wtorek, 26 maja 2015

Trudna rozłąka cz 30

Zanim położyłam się spać postanowiłam zadzwonić do przyjaciela. Trochę nawet odwlekałam tą rozmowę, ponieważ godzinę siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w pola za oknem. Bałam się po prostu usłyszeć czegoś o moim tacie. Boże, jak to dziwnie brzmiało. Może przez to, że było mi to obce i dalekie, brzmiało tak beznadziejnie. Mój tata. Grzegorz Urbaniak. Trochę miałam wrażenie, że nie śledziłam swojego własnego życia, ale jakąś telenowelę. Próbowałam dowiedzieć się czegoś o ludziach, którzy o moim istnieniu nie mieli najmniejszego pojęcia. A może właściwie nie do końca tak było, bo ogólnie rzecz biorąc, oni wiedzieli, że moja mama miała dziecko tylko, że podążając za słowami mojej babci "puściła się z kimś na dyskotece". Super.
Chwilę nasłuchiwałam czy babcia położyła się już do łóżka, a kiedy tylko pod jej drzwiami usłyszałam delikatne chrapanie, wróciłam do siebie i wybrałam numer do przyjaciela.
- Halo? - słysząc głos Przemka, serce zabiło mi szybciej i niekoniecznie z powodu moich uczuć do niego. Z każdą chwilą moje zdenerwowanie wrastało i biłam się sama ze sobą, czy naprawdę chciałam się czegoś dowiedzieć, czy byłam na to gotowa...
- Cześć chłopaku, co robisz? - próbowałam trochę odbiec od tematu, chociaż po czasie, zrozumiałam swoją głupotę, bo przecież nie miałam żadnej pewności, że chłopak czegoś się dowiedział.
- Jestem u Łukasza i grzebiemy w internecie - na te słowa, aż usiadłam na łóżku bo bardzo dobrze wiedziałam w jakiej sprawie przeszukiwali internet.
- Macie coś? - mój głos przypominał szept, a samej zrobiło mi się dosyć słabo.
- Tak....
- Czekaj, nie mów, proszę - nie byłam na to gotowa, czułam, że sobie z tym nie poradzę. To było za dużo jak na jeden dzień. Chciałam odpocząć, oderwać się od tematu taty. Chyba za bardzo się w to wciągnęłam i z każdym krokiem dalej było trudniej.
- Iza, spokojnie. Stało się coś? - Przemka głos stał się czulszy i gdy tylko zamknęłam oczy, biorąc wdech czułam jego zapach, przypominałam sobie jak bezpiecznie czułam się w jego ramionach i jak silna się wtedy czułam.
- Nie, ja... Przemek ja chyba nie dam rady, nie dzisiaj - skuliłam się na łóżku i wpatrywałam się panującą dookoła ciemność.
- Spokojnie, źle się czujesz?
- Jestem przytłoczona, przy babci staram się trzymać, ale nie jest mi łatwo. Ona tak cierpi, chyba najbardziej z nas wszystkich - już nie potrafiłam powstrzymać łez i już nawet nie miałam siły by to robić. Nie miałam także siły by udawać, że wszystko dla mnie było w porządku, że tak naprawdę nic mnie to nie obchodziło i nie dotykało.
- Tobie też nie jest łatwo, co?- słyszałam jak chłopak zamyka drzwi i chyba postanowił zadbać byśmy nie mieli słuchaczy.
- Tak... boję się, że finalnie całkiem znienawidzę mamę. Nie rozumiem jak ona mogła... Patrzyła jak rozpadała się przyjaźń mojej babci i nic nie zrobiła. Brnęła w to wszystko dalej, jakby nie obchodziło ją to, co czują inni ludzie.... - nie rozumiałam gdzie w tym wszystkim miała być troska o mnie czy o mojego tatę. Nie chciała zniszczyć mu życia, a za to zniszczyła życie babci i moje. - Czy ona ją w ogóle kocha?
- Pewnie na swój sposób tak. Weź pod uwagę, że jej też musiało być ciężko. - oczywiście, że chłopak miał rację i to była jedyna rzecz, która jeszcze powstrzymywała mnie by całkiem źle nie myśleć o swojej mamie.
- Wiem, ona poświęciła się mnie i sama na wszystko zapracowała. Naprawdę ją kocham, ale nie wybaczę jej tego co zrobiła... nie potrafię... - nie chciałam nosić w sobie złych uczuć, a na pewno nie do niej, tylko, że nie potrafiłam. Myślałam, że szukanie taty to zmieni, ale to pogorszyło sprawę.
- Czas leczy rany, musisz dać sobie trochę czasu, jestem pewien, że ona zrozumie - Przemek był moim prywatnym psychoterapeutą i jego spokój był naprawdę kojący.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Możemy odłożyć nowinki o moim tacie dopóki się nie spotkamy?
- Jasne, może nawet tak będzie lepiej. Kiedy wracasz?
- Jutro o 19 mam autobus, więc około 21 będę na miejscu - przez głowę przebrnęła mi nawet myśl, czy aby nie zostać u babci na dłużej, ale nie chciałam jej też zwalać się na głowę. A z drugiej strony tęskniłam za Przemkiem i brakowało mi jego cielesnego wsparcia.
- Okej, w takim razie ty odpocznij i nie myśl za dużo, ok? I widzimy się jutro.
- Jutro?
- Przyjadę po ciebie, śpij dobrze. - byłam zaskoczona, że chłopak chciał mnie odebrać z dworca, ale było to bardzo miłe.
- Dobranoc. - po odłożeniu telefonu, od razu przyłożyłam głowę do poduszki i starałam się przestać myśleć. Chciałam odpocząć i zatopić się w inny świat.

