piątek, 31 października 2014

The experience cz 184

Wczorajszy zły nastrój przeszedł mi zaraz po tym jak położyłam się spać. Musiałam to po prostu odespać i wszystko wróciło do normy. Odtrącenie Bartka było najlepszą rzeczą jaką mogłam zrobić i musiałam być konsekwentna w swoich decyzjach. Skoro po dwóch miesiącach moja złość na niego nie przeszła, to widocznie tak musiało być.
W szkole było jak to w szkole, nudno aż do momentu, w którym przyszła pora na angielski. Ku naszemu zaskoczeniu nie było nauczycielki i mieliśmy spędzić godzinę na samotnym siedzeniu na auli. Stroniłam od patrzenia w kierunku Bartka, ale było to niemożliwe, głównie dlatego, że obok chłopaka znajdowała się Martyna. Patrząc na nią nabrałam ochoty na rozmowę. Postanowiłam więc podejść do dziewczyny i zażegnać naszą kłótnię.
- Możemy porozmawiać? – jako, że stała ona obok Bartka, to chłopak podniósł wzrok, myśląc, że to do niego skierowałam swoje słowa. – Martyna?- wolałam doprecyzować swoją wypowiedź by nie robić chłopakowi zbędnych nadziei. My już nie mieliśmy o czym rozmawiać.
- Jasne – Martyna najpierw przepraszająco spojrzała na Bartka, a po chwili nasze oczy spotkały się ze sobą. Odeszłyśmy na drugi koniec auli, tak by nikt nam nie przeszkadzał.
- Nie wiem jak zacząć – nie miałam przygotowanej żadnej mowy ani niczego w tym stylu. Tyle chciałam powiedzieć, ale nie znajdowałam odpowiednich słów by wyrazić to, co czułam.
- Przepraszam Cię, nie chciałam byś pomyślała, że to, co zrobiłam, to była zdrada. Ja po prostu chciałam byś była szczęśliwa… Masz prawo do swoich decyzji i wyborów i tylko ty wiesz co podpowiada ci serce – Martyna patrzyła na mnie ze współczuciem i widziałam też wstyd w jej oczach.
- Ja też nie powinnam była się tak wściekać, ale znasz mnie… Ja chcę żyć na nowo, bez Bartka i myślałam, że to zrozumiałaś – moim największym marzeniem było zapomnieć o przeszłości i żyć tak, jakby każdy dzień miałby być tym ostatnim. Naprawdę brakowało mi odwagi i energii, ale obecnie moim napojem energetycznym był Kamil.
- Rozumiem i obiecuję to uszanować – po tych słowach rzuciłyśmy się sobie w ramiona i nagle poczułam wielką ulgę. Byłyśmy przyjaciółkami i ta więź była naprawdę cenna, nie warto było kłócić się o chłopaka.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się do dziewczyny a później opowiadałyśmy sobie o wydarzeniach sprzed ostatnich dni. Martyna znowu była szczęśliwa z Filipem, chociaż chłopak na początku miał do niej żal, że weszła w intrygę z Bartkiem. Ja zdawkowo opowiedziałam jej o Kamilu, niczego nie zapeszając ani nie wyolbrzymiając. My byliśmy tylko kolegami, chociaż robiło się coraz milej, natomiast ja nadal nie byłam gotowa na poważne związki. Chciałam się z nim spotykać, tak na luzie, bez stresowania się czy coś z tego wyjdzie, czy nie, a czas miał to wszystko zweryfikować.
Po lekcjach od razu udałam się przed szkołę, gdzie zobaczyłam Kamila a wokół niego grupkę ludzi. Na początku nie wiedziałam co się działo, natomiast po chwili moim oczom ukazał się cudowny samochód. To było piękne czerwone sportowe porsche. Nie wierzyłam własnym oczom, ponieważ to było jak sen. Nie wiedziałam co Kamil robił z tak drogim samochodem.
- Co to ma być?! – wskazałam ręką na samochód a jednocześnie uśmiechałam się do chłopaka. Byłam naprawdę w ogromnym szoku, bo wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego. Nie leciałam na drogie samochody, ale po prostu lubiłam szybką jazdę i ten samochód właśnie to oferował. Poza tym, robił on naprawdę ogromne wrażenie i nie potrafiłam oderwać wzroku od tego auta.
- Nie podoba Ci się? – Kamil całkiem naturalnie zapytał podchodząc obok mnie i obecnie wspólnie przyglądaliśmy się samochodowi. Czułam, że nie był on jego, ponieważ samochód którym Kamil jeździł do tej pory był całkiem normalny, taki przeciętny, a tu takie cacko. Oczy mi się świeciły na jego widok i od razu nabrałam chęci na poprowadzenie tej maszyny.
- Żartujesz sobie?– niemal zapiszczałam i podeszłam bliżej dotykając maski samochodu. Nie mogłam przestać się uśmiechać i wyjść z podziwu, że mogłam być tak blisko tego auta. To było niesamowite uczucie, szczególnie, że ja uwielbiałam samochody. – Chcesz mnie na niego poderwać?- na te słowa postanowiłam przybrać poważniejszy ton głosu i podejrzliwie patrzyłam na chłopaka, chcąc ukryć swoją radość i wszelkie podniecenie tym widokiem.
- Chyba tak – chłopak lekko zmarszczył brwi i drobne zmarszczki pojawiły się także na jego czole, co było fajnym widokiem. Te słowa powiedział w naprawdę zabawny sposób, jakby sam się nad tym zastanawiał.
- Jeśli myślisz, że przez to na ciebie polecę, to jesteś w błędzie – już chciałam inaczej dokończyć to zdanie „to masz rację”, ale żarty żartami, umiar trzeba było zachować, chociaż wiedziałam, że Kamil zorientował się, że się zgrywałam.
- Wiesz co? Jednak zaryzykuję – chłopak podszedł bliżej mnie, zdecydowanie za blisko-  Jedziemy na przejażdżkę – po tych słowach Kamil otworzył mi drzwi od strony pasażera a ja zrobiłam smutną, zbitą minę… – Naprawdę chcesz? – Kamil spojrzał na mnie niepewnie, a ja miałam wrażenie, że tylko droczył się ze mną. On wyczuł moje intencje a ja nie przestawałam mieć nadziei. Nic nie potrafiłam odpowiedzieć, tylko uśmiechnęłam się jak najszerzej tylko potrafiłam. Boże, zachowywałam się jak dziecko. – No to pokaż na co cię stać – chłopak wyciągnął ku mnie kluczyki a ja w ferworze szczęścia szybko je złapałam i wskoczyłam na chłopaka, oplatając go nogami w pasie i  śmiejąc się najgłośniej jak tylko potrafiłam. Wydaje mi się też, że piszczałam, ale już nie pamiętam. Kamil trzymając mnie w ramionach okręcił mnie wokół swojej osi. Oboje byliśmy bardzo szczęśliwi i to było cudowne uczucie.
- Widzę, że teraz łatwo cię kupić – te słowa były niczym kubeł zimnej wody. Odwróciłam głowę w prawą stronę i ujrzałam Bartka, który miał taką dziwną minę, jakby brzydził się mną, wyśmiewał mnie i moje zachowanie, a to zabolało. Zaskoczyło mnie też zachowanie Kamila, który głośno się roześmiał. Puściłam się szyi chłopaka i stanęłam obok niego, a on obejmował mnie w pasie.
- Zazdrosny? Może też chcesz się przejechać? – Kamil odważnie zaczął mnie bronić a ja przeczuwałam kłopoty. Byłam wściekła na Bartka, że ciągle nie dawał mi spokoju.  
- Spadajmy stąd –  nie chciałam dłużej uczestniczyć w tej przepychance i odwróciłam się twarzą do Kamila, a tym samym Bartek ujrzał moje plecy. Kamil od razu mnie posłuchał i bez słowa wsiedliśmy do samochodu. Nie wracaliśmy do tego, co działo się przed chwilą, chłopak wyjaśnił mi jak ruszyć i stało się! Nie mogłam uwierzyć własnym oczom i w ogóle, miałam wrażenie, że śniłam. Niemal przez cały ten czas piszczałam i krzyczałam z radości a Kamil miał ze mnie naprawdę niezły ubaw. Czułam jak adrenalina wypełniała każdy zakątek mojego ciała, czułam ją niemalże wszędzie. Czułam jakby latała, unosiła się w przestrzeni a czas się zatrzymał. Wypełniało mnie tyle uczuć, że nie byłam w stanie ich wszystkich określić.  Pojechaliśmy za miasto, gdzie mogłam rozwinąć prędkość i czułam się jak w niebie. Naprawdę, mogłabym nawet umrzeć a byłabym najszczęśliwszym człowiekiem! Tak, to było trochę próżne, ale uwielbiałam szybkie samochody, a jeszcze bardziej szybką jazdę. Adrenalina była moim żywiołem.
- Skąd u ciebie taki samochód? – zwróciłam się do chłopaka kiedy wracaliśmy z naszej godzinnej wycieczki. Tym razem to Kamil prowadził, a ja nie mogłam nadziwić się temu wszystkiego. Chciałam by ktoś mnie uszczypnął, bo to nie mogło dziać się naprawdę.
- Dziadka znajomy na wypożyczalnię samochodów – nie tylko mnie jazda tym samochodem sprawiała przyjemność, widziałam najpiękniejszy uśmiech na twarzy mojego kolegi. Tyle radości i to przez jeden samochód.
- Jest boski, sprawiłeś mi naprawdę wielką niespodziankę!- byłam tak podekscytowana, że mogłam góry przenosić. Tu nie chodziło o to, że ten samochód był wart kilkaset tysięcy, ale o pomysłowość. Nigdy bym nie sądziła, że z Kamila był taki wariat. On był pełen sprzeczności, niby był stoją spokoju i opanowania, a tu nagle takie szaleństwo. Jeszcze bardziej go polubiłam.
- I o to chodziło. – chłopak nagle przyspieszył a mnie wciskało w fotel. Byłam w raju, uwielbiałam to uczucie. Poczułam się wolna i szczęśliwa, dosięgałam nieba i nie mogłam opanować swojego śmiechu połączonego z piskiem. Tą chwilę zapamiętam naprawdę na długo.
- Wariat!- krzyknęłam do niego kiedy nagle zahamował na widok czerwonego światła. W jego oczach widziałam diabelskie iskierki, które były bardzo pociągające.
- I tak mnie lubisz, a jak twój kolega stwierdził, lecisz na mnie – nie spodziewałam się takiego dystansu po Kamilu. Swobodnie żartował ze słów Bartka, co mnie o dziwo rozśmieszyło. Byłam wściekła na Bartka, że w ogóle się wtrącał i starał się mnie obrazić. To nie było miłe szczególnie biorąc pod uwagę to, że wczoraj błagał o szansę. Nie wiem co on w ogóle sobie myślał, że jak mi ubliży to wrócę do niego?
- Nie widać, że blachara ze mnie?- podłapałam żart chłopaka i ruszyliśmy w kierunku do mojego domu.
- I to jeszcze jaka – nie mogliśmy przestać się śmiać i to było naprawdę fajne. Zero napiętej atmosfery, zero stresu i strachu. Po około dziesięciu minutach byliśmy już u mnie, gdzie na szybko zrobiłam nam obiad, ponieważ byliśmy piekielnie głodni. Z tym wrażeń zapomnieliśmy żeby pojechać gdzieś coś zjeść. Nasze beztroskie siedzenie w moim pokoju i oglądnie przypadkowego programu przerwał dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu widniało imię Piotrka, na co bardzo się ucieszyłam, ponieważ chłopak po ostatniej rozprawie wyjechał do rodziców, przez co trochę rozluźnił się nam kontakt.
- Halo? – powiedziałam do słuchawki chcąc jak najszybciej usłyszeć głos Piotrka.
- Cześć mała, już o mnie zapomniałaś? – nie tylko ja miałam dobry humor, ale Piotrek również. Jejku, jak mi brakowało jego szczęścia, w ogóle jego mi brakowało.
- O to samo mogłabym ciebie zapytać, kiedy wracasz? – chciałam się z nim spotkać, dowiedzieć się, co działo się w jego życiu. Marzyłam by spojrzeć w jego oczy i znowu poczuć zapach jego perfum.
- Wczoraj wróciłem, spotkamy się? – nie wiem czemu, ale mechanicznie spojrzałam na Kamila, który uważnie patrzył się na mnie.
- Jasne, może jutro? – nie chciałam zwlekać z tym spotkaniem, Piotrek był ważny w moim życiu i to nic, że przez niego posypało się w moim związku z Bartkiem, a w sumie to nie przez niego, dzięki niemu przejrzałam na oczy.
- A nie będziesz na cmentarzu? Jutro Wszystkich Świętych – Piotrek zauważył coś, o czym ja też pamiętałam, ale jedno nie wykluczało drugiego.
- Będę, ale wpadnij po południu, co? Rano pójdę z tatą i Marcinem na Mszę na 10, to nam pewnie zejdzie z kilka godzin, ale jak wpadniesz ok 17 to pogadamy i wieczorem znowu pójdziemy? O ile będziesz chciał – nie chciałam mu niczego narzucać, ale pomyślałam, że fajnie będzie jak wspólnie, być może też z Marcinem, moim tatą i Kamilem, wieczorem pójdziemy na cmentarz. Wiedziałam, że nie chciałam być tego dnia sama.
- Jasne, że tak. To wszystko gra i widzimy się jutro o 17. Buziaki – chłopak przystał na moją propozycję co mnie naprawdę ucieszyło.
- Do jutra – pożegnałam się z Piotrkiem i wbijałam wzrok w Kamila, który niby nie był poruszony moją rozmową sprzed chwili, ale jednak widziałam niepewność w jego oczach. Zastanawiałam się jak to rozegrać, by chłopak nie poczuł się odsunięty… Niby nie powinien był być zazdrosny, bo nic nas nie łączyło, ale nie do końca tak było. Nie byliśmy sobie całkowicie obojętni…
- Masz jakieś plany na jutrzejszy wieczór? – odstawiłam swój talerz i zmieniłam pozycję tak, by patrzeć Kamilowi prosto w twarz.
- Myślałem nad tym, czy nie chciałabyś bym był jutro z tobą – słowa chłopaka były dla mnie naprawdę dużym zaskoczeniem. Miał on swoją rodzinę i groby, nad którymi powinien stać, a on myślał o mnie i o Maćku. Nie musiałam mu mówić, że bałam się jutrzejszego dnia, on to po prostu wiedział.
- Będzie ze mną tata, Marcin, dziadkowie, pewnie też mama… Ale jakbyś miał ochotę wieczorem, to bardzo chętnie. Chciałabym też, abyś kogoś poznał – nie zamierzałam ukrywać przed nim Piotrka. To, że był moim byłym chłopakiem niczego nie zmieniało. To był mój przyjaciel i tyle się liczyło, nie sądziłam, żeby Kamil mógł być o niego zazdrosny.
- Dobrze, cieszę się, że mnie potrzebujesz, to miłe – chłopak również po tych słowach zmienił pozycję siedzenia. Oboje znajdowaliśmy się na kanapie, ale nie siedzieliśmy na wprost telewizora, tylko twarzami byliśmy skierowani do siebie, a chłopak delikatnie jeździł palcami po mojej ręce, co było naprawdę miłym uczuciem.
- Ja się cieszę, że jesteś przy mnie – zrobiło się trochę poważnie, uczuciowo. Chyba flirtowaliśmy ze sobą, a to o dziwo wprawiało mnie o dodatkowy dreszcz emocji. Znowu czułam się jak nastolatka.
- No to wszystko się zgadza – Kamil uśmiechnął się szeroko i znowu powrócił do dawnej pozycji, przy czym obejmował mnie ramieniem i znowu nasza uwaga była skupiona na ekranie telewizora. 


Życząc miłego weekendu, zapraszam Was także na mojego instagrama (instagram/paulina.opowiadania). Ja swój weekend spędzam w Krakowie, także mam nadzieję, że odpocznę i przygotuję dla Was jakiegoś posta ;)

sobota, 25 października 2014

The experience cz 183

Tej nocy miałam bardzo dziwny sen, który pomimo, że miał pozytywny wydźwięk, to jakoś nie potrafiłam się z niego cieszyć. Byłam spięta, niepewna i nie wiedziałam w co wierzyć. Niektóre sny wydawały się być tak realne, że trudno je odróżnić od rzeczywistości. Maciek bardzo rzadko mi się śnił, ostatni raz miało to miejsce, kiedy miałam urodziny, czyli ponad trzy miesiące temu, a tej nocy znowu miałam zaszczyt go zobaczyć. Tym razem ten sen był bardzo specyficzny - stałam w oknie obserwując Kamila i Maćka, którzy grali w kosza. Słyszałam ich śmiechy, to jak dobrze się rozumieli i świetnie bawili. Mieli dużo wspólnych tematów i zachowywali się naprawdę jak dobrzy kumple, albo nawet jak bracia. Widać było sympatię pomiędzy nimi, co chwilę któryś z nich uśmiechał się do mnie albo machał w moim kierunku. Byłam szczęśliwa móc tak sobie na nich patrzeć, czułam, że miałam przy sobie dwa wielkie szczęścia. Dziwność tego snu polegała na tym, że chłopaki nigdy nie mieli okazji się poznać, a w moim śnie rozumieli się niemal idealnie. Dlatego właśnie po przebudzeniu byłam skołowana. To był jakiś znak i moje zadanie polegało na tym, by go dobrze zinterpretować. Nie wiedziałam czy wierzyć w to, że Maciek magicznie zesłał mi Kamila, przecież to było niemożliwe, tylko przecież ja nigdy nie wierzyłam w przypadki. Może wypadek w którym wjechałam w Kamila, nie był zwykłym zdarzeniem? Wtedy zrozumiałam to tak, że miałam nie patrzeć w tył, tylko zacząć wszystko od nowa, a może była jeszcze druga strona? Maciek od zawsze chciał dla mnie wszystkiego co najlepsze i nawet po śmierci temu nie zaprzestał. To był dodatkowy impuls, by trzymać się Kamila. Postanowiłam zaufać Maćkowi i głęboko wierzyłam, że brat trzymał na wszystkim rękę. Chciałam to przede wszystkim zrobić dla niego, dopiero później dla siebie.
Zaraz po swoich rozmyślaniach wstałam by szykować się do szkoły i jako, że ten dzień zaczął się od Maćka, to postanowiłam założyć jego ulubioną czarną koszulkę z pomarańczowymi napisami, która co prawda była za duża, ale z przodu włożyłam ją w spodnie, założyłam trampki i wyglądałam całkiem na luzie. W kuchni standardowo, jak co dzień siedział tato. Ten widok pomimo, że był dla mnie codziennością, to był taką oznaką bezpieczeństwa. Uwielbiałam ten moment.
- Tęskniłem za nią – to były pierwsze słowa, które wypowiedział na mój widok. Doskonale wiedziałam o co mu chodziło. Każdy z nas wiedział, że dla Maćka była ta koszulka była najważniejszą rzeczą w garderobie.
- Ja też – uśmiechnęłam się miło i zajęłam miejsce naprzeciwko taty.
- Naprawdę fajnie na tobie wygląda,  Maciek pewnie jest szczęśliwy – tata nie odrywał wzroku od t-shirtu a ja czułam się bardzo wyjątkowo. Chyba bliżej być Maćka nie mogłam.
- Mam taką nadzieję. A co z moim samochodem? Wiadomo kiedy będzie naprawiony bo trwa to już dosyć długo – bardzo chciałam jeździć już sama do szkoły nie prosząc nikogo o zawiezienie czy odebranie. Chciałam być niezależna.
- Marcin ci nic nie powiedział? Został sprzedany, nie opłacało się sprowadzać części itp. W weekend razem pojeździmy po salonach i coś sobie wybierzesz – tato ledwo co oderwał wzrok od gazety by poinformować mnie o tym, że mój samochód już nie był mój. Byłam w lekkim szoku, ale nie znałam się na tym, więc skoro uznali, że warto było go sprzedać, to mnie nic do tego.
- Poszukam czegoś z Kamilem, może znajdziemy coś używanego. – nie chciałam od razu brać samochodu z salonu, jakoś nie widziałam powodu, dla którego mielibyśmy przepłacać.
- No to możecie się rozejrzeć. O której kończysz lekcje? Jadę dzisiaj na cmentarz trochę posprzątać przed wszystkimi świętymi, może chcesz się dołączyć? – tata od razu trochę spoważniał a ja też straciłam uśmiech. Zbliżał się 1 listopada i bardzo bałam się tego dnia, to był pierwszy raz kiedy  w ten dzień mieliśmy stać nad grobem Maćka.
- Bardzo, o 14 jestem wolna – po ustaleniu z tatą, że o tej godzinie podjedzie po mnie do szkoły, oboje się zebraliśmy i ruszyliśmy do szkoły.
Przez cały dzień tak naprawdę nic się nie działo, nie miałam angielskiego, więc nie widziałam się ani z Martyną ani z Bratkiem, na wf nie ćwiczyłam, więc siedziałam sobie w bibliotece. Ten dzień płynął bardzo lekko i spokojnie. W między czasie dostałam sms od Kamila „ Jak mija dzień?”. Ucieszyłam się na tą wiadomość, bo to oznaczało, że myślał o mnie, a to akurat było bardzo miłe. Od razu mu odpisałam „Dobrze, chociaż trochę tu nudno. A jak u ciebie?”. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast, a ja nie potrafiłam przestać się uśmiechać. „Też. Chętnie bym się z tobą zobaczył”. O dziwo, ja również chciałam się z nim zobaczyć, ale przecież byłam umówiona z tatą i nie umiałam przewidzieć ile nam to wszystko zajmie. Dawno też nie spędzałam czasu z tatą, więc tego popołudnia bardzo chciałam to nadrobić. „Dzisiaj nie dam rady, ale jutro chętnie. Kończę o 15.” To nic, że miałam naukę, byłam gotowa siedzieć po nocy by móc tylko spędzić kilka godzin z Kamilem. Z nim czas zawsze był pożytecznie wykorzystany, więc nie miałam żadnych obaw, że tym razem będzie inaczej. „Będę czekał jutro pod szkołą. Miłego popołudnia”. Uśmiechałam się do siebie jak wariatka, ale było mi z tym naprawdę dobrze. Kiedy podniosłam wzrok ujrzałam jak Bartek, który znajdował się na balkonie nad aulą, na której z kolei ja siedziałam, patrzył się na mnie. Przez chwilę przyglądałam się wyrazowi jego twarzy, ale szybko zaprzestałam tej czynności i udałam się pod klasę. To było bardzo dziwne, bo poczułam tylko delikatnie ukłucie, nic więcej…
Reszta lekcji przebiegła całkiem normalnie i na szczęście godzina 14 nadeszła bardzo szybko. Wychodząc ze szkoły szukałam samochodu taty, ale nigdzie go nie widziałam. Pomyślałam, że się pewnie spóźni i kiedy się obejrzałam zobaczyłam idącego w moim kierunku Bartka.
- Gosia, poczekaj – kiedy odwróciłam się od niego i już chciałam uciec, chłopak przyspieszył kroku. – Daj mi chwilę – stanął naprzeciwko mnie i z spokojem na twarzy patrzył się w moje oczy. Czułam, jak dokładnie mnie filtrował, jak przenikał mnie tym swoim sępim wzrokiem.
- Miałeś dać mi spokój. Czego ty znowu chcesz? – zrezygnowana i pełna zwątpienia odważyłam się odezwać. Bartek mieszał mi w głowie i zawsze pojawiał się w takich momentach, w których ja już wszystko miałam poukładane.
- Proszę, chodź ze mną. Pozwól mi siebie przekonać, daj mi chociaż spróbować – Bartek chwycił mnie za dłoń i nie przestawał wpatrywać się w moją twarz. W jego głosie było tak dużo czułości i miłości, że miałam maleńką chwilę zwątpienia, za którą momentalnie zrobiłam się wściekła na siebie.
- Ale po co?  Zastanawia mnie po kiego licho jeszcze  to robisz, co? Czy ty nie widzisz, że jestem szczęśliwa bez ciebie? Zresztą prosiłam cię byś się odczepił – byłam ostra w swoich słowach i starałam się być silna. Miałam w pamięci swoją wczorajszą rozmowę z Kamilem, oraz to, że mu ufałam i nie mogłam teraz pójść z Bartkiem. Na dodatek ten  dzisiejszy sen z Maćkiem… Nie, tych znaków było zdecydowanie za dużo, by teraz postąpić inaczej.
- Nie oszukuj mnie, myślisz, że nie widzę? Sama starasz siebie przekonać, że nic nas już nie łączy. Zapomniałaś tylko, że naprawdę cię znam i możesz mówić cokolwiek, ale ja znam prawdę – chłopak był naprawdę pewny siebie, ale i o dziwo bardzo spokojny. To co było najgorsze, to oczywiście to, że miał rację. Kochałam go, ale już nie ufałam mu.
- Ja też ją znam, zdradziłeś mnie, zawiodłeś na każdej linii. Spieprzyłeś wszystko i to dokumentnie – zrobiłam krok do przodu, by pokazać, że byłam pewna tego, co mówiłam. Poczułam się silna i gotowa się nigdy  nie poddać, nie mogłam zawieść samej siebie.
- Pozwól mi to naprawić, chodź ze mną, proszę daj mi spróbować – Bartek nie odpuszczał i ciężko było mi patrzeć w jego oczy wiedząc, że już nic z tego nie będzie.
- Przykro mi… - spuściłam wzrok i naprawdę poczułam się strasznie, ale było tyle powodów, dla których nie mogłam tego zrobić, że musiałam mu odmówić.
- Gosia, błagam… Ten jeden, jedyny, ostatni raz… Proszę – Bartek miał łzy w oczach a to był gwóźdź do trumny. Ja sama poczułam wilgoć w swoich oczach, ale musiałam być twarda.
- Mogę ci w czymś pomóc? – obok mnie magicznie znalazł się tato, który ostrym tonem zwrócił się do Bartka, widziałam wściekłość w jego oczach, a Bartek nie przestawał się na mnie patrzeć. Tato po chwili objął mnie ramieniem, chyba widział, że powoli się rozsypywałam – No nie słyszę! – zaskoczyło mnie to, że tato podniósł głos, czego prawie nigdy nie robił. Wtedy już byłam pewna, że nie darzył Bartka nawet krztą sympatii, na dodatek widział moją smutną twarz z łzami w oczach.
- Nie – Bartek niechętnie odpowiedział, widziałam jak się poddał i z towarzyszącej mu bezsilności odwrócił wzrok spoglądając w bok. Na jego twarzy malował się wielki grymas.
- Tak myślałem, więc już nigdy więcej się do niej nie zbliżaj, zrozumiałeś? Nigdy – to było ostrzeżenie z jego strony. Czułam, że bał się, iż znowu będę cierpiała a przecież już od dłuższego czasu było ze mną dobrze. Funkcjonowałam poprawnie, nie wychylając się poza żadne ram. Prawda była taka, że tak samo jak tato, nie chciałam wrócić do poprzedniego stanu.
- Tak będzie najlepiej- widząc pytający wzrok Bartka, postanowiłam wyrazić swoje zdanie. Chłopak wysyłał mi nieme pytanie, chcąc się upewnić, czy chciałam tego samego co mój tato.
- Dla kogo? – Bartek zlekceważył tatę i tym razem zwrócił się do mnie. Patrzył z wielką nadzieją i prośbą, widziałam jak bardzo mu zależało, tylko, że za późno.
- Dla wszystkich – tym razem tato nie dał mi dojść do głosu i odpowiedział za mnie. Nie wiem czy powiedziałabym to samo co on, ale zaufałam mu, uznałam, że on wiedział co będzie dla mnie najlepsze. 
- Gosia, proszę. – Bartek wytarł łzę, która znalazła się na jego policzku i zrobił krok w moim kierunku. Czułam, że to był ostatni raz, że to była ta chwila…
- Nie Bartek, tata ma racje, to koniec – ostatni raz popatrzyłam w brązowe oczy, które zawsze kojarzyły mi się z mleczną czekoladą… Tak bardzo chciało mi się płakać, byłam zła, strasznie mnie to wszystko bolało, miałam suchość w gardle i trudno było mi oddychać, miałam wrażenie, że coś mi blokowało zaczerpnięcie powietrza. Jedyne co mogłam zrobić, to odejść i tak też zrobiłam. Nie zważałam na tatę i Bartka, poszłam w kierunku samochodu, a w nim zaczekałam na tatę, który przyszedł niemal natychmiast.
- Dobrze zrobiłaś, zobaczysz to uczucie minie. To najlepsze co mogłaś zrobić – po tych słowach taty pomyślałam, że przecież to on to zrobił, bo ja chyba sama nie potrafiłabym się tak zachować. Naprawdę czułam, że gdyby jego tam nie było, to odeszłabym z Bartkiem, pozwoliła mu spróbować, a nie tak szybko odbierać ostatnią nadzieję. Nic już tacie nie potrafiłam odpowiedzieć tylko głęboko nabrałam powietrza w usta i starając się uspokoić.

Z tatą w milczeniu pojechaliśmy na cmentarz, gdzie zajęliśmy się sprzątaniem grobu. Pomimo, że robiłam to wiele razy i starałam się jeździć tam co tydzień, to tym razem to zadanie było znacznie cięższe niż wcześniej. Świadomość, że za dwa dni będziemy tu wszyscy stali modląc się za niego, była naprawdę przytłaczająca. Czułam, że był blisko mnie, cały czas miałam go przy sobie, nawet w postaci tatuażu, ale spotkanie się z rzeczywistością było bolesne. Będąc tam nie potrafiłam skupić swoich myśli, cały czas myślałam o tym, że gdyby był Maciek z pewnością wszystko było by prostsze i nie cierpiałabym tak bardzo. Szczególnie w takich chwilach brakowało mi brata. Nie wiedziałam co robić, oraz czy moje zachowanie do tej pory było słuszne. Bałam się kolejnych błędów, cierpienia i tego, że nie radziłam sobie ze swoim życiem.
Gdy już wszystko było posprzątanie, nadal ze sobą nie rozmawiając pojechaliśmy kupić znicze, zamówić kwiaty, zrobiliśmy też zakupy do domu…
- Gosia, proszę powiedz coś. – tato odezwał się do mnie po około trzech godzinach naszego wspólnego milczenia.
- Ale co ja mam ci powiedzieć? Że go kocham, ale nie mogę z nim być? To, że jestem słaba i o mało co bym mu nie uległa? Co chcesz usłyszeć, czego jeszcze nie wiesz?! – w końcu wybuchłam, już  dłużej nie potrafiłam tłumić tego w sobie. Porządnie się zezłościłam i byłam naprawdę zdenerwowana. Po wyrzuceniu tego z siebie, poczułam się niesamowicie podle.
- To przejdzie, uwierz mi. Teraz ci ciężko i może teraz tego nie widzisz, ale niedługo przekonasz się, że podjęłaś najlepszą decyzję – tata nie dawał się sprowokować i starał się  mnie uspokoić. On nie był niczemu winien, więc nie mogłam go tak traktować.
- Skąd masz taką pewność? Może właśnie teraz straciłam miłość swojego życia? Może to była ostatnia szansa, a ja ją zaprzepaściłam? – tego oczywiście nie dało się przewidzieć, co spowodowało, że trochę ironizowałam i nie wiadomo czemu, chciałam by tata też w to zwątpił.
-  A może jeszcze więcej zyskałaś? Pomyśl tylko ile razy cierpiałaś, ile razy zawiodłaś się na nim – tata zauważał złe strony Bartka, ale ten chłopak miał też dobre oblicza, które nie raz pokazywał, tylko, że efekt końcowy tej całej znajomości nie należał do szczęśliwych.
- Nie mówmy o tym – chciałam zakończyć temat Bartka i nie przekonywać siebie ani taty, że mogłam zrobić inaczej. Tak musiało być i czas było się z tym pogodzić, ja musiałam zagryźć zęby i żyć dalej.
- Sama widzisz – tata źle zinterpretował moją wypowiedź, jakbym chciała zapomnieć o złych czynach chłopaka, a ja chciałam tylko zakończyć ten temat. To była przeszłość i tego dnia, ten rozdział został zamknięty, a klucz leżał w nieznanym miejscu.


Wiele z Was chciało Bartka, pewnie w innej roli, ale mam nadzieję, że rozdział i tak Wam się podoba. Jestem ciekawa Waszych opinii, co Wy byście zrobiły na miejscu Gosi? 
Nie wiem czy zauważyłyście, ale bardzo często odpowiadam na Wasze komentarze, więc nie zapominajcie sprawdzać! 

poniedziałek, 20 października 2014

The experience cz 182

Hej! Trochę się naczekaliście na tą część, a przecież obiecałam, że będzie niedługo. Niestety życie bywa przewrotne. Ta część miała ukazać się w czwartek, ale w środę spontanicznie wyszłam z znajomymi na piwo od razu po zajęciach, wróciłam późno i niestety nie zdążyłam przygotować posta. W czwartek poszłam na urodziny koleżanki, a w piątek od razu po zajęciach pojechałam do domu, gdzie padł internet i bazowałam jedynie na tym w telefonie. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, ponieważ czuję się okropnie, że tydzień musieliście czekać na posta. Chciałabym Wam to wynagrodzić długością tej części. Także, miłego czytania i do usłyszenia w komentarzach!  

Następnego dnia obudziłam się dosyć późno i szczerze powiedziawszy byłam zdziwiona, że nikt mnie nie obudził, chociażby na obiad, ale chyba moi bliscy uznali, że powinnam była odespać zarwaną noc. Jak już wstałam to zrobiłam sobie kanapki i siedziałam w swoim pokoju starając się uczyć. Wychodziło mi to może przez pierwsze dwie godziny a później już miałam dosyć. Stwierdziłam, że po prostu byłam nad ambitna. W przerwie od nauki wzięłam prysznic i zrozumiałam, że bardzo potrzebowałam porozmawiać z Kamilem. Po przemyśleniu swojego wczorajszego zachowania w drodze powrotnej, doszłam do wniosku, że mógł poczuć się urażony i stwierdzić, że zrobił coś nie tak, a przecież tak nie było.
Ubrałam się więc w dresy i postanowiłam przebiec się do niego. Gdy zeszłam do kuchni napotkałam tatę, który był zaskoczony moim wyglądem.
- A ty gdzie się wybierasz? - spojrzał na mnie znacząco kiedy zakładałam adidasy.
- Do Kamila, muszę z nim porozmawiać – nie podnosiłam wzroku na niego, tylko dalej wykonywałam swoją czynność. Nie chciałam marnować czasu na jakeś wyjaśnienia i tłumaczenia zaistniałej sytuacji.
- W tym stroju?
- Mam ochotę pobiegać – Kamil pokazał mi, że bieganie to nawet fajna sprawa a mnie trochę ruchu by się przydało, więc postanowiłam, że postaram zakochać się w tym sporcie.
- Ale jest już ciemno i nie za ciepło – tato jak zwykle był nadopiekuńczy, ale byłam już do tego przyzwyczajona.
- Rozgrzeję się biegnąc, a miasto jest dobrze oświetlone. Nie martw się tak o mnie – dałam mu buziaka w policzek i tyle mnie było. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam biec w kierunku domu chłopaka. Nie powiem, że było lekko i że nieustannie biegłam, bo tak nie było, co chwilę musiałam robić przerwę, a mojego biegu nie można było nazwać biegiem, tylko wolnym truchtem. No, ale wszystko było dobrze do momentu w którym nie zaczął padać deszcz, a do domu Kamila pozostało mi jakieś dwadzieścia minut drogi. Co najgorsze, to nawet nie miałam przy sobie pieniędzy na taksówkę czy nawet na autobus. Na początku schroniłam się na przystanku autobusowym, ale deszcz w ogóle nie przestawał padać, więc nie pozostało mi nic innego, jak tylko wziąć się w garść i dalej biec. Na szczęście jakoś w miarę szybko udało mi się dotrzeć na miejsce, co nie zmieniło faktu, że byłam mokra i to doszczętnie. Zdzwoniłam domofonem w odpowiedni numer i od razu usłyszałam głos Kamila.
- Tak? - chyba nikogo się nie spodziewał a ja wtedy pomyślałam, co by było gdyby nie było go w domu? Padłabym chyba ze wściekłości.
- Cześć tu Gosia, wpuścisz mnie? - chciałam jak najszybciej znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu i czymś się rozgrzać, bo już czułam, że zimno mną przesiąkało.
- Gosia? Jasne, wchodź – chłopak pospiesznie otworzył drzwi a ja poszłam na drugie piętro gdzie znajdowało się jego mieszkanie. Kamil już czekał na mnie na klatce schodowej – Matko, dziewczyno, co ci się stało? – był przerażony moim widokiem, a ja zrozumiałam, że musiałam wyglądać jak ofiara losu.
- Co się głupio pytasz? Nie widzisz, że deszcz pada? -  z poważną miną żartowałam z niego, omijając go i nawet nie czekając na zaproszenie, weszłam do środka.
- Widzę, ale czemu biegasz w taką pogodę? - Kamil starał zrozumieć się tą całą sytuację, ale to naprawdę nie musiało dziać się w tamtym momencie.
- Nie zadawaj głupich pytań tylko daj mi coś suchego bo zaraz zaleję ci całą podłogę – wskazałam na swoje mokre ubranie, z którego aż kapała woda. Chłopak tylko się zaśmiał i wszedł do pokoju, po chwili podając mi coś suchego. Od razu weszłam do łazienki by zdjąć z siebie moje ubrania. Ogrzałam się ręcznikiem i zdałam sobie sprawę, że nawet bieliznę miałam mokrą. Przysięgłam sobie, że już nigdy, ale to przenigdy nie będę biegać, nawet gdy będzie świeciło słońce. Ten sport był beznadziejny. Pospiesznie założyłam koszulkę, którą dał mi chłopak, była trochę za duża, ale nie tak jak te od Bartka, które spokojnie mogły robić za sukienki. Dostałam też spodnie, które maksymalnie przyciągnęłam gumką, by czasem nie spadły mi z tyłka i nie ukazały mojej pozbawionej bielizny pupy. Włosy zawinęłam w ręcznik i wyszłam z łazienki.
- Masz herbatę – chłopak podał mi kubek z gorącym napojem a ja usiadłam na ziemi przy grzejniku by się dodatkowo  ogrzać. Kamil podał mi jeszcze skarpetki i dodatkowo przykrył mnie kocem. - Możesz usiąść na łóżku, też będzie ci ciepło.
- Lubię siedzieć na ziemi – lekko uśmiechnęłam się do chłopaka i wzięłam łyk herbaty. On siedział naprzeciwko mnie i w ogóle nie spuszczał ze mnie wzroku. - Czemu mi się tak przyglądasz?
- Przybiegłaś tutaj dla mnie? - niepewnie zadał mi to pytanie. Nadal miał spokojny i troskliwy głos a ja chyba czułam do czego zmierzał.
- Do ciebie, chciałam porozmawiać – od momentu w którym wybiegłam z domu, wiedziałam, że będzie czekała nas naprawdę szczera rozmowa. Znał mnie już trochę, bo niecałe dwa miesiące, a nadal nic o mnie nie wiedział, a to na dłuższą metę było już uciążliwe.
- Spokojnie, najpierw się rozgrzej. Zrobić ci coś do jedzenia? - chłopak prawie już wstał z kanapy i chciał udać się do kuchni, ale w tym samym momencie załapałam go za dłoń, czym go zatrzymałam.
- Nie, proszę zostań – nie chciałam przedłużać tej chwili, bo tylko coraz bardziej się stresowałam. Kamil posłuchał moich słów i z powrotem usiadł naprzeciwko mnie. Puściłam jego dłoń i ponownie przeniosłam ją na kubek z herbatą. - Nie wiem od czego zacząć...  – wzięłam głęboko powietrze w płuca i postanowiłam wziąć się w garść - Pamiętasz jak na samym początku prosiłam cię, byś nie pytał o moją przeszłość? - chłopak skinął głową na znak, że doskonale to pamiętał – No właśnie… Poznałeś Marcina, ale jeszcze niecały rok temu…- zrobiłam dłuższą pauzę, nie będąc w stanie dokończyć tego zdania na jednym tchu -  miałam jeszcze drugiego brata, Maćka. Byłam z nim naprawdę mocno związana, czułam jakbyśmy mówili w tych samych językach, a nasze serca…. To był najsilniejszy rodzaj miłości, jaki kiedykolwiek doznałam. Czułam, jakbyśmy byli bliźniakami a tak naprawdę był rok starszy ode mnie. Tam gdzie byłam ja, był i on i odwrotnie. Beze mnie nie było jego. Taki pakiet, jak ktoś chciał wziąć mnie, to od razu musiał brać Maćka. Nie było dnia abyśmy się nie widzieli, każde wakacje spędzaliśmy razem, każdy wyjazd, wyjście gdziekolwiek…. Może to nie było zdrowe, ale to byliśmy my. Jak wyobrażałam sobie miłość jaką obdarzyłeś Kacpra, to właśnie myślałam o takiej, która łączyła mnie z Maćkiem. – lekko uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Cały czas swój wzrok wbijałam w kubek z ciepłym napojem. Czułam jakąś wewnętrzną obawę przed spojrzeniem w oczy Kamila. – To on zabierał mnie do kina, na gokarty… Maciek miał wypadek…. Przez kilka dni leżał w szpitalu i umierał na moich oczach, trzymałam go za rękę, słuchałam ostatniego oddechu…. tego jak się ze mną żegnał wiedząc, że nic nie mogę zrobić.  Jak dziś pamiętam te smutne oczy, tembr głosu i najgorsza jest ta świadomość, że już nigdy go nie usłyszę. Chciałam umrzeć…. – to wspomnienie było najboleśniejsze, poradzenie sobie z tym wracającym widokiem było jedną z najtrudniejszych walk w życiu, jakie stoczyłam - Wtedy był przy mnie Bartek, to on pomógł mi się z tego podnieść. Całe życie podporządkowałam jemu, lukę jaką pozostawił Maciek próbowałam zapełniać Bartkiem. W międzyczasie byłam w szpitalu, a przez kłótnie z rodzicami wyprowadziłam się z domu, przez dwa miesiące mieszkałam u dziadków. Kiedy po licznych kłótniach z Bartkiem stwierdziliśmy, że zrobimy sobie przerwę, dowiedziałam się, że rodzice pozostają w separacji. Przed tym naszym wypadkiem, widziałam się z Bartkiem, powiedział mi wtedy, że spał z inną. Rozumiesz? Kiedy ja walczyłam o niego, prosiłam by wrócił, żebrałam o miłość to on był z inną… To było kolejne piekło… Mama odeszła do innego faceta, moja przyjaciółka podstępem starała się mnie związać z Bartkiem, a on magicznie uświadomił sobie, że mnie kocha. Wczoraj pierwszy raz od dziesięciu miesięcy tańczyłam i tak naprawdę to dopiero dzięki tobie wracam do prawdziwego świata. Dlatego wczoraj było mi tak ciężko i kiedy popłakałam się w samochodzie, to było ze szczęścia, że wreszcie się przełamałam.
- Gosia, ja… przepraszam – chłopak nie dał mi dokończyć. Zmienił pozycję i teraz wraz ze mną siedział na ziemi i wycierał łzy z mojej twarzy,  mocno ściskał także moją dłoń.  
- Cii... Ja poczułam się wczoraj szczęśliwa, jakbym wracała do dawnej Gosi. Na początku było mi trudno, ale dzięki tobie jest inaczej... Ja wiem, że żałobę nosi się w sercu i tu nie chodzi o to, że zgrzeszyłam. Wczoraj poczułam, że to dzięki tobie jestem szczęśliwa. Kiedy myślałam, że już nikomu nie zaufam, że to już naprawdę nie ma sensu, że moje życie ….  nagle pojawiłeś się ty. Bałam się ciebie i tego, że mogę cię skrzywdzić czy, że sama znowu zostanę zraniona. Dzięki tobie ten strach gdzieś powoli odchodzi i zaczęłam naprawdę się śmiać i żyć. Robisz rzeczy, które są robione z myślą o mnie - kręgle, karaoke, gokarty czy bieganie.. I wiem, że robisz to dla mnie, a nie dla poklasku czy żeby mnie poderwać. Traktujesz mnie jak zwykłą dziewczynę, bez spoglądania na to, co przeszłam, ile łez wylałam i ile ran mam w sercu. Ja nie chcę by teraz cokolwiek się z zmieniło. – miałam pewne obawy, czy teraz Kamil założy okulary zwane litością. Bałam się tego, ale już dłużej nie mogłam tego wszystkiego ukrywać. On mi ufał a ja powoli zaczynałam robić to samo. Może byłam zbyt wylewna, ale Kamil zdecydowanie nie zasługiwał na to, bym mu powiedziała „Mój brat umarł, chłopak zdradził a mama odeszła do innego”. Nie chodziło mi też o ukazanie tragizmu mojego życia, tylko chciałam by poznał to, jaka byłam, by nigdy nie zarzucił kłamstwa i zatajanie czegoś.
- Chodź tutaj – chłopak mocno mnie do siebie przytulił. Widziałam łzy w jego oczach. On cierpiał razem ze mną i chciał dodać mi wsparcia, za co byłam mu wdzięczna. Mogłam się do niego spokojnie przytulić nie bojąc się, że zaraz stanie się coś złego. Kamil był moim Aniołem, ostoją, która wprowadzała mnie w stan równowagi. Nie wiedziałam  na czym polegała jego magia, ale to nie był zwykły i przeciętny chłopak. Czułam, że nie bez przyczyny pojawił się w moim życiu. Ktoś taki był mi bardzo potrzebny, szczególnie kiedy z Filipem mieliśmy ograniczony kontakt. – Nic się nie zmieni, na pewno nie na gorsze. Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś . Jestem z ciebie taki dumny – Kamil szeptał mi te słowa do ucha, a ja powoli starałam się uspokoić. W jego postawie było wiele szacunku i uznania. Mogłam poczuć się wyjątkowa, a nie jak jedna z wielu.
- Poczekaj… Ja nie wiem, czy jestem gotowa na nowy związek, ja ciągle tęsknie za Maćkiem i nie wyrzucę tego z siebie. Bartek był zazdrosny o Maćka a ja nie chcę tego samego dla ciebie, nie chcę cię skrzywdzić. Może to jest za wcześnie dla mnie – starałam się przekazać mu, że ten akt szczerości jest po coś, że ja się ciągle bałam, nie czułam się pewnie.
- Ja widzę jak ty z tym walczysz i nie myśl o tym, dobrze? – chłopak mocniej mnie do siebie przytulił i czule gładził po włosach. Był tak blisko, tak czuły… - Po prostu nie myśl.
- Dziękuję – delikatnie odsunęłam się od niego i starałam się ogarnąć twarz. Kamil miał na twarzy ukryty uśmiech i ciągle nie zmieniony spokój. Nasz twarze były blisko siebie i żadne z nas tego nie wykorzystywało. Cieszyłam się, że Kamil nie chciał zrobić kroku na przód, bo przecież nie miało się nic zmienić. Czułam, że pocałunek byłby podyktowany tymi emocjami, którymi podyktowany być nie powinien.
- Jesteś taka silna… Taka… Zasługujesz tylko na to, co najlepsze – Kamil znowu wziął mnie w ramiona i tulił niczym małe dziecko pozwalając się uspokoić i poczuć bezpieczny grunt pod nogami. - Wstawaj, zrobimy coś do zjedzenia, obejrzymy film, a później odwiozę cię do domu – chłopak wstał z ziemi i wyciągnął ku mnie dłoń, którą od razu chwyciłam.
- Dziękuję, jesteś cudownym chłopakiem, wiesz? – nie mogłam się nadziwić postawie i podejściu Kamila do życia. Był taki inny, jakby trochę z innej epoki, ale bardzo mi to odpowiadało.
- Nie robię nic specjalnego, po prostu staram się zrozumieć i uszanować to, co czujesz – chłopak nie przestawał trzymać mnie za ręce a jego oczy otulały mnie wzrokiem.
- To i tak jest dużo – jego podejście było dla mnie zupełnie nowe. Każdy chciał mnie zmieniać, oceniać, a ja nie chciałam zmieniać się na siłę.
- Ale nie dla mnie. Powinnaś odpocząć i coś zjeść. Jeszcze będzie czas na trudne rozmowy – chłopak uniósł swój prawy kącik do góry i uraczył mnie szczerym uśmiechem, który od razu odwdzięczyłam. Później poszliśmy do kuchni, gdzie wspólnie stwierdziliśmy, że zjemy pizzę. Kamil kiedyś pracował w pizzerii, więc miał doświadczenie z którego postanowiliśmy skorzystać. Bawiliśmy się przy tym świetnie, co pozwoliło trochę rozluźnić atmosferę. Jak już kolację mieliśmy gotową, wspólnie wybraliśmy film, padło na „Szybkich i wściekłych”. Zwyczajnie sobie siedzieliśmy i oglądaliśmy jedną z moich ulubionych serii filmowych. Moje myśli cały czas  krążyły wokół tego, co jeszcze nie dawno miało miejsce. Otworzyłam się przed Kamilem i czułam, że weszliśmy na wyższy szczebel naszej znajomości, a to ciągnęło za sobą bezpowrotne skutki. Teraz to ja pogrzebałam możliwość ponownego związania się z Bartkiem. Precedens tkwił w tym, że kochałam go, a jednocześnie nienawidziłam, tęskniłam i odrzucałam. To było silniejsze ode mnie, nie umiałam podnieść głowy do góry i dać mu drugą szansę. Może gdyby nie pojawił się Kami, to byłoby mi łatwiej, a tak, szłam do przodu nie patrząc wstecz. Kolejny nonsens tkwił w tym, że nie chciałam z nikim się wiązać, a sama pchałam się w ramiona chłopaka, ale przecież przy nim było mi naprawdę dobrze. Czułam spokój, bezpieczeństwo i szacunek, którego w Bartku w stosunku do mojej osoby nie widziałam. Największym pytaniem było to, czy zakocham się w Kamilu, skoro do tej pory jeszcze nie czułam miłości. Życie to jednak była ruletka i łatwo można było odpaść z gry.

Po skończonym filmie, Kamil odwiózł mnie do domu. Przez całą drogę oboje milczeliśmy, przez co miałam wrażenie iż atmosfera była trochę napięta.
- Wszystko w porządku?- do moich uszu poza dźwiękami lecącymi z radia, doszedł ten wydobywający się z ust chłopaka, co przerwało mi w rozmyślaniach.
- Tak, zmęczona jestem i dlatego tak spokojnie siedzę – lekko uśmiechnęłam się do Kamila, który w tamtym momencie również na mnie patrzył.
- Chciałbym żebyś wiedziała, że możesz mi wszystko powiedzieć, o swoich obawach, myślach, wszystkim co ci siedzi w głowie – wraz z tymi słowami Kamil złapał mnie za rękę i wpatrywał się w moją twarz. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo przecież tyle rzeczy mnie trapiło…
- Wiem, ale to już nie dzisiaj, dobrze?- postanowiłam sobie, że nie będę go oszukiwać, zwodzić, zatajać czegokolwiek. Z Bartkiem tak robiliśmy i nam nie wyszło. Tym razem chciałam żyć inaczej.
- Dobrze, a teraz leć się położyć, masz za sobą naprawdę ciężki dzień  – Kamil nie zatrzymywał mnie, ani nie  przeciągał tej rozmowy, też musiał zauważyć, że byłam wykończona, na szczęście tamten dzień już dobiegał końca.
- Dobranoc – dałam mu buziaka w policzek i wyszłam z samochodu. Marzyłam o tym, by położyć się w swoim ciepłym łóżku i zapaść w głęboki sen…

