Kiedy się budziłam to Jego nie było obok. Na zegarku dochodziła 11.
- No to pospałam
– powiedziałam sama do siebie i zwlekłam się z łóżka.
Zaspana poszłam do kuchni ale nikogo nie było. Przez okno
zobaczyłam, że Bartek siedział na tarasie, a na stole było
naszykowane śniadanie. Kąciki moich ust uniosły się do góry.
Nie przebierając się, nie malując, nie czesząc wyszłam do
mojego chłopaka.
- Dzień dobry –
stanęłam w drzwiach z miłym uśmiechem na ustach.
- Wstałaś,
zapraszam – wskazał ręką na wolne miejsce naprzeciwko Niego.
Dałam mu buziaka w policzek i usiadłam na wskazanym miejscu. Nie
czekając na żadne pozwolenie zabrałam się za jedzenie.
- To co dzisiaj
robimy ? - na chwilę podniosłam wzrok znad talerza. Bartek chyba
był już po śniadaniu bo na talerzu miał resztki.
- To zależy od
tego jak szybko się ogarniesz. - łobuzersko się uśmiechał. Nie
patrzył na mnie. Siedział wygodnie na fotelu, prawie w nim leżał.
Miał założone okulary przeciwsłoneczne i spoglądał przed
siebie. W tym wydaniu był bardzo przystojny a szczególnie, że
miał na sobie białą koszulkę, która rozświetlała mu twarz.
- No zjem
śniadanie i potrzebuje z 15 minut. - Bartek już nic nie
odpowiedział, nawet nie spojrzał na mnie. Dokończyłam śniadanie
i poszłam się przebrać. Wybrałam czarną bokserkę, jeansowe
spodenki i trampki. Bez sensu było robić makijaż więc nałożyłam
tylko krem z filtrem a włosy związałam w wysoki kok.
- Jestem gotowa –
stałam w drzwiach, a Bartek ciągle był w tym samym miejscu.
Zerknął na mnie jakby chciał stwierdzić, czy byłam odpowiednio
ubrana.
- To ruszamy w
drogę. - złapał mnie za rękę i szliśmy w las. W ciszy
przemierzaliśmy niewielką odległość. Byliśmy nad jeziorem,
było nawet sporo ludzi ale Bartek ciągle się nie zatrzymywał.
Weszliśmy na niewielki pomost przy którym było sporo łódek.
- Próbowałaś
już ? - stanął naprzeciwko mnie, a ja dopiero zrozumiałam o co
mu chodziło. Mieliśmy żaglować.
- Nigdy –
rozejrzałam się dookoła. To była duża niespodzianka i trochę
się bałam ale sama do końca nie wiedziałam czego. Nie miałam
lęku przed wodą ale to było coś innego, może podekscytowanie.
- Zaskoczona ? -
spodziewał się tego, albo przynajmniej miał nadzieję, że mnie
zaskoczy. I mu się udało.
- No, nie
spodziewałam się tego. - stałam i jakby osłupiałam. Bałam się
ruszyć z miejsca.
- Nie bój się,
jestem z Tobą – złapał mnie za rękę. Poniekąd miałam
wrażenie, że bawiło go to. Po raz pierwszy odkąd go poznałam
żadne szaleństwo nie urodziło we mnie strachu.
- Nie boję się,
tylko to jest nowe dla mnie, ale ufam Ci i nie mam się czego bać.
Tylko nie zostawiaj mnie – złapałam go mocniej za rękę. Moje
słowa były czymś co raczej skierowałam do siebie a nie do Niego.
To siebie chciałam przekonać, że nie miałam się czego bać bo
on był obok.
- Nawet na moment
nie zostaniesz sama. - przytulił mnie do siebie i złożył
delikatny pocałunek na moich ustach po czym weszliśmy na jedną z
łodzi. Ostrożnie stawiałam kroki nawet nie puszczając Jego
dłoni, wręcz przeciwnie wzmacniałam uścisk.
- Sami płyniemy?
- byłam zdziwiona. Myślałam, że jakiś instruktor albo jakiś
dorosły, doświadczony mężczyzna z nami popłynie. Z niepewności
zrobiłam krok w tył.
- Nie ufasz mi ?
- Ufam – cicho
powiedziałam jakbym znowu chciałam przekonać samą siebie. To
była walka ze sobą i swoim strachem. Nie wiem czego się bałam,
bo nie odbierałam tego jako strachu, Bartek złapał mnie za rękę
i delikatnie przyciągnął do siebie. Zrobiłam kok w przód.
- Powoli i
spokojnie. - próbował mnie uspokoić, zapanować nad moim lękiem.
Dla mnie woda to jeden z najbardziej nieprzewidywalnych żywiołów.
