Wigilię spędziliśmy u dziadków i co tu
ukrywać, pomimo, że babcia starała się jak tylko mogła by te święta były dla
każdego niezapomniane i radosne, to niestety czuć było ciężar, który chyba był
zawieszony nad stołem. To były nasze pierwsze święta zarówno bez Maćka, jak i bez mamy, więc nie sposób
było ukryć dwóch wolnych krzeseł przy stole. Co rusz spoglądałam na miejsce
zawsze zajmowane przez zmarłego brata i naprawdę odczuwałam tęsknotę za tym
chłopakiem. Pogodziłam się, że był już w innym świecie, ale właśnie takie
sytuacje powodowały, że wspomnienia wracały i pojawiała się myśl „dlaczego?”.
Podobnie było z mamą, która tego dnia wysłała nam tylko sms z życzeniami.
Przykro mi było, że nie stać jej było na szczerość, telefon, spotkanie, a ja
nie czułam się na siłach by rządzić się jej życiem. Widocznie podjęła już
decyzję o swoim dalszym życiu, była teraz wolna i nikt jej nie zawadzał. Było
to niesamowicie krzywdzące bo przecież to była moja mama, ale dzięki tacie
czułam, że miałam zapewnione maksimum miłości i dom, który kojarzyłam przede
wszystkim z tym uczuciem. Podziwiałam mojego tatę, uważałam, że był wspaniałym
rodzicem i był dla mnie autorytetem. Po prostu go uwielbiałam i nie potrafiłam mu
się przeciwstawić czy go skrzywdzić, w swoim życiu dążyłam do tego, by był ze mnie
dumny i nigdy nie chciałam go zawieść.
Pomimo tych wszystkich myśli i uczuć,
wigilia przebiegła spokojnie i co najważniejsze w zaufanym, rodzinnym gronie.
Od dziadków wróciliśmy jakoś wieczorem i całą trójką – tata, Marcin i ja,
usiedliśmy sobie w salonie i oglądaliśmy Kevina, popijając czerwone wino,
jedząc mandarynki i co rusz śmiejąc się ze scen w filmie. Każdy z nas już się
wyluzował i wtedy tak naprawdę poczułam święta. Nie potrzebowałam prezentów,
ogromnej uczty, ale właśnie takich drobnych chwil, które przypominały mi to
tym, co sprawiało mi największe szczęście. Ta atmosfera panowała dopóki kiedy
ktoś nie zapukał do drzwi i przerwał nam ten rodzinny wieczór. Z początku
wszyscy byliśmy przekonani, że to wigliarze, więc to tata udał się do drzwi.
- Dobry wieczór – kiedy tylko usłyszałam
ten głos, z wielkim uśmiechem i zaskoczeniem odwróciłam się do drzwi. Naprawdę
byłam w szoku kiedy w drzwiach zobaczyłam sylwetkę Kamila.
- Dobry wieczór, wchodź – tato wpuścił
chłopaka to środka i również nie krył swojego zaskoczenia jego obecnością.
- Hej, co ty tutaj robisz? – poderwałam
się z kanapy i podeszłam do chłopaka, którego kurtka była obsypana płatkami
śniegu, a on sam wyglądał bardzo przystojnie i tak elegancko.
- Wiozę mamę i dziadków na pasterkę i
przy okazji chciałem życzyć wam wesołych świąt – odczuwałam niepewność Kamila,
trochę się krępował co akurat w jego przypadku było rzadkim widokiem.
- To naprawdę miłe z twojej strony,
przekaż swoim bliskim życzenia od nas – tato nadal stał przy nas i nie trudno
było zauważyć, że to zachowanie Kamila bardzo mu się spodobało. Podał mu swoją
dłoń, którą Kamil z uśmiechem uścisnął.
- Dziękuję bardzo – Kamil trochę się
rozluźnił, a ja byłam naprawdę dumna z niego. Był niecodzienny i to było w nim
najlepsze.
- Masz jeszcze chwilę? – nie chciałam go
tak szybko puścić, wiedziałam, że w samochodzie czekała na niego mama z
dziadkami, ale potrzebowałam kilku minut.
- Ale taką małą.
- To chodź na chwilę do pokoju – pomimo,
że ufałam swoim domownikom, to nadal się trochę krępowałam być przy nich
bardziej otwartą. Z Kamilem poszliśmy do mojego pokoju, a tam stanęłam naprzeciwko
chłopaka niemal dotykając jego rozpiętej kurtki. Tęskniłam za nim pomimo, że
nie wiedzieliśmy się tylko dwa dni. – Jesteś naprawdę kochany – nie będę się
wypierać, że go kokietowałam. Powiedziawszy te słowa zagryzłam swoją dolną
wargę i nadal nie odlepiałam wzroku od chłopaka.
- Cieszę się, że tak sądzisz. Mam coś
jeszcze – chłopak z kurtki wyciągnął kawałek opłatka, czym mnie naprawdę
urzekł. Nie spodziewałam się, że będzie uciekał się do takich gestów. Kamil co
rusz sprawiał, że jeszcze bardziej go lubiłam - Nie lubię składać życzeń i
zawsze jest to najbardziej krępująca chwila podczas wigilii, ale chciałbym ci tylko
życzyć by ten rok był dla ciebie szczęśliwszy i aby ten uśmiech zawsze gościł
na twojej twarzy – Kamil nie przestawał się na mnie patrzeć i w jego oczach
widziałam szczerość i niesamowitą troskę o mnie.
- A ja życzę ci byś zawsze był sobą,
szczery, otwarty i nieprzeciętny – właśnie te cechy najbardziej w nim kochałam,
nie chciałam by kiedykolwiek się ich pozbył.
- Wesołych świąt – łamiąc opłatek
chłopak ciepłym głosem zwrócił się w moją stronę.
- Wesołych świąt – powtórowałam mu i
wtedy nasze usta złączyły się w delikatny i krótki pocałunek. Czułam się kompletna. Nic więcej nie
potrzebowałam, nic poza nami się nie liczyło. Jak dotykałam ciepła jego ust, to
czułam, że odnalazłam swoje miejsce na ziemi.
- Zbieram się bo już pewnie się tam
niecierpliwią w tym samochodzie – Kamil lekko się roześmiał a ja miałam
podobnie dobry humor. Tak jakbym właśnie zażyła dawkę narkotyku.
- Nie chce mi się z tobą rozstawać –
przytuliłam się mocniej do niego i
zachowywałam się niczym marudne dziecko, któremu chcieli odebrać
zabawkę. Zrobiłam grymas na twarzy i wpatrywałam się maślanymi oczami w Kamila.
- To jedź z nami, później cię odwiozę.
- Nie będę ci robiła problemu, pewnie
chcesz ten czas spędzić z rodziną…
- Gosia nie marudź tylko się zbieraj, bo
mój dziadek nie jest cierpliwą osobą – Kamil przerwał mi moją wypowiedź i pewnym
głosem nakazał mi bym się przebrała i spędziła następną godzinę w jego
towarzystwie.
- Ale…
- Dalej, bo zaraz sam cię ubiorę –
chłopak zaprowadził mnie do garderoby i poważnie na mnie popatrzył. Ucieszyłam
się, że w ogóle wpadł na pomysł bym z nimi pojechała, poczułam się częścią jego.
- Już dobra – po poddaniu się,
ściągnęłam dresową sukienkę, którą założyłam od razu po przyjściu od dziadków a
na jej miejsce założyłam czerwoną. Kamil lubił mnie właśnie w sukienkach i
dlatego jak najczęściej starałam się je nosić. Później szybko przeczesałam
włosy i zeszliśmy na dół.
- Gdzieś się wybierasz? – tata spojrzał
na mnie marszcząc czoło nie rozumiejąc tego, co się działo.
- Jadę z Kamilem na pasterkę –
pospieszne odpowiedziałam w międzyczasie zakładając kozaki i kurtkę, a ku
mojemu zaskoczeniu tata wstał z kanapy i podszedł do nas.
- Może zjesz jutro z nami obiad?
Oczywiście jeżeli twoja rodzina nie miałaby nic przeciwko – na te słowa taty momentalnie
mnie wmurowało. On raczej nie był skory do takich gestów i zaproszeń, ale tym
zachowaniem pokazał, że akceptował chłopaka i lubił jego osobę. Kiedy
przeniosłam wzrok na Kamila to naprawdę było widać, że poczuł się ważny w naszym
domu.
- Dziękuję to naprawdę miłe z Pana
strony i oczywiście chętnie skorzystam z zaproszenia – jeżeli chodzi o wypowiedzi, to Kamil zawsze
był poprawny, na dodatek bardzo
kulturalny i elegancki.
- Zachowujecie się jak jacyś dyplomaci –
przeciwieństwem Kamila był mój brat, który lubił szydzić i był zwolennikiem
prostych słów jak i prostych gestów.
- Niech chłopak trochę się po stresuje -
tato uraczył nas wszystkich swoim jakże inteligentnym żartem i humorem. On
stwarzał tylko takie pozory, że był poważny i zasadniczy, a tak naprawdę był
prostolinijnym facetem. – Mam nadzieję,
że później odwieziesz Gosię do domu?
- Oczywiście, proszę nie martwić.
Dobranoc – Kamil uścisnął dłoń, którą wyciągnął mój tata i objął mnie w pasie.
Oboje rozweseleni wyszliśmy z domu i od razu wsiedliśmy do stojącego pod domem
samochodu. Kamil jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi i usiadłam obok
jego mamy i babci.
- Dobry wieczór – teraz przyszła na to,
abym to ja się trochę po stresowała.
- Gosia jedzie z nami – Kamil od razu
wyjaśnił wszystkim moją obecność i ruszyliśmy. Po drodze za dużo nie
rozmawialiśmy, a potem to już byliśmy w kościele i całą mszę stałam trzymając
się ręki chłopaka, który nie wypuszczał mnie z objęć. Wtedy po raz pierwszy byłam
pewna, że to uczucie, które było pomiędzy nami to była miłość. Do tej pory
myślałam, że to zauroczenie, jakaś fascynacja, ale w tamtym momencie byłam
pewna. Postanowiłam nie ukrywać tego, co
czułam i w ciągu najbliższych dni wyznać chłopakowi to, co czułam. Miałam pewne
obawy, że on jeszcze tego nie poczuł, ale koniec było z chowaniem się w cieniu.
Po mszy, Kamil najpierw odwiózł mamę i
dziadków a dopiero później mnie. Namawiałam go aby wszedł do nas domu, może
nawet spał ze mną, tak jak kiedyś, ale on jednak uznał, że jak ma być na
jutrzejszym obiedzie, to woli przyjść o ustalonej godzinie, a nie od rana się
pałętać po domu. W sumie to było rozsądne, zapewne Kamil też się stresował i
chciałam też uszanować jego zasady.
Następnego dnia jakoś nie spałam długo,
bo przecież trzeba było przygotować obiad, więc jeszcze półśpiąca zeszłam do
kuchni gdzie akurat tata pił kawę.
- Też chcesz? – byłam pod wrażeniem, że
tata niemal czytał mi w myślach i od razu rozpoznał moje intencje. Rzadko piłam
kawę, raczej nie byłam ogromnym zwolennikiem tego napoju, był mi niemal
obojętny, lecz tego poranka bardzo chciałam napić się świeżej kawy w
towarzystwie taty.
- Poproszę – lekko uśmiechnęłam się do
rodzica i usiadłam na kanapie. Podkuliłam nogi pod brodę i wpatrywałam się w
sylwetkę mężczyzny – Dziękuję ci, że zaprosiłeś Kamila na obiad.
- Cieszysz się? – nie wiem skąd to
wynikało, ale wyczuwałam iż tata nie był do końca pewien czy dobrze zrobił
zapraszając go na obiad.
- Bardzo, to naprawdę miłe z twojej
strony – kiedy tato podał mi kubek z napojem, usiadł obok mnie i miałam
doskonały widok na jego twarz.
- Wczoraj nic nie mówiłaś, więc śmiałem
sądzić, że może nazbyt wtrącam się w twoje sprawy.
- Nie było kiedy coś powiedzieć, a poza
tym lubię jak ingerujesz w moje życie, jesteś moim tatą, więc to nawet twój
obowiązek – nie chciałam by tata stał obok mojego życia, zależało mi na tym, by
był obecny i chciałam korzystać z jego doświadczenia i wiedzy.
- Nie wiedziałem, że mam tak rozsądną
córkę – na jego twarzy widniała duma i radość. Ja sama miałam wrażenie, że
przez ostatnie miesiące naprawdę dojrzałam.
- Staram się – upiłam łyk kawy i oparłam
głowę o ściankę kanapy.Patrzyłam to na choinkę, to na tatę i rozkoszowałam się panującym dookoła spokojem.
- Jesteś taka szczęśliwa – zaskoczyło
mnie stwierdzenie taty, ale on miał rację, odżyłam, byłam jakby nowonarodzona.
- Zdecydowanie tak – związek z Kamilem był takim oknem na świat i
sprawił, że widziałam coś więcej niż związek, widziałam cały świat, jego
możliwości i potencjał jaki krył w sobie.
- Jak wczoraj się pojawił, oczy
błyszczały ci jak diamenty – tato zauważał bardzo wiele, może nawet więcej ode
mnie…
- Kiedy ostatni raz byłeś naprawdę
szczęśliwy?
- Moim szczęściem jesteście wy z
Marcinem, tylko kiedy wy jesteście szczęśliwi, to ja już nie mam żadnych
zmartwień. – komuś może wydać się to bardzo patetyczne i takie pod publiczkę,
ale rozumiałam, że jak już się miało swoje własne dzieci, to ich szczęście warunkowało
nasze własne szczęście.
- Ja też cię mocno kocham, najbardziej
na świecie – uśmiechnęłam się do niego i mocno wtuliłam w jego klatkę
piersiową. Przypomniałam sobie jak w dzieciństwie siadałam mu na kolanach, a on
czytał mi bajki. Tęskniłam za tym beztroskim czasem.
- Podjęłaś już decyzję odnośnie studiów?
– tata zainteresował się tematem, który od dłuższego czasu był dla mnie
zagadką.
- Myślę o komunikacji wizerunkowej, ale
zobaczymy jak zdam maturę. Będę zdawać rozszerzony polski, angielski i historię
i podstawową matematykę, chociaż Kamil namawia mnie na rozszerzenie.
- Może warto spróbować? Gdybyś
potrzebowała pomocy z historią to daj znać, chętnie się z tobą pouczę –
widziałam radość na twarzy taty, poniekąd szłam w jego ślady, chociaż do prawa
było mi daleko, ale plan awaryjny był taki, że jak wybitnie zdam maturę to będę
kandydować na prawo.
- Dzięki, z chęcią skorzystam. –
odwdzięczyłam się tacie ogromnym uśmiechem i właśnie też kończyłam pić swoją
kawę.
- Chyba czas się zająć obiadem, co? – no
tak, było już po 9 a my w sumie nie mieliśmy nic przygotowane, a ja nawet nie
wiedziałam, co miało być na obiad.
- No wypadałoby – zaraz po moich słowach
obydwoje marszem ruszyliśmy do kuchni i wspólnie zajęliśmy się przygotowaniami.
Takich chwil jak ta, nie było dużo. Tata pomimo, że lubił gotować, to na co
dzień nie miał na to czasu, a to powodowało, że nie miałam jak mu pomagać. Później
dołączył do nas Marcin i wspólnie zjedliśmy śniadanie i dalej przygotowywaliśmy
obiad. Było tak wesoło, swobodnie, a
przede wszystkim rodzinnie…
Kochałam swoją rodzinę właśnie za takie
momenty, jak i za wsparcie w trudnych chwilach. Cały czas się przekomarzaliśmy,
moi mężczyźni dokuczali mi odnośnie Kamila i tego „oficjalnego” obiadu, śmiali
się, że urządzą mu przesłuchanie, albo co rusz będą wyciągali jakieś
kompromitujące fakty z mojego dzieciństwa, wraz z oglądaniem zdjęć z tego
okresu.
Obiad przebiegł bardzo rodzinnie i śmiało
mogę powiedzieć, że bardzo w swobodnej atmosferze. Dużo się śmialiśmy, a co
było dla mnie dużym zaskoczeniem, to Kamil w ogóle się nie stresował. Już
wcześniej poznał moją rodzinę, więc to, że był to świąteczny obiad nie wpłynął
jakoś na całokształt wydarzeń.
Po niecałych dwóch godzinach, Kamil poprosił
mnie abym pojechała z nim po Kacpra i na kolację do jego rodziny. To sprawiło,
że poczułam się dla niego naprawdę ważna i już wiedziałam, że nie byłam
przelotną zabawką. Nasz związek polegał na tym, że oboje nie chcieliśmy
traktować go jako coś śmiertelnie poważnego, mieliśmy się bawić, korzystać z
życia i wyrzekać zachowywania jak małżeństwo. Zero powagi, ale z racji świąt
musieliśmy trochę nagiąć tą umowę, szczególnie, że mój tato zaprosił Kamila na
obiad, a on nie chciał pozostać dłużny, bo uważał, że jak nie zaprosi mnie do
siebie, to będzie wyglądać to tak, jakby
się mnie wstydził, albo że nie byłam dla niego tak ważna jak on dla mnie.
Kompletna bzdura, ale Kamil nie chciał się rozwodzić na ten temat, poza tym
uznał, że nie chce się ze mną rozstawać.
Na szczęście już wcześniej kupiłam
Kacprowi prezent, były to klocki lego, które chłopiec wprost uwielbiał. Było mi
bardzo miło kiedy malec nie tylko ucieszył się z prezentu, ale także z widoku
mojej osoby. W domu Kamila nie było tak spokojnie jak u mnie, tam po prostu
było z dwadzieścia ludzi plus niezła gromadka dzieci. Nigdy nie doświadczyłam
tak rodzinnej atmosfery i nie mogłam się temu wszystkiemu nadziwić. Zanim
usiedliśmy do stołu, chłopak przedstawił mnie niektórym członkom jego rodziny.
Jego dziadków i mamę już znałam, natomiast zostali mi przedstawieni chrzestni
chłopaka. Każdy był bardzo życzliwy i ci ludzie po prostu kipieli radością.
Wiadomo, każdy z nich miał swoje problemy, ale wszyscy porzucili je na ten
wieczór i to było piękne. Wokół nas biegały dzieci z Kacprem na czele. Z
Kamilem trochę siedzieliśmy przy stole rozmawiając trochę to o mnie, trochę to
o Kamilu i różnych sprawach z życia codziennego, to jednak większą radość
sprawiła mi zabawa z dzieciakami. Każde fascynowało się prezentem znalezionym
pod choinką, a my z Kamilem układaliśmy puzzle, klocki, malowaliśmy,
składaliśmy samoloty, samochody i inne dziwadła wokół roześmianych dzieciaków.
Kamil miał super podejście do tych malców i nie zajmował się tylko swoim synem,
ale uwagę rozkładał na każde dziecko i to mi się bardzo podobało. Trochę sama
poczułam się dzieckiem, ale przede wszystkim naładowałam się ogromem energii i
trochę inaczej spoglądałam na świat.
Chciałam wymagać od siebie jeszcze
więcej i jeszcze więcej dawać. Bardzo podobało mi się zachowanie Kamila i
dzięki temu, że na własne oczy zobaczyłam jego dobro, to wiedziałam, że on
nikogo nie udawał, był po prostu sobą i za żadne skarby nie starał się komuś
przypasować. Był szczery i otwarty, ale przede wszystkim pozytywnie nastawiony i rozsądny. Wiedziałam
także, że był inteligentny i to, że czasem czułam się przy nim głupia, to nie
odciągało mnie od niego. Po prostu patrzyłam i podziwiałam, ale także się
uczyłam – głównie podejścia do życia. On nie przestawał mi imponować i cieszyłam się,
że mogłam być z kimś od kogo mogłam się uczyć, dzięki komu stawałam się lepszym
człowiekiem, zauważałam swoje wady i mogłam nad sobą pracować. Czasem
zastanawiałam się, co takiego powodowało, że on chciał być ze mną, co ja
takiego mu dawałam, że nieustannie trwał przy mnie. Ciągle mnie to nurtowało,
szczególnie, że nie miałam siebie za człowieka z cudownym charakterem. Często
byłam odbierana jako egoistka ze strasznie ciężkim charakterem, która wymagała
tylko od kogoś, ale niczego od siebie nie dawała, ale może to były tylko
pozory? Może tylko z zewnątrz tak to wyglądało? Nie wiedziałam od czego to
zależało, a może ja faktycznie taka byłam? Nie wiem, byłam zagubiona. Natomiast
jedyne co wiedziałam to, to, że miałam wokół siebie bardzo dużo szczęścia,
które naprawdę sobie ceniłam.
W drugi dzień świąt trochę sobie
pospałam, co pozwoliło mi naprawdę wypocząć. Obiecałam sobie, że w czasie świąt
i kilku dni do sylwestra, nie będę zawracać swojej głowy nauką, to był czas dla
mnie i dla Kamila. Chciałam się maksymalnie zrelaksować. Szczerze, to marzyły
mi się wakacje, i teraz siedząc na łóżku przeglądałam zdjęcia, które zrobione
były dokładnie rok temu w Sydney. Niby było to tylko rok temu, lecz odnosiłam
wrażenie, że było to strasznie dawno temu. Byli wtedy z nami Damian, mój i
Maćka kolega, z którym teraz kompletnie nie miałam kontaktu, bo chłopak poszedł
na studia i kontakt nam się urwał. Marcin był wtedy z Kasią, z którą się
rozstał i tak naprawdę można uznać, że nasze grono przyjaciół bardzo się
zwęziło, ale pomimo tego było mi dobrze. Z Filipem miałam przyjaźń na całe
życie i czułam, że fakt iż teraz będzie miał własną rodzinę nie zaważy na
naszej relacji. Z Marcinem byliśmy na dobre i na złe, to była siła rodzeństwa i
mogło się walić, palić, to my i tak zawsze będziemy bratem i siostrą. Był też
Kamil, który był moim prywatnym słońcem, zaskakującym połączeniem tego, za czym
tęskniłam, czyli Maćkiem, ale także ogromną nowością i świeżością w moim jakże
nudnym życiu.
Swoje nudne życie tego dnia prowadziłam
do momentu w którym komuś nie zachciało się tego przerwać.
- Gosia jadę na cmentarz, jedziesz ze
mną? – Marcin wparował do mojego pokoju trochę jak poparzony.
- Jasne, mogę jechać. Skąd ten pomysł? –
byłam zaskoczona propozycją brata, bo przecież byliśmy na cmentarzu dwa dni
temu, a nic wcześniej nie mówił, że chce się tam wybrać, ani nie rozumiałam jego
nagłej potrzeby jechania w to miejsce.
- Nie no nic, tak po prostu, święta są –
jego wytłumaczenie w ogóle mnie nie przekonało, ale co ja mogłam? Skoro nie
chciał mi sam powiedzieć o co chodzi, to wiedziałam, że z czasem wszystko się
wyjaśni.
- No dobra, już się ubieram – poszłam do
garderoby i wciągnęłam na siebie spodnie
i cieplejszy sweter i w sumie byłam gotowa, przecież jechaliśmy tylko na
cmentarz. Po ubraniu kurtek, od razu ruszyliśmy samochodem, gdzie byliśmy
dosłownie po kilku minutach. Brat objął mnie w pasie i szliśmy wąskimi alejkami
nad grób Maćka.
- Wiesz co? Tęsknię za nim, naprawdę mi
go brakuje i jakoś do tej pory tak bardzo tego nie zauważałem, a teraz? Jest
tak pusto w domu. Bez niego. Bez mamy. – Marcin zaskoczył mnie swoim wyznaniem,
zawsze wydawał mi się być tak silny i odporny na to wszystko, a teraz naprawdę
otworzył się przede mną.
- Ja też tęsknię, ale głęboko wierzę, że
jemu jest tam lepiej. Musimy być silni, mamy siebie, tatę. Tyle wytrzymaliśmy,
że już nic nas nie złamie – dziwnie się czułam w tej roli, bo to zawsze wszyscy
mnie wspierali, a teraz znalazłam się po drugiej stronie.
- Wiem…
- Ale?
- Nie nic, po prostu – czułam, że nie był ze mną szczery i ten jego
dziwny bełkot tylko mnie w tym upewnił. Coś wisiało w powietrzu.
- Marcin, proszę bądź szczery, ja cię
naprawdę znam i widzę, że coś jest nie tak
- Teraz masz Kamila – te słowa wszystko
mi wyjaśniły, czuł się zazdrosny o mojego nowego chłopaka. Bał się, że zostanie
sam. Wiadomo, miał kolegów, ale to ja i Maciek byliśmy jego najbliższymi
przyjaciółmi.
- On nic nie zmienia, nie pomiędzy nami.
Kocham cię najmocniej na świecie, ciebie i tatę. Kocham was ponad wszystko i
nigdy się od was nie odwrócę, bo to wy jesteście najważniejsi. – byłam głupia,
że kiedyś dla Bartka porzuciłam rodzinę, i dopiero z biegiem czasu to
dostrzegłam. Teraz wiedziałam, że mogło się walić, palić, świat mógł się
obrócić o 360 stopni, ale tata, Marcin i Filip zawsze byli, są i będą i nikt
nie sprawi, że te więzi się rozluźnią.
- Też cię kocham – wtedy Marcin ucałował
mnie w czoło i mocno do siebie przytulił.
- Głuptas z ciebie – nie mogłam
uwierzyć, że naprawdę dostrzegał w Kamilu jakieś zagrożenie. Chociażby nie wiem
kto się pojawił, to nigdy nie sprawi, że moja rodzina przestanie być dla mnie
ważna, kiedyś może tak, ale teraz nie było takiej możliwości. – I proszę zapamiętaj
to sobie, nic, nigdy nas nie rozłączy. Ty, ja i Maciek, na zawsze. On jest z
nami, czuję jego obecność w swoim życiu, musisz ją tylko dostrzec –
uśmiechnęłam się do brata i mocniej go objęłam. Maciek nas nie zostawił, nie
byłby w stanie tego zrobić. On za bardzo nas kochał, a my jego. Śmierć umocniła
naszą miłość, bo to był jej najwyższy wymiar.
Z cmentarza wróciliśmy do domu i tak
naprawdę wróciłam do punktu wyjścia. Marcin szykował się na imprezę, na którą
nota bene mnie namawiał, ale to nie leżało w moim nastroju. Teraz pada pytanie,
co w nim leżało? Miałam ochotę się wyrwać, zrobić coś niezaplanowanego, po
prostu nie potrafiłam dłużej usiedzieć na miejscu. Taka już była moja narwana
natura i tysiąc pomysłów na minutę. Jedyna osoba, która mogła to podzielić to
był Kamil, dużo ryzykowałam dzwoniąc do niego, przecież mógł mnie wyśmiać albo
zganić za głupie wieczorne pomysły. Była godzina 20 a mnie się zamarzyło by
gdzieś pojechać i to pod koniec drugiego dnia świąt. Jednak postanowiłam
zaryzykować.
- Już moja dziewczyna się stęskniła? –
te słowa usłyszałam, kiedy tylko zniknął sygnał nawiązujący połączenie i
momentalnie zrobiło mi się milej, tak cieplej na sercu. Wiedziałam, że to była
najodpowiedniejsza osoba, do której mogłam w tamtej chwili zadzwonić.
- Bardzo. A co robi mój facet?
- Właśnie będę odwoził Kacpra, a ty co
porabiasz?- no cóż, musiałam przyznać, że jak na razie wszystko szło zgodnie z
moim planem. Nie mogłam przestać uśmiechać się sama do siebie.
- Trochę się nudzę, natomiast wpadłam na
genialny pomysł.
- Oho, już się nie mogę doczekać – przez
telefon słyszałam, że Kamil wyczuł iż to nie było byle co. On znał moje cudowne
i genialne pomysły, zresztą mój tato jak słyszał, że wpadłam na genialny
pomysł, to brał dwa wdechy by czasem nie dać się ponieść emocjom.
- Chyba się nie boisz? – trochę go
podpuszczałam, ale przede wszystkim grałam na zwłokę bo nie wiedziałam jak
chłopak zareaguje na rewelacje, którymi chciałam go uraczyć.
- Skąd, ciekaw jestem co tym razem
wymyśliłaś.
- Jestem przekonana, że masz niesamowitą
ochotę by wyjechać na kilka dni – nie miałam innego pomysłu by przekazać mu tą
jakże radosną nowinę. Zagryzałam wargę z niepewności a te sekundy, w czasie
których czekałam na odpowiedź maksymalnie się dłużyły.
- A to ciekawe, a powiesz mi dokąd to
mam ochotę wyjechać? – chłopak był zaskoczony, nie powiem, że nie, natomiast z
racji jego dobrego humoru rozmowa toczyła się dalej, a moje plany miały swoje
dalsze życie.
- Zawsze marzyłeś by zobaczyć morze
zimą, więc proszę bardzo – prawda była taka, że to ja zawsze chciałam jechać
zimą nad morze, byłam ciekawa jak to wszystko wyglądało podczas tej pory roku,
więc uznałam, że najwyższy czas było to sprawdzić.
- Samych rewelacji się dzisiaj dowiaduję
– Kamil zareagował śmiechem i naprawdę pozytywnym podejściem czym mnie
zaskoczył, bo miałam wrażenie, że moje słowa nie były dla niego dużym szokiem.
– I jak mniemam, ty pewnie trochę
niechętnie, ale w końcu zgodziłabyś się mi towarzyszyć?
- Jak mus to mus – to była typowa nasza
rozmowa, wszystko przekręcone do góry nogami i tak naprawdę panował wielki
bałagan, ale ważne było to, że to my siebie nawzajem rozumieliśmy.
- To jak już mam dziewczynę czarownicę,
to niech mi zdradzi, kiedy mamy się udać w tą podróż?
- Najlepiej jak najszybciej, teraz? –
zamknęłam oczy w obawie przed tym co teraz miałam usłyszeć. Tak właśnie
wyglądały te moje szalone i genialne pomysły.
- Czekaj, czekaj. Gosia, czy ty poważnie chcesz teraz, zaraz jechać nad
morze? – nagle Kamil spoważniał i zebrał wszystkie fakty do kupy i był bardzo
zaskoczony. Nie wiem co on sobie myślał, że ja tak na żarty to wszystko mówiłam,
a może uprawiałam jakąś nową dyscyplinę sportu?
- A co w tym złego? Taki stary jesteś,
że nie stać cię na spontaniczność? – zagrałam za bank, teraz to mógł mnie
wyzwać, obrazić się i nie wiadomo co jeszcze wymyśleć by ukarać mnie za moje
słowa.
-
Hola hola, tylko nie stary. Wypraszam sobie. Radzę zacząć się pakować,
bo nie będę na ciebie czekał, tylko sam pojadę. Do zobaczenia – teraz to mnie
oczy wyszły na wierzch i niemal otworzyłam szczękę. Ta sytuacja nauczyła mnie,
że na Kamila działało podpuszczanie i lekkie wątpienie w jego osobę. Już
poznałam patent na to, by chłopak ulegał moim każdym zachciankom. Nie mogłam
dłużej siedzieć i rozmyślać nad tym co przed chwilą miało miejsce, a szybko
pobiegłam do garderoby i wyciągnęłam walizkę do której pakowałam cieplejsze
rzeczy. W końcu to był mój pierwszy wyjazd z Kamilem, więc bardzo zależało mi
by zadbać o odpowiednią garderobę, szczególnie o bieliznę, ale także sukienki
itp. Pakowałam się w niesamowitym tempie i starałam się by o niczym nie
zapomnieć – rajstopy, buty, kosmetyki, szaliki, rękawiczki, czapka, biżuteria,
ładowarka, aparat itp. Było tego naprawdę sporo, że aż musiałam zamienić
walizkę na większą i wszystko przepakowywać, co zabrało mi tylko więcej czasu.
Kiedy byłam już gotowa, szybko zbiegłam na dół bo w końcu musiałam jeszcze
powiadomić tatę o swoim wyjeździe.
-
Tato, jadę z Kamilem na kilka dni nad morze – dysząc, bez ceregieli,
owijania w bawełnę i dbania o formę wypowiedzi, powiedziałam wszystko jak tylko
najjaśniej potrafiłam. W tych kilku słowach, zawarłam gdzie, z kim i na ile.
- Co? Oszalałaś? – tato był bardzo
zaskoczony, szczerze powiedziawszy trochę go wmurowało, miałam nadzieję, że
tylko trochę i na chwilę.
- Chyba, tak , nie wiem... Proszę nie
miej nic przeciwko, to tylko kilka dni, Kamil jest fajnym chłopakiem, przecież
wiesz…
- Spokojnie. Kiedy? – tato przerwał mi
mój monolog, bo on doskonale wiedział, że potrafiłam wynaleźć milion powodów,
dla których powinien mnie puścić.
- Teraz, zaraz. Kocham cię! – nie dając
mu możliwości na powiedzenie czegokolwiek rzuciłam mu się w ramiona i mocno
uścisnęłam. Nie potrafię określić jak bardzo szczęśliwa byłam w tamtej chwili.
- Gośka, tylko…
- Tak wiem, ostrożnie, uważać na siebie,
ciepło się ubierać i zabezpieczać – kto z nas nie znał tego na pamięć?
Standardy rodzicielskiej opiekuńczości.
- Jesteś najbardziej szalonym dzieckiem
jakie mogło mi się trafić – mój opiekun tylko kręcił głową, jakby trochę nie
mógł mi się nadziwić, ale ja poznawałam, że był dumny, iż płynęła we mnie jego
krew. Byliśmy do siebie tacy podobni, że jak on mógłby podciąć mi skrzydła?
- Dlatego mnie kochasz – ponownie dałam
mu całusa w policzek i wtedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Byłam szczęśliwa,
że ten moment tak szybko nadszedł, ale także, że zdążyłam się spakować i
porozmawiać z tatą. Po otworzeniu drzwi
ujrzałam postać Kamila i od razu uśmiechnęłam się do niego.
- Hej – nie skończyło się jedynie na
uśmiechu, musiałam go mocno ucałować i wyściskać, bo przecież był dla mnie taki
dobry. Nie mogłam odmówić sobie wyrażenia wdzięczności, za to, że pozwolił
kontynuować moje szaleństwo.
- Spokojnie – Kamil zaśmiał się w
odpowiedzi na moje szaleńcze rzucenie się na jego osobę - spakowana? – kiedy
oderwałam od niego swoje usta, chłopak zadał naprawdę retoryczne pytanie.
- Oczywiście, że tak – prychnęłam jakbym
była zła, że we mnie wątpił. Byłam z siebie tak naprawdę dumna i sama byłam
zaskoczona swoją pomysłowością, szybkością działania i że było mnie stać na
taką wariację.
- A walizka gdzie?
- Do góry
- Ok, to się ubieraj, a ja ją zniosę –
tym razem to chłopak dał mi całusa i bez żadnych próśb z mojej strony, poszedł
po torbę czym mi naprawdę zaimponował. To było miłe z jego strony i to był
kolejny punkt, dzięki któremu pokazał swoje dobre wychowanie. Kamil znikł z
moich oczu, a wtedy to ja zaczęłam ubierać kozaki i kurtkę. Kiedy chłopak
zszedł to zetknął się jeszcze z moim tatą.
- Kamil tylko proszę jedźcie ostrożnie –
tato miał poważną minę i widziałam, że się martwił bo przecież zimą drogi nie
były najlepsze a już na pewno nie w nocy. Tata pomimo, że lubił Kamila, to
jeszcze nie darzył go stuprocentowym zaufaniem, które przecież buduje się
latami, a z Kamilem znaliśmy się zaledwie 4 miesiące.
- Dobrze, proszę się nie martwić. Jak
droga będzie zła to zaczekamy do rana – Kamil starał się uspokoić mojego
rodzica, co nie do końca było możliwe.
- Zadzwonię jak dojedziemy, ok? Kocham cię
i nie martw się – na pożegnanie jeszcze postanowiłam dać tacie trochę czułości
i byłam mu wdzięczna za wyrozumiałość.
- Ja ciebie też kocham, i proszę uważajcie
na siebie – gdy tata skinął głową w stronę Kamila, wyszliśmy na zewnątrz, gdzie
chłopak włożył torbę do bagażnika i spojrzeliśmy na siebie znacząco. Mnie
uśmiech nie mógł zejść z twarzy, tak się cieszyłam na te kilka dni, sam na sam,
nad morzem, zimą…
- Gotowa? – Kamil stał przodem do swoich
drzwi i opierał się rękoma o dach, a ja stojąc dokładnie tak samo po drugiej
stronie miałam dobry widok na chłopaka.
- Jeszcze pytasz – żachnęłam się
szczerząc zęby jakbym miała problem z zwolnieniem uśmiechu. Już mnie nawet
policzki zaczynały boleć.
- Pozostaje jeszcze jedno pytanie, dokąd
jedziemy? – Kamil to jednak miał głowę na karku, albo jak kto woli, po prostu
jej używał w przeciwieństwie do mnie.
- Mnie obojętne, byleby nad morze – tak
naprawdę to nie miało większego znaczenia, przynajmniej dla mnie, ale przecież
gdzieś trzeba było mieć swój punkt odniesienia by wiedzieć jak jechać.
- No nie wiem, Kołobrzeg, Trójmiasto,
Hel – widziałam niepewność na twarzy chłopaka, ale przecież jak byliśmy w
związku to musiało być równouprawnienie. Ja zdecydowałam, że nad morze, to on
niech decyduje o miejscowości.
- Decyduj, ja i tak jestem szczęśliwa –
mnie dużo do szczęścia nie potrzeba był. Byłam z ukochanym człowiekiem,
jechaliśmy w naszą pierwszą długą podróż, miałam zobaczyć morze zimą… Czego
chcieć więcej?
- No dobra, to w drogę – czas było
powiedzieć „Ahoj przygodo” i ruszyć w daleką podróż, ale nie ważne ile by
godzin nie trwała, byłam w stanie to wytrzymać, bo przecież cel był tego wart.
Witam Was z tą długą częścią :) Mam nadzieję, że taka niespodzianka na Nowy Rok jak najbardziej się Wam podoba. W Nowym Roku życzę Wam spełnienia marzeń, realizacji wszystkich swoich planów, czerpania radości z pasji i cudownych, szczerych ludzi wokół siebie. :)
Najlepsze , najlepsze , najlepelsze. Jestem szczesliwa razem z nia :D :D :D /littleluckygirl
OdpowiedzUsuńA ja jestem szczęśliwa razem z Wami :*
UsuńUwielbiam twoje opowiadanie! No po prostu kocham, kocham, kocham. :*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnej notki.
Pozdrawiam
Dziękuję Ci bardzo :) Ogromnie cię cieszę z przypływy tylu pozytywnych emocji :*
UsuńSuper, extra, maga, fajna!!!!!! Po prostu cudowna część i taka długa, a pochłonęłam ją jednym tchem :D Dodałaś mi nią niesamowicie dużo pozytywnej energii i bardzo Ci za to dziękuję! Również życzę wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku, jak najwięcej uśmiechu i radości :)
OdpowiedzUsuńto ja bardzo Ci dziękuję :* Cieszę się, że udało mi się przekazać Ci masę pozytywnej energii :*
UsuńBoze dziewczyno jak ty to robisz?? Rozdzial jest genialny! Kocham to opowiadanie i nie wyobrazam sobie ze ono sie skonczy. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się jak to robię i mam dwa wnioski. 1. Trzeba pisać prosto z serca. 2. Mieć cudownych czytelników. Tyle wystarczy :*
UsuńGdybym miał opisywać co sądzę o Twoich opowiadaniach, było by więcej do czytania niż wszystkie opowiadania razem wzięte. Oczywiście same pozytywy. Czytałem jak zaczarowany lub zahipnotyzowany, bo jak można inaczej nazwać osobę która przeczytała wszystkie opowiadania w ciągu 2,5 dnia? Naprawdę nie wyobrażam sobie że po 5 opowiadaniach pożegnamy się ze wszystkimi bohaterami. :( Pisz jak najwięcej i jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńP.S. Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i w życiu osobistym. :)
2,5 dnia?! Przecież to... Ja nie mam słów. Jestem Ci ogromnie wdzięczna za poświęcony czas, chociaż w tym czasie mogłeś zrobić milion innych, lepszych rzeczy :)
UsuńDziękuję Ci za te słowa, to dla mnie ogromna radość. Chyba zrobię sobie jakąś planszę z najciekawszymi komentarzami, a Twój na pewno się na niej znajdzie! :)
a mi kolejny raz brak słów według mnie najlepsza część mająca w sobie coś zaczarowanego? Wydaje mi się że to dopiero początek tego fascynującego opowiadania a to już koniec kochana życzę CI w nowym roku dużo zdrowia bo to jest najważniejsze, oczywiście dużo weny, miłości i spełnienia w życiu :*
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo :* Dzięki Wam mogę się spełniać, czerpać radość jaką daje mi pisanie i cieszę się, że zdecydowałam się kiedyś to opublikować i że trwa to do dnia dzisiejszego :)
UsuńZaczarowane są Wasze reakcje! :*
bo Twoje opowiadanie jest magiczne :)
UsuńMagiczne jest to, co Wy robicie! Komentujecie, jesteście ze mną zawsze, pomimo wszystko, czy jest dobrze czy źle, czy dodaję części często czy rzadko. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam :)
Usuńczęść fajna, długa ale niedosyt z powodu braku Bartka....jestem pełna nadziei dla niego i dla Gosi :)
OdpowiedzUsuńJak ty to ku*** robisz? To jest genialne!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jak? Ja sama nie wiem :) Mam dwa wnioski. 1. Trzeba pisać prosto z serca. 2. Mieć cudownych czytelników. Oto cały sekret :)
UsuńJest jedyny minus twojego pisania: nie da się wytrzymać czekania :)
UsuńNiestety sesja idzie i to wcale mi nie pomaga... Następna część w piątek :)
UsuńGenialnie. Nie mam nic więcej do dodania. Zresztą i tak wiesz że cię uwielbiam :*
OdpowiedzUsuńA ja Ciebie, moja Śnieżynko :*
UsuńWszystko pięknie ładnie, ale kiedy wydajesz książkę?! :D
OdpowiedzUsuńHahahaha. Myślę, że to jeszcze nie ten pułap dla mnie. Mnie cieszy to jak jest. Że jestem niezależna, sama decyduję o opowiadaniu, sama nim kieruję, że robię to po swojemu, ze szczerej i niekłamanej radości :) A jedyne profity jakie czerpię to Wasze komentarze i ciepłe słowa, tyle wystarczy :)
UsuńNajlepsza lektura do śniadania :)
OdpowiedzUsuńA więc smacznego i mam nadzieję, że jak najczęściej będę mogła umilać Ci życie :)
UsuńCzesc taka cudowna ze az nie wiem co napisac!! Nie spodziewalam sie takiego obrotu sprawy ze Gosi zachce sie nad morze jechac w zime, zaskoczylo mnie to i bardzo pozytywnie jak wszystkie inne Twoje niespodzianki. Z niecierpliwoscia czekam na kolejne czesc. Madzia z nad morza :*
OdpowiedzUsuńTo miłe, że po dwóch latach pisania, nadal potrafię Was zaskoczyć :) Czyli jeszcze nie jestem taka nudna i przewidywalna :)
Usuń<3
OdpowiedzUsuńTo znaczy więcej niż tysiąc słów :*
UsuńKiedy nastepna czesc ? Mam szczera nadzieje ze bedziesz pisala jeszcze inne opowiadania :) Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńOczywiście, że będę! Jak mogłabym zrezygnować mając Was przy sobie? Nie potrafię już żyć bez pisania :)
UsuńFajna, ciekawa i cudowana czesc. Same pozytywne emocje po przeczytaniu. Uwielbiam czytac twoje opowiadanie jest takie zajebiste i daje do przemyslenia roznych spraw w moim zyciu. zycze Ci w tym nowym 2015 roku aby twoje marzenia sie spelnil duzo weny usmiechu szczescia. Dziekuje ci za te piekne opowiadanie. Ola
OdpowiedzUsuńCieszę się tak ogromnie, że uśmiech nie chce zejść mi z twarzy :) Dziękuję z całego serca i jak tylko potrafię. Twoje słowa są dla mnie motorem do dalszego pisania. Cieszę się, że to opowiadanie może spełnić jakąś inną rolę poza rozrywkową :)
UsuńMyślałaś nad dodaniem zdjęć bochaterow ? :)
OdpowiedzUsuńoooo fajny pomysł ale ja jestem ciekawa jak sobie ich wyobrazach :) Ola
UsuńTak , ja jestem za tym , zebys dodala zdjecia :) Dzieki zdjeciom te opowiadanie nabierze jeszcze barwniejszych kolorow. Wtedy wyobraznia dziala by na najwiekszych obrotach :) a tak poza tym :) Swietnie piszesz :) W ciagu 3 dni przeczytalam wszystkie czesci , a gdy doszlam juz na koniec , zaczelam czekac na kolejne czesci :) A warto bo naprawde
Usuńjestes swietna . Chociaz to juz prawie koniec tego opowidania , to mam nadzieje ze jeszcze nie raz bede.mogla czytac twoje dziela ;) Moje kolezanki tez czytaja kolega zreszta tez sie skusil ;) Naprawde polecam twoje opowiadania , to jak prawdziwa ksiazka ;* Wciaga , czytasz i nie chcesz jej odlozyc na polke zeby sie zakurzyla ;) Jak przeczytam wszystko , zaczne jeszcze raz od poczatku ;) Bo fajnie jest przeczyc drugi raz to samo ;) Goraco pozdrawiam , i zycze szczescia , i oczywiscie czekam na kolejne czesci <3
Natalia.
Kiedyś zamieściłam opis głównych bohaterów i chyba na tym poprzestanę. Chciałabym by każdy postrzegał bohaterów jak chce, by miał możliwość samemu wytworzenia ich szerszego wizerunku, zarys Wam podałam :) Poza tym, szukanie zdjęć pewnie zajęłoby mi wieczność i nie wiem czy udałoby mi się coś znaleźć. Obiecuję jeszcze raz przemyśleć ten temat, ale to już po sesji :)
UsuńSkradłaś moje serce. Jak tu normalnie funcjonować bez Ciebie i Twoich opowiadań? No właśnie nie możliwe. Boże to część jest FENOMENALNA! Daje duż zastrzyk energii. Uwielbiam,kocham .... uhg jesteś po prostu NIESAMOWITA! :-* Mam szczęście,że trafiłam na Twojego bloga
OdpowiedzUsuńBuziaki :-*
\Eli..
A ja mam szczęście, że trafiłam na tak cudowną czytelniczkę :*
Usuńprzepraszam , że dawno nie komentowałam no ale brak czasu xD cały czas czytam . Podziwiam Gośkę , że poszła do Bartka ja bym się chyba w życiu nie odważyła . Cieszę się , że układa się jej z Kamilem i mam nadzieję , że teraz kiedy wkońcu przekonałam się do Kamila to ich nie rozdzielisz i nie wprowadzisz jakiegoś następnego potencjalnego chłopaka dla Gośki hahahah . Wspólczuję jej z powodu matki , jak ona może się tak zachowywać ? Pieprzonego smsa wysłać z życzeniami na święta to ja wysyłam tak wszystkim w klasie nawet jak z kimś nie gadam albo się nie lubię . Mam nadzieję , że ojciec Gosi ułoży sobie jakoś życie i może wprowadzisz jakąś kobietę dla niego ? Jak czyatam to opowiadanie i jest scenka z ojcem to strasznie mi się go żal robi więc może to przemyśl xD Czekam na następny rozdział i mam nadzieję , że dodasz np. dziś , chociaż mam tyle nauki ,że chyba się pochlastam to i tak będę polować na nowy rozdział . Chciałam cię również poinformować , że zostałaś nominowana do liebser award , więcej informacji u mnie na blogu : dajszansemilosci.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCieszę się, że cały czas jesteś, już bałam się, że Cię zanudziłam! :)
UsuńDziękuję za nominację, oczywiście, że ją przyjmuję i postaram się jeszcze dzisiaj wieczorem albo już jutro odpowiedzieć :)
Następny rozdział będzie w piątek, także mam nadzieję, że na początek weekendu będzie w sam raz :)
Dziękuję za wszystkie Twoje sugestie, przemyślę je wszystkie i na pewno coś z nich wyciągnę :)
CzekaMy na rozdział :) Natalia :)
OdpowiedzUsuńJuż w piątek! :)
UsuńTo aż całe dwa dni :D ale warto czekać :)
UsuńTo już dziś :*
OdpowiedzUsuń