Z Bartkiem był prawdziwy rollercoaster, raz
wspaniale a następnego dnia nie wiedząc czemu, sytuacja była odwrócona do góry
nogami. Potrzebowałam stabilizacji w swoim życiu i gdy już ją osiągnęłam, to On
musiał sprawić, że znowu byłam niepewna przyszłości i zaczynałam bać się żyć. Nie
chciałam dłużej męczyć swojej głowy tymi myślami. Przebrałam się w krótkie
jeansowe spodenki i założyłam czarną prześwitującą koszulę na ramiączkach.
Postanowiłam wybrać się do dziadków, chciałam spędzić kilka godzin na świeżym
powietrzu, a tam mogłam to bez problemu uczynić. Dodatkowo miałam możliwość
porozmawiania z babcią, która była dla mnie niesamowitym oparciem. Bardzo mi imponowała
i była godnym wzorem do naśladowania. Kiedyś, w gimnazjum, kiedy mieliśmy
napisać opowiadanie o swoim autorytecie, to jako jedna z nielicznych osób
opisałam właśnie swoją babcię.
Droga do domu
dziadków minęła bardzo szybko, miałam wrażenie, że ledwo ruszyłam a już byłam
na miejscu, odległość pomiędzy naszymi domami wynosiła 30 kilometrów.
Gdy byłam na
miejscu zastałam iście sielankowy widok. Dziadek właśnie podawał babci herbatę czule się przy
tym do niej uśmiechając. Kiedy mnie zauważyli to od razu na ich twarzach
rozgościł promienisty uśmiech, nie mogłam się jemu oprzeć i poszłam w ich
ślady. Czym prędzej wysiadłam z samochodu i podeszłam do nich chcąc się
przywitać. Ich uściski były pełne miłości i radości z powodu mojej wizyty.
- Ale ja się za
Wami stęskniłam – mimo, że odwiedzili mnie w szpitalu to i tak czułam się
bardzo stęskniona. Tęskniłam za ich widokiem, za tym szczęściem i miłością jaka
od nich emanowała.
- Wypijesz z
nami herbatę? – dziadek popatrzył na mnie ewidentnie mając nadzieję, że zostanę
na dłużej. Kiedyś bardzo lubiłam u nich nocować a w wakacje pozostawałam u nich
cały miesiąc. Z ogromną chęcią chciałam wrócić do dawnych czasów i gdyby nie
to, że miałam pracę znów chciałabym u nich pomieszkać.
- Bardzo
chętnie – po moich słowach dziadek od razu poszedł do domu a babcia obejmując
mnie prowadziła do stołu gdzie przed chwilą siedziała.
- Na długo
zostaniesz ? – nie myliłam się, oboje myśleli że przyjechałam na kilka dni.
Przykro mi było, że musiałam ich rozczarować.
- Niestety nie,
dzisiaj wracam do domu, ale obiecuję, że będę częściej wpadać. Mam Ci tyle do
opowiedzenia, że nie wiem od czego zacząć – czule zwróciłam się do babci, która
posmutniała ale moje zapewnienie trochę
ją uspokoiło.
- To siadaj i
mów – babcia wskazała mi wolne krzesło i usiadła obok mnie. Słońce jeszcze
grzało jak szalone więc łapiąc jego ostatnie promienie wpatrywałam się w
rozpościerający widok natury. Zastanawiałam się od czego zacząć i jak wszystko
ubrać w słowa, by nie przybrać oskarżycielskiego tonu.
- Często
kłóciłaś się ze swoją mamą? – babcia rzadko opowiadała mi o swojej mamie więc
byłam ciekawa jakie relacje panowały pomiędzy nimi. Byłam świadoma, że kiedyś
były całkiem inne czasy i wychowanie oraz stosunek dzieci do rodziców był
odmienny, od tego co można było zauważyć w rzeczywistości, ale pewne rzeczy
były niezmienne.
- Rzadko. Twoja
prababcia była bardzo silną kobietą i uważała, że dzieci nie miały prawa głosu.
Wiele razy się z nią nie zgadzałam, ale siedziałam cicho by nie dostać po ciele.