Z samego rana, poszłyśmy z babcią na cmentarz nad grób dziadka. Wspólnie odgarnęłyśmy śnieg i pomodliłyśmy się za niego. Tak bardzo żałowałam, że nie spędziłam z nim więcej czasu, że miałam tylko pojedyncze wspomnienia z chwil, które spędziliśmy razem. Przysięgłam sobie, że w stosunku do babci postaram się skorzystać z każdej danej nam chwili.
Gdy wracałyśmy do domu, mocno trzymałam babci pod pachą i w duchu cieszyłam się, że ją miałam.
- Obiecuję ci, że od teraz będę najlepszą wnuczką, jaką mogłabyś mieć - chciałam by od teraz babcia patrząc na mnie nie widziała błędu mojej mamy, ale by widziała mnie, jako dziewczynę z pasją, przepełnioną miłością i radością życia.
- Już nią jesteś. Szkoda tylko, że mamy tak mało czasu - może to nie była odpowiednia chwila na tą rozmowę, ale może przez świadomość, że mróz szczypiący w nasze twarze zapobiegnie płakaniu, poruszyłyśmy tę kwestię.
- Nie wolno ci tak mówić, nigdzie się nie wybieram, a ty już tym bardziej. Teraz wszystko się zmieni, w niedziele będziesz przyjeżdżała do nas na obiady, a jak nie ty do nas to my do ciebie. Mamy przed sobą święta, ferie, wakacje. - starałam się myśleć pozytywnie i właśnie to spojrzenie na świat chciałam zaszczepić w babci. Chciałam tchnąć w nią radość i by pomimo bagażu doświadczeń, spojrzała na życie przez różowe okulary.
- Niedługo wyjedziesz na studia i będziemy jeszcze dalej do siebie - głos babci był przygnębiony, chociaż nie było w nim żadnego wyrzutu. Tylko, że ja już nigdy nie zamierzałam jej zostawić samej.
- Bzdura, nigdzie się nie wybieram. Zostaję w mieście na studia - gdy byłam z Pawłem mój plan na przyszłość był jeden, wyjechać do niego i tam studiować. Tylko, że to były mrzonki. Teraz, gdy nasz związek się rozpadł, rozpadł się także mój cały plan na życie i teraz musiałam zbudować go na nowo.
- Ja się nie znam na tym, ale to nie jest chyba najlepsza uczelnia, prawda? - wzrok babci był opatrzony miłością i troską o mnie. Uśmiechnęłam się do niej lekko i kroczyłam dalej.
- Dla mnie wystarczająco dobra. Pójdę na realizację obrazu, a jak jednak nie będzie to, co chciałabym robić w przyszłości, pójdę gdzieś do pracy i odłożę sobie na studium fotograficzne. Nie chcę wyjeżdżać, a i tak przecież mamy na to nie stać, więc problem z głowy - wiedziałam, że mama nie mogła sobie pozwolić na to, bym gdzieś wyjechała na studia, musiałabym wtedy iść do pracy i tak właśnie zamierzałam zrobić gdybym tylko wyjechała do Pawła. A teraz, spokojnie mogłam zostać na miejscu i tutaj budować swoją przyszłość.
- Mamy może na to nie stać, ale mnie tak - kiedy usłyszałam te słowa, momentalnie przystanęłam i wpatrywałam się w twarz babci, niczego nie rozumiejąc - Chodź, dojdziemy do domu i porozmawiamy - kobieta pociągnęła mnie za rękę i udałyśmy się w kierunku domu. Wiedziałam, że nie mogłam przyjąć od niej żadnych pieniędzy i nie zamierzałam tego robić. Nie chciałam też wyjeżdżać, chciałam być tu na miejscu, gdzie miałam jedyne ważne osoby w swoim życiu. Miałam tylko mamę, babcię, no i Przemka.
Gdy tylko dotarłyśmy do domu, babcia zrobiła herbatę i usiadłyśmy w salonie.
- Kiedy twoja mama powiedziała nam, że jesteś w ciąży i że nie będziesz miała taty, z dziadkiem postanowiliśmy zadbać o twoją przyszłość. Dziadek potajemnie pomagał twojej mamie i pomimo, że robił to za moimi plecami, to byłam spokojniejsza kiedy o was dbał. Co miesiąc staraliśmy się odkładać jakieś pieniądze, nawet drobne kwoty byś miała na studia, albo na swoje wesele. Gdy twój dziadek umarł, początkowo było mi naprawdę ciężko, musiałam nauczyć się utrzymać ze swojej emerytury, ale udało mi się też zadbać o ciebie. Kiedy zdasz maturę, masz wyjechać do najlepszej szkoły fotografii, a ja za wszystko zapłacę - babcia mocno ściskała moje dłonie, a ja nie wierzyłam w to co słyszałam. Myślałam, że ona przez tyle lat o mnie nie myślała, że niemal wykluczyła mnie z rodziny, a tu... całe moje życie dbała o moją przyszłość.
- Ja nie mogę... nie chcę... - łzy cisnęły mi się do oczu i wcale nie z powodu, że babcia otworzyła przede mną furtkę do spełniania moich najskrytszych marzeń, ale z wyrazu jej miłości co do mojej osoby. Ona musiała mnie naprawdę bardzo kochać, a ja przez tyle lat wątpiłam w nią. Było mi naprawdę wstyd za siebie.
- Nie, musisz to zrobić dla mnie i dla dziadka, masz pasję, chcesz tego - babcia ocierała łzy płynące mi po twarzy, a ja mocno wtuliłam swoje ciało w jej objęcia.
- Nie chcę, proszę nie każ mi tego robić - tak bardzo nie chciałam jej opuszczać, chciałam być na miejscu, z nią, z mamą. Miałam tu wszystko. Nie byłam na tyle odważna by zaczynać wszystko od początku.
- Zasługujesz na to, zrób to i pokaż wszystkim jaki masz talent w sobie - gdy babcia tuliła mnie przy swoim ciele, czułam się jakbym była dzieckiem a ona tuliła mnie do snu. Tyle miałyśmy do nadrobienia a ona kazała mi ją opuścić.
- Ja chcę zostać tutaj, z tobą, mamą. Mam tylko was - rozpłakałam się na dobre i było mi naprawdę źle, że babcia wymuszała na mnie tą obietnicę.
- Nie będę żyć wiecznie, a ty masz przed sobą całą przyszłość - kiedy do moich uszu dotarły słowa babci, wyrwałam się z jej objęć i hardo patrzyłam w jej oczy.
- Nigdy tak nie mów. Mamu przed sobą masę wspólnych chwil, tyle lat, będziesz jeszcze bawiła prawnuki - nie lubiłam tematu śmierci i wiedziałam, że taka kolej rzeczy była nieunikniona, natomiast ja nie mogłam jej stracić, nie teraz. Sama myśl o tym powodowała u mnie straszne uczucie lęku. Byłam święcie przekonana, że babcia będzie żyła jeszcze co najmniej dwadzieścia lat, więc nie rozumiałam tych rozmów o umieraniu.
- Jasne, że tak, nigdzie się nie wybieram. Ale pomyśl, wyjedziesz na pięć lat i później tu wrócisz i będziemy razem. Nie możesz rezygnować ze swoim marzeń. Masz być szczęśliwa, korzystać z życia, a nie tkwić przy starej babce.
- Jestem szczęśliwa teraz, jak jestem tutaj z tobą, jak cię odzyskałam, proszę nie każ mi cię znów stracić, nie uniosę tego. Pójdę tutaj na studia, a jak wszystko będzie dobrze, to w przyszłe wakacje wyjadę na trzymiesięczną szkołę do Londynu, dobrze? - musiałam znaleźć jakiś kompromis i przekonać babcię, że studia w mieście wcale nie były złym pomysłem. Mogłam tutaj sprawdzić swoje umiejętności i przy okazji nie wyrzucać pieniędzy w błoto.
- Uparta jesteś, masz to dziadostwo po dziadku - babcia wstała z kanapy i udała się do kuchni. Pomimo ostrego tonu, odnajdywałam w nim nutkę żartobliwości.
- A ty jesteś najlepszą babcią na świecie - nadal siedząc w salonie zaśmiałam się w jej stronę, a babcia tylko przecząco kręciła głową.
- I co z tego, jak moja wnuczka mnie nie słucha?
- Za to kocha cię całym sercem - widziałam po babci, że ona też była uparta i już wyobrażałam sobie jakie zacięte kłótnie musiała prowadzić z dziadkiem. On był uparty, a ona ewidentnie nie lubiła przegrywać.
- Lepiej nakryj do stołu bo czas na obiad - czułam, że trochę podpadłam babci, ale miałam nadzieję, że szybko mi to wybaczy.
Po obiedzie musiałam zacząć się pakować i wcale, ale to wcale, nie chciałam wyjeżdżać. Było mi tutaj tak dobrze, spokojnie. Czułam się tutaj lepiej niż we własnym domu. Wszystko było takie kompletne i stwarzało klimat, który nigdy u nas w domu nie panował. Pokój w którym spałam przez te dwa dni, był dawnym pokojem mojej mamy. Babcia już dawno go uprzątnęła, zmieniła meble i kolor ścian, ale mimo wszystko czułam się tutaj jakoś tak bliżej mamy. Bliżej niż u nas w domu.
- Iza! - głos babci wyrwał mnie z zamyślenia i biegiem zeszłam po schodach, ale przy ostatnim stopniu stanęłam jak wryta i nie mogłam się ocknąć.
- Co ty tutaj robisz? - mój wzrok wwiercał się w Przemka, który stał w korytarzu i uśmiechał się to do mnie, to do babci.
- Byłem w okolicy i pomyślałem, że wpadnę - humor ewidentnie mu dopisywał, a gdy tylko spojrzałam na babcię, zobaczyłam taki radosny uśmiech, jak u skowronka.
- Nie chrzań - nie wiem czemu byłam zła, bo chyba nawet tak nie było. Po prostu byłam tak zaskoczona, że widok chłopaka wmurował mnie w ziemię.
- Kochanie, zaproś kolegę na herbatę, pewnie zmarzł - babcia udała się do kuchni, a Przemek tylko triumfował.
- Gdzie twoje maniery? - kiedy tak mnie podpuszczał, miałam ochotę rzucić się na tą jego przystojną twarz. On był niemożliwy.
- A gdzie twoja skromność? - skrzyżowałam ręce na piersi i nadal nie spuszczałam z niego wzroku. Chłopak ciągle stał w kurtce i butach i chciałam go potrzymać trochę w niepewności, chociaż byłam przekonana o swojej kapitulacji.
- Umarła z tęsknoty za tobą, więc? - gdy zobaczyłam jak śmiesznie poruszył brwiami, pękłam i podeszłam do niego.
- Zapraszam - wskazałam ręką na salon, a chłopak zajął się porzuceniem wierzchniego odzienia. W tym czasie babcia podała do stołu herbatę i ciepłą szarlotkę. - Czy wy się poznaliście? - spojrzałam na babcię, która była w anielskim humorze, tylko szkoda, że nie wiedziałam co tak naprawdę wprawiło ją w taki nastrój.
- Oczywiście, nie wątp w moją kulturę, siostro - Przemek również miał pozytywny nastrój, tylko chyba ja byłam pod wrażeniem jego obecności. Już prędzej spodziewałabym się tu ducha niżeli jego.
- Jak ty się tu znalazłeś? I skąd wiedziałeś, gdzie mieszka babcia? - zdawałam sobie sprawę, że Przemek znał tylko nazwę wsi, a reszty adresu mu nie podawałam. Przed nim nie dało się uciec, chyba wszędzie by mnie znalazł.
- Wstąpiłem do kwiaciarni, kupiłem róże dla twojej babci i zapytałem się, gdzie mieszka pani Skoczylas i tyle. Koniec przesłuchania? - już wiedziałam czym Przemek przekupił moją babcię, chociaż nic nie tłumaczyło, dlaczego tu przyjechał.
- Nie, co ty tu robisz?

- Oj Iza, chciałem ci zaoszczędzić jazdy zimnym, obskurnym autobusem, więc wziąłem samochód od taty i przyjechałem. Chciałem też poznać twoją babcię - Przemek czarował, znałam go trochę i już potrafiłam rozpoznać jego uśmiechy, tony głosu. Chciał wywrzeć na babci jak najlepsze wrażenie, a ona nieświadomie dała się na to nabrać. 


Kochani! Wiem, że z niecierpliwością wyczekujecie kolejnych części, natomiast uwierzcie mi, że robię wszystko co w mojej mocy by być tutaj jak najczęściej. Strasznie dużo wzięłam sobie na głowę, natomiast kondycyjnie trochę nie wyrabiam, więc czasem brakuje mi już fizycznie sił by tutaj zajrzeć. Cały czas o Was pamiętam i staram się tylko jak mogę ;)

czwartek, 21 maja 2015

The new life cz 9

Nim się nie obejrzałam weekend już minął i musiałam znowu udać się na zajęcia. Te dwa dni przerwy bardzo dobrze mi zrobiły. Trochę się wyciszyłam, zrelaksowałam i poczułam się wolna. Bo „szczęście” to nie stan posiadania, ale stan umysłu i wyciszając swój umysł, pozbywając się wszelkiej złej energii, mogłam poczuć się szczęśliwa. Bałam się trochę iść na uczelnię, obawiałam się tego, co miało mnie tam spotkać, ale starałam się przynajmniej o tym nie myśleć i być nadziei, że sobie z tym poradzę. Czułam się silniejsza także przez to, że dostałam pracę. Gdy Gosia dała mi numer do knajpy, w której szukali pracownika, od razu tam zadzwoniłam, zaniosłam CV i wczoraj wieczorem dostałam telefon, że mam przyjść na okres próbny. Ta wiadomość niesamowicie mnie ucieszyła, bo tak naprawdę nie sądziłam, że pójdzie mi z tym wszystkim tak szybko. Mieszkanie znalazłam już po kilku dniach w nowym mieście, a po tygodniu prawie miałam pracę. To nic, że była to "posada" na zmywaku,  najważniejsze, że ziarenko szczęścia zostało zasiane, a ja miałam nadzieję, że wykiełkuje z niego piękny kwiat. Do nowej pracy miałam przyjść w środę i czwartek, a po tych dwóch dniach, mam się dowiedzieć czy będzie z tego coś więcej.  
Może dzięki temu wszystkiemu i wierze w siebie, lżej szło mi się na uczelnię. Oczywiście obawiałam się ponownego spotkania z grupową świtą, natomiast tliła się we mnie wiara w to, że poprzednia sytuacja była jednorazowa i już nigdy się nie powtórzy.

Pierwsze wykłady mijały strasznie wolno, szczególnie przez to, że były maksymalnie nudne, natomiast pomimo tego, nadal nic nie psuło mojego pozytywnego myślenia. Powoli też nawiązywałam znajomości z innymi osobami z roku, między innymi z Klaudią i Łukaszem. Ta dwójka była naprawdę normalna. Na przerwach bardzo luźno ze sobą rozmawialiśmy i nie wyczułam żadnego szydzenia czy uprzedzenia co do mojej osoby. Chociaż nadal byłam bardzo ostrożna w swych kontaktach z innymi ludźmi, zazwyczaj słuchałam i starałam się za dużo nie mówić.  Oczywiście cała elita, trzymała się razem i zachowywała się nad wyraz głośno, tak, że nie dało się ich nie usłyszeć. To wszystko miało miejsce do momentu w którym nie przyszła pora na ćwiczenia, na które trzeba było przeczytać tekst, przez który kilka dni temu, miałam nieprzyjemną sytuację przy feralnym ksero.
- Do sali będziecie wchodzili w kolejności w jakiej was wyczytam! Siadacie obok siebie, a przed sobą możecie mieć tylko sporządzone notatki – profesor zwrócił się do nas przed samymi drzwiami do sali i po kolei wyczytywał nasze nazwiska z listy. Zaraz po moim, czyli Kasprzak, wyczytał Kołodziej, Igor Kołodziej. Moje serce zabiło trochę mocniej, wcale nie z powodu miłości, raczej ze względu poczucia, iż nigdy nie uwolnię się od elity. Kiedy zajęłam miejsce w ławce, Igor zrobił to samo, ale w sposób jaki siedział, dał mi do zrozumienia, że w ogóle nie był zadowolony z mojego towarzystwa, jakże by inaczej. Siedział niemal bokiem do mnie, wyglądało to jakby go odrzucało ode mnie. Nie było to jakoś miłe, ale co ja mogłam? Dopiero kiedy nauczyciel wszedł do klasy, Igor usiadł prawie normalnie, zachowując jak największą odległość między nami. Czułam, że wstydził się tego, że byłam tak blisko niego. Traktował mnie jakbym była trędowata, brudna, albo śmierdząca...
- Zadam wam 3 pytania odnośnie tekstu. Obowiązuje was zasada, kto pierwszy ten lepszy. Pamiętajcie, macie tylko 3 pytania. Kto błędnie odpowie, będzie miał odjęty punkt z puli, którą uzyskacie na koniec semestru, więc skupcie się, bo bardzo dużo ryzykujecie i każdy z was ma tylko jedną szansę – wszyscy byliśmy zaskoczeni tym, co nas czekało. W końcu był to dopiero drugi tydzień zajęć, a tu taka niespodzianka. Byłam jednak w miarę spokojna, ponieważ tekst miałam przeczytany, więc pozostało mi jedynie szybko zgłosić się do pytania. Okazja nadarzyła się stosunkowo szybko, bo gdy profesor wypowiedział pierwsze pytanie, tylko moja dłoń pozostawała w górze. Odpowiedź jaką udzieliłam, była poprawna, co niesamowicie mnie ucieszyło. Drugie pytanie zostało szybko zaskarbione przez Łukasza, który także poprawnie na nie odpowiedział, lecz z trzecim pytaniem był problem. Nikt się nie zgłaszał i chociaż znałam odpowiedź, drugi raz nie mogłam się zgłosić.
- W takim razie osoby, które nie zgłosiły się do żadnego pytania, wyciągają kartki i piszą wszystko co wiedzą na temat przeczytanego tekstu. Uprzedzam, interesują mnie same konkrety, więc jak ktoś ma zamiar lać wodę, to niech lepiej nic nie pisze – wśród ludzi panował chaos i zdecydowane niezadowolenie. Przeczuwałam, że mało kto sięgnął do tego tekstu. Wtedy mimowolnie spojrzałam na Igora, który ewidentnie nie był zadowolony, a na jego czole zauważyłam kroplę potu. Chłopak wydawał się być zdenerwowany i bardzo niespokojny. Zrobiło mi się go trochę żal, sama nie wiedząc dlaczego. Powinnam była się cieszyć, że dostał „karę” od losu, chociaż i tak podejrzewałam, że nic sobie z tego nie zrobi, przecież jedno niezaliczone kolokwium niczego przesądzało.
Gdy już wszyscy zaczęli pisać, Igor nadal wpatrywał się w swoją pustą kartkę i co chwilę rozglądał się po klasie, chyba miał nadzieję, że wiedza sama do niego przyjdzie, albo wyczyta ją z ruchu długopisów innych osób. Wtedy też spojrzał na mnie, co spowodowało, że przyłapał mnie na przyglądaniu się jego osobie. Zażenowana, lekko uśmiechnęłam się do niego, a on z kamienną twarzą skinął głową na moje notatki. W pierwszej chwili nie wiedziałam co zrobić, czy mu je dać, a może zemścić się za tamto zachowanie i zatrzymać je dla siebie… Wpadłam też na pomysł, by napisać na górze wiadomość, w stylu „Pomoc od wieśniary nie uwłacza?”, ale byłam zdecydowanie zbyt tchórzliwa na takie zagrywki. Gdybym była silniejsza i bardziej pewna siebie, to pewnie bym tak postąpiła, a tak pokornie podałam mu pod stołem kartki, z których chłopak od razu zaczął korzystać. Obserwując go, pomyślałam, że może dobrze zrobiłam? Teraz będzie mi wdzięczny i razem ze swoimi znajomymi odczepi się ode mnie. Naprawdę w to uwierzyłam i w duchu, byłam zadowolona. Zrobiłam krok na przód ku swojemu szczęściu i lepszemu życiu w nowym miejscu.

