej winy, nie powinnam była cię oskarżać, chcę wierzyć, że masz wystarczająco ważny powód, by ukrywać przede mną prawdę - po osiemnastu latach mojego życia, czułam, że właśnie przyszedł moment w którym chciałam poznać prawdę i zamierzałam dopilnować tego, by mama odpowiedziała na wszystkie nurtujące mnie pytania. Po wzroku mamy widziałam, że również zdawała sobie sprawę z tego, że nadszedł kres jej tajemnicom.
- Kochanie ja... nigdy sobie nie wybaczę, że wtedy cię uderzyłam. Świadomość tego, jak bardzo cię zawiodłam, jest moją karą za wszystko czego cię pozbawiłam - mama odłożyła sztućce i dostrzegałam walkę jaką toczyła ze sobą by powstrzymać łzy napływające jej do oczu. Siedziałyśmy po przeciwnych stronach stołu i w tamtej chwili byłam wdzięczna za ten dystans. Pomimo, że chciałam ją przytulić i pocieszyć, wiedziałam, że gdy to zrobię, nie będę w stanie zadać jej żadnego pytania.
- Mamo, kim jest mój tata? - sama byłam zaskoczona brzmieniem swojego głosu. Drżał tak, jakby ktoś bawił się moimi strunami głosowymi. Było w nim tyle bólu i tęsknoty, że sama nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo mnie to dotykało. Mama wstała, sięgnęła po butelkę wina i gdy upiła kilka łyków z kieliszka, usiadła i wpatrywała się w swoje odbicie w szkle.
- Chodziliśmy do tego samego liceum, mieszkaliśmy kilka domów od siebie, byliśmy niemal sąsiadami. - mamy przymknięte oczy pokazywały, że wracanie myślami, do tamtych czasów było dla niej bolesne, ale tak bardzo chciałam poznać prawdę, że nie byłam w stanie jej przerwać - Po maturze, dostał się na uniwersytet na drugim końcu kraju, a ja zostałam na wsi, by zaocznie studiować  w okolicznej uczelni. Po pół roku, kilka dni po tym jak oznajmił mi, że dostał się na wymianę studencką do Szwajcarii, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nie byłam w stanie mu tego powiedzieć. Był tak szczęśliwy z powodu tego wyjazdu, że nie mogłam tego zniszczyć. - mama ponownie wzięła kieliszek do dłoni, a ja siedziałam jak skamieniała, nie będąc  w stanie cokolwiek powiedzieć. Przez tyle lat myślałam, że potencjalny tata, tak bardzo musiał zranić moją mamę, że ona nie była w stanie o nim mówić. Wymyślałam przeróżne powody, od zaproponowania aborcji przez zapłatę za usunięcie się z jego życia, po jego ucieczkę. Prawda była zupełnie inna, to ona.. Moja mama świadomie sprawiła, że nie miałam taty.
- Odkąd w ogóle wyjechał na studia, jeszcze przed tą wymianą, nie układało nam się dobrze. Prawie się nie widywaliśmy, bo kiedy przyjeżdżał do rodziców, ja weekendami byłam na uczelni. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, powiedziałam mu, że go zdradziłam. Wszystkim tak powiedziałam. Mojej mamie, jego rodzicom, wszyscy myśleli, że jesteś owocem przelotnego romansu. On znienawidził mnie tak jak moja mama, jak wszyscy we wsi, ludzie non stop gadali o mnie, o tym, że się puściłam, że jestem łatwa - kiedy mama podniosła na mnie wzrok widziałam jak było jej ciężko o tym mówić, widziałam niemą prośbę bym powiedziała cokolwiek. Nie potrafiłam znaleźć słów by wyrazić to, co czułam. Pozwoliłam jej dalej mówić - Dzięki mojemu tacie, wyprowadziłam się stamtąd i przeniosłam tutaj. Kupił to mieszkania i po kryjomu, przesyłał mi pieniądze. Było mi ciężko samej, ale wiedziałam, że musiałam dać radę, że robię to dla ciebie. Twój tata miał przed sobą wspaniałą przyszłość, był zdolny, przedsiębiorczy, dziecko mogło tylko to zniszczyć. Został już na stałe w Szwajcarii a ja już nigdy go nie widziałam. Nienawidził mnie tak, jak wszyscy, a ja tylko zrobiłam to dla jego dobra. - w słowach mamy brzmiało to tak, jakby to ona była ofiarą. A tymczasem to ja i mój tato, byliśmy pokrzywdzeni. Chciałam to zrozumieć, chciałam zrozumieć targające nią motywy, ale nic jej nie usprawiedliwiało. Tak bardzo kochała tatę, że chciała go ocalić, a ja... gdzie w tym wszystkim było miejsce na moje uczucia?
