Kiedy wszystko się dobrze układa i
generalnie jest w porządku, a w życiu panuje spokój i bezpieczeństwo, to rzeczy
które do tej pory sprawiały trudności, nagle stają się przyjemniejsze i nawet
poranne wstawanie nie sprawia problemu. Żyło mi się znacznie lepiej i tak jakoś
byłam ze wszystkiego bardziej zadowolona i sama czułam, że miałam więcej
energii. Dzisiejszy dzień w szkole minął mi naprawdę szybko, okazało się, że
nie mam matematyki i dlatego po 3 godzinach zajęć mogłam wrócić do domu.
Cieszyłam się, że będę miała więcej czasu dla siebie, a w sumie całe
popołudnie, bo było dopiero przed 11. Sama nie wiedziałam co ze sobą zrobić, czy iść na zakupy, może zrobić
sobie domowe spa. Tak naprawdę to wszystko było mi obojętne, najważniejsze było
to, że miałam mieć wolne. Dzień bez żadnych obowiązków i zobowiązań.
W domu panowała idealna cisza, tata był
w pracy a Marcin na uczelni. Najpierw zrobiłam sobie kawę i siedziałam w
salonie przeglądając strony internetowe. Miałam ochotę na jakieś zakupy,
których już dawno nie robiłam. Po jakiejś godzinie postanowiłam odezwać się do
Kamila, jakoś od rana w ogóle się nie odzywał, a mnie jakoś było tak dziwnie z
tą ciszą.
- Hej – miło powiedziałam do słuchawki,
kiedy chłopak odebrał telefon.
- Cześć, co tam? – miałam wrażenie, że
Kamil miał trochę dziwny głos, tak jakby trochę seplenił, co było zaskakujące,
ponieważ wcześniej miał czystą mowę.
- Siedzę w domu bo wcześniej skończyłam
lekcje. A ty czemu masz taki dziwny głos? – byłam prawie pewna, że coś się
stało. W głowie myślałam nad ewentualnymi przyczynami tego stanu rzeczy, ale
nic konkretnego nie przychodziło mi na myśl.
- A daj spokój, ząb mnie boli jak
cholera i trochę jestem spuchnięty. – ledwo co go rozumiałam co oznaczało, że
to jego „trochę” było znacznie większe niż chciał mi wmówić.
- To jedź do dentysty – to wyjście było
wręcz oczywiste i nie rozumiałam dlaczego jeszcze z tym zwlekał.
- Myszka, a myślisz, że tego nie
chciałem zrobić? Wszystkich obdzwoniłem i nikt już nie ma miejsca, a kto ci
zostanie po godzinach? Jutro o 10 mam wizytę a do tej pory muszę łykać proszki
– jego wypowiedź sprawiła, że sama uśmiechnęłam się do siebie. Nikt tak do mnie
zdrobniale nie mówił, a to było zaskakujące i cholernie przyjemne, że
momentalnie zapragnęłam częściej to słyszeć, ale nie to było w tamtym momencie najważniejsze.
Było mi go szkoda, bo czułam, że cierpiał a ból zęba nie był niczym przyjemnym.
- Może wcale nie będziesz musiał… poczekaj, zaraz oddzwonię do ciebie – nie
czekałam na żadne słowa z jego strony tylko szybko się rozłączyłam i wykręciłam
numer do mamy. Tak się złożyło, że moja mama była stomatologiem i była
współwłaścicielką prywatnej przychodni. Czułam się niezmiernie niezręcznie
musząc do niej dzwonić w szczególności, że nasze ostatnie spotkanie na cmentarzu
nie było zbyt sympatyczne, natomiast byłam w stanie znieść to złamanie własnej
dumy. Robiłam to tylko i wyłącznie dla Kamila, by nie musiał tak cierpieć. Na
moje nieszczęście mama nie odbierała. Mogły być dwa powody, albo nie chciała ze
mną rozmawiać, bądź mogła mieć pacjenta, albo być czymś innym zajęta. Tak
szybko nie zamierzałam odpuścić, więc zadzwoniłam do przychodni.
- Przychodnia, słucham?
- Dzień dobry, czy mogę rozmawiać z
doktor Pilarz? – starałam się być miła i nie pokazywać swojego zniecierpliwienia.
