Na zegarku była dopiero 6 a ja nie
mogłam już dłużej spać. Prawie zapomniałam o sprzeczce, która miała miejsce w
nocy. Mimo, że czułam pewien niesmak to nie chciałam się na nim skupiać.
Poszłam wziąć prysznic, który pozwolił mi się obudzić i otrzeźwieć trochę.
Czułam jakbym zmyła z siebie ciężar jaki na mnie tkwił, następnie ubrałam się w
czarną bokserkę i krótkie szare dresowe spodenki. Bartek spał w najlepsze a
mnie nosiło. Nie chciałam bezczynnie siedzieć i czekać aż się Bartek obudzi. Postanowiłam
posprzątać pokoik, który zajmowałam. Ogarnęłam swoje rzeczy, pościeliłam łóżko
i otworzyłam okno by mogło się przewietrzyć.
Wczoraj Bartek zrobił mi śniadanie więc
dzisiaj postanowiłam odwdzięczyć się tym samym. W lodówce były tylko jajka,
zero chleba i innych rzeczy. Niedaleko znajdował się sklep więc udałam się do
Niego dzięki czemu czas minął mi szybciej. Pogoda była przecudna, słońce
świeciło jakby co najmniej był lipiec a to dopiero był maj, miło było
rozkoszować się promieniami słońca, szczególnie w takim otoczeniu. Kupiłam
potrzebne rzeczy i obładowana siatkami wracałam do domku. Od razu zabrałam się za
nakrywanie stołu i przygotowywania posiłku dla nas dwojga. Po chwili usłyszałam
jak ktoś wjeżdżał na działkę. Zaniepokojona tym co się działo od razu podeszłam
do okna by zobaczyć kto zjawił się w tym miejscu ale nikogo nie widziałam. Po
chwili usłyszałam jak ktoś próbował kluczem otworzyć drzwi. Byłam przerażona, w
ręce trzymałam talerze i gdy tylko zobaczyłam mężczyznę około pięćdziesiątki,
to strasznie się przeraziłam. Z strachu, który mnie ogarnął upuściłam
trzymające w ręce naczynia, nawet nie wiem jak i kiedy wyślizgnęły mi się z
rąk. Do dźwięku roztrzaskanego szkła dołączyło moje pisknięcie.
- Co tu robisz?!- odezwał się grubym
głosem mężczyzna. Był niemalże tak samo zaskoczony jak ja.
- Ja? Co Pan robi? Proszę się do mnie
nie zbliżać! - byłam wystraszona i automatycznie zrobiłam kilka kroków do tyłu.
Panicznie się bałam, przez głowę przechodziły mi różne myśli, włamywacz,
gwałciciel, może to do Niego należał domek a Bartek ukradł komuś klucze. Nie
wiedziałam co robić i co myśleć. Miałam nadzieję, że zaraz Bartek zjawi się
obok mnie i będę bezpieczna.
- Spokojnie – zza mężczyzny wyłoniła
się piękna i zadbana kobieta. Wyglądała na przyjazną co spowodowało, że moje
nerwy minimalnie opadły ale nadal utrzymywałam dystans pomiędzy sobą a
nieznanymi mi osobami. Zachodziłam w głowę dlaczego Bartek jeszcze się nie
zjawił. Czułam się trochę roztrzęsiona a w oczach pojawiły mi się łzy z
bezsilności.
- Co tu się dzieje?! - Bartek prawie
wybiegł z pokoju. Zdążył się ubrać i stanął przede mną próbując swoim ciałem
zasłonić moje. - Tata?! - słowa Bartka mnie wmurowały. To był Jego ojciec a ta
kobieta to była Jego żona. Za nią stała mała dziewczynka, miała może z 3-4 lata.
Byłam skołowana tą całą sytuacją, miałam ochotę uciec i oddychać świeżym
powietrzem. Serce waliło mi jak młot, miałam wrażenie, że zaraz padnę na zawał
i to w wieku 18 lat. Dawno się takiego strachu nie najadłam. - Co Ty tu robisz?
– moje przemyślenia przerwał Bartek, który zaciętym wzrokiem patrzył na ojca,
czułam jak rosło zażenowanie a atmosfera robiła się ciężka. Ton głosu Bartka
był bardzo poważny i czułam, że zaistniała sytuacja bardzo go zdenerwowała.
- My przyjechaliśmy na weekend majowy.
Lepiej powiedz co Ty, a raczej Wy tu robicie? - Jego tata patrzył zdziwiony na
mnie i na Niego. To było poniekąd komiczne, wszyscy planowali spędzić tu
weekend majowy a żadne z nich nie powiadomiło drugiej osoby. Nie wiem czy moje
odczucia były mylne czy też nie, ale czułam się jak intruz i nie było to miłe
uczucie.
- No to samo co Ty. - Bartek był
poirytowany tą sytuacją a kobieta stojąca obok zaczęła się śmiać. Ja nadal
miałam podniesione ciśnienie, mocno się wystraszyłam. Powoli schodziły ze mnie
nerwy ale i tak czułam się skrępowana. Miałam ochotę zaszyć się gdzieś.
- Nie mogłeś zadzwonić? - mężczyzna
robił wyrzuty Bartkowi chociaż oboje byli winni. Nie tylko Bartek ale On też.
Już rozumiałam, dlaczego nie mieli ze sobą kontaktu. Oboje mieli mocne
charaktery i nie dawali za wygraną. Czułam się dziwnie stojąc z boku i
przysłuchując się tej niezbyt sympatycznej wymianie zdań ale nie miałam odwagi
by cokolwiek powiedzieć, nie wiedziałam też jak zabrzmi mój głos więc wolałam
stać cicho.
- Nie kłóćcie się. - kobieta przerwała
ich rozmowę a tym samym zwracając na siebie uwagę. - Przecież pomieścimy się. -
uśmiechając się położyła dłoń na ramieniu mężczyzny, jakby chciała go
uspokoić.- Przepraszam, że Cię wystraszyliśmy – kobieta zwróciła się w moją
stronę po czym pozostali spojrzeli na mnie. Byłam w centrum zainteresowania co
w zaistniałej sytuacji było jeszcze bardziej krępujące. - Justyna – kobieta
wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Była bardzo sympatyczna i wyglądała na
opanowaną. Jeżeli chodzi o jej wygląd to była zdecydowanie młodsza od swojego męża, jak na moje oko nawet
o dwadzieścia lat ale mogłam się mylić.
- Gosia – cicho wraz z wielką dozą niepewności wypowiedziałam swoje
imię i przywitałam się z młodą kobietą. Dopiero wtedy też Bartek spojrzał na
mnie.
- Wszystko w porządku ? - zmartwiony
patrzył w moje oczy. Mój wyraz twarzy mu nie pomagał ale byłam spanikowana. Wiedziałam,
że w tamtej chwili to nie ja byłam najważniejsza ale ludzie, którzy pojawili
się w domku letniskowym więc dłużej nie chciałam skupiać na sobie ich wzroków.
- Dochodzę do siebie. - wymuszonym
uśmiechem chciałam rozwiać Jego strach.
- Tato to moja dziewczyna Gosia. -
Bartek przedstawił nas sobie. Nie trudno
było zauważyć, że Bartek darzył ojca sporą niechęcią i sposób w jaki poznał
mnie z nim nie należał do zbyt uprzejmych.
- Miło mi – mężczyzna uraczył mnie
miłym uśmiechem. Wyciągnął dłoń, którą uścisnęłam.
- A ja jestem Julia – dziewczynka
słodkim głosem przecisnęła się do przodu, ewidentnie chciała zwrócić na siebie
uwagę.
- Cześć – ukucnęłam przed nią. Była
bardzo ładna. Blada blondyneczka, która była kompletnym przeciwieństwem Bartka.
Na ziemi zobaczyłam potłuczone talerze, przypomniałam sobie o tym co robiłam
przed tym zanim przyszli.
- Może zjedzą Państwo z nami śniadanie?
Tylko posprzątam to co narobiłam – uśmiechnęłam się do „gości”, którzy twierdząco
pokiwali głowami a ja od razu poszłam po szczotkę i uprzątnęłam szkło. Bartek
nakrył stół a jego tata wnosił bagaże do domku. Justyna wyciągała jedzenie.
Panowała taka harmonia ale to były tylko pozory. Widać było, że pomiędzy
Bartkiem a Jego tatą było niezbyt dobrze. Unikali siebie wzrokiem i nawet
wymijali się, jak byli obok siebie. Czułam, że burza wisiała w powietrzu.
- Chodźcie, śniadanie gotowe – Justyna
zwróciła się do wszystkich, a tak naprawdę to do Bartka i starszego mężczyzny.
Czułam, że musiałam porozmawiać z Bartkiem, który robił dobrą minę do złej gry.
- Smacznego – kobieta spojrzała na nas a ja się tylko uśmiechnęłam. Dla mnie to
też była krępująca sytuacja. Nie tak sobie wyobrażałam poznanie taty Bartka. W
głowie miałam tysiące przeróżnych myśli i co chwilę skupiałam się na tym co w
niej świtało.
- Chodzicie do tej samej szkoły? -
kobieta starała się przerwać panującą ciszę. Myślałam, że Bartek jej odpowie
ale on był w innym świecie, intensywnie o czymś myślał. Nie pozostało mi nic
innego jak odpowiedzieć na zadane pytanie.
- Tak. Bartek chodzi do równoległej
klasy. Mamy wspólnie angielski. - uśmiechnęłam się do kobiety. Nie wiedziałam
co więcej miałam jej powiedzieć. Mężczyzna spojrzał na mnie przyjaźnie, na Jego
twarzy nie było złości. Odnosiłam wrażenie, że dla Niego ta sytuacja nie była
tak krępująca jak dla mojego ukochanego. Zachowywał się bardzo swobodnie co
trochę działało mi na nerwy.
- To już trochę czasu się znacie. - mężczyzna
uśmiechnął się do mnie jakby nigdzie nie widział problemu a ja widziałam go
wszędzie, Bartek również.
- Tak, już z 8 miesięcy. -
odwzajemniłam uśmiech. Spojrzałam na Bartka, który ewidentnie zmagał się ze
sobą. Dla Niego było to bardzo trudne, chciałam mu jakoś pomóc ale nie
wiedziałam jak.
- Przejdziesz się ze mną? – Bartek nie
zważając na moją rozmowę z Jego tatą spojrzał na mnie. To był akt ignorancji z Jego
strony ale nie miałam mu tego za złe. Widocznie nie wytrzymał tego co się
działo co nie było dziwne. Jego ton głosu był poważny i bardzo spięty. Potrzebował
mnie i musiałam go wesprzeć.
- Tak, tylko posprzątam – podniosłam
się od stołu chcąc wykonać swoje słowa.
- Zostaw to, ja posprzątam. - Justyna
mile się uśmiechnęła do mnie. Miałam wrażenie, że wiedziała o co chodziło,
przede wszystkim rozumiała. - Zajmiemy ten drugi pokój. - popatrzyła na Bartka.
On nic już się nie odezwał tylko założył buty i wyszedł. Pospiesznie wciągnęłam
trampki i szybko próbowałam je założyć na swoje stopy.
- Przepraszam. - popatrzyłam na Jego
tatę i Justynę. Było mi głupio, że to wszystko tak wyglądało. Czułam się
nieswojo. Szybkim krokiem poszłam za Bartkiem.
Pozdrawiam.
świetne :D czekam na cd ;)
OdpowiedzUsuńGenialne czekam na następną część z niecierpliwoscią ;)
OdpowiedzUsuńBoskie ; )
OdpowiedzUsuńCzekam na next ..
Super :)
OdpowiedzUsuńJak zaawsze boskie :) zapraszam do siebie :) http://only---you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWow, niespodziewałam się takiego obrotu sprawy :) zaskoczyłaś mnie pozytywnie. Nie wiem czy sama umiałabym coś takiego wymyślić. Masz świetne pomysły :)
OdpowiedzUsuń