Pierwszy dzień w szkole po tak długiej przerwie zawsze był
inny i bardziej stresujący, ale to był nieunikniony element naszego życia. Gdy
wstałam było już po 7, za dużo czasu nie miałam, więc od razu zaczęłam się
szykować. Pogoda nas naprawdę rozpieszczała i zapowiadał się bardzo gorący
dzień. Z garderoby wybrałam czarną haftowaną sukienkę, która sięgała mi do
połowy uda, do tego założyłam cieliste balerinki i kremowy sweterek. Włosy
zostawiłam pokręcone a makijaż miałam bardzo delikatny.
Na dole przy stole siedziała już cała rodzina. Mama z tatą
byli bardzo opaleni. Swój weekend spędzili w Grecji. Każdy wyglądał na
wypoczętego.
- Jak Twój weekend? - tato spojrzał na mnie kiedy dosiadłam
się do stołu. Nie mieliśmy wczoraj czasu porozmawiać gdyż rodzice późno
wrócili. Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie wyjazdu.
- Dobrze. Odpoczęliśmy sobie. Nawet żeglowaliśmy co było
dla mnie sporym przeżyciem, ale tak to bardzo spokojnie było. Na miejscu był
też Bartka tata z rodziną – nie patrzyłam na domowników ale można było się
domyślić, że ostatnie wypowiedziane przede mnie zdanie, wywołało poruszenie
spowodowane zdziwieniem bo mieliśmy z Bartkiem być tam sami.
- Jak to? Z rodziną? - Marcin dołączył się do naszej rozmowy.
Czułam, że to pytanie cisnęło się także rodzicom na usta. Nie pozostało mi nic
innego jak przejść do wyjaśnień.
- Jego tata ma żonę i 4 letnią córkę. Oni również
postanowili spędzić majówkę na Mazurach ale było bardzo fajnie, bez żadnych
krępujących sytuacji. Marcin odwieziesz mnie do szkoły? - spojrzałam na brata
gdy zobaczyłam, że godzina nagliła. Chciałam skończyć ten temat ponieważ nie
chciałam opowiadać o Bartka problemach, nie czułam się do tego upoważniona. A
dodatkowo nie było się czym chwalić, szczególnie tym, że ich wizyta nas
naprawdę zaskoczyła i wcale nie było tak spokojnie.
- Jasne ale musimy się już zbierać – od razu wstaliśmy od
stołu i ruszyliśmy do wyjścia. - W piątek są Maćka urodziny i mam pewien plan.
Na 18 jest Msza prawda? - jechaliśmy już do szkoły. Odwiezienie przez Marcina
było tylko pretekstem do rozmowy, tak by rodzice niczego nie zauważyli.
- No i co dalej wymyśliłaś? Czuję, że masz już jakiś plan –
był moim starszym bratem i znał mnie bardzo dobrze. Byłam świadoma tego, że w
obecnej sytuacji Marcin był najlepszym sprzymierzeńcem, więc postanowiłam to
wykorzystać.
- Myślisz, że dałoby radę przenieść ją na 20? Mój plan
będzie efektywniejszy jeśli będzie ciemno. Od tego wszystko zależy.
Zaprosiłabym najbliższych znajomych i rodzinę. Oczywiście kto będzie miał
ochotę to przyjdzie – byliśmy już pod szkołą a Marcin filtrował mnie wzorkiem
jakby chciał zeskanować moje myśli.
- Nie wiem. To z księdzem trzeba załatwić. Mogę się tym
zająć. O 15 kończę zajęcia to pojadę do Niego i pogadam. - Marcin uśmiechnął
się w moją stronę. Cieszyłam się, że mimo iż nie wiedział jaki miałam pomysł to
wchodził w to i chciał mi pomóc go zrealizować.
- To przyjedź po mnie i razem z nim porozmawiamy. Akurat
kończę lekcje o 15. – w mojej głowie bardzo szybko tworzyły się inne plany.
Byłam osobą, która lubiła sama dopilnować pewnych spraw by być pewną, że
wszystko jest dopięte na ostatni guzik i wygląda tak, jakbym sobie tego
życzyła.
- Dobra – pocałował mnie w policzek i wyszłam z samochodu.
