Ubrałam legginsy i szarą długą
bluzę i z powrotem zeszłam do domowników. Marcin leżał na leżaku i odpoczywał,
mama była zajęta porządkami w ogródku, to był czas kiedy mogłam spokojnie
porozmawiać z tatą, zależało mi na tym by w miarę możliwości porozmawiać z nim
na osobności. Podeszłam do Niego a on od razu spojrzał w moją stronę.
- Dzisiaj Cię nakarmię smażonym
kurczakiem – zaśmiał się w moją stronę i wolną ręką mnie przytulił. Wtuliłam
się w Niego jak mała dziewczynka, od razu przypomniały mi się dawne czasy,
kiedy to w dzieciństwie nosił mnie na barana czy robił samoloty. Zawsze byłam
Jego córeczką. Pomimo swoich 18 lat nadal miałam ochotę by nadal bawił się ze
mną tak jak kiedyś. - Hej, mała, coś się
stało? - odsunął mnie trochę i spojrzał w moje oczy, nie byłam w stanie ukryć
wszystkich swoich zmartwień przed tym
wzrokiem.
- Tak sobie patrzę na nas i myślę
jakie mam szczęście. Mam kochających rodziców, brata, dom, pieniądze. Nie muszę
się martwić czy jutro będę miała co zjeść czy gdzie mieszkać. Zapewniliście nam
wszystko o czym można było tylko pomarzyć. Wiem, że rzeczy materialne to nie
wszystko lecz Wy umożliwiliście nam godne życie. - ponownie się wtuliłam w
tatę. Byłam mu bardzo wdzięczna, za tą miłość i opiekę. Naprawdę doceniałam to
co dla Nas robili.
- Cieszę się, że to mówisz.
Zawsze z mamą staraliśmy się robić wszystko by Wam niczego nie brakowało,
głównie żebyście czuli naszą miłość do Was oraz że w każdej sytuacji możecie na
nas liczyć. - to co sobie z mamą założyli zrealizowali po całości. Dziękowałam
Bogu, że miałam tak wspaniałych rodziców. W takich momentach jak śmierć Maćka
poczułam jak mocnym oparciem byli moi rodzice. Życzyłam każdemu dziecku takich
rodziców, rzeczy materialne to był tylko dodatek do życia, najważniejsi byli
rodzice i ich miłość, bo to oni gwarantowali nam poczucie bezpieczeństwa.
- Tato chciałabym żebyś mi
pomógł. Chociaż nie do końca mnie ale Bartkowi. - spojrzałam na tatę a w Jego
oczach pojawiła się niewiadoma. Wiedziałam, że za wiele sama nie wymyślę więc
postanowiłam poprosić tatę o jakąś podpowiedź co Bartek mógł zrobić i jak
rozwiązać swój problem. Niekoniecznie oczekiwałam od Niego porady prawniczej
ale głównie rodzicielskiej.
- W czym mogę mu pomóc? - tato
wrócił do zajmowania się grillem, nie wiedziałam czy odwrócił się ode mnie
ponieważ nie przepadał za Bartkiem czy by faktycznie zająć się rożnem.
- Pamiętasz jak opowiadałam Wam,
że mieszka z bratem? - zaczęłam spokojnie i delikatnie. Chciałam by tata
zrozumiał całą sytuację.
- Pamiętam i ? - spojrzał się na
mnie pytająco.
- Jego brat bierze ślub i Bartek
czuje, że powinien się od niego wyprowadzić, to mieszkanie jest małe a jego
brat jak każde małżeństwo pewnie będą myśleli o dzieciach. - miałam wrażenie,
że tata zaczynał rozumieć o co mi chodziło. Oczywiście nie rozmawiałam z nim o
tym, by opłacał Bartkowi mieszkanie ale po to by podsunął nam jakieś
rozwiązanie. Był wspaniałym ojcem, mężczyzną z sporym doświadczeniem życiowym
więc mogłam liczyć na Jego pomoc.
- Mówiłaś, że Jego mama zmarła.
Kto jest jego prawnym opiekunem? - uśmiechnęłam się do taty bo poczułam, że
naprawdę mogłam na Niego liczyć. Cieszyłam się, że wyraził zainteresowanie tą
sprawą.
- Jego tata, natomiast Bartek nie
chce z nim mieszkać, tzn. kiedyś mieszkali wspólnie, przez niecały rok ale nie
potrafili się dogadać. Jego tata ma nową rodzinę, żonę i dziecko a Bartek nie
ma z nimi dobrego kontaktu. Cały czas ma żal do ojca, że zostawił mamę i
pozwolił jej się zmarnować. - wiedziałam, że mogłam zaufać tacie i mu o tym
powiedzieć. Jeżeli oczekiwałam od Niego pomocy to musiałam być z nim szczera.
- No ale mówiłaś, że jak byliście
na Mazurach to rozmawiali ze sobą i nie było źle.
- Tak, no ale on mieszka ponad
sto kilometrów stąd. Bartek się przyzwyczaił do nowej szkoły, ma tutaj
znajomych. A poza tym jesteśmy razem i nie chcę się z nimi rozstawać. -
powiedziałam to niemal z wyrzutem. Oczywiście najważniejsze było to, żeby
Bartek miał gdzie mieszkać ale naprawdę nie chciałam by coś nas rozłączyło.
Wiedziałam, że teraz tata pomoc Bartkowi będzie odbierał w innym aspekcie,
głównie dlatego by uratować mnie od rozstania z ukochanym i tęsknotą za nim.
- Sprawy rodzinne to nie moja
działka natomiast co Ty jako prawnik poradziłabyś swojemu klientowi? Pomyśl. -
uśmiechnął się do mnie tak zadziornie. Czułam w tym jakiś jego chwyt abym
poważnie myślała o studiach prawniczych.
Odwróciłam głowę ponieważ chciało mi się śmiać z tego, że cały czas nie
odpuszczał by zainteresować mnie tym zajęciem. Przez chwilę starałam się myśleć
kodeksami, ale przecież ja nie znałam żadnych artykułów, lecz tata też nie znał
ich z zakresu rodzinnego a ewidentnie miał jakiś pomysł, więc musiało to nie
mieć związku z prawem. Szukałam rozwiązania w swojej głowie, wiedziałam, że
musiało to być coś prostego, nieskomplikowanego.
- Chyba rozmowę z tatą o
samodzielnym mieszkaniu. Chociaż Bartek rozmawiał z tatą i zakończyło się to
kłótnią ale z tego co wiem rozmawiali o tym, by Bartek się do niego
przeprowadził a nie by sam zamieszkał. Bartek ma 18 lat więc może sam mieszkać
prawda? - spojrzałam pytająco na tatę a on się tylko uśmiechnął.
- Masz rozwiązanie. Wiesz ja bym
tej sprawy nie powierzał żadnemu prawnikowi. Niech spróbują się sami
porozumieć, jeżeli to nie pomoże to Bartek może złożyć wniosek o mediację a już
ostatecznie może złożyć wniosek do sądu o to by ojciec na Niego płacił. Ale jak
Bartka mama zmarła to on dostaje rentę? - popatrzył na mnie pytająco a ja nie
miałam zielonego pojęcia jaka jest odpowiedź na Jego pytanie.
- Nie wiem. - ale jeżeli
odpowiedź była twierdząca to sytuacja Bartka nie była tak beznadziejna jak mi
wydawało na początku.
- A teraz go brat utrzymuje? -
kolejne pytanie zadane przez tatę pogłębiło moją niewiedzę, ale wiedziałam do
czego zmierza.
- Nie wiem, ale podejrzewam, że
ojciec płaci na Jego utrzymanie. I jeżeli tak by było i gdyby miał tą rentę to
mógłby sam coś wynająć i nie mieszkać ani z ojcem ani z bratem – mój tata był
genialny. Niby nic wielkiego nie zrobił ale skierował mnie na odpowiednia
drogę. Od razu się ucieszyłam i rzuciłam mu się na szyję.- Dziękuję –
pocałowałam go w policzek. Byłam mu bardzo wdzięczna.
- Spokojnie – tata zaśmiał się w
moja stronę i przytulił mnie mocno. – Bartek też może ubiegać się o różne
zasiłki czy stypendia, ale to musiałby się dowiedzieć w urzędzie. A teraz w
podziękowaniu zjesz porządną porcję mięsa. Musisz nabrać siły, bo aż strach na
Ciebie patrzeć. - nie miałam wyboru, ale nawet byłam głodna. Tato zawołał mamę
i wszyscy razem usiedliśmy przy stole i jedliśmy. W myślach jeszcze raz
dziękowałam Bogu za to, że dał mi takie szczęście w postaci rodziny i mimo że
zabrał nam Maćka wiedziałam, że on też duszą był z nami.
Powiem tak, czytam od dłuższego czasu i mało kto umie tak malować obrazy emocjami jak Ty, więc życzę dalszej weny w tworzeniu dzieła sztuki. :)
OdpowiedzUsuńP.s. Z niecierpliwością czekam na kolejną część. Pozdrawiam S.
Uwielbiam to. ^^
OdpowiedzUsuńwszystko ładnie i pięknie ale już Rzygam Mackiem i jego śmiercią... To już trochę Długo się ciągnie. Okej? Zmarł ale ile można o tym pisać... Maciej pewnie to, Maciej pewnie tamto...
OdpowiedzUsuńwidocznie nie wiesz co to jest strata najbliższej osoby, która odgrywała bardzo ważną rolę w twoim życiu...
UsuńMiśka
Przykro mi, że nie rozumiesz, że Maciek jest taką samą częścią tego opowiadania jak Gosia czy Bartek.
UsuńBardzo dobrze że wspomina o Maćku ponieważ też miał w tym opowiadaniu nie małą role
Usuńświetne :* - mika
OdpowiedzUsuńwspaniałe, napiszesz kiedyś z perspektywy Bartka?
OdpowiedzUsuń