Będąc pod mieszkaniem Bartka czułam
lekkie zdenerwowanie, ale nie aż takie, które byłoby w stanie mnie
sparaliżować. Wiedziałam, po co to robiłam i naprawdę nie miałam ku temu żadnych
wątpliwości. Ten chłopak odegrał w moim życiu znaczącą rolę i nie wyobrażałam
sobie byśmy na zawsze pozostali w konflikcie. Chciałam mieć z nim czystą
relację i chyba dlatego to robiłam.
Widziałam palące się światło w oknach
jego mieszkania i naszły mnie wspomnienia sprzed kilku miesięcy, kiedy to
również przyjechałam porozmawiać i zastałam go pijanego z obcą dziewczyną. Odganiając złe wspomnienia, zadzwoniłam
domofonem, a drzwi od razu zostały otworzone, a Bartek nawet się nie spytał kto
dzwonił. Zaskoczyło mnie to, ale postanowiłam się nad tym dłużej nie rozwodzić
tylko od razu pójść na górę. Kiedy zapukałam do drzwi, Bartek od razu stanął po
ich drugiej stronie. Wyglądał tak normalnie, jakby czas zatrzymał się w
miejscu. Nic się nie zmienił. Znowu był tym wysokim, dobrze zbudowanym
mężczyzną z tatuażami, zmierzwionymi włosami, lekkim zarostem i brązowymi
oczami. Nawet jego koszulka była mi bardzo dobrze znana, kilka razy w niej
spałam. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na jego widok, chociaż on wyglądał na
bardzo zaskoczonego, widziałam jak kilka razy mrugał oczami, rozglądał się
jakby chciał sprawdzić, czy czasem nie śnił.
- Hej, nie rozglądaj się tak, naprawdę
tutaj jestem – chciało mi się śmiać na jego reakcję, co wyraziłam uśmiechem na
swojej twarzy, a on stał jakby nie był w stanie się ruszyć.
- Hej – Bartka wzrok był bardzo niepewny
i nagle poczułam, że swoim uśmiechem i pewnością siebie mogłam dać mu do
zrozumienia, że przyszłam ponieważ chciałam wrócić do niego.
- Co ci się stało w rękę? – postanowiłam
zachowywać się tak, jakby moja rozmowa z Jackiem w ogóle nie miała miejsca. Od
czegoś musiałam zacząć, a gips na ręce był dobrym pretekstem.
- Mały wypadek na siłowni, co Ty tu
robisz? – Bartka twarz nadal była pozbawiona emocji, co poniekąd było mi na
rękę, bo przynajmniej nie wściekał się na mnie ani nie chciał wziąć mnie w
ramiona.
- Chciałam pogadać, naprawić nasze
relacje. Mogę? – nie spuszczałam wzroku z jego twarzy ani oczu. Widziałam w nim
Bartka, za którym naprawdę tęskniłam. Ten facet był mi tak cholernie bliski,
znałam każdy zakamarek jego ciała, wiedziałam o każdej jego bliźnie, znamieniu,
tatuażu, a mimo to był mi daleki.
- Proszę – przesunął się w wejściu, żebym
spokojnie mogłam wejść do środka i zaczęłam ściągać kurtkę i kozaki, a on stał
jakby wrósł w podłogę. - Chcesz coś do
picia?
- Herbatę poproszę – uroczyłam go lekkim
uśmiechem i wpatrywałam się w jego sylwetkę, która udała się do kuchni i
próbowała poradzić sobie z szafkami, herbatą a
kiedy doszedł by wstawić wodę w czajniku nie wytrzymałam. – Daj, ja to
zrobię – było mi żal jak widziałam jego zmagania z otworzeniem czajnika.
Podeszłam i z uśmiechem wzięłam od niego czajnik. O dziwo, w jego kuchni w
ogóle nie czułam się skrępowana, mogłam się nawet pokusić o stwierdzenie, że
czułam się jakbym była u siebie.
- Dzięki – to zdecydowanie Bartek był bardziej
skrępowany ode mnie, aż chciałam dodać mu trochę wsparcia, by się trochę
rozluźnił.