Byłam prawie spóźniona i na lekcję niemalże wbiegłam. Nauczyciel surowo na mnie
spojrzał a ja pomijając Jego wzrok, zajęłam miejsce w ławce i zamiast skupić
się na lekcji, doprecyzowywałam plan na „imprezę” urodzinową zmarłego Brata.
Na przerwie obiadowej spotkałam się z Bartkiem na stołówce.
Siedział przy stoliku z kumplem. Najpierw wzięłam jedzenie a potem dosiadłam
się do chłopaków.
- Cześć – uśmiechnęłam się przyjaźnie i zajęłam miejsce obok chłopaka. Zdziwiło mnie ich zachowanie, ponieważ nagle zamilkli.
- Cześć – uśmiechnęłam się przyjaźnie i zajęłam miejsce obok chłopaka. Zdziwiło mnie ich zachowanie, ponieważ nagle zamilkli.
- Będę leciał. Hej – Karol poderwał się z krzesła i już go
nie było. Nim zdążyłam się za nim obejrzeć to już straciłam Go z pola widzenia.
- Czy mi się wydaje, czy on mnie unika? - miałam grymas na
twarzy bo nie rozumiałam Jego zachowania. Między nami było ok, przynajmniej mi
się tak wydawało.
- Nie, no co Ty. Po prostu kręci z Asią i nie chciał Cię w
to wciągać. – Bartek miło spojrzał na mnie. Jego słowa bardzo mnie zaskoczyły i
nie wiedziałam jak zareagować. W sumie nie bardzo mnie interesowało to, że chciał
być z Asią. Dla mnie to już była przeszłość i nic mi było do tego. Na pewno nie
chciałam się jej odwdzięczać tym co mi zrobiła. - Widzimy się dzisiaj po
lekcjach Zapraszam Cię na spacer i lody
- Umówiłam się z Marcinem, że mnie odbierze – z
grymasem na twarzy musiałam odmówić Bartkowi. Nie chciałam zdradzać mu swoich
planów. Im mniej osób o tym wiedziało tym było lepiej.
- Nie możesz tego odwołać? Później Cię odwiozę do domu –
nie dawał za wygraną. Nie wiedziałam jak się wymigać od tego, a nie chciałam Go
oszukiwać.
- Mamy coś do załatwieni, obiecałam Marcinowi. - wzięłam
się za jedzenie by odbiec od poruszonego tematu, ale to też długo nie potrwało bo zadzwonił
dzwonek. Poderwaliśmy się ze swoich siedzeń i zebraliśmy się na angielski.
- Rozumiem. To może jutro? - złapał mnie za rękę i szliśmy
korytarzem na docelowe miejsce. Tą lekcję mieliśmy mieć razem. Stęskniłam się
za siedzeniem z nim w jednej ławce. Nie wiem czym to było spowodowane ale bardzo
to lubiłam.
- Zgadamy się jeszcze ok? - uśmiechnęłam się by odwiać
wszystkie Jego wątpliwości. Nie chciałam też mu czegoś obiecywać a później
odwoływać. Przez kolejne dni czekało mnie dużo pracy i załatwiania pewnych
spraw dotyczących założonego planu.
- No dobra. Ale nie podoba mi się to, że nie mogę umówić
się ze swoją dziewczyną, bo ona ma jakieś tajemnice przede mną. - jego ton
głosu był umiarkowanie miły ale słychać było nutkę złości. Był ostrożny w swych
słowach jakby chciał kontrolować sytuację. Nie pozostawało mi nic innego jak
wszystko obrócić w luźny żart.
- Tyle czasu ze mną spędziłeś i jeszcze nie masz mnie
dosyć? - żartobliwie wypowiedziałam te słowa chcąc poprawić atmosferę jaka
zagościła pomiędzy nami.
- Nigdy – nie patrzył na mnie ale mimo to czułam Jego
miłość, która wypełniała mnie po brzegi i byłam szczęśliwa. Istniały różne
teorie, że zakochanemu człowiekowi nic się nie chce i nawet nie potrzebuje
jedzenia, czy że człowiek żyje tylko tą miłością. Mnie ona uskrzydlała i
powracałam do życia. Nie miałam problemu z jedzeniem czy z innymi czynnościami,
które do tej pory przychodziły mi z trudem. Miałam motor do działania i
chciałam więcej, przede wszystkim więcej od siebie wymagałam.
