sobota, 10 sierpnia 2013

The experience cz 65



Na zegarku była dopiero 6 a ja nie mogłam już dłużej spać. Prawie zapomniałam o sprzeczce, która miała miejsce w nocy. Mimo, że czułam pewien niesmak to nie chciałam się na nim skupiać. Poszłam wziąć prysznic, który pozwolił mi się obudzić i otrzeźwieć trochę. Czułam jakbym zmyła z siebie ciężar jaki na mnie tkwił, następnie ubrałam się w czarną bokserkę i krótkie szare dresowe spodenki. Bartek spał w najlepsze a mnie nosiło. Nie chciałam bezczynnie siedzieć i czekać aż się Bartek obudzi. Postanowiłam posprzątać pokoik, który zajmowałam. Ogarnęłam swoje rzeczy, pościeliłam łóżko i otworzyłam okno by mogło się przewietrzyć.
Wczoraj Bartek zrobił mi śniadanie więc dzisiaj postanowiłam odwdzięczyć się tym samym. W lodówce były tylko jajka, zero chleba i innych rzeczy. Niedaleko znajdował się sklep więc udałam się do Niego dzięki czemu czas minął mi szybciej. Pogoda była przecudna, słońce świeciło jakby co najmniej był lipiec a to dopiero był maj, miło było rozkoszować się promieniami słońca, szczególnie w takim otoczeniu. Kupiłam potrzebne rzeczy i obładowana siatkami wracałam do domku. Od razu zabrałam się za nakrywanie stołu i przygotowywania posiłku dla nas dwojga. Po chwili usłyszałam jak ktoś wjeżdżał na działkę. Zaniepokojona tym co się działo od razu podeszłam do okna by zobaczyć kto zjawił się w tym miejscu ale nikogo nie widziałam. Po chwili usłyszałam jak ktoś próbował kluczem otworzyć drzwi. Byłam przerażona, w ręce trzymałam talerze i gdy tylko zobaczyłam mężczyznę około pięćdziesiątki, to strasznie się przeraziłam. Z strachu, który mnie ogarnął upuściłam trzymające w ręce naczynia, nawet nie wiem jak i kiedy wyślizgnęły mi się z rąk. Do dźwięku roztrzaskanego szkła dołączyło moje pisknięcie.
- Co tu robisz?!- odezwał się grubym głosem mężczyzna. Był niemalże tak samo zaskoczony jak ja.
- Ja? Co Pan robi? Proszę się do mnie nie zbliżać! - byłam wystraszona i automatycznie zrobiłam kilka kroków do tyłu. Panicznie się bałam, przez głowę przechodziły mi różne myśli, włamywacz, gwałciciel, może to do Niego należał domek a Bartek ukradł komuś klucze. Nie wiedziałam co robić i co myśleć. Miałam nadzieję, że zaraz Bartek zjawi się obok mnie i będę bezpieczna.
- Spokojnie – zza mężczyzny wyłoniła się piękna i zadbana kobieta. Wyglądała na przyjazną co spowodowało, że moje nerwy minimalnie opadły ale nadal utrzymywałam dystans pomiędzy sobą a nieznanymi mi osobami. Zachodziłam w głowę dlaczego Bartek jeszcze się nie zjawił. Czułam się trochę roztrzęsiona a w oczach pojawiły mi się łzy z bezsilności.
- Co tu się dzieje?! - Bartek prawie wybiegł z pokoju. Zdążył się ubrać i stanął przede mną próbując swoim ciałem zasłonić moje. - Tata?! - słowa Bartka mnie wmurowały. To był Jego ojciec a ta kobieta to była Jego żona. Za nią stała mała dziewczynka, miała może z 3-4 lata. Byłam skołowana tą całą sytuacją, miałam ochotę uciec i oddychać świeżym powietrzem. Serce waliło mi jak młot, miałam wrażenie, że zaraz padnę na zawał i to w wieku 18 lat. Dawno się takiego strachu nie najadłam. - Co Ty tu robisz? – moje przemyślenia przerwał Bartek, który zaciętym wzrokiem patrzył na ojca, czułam jak rosło zażenowanie a atmosfera robiła się ciężka. Ton głosu Bartka był bardzo poważny i czułam, że zaistniała sytuacja bardzo go zdenerwowała.
- My przyjechaliśmy na weekend majowy. Lepiej powiedz  co Ty, a raczej Wy  tu robicie? - Jego tata patrzył zdziwiony na mnie i na Niego. To było poniekąd komiczne, wszyscy planowali spędzić tu weekend majowy a żadne z nich nie powiadomiło drugiej osoby. Nie wiem czy moje odczucia były mylne czy też nie, ale czułam się jak intruz i nie było to miłe uczucie.
- No to samo co Ty. - Bartek był poirytowany tą sytuacją a kobieta stojąca obok zaczęła się śmiać. Ja nadal miałam podniesione ciśnienie, mocno się wystraszyłam. Powoli schodziły ze mnie nerwy ale i tak czułam się skrępowana. Miałam ochotę zaszyć się gdzieś.
- Nie mogłeś zadzwonić? - mężczyzna robił wyrzuty Bartkowi chociaż oboje byli winni. Nie tylko Bartek ale On też. Już rozumiałam, dlaczego nie mieli ze sobą kontaktu. Oboje mieli mocne charaktery i nie dawali za wygraną. Czułam się dziwnie stojąc z boku i przysłuchując się tej niezbyt sympatycznej wymianie zdań ale nie miałam odwagi by cokolwiek powiedzieć, nie wiedziałam też jak zabrzmi mój głos więc wolałam stać cicho.
- Nie kłóćcie się. - kobieta przerwała ich rozmowę a tym samym zwracając na siebie uwagę. - Przecież pomieścimy się. - uśmiechając się położyła dłoń na ramieniu mężczyzny, jakby chciała go uspokoić.- Przepraszam, że Cię wystraszyliśmy – kobieta zwróciła się w moją stronę po czym pozostali spojrzeli na mnie. Byłam w centrum zainteresowania co w zaistniałej sytuacji było jeszcze bardziej krępujące. - Justyna – kobieta wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Była bardzo sympatyczna i wyglądała na opanowaną. Jeżeli chodzi o jej wygląd to była zdecydowanie  młodsza od swojego męża, jak na moje oko nawet o dwadzieścia lat ale mogłam się mylić.
- Gosia – cicho wraz  z wielką dozą niepewności wypowiedziałam swoje imię i przywitałam się z młodą kobietą. Dopiero wtedy też Bartek spojrzał na mnie.  
- Wszystko w porządku ? - zmartwiony patrzył w moje oczy. Mój wyraz twarzy mu nie pomagał ale byłam spanikowana. Wiedziałam, że w tamtej chwili to nie ja byłam najważniejsza ale ludzie, którzy pojawili się w domku letniskowym więc dłużej nie chciałam skupiać na sobie ich wzroków.
- Dochodzę do siebie. - wymuszonym uśmiechem chciałam rozwiać Jego strach.
- Tato to moja dziewczyna Gosia. - Bartek  przedstawił nas sobie. Nie trudno było zauważyć, że Bartek darzył ojca sporą niechęcią i sposób w jaki poznał mnie z nim nie należał do zbyt uprzejmych.
- Miło mi – mężczyzna uraczył mnie miłym uśmiechem. Wyciągnął dłoń, którą uścisnęłam.
- A ja jestem Julia – dziewczynka słodkim głosem przecisnęła się do przodu, ewidentnie chciała zwrócić na siebie uwagę.
- Cześć – ukucnęłam przed nią. Była bardzo ładna. Blada blondyneczka, która była kompletnym przeciwieństwem Bartka. Na ziemi zobaczyłam potłuczone talerze, przypomniałam sobie o tym co robiłam przed tym zanim przyszli.
