Następnego dnia, od rana wszyscy, czyli
ja, tata i Marcin zajęliśmy się przygotowaniami do sylwestrowego wieczoru.
Mieliśmy przy tym mnóstwo zabawy i w naszym domu panowała cudowna energia.
Najwięcej śmiechu mieliśmy przy dmuchaniu balonów, co rusz siebie rozśmieszaliśmy,
goniliśmy po domu albo puszczaliśmy balon w kierunku wymierzonej osoby. Gdy
wszystkie dekoracje były gotowe, przygotowywaliśmy przekąski. Obserwowałam
swoją rodzinę i wniosek, który jako pierwszy przyszedł mi do głowy to, że
byliśmy bardzo zjednoczoną rodziną i nie było pomiędzy nami barier. W swoim
gronie nie odczuwaliśmy różnicy wieku czy konfliktu ról. Bawiliśmy się tak,
jakbyśmy byli w gronie znajomych, a nawet może i lepiej. Ten rok był dla nas
wszystkich bardzo ciężki i był pewną próbą. Zostali najsilniejsi i wytrwali.
Było mi wstyd za swoją uprzednią wyprowadzkę z domu czy wylądowanie w szpitalu
z powodu nie jedzenia. Traktowałam to, jako swoje dwie największe porażki, ale
wyciągnęłam z tych historii odpowiednie wnioski.
Około godziny 15 wszystko mieliśmy
naszykowane i wyglądało to naprawdę ładnie. Byłam dumna z naszej pracy. Salon
był przystrojony, kolorowy a stół zapełniony przekąskami. Nie było tutaj
oficjalnego akcentu, wszystko wyglądało jak ogromna sala zabaw.
Później zaczęłam się szykować, więzłam
gorącą kąpiel a potem to już skupiłam się na szlifowaniu swojego wyglądu.
Założyłam czarną sukienkę w formie trapezu, włosy wyprostowałam, zrobiłam lekki
makijaż składający się z tuszu i czerwonej szminki. Kiedy byłam gotowa zeszłam
do domowników i wspólnie przestawiliśmy meble, tata z Marcinem montowali xboxa,
a ja poszłam naszykować łóżko dla Kamila i Kacpra, jak i Filipa i Martyny, ponieważ
nie wyobrażałam sobie, żeby wracali po nocy do domu, jak u nas było
wystarczająco dużo miejsca by pomieścić taką gromadkę ludzi.
Kamil z Kacprem mieli idealne wyczucie
czasu, ponieważ gdy ledwo co zeszłam na dół, usłyszałam dzwonek do drzwi i od
razu pospieszyłam by ich wpuścić do środka.
- Cześć – uśmiechnęłam się na widok
chłopaków. Wtedy uświadomiłam sobie, że mając przed sobą Kamila z Kacprem, traktowałam
ich jako „swoich chłopaków”. To było bardzo miłe. Czułam więź nie tylko z
Kamilem, Kacper też stał się dla mnie bardzo ważną osobą, na której zdrowiu,
szczęściu i bezpieczeństwu bardzo mi zależało.
- Hej – Kamil uraczył mnie całusem w
policzek a potem od razu przeniosłam wzrok ma małego pierworodnego chłopaka.
- Cześć, jak się miewasz? – uklęknęłam,
by móc zrównać się wzrostem z Kacprem, ale także pomagałam mu ściągnąć czapkę,
szalik, rękawiczki.
- Dobrze, byliśmy dzisiaj z tatą na
sankach a potem rzucaliśmy się śnieżkami – radość chłopca nie miała granic,
dzień spędzony z tatą dawał mu dużo radości, co było widać na pierwszy rzut
oka.
- Tak? I kto wygrał?
- Tata mówi, że ja, ale wiem, że dał mi
wygrać. Mam coś dla ciebie – malec od razu spojrzał na tatę, który wyciągnął z
kurtki jakąś tekturową kartkę.
- Dla mnie? – byłam zaskoczona tym co
miało miejsce, jakoś w to wszystko nie mogłam uwierzyć.
- Tak, sam zrobiłem – chłopiec podał mi
kartkę, która była laurką. Wyglądała naprawdę bardzo ładnie, pomimo, że
chłopiec miał dopiero 4 lata to miał ogromny talent. Kartka była kolorowa i
było na niej dużo brokatu, była choinka, prezenty no i cała nasza trójka. To
był piękny prezent, nie był to tylko rysunek, dzieci bardzo często nie
potrafiły słowami wyrazić tego co czuły, natomiast robiły to w postaci innych
rzeczy, Kacper poprzez rysunek.
- Dziękuję, jest śliczna – byłam
strasznym wrażliwcem i cała ta sytuacja sprawiła, że już miałam łzy w oczach i
niewiele brakowało abym się całkowicie rozpłakała. Uściskałam malca wtulając
jego głowę w swoją klatkę piersiową. Na swoich plecach poczułam dłoń Kamila,
która byłam takim okazaniem wsparcia i ciepła. Byłam szczęśliwą osobą, nigdy
bym sobie nie wybaczyła, gdybym kilka miesięcy temu zrezygnowała z tego, co
miałam teraz. Wybierając Kamila, wybrałam największe szczęście, jakie los mi
oferował.
- Chodźcie już – głos Marcina wbił się
pomiędzy nasz uścisk i wtedy stanęłam na nogach wpatrując się w moich chłopaków,
których wzięłam za ręce, zaprowadziłam do salonu w którym miała odbyć się
dzisiejsza impreza.
- Ale tu ładnie! – Kacper był zaskoczony
wszelkimi dekoracjami i od razu podbiegł do stolika na którym leżały czapki,
maski i inne przedmioty, które miały nam urozmaicić wieczór, a w zasadzie to
noc. Kiedy Kamil witał się z moim tatą i Marcinem, usłyszeliśmy dzwonek do
drzwi i Marcin poszedł wpuścić pozostałych gości, a ja podeszłam do chłopca i
pomogłam mu z czapką i maską, oraz wzięłam go na ręce. – Jesteś cudowna!
Koledzy będą mi zazdrościć takiej imprezy – Kacper objął mnie mocno za szyję a
zaraz potem ucałował mnie w policzek. Nie mogłam opanować swojego śmiechu, bo
naprawdę byłam szczęśliwa. Radość Kacpra była zarażająca, a ja czułam nie tylko
miłość do jego taty, ale także i do niego. Już byłam gotowa pójść za nim w
ogień, oddać życie za niego.
Później wszyscy wzięliśmy przykład z
Kacpra i założyliśmy maski wraz z czapkami. Kacper przypatrywał się wszystkiemu
co znajdowało się w salonie, Kamil rozmawiał z Marcinem, ja z Martyną, a tata z
Filipem wymieniał uwagi na temat ciąży Martyny. Filip od dziecka wychowywał się
bez taty, więc mój tata był dla niego powiedzmy, że zastępczym rodzicem. Wiele
razy Filip przychodził do niego po jakąś radę, rozmowę, a mój tato traktował
Filipa jako członka naszej rodziny.
Naszą imprezę zaczęliśmy z xboxem i
graniem w taneczne gry, przy czym czas upłynął nam naprawdę miło i zatrważająco
szybko. Później wszyscy wspólnie tańczyliśmy, a raczej się wygłupialiśmy przy
disco polo, jedliśmy, piliśmy… Nie było żadnego dystansu pomiędzy moim tatą a
Kacprem czy pomiędzy tatą a Kamilem, wszyscy wspólnie się bawiliśmy, nie było
też tak, że my młodzi się wygłupialiśmy a tato siedział z boku. Mój tato był
młody duchem, osobą która miała w sobie strasznie dużo energii i werwy życia.
