Hej!
Zapraszam Was na nowy post, który mam nadzieję, wynagrodzi Wam moją nieobecność. Pewnie pisałam to już z tysiąc razy, ale naprawdę się staram, by być tutaj jak najczęściej, niestety nie mam możliwości wydłużenia doby. Teraz nadchodzi długi weekend i mam nadzieję, że uda mi się zrekompensować brak postów - oprócz nauki, chciałabym codziennie wstawić Wam nowego posta. Mam nadzieję, że uda mi się tego dokonać.
Obojgu nam nie chciało się wracać do
domu. Zgodnie stwierdziliśmy, że z chęcią zostalibyśmy jeszcze na jeden dzień i
tak się stało. Oczywiście, Przemek ani słowem się nie zająknął, że jechał tu z
zamiarem spania, a cała propozycja wyszła z mojej strony. Otóż chłopak z góry
założył, że wrócimy dopiero następnego dnia i wziął ze sobą rzeczy na noc, a
całą naszą rozmową pokierował tak, że to ja się jego zapytałam, czy zostaniemy
na dłużej. Wieczorem zadzwoniłam do mamy i poinformowałam ją, że spędzę u babci
jeszcze jedną noc. Nie była zadowolona i ewidentnie czuła się zaniepokojona
tym, czego mogłam się dowiedzieć od babci, a co gorsza, co ja mogłam jej
przekazać. Gdybym była bezwzględna, to powiedziałabym starszej kobiecie całą
prawdę, ale dobrze wiedziałam, że to tylko mogło złamać jej serce. Źle się
czułam, że musiałam zataić prawdę o swoim tacie, ale tak po prostu było lepiej.
To, że ja rozdrapywałam stare rany, nie oznaczało, że musiałam bezwzględnie
niszczyć życie innym ludziom. Już wystarczyło, że porządek w moim świecie
został zachwiany.
Wieczorem wspólnie z babcią siedzieliśmy
i oglądaliśmy zdjęcia - te z mojego aparatu, a także te, które miał w telefonie
Przemek. Były to zdjęcia z konkursu chłopaków, naszego wspólnego ogniska,
studniówki i różnych innych wydarzeń. Siedzieliśmy do późna, a babcia uraczyła
nas swoją malinową nalewką. Wszyscy śmialiśmy się jak małe dzieci i
częstowaliśmy się różnymi historyjkami. Przemek nawet zrobił mi wspólne zdjęcie
z babcią, która potem naciskała na chłopaka, by przekonał mnie, żebym jednak
wyjechała na studia i kształciła się w lepszej uczelni. W Przemku znalazła
konkretnego sojusznika, ale ja twardo trzymałam się kompromisu, który wcześniej
zaproponowałam babci. Dodatkowo, Przemek również zostawał w mieście, bo
tutejszy wydział ekonomii prosperował naprawdę przyzwoicie, więc to był mój
dodatkowy argument by nie wyjeżdżać. Nie chciałam się z nim rozstawać. Kiedyś
nienawidziłam swojego miasta, a teraz było mi tutaj naprawdę dobrze. Z
Przemkiem dorabialiśmy sobie u jego rodziców w biurze i pomimo, że były to
dodatkowe i symboliczne pieniądze, to wystarczało na jakieś zachcianki czy
wyjazdy.
Z racji, że wczoraj położyliśmy się
dosyć późno, to następnego dnia także późno wstaliśmy. Oczywiście Przemek spał
w oddzielnym pokoju, ale i tak zanim zasnęliśmy, poszłam do chłopaka i
podziękowałam mu za to, co dla mnie robił. Początkowo jego przyjazd wbił mnie w
ziemię i sama nie wiedziałam co czułam, ale teraz wiedziałam, że byłam mu po
prostu za to wdzięczna. Poznał babcię, która od razu go polubiła i dzięki temu poczułam
się też raźniej. Jego obecność po prostu sprawiała, że czułam się pewniej.
Po zjedzeniu śniadania, chłopak pomógł
babci w napaleniu do pieca, zajął się także drewnem a potem razem zajęliśmy się
odgarnianiem śniegu. Zaraz po obiedzie zebraliśmy się do powrotu. Żal było nam
odjeżdżać, a kiedy doszło do pożegnania, w oczach babci widziałam łzy. Kiedy
mocno ją do siebie przytuliłam sama nie mogłam powstrzymać łez.
- Kocham cię babciu - szepnęła do jej
ucha, słowa, które po raz pierwszy skierowałam w jej stronę.
- Ja ciebie też. Jedźcie ostrożnie i do
zobaczenia - babcia otarła łzy na mojej twarzy i szeroko się do mnie
uśmiechnęła. Później przytuliła chłopaka i pomachała nam na do widzenia. Ledwo
co wyjechaliśmy za bramę, a ja już tęskniłam. Bolało mnie, że musiałam ją
zostawić. Nie chciałam by znowu była sama, ale póki co nie mogłyśmy tego
zmienić.
- Fajną masz tą babcię - chłopak
spojrzał na mnie, kiedy już trochę oddaliliśmy się od domu - chyba
przypadłyście sobie do gustu, co?
- Tak. Cieszę się, że w końcu się
przełamałam i trochę nadrobiłyśmy stracony czas - nie wiedziałam czemu, ale miałam
trochę nostalgiczny, refleksyjny humor. Brakowało mi zastrzyku energii.
- Teraz będzie już tylko lepiej -
chłopak pokrzepiająco ścisnął moją dłoń, a ja z lekkim uśmiechem również ją
zacisnęłam.
- Dziękuję, że znosisz to wszystko ze
mną. Samej byłoby mi naprawdę ciężko - odkąd nie byłam z Pawłem, nie załamałam
się tylko i wyłącznie dlatego, że był przy mnie Przemek. Nie wiedziałam czym
sobie zasłużyłam na jego pomoc i wsparcie, ale naprawdę doceniałam każdy gest,
który wykonywał w moją stronę.
- Już nigdy nie będziesz sama. Masz
mnie, babcie, a teraz jesteś na dobrej drodze by znaleźć ojca - Przemek
poruszył kwestię, którą starałam się wymazać ze swojej głowy. Niemal odpychałam
od siebie myśl o Grzegorzu Urbaniaku, który był moim biologicznym ojcem. Nie
robiłam tego z powodu bólu czy żalu, ale z powodu odczuwanego strachu. Bałam
się głębiej w to brnąć. Myślałam, że z każdym kolejnym krokiem będzie łatwiej,
lecz było tylko i wyłącznie coraz to trudniej.
- Możemy o tym nie mówić? Tak bardzo chciałabym
chociaż na chwilę uwolnić się od tego. Przerasta mnie to wszystko. Wiesz, teraz
doceniam wartość powiedzenia, by nie ruszać gówna bo śmierdzi - sama nie
wiedziałam co było słuszne, co powinnam zrobić, czy brnąć w to dalej, a może
zostawić to wszystko na tym stadium, na którym akurat się znajdowało.
- I tak cię podziwiam, wiesz? Wiem, że nie
pokazujesz tego po sobie, ale doskonale wiem ile to cię kosztuje, także mam
pomysł - na twarzy chłopaka zawidniał nikły uśmiech, tak jakby jakaś kolorowa
lampka zaświeciła mu nad głową.
- Jaki? - byłam ciekawa co tym razem
wymyślił i do czego w sumie zmierzał.
- Nie wracajmy do domu. Pojedźmy
obojętnie gdzie, wynajmiemy pokój w jakimś hotelu, pooglądamy telewizję, może
kupimy jakieś karty i pogramy? Nie będziemy rozmawiać na żadne poważne tematy,
nie ma żadnych smutków, co ty na to? - początkowo chciałam zaprzeczyć, przecież
do grania w karty nie potrzebny był nam pokój w hotelu, wystarczyłby jego bądź mój
pokój, ale wtedy, wszystko przypominałoby nam o tym, co się dookoła dzieje.
- Dobra, niech będzie - miałam po
dziurki w nosie czy to było zdroworozsądkowe, czy było potrzebne. Lubiłam
spędzać czas sam na sam z Przemkiem i teraz miałam do tego doskonałą okazję.
Przemek jechał na opak, w sensie nie
mieliśmy żadnego konkretnego celu. Jechaliśmy tam gdzie nam się podobało. Raz
ja decydowałam gdzie skręcić a za innym razem Przemek. Ostatecznie dojechaliśmy
do miasta oddzielonego o 250 kilometrów od naszych domów. Wynajęliśmy pokój w
normalnym hotelu, mieliśmy dwa oddzielne łóżka i gdy tylko zostawiliśmy swoje
rzeczy, poszliśmy do pobliskiego sklepu gdzie kupiliśmy trochę śmieciowego
jedzenia i karty, a potem wróciliśmy do pokoju gdzie postanowiliśmy się całkiem
wyluzować. Oboje powiadomiliśmy rodziców o tym, że i tej nocy nie będzie nas w
domach a następnie wyłączyliśmy telefony, by nikt nam nie przeszkadzał.
Z początku trochę się wygłupialiśmy
śmiejąc i śpiewając piosenki, które akurat leciały w telewizji, udawaliśmy, że
występujemy w teledysku do owej piosenki. Później graliśmy w karty, a na koniec
opowiadaliśmy sobie różne straszne historie, które tylko przyszły nam do głowy.
Finał był taki, że gdy leżałam sama, bałam się zasnąć a to przez to, że Przemek
przesuwał różne przedmioty, jeździł ręką po ścianie, wszystko po to, by mnie
jeszcze bardziej przestraszyć. Z początku nie wiedziałam, że to on, wydawało mi
się nawet, że już spał. Dopiero później jak go zaczęłam szturchać by się
obudził i gdy położyłam się obok niego, śmiechem przyznał, że to wszystko była
jego sprawka. Nie umiałam być na niego zła i nawet nie mogłam być. Tyle dla
mnie robił i wszystko po to bym zapomniała o trapiących mnie problemach.
Nazajutrz, około 11 zaraz po śniadaniu
wyruszyliśmy w drogę powrotną.
- W piątek są urodziny Łukasza i jest
impreza. Oczywiście wybierasz się z nami - jako, że chłopaków znałam dopiero od
czterech miesięcy, to trochę nie ogarniałam ich dat urodzin, ale przecież
zawsze mogłam liczyć na Przemka.
- Matko, to już jutro. Co ja mam mu
kupić? - ten tydzień minął mi naprawdę szybko i dzisiejszy dzień także dobiegał
końca, więc za wiele czasu na poszukiwanie prezentu mi nie zostało. Byłam lekko
przerażona, nie miałam też żadnego pomysłu co mogłabym kupić chłopakowi, więc
tym bardziej mój lęk był jeszcze większy.
-
Nie zaprzątaj sobie głowy prezentem, już o tym pomyślałem. Zamówiłem mu
bluzę z jego imieniem na plecach i do tego kupiłem mu kamerkę gopro, już kiedyś
wspominał, że chciałby ją kupić, więc prezent mamy gotowy - radość na twarzy chłopaka
była ogromna a na dodatek pomieszana z dumą. On znał Łukasza od dobrych kilku
lat, więc znał go doskonale, co zatem skutkowało łatwością w kupnie prezentu.
- Ale to jest prezent od ciebie.
- Od nas - chłopak szybko mnie poprawił
i rzucił mi gromiące spojrzenie. Nie byliśmy parą, więc siłą rzeczy nie byliśmy
jednością.
- Dobra, nie będę się kłócić, ale
powiedz ile mam ci zwrócić. Jak ma być od nas, to wkład ma być równy -
musieliśmy znaleźć jakiś kompromis, bo naprawdę Przemek był ostatnią osobą z którą
chciałam się pokłócić. Chłopak chwilę milczał, ale stwierdziłam, że będę równie
nieugięta i wytrzymam ciszę.
- Sześćdziesiąt złotych. Za bluzę dałem
jakieś pięć dych, a za kamerę siedemdziesiąt - widziałam zwątpienie na twarzy
chłopaka i na zgodę pokiwałam głową.
- Oddam ci jutro, ok? Bo nie mam tyle
przy sobie.
- Iza, wiesz że mi się nie spieszy.
- Wiem i uwierz mi, że gdybym tyle nie
miała, to poprosiła bym byś rozłożył mi to na raty, ale spokojnie, dzięki pracy
u twoich rodziców mam wolne środki - to, że w tym tygodniu sobie odpuściłam
pracę w biurze u rodziców chłopaka, nie sprawiło, że byłam bez grosza. Od
jakiegoś czasu usilnie oszczędzałam i starannie odkładałam zarobione pieniądze.
Czasem pozwalałam sobie na jakieś szaleństwo w postaci nowej bluzki czy
kolejnych spodni, ale generalnie starałam się żyć skromnie.
- Właśnie, dobrze, że mi przypomniałaś.
W sobotę rodzice chcieliby żebyśmy pomogli im posprzątać po jakiejś
konferencji, która odbędzie się u nich w biurze. Pasuje ci?
- Jasne, żaden problem. Bylebyśmy tylko
wstali po imprezie - jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się mieć jakiegoś ogromnego
kaca i tym razem również nie zamierzałam sie spić, ale fakt faktem lubiłam
sobie pospać i poleniuchować.
- Spokojnie, będziemy im potrzebni około
18, więc z pewnością będziemy już na nogach - chłopak puścił mi oczko i miło
się uśmiechnął. Wiele razy powtarzałam mu, że wcale nie musi ze mną tam
chodzić i sprzątać, lecz on nadal się
upierał, że chce to robić ze mną, że mnie jest raźniej, a jemu też dodatkowy
grosz się przyda. To, że jego rodzice nie narzekali na brak pieniędzy, nie
oznaczało, że w stosunku do Przemka ich fundusz był studnią bez dnia. Po prostu
uczyli chłopaka zaradności i oszczędności, by czasem nie stał się próżny od
nadmiaru pieniędzy.
Gdy byliśmy już w rodzinnej
miejscowości, chłopak od razu skierował się pod mój dom. Żal mi było się z nim
rozstawać i wracać do domu - do mamy, do problemów, ale przynajmniej wracałam w
miarę wypoczęta i wyciszona. Jeszcze nie miałam wszystkiego poukładanego w
głowie, ale na szczęście nie tkwiłam w nadmiernym chaosie.
- Dziękuję ci, pewnie odkąd się znamy
dziękowałam ci już z milion razy, ale chciałabym żebyś wiedział, że doceniam
wszystko co dla mnie robisz. - spojrzałam na chłopaka, który akurat parkował
samochód pod blokiem i zgasił silnik.
- Wiem, cieszę się, że cię poznałem,
wiesz? - Przemek ujął moją dłoń w swoje i delikatnie ją ścisnął.
- Ja też się cieszę. Dobranoc -
pocałowałam chłopaka w policzek i nie przedłużając rozstania, wyszłam z
samochodu biorąc swoją torbę z rzeczami. Na pożegnanie pomachałam chłopakowi i
udałam się w stronę mieszkania. Nie chciałam wracać, nie chciałam przekraczać
progu domu, ale nie mogłam wiecznie uciekać i spać u wszystkich znajomych po
kolei.
Gdy weszłam do środka do moich uszu
dotarła fala śmiechu. Nie należał on natomiast do mojej mamy, ale do jakiegoś
mężczyzny. Postawiłam torbę w korytarzu i udałam się do salonu.
- Cześć - zwróciłam się do mamy, która
siedziała na kolanach jakiemuś około czterdziestoletniemu mężczyźnie. Oboje obrócili
głowy w moją stronę, a mama zmieszana, wstała z kolan swojego gościa i zaczęła
zapinać guziki od koszuli.
- Iza, jesteś - mama wyglądała jakby
zobaczyła ducha, widziałam jej konsternację i rumieńce na policzkach.
- Tomasz - mężczyzna wyciągnął dłoń w moją
stronę, a ja nie odrywając wzroku od mamy podałam mu swoją.
- Iza - hardo powiedziałam swoje imię i
sama nie wiedziałam czemu, ale poczułam się zła. Zła na mamę, że mnie nie
uprzedziła, że będzie miała gościa, że
zapomniała, że wracam. Czułam, że im przeszkodziłam i najchętniej wyszłabym z
domu, ale nie chciałam znowu zwalać się na głowę Przemkowi. - Pójdę do siebie -
atmosfera była tak napięta i niezręczna, że wolałam jak najszybciej zaszyć się
w swoim pokoju. Zawróciłam po swoją torbę i zniknęłam za drzwiami pokoju.
miałam poczytać do snu ale nie wytrzymałam :)
OdpowiedzUsuńświetna część :)
Nie mogę doczekać się kolejnej <3
OdpowiedzUsuńBloger też człowiek, ma prawo wypocząć :) Czekam z niecierpliwością na The new life :*
OdpowiedzUsuń/ Ingrid
Uwielbiam Twoje opowiadania..;)
OdpowiedzUsuńWiem ze nie masz teraz dużo czasu ale proszę cię dodawaj posty tak często jak tylko możesz :-) chyba trochę uzależnia się od twojego opowiadania
OdpowiedzUsuń