wtorek, 10 grudnia 2013

The experience cz 94

Obudziłam się rano wypoczęta z nowymi nadziejami na życie. Chciałam się zmienić, przede wszystkim być silniejsza i bardziej stanowcza i wszystko wskazywało na to, że mogłam tego dokonać. Szpitalne otoczenie nie działało na mnie jakoś negatywnie a raczej motywująco. Miałam przeczucie, że już będzie lepiej, jak i z moim zdrowiem tak też z moim postrzeganiem i odbieraniem życia.
Do obchodu lekarza nie wolno było mi nic jeść także dzielnie czekałam na jego wizytę. W międzyczasie sprawdziłam pocztę i ku mojemu zdziwieniu dostałam dwie zwrotne wiadomości odnośnie wysłanego przeze mnie CV. Bardzo się ucieszyłam, ponieważ jedna z nich była z sklepu odzieżowego z centrum handlowego a druga z kawiarni hotelowej. Zaproszono mnie na rozmowy i wystarczyło się teraz tylko umówić lecz nadal nie wiedziałam kiedy planowali mnie wypisać. Bardzo zależało mi na pracy bo byłam pewna, że chciałam się sama utrzymywać a wczorajsza kłótnia z mamą tylko mnie w tym utwierdziła.
- Dzień dobry – lekarz wszedł do sali i standardowo  podszedł do mojego łóżka by odczytać kartę - Jak się czujesz? – spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami, w które lubiłam się patrzeć. Odłożyłam na bok tableta i koncentrowałam się na mężczyźnie. Był przystojny i jeszcze bardziej przyciągał do siebie wzrok.
- Dobrze. Panie doktorze mam pytanie – niepewnie spojrzałam na Niego a on odłożył kartę i podszedł bliżej łóżka.
- Tak?
- Kiedy będę mogła wyjść? Bardzo mi zależy ponieważ muszę się umówić na rozmowę kwalifikacyjną a czym prędzej tym lepiej – starałam się być uprzejma i przybrać błagalny wzrok by przekonać lekarza, by w miarę możliwości szybko mnie wypisał. Wiedziałam, że w tamtym momencie jedynie mogłam przekupić Go swoim uśmiechem bo poza tym wyglądałam fatalnie.
- Co to za praca? - czułam, że chciał stwierdzić czy w ogóle byłam w stanie wykonywać tą pracę, natomiast to nie było nic ciężkiego w stylu zbieranie owoców czy pomoc kucharki.
- Kelnerki bądź sprzedawczyni w sklepie odzieżowym. To wiele dla mnie znaczy i pozwoli mi stanąć na nogi – usiłowałam w nienachalny sposób pozyskać zgodę z Jego strony.
- Dzisiaj mamy poniedziałek więc w środę dostaniesz wypis lecz będziesz musiała wpadać do nas na badania kontrolne i słuchać się zaleceń. Dzisiaj też koniec z kroplówkami, pielęgniarka zaraz Ci to odłączy. - te słowa wywołały u mnie wiele radości i poczułam się znacznie lepiej. W końcu widziałam, że wszystko zaczęło się układać i szło w dobrą stronę.
- Jasne, dziękuję – szeroko uśmiechnęłam się do lekarza którego mój szczery uśmiech też musiał rozbawić, gdyż usłyszałam Jego cichy chichot. Od razu odpisałam na maile z pytaniem czy byłaby możliwość spotkania w piątek, ewentualnie w czwartek, natomiast chciałam sobie zostawić ten jeden dzień gdyby coś się obsunęło. Tryskałam radością i miałam nadzieję, że ten stan utrzyma się cały dzień. Miałam dosyć kłótni, sprzeczek i nieporozumień. Miałam plan na życie i chciałam go zrealizować. Przez to co działo się ze mną przez ostatnie dni, czułam się mądrzejsza i silniejsza.
