poniedziałek, 21 kwietnia 2014

The experience cz 137

Wczorajsze zdarzenie było dla mnie czymś, czego kompletnie się nie spodziewałam i tak naprawdę samą mnie zaskoczyło to, co się tam działo. Na początku czułam złość na siebie, że przesadziłam, że za bardzo się uniosłam, próbowałam przekonać siebie, że przecież On nie miał nic złego na myśli, ale gdy ochłonęłam, wszystko stało się jaśniejsze. W uszach dźwięczały mi Jego słowa: „Chciałbym mieć Ciebie taką z powrotem”. Z jednej strony wyrażały one tęsknotę, którą potrafiłam zrozumieć. Kiedyś byłam inna i w ogóle świat w moich oczach wyglądał inaczej, ale z drugiej strony, przecież gdyby było mu ze mną dobrze, to nie tęskniłby za innym obrazem. Nie wystarczałam mu taka jaka byłam, on tęsknił za czymś co nie powróci, co już umarło i nigdy nie odżyje. Jakaś część mnie została pogrzebana wraz z Maćkiem i myślałam, że On to rozumiał. Ja chciałam tylko czuć się kochana, taka jaka byłam, a nie być pociągana do zmian. Nie wiedziałam czego On ode mnie oczekiwał. Myślałam, że chociaż w naszym związku mogłam być sobą, nie kryć się za żadną maską i niczego nie udawać, pragnęłam by był obok, wspierał mnie i po prostu czuwał. Ja Go nie chciałam zmieniać, kochałam Go takim jaki był, chociaż też miał wady, bo przecież nikt z Nas nie jest bez skazy. Z każdej strony czułam się nieakceptowana. Kiedyś najważniejsi byli dla mnie rodzice, z którymi teraz się rozstałam. Poniekąd straciłam też Marcina. Myślałam, że chociaż Bartek będzie mnie kochał mimo wszystko, że przynajmniej On nie będzie mi robił żadnych wyrzutów. Ja naprawdę się starałam i przykro mi było, że tylko ja zauważałam te postępy. Jadłam, pamiętałam o lekach, dbałam o siebie, śmiałam się, nie rozpaczałam nad śmiercią Maćka, tylko po prostu o tym pamiętałam. Nic nie poradziłam na to, że ciągle z tyłu głowy miałam to zdarzenie. Przecież On umierał na moich oczach, trzymałam Go w rękach… Jak miałam o tym zapomnieć?! Nigdy nie działała na mnie metoda w stylu „kubeł zimnej wody”. Jego wybuch odnośnie śmierci Maćka, chyba zabolał mnie najbardziej. Był wtedy taki oschły, rozżalony i zły. Zły na mnie, że cały czas tęskniłam za bratem, poczułam też jakby On był zazdrosny, że moje serce całkowicie nie należało do Niego, ale nadal biło dla Maćka.


