Obudził mnie
dźwięk telefonu lecz nie był to budzik a ktoś gorączkowo próbował się do mnie
dodzwonić. Zaspana sięgnęłam po telefon leżący na stoliku obok łóżka, nie
patrząc kim była osoba, która starała się mnie obudzić. Z ledwością przyłożyłam
telefon do ucha.
-
Gosia? Halo ? - słyszałam głos Bartka i nie
wiedziałam co się działo. Dlaczego budził mnie tak wcześnie rano? Byłam bardzo
zmęczona i miałam ochotę spać dalej.
-
Jestem, coś się stało? - cały czas miałam
zamknięte oczy, które mimo moich najszczerszych chęci nie chciały się otworzyć.
Jak na moje zamknięte oko, była gdzieś 3-4 w nocy.
-
To ja się pytam co z Tobą się dzieje? Czemu Cię
nie ma w szkole? Dobrze się czujesz? - był zmartwiony a ja przestawałam
rozumieć o co mu chodziło. Poczułam się zagubiona i skołowana. W szkole? Kto o
tej godzinie chodził do szkoły? Byłam jak w jakimś amoku, kompletnie oderwana
od otaczającej mnie rzeczywistości.
-
Jak to w szkole? - obróciłam się na drugą stronę
by zobaczyć zegarek, ale nim zdążyłam to zrobić, Bartek uprzedził mnie, uświadamiając mi która była
godzina.
-
Gośka jest 12. Czy ty w ogóle żyjesz? - Bartek
się denerwował a ja powoli wracałam do świata żywych. Faktycznie było południe.
Wolną ręką złapałam się za czoło by spróbować sobie przypomnieć co się ze mną
działo. Spałam tak długo a nadal byłam zmęczona, niewyspana.
-
Tak, po prostu spałam. - powoli starałam się
wyjaśnić swoją nieobecność w szkole jak i moje zachowanie, ale sama ledwo co
kontaktowałam. Nie należałam do osób, które namiętnie lubiły spać. Nawet w
dzień wolny, automatycznie budziłam się o godzinie 8. Wyjaśnienia szukałam w
tym, że położyłam się późno.
-
Tak długo? - denerwowałam się tą rozmową,
potrzebowałam chwili spokoju, dosłownie kilku minut by dojść do siebie.
-
Mogę do Ciebie później zadzwonić? - może to było
nieodpowiednie ale chciałam jak najszybciej skończyć tą rozmowę, nie chciało mi
się go słuchać ani tłumaczyć się z tego, że spałam.
-
Coś się stało? Mogę przyjechać jak chcesz –
robił dużo szumu o nic, mało brakowało a wezwałby karetkę czy policję, bo człowiek
już spać nie mógł.
-
Nie. Wszystko jest dobrze tylko możesz…
-
Mam się odczepić? - Bartek nie dał mi nawet
dokończyć co jeszcze bardziej wzbudziło moją złość. Starałam się ją opanować
ale nie udawało mi się to. Bartek chciał mi pomóc a wychodziło dosłownie
odwrotnie.
-
Nie, po prostu potrzebuję chwili. Zadzwonię do
Ciebie po południu. - nie czekałam na Jego odpowiedź tylko się rozłączyłam.
Przykryłam się jeszcze kołdrą i leżałam chwile próbując się obudzić, ale marnie
mi to wychodziło. Cały czas miałam niepohamowaną potrzebę snu. Postanowiłam
zejść na dół by zrobić sobie kawę mając nadzieję, że dostarczy mi zastrzyku energii.
-
Nie jesteś w szkole? – w kuchni spotkałam mamę,
która była zdziwiona moim widokiem. Stałam na schodach wpatrywałam się w nią a
ona oczekiwała wyjaśnienia. Zastanawiałam się czy to wszystko aby nie było
snem. Dałabym tysiąc dolarów, że to nie działo się naprawdę. Jeszcze nigdy nie
byłam tak skołowana. Czułam, że traciłam grunt pod nogami.
