wtorek, 2 czerwca 2015

Trudna rozłąka cz 31

Hej!
Zapraszam Was na nowy post, który mam nadzieję, wynagrodzi Wam moją nieobecność. Pewnie pisałam to już z tysiąc razy, ale naprawdę się staram, by być tutaj jak najczęściej, niestety nie mam możliwości wydłużenia doby. Teraz nadchodzi długi weekend i mam nadzieję, że uda mi się zrekompensować brak postów - oprócz nauki, chciałabym codziennie wstawić Wam nowego posta. Mam nadzieję, że uda mi się tego dokonać. 


Obojgu nam nie chciało się wracać do domu. Zgodnie stwierdziliśmy, że z chęcią zostalibyśmy jeszcze na jeden dzień i tak się stało. Oczywiście, Przemek ani słowem się nie zająknął, że jechał tu z zamiarem spania, a cała propozycja wyszła z mojej strony. Otóż chłopak z góry założył, że wrócimy dopiero następnego dnia i wziął ze sobą rzeczy na noc, a całą naszą rozmową pokierował tak, że to ja się jego zapytałam, czy zostaniemy na dłużej. Wieczorem zadzwoniłam do mamy i poinformowałam ją, że spędzę u babci jeszcze jedną noc. Nie była zadowolona i ewidentnie czuła się zaniepokojona tym, czego mogłam się dowiedzieć od babci, a co gorsza, co ja mogłam jej przekazać. Gdybym była bezwzględna, to powiedziałabym starszej kobiecie całą prawdę, ale dobrze wiedziałam, że to tylko mogło złamać jej serce. Źle się czułam, że musiałam zataić prawdę o swoim tacie, ale tak po prostu było lepiej. To, że ja rozdrapywałam stare rany, nie oznaczało, że musiałam bezwzględnie niszczyć życie innym ludziom. Już wystarczyło, że porządek w moim świecie został zachwiany.
Wieczorem wspólnie z babcią siedzieliśmy i oglądaliśmy zdjęcia - te z mojego aparatu, a także te, które miał w telefonie Przemek. Były to zdjęcia z konkursu chłopaków, naszego wspólnego ogniska, studniówki i różnych innych wydarzeń. Siedzieliśmy do późna, a babcia uraczyła nas swoją malinową nalewką. Wszyscy śmialiśmy się jak małe dzieci i częstowaliśmy się różnymi historyjkami. Przemek nawet zrobił mi wspólne zdjęcie z babcią, która potem naciskała na chłopaka, by przekonał mnie, żebym jednak wyjechała na studia i kształciła się w lepszej uczelni. W Przemku znalazła konkretnego sojusznika, ale ja twardo trzymałam się kompromisu, który wcześniej zaproponowałam babci. Dodatkowo, Przemek również zostawał w mieście, bo tutejszy wydział ekonomii prosperował naprawdę przyzwoicie, więc to był mój dodatkowy argument by nie wyjeżdżać. Nie chciałam się z nim rozstawać. Kiedyś nienawidziłam swojego miasta, a teraz było mi tutaj naprawdę dobrze. Z Przemkiem dorabialiśmy sobie u jego rodziców w biurze i pomimo, że były to dodatkowe i symboliczne pieniądze, to wystarczało na jakieś zachcianki czy wyjazdy.
Z racji, że wczoraj położyliśmy się dosyć późno, to następnego dnia także późno wstaliśmy. Oczywiście Przemek spał w oddzielnym pokoju, ale i tak zanim zasnęliśmy, poszłam do chłopaka i podziękowałam mu za to, co dla mnie robił. Początkowo jego przyjazd wbił mnie w ziemię i sama nie wiedziałam co czułam, ale teraz wiedziałam, że byłam mu po prostu za to wdzięczna. Poznał babcię, która od razu go polubiła i dzięki temu poczułam się też raźniej. Jego obecność po prostu sprawiała, że czułam się pewniej.
Po zjedzeniu śniadania, chłopak pomógł babci w napaleniu do pieca, zajął się także drewnem a potem razem zajęliśmy się odgarnianiem śniegu. Zaraz po obiedzie zebraliśmy się do powrotu. Żal było nam odjeżdżać, a kiedy doszło do pożegnania, w oczach babci widziałam łzy. Kiedy mocno ją do siebie przytuliłam sama nie mogłam powstrzymać łez.
- Kocham cię babciu - szepnęła do jej ucha, słowa, które po raz pierwszy skierowałam w jej stronę.
- Ja ciebie też. Jedźcie ostrożnie i do zobaczenia - babcia otarła łzy na mojej twarzy i szeroko się do mnie uśmiechnęła. Później przytuliła chłopaka i pomachała nam na do widzenia. Ledwo co wyjechaliśmy za bramę, a ja już tęskniłam. Bolało mnie, że musiałam ją zostawić. Nie chciałam by znowu była sama, ale póki co nie mogłyśmy tego zmienić.
- Fajną masz tą babcię - chłopak spojrzał na mnie, kiedy już trochę oddaliliśmy się od domu - chyba przypadłyście sobie do gustu, co?
- Tak. Cieszę się, że w końcu się przełamałam i trochę nadrobiłyśmy stracony czas - nie wiedziałam czemu, ale miałam trochę nostalgiczny, refleksyjny humor. Brakowało mi zastrzyku energii.
- Teraz będzie już tylko lepiej - chłopak pokrzepiająco ścisnął moją dłoń, a ja z lekkim uśmiechem również ją zacisnęłam.
- Dziękuję, że znosisz to wszystko ze mną. Samej byłoby mi naprawdę ciężko - odkąd nie byłam z Pawłem, nie załamałam się tylko i wyłącznie dlatego, że był przy mnie Przemek. Nie wiedziałam czym sobie zasłużyłam na jego pomoc i wsparcie, ale naprawdę doceniałam każdy gest, który wykonywał w moją stronę.
- Już nigdy nie będziesz sama. Masz mnie, babcie, a teraz jesteś na dobrej drodze by znaleźć ojca - Przemek poruszył kwestię, którą starałam się wymazać ze swojej głowy. Niemal odpychałam od siebie myśl o Grzegorzu Urbaniaku, który był moim biologicznym ojcem. Nie robiłam tego z powodu bólu czy żalu, ale z powodu odczuwanego strachu. Bałam się głębiej w to brnąć. Myślałam, że z każdym kolejnym krokiem będzie łatwiej, lecz było tylko i wyłącznie coraz to trudniej.
- Możemy o tym nie mówić? Tak bardzo chciałabym chociaż na chwilę uwolnić się od tego. Przerasta mnie to wszystko. Wiesz, teraz doceniam wartość powiedzenia, by nie ruszać gówna bo śmierdzi - sama nie wiedziałam co było słuszne, co powinnam zrobić, czy brnąć w to dalej, a może zostawić to wszystko na tym stadium, na którym akurat się znajdowało.
- I tak cię podziwiam, wiesz? Wiem, że nie pokazujesz tego po sobie, ale doskonale wiem ile to cię kosztuje, także mam pomysł - na twarzy chłopaka zawidniał nikły uśmiech, tak jakby jakaś kolorowa lampka zaświeciła mu nad głową.
- Jaki? - byłam ciekawa co tym razem wymyślił i do czego w sumie zmierzał.
- Nie wracajmy do domu. Pojedźmy obojętnie gdzie, wynajmiemy pokój w jakimś hotelu, pooglądamy telewizję, może kupimy jakieś karty i pogramy? Nie będziemy rozmawiać na żadne poważne tematy, nie ma żadnych smutków, co ty na to? - początkowo chciałam zaprzeczyć, przecież do grania w karty nie potrzebny był nam pokój w hotelu, wystarczyłby jego bądź mój pokój, ale wtedy, wszystko przypominałoby nam o tym, co się dookoła dzieje.
- Dobra, niech będzie - miałam po dziurki w nosie czy to było zdroworozsądkowe, czy było potrzebne. Lubiłam spędzać czas sam na sam z Przemkiem i teraz miałam do tego doskonałą okazję.
Przemek jechał na opak, w sensie nie mieliśmy żadnego konkretnego celu. Jechaliśmy tam gdzie nam się podobało. Raz ja decydowałam gdzie skręcić a za innym razem Przemek. Ostatecznie dojechaliśmy do miasta oddzielonego o 250 kilometrów od naszych domów. Wynajęliśmy pokój w normalnym hotelu, mieliśmy dwa oddzielne łóżka i gdy tylko zostawiliśmy swoje rzeczy, poszliśmy do pobliskiego sklepu gdzie kupiliśmy trochę śmieciowego jedzenia i karty, a potem wróciliśmy do pokoju gdzie postanowiliśmy się całkiem wyluzować. Oboje powiadomiliśmy rodziców o tym, że i tej nocy nie będzie nas w domach a następnie wyłączyliśmy telefony, by nikt nam nie przeszkadzał.
Z początku trochę się wygłupialiśmy śmiejąc i śpiewając piosenki, które akurat leciały w telewizji, udawaliśmy, że występujemy w teledysku do owej piosenki. Później graliśmy w karty, a na koniec opowiadaliśmy sobie różne straszne historie, które tylko przyszły nam do głowy. Finał był taki, że gdy leżałam sama, bałam się zasnąć a to przez to, że Przemek przesuwał różne przedmioty, jeździł ręką po ścianie, wszystko po to, by mnie jeszcze bardziej przestraszyć. Z początku nie wiedziałam, że to on, wydawało mi się nawet, że już spał. Dopiero później jak go zaczęłam szturchać by się obudził i gdy położyłam się obok niego, śmiechem przyznał, że to wszystko była jego sprawka. Nie umiałam być na niego zła i nawet nie mogłam być. Tyle dla mnie robił i wszystko po to bym zapomniała o trapiących mnie problemach.
Nazajutrz, około 11 zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę powrotną.
- W piątek są urodziny Łukasza i jest impreza. Oczywiście wybierasz się z nami - jako, że chłopaków znałam dopiero od czterech miesięcy, to trochę nie ogarniałam ich dat urodzin, ale przecież zawsze mogłam liczyć na Przemka.
- Matko, to już jutro. Co ja mam mu kupić? - ten tydzień minął mi naprawdę szybko i dzisiejszy dzień także dobiegał końca, więc za wiele czasu na poszukiwanie prezentu mi nie zostało. Byłam lekko przerażona, nie miałam też żadnego pomysłu co mogłabym kupić chłopakowi, więc tym bardziej mój lęk był jeszcze większy.
-  Nie zaprzątaj sobie głowy prezentem, już o tym pomyślałem. Zamówiłem mu bluzę z jego imieniem na plecach i do tego kupiłem mu kamerkę gopro, już kiedyś wspominał, że chciałby ją kupić, więc prezent mamy gotowy - radość na twarzy chłopaka była ogromna a na dodatek pomieszana z dumą. On znał Łukasza od dobrych kilku lat, więc znał go doskonale, co zatem skutkowało łatwością w kupnie prezentu.
- Ale to jest prezent od ciebie.
- Od nas - chłopak szybko mnie poprawił i rzucił mi gromiące spojrzenie. Nie byliśmy parą, więc siłą rzeczy nie byliśmy jednością.
- Dobra, nie będę się kłócić, ale powiedz ile mam ci zwrócić. Jak ma być od nas, to wkład ma być równy - musieliśmy znaleźć jakiś kompromis, bo naprawdę Przemek był ostatnią osobą z którą chciałam się pokłócić. Chłopak chwilę milczał, ale stwierdziłam, że będę równie nieugięta i wytrzymam ciszę.
- Sześćdziesiąt złotych. Za bluzę dałem jakieś pięć dych, a za kamerę siedemdziesiąt - widziałam zwątpienie na twarzy chłopaka i na zgodę pokiwałam głową.
- Oddam ci jutro, ok? Bo nie mam tyle przy sobie.
- Iza, wiesz że mi się nie spieszy.
- Wiem i uwierz mi, że gdybym tyle nie miała, to poprosiła bym byś rozłożył mi to na raty, ale spokojnie, dzięki pracy u twoich rodziców mam wolne środki - to, że w tym tygodniu sobie odpuściłam pracę w biurze u rodziców chłopaka, nie sprawiło, że byłam bez grosza. Od jakiegoś czasu usilnie oszczędzałam i starannie odkładałam zarobione pieniądze. Czasem pozwalałam sobie na jakieś szaleństwo w postaci nowej bluzki czy kolejnych spodni, ale generalnie starałam się żyć skromnie.
- Właśnie, dobrze, że mi przypomniałaś. W sobotę rodzice chcieliby żebyśmy pomogli im posprzątać po jakiejś konferencji, która odbędzie się u nich w biurze. Pasuje ci?
- Jasne, żaden problem. Bylebyśmy tylko wstali po imprezie - jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się mieć jakiegoś ogromnego kaca i tym razem również nie zamierzałam sie spić, ale fakt faktem lubiłam sobie pospać i poleniuchować.
- Spokojnie, będziemy im potrzebni około 18, więc z pewnością będziemy już na nogach - chłopak puścił mi oczko i miło się uśmiechnął. Wiele razy powtarzałam mu, że wcale nie musi ze mną tam chodzić  i sprzątać, lecz on nadal się upierał, że chce to robić ze mną, że mnie jest raźniej, a jemu też dodatkowy grosz się przyda. To, że jego rodzice nie narzekali na brak pieniędzy, nie oznaczało, że w stosunku do Przemka ich fundusz był studnią bez dnia. Po prostu uczyli chłopaka zaradności i oszczędności, by czasem nie stał się próżny od nadmiaru pieniędzy.
Gdy byliśmy już w rodzinnej miejscowości, chłopak od razu skierował się pod mój dom. Żal mi było się z nim rozstawać i wracać do domu - do mamy, do problemów, ale przynajmniej wracałam w miarę wypoczęta i wyciszona. Jeszcze nie miałam wszystkiego poukładanego w głowie, ale na szczęście nie tkwiłam w nadmiernym chaosie.
- Dziękuję ci, pewnie odkąd się znamy dziękowałam ci już z milion razy, ale chciałabym żebyś wiedział, że doceniam wszystko co dla mnie robisz. - spojrzałam na chłopaka, który akurat parkował samochód pod blokiem i zgasił silnik.
- Wiem, cieszę się, że cię poznałem, wiesz? - Przemek ujął moją dłoń w swoje i delikatnie ją ścisnął.
- Ja też się cieszę. Dobranoc - pocałowałam chłopaka w policzek i nie przedłużając rozstania, wyszłam z samochodu biorąc swoją torbę z rzeczami. Na pożegnanie pomachałam chłopakowi i udałam się w stronę mieszkania. Nie chciałam wracać, nie chciałam przekraczać progu domu, ale nie mogłam wiecznie uciekać i spać u wszystkich znajomych po kolei.
Gdy weszłam do środka do moich uszu dotarła fala śmiechu. Nie należał on natomiast do mojej mamy, ale do jakiegoś mężczyzny. Postawiłam torbę w korytarzu i udałam się do salonu.
- Cześć - zwróciłam się do mamy, która siedziała na kolanach jakiemuś około czterdziestoletniemu mężczyźnie. Oboje obrócili głowy w moją stronę, a mama zmieszana, wstała z kolan swojego gościa i zaczęła zapinać guziki od koszuli.
- Iza, jesteś - mama wyglądała jakby zobaczyła ducha, widziałam jej konsternację i rumieńce na policzkach.
- Tomasz - mężczyzna wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja nie odrywając wzroku od mamy podałam mu swoją.
- Iza - hardo powiedziałam swoje imię i sama nie wiedziałam czemu, ale poczułam się zła. Zła na mamę, że mnie nie uprzedziła, że będzie miała gościa,  że zapomniała, że wracam. Czułam, że im przeszkodziłam i najchętniej wyszłabym z domu, ale nie chciałam znowu zwalać się na głowę Przemkowi. - Pójdę do siebie - atmosfera była tak napięta i niezręczna, że wolałam jak najszybciej zaszyć się w swoim pokoju. Zawróciłam po swoją torbę i zniknęłam za drzwiami pokoju. 

5 komentarzy:

  1. miałam poczytać do snu ale nie wytrzymałam :)
    świetna część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę doczekać się kolejnej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bloger też człowiek, ma prawo wypocząć :) Czekam z niecierpliwością na The new life :*
    / Ingrid

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Twoje opowiadania..;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem ze nie masz teraz dużo czasu ale proszę cię dodawaj posty tak często jak tylko możesz :-) chyba trochę uzależnia się od twojego opowiadania

    OdpowiedzUsuń