wtorek, 31 grudnia 2013

The experience cz 100!

Cieszę się, że jesteście ze mną, że wspólnie dobrnęliśmy do setnej części i to w niecały rok. Jestem dumna z siebie, że nie zwątpiłam, że cały czas mi się chce pisać i ciągle mnie do tego ciągnie. Lubię sprawiać Wam niespodzianki i bardzo często po napisaniu posta zastanawiam się, czy Wam się spodoba i jak zareagujecie na efekty mojej wyobraźni.
Jestem też dumna z Was, że zaglądacie, czytacie i jeszcze macie ochotę czytać moje wypociny. Jesteście cudownymi czytelnikami i dziękuję Wam za każdy komentarz, każde wejście na bloga i słowa wsparcia.

Z Okazji Nowego Roku życzę Wam siły i wytrwałości w dążeniu do celu. Spełniajcie swoje marzenia i nawet na chwilę nie przestawajcie. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze, najcudowniejsze. Samych radości, uśmiechu i wysokich lotów. :) Bawcie się dobrze i uważajcie na siebie.
A my widzimy się już jutro z zapowiadaną niespodzianką !



Panowała idealna cisza a ja nagle poczułam jak ktoś wchodził do łóżka i przytulił się do mnie. Miałam wrażenie, że tworzyliśmy jedność a nasze ciała idealnie do siebie pasowały. Leżałam tyłem do Niego a on przodem do mnie, swoją rękę położył na mnie próbując mnie objąć. Czułam na sobie Jego ciepło i delikatnie cofnęłam się by jeszcze bardziej Go poczuć. Nic nie mówił a ja też nie chciałam przerywać panującej ciszy, która była idealna a słyszałam tylko jak oddychał. Gdy otworzyłam oczy to na zegarku zobaczyłam, że dochodziła 4. Na złość nie mogłam zasnąć, było coś we mnie co nie pozwalało mi ponownie zasnąć.
- Śpisz? - po jakiś 10 minutach odezwałam się do Bartka. Nie wiem czemu to zrobiłam, pewnie był zmęczony i chciał odpocząć a ja nie dawałam mu spać.
- Myślałem, że Ty śpisz – mówił cicho ale w ogóle nie był zaspany. Chyba tak samo jak ja nie mógł zasnąć. Mimo, że nie było Go tylko kilka godzin, to naprawdę stęskniłam się za Nim i czułam się obco będąc sama w Jego mieszkaniu.
- Spałam ale teraz już nie mogę zasnąć – obróciłam się w Jego stronę i wtuliłam się w Jego goły tors. - Jak było w pracy? - moje oczy były dosyć ciężkie i prawie same się zamykały lecz nie mogłam odmówić sobie wpatrywania się w Jego twarz.
- Spoko, tylko bardzo dużo ludzi – Bartek głaskał mnie po włosach i plecach. Było mi tak przyjemnie, że nie chciałam by przestawał, ta chwila mogłaby dla mnie trwać wiecznie.
- Dużo dziewczyn? - byłam trochę zazdrosna o te wszystkie dziewczyny w klubie a szczególnie o te przy barze. Widziałam jak kiedyś wpatrywały się w Bartka i trochę było mi źle z świadomością, że był poniekąd obiektem westchnień dziewczyn, które były wtedy w klubie ale wiedziałam, że taka była Jego praca i to nie zależało od Niego.
- Nie wiem, po prostu dużo klientów. Gosia jesteś zazdrosna? - lekko oddalił się ode mnie tak by móc patrzeć mi w oczy. Ton z jakim powiedział te słowa był dziwny. Miałam wrażenie, że irytowałam Go swoimi słowami, jakby już miał dosyć mojego gadania, zapewniania mnie o swoim uczuciu do mnie.
- Nie..., może trochę – niepewnie przyznałam się do swoich obaw. To nie było tak, że mu nie ufałam, ale miałam jakiś niepokój w sobie. Z niektórymi dziewczynami nie mogłam nawet rywalizować, były ode mnie o tysiąc razy atrakcyjniejsze, wyglądały jak milion dolarów, a ja? Grzałam łóżko i wyciągniętej pidżamie.
- To miłe, ale tylko Ciebie kocham – dał mi całusa w czoło i ponownie przytulił mnie do siebie. W Jego ramionach czułam się bardzo bezpiecznie ale też tak jak dziecko czuło się w brzuchu mamy. Już nic nie powiedziałam tylko po tym wyznaniu zasnęłam.


Kiedy się obudziłam na zegarku dochodziła 8 a moja bransoletka znowu dawała znać, że była pora jedzenia. To był jej największy minus, nie można było spać długo tylko trzeba było wstawać już o 8 rano i iść jeść śniadanie. Bartek smacznie spał a nie chciałam go budzić więc delikatnie wymsknęłam się z Jego ramion i poszłam do kuchni. Gdy zjadłam jogurt z otrębami i wzięłam tabletki, usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a na mój telefon. Jak się okazało to była wiadomość od taty z prośbą bym zadzwoniła do Niego, kiedy tylko się obudzę. Zaskoczył mnie tym, ponieważ to musiało być coś pilnego skoro nie mogło poczekać do popołudnia. Nie czekałam ani chwili dłużej tylko zadzwoniłam do Niego, by dowiedzieć się o czym chciał porozmawiać.
- Hej tato – przywitałam się z nim miło – Co tam? – od razu przeszłam do rzeczy. Martwiłam się tym dlaczego chciał ze mną pomówić, miałam nadzieję, że to nie było nic złego.
- Gosia dasz radę być w kancelarii około 10? - miał poważny ton głosu, że aż miałam ciarki na całym ciele. Odnosiłam wrażenie, że spieszył się też gdzieś i nie za bardzo mógł ze mną rozmawiać.
- Tak, ale coś się stało? - byłam zaniepokojona, nie wiedziałam czego się spodziewać i jak to wszystko miałam rozumieć. Było bardzo wcześnie rano i nie bardzo umiałam konstruktywnie myśleć.
- Nie mogę teraz rozmawiać bo wchodzę do sądu. Bądź o 10 w kancelarii. Pa– nic już nie zdążyłam powiedzieć bo tato się rozłączył. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 9 a on już był w sądzie. Miałam mętlik w głowie i multum pomysłów. Wróciłam do sypialni gdzie Bartek nadal spał i wcale mu się nie dziwiłam, bo sama bym chętnie jeszcze pospała. Starałam się być cicho by go nie obudzić, wrócił późno i to zmęczony, więc powinien był wypocząć. Z fotela wzięłam swoje rzeczy i poszłam do łazienki by się ubrać. Nie wzięłam do Bartka zbyt dużo ubrań więc byłam zmuszona ubrać to co miałam dnia poprzedniego, czyli długą maxi niebieską spódnicę i czarną bokserkę. Gdy byłam gotowa poszłam jeszcze do sypialni ponieważ nie chciałam tak wychodzić bez słowa, znikać jak kopciuszek.
- Bartek – ukucnęłam przed łóżkiem naprzeciwko Bartka i szeptem starałam się go obudzić, było mi bardzo głupio ale z dwojga złego wolałam to zrobić niż uciekać nic wcześniej nie powiedziawszy. Delikatnie dmuchałam mu w twarz mając nadzieję, że to pomoże i się nie myliłam ponieważ chłopak otworzył oczy. Był zdezorientowany i bardzo zaspany.
- Co się dzieje? - przeciągał się i po chwili znowu zamknął oczy. Jego zachowanie mi nie pomagało, sprawiało, że czułam się coraz bardziej winna. Spał zaledwie kilka godzin a ja go budziłam. Żałowałam, że to zrobiłam, mogłam mu zostawić kartkę i później zadzwonić by wytłumaczyć się ze swojego zachowania.
- Muszę jechać, tata prosił bym przyjechała do kancelarii bo ma jakąś ważną sprawę. - szybko wyjaśniłam mu powód swojego zachowania. Nie chciałam przedłużać i jeszcze bardziej Go rozbudzać. - Śpij – dałam mu buziaka w policzek i podniosłam się z ziemi chcąc wychodzić.
- Poczekaj, to pojadę z Tobą – zaskoczył mnie swoimi słowami, dlatego też zawróciłam i ponownie spojrzałam na Niego.
- Śpij, bez sensu żebyś ze mną jechał. Zadzwonię później – było mi go tak szkoda ponieważ zarwał nockę a jeszcze chciał mi towarzyszyć, był kochany ale nie mogłam mu na to pozwolić.
- Czekaj, już wstaję. - byłam w wielkim szoku gdy zobaczyłam, że podnosił się z łóżka. Uśmiechałam się sama do siebie i patrzyłam na Niego jak na dziwaka – No sama mówiłaś, że ma ważną sprawę do Ciebie a musi to być coś poważnego skoro masz jechać do kancelarii i mam zostawić Cię samą? Później pojedziemy gdzieś na obiad – Bartek mozolnie ubierał się a ja czułam się niesamowicie kochana przez Niego. Mówił te słowa jakby to było naturalne, jakby nie robił nic specjalnego ale cholerka, jak mógł bardziej pokazać, że mnie kochał?
- Wariat – żeby nie marnować czasu poszłam do salonu po swoją torbę z rzeczami i czekałam na Bartka w korytarzu. Gdy byliśmy gotowi poszliśmy na parking i pojawił się problem.
Pojedziemy moim samochodem – zwróciłam się do Niego a Bartek patrzył na mnie nie rozumiejąc moich słów a przecież wszystko co powiedziałam było proste i w zrozumiałym dla Niego języku – No nie patrz tak na mnie. Później Cię odwiozę. Chodź – poszłam w stronę swojego samochodu a on tym razem musiał mnie posłuchać. Cieszyłam się, że stanęło na moim. Może to była błahostka ale chciałam czuć, że ja też rządziłam w naszym związku, że mogłam decydować nawet o najdrobniejszych sprawach
- To daj mi chociaż prowadzić – stanął przede mną wyciągając rękę po kluczyki. Głos miał litościwy i słyszałam w nim pewną dozę rozpaczy.
Spałeś tylko kilka godzin, zmęczony jesteś – nie chciałam by się męczył ale by odpoczął sobie trochę.
- Nie marudź – podszedł bliżej mnie i sam wziął sobie to co chciał, zalotnie rzucając mi uśmiech. Nie miałam czasu na dalsze przekomarzanie się, ponieważ musieliśmy ruszać jeśli nie chcieliśmy się spóźnić. - Gdzie ta kancelaria? - spojrzał na mnie gdy wyjeżdżaliśmy z osiedla, podałam mu dokładny adres i pojechaliśmy w odpowiednie miejsce. Byłam poddenerwowana i zachodziłam w głowę o co tak naprawdę mogło chodzić.
- Stresujesz się – to był fakt, który Bartek stwierdził. Nie wiedziałam po czym to poznał ponieważ starałam się niczego nie okazywać, zachowywać naturalnie.
- Skąd taki pomysł? - starałam się by mój głos brzmiał jakby słowa Bartka były absurdem. Nie wiem dlaczego broniłam się przed przyznaniem, że miał rację. Chciałam być twardzielką i swoje obawy zachować dla siebie.
- Milczysz i bawisz się dłońmi – po Jego wypowiedzi zaśmiałam się sama do siebie bo sama nie zdawałam sobie sprawy z tego co robiłam. Tak bardzo starałam się nie dać niczego po sobie poznać, że zapomniałam o podstawowych czynnościach.
- Spostrzegawczy jesteś – nie mogłam uwierzyć w to, że tak bardzo mnie obserwował i skupiał się na mojej osobie. Cieszyłam się, że był razem ze mną, że był obok. To było duże wsparcie z Jego strony. Właśnie dojeżdżaliśmy na miejsce i byliśmy prawie punktualni, mieliśmy jeszcze kilka minut. Bartek zaparkował samochód i razem ze mną udał się do kancelarii. Im byliśmy bliżej tym serce biło mi mocniej. Bałam się tego spotkania.

