- Hej
– uśmiechnęłam się do Filipa, który właśnie dochodził pod mój dom. Czekałam tam
na Niego ponieważ nie chciałam wchodzić sama do domu.
- Cześć,
a co Ty tutaj robisz? Czekasz na mnie? - Filip był zaskoczony kiedy zobaczył
mnie przed domem. Nigdy nie wyczekiwałam Go przed bramą ale zawsze musi być ten
pierwszy raz.
- Czekam.
- nie zamierzałam go okłamywać ani ukrywać prawdy, nie po to go tam ściągnęłam.
- Chodź, wszystko Ci opowiem ale nie będziemy rozmawiać przed domem –
przywitałam się z Filipem dając mu buziaka w policzek i weszliśmy razem do
domu. Było mi lżej kiedy był obok mnie, czułam się znacznie pewniej. Gdy
weszliśmy do domu mama siedziała w salonie i nawet nie spojrzała w moją stronę.
- Dzień
dobry – Filip przywitał się z moją mamą a ja ani słowem się do niej nie odezwałam.
Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, chciałam poczekać aż najpierw tata z nią
porozmawia.
- Cześć
Filip. Co u Ciebie słychać? – aż zbierało mi się na wymioty kiedy zobaczyłam
jak miła była dla mojego przyjaciela. Udawała przed nim, że nic się nie stało.
Nie oczekiwałam od Niej, że swoją niechęć do mnie przedłoży na niechęć do
Filipa ale zachowywała się jakby naprawdę się nic nie stało. Na jej twarzy
gościł taki sam uśmiech co zawsze. Ja nie byłam tak świetną aktorką co ona.
- Wszystko
w porządku – Filip uśmiechnął się do niej miło a ja stałam i czekałam aż ta
sielanka się skończy.
- Kochanie
kupiłam ciasto, jest w lodówce, poczęstuj Filipa - Odnosiłam wrażenie, że
bardziej dbała o to co ludzie powiedzą niż o to co było w naszej rodzinie.
Potrafiła grać przed Filipem, że była wspaniałą matką i że nasza rodzina była
idealna. Nie chciałam już dłużej patrzeć na ten teatrzyk więc bez słowa wzięłam
go za rękę i poszliśmy do mojego pokoju. Jeszcze to słowo, kochanie, co to w
ogóle miało znaczyć? Nie sądziłam, że była zdolna do takich rzeczy w imię
stwarzania pozorów.
- Nie
mogę uwierzyć, Boże jaka ona jest zakłamana – nie mogłam nadziwić się
zachowaniu mamy. Było mi niedobrze na same wspomnienie jej zachowania. Uważałam
ją za idealną mamę a tak naprawdę nie zauważałam jej wad, byłam zaślepiona.
Tak, nikt nie był idealny lecz przykro mi było, kiedy odkryłam, że moja własna
mama była inna niż mi się wydawało. Jedna sytuacja wystarczyła by moje
spojrzenie na nią się zmieniło. Może to zabrzmi nierealnie ale my nigdy się nie
kłóciłyśmy, zawsze rozumiałyśmy się bez słów i byłyśmy sobie bliskie. Może to
wszystko mi się tylko wydawało, może byłam zdenerwowana i dlatego zaczęłam źle
myśleć o własnej mamie? Nie wiem, ale kompletnie jej nie rozumiałam.
- Nie
rozumiem, o mamie mówisz? - Filip był bardzo zdziwiony moimi słowami no ale nie
dziwiłam mu się. Zawsze wypowiadałam się o swojej mamie w samym superlatywach
lecz tego dnia bańka mydlana pękła i nie wszystko było takie kolorowe, jak do
tej pory mi się wydawało.
