Wracaliśmy z długiego, cudownego weekendu. Byłam bardzo
szczęśliwa, że udało mi się uwolnić od bólu i żałoby. Wyjazd bardzo nas zbliżył
do siebie, nie tylko fizycznie ale i emocjonalnie. Czułam, że to nie był zwykły
szkolny związek ale coś poważniejszego. Bardzo mi na nim zależało i chciałam,
żeby było już tak na zawsze. Może to szalone i niedorzeczne, ale śmiałam
twierdzić, że gdyby w tamtym momencie Bartek mi się oświadczył to bez żadnego
wahania przyjęłabym Jego oświadczyny i już na drugi dzień mogłabym stanąć przed
ołtarzem i złożyć przysięgę. Bardzo chciałam, żebyśmy byli tylko dla siebie
oraz by nikt nas nigdy nie rozdzielił.
Moje marzenia sięgały daleko w przyszłość, a może tylko mi
się tak wydawało? Gdy zamknęłam oczy widziałam radosną krainę, przedmieścia i
nasz własny dom. Nie był to żaden pałac ale zwykły, ciepły, jasny domek z
tarasem i ogrodem a w nim My. Moja rodzina składająca się ze mnie, Bartka i
naszych dzieci. Widziałam dwoje, chłopca i dziewczynkę, z czego ten pierwszy
był starszy. Było lato a my w szampańskich humorach. Biegaliśmy boso po trawie
i graliśmy w piłkę. Tworzyliśmy szczęśliwą drużynę. To było piękne. To był mój
cel, mieć zadowoloną rodzinę, która zawsze będzie się ze sobą trzymała. Nie
ważna była praca, poboczne pasje, spełnienie zawodowe, to wszystko było tak
naprawdę mało ważne, nic nie warte. Co to będzie znaczyć jak będziemy sami?
Pragnęłam mieć swój dom i swoją rodzinę, spełniać się w roli żony jak i matki.
Mieć kogoś kto będzie połączeniem mojej i Bartka miłości.
Paradoks tkwił w tym, że wyobrażam sobie to teraz i poniekąd
chciałabym mieć to wszystko od zaraz i było to możliwe, ale gdybym była teraz w
ciąży to raczej bym się załamała, a moi rodzice to już na pewno. Zawsze
marzyłam o tym by zdać maturę, dostać się na studia, podróżować, łapać się
różnych kursów i nabierać doświadczenia z najważniejszej dziedziny jaką było
życie. Była duża sprzeczność między moimi dotychczasowymi a obecnymi
marzeniami. Bardzo pragnęłam zrealizować te aktualne ale tęskniłam za tamtymi.
W tej całej gorączce uczuć i miłości, musiałam zachować zdrowy rozsądek. Wiedziałam,
że jeszcze przyjdzie czas na rodzinę i dzieci, a na co teraz był czas? Głównie
na szkołę. Dla osoby w moim wieku nauka powinna być priorytetem. Rodzice zawsze
wmawiali mi, że to kim będę w przyszłości zależy głównie od tego ile czasu w
młodości poświęcę na naukę, wiadomo były też inne, nie mniej ważne czynniki jak
ambicje ale to od naszego poświęcenia najwięcej zależało. Tylko ja nadal nie
wiedziałam kim w przyszłości chciałam być, do czego chciałam dążyć. Jedno
wiedziałam, zaocznie albo jakoś dorywczo chciałam iść do szkoły wizażu, to była
moja pasja i pragnęłam ją rozwijać. Co do tego głównego zawodu to zdecydowałam,
że raczej nie będzie to prawo. Chciałam iść własną ścieżką a nie którą szli moi
rodzice. Potrzebowałam dużej autonomii. Miałam jeszcze czas by zdecydować.
Tak sobie pomyślałam w jakiej sytuacji obecnie byłam.
Przeszłam próbę losu i to poważną. Miałam za sobą bardzo ciężki okres i głęboko
skrywałam nadzieję, że teraz był przede mną najlepszy okres. Uśmiechałam się do
siebie na samą myśl, że w końcu byłam na prostej drodze, miałam szansę wszystko
poukładać i być szczęśliwą z moją
miłością u boku.
- Czemu się tak uśmiechasz? - z rozmyślań wyrwał mnie głos
ukochanego, który sprowadził mnie na ziemię. Popatrzyłam na Niego nie
dowierzając, że ten chłopak, siedzący obok mnie i prowadzący samochód należał poniekąd
do mnie. To ja miałam przyzwolenie na całowanie go, obejmowanie, kochanie się z
nim. Czasami takie prozaiczne czynności, gesty dawały tak wiele a przede
wszystkim uczucie akceptacji i bezpieczeństwa a do tego miłość. Czego można
było jeszcze wymagać?
- Rozmyślam trochę – rozmarzonym wyrazem twarzy spojrzałam
na Niego. Był skupiony na swojej czynności. Był przystojny, dla mnie był bardzo
urodziwy ale posiadał też wiele cech z charakteru, które mnie do Niego
przyciągały. Główną to była odwaga i taka buntowniczość, nie należał do osób
które się podporządkowywały albo
działały pod czyjeś dyktando. Miał wiele siły w sobie by zmierzyć się ze
światem i nie poddać się, tylko uparcie robić swoje. Pod tą skorupą, mięśniami,
tatuażami kryła się prawdziwa wrażliwość i uczucia. On je skrywał i nie
afiszował się nimi, ale też nie wyrzekał się ich. Imponował mi swoim
nastawieniem do życia, nigdy nikogo nie spotkałam z takim sposobem myślenia.
- O czym? - znowu usłyszałam Jego głos. Potrzebowałam ciszy
a on mi ją zagłuszał, co mnie zirytowało.
- O życiu. Tak ogólnie myślę, żadne konkrety. - spoglądałam
w widoki za szybą. Pragnęłam znowu powrócić do wewnętrznego monologu. Jeszcze
jedną ważną sprawą jaka się wydarzyła przez ostatnie dni było nasze seksualne
złączenie. Cały czas zaskakiwało mnie to, jak ten świat był urządzony. Było tyle
różnych uczuć które powodowały różne
reakcje organizmu. Z Bartkiem było mi bardzo dobrze, za wielu partnerów do tej
pory nie miałam, bo przed Bartkiem spałam tylko z Wojtkiem. Z obojgiem łączyła
mnie wielka miłość i nie żałowałam, że swój pierwszy raz przeżyłam właśnie z
Wojtkiem a nie z Bartkiem. Nigdy nie żałowałam tego co się stało, bo było to
bardzo ważne dla mnie i seks był tego przypieczętowaniem. Nawet po rozstaniu
nie miałam wyrzutów sumienia. To było bardzo dojrzała decyzja i mnie to nie
przeszkadzało. I tak samo było z Bartkiem, on też wcześniej spał z innymi
dziewczynami i nie miałam z tym żadnego problemu. To, że Bartek na początku
miał trudność z zaakceptowaniem, że nie był moim pierwszym partnerem mogło
świadczyć tylko o tym, że mu na mnie zależało i mnie kochał.
Po niedługim czasie dojechaliśmy do miejscowości w której
mieszkaliśmy. Bartek zatrzymał się przed moim domem.
- To jesteśmy. Nie byłaś zbyt
rozmowna. - z delikatnym grymasem spojrzał na mnie. Moje zachowanie nie było
zbyt grzeczne, ale lubiłam rozmyślać jak podróżowałam różnymi środkami
transportu. Wtedy jakoś najlepiej mi to wychodziło.
- Zmęczona jestem i to dlatego. Marzę o tym by wziąć kąpiel
i jak najszybciej położyć się w swoim łóżku. - uśmiechnęłam się do Niego i
złapałam Jego rękę. On tylko czule spojrzał na mnie.
- To chodź – odwzajemnił mój uśmiech i wyszliśmy z
samochodu a Bartek z bagażnika podał mi moją torbę. - Pomóc Ci ?
- Dam radę. Jedź i odpoczywaj bo jutro do szkoły. -
przytuliłam się do Niego. Poniekąd było mi na rękę żeby jechał do siebie bo
chciałam naprawdę odpocząć i trochę pobyć sama.
- To widzimy się jutro w szkole – pocałował mnie w czoło i
wsiadł do samochodu po czym odjechał. Lubiłam być czasem sama. Jestem typem
osoby, która lubiła towarzystwo ale też i samotność. Nie przeszkadzało mi iść
samej do kina, na lody czy spacer. Wtedy mogłam spokojnie pobyć sam na sam ze
sobą, tą Gosią, która była tam w środku mnie. Nie udawałam kogoś innego ale
prawda była taka, że tacy jacy jesteśmy wobec innych ludzi nigdy nie jest
naszym prawdziwym ja. To prawdziwe oblicze znane jest tylko i wyłącznie nam.
Nikt nie zna nas lepiej niż my sami.
Czekam na Wsze opinie :)
jak każdy rozdział tak i ten jest świetny :) czekam na kolejne :D
OdpowiedzUsuńMiśka :*
cudowny :D czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńświetne ;*
OdpowiedzUsuńRozdział fajny ale nie tak bardzo jak inne :)
OdpowiedzUsuńSzkoda , że taki krótki bo się rozpędziłam a tu koniec :D Bardzo mi się podobał i rozumiem Gosię bo też lubię tak myśleć w spokoju :D Czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńmegaaa <3
OdpowiedzUsuńŚwietny jak poprzednie, ja jednak wolę jak w Twoich opowiadaniach jest więcej dialogów :D Mam nadzieję, że będzie jeszcze takich wiele ;)
OdpowiedzUsuńCzytanie tego sprawia mi ogromną przyjemność, uwielbiam Twój styl pisania, Twoje opisy. Oby tak dalej, czekam na następne rozdziały! :)
OdpowiedzUsuńczemu nie dodajesz?
OdpowiedzUsuńhttp://allegro.pl/sukienka-vila-i3570856440.html
OdpowiedzUsuńhttp://allegro.pl/buty-botki-zielone-39-i3570883569.html