piątek, 25 kwietnia 2014

The experience cz 139

Obudziłam się gdzieś około 10, kiedy to ktoś próbował się do mnie dodzwonić. Z wielką nadzieją spojrzałam na telefon, że to może Bartek, ale to był tylko tata. Zastanawiałam się czy już dziadkowie poinformowali Go o tym, co  wydarzyło się poprzedniego dnia.
- Tak słucham? – lekko zaspana powiedziałam do słuchawki. Nie będę ukrywać, że byłam pełna obaw i zdziwienia dlaczego do mnie dzwonił. Od dawna nie kontaktował się ze mną, więc było jasne, że musiał mieć jakiś powód.
- Obudziłem Cię? – odniosłam wrażenie, że był trochę zmartwiony moim głosem, ale nie chciałam mu mówić, że to wcale nie było to, o czym myślał. Czułam się przybita i kompletnie pozbawiona energii.
- I tak powinnam już wstać, coś się stało? – postanowiłam od razu przejść do meritum sprawy by zaspokoić swoją ciekawość i dowiedzieć się, co kryło się za tym telefonem.
- Chciałbym się z Tobą spotkać – tata nadal był bardzo tajemniczy i chyba tak samo jak ja, nie był w dobrym humorze.
- Za jakąś godzinę mogę być w kancelarii – wolałam zająć się tym od razu i mieć to z głowy. Do pracy miałam na 14, więc śmiało mogłam się z Nim spotkać. Godzina powinna była mi wystarczyć na zatuszowanie mojego paskudnego humoru a w szczególności na ukrycie oznak płaczu i dotarcie na miejsce.
- To będę czekał, do zobaczenia – tato pożegnał się ze mną, a ja od razu zwlekłam się z łóżka i założyłam pierwsze lepsze spodnie i bluzkę. Lekko się umalowałam, rozczesałam włosy i zeszłam na dół gdzie siedzieli dziadkowie. Od razu gdy mnie zobaczyli to ucichli, tak jakby nie chcieli bym usłyszała o czym rozmawiali, lecz nie trudno było się domyślić, że tematem rozmowy było wczorajsze wieczorne zajście.
- Nie musicie milczeć – dosiadłam się do stołu i spojrzałam na dziadków, którzy mieli nietęgie miny, przez co dało się wyczuć co myśleli na temat tego, co się wydarzyło. Było mi głupio, że poniekąd w tym uczestniczyli.
- Gosia nie chcemy się wtrącać, ale ten Bartek nie jest dla Ciebie – dziadek powoli zaczął swój wywód, a ja już po tym zdaniu musiałam mu przerwać i stanowczo zaprotestować. Byłam w paskudnym humorze i towarzyszyła mi złość i wrogość do innych, nawet do nich.
- Masz rację, nie powinniście się wtrącać. – było mi wstyd za swoje słowa i od razu w geście pokory, spuściłam głowę. Nie powinnam była tak z nimi rozmawiać, należał im się szacunek a na dodatek bardzo mi wczoraj pomogli, a ja jak zwykle zapomniałam pomyśleć nad swoimi słowami. – Przepraszam, ale to nie jest tak jak myślicie. On był zdenerwowany – starałam się wytłumaczyć im dlaczego to wszystko wyglądało tak jak wyglądało,  tylko miałam wrażenie, że na nic się to zdało, oni już mieli wyrobione zdanie.
- I dlatego Cię uderzył? – babcia cały czas milczała natomiast to dziadek cały czas wyrażał swoje zdanie. To on kierował tą rozmową i niemal zachowywał się jakby był moim rodzicem. To była umoralniająca rozmowa i byłam zła, że przybierał rolę takiej osoby, ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że miał do tego prawo.
- Tylko, że On mnie nie uderzył, a odepchnął. To moja wina, rzuciłam się na Niego, a On automatycznie to zrobił. Przecież On by nigdy mnie nie uderzył – nie wiedziałam dlaczego tego nie rozumieli, przecież to było jasne. Bartek tylko z pozoru wyglądał na chłopaka o wielkiej posturze, ale taki nie był. On nie był groźny i wiedziałam, że nigdy by mnie nie uderzył.
- Jeszcze siebie winisz?! Gosia nie usprawiedliwiaj Go. Nie powinien był tego zrobić i sama dobrze o tym wiesz i nie wypieraj się tego. – tym razem babcia się odezwała co sprawiło, że wiedziałam iż oboje nie dadzą się przekonać, bolało mnie ich zachowanie, ale mieli do tego prawo.
- Ale to nieporozumienie, On mnie kocha – czułam się jak desperatka i mogło to wyglądać jakbym sama siebie o tym przekonywała, ale tak nie było. Ufałam Bartkowi, znałam Go i wiedziałam, że na pewno nie chodziło mu o to, by mnie uderzył. Dalsza rozmowa o tym nie miała sensu i tak nie zdołałabym ich przekonać do swoich racji a poza tym musiałam jechać do taty. – Rozmawialiście z tatą na ten temat? – chciałam wiedzieć czego miałam się spodziewać, tata był tajemniczy a do głowy przychodziło mi tylko to.
- Nie, skąd w ogóle taki pomysł ? – babcia wydawała się być zaskoczona moim pytaniem, co sprawiło, że miałam jeszcze większy mętlik w głowie.
- Zadzwonił do mnie i chce się spotkać, myślałam, że chce o tym porozmawiać, ale widocznie jest jeszcze coś. Zbieram się, będę jakoś przed 23 – wstałam od stołu zabierając bułkę i pożegnałam się z dziadkami. Nie byłam zła na nich, mieli swoje zdanie i rozumiałam to. Martwili się o mnie i ich obawy tylko z tego wynikały.