- Tak,
pokłóciłam się z nią rano. Zrobiła mi wielkie wyrzuty ponieważ nie poszłam do
szkoły a ja najzwyczajniej w świecie zaspałam. Ona cały czas mówiła, że ją
zawiodłam, że złamałam umowę itp. Kurczę ale nie zrobiłam tego specjalnie.! –
byłam zdenerwowana i gdy tylko Filip zamknął drzwi do mojego pokoju zaczęłam
mówić jak katarynka. Musiałam się przed nim wygadać. - Źle się wczoraj czułam i zasnęłam. Bartek
zadzwonił do mnie w południe a tym samym mnie obudził i gdyby nie ten jego
telefon to spałabym dalej. A co lepsze, kiedy z nim rozmawiałam miałam
wrażenie, że był środek nocy, w ogóle się nie wyspałam. - siedziałam obok
Filipa i starałam się przedstawić mu tą sytuację. - Mam wrażenie, że wszyscy
myślą, że zwariowałam i zaraz wyląduję w psychiatryku. Filip ja już nie wiem co
mam robić. Bartek ma już mnie dosyć jak i
moich humorów, powiedział mi dzisiaj, że już nie może tego znieść. Czy ja
oszalałam? – byłam w amoku. Gdy to wszystko powiedziałam na głos to wydawało mi
się, że faktycznie mogłam zwariować ale nie chciało mi się w to wierzyć.
Jeszcze przed wczoraj było inaczej, był ten grill i byłam w bardzo dobrym
humorze. Ale może to świadczyło o mojej zmienności i braku stabilizacji
emocjonalnej?
- Gosia
spokojnie, nie myśl tak. Ostatnio wiele zrzuciło Ci się na głowę i to jest z
przemęczenia, stresu. Pomyśl tylko przez co ostatnio przeszłaś. Niby już minęło
5 miesięcy ale czy to odczułaś? - wiedziałam o co mu chodziło. Filip wszystko
wiązał ze śmiercią Maćka.
- Czuję
jakby to wszystko wydarzyło się góra tydzień temu. Pamiętam to wszystko tak
dokładnie, każde Jego słowo, gest, ruch. Każdą minutę z tamtych dni. - to
wszystko było niemal wyryte w mej pamięci. Nie dało się tego zapomnieć, na
pewno nie w te 5 cholernych miesięcy.
- No
widzisz, to wszystko jest nadal świeże i ciągle to przeżywasz. Ja znam Cię
bardzo długo i wiem jaka jesteś. Może Twoja mama czy Bartek nie zauważyli tego
jak ważny Maciek był dla Ciebie, ale ja wiem kim był w Twoim życiu i wiem, że
cierpisz bo Go nie ma. Mimo, że masz Bartka to tego nie da się ot tak przeżyć i
dalej funkcjonować. To wcale nie znaczy, że zwariowałaś bo przecież się
starasz. Twoja mama też przeżyła śmierć Maćka bo to jej syn, ale ja wiem, że
Maciek był dla Ciebie nie tylko bratem. Przede wszystkim był przyjacielem, towarzyszem, aniołem stróżem,
oparciem i tak dalej i tak dalej. Chodzi o to byś znalazła w sobie siłę by żyć
dalej. Gosia to, że masz wahania nastrojów to moim zdaniem jest wynikiem
stresu. Powinnaś iść do lekarza i powiedzieć mu o swoich sennościach,
nastrojach. Może potrzebujesz pomocy, wcale nie psychiatry ale psychologa. Znam
Ciebie i wiem, że jesteś silna ale nawet takiego twardziela jak ja, przygniotło
by to, przez co przechodzisz. Nie wyobrażam sobie co bym zrobił gdyby któraś z
moich sióstr zmarła bo ktoś nie zachował się ostrożnie. Inaczej jest jak ktoś
umiera z choroby, starości ale nie tak z dnia na dzień. – Filip robił, mówił
wszystko by uspokoić obawy, które się we mnie wezbrały. Zawsze mogłam liczyć na
szczerość z Jego strony i gdyby było ze mną źle, na pewno by mi o tym
powiedział. - Wiedz, że masz mnie i
choćby nie wiem co się działo będę stał za Tobą murem. Jesteśmy przyjaciółmi i
gdyby Tobie się coś stało, gdybyś to Ty umarła to nie poradziłbym sobie bez
Ciebie. Jesteś dla mnie cholernie ważna i wiedz, że nie pozwolę Cię zamknąć w
psychiatryku – uśmiechnął się do mnie chcąc mnie trochę rozpogodzić, chociaż
widziałam łzy w Jego oczach. Przytuliłam się do Niego jak mała dziewczynka,
trzymałam się jak rzep. To co przed chwilą powiedział, było bardzo ważne dla
mnie. Szczególnie to, że nie pozwoliłby mnie zamknąć w sali ani trzymać w
kaftanie bezpieczeństwa.
