sobota, 28 grudnia 2013

The experience cz 98 2/2

Było nam tak dobrze, że nie chcieliśmy się nigdzie ruszać. Leżeliśmy przytuleni do siebie a Bartek bawił się moimi włosami. Czułam się atrakcyjna dla niego pomimo swojej chudości. Na ręce nadal miałam swoją bransoletkę, która akurat wtedy dała o sobie znać. Przestałam lubić to urządzenie ale gdyby nie ono to właśnie w tamtej chwili zapomniałabym o lekach i jedzeniu.
-  Muszę iść do kuchni – spojrzałam na Bartka, który był zdziwiony moimi słowami. Powiedziałam to z wielką niechęcią i złością. Rozstanie chociaż na chwilę, było jakimś żalem jaki pojawiał się w moim sercu. Myśl, że musiałam opuścić łóżko, strasznie mi nie pasowała i bardzo chciałam ją zlekceważyć.
-  Czemu? – Bartek nie rozumiał moich słów i na Jego twarzy malował się znaczny grymas.
-  Moja bransoletka. Muszę coś przekąsić i uzupełnić płyny. – mówiąc to już nie patrzyłam na Niego ale starałam się jakoś owinąć w pościel lecz Bartek trzymał ją przy sobie. W ogóle ni ułatwiał mi sprawy. Mimo, że przed chwilą patrzył na mnie kiedy byłam zupełnie naga, to w tamtej chwili zaczęłam się delikatnie krępować. Usiadłam tyłem do niego i szukałam gdzieś obok  jakiś swoich ciuchów ale znajdowały się znacznie za daleko. Irytowałam się i niepotrzebnie się zaczęłam denerwować. Czułam stres, że Bartek zobaczy mnie nagą, zupełnie zapominając o tym, że przecież przed chwilą, widział moje ciało w całej okazałości. Żeby sięgnąć swoje ubranie, musiałam wstać i przejść kawałek a brakowało mi odwagi. Znalazłam jedynie koszulkę Bartka, którą ośmieliłam się założyć. Zawsze marzyło mi się chodzenie po mieszkaniu w koszuli mężczyzny mojego życia. Wydawało mi się to fikcją i scenariuszem odpowiednim tylko dla filmów, lecz życie stwarzało różne okazje. Bartek przewrócił się na łóżku tak, że leżał na boku przodem do moich pleców, po których delikatnie jeździł mi dłonią, nie trwało to długo ponieważ założyłam Jego koszulkę, chociaż dotyk jakim mnie darzył był przyjemny i sprawiał dreszcze na mym ciele.
-  Jak chcesz to chodź do salonu a jak nie to poczekaj tutaj – uśmiechnęłam się do Niego a on wcale nie ruszył się z  łóżka, nie chciało mu się wstawać i nie zdziwiło mnie to, bo samej było mi tam dobrze. W kuchni rozpuściłam proszek, który miałam wypić. Na podwieczorek rozgniotłam banana i zmieszałam go z jogurtem. Bartek ciągle nie wychodził z pokoju więc postanowiłam do Niego wrócić.
-  Ładnie Ci w tej koszulce. Już zawsze będzie mi się z Tobą kojarzyć – uśmiechnął się do mnie gdy wchodziłam do pokoju. Jego słowa i wyraz twarzy sprawiły, że zaczęłam się czerwienić.
-  Nie wiedziałam, że z Ciebie taki romantyk – odwzajemniłam Jego uśmiech i po turecku usiadłam na łóżku obok jego stóp tak, że mogłam dokładnie mu się przyglądać. Chciałam chociaż trochę, skierować uwagę  na Niego.
-  Co jesz? - patrzyłam na Jego twarz, która była szczęśliwa i taka rozmarzona. Miło było patrzeć na tak wielkiego faceta, który miał twarz słodką jak dziecko. Próbował zajrzeć mi w miskę by zobaczyć co takiego jadłam. Chyba po fizycznym zbliżeniu spalił tak dużo kalorii, że poczuł się głodny.
-  Jogurt z bananem, chcesz? - nie czekałam na Jego reakcję tylko przybliżyłam łyżkę do Jego ust. Bartek pewnie opróżnił jej zawartość a po chwili się skrzywił.
-  Okropieństwo. - miał ewidentny niesmak w buzi. Wyglądał naprawdę zabawnie i nie mogłam się powstrzymać, by się nie śmiać. Bartek w odwecie zaczął mnie łaskotać. Przez chwilę odnosiłam wrażenie, że chciał zwymiotować to co przed chwilą zjadł. To wszystko wyglądało bardzo zabawnie.
-  Ej, bo tym okropieństwem ubrudzę Ci pościel – moja groźba zadziałała a on już  trzymał ręce przy sobie, może nie do końca bo głaskał mnie po nodze, robił to bardzo czule. W ogóle on sam był wtedy bardzo czuły, sama Go nie poznawałam. Zachowywaliśmy się jak szaleńczo zakochani w sobie nastolatkowie. Romantyzm wykraczał poza normę.
-  Długo jeszcze będziesz musiała jeść same płynne posiłki? - zauważyłam, że się martwił o mnie. Na Jego twarzy pojawił się grymas połączony z troską o mnie. Było mi miło, że interesował się tym wszystkim i starał się mnie wspierać, natomiast moim zadaniem było uspokojenie Jego obaw. Nie warto było rozczulać się nad sobą, musiałam twardo iść przez życie i nie skupiać się na rzeczach, które nie należały do najprzyjemniejszych. Ważne było to, że wracałam do zdrowia, a tabletki i płynne posiłki miały mi tylko pomóc.
-  Przez około tydzień, później mam wizytę kontrolną. Ale uwierz mi, że ja nie mam z tym problemu. Ty to bez mięsa może byś tylko dwa dni wytrzymał. - zaśmiałam się w on zrobił głupią, śmieszną minę jakby chciał mnie przedrzeźniać. - Przestań, taka prawda. Mnie to smakuje. Która godzina?
-  Jak takie coś w ogóle może smakować, okropieństwo. Dochodzi 16. - Bartek obrócił się w swoją prawą stronę i o mało co nie spadł z łóżka na co zareagowałam głośnym śmiechem.
-  To co robimy? Na którą idziesz do klubu? - nie chciało mi się siedzieć w mieszkaniu. Miałam dużo energii w sobie i nie zamierzałam jej marnować na siedzenie i grzanie łóżka.
-  Na 21. Ja to bym sobie poleżał. - widziałam, że chłopak nie miał zamiaru wstawać, rozleniwił się, co zdecydowanie   nie było do przyjęcia. Czułam się jak Jego bat, albo jakaś zmora, która nie dawała mu odpocząć, bo w sumie  większość energii jaką w sobie miał, włożył w zaspokajanie seksualnych rządz. 
-  Wstawaj. Idziemy na spacer. - poklepałam go po nodze i zebrałam z ziemi swoje rzeczy i poszłam do łazienki a po drodze wzięłam torbę z rzeczami jakie przywiozłam. Ubrałam chabrową maxi spódnicę i czarną bokserkę. Włosy związałam w wysoki kok i poprawiłam makijaż. Byłam już gotowa do wyjścia a gdy weszłam do pokoju Bartek nadal leżał w łóżku ,co nie spodobało mi się. - No wstawaj – zaczęłam go ciągnąć za nogę co przyniosło marny skutek, ponieważ  Bartek ważył co najmniej dwa razy tyle co ja.
-  Już, już – bardzo niechętnie ale wstał i zaczął się ubierać a ja pościeliłam łóżko, otworzyłam okno, by się trochę przewietrzyło. Gdy oboje byliśmy gotowi trzymając się za ręce poszliśmy na spacer a później na lody. Spacerowaliśmy w sumie w ciszy ale wcale nam to nie przeszkadzało, i tak czułam się bardzo szczęśliwa. Chyba najlepsze w tym wszystkim było to, że mogliśmy tak zwyczajnie spędzić ze sobą czas. Nie potrzebowaliśmy jakiś szczególnych zajęć, tylko proste czynności sprawiały nam radość, a to wszystko za sprawą tego, że byliśmy razem. Dla mnie mógł zacząć padać deszcz, mogła rozpętać się wielka burza, to wszystko było niczym w stosunku do tego, co czułam w sercu.


