Te kilka dni nad morzem minęło naprawdę
szybko i piekielnie nie chciało nam się wracać, ale był jeden powód dla którego
musieliśmy to zrobić. W sumie to nie było tak, że musieliśmy, po prostu zbliżał
się sylwester i Kamil miał go spędzić z
synem.
Wracając jeszcze do tych chwil
spędzonych nad morzem, to był to szczególny czas, zarówno dla mnie i dla Kamila.
Żadnym zaskoczeniem nie będzie jeśli powiem, że zbliżyliśmy się do siebie,
czułam, że nasza relacja stała się ciaśniejsza, co oznaczało, że była
poważniejsza. Na szczęście nasz związek nie był śmiertelnie poważny i nie
sprowadzał się do stanu starego małżeństwa. Nasze uczucie było wznoszące w tym
sensie, że dodawało energii, zagrzewało do działania, jak i do walki o sny i
marzenia, które drzemały w nas. Drugą rzeczą jaką dał nam ten wyjazd, to
oczyszczenie się z złych emocji i wszelkich wątpliwości. Czułam się spokojna o
swoją przyszłość, jak i miałam poczucie, że wchodziłam w nowy etap życia po
uprzednim uporządkowaniu poprzedniego, przynajmniej w większej części…Niestety
był jeden aspekt, który został odłożony na „przyszłość”, który nazywał się
mama, natomiast wiedziałam, że już niedługo przyjdzie czas, który będzie
domagał się wyjaśnienia tej sprawy.
W drodze powrotnej do domu, moja głowa
nie dawała mi odpocząć i produkowała nowe pomysły, które wydawały mi się na
tyle atrakcyjne bym musiała się nimi podzielić z Kamilem.
- Co zamierzacie robić w sylwestra? –
popatrzyłam na chłopaka, który prowadził samochód. Byłam ciekawa co mieli z
Kacprem zaplanowane na następny dzień.
- Pogramy w jakieś gry, największą
atrakcją będzie piccolo i puszczanie fajerwerek. Może pojedziemy do mamy i do
dziadków by razem spędzić ten wieczór – Kamil opowiadał o tym bez większego
przekonania i jakiegoś takiego błysku w oku.
- Twoi dziadkowie nigdzie się nie
wybierają? – nie chciałam być nazbyt wścibska, po prostu interesowało mnie jak
jego bliscy planowali spędzić ten dzień.
- Organizują kolację dla siebie i swoich
przyjaciół. Nic szczególnego, takie tam siedzenie przy schabowym i akompaniamencie
polsatu lub dwójki – widziałam na jego twarzy lekki ironiczny uśmieszek. Nie
musiał nic więcej mówić, rozumiałam z czego to wynikało.
- A co powiesz jakbym zaprosiła ciebie i
Kacpra do siebie? Tata w tym roku nigdzie się nie wybiera a razem z Marcinem
nie chcemy żeby został sam, więc będziemy mu towarzyszyć i byłoby fajnie
gdybyście się przyłączyli – byłam w pełni przekonana, że był to dobry pomysł.
Marzyło mi się spędzenie tego dnia razem z Kamilem i Kacprem, więc chciałam wdrożyć
to marzenie w życie.
- To miłe z twojej strony, ale może twój
tata i Marcin będą chcieli spędzić ten dzień w gronie rodziny? Nie chciałbym
zabierać wam tego wieczoru – chłopak był zakłopotany i chyba nie był tak bardzo
przekonany do tego pomysłu, jak byłam ja, ale przecież nie zamierzałam tak
szybko odpuścić.
- Jestem pewna, że obydwoje będą
zadowoleni z tego pomysłu, ale jak chcesz to zadzwonię i się upewnię. – od razu
wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer do taty. Nie miałam najmniejszych
wątpliwości w to czy tacie przypadnie do gustu ten pomysł. Już głowie miałam
nawet świetny plan na tą imprezę.
- Tak, słucham? – głos mężczyzny po
drugiej stronie słuchawki był strasznie ciepły i wywołał uśmiech na mojej
twarzy. Moja miłość do tego faceta była niedookreślenia.
- Cześć tato, my już wracamy, jesteśmy
właśnie za Toruniem – zanim planowałam przejść do konkretów postanowiłam
uspokoić jego ojcowską troskę.
- To dobrze, wszystko w porządku?
- Tak, nie masz się czym martwić.
Dzwonię bo chciałam zapytać, czy nie miałbyś nic przeciwko gdyby Kamil z
Kacprem spędzili z nami sylwestra? – nie czułam stresu, niepewności czy innych
podobnych emocji. Znałam swojego tatę i wiedziałam, czego można było się po nim
spodziewać, przynajmniej w tej sytuacji.
- A skąd, co ty za głupie pytania
zadajesz? – nie musiałam patrzeć na tatę by wiedzieć, że uśmiech gościł na jego
twarzy.
- To nie ja, to Kamil – wszystko
zgoniłam na chłopaka, by odgonić od siebie wszelkie pretensje taty.
- Czyli chłopak czuje respekt, bardzo dobrze
– dawno tata nie miał tak dobrego humoru i zastanawiałam się czy był on czymś
uzasadniony czy tak po prostu się złożyło.
- Przynajmniej on jeden – Kamil patrzył
na mnie lekko skonsternowany tą całą wymianą zdań, a w sumie tylko tym co ja
mówiłam, bo tyle słyszał.
- Powinniście brać z niego przykład –
tata znów zaśmiał się do mnie, a ja zrobiłam to samo. Niewiele potrzeba było do
szczęścia, wszystko zależało od ludzi, którzy nas otaczali.
- A Marcin jest w domu? – za dużo czasu
na przygotowania do sylwestrowego wieczoru nie zostało, ale wiedziałam, że ze
wszystkim dam sobie radę, ale oczywiście potrzebowałam jakiegoś pomocnika,
miałam nadzieję, że wsparcie znajdę w osobie brata.
- Tak, dać ci go do telefonu?
- Nie, nie trzeba. Poproś go aby czekał na
mnie w domu to pojedziemy na zakupy – przyjazd do rodzinnej miejscowości
mieliśmy zaplanowany na godzinę 15, więc była jeszcze szansa na wybranie się do
centrum i zakupienie wszystkich potrzebnych rzeczy, zarówno jedzeniowych jak i
rozrywkowych.
- Dobrze, wracajcie bezpiecznie, pa –
tato pożegnał się ze mną a po moim odpowiedzeniu na jego słowa, od razu
poinformowałam chłopaka o przebiegu rozmowy i oboje cieszyliśmy się, że
wspólnie spędzimy naszego pierwszego sylwestra. Byłam bardzo podekscytowana, i
nawet Kamil, który był dosyć stonowanym i spokojnym człowiekiem, nie przestawał
się uśmiechać.
- Uwielbiam twój uśmiech i te dołeczki w
policzkach – oparłam głowę o zagłówek i nie mogłam przestać przyglądać się
chłopakowi. Zakochałam się w nim i to chyba nie było żadnym zaskoczeniem.
Patrząc na niego widziałam całe jego wnętrze, wszystkie wartości i cechy jego
osobowości. Miał prawdę wymalowaną na twarzy.
- Bo się zaczerwienię – mój towarzysz
próbował przybrać cienki ton głosu imitujący dziewczynę, co sprawiło, że oboje
wybuchliśmy śmiechem. Idealnie nadawałby się do kabaretu.
- Mam ogromne szczęście, że cię mam,
wiesz? Nie wiem co ty we mnie widzisz, ale nie chcę by to się kiedyś skończyło
– zmiana tematu nastąpiła bardzo szybko, ale nie umiałam odmówić sobie
powiedzenia chłopakowi co akurat siedziało mi w głowie. Chciałam by wiedział,
że jest dla mnie ważny, chociaż zdawałam sobie sprawę, że już był tego świadom.
- Wiesz co w tobie widzę? Prawdę, nikogo
nie udajesz, nie grasz, tak jakbyś była z innego świata. Jesteś obok tej całej zawiści,
zazdrości, kłamstwa i manipulowania. Nie wiem z czego to wynika, czy z krzywd
jakich doznałaś, z wychowania, czy tak po prostu masz. Nie robisz niczego pod
kogoś, nie żyjesz dla czegoś tylko po coś i to może to jest ta tajemnica, która
przyciąga do ciebie ludzi? – Kamil położył swoją dłoń na moim udzie a ja od
razu położyłam tam swoją i mocno uścisnęłam dłoń chłopaka. Jeszcze nikt nigdy
czegoś takiego mi nie powiedział, a sprawiło mi to ogromną radość. On nie
postrzegał tylko mojego wyglądu i pieniędzy, czułam, że to go w cale nie
interesowało.
- Nie wiem co powiedzieć, bo ja to samo
myślę o tobie, dokładnie to samo… Ty jesteś normalny, zabawny, szczery…. Jesteś
żywym złotem i nawet gdyby to całe dobrodziejstwo zniknęło, pieniądze,
samochody, wyjazdy… To nic nie znaczy bez ciebie, to ty nadajesz temu jakąś
wartość, to ty jesteś dla mnie wartością. I może to, co teraz powiem zabrzmi co
najmniej dziwnie, ale wiem, że świat się na tobie nie kończy, nie w tym sensie,
że jak nie ty to będzie ktoś inny, bo chcę tylko ciebie, ale chodzi mi o to, że
nasz związek nie oznacza rezygnowania z czegokolwiek, jest coś poza nami. Jest
rodzina, są przyjaciele, wyjścia do kina, gokarty, karaoke itd. To ty mi to
pokazałeś i może jest to coś prostego i
oczywistego, ale w moim przypadku był to milowy krok – nie wiedziałam jak to
ująć w słowa by przekazać to, co mi siedziało w głowie. Czułam, że moje życie
było kompletne i nie byłam zamknięta w klatce, nawet jeśli była ona złota. Pomimo, że byłam w związku to byłam wolna i
mogłam z każdej strony zwiedzić świat, poznać jego zakamarki i rozkoszować się
pięknem.