- Dziękuję.
Kocham Cię bardzo mocno – dobrze było mieć Jego przy sobie. Nie oceniał mnie
tylko starał się mi pomóc. Gdyby nie on to poważnie pomyślałabym, że zwariowałam.
- No,
czyli nie jest z Tobą tak źle – starał się mnie rozchmurzyć i powoli jego urok
osobisty działał cuda. Wstałam z kanapy i z szafki wyciągnęłam wino. Chciałam z
nim przegadać co najmniej kilka godzin.
- Teraz
Ty – popatrzyłam na Niego znacząco oczekując, że teraz on zacznie się zwierzać.
Chciałam odejść od mojego tematu, by resztę przemyśleć w samotności.
- Co
ja? - nie wiedział o czym mówiłam ale nie dałam mu za wygraną.
- Co
z Martyną. Opowiadaj – usiadłam wygodnie przyciskając poduszkę do brzucha.
Spokojnie czekałam, aż zacznie mówić a w międzyczasie popijałam wino.
- Ona
ma chłopaka – Filip niepewnie zaczął, nie chciałam dać się zwodzić czy
oszukiwać.
- Ale
wiesz, że nie ma takiego wagonu, którego nie dałoby się odczepić? - wygłosiłam
wielką mądrość, która na pewno nie była najbardziej stosowna ale taka była
prawda.
- Wiesz
co Ty mówisz? - Filip się oburzył ale znałam go na tyle długo, że wiedziałam o
co mu chodziło. Chciał ukryć to co naprawdę czuł i myślał.
- Ja
byłam szczera z Tobą więc nie udawaj. Wiem, że ją kochasz i chodziło mi o to
byś zawalczył. Później będziesz żałował, że czegoś nie zrobiłeś. - swoimi
słowami pragnęłam dodać mu odwagi gdyż ewidentnie jej mu brakowało. Był moim przyjacielem i nie mogłam pozwolić mu
siedzieć bezczynnie. Martyna również była moją przyjaciółką i wiedziałam jak
jej związek wyglądał oraz, że jej uczucia do Filipa wcale nie były obumarłe.
- To
mam jej rozwalić związek? Żeby cierpiała
i mam ją pocieszać? - Filip wstał z miejsca w którym siedział i spoglądał za
okno. Buntował się a wcale niepotrzebnie. Teraz to on się denerwował, ale
raczej nie na mnie ale na sytuację w jakiej się znalazł.
- Nie,
pokaż jej, że Ci zależy, póki jest tutaj. Wiem, że ona tęskni za Polską więc
daj jej powód by tutaj wróciła bo ona go szuka. Nie mogę Ci więcej powiedzieć
bo Martyna nie byłaby zadowolona z tego powodu. Nie wiem czy Wam wyjdzie bo to
od Was zależy ale nie siedź bezczynnie. Nie zostawiaj tego tak. - już i tak
dużo mu powiedziałam i miałam nadzieję, że nie będę tego żałować. Oczywiście,
nie miałam pewności, że Martyna kochała Filipa na tyle mocno by wrócić do
Polski i rzucić Chrisa ale chciałam dla niej jak najlepiej.
- Jak
rozmawialiśmy na tym grillu to było nawet normalnie. Czułem, że wiele razy
pohamowywała się, pilnowała żeby nic głupiego nie zrobić. Wcześniej nie
zdawałem sobie sprawy z tego, że wciąż ją kocham, że tak bardzo tęskniłem.
Powiedz mi, wiedziałaś o tym? - podszedł do mnie i ukucnął przede mną. Patrzył
w moje oczy jak w wyrocznię.
