środa, 6 maja 2015

Trudna rozłąka cz 28



- Wszystko w porządku? - kiedy przez dłuższą chwilę leżałam samotnie na pomoście, podszedł do mnie Przemek i przysiadł się patrząc na przestrzeń znajdującą się przed nami.
- Mam nadzieję. - miałam problem ze zdefiniowaniem swoich uczuć i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę - Rozstałam się z Pawłem i była to w pełni świadoma i przemyślana decyzja. - spojrzałam na chłopaka, chcąc dać mu do zrozumienia, by o nic więcej nie pytał.  Dziwnie się czułam z myślą, że jestem wolna. Miałam ochotę wstać i krzyczeć z całych sił, by doszło to do każdego zakończenia nerwowego mojego ciała. Momentalnie zaczęłam się zastanawiać, czemu właściwie nie mogłabym tego zrobić? Wstałam z koca i stanęłam na skraju pomostu i wyrzucając ręce w górę, głośno zaczęłam krzyczeć.
- Jestem wolna! Wolna! Wolna! - brzmienie tych słów w moich ustach było co najmniej dziwne, ale czułam spokój. - Aaaaaaa! - podobało mi się echo, które odbijało się od mojego głosu, miałam wrażenie, jakby ktoś właśnie odpowiadał na moje słowa, a ja mogłam przysłuchiwać się ich brzmieniu. Kątem oka zauważyłam, że Przemek również podniósł się z koca i stojąc plecami do mnie, również rozpostarł dłonie i później mogłam go już tylko usłyszeć.
- Aaaaa! - darliśmy się tak jeszcze przez jakieś dobra kilkanaście minut i mieliśmy z tego niezły ubaw. Był to doskonały sposób na rozładowanie napięcia i fajnie było wiedzieć, że nie byłam sama. Przemek nie pytał skąd ta decyzja, czułam, że on po prostu wiedział, że dojrzewałam do tego i było to nieuchronne, szczególnie po naszych ostatnich kłótniach. Od dłuższego czasu próbowałam żyć tak jak chciał tego Paweł, ale to nie był sposób na życie. Byłam szczęśliwa, że mogłam odznaczyć ten punkt na swojej liście. Oczywiście to wszystko komplikowało. Miałam opracowany plan na  życie - matura i wyjazd do Pawła na studia. Teraz, wszystko to runęło, ale to był czas na postawienie sobie nowych celów, szczytów do zdobycia, a wierzyłam, że będę miała ich naprawdę dużo.

Kolejne dni to tak naprawdę normalna, ale szybka sekwencja zdarzeń. Pierwsze co zrobiłam, to gruntownie posprzątałam pokój. Do trzech pudeł zapakowałam wszystkie swoje zdjęcia z Pawłem, pamiątki i prezenty. Nie potrzebowałam tego, ale też nie chciałam niczego robić w emocjach. Schowałam to w piwnicy i szczerze nie mogłam się napatrzeć na mój "nowy" pokój. Z początku dziwnie mi było patrzeć na puste miejsca na ścianach, gdzie jeszcze niedawno znajdowały się moje i Pawła zdjęcia, ale później szybko zapełniłam tą pustkę zdjęciami chłopaków.
Później przyszła studniówka na której byłam z Przemkiem, a tydzień później, razem bawiliśmy się na jego studniówce i ta była znacznie lepsza. Wybawiłam się za wszystkie czasy i zdecydowanie była to zasługa chłopaków. Wszyscy, całą ekipą, bawiliśmy się tak, jakby nie było nikogo poza nami. Nigdy chyba nie czułam się tak swobodnie i wiedziałam, że niczym nie musiałam się ograniczać, czy pilnować. Po prostu bawiłam się jak przeciętna nastolatka i  było to cudowne. Ta noc spowodowała, że na nowo zdefiniowałam siebie, jako silną i radosną dziewczynę. Pokochałam siebie, co było trochę nowością a trochę odkurzeniem starej Izy.
Z Pawłem nie rozmawiałam od czasu naszego zerwania. Oczywiście pisał sms'y, przepraszał, prosił o szansę, pisał maile, wiadomości, wysyłał piosenki i zdjęcia, ale to wszystko sukcesywnie i z pełną determinacją usuwałam. Wiedziałam, że chciałam żyć bez niego, musiałam się tego  tylko nauczyć. Jakaś część mnie nadal go kochała i na wspomnienie niektórych chwil, wciąż bolało mnie serce, ale starałam się zwalczyć to uczucie w sobie. To była nieustanna walka. Początkowo wszystko przypominało mi jego, a nasze wspólne wspomnienia były jak dodatkowy policzek, lecz później przypominałam sobie dlaczego właściwie to zrobiłam. I tak już wytrwałam prawie trzy miesiące, a z każdym dniem byłam z siebie coraz to bardziej dumna.

