Niemal całe popołudnie spędziłam na
szukaniu prezentu dla Martyny, w końcu zdecydowałam się kupić zestaw
kosmetyków, które spokojnie mogła używać w czasie ciąży. Po zakupach od razu
wróciłam do domu i zaczęłam się szykować
na imprezę. Założyłam czarną koronkową sukienkę na krótki rękaw wraz z
żakietem. Gdy byłam gotowa wraz z
Marcinem jechaliśmy po Kamila.
- Lubisz Kamila, prawda? – postanowiłam
skorzystać z okazji i porozmawiać z Marcinem o Kamilu. Ostatnio nie mieliśmy na
to czasu, a chciałam być szczera wobec brata.
- Tak, a czemu pytasz? – ucieszyłam się
na jego słowa, bo to oznaczało, że mogłam liczyć na akceptację mojego związku z
chłopakiem. Zależało mi, by tym razem nikt się temu nie sprzeciwiał.
- Bo chyba się zakochałam – nadal czułam
się zawstydzona gdy o tym mówiłam. To było dla mnie zupełnie nowe, a na dodatek
cały czas miałam wrażenie, że wszyscy myśleli, że za szybko się to działo.
- Widać to po tobie, jesteś tak
szczęśliwa, jak przed rokiem. Nawet z Bartkiem nie wiedziałem ciebie takiej rozpromienionej,
chyba ostatni raz jak byliśmy na sylwestrze w Australii z Maćkiem – Marcina
uwaga była bardzo słuszna. Sama czułam się inna.
- Wyciszyłam się przy Kamilu, jestem
bardziej opanowana i mam wrażenie, że wreszcie panuję nad swoim życiem. Trochę
się boję bo wszystko strasznie szybko się dzieje, sama ledwo co za tym nadążam
– to była moja jedyna obawa. Związek z Bartkiem również był bardzo intensywny i
tyle razem przeżyliśmy, że nie sposób było o tym zapomnieć, lecz ten związek
spotkał się z dużą ilością łez, nerwów, a ja już nie miałam siły by znowu to przeżywać.
- Może i tak, sam byłem w szoku, gdy
wychodziłaś z Kamilem, ale jak widziałem jaka wracałaś z tych spotkań, to już
nie miałem żadnych obaw. Jak nie spróbujesz to będziesz żałować, a to dobry
chłopak. – oboje widzieliśmy w Kamilu dobrego człowieka i to było
pokrzepiające. Bartek też był dobry, ale my chyba nie pasowaliśmy do siebie.
Wiecznie darliśmy ze sobą koty, a Kamil miał coś w sobie takiego, że odpuszczałam,
że od razu wiedziałam, że nie warto było marnować czasu, zależało mi by być z
nim, a nie z nim walczyć.
- Wiesz, to jest takie uspokajające,
kiedy już nie musisz walczyć by ktoś zaakceptował mój wybór, kiedy możesz się
tym po prostu cieszyć a nie myśleć, ile jeszcze musisz przeszkód pokonać –
czułam się lżejsza o pewne obawy i emocje, a to sprawiało, że czułam się
szczęśliwszym człowiekiem.
- Czasem warto iść pod prąd i dopinać
swego, ale nie wtedy gdy to nas niszczy. Jesteś całkiem inną osobą niż w
związku z Bartkiem… Nie chcę go obrażać, bo go w sumie nie znałem i tak
naprawdę to ty wiedziałaś jakim był człowiekiem, ale to chyba nie było
przeznaczenie. Długo o siebie walczyliście, ale gdzieś wasze drogi się
rozchodziły – patrząc z dystansu na ten rozdział swojego życia dochodziłam do
podobnych wniosków co Marcin.
- Tak, chyba masz rację… Coś mnie
przyciąga do Kamila i pomimo, że wzbraniałam się przed tym jak tylko mogłam, to
już dłużej nie chcę się powstrzymywać, chcę spróbować – uśmiechnęłam się lekko sama
do siebie, a w sumie do Kamila, który punktualnie czekał na nas pod klatką.
Chłopak od razu wsiadł do samochodu i podał dłoń Marcinowi a zaraz po tym
uraczył mnie całusem. Po chwili wspólnie pojechaliśmy do klubu/restauracji w
której miała odbyć się impreza dla Martyny.
- Ślicznie wyglądasz – do mojego ucha
doszedł delikatny szept, który wydobył się z ust chłopaka kiedy tylko zdjęłam
kurtkę.
- Dziękuję, chciałam, żeby ci się
podobało – wiedziałam, że lubił mnie w sukienkach, więc specjalnie dobrałam
swój strój, by miło mu się na mnie
patrzyło. Wreszcie miałam ochotę wyrzucić wszystkie dresy z swojej szafy,
których po tym roku miałam znacznie za dużo.
W środku nie było jakoś bardzo dużo
ludzi. Była nasza trójka, kilka dziewczyn z Martyny klasy, dwóch kumpli Filipa ze studiów. W sumie
było z dziesięć osób. Kilka minut po siedemnastej pojawił się Filip z Martyną,
która była bardzo zaskoczona naszym widokiem. Filip powiedział jej tylko, że
idą na kolację, a tak naprawdę czekało na nich grono najbliższych znajomych.
Widząc łzy w jej oczach od razu do niej podeszłam i mocno uścisnęłam.
- Nie płacz głuptasie – zaśmiałam się do
niej a ona śmiechem dołączyła do mnie. Widziałam radość i szczęście w jej
oczach. – Wszystkiego co najlepsze, żebyś była szczęśliwa, radosna. Spełniała
swoje marzenia, zawsze była uśmiechnięta, nawet jak ten śmiech jest przez łzy.
Życzę ci miłości z Filipem do końca świata, byście zawsze byli razem. Tak jak
nasza przyjaźń. Kocham cię jak siostrę, tak bardzo mocno – sama się wzruszyłam
i poleciało mi kilka łez. Od razu ponownie rzuciłyśmy się sobie w ramiona Tuląc
ją przy sobie, czułam jej zdenerwowanie, ale i więź jaka nas łączyła – A
najbardziej ci życzę, by twoje dziecko było zdrowe – Martyna od razu rozluźniła
uścisk i trochę spoważniała. Ona chyba nie wiedziała, że ja wiem. Zaskoczyłam
ją, ale byłyśmy przyjaciółkami i nie chciałam, żeby coś pomiędzy nami
pozostawało niewyjaśnione. – Nie złość się na niego. On się tak cieszy, że
buzia nie chciała mu się zamknąć – rozmawiałyśmy na tyle cicho, by nikt nas nie
słyszał. Uspokoiłam się wtedy, gdy zobaczyłam uśmiech na jej twarzy i nasze
dłonie zacisnęły się w uścisku.
- Ja też się cieszę. – widziałam, że
inni trochę się niecierpliwili i chcieli złożyć Martynie życzenia. Obok mnie
znalazł się Kamil, który trzymał prezent, który kupiłam przyjaciółce.
- A to od nas. Chyba nie mieliście
okazji się poznać. To jest Kamil… mój chłopak – pytająco i trochę niepewnie
spojrzałam na Kamila, a zaraz potem znowu odwróciłam wzrok- A to moja przyjaciółka Martyna – widziałam
szok na twarzy dziewczyny, ale jej również należała się szczerość. Kamil miał
za to przeogromny uśmiech, czułam, że sprawiłam mu ogromną radość
przedstawiając go w ten sposób.
- Miło cię poznać. Wszystkiego
najlepszego – Kamil pierwszy odezwał się do Martyny i po złożeniu życzeń, podał
jej prezent, który od razu przechwycił Filip.
- Dziękuję – Martyna po wymienionych
czułościach z Kamilem, została oblężona przez koleżanki a my odeszliśmy na bok.
- Awansowałem na chłopaka – Kamil specjalnie
nie powiedział tego do mnie, rzucił to ot tak kiedy szliśmy do stolika.
- Odpowiedni człowiek, na odpowiednim
miejscu – podniosłam głowę by móc spojrzeć w jego twarz, która była
rozpromieniona. Uwielbiałam jego dziecięcą radość. Zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy
pierwszy raz w życiu byli zakochani. – Chodź, musisz kogoś poznać i uprzedzając
twoje pytanie, to nie jest mój kolejny były – znałam teorię Kamila na ten
temat, a jego reakcja mi tylko to potwierdziła. Podeszliśmy do Filipa, a on od
razu zwrócił się w naszą stronę.
- Jak ja cię dawno nie widziałem – Filip
nie patrząc na Kamila od razu objął mnie mocno i przytulił do siebie i okręcił
wokół swojej osi. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo za nim tęskniłam,
to sama się tego nie spodziewałam! Wspaniale było znów móc czuć znajomy zapach
jego perfum, słyszeć jego głos.
- Udusisz mnie, a ktoś tu zaraz będzie
zazdrosny – miałam widok na Kamila, który już nie miał na twarzy tego swojego
uśmiechu, ale patrzył z miną mówiącą „Kiedy ten facet przestanie obściskiwać
moją dziewczynę”.
- A no tak, przepraszam. Już wycofuję
swoje ręce – Filip miał rewelacyjny humor i w ogóle nie było po nim widać, że
był spięty. Postawił mnie na ziemi i uniósł ręce w poddańczym geście.
- To jest Filip, opowiadałam ci o nim, a
to …
- Słynny Kamil – Filip nie pozwolił mi
dokończyć tylko wszedł w słowo i sam sobie przedstawił mojego partnera.
- Cześć – chłopaki uścisnęli sobie
dłonie i już widziałam większy spokój na twarzy Kamila, chociaż nie odpuszczał.
Podobała mi się forma jego zazdrości.
- Miło cię poznać – tym razem Filip
zwrócił się do Kamila a ten objął mnie w pasie.
- Zestresowany? – byłam ciekawa uczuć
Filipa, bo naprawdę dobrze się maskował. Ja sama bardzo się denerwowałam tym,
co zamierzał zrobić.
- Trochę, chociaż w sumie nie mam czego.
Nie obrazisz się jak porwę ją na moment? Obiecuję trzymać ręce przy sobie – słowa
przyjaciela były dla mnie delikatnym zaskoczeniem, bo nie miałam tajemnic przed
Kamilem, ale w sumie to mogło bardziej krępować samego Filipa.
- Jasne – Kamil chyba nie miał nic do
powiedzenia i musiał się zgodzić. Odwróciłam się do niego twarzą i wpatrywałam
się w cudowne oczy.
- Zaraz wrócę – dałam mu całusa w usta i
wyszłam za Filipem. Wzięliśmy kurtki z szatni i wyszliśmy na zewnątrz. – Co
jest?
- Stresuję się jak jasna cholera.
Zobacz, spodoba się jej? – Filip trzęsącymi się rękoma wyciągnął z kieszeni małe czerwone pudełeczko w którym
znajdował się piękny pierścionek. Był w moim guście i wiedziałam, że
zdecydowanie w Martyny również. Nie był przesadny, ale bardzo delikatny z
jednym kamieniem, który był przeźroczysty.
- Cudowny… Szczęściara z niej –
delikatnie przesunęłam dłonią po pierścionku i aż zaparło mi dech w piersi, był
idealny. – Kto by pomyślał, że po takich przebojach i trzech latach rozłąki
znowu będziecie razem i wasza rodzina się powiększy – bardzo im zazdrościłam,
ale w pozytywnym znaczeniu tych słów.
- Nie? Sam się dziwię, ale to dzięki
tobie. Gdyby nie ty, to nie oczekiwałbym dziecka i nie zamierzał się oświadczyć.
To ty motywowałaś mnie do walki o Martynę, sprawiłaś, że nie tłumiłem w sobie
tych uczuć. Mam coś dla ciebie – Filip z kieszeni wyciągnął delikatną
bransoletkę na złotym łańcuszku a na środku było małe serce z napisem
„Friends”, był on mikroskopijny, ale całość była bardzo urokliwa, piękna i
elegancka. – Nic nie wyrazi tego, jak bardzo jestem ci wdzięczny za wszystko co
kiedykolwiek dla mnie zrobiłaś. To co teraz mam zawdzięczam tobie, bo gdyby nie
ty, nie miałbym tyle siły i odwagi w sobie. Kocham cię – gdy Filip, zapiął mi
bransoletkę od razu się przytuliliśmy. Ta nasza przyjaźń była więzią na całe
życie. Mogło się walić, palić, ale zawsze jedno na drugie mogło liczyć.
- Ja ciebie też – byłam jak płaczka, już
nie umiałam się powstrzymać. Uroniłam kilka łez a zaraz Filip je wytarł.
- Bo jeszcze Kamil to zobaczy i będę
miał obitą twarz- oboje zaśmialiśmy się na te słowa i staraliśmy się ogarnąć,
bo w środku czekało na nas dużo wrażeń. – Pasujecie do siebie, widać, że świata
poza tobą nie widzi, a ty… Jesteś taka promienna…
- Aż tak to widać? – przyłożyłam dłonie
do swoich policzków, mając nadzieję, że jakimś magicznym ruchem, zdejmę z
siebie zaczerwienienie - Ale fakt, jestem szczęśliwa, jakbym odzyskała Maćka.
Może to głupie i może nie powinnam tego mówić, ale Kamil, to taki mój drugi
Maciek. – bałam się tego porównania, ale nie chciałam tego dłużej tlić w sobie.
W Kamilu widziałam namiastkę Maćka i nie sposób było to ukryć.
- Los zesłał ci następcę. Maciek był
cudownym kumplem – Filip trafnie określił tą relację i byłam szczęśliwa, że nie
negował tego co mówiłam.
- Tak, był cudownym człowiekiem, a teraz
mam go w postaci Kamila, jak go bardziej poznasz to przekonasz się o czym
mówię. A teraz chodź, czas na nas – nie chciałam dłużej zostawiać Kamila
samego, już tęskniłam za nim i myślałam jak sobie radził beze mnie.
Gdy wróciliśmy do stolika, wszyscy
siedzieli i już jedli kolację, a my od razu dołączyliśmy do nich. Kamil
przywitał mnie uroczym uśmiechem, którego nie sposób było nie odwzajemnić.
Kolacja mijała nam w przyjemnej
atmosferze, było wesoło, luźno i najważniejsze było to, że Martyna była
szczęśliwa. Niedługo po tym jak skończyliśmy posiłek, Filip wstał i z bukietem
czerwonych róż, które podał mu kelner, uklęknął przed Martyną i wyciągnął
czerwone pudełeczko. Wszyscy, wraz z Martyną nie kryli swojego zaskoczenia. Chłopak
po wyznaniu miłości dziewczynie i wyrażeniu swoich uczuć do niej zapytał, czy
zechce spędzić z nim przyszłość. Martyna była tak wzruszona, że łzy leciały jej
ciurkiem po twarzy, ale ku zaskoczeniu nas wszystkich, zgodziła się! To naprawdę
było to do przewidzenia. Kiedy Filip wziął Martynę w ramiona, wszyscy
zaczęliśmy bić brawo i im winszować. Miałam ciarki na całym ciele, ta chwila
była cudowna. Wspaniale było patrzeć na dwoje bardzo zachowanych w sobie ludzi,
którzy tak naprawdę świata poza sobą nie widzieli. Cieszyłam się ich
szczęściem, życząc sobie, by kiedyś czuć to samo co oni. Po gratulacjach, które
każdy składał Martynie i Filipowi zabraliśmy się za jedzenie deseru i kiedy dj
puścił muzykę, wszyscy ruszyli na parkiet.
- Przejdziemy się? – Kamil trochę
niepewnie na mnie spojrzał, a ja od razu kiwnęłam mu głową na zgodę. Lekko się
przestraszyłam, ponieważ nie wiedziałam skąd u niego taka prośba, nagle
poczułam się niepewnie i nawet trochę się bałam, tego co mnie czekało. Zabierając
kurtki z szatni wyszliśmy na zewnątrz i szliśmy obok siebie, nawet nie
trzymając się za ręce.
- Czemu nic nie mówisz? – przerwałam
ciszę i spojrzałam na chłopaka, który swobodnie szedł trzymając ręce w
kieszeni.
- Wiesz, nie mogę się tobie nadziwić.
Jesteś taka ładna, zabawna, szczera, przy tym wszystkim jak dziecko cieszysz się ze
szczęścia swoich bliskich, jesteś wrażliwa, płaczesz co chwilę, a ja zastanawiam
się wtedy jak mogę ci pomóc, bo nie chcę już nigdy więcej widzieć łez na twojej
twarzy. Patrzę na ciebie i widzę swoją przyszłość, pierwszy raz od 5 lat i to
jest wspaniałe uczucie. – Kamil stanął naprzeciwko mnie i złapał mnie za ręce,
a ja nie mogłam przestać się uśmiechać. Uwielbiałam słuchać jego słów, czułam
się szczęśliwa i pewna, że nie byłam traktowana jak jakaś zabawka. – Twoi
przyjaciele są dla ciebie bardzo ważni, widać to po tobie. Marcin, Filip,
Martyna, Piotrek. Chciałbym kiedyś znaleźć się obok nich – zrobiłam krok do
przodu i nie bacząc na nic, pocałowałam go. On już był na tym miejscu, był
częścią mojego życia i wiedziałam, że minęło dopiero kilka miesięcy, a ludzie
budują związki przez lata, ale ja już byłam pewna. Ja to po prostu czułam.
- Kamil, ja chcę cię uszczęśliwiać jak
najdłużej się da i nie jesteś obok nich, jesteś tutaj – pokazałam mu na swoje
serce i szeroko się uśmiechnęłam. O losie, to było takie unoszące, że sama się
tego nie spodziewałam. Nie spodziewałam się, że będzie mnie stać na taką
szczerość, że nie będę miała problemu z wyrażaniem swoich uczuć.
- I nie przeszkadza ci to, że ciągle
jestem o ciebie zazdrosny widząc tylu facetów kręcących się obok ciebie? –
staliśmy przytuleni do siebie i wpatrywaliśmy się sobie głęboko w oczy. On miał
zadziorną minę, jakby chciał mnie sprawdzić, czy byłam świadoma napotykanych
trudności.
- Nie, o ile będziesz pamiętał, że wiem
jak boli zdrada i nigdy nikomu nie zadam tego bólu. Jak stwierdzisz, że to
jednak nie to, gdy spotkasz kogoś innego i mocniej się zakochasz, to powiedz,
ale nie zdradzaj – to była moja największa obawa życiowa. Kto raz zaznał
zdrady, nosił długo to brzemię. Rodził się wtedy potworny ból i strach.
- Nigdy tak nie będzie. – po tych
słowach chłopak intensywnie mnie pocałował i ten pocałunek mógł dla mnie trwać
i trwać…
Hej ;) Jak Wam się podoba? Dziękuję Wam za wszelkie maile, komentarze, Waszą aktywność na instagramie, fajnie wiedzieć, że jesteście ;*
7.40 a ja czytam too cudowne opowiadanie. Sama się wzruszyłam i aż miałam ciarki. Mega cudownie, w ogóle co ja mogę więcej napisać ? zajebiście hah :) Kocham normalnnie czytać to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńcałusy :*
Ile bym dała, żeby ciągle i ciągle czytać ciąg dalszy... :)
OdpowiedzUsuńSupercanko <3
Nieś :)
nie podoba się.
OdpowiedzUsuńNie będę pisać w tym komentarzu co chciałem powiedzieć po przeczytaniu nowej części.
OdpowiedzUsuńJednak, była to dobra myśl :)
Rewelacja , czekamy na dalszą część <3
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część?
OdpowiedzUsuńChce się czytać.. :)