- A co ze mną? Czy ja nie zasługiwałam na to, by mieć tatę? - po tych słowach z moich oczu wylał się potok łez. Chciałam się wziąć w garść, powstrzymać łzy, ale to za bardzo bolało.
- Iza...- mama wstała i podeszła do mnie, a ja niemal jak oparzona zerwałam się z krzesła i udałam się na drugi koniec pokoju.
- Proszę, nie dotykaj mnie..- wyciągnęłam przed siebie ręce, jakby to miało powstrzymać mamę przed podejściem do mnie.
- Kochanie, proszę - obie płakałyśmy równie mocno, ale w tamtej chwili zaczynałam ją nienawidzić, nie mogłam na nią patrzeć.
- Odpowiedz!
- Jakie miałabyś życie gdyby on był? Widywałabyś się z nim może raz na miesiąc? Może rzadziej. Nie chciałam byś tęskniła.
- Myślisz, że mniej cierpiałam? Te wszystkie dni ojca w przedszkolu, te wszystkie święta gdzie dzieci całą rodziną przychodziły na kolędowanie, jak patrzyłam jak dzieci lepiły bałwana z ojcami, myślisz, że mniej wtedy cierpiałam? - mój płacz jeszcze bardziej się nasilił. Tak bardzo, przez te wszystkie lata udawałam, że mnie to nie dotykało. Tłumiłam w sobie to uczucie, nie pozwalając by wdarło się do moich myśli.
- Ja... Chciałam ci dać  wszystko co najlepsze, dałam ci całą swoją miłość, serce... On by cię tylko skrzywdził. Nie chciałam byś odczuwała tak wielką tęsknotę, jaką ja odczuwałam za nim. To bolało... Tak bardzo. Wiedziałam, że muszę ci tego oszczędzić - mama usiadła na kanapie i schowała twarz w dłonie. Chciałam zrozumieć jej punkt widzenia. Ona zrobiła to, co uważała za słuszne. Tylko problem był w tym, że wybrała to, co było słuszne według niej, nie dla mnie.
- Nie widziałaś go od tamtej pory? - oparłam się o ścianę i wpatrywałam się w widok za oknem. Wyobrażałam sobie, że był gdzieś tam mój tato, który pewnie miał swoją rodzinę, dzieci, które miały tatę.
- Nie.
- Jak on się nazywa? - trudno było mi stwierdzić czy naprawdę chciałam go poznać i nagle rozwalić mu całe życie. Nie wiedziałam czy na to zasługiwał. Gdybym nagle pojawiła się w jego życiu, przewróciłabym je do góry nogami.
- Iza...
- Imię - twardo spojrzałam na mamę, a ona błagalnie na mnie patrzyła. Nie spuszczałam z niej wzroku, musiałam wygrać tą bitwę.
- Grzegorz - tak cicho wypowiedziała to słowo, że miałam wrażenie, iż było to tylko westchnienie, ale zaraz po tym, z jej ust wydobył się potworny płacz. Widziałam jak ją to bolało, jak bardzo cierpiała. Podeszłam do niej, stanęłam między jej nogami, jej twarz znajdowała się na wysokości mojego brzucha i mocno ją do siebie przytuliłam. Czułam się jakbym tuliła rozdygotane dziecko. Cierpiałyśmy razem, każda na swój sposób, każda z innych powodów. Ale to była moja mama i kochałam ją pomimo wszystko. Na swój sposób próbowała mnie chronić i nienawidziłam ją za to, ale nadal ją kochałam. 


Jak wrażenia? Myślicie, że Iza powinna odnaleźć tatę? A może zostawić wszystko tak, jak jest?