Powodowała niesamowite spustoszenie, ogień można było ugasić
ale nic człowiek nie poradził na sztorm czy jakąś potężną
burzę i to mnie paraliżowało. Usiadłam na ławce a Bartek
ruszył. Kurczowo trzymałam się barierki, Bartek podał mi
kamizelkę, którą od razu, bez wahania założyłam. Płynęliśmy
na początku bardzo powoli z czasem przyspieszaliśmy.
- Dobrze się
czujesz? - spojrzał na mnie, cały czas kontrolował moje
zachowanie i samopoczucie.
- Tak –
rozglądałam się dookoła by zyskać harmonię w swoim organizmie
co jednak nie było łatwe. Widoki były piękne i warto było,
zmierzyć się ze swoim strachem by zobaczyć piękno Mazur.
- Gosia, jestem z
Tobą – uśmiechnął się do mnie po czym zatrzymał łódkę.
- Co Ty robisz?! -
byłam lekko przerażona, nie wiedziałam co się działo. Nie
znałam się na żeglowaniu ani poruszaniu się łódką po wodzie.
Nie wiedziałam czego miałam się spodziewać.
- Hej, spokojnie.
- przytulił mnie mocno. Trzęsłam się jak galareta. Sama siebie
nie poznawałam. - Przepraszam, nie powinienem Cię na to narażać.
- Bartek posmutniał trochę a we mnie wezbrały się wyrzuty
sumienia. Czułam, że zepsułam tą chwilę. Byłam beznadziejna,
on się starał a ja urządzałam histerię.
- Nie masz za co
przepraszać. Należy przełamywać swoje słabości. W końcu
mogłeś zobaczyć, że nie jestem taka idealna i odważna. Nie boję
się szybkiej jazdy, jazdy na motorze, skoku z boungee, nie boję
się latać ale woda to żywioł, nie da się przewidzieć tego co
ze sobą niesie. - starałam jakoś usprawiedliwić swoje dosyć
histeryczne zachowanie. Jak zawsze w stresującej sytuacji dostałam
słowotoku. W Jego ramionach wszystko odeszło, wszystkie złe
emocje poszły w dal, niemal jak za pomocą czarodziejskiej różdżki.
Chciał zrobić mi niespodziankę, przyjemność a wyszło jak
wyszło.
- Wracamy –
rozluźnił uścisk. - Może chcesz spróbować? - wyciągnął dłoń
w moim kierunku.
- To chyba nie
jest najlepszy pomysł jak chcemy przeżyć. - zachowywał się jak
wariat. Widział mnie w postaci trzęsącej się galarety a
proponował mi przejęcie steru.
- Chodź.
Zobaczysz, że to proste. - wahałam się przez chwilę ale kochałam
tego wariata i na pewno wiedział co robił. Wstałam i podeszłam
do Niego. Bartek odpalił łódkę i postawił mnie przed sobą,
swoje ręce położył na moich i na kierownicę. Adrenalina
pulsowała w moich żyłach, uwielbiałam ją, była moc. Powoli
zbliżaliśmy się do brzegu.
- Wow, to było
niesamowite – byłam prze szczęśliwa, wskoczyłam w Jego ramiona
a on okręcił mnie wokół swojej osi. Z tej radości pocałowałam
go bardzo namiętnie.
- No powiedzmy, ze
taka nagroda może być – złapał mnie za rękę i pobiegliśmy
na plażę.
- Co Ty robisz?! - śmiałam się z całych sił. Byłam ak nowo
narodzona. Wbiegliśmy do wody, która de facto nie była
najcieplejsza ale dało radę. Zaczęliśmy się chlapać i bawić
jak małe dzieci. Ludzie patrzyli na nas jak na wariatów, ale
miłość to wariactwo, miłość jest szalona. Nie można tego
tłumić w sobie. Człowiek aż ma ochotę krzyczeć aby cały świat
usłyszał jak brzmi szczęście.
Nie mogłam się doczekać tej części.:D
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to trochę się na niej zawiodłam, ale całość, jako opowiadanie jest oczywiście świetne. Proszę, pisz jak najszybciej! <3
Czekałam cierpliwie na następny rozdział i jak zwykle boskie ; )
OdpowiedzUsuńmi też ta część zbytnio do gustu nie przypadła. :(
OdpowiedzUsuńale czekam na następną, bo opowiadanie ogólnie jest świetne!
Zawiewa nudą
OdpowiedzUsuńTa cześć wydaje mi się taka jakby wymuszona. Jest poprostu cienka, zrobiona bo trzeba. Wolałabym poczekać dłużej, a przeczytać jakieś cudeńko.:C
OdpowiedzUsuńŚwietne ;*
OdpowiedzUsuńJa jestem zadowolona z tej części i nie wiem z czego wynika, iż sądzicie, że wieje nudą. Obiecuję, że na przyszłość będę starać się bardziej chociaż robię co mogę :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle boskie ; )
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://truskawka-imagination.blogspot.com/
Super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://biglove-dramione.blogspot.com/
kiedy kolejna? :)
OdpowiedzUsuń