- Usiądźmy, opowiedz mi wszystko
po kolei. - spokojnie wypowiedziałam te słowa i usiadłam na kanapie by dać mu
znać, że to był odpowiedni moment na szczerą rozmowę i żeby wreszcie otworzył
się przede mną. Chwilę musiałam poczekać zanim zaczął mówić, ale nie chciałam
Go poganiać.
- Chodzi o to, że wiem, że masz
żałobę ale chciałem Cię poprosić byś ze mną tam poszła bo to nie jest łatwe dla
mnie. – Bartek mówił bardzo powoli i gdy składał zdania to nie patrzył się na
mnie ale ciągle gdzieś uciekał wzrokiem, jakby chciał ukryć prawdę jaka tkwiła
w Jego oczach. Byłam już przyzwyczajona do tego Jego zachowania, co w cale nie
było przyjemne. Na chwilę przerwał, jakby nie wiedział co dalej mówić, jak wszystko
wyjaśnić abym dobrze Go zrozumiała.
- Oczywiście cieszę się, ze
szczęścia mojego brata ale to wszystko komplikuje. To mieszkanie należy do
Jacka i jak zauważyłaś nie jest duże a to oznacza, że będę musiał się
wyprowadzić, nie wiem czy od razu ale za jakiś czas na pewno, bo jak każde
małżeństwo planują dzieci. Jacek mówi mi, że mogę tu zostać ile zechcę i nikt
mnie nie wygania ale wiesz jak to jest. Nie chcę im przeszkadzać. Wczoraj był
tutaj ojciec i zaproponował mi, w sumie to narzucił bym się do Niego
wprowadził. - mówił spokojnie chociaż wiele go to kosztowało. Zrozumiałam Jego
sytuację i problemy. Jego ojciec mieszkał niecałe sto kilometrów od naszej
miejscowości. Był w trudnej sytuacji i nie wyobrażałam znaleźć się w takim
zaułku. Powoli układałam sobie w głowie Jego słowa by uniknąć jakiś
niedomówień.
- I pokłóciliście się? - niby
relacja Bartka z tatą była już lepsza, natomiast nie była trwała. Czułam, że
podczas gdy ja wczoraj śpiewałam piosenkę dla Maćka to Bartek kłócił się z
tatą.
- Ja nie chcę mieszkać z Jego
nową rodziną. Po pierwsze Justyna i Julia to obce dla mnie osoby i już kiedyś
próbowałem z nimi mieszkać i się nie udało i nie chcę do tego wracać. Dla mnie
to sztuczna rodzina i nie wpasuję się tam, nie chcę im przeszkadzać w ich
szczęściu. – chociaż Bartek podał ten powód jako pierwszy to wiedziałam, że nie
był on najważniejszy. Jasne, nie chciał mieszkać z ojcem i wcale mnie to
dziwiło ale za tym kryło się coś innego. W głowie pojawiły mi się różne myśli
ale nie chciałam Go ubiegać czy schodzić na pierwszy plan.
- Po drugie nie wytrzymam z dala
od Ciebie, muszę być przy Tobie, wspierać Cię, dbać o Ciebie i nie będę mógł
tego robić jak będziesz sto kilometrów ode mnie. Potrzebuję swobody, mieszkając
z ojcem ciągle będę pod Jego kontrolą a tego nie zniosę. Nie wiem co mam robić.
- wstał i podszedł do okna, opierając się rękoma o parapet. Nie wiedziałam jak
miałam mu pomóc ale wiedziałam, że coś musiałam wymyślić. Nie chciałam się z
nim rozstawać. Tak niedawno Go zyskałam, że nie byłam gotowa na rozłąkę. Był
bardzo ważny w moim życiu i nie zniosłabym świadomości, że będę musiała jeździć
100 km by się z nim zobaczyć.
- Nie martw się, coś wymyślimy.
Nie zostawię Cię z tym samego. Jesteśmy razem i będę Cię wspierać. Znajdziemy
jakieś rozwiązanie. Nie martw się – podeszłam do Niego i złapałam go za rękę,
próbując go wesprzeć. To musiało być strasznie znaleźć się w kropce, bez
miejsca do mieszkania. Oczywiście mógł mieszkać u Jacka ale nie dziwiłam się,
że chciał się wyprowadzić, w sumie nie
musiał ale chciał.
Bartek przytulił mnie do siebie,
moja twarz była wtulona w Jego klatkę piersiową a on trzymał mnie za głowę.
Jeszcze nie wiedziałam jak, ale wiedziałam, że mu pomogę. To nie była sytuacja
bez wyjścia. Nie był sam, miał mnie i nie zamierzałam zostawić go samego. Było
mi trudno i w mojej głowie pojawiła się panika, że co jeśli nam się nie uda
znaleźć rozwiązania ale nie mogłam mu tego powiedzieć. Miał już wystarczająco
dużo zmartwień, że nie mogłam mu dokładać swoich obaw.
- Przepraszam, że wczoraj nie przyszedłem.
- cicho powiedział mi do ucha, kiedy ciągle wtulałam się w Jego klatkę. Odnosiłam
wrażenie, że wstydził się tego, lecz to nie była Jego wina.
- Przestań – trzymałam się Go
mocno, by móc się nacieszyć Jego bliskością. On też potrzebował czułości gdyż
cały czas głaskał po plecach. - Będzie
dobrze – podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do Niego. Miałam nadzieję, że
chociaż swoim zachowaniem jakoś mu ulżę i poczuję się odrobinę lepiej.
- Jak było wczoraj ? - odsunął
się ode mnie i usiadł na kanapie kładąc mnie na swoich kolanach. Lubiłam jak
okazywał mi czułość a ja nie musiałam się prosić o czułe gesty.
- Napisałam piosenkę dla Maćka a
Marcin zagrał ją na gitarze. Ludzie w trakcie gdy ją śpiewałam puszczali
lampiony do nieba. Uwierz mi, że widok był nieziemski – z wielkim
zafascynowaniem lecz w sporym skrócie
opowiedziałam mu co się wczoraj wydarzyło. Miło było wrócić do wczorajszego
wieczora i przypomnieć sobie tą magiczną chwilę. Ten widok był najpiękniejszy
jaki widziałam w swoim życiu. Na mojej liście pięknych chwil niezaprzeczalnie
zajmował pierwsze miejsce.
- Żałuję, że mnie nie było.
Jeszcze nigdy nie słyszałem jak śpiewasz, w sumie nigdy o tym nie opowiadałaś.
- spojrzał na mnie zaskoczony. Nigdy się jakoś nie złożyło by mu powiedzieć o
moich wokalnych przebojach.
- No słuchaj, kiedyś chodziłam na
lekcje śpiewu i śpiewałam w chórze – wybuchłam śmiechem a Bartek poszedł w moje
ślady. Było tak fajnie móc śmiać się z wspomnień i to razem z ukochaną osobą.
Starałam się nie wracać do wspomnień ale wtedy udało mi się to zrobić i
dodatkowo nie czuć bólu.
- Zaśpiewasz mi coś kiedyś ? -
patrzył mi głęboko w oczy a ja się zawstydziłam.
- Może kiedyś – po tych słowach
Bartek zaczął mnie łaskotać i zaczęliśmy się wygłupiać. To było niesamowite jak
bardzo go kochałam. Patrzyłam mu głęboko w oczy i widziałam tą miłość, osobę
którą pokochałam.
- A pójdziesz ze mną na wesele? -
leżał nade mną i filtrował mnie wzrokiem. To pytanie spowodowało, że zamarłam,
a było tak miło...
- Bartek ja cały czas mam żałobę.
Nie mogę – pokręciłam głową i trochę się zirytowałam dlaczego tego nie
rozumiał. Czy już o tym zapomniał? Przewrócił się i teraz leżał obok mnie,
oboje wpatrywaliśmy się w sufit. Natomiast on nic nie odpowiedział na moje
słowa. Był mistrzem w psuciu fajnych momentów. Zawsze musiał zrobić coś co
powodowało, że uśmiech znikał z moich ust. Nie wiem dlaczego to robił ale to
nie był pierwszy raz kiedy się tak zachowywał. - Bartek ja rozumiem, że
potrzebujesz wsparcia ale niedawno co Maciek zmarł. - patrzyłam na Niego a on
nadal milczał. - Mogę przyjść jedynie na Mszę. - tylko tyle mogłam mu
zaproponować ale i to jemu się nie spodobało bo milczał. - Zaproponuj komuś
innemu – zmieniłam pozycję, usiadłam. Już nie patrzyłam na Niego ale na
nieznany punkt przed sobą. Zastanawiałam się kiedy w końcu pomiędzy nami będzie
dobrze. Cały czas napotykaliśmy jakieś problemy. Marzyłam by chociaż przez
tydzień mieć normalne relacje z Bartkiem ale to chyba było niemożliwe.
