środa, 26 listopada 2014

The experience cz 188

Zaraz po lekcjach pod szkołą ujrzałam samochód Kamila. Cieszyłam się, że to popołudnie spędzimy razem, chociaż on jeszcze nie wiedział co go czekało.
- Hej – uśmiechnęłam się do chłopaka i uraczyłam go całusem w policzek, chociaż tak naprawdę miałam ochotę na jakiś namiętny pocałunek.
- Cześć, jak w szkole? – Kamil był taki jak zawsze, miły, uroczy, szarmancki, a przede wszystkim miał dobry humor.
- Po ostatnich eskapadach o dziwo dobrze – gdy tylko chłopak otworzył drzwi do samochodu, zajęłam miejsce i czekałam aż on zrobi to samo.
- Co masz na myśli? – zanim ruszyliśmy chłopak znacząco się na mnie wpatrywał. Zrozumiałam, że mogłam czasem ugryźć się w język a nie paplać co ślina mi na język przyniosła.
- Wiesz jak to w szkole… Niektórym nauczycielom się nie dogodzi – starałam się to zbagatelizować i obrócić w jakiś niewinny żart, ale nie wyszło mi to. Kamil nie dał się przekonać.
-  Nie wiem czy pamiętasz, ale prosiłem cię, by mówiła mi co się u ciebie dzieje i obiecałaś to robić – Kamil nie dał się zbyć tanią wymówką a na dodatek nieźle wjechał mi na ambicję.
- Pamiętam, pamiętam, ale jak zacznę mówić to będziemy tu stali całą wieczność – ciągle znajdowaliśmy się pod szkołą a ja naprawdę nie chciałam by każdy wychodząc ze szkoły, patrzył się na nas.
- A gdzie jedziemy? Podobno coś wymyśliłaś – i znowu chłopak pokazał jak mało inteligentna byłam.
- A już myślałam, że umiesz czytać mi w myślach – postanowiłam trochę zażartować i rozładować poważny nastrój – Jedziemy szukać samochodu dla mnie.
- Oooo, zapowiada się naprawdę ciekawie. Komisy czy salony? – widziałam, że ten pomysł spodobał się chłopakowi. On lubił samochody a na dodatek, pokazałam mu, że go potrzebowałam.
- Komisy, może uda nam się znaleźć coś używanego – uśmiechnęłam się do chłopaka a on po małej wymianie uśmiechów ruszył.
- A co z twoim starym? – wiedziałam o co mu chodziło. Nie uszkodziłam samochodu tak, by nie nadawał się do jazdy, ale przecież ja nie miałam nic do powiedzenia.
- Sprzedali go i kazali szukać nowego. -  ja wiem jak to mogło zabrzmieć. Jakby zmiana samochodu była taka prosta i normalna. No, ale cóż, od rządzenia był mój tato.
- Aha, no to będziemy szukać. Jaki masz wachlarz cenowy? – Kamil podszedł profesjonalnie do tego zadania i odnosiłam wrażenie, że zdecydowanie bardziej niż ja.
- Zadajesz bardzo trudne pytania – zaśmiałam się pod nosem, bo tak naprawdę nie wiedziałam jakie miałam granice, nie ustaliłam tego z tatą.
- Będzie ciekawiej niż myślałem – Kamil nie mógł opanować śmiechu, a ja podejrzewałam jak to mogło wyglądać w jego oczach. Blondynka jedzie szukać samochodu, czyli misja niemożliwa, bo przecież nawet nie wiem ile ma pieniędzy. No, ale miałam nadzieję, że Kamil stanie na wysokości zadania. Po chwili oczywiście wróciliśmy do tematu szkoły, bo Kamil nie dał się zwieść zmianą tematu. Z ciężkim sumieniem opowiedziałam o tym co się wydarzyło, a on trochę był zły, że de facto te problemy miałam przez niego.
- Przecież to nie twoja wina, a poza tym nie mówiłabym ci tego, gdybym tak nie uważała. Równie dobrze mogłabym się spóźnić z innego powodu. – spokojnie i cierpliwie przekonywałam Kamila, że jego poczucie winy było całkowicie bezpodstawne. – Poza tym, właśnie dajesz mi powody do tego, by w przyszłości zatajać przed tobą takie rewelacje – postanowiłam zmienić taktykę i obrócić wszystko w drugą stronę.
- Przepraszam, ale ja naprawdę nie chciałbym żebyś miała przeze mnie jakieś nieprzyjemności. Lubię cię i nie chcę cię krzywdzić - chłopak wysłał mi najpiękniejszy swój uśmiech i gdy zgasił samochód złapał mnie za dłoń i wpatrywał się we mnie swoimi błękitnymi oczami, ukazując dołeczki w policzkach. – A teraz chodź-  żałowałam, że przerwał tak magiczną chwilę i dopiero wtedy dostrzegłam, że już byliśmy przed jakimś komisem samochodowym.
Szukanie samochodu z Kamilem, to była jedna wielka zabawa. Cały czas się przekomarzaliśmy, żartowaliśmy. Ja udawałam, że podobały mi się samochody, które wyglądały komicznie albo kompletnie do mnie nie pasowały, a Kamil cierpliwie to znosił i pokazywał najlepsze samochody, które akurat sięgały tej drugiej granicy – ekskluzywności. Mogliśmy tak cały czas.
- W ogóle mnie nie rozumiesz… - założyłam ręce na piersi, wydymałam usta i zaczęłam przedrzeźniać Kamila kiedy już obejrzeliśmy wszystkie samochody i wracaliśmy do naszego pojazdu. Koniec końców, nic mi się tak nie spodobało na tyle, bym chciała by było moje.
- Bo tobie jest ciężko dogodzić – oczywiście kiedy ja udawałam obrażoną, to Kamil nie mógł poskładać się ze śmiechu. W tym momencie wzięłam paczkę chusteczek, którą miałam w kieszeni kurtki i rzuciłam nią w chłopaka. – Hej, chcesz mnie zabić? – powiedział łapiąc to iście niebezpieczne narzędzie i podnosząc ręce do góry.
- Gdybym to planowała,  zastosowałabym raczej trutkę na szczury. – postanowiłam odgryźć się mu niewybrednym  żartem, który oczywiście  od razu podłapał.
- Ale z ciebie złośnica.- dodał nie mogąc przestać się śmiać.
- Ja złośliwa?- powtórzyłam z niedowierzaniem?- I  mówi to największy złośliwiec świata!- furknęłam złością na niego. Oczywiście, że się powstrzymywałam  by się nie roześmiać, przecież pozory musiałam zachować.
-Ha, jeszcze jaka urażona! - Kamil znowu parskał śmiechem, a ja już dłużej nie mogąc wytrzymać i dołączyłam do niego.
Później od razu ruszyliśmy do innych komisów, gdzie już nastąpiła zmiana mojego nastawienia, ponieważ spodobało mi się kilka samochodów, Kamil też uważał, że były warte zainteresowania. Po upływie trzech godzin, wreszcie pojechaliśmy na obiad. Oboje byliśmy bardzo głodni i zmęczeni.
- Masz jakieś plany na piątkowy wieczór? – Kamil całkiem swobodnie na mnie patrzył i taki sam miał też ton głosu. Trochę mnie zaskoczył tymi słowami, bo czułam, że szykował coś planowanego, więc nie takie byle co.
- Oczywiście, że tak. Będę wróżyć – powiedziałam to tak naturalnie, jakby to było oczywiste. Znowu się zgrywałam i droczyłam z Kamilem.
- Wyszło szydło z worka, mam do czynienia z czarownicą – chłopak próbował zachować powagę, natomiast nie bardzo mu to wychodziło.
- Że dopiero teraz się zorientowałeś – kręciłam głową na znak niedowierzania. Chyba nigdy z nikim nie miałam takiej swobody rozmawiania. W tamtym momencie mogłam wymyślać niestworzone rzeczy a i tak mogliśmy o tym rozmawiać, jakby to była prawda.
- No właśnie, gdzie ja miałem oczy? – oboje już nie wytrzymaliśmy i wybuchliśmy śmiechem. Dopiero gdy się uspokoiłam i swobodnie zaczerpnęłam powietrze zdecydowałam się odezwać.
- To co z tym piątkiem? – pomimo tych żartów byłam ciekawa co siedziało w tej jego głowie.
- A co ma być? Jesteśmy umówieni na 20, już nie pamiętasz? – ja nie wiedziałam czy my byliśmy w stanie rozmawiać ze sobą na poważnie. Cały czas ciągnęło nas do żartów.
- A ty nie wiedziałeś, że mam siostrę sklerozę? Jesteśmy bliźniaczkami – jak to się potocznie mówi „klin klinem”. Nie zamierzałam mu odpuszczać, tylko ciągnęłam tą z pozoru płytką rozmowę.
- To jeszcze lepiej, nie ma to jak mieć dwie pieczenie na jednym ogniu – Kamil już dłużej nie potrafił zachowywać się w sposób stonowany. Nasze żarty może i kogoś innego nie śmieszyły, ale ja prawie płakałam ze śmiechu.

Gdy zjedliśmy obiad, chłopak odwiózł mnie do domu a sam pojechał do mamy. Spędziliśmy ze sobą całe popołudnie, które było naprawdę miłe. Niby takie spokojne, ale z drugiej strony niezwykłe. Z Nim czułam się tak bezpiecznie i nie myślałam o niczym, co spędzało mi sen z powiek. Po prostu ten chłopak mnie uspokajał i bardzo uszczęśliwiał. Minęły dwa miesiące a my normalnie się spotykaliśmy, bez jakiegoś obściskiwania, całowania. Było tak zwyczajnie, przyziemnie, ale bardzo mi to pasowało. Nie czułam żadnej presji, ciśnienia, nic co by mnie do czegoś zmuszało. Czułam się także wolna i niczym nie ograniczona. Byłam ptakiem, który mógł rozwijać swoje skrzydła i nic go nie blokowało. Nie wiem czy to było moje przeznaczenie, by być w luźnym związku, może to była tymczasowa potrzeba? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie, ale wiedziałam jedno – byłam szczęśliwa.  

3 komentarze:

  1. Kolejny mega rozdzial.. szczerze to ja nie wyobrazam sobie abys mogla zakonczyc to opowiadanie bo bede za nim cholernie tesknic.. :( magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Kopara opada, ręce też... Tak jest super.. :) Ciągle nie mogę pogodzić się z faktem, że już nadejdzie 200 część.. :(
    My ciągle czujemy się tacy nienasyceni :(
    //Nieś

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli zakończysz to opowiadanie w 200 części, ja chyba cię znienawidzę najbardziej na świecie!

    OdpowiedzUsuń