Rozmowa z panią
psycholog była bardzo szczera i otwarta. Rozmawiała ze mną w wyrozumiały i
delikatny sposób, nie czułam się jak osoba badana, tylko jakbym rozmawiała ze
swoim aniołem stróżem o dręczących mnie problemach i utrapieniach. Wpuściłam Panią
Agnieszkę do swojego wnętrza i pozwoliłam swobodnie poruszać się po zakamarkach
mojej duszy, tak by mogła poznać każdą część z której się składałam.
Rozmawiałyśmy o moim dzieciństwie i rodzinie. Podczas tego spotkania skupiłyśmy
się na podstawowych informacjach dotyczących mnie, aby moja rozmówczyni dogłębniej
mogła mnie zrozumieć oraz aby mogła stworzyć kompleksową diagnozę. Budziła moje
zaufanie, także niczego przed nią nie skrywałam. Pani Agnieszka miała mi pomóc
odnaleźć się w zmienionej rzeczywistości oraz nauczyć mnie, jak radzić sobie z
emocjami i stresem. Kilka razy poruszałyśmy temat Maćka i tego co się działo
odkąd Go z nami nie było. Kilka razy też płakałam ale nie musiałam się tego
wstydzić, ponieważ gabinet w którym się znajdowałyśmy przypominał mi trochę konfesjonał.
Różnica była taka, że nie miałam uzyskać
rozgrzeszenia i pokuty lecz dokonać rachunku sumienia. To nie miało być nasze ostatnie
spotkanie ponieważ tak nagle nie dało się uleczyć duszy i nauczyć się żyć
dalej. Wiedziałam, że chciałam tam przychodzić ponieważ wierzyłam, że pomoże mi
to odzyskać siebie.
Po skończonej
rozmowie, Pani Agnieszka zawiozła mnie do sali gdzie czekał na mnie Marcin,
który rozmawiał z dziewczyną, z którą dzieliłam salę, nawet nie wiedziałam jak
miała na imię.
- Jesteś już – Marcin uśmiechnął się do mnie i
wstał by pomóc mi znaleźć się z powrotem na łóżku. Nie lubiłam poruszać się na
wózku a byłam za słaba by chodzić o własnych siłach. Nawet przeniesienie się z
wózka na łóżko było sporym obciążeniem dla mojego organizmu.
- Dziękuję – zwróciłam się do Pani psycholog,
która odpowiedziała uśmiechem i wyszła z sali. Dziękowałam jej nie tylko za
pomoc przy znalezieniu się w sali ale przede wszystkim, za szczerość jaką mnie
obdarzyła.
- Przyniosłem Ci książkę, kosmetyki, tableta i
ipoda. Tu masz ładowarki – brat wyciągał wszystko z torby na łóżko. Byłam
zaskoczona ponieważ poprosiłam jedynie o książkę i kosmetyki. Za to on zadbał
żebym miałam co robić.
- Dzięki – dałam mu buziaka w policzek i
schowałam wszystko do szafki. - Marcin jesteś cudownym bratem. - nie wiem
czemu, lecz zebrało mnie na czułości i wyznania.
- A Ty najcudowniejszą siostrą. - gdy tak sobie
słodziliśmy to akurat rodzice weszli sali. Z uśmiechem szli w moim kierunku a u
mamy zauważyłam dużą reklamówkę wypchaną po brzegi jedzeniem. Aż było mi
niedobrze na sam widok tak dużej ilości jedzenia a już nie wspominając o tym,
że w jej rozumieniu miałam to zjeść.
- Cześć córeczko – tato przywitał się ze mną a
zaraz po tym mama, która zaczęła wyciągać rzeczy, jakie mi przyniosła. Musiałam
zaprotestować bo szkoda było, żeby się to zmarnowało.
- Mamo, ale ja tego wszystkiego nie zjem. -
popatrzyłam na to co mi podawała. Soki, ciastka, czekolada, jogurty i owoce.
Było tego znacznie za dużo.
- Musisz się dobrze odżywiać – mama nie
przestawała, co mnie strasznie zirytowało. Wydawała się być głucha na moje
słowa, a ona sama jakby była w amoku. Nie liczyła się z moim zdaniem, bo
przecież ona wiedziała lepiej.
- Rozmawiałam z lekarzem i wiem co mam robić.
Nie zacznę nagle jeść tonami bo nie mogę – oburzyłam się trochę zachowaniem
mamy ponieważ traktowała mnie jak nierozsądną dziewczynę, która powinna była siedzieć
cicho i się nie odzywać. To, że popełniłam błąd i zatraciłam się gdzieś w swoim
życiu nie oznaczało, że byłam głupia i że ktoś powinien sterować moim życiem.
- Nie zaszkodzi Ci to – miałam wrażenie, że
puszczała moje słowa mimo uszu i się w
ogóle nie przejmowała tym co mówiłam. Miała gdzieś to co mówiłam, ona wiedziała
lepiej, zresztą jak zawsze.
- Jasne, przecież Ty wiesz lepiej – odwróciłam
się do niej plecami bo nie chciało mi się na nią patrzeć. Ona uważała, że byłam
nieodpowiedzialna i zrobiłam to wszystko świadomie by zrobić jej na złość. Ale
przecież tak nie było i wydawało mi się, że tylko ja i mój lekarz o tym
wiedzieliśmy. Inni nawet nie pofatygowali się by mnie zrozumieć.
- Robimy dla Ciebie wszystko, byś tylko się
lepiej poczuła a Ty jak zawsze nie umiesz tego docenić – mama nie dała za
wygraną i nawet w szpitalu nie odpuszczała. Czułam, że to wszystko sprowadzało
się do jednego, pieniędzy. Miałam dość jej zachowania, słów, w ogóle jej osoby.
- A może byś się spytała czego potrzebuję a nie
robiła to co uważasz, że jest dla mnie najlepsze ? Może ja tego wcale nie
potrzebuję. Przecież myślisz, że zawsze wszystko miałam podkładane pod nos,
jestem rozpieszczona i robiłam to co chciałam, to po co tu przychodzisz i
podsuwasz mi wszystko pod nos? - obróciłam się by spojrzeć jej w oczy a ona
była w szoku. Patrzyła na tatę, który również był zdezorientowany. - Co,
przypomina Ci to coś? - może i byłam bezczelna ale i szczera. Położyłam
wszystko na jedną kartę i czekałam na to co powie.
- Jak możesz? - zachowywała się tak jakbym ją
strasznie uraziła i kłamała, ale w końcu przestałam wszystko tłumić w sobie,
ukrywać to co naprawdę czułam. - Podsłuchiwałaś nas? - mama próbowała się
bronić winiąc mnie za wszystko. Zachowywała się jakby to ona była pokrzywdzona,
chciała oczyścić siebie ze wszystkiego co jej zarzucałam.
- Nie trzeba było podsłuchiwać by usłyszeć co o
mnie myślisz. - spojrzałam na Marcina, który nie wiedział co się działo, był
kompletnie skołowany naszym zachowaniem.
- Przestańcie się kłócić bo to nie jest
odpowiednie miejsce. Myślę, że powinnyście ochłonąć i później o tym
porozmawiać. Teraz Gosia ma odpoczywać a my powinniśmy oszczędzić jej stresu. -
Marcin ratował to cale zajście za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Chciałam
zostać sama i w spokoju przemyśleć swoje zachowanie, które de facto nie
uważałam za szczeniackie, w końcu przestałam udawać, że wszystko było w porządku.
- Odpoczywaj – tato wstał i pocałował mnie w
czoło i wziął mamę za rękę i wyszli. Zaraz po nich poszedł Marcin. Czułam, że w
domu odbędzie się dzika awantura ale jakoś się tym nie przejmowałam, ponieważ
nie musiałam się temu przysłuchiwać. Nalałam sobie soku do szklanki i dostrzegłam
moją współlokatorkę, która chcąc nie chcąc, przyglądała się temu
przedstawieniu.
- Przepraszam, że musiałaś być tego świadkiem.
- było mi przykro z tego powodu i wyobrażałam sobie jak niezręcznie musiała się
czuć.
- Nic nie szkodzi. Nie przejmuj się.
- Gosia – zwróciłam się do niej przedstawiając
się, czego wcześniej nie zrobiłam.
- Klaudia – wstałam i podałam jej dłoń, którą
ona dosyć pewnie uścisnęła. Nalałam soku do drugiej szklanki i otworzyłam
ciastka by poczęstować dziewczynę.
- Proszę, ktoś musi mi to pomóc zjeść –
zaśmiałam się do niej a ona bez żadnego zbędnego słowa odmowy przyjęła drobny
podarunek. Zdałam sobie sprawę z tego, że przez te dwa dni co tam leżałam nikt
jej nie odwiedzał, musiała czuć się samotnie.
- Dzięki – dziewczyna wniosła szklankę i
stuknęłyśmy się nimi na przypieczętowanie nowej znajomości.
Znalazłam dzisiaj trochę więcej czasu więc dodaję kolejną część.
Nie wiem co się stało, ale pod poprzednim postem nie ma w ogóle komentarzy. Czytacie jeszcze to opowiadanie, podoba się Wam?
Ja czytam. Nie gniewaj się ale trochę mnie to już nudzi. Gdzie jest Bartek? Jak mówiły moje poprzedniczki za dużo Maćka, wiadomo że śmieci brata jest straszna, ale ona tylko ciągle: Maciek, Maciek, Maciek..
OdpowiedzUsuńBartek był w poprzedniej części.
UsuńJas też czytam, i też się zastanawiam co z Bartkiem.. dziwne ze są ze sobą, a nic o nim nie słychać. ja sądze że wkońcu powinno się coś dziać w tym opowiadaniu. ;)
OdpowiedzUsuńJak to nie słychać? Był w poprzedniej części i będzie w następnych. Wg mnie, ciągle się coś dzieje w opowiadaniu ale przecież nie każdego dnia ktoś umiera, rodzi się itp.
UsuńRównież czytam ale zgadzam się z dziewczyna wyżej. Nie chce zebys mnie zle zrozumiała bo nie chodzi mi tu o to, żebyś zrobiła z tego opowiadania historie o milosnych rozterkach nastolatki, ale jednak troche nudzace są te ciągle kłótnie miedzy bartkiem a Gosia, teraz jeszcze nieporozumienia z matka... Czasami mam wrażenie ze Gosia faktycznie jest jakas rozkapryszona nastolatka z bogatego domu. Co do Maćka to też myślę ze jest go za dużo. Jakikolwiek problem by się nie pojawił to w następnej linijce jest "Maciek" wiem ze był on bliski dla bohaterki i nie chce zebys wyrzuciła go z tego opowiadania jednak ten watek z przeżyciami po jego śmierci ciągnie się zdecydowanie za długo. Mam nadzieję ze po wyjściu Gosi ze szpitala w końcu zaświeci słońce :)
OdpowiedzUsuńStaram się by czytelnik myślał nad sobą, jakby on zachował się w danej sytuacji. Łatwo jest nam oceniać kogoś kiedy zapominamy o sobie, Czy my nie kłócimy się z partnerami, rodzicami, przyjaciółmi? A wątek Maćka jest, był i będzie nieodłącznym elementem opowiadania. Każdy by chciał, żeby żałoba, strata i ból po śmierci bliskiej osoby szybko przechodził ale tak nie jest. To nasze doświadczenia nas ukierunkowują i kształcą i tak jest z Gosią.
UsuńJa Cię doskonale rozumiem i owszem kłócę się ze swoimi rodzicami znajomymi czy chlopakiem i nawet nie wiesz jak dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że ból po stracie bliskiej osoby wcale tak szybko nie przechodzi, ale chodzi mi o to, że nie pamiętam już kiedy między Gosią a Bartkiem było dobrze. Tak czy inaczej ja czytam każdy jeden rozdział i to nie jest tak że mi się nie podobają, tylko wyraziłam swoją opinię, z którą rzecz jasna nie musisz się zgadzać. Jak zwykle będę czekać na kolejny rozdział i zachwycać się Twoim talentem. ;)
UsuńJak zwykle świetne. :*
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetne. :*
OdpowiedzUsuńZa dużo wątków o Maćku, za mało opisów tego, co się dzieje między Filipem a Martyną, za mało Bartka. Chętnie dowiedziałabym się jak tam z tą dawną przyjaciółką Gosi. To moje zdanie i zgadzam się z tymi trzema pierwszym komentarzami powyżej. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach uwzględnisz te rzeczy, ponieważ mnie także to opowiadanie troszkę nudzi. I jeszcze jedna rzecz.Zauważyłam, że gdy dodajesz kolejną część to spodziewam się już tego, co w niej będzie, czyli kłótnie Gosi z matką bądź Bartkiem, jakieś mało ciekawe ( dla mnie ) sprawy z ojcem i teraz, gdy jest w tym szpitalu, to te rozmowy z lekarzami, którzy też wiadomo co powiedzą.
OdpowiedzUsuńNie odbieraj tego jako wyrzutów, nakazów czy nie wiadomo czego. Ja piszę to po to ( i sądzę, że inne czytelniczki też ) , abyś coś zmieniła w tym opowiadaniu, aby nie stało się zupełnie nudne i przewidywalne. Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię w żaden sposób :)
Pozdrawiam.
Hmm... A mnie się to opowiadanie bardzo podoba i nie zmieniłabym w nim nic a nic! Zdaje mi się, że powodem tego może być to (jak mam nadzieję dobrze zauważyłam) jestem bardzo podobna wewnętrznie do autorki :) Bardzo cieszę się, że umieszczasz opisy problemów Gosi, a zwłaszcza tego, jak sobie z nimi radzi, kto i jak jej pomaga, ponieważ, gdy przeczytałam o śmierci Maćka BARDZO mnie to poruszyło... Prawdę mówiąc, przeżyłam ją jak śmierć prawdziwej, realnej osoby. Amiętam to uczucie do dziś i nie zapomnę go. Boli mnie dalej, gdy o nim myślę, ponieważ wiem, jak ogromna więź łączyła Gosię z Maćkiem. Dlatego te opisy pomagają także i mnie pogodzić się ze stratą Maćka.
OdpowiedzUsuńCo do związku Gosi z Bartkiem, (to oni są głównymi bohaterami, dlatego o nich jest najwięcej drogie anonimy!) to nie jest to związek idealny. Bartek jest twardym i czasem trudym facem, wiele przeszedł, swoje wie (podobnie, jak Gosia) i bardzo podobają mi się opisy ich relacji, tego, jak dochodzą do porozumienia. Czasami nie zawsze da się wszystko od razu naprawić, załatać i przede wszystkim pogodzić się z ukochaną osobą. Ja uważam, że aby się pogodzić, potrzeba czasu na przemyślenia. Wtedy rzeczywiście można mówić, że przemyślenia miały miejsce i jest możliwośś istnienia poczucia żalu z powodu kłótni/nieporozumienia z chłopakiem/dziewczyną. Tak już jest.
Opowiadanie uważam za bardzo realistyczne i doskonale pisane!
Podziwiam Twoje opowiadanie i będę, chociażby nie wiem co! :]
Pozdrawiam - Agata
Nawet nie wiesz jaką radość mi sprawiłaś. Dokładnie opisałaś to, co siedzi w mojej głowie. Odkryłaś to do czego dążę, doskonale zinterpretowałaś moje zamiary i jestem niezmiernie szczęśliwa, że rozumiesz mnie, moje myśli i spisane słowa. Jeszcze raz dziękuję :*
UsuńTo ja się cieszę, że podniosłam Cię na duchu, bo po tych wszystkich komentarzach zrobiło mi się smutno... Twoje opowiadanie jest GENIALNE i nie zasługuje na nieprzychylne opinie!
UsuńPS. Przepraszam za literówki w poprzednim komentarzu :) Starałam się poprawić wszystkie, ale widać mi umknęły :)
Mnie też trochę smutno się zrobiło, ale jakoś staram się nie przejmować i nie brać tego wszystkiego bardzo osobiście. Dziękuję za Twoją opinię, jesteś kochana :*
UsuńDo autorki. Nie zrozum zle ale to opowiadanie robi sie troszke nudne. Nastepna czesc napisz jako ze juz np tydzien poznien i wyszla ze szpitala i sie dobrze czuje i niech nie bedzie taka wredna dla bartka, taka mala uwaga
OdpowiedzUsuńjest super ale zgadzam sie z poprzednimi :) za dużo Maćka, za mało Bartka :) ja rozumiem, ona to przeżywa i nie przestanie tak nagle ale co z Bartkiem? On mu si być ! :P / Lovciak
OdpowiedzUsuń