-
Zaspałam. - mimo moich słów, mama nie
przestawała patrzeć się we mnie ostrym wzrokiem. Nigdy taka dla mnie nie była,
więc tym bardziej nie rozumiałam dlaczego się tak zachowywała.
-
Złamałaś umowę. Do końca roku szkolnego miałaś
nie opuszczać żadnych zajęć, której części wtedy nie zrozumiałaś? To, że
zostały 4 dni do zakończenia, nie upoważniło Cię do zerwania umowy. - założyła
ręce na piersi i prawiła mi kazanie. Była inna, nie widziałam w niej tej
troskliwej i kochającej mamy, mimo że to co mówiła było z troski o mnie, w
sumie nie o mnie ale moje wykształcenie. Czy tylko to dla niej się wtedy
liczyło? Nauka, a nie ja i moje uczucia? W tamtym momencie działała na mnie jak
płachta na byka, rozjudzała moje zdenerwowanie. Gdy ciśnienie krwi zaczęło
rosnąć, ja sama poczułam się, jakbym powoli wracała na ziemię z odległej
krainy.
-
Nie zrobiłam tego świadomie. Po prostu źle się
czułam i spałam. Możesz dać mi już spokój? - wyminęłam ją i poszłam zrobić
sobie kawę. Nie byłam miła dla niej ale ona też nie wykazywała sympatii do
mojej osoby. Chciałam jak najszybciej zakończyć tą rozmowę ale moja mama nie
miała takiego zamiaru. Zawsze ostatnie słowo należało do niej, czego bardzo nie
lubiłam.
-
Nie odzywaj się tak do mnie, jestem Twoją mamą i
nie życzę sobie byś w taki sposób odnosiła się do mnie – odwróciła się w moją
stronę i kontynuowała umoralnianie mnie. Jej ton głosu z czasem był coraz to
bardziej poważniejszy. Ta rozmowa nie powinna była iść w kierunku w którym się
toczyła. Nigdy w ten sposób ze sobą nie rozmawiałyśmy, nie wiedziałam czy to ja
się zmieniłam czy ona. Trudno było mi uwierzyć, że my naprawdę rozmawialiśmy ze
sobą w ten sposób.
-
Mamo daj mi spokój. Nic wielkiego się nie stało,
nie rób afery przez jeden opuszczony dzień w szkole – starałam się ją uspokoić,
złagodzić ale nie wychodziło mi to. Chciałam być miła ale na nic się to zdało.
-
Zawarliśmy umowę i to Ty nie dotrzymałaś słowa. To nie jest jeden
dzień, już nie pamiętasz ile opuściłaś dni jak Maciek umarł? - była surowa i
taka oschła. Zastanawiałam się gdzie podziała się ta mama, która otaczała mnie
ciepłem. Może to była jej taktyka by mnie obudzić, bym się ocknęła ale nie tędy
była droga. Miałam dosyć jej gadki, wzroku i postawy. To już był kres mojej
cierpliwości.
-
Pamiętam, ale Ty chyba nie pamiętasz o tym, że
mam uczucia! - już nie wytrzymałam i chrzaniłam Ją, rozmowę czy kawę. Pobiegłam
do swojego pokoju gdzie pospiesznie się ubrałam i wzięłam dokumenty wraz z portfelem i telefonem. Zbiegłam na dół chcąc jak
najszybciej opuścić dom by nie musieć już na nią patrzeć. Byłam okropnie zła na
mamę, że zamiast mnie wesprzeć martwiła się tylko szkołą. Miała gdzieś mnie i
moje uczucia. Pominęła moje złe samopoczucie, to, że wyglądałam jak zombie. Nic
się dla niej nie liczyło poza tym co sama uznawała za ważne.
-
Gdzie Ty idziesz? Jeszcze nie dokończyłam
rozmowy z Tobą – stanęła naprzeciwko mnie i patrzyła jak ubierałam buty. Nie
miałam zamiaru się jej tłumaczyć z mojego zachowania i tak naprawdę jej to nie
obchodziło.
-
Ja skończyłam a Ty rób co chcesz – zostawiłam ją
z tymi słowami i wyszłam z domu. Wyprowadziłam samochód z garażu i najpierw
pojechałam do pobliskiej kawiarni gdzie wzięłam sobie kawę na wynos i
pojechałam do kancelarii taty. Przez
chwilę chciałam jechać do Filipa ale był na uczelni, Bartek był w szkole.
Została mi jeszcze Martyna lecz chciałam porozmawiać z tatą o Piotrku i o tym
co się wydarzyło w domu. Mój tata był inny niż mama i wiedziałam, że śmiało mogłam
się do niego się zwrócić. Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. Wzięłam
kawę w rękę i poszłam do budynku gdzie znajdował się gabinet mojego taty.
-
Dzień dobry – przywitał mnie chłopak, który
siedział w garniturze przy biurku. Nigdy nie widziałam go w tamtym miejscu
dlatego też zdziwiłam się Jego widokiem. Musiał być pomocnikiem mojego taty,
kimś w rodzaju sekretarza. Był młody i przystojny. Wyglądał też na miłego i
uprzejmego.
-
Dzień dobry, jest może Pan Pilarz? - zwróciłam
się do chłopaka, który uśmiechał się do mnie, chociaż w tym uśmiechu było coś
dziwnego. Jakby był szyderczy, może to z było z powodu mojego wyglądu? Miałam
na sobie legginsy i czarną bluzę.
-
Niestety nie ma go, a była Pani umówiona? -
spojrzał najpierw na mnie a później na kalendarz na marne szukając mnie w nim.
-
Nie. A kiedy będzie? - niecierpliwiłam się, nie
lubiłam czekać, szczególnie wtedy kiedy miałam coś do załatwienia. Problem
siedział we mnie, w tym, że denerwowałam się iż chłopak nie widział kim byłam
ale to wszystko było przez Jego pewną dozę lekceważenia mnie ze względu na
ubiór.
-
Teraz jest w sądzie ma rozprawę. W kancelarii
będzie około 15, ale na dzisiaj ma już komplet. - starał się być uprzejmy lecz
chciał dać mi do zrozumienia, że tata nie będzie miał dla mnie czasu co
kompletnie mnie nie obchodziło.
-
Dzięki – pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam z
budynku. Nie zamierzałam czekać do 15 więc od razu udałam się do sądu. Pan na
portierni udzielił mi informacji gdzie mogłam znaleźć tatę i poszłam szukać
sali. Po jakimś czasie byłam u celu i siedziałam na ławce oczekując aż otworzą
się drzwi z sali rozpraw. Trochę się nudziłam i czytałam jakieś głupoty w
internecie. Na szczęście po pół godzinie ludzie zaczęli wychodzić z owej sali i
na samym końcu ujrzałam tatę. Czekałam aż pożegna się z klientem i od razu do
niego podeszłam. Był zaskoczony moją obecnością ponieważ nigdy go nie
odwiedzałam w sądzie.
-
Hej, wygrałeś? - uśmiechnęłam się do taty i
przytuliłam się do Niego. Nie chciałam od razu zamęczać go powodem mojego przyjścia.
-
Tak, co tutaj robisz? Stało się coś ? - był
zmartwiony i zdezorientowany. Miałam wrażenie, że wyczuł iż potrzebowałam
ciepła z Jego strony ponieważ mocniej mnie przytulił. Gdy rozluźnił uścisk
szliśmy korytarzem w nieznanym mi kierunku.
-
Byłam w kancelarii ale powiedziano mi, że tutaj
Cię znajdę więc pomyślałam, że może zjemy razem obiad? Potrzebuję porozmawiać z
tobą. Sam na sam – byłam zdecydowana i twarda w tym co mówiłam. Chciałam żeby
wziął mnie na poważnie a nie spławił czy pozostawił rozmowę na wieczór. Tato
spojrzał na zegarek chcąc zobaczyć czy mieliśmy wystarczająco dużo czasu na
wspólny obiad.
-
Dobra, niech Ci będzie – tato uśmiechnął się do
mnie radośnie i wspólnie opuściliśmy budynek i pojechaliśmy do knajpy, która
znajdowała się niedaleko jego biura. Zamówiliśmy sobie jedzenie i to był czas
kiedy mogłam zacząć mówić.
-
Wczoraj widziałam się z Piotrkiem. On ma poważne
kłopoty i potrzebuje pomocy. Gdy Maciek umarł to Piotrek był przy mnie, w
szpitalu, domu, kaplicy, na cmentarzu – starałam się tacie przestawić argumenty,
dlaczego tak bardzo zależało mi na udzieleniu wsparcia Piotrkowi.
-
Pamiętam – tato dał mi znać, że to wszystko
pamiętał z czego się ucieszyłam, wiedziałam, że dalsze wyliczanie zasług
Piotrka nie miało już sensu.
-
Teraz ja bym chciała mu pomóc ale nie mam takich
kompetencji. Piotrek wplątał się w niezłe bagno i proszę Cię byś pomógł mi go z
niego wyciągnąć. Dowiadywał się ile wynosi Twoja stawka i po prostu Go na
Ciebie nie stać. Poprosił mnie byś mu kogoś polecił, tańszego o połowę ale ja
wiem, że jesteś najlepszy i że tylko Ty możesz mu pomóc. Mogę oddać wszystkie
swoje oszczędności ale pomóż mu – tato złapał mnie za rękę jakby chciał dać mi
znać, żebym pozwoliła mu dojść do słowa.
-
Gosia nie martw się, spokojnie. Pomogę mu. Zrobię
co w mojej mocy. - uśmiechnął się do mnie chcąc uspokoić moje zdenerwowanie. -
Powiedz mu żeby przyszedł jutro do kancelarii, tak jakoś po południu, około 15
to z nim porozmawiam, albo daj mi Jego numer telefonu to się z nim umówię. –
bardzo cieszyłam się z tego jak do tego podszedł, że był w stanie poświęcić
swój cenny czas.
-
Jesteś kochany. Co ja bym bez Ciebie zrobiła –
byłam pełna podziwu dla Jego empatii i tego jak cudowną był osobą.
-
Jedz – zwrócił się do mnie gdy kelner przyniósł
nam wcześniej zamówione jedzenie. - W co on się wpakował?
-
Pożyczył pieniądze od jednego gościa i odsetki
go wykańczały. W końcu nie miał jak oddać tego długu to wrobili go w pobicie
mężczyzny, który złożył zeznanie na policji, że to właśnie Piotrek go pobił.. -
powoli i rzeczowo starałam się wyjaśnić tacie na czym polega problem Piotrka.
Po minie taty odnosiłam wrażenie, że sprawa była poważna. - Co o tym myślisz? -
spojrzałam na tatę, który intensywnie nad czymś myślał. Chciałam się dowiedzieć
jak z Jego punktu widzenia to wszystko wyglądało.
-
Sprawa jest poważna ale nie beznadziejna, nie
martw się, jakoś mu pomogę – chciał podnieść mnie na duchu bym tak tym
wszystkim się nie przejmowała. Był kochanym tatą i najlepszym jakiego mogłam
dostać. Zawsze marzył by mieć córkę a z początku miał dwóch synów. Gdy
pojawiłam się na świecie chciał mi przychylić nieba, bym miała wszystko co
najlepsze. Rozpieszczał mnie jak tylko się dało. Mama często miała mu to za
złe, ponieważ uważała iż wyrosnę na rozwydrzoną panienkę, która będzie myślała
kim to ona nie jest, ale to nie miało miejsca.
-
Dzięki – byłam mu niesamowicie wdzięczna, że
zgodził się wziąć tą sprawę. Przywrócił mi wiarę w ludzi, że były jeszcze osoby,
które bezinteresownie zrobiły coś dla drugiego człowieka, wyciągały pomocną
dłoń.