- Cześć – ujrzałam Marcina, który z uśmiechem na twarzy wszedł do sali. Nie umknęła mu moja radość, którą emanowałam.
- Hej – dałam mu buziaka w policzek i usiadł obok łóżka dokładnie mi się przyglądając, przez co, przez chwilę poczułam się jakbym była brudna lub miała coś dziwnego na twarzy. - Czemu tak na mnie patrzysz?
- Promieniejesz – nie dowierzał temu co widział, co było tylko potwierdzeniem tego, że byłam na dobrej drodze by zmienić swoje życie.
- Aż tak widać? -  jeszcze szerzej uśmiechnęłam się do brata aż pokazując swoje zęby. Czułam się inaczej, w końcu poczułam, że miałam kontrolę nad swoim życiem i to ja rządziłam. - Jak w domu? Była dzika kłótnia? - chciałam zaspokoić swoją ciekawość ale w sumie bardziej chodziło mi o to czego miałam się spodziewać.
- Nie myśl o tym ale o sobie – Marcin złapał mnie za rękę i próbował maskować to co się wczoraj wydarzyło, jakby chciał rzucić to w niepamięć lecz miałam jedno postanowienie, którego planowałam się ściśle trzymać, wszystko wyjaśniać do końca, nie pozostawiać na później albo nie omijać tego.
- Myślę i dlatego chcę wiedzieć. Proszę – patrzyłam na Niego prosząco, niemal miałam wzrok jak kot ze shreka.
- No rodzice się pokłócili. Tata stał za Tobą murem ale mama nie dawała za wygraną. Nie chciało mi się tego słuchać więc wyszedłem z domu. Wy się pokłóciłyście, że ona jest taka zła na Ciebie ? - Marcin musiał nie wiedzieć o zajściach z poprzednich dni.
- Tak, jakoś w tamtym tygodniu. Zaspałam i nie poszłam do szkoły a ona się wściekła i miałyśmy sprzeczkę. Później słyszałam jak mówiła tacie, że jesteśmy rozpieszczeni itp. Generalnie to co wczoraj jej tutaj powiedziałam, zamierzam jej udowodnić, że się myliła. - mówiłam z niesamowitym spokojem i opanowaniem. Wracając wspomnieniami do ostatnich dni Nie czułam się przygnębiona a wręcz przeciwnie byłam dumna z siebie i swoich zamiarów. Nie miałam powodów do smucenia się.
- O czym Ty mówisz? - Marcin chciał dowiedzieć się co planowałam lecz dopóki nic nie było pewne, chciałam to zachować dla siebie. Zamierzałam podzielić się tym dopiero jakbym dostała pracę. To był mój priorytet i na tym miałam zamiar się skupić.
- To nic pewnego ale obiecuję Ci, że pierwszy się dowiesz. Trzymaj za mnie kciuki – podstawiłam mu otwarte dłonie do twarzy by dmuchnął na szczęście. Gdy to zrobił mocno zacisnęłam pięści i trzymałam je przy sobie, by nic się nie ulotniło.
- Co Ty kombinujesz – Marcin chciał przeniknąć we mnie i znaleźć choćby najmniejszy punkt zaczepienia ale byłam nieugięta, nic nie chciałam zdradzić.
- Dowiesz się w swoim czasie – może to było naiwne lecz wierzyłam, że jak zachowam to dla siebie, to wszystko o czym marzyłam się spełni. Traktowałam to jako swego rodzaju magię, byłam głęboko przekonana, że marzenia się spełniały i nikt nie był w stanie odebrać mi tej wiary. - Marcin jedź do domu co tu będziesz siedział? Niedługo przyjdzie Martyna z Filipem więc nie będę sama, zresztą nie potrzebuję nadzoru przez cały dzień. Masz też swoje sprawy – nie chciałam żeby wszystkiego podporządkowywał siedzeniu ze mną w szpitalu. W końcu były wakacje i nie mógł ciągle przesiadywać przy mnie w szpitalu.