Później pojechałam do kancelarii i gdy w wchodziłam środka czułam stres i zdenerwowanie. Miałam jakieś dziwne obawy i złe przeczucia, gdy znalazłam się w środku przywitał mnie asystent taty, który na mój widok od razu się uśmiechnął i wstał z miejsca.
- Tata już czeka na Ciebie – ton głosu miał pogodny, ale zaskoczyła mnie Jego bezpośredniość, no ale w końcu był starszy tylko o kilka lat. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa, tylko od razu weszłam do gabinetu. Tato już czekał na mnie, stał przy oknie wpatrując się w obraz zza oknem.
- Jestem – starając się schować swój czarny humor, uśmiechnęłam się miło do taty powodując, że dopiero wtedy mnie zauważył. Patrzył na mnie tak dziwnie, że naprawdę zaczynałam się bać. Znałam ten wyraz twarzy, oznaczał coś poważnego, zauważyłam też, że był pełen rozterek jakby do ostatniej chwili zwlekał z decyzją. Kompletnie nie wiedziałam co się kroiło.
- Cześć, usiądź – tata wskazał ręką na kanapę, a kiedy usiadłam, zajął miejsce obok mnie i bez słowa wziął w swoje dłonie moją dłoń. Wyglądało mi to na pożegnanie albo coś w ten deseń. Ta niepewność powodowała, że mój niepokój narastał, bałam się, że i Jego stracę.
- Co się dzieje? Chodzi o Piotrka? Proszę, nie trzymaj mnie dłużej w tej niepewności – przybrałam błagalny ton głosu i patrzyłam mu głęboko w oczy, ale nic w nich nie odnajdywałam.
- Nie, nie o Piotrka. – zamilkł i chyba szukał odpowiednich słów. Nie chciałam Go ponaglać, musiałam być cierpliwa - Po naszej ostatniej rozmowie, zdałem sobie sprawę, że miałaś rację. Dużo myślałem nad swoimi uczuciami i przepraszam Cię, że się w nich pogubiłem. Ty i Marcin jesteście dla mnie najważniejsi i nikt nie może z Wami konkurować. Moja miłość do Twojej mamy wcale nie jest silniejsza. Wydawało mi się, że to Ona miała rację, ale nie mogę pozwolić na to, by Ciebie stracić. Nie powinienem był jej popierać kiedy mówiła o Bartku, to Twoja miłość i masz prawo jej bronić, tak jak ja broniłem mamę, ale moja miłość do Ciebie jest silniejsza i chcę Cię prosić byś mi wybaczyła i wróciła do domu. – tata miał łzy w oczach a ja zareagowałam dosłownie tak samo jak On. Kiedy poruszył temat Bartka, jeszcze bardziej chciało mi się płakać, ale to nie było wtedy najważniejsze. Cieszyłam się, że usłyszałam te słowa, to oznaczało, że mnie kochał i chciał, bym nadal była Jego córką. Nie spodziewałam się, że akurat w tamtym momencie, wyciągnie do mnie pomocną dłoń. Byłabym idiotką gdybym nie doceniła Jego starań. Kiedy tak naprawdę spadałam na samo dno, to On jako pierwszy ciągnął mnie ku górze i nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, w jakim momencie swojego życia się znajdowałam.
- A co z mamą? Ja się z nią chyba nigdy nie dogadam – to była ważna kwestia, ale byłam gotowa wrócić do domu tylko i wyłącznie ze względu na tatę. Byłam w stanie się poświęcić i zaryzykować.