- Jak sam sobie radzisz z tą ręką? –
trochę z dozą ironii wypowiedziałam te słowa, bo widziałam, jaką trudność
sprawiło mu zrobienie herbaty, a co dopiero mówić o innych czynnościach.
- Jakoś sobie daję – przerwał nam
dzwonek do domofonu, a mnie zalała fala potu. W głowie miałam tysiąc myśli, że
musiał się kogoś spodziewać, więc dlatego tak ufnie otworzył mi drzwi. Bartek
nic nie mówiąc podszedł do domofonu i otworzył nieznajomemu gościowi drzwi a ja
zrobiłam nam herbatę i wyczekująco wpatrywałam się w chłopaka. Niedługo po tym,
zobaczyłam go z pizzą w ręku a w głowie beształam siebie za swoje myśli. Byłam
głupia, ale nadal nie byłam o niego zazdrosna, po prostu obawiałam się, że ktoś
nam przeszkodzi, a czułam się zdecydowana by z nim porozmawiać. – Zjesz ze mną?
– dopiero wtedy na jego twarzy zagościł uśmiech, a ja wzięłam herbatę i
postawiłam na stoliku w salonie.
- Chętnie – byłam zaskoczona, że potrafiliśmy
nie skakać sobie do gardeł, a zachowywaliśmy się jakby pomiędzy nami nie było
żadnych nieporozumień. Byłam szczęśliwa, że z naszych ust nie wylewał się jad.
Bartek położył pizzę, pomogłam mu ją otworzyć i najpierw urwałam kawałek dla
niego, a potem dla siebie.
- Więc, co cię sprowadza? – Bartkiem
rządziła ciekawość i nic nie musiał mówić, żebym to wiedziała. Usiadłam
wygodnie na kanapie, skuliłam nogi i wzięłam głęboki oddech.
- Nie wiem od czego zacząć… Mam pustkę,
chociaż chciałabym ci tyle powiedzieć – nagle zabrakło mi słów, by wyrazić
wszystko co czułam. Musiałam uważać na to, co mówiłam, by nie zrobić mu jakiś
nadziei, nie mogłam ponownie go skrzywdzić.
- Mamy czas, a ja cieszę się, że tu
jesteś – Bartek wzruszył ramionami i uraczył mnie swoim uśmiechem, na widok
którego, szybciej zabiło mi serce. Wydawał się być bardzo pewny siebie, chociaż
śmiałam podejrzewać, że było tu złudne wrażenie.
- Ja też – odwzajemniłam jego uśmiech i
poczułam się jak dawniej. Przypomniały mi się wszystkie nasze rozmowy na tej
kanapie, pieszczoty, jak się kochaliśmy…. Moje myśli poszły zdecydowanie w złym
kierunku i karcąc siebie w duchu, wróciłam do rzeczywistości - Eh… doszłam do wniosku, że sytuacja pomiędzy
nami po tym wszystkim co razem przeżyliśmy, jest czymś co nie powinno mieć
miejsca. Ja wiem, że zawaliłam, nie dawałam ci szansy, odpychałam na każdym
kroku i chciałabym cię za to przeprosić. – nie odrywałam wzroku od Bartka,
chciałam rejestrować każdą zmianę na jego twarzy.
- Ty? Ty nie masz za co mnie przepraszać,
to ja cię skrzywdziłem. Kiedy powinienem był być dla ciebie wsparciem, byłem
dla ciebie największym katem – jego głos był drżący, a ja powoli zaczynałam się
denerwować.
- Nie, to nie tak – bolały mnie jego
słowa, które tak naprawdę krzywdziły jego. Nie chciałam by siebie obwiniał –
nie traktuj tego tak… To, że zrobiłeś co zrobiłeś, to nie był przypadek. Znasz
mnie i wiesz, że nie wierzę w przypadki. Musiało cię coś do tego skłonić. To ja….
To ja nie dałam ci tego na co
zasługiwałeś, gdybym była dla ciebie wystraczająco dobra, to nie szukałbyś
szczęścia u kogoś innego – nie czułam się słaba mówiąc te słowa ani nie miałam
ochoty płakać. Było mi trochę ciężko, wracanie myślami do bolącej przeszłości
nie było niczym przyjemnym, ale byłam w stanie to zrobić i dostrzec sprawy,
które mi wtedy umykały.