- Czas oddawać kartki – mężczyzna stanął na środku sali i dał znać, że czas się skończył. Igor od razu podał mi moje notatki i wstał by oddać swoją pracę. Co mnie najbardziej zaskoczyło to, to , że gdy wrócił, wziął swoją torbę z miejsca, które przed chwilą zajmował i usiadł koło Emila. Byłam w szoku. Nawet mi nie podziękował, nie uśmiechnął się, kompletnie nic nie zrobił,  nic też nie powiedział. Kiedy ponownie na niego spojrzałam, zauważyłam, że wraz z kolegą patrzyli się w moim kierunku i…. śmiali się. To było niczym policzek. Łudziłam się, że może teraz sytuacja się zmieni, a tak naprawdę tylko ją pogorszyłam. Może gdybym mu nie dała tych notatek to… no właśnie co? Pewnie zemściłby się na mnie i było by podobnie do tego co działo się obecnie, ale wtedy nie zostałabym wykorzystana… Tak naprawdę co bym nie zrobiła, to i tak bym cierpiała. Unikałam ich wzrokiem, ale to nie przynosiło żadnego efektu, bo słyszałam ich śmiech, słyszałam półsłówka jakimi mnie obdarzali "wieśniara", "brzydula", "idiotka". Mocno zacisnęłam oczy, starając się wytrzymać to wszystko. Musiałam mocno zagryź wargę, by nie uronić żadnej łzy. 