Moje relacje z mamą można było uznać za średnie, była pomiędzy nami przepaść, ale wymagało to czasu. Musiałam na nowo jej zaufać, a mama robiła wszystko by tak się właśnie stało. Nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, nie rzucałyśmy się w sobie w ramiona przy każdej możliwej okazji, ale rozmawiałyśmy, codziennie znajdowałyśmy chociaż dziesięć minut na normalną rozmowę. Cieszyłam się też, że mama zaakceptowała Przemka i traktowała go jak członka rodziny.
Z chłopakiem w ciągu tygodnia nie spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, ale weekendami owszem. Nocowaliśmy albo u mnie, albo u niego i wtedy najczęściej siadaliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy przeróżne filmy, od horrorów po komedie i fajne było to, że w większości przypadków, towarzyszyli nam jego rodzice. Często graliśmy w jakieś planszówki albo po prostu rozmawialiśmy. Bawiło nas to, że zarówno jego rodzice, jak i moja mama myśleli, że my w końcu będziemy ze sobą, że to taki etap przed związkowy, że prędzej czy później i tak stanie się to, co nieuniknione i wiele razy też rozmawialiśmy ze sobą na ten temat.
- Myślisz, że oni mają rację? - popatrzyłam na Przemka, który akurat wyszedł spod prysznica owinięty ręcznikiem wokół bioder, a ja leżałam na łóżku i przeszukiwałam internet.
- Odnośnie czego? - Przemek nieskrępowany podszedł do szafy i szukał w niej jakiś ubrań, a ja również nie czułam się dziwnie widząc go w pół nagiego.
- Nas - kiedy nasze oczy się spotkały, oboje wybuchliśmy śmiechem. Naprawdę nie wiem skąd to się brało, ale bardzo często tak samo reagowaliśmy na pewne rzeczy i nasz stosunek do świata był podobny. Więc, skoro tak super się rozumieliśmy, to dlaczego uparcie uważaliśmy, że nasze relacje nie wyjdą poza sferę przyjaźni?
- Nie wiem, ale póki co, mnie to bawi - kiedy chłopak zniknął z pola widzenia, uśmiechnęłam się do siebie. Potrafiliśmy spać ze sobą w jednym łóżku, spędzać razem dzień i noc, gadać godzinami i robić różne głupie rzeczy i nigdy, nawet przez chwilę, nie przebrnęło mi przez głowę, by go pocałować, a już nie wspominając by w łóżku do czegokolwiek dochodziło. - Co robisz? - Przemek usiadł obok mnie i lustrował otwartą stronę internetową. - Wybieramy się gdzieś?
- Chciałabym jechać do babci - z babcią widywałam się raz do roku i kompletnie nie wiedziałam jak jeżdżą autobusy na rodzinną wieś mojej mamy.
- Z tego co mówiłaś, nie macie ze sobą dobrych kontaktów - podejrzliwy wzrok chłopaka od razu sprawił, że wiedziałam iż nie zdołam zamydlić mu oczu.
- Bo tak jest, ale chcę to naprawić.
- Dobra, bez ściemy, o co chodzi? - przyjaciel zamknął mi laptopa i wwiercał we mnie swoje oczy.
- Chcę z nią porozmawiać, dowiedzieć się jak to wyglądało z jej strony. Wiem, że podobno babcia znienawidziła mamę, tak samo jak mój tata i jego rodzice. Liczę na to, że babcia coś o nim napomni, że nie wiem, może przypadkiem wymówi jego nazwisko - wstałam z łóżka i zaczęłam krążyć po pokoju. Długo zastanawiałam się co  zrobić z świadomością, że miałam ojca. Odłożyłam tą sprawę na ponad trzy miesiące i w końcu, gdy trochę się uczuciowo zdystansowałam, chciałam odkryć pozostałe karty.
- Dobra, załóżmy, że ci powie, dowiesz się jak ma na nazwisko, może wspomni ci o tym gdzie mieszka w co wątpię, ale wierzmy w cuda. Co wtedy? Co chcesz zrobić? - myślałam nad tym całe trzy miesiące i sama do końca nie wiedziałam jak się wtedy zachowam.
- Nie wiem. Z jednej strony chciałabym go zobaczyć, poznać, zobaczyć co mam z niego, w czym jesteśmy podobni, może byśmy się zakumplowali, ale wiem też, że może mieć rodzinę, żonę, dzieci. Nie chciałabym mu rozwalić życia. Moja matka wtedy tego nie zrobiła i tym bardziej ja nie mogę zrobić tego teraz.
- Ale może miałabyś rodzeństwo i tatę - Przemek trafił w sedno i doskonale o tym wiedział.
- Wiem, ale skąd pewność, że oni ucieszyliby się na wieść o mnie? Nie chcę być tą złą, która pojawia się po dziewiętnastu latach i mówi "cześć jestem twoją córką", albo "cześć jestem twoją siostrą".
- Wiesz, że nie ma dobrego wyjścia?
- Domyślam się, ale jakbym go tylko zobaczyła? Może uda mi się dowiedzieć jak on się nazywa, wpiszę w google i może będą gdzieś jego zdjęcia? Może jest na fejsie? A wtedy mogłabym zobaczyć czy ma dzieci i co się u niego dzieje. Nie chcę mu rozwalić życia, to ostatnie na co on zasługuje. Moja matka już wystarczająco go zraniła. Moje pojawienie się w jego życiu byłoby największym ciosem dla jego rodziny, a to zabolałoby go najbardziej - rola matki Teresy wcale nie była wdzięczna, ale wybierałam mniejsze zło. Tyle lat przeżyłam bez taty, więc wiedziałam, że i teraz sobie poradzę, tylko potrzebowałam do tego jego zdjęcia, chciałam móc czasem spojrzeć w jego oczy i pomyśleć, że byłby ze mnie dumny.
- Dobrze, to brzmi rozsądnie. Kiedy jedziemy?
- Oj nie, nie, mój drogi. Jadę tam sama. Moja babcia nie ogarnęłaby naszego paktu, poza tym, twoja obecność mogła by tylko ją zawstydzić. - nie wyobrażałam sobie, że moja konserwatywna babcia obdarzy jakąś dozą sympatii Przemka. Ona była dość specyficzna i musiałam wejść w jej życie zdecydowanie małymi krokami.
- Powiemy jej, że jesteśmy przyjaciółmi i że przyjechaliśmy na ferie.
- To nie jest dobry pomysł, uwierz mi. Ja nawet nie wiem czy ona będzie chciała ze mną rozmawiać. Pojadę tam góra na dwa dni, dłużej pewnie nie wytrzymamy ze sobą. My się prawie nie znamy, nie łączą nas jakieś bliższe relacje, więc nie nastawiam się, że nagle rzucimy się sobie w ramiona. - zawsze był pomiędzy nami dystans, a mama mówiła mi, że to przez to, iż one nie mają ze sobą dobrych kontaktów i babcia po śmierci dziadka zamknęła się w sobie. Teraz zastanawiałam się ile śmierć dziadka przyczyniła się do tego stanu rzeczy, a ile kłamstwa mojej mamy.
- Dobra, może i masz rację. Kiedy chcesz jechać?
- Muszę pogadać z mamą, pewnie nie spodoba jej się ten pomysł, ale nie powstrzyma mnie. Od poniedziałku są ferie, więc pewnie jakoś w tygodniu - plan był ułożony i według niego postępowałam.
Resztę dnia spędziłam z Przemkiem na nauce do matury, co razem wychodziło nam znacznie lepiej. Chłopak był dobry z przedmiotów ścisłych a ja humanistycznych, więc uzupełnialiśmy się tak, że nasza nauka była efektywniejsza. Wieczorem zjedliśmy kolację z rodzicami Przemka, po czym chłopak wraz z mamą odwiózł mnie do mojego domu. Czułam się jak zaadaptowane dziecko i to było naprawdę fajne. Można powiedzieć, że miałam dwa domy i lubiłam to. Nadal było mi dziwnie, że obcy ludzie pokochali mnie niemal jak własne dziecko, z pewnością mogę powiedzieć, że ja kompletnie w nich się zakochałam. Miałam szerszy obraz na rodzinę i przynajmniej nie czułam się osamotniona.
Korzystając z tego, że byłam w domu sama, postanowiłam zadzwonić do babci by uprzedzić, że  zamierzałam ją odwiedzić. Przez to, że nie miałyśmy częstych i dobrych kontaktów, kiedy w słuchawce dochodził do mnie dźwięk oczekiwania na połączenie, zaczęłam się mocno stresować. 
- Halo? - cienki głos babci był mi prawie obcy i wprawił mnie w lekkie osłupienie. Serce biło tak nieprawdopodobnie szybko, że musiałam usiąść by czasem nie zemdleć.
- Cześć, tu Iza - moje przywitanie brzmiało sucho, sama karciłam siebie, że nie powiedziałam "hej babciu", chociaż może wtedy zabrzmiało by jeszcze grzej.
- Cześć, wszystko  u was dobrze? - w tonie głosu babci wyczuwałam, że była zaskoczona tym niecodziennym precedensem. Przecież nie było żadnego święta, więc tym bardziej nie było powodu byśmy ze sobą rozmawiały.
- Tak, wszystko jest w porządku. Jesteśmy z mamą zdrowe, więc nie masz się czym martwić. Dzwonię bo sobie pomyślałam, że gdybyś oczywiście nie miała nic przeciwko, może mogłabym przyjechać do ciebie, powiedzmy na dwa dni? Są teraz ferie i chętnie oderwę się od nauki do matury, ale jeśli...
- Oczywiście, że możesz przyjechać, zawsze kiedy chcesz, nie musisz pytać o pozwolenie - trochę mi ulżyło, że babcia nie miała nic przeciwko, chociaż nie czułam, żebym była tam jakoś szczególnie mile widziana. Może to było za sprawą mojego błędnego wyobrażenia o babci, które zostało wykreowane przez moją mamę. Czułam, że wreszcie przyszedł czas by się z tym zmierzyć.
- Dziękuję, tylko, że ja nie chciałabym sprawiać ci problemu.
- Iza, będzie mi bardzo miło jeśli mnie odwiedzisz.
- W porządku, więc mogę być w poniedziałek? - gdy słyszałam swoje własne słowa, miałam wrażenie, że brzmiały tak jakbym prowadziła jakąś bardzo oficjalną rozmowę, a nie pogawędkę z własną babcią.
- Oczywiście, że tak. Zrobię szarlotkę, nadal ją lubisz, prawda? - to było wspomnienie dzieciństwa, które zawsze kojarzyło mi się z babcią. Ona robiła najlepszą szarlotkę na świecie, która była idealnie krucha, chrupiąca, a nie wilgotna jak te wszystkie w sklepach.
- Lubię? Uwielbiam ją i ostrzegam, że jestem w stanie zjeść całą blachę - słysząc babci śmiech, miałam dobre przeczucia co do naszego spotkania. Nie mogła być przecież taką wredną i zatwardziałą kobietą, której obraz zaszczepiła mi mama.
- To wspaniale, bardzo się cieszę, że przyjedziesz. Zadzwoń jak będziesz wiedziała o której będziesz na miejscu, to cię odbiorę - w głosie babci słychać było szczerą radość i tak naprawdę, dopiero teraz, jechałam na pierwsze w życiu ferie do babci.
- Dobrze, ja też się cieszę. Do zobaczenia.
- Śpij dobrze kochanie - babci głos dziwnie zadrżał i podejrzewałam, że łzy naszły jej do oczu, a ja niespodziewanie poczułam to samo. Tyle lat unikałyśmy kontaktu ze sobą, widywałyśmy się raz do roku, a nasze spotkania były owiane iście grobową atmosferą  i nigdy nie przyszło mi do głowy by do niej jechać, tak na ferie, wakacje, czy kiedykolwiek indziej. Tyle się zmieniło w moim życiu, że sama miałam wrażenie, że dosłownie wszystko, co do tej pory dawało mi poczucie bezpieczeństwa runęło i wcale tego nie żałowałam. Przyszedł czas na zmiany a nie uciekanie od problemów. Może życie zyskiwało na wartości i teraz przyszła pora na odrobienie wszelkich zaległości.

Hej! 
Wiem, że długo kazałam Wam czekać na tą część, ale na swoją obronę mam tylko tyle, że mam zapalenie oskrzeli. Jestem na antybiotykach, nie chodzę na zajęcia, więc pomimo, że leżę całe dnie w łóżku, mam dużo rzeczy do ponadrabiania. Jeżeli chcecie zobaczyć co się u mnie dzieje, zapraszam na instagram/paulina.opowiadania oraz snapchat npaulinaa 
Są tu jacyś maturzyści? Jak wam idą testy? 3mam za Wam kciuki i to bardzo mocno:*

9 komentarzy:

  1. Witaj!!!. Część bardzo fajna!. Maturzystów w tej chwili chyba tu nie ma. Zakuwają!!!. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Zatracam się totalnie ;)

    PS. Nie leżysz w łóżku tylko jakieś bączki odbierasz na poczcie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha xD no tak, ale trwało to max 8 minut :D

      Usuń
  3. A ja jestem maturzystką uzależnioną od Twoich opowiadań i żałuję że nie było Twojego tekstu na maturze poszło by mi lepiej :P. Pozdrawiam Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba dla Nas wszystkich lepiej, by takie czasy nie nastały :D Bo wtedy to już na pewno nie będzie wiadomo, co autor miał na myśli. A pierwszą osobą, która by nie zdała, pewnie byłabym ja :D

      Usuń
  4. kiedy the new life?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, chcemy więcej i dłuższych części New Life! ;D
      / Ingrid

      Usuń
    2. Po weekendzie postaram się dodać nową część The new life ;)
      Przepraszam, że musicie tak długo czekać, ale obecnie jestem w złej kondycji.

      Usuń
  5. Jeeeeeeeeeeejku, jak dobrze móc nadrobić wszystkie zaległości. Co te prakty robią z człowiekiem -,-
    I wiesz co Ci powiem? "Bo Ty jesteś zajebista, ta sprawa jest oczywista" :D
    Pozdro i buziaczki// Nieś

    OdpowiedzUsuń