- Mama już nie mieszka w domu, wyprowadziła się. –  te słowa wbiły mnie w kanapę. Nigdy bym się tego nie spodziewała, to był ogromny szok dla mnie. Czułam się z tym źle, bo wychodziło na to, że to wszystko przeze mnie, a ja naprawdę nie chciałam rozbijać naszej rodziny –  My już się nie potrafiliśmy dogadać, oddaliliśmy się od siebie i uznaliśmy, że tak będzie lepiej. Razem z Marcinem zasługujecie na normalny dom i taki Wam postaram się stworzyć, tylko musicie mi w tym pomóc. Twoje miejsce jest w domu i proszę Cię byś wróciła. Potrzebuję Ciebie i obiecuję, że tym razem Cię nie zawiodę – było tyle czułości w Jego głosie, że miałam wrażenie, iż otulał mnie nią. To nie były chwytające gadki adwokata, ale kochającego ojca, który robił wszystko by Jego dzieciom żyło się dobrze. Musiałam Go wspierać, bo to na pewno nie było łatwe by rozstać się z żoną po 20 latach małżeństwa.  Oczywiście nic nie było przesądzone, miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zejdą i będą mądrzejsi o to doświadczenie.
- Ja też już nigdy Cię nie zawiodę i przepraszam za moje zachowanie – wtuliłam się w Niego i pragnęłam już na zawsze zostać w Jego ramionach. Pozwoliłam sobie na chwilę zapomnienia i rozpłakałam się. Czułam się bardzo bezpieczna kiedy mnie obejmował, szkoda tylko, że nie miał pojęcia o tym, co przeżyłam poprzedniego dnia, ale nie chciałam Go tym obarczać, miał większe problemy z którymi chciałam pomóc mu się uporać. Myśl, że wracałam do domu, do swojego i Maćka pokoju, dała mi nadzieję na to, że może w cale nie byłam w tak beznadziejnej sytuacji. 
- To jutro przyjadę po Twoje rzeczy, dobrze? – z wielką troską i zadowoleniem to powiedział, jakby chciał się upewnić, że to była prawda, tak samo jak ja nie mógł się doczekać tego momentu.
- Jutro o 14 kończę pracę więc zacznę się pakować i będę czekała na Ciebie – dałam mu buziaka w policzek chcąc sprawić, żeby chociaż na chwilę uśmiech zagościł na Jego twarzy i udało mi się to. Tata był dla mnie najważniejszy i był wzorem do naśladowania, wziął na siebie dużą odpowiedzialność. To nic, że byliśmy z Marcinem prawie dorośli, ale okres wychowywania dzieci nie ma końca, to się robi do końca życia. Mój tato był silnym facetem i byłam pewna, że da sobie radę, przecież miał mnie a ja już nie miałam zamiaru nigdy się od Niego odwracać. Zastanawiałam się czy podczas naszej poprzedniej rozmowy z mamą w domu, nie miał racji odnośnie Bartka. Może on wcale nie był mi pisany… Nie chciałam przyjąć tego do świadomości, a to, że wracałam do domu, wcale nie oznaczało, że przyznałam się iż Bartek i ja to nie ta bajka. Postanowiłam walczyć o Niego, kochałam Go i zamierzałam mu to udowodnić.
- Zjemy razem obiad? – propozycja, którą rzucił tata od razu mnie zainteresowała  i bardzo chciałam nadrobić stracony czas. Przynajmniej mogłam nie skupiać swoich myśli wokół Bartka i wydarzeń z poprzedniego dnia.
- Jasne – wytarłam łzy i starałam się trochę wziąć w garść po sentymentalnej rozmowie. Tata wstał z kanapy i wziął swoje rzeczy z biurka i wyciągnął do mnie dłoń. Z wielkim uśmiechem na twarzy złapałam Go i wyszliśmy z gabinetu.
- Ładnie Ci w tych włosach, zmiana na lepsze – komplement jaki usłyszałam od taty był szczery i wprowadził mnie w lepszy nastrój. Chciałam odłożyć na bok ból i negatywne uczucia, które cały czas mi towarzyszyły. To była chwila kiedy mogłam nacieszyć się tatą i ten czas Jemu poświęcić. 