niedziela, 29 grudnia 2013

The experience cz 99

W drodze powrotnej do mieszkania wstąpiliśmy do sklepu ponieważ chciałam kupić kilka jogurtów, owoców i otręby. Bartek miał blender więc zamierzałam z niego skorzystać. Mój chłopak stwierdził, że na kolację zrobi sobie tortillę więc kupił sobie potrzebne produkty i w dobrych humorach udaliśmy się do mieszkania.
- To co, do roboty – Bartek od razu poszedł do kuchni ponieważ było już po 19  a on o 21 szedł do pracy.
- Usiadłam sobie na blacie w kuchni i przyglądałam się jak szalał.  Lubiłam się na Niego patrzeć, był taki skupiony i wiedział co miał robić i robił to zwinnie. Nie często się zdarza, że facet potrafi gotować. Z pozoru był mi obcą osobą a czułam jak ważny był dla mnie. Jeszcze rok temu nie zwróciłabym na Niego uwagi, w ogóle nie był w moim typie. Zawsze marzyłam o innym chłopaku, bez tatuaży i barczystych pleców. Moją uwagę zawsze zwracali blondyni z delikatnymi rysami twarzy. Nigdy nie sądziłam, że zwiążę się z chłopakiem z Bartka wyglądem. Poza tym Bartek był niesamowicie ciepłą osobą i schlebiało mi to, że był zakochany we mnie, że to ja gościłam w Jego sercu.
- Lubisz ostre – to był fakt, który stwierdziłam, po tym jak zobaczyłam ilość przypraw, którą dodawał do mięsa.  Byłam w szoku jak po tym, można było nie dostać gastrofazy.
- Ja wszystko lubię ostre – zaśmiał się w moją stronę co spowodowało, że dostał ścierką w ramię. Podszedł bliżej do mnie, ewidentnie chcąc mnie pocałować.
- Bartek, Ty świntuchu – oboje śmialiśmy się  wniebogłosy. Byliśmy dosłownie jak dzieci i dawno się tak głośno nie śmiałam. Ten dzień był obfity w radość i wcale mi to nie przeszkadzało. Żeby nie siedzieć tak całkiem bezczynnie, postanowiłam zająć się przygotowywaniem swojej kolacji.
- Gdzie masz ten blender? - spojrzałam na Niego a on tylko ponownie zaśmiał się w moją stronę. Już wiedziałam, że łatwo nie będzie go uzyskać, ale nie poddawałam się.
- Zależy co masz w zamian do zaoferowania  – nie oderwał się nawet od krojenia warzyw. Nie zamierzałam bezradnie czekać aż szanownie powie mi gdzie owy blender się znajdował tylko przeszukiwałam szafki.- Szukaj, szukaj – niby mówił to żartem ale nie lubiłam takich zabaw. Od razu się denerwowałam i stawałam opryskliwa. Nawet Jego głos zdawał mi się lekko drwiący. Zajrzałam w każdą szafkę ale nigdzie go nie było więc trochę się obraziłam.
- No powiesz mi? – postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę i ponownie zapytałam. Nie lubiłam się o nic prosić i tak też było tym razem. Była tak fajna atmosfera i naprawdę nie chciałam jej psuć, ale pewien rodzaj gierek nie interesował mnie. Bartek zlekceważył moje pytanie i nawet nie podniósł wzroku z nad deski do krojenia. Usiadłam na kanapie z podkulonymi nogami i wpatrywałam się w obraz za oknem. Może bym się tak nie zachowała, gdyby nie to, że stał przy blacie i nawet na mnie nie patrzył. Wyglądało to trochę lekceważąco.
- Jest w sypialni w szafie na dole. - nie spojrzał się na mnie tylko dalej kroił te swoje warzywka. Nie chciałam psuć panującej atmosfery ale nie lubiłam takich gierek, od razu się irytowałam. Nie miałam już na nic ochoty i moja duma nie pozwoliła mi na to, by iść do sypialni po obiekt nieporozumienia  - Obraziłaś się? - po jakiś 5 minutach, łaskawie podszedł do mnie i usiadł na stoliku patrząc na mnie, ja za to spoglądałam się w oddal. Panowała cisza, nie miałam zamiaru się odezwać.
- Hej, kochanie nie gniewaj się, żartowałem przecież. Gosia spójrz na mnie – po tonie poznałam, że był przejęty. Na początku swoich słów był miły, jakby to mówił jeszcze z uśmiechem lecz gdy kończył, była już jakaś surowość w Jego głosie. W końcu odważyłam się popatrzeć mu oczy ale nadal nic nie mówiłam. Mój wzrok był pusty a na twarzy, również nic się nie malowało. Bartek  musiał to zauważyć ponieważ wstał i poszedł do pokoju po blender. Musiał już znać mnie na tyle dobrze, że wiedział iż sama po blender już nie pójdę, duma wzięła górę nad rozumiem. To moje zachowanie było dziecinne. ale każdy miał swoje bariery. Gdy wrócił, to wyciągnął do mnie dłoń na znak żebym z nim poszła do kuchni. Myślałam, na Jego tokiem myślenia i po chwili niepewnie chwyciłam  za wyciągniętą w moim kierunku dłoń. Kiedy wstałam Bartek intensywnie na mnie patrzył po czym bardzo delikatnie musnął moje usta i uśmiechnął się do mnie, chcąc sprawdzić, czy już mi przeszło. Gdy puścił moją dłoń, bez słowa zajęłam się obieraniem kiwi i bananów. Wszystko wrzuciłam do miski, zalałam jogurtem i dosypałam otrębów. Bartek też kończył robić  swój posiłek. Nagle podszedł do mnie i swoje dłonie położył na moich chcąc bym zostawiła szklankę z gotowym posiłkiem. Gdy spojrzałam na Niego delikatnie mnie pocałował i przytulił do siebie. Nie mogłam być dłużej obrażona, mógł nie wiedzieć, że tego nie lubiłam.
- Po prostu nie lubię takich zabaw – chciałam mu wytłumaczyć dlaczego tak się zachowałam. Nie chciałam wyjść na jakąś księżniczkę ale już taki miałam charakter. Szybko się irytowałam i nie lubiłam jak ktoś w taki sposób żartował ze mnie.  
- Przepraszam – uśmiechnął się do mnie i znowu mnie pocałował. Czułam niesamowite motyle w brzuchu i cały czas to podniecenie jak przy pierwszym pocałunku. - Chodź jeść – puścił mnie i wziął swój talerz a ja szklankę z koktajlem i tabletki. Usiedliśmy wygodnie na kanapie i oglądając jakiś stary film w telewizji kosztowaliśmy posiłki.
- Czego jeszcze nie lubisz? - Bartek spojrzał na mnie jakby chciał się dowiedzieć czego miał jeszcze unikać. Przez chwilę milczałam, nie wiedziałam w jakim kierunku iść ze swoimi myślami.
- Pijanych ludzi, mam alergię na nich – poniekąd się zaśmiałam ale było coś ostrzegawczego w moim głosie. - A Ty masz też jakieś zachowania, których nie lubisz u innych ludzi poza standardowymi?
- Chyba nie – wydało mi się to dziwne lecz wiedziałam, że z czasem coś się znajdzie. - Już po 20, muszę się ogarniać. - Bartek ledwo co skończył jeść i wstał z kanapy chcąc pozmywać bałagan jaki po sobie w kuchni zostawił.
- Zostaw, ja to zrobię – zaśmiałam się do Niego po czym popędził do łazienki. Podczas gdy brał prysznic ja sprzątałam kuchnię. Bartek tak się spieszył, że w ręczniku latał po mieszkaniu co było naprawdę zabawne. - Szykujesz się bardziej niż na randkę, nawet dla mnie się nie ogoliłeś – stanęłam w drzwiach do łazienki i przypatrywałam się czynnościom wykonywanym przez chłopaka.
- Zazdrosna? - nie przerywając sobie, nadal golił zarost później zaczął myć zęby. Niby to były proste, codzienne czynności ale było coś w nich, co nie pozwalało mi oderwać wzroku od chłopaka. Może zależało to od tego, że stał tam nagi, tylko w ręczniku a ja byłam wzrokowcem.
- O tłum dziewczyn stojących przed barem i wpatrujących się w Ciebie? W ogóle- utrzymywałam swobodny ton głosu i cały czas żartowałam. Był bezradny mając szczoteczkę w zębach lecz gdy tylko skończył tą czynność podszedł do mnie łapiąc mnie w biodrach. Nic nie mówiąc całował mnie świeżym oddechem i gładką skórą co było bardzo miłe. Nie opierałam się, tylko intensywnie zanurzyłam się w Jego ustach. Bartek delikatnie prowadził mnie do sypialni co mnie zaskoczyło ponieważ podobno się spieszył. Nie przerywałam pocałunku ani nie bojkotowałam Jego zachowania, ponieważ gdzieś miałam rozum, serce pragnęło Jego i to jego zachciankę postanowiłam spełnić. Bartek położył mnie na łóżku podciągając moją długą spódnicę nie przestając mnie raczyć swoimi pocałunkami. Ręcznik opasający Jego dolną część ciała spadł i Bartek nie ociągając się zajął się wykonywaniem funkcji, jakiej służył Jego narząd płciowy. Nie dbałam o to, że był to drugi raz w ciągu jednego dnia, bo czy to miało jakieś znaczenie? Kochałam Go najmocniej na świecie i było mi z nim cholernie dobrze. A podczas sexu z Nim, czułam niesamowitą rozkosz, która była jak narkotyk. Ten sex był inny ponieważ był szybki, energiczny bez zbędnego przedłużania ale podobało mi się to, czułam, że to było to co lubiłam. Zresztą, każde uprawianie miłości z Bartkiem było cudowne. Po skończonym akcie miłosnym Bartek czule mnie pocałował i uśmiech miał najpiękniejszy na świecie. Ten widok był wart miliona dolarów i wiedziałam, że zapamiętam Go do końca życia.
- Teraz, to ja naprawdę muszę się zbierać – powiedział do mnie a gdy oboje spojrzeliśmy na zegarek, była za kwadrans 21. Nie czekając na moje słowa podszedł do szały i założył jasne jeansy i ciemną koszulkę. Gdy ogarnęłam siebie poszłam do przedpokoju gdzie chłopak zakładał buty.
- Najpierw mnie wykorzystujesz a później od razu idziesz. - kręcąc głową i z niezadowoleniem na twarzy spojrzałam na Niego a on podszedł do mnie łapiąc mnie jedną ręką w biodrach przyciągnął do siebie i na moich ustach złożył namiętny pocałunek. Gdyby nie to, że naprawdę Go kochałam to Jego zachowanie odebrałabym jako zaliczenie dziewczyny i ulotnienie się bez wyjaśnień. Zrobił na co miał ochotę i poszedł.
- Do zobaczenia w nocy, będę jakoś po 2 – uśmiechnął się czule i z ogromnym pożądaniem. Jakby to co przed chwilą zrobiliśmy było rozgrzewką przed czymś konkretniejszym.
- A co z drzwiami. Mam je jakoś zamknąć? - miałam wrażenie, że z nas dwojga tylko ja racjonalnie myślałam. Bartek błądził gdzieś w innym świecie.
- A będziesz gdzieś wychodzić? - Bartek wszedł do łazienki i jeszcze spryskał się perfumami.
- Chyba nie – oparłam się o futrynę i przyglądałam się Jego poczynaniom. Powoli czułam się zazdrosna o Niego, wyglądał naprawdę pociągająco, gdyby to było możliwe, to nigdzie bym Go nie wypuściła.
- To może ja wezmę klucze i zamknę drzwi? W tygodniu postaram się dorobić komplet więc nie będzie problemu. - ponownie przybliżył się do mnie i mnie obejmował. Wydawało mi się, że pomimo pocałunków i dwukrotnego seksu ciągle miał mało.
- Ok, leć już bo się spóźnisz – dałam mu krótkiego buziaka i wypchnęłam dłońmi z mieszkania. Bartek tylko się uśmiechnął i już go nie było. Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że panowała taka cudowna i radosna aura. Cholera, byłam zakochana – i to po uszy!

Mam nadzieję, że sprawiam Wam choć odrobinę radości umieszczając nowe części tak często :) Jedna z Was rzuciła mi wyzwanie by  zakończyć ten rok 100 częściami i postanowiłam się podjąć tego zadania. 
Co do informacji spod poprzedniego posta, to nie kończę opowiadania i nawet nie mam takiego zamiaru. Traktuję to opowiadanie jako nieodłączną część mojego życia i nie zrezygnuję z Niego. Mam dla Was kilka zmian i nowości, mam nadzieję, że wszystko Wam się spodoba :)

sobota, 28 grudnia 2013

The experience cz 98 2/2

Było nam tak dobrze, że nie chcieliśmy się nigdzie ruszać. Leżeliśmy przytuleni do siebie a Bartek bawił się moimi włosami. Czułam się atrakcyjna dla niego pomimo swojej chudości. Na ręce nadal miałam swoją bransoletkę, która akurat wtedy dała o sobie znać. Przestałam lubić to urządzenie ale gdyby nie ono to właśnie w tamtej chwili zapomniałabym o lekach i jedzeniu.
-  Muszę iść do kuchni – spojrzałam na Bartka, który był zdziwiony moimi słowami. Powiedziałam to z wielką niechęcią i złością. Rozstanie chociaż na chwilę, było jakimś żalem jaki pojawiał się w moim sercu. Myśl, że musiałam opuścić łóżko, strasznie mi nie pasowała i bardzo chciałam ją zlekceważyć.
-  Czemu? – Bartek nie rozumiał moich słów i na Jego twarzy malował się znaczny grymas.
-  Moja bransoletka. Muszę coś przekąsić i uzupełnić płyny. – mówiąc to już nie patrzyłam na Niego ale starałam się jakoś owinąć w pościel lecz Bartek trzymał ją przy sobie. W ogóle ni ułatwiał mi sprawy. Mimo, że przed chwilą patrzył na mnie kiedy byłam zupełnie naga, to w tamtej chwili zaczęłam się delikatnie krępować. Usiadłam tyłem do niego i szukałam gdzieś obok  jakiś swoich ciuchów ale znajdowały się znacznie za daleko. Irytowałam się i niepotrzebnie się zaczęłam denerwować. Czułam stres, że Bartek zobaczy mnie nagą, zupełnie zapominając o tym, że przecież przed chwilą, widział moje ciało w całej okazałości. Żeby sięgnąć swoje ubranie, musiałam wstać i przejść kawałek a brakowało mi odwagi. Znalazłam jedynie koszulkę Bartka, którą ośmieliłam się założyć. Zawsze marzyło mi się chodzenie po mieszkaniu w koszuli mężczyzny mojego życia. Wydawało mi się to fikcją i scenariuszem odpowiednim tylko dla filmów, lecz życie stwarzało różne okazje. Bartek przewrócił się na łóżku tak, że leżał na boku przodem do moich pleców, po których delikatnie jeździł mi dłonią, nie trwało to długo ponieważ założyłam Jego koszulkę, chociaż dotyk jakim mnie darzył był przyjemny i sprawiał dreszcze na mym ciele.
-  Jak chcesz to chodź do salonu a jak nie to poczekaj tutaj – uśmiechnęłam się do Niego a on wcale nie ruszył się z  łóżka, nie chciało mu się wstawać i nie zdziwiło mnie to, bo samej było mi tam dobrze. W kuchni rozpuściłam proszek, który miałam wypić. Na podwieczorek rozgniotłam banana i zmieszałam go z jogurtem. Bartek ciągle nie wychodził z pokoju więc postanowiłam do Niego wrócić.
-  Ładnie Ci w tej koszulce. Już zawsze będzie mi się z Tobą kojarzyć – uśmiechnął się do mnie gdy wchodziłam do pokoju. Jego słowa i wyraz twarzy sprawiły, że zaczęłam się czerwienić.
-  Nie wiedziałam, że z Ciebie taki romantyk – odwzajemniłam Jego uśmiech i po turecku usiadłam na łóżku obok jego stóp tak, że mogłam dokładnie mu się przyglądać. Chciałam chociaż trochę, skierować uwagę  na Niego.
-  Co jesz? - patrzyłam na Jego twarz, która była szczęśliwa i taka rozmarzona. Miło było patrzeć na tak wielkiego faceta, który miał twarz słodką jak dziecko. Próbował zajrzeć mi w miskę by zobaczyć co takiego jadłam. Chyba po fizycznym zbliżeniu spalił tak dużo kalorii, że poczuł się głodny.
-  Jogurt z bananem, chcesz? - nie czekałam na Jego reakcję tylko przybliżyłam łyżkę do Jego ust. Bartek pewnie opróżnił jej zawartość a po chwili się skrzywił.
-  Okropieństwo. - miał ewidentny niesmak w buzi. Wyglądał naprawdę zabawnie i nie mogłam się powstrzymać, by się nie śmiać. Bartek w odwecie zaczął mnie łaskotać. Przez chwilę odnosiłam wrażenie, że chciał zwymiotować to co przed chwilą zjadł. To wszystko wyglądało bardzo zabawnie.
-  Ej, bo tym okropieństwem ubrudzę Ci pościel – moja groźba zadziałała a on już  trzymał ręce przy sobie, może nie do końca bo głaskał mnie po nodze, robił to bardzo czule. W ogóle on sam był wtedy bardzo czuły, sama Go nie poznawałam. Zachowywaliśmy się jak szaleńczo zakochani w sobie nastolatkowie. Romantyzm wykraczał poza normę.
-  Długo jeszcze będziesz musiała jeść same płynne posiłki? - zauważyłam, że się martwił o mnie. Na Jego twarzy pojawił się grymas połączony z troską o mnie. Było mi miło, że interesował się tym wszystkim i starał się mnie wspierać, natomiast moim zadaniem było uspokojenie Jego obaw. Nie warto było rozczulać się nad sobą, musiałam twardo iść przez życie i nie skupiać się na rzeczach, które nie należały do najprzyjemniejszych. Ważne było to, że wracałam do zdrowia, a tabletki i płynne posiłki miały mi tylko pomóc.
-  Przez około tydzień, później mam wizytę kontrolną. Ale uwierz mi, że ja nie mam z tym problemu. Ty to bez mięsa może byś tylko dwa dni wytrzymał. - zaśmiałam się w on zrobił głupią, śmieszną minę jakby chciał mnie przedrzeźniać. - Przestań, taka prawda. Mnie to smakuje. Która godzina?
-  Jak takie coś w ogóle może smakować, okropieństwo. Dochodzi 16. - Bartek obrócił się w swoją prawą stronę i o mało co nie spadł z łóżka na co zareagowałam głośnym śmiechem.
-  To co robimy? Na którą idziesz do klubu? - nie chciało mi się siedzieć w mieszkaniu. Miałam dużo energii w sobie i nie zamierzałam jej marnować na siedzenie i grzanie łóżka.
-  Na 21. Ja to bym sobie poleżał. - widziałam, że chłopak nie miał zamiaru wstawać, rozleniwił się, co zdecydowanie   nie było do przyjęcia. Czułam się jak Jego bat, albo jakaś zmora, która nie dawała mu odpocząć, bo w sumie  większość energii jaką w sobie miał, włożył w zaspokajanie seksualnych rządz. 
-  Wstawaj. Idziemy na spacer. - poklepałam go po nodze i zebrałam z ziemi swoje rzeczy i poszłam do łazienki a po drodze wzięłam torbę z rzeczami jakie przywiozłam. Ubrałam chabrową maxi spódnicę i czarną bokserkę. Włosy związałam w wysoki kok i poprawiłam makijaż. Byłam już gotowa do wyjścia a gdy weszłam do pokoju Bartek nadal leżał w łóżku ,co nie spodobało mi się. - No wstawaj – zaczęłam go ciągnąć za nogę co przyniosło marny skutek, ponieważ  Bartek ważył co najmniej dwa razy tyle co ja.
-  Już, już – bardzo niechętnie ale wstał i zaczął się ubierać a ja pościeliłam łóżko, otworzyłam okno, by się trochę przewietrzyło. Gdy oboje byliśmy gotowi trzymając się za ręce poszliśmy na spacer a później na lody. Spacerowaliśmy w sumie w ciszy ale wcale nam to nie przeszkadzało, i tak czułam się bardzo szczęśliwa. Chyba najlepsze w tym wszystkim było to, że mogliśmy tak zwyczajnie spędzić ze sobą czas. Nie potrzebowaliśmy jakiś szczególnych zajęć, tylko proste czynności sprawiały nam radość, a to wszystko za sprawą tego, że byliśmy razem. Dla mnie mógł zacząć padać deszcz, mogła rozpętać się wielka burza, to wszystko było niczym w stosunku do tego, co czułam w sercu.


Dużymi krokami zbliża się nowy rok i jest to najlepszy czas na zmiany. Zawsze jest tak, że gdy coś się kończy to zwiastuje to początek czegoś nowego. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Czy jesteście gotowi na coś innego? :)

piątek, 27 grudnia 2013

The experience cz 98 1/2

Było tak fajnie i kilka razy przez głowę przebrnęła mi myśl, że mogłoby być tak zawsze, na zawsze. Robiliśmy wspólnie obiad a ja czułam, jakbyśmy wspólnie mieszkali. Niczego już do szczęścia nie potrzebowałam oprócz bycia z Nim. Nawet wspólne przygotowywanie posiłku sprawiało mi ogromną radość. Ja robiłam sobie zupę warzywną, oczywiście Bartek musiał się ze mnie śmiać gdy strasznie drobno kroiłam warzywa ale takie były zalecenia lekarza. Bartek jak to facet, robił sobie shoarmę, czyli mięso ponad wszystko.
Gdy każde z nas miało gotowy obiad usiedliśmy sobie wygodnie na kanpie i zajęliśmy się jedzeniem.
-  O czym myślisz? - głos chłopaka wyrwał mnie z zamyślenia. Wcześniej nie zauważyłam, że panowała cisza. Miałam milion myśli w głowie i zapomniałam o tym, że on ich nie słyszał.
-  O tym, jak mi dobrze tutaj z Tobą – spojrzałam na Niego i spontanicznie dałam mu buziaka w policzek. On nic nie powiedział tylko słodko się uśmiechnął. Naszą rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu, odłożyłam miskę z zupą i pobiegłam do torebki by szukać dzwoniącego telefonu. Oczywiście nie mogłam go znaleźć i w akcie desperacji, całą zawartość torebki wyrzuciłam na podłogę.
-  Tak słucham? - jak poparzona odebrałam telefon, który w końcu znalazłam. Numer jaki widniał na wyświetlaczu w ogóle nie był mi znany.
-  Dzień dobry, tutaj Katarzyna Stec, dzwonię z hotelu Nordis – gdy usłyszałam głos kobiety to od razu byłam cała w skowronkach, w sumie jeszcze nic nie było wiadomo, a ja już się ucieszyłam, po prostu miałam dobre przeczucia – Chciałabym zaprosić Panią w poniedziałek na 8 rano – byłam strasznie szczęśliwa wręcz podniecona tym wszystkim. Nie mogłam uwierzyć w jej słowa.
-  O jejku, dziękuję bardzo. Będę na pewno – nie musiałam się ani chwili zastanawiać, byłam pewna, że tego chciałam. Byłam tak zaskoczona, że dałam temu upust w swoich naiwnie brzmiących słowach „o jejku”. Nie wiem co ta kobieta musiała sobie o mnie pomyśleć.
-  To do zobaczenia. Uniform dostanie Pani na miejscu, proszę tylko wziąć wygodne buty bo resztę już Pani posiada – kobieta była bardzo miła i zaśmiała się gdy usłyszała moją radość w głosie. Wiedziałam, że rozumiała moją radość i ona sama chyba była zadowolona ze swojej decyzji.
-  Dziękuję, do zobaczenia w poniedziałek – pożegnałam się z nią i zaczęłam skakać i piszczeć z radości. Nie patrząc na nic wskoczyłam na kanapę, po czym Bartek złapał mnie w pasie i posadził na swoich kolanach. Byłam tak szczęśliwa głównie dlatego, że dostałam tą pracę dzięki własnym umiejętnościom, że zrobiłam to sama, bez niczyjej pomocy. Byłam naprawdę dumna z siebie.
-  Co się stało? Kto to był ? - Bartek nadal żył w błogiej nieświadomości i teraz mogłam mu o wszystkim powiedzieć. Na Jego twarzy malowała się ciekawość ale i radość ze stanu w jakim się znajdowałam.
-  Dostałam pracę w hotelu w charakterze kelnerki i pokojówki. - powiedziałam to z wielką radością niemalże z dumą, jakbym wygrała milion dolarów  – Pamiętasz jak mówiłam Ci, że nie dam mamie za wygraną? Chcę się sama utrzymywać. Wszelkie wyjazdy, ciuchy, kosmetyki, paliwo, telefon, za to wszystko, chcę  płacić sama. Jasne, że jedzenie rodzice kupują, rachunki w domu opłacają ale chcę płacić za siebie w największym stopniu, w jakim jest to możliwe. Udowodnię jej, że się myliła i nie jestem rozpieszczona ani rozkapryszona. Tata wie o tym, że będę pracować, mówiłam mu dzisiaj rano – chciałam wyprzedzić pytania Bartka i jednocześnie dać do zrozumienia, że nie powinien był mieć problemu z moją pracą, skoro tato przystał na mój pomysł. Przytuliłam się do chłopaka, który powoli trawił to, co do niego mówiłam. Z szczęścia, jakie mnie ogarniało mówiłam bardzo szybko ale miałam nadzieję, że wszystko co powiedziałam było zrozumiałe.
-  Słuchaj a to...
-  Nie wpłynie na moje zdrowie. Rozmawiałam też z lekarzem i wyraził zgodę. - wiedziałam o co chciał się spytać, jasne było to, że martwił się o mnie. To, że miał jakiekolwiek obiekcje wcale mnie nie zdziwiło i świadczyło tylko o tym, że chciał dla mnie wszystkiego co najlepsze.
-  To gratuluję – wreszcie uśmiechnął się do mnie a wtedy pocałowałam Go namiętnie. Mocno się Jego trzymałam i nie zamierzałam puszczać. Nagle poczułam wibracje na mojej ręce, to była bransoletka. Byłam zła, że przeszkodziła nam w takim momencie. Jak szybko zaakceptowałam to urządzenie, tak szybko zaczęłam je nie lubić.  - Co to?
-  Moja przypominajka. Muszę dojeść zupę i wziąć tabletki. – z wielką ironią i niezadowoleniem odpowiedziałam Bartkowi na pytanie i rozluźniłam uścisk a zaraz po tym, usiadłam obok Barka zabierając się za jedzenie zupy. Bartek skończył jeść wcześniej ode mnie więc zaczął zmywać a gdy opróżniłam miskę z zupą posprzątałam bałagan jaki zrobiłam wyrzucając wszystko z torebki a z torby z rzeczami wyciągnęłam swoje tabletki.
-  Aż tyle tego bierzesz? - Bartek spojrzał na siatkę z lekami jaką położyłam na blacie w kuchni.
-  No niestety – podczas gdy szykowałam sobie dawkę lekarstw jaką miałam wziąć, Bartek z wielką troską patrzył na mnie, jakby było mu szkoda, że musiałam się tym wszystkim faszerować. Nie chciałam mu tłumaczyć, że pogodziłam się z tą sytuacją. Chciałam jak najszybciej odwrócić temat zainteresowania i zmienić kierunek rozmowy. Dawałam radę i nie potrzebowałam litości ani użalania się nad losem, jaki de facto sama sobie zgotowałam.
-  Dobra, czyli wszystko już zrobiliśmy czy mamy jeszcze jakieś obowiązki? - Bartek stanął naprzeciwko mnie i objął mnie dłońmi w pasie, był w stanie objąć mnie tak, że zacisnął dłonie w pięść na moich biodrach.  Patrzył na mnie słodkim wzrokiem oczekując potwierdzenia swoich słów. W Jego oczach widziałam, że miał jakiś plan i nawet spodziewałam się jaki. Milczałam, a on przytulił mnie bliżej do siebie i delikatnie pocałował. Nie broniłam się przed tym, wiedziałam do czego to prowadziło i nie martwiłam się tym ani trochę. Dłuższą chwilę staliśmy obejmując się i namiętnie całując ale po chwili pragnęliśmy czegoś więcej. Bartek wziął mnie w ręce a ja zaplotłam wokół Niego nogi. Chłopak zaprowadził mnie do pokoju obok, to była Jego sypialnia. Delikatnie postawił mnie na podłodze, ani na chwilę nie przestając całować. Rozluźniłam swój uścisk i usiadłam na kolanach na łóżku czekając na Niego. Bartek zrobił to samo, znajdowaliśmy się naprzeciwko siebie klęcząc na czarno-białej pościeli. Chłopak czule zdjął mi koszulkę a po chwili patrząc mu głęboko w oczy zrobiłam to samo z Jego T-shirtem. Lubiłam jak tak na mnie patrzył, miał wtedy dużo pasji w sobie, jak i akceptował to jaka byłam. Początkowo byłam trochę zestresowana i spięta, co wiązało się z moim wyglądem. Od poprzedniego razu, kiedy widział mnie nagą, minęły dwa miesiące i wtedy wyglądałam trochę inaczej. Byłam bogatsza o kilka kilo, przez co nie było widać mi żeber, obojczyków czy kości biodrowych. Trudno było mi się przełamać, kiedy ja sama nie aprobowałam wyglądu swojego ciała. Natomiast kiedy w Jego oczach zobaczyłam, że nic się nie zmieniło, to przestałam się tym martwić i poczułam, że problem znajdował się jedynie po mojej stronie.  Bartek zdecydowanym ruchem odpiął mi biustonosz i przybliżył się do mnie, czułam swoje piersi na Jego klatce piersiowej. Bartek wstał i ściągnął spodnie wraz z paskiem. Wszedł na łóżko kładąc się na mnie i całował moją szyję, piersi i brzuch. Całkowicie mu się poddałam. Kochałam Go na tyle mocno, że wiedziałam, iż sam wiedział co miał robić. Gdy jeździł po moim ciele językiem, to czułam się wspaniale. Po przez każdy ruch swojego ciała wyrażał pożądanie w stosunku do mojej osoby. W pewnym momencie poczułam Jego dłoń na mojej dolnej bieliźnie i myśl jaka pojawiła mi się w głowie była zaskakująca „wreszcie”. Cieszyłam się, że nie słyszał moich myśli, gdyż sama byłam nimi zdziwiona. Odpłynęłam w nieznane, było mi tak dobrze, że wyłączyłam swoją głowę, co łatwe nie było, ale chciałam się skupić na Nim.
Po chwili Bartek zdjął swoje bokserki a ja czule się do Niego uśmiechnęłam i już nie czekałam na Niego tyko wyszłam mu naprzeciw. Zaczęłam całować Jego tors, składałam pocałunki na całej Jego klatce piersiowej. Nie chciałam już dłużej czekać  i on chyba też nie,  już się nie bawiliśmy się w pieszczenie swoich ciał, tylko zaczęliśmy się kochać. Pragnęłam go bardziej  i bardziej, ciągle było mi mało. Tęskniłam za nim niesamowicie, za czuciem w sobie Jego bliskości. Nie trzymaliśmy się konwenansów tylko próbowaliśmy czegoś nowego, przy nim nie bałam się wychodzić poza granice i standardy. Nie wstydziłam się swoich reakcji i dawałam mu do zrozumienia, że czułam się wspaniale. Uwielbiałam patrzeć, jak sprawiał mi przyjemność a co najlepsze, on też odczuł radość z naszego seksualnego zbliżenia.


I jak tam po świętach, brzuszki pełne? Zadowoleni z prezentów? 
Dziękuję Wam za życzenia i zapraszam do zaglądania na bloga, na dniach pojawią się kolejne części a wraz z nimi dodatkowe informacje :)

wtorek, 24 grudnia 2013

Święta Bożego Narodzenia



Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam dużo zdrowia i radości na nadchodzący okres Świąt, byście spędzili je w rodzinnej atmosferze, byście mogli wypocząć i zebrać siły na nowy rok. 
Ten czas poświęćcie rodzinie, Waszym bliskim, nie zapomnijcie o osobach, które są wokół Was. 
Życzę Wam wspaniałych prezentów pod choinką i najedzonych brzuszków.
WESOŁYCH ŚWIĄT!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

The experience cz 97

Dzisiaj czekała mnie druga rozmowa kwalifikacyjna ale nie stresowałam się zbyt mocno. Przygotowania były podobne co dnia poprzedniego, nawet ten sam strój. Spakowałam również torbę z kilkoma rzeczami na przebranie, piżamą, kosmetykami i innymi potrzebnymi rzeczami by móc nocować poza domem. Gotowa z spakowaną torbą zeszłam na dół, gdzie był tylko tata, mama musiała być już w pracy ponieważ była godzina 10.
-  Powiesz mi co się dzieje? Dlaczego chodzisz tak elegancko ubrana? - tato zwrócił się do mnie gdy tylko stanęłam przed nim. Dzisiaj już wiedziałam, że mi nie odpuści, sam ton Jego głosu był poważny. Martwił się o mnie co zresztą było zrozumiałe. Wzięłam głęboki oddech i starałam się jakoś wytłumaczyć swoje zachowanie. Nie mogłam trzymać go dłużej w niepewności, nie zasługiwał na to.
-  Idę na rozmowę o pracę – nie patrzyłam na Niego tylko spoglądałam w lodówkę próbując znaleźć coś co mogłabym zjeść. Wcale nie chciałam by odebrał moje zachowanie lekceważąco, po prostu bałam się tego co mogłam ujrzeć w Jego oczach.
-  Co? Czy Ty jesteś niepoważna? Masz się oszczędzać a nie pracować – tato był zły i ewidentnie niezadowolony z mojego pomysłu. Wstał od stołu i przystanął przy mnie. Czułam, że czekała mnie niewygodna rozmowa ale wiedziałam, że zdania nie zmienię.
-  Rozmawiałam o tym z lekarzem i się zgodził. Tato, ja wiem co robię, nie traktuj mnie jak małej dziewczynki. Mam 18 lat i chcę pracować, nie zabronisz mi tego – nie chciałam być niemiła ale musiałam postawić na swoim. Nie mogłam pozwolić by zniszczył to, nad czym tak długo myślałam. To była moja szansa, musiałam  Go do tego przekonać, przekonać, że wcale nie oszalałam.
-  Zapomniałaś chyba o tym, że masz się oszczędzać – nadal był zły i poddenerwowany. Nie chciałam się z nim kłócić i starałam się do tego nie dopuścić. Naprawdę wierzyłam, że byłam w stanie zapanować nad tym wszystkim.
-  Nie, o niczym nie zapomniałam. Pamiętam, że mam jeść a jak nie pamiętam to mam bransoletkę, która mi o tym przypomina, pamiętam o lekach, o tym, że mam chodzić na kontrole i do psychologa. O tym wszystkim pamiętam ale nie chcę całego swojego życia temu podporządkować. Muszę coś robić bo inaczej zwariuję. -  nie wiedziałam co miałam mu jeszcze powiedzieć, by go przekonać. Nie chodziło mi o wzbudzanie litości ale by zrozumiał, że siedzenie w domu nie oddziaływałoby na mnie pozytywnie.
-   Możesz u mnie w kancelarii pracować – tato chyba wyczuł, że poniekąd miałam rację ale chciał wywalczyć kompromis. Gdybym się zgodziła, to cały czas miałby nade mną kontrolę i pilnowałby mnie a tego nie chciałam.
-  Chcę zrobić coś sama, na własny rachunek, by mieć z tego większą satysfakcję, więc przepraszam Cię ale nie mogę się zgodzić ale dziękuję. Tato uwierz mi, że wiem co robię. Muszę lecieć bo się spóźnię. Będę dzisiaj nocować u Bartka – spakowałam wszystkie leki i kilka butelek wody bym mogła rozpuścić leki w proszku. - Kocham Cię i nie martw się tak o mnie. Wszystko jest dobrze – dałam mu buziaka w policzek a on położył swoje dłonie na moich ramionach, jakby chciał mnie tym zatrzymać. Patrzyłam mu głęboko w oczy mając nadzieję, że i tym razem mi ulegnie.
-  To przez to co mama powiedziała? - aż ciężko było mi ślinę przełknąć gdy wypowiedział te słowa. Odwróciłam wzrok ponieważ nie chciałam go okłamywać. - Nie musisz nikomu niczego udowadniać, ja wiem, że jest inaczej. - dał mi całusa w czoło i zwolnił uścisk. Rzuciłam mu uśmiech i wyszłam z domu. Było mi ciężko po tej rozmowie i nie wpłynęła ona na mnie zbyt dobrze. Miałam tysiąc różnych myśli i przez chwilę nabrałam wątpliwości, myślałam nad tym, czy aby dobrze robiłam. Czas mnie naglił więc już dłużej nie zwlekając pojechałam do galerii handlowej gdzie miała odbyć się walka o posadę w sklepie odzieżowym.
Rozmowa by miła tak samo jak mężczyzna,  który był managerem. Odpowiedź miałam dostać tego samego dnia do godziny 20. Nie wiedziałam czego miałam się spodziewać, ponieważ bardziej zależało mi na pracy w hotelu, po prostu byłaby ciekawsza ale ta również była fajna, przede wszystkim lżejsza. Od razu z galerii pojechałam do Bartka, marzyłam o tym by wziąć prysznic i przebrać się w coś luźniejszego i przewiewnego. Było strasznie gorąco, a ja w czarnej obcisłej sukience myślałam, że spłonę.
Jako, że mój chłopak mieszkał na osiedlu obok centrum handlowego, to po niedługim czasie byłam pod blokiem w którym miało znajdować się mieszkanie Bartka. Będąc na dole zadzwoniłam do Niego by spytać się który ma numer mieszkania i jak już wiedziałam gdzie miałam się udać, to po prostu tam poszłam.
-  Hej – Bartek otworzył mi drzwi. Przywitał mnie uśmiechem i od razu podszedł bliżej mnie by złożyć na moich ustach namiętny pocałunek.
-  Wow – tylko  na tyle było mnie stać po takim przywitaniu. Nie spodziewałam się tego, ale nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo byłam za tym stęskniona. Kiedy zatraciłam się w Jego ustach, poczułam dreszcze na całym ciele ale także serce zaczęło bić mi znacznie szybciej.
-  Chodź – zgodnie z Jego słowami weszłam w głąb mieszkania, które było proste ale i nowoczesne, przede wszystkim przestronne. Korytarz był biały z jasnymi panelami. Salon również był ozdobiony jasnymi ścianami, znajdowała się w nim czarna skórzana kanapa, szklany stolik i telewizor. Salon był mały ale połączony z kuchnią wyposażoną w czarno czerwone meble. Wszystko było takie typowo męskie ale i estetyczne. Bardzo mi się tam podobało.
-  Ładnie tu – odwróciłam się twarzą do Bartka, który od razu wziął mnie w ramiona i przytulił do siebie. Dawno Go takiego czułego nie widziałam. W sumie ostatni raz byliśmy blisko siebie na weekendzie majowym, a to już minęły dwa miesiące od tamtego czasu. Jemu też musiało brakować czułości i bliskości. Uwielbiałam się do Niego przytulać a raczej, wtulać się w Jego ciało. - Mogę wziąć prysznic? Muszę się przebrać bo zaraz spłonę – popatrzyłam na Niego, a on wcale nie miał zamiaru się ze mną rozstawać.
-  Mogę Ci pomóc – szepnął mi do ucha i zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Zaśmiałam się sama do siebie ponieważ było mi bardzo przyjemnie a z drugiej strony niezręcznie.
-  Bartek, opanuj swoje męskie popędy – zdecydowanie ale i delikatnie odepchnęłam Go od siebie co spowodowało, że i u Niego pojawił się figlarny uśmiech. Był nieco zawiedziony lecz i chyba znał mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że to się nie uda. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 12. Powoli przychodziła pora byśmy zaczęli myśleć co zjeść na obiad. - Ja wezmę szybki prysznic, przebiorę się w coś wygodniejszego i pójdziemy do sklepu. Pomyśl co chcesz zjeść, ja muszę coś płynnego więc mogę jakąś zupę sobie zrobić a Ty myśl co byś wrzucił na ruszt. Będę za kilka minut – dałam mu buziaka w policzek i zniknęłam w łazience. Na początku wzięłam głęboki oddech ponieważ trochę było mi duszno i to była chwila na odetchnięcie.  Włosy związałam w wysoki kok i wzięłam prysznic. Od razu poczułam się lepiej. Założyłam krótkie dresowe spodenki i czarną bokserkę. Gdy wyszłam z łazienki Bartek siedział przed telewizorem.
-  Możemy iść – uśmiechnęłam się do Niego po czym on wstał z kanapy i zaczął ubierać buty. Ja włożyłam białe trampki i byłam gotowa. Bartek otworzył drzwi i gdy już wyszliśmy z mieszkania objął mnie i udaliśmy się do sklepu.

 Mam nadzieję, że się podoba :) A z życzeniami pojawię się jutro :) 

czwartek, 19 grudnia 2013

The experience cz 96

Wczoraj do późna w nocy czytałam o hotelarstwie, by jak najbardziej wzbogacić swoją ubogą wiedzę. Przewertowałam wszelkie fora internetowe, wskazówki i kodeksy pracy w hotelu, ponieważ chciałam by odebrano mnie jako osobę kompetentną. Zależało mi na tej pracy głównie dlatego, że wydawała się dochodowa ze względu na napiwki. Miałam nadzieję, że  wszystko pójdzie dobrze a ja nie będę się stresować. Najbardziej bałam się tego, że moja otwartość i szybkość nawiązywania kontaktu z ludźmi, zniknie pod ciężarem stresu ale ważne było, by być dobrej myśli. Jedyne co mogłam zrobić, to zacząć się już nie psychicznie, lecz fizycznie przygotowywać. Wzięłam prysznic i lekko zakręciłam włosy na duże wałki. W międzyczasie gdy włosy schły zrobiłam lekki makijaż składający się z podkładu, cienia na powiekę z delikatną kreską, tusz do rzęs, bronzer i błyszczyk. Było ciepło i nie chciałam przesadzać z makijażem by później to wszystko nie spłynęło. Wysuszyłam włosy i od razu poszłam się ubrać. Postawiłam na czarną, prostą sukienkę i biały żakiet a jeśli chodzi o buty to założyłam złoto czarne sandałki. Moja bransoletka dawała znać, że była pora posiłku więc od razu zeszłam na dół gdzie spotkałam rodziców. To była też chwila, kiedy zobaczyłam mamę po kilkudniowej przerwie.
- Cześć – przywitałam się i usiadłam przy stole przypatrując się temu co się na nim znajdowało w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego dla siebie.
- Gdzieś się wybierasz? - tato spojrzał na mnie dosyć niepewnie. Mama również na mnie patrzyła ale nic nie mówiła, ewidentnie zamierzała być obrażona i się nie odzywać, ale to była jej sprawa. Na mojej głowie było wytłumaczenie się ze swojego wczesnego wstania i eleganckiego stroju.
- Tak, umówiłam się. - wzięłam jogurt i wlałam go do miski rzucając do niego środek bułki by namiękła. Mój jadłospis składał się głównie z płynów i musiałam na razie tego przestrzegać. Miałam nadzieję, że moja lakoniczna wypowiedź zaspokoi nurtującą tatę ciekawość ale byłam w błędzie.
- Z kim? - tato nie dawał za wygraną a ja nie chciałam im wszystkiego mówić, szczególnie  dopóki nic nie było pewne. Nie wiedziałam jak z tego wybrnąć, a dodatkowo, nie chciałam przy mamie o tym rozmawiać ponieważ to spowodowałoby, że mogłaby się bardziej zezłościć a nie miałam ochoty na żadne kłótnie.
- Mogę zjeść? Później Ci wszystko opowiem teraz nie mam czasu. - może to nie było zbyt grzeczne ale mój ton głosu cały czas był utrzymany w radosnych dźwiękach. Zabrałam się za jedzenie przygotowanej papki. - Gdzie są moje leki? - podniosłam głowę w stronę taty, wczoraj miał wykupić recepty i nie wiedziałam gdzie położył wypisane mi środki. Poniekąd też chciałam odbiec od tematu i odwrócić Jego uwagę od swojego zachowania.
- Obok lodówki – tato wskazał ręką na siatkę leżącą właśnie obok lodówki. Od razu wstałam od stołu by  przejrzeć zawartość reklamówki. Było tego tak dużo, że trochę się przestraszyłam. Według rozpiski rano miałam 3 tabletki, w południe 2 a wieczorem również 3, do tego do drugiego śniadania i podwieczorka saszetki z proszkiem do rozpuszczenia. Przerażał mnie również fakt, że będę musiała to ze sobą nosić. Poczułam się trochę załamana tym wszystkim, myślałam, że to będzie inaczej wyglądać w sumie sama nie wiem czego się spodziewałam. Nie mogłam się poddać, musiałam walczyć. Wzięłam butelkę z wodą i odlałam połowę jej zawartości i rozpuściłam saszetkę z witaminami, do torebki wzięłam tabletki na południe i drugą butelkę wody. Byłam gotowa się z tym wszystkim zmierzyć jak i z rozmową o pracę.
- Lecę, pa – pożegnałam się z rodzicami  a tacie dałam buziaka w policzek. Przez chwilę chciałam w ten sam sposób pożegnać się z mamą, ale ostatecznie stchórzyłam i wyszłam z domu. Od razu uderzyło mnie ciepło panujące na dworze, miałam nadzieję, że  będzie to dobry dzień, że panująca aura będzie mi sprzyjała. Samochodem udałam się do hotelu na umówione spotkanie. Gdy weszłam do środka byłam zachwycona miejscem, było bardzo ładne i schludne. Chęć pracowania w tamtym miejscu wzrosła do maksimum.
- Dzień dobry, byłam umówiona z managerem hotelu – zwróciłam się do mężczyzny, który stał przy wejściu. Ewidentnie był pracownikiem hotelu co poznałam po uniformie a na plakietce oprócz imienia i nazwiska, widniał napis – concierge, czyli pomocnik. Kiedyś dużo podróżowałam głównie z Maćkiem ale też i z rodzicami, więc mniej więcej znałam strukturę funkcjonowania hotelu, dodatkowo moja nocna nauka dawała o sobie znać.
- Proszę zaczekać – mężczyzna miło zwrócił się do mnie i poszedł do recepcji gdzie wskazał ręką w moją stronę. Dokładnie rozglądałam się po holu i byłam pod wielkim wrażeniem. To nie było nie wiadomo jak luksusowe miejsce ale bardzo przyjemne. Wszyscy miło się uśmiechali i dobrze się tam czułam. Było dużo świeżych kwiatów, które wnosiły do pomieszczenia letniego nastroju. - Ten Pan Panią zaprowadzi – concierge spojrzał na mnie a obok niego stał młody chłopak, miał może z 20 lat.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się do Niego i podążałam za chłopakiem. Stresowałam się ponieważ zależało mi na tej pracy. Byłam spięta co powodowało, że nie potrafiłam odezwać się do chłopaka, a w normalnej sytuacji od razu rozpoczęłabym z nim rozmowę. Chłopak zapukał w odpowiednie drzwi po czym, po chwili usłyszeliśmy głos kobiety dający nam znać, że możemy wejść. Gdy chłopak otworzył drzwi, miło uśmiechnął się do mnie jakby chciał dać mi znak, że wszystko będzie dobrze. Musiał wyczuć moje podenerwowanie.
- Dzień dobry. Małgorzata Pilarz – zwróciłam się do kobiety a kątem oka zobaczyłam, że chłopak opuszczał gabinet. Kobieta wyciągnęła ku mnie dłoń, którą od razu uścisnęłam.
- Dzień dobry, siadaj – posłuchałam Jej słów i zajęłam miejsce naprzeciwko niej, była może po 30 ale za to bardzo elegancka i dobrze ubrana. Od razu w głowie zrodziła mi się w myśl, że  w jej wieku chciałabym równie dobrze wyglądać. - To może ja zacznę. Z Twojego CV wynika, że nigdy nie pracowałaś w hotelu a miałaś może styczność z tym otoczeniem? - była miła i co sprawiało, że powoli napięcie ze mnie schodziło chociaż ciągle czułam adrenalinę, która nie pozwalała mi siedzieć cicho. To była moja szansa i musiałam w niej skorzystać.
- Tak. Kiedyś sporo podróżowałam i przebywałam w hotelach różnego typu. - nie chciałam się przechwalać ale wiedziałam, ze musiałam  przedstawić się z jak najlepszej strony.
- A w jakich miejscach dokładnie byłaś? - ton głosu miała przyjemny i ona sama uśmiechała się do mnie co powodowało, że rozmowa przebiegała w luźny sposób. Nie wiem czemu ale wcześniej nie podejrzewałam, że moje podróże mogły mieć jakieś znaczenie, oczywiście poza wypoczynkowym, ale po chwili namysłu, doszłam do wniosku, że wszystko było ważne.
- Ostatnia moja podróż była do Sydney i Dubaju. Natomiast wcześniej podróżowałam głównie po Europie. Jeżeli chodzi o zachodnią to kilka razy odwiedziłam Paryż, Rzym i Madryt. A wschodnią to w Sofii i Bratysławie. Kilka razy byłam też w Turcji - powoli starałam się przypomnieć wszystkie miejsca w których kiedyś byłam. Wiedziałam, że musiałam się zmobilizować.
- Gdzie najbardziej podobał Ci się hotel i dlaczego? - spodziewałam się tego pytania, było poniekąd oczywiste po tym jak wymieniłam miasta w których przebywałam.
- Zdecydowanie w Sydney, mieszkałam w hotelu four seasons. To był najbardziej luksusowy hotel w jakim byłam ale zachwycił mnie pokój, który był z dużymi oknami z widokiem na operę, co szczególnie w nocy robiło ogromne wrażenie. Pokoje były duże, jasne z zaskakującą kolorystyką. Na przykład cały pokój był utrzymany w kolorach brązu i beżu a miał niebieskie i czarne akcenty, które przełamywały nudę. Ciekawe również było to, że pokoje nie miały typowego kształtu kwadratu czy prostokąta ale były wielokątne. - z uśmiechem na ustach wspominałam swój pobyt w Australii. To był cudowny wyjazd i cieszyłam się, że miałam tak cudowne wspomnienia.
- Znam ten hotel, piękny – moja rozmówczyni też znała tamto miejsce, co mnie w sumie nie zdziwiło, pracowała w tej branży i musiała znać przeróżne hotele. - Wróćmy na ziemię. Jak jest ze znajomością języków obcych? - to pytanie również trafiło w mój mocny punkt.
- Dobrze znam angielski, niemiecki i francuski, oraz potrafię się porozumieć po hiszpańsku chociaż w piśmie jest gorzej – nie chciałam ukrywać, że hiszpański jedynie znałam w stopniu komunikatywnym. W końcu nie starałam się o posadę recepcjonistki więc nie musiałam biegle znać tyle języków. Później rozmawiałyśmy o stresujących sytuacjach, o tym jakbym się zachowała i tak dalej.
- Praca w hotelu wygląda tak, że są zmiany. Jeden tydzień dziewczyny pracują w restauracji a drugi to obsługa pokoi. Zmiany są różne, jeżeli chodzi o obsługę to jest to dwanaście godzin, a restauracja po 8. Dzisiaj nie mogę dać Ci odpowiedzi  ponieważ mam jeszcze kilka osób. A co ze szkołą?
-  Uczę się w liceum, teraz będę w klasie maturalnej. Ale nie mam problemu z nauką więc jakby udało się ułożyć zmiany tak, żebym mogła chodzić do szkoły to jak najbardziej chciałabym w ciągu roku również pracować, oczywiście gdybym dostała tą pracę. - uśmiechałam się do kobiety by przekonać ją do siebie. Byłam pozytywnie nastawiona i równie pozytywnie odbierałam tą rozmowę. Wyluzowałam się i od razu czułam, że lepiej mi szło.
- Dobrze, jutro do godziny 16 dam Ci znać – kobieta wstała i wyciągnęła dłoń na pożegnanie.
- Będę czekać. Do widzenia – pożegnałam się z Nią i wyszłam. Nie wiedziałam czego się spodziewać i oczekiwać ale miałam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z moimi planami.
Z hotelu pojechałam do domu gdzie spędziłam resztę dnia. Oczywiście pamiętałam o jedzeniu, lekach i tym wszystkim co miałam na głowie.
Popołudnie spędziłam z Marcinem na graniu w gry na xbox kinect. Świetnie się przy tym bawiliśmy i mogłam się wyluzować przed drugą rozmową kwalifikacyjną, którą miałam następnego dnia.




niedziela, 15 grudnia 2013

The experience cz 95

- Widzę, że już lepiej z Bartkiem? - Martyna zwróciła się do mnie gdy grałyśmy w karty. Nie umknął jej ani mój dobry humor, ani czułe pożegnanie z Bartkiem.
- Tak – z wielkim i szczerym uśmiechem na twarzy odpowiedziałam jej na zadane pytanie. Nie ukrywałam swojej radości i tego, że moje życie w końcu zmierzało we właściwym kierunku. To była tak wielka radość, że nie chciałam jej ukrywać. - A jak z Filipem? Coś postanowiłaś? - tym razem, to ja zamierzałam dowiedzieć się czegoś więcej o niej, czy już podjęła jakąś decyzję i jakie miała plany na przyszłość.
- W przyszły weekend jadę do Niemiec. Porozmawiam z Chrisem a raczej z nim zerwę. Powiem mu, że nie widzę dla nas przyszłości, jak i nie jestem zadowolona z kierunku w jakim zmierza nasz związek. Chcę się przeprowadzić do Polski. Rozmawiałam z Moniką i  zgodziła się bym z nią zamieszkała, rodzice też już wiedzą. W weekend chcę to załatwić i wrócić tu, na stałe – była poważna lecz w jej oczach dostrzegałam ekscytację zmianą życia. Niesamowicie cieszyłam się z jej planów, to oznaczało, że będziemy bliżej siebie, że Martyna spróbuje znowu być z Filipem i będziemy tworzyć zgraną paczkę. Moja radość była przeogromna. Marzyłam o tym, by mieć przy sobie przyjaciółkę i teraz to marzenie miało się to spełnić.
- Tak się cieszę – przytuliłam się do dziewczyny, która uraczyła mnie szczerym uśmiechem. To z pewnością nie była dla niej ława decyzja ale zamierzałam ją wspierać i dołożyć wszelkich starań, by nigdy tego nie żałowała. - A jak z Filipem? - ponownie zadałam pytanie Martynie by dowiedzieć się jak miały się sprawy między nią a moim przyjacielem.
- Dobrze – w jej głosie było dużo radości i szczęścia a ona cała była rozanielona – Nie jesteśmy razem, jeszcze. Zdecydowaliśmy, że jak wszystko załatwię w Niemczech to zrobimy wszystko by nam się udało. Pierwszy krok należy do mnie, zerwanie z Chrisem i przeprowadzka do Polski. Gdyby zaszła konieczność to Filip zamieszkałby tam ale wiadomo, mnie jest łatwiej. Zresztą, bardzo chcę znowu tutaj być – było mi trudno w to wszystko uwierzyć, to było jak najlepszy sen, dlatego chciałam zachować dystans by całkowicie się tym nie cieszyć, tylko dopiero jak już Martyna będzie na stałe w Polsce. Do sali weszła pielęgniarka, która od razu stanęła przy moim łóżku.
- Zabieram Panią do psychologa – pielęgniarka dosyć obcasowo powiedziała do mnie i podstawiła wózek koło łóżka.
- Leć, zobaczymy się jutro – Martyna pożegnała się ze mną a ja, pojechałam na zwierzenia.
Tego dnia było również bardzo emocjonująco, rozmawiałyśmy o mamie ale też i o Maćku. Powoli naprawdę godziłam się z tą stratą i z każdym słowem, byłam silniejsza. Już nie udawałam, nie zakładałam maski silnej dziewczyny, a po prostu się nią stawałam.


Przez ostatnie dwa dni bardzo dużo czasu spędzałam z Bartkiem, Filipem, Martyną i Marcinem. Nadal byłam w szpitalu ale to nie przeszkadzało nam by się dobrze bawić. Intensywne graliśmy w gry planszowe i to znacznie umiliło mi czas spędzony w szpitalu. Pozwoliło mi to  zbliżyć się do bliskich mi osób. Cieszyłam się, że pomimo wakacji przychodzili do mnie i urozmaicali mi leżenie w łóżku. Czułam się już lepiej jak i fizycznie tak i psychicznie, byłam gotowa wyjść już ze szpitala, czekały mnie tylko formalności z tym związane. Czekałam jeszcze na tatę, który miał mnie odebrać, ale już nie mogłam się doczekać momentu, kiedy się pojawi. Z tatą dogadywałam się bez problemu, moja kłótnia z mamą nie wpłynęła na nasze relacje i było bez zmian, a nawet można było powiedzieć, że bardziej Go doceniałam i zauważałam dobro, którym mnie otaczał. Jeżeli chodzi o mamę to również nie było zmian ale to akurat nie było powodem do radości. Od naszej ostatniej kłótni nie pojawiła się w szpitalu ani nie zadzwoniła, ewidentnie była obrażona na mnie, lecz ja tylko powiedziałam jej słowa prawdy, a raczej przypomniałam co myślała o mnie. Nie wiem czemu ale za bardzo się tym nie przejmowałam, może działo się tak za sprawą rozmów z Panią Agnieszką, a może to już ocierało się o bezradność z mojej strony, nie wiem, ale nie skupiałam się na tym. Miałam inne sprawy na głowie, trudno ocenić czy były one ważniejsze czy nie, ale po prostu były i mogłam się na nich skupić bo stanowiły mój priorytet na najbliższe dni. Na pewno czekały mnie dwie rozmowy kwalifikacyjne, jedna już jutro a druga w piątek. Zależało mi na znalezieniu pracy, więc musiałam się przyłożyć i dołożyć wszelkich starań by te misje, albo chociaż jedna z nich, zakończyła się powodzeniem.
Natomiast jeżeli chodzi o Bartka to było wszystko dobrze, wreszcie. Wszelkie nieporozumienia zostały wyjaśnione i mogliśmy skupić się na sobie i budowaniu silniejszej relacji. Kochałam Go bardzo mocno więc zamierzałam każdego dnia walczyć o Niego, nie straszne były nam kłody jakie życie rzucało nam pod nogi, oboje mieliśmy siłę w sobie, która była motorem do działania. Obiecaliśmy sobie, że nigdy na polu walki nie wywiesimy białej flagi lecz będziemy walczyć o siebie, do ostatniej kropli krwi. Byłam pewna tego co czułam  i wiedziałam, że w swoim życiu do nikogo nie czułam czegoś takiego. To nie było tak, że Maćka kochałam słabiej, tylko po prostu inaczej. Czas było pogodzić się z tym, że On odszedł i nie wróci, bardzo to bolało ale już dłużej nie mogłam się oszukiwać, łudzić, że prawda była inna. Nigdy nie przestanę kochać Maćka i nigdy Go nie zapomnę i kto by nie pojawił się w moim życiu i tak by tego nie zmienił.

- Gotowa? - z zamyślenia wyrwał mnie głos taty. Czekał na mnie wraz z Marcinem a ja nawet nie zauważyłam kiedy przyszli, odpłynęłam gdzieś daleko w swoich rozmyślaniach.
- Tak, tak – zerwałam się z łóżka i poprawiłam swoje ubranie. Tak się nie mogłam doczekać wyjścia, że już z samego rana przebrałam się w normalne ubranie i czekałam. - Dużo zdrowia, trzymaj się – zwróciłam się do mojej współlokatorki, która jeszcze zostawała w szpitalu.
- Dziękuję, Ty też dbaj o siebie – pożegnałyśmy się buziakiem w policzek i w objęciach taty opuściłam szpital. Już wczoraj od lekarza prowadzącego dostałam wszelkie wskazówki dotyczące żywienia i tego jak miałam dbać o siebie. Zostałam również obdarowana czarną gumową bransoletką, która miała mi przypominać o posiłkach. Z daleka wyglądała jak zwykła czarna bransoletka odmierzająca czas, więc nic co mogło budzić zainteresowanie innych osób.
- Tato pojedziemy na chwilę na cmentarz? - niepewnie spojrzałam na tatę kiedy wyjeżdżaliśmy z szpitalnego parkingu. Tata popatrzył na mnie z lekkim przerażeniem, jakby bał się, że wracałam do punktu wyjścia, lecz było inaczej. Dawno mnie tam nie było i pragnęłam to naprawić, jak i coś przekazać Maćkowi a miałam wrażenie, że stamtąd najszybciej to do Niego dotrze. - Nie bój się, chcę się chwilę pomodlić  a później od razu pojedziemy do domu – uśmiechnęłam się do Niego by rozwiać wszystkie wątpliwości, które się w nim nagromadziły.
- Ale tylko na 5 minut – mimo namalowanego strachu zgodził się, co mnie bardzo ucieszyło. Cmentarz znajdował się blisko szpitala więc po dosłownie 3 minutach staliśmy na parkingu znajdującym się przy cmentarzu.
-  Zaraz będę – nie czekałam aż tata z Marcinem wysiądą z samochodu ponieważ chciałam iść tam sama. Miałam nadzieję, że zrozumieją moje zachowanie i dają mi chwilę na załatwienie tego co chciałam zrobić.
-  Cześć braciszku – usiadłam na ławce, która stała przy grobie Maćka. Przez chwilę było mi trudno zacząć mówić ponieważ miałam niemiłosierne poczucie winy i zawodu wobec Maćka. Miałam ściśnięte gardło i strasznie drżał mi głos. Nawet sobie nie zdawałam sprawy z tego, jak trudne to dla mnie było - Przepraszam, że złamałam obietnicę. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Wiedz, że bardzo Cię kocham, nigdy nie było inaczej i nigdy nie będzie. Ktokolwiek pojawi się w moim życiu, nigdy nie zajmie Twojego miejsca.  Nie wiem czy kiedyś będziesz w stanie mi wybaczyć to co zrobiłam ale wiedz, że nie zrobiłam tego specjalnie. Przysięgam, że już do  końca życia będę dbać o siebie. Naprawdę żałuję, że Cię zawiodłam ale dostałam niezłą nauczkę i już wyciągnęłam wnioski. Mciuś Kocham Cię – ukucnęłam przed grobem i położyłam na nim rękę, zamknęłam też oczy wciągając głęboko powietrze do płuc. Chciałam z powrotem zebrać siłę i oddać należyty szacunek Maćkowi. Miałam żal do siebie za to co zrobiłam, mimo że to było nieświadome, to cały czas ciążyło mi na sercu. Przed śmiercią obiecałam mu, że będę dbała o siebie i nie spełniłam tej prośby, miałam nadzieję, że teraz uda mi się to naprawić i on to dostrzeże. Nie było mi łatwo z świadomością, że w nawet ostatniej Jego prośby nie potrafiłam spełnić ale nie mogłam cofnąć czasu. Zamierzałam robić wszystko by wiedział, że się staram i wreszcie poszłam po rozum do głowy. Człowiek najlepiej uczy się na swoich błędach i ja odebrałam niezłą lekcję od życia. Czasami musi stać się coś złego byśmy zrozumieli pewne rzeczy, to tak jakby ktoś wylał na nas kubeł zimnej wody, wtedy trzeźwiejemy i zaczynamy racjonalnie myśleć, jak i zauważać otaczającą nas rzeczywistość.
- Jedziemy – uśmiechnęłam się do taty gdy wsiadłam do samochodu. Tata dziwnie na mnie popatrzył, jakby doszukiwał się śladów łez na mojej twarzy ale na marne mu się to zdało. Nic się nie odezwał, Marcin również milczał. Cieszyłam się, że wracałam do domu, do swojego łóżka i pokoju. Tam najłatwiej było mi odpoczywać, ponieważ kochałam to miejsce.

- Jak dobrze być w domu – uśmiechnęłam się sama do siebie gdy już byliśmy w domu. To było dziwne, ale szukałam czegoś co by się zmieniło ponieważ miałam wrażenie, że wieki mnie tam nie było, to tylko 5 dni a człowiek miał wrażenie, że  minęła cała wieczność.
- Muszę jechać do kancelarii, jak coś to będę pod telefonem. Poradzisz sobie ?- tato stanął przede mną łapiąc mnie za ramiona. Był opiekuńczy i bardzo troskliwy, niesamowicie kochałam Go za to. Wiedziałam, że gdyby mógł, to zostałby ze mną w domu i osobiście dopilnował by mi niczego nie brakowało.
-  Tak, przecież już się dobrze czuję, a jak coś to jest Marcin. Nie martw się tak o mnie. - przytuliłam się do Niego i było mi w Jego objęciach bardzo dobrze. Tato czule przytulił mnie do siebie, sprawiając, że poczułam się jak mała dziewczynka. Byłam pewna, że jeżeli by mógł, to by nieba przychylił abym już nigdy nie musiała cierpieć.
-  Tak bardzo Cię kocham – popatrzył na mnie z ojcowską miłością i dał mi buziaka w czoło. Uśmiechem pożegnałam Go i spojrzałam na Marcina, który był bardzo milczący.
-  Wszystko w porządku ? - dziwiło mnie Jego zachowanie i nie potrafiłam Go rozszyfrować. W głowie miałam różne myśli, bałam się, że mógł być na mnie obrażony lecz nie wiedziałam za co, ponieważ jeszcze wczoraj było wszystko w porządku.
- Tak, tylko popiliśmy z chłopakami wczoraj i ledwo żyję – że też wcześniej na to nie wpadłam. Marcin miał kaca i to porządnego. Było mi go szkoda, wyglądał bardzo biednie, teraz to ja musiałam zadbać o Niego.
- To idź się połóż, a ja idę wziąć kąpiel – dałam mu buziaka w policzek i poszłam do swojego pokoju. Widać było, że dawno w nim nikogo nie było, od razu otworzyłam okna i wyniosłam pościel na balkon. W łazience zapaliłam świecę i wzięłam długą kąpiel by doprowadzić swe ciało do normalności. Mimowolnie spojrzałam w lustro ponieważ dawno się w nim nie przeglądałam. Miałam obraz na całą siebie, od stóp do głowy. To jak wyglądałam, nie było powodem do uśmiechu,  sprawiałam wrażenie biednego, zagłodzonego dziecka. Nie lubiłam siebie takiej, gdy było mi widać żebra, samej wydawało mi się, że zaraz się rozpadnę. Jakoś nigdy specjalnego problemu z akceptacją siebie nie miałam, natomiast w tamtym momencie, czułam odrazę do osoby jaka znajdowała się w lustrze. Nie poznawałam siebie i dlatego też, miałam wrażenie, że patrzyłam na obcą mi osobę. Nie chciałam dłużej się dołować i psuć sobie humoru, odwróciłam wzrok i zajęłam się sobą.
Gdy skończyłam wszystkie czynności w łazience akurat moja bransoletka dała o sobie znać. W szlafroku zeszłam do kuchni by przygotować sobie coś do jedzenia. Dostosowując się do zalecenia lekarza, zjadłam zupę pomidorową, która znajdowała się w lodówce. Z pełnym brzuchem, z powrotem udałam się do swojego pokoju, gdzie w końcu się ubrałam i usiadłam na balkonie dokańczając książkę, którą zaczęłam czytać w szpitalu. Ciszę zakłócił  mi dźwięk telefonu, na wyświetlaczu ukazało się imię Bartka. Przyzwyczajona Jego codziennym widokiem, już byłam stęskniona za Nim.
- Hej – radośnie przywitałam się z chłopakiem, chciałam tym samym dać mu do zrozumienia, że miałam dobry humor i że było już ze mną w porządku.
- Cześć, jesteś już w domu? - na początku Bartek chciał mnie odebrać ze szpitala lecz mój tato w życiu by mu na to nie pozwolił, ponieważ musiał osobiście zadbać o to bym znalazła się w domu, a po drugie, chciał zaznaczyć swoje miejsce w moim życiu. Było w tym coś zabawnego.   
- Tak, już nawet się zdążyłam wykąpać,  najeść. A Ty co robisz? – byłam ciekawa, czym mój ukochany się zajmował oraz jak mijał mu dzień. Bardzo zbliżyliśmy się do siebie przez ostatnie dni i teraz naprawdę interesowało mnie Jego życie, czułam, że miałam w nim swoją część.  
- Siedzę w mieszkaniu. Pomyślałem sobie, że może wpadniesz dzisiaj do mnie na noc – Jego głos powoli stawał się niepewny, jakby trochę mnie kokietował a trochę bał się mojej reakcji. Mimo, że propozycja była bardzo kusząca to niestety nie mogłam się zgodzić.
- To bardzo miłe z Twojej strony ale niestety muszę odmówić. Jutro z samego rana mam coś do załatwienia więc muszę być wypoczęta –  starałam się Go nie urazić ale na tamten moment, nie chciałam mu powiedzieć co takiego następnego dnia miałam do zrobienia, wierzyłam w magię tajemnicy i do końca chciałam tą tajemnicę zachować.
- No to co za problem, możesz ode mnie jechać załatwić to coś. - Bartek starał się mnie przekonać do zmiany planów ale nie mogłam ulec, miałam nadzieję, że nie obrazi się na mnie za to oraz, że będzie wyrozumiały. W Jego głosie czułam lekką irytację ze względu na to, że ciągle nie wiedział co miałam w planach i co było otoczone tak wielką tajemnicą.
- Bartek możemy się umówić na piątek? Proszę – zależało mi na tym, by mieć te dwa dni poniekąd dla siebie. Jutro miałam rozmowę kwalifikacyjną i w piątek również więc chciałam się na tym skupić, dobrze przygotować i zrobić dobre pierwsze wrażenie. Czułam, że gdybym nocowała u Niego nie mogłabym się należycie przygotować i mogłabym zawalić na tym polu.
- Dopiero? W piątek idę do pracy w klubie – Jego głos wskazywał na to, że zaczął się denerwować i jak najszybciej musiałam coś wymyślić bo znając życie, obraziłby się na mnie. Zależało mi na porozumieniu bo nie potrzebna była irytacja i złość, wierzyłam, że wszystko dało się pogodzić.
- No to co. Przyjadę do Ciebie jakoś ok 14. Zjemy obiad, może gdzieś się przejdziemy. Wieczorem zrobię kolację a później pójdziesz do klubu a ja będę na Ciebie czekać i sobotę też będziemy mogli spędzić razem - dla mnie to był dobry plan. Chciałam przebywać z nim jak najwięcej czasu, dopóki nie miałam pracy ponieważ później to ona będzie zajmowała większą część mojego dnia a nawet życia. Podejrzewałam również, że propozycja spędzenia ze mną dwóch dni, skusi Go do przystania na mój pomysł.
- Dobra, przecież wiem, że już nie mam nic do gadania. Mam zrobić jakieś specjalne zakupy czy później razem coś wymyślimy? - poddał się moim planom co mnie niesamowicie ucieszyło. Miłe było również to, że była dopiero środa a on już myślał co będziemy gotować w piątek, jakby naprawdę nie mógł się doczekać.
-  Razem, jak przyjadę do Ciebie to najwyżej pójdziemy na zakupy i kupimy wszystko co nam będzie potrzebne. - nie chciałam go naciągać ponieważ oboje mniej więcej byliśmy w tej samej sytuacji, każde z nas utrzymywało się same, oczywiście, że on miał ciężej ponieważ ja nie płaciłam za jedzenie, które jadłam w domu.
- Dobra, to co, do piątku ?

- Tak. Zadzwonię jutro. Pa – pożegnałam się z chłopakiem i powróciłam do czynności sprzed rozmowy.