Jemu pomimo trudów jakie spotkał na swojej drodze, a głównie śmierć syna i
strata żony, chciało się żyć. Wiedział, że miał dla kogo, ale także, że czekało
go jeszcze wiele dobrego. Jak patrzyłam na to, jak się wygłupiał z Kacprem to
miałam wrażenie, jakby wygłupiał się ze swoim wnukiem i to był piękny widok.
Wiedziałam, że tato będzie cudownym dziadkiem pomimo, że póki co nie planowałam
dzieci. Kacper był naszą iskierką i kiedy przebywał u nas w domu, to każdy
chyba czuł, że ten dom odżył, tak jak to było za życia Maćka. Nie tylko ja
zyskałam na pojawieniu się Kamila, ale każdy członek mojej rodziny. Bawiąc się
z Kacprem czuliśmy się jak duże dzieci, ale przecież każdy z nas miał coś w
sobie z dziecka. Chciał rozpieszczać, dawać, sprawiać radość, bawić się jak za czasów
swojego dzieciństwa. Mieliśmy tyle radości i uśmiechu dzięki jednemu dziecku i małym
przygotowaniom.
Obecność Kacpra nie tylko pozytywnie
wpłynęła na członków mojej rodziny, ale także na Martynę, która chyba już
bardziej oswoiła się z myślą, że zostanie mamą. Nie mogła oderwać się od
Kacpra, dużo z nim rozmawiała, a malec był zafascynowany tym, że w brzuchu
Martyny rosło dziecko. Wiedziałam, że dziewczyna będzie cudowną mamą i chyba
nie tylko ja to dostrzegłam, ona sama także to zobaczyła. A Filip, po prostu
nie mógł się na nich napatrzeć. Wydawało mi się, że wszyscy oczami wyobraźni
widzieliśmy ich jako prawdziwą rodzinę.
Kiedy już trochę byliśmy zmęczeni, duzi
chłopcy czyli tato, Marcin, Filip i Kamil siedzieli i raczyli swe organizmy
alkoholem oraz zajadali się różnymi pysznościami, a ja z Kacprem i Martyną
siedziałam na drugim końcu pokoju i układaliśmy klocki lego, które dzień
wcześniej kupiłam z Marcinem. Gdy przyglądałam się synowi Kamila to miałam
wrażenie, że był on jego lustrzanym odbiciem. Mieli dosłownie te same oczy,
kolor włosów, nos czy układ ust. Wiedziałam, że gdy malec dorośnie, będzie on
dosłowną kopią swojego ojca.
- Gosia, a ty lubisz mojego tatę? – z
Kacprem cały czas o czymś rozmawialiśmy, głównie o przedszkolu, jego kolegach,
koleżankach, dowiedziałam się też, że Kacper miał dziewczynę i obiecał mi ją
przedstawić gdy w przyszłości przyjdę po niego do przedszkola. Chłopiec
opowiadał także o swoich ulubionych bajkach, o tym, że w przyszłości chciałby
zostać pilotem albo kierowcą rajdowym.
- Tak, bardzo. – lekko uśmiechnęłam się
do siebie na to pytanie i udzieloną przeze mnie odpowiedź. Byłam zaskoczona tym
pytaniem i już chciałam dowiedzieć się dlaczego pytał, ale nie wiem czemu,
zrezygnowałam z tego.
- Ładnie się uśmiechasz – mały był
niezłym kokieterem, takim małym amantem. Rozczulały mnie te jego słowa i sposób
w jaki ze mną rozmawiał.
- Dziękuję, na myśl o twoim tacie nie da
się nie uśmiechać – może moje słowa były zbyt wylewne i przed małym chłopcem
nie powinnam była tak się otwierać, ale jakoś nie umiałam się powstrzymać.
- On też ciebie lubi, powiedział mi – zaskoczona
spojrzałam na chłopca, który nie odrywał wzroku od klocków. Dla niego ta
rozmowa była bardzo naturalna a dla mnie była ogromnym zaskoczeniem.
- Tak? A co jeszcze mówił? – przyznam
się, że delikatnie chciałam od niego
wyciągnąć w jakim kontekście Kamil rozmawiał o mnie z Kacprem. Wiedziałam co
Kamil o mnie myślał, lecz bardziej zależało mi aby poznać stosunek Kacpra do
mnie.
- Pytał się czy też ciebie lubię, a
przecież ty jesteś taka fajna. Mój tata nigdy nie miał lepszej dziewczyny –
słuchając tych słów robiłam się czerwieńsza i zrobiło mi się lżej na duszy. Po
wcześniejszych zachowaniach Kacpra sądziłam, że polubiliśmy siebie nawzajem,
ale wypowiedzenie tego wprost było czymś dziwnym i poczułam jakby kamień spadł
mi z serca.
- Ja też ciebie lubię, wiesz? Cieszy
mnie to, że mnie akceptujesz, naprawdę mi na tym zależy – złapałam go za dłoń i
oboje patrzyliśmy sobie w oczy. To, co później zrobił Kacper bardzo mnie
zaskoczyło, ponieważ wstał i podszedł do mnie mocno się przytulając, niemal
wtulił się w moje ciało, chować swoją głowę w zagłębienie mojej szyi. To było
bardzo magiczne i wiedziałam, że byłam w pełni zaakceptowana. Nie byłam
ideałem, nie miałam zbyt dużego doświadczenia z dziećmi, byłam normalną prostą
dziewczyną, a pomimo tego i wielu wad,
które posiadał każdy człowiek, zostałam pokochana przez dziecko, które było istotą
pozbawioną zblazowania, nie było jeszcze zniszczone regułami panującymi na tym
świecie.
- Dziękuję, to dla mnie bardzo ważne –
słowa te wypowiedziałam z strasznie drżącym głosem, starając się powstrzymać
napływające do oczu łzy. Znowu byłam wzruszona, ale nie można było nie
zareagować na to, co miało miejsce. To było przyzwolenie na związek z Kamilem,
ponieważ wiedziałam, że dla Kamila najważniejsze było to, by syn rozumiał się z
jego partnerką. Nic nie stało nam na przeszkodzie ku pełnemu szczęściu. To była
ogromna odmiana po tym co działo się w związku z Bartkiem. Tam toczyłam
nieustającą walkę i to ze wszystkim, a tu mogłam swobodnie oddychać i nic mi
tego nie utrudniało.
- A tu co się dzieje? – nasze czułości
przerwał Kamil, który patrzył na nas trochę podejrzliwie. Pewnie niewiele
rozumiał z zaistniałej sytuacji.
- Podrywam twoją dziewczynę – zanim
zdążyłam otworzyć usta, Kacper pospieszył tacie z wytłumaczeniem, przy czym
uśmiechał się tak cudownie, pokazując swoje małe proste ząbki.
- A twoja zazdrosna nie będzie? – Kamil
ukląkł przy nas i z cudownym uśmiechem patrzył na nas. Nie trzeba było być
geniuszem, by dostrzec jak jego oczy błyszczały. On też cieszył się z
posiadania naszej dwójki.
- A czy musi o tym wiedzieć? – Kacper
przedrzeźniał się z tatą co już do reszty mnie rozczuliło i wszyscy zaśmialiśmy
się na słowa małego podrywacza, a ja potargałam mu ręką bujne włosy.
- Oj mały mały, dziewczyny to nie
zabawki – patrząc na nich miałam wrażeniem, że
tworzyli zgrany duet i pomimo, że duet składa się z dwóch osób,
widziałam tam też miejsce dla siebie.
- Oj tato, wiem przecież – chłopiec
wrócił do układania klocków a my z Kamilem wymieniliśmy sobie znaczące
spojrzenia. W tym całym ferworze sylwestrowej nocy w ogóle nie mieliśmy czasu
na rozmowę w cztery oczy i na jakiś bliższy kontakt sam na sam, natomiast
świadomość jego obecności, sprawiała, że czułam się bezpiecznie.
- Chodźcie, za chwilę północ! – Marcin
krzyknął do wszystkich i cała nasza gromada stanęła na równe nogi i ruszyliśmy
do wyjścia. Po założeniu kurtek i butów stanęliśmy na drodze przed domem, gdzie
również powychodzili sąsiedzi z pozostałych domów i wspólnie odliczaliśmy do
północy.
- 5! 4! 3! 2! 1! SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO
ROKU – po tych słowach, niebo rozbłysło od fajerwerek i każdy pochodził do
każdego składając sobie życzenia i raczyliśmy nasze organizmy szampanem.
Wspólnie z Kacprem i Martyną zapaliliśmy zimne ognie, a reszta naszej ekipy
odpalała race i inne petardy. Było magicznie, nagle świat stał się kolorowy i
taki przyjazny. Nie potrafię opisać szczęścia, które akurat wtedy odczuwałam.
To, co wydarzyło się przez ten rok tylko mnie podbudowało i nakierowało na
właściwy tor. Stojąc z Kacprem u boku patrzyłam na niebo i czułam, że gdzieś
tam znajdował się mój brat. Był jedną z gwiazd świecących na niebie. Moją
własną gwiazdą, która rozświetlała mi drogę w trudnych momentach.
Gdy tłum zaczął się rozrzedzać na
dworze, tata z Marcinem wzięli Kacpra do domu, zostawiając mnie samą z Kamilem.
Chłopak stał za mną i obejmował mnie w pasie. Patrzyliśmy w tym samym kierunku,
przyglądaliśmy się niebu, które powoli się uspokajało, natomiast jeszcze gdzie
nie gdzie pojawiały się ślady petard.
- Jestem szczęśliwa, że ze mną jesteś –
mimo, że nie widziałam wyrazu jego twarzy i błysku oczu, miałam pewność, że był
równie szczęśliwy co ja. Czułam ciepło jego ciała, to jak jego serce
przyciągało moje. Kamil obrócił mnie w swoją stronę i już moim oczom ukazało
się moje prywatne niebo znajdujące się w jego oczach.
- Kocham cię – chłopak patrzył na mnie
tak jakby się obawiał mojej reakcji i był lekko przestraszony. Nie mogłam
uwierzyć jego słowom… To było piękne, móc usłyszeć to z jego słów…
- Ja też ciebie kocham, tak bardzo mocno
– oczy zaszły mi łzami ze wzruszenia i ta chwila była magiczna. Nie musiałam
długo czekać by nasze usta złączyły się ze sobą i pomiędzy nami naprawdę
zaiskrzyło. Żar przelewał się przez nasze usta, a nasze ciała mówiły wszystko
co zostało niewypowiedziane. Tą chwilę zapamiętam naprawdę na długo. Kiedy już
usłyszałam z jakimi uczuciami i przejęciem powiedział pierwsze „Kocham Cię”
chciałam słyszeć to częściej, chciałam starać się z całych sił, zabiegać o
niego i sprawiać, by z dnia na dzień kochał mnie coraz to bardziej. Byłam
szczęśliwa, że chłopak zebrał się na odwagę i pierwszy wyznał to, co do mnie
czuł. Nie wiem czy byłabym w stanie pierwsza się tak przed nim otworzyć, ale
właśnie on dodał mi odwagi i siły, robił to od początku naszej znajomości.
Pokochałam go całym sercem i pomimo, że trochę się jeszcze bałam, bałam się
rozstania, bólu, bałam się że i tym razem nie wypali, ale miłość dodawała mi
siły i wiary. Kochałam go, a on mnie i to się liczyło. To było najważniejsze. –
Tak bardzo cię kocham – pomiędzy pocałunkami jeszcze raz szeptem wypowiedziałam
te słowa, chciałam by uwierzył, by miał pewność moich uczuć.