- Niestety Pani Doktor ma teraz
pacjenta, może mogę w czymś pomóc?- wszystko szło nie po mojej myśli, a ja
bardzo tego nie lubiłam. Ciągle napotykały mnie jakieś przeszkody, niby drobne,
ale ciągle były to przeszkody.
- Jestem jej córką i potrzebuję jak
najszybciej się z nią skontaktować, więc jakby pani mogła ją poprosić do
telefonu to byłabym bardzo wdzięczna – mój ton głosu był poważny a ja starałam
się nie być zlekceważoną.
- Jak tylko wyjdzie pacjent z gabinetu,
to przekażę jej żeby oddzwoniła – ta opcja też mi nie pasowała bo to oznaczało
kolejne minuty, które wszystko by opóźniły. Ja nie lubiłam czekać, szczególnie
jak w grę wchodziło zdrowie moich bliskich.
- A jak Pani zapomni? To naprawdę jest
ważne i zależy mi na czasie – nie ufałam tej kobiecie, ani jej zapewnieniom.
- Już mówiłam…. Proszę chwilę poczekać –
słyszałam, że kobieta już chciała mnie
spławić, ale chyba coś się wydarzyło, bo nagle zrezygnowała z tego pomysłu, więc
cierpliwie czekałam. W słuchawce usłyszałam tylko głośne westchnięcie i ciszę. Każda
minuta była maksymalnie wydłużona.
- Tak? – w końcu doszedł do mnie głos
mamy. Patrząc na zegarek nie byłam w stanie ocenić ile musiałam na to czekać.
- Cześć mamo – skruszona przywitałam się
z kobietą. Nagle moja odwaga, pewność siebie gdzieś się ulotniły i poczułam się
słaba.
- Gosia? Coś się stało? Niepokoi mnie twój
telefon – mama zawsze była poprawna jeżeli chodzi o wypowiedzi. Można było
odczuć w nich nie tylko klasę, ale i dystans.
- Mojego znajomego bardzo boli ząb i
nigdzie nie może dostać się do dentysty – wyjaśniłam jej powód mojego telefonu,
który w tamtym momencie wydał mi się trywialny. Nie odzywałam się do niej od
trzech miesięcy i zadzwoniłam tylko dlatego, że mojego kolegę bolał ząb.
Przyznam, że to było słabe.
- Gosia, ale ja już na dzisiaj mam
komplet, nie dam rady go nigdzie wcisnąć – czułam, że to był zwykły, utarty
slogan. Nie miałam poczucia, że ona chciała to zrobić dla mnie.
- A do kogoś innego z przychodni?-
szukałam jakiegoś innego rozwiązania, by nie pokazać mamie, że szybko mogła się
mnie pozbyć. Znała mnie, przecież byłam jej córką, więc powinna wiedzieć, że
tak łatwo nie odpuszczę.
- Pani Jerczyk się rozchorowała i
musieliśmy poprzesuwać wizyty. Ja naprawdę nie mam miejsca, już i tak zostaję
po godzinach – chociaż to co mówiła brzmiało sensownie, to i tak czułam
niedosyt. Nie widziałam w tym szczerych chęci jak i miłości. Myślałam, że
zawsze mogłam na nią liczyć, lecz w tamtym momencie bardzo się rozczarowałam.
- A gdyby to chodziło o mnie? Mamo
proszę. - postanowiłam inaczej zagrać, obrócić sytuację w drugą stronę, by
dowiedzieć się, co by było gdybym to ja zmagała się z bólem.
- Gosia, przecież wiesz że …
- Od kilku miesięcy o nic cię nie prosiłam,
niczego od ciebie nie wymagałam, a ty
nawet tego nie potrafisz dla mnie zrobić? – było mi przykro, naprawdę poczułam
się bezsilnie i tak samotnie. Nie miałam mamy prawie od pięciu miesięcy i przez
ten czas o nic jej nie poprosiłam, a teraz żałowałam, że to zrobiłam. To
bolało. Ona nic się nie zmieniła. W słuchawce panowała cisza, zastanawiałam się
czy się rozłączyć a może powinnam była jeszcze coś jej wykrzyczeć. Byłam zła na
nią, odebrała mi nadzieję, wiarę w to,
że mam kochającą mnie mamę, która zawsze będzie miała wyciągniętą rękę w moją
stronę.