- Nie marudź – brat nie chciał przystać na moje słowa natomiast wiedziałam, że marnował czas będąc ze mną. W tym czasie mógł zrobić wiele innych rzeczy, a tak to grzał krzesło obok łóżka. Ja naprawdę nie chciałam Go wyganiać ani pozbywać się.
- Nie jestem obłożnie chora ani umierająca, byś ciągle przy mnie był. Zmykaj do domu, idź na basen, z kumplami na piwo. Są wakacje więc nie siedź bezczynnie – uśmiechałam się do brata chcąc Go przekonać by zmienił zdanie, co w cale nie było takie łatwe ale koniec końców udało się.
- Dobra, ale wpadnę wieczorem – brat wstał z krzesła i ucałował mnie w czoło. Widziałam, że zgodził się ale bardzo niechętnie, miał wiele obaw w sobie i oporów. Miałam nadzieję, że mu to przejdzie.
- Będę czekać – pomachałam mu na do widzenia i już zniknął z pola widzenia. Poszłam do toalety trochę się umyć i ogarnąć ponieważ już miałam dosyć ciągłego leżenia, gdy wróciłam wzięłam się za czytanie książki. Będąc w szpitalu w końcu miałam czas by zająć się czynnościami, za którymi tęskniłam. Ten pobyt miał same plusy, minusów nie było albo po prostu ich nie zauważałam.
- Zabieram Cię – obróciłam się twarzą do drzwi by zobaczyć kto pojawił się w sali i kto chciał mnie gdzieś zabrać. Moim oczom ukazał się Bartek z wózkiem. Byłam zaskoczona Jego widokiem i słowami. Byłam też mocno zdezorientowana.
- Gdzie? Ale ja nie mogę – miałam leżeć w łóżku i nie ruszać się bez pozwolenia lekarza więc tym bardziej nie rozumiałam Jego planów, za to na Jego twarzy malował się uśmiech, którego bardzo dawno nie widziałam. Mimo mojego zdziwienia zaistniałą sytuacją, uśmiechałam się do Niego i byłam pogodna.
- Rozmawiałem z lekarzem, za godzinę będziesz z powrotem, chodź – Bartek podszedł bliżej i odchylił kołdrę bym szybciej znalazłam się na wózku który miał ze sobą. Musieliśmy się spieszyć ponieważ mieliśmy tylko godzinę. Gdy już  usiadłam na wózku, Bartek z tajemniczym spojrzeniem zabrał mnie z sali.
- Dokąd Ty mnie zabierasz? - starałam dowiedzieć się gdzie zmierzaliśmy, ale mój chłopak nie chciał mi nic powiedzieć. Nie bałam się ani nie byłam zaniepokojona, byłam po prostu ciekawa co znowu wymyślił. Bartek nic nie odpowiedział tylko patrzył przed siebie i dzielnie pchał wózek na którym siedziałam. Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy na dworze a Bartek zmierzał w stronę parku znajdującego się na terenie należącym do szpitala.
- Trochę świeżego powietrza Ci nie zaszkodzi. - uśmiechnął się sam do siebie i przystanął w cieniu, obok ławki na której usiadł. Był ostatni tydzień czerwca a pogoda była piękna, taka słoneczna i przyjemna. Poczułam się jeszcze lepiej wdychając świeże powietrze i łapiąc pojedyncze promienie słońca, które przedostawały się przez drzewa. Milczałam, nie chciałam zagłuszać śpiewu ptaków i cudownej aury, która nas otaczała. Wiedziałam, że mieliśmy z Bartkiem wiele do wyjaśnienia i przeczuwałam, że to  trochę  wywoła negatywnych emocji jak i podwyższone ciśnienie z racji tego, że oboje byliśmy trochę nerwowi.