Lekcje przebiegły normalnie, tak jak to w szkole. Z
Bartkiem się już nie widziałam od lekcji angielskiego. Fajne było dla mnie to,
że mimo iż byliśmy parą nie musieliśmy 24 godzin na dobę razem spędzać. Nie
musieliśmy też podczas każdej przerwy
przebywać w swoim towarzystwie, że każde z nas miało niezależność i jakieś
swoje życie poza związkiem, co w cale nie było łatwe.
Marcin czekał na mnie pod szkołą i od razu pojechaliśmy do
znajomego księdza. Znaliśmy go od dzieciństwa. To on udzielał nam chrztu,
komunii, bierzmowania. Odprawiał każdą rodzinną mszę. Traktowałam Go jak przyjaciela
rodziny.
- Szczęść Boże – uśmiechnęłam się gdy ksiądz otworzył nam
drzwi do plebanii. Weszliśmy do środka i usiedliśmy przy stole. Byłam trochę
zestresowana tą rozmową ale miałam głęboką nadzieję, że wszystko się uda.
- Co Was do mnie sprowadza, dzieciaki? - był bardzo
sympatyczny i otaczał ludzi niesamowitym ciepłem. Ludzie bardzo Go lubili. Dbał
o kościół i zdrową atmosferę na plebanii. Nigdy nikt nie mógł mu niczego złego
zarzucić.
- Chcieliśmy się zapytać o piątkową Mszę za Maćka – Marcin
rozpoczął rozmowę a ja się tylko przysłuchiwałam. Ksiądz wstał i z biurka wziął
swój kalendarz sprawdzając rozpiskę. Dokładnie przyglądałam się Jego
poczynaniom i śledziłam Jego ruchu.
- No tak, urodzinowa o 18 – ksiądz podniósł na nas wzrok i
z powrotem usiadł zamykając kalendarz.
- Można by ją tak przenieść na 20? - Marcin sympatycznym
głosem zwrócił się z pytaniem do starszego mężczyzny, na którego twarzy
pojawiły się drobne zmarszczki ze zdziwienia.
- Dlaczego? Z reguły ostatnia Msza odprawiana jest o 18 –
zaczynały się schody. Wtedy Marcin spojrzał na mnie dając mi znać bym
przekonała Go swoim planem. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam miło wyjaśnić
księdzu dlaczego tak na tym nam zależało.
- Maciek ma urodziny i chcieliśmy je jakoś uczcić,
oczywiście w należyty sposób. To nie będzie żadna impreza ale zaznaczenie Jego
na tym świecie. Obiecałam mu, że będzie pięknie i tak chcę by było, ale
potrzebuję do tego zmroku – miałam nadzieję, że takie odchylenie rąbka
tajemnicy pozwoli nam na przeniesienie eucharystii.
- No dobrze jak tak chcecie to żaden problem. Tylko bez
głośnej muzyki, alkoholu i fajerwerk. - pogroził nam palcem. Uśmiechnęłam się w
odpowiedzi na Jego słowa. Tego w moim planie na szczęście nie było.
- Jasna sprawa – rozpromieniałam i powtórowałam duchownemu.
- Marcin zostawisz nas samych ? Na chwilkę - ksiądz
spojrzał na mojego brata co spowodowało zdziwienie na naszych twarzach. Nie
wiedziałam czego się spodziewać i co to zwiastowało.
- Poczekam na zewnątrz – Marcin na pożegnanie uścisnął dłoń
księdza i wyszedł. Z kolei ten usiadł bliżej mnie i swoimi oczami dokładnie
przypatrywał się mojej twarzy.
- Jak się czujesz? – troskliwie spojrzał na mnie a ja
wzrokiem uciekłam w stronę okna. Było mi trudno z Nim o tym rozmawiać ponieważ
rozmawiając z Nim, czułam jakbym mówiła do Boga, którego oszukać nie mogłam i
nie chciałam. To była chwila prawdziwej szczerości dla mnie i przyznanie się do
tego, że wcale nie było tak kolorowo jakby mogło się z zewnątrz wydawać.
