wtorek, 5 listopada 2013

The experience cz 87

-  Hej – uśmiechnęłam się do Filipa, który właśnie dochodził pod mój dom. Czekałam tam na Niego ponieważ nie chciałam wchodzić sama do domu.
-  Cześć, a co Ty tutaj robisz? Czekasz na mnie? - Filip był zaskoczony kiedy zobaczył mnie przed domem. Nigdy nie wyczekiwałam Go przed bramą ale zawsze musi być ten pierwszy raz.
-  Czekam. - nie zamierzałam go okłamywać ani ukrywać prawdy, nie po to go tam ściągnęłam. - Chodź, wszystko Ci opowiem ale nie będziemy rozmawiać przed domem – przywitałam się z Filipem dając mu buziaka w policzek i weszliśmy razem do domu. Było mi lżej kiedy był obok mnie, czułam się znacznie pewniej. Gdy weszliśmy do domu mama siedziała w salonie i nawet nie spojrzała w moją stronę.
-  Dzień dobry – Filip przywitał się z moją mamą a ja ani słowem się do niej nie odezwałam. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, chciałam poczekać aż najpierw tata z nią porozmawia.
-  Cześć Filip. Co u Ciebie słychać? – aż zbierało mi się na wymioty kiedy zobaczyłam jak miła była dla mojego przyjaciela. Udawała przed nim, że nic się nie stało. Nie oczekiwałam od Niej, że swoją niechęć do mnie przedłoży na niechęć do Filipa ale zachowywała się jakby naprawdę się nic nie stało. Na jej twarzy gościł taki sam uśmiech co zawsze. Ja nie byłam tak świetną aktorką co ona.
-  Wszystko w porządku – Filip uśmiechnął się do niej miło a ja stałam i czekałam aż ta sielanka się skończy.
-  Kochanie kupiłam ciasto, jest w lodówce, poczęstuj Filipa - Odnosiłam wrażenie, że bardziej dbała o to co ludzie powiedzą niż o to co było w naszej rodzinie. Potrafiła grać przed Filipem, że była wspaniałą matką i że nasza rodzina była idealna. Nie chciałam już dłużej patrzeć na ten teatrzyk więc bez słowa wzięłam go za rękę i poszliśmy do mojego pokoju. Jeszcze to słowo, kochanie, co to w ogóle miało znaczyć? Nie sądziłam, że była zdolna do takich rzeczy w imię stwarzania pozorów.
-  Nie mogę uwierzyć, Boże jaka ona jest zakłamana – nie mogłam nadziwić się zachowaniu mamy. Było mi niedobrze na same wspomnienie jej zachowania. Uważałam ją za idealną mamę a tak naprawdę nie zauważałam jej wad, byłam zaślepiona. Tak, nikt nie był idealny lecz przykro mi było, kiedy odkryłam, że moja własna mama była inna niż mi się wydawało. Jedna sytuacja wystarczyła by moje spojrzenie na nią się zmieniło. Może to zabrzmi nierealnie ale my nigdy się nie kłóciłyśmy, zawsze rozumiałyśmy się bez słów i byłyśmy sobie bliskie. Może to wszystko mi się tylko wydawało, może byłam zdenerwowana i dlatego zaczęłam źle myśleć o własnej mamie? Nie wiem, ale kompletnie jej nie rozumiałam.
-  Nie rozumiem, o mamie mówisz? - Filip był bardzo zdziwiony moimi słowami no ale nie dziwiłam mu się. Zawsze wypowiadałam się o swojej mamie w samym superlatywach lecz tego dnia bańka mydlana pękła i nie wszystko było takie kolorowe, jak do tej pory mi się wydawało.