- Z tobą byłem najszczęśliwszy, nic ani
nikt nie może się z tobą równać. Zrobiłem to, bo byłem pijany i niczego
bardziej w swoim życiu nie żałuję jak tego, że cię zdradziłem. Robiłem wiele
głupich rzeczy, ale niczego bardziej nie żałuję oprócz straty ciebie. – ukłucie
w sercu jakie poczułam słysząc te słowa, było powrotem tego, co towarzyszyło mi
kiedyś. Przypomniałam sobie jaka czułam się szczęśliwa będąc z nim, uważałam,
że nic lepszego nie mogło mnie spotkać. Dziwnie było słuchać, jak ważna byłam
dla niego, szczególnie wiedząc, że to już przeszłość. Nie umiałam mu
odpowiedzieć na te słowa, wzięłam kubek z herbatą w dłonie i szukałam
odpowiednich słów w głowie, natomiast Bartek musiał wyczuć moje lekkie zażenowanie
ponieważ przerwał ciszę – Jesteś z nim szczęśliwa? – podniosłam głowę,
zaskoczona jego pytaniem.
- Też kiedyś będziesz jeszcze
szczęśliwy, zasługujesz na to, a my chyba nie byliśmy sobie pisani – starałam
się powiedzieć coś wymijającego, by tylko nie zranić go jeszcze bardziej. On
naprawdę zasługiwał na wszystko co najlepsze i chętnie bym mu to wszystko dała,
ale nasze drogi gdzieś się rozchodziły.
- Powiesz mi coś?- Bartek w ogóle nie
odrywał ode mnie oczu, przestał jeść, a całą uwagę koncentrował na mojej
osobie. Kiedy skinęłam mu głową kontynuował – Co sprawia, że wolisz być z nim?
Co on takiego ci daje, czego ja nie potrafiłem? – szczerze, to byłam
przygotowana na to pytanie, ale mimo wszystko było dla mnie krępujące. Bartek
był udręczony, czułam, że szukał jakiegoś wytłumaczenia czemu tak szybko
związałam się z Kamilem, on nadal szukał w sobie winy.
- Nie zadręczaj się tym co on ma a czego
ty nie masz. To tak, jakbym ja się zastanawiała dlaczego spałeś z nią a nie ze
mną. To nas do niczego nie zaprowadzi. – bardzo chciałam by po tej rozmowie
chłopak wreszcie się otrząsnął z przeszłości i żył tym, co na niego czekało,
nie chciałam mu dokładać cierpienia, tylko dać mu ujście.
- Dlaczego więc to wszystko robisz? Z
litości, sentymentu? – pomimo wrażenia, iż to było oskarżenie w moją stronę, to
nie chciałam się wściekać, moim celem było wytłumaczenie wszystkich
nieporozumień i doprowadzenie do zgody.
- Tu nie chodzi o sentyment, chociaż on
na pewno gdzieś jest, ale przede wszystkim o szacunek. Byliśmy ze sobą naprawdę
szczęśliwi i byliśmy razem w tych
najcięższych chwilach i tego nie można zapomnieć i nawet nie chcę. Chcę
żyć z tobą w zgodzie, bo wiem, że tak powinno być i bardzo tego chcę. Uważam
cię za naprawdę mądrego i wspaniałego
faceta, jesteś bardzo inteligentny i rozsądny i wiele razy sprawiłeś, że
kochałam życie, byłeś ze mną kiedy miałam przeciwko sobie cały świat i nie
wyobrażam sobie, żebyśmy po tym wszystkim co razem przeszliśmy, traktowali
siebie jak wrogów. Nie chcę byś widział we mnie wroga – nie wiem czy to było
rozsądne z mojej strony, ale chciałam widzieć w nim osobę, z którą spędziłam
cudowny czas w swoim życiu. Ja naprawdę byłam z nim bardzo szczęśliwa i oprócz
tych wielu złych momentów było także wiele tych dobrych i nie zamierzałam
wyprzeć ich ze swojej świadomości. On już na zawsze będzie częścią mojej
historii.
- Kochałaś mnie?
- Jak możesz o to pytać? Proszę cię,
nigdy w to nie wątp. Nigdy nie wątp w moją miłość do ciebie. Przypomnij sobie
jak moje ciało reagowało na twój dotyk, jak dostawałam gęsiej skórki jak mnie
całowałeś… Tego nie da się oszukać. Kochałam cię najbardziej jak tylko w
potrafiłam – te wspomnienia sprawiły, że moja siła gdzieś ulatywała. Nie
sądziłam, że przypominając sobie te chwile, poczuję tęsknotę. Z Kamilem było mi
naprawdę dobrze, ale brakowało mi takiej cielesnej bliskości, chociaż to był
mój wybór. Sama zdecydowałam, że było za wcześnie żebyśmy poszli do łóżka.
Bartek był zamyślony, byłam niemal pewna, że on też przypomniał sobie wszystkie
nasze upojne chwile.
- Wybaczysz mnie kiedyś? Przestaniesz
mnie nienawidzić, za to jak cię skrzywdziłem?
- Bartek, ja nigdy cię nienawidziłam.
Potrzebowałam czasu by się z tym uporać, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę w
stanie z tobą tak spokojnie rozmawiać. Może ci się wydawać, że mam o tobie
okropne zdanie, ale ja naprawdę uważam cię za kogoś wspaniałego i mam do ciebie
ogromny szacunek za to wszystko co dla mnie zrobiłeś. To, że nie jesteśmy już
razem nie musi oznaczać, że musimy udawać, że się nie znamy. Oboje wiemy jak
dobrze się znamy, więc po co kłamać, że jest inaczej?
- Masz rację. Wiesz, że się zmieniłaś? Jesteś
taka… odżyłaś. Taką cię poznałem, silną, stanowczą i bezpośrednią. – w kąciku
jego ust błąkał się uśmiech, który pozwalał mi sądzić, że moja misja przebiegła
pomyślnie.
- Taka się właśnie czuję. Wiesz, cieszę się, że
potrafimy nie skakać sobie do gardeł.
- Ja też. Masz rację, nie powinniśmy
udawać, że się nie znamy. Też nie chcę mieć w tobie wroga i przepraszam za te
wszystkie przykre słowa, nie powinienem był cię obrażać ani mówić tego
wszystkiego. To ja zawaliłem i oskarżając ciebie, pokazałem jakim jestem
dupkiem – nie spodziewałam się usłyszeć
przeprosin z jego ust. Doskonale pamiętałam, że powiedział iż szybko się
pocieszyłam, że lecę na kasę i na samochody itd.
- Nie mów tak, byłeś rozgoryczony, a ja
zamiast z tobą porozmawiać, wyjaśnić, ciągle cię odpychałam. Przejrzałam cię,
tylko szkoda, że tak późno.
- O czym mówisz?
- Wiem, że chciałeś mnie wkurzyć bym z
tobą pogadała, bym się w końcu tak wściekła i zaczęła z tobą rozmawiać. Szkoda
tylko, że tak późno to zrozumiałam – uśmiech na moich ustach był wynikiem
mojego zadowolenia z siebie. Okazałam się odrobinę bardziej przebiegła od
niego.
- Znasz mnie – Bartek kręcił głową z
niedowierzania, a na uśmiech na jego twarzy bardzo przyjemnie się patrzyło.
- Nigdy w to nie wątp, nie wątp w moją
miłość do ciebie, szacunek i wiarę. Nigdy też nie wątp w siebie… Wiesz, wiele
razy w ciężkich chwilach myślałam o tobie, o tym, jaką musiałeś mieć w sobie
siłę gdy byłeś dzieckiem, jak wiele cię kosztowało by wyjść z tego całego
bagna. Chciałam sobie udowodnić, że ja też
taka potrafię być. Może ci się wydawać, że dałeś mi tylko złe chwile,
ale to nie jest prawda. Nauczyłeś mnie walki o siebie, że warto pokonywać swoje
słabości. I mimo, że nie jesteśmy razem, to to, czego mnie nauczyłeś zawsze
będzie ze mną – nie traktowałam czasu spędzonego z Bartkiem za stracony. Każda
chwila z nim była dla mnie doświadczeniem, a to składało się na naszą siłę i
mądrość życiową.
- Ty też mnie wiele rzeczy nauczyłaś.
Dałaś mi tak wiele, że do końca życia powinienem nosić cię na rękach. Dziękuję,
za wszystko co dla mnie zrobiłaś, ja też cię kochałem, całym sobą…
- Wiem, naprawdę wiem i nigdy w to nie
zwątpiłam. – złapałam go za rękę i czułam się jakby to miał być nasz ostatni
raz. Nie chciałam się z nim żegnać… - Wybaczysz mi? – spojrzałam w jego
czekoladowe oczy z wielką nadzieją.
- Wszystko co tylko zapragniesz – Bartek
mocniej ścisnął moją dłoń, a ja czułam, że nadchodził koniec. Nie chciałam
tego, ale nie mogłam też tam dłużej zostać.
- Będę się zbierać. Pamiętaj, że zawsze
możesz na mnie liczyć – ostatni raz spojrzałam w jego oczy i poczułam chęć
objęcia jego ciała, poczucia ciepła, zapachu…
- Ty na mnie również – Bartek wstał i
poszedł za mną do drzwi. Ubierając się, czułam na sobie jego wzrok.
- Wesołych świąt i uważaj na siebie. –
pogłaskałam go po ramieniu, a mój wzrok tkwił w jego czekoladowych oczach.
- Ty na siebie również – Bartek pierwszy
przełamał dzielącą nas granicę i objął mnie mocno, a ja poczułam się tak
znajomo. Czując wilgoć w oczach, mocno zacisnęłam powiek. Chciałam być silna,
do końca. Jego ramiona były dla mnie prawdziwą opoką i tęskniłam za nimi. Może
już przebijał się przeze mnie sentyment, ale naprawdę nie mogłam wyrzuć go z
swojego życia.
- Dbaj o siebie, dobrze? – wskazałam na
jego rękę i już sięgałam za klamkę od drzwi.
- Obiecuję. Fajnie cię widzieć szczęśliwą
i dziękuję, że przyszłaś. Dobrze wiedzieć, że nie mam w tobie wroga.
- Nigdy nie miałeś i nie będziesz miał.
Pa – uśmiechnęłam się do niego i z wielkim spokojem wyszłam z mieszkania.
Odetchnęłam z ulgą, ale już dłużej nie potrafiłam powstrzymać łez. Byłam
pomiędzy młotem a kowadłem. Z jednej strony była ogromna tęsknota za Bartkiem,
a z drugiej miłość do Kamila. Pomimo wszystko byłam szczęśliwa, że zrobiłam coś,
o co nigdy bym siebie nie podejrzewała. Zmierzenie się z własnymi słabościami,
strachem i wątpliwościami, dodało mi ogrom siły, ale także utwierdziło mnie w
przekonaniu, że kochałam Kamila. On był moim przeznaczeniem, był moją
przyszłością.
Nie chciałam ukrywać przed Kamilem
swojej rozmowy z Bartkiem, by cokolwiek stanęło między nami. Byliśmy razem i o
takich rzeczach powinniśmy ze sobą rozmawiać i pomimo niewygodności i
świadomości, że ten temat był grząski, to musiałam się z tym zmierzyć. Kiedy
już opanowałam łzy i uspokoiłam swoje drżące ciało, nadal siedząc w samochodzie
wykręciłam numer do chłopaka i oczekiwałam aż odbierze połączenie.
- Hej – jego głos był dla mnie osobistym
ciepłem, nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu na ustach.
- Cześć chłopaku, co robisz? – oparłam
się wygodnie o zagłówek i czekałam na rozwój wydarzeń.
- Zestawienia finansowe na koniec roku,
sama nuda. A ty już się za mną stęskniłaś? – czułam, że się do siebie
uśmiechał, żałowałam tylko, że nie mogłam na niego patrzeć, chociaż sama nie
wiedziałam czy byłoby mi wtedy łatwiej.