- Dobrze – usłyszałam po tym ogromne
westchnięcie a jej głos przybrał na sile – Za ile będziecie mogli być?
- Pół godziny? – nie wiedziałam ile nam
to zajmie, nie zastanawiałam się nad tym. Po części cieszyłam się, że udało mi
się dopiąć swego.
- Dobrze, proszę tylko nie spóźnijcie
się. – nie wiem czy dobrze rozpoznałam jej reakcję, ale chyba nie do końca była
zadowolona z tego, że to ona mi uległa, natomiast musiała to przeżyć.
- Postaramy się, pa – nie zamierzałam
marnować cennego czasu na rozmowy z nią, może chciała coś jeszcze dodać, ale
nie pozwoliłam jej na to. To nie był czas na matczyne rozmowy. Zresztą, tyle
czasu nie rozmawiałyśmy, że nie dało się tego przekazać w jednym telefonie.
Później od razu wykręciłam numer do Kamila a w międzyczasie zaczynałam zbierać
się do wyjścia.
- Tak? – po ponad pięciu sygnałach w
telefonie wreszcie usłyszałam jego głos.
- Słuchaj możesz być w przychodni na ulicy
Zielonej za pół godziny? – tak naprawdę grałam bardzo ryzykownie, ponieważ
Kamil był w pracy i do końca nie miałam pewności, czy będzie mógł się zwolnić,
natomiast ja zrobiłam co tylko mogłam, żeby mu pomóc.
- Yyy… Tak. Gosia, ale…
- Spotkamy się na miejscu, tylko pospiesz
się bo inaczej będzie bardzo nieprzyjemnie – uśmiechnęłam się sama do siebie na
tą myśl. Przecież tam Kamil miał poznać moją mamę, która będzie mu zadawać
boleści. To naprawdę było zabawne.
- Dobra, to do zobaczenia – chłopak się
rozłączył a ja ubrałam kurtkę i buty i poszłam na autobus. Tak bardzo
żałowałam, że jeszcze nie miałam samochodu, że moja złość się pogłębiała.
Autobus miałam za dwadzieścia minut, ale na szczęście opodal stała taksówka,
więc udałam się pod przychodnię. Będąc na miejscu, ujrzałam Kamila, który
naprawdę nie wyglądał za fajnie, miał całą prawą stronę spuchniętą i od razu
zrobiło mi się go szkoda.
- Hej – podeszłam do niego i delikatnie
pocałowałam w policzek. Starałam się to zrobić jak najdelikatniej potrafiłam,
by tylko nie zrobić mu krzywdy, ale i
tak ujrzałam grymas na jego twarzy.
- Cześć, jak to załatwiłaś? – widziałam
zaskoczenie na jego twarzy tą całą sytuacją.
- Moja mama tu pracuje, ale chodź bo nie
mamy czasu – uśmiechnęłam się do chłopaka i wspólnie, trzymając się za ręce weszliśmy
do środka. Wewnątrz było naprawdę sporo ludzi, głównie dzieci i osób starszych.
Od razu podeszliśmy do recepcji, gdzie mnie poznano.
- W którym gabinecie przyjmuje mama? –
nie siliłam się na jakieś powitania i miłe uśmiechy. Doskonale wiedziałam, że
recepcjonistka zidentyfikowała mnie, a na jej twarzy widziałam lekkie
niezadowolenie.
- Czwórce, ale obecnie jest pacjent.
Proszę poczekać – nie wiem skąd się to we mnie wzięło, ale strasznie mnie to
irytowało. Kobieta cały czas kazała mi czekać a to było denerwujące. Już
chciałam coś jej odpowiedzieć, lecz Kamil złapał mnie za ramię.
- Chodź, poczekamy – uśmiechem odgonił
moją złość i od razu poczułam się spokojniejsza. Podążyłam za nim i usiedliśmy
na kanapach, a ludzie patrzyli się na nas jak na ufo. Każdy kto przychodził,
pytał się kto ostatni w kolejce itp. a my zachowywaliśmy się jakby nas to nie
obchodziło, bo taka też była prawda.
- Bardzo cię boli? – z uczuciem
patrzyłam na twarz Kamila. Tak bardzo chciałam mu pomóc, ulżyć cierpieniu, a
jak na razie nie mogłam nic zrobić i to było bardzo męczące.
- Nie. Gosia, nie jestem z cukru –
chłopak złapał mnie za dłoń i czule ją głaskał. Wiedziałam o co mu chodziło,
chciał pokazać jaki to on nie był silny, a przecież nie był w stanie się
całkowicie zamaskować.
- Wiem, ale szkoda mi ciebie.
- To dobrze, bo to oznacza, że choć
trochę mnie lubisz – to jakie zadowolenie miał na twarzy, było warte miliony.
Miałam ochotę wyciągnąć telefon i zrobić mu zdjęcie, by codziennie móc na nie
patrzeć.
- Tylko troszeczkę – zmierzyłam tą
odległość palcami a de facto była ona maleńka. Oboje delikatnie się zaśmialiśmy
a ja przeniosłam wzrok na drzwi z których wyszła moja mama wraz z pacjentką. Od
razu poderwałam się z siedzenia i patrzyłam się na nią jak w obrazek. Czułam
jak było niezręcznie pomiędzy nami, bez żadnych czułości, gestów przywitania,
było tak jakbyśmy były sobie obce.
- Cześć – nie wiedziałam co powiedzieć i
tylko na tyle było mnie stać.
- Wejdźcie – mama delikatnie się
odsunęła byśmy mogli wejść do gabinetu. Kamil wstał z kanapy i przepuścił mnie
przed siebie.
- Przepraszam, ale teraz moja kolej – na
te słowa momentalnie się odwróciłam i ujrzałam młodą dziewczynę około 20 lat.
- Proszę chwilę poczekać, to nie potrwa
długo – mama miło uśmiechnęła się do kobiety, a ja znałam ją na tyle, że
widziałam, że nie czuła się z tym dobrze. Zawsze dbała o to, żeby mieć nieposzlakowaną
opinię, a teraz narażałam jej dobre imię na delikatny uszczerbek. – Połóż się
proszę na fotelu – tym razem swoje słowa skierowała do Kamila, który akurat
chciał coś powiedzieć. Nie wiem czy mama to zauważyła, czy nie, ale dosyć
dziwnie to wyglądało.
- Co u ciebie? – usiadła na swoim krzesełku, zaglądając w jamę
ustną Kamila te słowa skierowała w moim kierunku. Nieswojo było mi rozmawiać z
nią przy Kamilu. On mało wiedział o waśniach pomiędzy nami i nie wiedziałam,
czy chciał tego słuchać.
- Dobrze, uczę się do matury, chodzę na
próby do poloneza. Nie mam na co narzekać – tak naprawdę nie wiedziałam co ją
interesowało, o czym miałam jej mówić. Ona nic nie wiedziała o moim rozstaniu z
Bartkiem jak i o pojawieniu się Kamila w moim życiu. Generalnie, nie miała o
niczym pojęcia.
- Dasz mi znać jak będzie studniówka?
Bardzo chciałabym cię zobaczyć jak tańczysz – po tych słowach obie na siebie
spojrzałyśmy a ja poczułam ukłucie w sercu. Czułam, że było jej przykro, że
oddaliłyśmy się od siebie.
- Dobrze. – spuściłam trochę głowę i
spojrzałam na Kamila, który bezbronnie leżał na fotelu. Już chciałam się
odezwać, ale mama znowu pierwsza to zrobiła.
- Z kim tańczysz? – wypowiadając to
pytanie nie patrzyła na mnie, ale już zajmowała się swoją pracą. Trochę mnie
speszyła tym pytaniem, a ja kompletnie nie wiedziałam co jej powiedzieć.
- Z kolegą… Mariuszem Majewskim – czułam
o co jej chodziło. Chciała się dowiedzieć czy czasem nie był to Bartek. Pewnie
resztę sobie dopowiedziała, co zresztą nie było trudne. Skoro razem nie
tańczyliśmy to wniosek był jednoznaczny. – Co z nim? – kiwnęłam głową na
Kamila. W końcu to on powinien był być tam najważniejszy.
- Nieciekawie to wygląda i pewnie
strasznie boli, ale dzisiaj trochę tu
podleczę i już nie będzie tak bolało. Natomiast w poniedziałek przyjdzie na
kontrolę i zobaczymy co dalej, bo teraz wszystko jest tak opuchnięte, że nie jestem w stanie nic więcej
zrobić. Dostanie antybiotyk, także
będzie żył – mama nie przerywała swoich czynności a Kamil biedny nie mógł się
nawet odezwać.
- Dziękuję – wcześniej nie zdążyłam tego
zrobić, a ewidentnie należały się jej te słowa. W końcu coś dla mnie zrobiła.
Mama nic się już nie odezwała tylko dokończyła swoją pracę, całość zajęła jej
może z 10, góra piętnaście minut.
- Na dzisiaj to już wszystko, opuchlizna
powinna powoli schodzić, ale jak będzie bolało to bierz środki przeciwbólowe. I
widzimy się w poniedziałek – Kamil wypłukał sobie usta i podniósł się z fotela.
Od razu było po nim widać, że nie przepadał za dentystą. To, co mama mu robiła
na pewno nie należało do przyjemnych czynności, ale przynajmniej miał już to za
sobą.
- Naprawdę Pani dziękuję i przepraszam
za kłopot – Kamil był naprawdę dobrze wychowany i zauważałam to na każdym
kroku, nawet w drobnych gestach, przepuszczał kobiety w drzwiach, ustępował
miejsca, otwierał drzwi… A to wszystko budziło podziw, nigdy też nie byłam
przyzwyczajona do takiego traktowania.
- Nie ma za co, przynajmniej mogłam
zobaczyć się z córką – mówiąc te słowa, patrzyła na mnie a ja spuściłam wzrok.
Było to bardzo osobiste wyznanie, a ja miałam wyrzuty sumienia, że tak rzadko
się spotykałyśmy.
- Już ci nie będziemy zabierać czasu. –
chciałam jak najszybciej opuścić tamto pomieszczenie i przytulić się do
chłopaka. Nie byłam przygotowana na takie emocjonalne wyznania.
- Chodźcie jeszcze do recepcji to wcisnę
cię gdzieś na poniedziałek – mama wyszła z nami na korytarz, gdzie ludzie
wbijali w nas wzrok. Kamil objął mnie ramieniem, jakby chciał ochronić mnie
przed tymi wszystkimi spojrzeniami. W recepcji Kamil został umówiony na wizytę,
a kiedy chciał zapłacić, mama kategorycznie zaprzeczyła, mówiąc, że Kamil
zrobił dla niej coś, znacznie cenniejszego. Później od razu pożegnaliśmy się z
mamą i wyszliśmy na zewnątrz. Stanęłam na schodach mocno wciągając powietrze.
Niby tego po sobie nie okazywałam, ale kosztowało mnie to bardzo dużo siły i
emocji. Nie dało się być obojętnym wobec swojej mamy. Tak naprawdę tyle
chciałam jej powiedzieć, a brakło mi odwagi. Może też dlatego, że nie miałam
pewności jak ona zareaguje i co odpowie na moje słowa…
- W porządku? – chłopak stanął przede
mną i wpatrywał się we mnie tak, jakby chciał mnie przefiltrować.
- Przytulisz mnie? Mocno? – było to
niemal błaganie o wsparcie. Bardzo tego potrzebowałam, a Kamil od razu wypełnił
moją prośbę. W Jego ramionach czułam spokój, bezpieczeństwo, a najważniejsze
było to, że czas się zatrzymał. Nie odczuwałam bólu, cierpienia, tęsknoty… To
było moje lekarstwo. On był dla mnie tak ważny, że aż przerażało mnie to.
Miałam się nie angażować, nie pakować w nowy związek, nie pozwolić nikomu być
dla mnie tak ważnym jak ważny był Bartek. Tylko czemu tak trudno było dotrzymać
złożonej sobie obietnicy?
Post trochę taki zwyczajny, ale mimo to mam nadzieję, że Wam się podoba ;) Piszcie co sądzicie i zostało nam 11 części!
