poniedziałek, 29 grudnia 2014

The experience cz 194 2/2

Będąc pod mieszkaniem Bartka czułam lekkie zdenerwowanie, ale nie aż takie, które byłoby w stanie mnie sparaliżować. Wiedziałam, po co to robiłam i naprawdę nie miałam ku temu żadnych wątpliwości. Ten chłopak odegrał w moim życiu znaczącą rolę i nie wyobrażałam sobie byśmy na zawsze pozostali w konflikcie. Chciałam mieć z nim czystą relację i chyba dlatego to robiłam.
Widziałam palące się światło w oknach jego mieszkania i naszły mnie wspomnienia sprzed kilku miesięcy, kiedy to również przyjechałam porozmawiać i zastałam go pijanego z obcą dziewczyną.  Odganiając złe wspomnienia, zadzwoniłam domofonem, a drzwi od razu zostały otworzone, a Bartek nawet się nie spytał kto dzwonił. Zaskoczyło mnie to, ale postanowiłam się nad tym dłużej nie rozwodzić tylko od razu pójść na górę. Kiedy zapukałam do drzwi, Bartek od razu stanął po ich drugiej stronie. Wyglądał tak normalnie, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Nic się nie zmienił. Znowu był tym wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną z tatuażami, zmierzwionymi włosami, lekkim zarostem i brązowymi oczami. Nawet jego koszulka była mi bardzo dobrze znana, kilka razy w niej spałam. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na jego widok, chociaż on wyglądał na bardzo zaskoczonego, widziałam jak kilka razy mrugał oczami, rozglądał się jakby chciał sprawdzić, czy czasem nie śnił.
- Hej, nie rozglądaj się tak, naprawdę tutaj jestem – chciało mi się śmiać na jego reakcję, co wyraziłam uśmiechem na swojej twarzy, a on stał jakby nie był w stanie się ruszyć.
- Hej – Bartka wzrok był bardzo niepewny i nagle poczułam, że swoim uśmiechem i pewnością siebie mogłam dać mu do zrozumienia, że przyszłam ponieważ chciałam wrócić do niego.
- Co ci się stało w rękę? – postanowiłam zachowywać się tak, jakby moja rozmowa z Jackiem w ogóle nie miała miejsca. Od czegoś musiałam zacząć, a gips na ręce był dobrym pretekstem.
- Mały wypadek na siłowni, co Ty tu robisz? – Bartka twarz nadal była pozbawiona emocji, co poniekąd było mi na rękę, bo przynajmniej nie wściekał się na mnie ani nie chciał wziąć mnie w ramiona.
- Chciałam pogadać, naprawić nasze relacje. Mogę? – nie spuszczałam wzroku z jego twarzy ani oczu. Widziałam w nim Bartka, za którym naprawdę tęskniłam. Ten facet był mi tak cholernie bliski, znałam każdy zakamarek jego ciała, wiedziałam o każdej jego bliźnie, znamieniu, tatuażu, a mimo to był mi daleki.
- Proszę – przesunął się w wejściu, żebym spokojnie mogłam wejść do środka i zaczęłam ściągać kurtkę i kozaki, a on stał jakby wrósł w podłogę. -  Chcesz coś do picia?
- Herbatę poproszę – uroczyłam go lekkim uśmiechem i wpatrywałam się w jego sylwetkę, która udała się do kuchni i próbowała poradzić sobie z szafkami, herbatą a  kiedy doszedł by wstawić wodę w czajniku nie wytrzymałam. – Daj, ja to zrobię – było mi żal jak widziałam jego zmagania z otworzeniem czajnika. Podeszłam i z uśmiechem wzięłam od niego czajnik. O dziwo, w jego kuchni w ogóle nie czułam się skrępowana, mogłam się nawet pokusić o stwierdzenie, że czułam się jakbym była u siebie.
- Dzięki – to zdecydowanie Bartek był bardziej skrępowany ode mnie, aż chciałam dodać mu trochę wsparcia, by się trochę rozluźnił.
- Jak sam sobie radzisz z tą ręką? – trochę z dozą ironii wypowiedziałam te słowa, bo widziałam, jaką trudność sprawiło mu zrobienie herbaty, a co dopiero mówić o  innych czynnościach.
- Jakoś sobie daję – przerwał nam dzwonek do domofonu, a mnie zalała fala potu. W głowie miałam tysiąc myśli, że musiał się kogoś spodziewać, więc dlatego tak ufnie otworzył mi drzwi. Bartek nic nie mówiąc podszedł do domofonu i otworzył nieznajomemu gościowi drzwi a ja zrobiłam nam herbatę i wyczekująco wpatrywałam się w chłopaka. Niedługo po tym, zobaczyłam go z pizzą w ręku a w głowie beształam siebie za swoje myśli. Byłam głupia, ale nadal nie byłam o niego zazdrosna, po prostu obawiałam się, że ktoś nam przeszkodzi, a czułam się zdecydowana by z nim porozmawiać. – Zjesz ze mną? – dopiero wtedy na jego twarzy zagościł uśmiech, a ja wzięłam herbatę i postawiłam na stoliku w salonie.
- Chętnie – byłam zaskoczona, że potrafiliśmy nie skakać sobie do gardeł, a zachowywaliśmy się jakby pomiędzy nami nie było żadnych nieporozumień. Byłam szczęśliwa, że z naszych ust nie wylewał się jad. Bartek położył pizzę, pomogłam mu ją otworzyć i najpierw urwałam kawałek dla niego, a potem dla siebie.
- Więc, co cię sprowadza? – Bartkiem rządziła ciekawość i nic nie musiał mówić, żebym to wiedziała. Usiadłam wygodnie na kanapie, skuliłam nogi i wzięłam głęboki oddech.
- Nie wiem od czego zacząć… Mam pustkę, chociaż chciałabym ci tyle powiedzieć – nagle zabrakło mi słów, by wyrazić wszystko co czułam. Musiałam uważać na to, co mówiłam, by nie zrobić mu jakiś nadziei, nie mogłam ponownie go skrzywdzić.
- Mamy czas, a ja cieszę się, że tu jesteś – Bartek wzruszył ramionami i uraczył mnie swoim uśmiechem, na widok którego, szybciej zabiło mi serce. Wydawał się być bardzo pewny siebie, chociaż śmiałam podejrzewać, że było tu złudne wrażenie.  
- Ja też – odwzajemniłam jego uśmiech i poczułam się jak dawniej. Przypomniały mi się wszystkie nasze rozmowy na tej kanapie, pieszczoty, jak się kochaliśmy…. Moje myśli poszły zdecydowanie w złym kierunku i karcąc siebie w duchu, wróciłam do rzeczywistości -  Eh… doszłam do wniosku, że sytuacja pomiędzy nami po tym wszystkim co razem przeżyliśmy, jest czymś co nie powinno mieć miejsca. Ja wiem, że zawaliłam, nie dawałam ci szansy, odpychałam na każdym kroku i chciałabym cię za to przeprosić. – nie odrywałam wzroku od Bartka, chciałam rejestrować każdą zmianę na jego twarzy.
- Ty? Ty nie masz za co mnie przepraszać, to ja cię skrzywdziłem. Kiedy powinienem był być dla ciebie wsparciem, byłem dla ciebie największym katem – jego głos był drżący, a ja powoli zaczynałam się denerwować.
- Nie, to nie tak – bolały mnie jego słowa, które tak naprawdę krzywdziły jego. Nie chciałam by siebie obwiniał – nie traktuj tego tak… To, że zrobiłeś co zrobiłeś, to nie był przypadek. Znasz mnie i wiesz, że nie wierzę w przypadki. Musiało cię coś do tego skłonić. To ja…. To ja  nie dałam ci tego na co zasługiwałeś, gdybym była dla ciebie wystraczająco dobra, to nie szukałbyś szczęścia u kogoś innego – nie czułam się słaba mówiąc te słowa ani nie miałam ochoty płakać. Było mi trochę ciężko, wracanie myślami do bolącej przeszłości nie było niczym przyjemnym, ale byłam w stanie to zrobić i dostrzec sprawy, które mi wtedy umykały.
- Z tobą byłem najszczęśliwszy, nic ani nikt nie może się z tobą równać. Zrobiłem to, bo byłem pijany i niczego bardziej w swoim życiu nie żałuję jak tego, że cię zdradziłem. Robiłem wiele głupich rzeczy, ale niczego bardziej nie żałuję oprócz straty ciebie. – ukłucie w sercu jakie poczułam słysząc te słowa, było powrotem tego, co towarzyszyło mi kiedyś. Przypomniałam sobie jaka czułam się szczęśliwa będąc z nim, uważałam, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać. Dziwnie było słuchać, jak ważna byłam dla niego, szczególnie wiedząc, że to już przeszłość. Nie umiałam mu odpowiedzieć na te słowa, wzięłam kubek z herbatą w dłonie i szukałam odpowiednich słów w głowie, natomiast Bartek musiał wyczuć moje lekkie zażenowanie ponieważ przerwał ciszę – Jesteś z nim szczęśliwa? – podniosłam głowę, zaskoczona jego pytaniem.
- Też kiedyś będziesz jeszcze szczęśliwy, zasługujesz na to, a my chyba nie byliśmy sobie pisani – starałam się powiedzieć coś wymijającego, by tylko nie zranić go jeszcze bardziej. On naprawdę zasługiwał na wszystko co najlepsze i chętnie bym mu to wszystko dała, ale nasze drogi gdzieś się rozchodziły.
- Powiesz mi coś?- Bartek w ogóle nie odrywał ode mnie oczu, przestał jeść, a całą uwagę koncentrował na mojej osobie. Kiedy skinęłam mu głową kontynuował – Co sprawia, że wolisz być z nim? Co on takiego ci daje, czego ja nie potrafiłem? – szczerze, to byłam przygotowana na to pytanie, ale mimo wszystko było dla mnie krępujące. Bartek był udręczony, czułam, że szukał jakiegoś wytłumaczenia czemu tak szybko związałam się z Kamilem, on nadal szukał w sobie winy.
- Nie zadręczaj się tym co on ma a czego ty nie masz. To tak, jakbym ja się zastanawiała dlaczego spałeś z nią a nie ze mną. To nas do niczego nie zaprowadzi. – bardzo chciałam by po tej rozmowie chłopak wreszcie się otrząsnął z przeszłości i żył tym, co na niego czekało, nie chciałam mu dokładać cierpienia, tylko dać mu ujście.  
- Dlaczego więc to wszystko robisz? Z litości, sentymentu? – pomimo wrażenia, iż to było oskarżenie w moją stronę, to nie chciałam się wściekać, moim celem było wytłumaczenie wszystkich nieporozumień i doprowadzenie do zgody.
- Tu nie chodzi o sentyment, chociaż on na pewno gdzieś jest, ale przede wszystkim o szacunek. Byliśmy ze sobą naprawdę szczęśliwi i byliśmy razem w tych  najcięższych chwilach i tego nie można zapomnieć i nawet nie chcę. Chcę żyć z tobą w zgodzie, bo wiem, że tak powinno być i bardzo tego chcę. Uważam cię za naprawdę mądrego  i wspaniałego faceta, jesteś bardzo inteligentny i rozsądny i wiele razy sprawiłeś, że kochałam życie, byłeś ze mną kiedy miałam przeciwko sobie cały świat i nie wyobrażam sobie, żebyśmy po tym wszystkim co razem przeszliśmy, traktowali siebie jak wrogów. Nie chcę byś widział we mnie wroga – nie wiem czy to było rozsądne z mojej strony, ale chciałam widzieć w nim osobę, z którą spędziłam cudowny czas w swoim życiu. Ja naprawdę byłam z nim bardzo szczęśliwa i oprócz tych wielu złych momentów było także wiele tych dobrych i nie zamierzałam wyprzeć ich ze swojej świadomości. On już na zawsze będzie częścią mojej historii.
- Kochałaś mnie?
- Jak możesz o to pytać? Proszę cię, nigdy w to nie wątp. Nigdy nie wątp w moją miłość do ciebie. Przypomnij sobie jak moje ciało reagowało na twój dotyk, jak dostawałam gęsiej skórki jak mnie całowałeś… Tego nie da się oszukać. Kochałam cię najbardziej jak tylko w potrafiłam – te wspomnienia sprawiły, że moja siła gdzieś ulatywała. Nie sądziłam, że przypominając sobie te chwile, poczuję tęsknotę. Z Kamilem było mi naprawdę dobrze, ale brakowało mi takiej cielesnej bliskości, chociaż to był mój wybór. Sama zdecydowałam, że było za wcześnie żebyśmy poszli do łóżka. Bartek był zamyślony, byłam niemal pewna, że on też przypomniał sobie wszystkie nasze upojne chwile.
- Wybaczysz mnie kiedyś? Przestaniesz mnie nienawidzić, za to jak cię skrzywdziłem?
- Bartek, ja nigdy cię nienawidziłam. Potrzebowałam czasu by się z tym uporać, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę w stanie z tobą tak spokojnie rozmawiać. Może ci się wydawać, że mam o tobie okropne zdanie, ale ja naprawdę uważam cię za kogoś wspaniałego i mam do ciebie ogromny szacunek za to wszystko co dla mnie zrobiłeś. To, że nie jesteśmy już razem nie musi oznaczać, że musimy udawać, że się nie znamy. Oboje wiemy jak dobrze się znamy, więc po co kłamać, że jest inaczej?
- Masz rację. Wiesz, że się zmieniłaś? Jesteś taka… odżyłaś. Taką cię poznałem, silną, stanowczą i bezpośrednią. – w kąciku jego ust błąkał się uśmiech, który pozwalał mi sądzić, że moja misja przebiegła pomyślnie.
-  Taka się właśnie czuję. Wiesz, cieszę się, że potrafimy nie skakać sobie do gardeł.
- Ja też. Masz rację, nie powinniśmy udawać, że się nie znamy. Też nie chcę mieć w tobie wroga i przepraszam za te wszystkie przykre słowa, nie powinienem był cię obrażać ani mówić tego wszystkiego. To ja zawaliłem i oskarżając ciebie, pokazałem jakim jestem dupkiem  – nie spodziewałam się usłyszeć przeprosin z jego ust. Doskonale pamiętałam, że powiedział iż szybko się pocieszyłam, że lecę na kasę i na samochody itd.
- Nie mów tak, byłeś rozgoryczony, a ja zamiast z tobą porozmawiać, wyjaśnić, ciągle cię odpychałam. Przejrzałam cię, tylko szkoda, że tak późno.
- O czym mówisz?
- Wiem, że chciałeś mnie wkurzyć bym z tobą pogadała, bym się w końcu tak wściekła i zaczęła z tobą rozmawiać. Szkoda tylko, że tak późno to zrozumiałam – uśmiech na moich ustach był wynikiem mojego zadowolenia z siebie. Okazałam się odrobinę bardziej przebiegła od niego.
- Znasz mnie – Bartek kręcił głową z niedowierzania, a na uśmiech na jego twarzy bardzo przyjemnie się patrzyło.
- Nigdy w to nie wątp, nie wątp w moją miłość do ciebie, szacunek i wiarę. Nigdy też nie wątp w siebie… Wiesz, wiele razy w ciężkich chwilach myślałam o tobie, o tym, jaką musiałeś mieć w sobie siłę gdy byłeś dzieckiem, jak wiele cię kosztowało by wyjść z tego całego bagna. Chciałam sobie udowodnić, że ja też  taka potrafię być. Może ci się wydawać, że dałeś mi tylko złe chwile, ale to nie jest prawda. Nauczyłeś mnie walki o siebie, że warto pokonywać swoje słabości. I mimo, że nie jesteśmy razem, to to, czego mnie nauczyłeś zawsze będzie ze mną – nie traktowałam czasu spędzonego z Bartkiem za stracony. Każda chwila z nim była dla mnie doświadczeniem, a to składało się na naszą siłę i mądrość życiową.
- Ty też mnie wiele rzeczy nauczyłaś. Dałaś mi tak wiele, że do końca życia powinienem nosić cię na rękach. Dziękuję, za wszystko co dla mnie zrobiłaś, ja też cię kochałem, całym sobą…
- Wiem, naprawdę wiem i nigdy w to nie zwątpiłam. – złapałam go za rękę i czułam się jakby to miał być nasz ostatni raz. Nie chciałam się z nim żegnać… - Wybaczysz mi? – spojrzałam w jego czekoladowe oczy z wielką nadzieją.
- Wszystko co tylko zapragniesz – Bartek mocniej ścisnął moją dłoń, a ja czułam, że nadchodził koniec. Nie chciałam tego, ale nie mogłam też tam dłużej zostać.
- Będę się zbierać. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć – ostatni raz spojrzałam w jego oczy i poczułam chęć objęcia jego ciała, poczucia ciepła, zapachu…
- Ty na mnie również – Bartek wstał i poszedł za mną do drzwi. Ubierając się, czułam na sobie jego wzrok.
- Wesołych świąt i uważaj na siebie. – pogłaskałam go po ramieniu, a mój wzrok tkwił w jego czekoladowych oczach.
- Ty na siebie również – Bartek pierwszy przełamał dzielącą nas granicę i objął mnie mocno, a ja poczułam się tak znajomo. Czując wilgoć w oczach, mocno zacisnęłam powiek. Chciałam być silna, do końca. Jego ramiona były dla mnie prawdziwą opoką i tęskniłam za nimi. Może już przebijał się przeze mnie sentyment, ale naprawdę nie mogłam wyrzuć go z swojego życia.
- Dbaj o siebie, dobrze? – wskazałam na jego rękę i już sięgałam za klamkę od drzwi.
- Obiecuję. Fajnie cię widzieć szczęśliwą i dziękuję, że przyszłaś. Dobrze wiedzieć, że nie mam w tobie wroga.
- Nigdy nie miałeś i nie będziesz miał. Pa – uśmiechnęłam się do niego i z wielkim spokojem wyszłam z mieszkania. Odetchnęłam z ulgą, ale już dłużej nie potrafiłam powstrzymać łez. Byłam pomiędzy młotem a kowadłem. Z jednej strony była ogromna tęsknota za Bartkiem, a z drugiej miłość do Kamila. Pomimo wszystko byłam szczęśliwa, że zrobiłam coś, o co nigdy bym siebie nie podejrzewała. Zmierzenie się z własnymi słabościami, strachem i wątpliwościami, dodało mi ogrom siły, ale także utwierdziło mnie w przekonaniu, że kochałam Kamila. On był moim przeznaczeniem, był moją przyszłością.

Nie chciałam ukrywać przed Kamilem swojej rozmowy z Bartkiem, by cokolwiek stanęło między nami. Byliśmy razem i o takich rzeczach powinniśmy ze sobą rozmawiać i pomimo niewygodności i świadomości, że ten temat był grząski, to musiałam się z tym zmierzyć. Kiedy już opanowałam łzy i uspokoiłam swoje drżące ciało, nadal siedząc w samochodzie wykręciłam numer do chłopaka i oczekiwałam aż odbierze połączenie.
- Hej – jego głos był dla mnie osobistym ciepłem, nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu na ustach.
- Cześć chłopaku, co robisz? – oparłam się wygodnie o zagłówek i czekałam na rozwój wydarzeń.
- Zestawienia finansowe na koniec roku, sama nuda. A ty już się za mną stęskniłaś? – czułam, że się do siebie uśmiechał, żałowałam tylko, że nie mogłam na niego patrzeć, chociaż sama nie wiedziałam czy byłoby mi wtedy łatwiej.
- Nic nowego. Chciałam ci o czymś powiedzieć – zaczęłam bardzo powoli i ostrożnie, co pewnie nie umknęło jego uwadze.
- Coś się stało? – Kamil od razu spoważniał, a ja zamknęłam oczy, jakby to miało mnie przed czymś uchronić.
- Nie skąd, nie martw się. Po prostu muszę coś ci powiedzieć, ale obiecaj, że nie będziesz na mnie zły – nie byłam głupia i doskonale wiedziałam jakie zdanie na temat Bartka miał Kamil i to pozwalało mi sądzić, że nie będzie zadowolony z tego co chciałam mu przekazać.
- Gosia martwisz mnie – nic nowego, sama siebie martwiłam. Nie wiem czemu, ale już rozmowa z Bartkiem była prostsza niż poinformowanie o tym Kamila. Już zaczynałam się zastanawiać czy czasem nie wyolbrzymiałam.
- To nic czym miałbyś się denerwować, naprawdę. Po prostu nie chcę niczego przed tobą ukrywać – pragnęłam mieć to za sobą, w końcu to z siebie wydusić, żeby już było po całej tej sprawie i bym mogła wrócić do domu.
- No i słusznie, ale mów co to takiego – pomimo dzielącej nas odległości można było odczuć rosnące napięcie. Wzięłam głęboki oddech i z mocno zamkniętymi oczami zaczęłam mówić.
- Widziałam się z Bartkiem… - urwałam nie wiedząc jak dalej pokierować rozmową, ale cisza po drugiej stronie telefonu zmusiła mnie do kontynuowania – musiałam z nim wszystko wyjaśnić, nie chciałam tego tak zostawiać. Ta sprawa… o matko, Kamil powiedz coś – ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Zależało mi na tym chłopaku i nie chciałam by cokolwiek nas rozdzieliło. W tamtym momencie tak naprawdę zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi na nim zależało.
- Nie wiem co mam ci powiedzieć – nie wiedziałam dlaczego, ale te słowa trochę mnie zabolały, oczekiwałam czegoś innego, zapewnienia, że pomiędzy nami jest tak jak dawniej, bez względu na wszystko.
- Idą święta i nie chciałam spędzić ich w niezgodzie z Bartkiem. Nie mogłam dłużej przed tym uciekać, to i tak by mnie kiedyś dopadło. Chciałam mieć z nim wszystko wyjaśnione by móc całkowicie się tobą cieszyć. Gdybym tego nie zrobiła, to cały czas miałabym to gdzieś z tyłu głowy, a on nigdy  nie dałby mi spokoju. Byłam mu winna tą rozmowę – z niecierpliwością czekałam na reakcję Kamila. Każda sekunda maksymalnie się wydłużała.
- Rozumiem i co się działo? – nadal był niepewny i chyba trochę przytłoczony. Zapewne nie spodziewał się usłyszeć tych słów ode mnie.
- Nic, rozmawialiśmy, wytłumaczyliśmy sobie wszystko, przebaczyliśmy. Naprawdę nic złego się nie wydarzyło, nie całowaliśmy się…. Było w porządku – chciałam by ta sytuacja była jasna, by miał jasny obraz tego co się tam działo, by nie zastanawiał się czy czasem któreś z nas do czegoś się nie posunęło.
- Gosia… nie ufam mu, przepraszam, ale nie rozumiem.. Staram się, ale to dupek, sama wiesz jak się wobec ciebie zachowywał a teraz mówisz, że było w porządku? – czułam jego zdenerwowanie, jakby był  gdzieś obok mnie.
- Ja wiem, że uważasz go za dupka i nie będę cię przekonywać jaki on to jest super i zajebisty…
- A jest? – Kamil szybko mi przerwał, co sprawiło, że ta rozmowa stawała się coraz to trudniejsza.
- W jakimś stopniu jest fajny, ale ten rozdział jest definitywnie zamknięty, dlatego tam pojechałam. Po tym wszystkim co razem przeżyliśmy, należała nam się ta rozmowa. Nie chciałam wyssanych z palca nieporozumień. Pewne rzeczy należało już dawno wyjaśnić, a ja na własne życzenie to odwlekałam – postanowiłam być szczera z Kamilem, by naprawdę uwierzył, jakie miałam intencje. Bez sensu było zaprzeczać, że Bartek w ogóle nie był fajny, przecież z jakiegoś powodu musiałam z nim być.
- Uwierz mi, że po tym jak cię skrzywdził mogłaś go tak zostawić, on nie zasłużył na rozmowę z tobą – Kamil te słowa cedził przed usta, był trochę rozgoryczony, a ja nie wiedziałam jak z tego wybrnąć.
- Jesteś pesymistą.
- Nie, jestem człowiekiem, któremu rozszerzasz horyzonty i nie chcę by cokolwiek mi cię zabrało. Po prostu on nie przypadł mi do gustu i chciałbym by trzymał się od ciebie z daleka, tylko tyle.
- Wiem, że go nie lubisz i nie zamierzam cię prosić byś zmienił o nim zdanie czy mu zaufał. Chcę żebyś to mnie zaufał, jedynie o to cię proszę. Nic ani nikt mnie nie zabierze, jestem twoja – byłam tego pewna tak jak tego, że do oddychania potrzebowałam tlenu. Nic ani nikt nie było w stanie mnie odciągnąć od Kamila.
- Ufam ci.
- Proszę nigdy nie wątp we mnie. Nie potrafiłabym cię skrzywdzić a tym bardziej zdradzić. Przecież wiesz o tym i obiecałeś mi – kilka dni temu, gdy byliśmy u mnie w domu, po tym jak Kamil pierwszy raz został na noc, obiecał mi, że nigdy nie pomyśli, że go byłabym w stanie go zdradzić. Znałam gorycz tego uczucia i nigdy nikomu nie potrafiłabym tego zrobić.
- Przepraszam. Masz rację… po prostu… Nie ważne, przepraszam.
- Nic się nie stało, ale pamiętaj o tym. Zależy mi na tobie, a Bartek to przeszłość, dawna przeszłość – moje uczucia do byłego chłopaka wygasły, pozostały wspomnienia i sentyment, nic poza tym. - Nie chcę się z tobą sprzeczać o Bartka – czułam się winna tej sytuacji, to ja do tego doprowadziłam, do naszego pierwszego spięcia. Może było ono małe, ale właśnie z takich małych rzeczy, wynikały ogromne kłótnie i cierpienia.
- Nic nas nie rozłączy. Jesteś moja.
- Tylko twoja – uśmiechnęłam się na te słowa. Naprawdę chciałam na zawsze tylko do niego należeć.
- Gdzie teraz jesteś?
- Na parkingu.
- To jedź do domu i zadzwoń jak będziesz w łóżku, chciałbym ci pomruczeć na dobranoc – propozycja chłopaka od razu poprawiła mi humor i jak najszybciej chciałam znaleźć się w domu.
- Już się robi, do usłyszenia.
- Jedź ostrożnie – po tych słowach od razu się rozłączyliśmy a ja udałam się do domu. Tak bardzo na usta cisnęły mi się dwa słowa, ale jeszcze było za wcześnie by je powiedzieć. Czułam to, doskonale wiedziałam co się działo w moim sercu, ale jakoś nie byłam na to gotowa. Podejrzewałam, że on czuł to samo, ale też tego nie powiedział. Może właśnie brakowało mi odwagi i gdyby to on pierwszy zdał się na tą śmiałość, to pewnie bym mu się tym samym odwdzięczyła. Był o mnie zazdrosny, bał się mnie stracić, chciał mnie dla siebie. To mogło oznaczać tylko jedno.  


I jak? Bardzo się denerwuję, bo ten post może wywołać mieszane uczucia. Proszę piszcie, co myślicie ;)

piątek, 26 grudnia 2014

The experience cz 194 1/2

Czas do świąt Bożego Narodzenia tak naprawdę upłynął nam bardzo szybko i sama w pewnym momencie nie wiedziałam gdzie podziały się te dwa tygodnie. Swój czas dzieliłam pomiędzy szkołę, naukę, Kamila i rodzinę. Zbliżał się koniec roku, a co za tym idzie koniec semestru, więc nauki miałam ogrom, ale Kamil dzielnie to wytrzymywał, ale także mi pomagał. Czułam niesamowite wsparcie z jego strony, zero jakiegokolwiek ciśnienia, pretensji czy jakiś uwag. Bardzo się szanowaliśmy, swoje obowiązki, zasady, pragnienia jak i oczekiwania. Uzupełnialiśmy się, ale również dobrze się rozumieliśmy.   Ja nawet nie wiedziałam o co my moglibyśmy się pokłócić. Byłam zdziwiona naszą zgodnością, ale to był tylko powód do radości.
W ciągu minionych dni odbyła się impreza pożegnalna dla Piotrka, który pojechał do Rzymu na trzymiesięczny staż, a ja obiecałam mu, że jak tylko będą ferie to do niego polecę i tak naprawdę już nie mogłam się tego doczekać. W kółko tylko o tym myślałam, zastanawiałam się jak będzie na miejscu, co uda nam się zobaczyć i tak dalej…  Kamil zgodził się tam ze mną tam lecieć, więc to miała być nasza pierwsza wspólna podróż, ale co ja o tym myślę. Do tego czasu jeszcze dwa miesiące, a teraz przyszedł czas by zająć się świętami.

Dwa dni przed świętami zaczęłam rozmyślać nad minionym rokiem i chciałam zrobić taki swój własny bilans. Było wiele wspaniałych i magicznych chwil, natomiast wszystko przykrywało jedno zdarzenie, czyli śmierć Maćka. Nie chciałam znowu nad tym rozmyślać, ponieważ wałkowałam to już chyba z milion razy i nie chciałam znowu zastanawiać się dlaczego. Moje myśli  poszły oczywiście w kierunku Bartka i tego jak wyglądało nasze życie przez minione miesiące. Pomimo tych cudownych chwil, było też wiele takich, które były ciężkie i owiane cierpieniem. Oczywiście kłótnie w związkach były na porządku dziennym, niemal prawie każda para przechodziła przez kryzys, natomiast miałam poczucie, że zawsze kiedy się waliło to mogłam na niego liczyć, że nie ważne co zrobiłam, co złego się nie wydarzyło, miałam do kogo pójść. Szczególnie wtedy gdy cały świat miałam przeciwko sobie – mamę, tatę, Marcina. Wyprowadzka z domu była czymś co wywołało we mnie ogromny ból i gdyby nie Bartek to chyba nie poradziłabym sobie z tym. Miałam jego i dzięki temu jakoś to wszystko przetrwałam. Jego postawa wobec mnie zawsze była stosowna, był miły, czuły, kulturalny. Zastanawiałam się więc, co sprawiło, że w ostatnim czasie zachowywał się jak ostatni dupek i cham. Nigdy taki nie był. Mogło mu coś nie pasować, z czymś się nie zgadzał, ale zawsze wykazywał się kulturą i elokwencją. Wszystko to zmieniło się jak zaczęłam go odrzucać, jak nawet nie chciałam z nim porozmawiać. Nagle zrozumiałam o co mu chodziło. To było wołanie o pomoc. Chciał mnie zmotywować, sprawić, że się wścieknę i zacznę z nim rozmawiać. To był sygnał w moją stronę, a ja to lekceważyłam. Przecież nie nachodził mnie w domu, nie śledził i nie czekał aż zostanę sama i będziemy mogli porozmawiać. Pomimo swojego durnego zachowania, a raczej swoich nieprzyjemnych słów, nadal był kulturalny i nie przekraczał granic, a przecież mógł to zrobić. Mój przyjść do mnie do domu jak nikogo nie będzie, mógł wystawać pod oknem, a on tylko wchodził mi na ambicję, jakby chciał obudzić we mnie uczucia. I pewnie by tak było, gdyby nie to, że przy Kamilu się zmieniłam. Czemu dopiero teraz to zrozumiałam? To nie było tak, że się nagle obudziłam i chciałam rzucić wszystko i znowu do niego wrócić, było już na to zdecydowanie za późno, a ja żyłam w innej bajce. Tylko, że on nie był mi kompletnie obojętny. Był ze mną wtedy, gdy było najgorzej. Tak naprawdę to dzięki niemu przeżyłam, a teraz całkowicie się od niego odwróciłam, bo popełnił błąd. Chyba nikt z nas nie jest święty i każdemu zdarzają się gorsze momenty. Nie wiem czy adekwatnie jest nazwać zdradę gorszym momentem, ale to na pewno nie był powód by całkiem go skreślić. Czułam się winna i zła na siebie, że musiały minąć aż cztery miesiące bym przejrzała na oczy. Miałam wrażenie, że nagle obudziłam się z jakiegoś transu, byłam kompletnie zaaferowana miłością Kamila i jego osobą i nie dostrzegłam tego, co było kiedyś. Nie mogłam wyrzucić dotychczasowego życia do kosza, bo bez względu na to jaką mamy za sobą przeszłość to ona nigdy nas nie opuszcza. Przez cały ten czas starałam się wyprzeć Bartka ze swojej świadomości i przez te cztery miesiące niemal mi się to udało, ale teraz, wszystko przyszło, jak zwykle w najmniej oczekiwanym momencie.
Poczułam, że tak być nie mogło, czułam się źle, że zlekceważyłam jego wołanie.
Pospiesznie wstałam z łóżka i pomimo wieczoru postanowiłam do niego jechać. Nie chciałam z tym czekać do jutra, jakbym bała się, że może uciec, albo moja odwaga mogła się ulotnić. Nie było jakoś nazbyt późno, chociaż podejrzewałam, że o tej porze będzie już w pracy. Ubrałam zwykłe czarne spodnie, na górę zarzuciłam czarną koszulę, poprawiłam makijaż i zbiegłam na dół.
- Gdzie się wybierasz? – ze strony kanapy dobiegł do mnie głos taty, którego twarz wyłoniła się znad dokumentów.
- Umówiłam się na drinka z dziewczynami, nie wrócę za późno – starałam się nie patrzeć w stronę taty by nie poznał, że go kłamałam. Nie chciałam tego robić, ale czułam, że gdybym powiedziała prawdę, próbowałby mnie zatrzymać.
- Jedziesz samochodem? – byłam pod ostrzałem pytań i musiałam przyznać, że nie zastanowiłam się nad alibi albo jakimś sensem, tego co mówiłam.
- Póki co tak, najwyżej wrócę taksówką, albo Kamil po mnie podjedzie, pa – uśmiechnęłam się do taty i pospiesznie wybiegłam z domu. W myślach ganiłam siebie, za wymówkę, że Kamil po mnie przyjedzie. Na pewno, w szczególności, że jadę do Bartka i on nic o tym nie wie…
Po drodze zamiast zastanawiać się co powiem Bartkowi, skupiłam swoje myśli na Kamilu. Szukałam rozwiązania tej sytuacji, czy powinnam mu powiedzieć, że rozmawiałam z byłym chłopakiem. Czułam, że chyba by zrozumiał. Na pewno nie chciałam go okłamywać, źle to wróżyło w szczególności na początku związku.
Po jakiś 20 minutach byłam już przed klubem, gdzie pracował Bartek. Od razu skierowałam się do baru, ale nigdzie go nie widziałam. Podeszłam do barmana cały czas rozglądając się za Bartkiem.
- Hej, zastałam Bartka? – starając się być uprzejmą spojrzałam na chłopaka, który jakby z łaski raczył podnieść na mnie swoje oczy.
- Nie pracuje dzisiaj – poczułam się zawiedziona, ale na pewno nie zniechęcona. W głowie szukałam innego rozwiązania.
- A jest Jacek? – na te słowa chłopak znowu niechętnie na mnie spojrzał, jakbym naprawdę bardzo mu przeszkadzała. – Możesz go poprosić?
- Jasne – chłopak podał dziewczynie drinka i zniknął na zapleczu a ja rozglądałam się dookoła, jakbym czegoś szukała. Napięcie we mnie rosło i nie wiedziałam o czym tak naprawdę chciałam rozmawiać z Jackiem, ale czułam, że ta rozmowa poniekąd przygotuje mnie do rozmowy z Bartkiem.
- Hej – chłopak z uśmiechem na twarzy podszedł do mnie i miło się ze mną przywitał.
- Cześć, mogę zająć ci chwilę? – nie chciałam mu przeszkadzać w pracy, ale potrzebowałam kilku minut na zebranie się w sobie.
- Jasne, chodź do mojego pokoju. Napijesz się czegoś ? – Jacek patrzył na mnie z wielka sympatią i czułam, że nie miałam czym się przejmować.
- Nie, ja tylko na chwilę – zaraz po tych moich słowach udaliśmy się do jego gabinetu. Jacek usiadł za biurkiem a ja naprzeciwko niego.
- Co mogę dla ciebie zrobić?
- Tak naprawdę szukałam Bartka, ale podobno dzisiaj nie pracuje – nie unikałam kontaktu wzrokowego z Jackiem, chciałam sprawdzić jego reakcję na moje słowa, by zobaczyć, czy miałam się czego obawiać.
- Złamał rękę i przez jakiś czas nie będzie go tutaj.
- Co mu się stało? Miał wypadek? – byłam szczerze zaniepokojona tym faktem, chociaż złamanie ręki nie było czymś bardzo groźnym to i tak poczułam ukłucie w sercu.
- Miał walkę kilka dni temu i źle ocenił swoje siły – każde słowo powodowało, że coraz to bardziej wciskałam się w fotel i czułam się przygwożdżona.  Martwiłam się o niego i cieszyłam się, że zdecydowałam się tam przyjechać. Czułam potrzebę bycia z nim.
- Ale złamał tylko rękę czy coś więcej się stało? – chciałam jak najszybciej dokończyć tą rozmowę i pojechać do chłopaka, by na własne oczy sprawdzić, czy naprawdę mu nic nie było.
- Wiesz jaki on jest, dał sobie gips założyć i…
- I wyszedł ze szpitala… To i tak cud, że tam pojechał – znałam Bartka chyba bardziej niż mi się wydawało.
- Dokładnie, musieliśmy się nieźle natrudzić, by zgodził się jechać. Chcieli mu zrobić tomografię, ale wiesz jaki on jest. Mówi, że głowa go nie boli, że czuje się dobrze, ale martwimy się o niego. Wiesz, objawy takich urazów mogą wystąpić później. – Jacek był poważnie zmartwiony bratem i poczułam złość na Bartka, że tak lekceważył swoje zdrowie. Pomimo tego strachu, urodziła mi się w głowie inna myśl. Gdy byliśmy razem Bartek zaprzestał walkom, skupiał się na mnie i owszem jeździł na treningi, ale walki sobie odpuścił. Bałam się, że znowu do tego powrócił.
- Gdzie on teraz jest?
- W domu, namawiałem go aby zamieszkał z nami, przecież z tą rękę ledwo co sam się ubiera…
- Ale nie chciał? Uparty dupek – kręciłam głową z niedowierzania, że mógł być tak kompletnie nieodpowiedzialny – Przepraszam, nie powinnam – dopiero po chwili zrozumiałam co powiedziałam, a raczej co wymsknęło się z moich ust.
- Nie masz za co, przecież masz rację. Jutro zawożę go do ojca.
- Zgodził się jechać? – Bartka zachowanie było jak sinusoida, czasem było w normie, typowe dla niego a czasem miał niezłe odchyły.
- Miał do wyboru, wigilię z moimi teściami, albo z ojcem..
- Nie chciał ci przeszkadzać – to nie było pytanie, ale luźne stwierdzenie. Znałam stosunek Bartka do rodziny, nie chciał narobić wstydu Jackowi, jakby uważał, że był złem wcielonym i przynosił ludziom tylko wstyd.
- Znasz go jak własną kieszeń – kąciki ust Jacka wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, a mnie zrobiło się trochę głupio. Niby znałam Bartka, chociaż trochę czasu upłynęło żebym zrozumiała jego ostatnie zachowanie.
- Powiedz mi, on od dawna walczy? – nie dawało mi to spokoju, a czułam, że zmiana tematu wyjdzie nam na dobre.
- Nie, od jakiegoś miesiąca. Wiem o czymś myślisz, ale uważam, że to nie ma związku z tobą i nawet nie próbuj się czegoś doszukiwać. To dorosły facet, który sam jest za siebie odpowiedzialny. Ty i tak dużo dla niego zrobiłaś – Jacek wpatrywał się we mnie z ogromną sympatią, czego nie potrafiłam do końca zrozumieć.
- Ale także go skrzywdziłam, wyrządziłam mu przykrość i może właśnie niewiele dla niego zrobiłam? Skupiałam się na sobie, zupełnie o nim zapominając – miałam żal do siebie, że byłam taką egoistką. Niekoniecznie tylko teraz, po zakończeniu związku, ale także w czasie jego trwania. Ciągle była mowa o moim cierpieniu, o moim bólu, o mojej stracie. Przytłoczyłam go oczekując, że on zawsze będzie na moje skinienie.
- O czym ty mówisz? Zmieniłaś go, sprawiłaś, że jest inny, rozważny. Dokonałaś niemożliwego, pogodziłaś go z ojcem. Wiesz ile razy próbowałem to zrobić? Nauczyłaś go wielu rzeczy i to, że teraz nie jesteście razem, nie świadczy o tym, że on o tym wszystkim zapomniał. Gdyby nie ty, nie zgodziłby się jutro jechać do ojca i spędzić z nim świąt. Znasz Bartka i doskonale wiesz, jaki to dla niego wysiłek. Dlatego nie mów, że nic nie zrobiłaś. Pokazałaś mu, że nie może żyć tylko dla siebie, ale i dla innych. – chciałam to wszystko dostrzec o czym mówił Jacek, ale to nie było łatwe. Musiałam prosić Bartka o wybaczenie, bardzo tego potrzebowałam.  
- Jest teraz u siebie? Sam? – bałam się, że na miejscu zastanę jakąś dziewczynę, nie dlatego, że byłabym zazdrosna, ale chciałam swobodnie z nim porozmawiać. Wyjaśnić wszystko by nic nie zostało niedopowiedziane.
- Tak.
- Myślisz, że źle robię chcąc z nim porozmawiać? No wiesz.. My już nie będziemy razem, ale…
- Gosia uwierz mi, że on tego potrzebuje. – Jacka uśmiech był pokrzepiający, a słowa, które usłyszałam dały mi wiele do myślenia. Czyżby Bartek rozmawiał z nim na ten temat? Czy on chciał ze mną rozmawiać? Głupia jestem. Przecież chciał, stąd to jego zachowanie i wołanie o pomoc.
- Dziękuję – uścisnęłam jego dłoń i pospiesznie udałam się do wyjścia. Byłam pewna, że dobrze robiłam. Może miałam się sparzyć i zostać wyrzucona z jego mieszkania, ale chciałam spróbować. Po tym wszystkim co dla mnie zrobił, nie zasłużył na takie traktowanie. Każdemu należała się rozmowa i miałam ogromny żal do siebie, że wcześniej mu tego odmówiłam.

Czekam na Wasze opinie, a kolejna część  już niebawem ;)

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, chciałabym Wam życzyć dużo szczęścia i radości na ten świąteczny czas. Spędźcie te chwile w rodzinnym gronie, zatrzymując się na chwilę nad otaczającą aurą. Bo to nie śnieg, prezenty czy choinka czynią ten czas wyjątkowym, to jest drobny dodatek, tło do tego co jest najważniejsze. Najważniejsi są ludzie. Poświęćcie się rodzinie, bliskim, przyjaciołom. Zażegnacie spory i wszelkie inne nieporozumienia. Zróbcie wszystko, by ten czas był magiczny.
Dbajcie o swoje zdrowie. Niestety bardzo często nie pamiętamy by dbać o siebie, a bez zdrowia wszystko staje się trudniejsze. Niestety, dopiero jak człowiek zostanie przykuty do łóżka, to zdaje sobie z tego sprawę…
Życzę Wam wspaniałych prezentów pod choinką, pamiętajcie, że ważne byście sami sobie dali jakiś prezent. Uwierzcie mi, że to Wy wiecie co dla Was jest najlepsze. Od kilku lat stosuję tą praktykę i sprawdza się!

Najedzcie się do syta, śmiejcie się do bólu brzucha, raczcie ludzi pozytywną energią, a sami nabierzcie siły na nadchodzący Nowy Rok!

poniedziałek, 22 grudnia 2014

The experience cz 193

Z samego rana zadzwoniłam do Marcela i umówiłam Kamila na ścięcie. Fryzjerowi wszystko wytłumaczyłam, oraz przekazałam swoją wizję i zastrzegłam, by niezależnie od tego, co by mówił Kamil, trzymał się planu oraz własnego przekonania. Wiedziałam, że Kamil może być delikatnie zły na mnie, bo jakby nie patrzeć rządziłam się jego włosami, lecz ja tylko chciałam by wyglądał modnie i świeżo. Bardzo podobała mi się u mężczyzn fryzura al’a Justin Timberlake czy David Beckham. Generalnie chodziło o to, by boki były podgolone a grzywka zaczesana do tyłu. Prawda była taka, że grzywki u mężczyzn niesamowicie mnie pociągały. Nie miałam pojęcia czy chłopakowi przypadnie do gustu ten image, natomiast postanowiłam zaryzykować i w razie czego zastosować swój urok osobisty. Ubrałam się w biały T-shit i granatową rozkloszowaną spódnicę, oczywiście przed kolano, tak jak lubił Kamil. Ubrałam botki na obcasie i byłam gotowa. Nie wiedziałam z czego to wynikało, ale na każdym kroku chciałam mu się podobać, chciało mi się również dla siebie samej o siebie dbać, co w porównaniu do poprzednich miesięcy było dla wszystkich zaskoczeniem. Odkąd znałam się z Kamilem, ani razu nie miałam na sobie dresu, bluz i innych tego typu ubrań, oczywiście nie licząc sytuacji kiedy biegaliśmy, albo siedziałam przy książkach. Komuś to się mogło wydawać dziwne, ale przez kilka miesięcy przed poznaniem chłopaka, w ogóle nie chodziłam w sukienkach, spódnicach i ładnych, eleganckich ubraniach. Wiem, że to tylko ciuchy, ale właśnie dzięki nim czułam się atrakcyjniejsza, dostawałam komplementy i po prostu chciało mi się żyć, dbać o siebie, szukać nowych rozwiązań.
Do szkoły pojechałam już nowym samochodem, tata przez weekend wszystkim się zajął i o to w taki sposób już byłam samodzielna. To był kolejny element, który wpływał na moją tożsamość. Uwielbiałam być niezależna i  moment mojego życia, w którym akurat byłam, bardzo mnie zadowalał. Dzięki Kamilowi przełamałam wszelkie bariery i wiedziałam, że muszę iść na przód i chociażbym miała się sparzyć, to będzie to dla mnie kolejne doświadczenie. Miałam świadomość swojej siły, że niezależnie od tego co mnie spotka, podniosę się z tego i poradzę sobie, niekoniecznie sama, bo nauczyłam się prosić o pomoc i ją przyjmować.  Życie w ciągłym strachu było straszną męczarnią, jakby zaczynało brakować tlenu i po jakimś czasie to zabijało.
A teraz, powietrze dochodzące do moich płuc było takie czyste, przyjemne, niemal słodkie. Przede mną  była długa droga a związek z Kamilem, chociaż był na początkowym stadium to czułam, że był silny jak te kilkunastoletnie. Wczoraj porównałam to uczucie do swojej więzi z Maćkiem i naprawdę coś w tym było. Byłam wdzięczna losowi za tego chłopaka, czułam, że ktoś nie bez powodu mi go zesłał. Filip miał rację, ktoś zesłał mi następcę mojego Maćka. Nie chciałam się zastanawiać czy było to zdrowe, poprawne a może wieczne, chciałam po prostu z tego korzystać, cieszyć się chwilą i na szczęście nie odczuwałam żadnej presji, żadnego piętna, ciśnienia, nic… Po prostu panowała wolność, szczera relacja, która była bardzo cenna. Uśmiechałam się na myśl o Kamilu, o naszych wspólnych wspomnieniach, ale także o tym, że przyszłość miała być naszą wspólną przyszłością. Bezpieczeństwo, które akurat panowało w moim życiu powodowało, że zaczęłam kochać swoje życie, już nie byłam zła, że musiałam żyć na tym świecie i co rusz godzić się z zasadami w nim panującymi, głównie ze śmiercią. Coś było po coś. Teraz czułam, że śmierć Maćka nie poszła na marne, ktoś miał pewien plan. Oczywiście, że wolałam aby Maciek żył, tylko, że w tej sferze nie można było mieć  żadnych życzeń czy zachcianek. Maciek umarł, ale pojawił się Kamil, który był tak zaskakująco podobny, zabawny, szczery i opiekuńczy. Teraz radziłam sobie ze wspomnieniami, pielęgnowałam je, ale nie cierpiałam, wiedziałam, że ta historia ma kontynuację i to dzięki Kamilowi. On nie tylko budził we mnie tamte uczucia, ale wprowadzał w nowe, był podobny do brata, ale z drugiej strony inny. Był ciekawy, nieprzeciętny i mój.
W szkole tak naprawdę było tak jak zawsze, chodząc tam odczuwałam po prostu zwykłość, to miejsce już tak bardzo mnie nie denerwowało jak kilka miesięcy temu, uodporniłam się na widok Bartka, radziłam sobie z jego wzrokiem, ciągle też miałam poczucie, że był ktoś ważniejszy. Może to wydać się głupie, ale nawet na wzmiankę czy myśl o Kamilu, usta wykrzywiały mi się w uśmiech. Obojętnie jaką sytuację przywoływałam na myśl, to ciągle towarzyszyła mi radość. Dawno tak nie miałam i dzięki temu czułam się bardzo pogodna i gotowa do życia. Kiedyś będąc w szkole modliłam się o to, by nie spotkać Bartka, a teraz? Chciałam żeby lekcje jak najszybciej się skończyły bym mogła zobaczyć się z Kamilem, ale zanim dzisiaj miało to nastąpić były przede mną jeszcze 2 lekcje, na których musiałam się skupić, a nie dalej bujać w obłokach. Kiedy poszłam na wf, to z Martyną siedziałyśmy na ławce i chciałyśmy ze sobą pogadać. Dawno nie było do tego okazji, ja ciągle przebywałam z Kamilem, a Martyna z Filipem, chociaż los sprawił, że ich życie w przeciągu kilku miesięcy diametralnie się zmieni.
- Jak ty się w ogóle czujesz? – z uśmiechem spojrzałam na Martynę, która była nieco smutna, a może przestraszona, czy lekko przybita tym wszystkim. W końcu ciąża to była sytuacja, która ciągnęła za sobą konsekwencje już do końca życia.
- Szczerze? Obecnie nie umiem poskładać myśli, wiesz to jest takie nowe dla mnie, lekko nierealne, chociaż wiem skąd się biorą dzieci, po prostu jak na razie nie umiem sobie wyobrazić jak to będzie, to wszystko jest jak abstrakcja – widziałam w niej zagubienie i lekką konsternację nad dalszym życiem. W końcu w przeciągu kilku miesięcy wszystko miało się kompletnie zmienić.
- To jasne, że czujesz się zagubiona, kto z nas by nie był, nie? Ale masz Filipa, który jest tak szczęśliwy, że nigdy nie widziałam, by ktokolwiek bardziej cieszył się na dziecko. Będziesz miała w nim ogromne wsparcie i powinnaś mieć świadomość, że będzie cudownym ojcem. – starałam się trochę uspokoić jej obawy i sprawić, żeby trochę inaczej spojrzała na tą sytuację. Chciałam żeby też zaczęła się tym cieszyć, a nie tylko zamartwiać.
- Tak, Filip aż kipi radością, ale to nie on ma przed sobą maturę – w tej wypowiedzi dziewczyny wyczułam gorycz, widać było, że ona wcale nie cieszyła się na przyjście potomka. Miała trochę racji, jej sytuacja była znacznie trudniejsza, przecież Filip mógł normalnie chodzić na uczelnię, a ona była w bardziej skomplikowanej sytuacji.
- Ale ty masz przyjaciół, masz mnie – wtedy złapałam ją za dłonie i znacząco wpatrywałam się w oczy, musiałam dodać jej otuchy i wiary, że przecież nie była sama – Martyna ja nigdy cię nie zostawię, mam być przecież matką chrzestną. Będę ci pomagać jak tylko będę mogła, nawet jeśli miałabym z tobą zamieszkać, ale jestem pewna, że Filip stanie na wysokości zadania. Do matury jest niecałe 5 miesięcy więc spokojnie dasz radę. Od czego są przyjaciele? Będziesz mamą i to jest cudowne. Urodzisz kogoś, kto będzie z twojej i Filipa krwi, dla kogo będziesz najważniejsza. To ty dajesz mu życie i pomyśl, że już nigdy nie będziesz sama, że to dziecko zawsze będzie przy tobie… Będziesz cudowną mamą – trochę się sama wzruszyłam i widziałam także łzy w oczach Martyny. Rozumiałam jej obawy, ale nie mogły one zasłonić zalet. Trochę może jej zazdrościłam, chociaż ja byłam w bardziej skomplikowanej sytuacji.
- Naprawdę tak sądzisz?
- Głuptasie – uraczyłam ją ogromnym uśmiechem i wpadłyśmy sobie w objęcia. Czułam jej strach, cała była spięta i taka niespokojna, ale wiedziałam, że z czasem zmieni nastawienie i przekona się, że jej świat się nie zawalił a zaszło tylko przemeblowanie. Później rozmawiałyśmy na temat Kamila, szczerze opowiedziałam jej o tej relacji, w sumie już związku. Dziwne było dla mnie to słowo, chyba nowość sytuacji była nadal krępująca, ale także wprawiała w nieśmiałość.
Po następnej lekcji od razu udałam się do samochodu i ku mojemu zaskoczeniu przed budynkiem czekał na mnie Kamil. Szczerze? Naprawdę się go nie spodziewałam, przecież przyjechałam swoim samochodem, myślałam, że jak będę w domu to się zdzwonimy i może chociaż na chwilę uda nam się spotkać, ale najwidoczniej miał inne plany, które w ogóle mi nie przeszkadzały. Kamil stał przy samochodzie w nowej fryzurze i byłam pod wielkim wrażeniem tego jak wyglądał, a wyglądał naprawdę pociągająco, tak hm… Nie wiem jak to nazwać, po prostu aż zagryzłam wargę na jego widok. Ta zmiana wyszła mu zdecydowanie na dobre, wyglądał na całkiem innego człowieka i cholernie mi się podobał.
- Cześć przystojniaku – czułam jak się czerwieniłam a to nie było typowe dla mnie. Stałam tam naprzeciwko niego i szczerze nie mogłam oderwać wzroku, był taki…. Do tego jeszcze jego lekki zarost... Całkowicie męski i zupełnie nieprzeciętny. Ostatnimi dniami moje pożądanie względem niego ciągle rosło i kompletnie mnie to zaskakiwało, aczkolwiek w tamtym momencie, miałam ochotę rzucić się mu w ramiona i całować każdy skrawek jego twarzy, poczuć ciepło jego rąk na moim ciele…
- Powiesz mi, co to ma być? – Kamil wskazał palcem na swoje włosy i wydawało mi się, że po prostu się zgrywał. Wyglądał naprawdę dobrze i nie miał powodów by się na mnie złościć.
- Twoje cudowne nowe włosy – lekko piszczącym głosem i z wszechogarniającą dumą odpowiedziałam mu na pytanie i zrobiłam krok do przodu i opierałam się  klatką piersiową o jego tors.
- Byłaś w zmowie z tym fryzjerem, prawda? – Kamil zacięcie grał swoja rolę, ale ja byłam pewna, ze to tylko przykrywka, zresztą on nie mógłby się na mnie gniewać, za bardzo mnie lubił.
- Takiej malutkiej – dwoma palcami pokazałam niewielką odległość, a Kamil na to moje zachowanie zaśmiał się kręcąc głową, wiedziałam, że tylko szukał potwierdzenia swoich przypuszczeń.
- Musisz mi za to zapłacić – jeszcze bardziej przysunął się w moją stronę i dotknął mnie ciepłem swoich ust, w których na dobre się zanurzyłam. Nie interesowało mnie to, że byliśmy pod szkołą, czy że ktoś, czyli Bartek, mógł nas zobaczyć. Przy Kamilu nic nie miało znaczenia, a każdy pocałunek robił takie wrażenie jakby był tym pierwszym. Kiedy oderwaliśmy od siebie usta, Kamil obejmował mnie w pasie i nadal nie przestawał mi się przyglądać.– Mógłbym cię całować i całować, masz takie chyba zaczarowane usta – po tym wyznaniu chłopak znowu zasmakował ciepła moich ust i tym razem również się nie wzbraniałam. Oglądając filmy śmieszyło mnie jak kobiety podczas pocałunku zginały jedną z nóg i wiecie co?  W tamtej chwili automatycznie sama to zrobiłam. Czułam, jakby każdy całus wznosił mnie w przestrzeń niedostępną dla przeciętnego człowieka.
- Jesteś jakiś taki nienasycony – w końcu oderwałam swoje usta i stwierdziłam, że czas zaprzestać tym wygłupom.
- Dziwisz mi się? – chłopak pytająco na mnie patrzył i delikatnie głaskał mnie po plecach. Z jego strony czułościom nie było końca i było to bardzo miłe.
- Nie flirtuj tu ze mną. Czemu w ogóle przyjechałeś po mnie skoro wracam swoim samochodem?
- Już wszystko załatwiliście? Przyzwyczaiłem się, że po ciebie przyjeżdżam – na twarzy chłopaka dostrzegłam lekki zawód… On chyba naprawdę to polubił, zresztą ja także. Czułam się wtedy bardzo kochana i ważna dla niego, w żadnym bądź razie nie osaczona, nic z tych rzeczy, po prostu widok jego przy samochodzie, czekającego na mnie był ogromną radością, w sumie od pewnego czasu dla tego widoku lubiłam nawet chodzić do szkoły.
- Ja też to lubiłam, ale nie bój się, od czasu do czasu będę coś wymyślała, żebyś mógł się tym nacieszyć. Jedziemy do mnie? – wiedziałam jedno, nie chciałam pozwolić mu jechać do swojego domu. Chciałam trochę bardziej nasycić się jego obecnością.
- A co z obiadem? Jadłaś już coś? – Kamil był opiekuńczy i widać było, że miał pewne priorytety i może nawet przyzwyczajenia, bo zawsze jak po mnie przyjeżdżał jechaliśmy na wspólny posiłek.
- Nie, ale to zjemy u mnie, co?
- No dobra, to ruszaj  swoją furą, do zobaczenia – chłopak jeszcze raz mnie ucałował a potem ja udałam się na parking, a on odczekał aż odjadę i tak „wspólnie” pokonaliśmy drogę do mojego domu.
Na miejscu zabraliśmy się za przygotowywanie obiadu i naprawdę fajnie nam to wychodziło a w międzyczasie ciągle rozmawialiśmy.
- Byłeś dzisiaj na kontroli z tym zębem? – trochę to umknęło mojej uwadze, bo Kamil ciągle rozpraszał mnie swoimi pocałunkami, ale ciągle z tyłu głowy miałam świadomość, że dzisiejszego dnia miał pojawić się w przychodni mojej mamy.
- Tak, jest już wyleczony także po bólu – chłopak naturalnie na mnie spojrzał jakby nic poza tym się nie wydarzyło, ale ja znałam swoją mamę i wiedziałam, że była po prostu kobietą, a kobiety przeważnie cierpią na przypadłość jaką była ciekawość.
- Mama o coś się ciebie wypytywała? – obawiałam się jak mama będzie się zachowywać  gdy będzie sam na sam z Kamilem, w końcu  nigdy wcześniej nie wiedziała o jego istnieniu, w sumie od kilku miesięcy o niczym nie miała pojęcia, ale to tylko i wyłącznie na własne życzenie.
- Jak to mama, martwi się o ciebie. Obie jesteście takie same, tęsknicie, ale żadna pierwsza się nie odezwie – byłam zaskoczona tym wnioskiem chłopaka i jego bezpośredniością, ale to był Kamil, więc nie wiem czemu jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłam.
- Nie zmieniaj tematu, o co się pytała? – miałam do wyboru, albo wyjaśniać mu dlaczego tak się dzieje, że nie kontaktuję się z mamą, albo dowiedzieć się jak przebiegła wizyta chłopaka.
- Czy jesteśmy razem, powiedziała też, że jak byliśmy wtedy razem w przychodni to widziała troskę w twoich oczach i że wyglądasz na naprawdę szczęśliwą. A poza tym, nic więcej nie mówiła, a ja stwierdziłem, że jak zdecydujesz, że chcesz by coś więcej wiedziała, to po prostu jej to powiesz  – chłopak objął mnie w pasie i delikatnie się uśmiechał. Wydawało mi się, że słowa mojej mamy sprawiły mu ogromną radość, tak jakby był dumny, że dzięki niemu jestem szczęśliwa i miał do tego święte prawo.
- Jesteś kochany, wiesz? – patrząc w jego błękitne oczy czułam, że te oczy były wpatrzone we mnie jak w obrazek. Może to była magia zakochania, może to nadal była początkowa faza związku, ale odczuwałam ją bardzo intensywnie.
- Dlatego za mną jesteś – chłopak znowu nachylił się w moją stronę i bardzo delikatnie musnął moje usta, jakby chciał zostawić coś na później i nie dawać mi wszystkiego od razu. Uśmiechnęłam się na to zachowanie, bo czułam, że to dozowanie miłości i czułości tylko nakręcało do działania.
Zaraz po tym wróciliśmy do dalszego przygotowywania obiadu, na który to robiliśmy zapiekankę makaronową. Kiedy nasze danie znalazło się w piekarniku usiedliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakieś bajki w telewizji. Co rusz się śmialiśmy i przedrzeźnialiśmy.
- Gosia, jutro są mikołajki i już rok temu obiecałem Kacprowi, że zabiorę go do centrum bo jest tam jakaś kraina świętego Mikołaja czy coś takiego. Nie będzie ci przykro, jak jutro się nie zobaczymy? Chyba, że chcesz iść z nami to będzie nam naprawdę miło – widok zestresowanego Kamila naprawdę nie był codziennością, on zawsze był wyluzowany i bardzo swobodny, a w tamtym momencie, odczuwałam, że czuł się niezręcznie, jakby bał się mnie zawieść.  Nie patrzył na mnie, ale tępo wbijał wzrok w moje oczy i nie trudno było zauważyć, że nie mógł doczekać się odpowiedzi z mojej strony.
- No przestań, to tylko mikołajki. Zresztą, wyjaśnimy sobie coś. – poprawiłam się na kanapie by wygodnie usiąść naprzeciwko niego, jakbym chciała podkreślić wagę swoich słów -  Ja wiem, że masz dziecko, akceptuję to i nigdy nawet na myśl mi nie przyszło by oburzać się z tego powodu. Jak mogłabym być zła, że chcesz spędzić ten dzień z dzieckiem, które tak bardzo tego pragnie? My mamy siebie na co dzień, a Kacper ma ciebie tylko od czasu do czasu i wtedy to jemu powinieneś poświęcić maksimum uwagi. -  wiedziałam jak  bardzo każde dziecko potrzebuje rodziców  i nie miałabym sumienia zabierać Kacprowi możliwości spędzania z tatą kilku godzin, nawet jeśli miałabym odejść na bok.
- Niech cię przytulę – Kamil wydawał się być zaskoczony, ale również ucieszony moimi słowami, na które ewidentnie nie znalazł odpowiedzi. Gesty mówiły wszystko.
- Głupi jesteś, wiesz? – śmiać mi się chciało z jego zachowania i strachu o moją reakcję, przecież to były tylko mikołajki i nie ważne nawet jakie by to święto nie było, nigdy nie zamierzałam robić Kamilowi problemów z tego tytułu, że spotyka się z dzieckiem, nie miałabym chyba sumienia się o to złościć. Miałam nadzieję, że nigdy w przyszłości nie zdarzy się tak, że poczuję się zła z tego powodu.
- Po prostu jeszcze nie umiem się przyzwyczaić do tego, że spotkałem anioła – chłopak na te słowa przybrał ogromny, radosny uśmiech i pokazywał swój niemal prosty zgryz.
- Dobra, to teraz ja bym chciała z tobą o czymś porozmawiać.
- Zamieniam się w słuch – siedzieliśmy sobie przytuleni na kanapie i wpatrywaliśmy się sobie w oczy i takie proste sytuacje sprawiały, że czułam się jakbym w tym domu mieszkała z Kamilem i już sami tworzyliśmy swój własny dom. To uczucie było nowe i od razu mi się spodobało, ale wiedziałam, że nie było po co się spieszyć i od razu mega poważnie do tego podchodzić.  
- Zbliżają się święta, twoje urodziny, walentynki i inne święta i tak sobie ostatnio myślałam, że fajnie byłoby zrezygnować z prezentów materialnych. Chodzi mi o to, że nie chcę się skupiać na rzeczach, ale bardziej na wspomnieniach, uczuciach, bo to pozostaje na zawsze. Zamiast kolejnej koszuli czy kompletu biżuterii fajnie jest iść do kina, na kolację, czy inną randkę a nie zachodzić w głowę co kupić i ile pieniędzy wydać, żeby nie okazało się czasem za ubogo – byłam ciekawa jak chłopak zareaguje na te słowa, ale ja już od dłuższego czasu stwierdziłam, że kolejne prezenty są zbędne, że potem tak naprawdę nie wiadomo co z nimi zrobić a tylko się gromadzą. Wolałam zamienić je na rzeczy o wartości uczuciowej, emocjonalnej.
- Wiesz, że to nawet ciekawsze? Podoba mi się – na twarzy chłopaka widziałam radość i taką szczerą, prawdziwą reakcję. Ucieszyłam się z tego, że nasze spojrzenie na świat było podobne i nie kłóciło się to z jego przekonaniami. Kiedy dawałam całusa Kamilowi, to akurat w domu pojawił się Marcin.
- Hej zakochańce – Marcin od razu do nas podszedł co spowodowało, że lekko z Kamilem odsunęliśmy się od siebie i brat dał mi całusa w policzek a Kamilowi uścisnął dłoń.
- Hej, obiad będzie za 10 minut – spojrzałam przez ramię na piekarnik i znowu skierowałam wzrok na brata.
- Dobra, to ja idę się przebrać i zaraz wracam – Marcin wracał z jakiegoś treningu co poniekąd mnie zaskoczyło, ale najwidoczniej zaczął dbać o formę.
Później tak naprawdę niewiele się działo, z Kamilem nakryliśmy do stołu, całą trójką zjedliśmy obiad a chłopaki prawie cały czas ze sobą rozmawiali o samochodach, wyścigach, sportach i innych takich. Patrząc na nich nie mogłam uwierzyć jak dobrze się dogadywali, niemal jak bracia. To była dla mnie nowość, bo z jednej strony Bartek nigdy tak nie był traktowany, a z drugiej strony to utwierdziło mnie w przekonaniu, że Kamil był podobny do Maćka. Naprawdę coś musiało w tym być, bo za dużo było tych podobieństw, okoliczności i sytuacji.

Nie składam Wam jeszcze życzeń, ponieważ mam nadzieję, że przed świętami uda mi się jeszcze do Was napisać, szczególnie teraz, gdy jestem uziemiona w łóżku.... Także piszcie jakie macie wrażenie po nowym poście, jak zwykle widzimy się na instagramie! (instagram/paulina.opowiadania)