- Wszystko w porządku? - kiedy przez
dłuższą chwilę leżałam samotnie na pomoście, podszedł do mnie Przemek i
przysiadł się patrząc na przestrzeń znajdującą się przed nami.
- Mam nadzieję. - miałam problem ze
zdefiniowaniem swoich uczuć i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę -
Rozstałam się z Pawłem i była to w pełni świadoma i przemyślana decyzja. -
spojrzałam na chłopaka, chcąc dać mu do zrozumienia, by o nic więcej nie
pytał. Dziwnie się czułam z myślą, że
jestem wolna. Miałam ochotę wstać i krzyczeć z całych sił, by doszło to do
każdego zakończenia nerwowego mojego ciała. Momentalnie zaczęłam się
zastanawiać, czemu właściwie nie mogłabym tego zrobić? Wstałam z koca i
stanęłam na skraju pomostu i wyrzucając ręce w górę, głośno zaczęłam krzyczeć.
- Jestem wolna! Wolna! Wolna! -
brzmienie tych słów w moich ustach było co najmniej dziwne, ale czułam spokój.
- Aaaaaaa! - podobało mi się echo, które odbijało się od mojego głosu, miałam
wrażenie, jakby ktoś właśnie odpowiadał na moje słowa, a ja mogłam
przysłuchiwać się ich brzmieniu. Kątem oka zauważyłam, że Przemek również
podniósł się z koca i stojąc plecami do mnie, również rozpostarł dłonie i
później mogłam go już tylko usłyszeć.
- Aaaaa! - darliśmy się tak jeszcze
przez jakieś dobra kilkanaście minut i mieliśmy z tego niezły ubaw. Był to
doskonały sposób na rozładowanie napięcia i fajnie było wiedzieć, że nie byłam
sama. Przemek nie pytał skąd ta decyzja, czułam, że on po prostu wiedział, że
dojrzewałam do tego i było to nieuchronne, szczególnie po naszych ostatnich
kłótniach. Od dłuższego czasu próbowałam żyć tak jak chciał tego Paweł, ale to
nie był sposób na życie. Byłam szczęśliwa, że mogłam odznaczyć ten punkt na
swojej liście. Oczywiście to wszystko komplikowało. Miałam opracowany plan
na życie - matura i wyjazd do Pawła na
studia. Teraz, wszystko to runęło, ale to był czas na postawienie sobie nowych
celów, szczytów do zdobycia, a wierzyłam, że będę miała ich naprawdę dużo.
Kolejne dni to tak naprawdę normalna,
ale szybka sekwencja zdarzeń. Pierwsze co zrobiłam, to gruntownie posprzątałam
pokój. Do trzech pudeł zapakowałam wszystkie swoje zdjęcia z Pawłem, pamiątki i
prezenty. Nie potrzebowałam tego, ale też nie chciałam niczego robić w
emocjach. Schowałam to w piwnicy i szczerze nie mogłam się napatrzeć na mój
"nowy" pokój. Z początku dziwnie mi było patrzeć na puste miejsca na
ścianach, gdzie jeszcze niedawno znajdowały się moje i Pawła zdjęcia, ale
później szybko zapełniłam tą pustkę zdjęciami chłopaków.
Później przyszła studniówka na której
byłam z Przemkiem, a tydzień później, razem bawiliśmy się na jego studniówce i
ta była znacznie lepsza. Wybawiłam się za wszystkie czasy i zdecydowanie była
to zasługa chłopaków. Wszyscy, całą ekipą, bawiliśmy się tak, jakby nie było
nikogo poza nami. Nigdy chyba nie czułam się tak swobodnie i wiedziałam, że niczym
nie musiałam się ograniczać, czy pilnować. Po prostu bawiłam się jak przeciętna
nastolatka i było to cudowne. Ta noc
spowodowała, że na nowo zdefiniowałam siebie, jako silną i radosną dziewczynę.
Pokochałam siebie, co było trochę nowością a trochę odkurzeniem starej Izy.
Z Pawłem nie rozmawiałam od czasu
naszego zerwania. Oczywiście pisał sms'y, przepraszał, prosił o szansę, pisał
maile, wiadomości, wysyłał piosenki i zdjęcia, ale to wszystko sukcesywnie i z
pełną determinacją usuwałam. Wiedziałam, że chciałam żyć bez niego, musiałam
się tego tylko nauczyć. Jakaś część mnie
nadal go kochała i na wspomnienie niektórych chwil, wciąż bolało mnie serce,
ale starałam się zwalczyć to uczucie w sobie. To była nieustanna walka.
Początkowo wszystko przypominało mi jego, a nasze wspólne wspomnienia były jak
dodatkowy policzek, lecz później przypominałam sobie dlaczego właściwie to
zrobiłam. I tak już wytrwałam prawie trzy miesiące, a z każdym dniem byłam z
siebie coraz to bardziej dumna.
Moje relacje z mamą można było uznać za
średnie, była pomiędzy nami przepaść, ale wymagało to czasu. Musiałam na nowo
jej zaufać, a mama robiła wszystko by tak się właśnie stało. Nie byłyśmy
najlepszymi przyjaciółkami, nie rzucałyśmy się w sobie w ramiona przy każdej
możliwej okazji, ale rozmawiałyśmy, codziennie znajdowałyśmy chociaż dziesięć
minut na normalną rozmowę. Cieszyłam się też, że mama zaakceptowała Przemka i
traktowała go jak członka rodziny.
Z chłopakiem w ciągu tygodnia nie
spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, ale weekendami owszem. Nocowaliśmy albo u mnie,
albo u niego i wtedy najczęściej siadaliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy
przeróżne filmy, od horrorów po komedie i fajne było to, że w większości
przypadków, towarzyszyli nam jego rodzice. Często graliśmy w jakieś planszówki
albo po prostu rozmawialiśmy. Bawiło nas to, że zarówno jego rodzice, jak i
moja mama myśleli, że my w końcu będziemy ze sobą, że to taki etap przed
związkowy, że prędzej czy później i tak stanie się to, co nieuniknione i wiele
razy też rozmawialiśmy ze sobą na ten temat.
- Myślisz, że oni mają rację? -
popatrzyłam na Przemka, który akurat wyszedł spod prysznica owinięty ręcznikiem
wokół bioder, a ja leżałam na łóżku i przeszukiwałam internet.
- Odnośnie czego? - Przemek
nieskrępowany podszedł do szafy i szukał w niej jakiś ubrań, a ja również nie
czułam się dziwnie widząc go w pół nagiego.
- Nas - kiedy nasze oczy się spotkały,
oboje wybuchliśmy śmiechem. Naprawdę nie wiem skąd to się brało, ale bardzo
często tak samo reagowaliśmy na pewne rzeczy i nasz stosunek do świata był
podobny. Więc, skoro tak super się rozumieliśmy, to dlaczego uparcie
uważaliśmy, że nasze relacje nie wyjdą poza sferę przyjaźni?
- Nie wiem, ale póki co, mnie to bawi -
kiedy chłopak zniknął z pola widzenia, uśmiechnęłam się do siebie. Potrafiliśmy
spać ze sobą w jednym łóżku, spędzać razem dzień i noc, gadać godzinami i robić
różne głupie rzeczy i nigdy, nawet przez chwilę, nie przebrnęło mi przez głowę,
by go pocałować, a już nie wspominając by w łóżku do czegokolwiek dochodziło. -
Co robisz? - Przemek usiadł obok mnie i lustrował otwartą stronę internetową. -
Wybieramy się gdzieś?
- Chciałabym jechać do babci - z babcią
widywałam się raz do roku i kompletnie nie wiedziałam jak jeżdżą autobusy na
rodzinną wieś mojej mamy.
- Z tego co mówiłaś, nie macie ze sobą
dobrych kontaktów - podejrzliwy wzrok chłopaka od razu sprawił, że wiedziałam
iż nie zdołam zamydlić mu oczu.
- Bo tak jest, ale chcę to naprawić.
- Dobra, bez ściemy, o co chodzi? -
przyjaciel zamknął mi laptopa i wwiercał we mnie swoje oczy.
- Chcę z nią porozmawiać, dowiedzieć się
jak to wyglądało z jej strony. Wiem, że podobno babcia znienawidziła mamę, tak
samo jak mój tata i jego rodzice. Liczę na to, że babcia coś o nim napomni, że
nie wiem, może przypadkiem wymówi jego nazwisko - wstałam z łóżka i zaczęłam
krążyć po pokoju. Długo zastanawiałam się co zrobić z świadomością, że miałam ojca.
Odłożyłam tą sprawę na ponad trzy miesiące i w końcu, gdy trochę się uczuciowo
zdystansowałam, chciałam odkryć pozostałe karty.
- Dobra, załóżmy, że ci powie, dowiesz
się jak ma na nazwisko, może wspomni ci o tym gdzie mieszka w co wątpię, ale
wierzmy w cuda. Co wtedy? Co chcesz zrobić? - myślałam nad tym całe trzy
miesiące i sama do końca nie wiedziałam jak się wtedy zachowam.
- Nie wiem. Z jednej strony chciałabym
go zobaczyć, poznać, zobaczyć co mam z niego, w czym jesteśmy podobni, może byśmy
się zakumplowali, ale wiem też, że może mieć rodzinę, żonę, dzieci. Nie
chciałabym mu rozwalić życia. Moja matka wtedy tego nie zrobiła i tym bardziej
ja nie mogę zrobić tego teraz.
- Ale może miałabyś rodzeństwo i tatę -
Przemek trafił w sedno i doskonale o tym wiedział.
- Wiem, ale skąd pewność, że oni
ucieszyliby się na wieść o mnie? Nie chcę być tą złą, która pojawia się po
dziewiętnastu latach i mówi "cześć jestem twoją córką", albo
"cześć jestem twoją siostrą".
- Wiesz, że nie ma dobrego wyjścia?
- Domyślam się, ale jakbym go tylko
zobaczyła? Może uda mi się dowiedzieć jak on się nazywa, wpiszę w google i może
będą gdzieś jego zdjęcia? Może jest na fejsie? A wtedy mogłabym zobaczyć czy ma
dzieci i co się u niego dzieje. Nie chcę mu rozwalić życia, to ostatnie na co
on zasługuje. Moja matka już wystarczająco go zraniła. Moje pojawienie się w
jego życiu byłoby największym ciosem dla jego rodziny, a to zabolałoby go
najbardziej - rola matki Teresy wcale nie była wdzięczna, ale wybierałam
mniejsze zło. Tyle lat przeżyłam bez taty, więc wiedziałam, że i teraz sobie
poradzę, tylko potrzebowałam do tego jego zdjęcia, chciałam móc czasem spojrzeć
w jego oczy i pomyśleć, że byłby ze mnie dumny.
- Dobrze, to brzmi rozsądnie. Kiedy
jedziemy?
- Oj nie, nie, mój drogi. Jadę tam sama.
Moja babcia nie ogarnęłaby naszego paktu, poza tym, twoja obecność mogła by
tylko ją zawstydzić. - nie wyobrażałam sobie, że moja konserwatywna babcia
obdarzy jakąś dozą sympatii Przemka. Ona była dość specyficzna i musiałam wejść
w jej życie zdecydowanie małymi krokami.
- Powiemy jej, że jesteśmy przyjaciółmi
i że przyjechaliśmy na ferie.
- To nie jest dobry pomysł, uwierz mi.
Ja nawet nie wiem czy ona będzie chciała ze mną rozmawiać. Pojadę tam góra na
dwa dni, dłużej pewnie nie wytrzymamy ze sobą. My się prawie nie znamy, nie
łączą nas jakieś bliższe relacje, więc nie nastawiam się, że nagle rzucimy się
sobie w ramiona. - zawsze był pomiędzy nami dystans, a mama mówiła mi, że to
przez to, iż one nie mają ze sobą dobrych kontaktów i babcia po śmierci dziadka
zamknęła się w sobie. Teraz zastanawiałam się ile śmierć dziadka przyczyniła
się do tego stanu rzeczy, a ile kłamstwa mojej mamy.
- Dobra, może i masz rację. Kiedy chcesz
jechać?
- Muszę pogadać z mamą, pewnie nie
spodoba jej się ten pomysł, ale nie powstrzyma mnie. Od poniedziałku są ferie,
więc pewnie jakoś w tygodniu - plan był ułożony i według niego postępowałam.
Resztę dnia spędziłam z Przemkiem na
nauce do matury, co razem wychodziło nam znacznie lepiej. Chłopak był dobry z
przedmiotów ścisłych a ja humanistycznych, więc uzupełnialiśmy się tak, że
nasza nauka była efektywniejsza. Wieczorem zjedliśmy kolację z rodzicami Przemka, po
czym chłopak wraz z mamą odwiózł mnie do mojego domu. Czułam się jak
zaadaptowane dziecko i to było naprawdę fajne. Można powiedzieć, że miałam dwa
domy i lubiłam to. Nadal było mi dziwnie, że obcy ludzie pokochali mnie niemal jak własne dziecko,
z pewnością mogę powiedzieć, że ja kompletnie w nich się zakochałam. Miałam szerszy obraz
na rodzinę i przynajmniej nie czułam się osamotniona.
Korzystając z tego, że byłam w domu
sama, postanowiłam zadzwonić do babci by uprzedzić, że zamierzałam ją odwiedzić. Przez to, że nie
miałyśmy częstych i dobrych kontaktów, kiedy w słuchawce
dochodził do mnie dźwięk oczekiwania na połączenie, zaczęłam się mocno stresować.
- Halo? - cienki głos babci był mi
prawie obcy i wprawił mnie w lekkie osłupienie. Serce biło tak
nieprawdopodobnie szybko, że musiałam usiąść by czasem nie zemdleć.
- Cześć, tu Iza - moje przywitanie
brzmiało sucho, sama karciłam siebie, że nie powiedziałam "hej
babciu", chociaż może wtedy zabrzmiało by jeszcze grzej.
- Cześć, wszystko u was dobrze? - w tonie głosu babci
wyczuwałam, że była zaskoczona tym niecodziennym precedensem. Przecież nie było
żadnego święta, więc tym bardziej nie było powodu byśmy ze sobą rozmawiały.
- Tak, wszystko jest w porządku.
Jesteśmy z mamą zdrowe, więc nie masz się czym martwić. Dzwonię bo sobie
pomyślałam, że gdybyś oczywiście nie miała nic przeciwko, może mogłabym
przyjechać do ciebie, powiedzmy na dwa dni? Są teraz ferie i chętnie oderwę się
od nauki do matury, ale jeśli...
- Oczywiście, że możesz przyjechać,
zawsze kiedy chcesz, nie musisz pytać o pozwolenie - trochę mi ulżyło, że
babcia nie miała nic przeciwko, chociaż nie czułam, żebym była tam jakoś
szczególnie mile widziana. Może to było za sprawą mojego błędnego wyobrażenia o
babci, które zostało wykreowane przez moją mamę. Czułam, że wreszcie przyszedł
czas by się z tym zmierzyć.
- Dziękuję, tylko, że ja nie chciałabym
sprawiać ci problemu.
- Iza, będzie mi bardzo miło jeśli mnie
odwiedzisz.
- W porządku, więc mogę być w
poniedziałek? - gdy słyszałam swoje własne słowa, miałam wrażenie, że brzmiały
tak jakbym prowadziła jakąś bardzo oficjalną rozmowę, a nie pogawędkę z własną
babcią.
- Oczywiście, że tak. Zrobię szarlotkę,
nadal ją lubisz, prawda? - to było wspomnienie dzieciństwa, które zawsze
kojarzyło mi się z babcią. Ona robiła najlepszą szarlotkę na świecie, która
była idealnie krucha, chrupiąca, a nie wilgotna jak te wszystkie w sklepach.
- Lubię? Uwielbiam ją i ostrzegam, że
jestem w stanie zjeść całą blachę - słysząc babci śmiech, miałam dobre
przeczucia co do naszego spotkania. Nie mogła być przecież taką wredną i
zatwardziałą kobietą, której obraz zaszczepiła mi mama.
- To wspaniale, bardzo się cieszę, że
przyjedziesz. Zadzwoń jak będziesz wiedziała o której będziesz na miejscu, to
cię odbiorę - w głosie babci słychać było szczerą radość i tak naprawdę,
dopiero teraz, jechałam na pierwsze w życiu ferie do babci.
- Dobrze, ja też się cieszę. Do
zobaczenia.
- Śpij dobrze kochanie - babci głos
dziwnie zadrżał i podejrzewałam, że łzy naszły jej do oczu, a ja
niespodziewanie poczułam to samo. Tyle lat unikałyśmy kontaktu ze sobą, widywałyśmy
się raz do roku, a nasze spotkania były owiane iście grobową atmosferą i nigdy nie przyszło mi do głowy by do niej
jechać, tak na ferie, wakacje, czy kiedykolwiek indziej. Tyle się zmieniło w
moim życiu, że sama miałam wrażenie, że dosłownie wszystko, co do tej pory
dawało mi poczucie bezpieczeństwa runęło i wcale tego nie żałowałam. Przyszedł
czas na zmiany a nie uciekanie od problemów. Może życie zyskiwało na wartości i
teraz przyszła pora na odrobienie wszelkich zaległości.
Hej!
Wiem, że długo kazałam Wam czekać na tą część, ale na swoją obronę mam tylko tyle, że mam zapalenie oskrzeli. Jestem na antybiotykach, nie chodzę na zajęcia, więc pomimo, że leżę całe dnie w łóżku, mam dużo rzeczy do ponadrabiania. Jeżeli chcecie zobaczyć co się u mnie dzieje, zapraszam na instagram/paulina.opowiadania oraz snapchat npaulinaa
Są tu jacyś maturzyści? Jak wam idą testy? 3mam za Wam kciuki i to bardzo mocno:*
Witaj!!!. Część bardzo fajna!. Maturzystów w tej chwili chyba tu nie ma. Zakuwają!!!. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńZatracam się totalnie ;)
OdpowiedzUsuńPS. Nie leżysz w łóżku tylko jakieś bączki odbierasz na poczcie ;*
Hahaha xD no tak, ale trwało to max 8 minut :D
UsuńA ja jestem maturzystką uzależnioną od Twoich opowiadań i żałuję że nie było Twojego tekstu na maturze poszło by mi lepiej :P. Pozdrawiam Marta
OdpowiedzUsuńChyba dla Nas wszystkich lepiej, by takie czasy nie nastały :D Bo wtedy to już na pewno nie będzie wiadomo, co autor miał na myśli. A pierwszą osobą, która by nie zdała, pewnie byłabym ja :D
Usuńkiedy the new life?
OdpowiedzUsuńWłaśnie, chcemy więcej i dłuższych części New Life! ;D
Usuń/ Ingrid
Po weekendzie postaram się dodać nową część The new life ;)
UsuńPrzepraszam, że musicie tak długo czekać, ale obecnie jestem w złej kondycji.
Jeeeeeeeeeeejku, jak dobrze móc nadrobić wszystkie zaległości. Co te prakty robią z człowiekiem -,-
OdpowiedzUsuńI wiesz co Ci powiem? "Bo Ty jesteś zajebista, ta sprawa jest oczywista" :D
Pozdro i buziaczki// Nieś