- Czułam,
że to iż od tamtej pory nikogo nie miałeś było właśnie z tego powodu. - wzięłam
Jego twarz w swoje ręce. Klękał przede mną tak bezbronnie i wyglądał na
przytłoczonego, nie wiedział co miał robić.
- Widzisz
jak Ty dobrze mnie znasz? - przesiadł się na kanapę i przytulił mnie do siebie.
- Filip
nie bój się, nic nie masz do stracenia. - moje zadanie polegało na tym by
poniekąd zmusić go by posłuchał swojego serca, usłyszał rytm w jakim biło.
Może, to ja się myliłam ale cała prawda była zawarta właśnie tam, po jego lewej stronie.
- Może
masz rację – zapatrzył się w widok za oknem, myślał nad czymś i nie chciałam mu
przeszkadzać. Potrzebował ciszy na przemyślenie pewnych kwestii. - Będę się
zbierał. Dziękuję Ci – Filip wstał z kanapy i gorączkowo chciał już iść.
Przeczuwałam, że chciał iść do Martyny. Nie mogłam go zatrzymać chociaż
chciałam by został na dłużej, by poleżał ze mną, pogłaskał mnie.
- Odprowadzę
Cię – otworzyłam drzwi i usłyszałam głosy rodziców dochodzące z dołu. To nie
była normalna rozmowa ale kłótnia.
- Co
jest? - Filip zwrócił się w moją stronę gdy przystanęłam przy schodach.
Starałam się usłyszeć o co się kłócili.
- Cicho
– szepnęłam do przyjaciela i zeszłam dwa schodki niżej by lepiej słyszeć słowa
rodziców. Filip poszedł w moje ślady i też przysłuchiwał się głośnej rozmowie.
- Ania
daj spokój, nie rozumiesz, że jest jej ciężko? - to był tata, starał się
porozumieć się z mamą lecz marnie mu to wychodziło. Dawno nie był tak
zdenerwowany, dodatkowo gorączkowo przechadzał się po pokoju.
- Uspokój
się bo Filip jest do góry, nie chcę by wszyscy wiedzieli o naszych problemach.
- mama ściszyła głos chcąc zadbać o to byśmy niczego nie usłyszeli lecz było
już za późno.
- Tylko
o to dbasz. Nasza córka cierpi a Ty myślisz tylko o tym, by ludzie się nie
dowiedzieli. - tato podzielał moje zdanie. Mimo gorzkiego nastroju cieszyłam
się, że miał takie samo zdanie co ja. Nie chciałam przerywać ich kłótni, dalej
siedziałam na schodach z towarzyszącą mi ciekawością.
- Myślisz,
że ja nie cierpię? Po prostu źle wychowaliśmy nasze dzieci, przyzwyczailiśmy je,
że zawsze dostają to czego chcą. Rozpieściliśmy je i teraz ponosimy za to
konsekwencje. - mama była bardzo oburzona a jej słowa mijały się z prawdą, nie
rozumiałam o co jej chodziło i do czego dążyła.
- O
czym ty mówisz?! - tata powoli nie wytrzymywał. Tak jak ja był zaskoczony
słowami mamy, tylko, że on dał tego głośny wyraz.
- O
tym, że nasze dzieci zawsze wszystko miały podsuwane pod nos i robiły to co
chciały. Prezenty, wyjazdy, karty kredytowe, zawsze wszystko co najlepsze.
Nigdy ich nie kontrolowaliśmy a teraz do szkoły im się nie chce chodzić.
Ciekawe co by było gdyby na to co mają, musieli sami zapracować? - nie podobały
mi się słowa mamy, ciężko było mi tego słuchać i jeszcze wiedzieć, że Filip był
obok. Przyjaciel chyba wyczuł, że robiło się coraz bardziej gorąco, złapał mnie
za rękę a drugą głaskał mnie po ramieniu.
- Nie
przeginaj. Od zawsze chcieliśmy wszystkiego co najlepsze dla naszych dzieci.
