- Zawiozłaby
mnie Pani do gabinetu lekarza prowadzącego? - zwróciłam się do pielęgniarki gdy
zrobiła mi wszystkie badania jakie miała do wykonania.
- Oczywiście
– posłała mi życzliwy uśmiech i spełniła moją prośbę. Chciałam porozmawiać z
doktorem o swoim stanie zdrowia i dalszych zaleceniach, ponieważ nie wiedziałam
jak miałam ze sobą postępować. Gdy znalazłam się w gabinecie pielęgniarka
zostawiła nas samych.
- Coś
się stało? - mężczyzna nie wiedział z czym do niego przyszłam ale wydawał się być
miły i gotowy, by udzielić mi odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
- Ja
w zasadzie nie wiem jak mam teraz żyć, co robić, jak się zachowywać – wypowiedziane
przeze mnie słowa brzmiały dosyć dziwnie, tak trywialnie, że mój rozmówca
zaśmiał się pod nosem, ja też starałam się zachować poczucie humoru, ale w
sumie w moim głosie słychać było desperację.
- Już
Ci wyjaśniam. – lekarz uśmiechnął się do mnie i spokojnie kontynuował swoją
wypowiedź - Musisz przyjmować 5 posiłków dziennie i też nie może być to
wszystko. Nam chodzi o to byś się wzmocniła, uzupełniła braki a by nie przegiąć
w tą drugą stronę. Na początku powinnaś przyjmować przede wszystkim płyny, po
to, by żołądek i przełyk przyzwyczaić do jedzenia i trawienia. Nie mogą być to
produkty ani za gorące ani za zimne, by nie podrażniały narządów, jak i też nie
mogą być ostre. Powoli będziesz włączać do jadłospisu mięso, warzywa, chleb
itd. Przez jakiś czas nie wolno Ci jeść smażonych potraw ani dań wysoko tłuszczowych.
Radziłbym skupić się na gotowanym mięsie, rybach, warzywach, jajkach. Chodzi by
te potrawy były lekko strawne i nie obciążały żołądka. Do tego będziesz przez
jakiś czas, zażywać leki poprawiające łaknienie i preparaty odżywcze byś była
silna, a Twój organizm czuł się dobrze. Robimy jeszcze badania na cukrzycę
ponieważ masz niski cukier, ale nie śpieszyłbym się z diagnozą. Będziesz tutaj
przez jakiś czas, dopóki nie ustabilizujemy Twojego stanu i nie ustawimy leków.
Masz jeszcze jakieś pytania? - wypowiedź lekarza była obszerna ale i
wyczerpująca, tego potrzebowałam, fachowego wyjaśnienia co mi było wolno a czego nie.
Teraz wiedziałam jak dbać o siebie.
- Chyba
już nie – powoli układałam sobie w głowie słowa i rady którymi przed chwilą zostałam
uraczona. Uśmiechałam się szeroko do specjalisty dając tym samym do zrozumienia,
że już nie miałam pytań. Przede mną było trudne zadanie i potrzebowało ono wiele
uwagi, ale przecież to chodziło o mnie. Wreszcie musiałam się zatroszczyć o
samą siebie.
- Ważne
jest byś jadła 5 razy dziennie, mogą to być małe posiłki ale musisz jeść.
Dostaniesz od nas specjalną bransoletkę, która będzie pikać gdy nadejdzie czas
jedzenia albo wibrować. Ma to za zadanie przypominać Ci o jedzeniu. - lekarz
pokazał mi urządzenie jakie miałam dostać, była to niczym nie wyróżniająca się
gumowa bransoletka, która odmierzała czas.
- Dziękuję
– byłam mu wdzięczna za jego profesjonalizm i indywidualne podejście. Czułam
się ważna i wiedziałam, że miałam najlepszą opiekę na świecie. Patrzyłam na
Niego z podziwem i uznaniem dla tego co robił, nie tylko dla mnie ale i dla
wielu ludzi. Był lekarzem z powołania, duszą i misją do spełnienia, a co
najważniejsze, doskonale wypełniał postawione mu zadanie.
- Obiecaj
mi, że będziesz dbała o siebie i gdy będzie czas jedzenia, to nie zlekceważysz
tego – to czego wymagał ode mnie było niczym, w stosunku do tego, co zrobił dla
mnie.
- Nie
zmarnuję Pana pracy – radowałam się z powodu fachowej opieki i tego, że mój
stan nie był aż tak bardzo poważny. Nie było najgorzej i to mnie cieszyło.
Wiedziałam, że mogło być ze mną znacznie gorzej.
- Będzie
dobrze, dasz radę. Odwiozę Cię – lekarz musiał zauważyć moją nieporadność w
sterowaniu wózkiem, ponieważ wstał zza biurka i złapał wózek na którym
siedziałam i odwiózł mnie do sali. Nic się nie zmieniło, nadal czekała na mnie
Martyna z Filipem. Lekarz zostawił mnie z przyjaciółmi i wrócił do swoich
obowiązków. Ja wzięłam się za jedzenie rosołu, który sprezentowali mi moi
goście.
- Bardzo
dobry – uśmiechnęłam się do wpatrujących się we mnie przyjaciół. Po połowie
miski już nie miałam miejsca w brzuchu by zjeść więcej. - Przepraszam, już nie
mogę – po tych słowach odłożyłam naczynie na szafkę i spojrzałam dosyć
niepewnie na przyjaciół.
- Zjedz
może jeszcze, tak mało zjadłaś – Martyna z grymasem na twarzy zobaczyła zawartość
talerza. Chciała jak najlepiej ale ja naprawdę nie miałam już siły by jeść.
- Już
nie mogę. Słuchajcie, ta kroplówka dba o to bym była najedzona, poza tym karmią
mnie tutaj. Rozmawiałam z lekarzem i nie jest źle, dostałam wytyczne i
zamierzam się do nich stosować. Czy wy myślicie, że celowo się tutaj znalazłam?
Że specjalnie nie jadłam? - nie chciałam być nie miła, cały czas miałam pogodny
ton głosu by w niczym nie urazić moich gości. Musieli zrozumieć, że nagle nie
zjem całego kurczaka ponieważ mój organizm musiał powoli przyzwyczajać się do
jedzenia i trawienia.
- Oczywiście,
że nie. Ale martwimy się o Ciebie – Filip usiadł obok, na łóżku i przytulił
mnie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo tego potrzebowałam.
Trzymałam się mocno Niego i nie chciałam się puszczać. Filip musiał to wyczuć
ponieważ ścisnął mnie mocniej. Nagle poczułam jak pękałam w środku i wszystko
ze mnie schodziło, głównie ta pewność siebie i racjonalizm. Słyszałam, że
Martyna wyszła z sali, z początku nie wiedziałam dlaczego, lecz później zdałam
sobie sprawę, że Filip musiał dyskretnie dać jej znak, aby zostawiła nas
samych. Przyjaciel milczał i trzymał mnie w swoich ramionach a ja starałam się
być silna. To była chwila szczerości dla mnie i tego, z czym się zmagałam.
- Mam
żal do siebie, za to, że nie spełniłam obietnicy złożonej Maćkowi, jego
ostatniej woli. Czuję się z tym tak okropnie – szeptałam mu do ucha a moje oczy
napełniały się łzami. Nienawidziłam siebie za to, do czego doprowadziłam.
Czułam ogromny wstręt do siebie i pogardę. Nie powstrzymywałam łez, pozwoliłam
im spokojnie płynąć po mojej twarzy.
- Ale
przecież nie zrobiłaś tego specjalnie i z pewnością Maciek nie ma Ci tego za
złe. On tak bardzo Cię kocha, że wszystko Ci wybaczy, tylko musisz mu obiecać,
że teraz nauczysz się na błędach i spróbujesz to naprawić. - Filip wziął moją
twarz w dłonie a nasze czoła dotykały siebie. Patrzył mi tak intensywnie w
oczy, że mu uwierzyłam.
- Kocham
Cię – ponownie wtuliłam się w Niego ponieważ to dodawało mi siły. Filip zawsze
raczył mnie zrozumieniem i miłością, tak bezgraniczną jaką czuł rodzic do
dziecka. To co robił dla mnie sprawiało, że stawałam się inną osobą, lepszą i
bardziej wartościową. Usłyszałam jak do sali ktoś wszedł, myślałam, że to
Marcin z moimi rzeczami lecz był to Bartek. Wyglądał jakby biegł po ogień. Za
nim weszła Martyna. Byłam pod ostrzałem spojrzeń i nie czułam się z tym
najlepiej. Ponad to znajdowałam się w dość dwuznacznej sytuacji, jeżeli chodzi
o moje przytulanie się z Filipem.
- To
my was zostawimy – Martyna podeszła bliżej łóżka chcąc się ze mną pożegnać.
Złapała mnie za rękę i odgarniała mi włosy z twarzy. Byłam pewna, że Filip jej
wytłumaczy, że to co zastała nie było niczym, czym musiałaby się martwić.
- Przyjdziemy
jutro, odpoczywaj – Filip dał mi buziaka w czoło a za jego przykładem Martyna
zrobiła to samo.
- Dziękuję
– tyle mogłam zrobić by wyrazić wdzięczność przyjaciołom, za ich opiekuńczość i
troskę. Bartek zajął miejsce na krześle obok łóżka i patrzył się na mnie, przez
chwilę nic nie mówiąc.
- Co
się stało? - Bartek zaczął od początku a ja czułam się przytłoczona tym, że od
nowa musiałam tłumaczyć co się stało, dlaczego znalazłam się tam gdzie byłam,
męczyło mnie to.
- Miałam
gorączkę i straciłam przytomność. Rodzice przywieźli mnie w piątek w nocy –
dokładnie przyglądałam się każdemu centymetrowi jego twarzy, by dokładnie
dostrzec Jego reakcję.
- Dlaczego
tak późno mnie powiadomiłaś? - byłam niecałe dwa dni i szpitalu a on dopiero
teraz się dowiedział, więc mógł czuć się urażony ale to nie była moja wina. Jedyne
co mogło mi pomóc to spokój, który nie łatwo było mi w sobie znaleźć,
szczególnie po tym, jak rozkleiłam się przed Filipem.
- To
Marcin do Ciebie dzwonił a nie ja, dzisiaj rodzice przynieśli mi telefon, także
nie miałam jak wcześniej tego zrobić - nie wiedziałam czemu ale nie byłam zbyt
miła dla Niego. Starałam się być uprzejma ale coś w podświadomości nie
pozwalało mi na to.
- Wiedzą
już co Ci jest? - odnosiłam wrażenie, że
Bartek bardziej skupiał się na małostkowych rzeczach, niż na tym co, było
pomiędzy nami, być może chciał uciec od tego ale wszystko co we mnie siedziało,
nie pozwalało mi na to. Nie lubiłam pozostawiać niewyjaśnionych spraw i żyć
dalej. Może i martwił się o mnie ale zamiast zapytać się jak się czułam i jak
to wszystko znosiłam, wolał wiedzieć teoretyczne rzeczy, jakby to one były
najważniejsze.
- Musimy
o tym rozmawiać? - zirytowałam się ponieważ chciałam oderwać się od mówienia o
chorobie, szpitalu, lekarzach i innych sprawach, o których każdy chciał ze mną
porozmawiać. Miałam dosyć ciągłego mówienia o tym dlaczego się tam znalazłam i
tak dalej. Chciałam odciążyć swoją głowę i zająć się czymś innym.
- Martwię
się o Ciebie – po tych słowach wreszcie złapał mnie za rękę. Ścisnęłam mocniej
Jego dłoń chcąc zaakcentować moje słowa. Ciepło jakie z Niego płynęło było
wsparciem, jakiego potrzebowałam.
- Nie
potrzebnie – obróciłam głowę w drugą stronę by na Niego nie patrzeć. Było mi
ciężko tak z nim rozmawiać ale nie potrafiłam inaczej. Miałam żal za to jak się
zachował, o jego nieuzasadnione sceny zazdrości. Nie umiałam tego przeskoczyć.
- Co
Ty mówisz? Jesteś ważna dla mnie i nie umiem się nie przejmować – swoją dłonią
tak skierował moją twarz, bym patrzyła mu w oczy, widziałam w nich coś czego
nigdy w nich nie było. To był trochę pusty wzrok.
- Dlatego
nie mogę rozmawiać z innymi ludźmi? Robisz mi sceny zazdrości o 5 minut rozmowy
z obcym chłopakiem? Zależy Ci na mnie a nie odzywałeś się od czwartku? Chyba
czegoś tu nie rozumiem – w końcu powiedziałam co myślałam i co leżało mi na sercu.
Chciałam by wiedział dlaczego tak wobec
niego się zachowywałam.
- To
chyba nie jest czas i miejsce by o tym rozmawiać – Bartek ściszył głos i puścił
moją rękę. Był zły, że poruszałam ten temat a dziewczyna na łóżku obok wszystko
słyszała ale nie obchodziło mnie to. Nie umiałam udawać, że wszystko grało i
było cudownie. Do sali weszła kobieta, była około 40, szczupła, wysoka z
czarnymi krótkimi włosami. Na początku myślałam, że przyszła do mojej
współlokatorki lecz przystanęła pomiędzy naszymi łóżkami i patrzyła to na mnie
to na dziewczynę obok.
- Która
z Was to Gosia ? - była bardzo miła i od razu wzbudziła moje zaufanie. Mimo
nieprzyjemnej rozmowy z Bartkiem nie potrafiłam nie uśmiechnąć się do niej.
- Ja
– popatrzyłam na kobietę, która podeszła bliżej łóżka, które zajmowałam.
- Cześć
– wyciągnęła dłoń w moją stronę, którą od razu pewnie uścisnęłam – Jestem
Agnieszka i pracuję w szpitalu jako psycholog. Pan Tomasz przysłał mnie do
Ciebie – kobieta wyjaśniła mi kim była i wiedziałam co mnie czekało lecz nie
bałam się, bo czułam, że kobieta była kompetentną osobą i nie wstydziłam się
otworzyć przed nią.
- Ach
tak – nie mogłam przestać uśmiechać się do niej. Była osobą w której pokładałam
nadzieję, na poradzenie sobie z tym co mnie otaczało, dlatego też nie czułam
niepokoju przed rozmową z Nią. Bartek dokładnie przyglądał się mnie i kobiecie,
trochę nie rozumiejąc tego co się działo.
- Chciałabym
z Tobą porozmawiać lecz jeśli jesteś teraz zajęta to przyjdę później – Pani
Agnieszka patrzyła na Bartka i na mnie, było bardzo miło z jej strony, że
chciała dać nam czas lecz było to całkowicie zbędne. Myślałam, że Bartek coś
powie lecz on milczał więc nie pozostało mi nic innego jak przejąć inicjatywę.
- My
już skończyliśmy, proszę zostać. - bardzo chciałam żeby została ponieważ była
to ucieczka przed kłótnią z Bartkiem, zdawałam sobie sprawę z tego, że szybko nie
doszlibyśmy do porozumienia, zresztą on chciał to odłożyć więc miał to czego
pragnął.
- Zawołam
pielęgniarkę i pójdziemy do mojego gabinetu – pani psycholog posłała mi uśmiech
i wyszła z sali w poszukiwaniu pielęgniarki.
- Idź,
nie wiem ile to potrwa – nie chciałam go wyganiać, lecz bez sensu było by
czekał. Nie wiedziałam w jakim nastroju wrócę z rozmowy z Panią Agnieszką a nie
chciałam pogarszać sytuacji.
- Na
pewno? Mogę poczekać – zaczęłam się podnosić z łóżka i usiadłam na brzegu,
Bartek podał mi dłoń by mi pomóc.
- Na
pewno. - do sali weszła pielęgniarka, która odpięła mi kroplówkę i podstawiła
mi wózek pod łóżka. Bartek dał mi buziaka w policzek i poczekał zanim
wyjechałam z sali.
Przepraszam Was za tak długą przerwę ale mam problemy ze zdrowiem, a dokładniej z kręgosłupem. Przez ból jaki mi towarzyszy, nie jestem w stanie czasem zmóc się do pisania. Do tego praca, jest teraz bardzo gorący okres i każdą wolną chwilę spędzam w sklepie. Ludzie robią prezenty mikołajkowe i Bożonarodzeniowe i naprawdę jest młyn. Jeszcze ta paskudna pogoda, która w żaden sposób nie ułatwia funkcjonowania.
Przesyłam Was masę uścisków i uśmiechów, ubierajcie się ciepło i dbajcie o swoje zdrowie :) Mam nadzieję, że ta część podoba się Wam i jej długość, wynagrodziła długie czekanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz