czwartek, 10 kwietnia 2014

The experience cz 133

To był ważny dzień i na pewno stresujący. To właśnie dzisiaj miała odbyć się rozprawa dotycząca Piotrka. Bałam się o Niego i bardzo chciałam mu pomóc. Nie był mi obojętny i czułam, że gdyby coś złego mu się stało, czy poszedłby do więzienia to byłby cios dla mnie. Każda osoba, która zostawiła ślad w moim sercu była ważna i zależało mi na jej szczęściu, nawet jeżeli kiedyś mnie zraniła. Do pracy miałam na popołudnie i szczerze miałam nadzieję, że zdążę na zmianę, chociaż uprzedziłam o moim ewentualnym spóźnieniu. Wstałam wcześnie rano, ponieważ już o 9 miałam stawić się w sądzie. Cały czas czułam niepokój i zwyczajny stres, który powodował, że nie mogłam spać w nocy. O godzinie 6 wstałam z łóżka i najpierw przeglądałam rzeczy, jakby to od nich zależało powodzenie tego, co miało się wydarzyć. Ubrałam się zwyczajnie, ale i wygodnie, ponieważ  było lato i temperatury szalały. Należałam do osób, które wolały jak było chłodniej, czyli coś w okolicach wiosny albo wczesnej jesieni. Założyłam czarną sukienkę i zwykłe płaskie sandałki. Ciągle miałam żałobę i jakoś nie mogłam się przemóc do jasnych ubrań, bardzo raziły mnie w oczy i sprawiały, że nie czułam się komfortowo. Gdy byłam gotowa, czyli już o 7 zeszłam na dół gdzie krzątała się babcia. Popatrzyła na mnie dosyć niepewnie.
- Co tak wcześnie? – podeszła do mnie bliżej i uraczyła mnie swoim pięknym uśmiechem. Była cudowną kobietą, która był dla mnie wzorem. Nie potrafiłam jej okłamywać czy oszukiwać, jej postawa i dobro jakie z niej płynęło powodowały, że z automatu byłam z nią naprawdę szczera.
- Nie mogłam spać. Martwię się o Piotrka – usiadłam przy stole, a babcia od razu postawiła na nim sałatkę jaką przygotowała. Mieszkając u Niej musiałam dostosować się do zasad jakie wprowadzała w swoim domu, czyli pierwsza podstawowa była taka, że nie wyjdę z domu bez śniadania. Nie trudno było w tym odnaleźć troskę i strach o mnie, chociaż już sama pamiętałam o jedzeniu.
- Kruszynko, spokojnie. Jest pod dobrą opieką i nie musisz się martwić. Ty bądź szczera i nie kłam, a reszta już nie zależy od Ciebie – niby pozorne słowa a dały mi nadzieję i otuchę. Oczywiście, że miała rację i nie mogłam się z tym nie zgodzić, ale wiedziałam, że gdybym mogła, to poruszyłabym niebo i ziemię by mu pomóc. – Jedz – babcia ponagliła mnie i już nie sposób było się ociągać. Pilnowała mnie, co było  miłe, a ja nie zamierzałam się przed tym bronić. Gdy zjadłam, miałam jeszcze mnóstwo czasu, lecz chciałam już jechać.
- Będę się zbierać, po drodze wstąpię na cmentarz – gdy mieszkałam w domu miałam bliżej do tego miejsca i bywałam tam częściej, ale to nie oznaczało, że zapomniałam, czy przestałam tęsknić. Po woli uczyłam się z tym żyć i to powodowało, że miałam większy komfort psychiczny.
- To poczekaj, dam Ci znicze to zapalisz – babcia poszła do swojego pokoju i wyciągnęła z szafy dwa znicze, które zapakowała mi w torbę. Przytuliłam się do starszej kobiety i uśmiechem się z Nią pożegnałam.
Na cmentarzu spędziłam chwilę czasu a później to już pojechałam do sądu. Byłam przed czasem, może z dwadzieścia minut, ale czułam się pewniej, że się nie spóźnię i nikogo nie zawiodę.