Uczyliśmy je, że należy cieszyć się z tego co się ma i to szanować. Mamy
wspaniałe dzieci, przez 18 lat nigdy nie mieliśmy problemów z Gosią czy
Marcinem. To co się z nią teraz dzieje spowodowane jest śmiercią Maćka, nie
zauważasz tego? Zamiast odwracać się do niej plecami powinnaś jej pomóc. Ona
straciła do Ciebie zaufanie! To do mnie przychodzi kiedy ma problem, była
dzisiaj u mnie w kancelarii, chciała porozmawiać bo z Tobą nie mogła! - dziwnie
było mi słuchać jak tato mnie bronił i wstawiał się za mną. Przykrość sprawiały
mi słowa mamy a taty uzmysławiały mi, że miałam poważny problem, nie wiedziałam
co było gorsze.
- Zaufanie?
Po prostu powiedz, że przyszła Ci naskarżyć na mnie bo w końcu jej się
postawiłam. Chciała przeciągnąć Cię na swoją stronę i jej się to udało! Jak
możesz być tak ślepy. Zrozum to, że ona Tobą manipuluje – już miałam dosyć, nie
mogłam już dłużej tego słuchać. Dowiedziałam się co moja mama o mnie myślała i
to było straszne. Nie czekałam na reakcję taty tylko zeszłam na dół trzymając
Filipa za rękę. Udawałam, że niczego nie słyszałam, nie chciałam się przyznać,
że podsłuchiwałam. Mimo wszystko cieszyłam się, że na własne uszy przekonałam
się co mama o mnie myślała. Rodzice byli zaskoczeni gdy nas zobaczyli,
ewidentnie zastanawiali się, czy coś słyszeliśmy.
- Filip
już się zbiera – wytłumaczyłam im powód naszego zejścia. Starałam się zachowywać
normalnie, jakbym przed chwilą niczego nie usłyszała.
- Już?
Może zostaniesz na kolacji? - mama znowu była miła, że prawie miód wylewał się
z jej ust. Tata chodził obok trzymając się ręką za czoło. Wyglądał na
rozkojarzonego i zdenerwowanego, było mi przykro, że tak go to męczyło. To nie
była łatwa sytuacja dla Niego, niby bronił mnie ale występował przeciwko swej
żonie z którą spędził dwadzieścia lat swojego życia.
- Dziękuję,
ale mam coś do załatwienia. - Filip też stwarzał pozory jak gdyby nic przed chwilą
się nie wydarzyło.
- Odprowadzę
Cię – wyszłam za Filipem z domu by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Bardzo
potrzebowałam przewietrzyć płuca. Czułam się struta tym co przed chwilą dotarło
do moich uszu.
- Może
chcesz bym został ? Albo możemy iść na spacer? - patrzył na mnie litościwym
wzrokiem, chciał mi pomóc ale to było całkowicie zbędne. Spieszył się do
Martyny i nie mogłam Go zatrzymywać.
- Nie,
wszystko jest ok. Trzymaj się – dałam mu całusa w policzek i weszłam do domu.
Może trochę go spławiłam lecz nie chciałam by się litował nade mną chociaż
wiedziałam, że chciał jak najlepiej. Poza tym miał do załatwienia coś
ważniejszego. W domu panowała cisza a w salonie nikogo nie było. Nie miałam
ochoty na rozmowy z rodzicami więc od razu poszłam do siebie.
Mam nadzieję, że wynagrodziłam Wam to czekanie :) Przepraszam Was bardzo, ale mam tyle spraw na głowie i zero wolnego czasu.
Super :D a co ja mówię jest zajebiście :D Pisz dalej ;)/ Lovciak ^.*
OdpowiedzUsuńzajebiste pisz dalej
OdpowiedzUsuńCzekam na następną część ;D
OdpowiedzUsuńPisz kolejną :>
OdpowiedzUsuńfajnie :*
OdpowiedzUsuńkiedy następna część ? dodawaj szybko bo się niecierpliwie
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna?
OdpowiedzUsuńczemu tak długo nie dodajesz ?
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie :) kiedy następna część bo nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńDawaj następną, czekamy!!!
OdpowiedzUsuńno właśnie dodawaj
OdpowiedzUsuńznów rozczarowanie że nie ma następnej części
OdpowiedzUsuń