Czasami miałam ochotę wykrzyczeć jej co czułam ale to i tak wtedy nie miałoby
sensu. Nie mogłam z nią być szczera i opowiedzieć o swoich zmartwieniach bo
traktowała to jako błahostki. – babcia się zamyśliła i urwała swoją wypowiedź.
Za moją sprawą wracała do czasów dzieciństwa, które były już naprawdę odległe.
– Wielką radością było dla mnie to, że jako mama nie brałam z Niej przykładu
pomimo, że była dobrą kobietą, że Twój tata pomimo, że jest chłopakiem to
przychodził do mnie i miał zaufanie. Z Twoim tatą naprawdę rzadko się kłóciłam,
dziadek zarzucał mi, że Go rozpieszczałam. On chciał trzymać reżim, by Twój
ojciec wyrósł na silnego mężczyznę. – babcia wspominając dawne czasy uśmiechała
się do siebie a ja dokładnie, nie przerywając jej wypowiedzi przysłuchiwałam
się opowiadaniom. – Twój ojciec był strasznie rozrywkowym dzieckiem, ciągle Go
gdzieś ciągnęło, nie lubił pomagać w gospodarstwie. Zawsze szybko wykonywał
swoje obowiązki by tylko dziadek pozwolił mu jechać na boisko. Miał obraną
swoją ścieżkę i można było z nim gadać, namawiać, prawić kazania a on i tak
robił wszystko po swojemu – dzięki słowom starszej kobiety zrozumiałam jak
bardzo byłam podobna do swojego taty. To było niesamowite ale czułam jakby
opowiadała o mnie. Uśmiechałam się do siebie nie mogąc uwierzyć w to co
słyszałam.
- Z Maćkiem
byliście takim Jego połączeniem. Marcin jest już inny. – nagle dziadek wtrącił
się do rozmowy. To co powiedział bardzo mnie zastanowiło i zaczęłam o tym
intensywnie myśleć.
- Tak to
prawda. – babcia kiwała głową na znak aprobaty słów dziadka. W jej oczach
zauważyłam łzy. – Wy mieliście swój rytm życia i nim kroczyliście. Wasze
szalone wybryki przypominały mi zachowania Waszego ojca. Nawet jak byliście
mali to wszędzie wsadzaliście swój nos, nie szło Was upilnować. Po Waszym skoku
z boungee, Wasz tata przyjechał do nas chwaląc się, że to Jego krew. Był
strasznie dumy z tego co zrobiliście i nie mógł przestać się cieszyć – tym mnie
babcia jeszcze bardziej zaskoczyła. Nigdy mi o tym nie mówiła a tu się okazało,
że tato szczycił się naszym dokonaniem. Kręciłam głową ze zdumienia.
- A mama ? –
babcia ciągle mówiła tylko o tacie a ani razu nie wspomniała o mojej mamie. Nie
wiedziałam czy specjalnie to robiła czy to był tylko przypadek.
- Twoja mama
bardzo uspokoiła ojca i sprawiła, że usiadł na tyłku. Kto by pomyślał, jeszcze
nie tak dawno ciągle stawiał na swoim i kroczył swoją drogą a po pewnym czasie
zrezygnował – jej słowa były gorzkie. Z pozoru można było pomyśleć, że dobrze
się stało ale widziałam zawód w Jej oczach. Ewidentnie miała żal o to, że tata
przestał dopinać swego, że porzucił swój indywidualizm, chociaż ja uważałam, że
nie do końca tak było. Tata zawsze był w stanie się sprzeciwić i trzymał się
swojego zdania, więc babci musiało chodzić o coś innego.
- Oj tak, Jego
szalone pomysły – dziadek znowu powtórował babci a ja byłam ciekawa o czym oni
mówili. Musiało im chodzić o jakąś konkretną sytuację bo znacząco na siebie
popatrzyli. Za wszelką cenę musiałam się dowiedzieć o czym tak rozprawiali.
- To znaczy? –
z uśmiechem spojrzałam na dziadków, którzy wpatrzeni byli w swoje twarze chcąc
odczytać jedno z drugiego czy aby dobrze robili.
- To tajemnica,
ale i tak wiem, że nikomu nie powiesz – dziadka wypowiedź tylko utwierdziła
mnie w przekonaniu, że coś skrywali. Moje zaciekawienie znacznie wzrosło i
byłam rządna wiedzy.
- Ojciec zawsze
miał szalone pomysły. Kiedy Twoja mama była z Tobą w ciąży, to koledzy Twojego
ojca wyciągali go na przystanek Woodstock. Twoja mama nie chciała w ogóle o tym
słyszeć i kategorycznie zabroniła mu tam jechać, mimo, że Twoi bracia
pozostawali z nianią. Teraz Andrzej by odpuścił ale nie kiedyś. On miał ogromną
ochotę tam jechać. Jak chodził jeszcze do szkoły to jeździł na różne takie
festiwale, miał długie włosy i w ogóle był nieposkromiony. I jako, że naprawdę chciał
tam jechać to powiedział Twojej mamie, że jedzie w delegację na dwa dni.
Przyjechał do nas, przepakował torbę, schował samochód do szopy i z kolegami
pociągiem pojechał. Jego radość po powrocie była ogromna. Gdy się urodziłaś też
pojechał, chyba przez 3 lata tak jeździł a później odpuścił, chociaż ciągle
mówił, że chciałby tam wrócić. Twoja mama nigdy nie chciała się zgodzić a on
miał wyrzuty sumienia, że ją okłamywał, że zostawiał Was samych z nianią – nie
mogłam uwierzyć, że mój szanowany ojciec, prawnik takie rzeczy robił. Śmiałam
się z tego w niebogłosy. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że byliśmy do
siebie podobni. Z Maćkiem też chcieliśmy się tam wybrać ale mama nam nie
pozwalała i bojąc się, że pojedziemy bez jej zgody wykupowała nam wakacje na
czas Woodstocku.
- Ojciec to
miał pomysły – nie mogłam wyjść z podziwu kreatywności mojego taty. Dziadkowie
poszli w moje ślady ponieważ również nie mogli opanować swojego śmiechu.
- Tak, nie
narzekaliśmy na brak rozrywki, już on o to dbał – dziadek mimo swojego reżimu
chyba był dumny z indywidualności swojego syna.
- Ale pod
wpływem Twojej mamy się zmienił. – babcia sama nie wiedziała, czy wszystko
poszło w dobrą czy w złą stronę ponieważ trudno było to określić. Ważne było,
że mój tato wyrósł na odpowiedzialnego mężczyznę, że był wspaniałym ojcem i
mężem. Z rozmowy z dziadkami wyciągnęłam inny chyba najbardziej zaskakujący
wniosek. Oni chyba do końca nie przepadali za moją mamą, ale nigdy nie dawali
temu wyrazu.
Dziękuję, że jesteście i że czytacie:* Tak się cieszę, że Was mam :)
Nooo i kolejnytwój niepowtarzalny bajkowy fragment długiej opowieści o nie zawsze bajkowym życiu. Ale lubie jee :) (Sorka za brak przecinków ale jestem padnięta i nie wiem gdzie mam je stawiać :P )
OdpowiedzUsuńAż mi się lata i wakacji zachciało. W głowie mam takie przepiękne wyobrażenie domku dziadków Gosi. Niewielka chatka, drewniana, koło drzwi wejściowych mała weranda, wokół której pełno różnorodnych kwiatów i drzew. A oni siedzą tam sobie i cieszą się z życia. Ach. Cudownie, że można tak się rozmarzyć czytając tylko opowiadanie, ale jak niezwykłe! Bardzo podoba mi się ta część, oby więcej takich :D
OdpowiedzUsuńA swoją drogą to ja też nie bardzo lubię mamę Gosi ;)
Bardzo fajny blog. Zapraszam do mnie: http://karmazynowabajka.blogspot.de/
OdpowiedzUsuńsuper tylko szkoda że krótki;) czekam z niecierpliwością na kolejny :*
OdpowiedzUsuń