Stałam na korytarzu trochę w nerwach i zestresowana. Niby nie miałam się czym martwić, ponieważ moje zeznania w tej sprawie nie były kluczowe, to i tak bałam się by nie zaszkodzić Piotrkowi. Poza tym, pierwszy raz brałam udział w rozprawie sądowej i pomimo, że mój tato był prawnikiem, to jakoś dużego doświadczenia nie miałam jeżeli chodziło o sesje w sądzie czy zaznajomienie się z panującymi tam obyczajami.
Po pewnym czasie na korytarzu pojawił się mój tato z Piotrkiem. Od razu rzuciłam się w ramiona koledze chcąc przekazać mu siły. Był zestresowany niemalże jak ja i widziałam niepokój w Jego oczach.
- Będzie dobrze – swoimi słowami nie tylko chciałam Go przekonać do optymistycznego zakończenia, ale i siebie. Wierzyłam, że mój tato mu pomoże, a tym samym mnie. W tej kwestii ufałam mu znacząco i wiedziałam, że był na właściwym miejscu. Piotrek nie miał wyjścia, tak samo jak ja musiał w to uwierzyć i cały czas mieć nadzieję. Do taty się tylko uśmiechnęłam, nie potrafiłam mu się rzucić w ramiona jak Piotrkowi. Nie trudno było zauważyć dystans pomiędzy nami, lecz nie potrafiłam tak się przełamać i nagle grać, że wszystko było w porządku.
- Gotowa? – tato znał mnie dobrze i na pewno poznał, że się stresowałam. Jak każdy ojciec martwił się o swoje dziecko i tak też było w tym przypadku. Chciał dla mnie jak najlepiej, chociaż nie zawsze dawał temu wyraz, ale ciągle wewnątrz była troska o mnie.
- Tak – wzięłam głęboki oddech i zobaczyłam jak drzwi do sali się otworzyły. Zostały wywołane strony a Piotrek w tym momencie mnie mocniej uścisnął. Weszłam wraz z nimi do sali a po wyczytaniu imiona i nazwiska zostałam poproszona o poczekanie na korytarzu. Najpierw miała zeznawać jakaś kobieta, wydawało mi się, że była to żona mężczyzny, który został pobity.
- Pani Małgorzata Pilarz proszona na salę –  po około 10 minutach usłyszałam swój głos przez głośnik znajdujący się na korytarzu. Wzywali mnie i to była oznaka, że przyszedł na mnie czas. Od razu pociągnęłam za klamkę i weszłam do sali.

- Proszę podejść do barierki i podać dowód osobisty – zwróciła się do mnie Pani Sędzia, a ja pokornie wypełniłam jej słowa. Podałam dowód i stałam za barierką mając naprzeciwko Wysoki Sąd. Gdy spojrzałam w prawo, zobaczyłam tatę w todze i Piotrka, który delikatnie uśmiechał się do mnie. Tato też dał mi znać, że będzie dobrze. Cieszyłam się, że pomimo iż był tam w innej roli, to mnie wspierał.
- Jak się Pani nazywa? – te słowa spowodowały, że ponownie spojrzałam przed siebie.
- Małgorzata Pilarz – moje imię brzmiało bardzo poważnie i w sumie dawno tak się nie przedstawiałam. Przyzwyczaiłam się do bycia Gosią i było mi tak dobrze.
- Ile ma Pani lat? – Przewodnicząca rozprawy nadal zadawała mi pytania. Trudno było mi stwierdzić czy była miła oraz jakie miała ustosunkowanie do mnie. Później zapytała mnie jeszcze o miejsce zamieszkania oraz o to czy jestem obca do oskarżonego.
- Co Pani wiadomo w tej sprawie? – przeszliśmy do meritum sprawy. Niby nic takiego nie wiedziałam a jednak mój tata powołał mnie na świadka. Czułam na sobie wzrok prokuratora i mężczyzny, który był pokrzywdzony. Nie wiedziałam jakie złożył wcześniej zeznania, ale przeczuwałam, że nie powiedział prawdy.