Gdy wczoraj wróciłam do domu dziadków, od razu poszłam do swojego pokoju i próbowałam zasnąć. Marnie mi to wychodziło i nawet nie miałam ochoty na spanie. Zrobiłam sobie herbaty, ubrałam bluzę Maćka i siedziałam na parapecie na strychu. Miałam widok na okolicę otaczającą dom dziadków. W sumie za bardzo nic nie było widać, ale kiedy słońce wschodziło rozpościerał się piękny widok. Pomimo tego, co ciążyło mi na sercu, obiecałam sobie nie załamać się. Czułam się przybita i smutna, ale nie przygniotło mnie to na tyle, by siedzieć cały dzień w łóżku i zamartwiać się, albo wałkować wszystko od początku. Biłam się z myślami, czy nie napisać do Niego bądź zadzwonić, ale to nie było łatwe. Chyba było jeszcze za wcześnie na to. Poza tym, już dawno chciałam zrobić pewne rzeczy, ale brakowało mi motywującego impulsu. Miałam tylko poł dnia i chciałam go poświęcić sobie i realizować to, co zrodziło się w mojej głowie. Był ranek, a nie chciałam siedzieć bezczynnie, więc zaczęłam od kąpieli i zadbania o swoje ciało. Później nabrałam ochoty by się ładnie ubrać, więc założyłam czarną krótką spódniczkę i różową prześwitującą koszulę na ramiączkach. Pamiętałam, że miałam żałobę, ale nie mogłam się powtrzymać przed założeniem różowej bluzki. Lekko się podmalowałam i gdy spojrzałam na zegarek była godzina 9. Pomimo nieprzespanej nocy miałam dużo energii w sobie i nic mnie nie blokowało. Oczywiście, z tyłu głowy ciągle ciążyła mi kłótnia z Bartkiem, ale stwierdziłam, że na razie nie będę o tym myśleć. Sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer do mojego fryzjera, już dawno planowałam ściąć włosy i w końcu byłam zdecydowana. Potrzebowałam zmiany a włosy to najprostsze wyjście.
- Salon fryzjerski, słucham? – telefon odebrała jakaś dziewczyna, po głosie można było poznać, że była młoda. Dziewczyna miała bardzo sympatyczny głos, więc miałam nadzieję, że gdzieś mnie wciśnie i to jeszcze tego dnia.
- Dzień dobry, kiedy jest najbliższy wolny termin do Marcela? – Marcel to był fryzjer, który był przegenialny. Nigdy nie zrobił mi kuku na włosach, zawsze wychodziłam od Niego odmieniona i zadowolona. Tylko i wyłącznie Jemu powierzałam swoje włosy, które były długie, bo sięgały mi prawie do bioder.
- Za dwa tygodnie w piątek – tymi słowami dziewczyna sprowadziła mnie na ziemię. Nie wiem czemu wcześniej myślałam, że uda mi się dostać do Marcela tego samego dnia. Do Niego kolejki były naprawdę długie i dwa tygodnie to tak naprawdę nic w porównaniu z tym, co było kiedyś.
- A jest może teraz w salonie? – postanowiłam szukać innej drogi. Zależało mi na tym by czekać jak najkrócej, by czasem mi się nie odwidziało. Marcel i ja dobrze się dogadywaliśmy i pomimo, że dawno u Niego nie byłam, bo prawie rok roku temu, to miałam nadzieję, że będzie mnie jeszcze kojarzył.
- Tak, ale ma właśnie klientkę. Może ja mogę w czymś pomóc ? – dziewczyna starała się być miła i profesjonalna, ale nie miała takiej mocy jak Marcel. Musiałam z nim pomówić, bez względu na wszystko.
- Mogłaby Go Pani poprosić do telefonu? To naprawdę ważne, proszę mu powiedzieć że dzwoni Gosia Pilarz –nic nie ryzykowałam, więc grałam o wszystko i jak tylko potrafiłam.
- Proszę poczekać – słyszałam, że to nie było po jej myśli, ale nie zamierzałam tak łatwo odpuścić. Liczyłam na to, że Marcel mnie nie zbędzie i zrobi wszystko, by mnie ostrzyc. Nie musiałam długo czekać aż ktoś odezwie się w słuchawce.
- Tak słucham? – usłyszałam męski głos w słuchawce i to był On, mój wybawiciel. Od razu zyskałam nową energię i ucieszyłam się, że zgodził się podejść do telefonu, nie wydawał się być zły, że odciągnęłam Go od pracy.
- Cześć Marcello, tu Gośka – radośnie przywitałam mężczyznę i już od pierwszych słów chciałam Go przeciągnąć na swoją stronę.
- No cześć, czyżbyś bawiła się w córkę marnotrawną? – Marcel miał dobry humor i od razu zaczął ze mną żartować.
- Ktoś musi coś w końcu zrobić z moimi włosami, proszę – wiedziałam, że jak zobaczy stan moich włosów to będzie zły. Półtora roku bez żadnego podcinania, to dla fryzjera grzech. Przybrałam błagalny ton głosu, którym chciałam złagodzić Jego podejście.
- Kiedy? – to pytanie było kluczowe, na samą myśl że miałam odpowiedzieć „dzisiaj” zamknęłam oczy, bo wiedziałam, że Marcel będzie w szoku.
- No jak najszybciej, dzisiaj? – bardzo niepewnie to powiedziałam i zagryzłam wargę. Było mi tak głupio, że nawet się tego po sobie nie spodziewałam. W słuchawce usłyszałam chichot, który należał do rozmówcy. Tego się spodziewałam, wyszydzenia lub zbluzgania.
- Żartujesz? – to pytanie upewniło mnie w myśli, że byłam idiotką, naprawdę. Zaczynałam żałować, że wpadłam na tak głupi pomysł.
- Nie, przepraszam Cię, ale potrzebuję zmiany i nikomu oprócz Ciebie nie pozwolę ściąć mi włosów. Ja idę do pracy na 14 do 22, ale jutro mam po południu czas pojutrze też… - zaczęłam wymieniać kiedy miałam czas, bo jak nie tego dnia to innego, ale ciągle jak najszybciej chciałam pozbyć się włosów.
- Chcesz ściąć włosy a nie podciąć? – od razu Marcel złapał za haczyk. On uwielbiał dokonywać drastycznych zmian i zawsze korzystał z nadarzających się okazji, a ta taką była.
- Tak – uśmiechałam się sama do siebie na samą myśl o tym, co miało się stać z moimi długimi włosami.
- Nie będziesz mnie ograniczać? – chłopak jeszcze upewniał się co do moich zamiarów.
- W ogóle.
- Dobra to wpadnij za godzinę, będę czekać – Marcel szybko zakończył rozmowę, ale jej finał mnie uszczęśliwił. Od razu zaczęłam się zbierać do wyjścia. Na dole spotkałam babcie i dziadka, szybko się z nimi przywitałam, złapałam rogalika i jogurt i pojechałam. Byłam bardzo podekscytowana zmianami. Ale to nie było wszystko, znowu powrócił temat tatuażu. Jeszcze bardziej odczuwałam chęć zrobienia tego i nie mogłam się powstrzymać by nie wejść do studia tatuażu. Mężczyzna tam pracujący był bardzo miły i opowiedział mi co i jak, ale miałam też to jeszcze przemyśleć, czy byłam na pewno zdecydowana i czy tego chciałam. Nie chciałam robić tego pod wpływem impulsu. Tatuaż i ścięcie włosów to nie było to samo i musiałam poważnie się nad tym zastanowić.

Wizyta w salonie fryzjerskim trwała trochę długo, ponieważ trwało to dwie godziny i prosto z salonu jechałam do hotelu. Jeżeli chodzi o zmianę jaka zaszła, to naprawdę była ona drastyczna. Marcel bardzo ucieszył się kiedy wskazałam mu długość jaką chciałam osiągnąć. Chłopak zawsze namawiał mnie na krótkie włosy – do ramion bądź łopatek, ale nigdy nie odważyłam się na to. Tym razem było inaczej, zaufałam mu i poprosiłam by mnie odrodził. Chciałam poczuć się inną osobą, atrakcyjną i świeżą. Przez całe cięcie nie patrzyłam w lustro, ani razu nie korciło mnie by spojrzeć, podejrzeć co Marcel wyprawiał z moimi włosami. Miałam do Niego naprawdę dużo zaufania a poza tym posiadał doświadczenie i znał się na swojej pracy. Kiedy po dwóch godzinach spojrzałam w lustro bardzo się zaskoczyłam, ale na plus. Czułam się inną osobą, na początku prawie siebie nie poznałam. Moje włosy były krótkie, prosto ścięte, ale delikatnie wycieniowane i pokręcone. Długość? Ledwie sięgały ramion, natomiast miałam wrażenie, że było ich mnóstwo. Od razu zyskały na objętości i wyglądały zdrowiej. Kolor niby nie został zmieniony, ale od razu widać było jego piękno. Czułam się bardzo atrakcyjna i szczęśliwa, że to zrobiłam. Było mi lżej, nie tylko na głowie ale też i na sercu.

Następnego dnia, zaraz po pracy byłam umówiona z Piotrkiem, bardzo zależało mi na tym by się z nim spotkać. Od naszego ostatniego spotkania minęło trochę czasu a nie mogłam zostawić Go samego. Obiecałam mu pomoc i nie ograniczała się ona tylko do załatwienia mu prawnika. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że zależało mi na Jego szczęściu i nie chciałam zostawiać Go na pastwę losu. Czułam, że mogłam zrobić więcej i chciałam to przedyskutować z kolegą. Umówiliśmy się w parku, który był połączony z małym lasem. Chciałam zaznać trochę ciszy i spokoju oraz zaczerpnąć świeżego powietrza. Gdy dojechałam na miejsce to Piotrek już na mnie czekał.
- Hej – uśmiechnęłam się do chłopaka, kiedy wysiadłam z samochodu. Od razu do Niego podeszłam i przywitałam Go buziakiem w policzek.
- Hej, nie poznałem Cię. Cóż to za zmiana – wiedziałam o czym mówił, chodziło mu o zmianę długości włosów. Nie dało się tego pominąć, ponieważ ich obcięcie spowodowało, że byłam prawie inną dziewczyną. Każdy był przyzwyczajony do tego, że miałam długie włosy i z tym mnie kojarzył.
- To będę bogata. – ponownie na mojej twarzy zagościł uśmiech, a w sumie nie ponownie, ponieważ cały czas się uśmiechałam. – Chodź, przejdziemy się – popatrzyłam na Niego po czym razem ruszyliśmy ścieżką. Wokół było prawie pusto, tylko gdzie nie gdzie przechadzali się ludzie z psami czy z dziećmi. Brakowało mi takich popołudni z Bartkiem, swobodnie spacerować i po prostu korzystać z pogody.
- Dlaczego chciałaś się spotkać? – Piotrek przerwał ciszę i spojrzał na mnie zza okularów przeciwsłonecznych. Pomimo swoich poważnych problemów zachowywał pogodny nastrój i widać było, że dawał sobie radę. Nie wiedziałam, czy to było naprawdę szczere czy powierzchowne.
- Bo stęskniłam się za Tobą – żartowałam sobie trochę, ale taka też była prawda. Piotrek był osobą z którą z którą się nie kłóciłam, która  była całkowicie neutralna. Cieszyłam się, że mogłam z kimś takim porozmawiać a przede wszystkim jakoś mu pomóc.
- Jasne, jasne – Piotrek odebrał to trochę ironicznie a nie potrzebnie, natomiast nie chciałam mu tego tłumaczyć i dawać mu do zrozumienia, że był kimś ważniejszym niż rzeczywiście był.
- Serio, ale zostawmy to. Wydaje mi się, że musimy coś zrobić by udowodnić iż mówisz prawdę w sądzie. – to był dla mnie priorytet, by coś wspólnie wymyślić aby mu pomóc.
- Ale co chcesz zrobić? Twój ojciec nie będzie zadowolony, że działamy na własną rękę – Piotrek miał swoje zasady i bardzo często się ich trzymał, nigdy nie miałam mu tego za złe, ale czasem warto było odbiec od własnych przekonań, na rzecz innych działań.
- Wiesz co? Mam to gdzieś co on sobie pomyśli, ważne byśmy byli skuteczni i aby udało nam się coś ustalić – taka była prawda, nie dbałam o to, jakie zdanie miał mój tato, chodziło o to by być skutecznym i aby nie zaszkodzić.
- Zadziwiasz mnie – Piotrek uśmiechnął się sam do siebie i w bardzo spontanicznym geście mnie objął. Nie był to jakiś romantyczny czy miłosny uścisk a po prostu przyjacielski.
- Jeszcze nie raz to zrobię – dopiero po czasie uświadomiłam sobie, że mogłam z nim flirtować a to akurat nie powinno było mieć miejsca.
- W to nie wątpię. Wymyśliłaś już coś czy to dopiero jest w fazie tworzenia ? – wracaliśmy do pierwotnego tematu. Spotkaliśmy się w jasnym celu, więc fajnie byłoby iść w tym kierunku i zacząć działać by przed rozprawą mieć już jakieś konkrety.
- Wydaje mi się, że znam drogę jaką powinniśmy iść. Ta córka tego faceta musi znać prawdę, tylko nie wiem czy ktokolwiek będzie w stanie to z niej wyciągnąć. Nie wiem jak to zrobić, ale prawdy możemy się dowiedzieć tylko z ich strony. Nawet, jak uda nam się udowodnić, że ten facet miał kontakt z tymi bandziorami to będzie dobrze – już wtedy, po rozprawie miałam plan by dowiedzieć się prawdy od tej dziewczyny, córki poszkodowanego. Nawet jakbym miała za to odpowiedzieć, nie wiem, ponieść jakieś nieprzyjemne konsekwencje, byłam gotowa zrobić cokolwiek by pomóc Piotrkowi. Nie wiem dlaczego tak poważnie to odbierałam, moje działanie nie było tylko motywowane jakąś wdzięcznością do Niego, ale było coś, czego nie potrafiłam wytłumaczyć.
- Sam nie wiem, to bawienie się w sherlocka holmesa. – Piotrek chyba brał to za dziecinadę albo za wynik naoglądania się filmów kryminalnych bądź o podtekście śledczym. Może to miało taki wydźwięk, ale to był jedyny sposób by udowodnić prawdę.
- Piotrek, zaufaj mi. Nic nie tracimy. Po prostu musimy znaleźć kogoś kto spowoduje, że ona otworzy się przed nim. Może to brutalne, ale takie jest życie. Musimy być bardzo ostrożni i to nie może być osoba którą znamy. Nie może być powiązany z Tobą ani mną. – z minuty na minutę w głowie układał mi się plan. Musieliśmy zadbać o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Nie mogliśmy pozwolić sobie na najmniejszy błąd.
- Jak Ty chcesz kogoś takiego znaleźć ? – Piotrek miał znacznie mniej rozwiniętą wyobraźnię ode mnie. Byłam tzw. mózgiem tej operacji i czułam się jak jakiś detektyw. Niekiedy ta moja wyobraźnia była uciążliwa, ale w tamtym momencie, dziękowałam Bogu, że ją miałam.
- Może w internecie? Musimy to jeszcze przemyśleć. Zdaje mi się, że jak komuś złożymy propozycję, zarobienia kilku groszy to się zgodzi - wydawało mi się to bardzo proste, ale wiedziałam, że to tylko pozory. Przecież kto nagle zaufa nieznajomej osobie, która proponuje mu kasę i to za umawianie się z dziewczyną, ale byłam dobrej myśli. Najgorsze, co mogłam zrobić, to myśleć pesymistycznie. Musiałam podtrzymywać na duchu Piotrka i nie pozwolić mu zwątpić w mój plan.
- Gosia, ale skąd weźmiemy kasę? Przecież ja nie mam nic oprócz dwóch stów a od Ciebie nie mogę wziąć, już mi Twój tata bardzo pomaga – w Piotrku odezwała się męska duma i ja to rozumiałam, zresztą sama czułabym się nieswojo gdybym była na Jego miejscu, ale moja rola polegała na tym, by odeprzeć od Niego poczucie wdzięczności.
- Piotrek, zasługujesz na to. Jesteś fantastycznym chłopakiem i jesteś wart każdego grosza i mojej wolnej chwili. Zrób to dla mnie, dla swojej mamy, siostry. Nie każ nam Ciebie stracić – stałam naprzeciwko chłopaka i patrzyłam mu głęboko w oczy, nawet nie wiedziałam kiedy moja ręka powędrowała na Jego policzek. Przypomniały mi się chwile kiedy byliśmy razem, to było niecały rok temu a przez ten czas tyle się zmieniło. Piotrek milczał a ja też nie wiedziałam co powiedzieć i jak się zachować, chyba byłam nazbyt szczera wobec Niego. Atmosfera robiła się cięższa, ale i bardziej napięta, pomiędzy nami coś się tworzyło i w dziwny sposób nie umiałam się temu oprzeć, natomiast cały czas zachowywałam zdrowy rozsądek. – Chodź, trzeba wziąć się do roboty – wzięłam Go za rękę i szliśmy w stronę samochodu. Robiłam się głodna i chciałam połączyć te dwie rzeczy by nie marnować czasu. – Pojedziemy do moich dziadków, zjemy coś i będziemy działać – przedstawiłam chłopakowi swój plan a on tylko kiwnął twierdząco głową i podporządkował się mojej propozycji. Byłam dumna z siebie, że w porę się wycofałam, byłam pewna, że gdybyśmy jeszcze przynajmniej kilka sekund stali w takich pozycjach, to doprowadziłoby to do pocałunku. Oparłam się temu i z jednej strony czułam się z tym dobrze. To oznaczało, że byłam silna a w sumie miłość do Bartka była silniejsza. A z drugiej strony miałam poczucie zawodu. Sama nie potrafię tego wytłumaczyć.


Co do poprzedniej części, ja nie wiem czy Gosia jest egoistką, ciężko mi to ocenić a w sumie chyba nie jestem obiektywna w tej kwestii. Myślę jednak, że jej wybuch był uzasadniony. Poczuła się niedoceniona i słowa Bartka bardzo ją zabolały. Robiła dla Niego wszystko, rezygnowała z wielu rzeczy, walczyła o miłość a On zrobił jej wyrzut, że nie jest taka jak kiedyś, że chce mieć ją z powrotem. Ona każdego dnia siłowała się ze sobą, z tęsknotą, żałobą, a On nie docenił tego tylko ciągłe było mu mało. Chciał więcej i więcej a nie doceniał tego co już jest. Kiedy On powiedział jej, że pięknie wygląda, albo, że jest z Niej dumny? Tak naprawdę Bartek nie jest bez winy. 

12 komentarzy:

  1. Ale że coś takiego jej powiedział to nie musiała od razu z nim zrywać , bo przecież go kocha. Np. jeżeli on coś jej powie to ona że ją to zabolało i ogólnie . Jest to bardzo denerwujące . Może dla Ciebie ona nie jest egoistką , ale dla innych osób\czytelników jest :)) Pozdrawiam ;]]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja osobiście nie uważam żeby Gosia była egoistką, ale trochę za ostro zaaregowała, co nie znaczy że Bartek nie jest bez winy bo jest. Powinien docenić Gosię, to że ją ma i kochać taką jaka jest. No ale z drugiej strony muszę się zgodzić z Bartekiem i z jego słowami na temat Maćka. Gosia prawie cały czas gdy dzieje się coś złego wiąże to z jego śmiercią. Staje się to takie monotonne. Ja wiem że utrata bliskiej osoby szczególnie tak bliskiej strasznie boli i robi w naszym sercu ranę która pozostaje na zawsze, a my uczymy się z nią żyć. Gosia już prawie się nauczyła, ale musi w końcu zacząć żyć. Moim zdaniem oboje ponoszą winę za zaistniałą sytuację, ale mam nadzieję że szybko się pogodzą i wrócą do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gosia ma dość ognisty charakter i czasem zbyt gwałtownie reaguje oraz odnosi pewne rzeczy zbyt osobiście, tak to widzę z mojego punktu widzenia.
    Co do Bartka, to gdyby Gosia była z nim szczera co do powodu wyprowadzenia się z domu, to wydaje mi się że inaczej by odbierał tą sytuację.
    Patrząc na jej zachowanie wcale nie dziwię się, że nieraz czuje się tym drugim, zawsze przed nim jest Maciek, ale z drugiej strony każdy z nas inaczej sobie radzi ze stratą kogoś bliskiego, więc trudno jednoznacznie określić kto postąpił źle. Do tanga trzeba dwojga, więc myślę, że wina leży po każdej ze stron po jakieś części. Myślę, że ich uczucie jest dość silne i dojrzałe, by przetrwać ten kryzys i jeszcze będą razem szczęśliwi. Czekam na cd:))
    w.

    OdpowiedzUsuń
  4. w sumie fajna część ale brakowało mi w niej czegoś :)
    mimo wszystko fajna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że nie powinnas pisac tu nam swoich przemyslen itp na temat Gosi, bo ty to piszesz i tak jakbys nam narzucala to, co mamy o niej sadzic. Lepiej pozostawic to opinii czytelników. Moze pod kazda czescia zadawaj jakies pytania jej dotyczacej? Aby czytelnicy mogli sie wypowiedziec oraz pytaj o to, co sadza co się moze zdarzyc dalej? ;) myślę że to dobry pomysl. / Karina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zgadzam się z Tobą, każdy z nas sam może ocenić postępowanie Gosi, jej zachowanie, opinie. Jak dla mnie to ona ma cięzki charakter, świat nie kręci się tylko wokół niej, a wydaje mi się, że Bartek chce dla niej jak najlepiej. Pozdrawiam Ania

      Usuń
  6. nie no to jest twoje opowiadanie...ty tu decydujesz a nawet jakbys ich usmiercila wszystkich to zrobilabys to fenomenalnie,bo takie jest to opowiadanie...jestem tylko ciekawa co bedzie z wyjazdem Gosi Bartka Martyny i Filip...pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. fajny ten pomysl zeby pomoc piotkowi. niech bartek doceni gosie taka jaka ma. ola

    OdpowiedzUsuń
  8. tylko że Bartek się o nią stara a ona zachowuje sie jak rozwydrzona dziewczynka nie zrozum mnie źle bo opowiadanie jest świetne ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dokładnie popieram wpis wyżej. Bartek się stara robi kolacje, obiady. Wychodzi z nią i jej znajomymi, których zna stosónkowo krótko, a ona jest w stanie tylko robić wszystkim dookoła wyrzuty. Gośka jest egostką to że chce pomóc Piotrkowi fajnie ale niech pomyśli jak się zachowuje w stosunku do Bartka. Okey Bartek tez nie jest idealny, ale stara się. A żałoba którą ona się wykręca i powraca wiecznie do tematu Maćka. Maciek to Maciek tamto tak się nie da żyć i funkcjonować i mówię to z własnego doświadczenia. Żałoba nie polega tylko na noszeniu czarnych ubrań i ciągłym rozmyślaniu i płakaniu tu chodzi tylko o to by pamiętać o tej osobie i miło ją wspominać. Gośka przede wszystkim dopatruje się problemu tak gdie go nie ma i zawsze widzi przyczynę w kimś innym a nie sobie i swoim zachowaniu. Rani Bartka swoim zachowanie. Czy ja wiem czy rezygnowała z wielu rzeczy wątpię żeby było tego aż tyle. Dobrze okey zrobił jej wyrzut bo jego ta sytuacja też męczy. Ile można wytrzymać z osobą która jest wiecznie niezadowolona i tylko się zamartwia i cierpi?
    To jest twoje opowiadanie i piszesz tak jak chcesz ale weź pod uwagę że takiej Gośki już niedługo nikt nie będzie tolerował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie opinie zostawcie dla siebie bo to są wasze twierdzenia,a ona może tęsknić za bratem którego strasznie kochała i miała w nim oparcie :|

      xxEmiLkaxx

      Usuń
  10. Zgadzam się z Twoimi słowami. Nigdy wina nie leży po jednej stronie.
    Jak zawsze. Świetna część.
    Pozdrawiam/Nieś.

    OdpowiedzUsuń