- Tylko, że jestem z Tobą i to z
Tobą chciałbym tam być i się bawić – głaskał mnie po plecach myśląc, że tym
mnie udobrucha a tym samym zmienię zdanie ale to również było niemożliwe. Od
śmierci Maćka minęły 3 miesiące i nie rozumiałam jaka część Jego nie rozumiała
tego, że miałam żałobę i nie mogłam ot tak iść i się bawić na weselu Jego brata.
- Ile razy mam powtarzać, że mam
żałobę? Idź z kimś innym, ja się nie obrażę a Ty będziesz miał z kim się bawić.
Przepraszam Cię ale zdania nie zmienię. - wstałam z łóżka i zaczęłam poprawiać
ubranie. Nie miałam ochoty dłużej z nim siedzieć i co chwilę znosić Jego nowe
pomysły.
- Idziesz już? - zdziwił się
trochę ale ja już chciałam iść do domu i zastanowić się nad tym wszystkim, nad
sobą, Bartkiem i innymi rzeczami które zaprzątały mi głowę.
- Tak, jestem zmęczona. -
wyciągnęłam telefon z torebki i zaczęłam wybierać numer po taksówkę. Bartek
siedział i wpatrywał się w widok za oknem. Nic nie mówił, nie zatrzymywał mnie
nawet. - Taksówka będzie za dziesięć minut, zejdę już na dół. - powiedziałam do
Niego gdy odłożyłam słuchawkę.
- Możesz tu zaczekać – tylko na
tyle było go stać. Jakoś nie miałam ochoty tam zostać. Nie byłam na Niego zła
czy obrażona, może tylko trochę było mi przykro, że nie potrafił uszanować tego,
że miałam żałobę. Ledwo co normalnie wychodziłam do ludzi a on ciągnął mnie na
imprezę.
- Dzięki, ale akurat w tym czasie ubiorę się i zejdę na dół.
Zastanów się nad tym wszystkim i później porozmawiamy – wymusiłam uśmiech,
starałam się być miła i spokojna. Nawet dobrze mi to wychodziło, ostatnio byłam
mistrzem w ukrywaniu prawdziwych uczuć. - Cześć – pocałowałam go delikatnie w
policzek po czym ubrałam buty i wyszłam. W głowie miałam tysiące myśli, istny
mętlik w głowie.
cudowny *.* ale mam takie malutkie pytanie : kiedy oni się w końcu pogodzą? bo tak mi jakoś smutno, że się ciągle kłócą :(
OdpowiedzUsuńTego to sama nie wiem :)
UsuńSuper, nareszcie nadrobiłam moje zaległości i z powrotem jestem. Oczywiście czekam na next'a i na to kiedy wkońcu w ich związku bd dobrze. Opowiadanie jest super, ale jest za dużo rozdziałów w których chce mi się płakać, mimo to nie przestanę czytać! / Lovciak
OdpowiedzUsuńDalej prosze ....
OdpowiedzUsuńfajne :* - mika
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz ale czemu nie mogą być zwyczajnie szczęśliwi :/
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział :)
Bo życie wiecznie nie jest kolorowe :)
UsuńNiestety wiem, że życie bywa okrutne ale zawsze można pomarzyć że kiedyś będzie idealnie :D
UsuńA to opowiadanie jest tylko wyłączenie nawałem twoich jak że wspaniałych myśli czy jest odrobina z Twojego życia?
pozdrawiam i życzę weny ;)
Inspirację głownie czerpię z tego co przyjdzie mi do głowy ale jak powszechnie wiadomo, to życie jest najlepszą inspiracją :)
Usuńmyślę że znów przysni jej się brat i powie, żeby dobrze się bawiła na weselu. Śmierć to właściwie nie jest nic złego. Ludzie idą do innego świata. Podobają mi się pogrzeby na wesoło że tak powiem. Ludzie tańczą i bawić się, cieszą się tym że osoba zmarła jest w nowym i lepszym świecie. To takie ładne. Weronika
OdpowiedzUsuńNiech pójdziebz nim na wesele @-}--
OdpowiedzUsuń