- Gosia ja Cię przepraszam za to jak się zachowywałem. Nie wiem dlaczego wtedy byłem tak zazdrosny o tamtego chłopaka, nie wiem co mi strzeliło do łba, byłem taki głupi. Obiecuję Ci, że będę robił wszystko by to się nie powtórzyło. Przepraszam – obrócił wózek tak abym patrzyła na Niego, siedzieliśmy naprzeciwko siebie i dokładnie widziałam co malowało mu się na twarzy. Nie widziałam potrzeby by drążyć ten temat ponieważ nie chciałam się z nim kłócić, cieszyłam się, że zrozumiał swój błąd i chciał go naprawić i to było dla mnie najważniejsze, więc postanowiłam dać mu szansę i wybaczyć to jak się zachował. Nowe życie, nowe poglądy i nowe myślenie.  
- Dobra – uśmiechnęłam się tak szeroko, że aż zęby było mi widać. Nie chciałam go zadręczać i przedłużać tego tematu. W końcu miałam iść naprzód a nie cofać się.
- Tak po prostu ? - nie dowierzał moim słowom i był bardzo zaskoczonym moim zachowaniem. Nie był przyzwyczajony do takich naszych rozmów, w sumie ja również nie byłam. Czułam się dosyć dziwnie, nie poznawałam siebie ale raczej z tej pozytywnej strony.
- Tak, a czego się spodziewałeś? Chcę być szczęśliwa i cieszę się, że sobie to wyjaśniliśmy. - złapałam go za rękę a on przytulił mnie do siebie. Starałam się przypomnieć sobie kiedy ostatni raz to robiliśmy lecz nie przychodziło mi to łatwo.
- Kocham Cię – to wyznanie spowodowało, że poczułam się lepiej, a mój zmysł słuchu był ewidentnie zadowolony. Te dwa słowa, były istnym miodem na uszy, które przez ostatnie dni słyszały same przykre rzeczy.
- Ja Ciebie też – zanurzyłam się w Jego ustach i było mi w nich bardzo dobrze. Po skończonym pocałunku nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. O matko, byłam tak szczęśliwa, że nabrałam ochoty by żyć i zmierzyć się ze wszystkim co los chciał postawić na mojej drodze. Nie było dla mnie rzeczy niemożliwych. Ciekawa byłam, jak długo utrzyma się taki stan.  - Przejdziemy się? Chciałabym nacieszyć się tą pogodą - popatrzyłam na Niego a on od razu wstał i szedł za mną pchając wózek. Mieliśmy tyle zaległych spraw, że nie chciałam dłużej czekać z ich poruszeniem.
- Rozmawiałeś z tatą? Co w końcu z mieszkaniem? - dawno o tym nie rozmawialiśmy a tydzień temu Bartek był na obiedzie u taty by poruszyć temat samodzielnego mieszkania. Byłam ciekawa czy doszli do porozumienia.
- O matko, nic Ci nie mówiłem? - Jego reakcja uzmysłowiła mi, że naprawdę mieliśmy duże zaległości – Byłem wtedy u ojca i rozmawialiśmy i stanęło na tym, że on opłaca mi mieszkanie i rachunki a ja będę się sam żywił i ubierał. Mam rentę mamy i jeszcze kasę za pracę w klubie a teraz w wakacje coś sobie więcej przyrobię więc będę miał na cały rok. Ojciec też opłaci mi wyjazd na wakacje. No i co najważniejsze to mam już wynajętą kawalerkę i już w niej mieszkam. - byłam bardzo zaskoczona tym co mówił. Tydzień czasu a tyle się wydarzyło. Sama nie wiedziałam kiedy minął ten tydzień i jakim sposobem przez tak krótki czas, mogło się tak wiele zmienić.
- Wow. Jestem w szoku. Jak Ci się mieszka? Gdzie jest w ogóle  to mieszkanie? - pragnęłam dowiedzieć się czegoś więcej by być na bieżąco z tym, co działo się w Jego życiu, . Cały czas nie mogłam wyjść z podziwu, że tak szybko udało mu się to załatwić ale wiedziałam, że nie byłoby to możliwe bez pomocy ojca.
- W centrum, obok galerii handlowej. Mieszkanie jest nowoczesne, ładne i przytulne. Jest kuchnia połączona z mini salonem, łazienka i jeden oddzielny pokój. Jest naprawdę fajnie – czułam, że był zadowolony z obrotu spraw i z tego jak to wszystko się rozwiązało. Ogromnym sukcesem było to, że Jego rozmowa z tatą przyniosła takie efekty, osiągnęli naprawdę duży kompromis.
- To super, jestem z Ciebie dumna  – odchyliłam głowę by spojrzeć na chłopaka, on też był podniecony samodzielnym mieszkaniem. Przed nim nowy rozdział w życiu i zazdrościłam mu tego, lecz ja też planowałam przewartościować swoje życie, może nie tak bardzo jak on ale na pewno znacznie. Nie chciałam się wyprowadzać z domu głównie z jednego powodu, tam był pokój Maćka z którym byłam bardzo związana i pragnęłam jak najdłużej być blisko niego.
- Dobra a teraz Ty mów. - zaskoczył mnie swoimi słowami ponieważ nie wiedziałam o czym dokładnie mówił i co chciał usłyszeć. Trochę się bałam bo ja też miałam wiele mu do wyjaśnienia i trochę mnie to przerażało ale byłam w stanie sobie z tym poradzić.
- A co chcesz wiedzieć? - chciałam by sprecyzował temat dalszej rozmowy, by nie ruszyć czegoś co mogłoby go za bardzo zdziwić czy zaskoczyć.
- Gosia, wszystko. Ja ciągle nie wiem co Ci jest, że tutaj jesteś, co mówią lekarze i tak dalej. - zatrzymał się i ukucnął przede mną patrząc mi głęboko w oczy. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam być z nim szczera i zacząć od początku. Bez sensu było coś zatajać.
- Tata w nocy w piątek przyszedł do mojego pokoju i zastał mnie z wysoką gorączką i później straciłam przytomność. Byłam odwodniona i wyczerpana. Przez ostatnie dni nie czułam się najlepiej, byłam bardzo śpiąca i rozdrażniona. W piątek pojechałam z Martyną na przejażdżkę rowerową, która jak się później okazało, była zbyt dużym wysiłkiem dla mnie. - mówiąc to unikałam Jego wzroku, bałam się tego co mogłam zobaczyć w Jego oczach.
- Ale czym to było spowodowane? – zdawało mi się, że przeczuwał jaka była przyczyna ale widocznie chciał usłyszeć to prosto ode mnie a nie opierać się na domysłach.
- Przez ostatni czas miałam problem z jedzeniem ponieważ nie czułam głodu. To nie było tak, że specjalnie nie jadłam. Podobno jest coś takiego jak psychogenna utrata łaknienia i najczęściej jest ona spowodowana stresem. W moim przypadku nałożyło się na to wiele spraw, głównie śmierć Maćka ale jak już byłam taka rozdrażniona to nie potrafiłam się dogadać z Tobą czy z mamą. To wszystko się skumulowało - delikatnie starałam mu się to wytłumaczyć by jak najlepiej zrozumiał stan w jakim się znajdowałam. Bartek milczał a ja nie wiedziałam czego się spodziewać. Nie chciałam czekać na Jego słowa, musiałam zareagować. - Słuchaj, tu nikt nie jest winny, takie rzeczy się zdarzają, czasami nie mamy wpływu na chorobę. Może mogłam coś zrobić i wcześniej wziąć się w garść ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Uwierz mi, że poniekąd cieszę się, że tak się stało a wszystkie sprawy potoczyły się w tą stronę. Chodzi mi głównie o mamę, gdyby nie to, jak się zachowywałam nie dowiedziałabym tego się co o mnie myśli. Nie zamierzam dać jej za wygraną  a wręcz przeciwnie pokazać na co mnie stać. Więc nie rób takiej miny bo ja nie widzę minusów z pobytu w szpitalu. - głaskałam go po policzku chcąc zdjąć z Niego niezadowolenie jakie się na nim mieściło.
- O czym mówisz? - Bartek wstał i znowu ruszyliśmy ale tym razem w stronę szpitala. Wiedziałam, że nie rozumiał moich słów i tego co wydarzyło się pomiędzy mną a mamą.
- Ona uważa, że jestem niewdzięczna i robię co chcę. Ponad to, rozpieszczona i zawsze wszystko miałam podsuwane pod nos. Pokłóciłam się z nią kilka dni temu, później usłyszałam jak kłóciła się z tatą i co mu powiedziała a wczoraj jej o tym zakomunikowałam. Nie zostawię tego tak, ale proszę Cię nie pytaj o więcej dowiesz się w swoim czasie, na razie nie chcę zapeszać. - byliśmy prawie na miejscu a Bartek kręcił głową na znak bezradności.
- I pomyśleć, że Cię kocham – oboje wybuchnęliśmy śmiechem i skierowaliśmy się do sali. Akurat była pora obiadowa więc zjadłam zupę ponieważ jak na razie mogłam przyjmować tylko płynne posiłki. Bartek chwilę ze mną posiedział a gdy przyszła Martyna, poszedł zostawiając nas same.




13 komentarzy:

  1. Ja osobiście nie uważam tego opowiadania za nudne.. i sądzę że każda z Nas która to czyta jest pod wrażeniem tego co się dzieje. Ty poprostu źle odebrałaś nasze słowa, gdy pisałysmy o Bartku i Maćku. Rozumiemy doskonale że się starasz, robisz to wszystko po to by Nam się podobało, i doceniamy to! Cieszymy się również że to opowiadanie jest realne, a nie tak jak większość powymyślana aż nadto ! Ale osobiście uważam, że i tak w życiu Gosi dzieje się dość mało. Rozumiem choroba, kłótnie z bliskimi. Ale pomyślmy czy w naszym życiu są tylko takie wydarzenia, czy również inne. Ja osobiście uważam, że powinna się pojawić jakaś nowa osoba, która mogłaby wnieść wiele ciekawych histori w ich życiu. Może niech ta osoba wkroczy w życie Gosi, Marcina.. Ważne żeby coś się działo. Bo szpital, kłótnie, szkoła. W każdej częsci widać wiecznie tem sam wątek. Przemyśl to, nie chcę cie urazić w żaden sposób, bo naprawdę, jestem na Twoim blogu codziennie, i to nawet po pare razy, i z niecierpliwościa czekam na kolejną część ! Naprawdę uwielbiam to co piszesz, bo widać że sprawia Ci to dużo przyjemności i robisz to co Kochasz. Ale wydaje mi się że nagły zwrot akcji nie zaszkodziłby ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chciałam, żebyś zrozumiała to w ten sposób. Faktycznie napisałam pod poprzednią częścią, że opowiadanie jest nudne, ale myślę, że było to złe słowo i z pewnością nie chciałam Cię tym urazić. Poprostu czasami mam wrażenie, że mało się w niektórych rozdziałach dzieje. Ale zostawmy już wszystkie uwagi z mojej strony, bo w gruncie rzeczy są one bardzo minimalistyczne, może poprostu źle dpbieram słowa i wychodzi całkiem inaczej niżeli bym chciała. W każdym bądź razie z mojej strony wielkie chapeau bas dla Ciebie. Teraz to co napisze może zabrzmieć dość nieskromnie, ale co mi tam. Opowiadania, które czytam można zliczyć na palcach jednej ręki z tegoż to powodu, że czytam tylko to, co jest dobre i ma sens. Broń Boże nie uważam się za niewiadomo jaką znawczynię. Poprostu mam już trochę lat ponad gimnazjum i może to kwestia mentalności. Chciałam tylko powiedzieć, że niejedna osoba może pozazdrościć Ci talentu i wyczucia. Rób to, co kochasz, pisz to co uważasz za słuszne (ja zawsze piszę i mówię to co mi na sercu leży), nie przejmuj sie uwagami (moimi również) bo to jest Twoje opowiadanie i przede wszystkim ma się podobać Tobie, a "publiczność" zawsze się znajdzie. Pozdrawiam serdecznie i do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo proszę cię bardzo nawet tak nie mów że straciłaś sens pisania... powiem ci szczerze że niedawno rozstałam się z kimś (4lata...) i jest ciężko ale poniekąd twój blog mi pomógł... sa takie chwilę w życiu że takie małostkowe rzeczy pomagają... bo wtedy nie myśli się o swoich... dzięki za to że jesteś i że piszesz. i proszę cię nie przerywaj :-* Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem potrzeba mi czegoś w stylu "kubeł zimnej wody na głowę" i od razu zaczynam trzeźwiej myśleć :) Dziękuję Ci bardzo i trzymaj się Słońce :*

      Usuń
  4. Uwielbiam czytać Twoje opowiadania, codziennie wchodzę i sprawdzam czy nie ma nowej części. Nie przestawaj pisać :)
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uważam , że opowiadaniejest ciekawe i ma sens , ale w niektórych częściach (nie obraź się) stahe się nudne. Nie chcę cię w żaden sposób okłamywać dlatego piszę to co naprawdę myślę. Proszę cię nie przestawaj bo to opowiadanie jest wyjątkowe. Takie realne i ciekawe. Ma sens i nawet zazdroszczę ci tego talentu. Wchodzę tu kilka razy dziennie i sprawdzam czy dodałaś i jestem ci wdzięczna , że tak się dla nas starasz i zarywasz noce. Jednak uważam , że skoro masz przez nas nie spać to powinnaś przystępować z tym opowiadaniem i napisać kiedy tam bedziesz mieć wolną i dłuższą chwilę. Podziwiam cię bardzo i część fajna , proszę cię pisz dalej (chodźby dla nas) ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. jest super czekam na nastepna

    OdpowiedzUsuń
  7. W tej czrsci dzieje sie juz o wiele wiecej i ja osobiscie zdecydowanue wole te rozdzialy, w ktorych wsytepuje Bartek. I jeszcze tala mala uwaga. Sadze ze za duzo powtarzasz wszytstko co sie stalo np. Hdy gosia tlumaczy bartkowi to dlaczego jest w szpitalu czy powod dla ktorego poklocila sie z mama. My - czytelnucy juz to wiemy i bez sensu jest powtatzanie tego samego a wna miejscu tego moglabys dodac jakis inny watek. I co do twojej mysli, ze stracilas sens. Co to mabyc? ;D przeciez pisalas ze ty sie nigdy nie poddajesz a wiec nie mozna rezygnowac po jednej 'klapie'. Zdarzaja sie przeciez gorsze rzeczy, w tym wypadku sadze ze poprzednie 2 czesci byly slabsze od rezzty. Nie ma co sie zalamywac i przejmowac. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ładnie ujęła to moja poprzedniczka, popieram ją. Czekam na następną cześć :)

    OdpowiedzUsuń
  9. dzięki :-* nie zmieniaj stylu pisania. bo w nim jest magia... wiem nie wszystkim to może pasować ale dla mnie idealne :-*

    OdpowiedzUsuń
  10. To opowiadanie jest świetne :) Może ty je wydaj jako książkę a znajdzie się na światowej liście bestsellerów :P
    A ostatnio wróciłam do początku tego opowiadania i zdałam sobie sprawę że chyba zapomniałaś o Irenie - gospodyni w domu Gosi.
    Część świetna jak każda inna. Pozdrawiam Monia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki temu opowiadaniu, spóźniłem się na sprawdzian... Wciąga niesamowicie.

    OdpowiedzUsuń