- Bezpośrednim świadkiem wydarzenia nie byłam, natomiast o wszystkim dowiedziałam się od Piotrka. Nalegał na spotkanie ze mną kilka dni po tym jak to się wydarzyło. Zgodziłam się i najpierw nie powiedział mi o tym co się stało, tylko poprosił o pomoc. Jak zapewniłam Go o tym, że pomogę mu to zrelacjonował mi to co się stało.
- Co mówił ? – Pani Sędzia chciała poznać szczegóły mojej rozmowy z Piotrkiem co oznaczało, że w pewnym sensie była zainteresowana moimi zeznaniami
- Powiedział, że pożyczył pieniądze od jakiś mężczyzn i nie miał jak tego spłacić, a odsetki rosły. Podobno część wpłacił, ale jeszcze jakaś część długu pozostawała nieuregulowana. Umówił się z jakimś mężczyzną by omówić co dalej, ponieważ chciał się jakoś z nim dogadać. Piotrek mówił coś wtedy, że tym mężczyznom bardzo się spieszyło i postanowili Go ostrzec, by jak najszybciej oddał im pieniądze. Poszedł na spotkanie z tymi mężczyznami, podobno było ich trzech i jeszcze jeden mężczyzna, który wg Piotrka też był winien pieniądze. Trzech mężczyzn, których Piotrek był dłużnikiem, pobili tego obcego, który był z nimi a później zmusili Piotrka, by też uderzył go parę razy. Najpierw odmawiał a jak zaczęli Go bić i pokazywać zdjęcia mamy i siostry, to złamał się i uderzył Go kilka razy – powiedziałam to co wiedziałam z opowiadań kolegi, nic od siebie nie dodając.
- Jak się zachowywał jak to mówił? – kolejne pytanie również byłó zadane przez kobietę siedzącą naprzeciwko mnie.
- Był bardzo przejęty i poddenerwowany. Na początku nie chciał mi opowiedzieć co się stało, ponieważ bał się o mnie i nie chciał mnie narażać na jakieś niebezpieczeństwa. – taka była prawda. Pamiętałam ten dzień bardzo dobrze i zapadł mi głęboko w pamięci.
- Czemu w końcu zgodził powiedzieć się o wydarzeniach z tamtego dnia? – kobieta co rusz łapała mnie za słowa, a ja czułam, że wtedy moja gadatliwość, była moją wadą.
- Poprosiłam Go by mi zaufał – wydało mi się to proste i logiczne, a inne tłumaczenie nie przychodziło mi do głowy.
- Jakieś pytania do świadka? – to był koniec pytań ze strony Sędzi, ale czekało mnie odpowiadanie na pytania ze strony prokuratora i mojego taty, czyli obrońcy Piotrka. Poniekąd chciałam już opuścić salę, natomiast czułam, że nie zrobiłam wystarczająco dużo by pomóc byłemu chłopakowi.
- Tak, kim jest Pani dla oskarżonego i czy długo się znacie? – pan prokurator zaczął dowiadywać się więcej ode mnie. Wiedziałam, że w razie czego mój tato będzie zgłaszał sprzeciw a tym samym zechce mnie uchronić od niewygodnych pytań.
- Koleżanką. Znamy się od kilku miesięcy, nie wiem od kiedy dokładnie, ale chyba od grudnia zeszłego roku – nie mówiłam, że byłam byłą dziewczyną, ponieważ to już była przeszłość, jak na tamtą chwilę byłam koleżanką a nawet przyjaciółką, choć już to stwierdzenie było na wyraz.
- Dlaczego właśnie do Pani zwrócił się o pomoc, skoro jest Pani tylko koleżanką? – oskarżyciel nie przestawał mnie przepytywać. Wcześniej wydawało mi się, że Pani Sędzia nie była jakoś miła w stosunku do mnie, ale w porównaniu do tego mężczyzny, była bardzo sympatyczna.
- Ponieważ On kiedyś mi bardzo pomógł i wspierał mnie w trudnych dla mnie chwilach. Mamy zaufanie do siebie i naturalnym jest, że udzielamy sobie pomocy – nie chciałam wyskakiwać z tym, że umarł mój brat i Piotrek był wtedy  przy mnie.  Nie chciałam do tego wracać ani powodować litościwych spojrzeń ze strony pozostałych osób.