- Nic nowego. Chciałam ci o czymś
powiedzieć – zaczęłam bardzo powoli i ostrożnie, co pewnie nie umknęło jego
uwadze.
- Coś się stało? – Kamil od razu
spoważniał, a ja zamknęłam oczy, jakby to miało mnie przed czymś uchronić.
- Nie skąd, nie martw się. Po prostu
muszę coś ci powiedzieć, ale obiecaj, że nie będziesz na mnie zły – nie byłam
głupia i doskonale wiedziałam jakie zdanie na temat Bartka miał Kamil i to
pozwalało mi sądzić, że nie będzie zadowolony z tego co chciałam mu przekazać.
- Gosia martwisz mnie – nic nowego, sama
siebie martwiłam. Nie wiem czemu, ale już rozmowa z Bartkiem była prostsza niż
poinformowanie o tym Kamila. Już zaczynałam się zastanawiać czy czasem nie wyolbrzymiałam.
- To nic czym miałbyś się denerwować,
naprawdę. Po prostu nie chcę niczego przed tobą ukrywać – pragnęłam mieć to za
sobą, w końcu to z siebie wydusić, żeby już było po całej tej sprawie i bym
mogła wrócić do domu.
- No i słusznie, ale mów co to takiego –
pomimo dzielącej nas odległości można było odczuć rosnące napięcie. Wzięłam
głęboki oddech i z mocno zamkniętymi oczami zaczęłam mówić.
- Widziałam się z Bartkiem… - urwałam
nie wiedząc jak dalej pokierować rozmową, ale cisza po drugiej stronie telefonu
zmusiła mnie do kontynuowania – musiałam z nim wszystko wyjaśnić, nie chciałam
tego tak zostawiać. Ta sprawa… o matko, Kamil powiedz coś – ręce trzęsły mi się
ze zdenerwowania. Zależało mi na tym chłopaku i nie chciałam by cokolwiek nas
rozdzieliło. W tamtym momencie tak naprawdę zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi
na nim zależało.
- Nie wiem co mam ci powiedzieć – nie
wiedziałam dlaczego, ale te słowa trochę mnie zabolały, oczekiwałam czegoś
innego, zapewnienia, że pomiędzy nami jest tak jak dawniej, bez względu na wszystko.
- Idą święta i nie chciałam spędzić ich
w niezgodzie z Bartkiem. Nie mogłam dłużej przed tym uciekać, to i tak by mnie
kiedyś dopadło. Chciałam mieć z nim wszystko wyjaśnione by móc całkowicie się
tobą cieszyć. Gdybym tego nie zrobiła, to cały czas miałabym to gdzieś z tyłu głowy,
a on nigdy nie dałby mi spokoju. Byłam
mu winna tą rozmowę – z niecierpliwością czekałam na reakcję Kamila. Każda
sekunda maksymalnie się wydłużała.
- Rozumiem i co się działo? – nadal był
niepewny i chyba trochę przytłoczony. Zapewne nie spodziewał się usłyszeć tych
słów ode mnie.
- Nic, rozmawialiśmy, wytłumaczyliśmy
sobie wszystko, przebaczyliśmy. Naprawdę nic złego się nie wydarzyło, nie
całowaliśmy się…. Było w porządku – chciałam by ta sytuacja była jasna, by miał
jasny obraz tego co się tam działo, by nie zastanawiał się czy czasem któreś z
nas do czegoś się nie posunęło.
- Gosia… nie ufam mu, przepraszam, ale
nie rozumiem.. Staram się, ale to dupek, sama wiesz jak się wobec ciebie
zachowywał a teraz mówisz, że było w porządku? – czułam jego zdenerwowanie,
jakby był gdzieś obok mnie.
- Ja wiem, że uważasz go za dupka i nie
będę cię przekonywać jaki on to jest super i zajebisty…
- A jest? – Kamil szybko mi przerwał, co
sprawiło, że ta rozmowa stawała się coraz to trudniejsza.
- W jakimś stopniu jest fajny, ale ten
rozdział jest definitywnie zamknięty, dlatego tam pojechałam. Po tym wszystkim
co razem przeżyliśmy, należała nam się ta rozmowa. Nie chciałam wyssanych z
palca nieporozumień. Pewne rzeczy należało już dawno wyjaśnić, a ja na własne
życzenie to odwlekałam – postanowiłam być szczera z Kamilem, by naprawdę
uwierzył, jakie miałam intencje. Bez sensu było zaprzeczać, że Bartek w ogóle
nie był fajny, przecież z jakiegoś powodu musiałam z nim być.
- Uwierz mi, że po tym jak cię
skrzywdził mogłaś go tak zostawić, on nie zasłużył na rozmowę z tobą – Kamil te
słowa cedził przed usta, był trochę rozgoryczony, a ja nie wiedziałam jak z
tego wybrnąć.
- Jesteś pesymistą.
- Nie, jestem człowiekiem, któremu
rozszerzasz horyzonty i nie chcę by cokolwiek mi cię zabrało. Po prostu on nie
przypadł mi do gustu i chciałbym by trzymał się od ciebie z daleka, tylko tyle.
- Wiem, że go nie lubisz i nie zamierzam
cię prosić byś zmienił o nim zdanie czy mu zaufał. Chcę żebyś to mnie zaufał,
jedynie o to cię proszę. Nic ani nikt mnie nie zabierze, jestem twoja – byłam
tego pewna tak jak tego, że do oddychania potrzebowałam tlenu. Nic ani nikt nie
było w stanie mnie odciągnąć od Kamila.
- Ufam ci.
- Proszę nigdy nie wątp we mnie. Nie
potrafiłabym cię skrzywdzić a tym bardziej zdradzić. Przecież wiesz o tym i obiecałeś
mi – kilka dni temu, gdy byliśmy u mnie w domu, po tym jak Kamil pierwszy raz
został na noc, obiecał mi, że nigdy nie pomyśli, że go byłabym w stanie go
zdradzić. Znałam gorycz tego uczucia i nigdy nikomu nie potrafiłabym tego
zrobić.
- Przepraszam. Masz rację… po prostu…
Nie ważne, przepraszam.
- Nic się nie stało, ale pamiętaj o tym.
Zależy mi na tobie, a Bartek to przeszłość, dawna przeszłość – moje uczucia do
byłego chłopaka wygasły, pozostały wspomnienia i sentyment, nic poza tym. - Nie
chcę się z tobą sprzeczać o Bartka – czułam się winna tej sytuacji, to ja do
tego doprowadziłam, do naszego pierwszego spięcia. Może było ono małe, ale
właśnie z takich małych rzeczy, wynikały ogromne kłótnie i cierpienia.
- Nic nas nie rozłączy. Jesteś moja.
- Tylko twoja – uśmiechnęłam się na te
słowa. Naprawdę chciałam na zawsze tylko do niego należeć.
- Gdzie teraz jesteś?
- Na parkingu.
- To jedź do domu i zadzwoń jak będziesz
w łóżku, chciałbym ci pomruczeć na dobranoc – propozycja chłopaka od razu
poprawiła mi humor i jak najszybciej chciałam znaleźć się w domu.
- Już się robi, do usłyszenia.
- Jedź ostrożnie – po tych słowach od
razu się rozłączyliśmy a ja udałam się do domu. Tak bardzo na usta cisnęły mi
się dwa słowa, ale jeszcze było za wcześnie by je powiedzieć. Czułam to,
doskonale wiedziałam co się działo w moim sercu, ale jakoś nie byłam na to
gotowa. Podejrzewałam, że on czuł to samo, ale też tego nie powiedział. Może
właśnie brakowało mi odwagi i gdyby to on pierwszy zdał się na tą śmiałość, to pewnie
bym mu się tym samym odwdzięczyła. Był o mnie zazdrosny, bał się mnie stracić,
chciał mnie dla siebie. To mogło oznaczać tylko jedno.
I jak? Bardzo się denerwuję, bo ten post może wywołać mieszane uczucia. Proszę piszcie, co myślicie ;)