Było nam tak dobrze, że nie
chcieliśmy się nigdzie ruszać. Leżeliśmy przytuleni do siebie a Bartek bawił
się moimi włosami. Czułam się atrakcyjna dla niego pomimo swojej chudości. Na
ręce nadal miałam swoją bransoletkę, która akurat wtedy dała o sobie znać.
Przestałam lubić to urządzenie ale gdyby nie ono to właśnie w tamtej chwili
zapomniałabym o lekach i jedzeniu.
- Muszę
iść do kuchni – spojrzałam na Bartka, który był zdziwiony moimi słowami.
Powiedziałam to z wielką niechęcią i złością. Rozstanie chociaż na chwilę, było
jakimś żalem jaki pojawiał się w moim sercu. Myśl, że musiałam opuścić łóżko,
strasznie mi nie pasowała i bardzo chciałam ją zlekceważyć.
- Czemu?
– Bartek nie rozumiał moich słów i na Jego twarzy malował się znaczny grymas.
- Moja
bransoletka. Muszę coś przekąsić i uzupełnić płyny. – mówiąc to już nie
patrzyłam na Niego ale starałam się jakoś owinąć w pościel lecz Bartek trzymał
ją przy sobie. W ogóle ni ułatwiał mi sprawy. Mimo, że przed chwilą patrzył na
mnie kiedy byłam zupełnie naga, to w tamtej chwili zaczęłam się delikatnie
krępować. Usiadłam tyłem do niego i szukałam gdzieś obok jakiś swoich ciuchów ale znajdowały się
znacznie za daleko. Irytowałam się i niepotrzebnie się zaczęłam denerwować.
Czułam stres, że Bartek zobaczy mnie nagą, zupełnie zapominając o tym, że
przecież przed chwilą, widział moje ciało w całej okazałości. Żeby sięgnąć
swoje ubranie, musiałam wstać i przejść kawałek a brakowało mi odwagi. Znalazłam
jedynie koszulkę Bartka, którą ośmieliłam się założyć. Zawsze marzyło mi się
chodzenie po mieszkaniu w koszuli mężczyzny mojego życia. Wydawało mi się to
fikcją i scenariuszem odpowiednim tylko dla filmów, lecz życie stwarzało różne
okazje. Bartek przewrócił się na łóżku tak, że leżał na boku przodem do moich
pleców, po których delikatnie jeździł mi dłonią, nie trwało to długo ponieważ
założyłam Jego koszulkę, chociaż dotyk jakim mnie darzył był przyjemny i
sprawiał dreszcze na mym ciele.
- Jak
chcesz to chodź do salonu a jak nie to poczekaj tutaj – uśmiechnęłam się do
Niego a on wcale nie ruszył się z łóżka,
nie chciało mu się wstawać i nie zdziwiło mnie to, bo samej było mi tam dobrze.
W kuchni rozpuściłam proszek, który miałam wypić. Na podwieczorek rozgniotłam
banana i zmieszałam go z jogurtem. Bartek ciągle nie wychodził z pokoju więc
postanowiłam do Niego wrócić.
- Ładnie
Ci w tej koszulce. Już zawsze będzie mi się z Tobą kojarzyć – uśmiechnął się do
mnie gdy wchodziłam do pokoju. Jego słowa i wyraz twarzy sprawiły, że zaczęłam
się czerwienić.
- Nie
wiedziałam, że z Ciebie taki romantyk – odwzajemniłam Jego uśmiech i po turecku
usiadłam na łóżku obok jego stóp tak, że mogłam dokładnie mu się przyglądać. Chciałam
chociaż trochę, skierować uwagę na
Niego.
- Co
jesz? - patrzyłam na Jego twarz, która była szczęśliwa i taka rozmarzona. Miło
było patrzeć na tak wielkiego faceta, który miał twarz słodką jak dziecko. Próbował
zajrzeć mi w miskę by zobaczyć co takiego jadłam. Chyba po fizycznym zbliżeniu
spalił tak dużo kalorii, że poczuł się głodny.
- Jogurt
z bananem, chcesz? - nie czekałam na Jego reakcję tylko przybliżyłam łyżkę do
Jego ust. Bartek pewnie opróżnił jej zawartość a po chwili się skrzywił.
- Okropieństwo.
- miał ewidentny niesmak w buzi. Wyglądał naprawdę zabawnie i nie mogłam się
powstrzymać, by się nie śmiać. Bartek w odwecie zaczął mnie łaskotać. Przez
chwilę odnosiłam wrażenie, że chciał zwymiotować to co przed chwilą zjadł. To
wszystko wyglądało bardzo zabawnie.
- Ej,
bo tym okropieństwem ubrudzę Ci pościel – moja groźba zadziałała a on już trzymał ręce przy sobie, może nie do końca bo
głaskał mnie po nodze, robił to bardzo czule. W ogóle on sam był wtedy bardzo
czuły, sama Go nie poznawałam. Zachowywaliśmy się jak szaleńczo zakochani w sobie
nastolatkowie. Romantyzm wykraczał poza normę.
- Długo
jeszcze będziesz musiała jeść same płynne posiłki? - zauważyłam, że się martwił
o mnie. Na Jego twarzy pojawił się grymas połączony z troską o mnie. Było mi
miło, że interesował się tym wszystkim i starał się mnie wspierać, natomiast
moim zadaniem było uspokojenie Jego obaw. Nie warto było rozczulać się nad
sobą, musiałam twardo iść przez życie i nie skupiać się na rzeczach, które nie
należały do najprzyjemniejszych. Ważne było to, że wracałam do zdrowia, a
tabletki i płynne posiłki miały mi tylko pomóc.
- Przez
około tydzień, później mam wizytę kontrolną. Ale uwierz mi, że ja nie mam z tym
problemu. Ty to bez mięsa może byś tylko dwa dni wytrzymał. - zaśmiałam się w
on zrobił głupią, śmieszną minę jakby chciał mnie przedrzeźniać. - Przestań,
taka prawda. Mnie to smakuje. Która godzina?
- Jak
takie coś w ogóle może smakować, okropieństwo. Dochodzi 16. - Bartek obrócił
się w swoją prawą stronę i o mało co nie spadł z łóżka na co zareagowałam
głośnym śmiechem.
- To
co robimy? Na którą idziesz do klubu? - nie chciało mi się siedzieć w
mieszkaniu. Miałam dużo energii w sobie i nie zamierzałam jej marnować na
siedzenie i grzanie łóżka.
- Na
21. Ja to bym sobie poleżał. - widziałam, że chłopak nie miał zamiaru wstawać,
rozleniwił się, co zdecydowanie nie było do przyjęcia. Czułam się jak Jego
bat, albo jakaś zmora, która nie dawała mu odpocząć, bo w sumie większość energii jaką w sobie miał, włożył w
zaspokajanie seksualnych rządz.
- Wstawaj.
Idziemy na spacer. - poklepałam go po nodze i zebrałam z ziemi swoje rzeczy i
poszłam do łazienki a po drodze wzięłam torbę z rzeczami jakie przywiozłam.
Ubrałam chabrową maxi spódnicę i czarną bokserkę. Włosy związałam w wysoki kok
i poprawiłam makijaż. Byłam już gotowa do wyjścia a gdy weszłam do pokoju
Bartek nadal leżał w łóżku ,co nie spodobało mi się. - No wstawaj – zaczęłam go
ciągnąć za nogę co przyniosło marny skutek, ponieważ Bartek ważył co najmniej dwa razy tyle co ja.
- Już,
już – bardzo niechętnie ale wstał i zaczął się ubierać a ja pościeliłam łóżko,
otworzyłam okno, by się trochę przewietrzyło. Gdy oboje byliśmy gotowi
trzymając się za ręce poszliśmy na spacer a później na lody. Spacerowaliśmy w
sumie w ciszy ale wcale nam to nie przeszkadzało, i tak czułam się bardzo
szczęśliwa. Chyba najlepsze w tym wszystkim było to, że mogliśmy tak zwyczajnie
spędzić ze sobą czas. Nie potrzebowaliśmy jakiś szczególnych zajęć, tylko
proste czynności sprawiały nam radość, a to wszystko za sprawą tego, że byliśmy
razem. Dla mnie mógł zacząć padać deszcz, mogła rozpętać się wielka burza, to
wszystko było niczym w stosunku do tego, co czułam w sercu.
To koniec opowiadania?! :( Nie, stanowcze NIE:)
OdpowiedzUsuńNie martw się, opowiadanie się nie skończy :)
UsuńOpowiadanie bardzo fajne. Naprawdę chcesz je zakończyć? No cóż mówi się trudno. Czy jesteśmy gotowi na coś nowego? Myślę że tak. :-)
OdpowiedzUsuńNie będę zakańczać, szykuję coś kompletnie nowego :)
UsuńOpowiadanie bardzo fajne. Naprawdę chcesz je zakończyć? No cóż mówi się trudno. Czy jesteśmy gotowi na coś nowego? Myślę że tak, ale będzie mi brakowało tego opowiadania
OdpowiedzUsuńEj fajnie byloby jakby dostala prace w sklepie odziezowym w galeri mialaby blisko do bartka wiec zamieszkalaby z nim :) ale swietnie by tak bylo pomysl o tym :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tych nowych zmian ;D Co Ty tam kombinujesz... ;> Czekam z niecierpliwieniem na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńJuż się przestraszyłam że chcesz przestać pisać. Nie mogę się doczekać następnej części i twoich zmian.
OdpowiedzUsuńJuż się przestraszyłam że chcesz przestać pisać. Nie mogę się doczekać następnej części i twoich zmian.
OdpowiedzUsuńEj a może już Gosia pójdzie z nim na wesele?
OdpowiedzUsuń