Chwilę stałam przed drzwiami
zanim w nie zapukałam, serce biło mi szybciej a w środku czułam niezrozumianą
niepewność. W końcu zdałam się na odwagę i zapukałam. Zmierzenie się ze sobą
samą i swoimi prawdziwymi uczuciami zawsze było emocjonalnie trudne. Byłam
pewna, że chciałam wyjaśnić zaistniałą sytuację, nie lubiłam odkładać spraw na
potem.
- Cześć – ujrzałam twarz brata
Bartka. Przywitał mnie uśmiechem i wpuścił do środka. Chwila mojego spotkania z
Bartkiem przeciągała się co dodatkowo przysparzało mi nerwów, czułam że z
minuty na minutę serce biło mi szybciej, co nie było komfortowym zjawiskiem.
- Hej, jest Bartek? - starałam
nie dać po sobie poznać, że byłam zestresowana, chociaż miałam wrażenie, że
marnie mi to wychodziło.
- Jestem – z kuchni wyszedł
Bartek. Wyglądał nieco inaczej, Jego wyraz twarzy nie należał do przyjemnych,
był taki pozbawiony uczuć. Brat Bartka musiał to zauważyć bo bez słowa zostawił
nas samych i poszedł do kuchni. Bartek nic nie mówił tylko patrzył na mnie,
jakby oczekiwał żebym zaczęła się przed nim płaszczyć albo błagać o
przebaczenie. Jego postawa dodatkowo mnie zirytowała, ponieważ też nie zachował
się w porządku a wyglądał tak jakby tego w ogóle nie zauważał.
- Porozmawiamy? - zmarszczyłam
czoło bo nie zamierzałam tak stać i się patrzeć w Niego jak ciele w malowane
wrota. Może moje odczucia były mylne ale zdawało mi się, że tylko mnie zależało
na dojściu do porozumienia a Bartek unosił się honorem.
- No słucham – założył dłonie na
klatce piersiowej i stał tak dalej nic nie mówiąc. Nie rozumiałam o co mu
chodziło i dlaczego tak się zachowywał. Jego obojętność i gra pozorów działała
na mnie jak płachta na byka. Czułam się małoważna, jakbym nie zasługiwała na
szczerość i szacunek z Jego strony. To zachowanie było całkiem niepodobne do
Niego. Jeszcze tydzień temu, na mazurach, deklarował wielką miłość wobec mnie a w obecnym momencie
nie było mowy o jakimś głębszym uczuciu.
- Nie tutaj – nie powiedziałam
tego spokojnie. Chyba zauważył, że nie przyszłam z tym czego oczekiwał.
Niechętnie wskazał ręką na drogę do Jego pokoju, bez wahania udałam się tam.
Gdy zamknął drzwi odwróciłam się twarzą do Niego i postanowiłam powiedzieć
wszystko co w tamtej chwili myślałam. Zebranie się na szczerość przy Jego
postawie, nie było łatwe ale nie zamierzałam brać z Niego przykładu.
- Żeby była jasność, nie przyszłam
tutaj skamlać o Twoje przebaczenie. Byłam zaangażowana w Maćka urodziny bo chciałam
zrobić dla Niego coś wspaniałego i nie rozumiem czemu nie potrafisz tego zrozumieć? Rozumiem, że
mogło Ci się zrobić przykro, jak kilka
razy nie miałam czasu iść z Tobą na spacer ale zrozum, że oprócz Ciebie są inne
rzeczy, inni ludzie i nie mogę każdej
chwili spędzać z Tobą. Może to okrutne ale taka jest prawda. Nie dlatego, że
nie chcę, ale dlatego, że mam rodziców, brata, przyjaciela z którymi również
chcę spędzać czas. Mam wrażenie, że traktujesz to jako grę, ja odmówiłam Ci
parę razy to Ty wczoraj nie przyszedłeś. - twardo mówiłam co czułam. Miałam
przypływ siły i ani razu nie zwątpiłam w to co mówiłam ani też nie miałam łez w oczach. Byłam zaskoczona swoją postawą
i pewnością, jaka w tamtej chwili mi towarzyszyła. To nie było łatwe ale
zależało mi by wszystko wyjaśnić.
- To Ty niczego nie rozumiesz.
Nie chcę żeby było tak, że masz czas dla innych a dla mnie nie. Jak wróciliśmy
to nagle nie miałaś dla mnie czasu. Chciałem Ci coś ważnego powiedzieć, przez
cały tydzień próbowałem a Ty ciągle mnie
zbywałaś. - poczułam siłę naszych charakterów i czułam, że nie będzie nam łatwo
się dogadać. Każdy stawał murem za swoim zdaniem i oboje mieliśmy do tego
prawo, ale gdzieś musieliśmy znaleźć ścieżkę porozumienia. On czuł się
pokrzywdzony i ja również.
- To nie mogłeś mi powiedzieć, że
masz coś ważnego mi do powiedzenia? Ja nie miałam czasu chodzić na spacery ale
wieczorem znalazłabym chwilę na rozmowę. Musisz mi mówić o takich rzeczach a
nie czaisz się. - zrobiłam krok do przodu nie dlatego, żeby przepraszać i całą
winę wziąć na siebie ale by znaleźć się bliżej Niego, a On odwrócił głowę co
spowodowało, że się ponownie napuszyłam. Chciałam złagodzić całą sytuację ale Bartek
nie miał zamiaru pójść w moje ślady. Bronił swojego zdania by czasem nie wyjść
na trywialnego w swych uczuciach.
- Nic nie rozumiesz, to nie jest
takie proste. - stał tyłem do mnie, nie wiedziałam o co chodziło, zachowywał
się jak obcy chłopak, miałam wrażenie, że go w ogóle nie znałam. To nie był ten
sam chłopak, którego pokochałam silną miłością ale ktoś, kto w danej chwili był
mi całkowicie nieznany.
- To wyjaśnij mi to. Nie umiesz
rozmawiać? To jak mamy się porozumiewać skoro uciekasz od rozmowy. Dlaczego Cię
wczoraj nie było? - próbowałam jakoś do Niego dotrzeć ale to było jak walenie
głową w mur. Panowała cisza a ja zwątpiłam w Nas. - Bartek odezwij się. Tak nie dojdziemy do
porozumienia. O co chodzi? - czułam jakbym rozmawiała z głuchą osobą. On
puszczał moje słowa obok siebie, nic do niego nie docierało. Już nie wiedziałam
co powiedzieć, jak się zachować by On w końcu zaczął mówić a nie uciekać. Nie
trudno było odczytać z ruchy Jego ciała, że wolałby abym sobie poszła, by mógł
mieć spokój. Byłam intruzem co dotykało w moje uczucia i równie dobrze mogłam
wyjść bez słowa ale moja miłość do Niego nie pozwała mi tego zrobić.
- Jacek bierze ślub i o tym
chciałem z Tobą porozmawiać. - wreszcie odwrócił się do mnie twarzą i
przemówił. Nie rozumiałam co takiego było w tej wiadomości, że pilnie chciał ze
mną o tym porozmawiać oraz, że się obraził na mnie.
Kolejna część już niedługo :)
Nooo... robi się ciekawie. Czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo się cieszę i czekam na dalej.
OdpowiedzUsuńBłagam dodawaj częściej... codziennie wchodzę i sprawdzam czy może się coś nowego pojawiło. Masz wielki talent podziwiam Cię :*
OdpowiedzUsuńświetne :* - mika
OdpowiedzUsuńczekam na nn :D i zapraszam againsttheyou.blogspot.com
OdpowiedzUsuń