Od razu po pracy pojechałam do dziadków by spakować swoje
rzeczy. Tego popołudnia miał po mnie przyjechać tata i tegoż dnia, miałam
wrócić do domu i bardzo cieszyłam się z tego powodu, natomiast nie była to
czysta radość, lecz otoczona gorzkim smakiem wydarzeń z ostatnich dni. Z
Bartkiem nie widziałam się od chwili ostatniego zajścia, wczoraj nie miałam
czasu by do Niego pojechać, a dzisiaj musiałam się pakować. Tylko, że sprawa z
Bartkiem to nie było wszystko, była jeszcze mama z którą mój kontakt był
znikomy, a wręcz wcale go nie było. Miałam jedno założenie, że gdy sytuacja w
domu się unormuje, tak samo jak i ta z
Bartkiem, to chciałam się z Nią spotkać i porozmawiać, by wiedziała, że nadal
miała córkę. Nie chciałam by wyglądało to tak, że kiedy rozstała się z tatą, to
ja nagle sobie o niej przypomniałam, ale uznałam, że powinna była czuć moje
wsparcie, dla Niej to pewnie też było trudne, w końcu była z tatą 20 lat.
Po godzinie czasu wszystko już było gotowe do znoszenia do
samochodu. Czekałam tylko na tatę i myślałam o tym jak rozwiązać sytuację z
Bartkiem. Sama byłam zdziwiona tym, że nie leżałam zrozpaczona w łóżku i nie
zalewałam się łzami, może to przez to, że nie czułam, że mógł to być
definitywny koniec, albo dlatego, że tata był moją motywacją. Miał dużo swoich
zmartwień. więc nie chciałam zaprzątać mu głowy swoimi problemami. Nie chciałam
pokazywać swoich słabości by Go dodatkowo nie przygnębiać.
- Gosia! – moje rozmyślania przerwał głos taty. Pełna
radości i tęsknoty, od razu zbiegłam na dół i przywitałam się z nim. Bardzo mocno mnie do siebie przytulił,
jakby chciał wyrazić całą miłość do mnie w tym uścisku. Po chwili przywitał się
też ze swoimi rodzicami i czule na mnie patrzył. Miał tyle radości w swoich
oczach, że zazdrościłam mu tego uczucia. Ja też się cieszyłam, ale ciągle z
tyłu głowy miałam świadomość tego, co spędzało mi sen z powiek.
- Spakowana? – nagle zobaczyłam jak do domu wszedł Marcin.
Ucieszyłam się na Jego widok, tęskniłam za nim, a nasze kłótnie pragnęłam
odłożyć w zapomnienie, bez sensu było rozdrapywać stare rany. Zamiast
odpowiedzieć na zadane mi pytanie, skupiłam się na obecności brata. Podeszłam
do Niego i wtuliłam się w Jego klatkę piersiową, w moich oczach znowu pojawiły
się łzy.
- Przepraszam – spojrzałam mu w oczy a On, objął mnie
jeszcze mocniej. Było mi wstyd za nasze zachowanie i to, że gdzieś się
pogubiliśmy. Byliśmy rodzeństwem i musieliśmy się razem trzymać, a ostatnimi
czasy zapomnieliśmy o tym.
- Ja też przepraszam – Marcin nie pozostawał dłużny i to
mnie ucieszyło. Oboje zauważyliśmy nasze błędy i teraz mogło być tylko lepiej.
To, że przyjechał razem z tatą świadczyło tylko o tym, że chciał pojednania.
- To Wy znoście rzeczy a ja porozmawiam z dziadkami – tato
dał nam polecenie, a my z chęcią je wypełniliśmy. To było oczywiste, że chciał
porozmawiać z rodzicami, w końcu było o czym. Pewnie nie było mu łatwo
przekazać im informację o rozstaniu z moją mamą.
- Fajnie, że tata Cię przekonał – Marcin wydawał się
szczerze uradowany moim powrotem, jakby nie patrząc sporo czasu mnie tam nie
było, sporo czasu też się nie widzieliśmy. Już porządnie zdążyłam się stęsknić
za domem i tamtym otoczeniem, choć u dziadków wcale nie było mi źle.
- Nie mogłam Go zostawić samego, teraz to On nas potrzebuje
– do domu wracałam głównie dla taty i nie widziałam powodu by to ukrywać,
chociaż na moją decyzję wpłynęło wiele czynników, między innymi moja rozłąka z
Bartkiem, czy też dojrzałość jaką zyskałam przez ostatnie miesiące.
- To prawda, powinniśmy mu ułatwić życie a nie jeszcze
dokładać zmartwień – Marcin popatrzył na mnie dość znacząco, ale wiedziałam co
miał na myśli. Przez ostatni czas to głównie ja spędzałam tacie sen z powiek i
czułam się z tym naprawdę źle. Miałam chyba jakieś klepki na oczach, nie
zauważyłam tego co szargało tatą, że podjął aż tak drastyczną decyzję. Po tej
krótkiej wymianie zdań z Marcinem zapakowaliśmy wszystkie moje rzeczy do
samochodu i wraz z tatą pojechaliśmy do domu. Natomiast zanim udaliśmy się do
domu postanowiliśmy, że zajedziemy jeszcze na cmentarz. Każde z nas w ciszy
odmówiło modlitwę, a ja poprosiłam Maćka o jakieś wskazówki, drogowskazy co
dalej robić. Byłam w kropce i to ze wszystkim. Został tydzień do mojego wyjazdu
z Bartkiem w Bieszczady, ale nie wiedziałam czy coś z tego będzie, skoro Bartek
się ode mnie odsunął. Nie wiedziałam też, jak zachowywać się wobec mamy i czy
to ja pierwsza powinnam wyrazić chęć do rozmowy.
Kiedy wnieśliśmy wszystkie moje rzeczy do pokoju i gdy je
wszystkie porozkładałam na dawne miejsca, stanęłam przed dylematem. Z jednej
strony chciałam jechać do Bartka i z nim porozmawiać bo tęskniłam za nim i źle
się czułam z zaistniałą sytuacją. Wczoraj cały dzień się nie odzywaliśmy i tego
dnia również. Nie wiedziałam co robił, jak to znosił, a z drugiej strony
czułam, że powinnam była zostać w domu, zrobić dla Nas kolację i spędzić ten
wieczór z najbliższymi. Siedziałam na łóżku i zastanawiałam się co wybrać. Uznałam
jednak, że to tata powinien coś zyskać. Straciliśmy strasznie dużo czasu na
kłótnie i nieodzywanie się do siebie, więc ten wieczór należał się Jemu.
Przebrałam się w jakieś wyciągnięte dresy po Maćku i zeszłam do kuchni. Po
drodze minęłam gabinet taty i zobaczyłam, że pracował. On chyba miał coś w
sobie z pracoholika. Dla mnie niesamowitym było to, że ciągle prawo było Jego
pasją, nieustannie lubił to co robił i czerpał z tego satysfakcję.
- Zrobię kolację – wychyliłam się zza drzwi i uśmiechnęłam do
taty. On tylko podniósł głowę znad papierów i uśmiechnął się do mnie akceptując
moje słowa. Prosto z Jego pokoju udałam się do kuchni, gdzie poddałam się
ferworze myśli. Jakoś specjalnie nie lubiłam gotować, natomiast tego dnia
poczułam masę inspiracji i po wejściu do kuchni moja głowa była pełna pomysłów.
Zrobiłam sałatkę z serem pleśniowym i bagietką, do tego makaron z warzywami i
sosem. Ładnie nakryłam stół i zadbałam o każdy detal. Zawołałam Marcina i tatę
i razem, można nawet powiedzieć, że w rodzinnym gronie, zasiedliśmy do stołu.
- Słuchajcie, dziękuję Wam za to, że jesteście ze mną. Wiem,
że przez ostatni raz bywało różnie, natomiast musicie wiedzieć, że Was kocham i
to Wy jesteście dla mnie najważniejsi – tato patrzył to na mnie, to na Marcina.
Doskonale wiedziałam o czy mówił i dlaczego to było dla Niego takie ważne.
- To my dziękujemy Ci, że jesteś z nami. – Marcina słowa
były szczerą prawdą płynącą prosto z serca. Złapaliśmy tatę za ręce i
spoglądaliśmy w Jego oczy, które były pełne miłości, ale też i bólu. Nie
ukrywajmy, że rozstanie z mamą kosztowało Go wiele mało przyjemnych uczuć. Nie
można było tego pominąć czy wyrzucić do kosza.
Później wspólnie obejrzeliśmy film na dvd i każde z nas
poszło spać. To był ciężki dzień, ale i ważny dla nas wszystkich. Jutro czekał
mnie ostatni dzień w pracy i porządnie musiałam się zastanowić co robić dalej.
Dawno się też nie widziałam z Martyną i Filipem, czułam trochę żal do
przyjaciół, że się nie odzywali, ale w końcu byli zakochani w sobie, więc podejrzewałam,
że każdą wolną chwilę wspólnie spędzali. Musiałam się też wziąć za pomoc
Piotrkowi, czas nas gonił a my nadal byliśmy w lesie. No i co najważniejsze -
Bartek. Bałam się przyszłości i tego, że naprawdę mogłam Go stracić. Byłam
świadoma, że dużo straciłam w Jego oczach, ale to co było najgorsze to, to, że
ja naprawdę nic złego nie zrobiłam i nie wiedziałam jak miałam Go do tego
przekonać. Był uparty i zawzięty, co wcale nie pomagało. W chwili kiedy
naprawdę Jego potrzebowałam, traciłam Go. Dla mnie to też było ciężkie, że moi
rodzice po tylu wspólnie spędzonych latach, byli w separacji. Mimo tego, co się
działo, tliłam w sobie nadzieję, że się wszystko ułoży. Chciałam by byli razem,
tak samo jak ja, chciałam być z Bartkiem.
Następnego dnia obudziłam się tak wypoczęta, jak nigdy. Nie
spałam może jakoś strasznie długo, natomiast spałam w swoim łóżku i to było
najważniejsze. Chyba sama nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak kochałam to
miejsce i jak fajnie było móc otworzyć oczy i zobaczyć swój pokój, znajome
ściany, zdjęcia na półkach, przedzierające się słońce, które rzucało promienie
na centralną część pokoju. Leżałam i nie mogłam się napatrzeć na widok jaki
zastałam po przebudzeniu. To wszystko było moje i było dla mnie bardzo ważne, a
przez uczucia jakie w ostatnim czasie zawładnęły moim życiem, nie byłam tego
wszystkiego świadoma. Czułam, że przeszłam bardzo długą drogę, ale powrót był
pewnego rodzaju wynagrodzeniem. Mogłam tak leżeć jeszcze co najmniej z godzinę,
ale mój organizm spłatał mi figla i domagał się jedzenia. Zeszłam do kuchni by
coś zjeść, a na dole zastałam tatę.
- Hej – uśmiechnęłam się do Niego i dałam mu buziaka w
policzek. Usiadłam sobie naprzeciwko Niego i zajęłam się jedzeniem.
- Jak się spało? – z tego co widziałam, tato również miał
dobry humor. Mój powrót do domu, obojgu nam wychodził na dobre. Tęskniłam za
wspólnymi śniadaniami i takimi zwyczajnymi rozmowami.
- Cudownie – z wielkim uśmiechem na ustach i dumna niemal
jak paw, odpowiedziałam mu na pytanie. Rozśmieszyłam tatę swoimi słowami, ale
taka była prawda.
- Co dzisiaj będziesz robić? – mimo, że tata co rusz zadawał
mi kolejne pytania, to nie czułam się jak na przesłuchaniu, po prostu
interesował się mną i chciał wiedzieć jak spędzę dzień. Był moim tatą i miał do
tego prawo, a mnie nawet to pasowało. Czułam się ważna dla Niego i niczego
więcej na tamten moment nie potrzebowałam, no może Bartka…
- Dzisiaj mam ostatni dzień w pracy, a później chciałam
jechać do Bartka - trochę ściszyłam głos i sama nie wiedziałam dlaczego, jakiś
taki głupi odruch bezwarunkowy.
- Tylko nie wróć za późno – tato wstał od stołu i pocałował
mnie w policzek, po czym poszedł się ubierać. Zdawało mi się, że wyczuł iż coś
nie było w porządku, ale cieszyłam się, że nie dopytywał. Zastanawiałam się,
czy czasem dziadkowie nic mu nie powiedzieli, co w sumie wydawało mi się bardzo
prawdopodobne. Jak tylko zjadłam, posprzątałam po stole i poszłam do swojego
pokoju. Wzięłam prysznic i zaczęłam się ogarniać. Czas mijał mi bardzo szybko,
ale i przyjemnie. Po wszystkich czynnościach pora już było się zbierać do
pracy.
Trochę robiło mi się przykro na myśl, że ostatni dzień
pracowałam w tym miejscu, że czas było się rozstać. Sporą sympatią obdarzyłam
nie tylko samo miejsce, ale i ludzi, jakich tam poznałam, oczywiście oprócz
Patrycji. To było kolejne ważne doświadczenie w moim życiu i odchodziłam z
przekonaniem, że zaczerpnęłam tyle, ile tylko mogłam. Wykorzystałam je
maksymalnie.
Ostatni raz też szłam korytarzem do gabinetu pani menager by
wziąć papiery i pożegnać się z nią. Kiedy zapukałam do drzwi usłyszałam słowa
zachęcające do wejścia.
- Dzień dobry – przywitałam się z kobietą i uśmiechnęłam się
miło. Pani Kasia również była w dobrym humorze, co znacznie ułatwiło mi to
sprawę.
- Siadaj. – wskazała ręką na wolne miejsce po drugiej
stronie biurka i sama usiadła na swoim fotelu. – To już pewne? Chciałam Ci
zaproponować pracę w weekendy – kobieta chciała zatrzymać mnie w hotelu, byłam
świadoma, że zależało jej na tym, bym została, ponieważ wiązała ze mną duże nadzieje,
natomiast wolałam to miejsce zostawić dla kogoś innego, komu było bardziej
potrzebne.
- Naprawdę dziękuję i gdyby nie pokomplikowało się życie
prywatne to na pewno bym skorzystała. – nie chciałam wchodzić w szczegóły, bo
to nie powinno było nikogo interesować, natomiast uznałam, że drobne słowa
wytłumaczenia należą się kobiecie, która obdarzyła mnie swoim zaufaniem i
sympatią.
- No dobrze, szanuję Twoje zdanie. Jeżeli kiedyś będziesz
szukała pracy czy dorywczego zajęcia, to przychodź, pytaj się i może akurat coś
dla Ciebie będę miała – moja rozmówczyni cały czas była dla mnie miła i
wyrozumiała.
- Dziękuję – wyciągnęłam dłoń do kobiety po czym podpisałam
niezbędne dokumenty i wyszłam z gabinetu. Czułam, że traciłam bardzo wiele i
świadomość, że teraz będę miała więcej czasu, była odrobinę przerażająca,
ponieważ nie wiedziałam co zrobię z tym
wolnym czasem, szczególnie teraz, kiedy straciłam Bartka. Pęd życia i brak
wolnej chwili, napędzało mnie do życia i czułam, że maksymalnie wykorzystywałam
czas jaki Bóg mi dał.
Kiedy pożegnałam się ze wszystkimi osobami i zabrałam swoje
rzeczy, pojechałam do Bartka. Byłam zestresowana i kompletnie niepewna siebie
jak i Bartka. Nie wiedziałam czego miałam się spodziewać, ani nie umiałam
przewidzieć Jego humoru. Niby minęły 3 dni od naszej kłótni i chłopak powinien
był ochłonąć, ale to były tylko domysły. Bartek należał do osób, których w
żaden sposób nie można było przewidzieć. Gdy tylko byłam na miejscu, coś w
wewnątrz, powstrzymywało mnie przed
wejściem do bloku w którym Bartek wynajmował mieszkanie. Siedziałam w
samochodzie i brakowało mi odwagi by otworzyć drzwi, lecz wiedziałam, że nie
mogłam przed tym uciekać, a wręcz przeciwnie musiałam się z tym zmierzyć.
Kochałam Go i nie mogłam mu pozwolić ot tak, po prostu odejść. Po jakiś
dziesięciu minutach, kiedy się w końcu zebrałam, wyszłam z auta i weszłam do
budynku. Gdy stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do Jego mieszkania, wzięłam
głęboki oddech i kilka razy zapukałam. Denerwowałam się, bo przez dłuższą chwilę
nikt nie otwierał. Wydawało mi się, że słyszałam muzykę dochodzącą z
mieszkania, ale już sama nie byłam pewna. Z minuty na minutę narastało we mnie
coraz więcej wątpliwości, które połączone były z strachem przed spotkaniem z
ukochanym. Bałam się odrzucenia z Jego strony oraz tego, że będzie dla mnie
oschły. Gdy już miałam odchodzić usłyszałam jak ktoś złapał za klamkę,
momentalnie się odwróciłam i zobaczyłam wychylającego się Bartka. Stan, w jakim
Go zastałam, bardzo mnie zaskoczył. Nie wyglądał jakoś przyjaźnie, miał na
sobie tylko i wyłącznie spodnie dresowe, on sam był nieogolony oraz pijany.
Jeszcze nigdy nie widziałam Go w takim stanie, zawsze zachowywał umiar,
natomiast tym razem było inaczej. Nie spodziewałam się tego, że pójdzie w tą
stronę, że będzie szukał ukojenia w alkoholu.
- To Ty – powiedział to z obrzydliwą niechęcią i gdy tylko
mnie zobaczył, zawrócił pozostawiając otwarte drzwi. Zastanawiałam się, czy
wejść, czy raczej sobie pójść bo wyraźnego zaproszenia do środka nie było,
natomiast uznałam, że otwarte drzwi były swego rodzaju zachętą. W środku
panował wielki rozgardiasz, było pełno pustych talerzy, jakieś opakowania po
pizzy, butelki, pełna popielniczka, a przecież On nigdy nie palił. Czułam się
okropnie, że to wszystko było przeze mnie, że to ja sprawiłam, że tak się
zachowywał. – Czego chcesz? – Bartek ani trochę nie był dla mnie miły, a na
dodatek bardzo opryskliwy. Rozglądałam się dookoła, nie mogąc uwierzyć, w to co
widziałam i w to, jak się zachowywał.
- Naprawdę, tylko na to Cię stać? – nie ukrywałam swojego
zaskoczenia i rozżalenia Jego zachowaniem jak i stanem, w jakim znajdowało się
mieszkanie. Od razu wiedziałam, że nasza rozmowa nie będzie należała do
przyjemnych, bo gdyby On, był jeszcze trzeźwy, to mogłam mieć nadzieję, że coś
uda się ustalić, natomiast obecnie, wiedziałam, że poniosę porażkę, tylko jakoś
nie umiałam wyjść…
- A co, mam iść zacząć się przytulać z jakąś dziewczyną? –
siedział na kanapie i bezczelnie palił papierosa patrząc mi prosto w twarz. Na
twarzy miał wymalowaną pogardę i to sprawiało, że ciśnienie krwi w moim
organizmie wzrastało.
- Przytulać?! Serio? siedzenie naprzeciwko siebie nazywasz
przytulaniem? – Bartek na wyrost interpretował to, co wtedy zobaczył. Trudno
było mi się z tym pogodzić, bo wiedziałam, że naprawdę nic złego nie zrobiłam,
nie zdradziłam Go i nawet o tym nie myślałam.
- Nie próbuj mi wmówić, że to było nic takiego! Gośka,
siedziałaś na łóżku z byłym chłopakiem, trzymaliście się za ręce i piliście
wino. To mało?! – Bartek wstał i stał bardzo blisko mnie, czułam na sobie Jego
ciepło jak i ten smród jaki od Niego odchodził. Dym jaki wypuścił z ust
niemalże trafił mi w twarz, a w Jego oczach było dużo bólu i żalu, dopiero
wtedy zobaczyłam, jak Go zraniłam.
- Bartek, oderwij od tego swoje domysły. Siedzieliśmy i
rozmawialiśmy o Jego sprawie, chciałam mu pomóc, by nie poszedł do więzienia.
Naprawdę aż tak bardzo wątpisz w moją miłość? Myślisz, że byłabym w stanie Cię
zdradzić? – jeszcze bardziej się do Niego zbliżyłam mając nadzieję, że gdy i On
poczuje moją bliskość, złamie się i zmieni nastawienie, tylko, że On wyminął
mnie i odwrócił się do mnie. Może źle interpretowałam Jego zachowanie, ale
chyba naprawdę podejrzewał mnie o zdradę. – Kocham Cię i nie przychodziłabym
tutaj gdyby było inaczej. Do cholery, zrozum to! – mówiłam podniesionym głosem,
ponieważ chciałam zaakcentować to, że prawda była jedna i leżała po mojej
stronie. Nie wybielałam się, ale on musiał mnie wysłuchać, zrozumieć.
- Skończyłaś? To teraz wyjdź – nonszalancko trzymając papierosa
w ręce wskazał mi kierunek w którym powinnam była podążyć. To było jak
wymierzony policzek i ewidentne odrzucenie z Jego strony. Z jednej strony
miałam ochotę opuścić Jego mieszkanie a z drugiej nie chciałam odchodzić.
- Wyrzucasz mnie? – wolałam się upewnić czy dobrze słyszałam
i interpretowałam Jego słowa. Ten Jego bełkot był straszny a on ledwo co
trzymał się na nogach. Znałam Go prawie rok czasu i nigdy nie widziałam Go
pijanego, nawet lekko wciętego.
- Proszę byś wyszła, nawet tyle nie możesz dla mnie zrobić?-
irytowała mnie ta Jego pewność siebie i bezczelność. Nie spodziewałam się tego
po nim, myślałam, że jesteśmy dorośli i w taki sposób załatwimy nasz problem,
- Wiesz co, może faktycznie dzisiaj nie ma sensu z Tobą
rozmawiać. Powinieneś się położyć bo za dużo masz alkoholu we krwi – chyba całą
tą zaistniałą sytuację oraz słowa, które od Niego usłyszałam przypisywałam
temu, że miał sporo promili alkoholu we krwi, chociaż ludzie w tym stanie
raczej byli skłonni mówić, to co naprawdę myśleli i czuli.
- Zachowaj te kazania dla siebie i Piotrka, my już
skończyliśmy. – wstał z kanapy i otworzył mi drzwi wyjściowe i czekał na to, aż
opuszczę mieszkanie. Gdy spojrzałam mu w oczy, odwrócił wzrok jakby bał się, że
zmięknie czy zechce mnie powstrzymać, natomiast były to tylko moje domysły.
Trochę z podkulonym ogonem wyszłam od
Bartka i pojechałam do domu, marzyłam o tym, by odpocząć i trochę się
zrelaksować. Zachowanie chłopaka bardzo mnie zabolało i było mi przykro, że
mnie tak potraktował, natomiast wiedziałam jedno, że tak szybko z Niego nie
zrezygnuję.
Dzisiaj znowu długa część, ale mam nadzieję, że się podoba. Jak zwykle, czekam na Wasze opinie :)
Dzisiaj znowu długa część, ale mam nadzieję, że się podoba. Jak zwykle, czekam na Wasze opinie :)