-  Tak, pokłóciłam się z nią rano. Zrobiła mi wielkie wyrzuty ponieważ nie poszłam do szkoły a ja najzwyczajniej w świecie zaspałam. Ona cały czas mówiła, że ją zawiodłam, że złamałam umowę itp. Kurczę ale nie zrobiłam tego specjalnie.! – byłam zdenerwowana i gdy tylko Filip zamknął drzwi do mojego pokoju zaczęłam mówić jak katarynka. Musiałam się przed nim wygadać. -  Źle się wczoraj czułam i zasnęłam. Bartek zadzwonił do mnie w południe a tym samym mnie obudził i gdyby nie ten jego telefon to spałabym dalej. A co lepsze, kiedy z nim rozmawiałam miałam wrażenie, że był środek nocy, w ogóle się nie wyspałam. - siedziałam obok Filipa i starałam się przedstawić mu tą sytuację. - Mam wrażenie, że wszyscy myślą, że zwariowałam i zaraz wyląduję w psychiatryku. Filip ja już nie wiem co mam robić. Bartek ma już mnie dosyć  jak i moich humorów, powiedział mi dzisiaj, że już nie może tego znieść. Czy ja oszalałam? – byłam w amoku. Gdy to wszystko powiedziałam na głos to wydawało mi się, że faktycznie mogłam zwariować ale nie chciało mi się w to wierzyć. Jeszcze przed wczoraj było inaczej, był ten grill i byłam w bardzo dobrym humorze. Ale może to świadczyło o mojej zmienności i braku stabilizacji emocjonalnej?
-  Gosia spokojnie, nie myśl tak. Ostatnio wiele zrzuciło Ci się na głowę i to jest z przemęczenia, stresu. Pomyśl tylko przez co ostatnio przeszłaś. Niby już minęło 5 miesięcy ale czy to odczułaś? - wiedziałam o co mu chodziło. Filip wszystko wiązał ze śmiercią Maćka.
-  Czuję jakby to wszystko wydarzyło się góra tydzień temu. Pamiętam to wszystko tak dokładnie, każde Jego słowo, gest, ruch. Każdą minutę z tamtych dni. - to wszystko było niemal wyryte w mej pamięci. Nie dało się tego zapomnieć, na pewno nie w te 5 cholernych miesięcy.
-  No widzisz, to wszystko jest nadal świeże i ciągle to przeżywasz. Ja znam Cię bardzo długo i wiem jaka jesteś. Może Twoja mama czy Bartek nie zauważyli tego jak ważny Maciek był dla Ciebie, ale ja wiem kim był w Twoim życiu i wiem, że cierpisz bo Go nie ma. Mimo, że masz Bartka to tego nie da się ot tak przeżyć i dalej funkcjonować. To wcale nie znaczy, że zwariowałaś bo przecież się starasz. Twoja mama też przeżyła śmierć Maćka bo to jej syn, ale ja wiem, że Maciek był dla Ciebie nie tylko bratem. Przede wszystkim  był przyjacielem, towarzyszem, aniołem stróżem, oparciem i tak dalej i tak dalej. Chodzi o to byś znalazła w sobie siłę by żyć dalej. Gosia to, że masz wahania nastrojów to moim zdaniem jest wynikiem stresu. Powinnaś iść do lekarza i powiedzieć mu o swoich sennościach, nastrojach. Może potrzebujesz pomocy, wcale nie psychiatry ale psychologa. Znam Ciebie i wiem, że jesteś silna ale nawet takiego twardziela jak ja, przygniotło by to, przez co przechodzisz. Nie wyobrażam sobie co bym zrobił gdyby któraś z moich sióstr zmarła bo ktoś nie zachował się ostrożnie. Inaczej jest jak ktoś umiera z choroby, starości ale nie tak z dnia na dzień. – Filip robił, mówił wszystko by uspokoić obawy, które się we mnie wezbrały. Zawsze mogłam liczyć na szczerość z Jego strony i gdyby było ze mną źle, na pewno by mi o tym powiedział. -  Wiedz, że masz mnie i choćby nie wiem co się działo będę stał za Tobą murem. Jesteśmy przyjaciółmi i gdyby Tobie się coś stało, gdybyś to Ty umarła to nie poradziłbym sobie bez Ciebie. Jesteś dla mnie cholernie ważna i wiedz, że nie pozwolę Cię zamknąć w psychiatryku – uśmiechnął się do mnie chcąc mnie trochę rozpogodzić, chociaż widziałam łzy w Jego oczach. Przytuliłam się do Niego jak mała dziewczynka, trzymałam się jak rzep. To co przed chwilą powiedział, było bardzo ważne dla mnie. Szczególnie to, że nie pozwoliłby mnie zamknąć w sali ani trzymać w kaftanie bezpieczeństwa.