czwartek, 14 maja 2015

Trudna rozłąka cz 29

Mama oczywiście nie była zachwycona moim pomysłem wyjazdu do babci. Kiedy już widziała, że na pewno nie odpuszczę, postawiła mi jeden warunek, że pojedzie ze mną, na co oczywiście nie chciałam się zgodzić i naprawdę zawzięcie się o to kłóciłyśmy. Musiałam jej obiecać, że nie jadę tam rozmawiać o moim ojcu i nie wyjawię babci prawdy. Obiecałam jej także, że nie powiem nic, co mogłoby zwrócić się przeciwko niej. Chciałam naprawić swoją relację z babcią i taką też wersję przedstawiłam mamie, a to, że delikatnie chciałam naprowadzić starszą kobietę, by sama zaczęła mówić o przeszłości mojej mamy, zachowałam dla siebie. I wcale nie okłamałam mamy. Nie zamierzałam pytać, chciałam, by to samo wyszło od babci.
Już z samego rana w poniedziałek udałam się na dworzec i wyruszyłam w dwugodzinną podróż. Stresowałam sie jak jasna cholera, a w drodze poobgryzałam wszystkie paznokcie, czego na co dzień w ogóle nie robiłam. Trzęsłam się jak galareta, a bicie mojego serca wołało do mnie o opanowanie, bo istniało niebezpieczeństwo, że w wieku dziewiętnastu lat dostanę zawału.
Na miejscu przywitały mnie pola, lasy i jednorodzinne domki owiane śniegiem. Musiałam przyznać, że środek zimy w tamtym zakątku kraju, wyglądał magicznie. Czułam się jakbym zmieniła czasoprzestrzeń. Nie było tu wielkich skrzyżowań, masy ludzi, którzy tworzyli tłok, ale za co, była cisza, spokój i mroźne, ale świeże powietrze. Kiedy opuściłam autobus, już z daleka rzuciła mi się w oczy pochylona kobieta, która była tak osłonięta ze wszystkich stron, że ledwie było jej twarz widać. W przypływie adrenaliny podbiegłam do niej i przytuliłam się do jej zimnego ciała.
- Cześć - ledwie wychrypiałam przez otaczającą nas minusową temperaturę.
- Moja wnusia - babcia delikatnie mnie gładziła po plecach, ramionach, jakby chciała sprawdzić, czy to naprawdę byłam ja i czy to działo się naprawdę. Jej mocny uścisk tylko pokazał mi jak silne było jej uczucie wobec mnie. Wiedziałam, że w dwa dni nie nadrobimy straconych lat, ale nigdy nie było za późno na zmiany.
Do domu babci nie było daleko, więc pieszo przeszłyśmy przez wioskę, a w międzyczasie to głównie ja mówiłam. Opowiadałam babci o studniówce, obiecałam jej także, że pokażę jej zdjęcia, które ze sobą wzięłam, później opowiadałam jej o przygotowaniach do matury, o tym, że zajęłam drugie miejsce w konkursie fotograficznym. Babcia z wielką uwagą mnie słuchała i miałam nawet wrażenie, że chłonęła moje słowa jak gąbka.
Na miejscu babcia poczęstowała mnie rosołem, później wspólnie napaliłyśmy w piecu i usiadłyśmy przed kominkiem opatulone kocem z gorącą herbatą z malinami.
- Ktoś ci na co dzień pomaga z drewnem? - domyślałam się, że musiało być jej ciężko samej i to szczególnie o tej porze roku, gdzie trudniej było ogrzać dom. W ogóle teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że nie miał jej kto pomóc w pieleniu ogródka, koszeniu trawy, czy nawet w noszeniu zakupów ze sklepu, który był około kilometr od domu.
- Pan Staszek z domu obok mi pomaga, a to drewno porąbie, piec wyczyści. Dobry z niego facet -  słuchając babci trochę mi ulżyło, że był ktoś, na kogo mogła liczyć. Teraz za punkt honoru postawiłam sobie, żeby przynajmniej raz na miesiąc przyjeżdżać do babci i jej pomagać.
- To dobrze, że masz kogoś takiego - było mi wstyd za siebie i za mamę. Pewnie ten cały pan Staszek miał nas za niezłe paniusie, które zapomniały o starszej kobiecie. Zakodowałam sobie w głowie, żeby przy najbliższej okazji, podziękować mu za opiekę jaką otaczał babcią.
- On też jest sam, jego żona zmarła trzy lata temu. Mieszka tu z córką i zięciem, który dogląda gospodarstwa, on też czasem tu zajrzy i naprawi a to zlew, a to szambem się zajmie - byłam pod wrażeniem sieci wsparcia, która tam panowała. Nawet przyszło mi do głowy, że może babcia z panem Staszkiem nie była tylko w relacjach sąsiedzkich.
- Fajnie tu macie, każdy każdemu pomoże, a nie to, co w wielkich mieście, gdzie każdy tylko patrzy na siebie - nigdy różnice pomiędzy wsią a miastem nie były dla mnie tak widoczne jak w tamtym momencie. Nawet wydawało mi się, że w przyszłości chciałabym mieszkać na spokojnej wsi i np. mieć własną stadninę koni.
- Ale w mieście na pewno jest łatwiej, nie musisz się tak wszystkim martwić jak tutaj, chociaż przez tyle lat człowiek zdążył się już przyzwyczaić - nie wyobrażałam sobie babci w innym miejscu, bo tam każda ściana idealnie do niej pasowała. Mimo, że nie był to mój styl, to wszystko tworzyło przyjemną całość. Babcia miała masę zdjęć na komodach, swoje stare kryształy, zabytkowe meble, stolik. - Cieszę się, że przyjechałaś - babcia złapała mnie za dłoń i mocno ją ścisnęła. Gdy spojrzałam na jej dłoń, to z każdą zmarszczką widziałam straconą chwilę, każdy dzień, który spędziłyśmy z dala od siebie.
- Ja też i teraz obiecuję, że będę częściej cię odwiedzać, oczywiście, jeśli chcesz.
- Kochanie ten dom jest zawsze dla ciebie otwarty - babcia wzięła mnie mocno w objęcia i czułam na swoim policzku jej łzy. Jeżeli myślałam, że przyjazd tam kosztował mnie wiele emocji, to byłam w wielkim błędzie. Babcia zdecydowanie intensywniej przeżywała to ode mnie.
- Myślisz, że uda nam się nadrobić te wszystkie lata? - niepewność w moim głosie była nazbyt dominująca by ją przeoczyć. Bałam się, że żadne starania nie sprawią, że będę najlepszą wnuczką na świecie.
- Jeżeli tylko będziemy chciały.- babcia odsunęła sie ode mnie i teraz siedziałyśmy obok siebie, wpatrując się w płomienie ognia. Czułam, że przyszła chwila, żeby porozmawiać o tym, co nas rozdzieliło. - Przykro mi, że moje nieporozumienia z twoją mamą przełożyły się na naszą relację. Nie powinno tak być... Może gdybym nie była tak zawzięta.
- Wina zawsze leży po obu stronach.
- Tak, tylko ja jej nigdy nie wybaczę tego, że pozbawiła cię ojca... Twoja mama uwielbiała twojego dziadka, była jego oczkiem w głowie, a on był dla niej autorytetem i to w każdym calu. On był dla niej najważniejszym człowiekiem na ziemi i na myśl, że zabrała ci możliwość... że przez własną głupotę... - gdy spojrzałam na babcię, zobaczyłam, że łzy rzewnie płynęły jej po twarzy. Mimo, że minęło od tamtego momentu ponad dziewiętnaście lat, nadal miała żal do mojej mamy i widziałam jak bardzo bolało ją to, że córka tak poważnie ją zawiodła. Obserwowała jak mama wzrastała przy dziadku i jakie wartości on w niej zaszczepiał i podejrzewałam, że tylko i wyłącznie z miłości do mnie, wzbudzało w niej to aż tak negatywne uczucia.
- Nigdy nie próbowałyście tego naprawić? - znałam swoją mamę chyba jak nikt inny i wiedziałam, że była zatwardziałą kobietą, którą zazwyczaj gubiła duma. Pewnie w korelacji z charakterem babci, każda próba porozumienia kończyła się fiaskiem, więc pewnie dlatego wszystko wyglądało tak jak wyglądało.
- Tego nie da się naprawić. Twoja mama za dużo szkód wyrządziła, nie tylko tobie, sobie, ale i mnie. - babcia uciekła wzrokiem na zdjęcia, które znajdywały się na komodzie. Nigdy dokładnie  im się nie przyglądałam, ale teraz mój wzrok powędrował w kierunku zdjęcia, któremu babcia poświęcała swoją uwagę.
- To twoja siostra?- na zdjęciu znajdywały się dwie kobiety, były młode, uśmiechnięte, widać było, że łączyła je zażyła relacja i kiedyś mama opowiadała mi, że babcia miała siostrę, ale zmarła jak miała 15 lat.
- Nie, Marzenka zmarła dawno temu i nie mamy żadnego wspólnego zdjęcia. Ta kobieta to Helenka Urbaniak, moja przyjaciółka. Razem się wychowywałyśmy, przez tyle lat byłyśmy tak sobie bliskie, jak siostry. Nigdy, przez tyle lat nie pokłóciłyśmy się - powoli zaczynałam wszystko rozumieć. Na zdjęciu była moja druga babcia. Tak dziwnie było patrzeć na osobę, która była mi tak bliska, a jednocześnie tak daleka. Wstałam z kanapy i podeszłam do komody i wziąwszy ramkę w ręce, potarłam palcem o twarz kobiety. Moja babcia. Moje dwie babcie na jednym zdjęciu, z trudem tłumiłam łzy, które napływały mi do oczu.
- Mama opowiadała mi... - znałam część tej historii z tym, że znałam jej tylko jedną stronę. Z babci perspektywy brzmiało to tak okropnie, boleśnie, że patrząc na to jak bardzo cierpiała i to po dziewiętnastu latach, już wiedziałam, że to nie mnie mama wyrządziła największą krzywdę. Kiedy babcia kontynuowała swoją wypowiedź, przeniosłam na nią wzrok.
- Dopiero Agnieszka sprawiła... Helenka, tak samo jak każda matka, nie chciała by jej dziecko cierpiało. Była rozżalona, miała głównie żal do Agnieszki a potem przełożyło się to na nasze relacje. Nie potrafiłyśmy rozmawiać ze sobą tak jak dawniej. Zrodziła się przepaść między nami. - babcia wyciągnęła rękę po zdjęcie i kiedy podałam jej fotografię, usiadłam obok niej i położyłam dłoń na jej ramieniu.
- Przecież minęło tyle lat, nigdy już nie naprawiłyście tej przyjaźni? - ciężko było mi sobie wyobrazić, że jedno kłamstwo zniszczyło życie tylu osobom.
- Tego nie dało się już naprawić. Grzegorz nie chciał tu przyjeżdżać by nigdy nie spotkać twojej mamy, a Helenka cierpiała. Rozluźnił jej się kontakt z synem i obwiniała o to całą naszą rodzinę. Nie pomogło nawet to, że Agnieszka się wyprowadziła. Wszyscy we wsi o tym mówili, mnie wytykali palcami, że mam córkę dziwkę, a Helence współczuli - babci szloch jeszcze bardziej się pogłębił i nie mogłam uwierzyć, że każdy interesował się życiem innej osoby. Podejrzewałam, że gdyby ludzie zostawili to wszystko w spokoju, może moja babcia miałaby przyjaciółkę, a tak to oni pogłębiali ich konflikt.
- A teraz? Przecież ludzie pewnie już o tym zapomnieli, nawet kilka lat po tym co się stało.
- Tylko, że jej już tu nie ma. Cztery lata po tym jak twoja matka puściła się na dyskotece, Grzesiek wziął ślub, a  Helenka była tak bardzo szczęśliwa. Ludzie mówili, że trafił na wspaniałą dziewczynę i znowu wspominali to, co zrobiła twoja matka. Po tylu latach przyzwyczaiłam się do tego, że byłam tak traktowana. Twój dziadek dawał mi wsparcie i trzymał mnie  w garści. Później na świat przyszedł pierwszy wnuk Helenki i Grzesiu wziął ją do siebie i trzynaście lat temu wyjechała do Szwajcarii. Od tamtej pory już nigdy jej nie widziałam. Sprzedała swój dom i pojechała, by być ze  swoją prawdziwą rodziną. - w babci słowach było tak wiele emocji i byłam w szoku, że w tym przypadku czas nie zaleczył żadnych ran. Tak bardzo chciałam jej pomóc, ale nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam cofnąć czasu i sprawić, że moja matka nie popełniła największego błędu w swoim życiu. Nie rozumiałam jak mogła być tak nieczuła, że patrząc na swoją matkę, na jej cierpienie, nie powiedziała prawdy. Wyrządziła tyle krzywd i chyba świadomość, że to wszystko czym uraczyła tylu ludzi było kłamstwem, napawała mnie nienawiścią do niej. Nie wiedziałam co powiedzieć, nie znajdywałam słów by pocieszyć starszą kobietę, bo jedynie  powrót jej dawnej przyjaciółki mógłby cokolwiek naprawić, chociaż pewnych ran nie dało się już zaleczyć. Mocno przytuliłam do siebie babcię i obie płakałyśmy sobie w ramiona. Obu nam było ciężko i obie nie mogłyśmy sobie pomóc, ale mogłyśmy się wspierać, to jedyne co dla siebie mogłyśmy zrobić.
- Koniec tych szlochów - po niedługim czasie, babcia wyswobodziła się z moich ramion i ocierając łzy z twarzy ruszyła do kuchni. Przez ten czas udałam się do toalety, gdzie napisałam sms do Przemka "Grzegorz Urbaniak. Poszukaj, może uda ci się coś znaleźć". Nie cieszyło mnie to, że znałam to nazwisko, wszystko przytłoczyły babci uczucia i to jak ona zmagała się z tym, co stało się prawie dwadzieścia lat temu. Zanim jeszcze dołączyłam do babci, dostałam odpowiedź od przyjaciela "Jak rozmowa?". Czułam, że się martwił i chciał wiedzieć więcej, ale musiałam wracać do babci, więc jeszcze szybko zdążyłam mu tylko napisać "Ciężko. Staram się jakoś trzymać. Odezwę się później".
Kiedy dołączyłam do babci, siedziała w salonie a na talerzach miałyśmy po przeogromnym kawałku szarlotki z lodami i czekoladą. Uśmiechnęłam się na ten widok i zajęłam miejsce obok kobiety.
- Nie wiem czy dam radę to zjeść - wzięłam do ręki swoją porcję i po uraczeniu się pierwszym kęsem czułam się jak w niebie.
- Upiekłam dwie blachy, a ty tu jesteś dwa dni, w sam raz - figlarny uśmiech na twarzy babci był  bardzo miłym widokiem dla oka. Czułam, że jak na ten dzień wyczerpałyśmy limit płaczu i poważnych rozmów.
- Dwie blachy? Jeśli pozwolisz, wezmę kawałek dla przyjaciela - dwie blachy to było czyste szaleństwo, ale w sumie mogłam na śniadanie, obiad i kolację jeść szarlotkę, bo naprawdę była pyszna. Chciałam też wziąć kawałek dla Przemka, bo chłopak zawsze narzekał, że szarlotki są niedobre i tak dalej, a ja chciałam mu udowodnić, że jego generalizacja była błędna.
- Oczywiście, a co to za przyjaciel? - cieszyłam się, że schodziłyśmy na bardziej luźny, bezpieczny grunt, chociaż skupienie całej uwagi na mojej osobie, trochę mnie krępowało.
- Ma na imię Przemek i jest dobrym chłopakiem, naprawdę takim normalnym. Mówimy do siebie brat, siostra i nawet tak się traktujemy. Często nocuję u niego, a on u mnie. I naprawdę jesteśmy tylko przyjaciółmi - nie potrafiłam przestać się uśmiechać jak mówiłam o Przemku i nawet trochę zaczynałam za nim tęsknić.
- A twój chłopak, jak on miał na imię? - widziałam lekką konsternację na twarzy babci i chyba trochę myliły się jej imiona Paweł-Przemek.
- Paweł. Nie jesteśmy już razem jakieś dwa miesiące - pomimo upływu czasu nie przychodziło mi łatwo mówienie o zakończeniu jedynego związku w moim życiu. Paweł był moim pierwszym chłopakiem, moją pierwszą miłością i o ile nie zdarzało mi się wątpić w słuszność decyzji, którą podjęłam, to zaczynałam się zastanawiać czy zerwanie całkowitego kontaktu było dobrym wyjściem. Tęskniłam za nim, czasem śnił mi się w nocy i pomimo wszystkich jego wad, widziałam w nim też masę zalet.
- Przykro mi kochanie, może da się jeszcze coś z tym zrobić? - babcia ścisnęła moją dłoń i tak pokrzepiająco mnie po niej dotykała, że zaczynałam przyzwyczajać się do jej troski i tego, jak ciepło mnie traktowała.
- To by się nie udało, ja go kochałam, ale to... Nie wiem jak ci to powiedzieć. Po prostu chodzi o to, że jak przez całe życie, żyjesz bez czegoś, powiedzmy bez cukru i nagle, jak pierwszy raz w życiu tego spróbujesz i ci posmakuje, to nie chcesz tego rzucać. Może to było głupie porównanie...
- Nie, wiem o co ci chodzi.