wtorek, 14 października 2014

The experience cz 181

Szykując się na dzisiejsze wyjście bardzo się stresowałam. Niby nic takiego się nie działo, miałam być tylko osobą towarzyszącą dla Kamila, natomiast od śmierci Maćka, czyli już prawie od 9 miesięcy, nie byłam na żadnej imprezie, ani też nie tańczyłam. Miałam wiele obiekcji, ale Maciek zawsze pchał mnie do przodu i wiedziałam, że nie chciałby, abym odmówiła Kamilowi tylko z powodu żałoby.
Ubrałam się w czarną sukienkę na grubych ramiączkach, która miała delikatny dekolt w kształcie V, była opięta na górze, odcinana w talii i szersza ku dołowi z długością przed kolana. Do tego założyłam czarne szpilki. Włosy skrzętnie ułożyłam i zrobiłam lekki makijaż i w sumie byłam gotowa już przed czasem. Kamil miał przyjechać po mnie około 18, więc miałam jeszcze dobre pół godziny. Zeszłam do salonu, gdzie akurat siedział tata z Marcinem, którzy oglądali jakiś film akcji.
- Jak wyglądam? - postanowiłam zaczerpnąć ich opinii na temat mojego wyglądu, bo miałam jeszcze szansę się przebrać, gdyby coś nie pasowało.
- No no  no, gdybym nie był twoim bratem, to zabrałbym cię do łóżka – słowa Marcina zszokowały mnie i roześmiałam się chyba najgłośniej jak tylko potrafiłam.
- Marcin! - od razu skarciłam go za te słowa, po czym rzuciłam w niego poduszką, która znajdowała się na sofie.
- No co? Sorry, ale masz taka zgrabną figurę, że całe życie powinnaś chodzić tylko w sukienkach – brat próbował się bronić, ale marnie mu to wychodziło. Na moje nieszczęście zaczęłam się rumienić i peszyć i to  przed własnym bratem! Nie należałam do dziewczyn z dużą świadomością i akceptacją własnego ciała.
- Bardzo ładnie wyglądasz,  na pewno spodoba się Kamilowi – tata próbował ratować sytuację, a raczej ratować poczynania Marcina, który robił to co zawsze, czyli starał się mnie przekonać, iż byłam atrakcyjną dziewczyną.
- Mam nadzieję – zaraz po tych słowach podeszłam do drzwi, bo rozległo się pukanie. Otóż nadeszła moja godzina zero. - Cześć – uśmiechnęłam się promiennie, kiedy ujrzałam Kamila. W dłoniach miał nieduży bukiet róż, ale był tak piękny, że cieszyłam się, iż będzie mi podarowany.
- Dzień dobry, to dla ciebie – chłopak wszedł do środka, przywitał się z moimi domownikami, a ze  mną buziakiem w policzek i podał wyżej wspomniane kwiaty.
- Dziękuję, są śliczne. Wstawię je do wody i możemy jechać – zawróciłam do kuchni i wstawiwszy kwiaty do wazonu, wzięłam kurtkę i byłam gotowa wychodzić. - To my lecimy – podeszłam do taty, który dał mi całusa w policzek a do ucha powiedział „Jestem z ciebie dumny”. Zaraz po tym wyszliśmy i wsiedliśmy do samochodu.
 - Czemu tak mi się przyglądasz? - zaskoczyło mnie milczenie chłopaka oraz to, że co chwilę na mnie zerkał. Zazwyczaj dużo mówił a dzisiaj dziwnie ucichł.
- I tak mi nie uwierzysz – nasze oczy się spotkały  i w jego nie widziałam nic złego, a cały czas czułam, że nie był sobą.
- Zaryzykuj – miałam dobry humor i nie potrafiłam przestać się uśmiechać. Oczywiście, że się stresowałam, ale jakoś mobilizowało mnie to.
- Wiesz, że pięknie wyglądasz? Oczywiście wiedziałem, że jesteś ładną dziewczyną, ale gdybym dzisiaj minął cię na ulicy, to bym ci nie poznał... Chyba właśnie się pogrążam – Kamil też miał dobry humor i ostatnie słowa jakie wypowiedział, przełamane były głośnym śmiechem.
- Trochę – ja też się zaśmiałam z jego zachowania -  ale spokojnie, wybaczam ci. Dużo osób tam będzie? - jak najszybciej chciałam zmienić temat i już nie mówić o moim wyglądzie. Powoli zaczynałam się czuć skrępowana i gdybym mogła, to zasłoniłabym swoje gołe nogi.
- Nie, około czterdziestu, może więcej. Będzie nawet sporo młodzieży, moja mama ma trójkę rodzeństwa, więc mam trochę kuzynostwa, ale nie martw się, wszyscy są bardzo fajni – zmiana tematu wyszła nam na dobre. Myślałam, że będzie tam mniej ludzi, no ale w końcu na imprezę z tańcami, nie zaproszono by dziesięciu osób.
- Nie martwię się tym, bo przecież będę tam z tobą, tylko zastanawiam się czy będę odpowiednią partnerką dla ciebie – Kamil nic nie wiedział o mojej żałobie, jak i o tym, że przez dziewięć miesięcy nie brałam udziału w żadnych imprezach. Czułam się jak zakonnica wypuszczona z zakonu.
- Lubisz tańczyć? - chłopak podejrzliwie spojrzał na mnie, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Tak, ale...
- Nie ma żadnego „ale”. Będzie fajnie, zaufaj mi – zapewnił mnie, że moje obawy były bezpodstawne, tylko, że była druga strona medalu, ale chciałam odłożyć ją na bok. Pamiętałam słowa taty i jak najszybciej musiałam wziąć sobie je do serca.
- Dobrze. - uśmiechem zapewniłam go, że mógł na to liczyć. Niedługo po tym, byliśmy na miejscu i chłopak wyciągnął z bagażnika ogromny bukiet czerwonych róż i prezent dla dziadków. Później weszliśmy do środka, gdzie było sporo ludzi, młodych i starszych, a każdy był elegancko ubrany. Kamil również wpasował się w otoczenie, miał na sobie spodnie od garnituru, białą koszulę i szarą marynarkę. Podeszliśmy do jego dziadków, którzy byli bardzo sympatyczni i mili. Złożyliśmy im życzenia, chwilę z nimi pożartowaliśmy i szliśmy w kierunku stołów, gdzie mieliśmy zająć miejsce. Wtedy też chłopak złapał mnie za rękę i prowadził do wspomnianego miejsca. Zaskoczyło mnie jego zachowanie, ale było to przyjemne.
- Wszystko dobrze? - kiedy już usiedliśmy, chłopak uśmiechnął się do mnie i nadal trzymał za moją dłoń, która znajdowała się na jego kolanie.
- Tak, masz cudownych dziadków – nie mogłam napatrzeć się na miłość, która była pomiędzy nimi. Byli niemalże tak w sobie zakochani jakby dopiero co się poznali.
- Zakochani w sobie jak nastolatkowie, co? - nie sądziłam, że chłopak będzie miał takie samo zdanie na ten temat, co ja, ale w końcu on znał ich znacznie dłużej ode mnie.
- Tak, zazdroszczę im – naprawdę cudownie się na nich patrzyło i człowiek momentalnie pragnął takiej miłości. Po tej krótkiej rozmowie, Kamil poznał mnie ze swoimi kuzynami i kuzynkami. Wszyscy byli bardzo mili i już nie czułam się tak skrępowana jak na początku. Po obiedzie zaczęło się to, czego najbardziej się obawiałam. Pierwszy taniec oczywiście należał do dziadków chłopaka a po chwili wszyscy zostali wezwani a parkiet by zrobić kółko, a od następnej piosenki zaczęły się normalne tańce. Nie umiałam się rozluźnić i cały czas kontrolowałam swoje ruchy, bojąc się pozwolić sobie na nutkę zapomnienia, co powodowało, że poruszałam się naprawdę sztywno i co rusz moje ruchy były sprzeczne z ruchami chłopaka.
- Chodź, przewietrzymy się – gdy zakończyła się następna piosenka chłopak zaproponował nam zejście z parkietu, przez co wydawało mi się, że coś wyczuł w moim zachowaniu. Przytaknęłam mu skinieniem głowy i zaraz znaleźliśmy się przed restauracją w której miała miejsce impreza.- Poznasz kogoś – Kamil prowadził mnie do grupki osób stojących na zewnątrz, stały tam dwie kobiety i jeden mężczyzna, wszyscy byli w dojrzałym wieku. - Mamo, mogę cię prosić? – po tych słowach poczułam ogromny stres i momentalnie serce mi zamarło.
- Przepraszam was – kobieta zwróciła się do swoich towarzyszy i odeszła z nami na bok.
- To jest Gosia, moja koleżanka, a to moja mama – chłopak przedstawił nas sobie, co naprawdę było stresujące, szczególnie, że nie byliśmy parą,  natomiast to nie zmieniało faktu, że było to bardzo uprzejme z Jego strony.
- Miło mi Panią poznać – uścisnęłam dłoń kobiety, którą wyciągnęła w moim kierunku. Uśmiechałam się chcąc ukryć swoje zestresowanie i niepewność.
- Mnie również, jak się bawicie? - kobieta miała przepiękny, szczery uśmiech, co sprawiało, że budziła naprawdę sympatyczne i pozytywne odczucia, a poza tym była bardzo wyluzowana, na pewno swobodniejsza ode mnie.
- Dobrze, chociaż w środku jest bardzo gorąco – tym razem odezwał się Kamil, który już nie trzymał mnie za rękę ale obejmował w pasie.
- Oj zdecydowanie. Miło było cię poznać i wpadnij do nas kiedyś, a teraz zostawię was, pewnie chcecie pobyć sami – trochę speszyły mnie jej słowa i poczułam rumieńce na twarzy. Kobieta przytuliła mnie do siebie i weszła do środka. Stanęłam przodem do chłopaka, a nasze twarze znajdowały się dosyć blisko siebie.
- Masz wspaniałą mamę, jest śliczna i bardzo ciepła – pomimo, że dziadków mieliśmy podobnych, to nasze mamy znacznie się od siebie różniły. Naprawdę zazdrościłam mu takiej mamy.
- Dziękuję, ty za to masz dobrego ojca – nigdy z Kamilem nie rozmawialiśmy o mojej rodzinie i wtedy zdałam sobie sprawę, że on mógł myśleć, iż nie miałam mamy, albo coś w tym stylu. To nie był dobry moment na mówienie o tych sprawach, ale w najbliższym czasie chciałam z nim na ten temat porozmawiać.
- Oj tak, tata mi się udał, ale nie mówmy o tym. Przepraszam cię za swoja sztywność na parkiecie – mieliśmy dobrze się bawić, a nie mówić o przykrych sprawach. Rozmowa z jego mamą i zachowanie Kamila sprawiły, że poczułam się pewniej w tamtym otoczeniu. Byłam gotowa wrócić na parkiet i przynajmniej próbować się wyluzować.
- Nie zauważyłem – wiedziałam, że kłamał i nie chciał sprawić mi przykrości, ale znałam prawdę i nie musiał mnie oszukiwać.
- Wracajmy bo robi się chłodno – na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, a Kamil starał się jej pozbyć poprzez gładzenie moich gołych ramion, ale na marne się to zdawało. Po wymianie uśmiechów poszliśmy na parkiet i tym razem było inaczej. Nie czułam, żeby coś mnie powstrzymywało i z Kamilem oddaliśmy się rytmowi muzyki. Mieliśmy przy tym dużo śmiechu i Kamil, jako osoba z dużym poczuciem humoru, sprawiła, że wygłupialiśmy się jak dzieci. Tańczyłam głównie z Kamilem, bo tylko przy nim potrafiłam się wyluzować. Później była krótka przerwa i poszliśmy do stołu. Ja piłam wino, a Kamil był kierowcą, więc raczył się tylko sokiem. Później znowu tańczyliśmy i tak w kółko.
Bawiłam się naprawdę dobrze i o dziwo nie towarzyszyły mi żadne wyrzuty sumienia. Kamil uczynił moje życie kompletnie innym i byłam mu za to niezmiernie wdzięczna.  Około godziny 1 w nocy wracaliśmy i wtedy nie wiem skąd, siedząc w samochodzie miałam łzy w oczach.
- Gosia, co się stało? - chłopak był zaniepokojony tym, co widział w moich oczach a ja nie umiałam mu tego sensownie wytłumaczyć. Poczułam tylko, że jeszcze bardziej chciało mi się płakać.
- Nic, to kobiece fanaberie, zmęczona jestem– wszystko zgoniłam na swoją kobiecą naturę, ale to nie było to. To było uzewnętrznienie mojego szczęścia i ponownej szansy od losu.
- Ale co się dzieje? Martwię się o ciebie – Kamil był zatroskany i bardzo niepewny tego, co widział. - Zrobiłem coś nie tak?
- Skąd, byłeś wspaniałym partnerem. Proszę nie bierz tego do siebie. Ten dzień był naprawdę ważny dla mnie – nie wiem czy był mi w stanie uwierzyć, ale ja naprawdę nie czułam się smutna. Tyle pozytywnych emocji tamtego dnia sprawiło, że nie mogłam uwierzyć w ponowną szansę od losu. Kamil był takim wygranym losem na loterii.
- To czemu płaczesz? - byliśmy już pod moim domem a ja wiedziałam, że on nie pozwoli mi odejść tak bez wytłumaczenia, na dodatek swoim kciukiem wytarł mi łzę z policzka.
- Poczułam się szczęśliwa, naprawdę, a teraz już pójdę. Dziękuję ci za zaproszenie, towarzystwo, opiekuńczość, naprawdę dobrze się bawiłam – zależało mi na tym, by przekonać go, że zrobił wszystko, bym miło spędziła ten wieczór i rzeczywiście tak było.
- To ja dziękuję i proszę, nie płacz już – chłopak ponownie wytarł łzę, która znalazła się na moim policzku i dotyk jego dłoni na moim policzku, przywiódł mnie o dreszcze,
- Dobrze, dobranoc – dałam mu całusa w policzek i wyszłam z samochodu. Kamil chyba liczył na trochę inne pożegnanie i ja sama też miałam na to ochotę, ale nie byłam jeszcze gotowa.
Będąc w domu, od razu się przebrałam w pidżamę i zmyłam makijaż. Kiedy znalazłam się już w łóżku, to nie mogłam przestać się uśmiechać do siebie. Kamil traktował mnie bardzo opiekuńczo i każdy jego gest w postaci trzymania za rękę, obejmowania w pasie, gładzenia moich rąk, poprawienia kosmyku włosów, głaskania mnie po plecach, czy otarcie łzy z policzka, powodował że znowu poczułam się ważna i akceptowana. Jeszcze tęskniłam i myślałam o Bartku, od naszego rozstania minęły trzy miesiące a ja już prawie pakowałam się w nowy związek. Czułam, że działo się to zdecydowanie za szybko, ale bałam się, że Kamil ucieknie, a ta bajka, która obecnie trwała w moim życiu, pryśnie jak bańka mydlana.

Hej! 
Po statystykach widzę, że nie mogliście się doczekać kolejnej części, więc nie mogłam sobie odmówić dodania The experience. Ostatnie dni bardzo szybko mi zleciały, nawet nie wiem kiedy minęło tyle dni od ostatniego posta. Co robiłam? Postawiłam na czerpanie inspiracji. Odcięłam się od typowej muzyki, filmów, seriali. Zatraciłam się w dźwiękach fortepianu i dużo czytałam, myślałam, otwierałam umysł, by po zakończeniu The experience zaskoczyć Was nowymi pomysłami. Czuję się oczyszczona, wyciszona i pełna energii do działania. Gdy zamykam oczy, uśmiecham się do siebie na myśl tego spokoju, który panuje w mojej głowie. Polecam Wam takie dni, Polecam zamknąć oczy i posłuchać dźwięków fortepianu. Szczególnie zakochałam się w melodii granej przez Roberta Pattinsona - Kiss the rain. 
Zostawiam Was z kolejną częścią, wyrażajcie swoje odczucia i obiecuję, że już za kilka dni nowa część, również The experience.  

czwartek, 9 października 2014

The experience cz 180

Byłam trochę zawiedziona faktem, że Kamil  od kilku dni nie odzywał się do mnie, a dokładnie od dwóch, a przecież obiecał, że wczoraj zadzwoni. Tłumaczyłam sobie jego zachowanie na tysiąc rożnych sposobów, że może miał dużo spraw na głowie, albo był zajęty opieką nad Kacprem.
Ostatnie dwa dni były zwykłe, nudne i nic się nie działo – wstawałam rano, szłam do szkoły, w której nic poza nauką się nie działo. Z Bartkiem normalnie się mijałam i chyba powoli zaczynałam umieć go ignorować i znosić jego obecność. A po szkole, wracałam do domu i się uczyłam. I tak też było obecnie, zaległam w książkach już prawie 5 godzin i miałam dość, a na dodatek miałam poczucie, że nie moja wiedza nie była wystarczająca, a już padałam na twarz i nawet kawa mi nie pomagała. Było jeszcze dosyć wcześnie, bo dopiero dochodziła 20, natomiast planowałam położyć się do łóżka i spróbować zasnąć. Jak to bywa, życie jest przewrotne i nie zawsze nasze plany mogą się ziścić, ponieważ nagle ktoś wpadnie na pomysł, by nam je pokrzyżować.
- Gośka! - usłyszałam wołanie taty, które dochodziło z dołu. Wyszłam z pokoju na korytarz mając nadzieję, że to nic wielkiego, a ja jak najszybciej będę mogła iść pod prysznic.
- Co chcesz? - stając na schodach chciałam dowiedzieć się, dlaczego zakłócał moją ciszę.
- No zejdź tutaj, nie będę przecież krzyczał na cały dom – tato nie dawał za wygraną i niechętnie do niego zeszłam. Ku moim oczom ukazał się Kamil, który był w niecodziennym ubiorze. Miał na sobie dresy i sportowe obuwie, a sam wyglądał jakby jeszcze przed chwilą biegł.
- Cześć – uśmiechnął się do mnie miło a ja trochę osłupiałam na jego widok i dopiero po chwili przywróciło mi mowę i odezwałam się do niego.
- Hej, co ty tu robisz? - byłam zdziwiona, że znowu bez uprzedzenia pojawił się w moim domu. Nie miałam mu tego za złe, zrobił mi niespodziankę a ja zaczynałam je lubić, szczególnie w wykonaniu Kamila.
- Przybiegłem po ciebie, przebieraj się i lecimy – chłopak był bardzo pewny siebie i imponował mi tym, szczególnie w obecności mojego taty i brata.
- Ale jest już późno a ja jestem zmęczona, proszę przełóżmy to na kiedyś indziej – nigdy nie przepadałam za sportem a już w szczególności za bieganiem. Naprawdę chciałam się z tego wykręcić, nie miałam także za grosz siły i ochoty.
- Nie marudź, masz 5 minut, dalej – moje argumenty nie były wiarygodne a Kamil nadal nie spuszczał z tonu, tylko pewny siebie wyciągał rękę wskazując kierunek, w którym miałam podążyć. Uświadomiwszy sobie, że jestem na przegranej pozycji głośno westchnęłam i  bardzo niechętnie zawróciłam do swojego pokoju i przebrałam się w legginsy, szarą bluzę i addidasy. Nie wiedziałam czemu się na to zgodziłam, może perspektywa spędzenia czasu z Kamilem wydawała się być tego warta? Po niedługim czasie zeszłam do mojego gościa.
- Idealnie, a teraz w drogę – Kamil nie przestawał się uśmiechać a ja spojrzałam na tatę i Marcina, którym z niewiadomego powodu było do śmiechu.
- A wy dwaj, nic nie zrobicie, żeby mnie uratować? - rozżalona zwróciłam się w ich stronę. Miałam nadzieję, że jakoś mnie uwolnią od pomysłu Kamila, ale na nic mi się to zdało.
- Na dobre ci to wyjdzie, oderwiesz się trochę od książek, a przede wszystkim dotlenisz – tacie przypasował pomysł Kamila a to było niemałym zaskoczeniem. W stosunku do Bartka nie był taki, zresztą moja znajomość z Bartkiem wyglądała nieco inaczej niż ta obecna z Kamilem. Czułam, że chłopak naprawdę starał się o mnie, dbał o moje dobre samopoczucie i zdrowie.
- Zdrajcy – rzuciłam im wrogie spojrzenie i wyszłam z domu podążając za Kamilem. Nie zamierzałam biec, przynajmniej na początku, chciałam także rozliczyć się z Kamilem. - A Ty, jakim prawem po dwóch dniach nie odzywania się, przychodzisz tak późno do mojego domu i się rządzisz?! - zachowywałam radosny ton głosu, ale z nutką powagi. Miałam wrażenie, że on za dużo sobie pozwalał, co mi nie przeszkadzało, ale Kamil nie musiał o tym wiedzieć.
- O widzę, że dokładnie liczyłaś – Kamil śmiał się pod nosem, a przecież to jemu miało zrobić się głupio, a nie mi. Oczywiśc0ie wyszło odwrotnie...
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie – postanowiłam się nie poddawać i ratować resztki swojej godności.
- Po prostu wiem co dla ciebie dobre, a teraz w drogę – po rzuceniu mi radosnego spojrzenia, chłopak zaczął biec a ja stawiałam opór. Nie zamierzałam robić tego co mi kazał.
- Nigdzie nie idę – stanęłam jak rozkapryszona dziewczynka z założonymi rękoma i udawałam obrażoną i twardą. Kamil odwrócił się w moją stronę, podszedł i pociągnął mnie za rękę, więc tak naprawdę nic mi innego nie pozostało, tylko dołączyłam się do niego. Biegliśmy powoli, a raczej to Kamil był przewodnikiem i to on narzucał rytm. Wiedziałam, że stać go na szybki bieg, tylko, że ja kompletnie nie miałam wyrobionej kondycji a moje mięśnie były strasznie wiotkie. Z powodu zadyszki podczas biegu nie rozmawialiśmy ze sobą, ale nawet nie chciałam z nim wtedy rozmawiać. Oczyszczałam swój mózg z wszystkich myśli i resetowałam się. Nawet nie przeszkadzało mi to, że się pociłam i robiłam to, czego do tej pory nie lubiłam. Bieganie nie jest łatwym sportem, ale w obecności Kamila było inaczej. Po około dziesięciu minutach, zrobiliśmy sobie mała przerwę.
- Porozciągaj się, bo jutro będziesz miała zakwasy – usłyszałam kiedy byliśmy w parku i przystanęliśmy na chwilę. Na dworze było już ciemno, ale miasto było nawet dosyć ładnie oświetlone, no i obecność Kamila sprawiła, że czułam się bezpiecznie.
- Często biegasz? - chciałam się dowiedzieć, czy to była jego pasja, czy może zrobił to dla mnie.
- Staram się tak z dwa razy w tygodniu, tak w formie odstresowania i dbania o formę – Kamil miał naprawdę dobrą sylwetkę, proste barki, które były najszerszą częścią jego sylwetki, ale nadal był szczupły, i  naprawdę mu to pasowało. Już wiedziałam czemu zawdzięczał taki wygląd, a co najgorsze, zrobiłam się ciekawa, jakby wyglądał w samych bokserkach, za co od razu siebie skarciłam. Skąd u mnie tak brudne myśli?!
- A skąd pomysł, żeby zabrać mnie ze sobą? Przecież wiem, że cię spowalniam – Kamil miał różne dziwne pomysły, od pojawienia się w moim domu z witaminami i słodkościami, właśnie po bieganie. W duchu zastanawiałam się, jakie pomysły miał jeszcze w zanadrzu.
- Siedzisz jak mól w tych książkach, a to niezdrowe. A poza tym, czasem mam chęć na pobieganie w czyimś towarzystwie i dzisiaj padło na ciebie. Koniec przesłuchania, biegniemy dalej – Kamil uciął naszą rozmowę i po chwili znowu zaczęliśmy biec. Schlebiało mi jego zachowanie i troska o mnie. Czułam, że nie robił tego tylko z egoistycznych powódek, w jakiś sposób, zależało mu na mnie i tak samo było ze mną. Teoretycznie miałam nie mieć czasu by spotkać się z nim, a on znalazł lukę, którą szczelnie zapełnił. Nikt jeszcze tak wobec mnie się nie zachowywał, a ja czułam się niezbyt komfortowo, ale tylko z tego powodu, że miałam wrażenie, iż nie dawałam mu nic od siebie. Za każdym razem, to on zabiegał o spotkanie, wspinał się na wyżyny kreatywności, by spędzić ze mną chociaż kilka minut, a ja byłam tylko odbiorcą. Po niespełna pół godzinie wróciliśmy do mnie do domu, byłam strasznie zmęczona, spocona i zadyszana.
- Wejdziesz na górę? - zaproponowałam chłopakowi, gdy staliśmy przed bramą do domu.
- Innym razem, musisz odpocząć i iść spać. - po tych słowach, pogładził mnie ręką po ramieniu i nie spuszczał wzroku z moich oczu. Jego twarz w  świetle nocy i lamp znajdujących się na ulicy, wyglądała naprawdę ponętnie.
- Dziękuję ci za to, co dla mnie robisz. Pozwoliłeś mi się odstresować i chwała ci za to – żeby powstrzymać się przed pocałowaniem chłopaka, zaczęłam mówić co mi ślina na język przyniosła. Myślałam, że jak zagadam swoje myśli to powstrzyma mnie to od niecnych czynów.
- Polecam się na przyszłość, a teraz biegnij na górę. Widzimy się w sobotę, przyjadę po ciebie około 18 – chłopak pożegnał się ze mną buziakiem w policzek i czekając aż odejdę, zawrócił i pobiegł do swojego domu.

Zawsze jestem bardzo podekscytowana publikując nową część The experience.
Ostatnimi dniami mam straszne wahania nastroju, a mój humor zmienia się z godziny na godzinę, więc przynajmniej mam nadzieję, że Wasz humor trochę się poprawił po przeczytaniu tej części. 
A My jak zwykle widzimy się na instagramie! (instagram/paulina.opowiadania)