Zaraz po lekcjach pod szkołą ujrzałam
samochód Kamila. Cieszyłam się, że to popołudnie spędzimy razem, chociaż on
jeszcze nie wiedział co go czekało.
- Hej – uśmiechnęłam się do chłopaka i
uraczyłam go całusem w policzek, chociaż tak naprawdę miałam ochotę na jakiś
namiętny pocałunek.
- Cześć, jak w szkole? – Kamil był taki
jak zawsze, miły, uroczy, szarmancki, a przede wszystkim miał dobry humor.
- Po ostatnich eskapadach o dziwo dobrze
– gdy tylko chłopak otworzył drzwi do samochodu, zajęłam miejsce i czekałam aż
on zrobi to samo.
- Co masz na myśli? – zanim ruszyliśmy
chłopak znacząco się na mnie wpatrywał. Zrozumiałam, że mogłam czasem ugryźć
się w język a nie paplać co ślina mi na język przyniosła.
- Wiesz jak to w szkole… Niektórym
nauczycielom się nie dogodzi – starałam się to zbagatelizować i obrócić w jakiś
niewinny żart, ale nie wyszło mi to. Kamil nie dał się przekonać.
-
Nie wiem czy pamiętasz, ale prosiłem cię, by mówiła mi co się u ciebie
dzieje i obiecałaś to robić – Kamil nie dał się zbyć tanią wymówką a na dodatek
nieźle wjechał mi na ambicję.
- Pamiętam, pamiętam, ale jak zacznę
mówić to będziemy tu stali całą wieczność – ciągle znajdowaliśmy się pod szkołą
a ja naprawdę nie chciałam by każdy wychodząc ze szkoły, patrzył się na nas.
- A gdzie jedziemy? Podobno coś
wymyśliłaś – i znowu chłopak pokazał jak mało inteligentna byłam.
- A już myślałam, że umiesz czytać mi w
myślach – postanowiłam trochę zażartować i rozładować poważny nastrój –
Jedziemy szukać samochodu dla mnie.
- Oooo, zapowiada się naprawdę ciekawie.
Komisy czy salony? – widziałam, że ten pomysł spodobał się chłopakowi. On lubił
samochody a na dodatek, pokazałam mu, że go potrzebowałam.
- Komisy, może uda nam się znaleźć coś
używanego – uśmiechnęłam się do chłopaka a on po małej wymianie uśmiechów
ruszył.
- A co z twoim starym? – wiedziałam o co
mu chodziło. Nie uszkodziłam samochodu tak, by nie nadawał się do jazdy, ale
przecież ja nie miałam nic do powiedzenia.
- Sprzedali go i kazali szukać nowego.
- ja wiem jak to mogło zabrzmieć. Jakby
zmiana samochodu była taka prosta i normalna. No, ale cóż, od rządzenia był mój
tato.
- Aha, no to będziemy szukać. Jaki masz
wachlarz cenowy? – Kamil podszedł profesjonalnie do tego zadania i odnosiłam
wrażenie, że zdecydowanie bardziej niż ja.
- Zadajesz bardzo trudne pytania –
zaśmiałam się pod nosem, bo tak naprawdę nie wiedziałam jakie miałam granice,
nie ustaliłam tego z tatą.
- Będzie ciekawiej niż myślałem – Kamil
nie mógł opanować śmiechu, a ja podejrzewałam jak to mogło wyglądać w jego
oczach. Blondynka jedzie szukać samochodu, czyli misja niemożliwa, bo przecież
nawet nie wiem ile ma pieniędzy. No, ale miałam nadzieję, że Kamil stanie na
wysokości zadania. Po chwili oczywiście wróciliśmy do tematu szkoły, bo Kamil nie
dał się zwieść zmianą tematu. Z ciężkim sumieniem opowiedziałam o tym co się
wydarzyło, a on trochę był zły, że de facto te problemy miałam przez niego.
- Przecież to nie twoja wina, a poza tym
nie mówiłabym ci tego, gdybym tak nie uważała. Równie dobrze mogłabym się
spóźnić z innego powodu. – spokojnie i cierpliwie przekonywałam Kamila, że jego
poczucie winy było całkowicie bezpodstawne. – Poza tym, właśnie dajesz mi
powody do tego, by w przyszłości zatajać przed tobą takie rewelacje –
postanowiłam zmienić taktykę i obrócić wszystko w drugą stronę.
- Przepraszam, ale ja naprawdę nie
chciałbym żebyś miała przeze mnie jakieś nieprzyjemności. Lubię cię i nie chcę
cię krzywdzić - chłopak wysłał mi najpiękniejszy swój uśmiech i gdy zgasił
samochód złapał mnie za dłoń i wpatrywał się we mnie swoimi błękitnymi oczami,
ukazując dołeczki w policzkach. – A teraz chodź- żałowałam, że przerwał tak magiczną chwilę i
dopiero wtedy dostrzegłam, że już byliśmy przed jakimś komisem samochodowym.
Szukanie samochodu z Kamilem, to była
jedna wielka zabawa. Cały czas się przekomarzaliśmy, żartowaliśmy. Ja udawałam,
że podobały mi się samochody, które wyglądały komicznie albo kompletnie do mnie
nie pasowały, a Kamil cierpliwie to znosił i pokazywał najlepsze samochody,
które akurat sięgały tej drugiej granicy – ekskluzywności. Mogliśmy tak cały
czas.
- W ogóle mnie nie rozumiesz… - założyłam
ręce na piersi, wydymałam usta i zaczęłam przedrzeźniać Kamila kiedy już
obejrzeliśmy wszystkie samochody i wracaliśmy do naszego pojazdu. Koniec
końców, nic mi się tak nie spodobało na tyle, bym chciała by było moje.
- Bo tobie jest ciężko dogodzić –
oczywiście kiedy ja udawałam obrażoną, to Kamil nie mógł poskładać się ze
śmiechu. W tym momencie wzięłam paczkę chusteczek, którą miałam w kieszeni
kurtki i rzuciłam nią w chłopaka. – Hej, chcesz mnie zabić? – powiedział łapiąc
to iście niebezpieczne narzędzie i podnosząc ręce do góry.
- Gdybym to planowała, zastosowałabym raczej trutkę na szczury. –
postanowiłam odgryźć się mu niewybrednym
żartem, który oczywiście od razu
podłapał.
- Ale z ciebie złośnica.- dodał nie mogąc przestać się śmiać.
- Ale z ciebie złośnica.- dodał nie mogąc przestać się śmiać.
- Ja złośliwa?- powtórzyłam z
niedowierzaniem?- I mówi to największy
złośliwiec świata!- furknęłam złością na niego. Oczywiście, że się powstrzymywałam by się nie roześmiać, przecież pozory
musiałam zachować.
-Ha, jeszcze jaka urażona! - Kamil znowu parskał śmiechem, a ja już dłużej nie mogąc wytrzymać i dołączyłam do niego.
-Ha, jeszcze jaka urażona! - Kamil znowu parskał śmiechem, a ja już dłużej nie mogąc wytrzymać i dołączyłam do niego.
Później od razu ruszyliśmy do innych
komisów, gdzie już nastąpiła zmiana mojego nastawienia, ponieważ spodobało mi
się kilka samochodów, Kamil też uważał, że były warte zainteresowania. Po
upływie trzech godzin, wreszcie pojechaliśmy na obiad. Oboje byliśmy bardzo
głodni i zmęczeni.
- Masz jakieś plany na piątkowy wieczór?
– Kamil całkiem swobodnie na mnie patrzył i taki sam miał też ton głosu. Trochę
mnie zaskoczył tymi słowami, bo czułam, że szykował coś planowanego, więc nie
takie byle co.
- Oczywiście, że tak. Będę wróżyć –
powiedziałam to tak naturalnie, jakby to było oczywiste. Znowu się zgrywałam i
droczyłam z Kamilem.
- Wyszło szydło z worka, mam do
czynienia z czarownicą – chłopak próbował zachować powagę, natomiast nie bardzo
mu to wychodziło.
- Że dopiero teraz się zorientowałeś –
kręciłam głową na znak niedowierzania. Chyba nigdy z nikim nie miałam takiej
swobody rozmawiania. W tamtym momencie mogłam wymyślać niestworzone rzeczy a i
tak mogliśmy o tym rozmawiać, jakby to była prawda.
- No właśnie, gdzie ja miałem oczy? –
oboje już nie wytrzymaliśmy i wybuchliśmy śmiechem. Dopiero gdy się uspokoiłam
i swobodnie zaczerpnęłam powietrze zdecydowałam się odezwać.
- To co z tym piątkiem? – pomimo tych
żartów byłam ciekawa co siedziało w tej jego głowie.
- A co ma być? Jesteśmy umówieni na 20,
już nie pamiętasz? – ja nie wiedziałam czy my byliśmy w stanie rozmawiać ze
sobą na poważnie. Cały czas ciągnęło nas do żartów.
- A ty nie wiedziałeś, że mam siostrę
sklerozę? Jesteśmy bliźniaczkami – jak to się potocznie mówi „klin klinem”. Nie
zamierzałam mu odpuszczać, tylko ciągnęłam tą z pozoru płytką rozmowę.
- To jeszcze lepiej, nie ma to jak mieć
dwie pieczenie na jednym ogniu – Kamil już dłużej nie potrafił zachowywać się w
sposób stonowany. Nasze żarty może i kogoś innego nie śmieszyły, ale ja prawie
płakałam ze śmiechu.
Gdy zjedliśmy obiad, chłopak odwiózł
mnie do domu a sam pojechał do mamy. Spędziliśmy ze sobą całe popołudnie, które
było naprawdę miłe. Niby takie spokojne, ale z drugiej strony niezwykłe. Z Nim
czułam się tak bezpiecznie i nie myślałam o niczym, co spędzało mi sen z
powiek. Po prostu ten chłopak mnie uspokajał i bardzo uszczęśliwiał. Minęły dwa
miesiące a my normalnie się spotykaliśmy, bez jakiegoś obściskiwania,
całowania. Było tak zwyczajnie, przyziemnie, ale bardzo mi to pasowało. Nie
czułam żadnej presji, ciśnienia, nic co by mnie do czegoś zmuszało. Czułam się
także wolna i niczym nie ograniczona. Byłam ptakiem, który mógł rozwijać swoje
skrzydła i nic go nie blokowało. Nie wiem czy to było moje przeznaczenie, by
być w luźnym związku, może to była tymczasowa potrzeba? Nie znałam odpowiedzi
na to pytanie, ale wiedziałam jedno – byłam szczęśliwa.
Kolejny mega rozdzial.. szczerze to ja nie wyobrazam sobie abys mogla zakonczyc to opowiadanie bo bede za nim cholernie tesknic.. :( magda
OdpowiedzUsuńKopara opada, ręce też... Tak jest super.. :) Ciągle nie mogę pogodzić się z faktem, że już nadejdzie 200 część.. :(
OdpowiedzUsuńMy ciągle czujemy się tacy nienasyceni :(
//Nieś
Jeśli zakończysz to opowiadanie w 200 części, ja chyba cię znienawidzę najbardziej na świecie!
OdpowiedzUsuń