- Bo chyba najważniejsze jest by
realizować swoje cele z niczego nie rezygnując – on szybko łapał o co mi
chodziło i przede wszystkim mnie rozumiał.
- Tak, tylko często jest to odbierane
jako egoizm, no wiesz, dopinanie swojego, dążenie do spełnienia, dbanie o swoją
wewnętrzną równowagę – często spotykałam się z tym, że traktowane to było jako
zapatrzenie w siebie i samolubstwo.
- Ludzie na okrągło mylą te dwa pojęcia
i nie każdy rozumie na czym polega jedno i drugie. To pokazuje jak jeszcze
tkwimy w przeszłości, przecież kto dawniej myślał o pasjach, spełnianiu marzeń,
robieniu tego co się kocha a nie robieniu czegoś dla pieniędzy? To jest to co
ci powiedziałem wcześniej, większość ludzi żyje dla czegoś a nie po coś.
Światem rządzi zachłanność i pogoń za pieniędzmi – to była przykra prawda i
cieszyłam się, że nas to nie dotyczyło. Dla nas liczyli się ludzie, to oni
nadawali sens i wartość rzeczom materialnym.
- Masz rację, cieszę się, że mamy to
samo spojrzenie. – miałam obok siebie idealnego partnera, który miał po kolei w
głowie i nie musiałam się o nic martwić. To było bardzo pokrzepiające.
- Koniec tych poważnych rozmów, czas na
obiad – chłopak zatrzymał się w jakiejś przydrożnej knajpie i od razu
pospieszyliśmy do środka. Byłam bardzo głodna i trzymając się za ręce weszliśmy
do środka.
Po dotarciu do domu nie miałam czasu na
prysznic czy nawet odpoczynek, od razu zapakowałam się z Marcinem do samochodu
i pojechaliśmy na zakupy. Na naszej, a w sumie mojej liście, było bardzo dużo
rzeczy. Zależało mi na tym, by Kacper dobrze się z nami bawił pomimo, że miał
spędzić ten wieczór z szóstka dorosłych ludzi, ponieważ zaprosiłam jeszcze
Filipa z Martyną. Cieszyłam się, że tą noc spędzę z gronem najbliższych mi
ludzi. Zadbaliśmy o balony, śmieszne maski na twarz,
serpentyny, zimne ognie, fajerwerki jak i wielki baner „Szczęśliwego Nowego
Roku” który postanowiliśmy zawiesić w salonie. Później przyszedł czas na zakupy
spożywcze i lekko alkoholowe. Byłam tym wszystkim bardzo podekscytowana,
czułam, że organizowałam imprezę, która była spełnieniem jakiś moich marzeń.
Marcin też wyrażał pozytywne emocje co do tego przedsięwzięcia i chyba tak samo
jak ja, przeczuwał cudowny wieczór, a raczej noc.
Co moge napisac? Po prostu genialne! Tak sie cudownie czyta, ze gdy dochodze do fragmentu z godzina wstawionej czesci, jestem zawiedziona, ze tak szybko to przeczytalam!�� oby tak dalej! Pozdrawiam krakowianke �� meggi
OdpowiedzUsuńDziękuję Meggi :*
UsuńKrakowianka siedzi zasypana nie tylko śniegiem, ale i notatkami, więc ciepłe słowa się przydały!
Tamta część była niezła, ta znowu niezbyt ciekawa :<
OdpowiedzUsuńPonawiam pytanie, bo na tamto chyba mi nie odpowiedziałaś: czy Bartek chociaż raz pojawi się jeszcze w tym opowiadaniu? :)
Pozdrawiam!
/ Ingrid
Bardzo chętnie bym Ci odpowiedziała na to pytanie, ale przyjęłam zasadę, że nie zdradzam tego, co będzie dalej w opowiadaniu. Gdybym to zrobiła, nie byłoby to w porządku wobec osób, którym wcześniej na podobne pytania nie odpowiedziałam. Do końca opowiadania zostały nie całe dwa tygodnie, już tylko 3 posty ;)
UsuńRozumiem :)
UsuńAaa, nadal nie moge uwierzyć, że opowiadanie juz się powoli kończy :D Mam nadzieję, że napiszesz coś nowego, równie zajefajnego :)
/ Ingrid
kiedy kolejna czesc ?
OdpowiedzUsuńFajnie. Super. Nie umiem nic lepszego napisac, bo ta cała sesja wypompowala energię ze mnie...😔😞 ubolewam ze to już końcówka opowiadania 😭😭
OdpowiedzUsuń