- Tęsknię za nim ale wiem, że muszę się wziąć w garść, dla
Niego. Najchętniej leżałabym cały czas w
łóżku i oglądała wspólne zdjęcia, filmy. Dużo trudu kosztuje mnie
normalne funkcjonowanie. Miewam słabsze momenty, kiedy zaczynają mnie piec oczy
i w środku zaczyna mnie palić, ale staram się z tym żyć. Nic innego mi nie
pozostało. – nie odważyłam się spojrzeć na księdza. Maltretowałam swe dłonie,
przenosząc na nie cały ciężar jaki mną targał.
- Nie wyglądasz najlepiej, bardzo schudłaś. Pamiętaj, że
musisz iść do przodu. Czas leczy rany i tego wszystkiego nie da się przyspieszyć.
Pamiętaj też, że tak Bóg chciał i nie złość się na Niego, nie odwracaj się, bo
przy nim jest Twój brat – złapał mnie za rękę i dopiero wtedy spojrzałam na
niego. Mił rację ale łatwiej było mówić.
- Dziękuję. Wiem o tym, ale to nie jest łatwe. Wierzę, że najgorsze
chwile mam już za sobą, przynajmniej mam taką nadzieję. Teraz chcę urządzić
Maćkowi piękne urodziny – wstając z miejsca pożegnałam się z księdzem, który
uraczył mnie mocnym uściskiem i dołączyłam do Marcina.
- Jedziemy do domu? - spojrzał na mnie pytająco gdy
wsiadałam do samochodu.
- Tak, musimy podzwonić do ludzi i ogarnąć parę rzeczy. -
nie zdradzałam za wiele bo jak najwięcej chciałam utrzymać w tajemnicy.
- Zbyt wylewna nie jesteś – Marcin pokręcił głową i ruszył.
- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
W domu rozmawialiśmy z rodzicami o przełożonej mszy i nie
mieli z tym problemu. Dzwoniliśmy po najbliższych znajomych i rodzinie o Mszy.
Oczywiście nikt nie był przymuszony do przyjścia. Z naszych obliczeń wyszło, że
będzie około 30 osób. W związku z tym musiałam załatwić inną sprawę. Miałam
nadzieję, że to wszystko będzie wyglądać tak jak w mojej wyobraźni a Maćkowi
się spodoba i da nam jakiś znak.
Większość z Was wraca jutro do szkoły i kończą się Wam wakacje ale pamiętajcie, za rok znowu będą. Życzę Wam abyście się nie stresowały i z uśmiechem przekroczyły próg szkoły. Pamiętajcie, każdy dzień będzie nową przygodą i nie zmarnujcie tego. Nigdy już nie będziecie w takim momencie, nie przeżyjecie ponownie danego dnia, więc żyjcie pełną parą. To, że trzeba wrócić do szkoły wcale nie oznacza, że kończą się przygody, jeszcze ich wiele przed Wami, jak i tych dobrych jak i złych, ale nie poddawajcie się. Ja wierzę w Was tak samo jak Wy we mnie, więc podnieście głowę do góry i uśmiechnijcie się, bo życie jest piękne.
Jutro będę stresowała się razem z Wami ponieważ zaczynam swoje miesięczne praktyki i dla mnie poniekąd też wakacje się nie skończyły, ale wiem, że czeka mnie masa doświadczeń i już nie mogę się tego doczekać. Zapraszam Was do czytania i komentowania a już niedługo kolejna część :)
czytam czytam i będę czytać to opowiadanie bo kocham <3
OdpowiedzUsuńdziś co chwile sprawdzałam czy dodałąś kolejną część bo nie mogłam się doczekać :)
Jesteś genialna i wszystko co najlepsze.. ;)
Dzięki za te słowa na końcu, jakoś tak miło na sercu się zrobiło, nie wiem do końca dlaczego i... chyba nawzajem się należy :)
trzymaj się mocno i powodzenia ;*
Dalej:)
OdpowiedzUsuńŚliczne słowa na końcu, dziękuję :] Już po rozpoczęciu, teraz się dopiero zacznie.. Ale będzie co ma być, nie ma co się martwić :) Opowiadanie jak zawsze extra, wciągnęło mnie strasznie, ciekawa jestem co też Gosia wymyśliła :D Czekam i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńsuper ;* - mika
OdpowiedzUsuńKiedy następna część? Ta oczywiście świetna :)
OdpowiedzUsuńJa znowu BECZAŁAM :(
OdpowiedzUsuń