6 komentarzy:

  1. Ciekawy rozdział, piękny, zyciowy, warto czekac na kolejne części!!!!
    Cała sytuacja Gosi jest bardzo skomplikowana, ale niestety jest w tym jej troche winy, ma tylko nadzieję, że Bartek zawalczy o Gosię, a ona o niego. Zle zrobił, że ją odepchnął, nie przeprosił, ale wiem, że były w nim emocje, złe emocje, może jak ochłonie, poukłada sobie to wszystko w głowie to bedzie się starał naprawić to wszystko, ale Gosia tez nie może stać obojetnie, musi działać, pokazać mu, że zależy jej na nim. Taka ze mnie romantyczna duszyczka i chciałabym żeby był happend, ale czt to możliwe????

    OdpowiedzUsuń
  2. och ale nas trzymasz w niepewnosci..myslalam ze juz cos sie z Bartkiem wyjasni... niech gosia go przeprosi i niech on jej wybaczy...

    OdpowiedzUsuń
  3. super ze gosia wracam do domu.moze sie pogodzi z marcienem.ola

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja dzisiaj mniej o opowiadaniu, a więcej o swoich przemyśleniach po przeczytaniu tej części.
    Już czytając to opowiadanie na samym początku ciągle tylko myślałam, że jest świetne, proste-ale tajemnicze, życiowe- ale tajemnicze, zabawne- ale tajemnicze. I to właśnie ta tajemnica, którą tak naprawdę znasz tylko Ty jest taka oryginalna. To Ty jesteś tajemnicą. Tylko Ty, droga autorko wiesz, jak to potoczy się dalej, to od Ciebie zależy, czy będzie Ci się chciało pisać, czy weny mieć nie będziesz. Masz ogromny talent. Absolutnie nie chciałabym, abyś przestała pisać to opowiadanie. Należy Ci się szczere DZIĘKUJĘ za to, że dane mi jest czytać to opowiadanie.
    Wracając do tej części... jestem ciekawa, który czytelnik właśnie tej 139 części, nie zatrzymał się i nie pomyślał o swoich problemach, o swoim życiu. Nie ma co się oszukiwać-problemy występują w każdej rodzinie ( mniejsze, czy większe, ale są), dlatego nie tylko czytając to opowiadanie, czerpiemy z niej przyjemność, ale myślę, że również ktoś z nas-czytelników, głębiej zatopi się w swoje życie i być może postanowi zakopać jakiś wojenny topór.Pozdrawiam Cię/ Nieś. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję. Z całego swojego serca, jak najbardziej tylko potrafię, dziękuję Ci. Wzruszyłam się czytając ten komentarz. To co napisałaś jest piękne i za to dziękuję. Twoje słowa są naprawdę wielką motywacją dla mnie i cieszę się, że mam tak wspaniałą czytelniczkę :*

      Usuń
  5. tak troszeczkę smutno w tej części. No jak zwykle cudownie to wszystko opisane. Fajnie, że Gosia pogodziła się ze swoim tatą. Ja wierzę, tak jak ona zresztą, że Bartek nie chciał jej uderzyć. Zrobił to nieświadomie. A teraz pewnie tego żałuje tylko boli go to co zobaczył.

    Zgadzam się z postem wyżej ( od Nieś.) po przeczytaniu zastanawiałam się nad swoim życie, co więcej robię tak po prawie każdym rozdziale. ;)
    Fajnie że opowiadanie nie jest przerysowane, tylko takie życiowe.
    Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń