piątek, 6 grudnia 2013

The experience cz 92

-  Zawiozłaby mnie Pani do gabinetu lekarza prowadzącego? - zwróciłam się do pielęgniarki gdy zrobiła mi wszystkie badania jakie miała do wykonania.
-  Oczywiście – posłała mi życzliwy uśmiech i spełniła moją prośbę. Chciałam porozmawiać z doktorem o swoim stanie zdrowia i dalszych zaleceniach, ponieważ nie wiedziałam jak miałam ze sobą postępować. Gdy znalazłam się w gabinecie pielęgniarka zostawiła nas samych.
-  Coś się stało? - mężczyzna nie wiedział z czym do niego przyszłam ale wydawał się być miły i gotowy, by udzielić mi odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
-  Ja w zasadzie nie wiem jak mam teraz żyć, co robić, jak się zachowywać – wypowiedziane przeze mnie słowa brzmiały dosyć dziwnie, tak trywialnie, że mój rozmówca zaśmiał się pod nosem, ja też starałam się zachować poczucie humoru, ale w sumie w moim głosie słychać było desperację.
-  Już Ci wyjaśniam. – lekarz uśmiechnął się do mnie i spokojnie kontynuował swoją wypowiedź - Musisz przyjmować 5 posiłków dziennie i też nie może być to wszystko. Nam chodzi o to byś się wzmocniła, uzupełniła braki a by nie przegiąć w tą drugą stronę. Na początku powinnaś przyjmować przede wszystkim płyny, po to, by żołądek i przełyk przyzwyczaić do jedzenia i trawienia. Nie mogą być to produkty ani za gorące ani za zimne, by nie podrażniały narządów, jak i też nie mogą być ostre. Powoli będziesz włączać do jadłospisu mięso, warzywa, chleb itd. Przez jakiś czas nie wolno Ci jeść smażonych potraw ani dań wysoko tłuszczowych. Radziłbym skupić się na gotowanym mięsie, rybach, warzywach, jajkach. Chodzi by te potrawy były lekko strawne i nie obciążały żołądka. Do tego będziesz przez jakiś czas, zażywać leki poprawiające łaknienie i preparaty odżywcze byś była silna, a Twój organizm czuł się dobrze. Robimy jeszcze badania na cukrzycę ponieważ masz niski cukier, ale nie śpieszyłbym się z diagnozą. Będziesz tutaj przez jakiś czas, dopóki nie ustabilizujemy Twojego stanu i nie ustawimy leków. Masz jeszcze jakieś pytania? - wypowiedź lekarza była obszerna ale i wyczerpująca, tego potrzebowałam, fachowego  wyjaśnienia co mi było wolno a czego nie. Teraz wiedziałam jak dbać o siebie.
-  Chyba już nie – powoli układałam sobie w głowie słowa i rady którymi przed chwilą zostałam uraczona. Uśmiechałam się szeroko do specjalisty dając tym samym do zrozumienia, że już nie miałam pytań. Przede mną było trudne zadanie i potrzebowało ono wiele uwagi, ale przecież to chodziło o mnie. Wreszcie musiałam się zatroszczyć o samą siebie.
-  Ważne jest byś jadła 5 razy dziennie, mogą to być małe posiłki ale musisz jeść. Dostaniesz od nas specjalną bransoletkę, która będzie pikać gdy nadejdzie czas jedzenia albo wibrować. Ma to za zadanie przypominać Ci o jedzeniu. - lekarz pokazał mi urządzenie jakie miałam dostać, była to niczym nie wyróżniająca się gumowa bransoletka, która odmierzała czas.
-  Dziękuję – byłam mu wdzięczna za jego profesjonalizm i indywidualne podejście. Czułam się ważna i wiedziałam, że miałam najlepszą opiekę na świecie. Patrzyłam na Niego z podziwem i uznaniem dla tego co robił, nie tylko dla mnie ale i dla wielu ludzi. Był lekarzem z powołania, duszą i misją do spełnienia, a co najważniejsze, doskonale wypełniał postawione mu zadanie.
-  Obiecaj mi, że będziesz dbała o siebie i gdy będzie czas jedzenia, to nie zlekceważysz tego – to czego wymagał ode mnie było niczym, w stosunku do tego, co zrobił dla mnie.
-  Nie zmarnuję Pana pracy – radowałam się z powodu fachowej opieki i tego, że mój stan nie był aż tak bardzo poważny. Nie było najgorzej i to mnie cieszyło. Wiedziałam, że mogło być ze mną znacznie gorzej.
-  Będzie dobrze, dasz radę. Odwiozę Cię – lekarz musiał zauważyć moją nieporadność w sterowaniu wózkiem, ponieważ wstał zza biurka i złapał wózek na którym siedziałam i odwiózł mnie do sali. Nic się nie zmieniło, nadal czekała na mnie Martyna z Filipem. Lekarz zostawił mnie z przyjaciółmi i wrócił do swoich obowiązków. Ja wzięłam się za jedzenie rosołu, który sprezentowali mi moi goście.
-  Bardzo dobry – uśmiechnęłam się do wpatrujących się we mnie przyjaciół. Po połowie miski już nie miałam miejsca w brzuchu by zjeść więcej. - Przepraszam, już nie mogę – po tych słowach odłożyłam naczynie na szafkę i spojrzałam dosyć niepewnie na przyjaciół.
-  Zjedz może jeszcze, tak mało zjadłaś – Martyna z grymasem na twarzy zobaczyła zawartość talerza. Chciała jak najlepiej ale ja naprawdę nie miałam już siły by jeść.
-  Już nie mogę. Słuchajcie, ta kroplówka dba o to bym była najedzona, poza tym karmią mnie tutaj. Rozmawiałam z lekarzem i nie jest źle, dostałam wytyczne i zamierzam się do nich stosować. Czy wy myślicie, że celowo się tutaj znalazłam? Że specjalnie nie jadłam? - nie chciałam być nie miła, cały czas miałam pogodny ton głosu by w niczym nie urazić moich gości. Musieli zrozumieć, że nagle nie zjem całego kurczaka ponieważ mój organizm musiał powoli przyzwyczajać się do jedzenia i trawienia.
-  Oczywiście, że nie. Ale martwimy się o Ciebie – Filip usiadł obok, na łóżku i przytulił mnie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo tego potrzebowałam. Trzymałam się mocno Niego i nie chciałam się puszczać. Filip musiał to wyczuć ponieważ ścisnął mnie mocniej. Nagle poczułam jak pękałam w środku i wszystko ze mnie schodziło, głównie ta pewność siebie i racjonalizm. Słyszałam, że Martyna wyszła z sali, z początku nie wiedziałam dlaczego, lecz później zdałam sobie sprawę, że Filip musiał dyskretnie dać jej znak, aby zostawiła nas samych. Przyjaciel milczał i trzymał mnie w swoich ramionach a ja starałam się być silna. To była chwila szczerości dla mnie i tego, z czym się zmagałam.
-  Mam żal do siebie, za to, że nie spełniłam obietnicy złożonej Maćkowi, jego ostatniej woli. Czuję się z tym tak okropnie – szeptałam mu do ucha a moje oczy napełniały się łzami. Nienawidziłam siebie za to, do czego doprowadziłam. Czułam ogromny wstręt do siebie i pogardę. Nie powstrzymywałam łez, pozwoliłam im spokojnie płynąć po mojej twarzy.
-  Ale przecież nie zrobiłaś tego specjalnie i z pewnością Maciek nie ma Ci tego za złe. On tak bardzo Cię kocha, że wszystko Ci wybaczy, tylko musisz mu obiecać, że teraz nauczysz się na błędach i spróbujesz to naprawić. - Filip wziął moją twarz w dłonie a nasze czoła dotykały siebie. Patrzył mi tak intensywnie w oczy, że mu uwierzyłam.
-  Kocham Cię – ponownie wtuliłam się w Niego ponieważ to dodawało mi siły. Filip zawsze raczył mnie zrozumieniem i miłością, tak bezgraniczną jaką czuł rodzic do dziecka. To co robił dla mnie sprawiało, że stawałam się inną osobą, lepszą i bardziej wartościową. Usłyszałam jak do sali ktoś wszedł, myślałam, że to Marcin z moimi rzeczami lecz był to Bartek. Wyglądał jakby biegł po ogień. Za nim weszła Martyna. Byłam pod ostrzałem spojrzeń i nie czułam się z tym najlepiej. Ponad to znajdowałam się w dość dwuznacznej sytuacji, jeżeli chodzi o moje przytulanie się z Filipem.