Dużymi krokami zbliża się nowy rok i jest to najlepszy czas na zmiany. Zawsze jest tak, że gdy coś się kończy to zwiastuje to początek czegoś nowego. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Czy jesteście gotowi na coś innego? :)

10 komentarzy:

  1. To koniec opowiadania?! :( Nie, stanowcze NIE:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, opowiadanie się nie skończy :)

      Usuń
  2. Opowiadanie bardzo fajne. Naprawdę chcesz je zakończyć? No cóż mówi się trudno. Czy jesteśmy gotowi na coś nowego? Myślę że tak. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę zakańczać, szykuję coś kompletnie nowego :)

      Usuń
  3. Opowiadanie bardzo fajne. Naprawdę chcesz je zakończyć? No cóż mówi się trudno. Czy jesteśmy gotowi na coś nowego? Myślę że tak, ale będzie mi brakowało tego opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej fajnie byloby jakby dostala prace w sklepie odziezowym w galeri mialaby blisko do bartka wiec zamieszkalaby z nim :) ale swietnie by tak bylo pomysl o tym :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa jestem tych nowych zmian ;D Co Ty tam kombinujesz... ;> Czekam z niecierpliwieniem na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Już się przestraszyłam że chcesz przestać pisać. Nie mogę się doczekać następnej części i twoich zmian.

    OdpowiedzUsuń
  7. Już się przestraszyłam że chcesz przestać pisać. Nie mogę się doczekać następnej części i twoich zmian.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ej a może już Gosia pójdzie z nim na wesele?

    OdpowiedzUsuń