- Nigdy nie znałam tego uczucia, zainteresowania ze strony mężczyzny, nie miałam silnego ramienia, poczucia bezpieczeństwa i Paweł po prostu mi to dał. Niedawno uzmysłowiłam sobie, że szukałam u niego nie partnerstwa, ale właśnie opieki, tego wszystkiego co daje tata. Ale on był wybuchowy i kiedy zdarzało mu się na mnie krzyczeć, winił mnie o wszystkie moje kłótnie z mamą, widział błędy tylko po mojej stronie, stwierdziłam, że nie chcę tak żyć. Przemek dał mi dużo siły i wspiera mnie, pomaga, szukamy razem rozwiązań, on mnie wysłuchuje i kiedy robię coś źle, to mi to powie, a nie zostawia mnie z tym samą. Każdy popełnia błędy i wytykanie ich chyba nie ma sensu, a Paweł tak robił - po cichu zastanawiałam się czy to na pewno była miłość, a może zwykłe zauroczenie? Zachłysnęłam się tym, czego mi brakowało i nie zwróciłam uwagi na jakość tych uczuć. Było mi wygodnie, a gdy sielanka się skończyła, oboje nie potrafiliśmy się dogadać. Sama nie wiedziałam co tak naprawdę czułam i na ile silne było to uczucie. Niemniej jednak, byłam przekonana, że dobrze zrobiłam, może w przyszłości będę tego żałować, ale w tamtej chwili czułam się z tym dobrze.  


Hej! Wiem, że zdecydowanie za długo czekaliście na tego posta, ale miałam strasznie ciężki tydzień na uczelni, a mój czas wolny pochłaniały teksty, przygotowując mnie do pisania pracy magisterskiej. Niestety teraz będę miała coraz to mniej wolnego czasu- zbliża się sesja, ale mam nadzieję, że jak zwykle sobie ze wszystkim dam radę :) Co do mojej choroby, to nadal jestem przeziębiona - już 3 tydzień i czasem się zastanawiam czy to nie jest wina chronicznego zmęczenia? 
Przede mną weekend w domu w którym nie byłam od 6 tygodni, więc jest szansa na odpoczynek :)

środa, 6 maja 2015

Trudna rozłąka cz 28



- Wszystko w porządku? - kiedy przez dłuższą chwilę leżałam samotnie na pomoście, podszedł do mnie Przemek i przysiadł się patrząc na przestrzeń znajdującą się przed nami.
- Mam nadzieję. - miałam problem ze zdefiniowaniem swoich uczuć i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę - Rozstałam się z Pawłem i była to w pełni świadoma i przemyślana decyzja. - spojrzałam na chłopaka, chcąc dać mu do zrozumienia, by o nic więcej nie pytał.  Dziwnie się czułam z myślą, że jestem wolna. Miałam ochotę wstać i krzyczeć z całych sił, by doszło to do każdego zakończenia nerwowego mojego ciała. Momentalnie zaczęłam się zastanawiać, czemu właściwie nie mogłabym tego zrobić? Wstałam z koca i stanęłam na skraju pomostu i wyrzucając ręce w górę, głośno zaczęłam krzyczeć.
- Jestem wolna! Wolna! Wolna! - brzmienie tych słów w moich ustach było co najmniej dziwne, ale czułam spokój. - Aaaaaaa! - podobało mi się echo, które odbijało się od mojego głosu, miałam wrażenie, jakby ktoś właśnie odpowiadał na moje słowa, a ja mogłam przysłuchiwać się ich brzmieniu. Kątem oka zauważyłam, że Przemek również podniósł się z koca i stojąc plecami do mnie, również rozpostarł dłonie i później mogłam go już tylko usłyszeć.
- Aaaaa! - darliśmy się tak jeszcze przez jakieś dobra kilkanaście minut i mieliśmy z tego niezły ubaw. Był to doskonały sposób na rozładowanie napięcia i fajnie było wiedzieć, że nie byłam sama. Przemek nie pytał skąd ta decyzja, czułam, że on po prostu wiedział, że dojrzewałam do tego i było to nieuchronne, szczególnie po naszych ostatnich kłótniach. Od dłuższego czasu próbowałam żyć tak jak chciał tego Paweł, ale to nie był sposób na życie. Byłam szczęśliwa, że mogłam odznaczyć ten punkt na swojej liście. Oczywiście to wszystko komplikowało. Miałam opracowany plan na  życie - matura i wyjazd do Pawła na studia. Teraz, wszystko to runęło, ale to był czas na postawienie sobie nowych celów, szczytów do zdobycia, a wierzyłam, że będę miała ich naprawdę dużo.