-  To my was zostawimy – Martyna podeszła bliżej łóżka chcąc się ze mną pożegnać. Złapała mnie za rękę i odgarniała mi włosy z twarzy. Byłam pewna, że Filip jej wytłumaczy, że to co zastała nie było niczym, czym musiałaby się martwić.
-  Przyjdziemy jutro, odpoczywaj – Filip dał mi buziaka w czoło a za jego przykładem Martyna zrobiła to samo.
-  Dziękuję – tyle mogłam zrobić by wyrazić wdzięczność przyjaciołom, za ich opiekuńczość i troskę. Bartek zajął miejsce na krześle obok łóżka i patrzył się na mnie, przez chwilę nic nie mówiąc.
-  Co się stało? - Bartek zaczął od początku a ja czułam się przytłoczona tym, że od nowa musiałam tłumaczyć co się stało, dlaczego znalazłam się tam gdzie byłam, męczyło mnie to.
-  Miałam gorączkę i straciłam przytomność. Rodzice przywieźli mnie w piątek w nocy – dokładnie przyglądałam się każdemu centymetrowi jego twarzy, by dokładnie dostrzec Jego reakcję.
-  Dlaczego tak późno mnie powiadomiłaś? - byłam niecałe dwa dni i szpitalu a on dopiero teraz się dowiedział, więc mógł czuć się urażony ale to nie była moja wina. Jedyne co mogło mi pomóc to spokój, który nie łatwo było mi w sobie znaleźć, szczególnie po tym, jak rozkleiłam się przed Filipem.
-  To Marcin do Ciebie dzwonił a nie ja, dzisiaj rodzice przynieśli mi telefon, także nie miałam jak wcześniej tego zrobić - nie wiedziałam czemu ale nie byłam zbyt miła dla Niego. Starałam się być uprzejma ale coś w podświadomości nie pozwalało mi na to.
-  Wiedzą już co Ci jest? -  odnosiłam wrażenie, że Bartek bardziej skupiał się na małostkowych rzeczach, niż na tym co, było pomiędzy nami, być może chciał uciec od tego ale wszystko co we mnie siedziało, nie pozwalało mi na to. Nie lubiłam pozostawiać niewyjaśnionych spraw i żyć dalej. Może i martwił się o mnie ale zamiast zapytać się jak się czułam i jak to wszystko znosiłam, wolał wiedzieć teoretyczne rzeczy, jakby to one były najważniejsze.
-  Musimy o tym rozmawiać? - zirytowałam się ponieważ chciałam oderwać się od mówienia o chorobie, szpitalu, lekarzach i innych sprawach, o których każdy chciał ze mną porozmawiać. Miałam dosyć ciągłego mówienia o tym dlaczego się tam znalazłam i tak dalej. Chciałam odciążyć swoją głowę i zająć się czymś innym.
-  Martwię się o Ciebie – po tych słowach wreszcie złapał mnie za rękę. Ścisnęłam mocniej Jego dłoń chcąc zaakcentować moje słowa. Ciepło jakie z Niego płynęło było wsparciem, jakiego potrzebowałam.
-  Nie potrzebnie – obróciłam głowę w drugą stronę by na Niego nie patrzeć. Było mi ciężko tak z nim rozmawiać ale nie potrafiłam inaczej. Miałam żal za to jak się zachował, o jego nieuzasadnione sceny zazdrości. Nie umiałam tego przeskoczyć.
-  Co Ty mówisz? Jesteś ważna dla mnie i nie umiem się nie przejmować – swoją dłonią tak skierował moją twarz, bym patrzyła mu w oczy, widziałam w nich coś czego nigdy w nich nie było. To był trochę pusty wzrok.
-  Dlatego nie mogę rozmawiać z innymi ludźmi? Robisz mi sceny zazdrości o 5 minut rozmowy z obcym chłopakiem? Zależy Ci na mnie a nie odzywałeś się od czwartku? Chyba czegoś tu nie rozumiem – w końcu powiedziałam co myślałam i co leżało mi na sercu. Chciałam by wiedział dlaczego tak  wobec niego się zachowywałam.
-  To chyba nie jest czas i miejsce by o tym rozmawiać – Bartek ściszył głos i puścił moją rękę. Był zły, że poruszałam ten temat a dziewczyna na łóżku obok wszystko słyszała ale nie obchodziło mnie to. Nie umiałam udawać, że wszystko grało i było cudownie. Do sali weszła kobieta, była około 40, szczupła, wysoka z czarnymi krótkimi włosami. Na początku myślałam, że przyszła do mojej współlokatorki lecz przystanęła pomiędzy naszymi łóżkami i patrzyła to na mnie to na dziewczynę obok.
-  Która z Was to Gosia ? - była bardzo miła i od razu wzbudziła moje zaufanie. Mimo nieprzyjemnej rozmowy z Bartkiem nie potrafiłam nie uśmiechnąć się do niej.
-  Ja – popatrzyłam na kobietę, która podeszła bliżej łóżka, które zajmowałam.
-  Cześć – wyciągnęła dłoń w moją stronę, którą od razu pewnie uścisnęłam – Jestem Agnieszka i pracuję w szpitalu jako psycholog. Pan Tomasz przysłał mnie do Ciebie – kobieta wyjaśniła mi kim była i wiedziałam co mnie czekało lecz nie bałam się, bo czułam, że kobieta była kompetentną osobą i nie wstydziłam się otworzyć przed nią.
-  Ach tak – nie mogłam przestać uśmiechać się do niej. Była osobą w której pokładałam nadzieję, na poradzenie sobie z tym co mnie otaczało, dlatego też nie czułam niepokoju przed rozmową z Nią. Bartek dokładnie przyglądał się mnie i kobiecie, trochę nie rozumiejąc tego co się działo.
-  Chciałabym z Tobą porozmawiać lecz jeśli jesteś teraz zajęta to przyjdę później – Pani Agnieszka patrzyła na Bartka i na mnie, było bardzo miło z jej strony, że chciała dać nam czas lecz było to całkowicie zbędne. Myślałam, że Bartek coś powie lecz on milczał więc nie pozostało mi nic innego jak przejąć inicjatywę.
-  My już skończyliśmy, proszę zostać. - bardzo chciałam żeby została ponieważ była to ucieczka przed kłótnią z Bartkiem,  zdawałam sobie sprawę z tego, że szybko nie doszlibyśmy do porozumienia, zresztą on chciał to odłożyć więc miał to czego pragnął.
-  Zawołam pielęgniarkę i pójdziemy do mojego gabinetu – pani psycholog posłała mi uśmiech i wyszła z sali w poszukiwaniu pielęgniarki.
-  Idź, nie wiem ile to potrwa – nie chciałam go wyganiać, lecz bez sensu było by czekał. Nie wiedziałam w jakim nastroju wrócę z rozmowy z Panią Agnieszką a nie chciałam pogarszać sytuacji.
-  Na pewno? Mogę poczekać – zaczęłam się podnosić z łóżka i usiadłam na brzegu, Bartek podał mi dłoń by mi pomóc.

-  Na pewno. - do sali weszła pielęgniarka, która odpięła mi kroplówkę i podstawiła mi wózek pod łóżka. Bartek dał mi buziaka w policzek i poczekał zanim wyjechałam z sali.


Przepraszam Was za tak długą przerwę ale mam problemy ze zdrowiem, a dokładniej z kręgosłupem. Przez ból jaki mi towarzyszy, nie jestem w stanie czasem zmóc się do pisania. Do tego praca, jest teraz bardzo gorący okres i każdą wolną chwilę spędzam w sklepie. Ludzie robią prezenty mikołajkowe i Bożonarodzeniowe i naprawdę jest młyn. Jeszcze ta paskudna pogoda, która w żaden sposób nie ułatwia funkcjonowania.
Przesyłam Was masę uścisków i uśmiechów, ubierajcie się ciepło i dbajcie o swoje zdrowie :) Mam nadzieję, że ta część podoba się Wam i jej długość, wynagrodziła długie czekanie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz