niedziela, 26 lipca 2015

NOWY ADRES BLOGA!

Kochani!
Jak widzicie po tytule, przenoszę się na inną domenę. Od teraz będę publikowała posty na blog.pl 
Adres zostaje ten sam paulinas-imagination, jednakże końcówka już nie będzie blogspot.com a blog.pl 
Mam nadzieję że nie sprawiam Wam tym wielu kłopotów zarówno z zapamiętaniem nazwy jak i odnalezieniem się na nowej stronie, jednakże sytuacja zmusiła mnie do zmiany. Od dłuższego czasu miałam problemy z Blogspotem,  bardzo źle mi działał i naprawdę odwlekałam to bardzo długo, aż w końcu podjęłam decyzję. Żal mi rozstawać się z tym blogiem, miałam tutaj mnóstwo Waszych komentarzy, pełno ciepłych słów i z wielkim bólem  przeniosłam się na inną domenę. Jednakże wiem, że sprawi to, że publikowanie postów stanie się przyjemnością a nie udręką. 
 Mam nadzieję, że wypełnicie nowe miejsce, sprawicie, że pokocham je tak bardzo jak tego bloga. Łączna ilość wyświetleń tutaj przekroczyła 400 tysięcy i to pokazuje jaka siła w Was drzemie.  Proszę tchnijcie życie w nową stronę, która jak na razie jest dość "sucha". Cały czas pracuję nad nowym wyglądem i nie ukrywam, że liczę na Wasze uwagi. 
Dobra wiadomość jest taka, że na nowej stronie czeka na Was nowy post, a kolejne będą pojawiały się naprawdę często. Obiecuję! 
Przepraszam Was za wszelkie niedogodności, ale mam nadzieję, ze mnie zrozumiecie. 
Adres mailowy zostaje ten sam paulina.opowiadania@gmail.com
mój snapchat npaulinaa
instagram paulina.opowiadania

niedziela, 19 lipca 2015

Trudna rozłąka cz 39

Kolejne wydarzenia tamtego dnia potoczyły się równie szybko jak ostatnim razem. Znów znaleźliśmy się w łóżku, lecz tym razem wszystko było inne. Przemek był jeszcze bardziej czuły, otaczał mnie większą uwagą i przede wszystkim oboje byliśmy świadomi tego co się działo. Tym razem nie było to dzieło przypadku, chwili czy alkoholu. Z pełną premedytacją oddawaliśmy się sobie. Podczas gdy nasz ostatni stosunek był bardzo emocjonujący i intensywny, to tym razem, był leniwy, lecz nie mniej przyjemny co nasz pierwszy wspólny raz. Delektowaliśmy się sobą - bliskością, wzajemnym ciepłem i dreszczem dotyku. To nie był czas na rozmowy i zastanawianie się nad tym co będzie dalej. Oboje potrzebowaliśmy siebie jak powietrza i gdy pierwszy raz zaznaliśmy tego wspaniałego połączenia, trudno było sobie wyobrazić dalsze życie bez tego. Moja radość urosła jeszcze wyżej, kiedy Przemek ani razu nie zawahał się, tylko czułam, że pragnął tego tak samo jak ja.
Po wspólnym stosunku, leżeliśmy w ciszy przytuleni do siebie i znów nie czułam żadnego dyskomfortu. Najważniejsze było, że nie byłam sama.
- O czym myślisz? - Przemek bawił się kosmykiem moich włosów, a drugą ręką delikatnie zataczał kółka na moim ramieniu. Jego dotyk był dla mnie oznaką bezpieczeństwa i dodawał mi pewności.
- Przecież dobrze wiesz, nie wierzę, że sam o tym nie myślisz - moją głowę zaprzątały myśli dotyczące przyszłości, tego co będzie dalej, oraz jak oboje ustosunkujemy się do tego co się stało.
- Teraz myślę tylko o tym, że dobrze jest cię mieć w swoich ramionach, nic więcej się nie liczy - chłopak zaczął ponownie składać pocałunki na moim ciele, wyznaczał ścieżkę do ucha, przez szyję, aż do zagłębienia pomiędzy piersiami.
- To mamy inne spojrzenie na tą sytuację. - z lekkim uśmiechem trochę odsunęłam się od chłopaka, przy czym on od razu zmniejszył dzielącą nas odległość. Tym razem, nie zajmował się pieszczeniem mojego ciała, a wwiercał we mnie swoje spojrzenie.
- Iza, nie bój się, nic na gorsze się nie zmieni - kiedy już Przemek poruszył ten temat, postanowiłam go dalej kontynuować i wreszcie dowiedzieć się jak miała wyglądać nasza przyszłość. Usiadłam na łóżku opierając się plecami o ścianę, a na swoje nagie ciało naciągnęłam pościel. Nie chciałam by cokolwiek rozpraszało przyjaciela.
- Jak mam się nie bać, skoro to co się stało jest szalone? Mieliśmy być przyjaciółmi a wylądowaliśmy w łóżku i to dwa razy. - mój głos nie był pretensjonalny i z całych sił starałam się by nie zabrzmiało to w oskarżający sposób.
- Ale ja nadal nie rozumiem w czym problem, bo ani ty, ani tym bardziej ja, nie żałujemy tego co się stało. Chcesz udawać, że to był błąd, że to nie powinno mieć miejsca? Przecież dobrze wiesz, że to kłamstwo. Chciałaś tego, równie mocno jak ja i nie wmówisz mi, że jest inaczej - intensywny wzrok chłopaka przewiercał mnie na wylot i musiałam wziąć głęboki oddech by to wszystko przetrawić. Wszystkim mogłam wmówić, że to co się stało, to pomyłka, wszystkim, ale nie jemu.
- Po prostu boję się, bo nie chcę cię stracić, okej? Czego nie rozumiesz? - powoli zaczynałam się irytować i juz sama nie wiedziałam czy byłam zła na niego czy na siebie. Chciałam móc tak jasno spojrzeć na zaistniałą sytuację jak Przemek, ale chyba miałam bardziej ograniczone myślenie.
- Myślałem, że już wystarczająco ci udowodniłem, że nie masz się czego bać, ale jeśli chcesz jasnej deklaracji to proszę, jesteś dla mnie mega ważna i nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek mógłby mi ciebie odebrać i cieszę się, że jesteś moja, a teraz chodź już do mnie i przestań się bać, oddalać czy  zasłaniać tą głupią pościelą - uśmiech który zakwitł na ustach chłopaka wprawił mnie w szok i kiedy zaczęło dochodzić do mnie co tak naprawdę wypowiedział, już znajdowałam się w jego ramionach. Nie nadążałam nad tym co się działo. Czułam jakby umknął mi jakiś ważny element tej układanki, to wszystko wydarzyło się zdecydowanie za szybko i za intensywnie.
- Na samą myśl, że mógłbyś... że nasza przyjaźń... - chciałam wytłumaczyć chłopakowi swój strach i dlaczego tak to wszystko mnie przerażało, ale nie byłam w stanie złożyć nawet najprostszego zdania.
- Spokojnie, ja naprawdę wszystko rozumiem i wiem o co ci chodzi. A teraz poczekaj tu na mnie - chłopak przelotnie pocałował mnie w usta u szybkim krokiem wyszedł z pokoju. Nawet nie zastanawiałam się nad tym  co znowu wymyślił, bo moją głową zaprzątała tylko jedna myśl. On tak samo jak ja nie żałował tego co się stało i nawet wydawał się być szczęśliwy z tego powodu. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko potoczyło się w tym kierunku i nie umiałam także pohamować uśmiechu na mojej twarzy. Zastanawiałam się nad jego wcześniejszym zachowaniem, nad jakimiś znakami, po których mogłabym poznać, że on również poczuł do mnie coś więcej niż przyjaźń, lecz nadal niczego nie zauważałam. Nigdy bym się nie spodziewała, że traktował mnie jako kogoś więcej niż przyjaciółkę.
Kiedy Przemek wrócił do pokoju mocno ścisnął moją dłoń i z uśmiechem na ustach pociągnął mnie za sobą. Po jego minie widziałam, że był z siebie dumny i naprawdę dawno nie widziałam go tak rozpromienionego. Gdy chłopak otworzył drzwi do łazienki już wiedziałam co się święciło.
- Zapraszam, zrelaksuj się - Przemek stanął na przeciwko mnie i kładąc swoją dłoń na moim policzku, odgarnął mi włosy i czule pocałował w usta. Ten jego intensywny wzrok wpatrzony we mnie dodawał mi tyle pewności siebie, że czułam się naprawdę wyjątkowo. Kiedy zostałam sama, od razu weszłam do wanny pełnej ciepłej wody i po brzegi wypełnionej pianą. W oddali słyszałam jak Przemek włączył relaksującą muzykę, a po chwili pojawił się w drzwiach łazienki ubrany w dres a w ręce trzymał dwa kieliszki wina.
- Proszę, to cię powinno rozluźnić - nigdy jeszcze nikt tak o mnie nie dbał, a Przemek niemalże mnie rozczulał. Roześmiałam się głośno i pociągnęłam łyk wina, podczas gdy chłopak usadowił się na ziemi nie odrywając wzroku ode mnie.
- Jesteś... szalony, niemożliwy, jeszcze pomyślę, że jesteś ideałem - każdy miał swoje wady i to było jasne, że dostrzegałam je również w Przemku, ale on mnie rozbrajał. Nie umiałam patrzeć na tą jego przystojną i czułą twarz i się zdenerwować. Przy nim naprawdę nie bałam się niczego.
- Bo jestem, ale twoim i tylko dla ciebie - nawet jego brak skromności mi nie przeszkadzał, a na pewno nie w tamtej chwili. Cieszyło mnie to, że znał swoją wartość i wiedział kim był, bo mogłam się tego od niego uczyć. Też pragnęłam mieć taką samoświadomość jak on.
- Nie zgrywaj amanta - nigdy nie dane było mi zobaczyć romantycznej wersji Przemka aż do tej chwili i to wcielenie też bardzo mi się podobało.
- A ty nie psuj klimatu - musiałam mu przyznać, że tamta chwila była magiczna, bo czułam, że poza nami nic się więcej nie liczyło.
- Dobrze, a możemy porozmawiać o tym do będzie dalej? - lubiłam mieć jasność sytuacji i ostatnie czego chciałam to snuć domysły co do dalszej formy naszej znajomości.
- Skoro koniecznie chcesz w tej chwili o tym rozmawiać to dobrze.
- Kim dla ciebie jestem?- to było najważniejsze pytanie, na które odpowiedź koniecznie chciałam poznać. Nie chciałam wyobrażać sobie zbyt wiele ani wchodzić w role, w które nie powinnam była wchodzić.
- Kimś niewyobrażalnie ważnym, nie mogę ci powiedzieć, że cię kocham bo teraz jeszcze tego nie wiem, ale na pewno kocham cię jako przyjaciółkę i chciałbym być dla ciebie kimś ważnym, stworzyć z tobą coś wspaniałego i żebyś była ze mną w każdych chwilach w moim życiu - te słowa nie przychodziły Przemkowi z łatwością i nie musiał nic więcej mówić bym zrozumiała o co mu chodziło. Bał się tak samo jak ja. Oboje mieliśmy bolesne doświadczenia z poprzednich związków i przez pryzmat lekcji, które dostaliśmy od losu, trochę inaczej patrzyliśmy na kolejne miłości.
- Nie chcę być przygodą - kiedy odłożyłam kieliszek wina na półkę, mocno złapałam za dłoń chłopaka, który od razu zwrócił oczy w moją stronę.
- I nie będziesz, nigdy. Nie mogę ci dać żadnych deklaracji, nie teraz.
- Nie chcę ich, chcę ciebie i żebyś był ze mną szczery, nie chcę byśmy przestali się ze sobą przyjaźnić - jedyną szczerą i prawdziwą osobą w moim otoczeniu był Przemek, więc wiedziałam, że dołożę wszelkich starań by go nie stracić. Potrzebowałam go bardziej niż mogło mi się wydawać.
- Tego akurat możesz być pewna, zrobię wszystko byśmy nigdy nie musieli żałować tego, co się stało - kiedy Przemek ukląkł przede mną i oparł swoje czoło o moje, zrozumiałam ciężar tej sytuacji. Oboje musieliśmy pracować nie tylko nad sobą, ale nad naszymi relacjami. Tylko szczerość i zaufanie mogło nas uchronić przez niepotrzebnymi kłótniami bądź końcem naszej przyjaźni.


środa, 15 lipca 2015

Trudna rozłąka cz 38 2/2

- Czemu nie śpisz? - szept, który wydostał się z ust przyjaciela jeszcze bardziej spotęgował moje uczucia i sprawił, że poczułam jak zwężało mi się gardło, przez co nie byłam w stanie nic powiedzieć. Wzruszając ramionami, przeniosłam wzrok na kawę i tam wwiercałam swoje spojrzenie by czasem nie dostrzec potępienia w oczach chłopaka - Mogę? - nie musiałam podnosić wzroku by zauważyć, że Przemek znajdował się tuż przy mnie i położył dłoń na kubku z napojem. Lekko drżącą dłonią podałam mu kubek i przeniosłam wzrok na widok za oknem. - Co się dzieje? - głos Przemka był taki sam jak zawsze, czuły, spokojny i z tą samą barwą co zazwyczaj. Nie wiem czemu spodziewałam się, że po tym wszystkim co zaszło między nami, coś się zmieni. Mój świat został jakby przefiltrowany i poddany poważnej próbie a wszystko dookoła było takie samo, a przecież tyle rzeczy się wydarzyło. Nadal nie odzywałam się do chłopaka tylko całą swoją energię wkładałam w opanowanie emocji. - Iza, spójrz na mnie, proszę rozmawiaj ze mną - w tej prośbie było tyle ciepła, że z zaskoczenia spojrzałam na przyjaciela i wtedy moja cała zewnętrzna fasada legła w gruzach. Z towarzyszącej mi bezsilności po prostu rozpłakałam się i nie oczekiwałam wcale od Przemka, że będzie mnie uspokajał, litował się nade mną, ani, że wykaże się zrozumieniem dla mojego zachowania, ale kiedy tylko przycisnął moją twarz do swojej klatki, dając mi schronienie i pozwalając się wypłakać, poczułam, że właśnie tego potrzebowałam i nadal potrzebuję. Nie wyobrażałam sobie kolejnych dni bez tego ciepła, bo w jego ramionach czułam się jak w domu. Nic nie sprawiło, że czułam się bardziej bezpieczna jak on i jego objęcia.
- Wszystko jest w porządku - słowa chłopaka miały pewnie przynieść mi uspokojenie, ale tak naprawdę miałam ochotę krzyczeć, bo nic nie było w porządku. Oboje spierzyliśmy naszą przyjaźń i pomimo, że nie żałowałam tego co się stało, to wiedziałam, że uzyskałam to kosztem czegoś innego, czegoś znacznie większego.
- Nic nie jest w porządku i nic już nie będzie - bardziej zła na siebie niż na niego, wyswobodziłam się z jego objęć i ruszyłam do łazienki, chcąc na chwilę pobyć samej. Nie chciałam by patrzył na to jak płakałam i jak mnie to wszystko ruszyło.
- Iza, poczekaj, nie uciekaj przede mną - Przemek podążył za mną, natomiast na szczęście odległość między salonem a łazienką była stosunkowo krótka, więc zanim nawet Przemek zaczął mnie gonić, ja już byłam za drzwiami. - Porozmawiajmy jak ludzie, a nie przez drzwi, no proszę Cię - słyszałam i nawet czułam to jak oparł się plecami o drzwi i będąc po drugiej stronie zrobiłam dokładnie to samo. - Wiesz, że kiedyś będziesz musiała wyjść i wtedy będzie jeszcze gorzej.
- Chcę być sama, proszę, zostaw mnie - nie potrafiłam zapanować nad łzami, które niczym potok wypływały z moich oczu. Czułam się beznadziejnie i nie na tyle silna, by sobie z tym wszystkim poradzić.
- Choćbyś nie wiem jak bardzo mnie o to prosiła, to tego nie zrobię. Jak w ogóle możesz mnie o to prosić? Po tym co się stało? Iza, proszę, nie zamykaj się przede mną, musimy pogadać - nie chciałam wystawiać jego cierpliwości na próbę, ale nie wiedziałam jak miałam się zachować. Nie byłam na tyle odważna by mu spojrzeć w oczy. Było mi podwójnie głupio, za to co musiał myśleć i mnie po minionej nocy jak  i o moim obecnym zachowaniu, które nie ukrywajmy, było żałośnie dziecinne.  
- Spieprzyliśmy to - ta jedna myśl była tak obezwładniająca, że dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że wypowiedziałam ją na głos.  
- Nadal możemy być przyjaciółmi, to co się stało, to...
- Nic nie znaczy? - byłam ciekawa jakie znaczenie dla Przemka miała poprzednia noc, ponieważ od tego jak on to wszystko postrzegał zależała nasza przyszłość, a w szczególności to, jak będzie wyglądała  nasza przyjaźń. Trudno było mi sobie wyobrazić, że w momencie gdy on będzie tego żałował to nadal będziemy potrafili się przyjaźnić. To było niemożliwe i niemożliwym było także udawanie, że ubiegła noc w ogóle nie miała miejsca. Prędzej czy później to i tak by powróciło.
- Iza, nie rozmawiajmy o takich sprawach przez drzwi -  słyszałam lekką nutę irytacji w głosie chłopaka i szczerze powiedziawszy poczułam, że już naprawdę chciałam mieć to wszystko za sobą, a fakt, że Przemek nie potrafił mi ot tak powiedzieć co o tym wszystkim myślał, jeszcze bardziej mnie zdenerwował i napawał złymi obawami.
- Wyjdź, zostaw mnie samą - byłam zdecydowana, że tego chciałam. Pragnęłam by sobie poszedł i w tej chwili zostawił mnie samą. Nie byłam gotowa spojrzeć w te jego brązowe oczy, myśląc, że już nigdy nie spojrzą na mnie z uznaniem. Kiedy wyszłam z łazienki, niemal wpadłam na Przemka, który stał do mnie przodem. Patrzył na mnie z taką intensywnością, że dostałam gęsiej skórki na całym ciele.
- Nie lubię się powtarzać i powiem to ostatni raz... Nigdy więcej nie zostawię cię samej, a już w szczególności nie teraz. To przeze mnie się tak teraz czujesz, a ja nie chcę byś źle myślała o mnie, że cię wykorzystałem i sobie poszedłem - chłopak położył swoje dłonie na mych ramionach i oparł czoło o moje. Brakowało mi siły i jakiejkolwiek energii by się od niego oddalić. Przyciągał mnie niczym magnez i nie potrafiłam się oderwać, to było zdecydowanie silniejsze ode mnie.
- Boję się - wtulając twarz w jego ciepłe ciało modliłam się by to nie był koniec, a z drugiej strony nie chciałam wiedzieć co przyniesie przyszłość. Bałam się, i nigdy nie sądziłam, że okażę się takim tchórzem.
- Nie masz czego, siedzimy w tym razem - kiedy Przemek zadarł moją brodę do góry, nie widziałam w jego oczach potępienia, litości ani nic, czego nie chciałabym w nich widzieć. Po prostu był taki sam jak przed nocą, która przyniosła mi takie skrajne uczucia.

To, co działo się później było dla mnie nie mniejszym zaskoczeniem, jak nasza wczorajsza noc. Znów poczułam ciepło jego ust na swoich, znów miałam te same motyle w brzuchu, a moje ciało po raz kolejny obudziło się do życia. Pocałunek, który z pozoru był delikatny i leniwy, dał mi siłę, której potrzebowałam. To Przemek napędzał mnie do życia i nie wyobrażałam sobie, co zrobię, jak kiedyś mi tego braknie. 

wtorek, 14 lipca 2015

Trudna rozłąka cz 38 1/2

Hej!
Dziękuję Wam za komentarze pod poprzednim postem! Ich ilość jest dla mnie naprawdę ogromną motywacją i wiem, że mam dla kogo pisać. Przepraszam, że ucięłam tą część w takim momencie, ale nad kontynuacją muszę jeszcze trochę popracować. Mam nadzieję, że pojawi się ona już jutro. 
Miłego czytania!


Przez cały wieczór, a raczej powinnam powiedzieć przez pół nocy, zabawiliśmy się z Przemkiem przed telewizorem bawiąc się przy tym jak małe dzieci, a największą naszą zgubą był pity przez nas alkohol, który niby od razu pociliśmy, lecz po pewnym czasie oboje byliśmy nieźle wstawieni. I to może przez pity alkohol, a może właśnie  przez wszystkie inne nieznane mi czynniki, wieczór ten zakończył się tak, a nie inaczej. Wszystko zaczęło się wtedy, kiedy tańcząc straciłam równowagę i kompletnie nie wiedząc kiedy, poleciałam w kierunku Przemka. Gdyby nie jego refleks, upadłabym na podłogę i pewnie jeszcze po drodze uderzyłabym głową o stolik. Kiedy chłopak trzymał mnie w swoich ramionach, delikatnie odgarnął mi włosy z prawego policzka i nawet przez sekundę nie przerwaliśmy kontaktu wzrokowego. Czując ciepło jego dłoni na swoim ciele, nie mogłam się na niczym innym skupić, myślałam tylko o tym, jak bardzo było mi przyjemnie.
- Wszystko w porządku? - szept chłopaka przyprawił mnie o szybsze bicie serca, czego efektem było moje zaniemówienie. Nie byłam w stanie wydusić z siebie najmniejszego słowa, więc w odpowiedzi twierdząco skinęłam głową. Przez to, że Przemek nie rozluźnił uścisku, którym mnie raczył, wszystkie moje myśli skupiłam na niemej prośbie by chociaż na chwilę dotknął moich ust swoimi. Strasznie tego pragnęłam i nie byłam w stanie myśleć o czymś innym. Przemek prostując się, zmniejszył dzielącą nas odległość, przez co nasze ciała praktycznie do siebie przylegały. Każda sekunda maksymalnie się wydłużała, a całe podenerwowanie sprawiło, że aż zaschło mi w ustach, a ekscytacja jaką wtedy odczuwałam była nie do opisania. Chłopak mocno trzymał moją twarz w swoich dłoniach i z początku tylko delikatnie musnął moje usta. W pierwszej chwili odniosłam wrażenie, że poprzez  silne pragnienie tego pocałunku, po prostu sobie go wyobraziłam. Wszystko stało się jasne, kiedy otworzyłam oczy i wtedy już zyskałam stu procentową pewność, tego  co tak naprawdę się działo. Jeszcze nigdy, nikt nie patrzył na mnie z taką intensywnością i pragnieniem. Wzrok Przemka był jednoznaczny, czekał na moje przyzwolenie co do dalszego rozwoju sytuacji. Głośno przełknęłam ślinę i z szybkim biciem serca dotknęłam jego ust pogłębiając pocałunek. Nad tym, co działo się dalej obydwoje już nie mieliśmy kontroli -  a w szczególności nad swoimi reakcjami czy zachowaniem....
Sama nie wiem w którym momencie przenieśliśmy się na kanapę, jak i kiedy staliśmy się zupełnie nadzy. Wszystko działo się tak szybko, że niemal czułam jakby ktoś przyspieszył bieg zdarzeń. Jeszcze przed sekundą stałam przed nim w sukience niemo błagając o dotyk,  a teraz leżałam pod nim pozbawiona odzienia.
Ciepło ust Przemka penetrowało każdy kawałek mojego ciała, czułam go dosłownie wszędzie, a moja dusza  budziła się do życia. Całkowicie poddałam się targającym mną uczuciom i skupiłam się tylko na przyjemności, którą odczuwałam. Tak naprawdę pragnęłam tego już od bardzo dawna i nie wiem co sprawiło, że zupełnie odleciałam. Przestałam myśleć nad  konsekwencjami, a w szczególności nad tym, co będzie się działo następnego dnia, ani jak dalej będą kształtowały się moje relacje z Przemkiem.
Pierwszy raz w swoim życiu postanowiłam żyć tu i teraz, maksymalnie wykorzystać zaistniałą sytuację i dać się ponieść. Skupiałam się na bliskości naszych ciał i chyba nigdy w swoim życiu nie czułam się bardziej podekscytowana jak w tamtym momencie. Błądziłam dłońmi po jego ciele tak naprawdę chcąc poznać każdy jego zakamarek, a przede wszystkim uwierzyć, że to co robiliśmy, działo się naprawdę.
Seks z Przemkiem był najlepszy w moim życiu i chyba nigdy, przez całe 18 lat mojego życia, nie osiągnęłam tak wysokiego stanu szczęścia jak wtedy. Byłam zmęczona, spocona, wykończona a przy tym czułam się niesamowicie seksowna, a to tylko przez to, że chłopak ciągle dotykał ustami mojego ciała. Swoimi dłońmi obejmował mnie w pasie, a ja nigdy nie czułam się bardziej atrakcyjna jak w tamtym momencie. Byłam zupełnie naga, a pomimo tego nie odczuwałam żadnego dyskomfortu. Przemek sprawił, że liczyło się tylko to, że był obok. Nawet nie przeszkadzała mi cisza panująca pomiędzy nami, jeszcze wtedy także nie myślałam o tym co będzie dalej.

Przez chwilę zastanawiałam się co sprawiło, że się obudziłam i dlaczego błogie uniesienie musiało się skończyć. Pierwsze co poczułam to niemiłosierny ból głowy, który niemalże mnie otumanił. Nie musiałam obracać głowy w bok by dostrzec śpiącego Przemka, który spał w najlepsze i nic nie zapowiadało na to, że miałby szybko się obudzić. Nie przeraził mnie jego widok, doskonale zdawałam sobie sprawę z tego co się stało i pamiętałam każdy szczegół minionej nocy. Byłabym na siebie wściekła gdybym tego nie pamiętała, bo w żadnym wypadku nie żałowałam tego, co się stało. Jak mogłam żałować najlepszej rzeczy jaka mnie spotkała w życiu?
Pragnęłam tego od bardzo dawna, bo mimo, że starałam się stłumić  uczucie którym obdarzałam chłopaka, to moja podświadomość nie dała się zwieść. Marzyłam o tym, by poczuć ciepło jego ust i nigdy nie sądziłam, że to tak szybko będzie miało miejsce. Jedyne co mnie przerażało to, to jak dalej będą kształtowały się moje relacje z przyjacielem. Bałam się, że to on będzie tego żałował, że będzie chciał abyśmy o tym zapomnieli i nawet myślami do tego nie wracali. To Przemek był dla mnie najważniejszą osobą w moim życiu i nie mogłam go stracić, a sama myśl, że to może nastąpić sprawiała, że wolałam już nie żyć, aniżeli żyć bez niego.
Delikatnie przełożywszy na bok rękę chłopaka, którą oplatał mnie w pasie, wstałam z łóżka oraz razu sięgając po drodze po swoje ubranie. Jak najszybciej musiałam wziąć jakieś proszki na ból głowy i napić się kawy. Starałam się być jak najciszej by  żaden mój ruch nie zbudził chłopaka ze snu. Potrzebowałam czasu na zebranie myśli i utworzenie ewentualnego rozwiązania tej sytuacji, gdyby czasem okazało się, że Przemek będzie chciał zakończyć naszą przyjaźń.
Z kawą w ręce usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w ponury dzień, który budził się za oknem. To, co działo się na zewnątrz idealnie odzwierciedlało to, co odbywało się w mojej duszy. Niby byłam szczęśliwa i samo wspomnienie tego, co miało miejsce w nocy powodowało motyle w moim brzuchu, ale z drugiej strony cierpiałam i niemalże byłam w stanie się rozpłakać, głównie ze strachu, że to koniec jednej z najlepszych przygód w moim życiu.
Rytmiczne stukanie kropel deszczu o parapet miało mi pomóc w uzyskaniu równowagi, lecz gdy tylko zerwała się ulewa cały czar prysnął, razem z tym, że do pokoju wszedł Przemek. Na jego widok aż ścisnęło mnie w środku i poczułam jak zalewała mnie fala gorąca. Chciałam wierzyć, że to z powodu uczucia jakim obdarzałam chłopaka i może też z widoku jego nagiego torsu, lecz zaklinaniu rzeczywistości trzeba było powiedzieć dość. Bałam się tej rozmowy i strach, który mnie ogarniał był paraliżujący. 

sobota, 11 lipca 2015

Trudna rozłąka cz 37

- Jesteś pewna? - zwróciła się do mnie mama, kiedy pod koniec tygodnia przyjechała wraz z Tomaszem po część swoich rzeczy. Co prawda mama nie wyprowadzała się całkowicie, pakowała jedynie wszystkie swoje niezbędne rzeczy, ale i tak wiedziałam, że nie prędko tu wróci. Widziałam z jakim trudem to robiła, natomiast ja cieszyłam się z decyzji, którą podjęłam i byłam pewna, że obojgu nam wyjdzie to na dobre.
- Tak – oparłam się o ścianę w przedpokoju i założyłam ręce na piersi. Przyglądałam się mamie i temu z jakim zaangażowaniem Tomasz jej pomagał. Musiał ją naprawdę kochać i miałam nadzieję, że to uczucie było maksymalnie szczere.
- Gdybyś tylko zmieniła zdanie, potrzebowała czegoś, to dzwoń. W razie potrzeby, zapisałam ci numer do Tomasza, jest w notesie w kuchni w szufladzie - mama zapiąwszy ostatnią torbę, przystanęła naprzeciwko mnie i z smutkiem w oczach, a może nawet i z łzami przypatrywała się mojej twarzy.
- Dobrze. Nie martw się, poradzę sobie. I tak od dłuższego czasu prawie tutaj nie bywałaś – mimo, że mogło to zabrzmieć jak zarzut z mojej strony, to tak nie było. Pomimo jej wszystkich wad i tego, jak układały się nasze relacje, bardzo ją kochałam i wiedziałam, że nic ani nikt tego nie zmieni. Po prostu obie musiałyśmy odpocząć od siebie a przede wszystkim  nabrać dystansu.
- Nie chciałam by to tak wyszło.
- Wiem, dlatego cieszę się, że się przeprowadzasz do niego. Też zasługujesz na szczęście – na moich ustach pojawił się drobny uśmiech, którym chciałam dodać mamie otuchy. Nie byłam w stanie jej przytulić, więc jedynie został nam kontakt bezdotykowy.
- Zawsze będziesz u mnie na pierwszym miejscu, proszę pamiętaj o tym. - kiedy mama złapała mnie za dłoń, jej dotyk był dla mnie obcy i czułam się z tym co najmniej dziwnie. Miałam na uwadze to, że zabranie ręki mogłoby sprawić jej przykrość, dlatego tego nie zrobiłam.
- Wiem, a teraz zbierajcie się, bo już chyba nigdy nie wyjdziecie – chciałam trochę rozładować napiętą atmosferę, a zdawałam sobie sprawę, że mama mogła tak w nieskończoność się ze mną żegnać chociaż nie wyjeżdżała daleko, jedynie kilka ulic dalej.
- W naszym domu zawsze będzie dla ciebie miejsce – tym razem głos zabrał Tomasz, który przystanął obok mnie.
- Dziękuję –  za bardzo nie wiedziałam co miałam mu odpowiedzieć. Te zapewnienia słyszałam już milion razy i znałam je dosłownie na pamięć.
- Zostawisz nas na chwilę samych? Zaraz przyjdę do samochodu – mężczyzna podał mamie klucze od auta i delikatnie się do niej uśmiechnął. W każdym jego geście było dużo miłości i opiekuńczości, skierowanej do mojej mamy.
- Jasne – mama z czułością pogłaskała Tomasza po ramieniu a do mnie delikatnie się uśmiechnęła. Odpowiadając jej tym samym, odprowadziłam ją wzrokiem do drzwi i w myślach zastanawiałam się, o czym chciał ze mną porozmawiać nowy partner mojej mamy.
- Wiesz, że zależy mi na twojej mamie i chciałbym żeby naprawdę była szczęśliwa. Jedyne, czego jej brakuje, to dobrego kontaktu z tobą. Nie chciałbym żebyś tą przeprowadzkę traktowała jako, odebranie ci mamy. Dla niej zawsze będziesz najważniejsza – pouczający ton mężczyzny sprawił, że nie chciało mi się z nim rozmawiać. Rozumiałam całą tą troskę zarówno o mamę jak i o  mnie, ale nie byłam w stanie wiecznie słuchać kazania skierowanego w moją stronę.
- Zachowujecie się tak, jakbyście przeprowadzali się na koniec świata. To nieunikniona kolej rzeczy. Jakbym wyjeżdżała na studia, to także mieszkałabym z dala od mamy, więc proszę nie traktujcie mnie jak niedorozwinięte dziecko. Miło mi, że oboje się o mnie martwicie, ale jestem już duża i rozumiem pewne rzeczy. Z całego serca i z ogromną szczerością życzę wam szczęścia i trzymam za was kciuki – pragnęłam żyć na własną rękę, przynajmniej częściowo i na tyle ile tylko mogłam. To nie było tak, że nie lubiłam Tomasza, ale nie chciałam by mnie wychowywał.
- To nie chodzi o to, że nie wierzymy, że sobie poradzisz. Twoja mama cierpi, że wasze kontakty tak wyglądają. Dlatego myślę, że gdybyście były bliżej siebie, byłoby wam łatwiej się dogadać – mężczyzna włożył ręce do kieszeni i nie wyglądało na to, żeby gdziekolwiek mu się spieszyło, a więc nadal zamierzał ciągnąć ten temat.
- To mamy odmienne zdanie na ten temat. Jak jesteśmy blisko siebie, to nie zdaje to egzaminu. A tak serio, to naprawdę chcesz się bawić w mojego tatę i mnie pouczać? - z politowaniem spojrzałam na mojego rozmówcę  i chciałam usłyszeć od niego, jaką rolę zamierzał pełnić w moim życiu.
- Wiem, że nigdy nie zastąpię ci taty i nie zamierzam tego robić. Chciałbym abyśmy się po prostu dogadali i spróbowali stworzyć dom. Chciałbym zapewnić ci bezpieczeństwo i dbać o twoją przyszłość – tego się najbardziej obawiałam. W momencie w którym chciałam być niezależna, to ktoś postanowił zadbać o moje wychowanie.
- No i widzisz tutaj także się nie zgadzamy. Nie potrzebuję ojcowania, wychowania czy umoralniania. Chcę żyć tak, jak tego chcę, po swojemu. Wiem, że nie każdy mój wybór będzie trafny i nie raz napotkam na jakieś problemy, a droga którą obiorę może okazać się błędna, ale to będzie moja lekcja życia i moje doświadczenia. Tyle lat byłam okłamywana i to przez najbliższą mi osobę i nie dopuszczę, by jeszcze kiedykolwiek miało to  miejsce – miałam jasno określony cel, znałam swoje potrzeby i to, do czego zamierzałam dążyć, więc nie chciałam by ktokolwiek pokrzyżował moje plany.
- Ona to robiła dla twojego dobra. Poza tym tak jak mówisz, nie zawsze podejmujemy właściwe decyzje.
- Wiem, ale nie da się ot tak odbudować zaufania. Rozmawialiśmy już kiedyś o tym i nie widzę sensu by się powtarzać. Dbaj o mamę, wiem, że przy tobie jest szczęśliwa – nie ukrywam, że jak najszybciej chciałam zakończyć tą wymianę zdań i nacieszyć się zapachem samotności.
- Zrobię wszystko by była jeszcze bardziej. Do zobaczenia – mężczyzna zrobił krok na przód i dał mi wielką nadzieję, że będzie to koniec tego wykładu.
- Do zobaczenia – uśmiechem pożegnałam mojego gościa i od razu po jego wyjściu zamknęłam drzwi i położyłam się na sofie. Tak cudownie było móc poczuć się wolną. Przede mną był ogromny sprawdzian. Musiałam nie tylko dbać o siebie, ale  i o całe mieszkanie. Wszystko było na mojej głowie i sama byłam ciekawa jak sobie poradzę. Póki co, nie chciałam spędzić tego wieczoru w samotności, więc napisałam sms'a do Przemka by wpadł na wspólne świętowanie nowego rozdziału w moim życiu. Przygotowałam kilka smakołyków, a także ogarnęłam siebie. Nie wiem skąd wezbrała się we mnie potrzeba by wyglądać atrakcyjnie i bardziej niż zwykle zadbać o siebie. Założyłam czarną obcisłą sukienkę, która sięgała mi do połowy uda, a włosy lekko zakręciłam, a żeby poczuć się już maksymalnie seksownie, usta pomalowałam czerwoną szminką. Gotowa przeglądałam się w lustrze i nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz tak ładnie wyglądałam. Czułam się kobieco i pierwszy raz od bardzo dawna podobałam się sobie. Moje trochę egocentryczne zachowanie przerwał mi dźwięk domofonu i podnosząc słuchawkę wpuściłam przyjaciela do środka. Cieszyłam się, nie będę musiała spędzać tego wieczoru sama a na dodatek, ostatnimi czasy, w obecności Przemka czułam się po prostu najlepiej.
- Hej - uśmiechnęłam się do chłopaka, kiedy otworzyłam mu drzwi od domu. Stał tam z mega pociągającym uśmiechem na ustach, a w ręce trzymał butelkę białego wina.
- Cześć, nie wiedziałem, że obowiązują eleganckie stroje, ubrałbym się jakoś stosowniej, a tak wracam z treningu - Przemek wszedł do środka i zdejmując kurtkę zauważyłam, że jego odzienie zupełnie nie pasowało do mojego wyglądu, natomiast w zupełności mi to nie przeszkadzało. Uwielbiałam go w wydaniu dresowym, a ja mój ubiór wcale nie był skomponowany z myślą o chłopaku. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Da radę - puściłam do niego oko i weszłam do  kuchni szukając otwieracza do wina w szufladzie.
- Rozumiem, że świętujemy zdobycie nowej imprezowni? - przyjaciel jak tylko dowiedział się, że będę mieszkała sama, ochrzcił moje mieszkanie nową meliną naszej ekipy. Wiedziałam, że było w tym sporo humoru, jednak miałam na uwadze, że w niedługim czasie faktycznie będę musiała pomyśleć o jakiejś imprezie na mieszkaniu.
- Oto przed tobą stoi nowa burdel mama - odkąd poznałam Przemka i przebywałam wśród jego znajomych moje poczucie humoru znacznie się zmieniło, a spojrzenie na świat uległo dosyć dużej zmianie. Nabrałam większego dystansu do siebie i na większość aspektów patrzyłam ze sporą rezerwą.
- To wypijmy za nasz nowy interes - stukając się kieliszkami, nie mogłam oderwać wzroku od swojego towarzysza. Przy nim czułam się zupełnie inaczej, a raczej doświadczałam niecodziennych uczuć. Starałam się zachować trzeźwość myślenia i patrzeć na niego jako na przyjaciela, ale nie łatwo było mi się wyzbyć swoich uczuć.
- A tak serio, to naprawdę ładnie wyglądasz... Kurde, zawsze wyglądasz ślicznie, ale dzisiaj.. no cóż, trochę szczęka mi opadła - widziałam, że Przemek coś za bardzo przyglądał się mojej osobie, ale nie chciałam dopisywać do tego jakiś większych znaczeń by się czasem nie rozczarować.
- Dziękuję, jesteś głodny? - kiedy rumieniec wchodził mi na policzki, musiałam odwrócić się plecami do chłopaka by czasem nie zauważył jaką rekcję wywołały u mnie jego słowa.
- O tak, w sumie dzisiaj mało co jadłem, co moja pani domu przygotowała? - Przemek poszedł za mną do kuchni i zerkając mi przez ramię, próbował dojrzeć co dla nas ugotowałam. Bliskość jego ciała wywołała u mnie gęsią skórkę i naprawdę chciałam jakoś nad sobą zapanować bo coraz to głupiej mi się robiło.
- Mamy zapiekankę z warzywami i ryżem. Co oglądamy? - starałam się maksymalnie skupić na wykonywanych przeze mnie czynnościach, by choć trochę zignorować swoje uczucia.

- Mam lepszą propozycję, w torbie mam kinecta, może pogramy, co? Rozruszamy się, trochę potańczymy - iskierka błysku w oczach chłopaka zachęciła mnie do przystania na jego propozycję. W sumie fajnie było porobić coś aktywnego, a nie tylko siedzieć przez telewizorem. Zaraz po zjedzeniu posiłku oddaliśmy się tańcu i w sumie mieliśmy przy tym naprawdę wielki ubaw, a w szczególności Przemek, który śmiał się ze mnie, bo ja w swojej kusej sukience, miałam dość ograniczone ruchy i czasem zapominając o przytrzymaniu ubrania, świeciłam nagością. Na początku strasznie się tym krępowałam, lecz Przemek kategorycznie zabronił mi się przebierać i sam ściągnął z siebie koszulkę odsłaniając spory kawałek ciała. Nie wiem czy to przez nasz dobry humor, czy wypity alkohol, ale zapomnieliśmy trochę o postawionych przez nas wcześniej granicach. 

czwartek, 9 lipca 2015

The new life cz 10

Hej!
Wiem, że wszyscy z niecierpliwością czekaliście na The new life, dlatego dzisiaj przygotowałam dla Was małą niespodziankę! Wiem, że ta część będzie "zwyczajna" i może nie ma w niej nic odkrywczego a tym bardziej porywczego, ale chciałam byście  mogli lepiej poznać Sylwię i to jak  przeżywa zmianę miejsca i reaguje na poznawanie nowych ludzi. Mam nadzieję, że teraz większą uwagę zwrócicie na jej emocje i percepcję otoczenia jej oczami. 
Zapraszam do czytania, a nowy post już niebawem!

Gdy w  środę po zajęciach wróciłam do mieszkania, od razu zaczęłam się szykować na pierwszy dzień pracy. Nie wiedziałam w co miałam się ubrać, przecież przez cały czas miałam być na zmywaku, ale zależało mi na tym, aby zrobić dobre wrażenie na pracodawcy by finalnie dostać tą pracę. Zdawałam sobie sprawę, że zmywanie naczyń nie wymagało jakichś większych umiejętności, szczególnie, że już to kiedyś robiłam, ale i tak czułam się niepewnie.
Krzątałam się po pokoju przebierając się co chwilę, wciąż nie mogąc się na nic zdecydować… Czułam, że potrzebowałam nowych ubrań i byłam zła na siebie za to, że wcześniej o tym nie pomyślałam. Postanowiłam przymknąć oczy i po prostu ubrać zwykłe spodnie i czarny T-shirt. Włosy związałam w kucyk i powiedzmy, że byłam gotowa.
Nie sądziłam, że aż tak bardzo będę się denerwowała. Na chwiejnych nogach wyszłam z pokoju i natknęłam się na Gosię, która akurat znajdowała się w kuchni.
- Hej – delikatnie się do niej uśmiechnęłam i udałam się do przedpokoju.
- Hej, wychodzisz? – dziewczyna jedząc jabłko, stała oparta o ścianę i przyglądała się moim poczynaniom.
- Tak, idę na dzień próbny do pracy… Powiedz, jak wyglądam? Tylko szczerze – wyprostowałam się i wpatrywałam się w dziewczynę chcąc jak najwięcej wyczytać z jej twarzy.
- Jakbyś miała żałobę – widziałam konsternację w jej oczach, jakby bała się mojej reakcji na swoje słowa.
- Wiedziałam… - usiadłam na szafce z butami i już całkowicie zwątpiłam czy dobrze robiłam idąc tam.
- Hej, nie poddawaj się, wstawaj – dziewczyna podeszła do mnie z wyciągniętymi dłońmi – zaraz sobie z tym poradzimy – jej uśmiech był uspokajający, ponieważ ona miała w sobie coś takiego, że szybko wzbudzała zaufanie. Pierwszy raz w życiu byłam w stanie komuś zaufać. Gdy weszłyśmy do jej pokoju, Gosia podeszła do szafy i wyciągnęła zwykły biały T-shirt z jakimiś nadrukami oraz malinowy rozpinany sweterek – Ubierz to.
- Ale ja nie mogę, pobrudzę ci – patrząc na ubrania, które trzymałam w dłoni i dotykając ich materiału, byłam pewna, że koszt tych rzeczy przewyższał wartość wszystkich moich ubrań. Nie było mnie stać na ich odkupienie w razie gdybym niechcący je pobrudziła, a praca na zmywaku rodziła duże prawdopodobieństwo, że właśnie tak będzie.
- Sylwia, to tylko ubrania, rzeczy, nie jestem do nich przywiązana – nadal byłam rozdarta i naprawdę czułam, że nie powinnam była ich pożyczać  – Przebieraj się, bo  inaczej się spóźnisz – biorąc głęboki oddech udałam się do łazienki, gdzie pokornie ubrałam otrzymane ubrania. Patrząc w lustro czułam się dziwnie. Wyglądałam lekko, świeżo i nawet odrobinę dziewczęco. Nigdy nic nie ubrałam w takich kolorach, zazwyczaj miałam na sobie czerń, szarość i zieleń. A teraz… Moje rozmyślanie przerwało mi pukanie do drzwi.
- I jak? – słysząc słowa Gosi, niepewnie wyszłam z łazienki i ujrzałam jej uśmiech. – No teraz jest dobrze, jeszcze zajmiemy się włosami – dziewczyna stanęła za mną i rozpuściła moją lichą kitkę i zawiązała mi ją wysoko, zbierając wszystkie włosy z twarzy. Przeglądając się w lustrze widziałam inną dziewczynę, niby za wiele się nie zmieniło, ale już czułam się inaczej. Nie wiem czy dobrze, czy źle, było mi po prostu dziwnie. – No uśmiechnij się, wyglądasz jakbyś szła na skazanie, a wtedy nikt ci pracy nie da – dziewczyna złapała mnie za ramiona i raczyła szczerym uśmiechem. Patrząc na nią, zazdrościłam jej tego jaka była, jak i tego co miała. Jej było tak łatwo. Miała pieniądze, własne mieszkanie, super ubrania, była ładna, więc nieważne czy miała na sobie dresy czy sukienkę i tak wyglądała modnie. Miała także przystojnego chłopaka, który świata poza nią nie widział. Otaczało ją grono ludzi, którzy troszczyli się o nią, jakby była centrum ich świata.  A ja byłam sama. Spontanicznie przytuliłam się do niej tłumiąc westchnienie, które chciało mi się wyrwać z ust. Przez całe moje życie, najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała, to było właśnie poznanie Gosi. Dała mi więcej niż ktokolwiek inny.
- Dziękuję – szybko oderwałam się od niej, bojąc się, że może nie chciała mnie do siebie przytulić. Byłam dla niej obca.
- Nie ma za co, pierś do przodu i powal ich wszystkich – nie mogłam się nie roześmiać na jej słowa, więc tylko skinęłam głową i wyszłam z mieszkania udając się do baru.
Naprawdę mocno się denerwowałam, ale dzięki ubraniu czułam się odrobinę pewniej. Przed wejściem do lokalu wzięłam głęboki wdech i starając się uspokoić nerwy weszłam do środka, gdzie było naprawdę sporo osób. Siedzieli przy stolikach, raczyli się alkoholem, gdzie nie gdzie ktoś coś jadł. Na scenie ktoś zmagał się z jakąś piosenką disco. Czułam się dziwnie w tym miejscu, jakbym odkryła inny świat. Oczywiście wiedziałam, że takie miejsca istniały, ale trudno było mi to wszystko ogarnąć. Ludzie sobie tam siedzieli spokojnie, relaksowali się, bawili, wydawali pieniądze, jakby nie mieli żadnych zmartwień i trosk. Zazdrościłam im takiego luzu, bo sama nigdy nie mogłam pozwolić sobie na taki luksus.
Podeszłam do baru, gdzie chłopak skierował mnie na zaplecze, a zaraz po tym, do gabinetu menagera. Mężczyzna był bardzo młody jak na takie stanowisko i szczerze powiedziawszy, spodziewałam się kogoś znacznie starszego. Wyjaśnił mi wszystkie zasady, pokazał regulamin, zapoznał z specyfiką miejsca i oprowadził po lokalu. Początkowo czułam się niepewnie, bałam się, że nie będę pasowała do tego otoczenia, natomiast nikt nie dał mi tego odczuć. Kiedy już wiedziałam co i jak, zabrałam się do pracy. Ludzie z którymi pracowałam na kuchni, byli przyjaźni i szybko złapaliśmy kontakt i nić porozumienia. Wszyscy byliśmy w podobnym wieku, a to, co zdecydowanie nas łączyło to to, że byliśmy studentami. Wiem, że to były moje pierwsze godziny w tym miejscu, ale szybko polubiłam tą pracę. A to za sprawą miłej atmosfery, luźnego podejścia i zgranej ekipy, gdzie nikt nie dał mi odczuć, że byłam nowa, czyli gorsza, a wręcz przeciwnie każdy się troszczył, pomagał, dawał wskazówki. Miałam wrażenie, że oni wszyscy byli jedną wielką rodziną. Smakołyki, które wychodziły spod rąk Huberta, czyli kucharza, były czystą poezją. Nigdy nie jadłam niczego smaczniejszego, no chyba, że smakołyki, które Gosia przywoziła z domu.
W ogóle miałam wrażenie, że z każdą chwilą odkrywałam nowy świat. Moje dziewiętnaście lat życia było prawie niczym w porównaniu z tym,  co teraz spotykałam. Przede wszystkim od czasu wyprowadzki,  poznałam ludzi, którzy byli dla mnie mili, a w przeszłości nie zdarzało się to zbyt często, a w sumie prawie nigdy, bo nawet moi rodzice nie odnosili sie do mnie z życzliwością.
- O matko, mówię wam co za szczyle – moje rozmyślania nad obecną sytuacją przerwały słowa Moniki, czyli kelnerki, która weszła do kuchnię ze zwróconym daniem. Po jej minie widziałam, że była mocno zdenerwowana.
- Co się dzieje? – Hubert natychmiast do niej podszedł, ponieważ to on odpowiadał za całą ekipę i to jego wszyscy na kuchni mieliśmy się słuchać.
- Chłopak powiedział, że to śmierdzi tłuszczem i nie będzie tego jadł. Chce mięso na normalnym tłuszczu a nie trzydniowym oleju – dziewczyna była bardzo zła, ale od razu wyczułam, że nie na kucharza, ale na chłopaka, który zwrócił owe danie.
- A co to za książę? Poza tym nikt nie będzie obrażał mojego jedzenia – Hubert wziął talerz od Moniki i wyrzucił  jego zawartość do kosza. Był nie tyle co wściekły, ale poirytowany tą całą sytuacją, która wydawała mi się odrobinę śmieszna, ponieważ chłopak, który zażądał dania beztłuszczowego, powinien chyba sobie zamówić sałatkę, a nie smażonego kurczaka.
- Daj spokój, wielki panicz się znalazł. Jak ja nienawidzę tych bogatych dzieciaków! – dziewczyna usiadła na krześle, które stało obok miejsca w którym ja miałam swoje stanowisko. – Mówię ci Sylwia, oni są sto razy gorsi od pijaków – po tych słowach, skierowanych do mojej osoby spojrzałam na nią z uśmiechem.
- Wierzę ci – nie wiedziałam co więcej dodać.  Jak nikt inny rozumiałam jej złość, bo sama miałam styczność z takimi ludźmi na uczelni, zresztą przez całe życie się z tym spotykałam.
- Zaraz mu zrobię takiego kurczaka, że już nigdy tu nie przyjdzie – Hubert puścił nam oczko i zajął się gotowaniem. Czułam, że ten gość, źle zrobił zadzierając z Hubertem, ponieważ gdybym była na jego miejscu i gdyby coś nie pasowało mi w jedzeniu, to chyba wolałabym pozostawić pełny talerz niż zwrócić uwagę kucharzowi, który po chwili miałby znowu dać mi coś do zjedzenia.
- A co jeśli znowu odda mi talerz? Hubert, ja już mam dosyć tego kpiarskiego spojrzenia i wysłuchiwania obelg – po minie dziewczyny wnioskowałam, że prawdopodobnie miała już dosyć tej pracy. Na jej miejscu, sama pewnie podobnie bym się czuła.  
- Nie martw się, ja do niego wyjdę – nie wiem czemu, ale ta cała sytuacja śmieszyła Huberta. Zaimponował mi tym, że wziął na siebie to całe zdarzenie i jeszcze wyręczył dziewczynę. Podejrzewałam, że gdyby coś podobnego spotkało każdą inną osobę z tej ekipy, to zrobiłby to samo. Niesamowicie urósł w moich oczach i chyba wtedy tak naprawdę poczułam, że byłam w odpowiednim miejscu. Oderwałam się od pracy i razem z Moniką zaglądałyśmy przez drzwi, dokładnie podążając wzrokiem za Hubertem, który szedł do stolika z owym kurczakiem. Szokiem było dla mnie to, że przy tamtym stoliku siedział Igor, Iza, Ola i Emil. To była elita z mojej grupy ze studiów, a tym księciem okazał się być Igor. Nie przyznałam się, że znałam tych ludzi, najzwyczajniej w świecie było mi wstyd, że miałam styczność z tymi osobami. Po chwili widziałyśmy jak Hubert wracał zadowolony, a jego uśmiech był wart miliona dolarów. Obie z Moniką z wielką ciekawością patrzyłyśmy na chłopaka.
- I co? – to Monika jako pierwsza odezwała się do kucharza, któremu uśmieszek nie schodził z ust.
- Przeprosiłem go za tamto i życzyłem smacznego – coś mi nie grało, bo przecież Igor miał dostać „specjalnego” kurczaka. Gdzieś tu musiał być jakiś haczyk.
- Ale przecież… - wtrąciłam się do rozmowy, bo chyba tylko ja nie rozumiałam zaistniałej sytuacji.
- Dostanie lekkiego przeczyszczenia, więc dzisiaj nie będzie ruchanka – na te słowa, wszyscy, jak jeden mąż, wybuchliśmy śmiechem. Naprawdę, nie spodziewałam się aż takiego zagrania, ale to znacznie poprawiło mi humor. Na dodatek, znałam Igora i tą całą jego świtę, więc tym bardziej się cieszyłam, że dostał za swoje. Nie musiałam nawet tego widzieć,  wystarczyła mi świadomość, że „książę” będzie zmagał się z gównianą sprawą,
Dalsza część pracy nadal przebiegała w przyjaznej atmosferze, a ja pomimo bólu nóg i ogólnego wyczerpania, byłam zadowolona. Hubert dbał o to, żebym robiła sobie przerwy, jadła, piła i w ogóle, wykazywał się wielką serdecznością i zrozumieniem.
Największym zaskoczeniem było to, że na koniec, chłopak wszystkim podziękował za pomoc i uścisnął każdemu dłoń. Wtedy to po raz kolejny zrozumiałam, że byłam w odpowiednim miejscu a los nie bez powodu postawił przede mną te wszystkie wyzwania. 

niedziela, 5 lipca 2015

Trudna rozłąka cz 36

Cały tydzień nie wracaliśmy już do tematu mojego spotkania z tatą. Jasne było, że spełnię obietnicę daną Przemkowi, ale kiedyś. Oboje się zastanawialiśmy, czy nie lepiej zostawić to na czas po maturach, żeby czasem, w razie jakiś komplikacji, nie leżała rozbita psychicznie w łóżku i nie zalewała się łzami, co było bardzo prawdopodobne. Chcąc nie chcąc, matura była najważniejsza i nie chciałam zawieźć samej siebie na tym polu, dlatego też cały tydzień robiliśmy z Przemkiem powtórki i wypełnialiśmy różne testy sprawdzające.
Wieczorami, co drugi dzień, chodziliśmy do biura rodziców chłopaka by sprzątać, więc niemal każdą chwilę spędzaliśmy razem. Nie myślałam wtedy o swoich uczuciach do niego, po prostu cieszyłam się, że to właśnie ze mną przebywał  i bardzo schlebiało mi to, że całą swoją uwagę koncentrował na mojej osobie.
Całą niedzielę przesiedziałam sama w domu - mama tradycyjnie była u Tomasza, a Przemek pojechał z rodzicami do jego dziadków na jakąś rodzinną uroczystość. Nie miałam ochoty by się  uczyć, więc prawie cały dzień leżałam na kanapie w salonie i oglądałam film za filmem. Mama wróciła do mieszkania dopiero wieczorem i od razu, gdy na nią spojrzałam wydała mi się dziwna. Zdecydowanie była szczęśliwa, ale taka to ona była odkąd Tomasz zaczął nocować u nas w domu. Dzisiaj natomiast było coś jeszcze, była odrobinę spięta i co chwilę robiąc sobie kolację w kuchni rzucała na mnie wzrokiem. Od naszej ostatniej kłótni miął ponad tydzień, a przez ten czas miałam wrażenie, że nasze stosunki były na przyzwoitym poziomie.
- Chciałabym z tobą porozmawiać - mama usiadła na fotelu obok kanapy i wzięła pilota od telewizora i ściszyła teleturniej, który akurat oglądałam.
- O czym? - aż pod skórą czułam, że to nie będzie żadne pitu pitu, ale jakiś konkret.
- O Tomku, jesteśmy razem – mamy wzrok był trochę przenikliwy i słuchając jej zdawkowych odpowiedzi, miałam wrażenie, że nie chciałam uczestniczyć w tej rozmowie. Nie zapowiadało się nic, co byłoby przyjemne.
- Nic nowego – wiedziałam,  że mama i Tomasz będą razem, nawet bez oficjalnego komunikatu dało się zauważyć, że ta dwójka miała się ku sobie. Nie czułam się z tym źle, ani nie miałam do mamy pretensji. Nawet było mi to na rękę, bo dzięki temu, ja  miałam więcej swobody.
- Nie jesteśmy dziećmi i nie zamierzamy się ukrywać. Zależy mi na nim i pierwszy raz od bardzo długiego czasu, czuję się szczęśliwa i na właściwym miejscu - mama obracała w dłoniach pilota, co było oznaką, że się stresowała. W pierwszym odruchu chciałam ją objąć, przytulić, powiedzieć, że ja też się cieszę, że widzę ją taką, ale nie potrafiłam się przemóc. Miałam w sobie blokadę, której nie byłam w stanie przezwyciężyć.
- To fajnie, cieszę się. Mogę już iść do siebie? - ta rozmowa była dla mnie naprawdę trudna i nie potrafiłam zrozumieć uczuć, które mi towarzyszyły. Z jednej strony cieszyłam się jej szczęściem , a z drugiej chyba byłam trochę zazdrosna.
- Poczekaj, proszę. - kiedy już wstałam, mama złapała mnie za dłoń i również stanęła na nogach, patrząc mi prosto w oczy – Tomek zaproponował, żebyśmy się do niego przeprowadziły – kobieta z dużą niepewnością przyglądała się mojej twarzy, ewidentnie czekając na jakiś ruch z mojej strony. Stałam lekko skamieniała i nie wiedziałam co począć.
- Co proszę? - chciałam by okazało się, że tylko mi się przesłyszało, albo, że coś źle zrozumiałam.
- On ma swój dom, jest tam dużo miejsca, nie będziemy musieli siedzieć w dwóch pokojach. Będziesz miała swój własny pokój z balkonem i łazienką. Będziesz także miała bliżej do szkoły. Jest tam też ogród. To piękne miejsce, na pewno ci się spodoba.
-  Ale ja nie chcę się nigdzie przeprowadzać, mnie jest tutaj dobrze – lubiłam swój pokój, swój ciasny, ale własny kąt. Nie chciałam być w obcym miejscu z jakimś obcym facetem.
- Zobaczysz, tam też będzie ci dobrze. Ja go naprawdę kocham i chciałabym ci stworzyć prawdziwą rodzinę. Zawsze chciałaś mieć tatę. - mama zrobiła krok do przodu i położyła mi dłonie na moich ramionach.
- Nie sądzisz, że na to, to jest trochę za późno? Jak on chce mieć dziecko, to niech sobie je zrobi. Ja mam już tatę i innego nie potrzebuję – robiłam się naprawdę zła na mamę i nie wierzyłam, że ona poważnie uważała, że po 19 latach,  nagle jakiś obcy facet będzie robił za mojego ojca.
- Iza, proszę cię. On jest cudownym mężczyzną, zobaczysz, polubisz go. On jest lepszy od Grześka, lepiej się sprawdzi jako twój opiekun.
- Skąd niby to wiesz? Skąd możesz to wiedzieć, skoro nie dałaś mu na to szansy? Żeby była jasność, ja do niego nic nie mam, jesteś z nim szczęśliwa, super. Bardzo się cieszę i gratuluję, ale ode mnie trzymaj go z daleka. Nie potrzebuję taty, a w szczególności czyjejś łaski.- wyrwałam się z objęć kobiety i stanęłam kilka kroków od niej. Byłam zniesmaczona jej zachowaniem i tym jak przedmiotowo traktowała rodzicielstwo.
- Czy ty naprawdę chociaż raz możesz nie myśleć tylko i wyłącznie o sobie? Czemu musisz wszystko utrudniać?
- To moja wina, że chcesz zrobić konkurs na najlepszego ojca? O dziewiętnaście lat za późno. Chcesz się do niego wprowadzać, proszę bardzo, droga wolna, ja zostaję. - założyłam ręce na piersi i hardo patrzyłam na mamę. Nie zamierzałam odpuścić i nawet nie dopuszczałam do siebie myśli, że w najbliższym czasie zmienię miejsce zamieszkania.
- Jesteś jeszcze dzieckiem i twoje miejsce jest przy mnie. Jak ty sobie to wyobrażasz? Pomyśl, tam jest dużo miejsca, nie będzie kolejek do łazienki, Tomasz będzie odwoził cię do szkoły, będziemy mogli robić grilla w ogrodzie. To naprawdę piękne miejsce, polubisz je.
- Czy ty w ogóle słuchasz co ja do ciebie mówię? Nigdzie się nie przeprowadzam. Ile razy mam to powiedzieć? Jestem już pełnoletnia i nie widzę problemu, żebym sama mieszkała.
- A za co będziesz się utrzymywała? - widziałam wyraźną zmianę w ciele mamy, wyprostowała się, podniosła wyżej głowę i patrzyła na mnie spod przymrużonych oczu.
- A jak bym mieszkała z wami, to nie musiałabyś mnie utrzymywać? To śmieszne, że chcesz mnie zaszantażować pieniędzmi, to naprawdę słabe. - mama była zdolna do wszystkiego i wcale nie zdziwiły mnie jej słowa. Dla niej zawsze najważniejsze były pieniądze i to głównie wokół tego tematu przeważnie toczyły się nasze kłótnie.
- Ja chcę dla ciebie po prostu jak najlepiej. Dzieci powinny być przy rodzicach i wychowywać się w rodzinie, czemu nie możesz zachować się jak każde normalne dziecko i cieszyć się, że będziesz miała nowy dom, pokój?
- Bo mnie nie można kupić. Myślisz, że polecę na kasę jakiegoś faceta? Może ty jesteś do tego zdolna, ale ja na szczęście nie. I nie mów mi nigdy więcej o rodzinie, normalnym domu, bo to żywna kpina z twojej strony. Normalna rodzina składa się z mamy, taty i dziecka, a ty o czymś kiedyś zapomniałaś. - ta rozmowa była dla mnie męcząca i temat braku ojca też już był dla mnie przeżytkiem. Chciałam żyć po swojemu i wreszcie ruszyć na przód.
- Ale teraz chcę to naprawić, dać ci wszystko, czego nie dałam wcześniej. - mama zrobiła kilka kroków w moją stronę, natomiast niemal automatycznie odsunęłam się od niej zwiększając odległość między nami.
- Za późno. Tu jest mój dom, a mój tata nazywa się Grzegorz Urbaniak, zapamiętaj to sobie i już nigdy więcej nie próbuj układać mi życia. - kiedy wypowiedziałam imię i nazwisko taty, mama zamarła. Ona zatrzymała się na etapie, kiedy znałam tylko jego imię. Widziałam jaki szok wywołały u niej moje słowa.
- Skąd wiesz jak ma na nazwisko? Nie powiedziałam ci przecież – mama z wrażenia usiadła na krześle, a na twarzy znacząco pobladła.
- Po prostu wiem, okej? Nie muszę ci się spowiadać, bo ty nigdy tego przede mną nie robiłaś. Dlatego najlepiej będzie jak sama się przeprowadzisz a ja tu zostanę. Obu nam wyjdzie to na dobre. A co do pieniędzy, nie chcesz mnie utrzymywać, twoja decyzja, ja  nawet mogę się stąd wyprowadzić i sama gdzieś zamieszkać. Poradzę sobie bez twojej pomocy. - nie chciałam litości z jej strony. Byłam pewna, że miałam w sobie na tyle siły by stanąć na wysokości zadania.
- Iza to nie tak....
- Nie chce mi się już dłużej z tobą rozmawiać. Życzę ci szczęścia na nowej drodze życia. - byłam zmęczona tą wymianą zdań i tym,  że nadal nie potrafiłyśmy normalnie ze sobą rozmawiać i załatwić to w przyzwoity sposób. Traciłam wiarę, że jeszcze kiedykolwiek będziemy w stanie usiąść razem przy jednym stole i patrzeć na siebie z miłością i sympatią a nie pogardą.
- Poczekaj, daj mi minutę. Dobrze, skoro nie chcesz z nami mieszkać, to Tomek przeprowadzi się do nas – mama nadal siedziała, a jej słowa spowodowały, że ponownie obróciłam się w jej stronę i spojrzałam na nią.
- To jakaś kolejna zagrywka z twojej strony? Skoro tam macie mieć więcej miejsca, to nie widzę powodu, żebyśmy musieli tutaj się gnieździć, ale jak chcesz. Mnie to jest obojętne, a teraz pójdę do siebie, bo chciałabym możliwie przyjemnie spędzić ten wieczór - kiedy mama już nic się nie odezwała, wróciłam do swojego pokoju i odetchnąwszy rzuciłam się na łóżko i wpatrywałam się w sufit. Kiedy byłam sama, już nie byłam taka silna i twarda jak przed mamą. Było mi przykro, że dla niej posiadanie taty było tak przedmiotowe, było to czymś co ot tak, na pstryknięcie można było mieć. Nie liczyły się dla niej więzy krwi ani więź emocjonalna. Nie chciałam być traktowana jak zdobycz. Chciałam by ktoś mnie pokochał jak tata, a ja także chciałam móc uraczyć kogoś taką miłością. W chwili słabości, włączyłam komputer i położywszy się na łóżku, wpatrywałam się w fotografię mojego prawdziwego taty. Nic nie poradziłam na łzy płynące mi z oczu i na silną potrzebę przytulenia się do jego ciała. Chciałam by powiedział „nie martw się, wszystko będzie dobrze, jestem z tobą”. Naprawdę chciałam,  by był.



Dziękuję wszystkim, którzy stanęli w mojej obronie pod poprzednim postem. Dziękuję Wam za ciepłe słowa :* Zapraszam na mój snapchat: npaulinaa oraz instagram/paulina.opowiadania