Kolejne dni to tak naprawdę normalna, ale szybka sekwencja zdarzeń. Pierwsze co zrobiłam, to gruntownie posprzątałam pokój. Do trzech pudeł zapakowałam wszystkie swoje zdjęcia z Pawłem, pamiątki i prezenty. Nie potrzebowałam tego, ale też nie chciałam niczego robić w emocjach. Schowałam to w piwnicy i szczerze nie mogłam się napatrzeć na mój "nowy" pokój. Z początku dziwnie mi było patrzeć na puste miejsca na ścianach, gdzie jeszcze niedawno znajdowały się moje i Pawła zdjęcia, ale później szybko zapełniłam tą pustkę zdjęciami chłopaków.
Później przyszła studniówka na której byłam z Przemkiem, a tydzień później, razem bawiliśmy się na jego studniówce i ta była znacznie lepsza. Wybawiłam się za wszystkie czasy i zdecydowanie była to zasługa chłopaków. Wszyscy, całą ekipą, bawiliśmy się tak, jakby nie było nikogo poza nami. Nigdy chyba nie czułam się tak swobodnie i wiedziałam, że niczym nie musiałam się ograniczać, czy pilnować. Po prostu bawiłam się jak przeciętna nastolatka i  było to cudowne. Ta noc spowodowała, że na nowo zdefiniowałam siebie, jako silną i radosną dziewczynę. Pokochałam siebie, co było trochę nowością a trochę odkurzeniem starej Izy.
Z Pawłem nie rozmawiałam od czasu naszego zerwania. Oczywiście pisał sms'y, przepraszał, prosił o szansę, pisał maile, wiadomości, wysyłał piosenki i zdjęcia, ale to wszystko sukcesywnie i z pełną determinacją usuwałam. Wiedziałam, że chciałam żyć bez niego, musiałam się tego  tylko nauczyć. Jakaś część mnie nadal go kochała i na wspomnienie niektórych chwil, wciąż bolało mnie serce, ale starałam się zwalczyć to uczucie w sobie. To była nieustanna walka. Początkowo wszystko przypominało mi jego, a nasze wspólne wspomnienia były jak dodatkowy policzek, lecz później przypominałam sobie dlaczego właściwie to zrobiłam. I tak już wytrwałam prawie trzy miesiące, a z każdym dniem byłam z siebie coraz to bardziej dumna.

Moje relacje z mamą można było uznać za średnie, była pomiędzy nami przepaść, ale wymagało to czasu. Musiałam na nowo jej zaufać, a mama robiła wszystko by tak się właśnie stało. Nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, nie rzucałyśmy się w sobie w ramiona przy każdej możliwej okazji, ale rozmawiałyśmy, codziennie znajdowałyśmy chociaż dziesięć minut na normalną rozmowę. Cieszyłam się też, że mama zaakceptowała Przemka i traktowała go jak członka rodziny.
Z chłopakiem w ciągu tygodnia nie spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, ale weekendami owszem. Nocowaliśmy albo u mnie, albo u niego i wtedy najczęściej siadaliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy przeróżne filmy, od horrorów po komedie i fajne było to, że w większości przypadków, towarzyszyli nam jego rodzice. Często graliśmy w jakieś planszówki albo po prostu rozmawialiśmy. Bawiło nas to, że zarówno jego rodzice, jak i moja mama myśleli, że my w końcu będziemy ze sobą, że to taki etap przed związkowy, że prędzej czy później i tak stanie się to, co nieuniknione i wiele razy też rozmawialiśmy ze sobą na ten temat.
- Myślisz, że oni mają rację? - popatrzyłam na Przemka, który akurat wyszedł spod prysznica owinięty ręcznikiem wokół bioder, a ja leżałam na łóżku i przeszukiwałam internet.
- Odnośnie czego? - Przemek nieskrępowany podszedł do szafy i szukał w niej jakiś ubrań, a ja również nie czułam się dziwnie widząc go w pół nagiego.
- Nas - kiedy nasze oczy się spotkały, oboje wybuchliśmy śmiechem. Naprawdę nie wiem skąd to się brało, ale bardzo często tak samo reagowaliśmy na pewne rzeczy i nasz stosunek do świata był podobny. Więc, skoro tak super się rozumieliśmy, to dlaczego uparcie uważaliśmy, że nasze relacje nie wyjdą poza sferę przyjaźni?
- Nie wiem, ale póki co, mnie to bawi - kiedy chłopak zniknął z pola widzenia, uśmiechnęłam się do siebie. Potrafiliśmy spać ze sobą w jednym łóżku, spędzać razem dzień i noc, gadać godzinami i robić różne głupie rzeczy i nigdy, nawet przez chwilę, nie przebrnęło mi przez głowę, by go pocałować, a już nie wspominając by w łóżku do czegokolwiek dochodziło. - Co robisz? - Przemek usiadł obok mnie i lustrował otwartą stronę internetową. - Wybieramy się gdzieś?
- Chciałabym jechać do babci - z babcią widywałam się raz do roku i kompletnie nie wiedziałam jak jeżdżą autobusy na rodzinną wieś mojej mamy.
- Z tego co mówiłaś, nie macie ze sobą dobrych kontaktów - podejrzliwy wzrok chłopaka od razu sprawił, że wiedziałam iż nie zdołam zamydlić mu oczu.
- Bo tak jest, ale chcę to naprawić.
- Dobra, bez ściemy, o co chodzi? - przyjaciel zamknął mi laptopa i wwiercał we mnie swoje oczy.
- Chcę z nią porozmawiać, dowiedzieć się jak to wyglądało z jej strony. Wiem, że podobno babcia znienawidziła mamę, tak samo jak mój tata i jego rodzice. Liczę na to, że babcia coś o nim napomni, że nie wiem, może przypadkiem wymówi jego nazwisko - wstałam z łóżka i zaczęłam krążyć po pokoju. Długo zastanawiałam się co  zrobić z świadomością, że miałam ojca. Odłożyłam tą sprawę na ponad trzy miesiące i w końcu, gdy trochę się uczuciowo zdystansowałam, chciałam odkryć pozostałe karty.
- Dobra, załóżmy, że ci powie, dowiesz się jak ma na nazwisko, może wspomni ci o tym gdzie mieszka w co wątpię, ale wierzmy w cuda. Co wtedy? Co chcesz zrobić? - myślałam nad tym całe trzy miesiące i sama do końca nie wiedziałam jak się wtedy zachowam.
- Nie wiem. Z jednej strony chciałabym go zobaczyć, poznać, zobaczyć co mam z niego, w czym jesteśmy podobni, może byśmy się zakumplowali, ale wiem też, że może mieć rodzinę, żonę, dzieci. Nie chciałabym mu rozwalić życia. Moja matka wtedy tego nie zrobiła i tym bardziej ja nie mogę zrobić tego teraz.
- Ale może miałabyś rodzeństwo i tatę - Przemek trafił w sedno i doskonale o tym wiedział.
- Wiem, ale skąd pewność, że oni ucieszyliby się na wieść o mnie? Nie chcę być tą złą, która pojawia się po dziewiętnastu latach i mówi "cześć jestem twoją córką", albo "cześć jestem twoją siostrą".
- Wiesz, że nie ma dobrego wyjścia?
- Domyślam się, ale jakbym go tylko zobaczyła? Może uda mi się dowiedzieć jak on się nazywa, wpiszę w google i może będą gdzieś jego zdjęcia? Może jest na fejsie? A wtedy mogłabym zobaczyć czy ma dzieci i co się u niego dzieje. Nie chcę mu rozwalić życia, to ostatnie na co on zasługuje. Moja matka już wystarczająco go zraniła. Moje pojawienie się w jego życiu byłoby największym ciosem dla jego rodziny, a to zabolałoby go najbardziej - rola matki Teresy wcale nie była wdzięczna, ale wybierałam mniejsze zło. Tyle lat przeżyłam bez taty, więc wiedziałam, że i teraz sobie poradzę, tylko potrzebowałam do tego jego zdjęcia, chciałam móc czasem spojrzeć w jego oczy i pomyśleć, że byłby ze mnie dumny.
- Dobrze, to brzmi rozsądnie. Kiedy jedziemy?
- Oj nie, nie, mój drogi. Jadę tam sama. Moja babcia nie ogarnęłaby naszego paktu, poza tym, twoja obecność mogła by tylko ją zawstydzić. - nie wyobrażałam sobie, że moja konserwatywna babcia obdarzy jakąś dozą sympatii Przemka. Ona była dość specyficzna i musiałam wejść w jej życie zdecydowanie małymi krokami.
- Powiemy jej, że jesteśmy przyjaciółmi i że przyjechaliśmy na ferie.
- To nie jest dobry pomysł, uwierz mi. Ja nawet nie wiem czy ona będzie chciała ze mną rozmawiać. Pojadę tam góra na dwa dni, dłużej pewnie nie wytrzymamy ze sobą. My się prawie nie znamy, nie łączą nas jakieś bliższe relacje, więc nie nastawiam się, że nagle rzucimy się sobie w ramiona. - zawsze był pomiędzy nami dystans, a mama mówiła mi, że to przez to, iż one nie mają ze sobą dobrych kontaktów i babcia po śmierci dziadka zamknęła się w sobie. Teraz zastanawiałam się ile śmierć dziadka przyczyniła się do tego stanu rzeczy, a ile kłamstwa mojej mamy.
- Dobra, może i masz rację. Kiedy chcesz jechać?
- Muszę pogadać z mamą, pewnie nie spodoba jej się ten pomysł, ale nie powstrzyma mnie. Od poniedziałku są ferie, więc pewnie jakoś w tygodniu - plan był ułożony i według niego postępowałam.
Resztę dnia spędziłam z Przemkiem na nauce do matury, co razem wychodziło nam znacznie lepiej. Chłopak był dobry z przedmiotów ścisłych a ja humanistycznych, więc uzupełnialiśmy się tak, że nasza nauka była efektywniejsza. Wieczorem zjedliśmy kolację z rodzicami Przemka, po czym chłopak wraz z mamą odwiózł mnie do mojego domu. Czułam się jak zaadaptowane dziecko i to było naprawdę fajne. Można powiedzieć, że miałam dwa domy i lubiłam to. Nadal było mi dziwnie, że obcy ludzie pokochali mnie niemal jak własne dziecko, z pewnością mogę powiedzieć, że ja kompletnie w nich się zakochałam. Miałam szerszy obraz na rodzinę i przynajmniej nie czułam się osamotniona.
Korzystając z tego, że byłam w domu sama, postanowiłam zadzwonić do babci by uprzedzić, że  zamierzałam ją odwiedzić. Przez to, że nie miałyśmy częstych i dobrych kontaktów, kiedy w słuchawce dochodził do mnie dźwięk oczekiwania na połączenie, zaczęłam się mocno stresować. 
- Halo? - cienki głos babci był mi prawie obcy i wprawił mnie w lekkie osłupienie. Serce biło tak nieprawdopodobnie szybko, że musiałam usiąść by czasem nie zemdleć.
- Cześć, tu Iza - moje przywitanie brzmiało sucho, sama karciłam siebie, że nie powiedziałam "hej babciu", chociaż może wtedy zabrzmiało by jeszcze grzej.
- Cześć, wszystko  u was dobrze? - w tonie głosu babci wyczuwałam, że była zaskoczona tym niecodziennym precedensem. Przecież nie było żadnego święta, więc tym bardziej nie było powodu byśmy ze sobą rozmawiały.
- Tak, wszystko jest w porządku. Jesteśmy z mamą zdrowe, więc nie masz się czym martwić. Dzwonię bo sobie pomyślałam, że gdybyś oczywiście nie miała nic przeciwko, może mogłabym przyjechać do ciebie, powiedzmy na dwa dni? Są teraz ferie i chętnie oderwę się od nauki do matury, ale jeśli...
- Oczywiście, że możesz przyjechać, zawsze kiedy chcesz, nie musisz pytać o pozwolenie - trochę mi ulżyło, że babcia nie miała nic przeciwko, chociaż nie czułam, żebym była tam jakoś szczególnie mile widziana. Może to było za sprawą mojego błędnego wyobrażenia o babci, które zostało wykreowane przez moją mamę. Czułam, że wreszcie przyszedł czas by się z tym zmierzyć.
- Dziękuję, tylko, że ja nie chciałabym sprawiać ci problemu.
- Iza, będzie mi bardzo miło jeśli mnie odwiedzisz.
- W porządku, więc mogę być w poniedziałek? - gdy słyszałam swoje własne słowa, miałam wrażenie, że brzmiały tak jakbym prowadziła jakąś bardzo oficjalną rozmowę, a nie pogawędkę z własną babcią.
- Oczywiście, że tak. Zrobię szarlotkę, nadal ją lubisz, prawda? - to było wspomnienie dzieciństwa, które zawsze kojarzyło mi się z babcią. Ona robiła najlepszą szarlotkę na świecie, która była idealnie krucha, chrupiąca, a nie wilgotna jak te wszystkie w sklepach.
- Lubię? Uwielbiam ją i ostrzegam, że jestem w stanie zjeść całą blachę - słysząc babci śmiech, miałam dobre przeczucia co do naszego spotkania. Nie mogła być przecież taką wredną i zatwardziałą kobietą, której obraz zaszczepiła mi mama.
- To wspaniale, bardzo się cieszę, że przyjedziesz. Zadzwoń jak będziesz wiedziała o której będziesz na miejscu, to cię odbiorę - w głosie babci słychać było szczerą radość i tak naprawdę, dopiero teraz, jechałam na pierwsze w życiu ferie do babci.
- Dobrze, ja też się cieszę. Do zobaczenia.
- Śpij dobrze kochanie - babci głos dziwnie zadrżał i podejrzewałam, że łzy naszły jej do oczu, a ja niespodziewanie poczułam to samo. Tyle lat unikałyśmy kontaktu ze sobą, widywałyśmy się raz do roku, a nasze spotkania były owiane iście grobową atmosferą  i nigdy nie przyszło mi do głowy by do niej jechać, tak na ferie, wakacje, czy kiedykolwiek indziej. Tyle się zmieniło w moim życiu, że sama miałam wrażenie, że dosłownie wszystko, co do tej pory dawało mi poczucie bezpieczeństwa runęło i wcale tego nie żałowałam. Przyszedł czas na zmiany a nie uciekanie od problemów. Może życie zyskiwało na wartości i teraz przyszła pora na odrobienie wszelkich zaległości.

Hej! 
Wiem, że długo kazałam Wam czekać na tą część, ale na swoją obronę mam tylko tyle, że mam zapalenie oskrzeli. Jestem na antybiotykach, nie chodzę na zajęcia, więc pomimo, że leżę całe dnie w łóżku, mam dużo rzeczy do ponadrabiania. Jeżeli chcecie zobaczyć co się u mnie dzieje, zapraszam na instagram/paulina.opowiadania oraz snapchat npaulinaa 
Są tu jacyś maturzyści? Jak wam idą testy? 3mam za Wam kciuki i to bardzo mocno:*