-  Dziękuję. Kocham Cię bardzo mocno – dobrze było mieć Jego przy sobie. Nie oceniał mnie tylko starał się mi pomóc. Gdyby nie on to poważnie pomyślałabym, że zwariowałam.
-  No, czyli nie jest z Tobą tak źle – starał się mnie rozchmurzyć i powoli jego urok osobisty działał cuda. Wstałam z kanapy i z szafki wyciągnęłam wino. Chciałam z nim przegadać co najmniej kilka godzin.
-  Teraz Ty – popatrzyłam na Niego znacząco oczekując, że teraz on zacznie się zwierzać. Chciałam odejść od mojego tematu, by resztę przemyśleć w samotności.
-  Co ja? - nie wiedział o czym mówiłam ale nie dałam mu za wygraną.
-  Co z Martyną. Opowiadaj – usiadłam wygodnie przyciskając poduszkę do brzucha. Spokojnie czekałam, aż zacznie mówić a w międzyczasie popijałam wino.
-  Ona ma chłopaka – Filip niepewnie zaczął, nie chciałam dać się zwodzić czy oszukiwać.
-  Ale wiesz, że nie ma takiego wagonu, którego nie dałoby się odczepić? - wygłosiłam wielką mądrość, która na pewno nie była najbardziej stosowna ale taka była prawda.
-  Wiesz co Ty mówisz? - Filip się oburzył ale znałam go na tyle długo, że wiedziałam o co mu chodziło. Chciał ukryć to co naprawdę czuł i myślał.
-  Ja byłam szczera z Tobą więc nie udawaj. Wiem, że ją kochasz i chodziło mi o to byś zawalczył. Później będziesz żałował, że czegoś nie zrobiłeś. - swoimi słowami pragnęłam dodać mu odwagi gdyż ewidentnie jej mu brakowało. Był  moim przyjacielem i nie mogłam pozwolić mu siedzieć bezczynnie. Martyna również była moją przyjaciółką i wiedziałam jak jej związek wyglądał oraz, że jej uczucia do Filipa wcale nie były obumarłe.
-  To mam jej rozwalić związek?  Żeby cierpiała i mam ją pocieszać? - Filip wstał z miejsca w którym siedział i spoglądał za okno. Buntował się a wcale niepotrzebnie. Teraz to on się denerwował, ale raczej nie na mnie ale na sytuację w jakiej się znalazł.
-  Nie, pokaż jej, że Ci zależy, póki jest tutaj. Wiem, że ona tęskni za Polską więc daj jej powód by tutaj wróciła bo ona go szuka. Nie mogę Ci więcej powiedzieć bo Martyna nie byłaby zadowolona z tego powodu. Nie wiem czy Wam wyjdzie bo to od Was zależy ale nie siedź bezczynnie. Nie zostawiaj tego tak. - już i tak dużo mu powiedziałam i miałam nadzieję, że nie będę tego żałować. Oczywiście, nie miałam pewności, że Martyna kochała Filipa na tyle mocno by wrócić do Polski i rzucić Chrisa ale chciałam dla niej jak najlepiej.
-  Jak rozmawialiśmy na tym grillu to było nawet normalnie. Czułem, że wiele razy pohamowywała się, pilnowała żeby nic głupiego nie zrobić. Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wciąż ją kocham, że tak bardzo tęskniłem. Powiedz mi, wiedziałaś o tym? - podszedł do mnie i ukucnął przede mną. Patrzył w moje oczy jak w wyrocznię.
-  Czułam, że to iż od tamtej pory nikogo nie miałeś było właśnie z tego powodu. - wzięłam Jego twarz w swoje ręce. Klękał przede mną tak bezbronnie i wyglądał na przytłoczonego, nie wiedział co miał robić.
-  Widzisz jak Ty dobrze mnie znasz? - przesiadł się na kanapę i przytulił mnie do siebie.
-  Filip nie bój się, nic nie masz do stracenia. - moje zadanie polegało na tym by poniekąd zmusić go by posłuchał swojego serca, usłyszał rytm w jakim biło. Może, to ja się myliłam ale cała prawda była zawarta właśnie  tam, po jego lewej stronie.
-  Może masz rację – zapatrzył się w widok za oknem, myślał nad czymś i nie chciałam mu przeszkadzać. Potrzebował ciszy na przemyślenie pewnych kwestii. - Będę się zbierał. Dziękuję Ci – Filip wstał z kanapy i gorączkowo chciał już iść. Przeczuwałam, że chciał iść do Martyny. Nie mogłam go zatrzymać chociaż chciałam by został na dłużej, by poleżał ze mną, pogłaskał mnie.
-  Odprowadzę Cię – otworzyłam drzwi i usłyszałam głosy rodziców dochodzące z dołu. To nie była normalna rozmowa ale kłótnia.
-  Co jest? - Filip zwrócił się w moją stronę gdy przystanęłam przy schodach. Starałam się usłyszeć o co się kłócili.
-  Cicho – szepnęłam do przyjaciela i zeszłam dwa schodki niżej by lepiej słyszeć słowa rodziców. Filip poszedł w moje ślady i też przysłuchiwał się głośnej rozmowie.
-  Ania daj spokój, nie rozumiesz, że jest jej ciężko? - to był tata, starał się porozumieć się z mamą lecz marnie mu to wychodziło. Dawno nie był tak zdenerwowany, dodatkowo gorączkowo przechadzał się po pokoju.
-  Uspokój się bo Filip jest do góry, nie chcę by wszyscy wiedzieli o naszych problemach. - mama ściszyła głos chcąc zadbać o to byśmy niczego nie usłyszeli lecz było już za późno.
-  Tylko o to dbasz. Nasza córka cierpi a Ty myślisz tylko o tym, by ludzie się nie dowiedzieli. - tato podzielał moje zdanie. Mimo gorzkiego nastroju cieszyłam się, że miał takie samo zdanie co ja. Nie chciałam przerywać ich kłótni, dalej siedziałam na schodach z towarzyszącą mi ciekawością.
-  Myślisz, że ja nie cierpię? Po prostu źle wychowaliśmy nasze dzieci, przyzwyczailiśmy je, że zawsze dostają to czego chcą. Rozpieściliśmy je i teraz ponosimy za to konsekwencje. - mama była bardzo oburzona a jej słowa mijały się z prawdą, nie rozumiałam o co jej chodziło i do czego dążyła.
-  O czym ty mówisz?! - tata powoli nie wytrzymywał. Tak jak ja był zaskoczony słowami mamy, tylko, że on dał tego głośny wyraz.
-  O tym, że nasze dzieci zawsze wszystko miały podsuwane pod nos i robiły to co chciały. Prezenty, wyjazdy, karty kredytowe, zawsze wszystko co najlepsze. Nigdy ich nie kontrolowaliśmy a teraz do szkoły im się nie chce chodzić. Ciekawe co by było gdyby na to co mają, musieli sami zapracować? - nie podobały mi się słowa mamy, ciężko było mi tego słuchać i jeszcze wiedzieć, że Filip był obok. Przyjaciel chyba wyczuł, że robiło się coraz bardziej gorąco, złapał mnie za rękę a drugą głaskał mnie po ramieniu.
-  Nie przeginaj. Od zawsze chcieliśmy wszystkiego co najlepsze dla naszych dzieci. Uczyliśmy je, że należy cieszyć się z tego co się ma i to szanować. Mamy wspaniałe dzieci, przez 18 lat nigdy nie mieliśmy problemów z Gosią czy Marcinem. To co się z nią teraz dzieje spowodowane jest śmiercią Maćka, nie zauważasz tego? Zamiast odwracać się do niej plecami powinnaś jej pomóc. Ona straciła do Ciebie zaufanie! To do mnie przychodzi kiedy ma problem, była dzisiaj u mnie w kancelarii, chciała porozmawiać bo z Tobą nie mogła! - dziwnie było mi słuchać jak tato mnie bronił i wstawiał się za mną. Przykrość sprawiały mi słowa mamy a taty uzmysławiały mi, że miałam poważny problem, nie wiedziałam co było gorsze.
-  Zaufanie? Po prostu powiedz, że przyszła Ci naskarżyć na mnie bo w końcu jej się postawiłam. Chciała przeciągnąć Cię na swoją stronę i jej się to udało! Jak możesz być tak ślepy. Zrozum to, że ona Tobą manipuluje – już miałam dosyć, nie mogłam już dłużej tego słuchać. Dowiedziałam się co moja mama o mnie myślała i to było straszne. Nie czekałam na reakcję taty tylko zeszłam na dół trzymając Filipa za rękę. Udawałam, że niczego nie słyszałam, nie chciałam się przyznać, że podsłuchiwałam. Mimo wszystko cieszyłam się, że na własne uszy przekonałam się co mama o mnie myślała. Rodzice byli zaskoczeni gdy nas zobaczyli, ewidentnie zastanawiali się, czy coś słyszeliśmy.
-  Filip już się zbiera – wytłumaczyłam im powód naszego zejścia. Starałam się zachowywać normalnie, jakbym przed chwilą niczego nie usłyszała.
-  Już? Może zostaniesz na kolacji? - mama znowu była miła, że prawie miód wylewał się z jej ust. Tata chodził obok trzymając się ręką za czoło. Wyglądał na rozkojarzonego i zdenerwowanego, było mi przykro, że tak go to męczyło. To nie była łatwa sytuacja dla Niego, niby bronił mnie ale występował przeciwko swej żonie z którą spędził dwadzieścia lat swojego życia.
-  Dziękuję, ale mam coś do załatwienia. - Filip też stwarzał pozory jak gdyby nic przed chwilą się nie wydarzyło.
-  Odprowadzę Cię – wyszłam za Filipem z domu by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Bardzo potrzebowałam przewietrzyć płuca. Czułam się struta tym co przed chwilą dotarło do moich uszu.
-  Może chcesz bym został ? Albo możemy iść na spacer? - patrzył na mnie litościwym wzrokiem, chciał mi pomóc ale to było całkowicie zbędne. Spieszył się do Martyny i nie mogłam Go zatrzymywać.
-  Nie, wszystko jest ok. Trzymaj się – dałam mu całusa w policzek i weszłam do domu. Może trochę go spławiłam lecz nie chciałam by się litował nade mną chociaż wiedziałam, że chciał jak najlepiej. Poza tym miał do załatwienia coś ważniejszego. W domu panowała cisza a w salonie nikogo nie było. Nie miałam ochoty na rozmowy z rodzicami więc od razu poszłam do siebie.

Mam nadzieję, że wynagrodziłam Wam to czekanie :) Przepraszam Was bardzo, ale mam tyle spraw na głowie i zero wolnego czasu.  

12 komentarzy:

  1. Super :D a co ja mówię jest zajebiście :D Pisz dalej ;)/ Lovciak ^.*

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebiste pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na następną część ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisz kolejną :>

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy następna część ? dodawaj szybko bo się niecierpliwie

    OdpowiedzUsuń
  6. czemu tak długo nie dodajesz ?

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne opowiadanie :) kiedy następna część bo nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawaj następną, czekamy!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. no właśnie dodawaj

    OdpowiedzUsuń
  10. znów rozczarowanie że nie ma następnej części

    OdpowiedzUsuń