- Może zjedzą Państwo z nami śniadanie? Tylko posprzątam to co narobiłam – uśmiechnęłam się do „gości”, którzy twierdząco pokiwali głowami a ja od razu poszłam po szczotkę i uprzątnęłam szkło. Bartek nakrył stół a jego tata wnosił bagaże do domku. Justyna wyciągała jedzenie. Panowała taka harmonia ale to były tylko pozory. Widać było, że pomiędzy Bartkiem a Jego tatą było niezbyt dobrze. Unikali siebie wzrokiem i nawet wymijali się, jak byli obok siebie. Czułam, że burza wisiała w powietrzu.
- Chodźcie, śniadanie gotowe – Justyna zwróciła się do wszystkich, a tak naprawdę to do Bartka i starszego mężczyzny. Czułam, że musiałam porozmawiać z Bartkiem, który robił dobrą minę do złej gry. - Smacznego – kobieta spojrzała na nas a ja się tylko uśmiechnęłam. Dla mnie to też była krępująca sytuacja. Nie tak sobie wyobrażałam poznanie taty Bartka. W głowie miałam tysiące przeróżnych myśli i co chwilę skupiałam się na tym co w niej świtało.
- Chodzicie do tej samej szkoły? - kobieta starała się przerwać panującą ciszę. Myślałam, że Bartek jej odpowie ale on był w innym świecie, intensywnie o czymś myślał. Nie pozostało mi nic innego jak odpowiedzieć na zadane pytanie.
- Tak. Bartek chodzi do równoległej klasy. Mamy wspólnie angielski. - uśmiechnęłam się do kobiety. Nie wiedziałam co więcej miałam jej powiedzieć. Mężczyzna spojrzał na mnie przyjaźnie, na Jego twarzy nie było złości. Odnosiłam wrażenie, że dla Niego ta sytuacja nie była tak krępująca jak dla mojego ukochanego. Zachowywał się bardzo swobodnie co trochę działało mi na nerwy.
- To już trochę czasu się znacie. - mężczyzna uśmiechnął się do mnie jakby nigdzie nie widział problemu a ja widziałam go wszędzie, Bartek również.
- Tak, już z 8 miesięcy. - odwzajemniłam uśmiech. Spojrzałam na Bartka, który ewidentnie zmagał się ze sobą. Dla Niego było to bardzo trudne, chciałam mu jakoś pomóc ale nie wiedziałam jak.
- Przejdziesz się ze mną? – Bartek nie zważając na moją rozmowę z Jego tatą spojrzał na mnie. To był akt ignorancji z Jego strony ale nie miałam mu tego za złe. Widocznie nie wytrzymał tego co się działo co nie było dziwne. Jego ton głosu był poważny i bardzo spięty. Potrzebował mnie i musiałam go wesprzeć.
- Tak, tylko posprzątam – podniosłam się od stołu chcąc wykonać swoje słowa.
- Zostaw to, ja posprzątam. - Justyna mile się uśmiechnęła do mnie. Miałam wrażenie, że wiedziała o co chodziło, przede wszystkim rozumiała. - Zajmiemy ten drugi pokój. - popatrzyła na Bartka. On nic już się nie odezwał tylko założył buty i wyszedł. Pospiesznie wciągnęłam trampki i szybko próbowałam je założyć na swoje stopy.
- Przepraszam. - popatrzyłam na Jego tatę i Justynę. Było mi głupio, że to wszystko tak wyglądało. Czułam się nieswojo. Szybkim krokiem poszłam za Bartkiem. 


Tak jak niedawno pisałam znowu wyjeżdżam lecz tylko na tydzień. Tym razem również postaram się zaplanować posty chociaż nie wiem ile będę w stanie naszykować. Bardzo Was proszę o cierpliwość i wyrozumiałość, pamiętajcie - są wakacje i korzystajcie! :)
Pozdrawiam.

6 komentarzy:

  1. Genialne czekam na następną część z niecierpliwoscią ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zaawsze boskie :) zapraszam do siebie :) http://only---you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, niespodziewałam się takiego obrotu sprawy :) zaskoczyłaś mnie pozytywnie. Nie wiem czy sama umiałabym coś takiego wymyślić. Masz świetne pomysły :)

    OdpowiedzUsuń