Chodzą głosy, że mnie znienawidzicie, ale mam nadzieję, że za sprawą nowego opowiadania to uczucie zniknie ;)
Ja pierdziele jaki tez rozdzial jest zajebisty. Nie wyobrazam sobie konca tego opowiadania. Jak bede czytac 200.czesc to chyba sie porycze. Przepraszam ze nie komentowalam ale wchodzilam tylko i czytalam to co dodalas. Liceum daje w kosc....
OdpowiedzUsuńPamiętam czasy liceum i pod względem materiału, sprawdzianów to kompletna magia, na szczęście na studiach jest znacznie inaczej ;)
UsuńMam nadzieję, że jak będziesz czytać 200 część, to z uśmiechem na ustach zakończysz tą opowieść, z uczuciem przyjemności i radości jak u bohaterów :*
Zajebisteeeeeeeeeeee! Nie kończ!
OdpowiedzUsuńI odkryłem, że dodajesz opowiadanie jak pojawi się kontynuacja na lolu.
Tak! Zazwyczaj jak już mam chwilę to siadam i nadrabiam wszelkie zaległości :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba, to ogromna radość dla mnie, że również jakiś chłopak czyta to z przyjemnością :)
Nie kończ proszę :)) takie cudne opowiadanie , albo chociaż kiedyś to kontynuuj ❤/ Little.lucky.girl
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Mam nadzieję, że niezależnie od tego co zrobię dalej, będziesz ze mną, bo raczej nie zamierzać przestać pisać :)
UsuńCzyli mam już bukować wizytę u psychologa? :(
OdpowiedzUsuńCo z tego, że ta część jest odlotowa, skoro już tak blisko część o numerze 200 :(
Nieś. Smutna Nieś. ( :D )
Hahahaha, jesteś przekochana :* Ja nie wiem jak by wyglądał ten blog bez Twoich komentarzy, pod tym względem wymiatasz!
UsuńPowiem Ci tylko tyle, że teoretycznie zostało jeszcze tylko 11 części, ale z praktycznego punktu widzenia, będzie to trochę inaczej wyglądać :*
Nie wiem jak Ty to robisz , że piszesz tak cudowne opowiadania! Tak realne, za każdym razem kiedy je czytam mam łze w oczach. Jesteś naprawde cudwonym człowiekiem a już na pewno pisarką. Bardzo dużo wiesz o życiu realnym a nie bajkowym. Jesteś meeeega! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo, miło jest usłyszeć miłe rzeczy na swój temat. Jestem Ci niesamowicie wdzięczna, bo to dla mnie pokrzepiające, że w czasie internetu, hejtów, zawiści, ludzie jeszcze doceniają innych ludzi. Ja wiem, że ciągle się uczę i rozwijam w pisaniu, ale wiem, że inaczej tego nie zrobię jak nie szlifowaniem swojego stylu. Czytając swoje pierwsze rozdziały, aż mi jest wstyd za nie, ale nie poprawiam ich, bo wiem, że one pokazują jak się rozwinęłam :)
UsuńWiedza o życiu realnym to doświadczenia, możemy je czerpać z każdego aspektu życia. Tu nie chodzi o wiek, ale przede wszystkim o to, co wyciągamy z życia. Uważam, że dużo jest książek przesyconych bajką - idealnym wyglądem, wypchanym portfelem, cudownym życiem seksualnym, nieprawdopodobnymi umiejętnościami itd. one też są potrzebne, sama nawet lubię je czytać, ale potrzeba czasem normalności, czegoś co możemy odnieść do swojego życia. :)
Gosia i Bartek muszą być razem:)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem od czego zacząć. Kocham czytać o takiej Gosi.Kamil daje jej nieświadomie tyle szczęścia swoją obecnością. Brakowało mi ich :-) Nie wyobrażam sb końca, no bo jak to tak bez Gosi , Kamila, Marcina,Filipa itd ? Cała gama emocjo jest w tym opowiadaniu. Po przeczytaniu uśmiech nie schodzi z twarzy.
OdpowiedzUsuń11 części ? To jest nie możliwe. Nie pogodzę sie z tym! Czemu to co dobre szybko się kończy ? Życie jest przewrotne.
\Eli..