Czas do świąt Bożego Narodzenia tak naprawdę
upłynął nam bardzo szybko i sama w pewnym momencie nie wiedziałam gdzie
podziały się te dwa tygodnie. Swój czas dzieliłam pomiędzy szkołę, naukę,
Kamila i rodzinę. Zbliżał się koniec roku, a co za tym idzie koniec semestru,
więc nauki miałam ogrom, ale Kamil dzielnie to wytrzymywał, ale także mi
pomagał. Czułam niesamowite wsparcie z jego strony, zero jakiegokolwiek
ciśnienia, pretensji czy jakiś uwag. Bardzo się szanowaliśmy, swoje obowiązki,
zasady, pragnienia jak i oczekiwania. Uzupełnialiśmy się, ale również dobrze
się rozumieliśmy. Ja nawet nie
wiedziałam o co my moglibyśmy się pokłócić. Byłam zdziwiona naszą zgodnością, ale
to był tylko powód do radości.
W ciągu minionych dni odbyła się impreza
pożegnalna dla Piotrka, który pojechał do Rzymu na trzymiesięczny staż, a ja
obiecałam mu, że jak tylko będą ferie to do niego polecę i tak naprawdę już nie
mogłam się tego doczekać. W kółko tylko o tym myślałam, zastanawiałam się jak
będzie na miejscu, co uda nam się zobaczyć i tak dalej… Kamil zgodził się tam ze mną tam lecieć, więc
to miała być nasza pierwsza wspólna podróż, ale co ja o tym myślę. Do tego
czasu jeszcze dwa miesiące, a teraz przyszedł czas by zająć się świętami.
Dwa dni przed świętami zaczęłam
rozmyślać nad minionym rokiem i chciałam zrobić taki swój własny bilans. Było
wiele wspaniałych i magicznych chwil, natomiast wszystko przykrywało jedno
zdarzenie, czyli śmierć Maćka. Nie chciałam znowu nad tym rozmyślać, ponieważ wałkowałam
to już chyba z milion razy i nie chciałam znowu zastanawiać się dlaczego. Moje
myśli poszły oczywiście w kierunku
Bartka i tego jak wyglądało nasze życie przez minione miesiące. Pomimo tych
cudownych chwil, było też wiele takich, które były ciężkie i owiane
cierpieniem. Oczywiście kłótnie w związkach były na porządku dziennym, niemal
prawie każda para przechodziła przez kryzys, natomiast miałam poczucie, że
zawsze kiedy się waliło to mogłam na niego liczyć, że nie ważne co zrobiłam, co
złego się nie wydarzyło, miałam do kogo pójść. Szczególnie wtedy gdy cały świat
miałam przeciwko sobie – mamę, tatę, Marcina. Wyprowadzka z domu była czymś co
wywołało we mnie ogromny ból i gdyby nie Bartek to chyba nie poradziłabym sobie
z tym. Miałam jego i dzięki temu jakoś to wszystko przetrwałam. Jego postawa
wobec mnie zawsze była stosowna, był miły, czuły, kulturalny. Zastanawiałam się
więc, co sprawiło, że w ostatnim czasie zachowywał się jak ostatni dupek i
cham. Nigdy taki nie był. Mogło mu coś nie pasować, z czymś się nie zgadzał,
ale zawsze wykazywał się kulturą i elokwencją. Wszystko to zmieniło się jak
zaczęłam go odrzucać, jak nawet nie chciałam z nim porozmawiać. Nagle
zrozumiałam o co mu chodziło. To było wołanie o pomoc. Chciał mnie zmotywować,
sprawić, że się wścieknę i zacznę z nim rozmawiać. To był sygnał w moją stronę,
a ja to lekceważyłam. Przecież nie nachodził mnie w domu, nie śledził i nie
czekał aż zostanę sama i będziemy mogli porozmawiać. Pomimo swojego durnego
zachowania, a raczej swoich nieprzyjemnych słów, nadal był kulturalny i nie
przekraczał granic, a przecież mógł to zrobić. Mój przyjść do mnie do domu jak
nikogo nie będzie, mógł wystawać pod oknem, a on tylko wchodził mi na ambicję, jakby
chciał obudzić we mnie uczucia. I pewnie by tak było, gdyby nie to, że przy
Kamilu się zmieniłam. Czemu dopiero teraz to zrozumiałam? To nie było tak, że
się nagle obudziłam i chciałam rzucić wszystko i znowu do niego wrócić, było
już na to zdecydowanie za późno, a ja żyłam w innej bajce. Tylko, że on nie był
mi kompletnie obojętny. Był ze mną wtedy, gdy było najgorzej. Tak naprawdę to
dzięki niemu przeżyłam, a teraz całkowicie się od niego odwróciłam, bo popełnił
błąd. Chyba nikt z nas nie jest święty i każdemu zdarzają się gorsze momenty.
Nie wiem czy adekwatnie jest nazwać zdradę gorszym momentem, ale to na pewno
nie był powód by całkiem go skreślić. Czułam się winna i zła na siebie, że
musiały minąć aż cztery miesiące bym przejrzała na oczy. Miałam wrażenie, że
nagle obudziłam się z jakiegoś transu, byłam kompletnie zaaferowana miłością
Kamila i jego osobą i nie dostrzegłam tego, co było kiedyś. Nie mogłam wyrzucić
dotychczasowego życia do kosza, bo bez względu na to jaką mamy za sobą
przeszłość to ona nigdy nas nie opuszcza. Przez cały ten czas starałam się
wyprzeć Bartka ze swojej świadomości i przez te cztery miesiące niemal mi się
to udało, ale teraz, wszystko przyszło, jak zwykle w najmniej oczekiwanym
momencie.
Poczułam, że tak być nie mogło, czułam
się źle, że zlekceważyłam jego wołanie.
Pospiesznie wstałam z łóżka i pomimo
wieczoru postanowiłam do niego jechać. Nie chciałam z tym czekać do jutra,
jakbym bała się, że może uciec, albo moja odwaga mogła się ulotnić. Nie było
jakoś nazbyt późno, chociaż podejrzewałam, że o tej porze będzie już w pracy.
Ubrałam zwykłe czarne spodnie, na górę zarzuciłam czarną koszulę, poprawiłam
makijaż i zbiegłam na dół.
- Gdzie się wybierasz? – ze strony
kanapy dobiegł do mnie głos taty, którego twarz wyłoniła się znad dokumentów.
- Umówiłam się na drinka z dziewczynami,
nie wrócę za późno – starałam się nie patrzeć w stronę taty by nie poznał, że
go kłamałam. Nie chciałam tego robić, ale czułam, że gdybym powiedziała prawdę,
próbowałby mnie zatrzymać.
- Jedziesz samochodem? – byłam pod
ostrzałem pytań i musiałam przyznać, że nie zastanowiłam się nad alibi albo
jakimś sensem, tego co mówiłam.
- Póki co tak, najwyżej wrócę taksówką,
albo Kamil po mnie podjedzie, pa – uśmiechnęłam się do taty i pospiesznie
wybiegłam z domu. W myślach ganiłam siebie, za wymówkę, że Kamil po mnie
przyjedzie. Na pewno, w szczególności, że jadę do Bartka i on nic o tym nie
wie…
Po drodze zamiast zastanawiać się co
powiem Bartkowi, skupiłam swoje myśli na Kamilu. Szukałam rozwiązania tej
sytuacji, czy powinnam mu powiedzieć, że rozmawiałam z byłym chłopakiem.
Czułam, że chyba by zrozumiał. Na pewno nie chciałam go okłamywać, źle to
wróżyło w szczególności na początku związku.
Po jakiś 20 minutach byłam już przed klubem,
gdzie pracował Bartek. Od razu skierowałam się do baru, ale nigdzie go nie
widziałam. Podeszłam do barmana cały czas rozglądając się za Bartkiem.
- Hej, zastałam Bartka? – starając się
być uprzejmą spojrzałam na chłopaka, który jakby z łaski raczył podnieść na
mnie swoje oczy.
- Nie pracuje dzisiaj – poczułam się
zawiedziona, ale na pewno nie zniechęcona. W głowie szukałam innego rozwiązania.
- A jest Jacek? – na te słowa chłopak
znowu niechętnie na mnie spojrzał, jakbym naprawdę bardzo mu przeszkadzała. –
Możesz go poprosić?
- Jasne – chłopak podał dziewczynie
drinka i zniknął na zapleczu a ja rozglądałam się dookoła, jakbym czegoś
szukała. Napięcie we mnie rosło i nie wiedziałam o czym tak naprawdę chciałam
rozmawiać z Jackiem, ale czułam, że ta rozmowa poniekąd przygotuje mnie do
rozmowy z Bartkiem.
- Hej – chłopak z uśmiechem na twarzy
podszedł do mnie i miło się ze mną przywitał.
- Cześć, mogę zająć ci chwilę? – nie chciałam
mu przeszkadzać w pracy, ale potrzebowałam kilku minut na zebranie się w sobie.
- Jasne, chodź do mojego pokoju.
Napijesz się czegoś ? – Jacek patrzył na mnie z wielka sympatią i czułam, że
nie miałam czym się przejmować.
- Nie, ja tylko na chwilę – zaraz po
tych moich słowach udaliśmy się do jego gabinetu. Jacek usiadł za biurkiem a ja
naprzeciwko niego.
- Co mogę dla ciebie zrobić?
- Tak naprawdę szukałam Bartka, ale
podobno dzisiaj nie pracuje – nie unikałam kontaktu wzrokowego z Jackiem,
chciałam sprawdzić jego reakcję na moje słowa, by zobaczyć, czy miałam się czego
obawiać.
- Złamał rękę i przez jakiś czas nie
będzie go tutaj.
- Co mu się stało? Miał wypadek? – byłam
szczerze zaniepokojona tym faktem, chociaż złamanie ręki nie było czymś bardzo
groźnym to i tak poczułam ukłucie w sercu.
- Miał walkę kilka dni temu i źle ocenił
swoje siły – każde słowo powodowało, że coraz to bardziej wciskałam się w fotel
i czułam się przygwożdżona. Martwiłam
się o niego i cieszyłam się, że zdecydowałam się tam przyjechać. Czułam
potrzebę bycia z nim.
- Ale złamał tylko rękę czy coś więcej
się stało? – chciałam jak najszybciej dokończyć tą rozmowę i pojechać do
chłopaka, by na własne oczy sprawdzić, czy naprawdę mu nic nie było.
- Wiesz jaki on jest, dał sobie gips
założyć i…
- I wyszedł ze szpitala… To i tak cud,
że tam pojechał – znałam Bartka chyba bardziej niż mi się wydawało.
- Dokładnie, musieliśmy się nieźle
natrudzić, by zgodził się jechać. Chcieli mu zrobić tomografię, ale wiesz jaki
on jest. Mówi, że głowa go nie boli, że czuje się dobrze, ale martwimy się o
niego. Wiesz, objawy takich urazów mogą wystąpić później. – Jacek był poważnie
zmartwiony bratem i poczułam złość na Bartka, że tak lekceważył swoje zdrowie.
Pomimo tego strachu, urodziła mi się w głowie inna myśl. Gdy byliśmy razem
Bartek zaprzestał walkom, skupiał się na mnie i owszem jeździł na treningi, ale
walki sobie odpuścił. Bałam się, że znowu do tego powrócił.
- Gdzie on teraz jest?
- W domu, namawiałem go aby zamieszkał z
nami, przecież z tą rękę ledwo co sam się ubiera…
- Ale nie chciał? Uparty dupek –
kręciłam głową z niedowierzania, że mógł być tak kompletnie nieodpowiedzialny –
Przepraszam, nie powinnam – dopiero po chwili zrozumiałam co powiedziałam, a
raczej co wymsknęło się z moich ust.
- Nie masz za co, przecież masz rację.
Jutro zawożę go do ojca.
- Zgodził się jechać? – Bartka
zachowanie było jak sinusoida, czasem było w normie, typowe dla niego a czasem
miał niezłe odchyły.
- Miał do wyboru, wigilię z moimi
teściami, albo z ojcem..
- Nie chciał ci przeszkadzać – to nie
było pytanie, ale luźne stwierdzenie. Znałam stosunek Bartka do rodziny, nie
chciał narobić wstydu Jackowi, jakby uważał, że był złem wcielonym i przynosił
ludziom tylko wstyd.
- Znasz go jak własną kieszeń – kąciki
ust Jacka wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, a mnie zrobiło się trochę
głupio. Niby znałam Bartka, chociaż trochę czasu upłynęło żebym zrozumiała jego
ostatnie zachowanie.
- Powiedz mi, on od dawna walczy? – nie
dawało mi to spokoju, a czułam, że zmiana tematu wyjdzie nam na dobre.
- Nie, od jakiegoś miesiąca. Wiem o
czymś myślisz, ale uważam, że to nie ma związku z tobą i nawet nie próbuj się
czegoś doszukiwać. To dorosły facet, który sam jest za siebie odpowiedzialny.
Ty i tak dużo dla niego zrobiłaś – Jacek wpatrywał się we mnie z ogromną
sympatią, czego nie potrafiłam do końca zrozumieć.
- Ale także go skrzywdziłam, wyrządziłam
mu przykrość i może właśnie niewiele dla niego zrobiłam? Skupiałam się na
sobie, zupełnie o nim zapominając – miałam żal do siebie, że byłam taką
egoistką. Niekoniecznie tylko teraz, po zakończeniu związku, ale także w czasie
jego trwania. Ciągle była mowa o moim cierpieniu, o moim bólu, o mojej stracie.
Przytłoczyłam go oczekując, że on zawsze będzie na moje skinienie.
- O czym ty mówisz? Zmieniłaś go,
sprawiłaś, że jest inny, rozważny. Dokonałaś niemożliwego, pogodziłaś go z
ojcem. Wiesz ile razy próbowałem to zrobić? Nauczyłaś go wielu rzeczy i to, że
teraz nie jesteście razem, nie świadczy o tym, że on o tym wszystkim zapomniał.
Gdyby nie ty, nie zgodziłby się jutro jechać do ojca i spędzić z nim świąt.
Znasz Bartka i doskonale wiesz, jaki to dla niego wysiłek. Dlatego nie mów, że
nic nie zrobiłaś. Pokazałaś mu, że nie może żyć tylko dla siebie, ale i dla
innych. – chciałam to wszystko dostrzec o czym mówił Jacek, ale to nie było
łatwe. Musiałam prosić Bartka o wybaczenie, bardzo tego potrzebowałam.
- Jest teraz u siebie? Sam? – bałam się,
że na miejscu zastanę jakąś dziewczynę, nie dlatego, że byłabym zazdrosna, ale
chciałam swobodnie z nim porozmawiać. Wyjaśnić wszystko by nic nie zostało
niedopowiedziane.
- Tak.
- Myślisz, że źle robię chcąc z nim
porozmawiać? No wiesz.. My już nie będziemy razem, ale…
- Gosia uwierz mi, że on tego
potrzebuje. – Jacka uśmiech był pokrzepiający, a słowa, które usłyszałam dały
mi wiele do myślenia. Czyżby Bartek rozmawiał z nim na ten temat? Czy on chciał
ze mną rozmawiać? Głupia jestem. Przecież chciał, stąd to jego zachowanie i
wołanie o pomoc.
- Dziękuję – uścisnęłam jego dłoń i
pospiesznie udałam się do wyjścia. Byłam pewna, że dobrze robiłam. Może miałam
się sparzyć i zostać wyrzucona z jego mieszkania, ale chciałam spróbować. Po
tym wszystkim co dla mnie zrobił, nie zasłużył na takie traktowanie. Każdemu
należała się rozmowa i miałam ogromny żal do siebie, że wcześniej mu tego
odmówiłam.
Czekam na Wasze opinie, a kolejna część już niebawem ;)
Och skończyłaś w takim momencie, teraz musisz dodać szybko następnnastępną cześć, bo inaczej umrę. Bardzo fajna cześć �� Ewa
OdpowiedzUsuńPostaram się dodaj jak najszybciej :*
UsuńProsze daj jak najszybciej nastepna czesc dlaczego w takim momencie?!? Nie mogę się doczekać następnego rozdziału:)
OdpowiedzUsuńNie zrobiłam tego specjalnie. Napisałam jedną długą część, ale, że przy wklejaniu na blogspota często wszystko się przesuwa, to musiałam podzielić na pół :)
UsuńCZEMU SKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE JA SIĘ PYTAM?!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam... ;) Nie zrobiłam tego by, Was dręczyć. Musiałam podzielić część na pół by to miało ręce i nogi, i to był jedyny sposób ;) Kolejna część już niedługo ;)
UsuńPrzeczytałam wszystkie części jakie do tej pory napisałaś. Jestem zachwycona, nigdy nawet nie czytałam tak dobre książki jak twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPisz dalej,masz ogromy talent. Czekam na kolejne części. Pozdrawiam :)
Dziękuję Ci bardzo :* Cieszę się, że Ci się podoba. Dziękuję za poświęcony czas, jest mi niezmiernie miło :*
UsuńHPodziwia Gośkę. Ja bym chyba nie umiała się tak zachować jak ona ...
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać więcej. Wiesz przecież doskonale, że jest mega zajebiście😍
Matka z córką, ojciec z synem, Gośka z Kamilem i jedzie do Barka, ale jaja :D Nie każ nam czekać długo, błaaaagam! // nieś :D
OdpowiedzUsuńopowiadanie zostawilas w takim napieciu, ze nie moge doczekac sie kolejnej czesci!
OdpowiedzUsuńFanastyczna część i czekam na kolejną :)
OdpowiedzUsuńooo zatliła się we mnie nadzieja że Gosia z Bartkiem wrócą do siebie...muszą być razem :)
OdpowiedzUsuńcudownie że Gosia przejrzała na oczy..:*
O Matko . Nie spodziewałam się czegoś takiego. Rozmowa Gosi z Bartkiem wywoła na pewno masę emocji. :-D
OdpowiedzUsuńRadział jak zawsze GENIALNY!
:-*
\Eli..