niedziela, 1 września 2013

The experience cz 72

Pierwszy dzień w szkole po tak długiej przerwie zawsze był inny i bardziej stresujący, ale to był nieunikniony element naszego życia. Gdy wstałam było już po 7, za dużo czasu nie miałam, więc od razu zaczęłam się szykować. Pogoda nas naprawdę rozpieszczała i zapowiadał się bardzo gorący dzień. Z garderoby wybrałam czarną haftowaną sukienkę, która sięgała mi do połowy uda, do tego założyłam cieliste balerinki i kremowy sweterek. Włosy zostawiłam pokręcone a makijaż miałam bardzo delikatny.
Na dole przy stole siedziała już cała rodzina. Mama z tatą byli bardzo opaleni. Swój weekend spędzili w Grecji. Każdy wyglądał na wypoczętego.
- Jak Twój weekend? - tato spojrzał na mnie kiedy dosiadłam się do stołu. Nie mieliśmy wczoraj czasu porozmawiać gdyż rodzice późno wrócili. Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie wyjazdu.
- Dobrze. Odpoczęliśmy sobie. Nawet żeglowaliśmy co było dla mnie sporym przeżyciem, ale tak to bardzo spokojnie było. Na miejscu był też Bartka tata z rodziną – nie patrzyłam na domowników ale można było się domyślić, że ostatnie wypowiedziane przede mnie zdanie, wywołało poruszenie spowodowane zdziwieniem bo mieliśmy z Bartkiem być tam sami.
- Jak to? Z rodziną? - Marcin dołączył się do naszej rozmowy. Czułam, że to pytanie cisnęło się także rodzicom na usta. Nie pozostało mi nic innego jak przejść do wyjaśnień.
- Jego tata ma żonę i 4 letnią córkę. Oni również postanowili spędzić majówkę na Mazurach ale było bardzo fajnie, bez żadnych krępujących sytuacji. Marcin odwieziesz mnie do szkoły? - spojrzałam na brata gdy zobaczyłam, że godzina nagliła. Chciałam skończyć ten temat ponieważ nie chciałam opowiadać o Bartka problemach, nie czułam się do tego upoważniona. A dodatkowo nie było się czym chwalić, szczególnie tym, że ich wizyta nas naprawdę zaskoczyła i wcale nie było tak spokojnie.
- Jasne ale musimy się już zbierać – od razu wstaliśmy od stołu i ruszyliśmy do wyjścia. - W piątek są Maćka urodziny i mam pewien plan. Na 18 jest Msza prawda? - jechaliśmy już do szkoły. Odwiezienie przez Marcina było tylko pretekstem do rozmowy, tak by rodzice niczego nie zauważyli.
- No i co dalej wymyśliłaś? Czuję, że masz już jakiś plan – był moim starszym bratem i znał mnie bardzo dobrze. Byłam świadoma tego, że w obecnej sytuacji Marcin był najlepszym sprzymierzeńcem, więc postanowiłam to wykorzystać.
- Myślisz, że dałoby radę przenieść ją na 20? Mój plan będzie efektywniejszy jeśli będzie ciemno. Od tego wszystko zależy. Zaprosiłabym najbliższych znajomych i rodzinę. Oczywiście kto będzie miał ochotę to przyjdzie – byliśmy już pod szkołą a Marcin filtrował mnie wzorkiem jakby chciał zeskanować moje myśli.
- Nie wiem. To z księdzem trzeba załatwić. Mogę się tym zająć. O 15 kończę zajęcia to pojadę do Niego i pogadam. - Marcin uśmiechnął się w moją stronę. Cieszyłam się, że mimo iż nie wiedział jaki miałam pomysł to wchodził w to i chciał mi pomóc go zrealizować.
- To przyjedź po mnie i razem z nim porozmawiamy. Akurat kończę lekcje o 15. – w mojej głowie bardzo szybko tworzyły się inne plany. Byłam osobą, która lubiła sama dopilnować pewnych spraw by być pewną, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik i wygląda tak, jakbym sobie tego życzyła.
- Dobra – pocałował mnie w policzek i wyszłam z samochodu. Byłam prawie spóźniona i na lekcję niemalże wbiegłam. Nauczyciel surowo na mnie spojrzał a ja pomijając Jego wzrok, zajęłam miejsce w ławce i zamiast skupić się na lekcji, doprecyzowywałam plan na „imprezę” urodzinową zmarłego Brata.
Na przerwie obiadowej spotkałam się z Bartkiem na stołówce. Siedział przy stoliku z kumplem. Najpierw wzięłam jedzenie a potem dosiadłam się do chłopaków.
- Cześć – uśmiechnęłam się przyjaźnie i zajęłam miejsce obok chłopaka. Zdziwiło mnie ich zachowanie, ponieważ nagle zamilkli.
- Będę leciał. Hej – Karol poderwał się z krzesła i już go nie było. Nim zdążyłam się za nim obejrzeć to już straciłam Go z pola widzenia.
- Czy mi się wydaje, czy on mnie unika? - miałam grymas na twarzy bo nie rozumiałam Jego zachowania. Między nami było ok, przynajmniej mi się tak wydawało.
- Nie, no co Ty. Po prostu kręci z Asią i nie chciał Cię w to wciągać. – Bartek miło spojrzał na mnie. Jego słowa bardzo mnie zaskoczyły i nie wiedziałam jak zareagować. W sumie nie bardzo mnie interesowało to, że chciał być z Asią. Dla mnie to już była przeszłość i nic mi było do tego. Na pewno nie chciałam się jej odwdzięczać tym co mi zrobiła. - Widzimy się dzisiaj po lekcjach Zapraszam Cię na spacer i lody
- Umówiłam się z Marcinem, że mnie odbierze  –  z grymasem na twarzy musiałam odmówić Bartkowi. Nie chciałam zdradzać mu swoich planów. Im mniej osób o tym wiedziało tym było lepiej.
- Nie możesz tego odwołać? Później Cię odwiozę do domu – nie dawał za wygraną. Nie wiedziałam jak się wymigać od tego, a nie chciałam Go oszukiwać.
- Mamy coś do załatwieni, obiecałam Marcinowi. - wzięłam się za jedzenie by odbiec od poruszonego tematu, ale  to też długo nie potrwało bo zadzwonił dzwonek. Poderwaliśmy się ze swoich siedzeń i zebraliśmy się na angielski.
- Rozumiem. To może jutro? - złapał mnie za rękę i szliśmy korytarzem na docelowe miejsce. Tą lekcję mieliśmy mieć razem. Stęskniłam się za siedzeniem z nim w jednej ławce. Nie wiem czym to było spowodowane ale bardzo to lubiłam.
- Zgadamy się jeszcze ok? - uśmiechnęłam się by odwiać wszystkie Jego wątpliwości. Nie chciałam też mu czegoś obiecywać a później odwoływać. Przez kolejne dni czekało mnie dużo pracy i załatwiania pewnych spraw dotyczących założonego planu.
- No dobra. Ale nie podoba mi się to, że nie mogę umówić się ze swoją dziewczyną, bo ona ma jakieś tajemnice przede mną. - jego ton głosu był umiarkowanie miły ale słychać było nutkę złości. Był ostrożny w swych słowach jakby chciał kontrolować sytuację. Nie pozostawało mi nic innego jak wszystko obrócić w luźny żart.
- Tyle czasu ze mną spędziłeś i jeszcze nie masz mnie dosyć? - żartobliwie wypowiedziałam te słowa chcąc poprawić atmosferę jaka zagościła pomiędzy nami.
- Nigdy – nie patrzył na mnie ale mimo to czułam Jego miłość, która wypełniała mnie po brzegi i byłam szczęśliwa. Istniały różne teorie, że zakochanemu człowiekowi nic się nie chce i nawet nie potrzebuje jedzenia, czy że człowiek żyje tylko tą miłością. Mnie ona uskrzydlała i powracałam do życia. Nie miałam problemu z jedzeniem czy z innymi czynnościami, które do tej pory przychodziły mi z trudem. Miałam motor do działania i chciałam więcej, przede wszystkim więcej od siebie wymagałam.
Lekcje przebiegły normalnie, tak jak to w szkole. Z Bartkiem się już nie widziałam od lekcji angielskiego. Fajne było dla mnie to, że mimo iż byliśmy parą nie musieliśmy 24 godzin na dobę razem spędzać. Nie musieliśmy też  podczas każdej przerwy przebywać w swoim towarzystwie, że każde z nas miało niezależność i jakieś swoje życie poza związkiem, co w cale nie było łatwe.
Marcin czekał na mnie pod szkołą i od razu pojechaliśmy do znajomego księdza. Znaliśmy go od dzieciństwa. To on udzielał nam chrztu, komunii, bierzmowania. Odprawiał każdą rodzinną mszę. Traktowałam Go jak przyjaciela rodziny.
- Szczęść Boże – uśmiechnęłam się gdy ksiądz otworzył nam drzwi do plebanii. Weszliśmy do środka i usiedliśmy przy stole. Byłam trochę zestresowana tą rozmową ale miałam głęboką nadzieję, że wszystko się uda.
- Co Was do mnie sprowadza, dzieciaki? - był bardzo sympatyczny i otaczał ludzi niesamowitym ciepłem. Ludzie bardzo Go lubili. Dbał o kościół i zdrową atmosferę na plebanii. Nigdy nikt nie mógł mu niczego złego zarzucić.  
- Chcieliśmy się zapytać o piątkową Mszę za Maćka – Marcin rozpoczął rozmowę a ja się tylko przysłuchiwałam. Ksiądz wstał i z biurka wziął swój kalendarz sprawdzając rozpiskę. Dokładnie przyglądałam się Jego poczynaniom i śledziłam Jego ruchu.
- No tak, urodzinowa o 18 – ksiądz podniósł na nas wzrok i z powrotem usiadł zamykając kalendarz.
- Można by ją tak przenieść na 20? - Marcin sympatycznym głosem zwrócił się z pytaniem do starszego mężczyzny, na którego twarzy pojawiły się drobne zmarszczki ze zdziwienia.
- Dlaczego? Z reguły ostatnia Msza odprawiana jest o 18 – zaczynały się schody. Wtedy Marcin spojrzał na mnie dając mi znać bym przekonała Go swoim planem. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam miło wyjaśnić księdzu dlaczego tak na tym nam zależało.
- Maciek ma urodziny i chcieliśmy je jakoś uczcić, oczywiście w należyty sposób. To nie będzie żadna impreza ale zaznaczenie Jego na tym świecie. Obiecałam mu, że będzie pięknie i tak chcę by było, ale potrzebuję do tego zmroku – miałam nadzieję, że takie odchylenie rąbka tajemnicy pozwoli nam na przeniesienie eucharystii.
- No dobrze jak tak chcecie to żaden problem. Tylko bez głośnej muzyki, alkoholu i fajerwerk. - pogroził nam palcem. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi na Jego słowa. Tego w moim planie na szczęście nie było.
- Jasna sprawa – rozpromieniałam i powtórowałam duchownemu.
- Marcin zostawisz nas samych ? Na chwilkę - ksiądz spojrzał na mojego brata co spowodowało zdziwienie na naszych twarzach. Nie wiedziałam czego się spodziewać i co to zwiastowało.
- Poczekam na zewnątrz – Marcin na pożegnanie uścisnął dłoń księdza i wyszedł. Z kolei ten usiadł bliżej mnie i swoimi oczami dokładnie przypatrywał się mojej twarzy.
- Jak się czujesz? – troskliwie spojrzał na mnie a ja wzrokiem uciekłam w stronę okna. Było mi trudno z Nim o tym rozmawiać ponieważ rozmawiając z Nim, czułam jakbym mówiła do Boga, którego oszukać nie mogłam i nie chciałam. To była chwila prawdziwej szczerości dla mnie i przyznanie się do tego, że wcale nie było tak kolorowo jakby mogło się z zewnątrz wydawać.
- Tęsknię za nim ale wiem, że muszę się wziąć w garść, dla Niego. Najchętniej leżałabym cały czas w  łóżku i oglądała wspólne zdjęcia, filmy. Dużo trudu kosztuje mnie normalne funkcjonowanie. Miewam słabsze momenty, kiedy zaczynają mnie piec oczy i w środku zaczyna mnie palić, ale staram się z tym żyć. Nic innego mi nie pozostało. – nie odważyłam się spojrzeć na księdza. Maltretowałam swe dłonie, przenosząc na nie cały ciężar jaki mną targał.
- Nie wyglądasz najlepiej, bardzo schudłaś. Pamiętaj, że musisz iść do przodu. Czas leczy rany i tego wszystkiego nie da się przyspieszyć. Pamiętaj też, że tak Bóg chciał i nie złość się na Niego, nie odwracaj się, bo przy nim jest Twój brat – złapał mnie za rękę i dopiero wtedy spojrzałam na niego. Mił rację ale łatwiej było mówić.
- Dziękuję. Wiem o tym, ale to nie jest łatwe. Wierzę, że najgorsze chwile mam już za sobą, przynajmniej mam taką nadzieję. Teraz chcę urządzić Maćkowi piękne urodziny – wstając z miejsca pożegnałam się z księdzem, który uraczył mnie mocnym uściskiem i dołączyłam do Marcina.
- Jedziemy do domu? - spojrzał na mnie pytająco gdy wsiadałam do samochodu.
- Tak, musimy podzwonić do ludzi i ogarnąć parę rzeczy. - nie zdradzałam za wiele bo jak najwięcej chciałam utrzymać w tajemnicy.
- Zbyt wylewna nie jesteś – Marcin pokręcił głową i ruszył.
- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.


W domu rozmawialiśmy z rodzicami o przełożonej mszy i nie mieli z tym problemu. Dzwoniliśmy po najbliższych znajomych i rodzinie o Mszy. Oczywiście nikt nie był przymuszony do przyjścia. Z naszych obliczeń wyszło, że będzie około 30 osób. W związku z tym musiałam załatwić inną sprawę. Miałam nadzieję, że to wszystko będzie wyglądać tak jak w mojej wyobraźni a Maćkowi się spodoba i da nam jakiś znak.


Większość z Was wraca jutro do szkoły i kończą się Wam wakacje ale pamiętajcie, za rok znowu będą. Życzę Wam abyście się nie stresowały i z uśmiechem przekroczyły próg szkoły. Pamiętajcie, każdy dzień będzie nową przygodą i nie zmarnujcie tego. Nigdy już nie będziecie w takim momencie, nie przeżyjecie ponownie danego dnia, więc żyjcie pełną parą. To, że trzeba wrócić do szkoły wcale nie oznacza, że kończą się przygody, jeszcze ich wiele przed Wami, jak i tych dobrych jak i złych, ale nie poddawajcie się. Ja wierzę w Was tak samo jak Wy we mnie, więc podnieście głowę do góry i uśmiechnijcie się, bo życie jest piękne. 
Jutro będę stresowała się razem z Wami ponieważ zaczynam swoje miesięczne praktyki i dla mnie poniekąd też wakacje się nie skończyły, ale wiem, że czeka mnie masa doświadczeń i już nie mogę się tego doczekać. Zapraszam Was do czytania i komentowania a już niedługo kolejna część :)  

6 komentarzy:

  1. czytam czytam i będę czytać to opowiadanie bo kocham <3
    dziś co chwile sprawdzałam czy dodałąś kolejną część bo nie mogłam się doczekać :)
    Jesteś genialna i wszystko co najlepsze.. ;)
    Dzięki za te słowa na końcu, jakoś tak miło na sercu się zrobiło, nie wiem do końca dlaczego i... chyba nawzajem się należy :)

    trzymaj się mocno i powodzenia ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne słowa na końcu, dziękuję :] Już po rozpoczęciu, teraz się dopiero zacznie.. Ale będzie co ma być, nie ma co się martwić :) Opowiadanie jak zawsze extra, wciągnęło mnie strasznie, ciekawa jestem co też Gosia wymyśliła :D Czekam i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. super ;* - mika

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następna część? Ta oczywiście świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja znowu BECZAŁAM :(

    OdpowiedzUsuń