wtorek, 17 września 2013

the experience cz 76 2/2


- Usiądźmy, opowiedz mi wszystko po kolei. - spokojnie wypowiedziałam te słowa i usiadłam na kanapie by dać mu znać, że to był odpowiedni moment na szczerą rozmowę i żeby wreszcie otworzył się przede mną. Chwilę musiałam poczekać zanim zaczął mówić, ale nie chciałam Go poganiać.
- Chodzi o to, że wiem, że masz żałobę ale chciałem Cię poprosić byś ze mną tam poszła bo to nie jest łatwe dla mnie. – Bartek mówił bardzo powoli i gdy składał zdania to nie patrzył się na mnie ale ciągle gdzieś uciekał wzrokiem, jakby chciał ukryć prawdę jaka tkwiła w Jego oczach. Byłam już przyzwyczajona do tego Jego zachowania, co w cale nie było przyjemne. Na chwilę przerwał, jakby nie wiedział co dalej mówić, jak wszystko wyjaśnić abym dobrze Go zrozumiała.
- Oczywiście cieszę się, ze szczęścia mojego brata ale to wszystko komplikuje. To mieszkanie należy do Jacka i jak zauważyłaś nie jest duże a to oznacza, że będę musiał się wyprowadzić, nie wiem czy od razu ale za jakiś czas na pewno, bo jak każde małżeństwo planują dzieci. Jacek mówi mi, że mogę tu zostać ile zechcę i nikt mnie nie wygania ale wiesz jak to jest. Nie chcę im przeszkadzać. Wczoraj był tutaj ojciec i zaproponował mi, w sumie to narzucił bym się do Niego wprowadził. - mówił spokojnie chociaż wiele go to kosztowało. Zrozumiałam Jego sytuację i problemy. Jego ojciec mieszkał niecałe sto kilometrów od naszej miejscowości. Był w trudnej sytuacji i nie wyobrażałam znaleźć się w takim zaułku. Powoli układałam sobie w głowie Jego słowa by uniknąć jakiś niedomówień.
- I pokłóciliście się? - niby relacja Bartka z tatą była już lepsza, natomiast nie była trwała. Czułam, że podczas gdy ja wczoraj śpiewałam piosenkę dla Maćka to Bartek kłócił się z tatą.
- Ja nie chcę mieszkać z Jego nową rodziną. Po pierwsze Justyna i Julia to obce dla mnie osoby i już kiedyś próbowałem z nimi mieszkać i się nie udało i nie chcę do tego wracać. Dla mnie to sztuczna rodzina i nie wpasuję się tam, nie chcę im przeszkadzać w ich szczęściu. – chociaż Bartek podał ten powód jako pierwszy to wiedziałam, że nie był on najważniejszy. Jasne, nie chciał mieszkać z ojcem i wcale mnie to dziwiło ale za tym kryło się coś innego. W głowie pojawiły mi się różne myśli ale nie chciałam Go ubiegać czy schodzić na pierwszy plan.
- Po drugie nie wytrzymam z dala od Ciebie, muszę być przy Tobie, wspierać Cię, dbać o Ciebie i nie będę mógł tego robić jak będziesz sto kilometrów ode mnie. Potrzebuję swobody, mieszkając z ojcem ciągle będę pod Jego kontrolą a tego nie zniosę. Nie wiem co mam robić. - wstał i podszedł do okna, opierając się rękoma o parapet. Nie wiedziałam jak miałam mu pomóc ale wiedziałam, że coś musiałam wymyślić. Nie chciałam się z nim rozstawać. Tak niedawno Go zyskałam, że nie byłam gotowa na rozłąkę. Był bardzo ważny w moim życiu i nie zniosłabym świadomości, że będę musiała jeździć 100 km by się z nim zobaczyć.
- Nie martw się, coś wymyślimy. Nie zostawię Cię z tym samego. Jesteśmy razem i będę Cię wspierać. Znajdziemy jakieś rozwiązanie. Nie martw się – podeszłam do Niego i złapałam go za rękę, próbując go wesprzeć. To musiało być strasznie znaleźć się w kropce, bez miejsca do mieszkania. Oczywiście mógł mieszkać u Jacka ale nie dziwiłam się, że chciał się  wyprowadzić, w sumie nie musiał ale chciał.
Bartek przytulił mnie do siebie, moja twarz była wtulona w Jego klatkę piersiową a on trzymał mnie za głowę. Jeszcze nie wiedziałam jak, ale wiedziałam, że mu pomogę. To nie była sytuacja bez wyjścia. Nie był sam, miał mnie i nie zamierzałam zostawić go samego. Było mi trudno i w mojej głowie pojawiła się panika, że co jeśli nam się nie uda znaleźć rozwiązania ale nie mogłam mu tego powiedzieć. Miał już wystarczająco dużo zmartwień, że nie mogłam mu dokładać swoich obaw.
- Przepraszam, że wczoraj nie przyszedłem. - cicho powiedział mi do ucha, kiedy ciągle wtulałam się w Jego klatkę. Odnosiłam wrażenie, że wstydził się tego, lecz to nie była Jego wina.  
- Przestań – trzymałam się Go mocno, by móc się nacieszyć Jego bliskością. On też potrzebował czułości gdyż cały czas głaskał po plecach.  - Będzie dobrze – podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do Niego. Miałam nadzieję, że chociaż swoim zachowaniem jakoś mu ulżę i poczuję się odrobinę lepiej.
- Jak było wczoraj ? - odsunął się ode mnie i usiadł na kanapie kładąc mnie na swoich kolanach. Lubiłam jak okazywał mi czułość a ja nie musiałam się prosić o czułe gesty.
- Napisałam piosenkę dla Maćka a Marcin zagrał ją na gitarze. Ludzie w trakcie gdy ją śpiewałam puszczali lampiony do nieba. Uwierz mi, że widok był nieziemski – z wielkim zafascynowaniem  lecz w sporym skrócie opowiedziałam mu co się wczoraj wydarzyło. Miło było wrócić do wczorajszego wieczora i przypomnieć sobie tą magiczną chwilę. Ten widok był najpiękniejszy jaki widziałam w swoim życiu. Na mojej liście pięknych chwil niezaprzeczalnie zajmował pierwsze miejsce.
- Żałuję, że mnie nie było. Jeszcze nigdy nie słyszałem jak śpiewasz, w sumie nigdy o tym nie opowiadałaś. - spojrzał na mnie zaskoczony. Nigdy się jakoś nie złożyło by mu powiedzieć o moich wokalnych przebojach.
- No słuchaj, kiedyś chodziłam na lekcje śpiewu i śpiewałam w chórze – wybuchłam śmiechem a Bartek poszedł w moje ślady. Było tak fajnie móc śmiać się z wspomnień i to razem z ukochaną osobą. Starałam się nie wracać do wspomnień ale wtedy udało mi się to zrobić i dodatkowo nie czuć bólu.
- Zaśpiewasz mi coś kiedyś ? - patrzył mi głęboko w oczy a ja się zawstydziłam.
- Może kiedyś – po tych słowach Bartek zaczął mnie łaskotać i zaczęliśmy się wygłupiać. To było niesamowite jak bardzo go kochałam. Patrzyłam mu głęboko w oczy i widziałam tą miłość, osobę którą pokochałam.
- A pójdziesz ze mną na wesele? - leżał nade mną i filtrował mnie wzrokiem. To pytanie spowodowało, że zamarłam, a było tak miło...
- Bartek ja cały czas mam żałobę. Nie mogę – pokręciłam głową i trochę się zirytowałam dlaczego tego nie rozumiał. Czy już o tym zapomniał? Przewrócił się i teraz leżał obok mnie, oboje wpatrywaliśmy się w sufit. Natomiast on nic nie odpowiedział na moje słowa. Był mistrzem w psuciu fajnych momentów. Zawsze musiał zrobić coś co powodowało, że uśmiech znikał z moich ust. Nie wiem dlaczego to robił ale to nie był pierwszy raz kiedy się tak zachowywał. - Bartek ja rozumiem, że potrzebujesz wsparcia ale niedawno co Maciek zmarł. - patrzyłam na Niego a on nadal milczał. - Mogę przyjść jedynie na Mszę. - tylko tyle mogłam mu zaproponować ale i to jemu się nie spodobało bo milczał. - Zaproponuj komuś innemu – zmieniłam pozycję, usiadłam. Już nie patrzyłam na Niego ale na nieznany punkt przed sobą. Zastanawiałam się kiedy w końcu pomiędzy nami będzie dobrze. Cały czas napotykaliśmy jakieś problemy. Marzyłam by chociaż przez tydzień mieć normalne relacje z Bartkiem ale to chyba było niemożliwe.
- Tylko, że jestem z Tobą i to z Tobą chciałbym tam być i się bawić – głaskał mnie po plecach myśląc, że tym mnie udobrucha a tym samym zmienię zdanie ale to również było niemożliwe. Od śmierci Maćka minęły 3 miesiące i nie rozumiałam jaka część Jego nie rozumiała tego, że miałam żałobę i nie mogłam ot tak iść  i się bawić na weselu Jego brata.
- Ile razy mam powtarzać, że mam żałobę? Idź z kimś innym, ja się nie obrażę a Ty będziesz miał z kim się bawić. Przepraszam Cię ale zdania nie zmienię. - wstałam z łóżka i zaczęłam poprawiać ubranie. Nie miałam ochoty dłużej z nim siedzieć i co chwilę znosić Jego nowe pomysły.
- Idziesz już? - zdziwił się trochę ale ja już chciałam iść do domu i zastanowić się nad tym wszystkim, nad sobą, Bartkiem i innymi rzeczami które zaprzątały mi głowę.
- Tak, jestem zmęczona. - wyciągnęłam telefon z torebki i zaczęłam wybierać numer po taksówkę. Bartek siedział i wpatrywał się w widok za oknem. Nic nie mówił, nie zatrzymywał mnie nawet. - Taksówka będzie za dziesięć minut, zejdę już na dół. - powiedziałam do Niego gdy odłożyłam słuchawkę.
- Możesz tu zaczekać – tylko na tyle było go stać. Jakoś nie miałam ochoty tam zostać. Nie byłam na Niego zła czy obrażona, może tylko trochę było mi przykro, że nie potrafił uszanować tego, że miałam żałobę. Ledwo co normalnie wychodziłam do ludzi a on ciągnął mnie na imprezę.
- Dzięki, ale akurat w  tym czasie ubiorę się i zejdę na dół. Zastanów się nad tym wszystkim i później porozmawiamy – wymusiłam uśmiech, starałam się być miła i spokojna. Nawet dobrze mi to wychodziło, ostatnio byłam mistrzem w ukrywaniu prawdziwych uczuć. - Cześć – pocałowałam go delikatnie w policzek po czym ubrałam buty i wyszłam. W głowie miałam tysiące myśli, istny mętlik w głowie.

11 komentarzy:

  1. cudowny *.* ale mam takie malutkie pytanie : kiedy oni się w końcu pogodzą? bo tak mi jakoś smutno, że się ciągle kłócą :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, nareszcie nadrobiłam moje zaległości i z powrotem jestem. Oczywiście czekam na next'a i na to kiedy wkońcu w ich związku bd dobrze. Opowiadanie jest super, ale jest za dużo rozdziałów w których chce mi się płakać, mimo to nie przestanę czytać! / Lovciak

    OdpowiedzUsuń
  3. Dalej prosze ....

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnie piszesz ale czemu nie mogą być zwyczajnie szczęśliwi :/
    czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo życie wiecznie nie jest kolorowe :)

      Usuń
    2. Niestety wiem, że życie bywa okrutne ale zawsze można pomarzyć że kiedyś będzie idealnie :D
      A to opowiadanie jest tylko wyłączenie nawałem twoich jak że wspaniałych myśli czy jest odrobina z Twojego życia?
      pozdrawiam i życzę weny ;)

      Usuń
    3. Inspirację głownie czerpię z tego co przyjdzie mi do głowy ale jak powszechnie wiadomo, to życie jest najlepszą inspiracją :)

      Usuń
  5. myślę że znów przysni jej się brat i powie, żeby dobrze się bawiła na weselu. Śmierć to właściwie nie jest nic złego. Ludzie idą do innego świata. Podobają mi się pogrzeby na wesoło że tak powiem. Ludzie tańczą i bawić się, cieszą się tym że osoba zmarła jest w nowym i lepszym świecie. To takie ładne. Weronika

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech pójdziebz nim na wesele @-}--

    OdpowiedzUsuń