- Czyli to nie jest tak, że jesteście parą i chce Pani za wszelką cenę mu pomóc, albo spłacić dług wdzięczności? – czułam, że skończyła się litość dla mnie i sympatia, a zaczęło się konkretne przesłuchiwanie i podważanie mojej wierzytelności.
- Wysoki Sądzie to są insynuacje – tata wstał z miejsca i chciał oddalić to pytanie, co moim zdaniem było zbędne i bez problemu mogłam udzielić odpowiedzi.
- Oddalam pytanie. – Sędzia przyznała mojemu tacie rację po czym on usiadł a Pan prokurator kontynuował.
- Czy oskarżony podczas rozmowy z Panią, miał na ciele jakieś obrażenia? – prokurator zmienił punkt zainteresowania i skupił się na tych, które dotyczyły rozpatrywanego wydarzenia.
- Jeżeli chodzi o twarz to nie zauważyłam, natomiast miał siniaka na ręce, z tego co pamiętam, to na prawej. Chyba miał jakieś obrażenia na brzuchu, ponieważ widziałam, że był obolały i gdy przytuliłam się do Niego, to oddalił się – wiedziałam, że to były moje przypuszczenia i nic na pewno, ale tylko to wiedziałam i zaobserwowałam.
- Ale nie widziała Pani tego? – mężczyzna był bardziej dociekliwy i dążył do sprecyzowania moich zeznań.
- Nie, ale to są moje spostrzeżenia z Jego zachowania – postanowiłam bronić swoich  słów by nie wyjść na jakąś laleczkę, która broni faceta  z którym podobno łączy ją coś więcej.
- Jak się wtedy widzieliście, to ile dni było po bójce? – oskarżyciel cisnął mnie coraz bardziej i dopytywał się, ale ja byłam cierpliwa i bez problemu mogłam odpowiadać mu na pytania.
- Coś około trzech, czterech dni – nie potrafiłam sobie tego do końca przypomnieć natomiast to było coś w tym okresie czasu.
- Mówiła Pani, że jesteście kolegami i czy nie zwrócił się do Pani o pomoc ponieważ Pański tata jest prawnikiem? – spojrzałam na tatę i kiwnęłam przecząco głową, ponieważ to pytanie było podobne co uchylił sąd, ale chciałam na nie odpowiedzieć by uniknąć niedomówień.
- Wysoki Sądzie ja odpowiem na to pytanie. – najpierw spojrzałam na kobietę, a później na Piotrka - Piotrek zwrócił się do mnie, by mój tato polecił mu jakiegoś adwokata. Ja, zresztą tak samo jak mój tato, mamy spory szacunek do Piotrka. Kilka miesięcy temu zmarł mój brat w wypadku samochodowym i wtedy Piotrek był przy mnie i pomagał mi. Relacje pomiędzy nami są naprawdę szczere i mocne. Nie jesteśmy parą, ponieważ ja już jestem w związku. Piotrek jest ważną osobą w moim życiu i wiem, ze jest niewinny dlatego też poprosiłam tatę by zajął się tą sprawą - moje obiekcje przed podjęciem tego tematu musiały odejść na bok bo czułam, że bez tego się nie obędzie. Nie miało to związku ze sprawą, ale pozostawienie tego na boku było niestosowne.
- Skąd to Pani wie? – do rozmowy mojej z prokuratorem włączyła się Sędzia. Popatrzyłam na nią z sporą siłą w sobie i pewnością swoich słów.
- Znam Go i wiem, że jest dobrym człowiekiem i sam z siebie by tego nie zrobił. On się nie wyrzeka tego, że uderzył tego mężczyznę, ale został zmuszony. Ja nie mam powodów by mu nie wierzyć. Uważam, że jestem dla Niego ważną osobą i by mnie nie okłamał. – nie potrzebowałam żadnych przyrzeczeń ze strony Piotrka by mu wierzyć. Dla mnie to było naturalne i ufałam mu. Ani przez moment nie przebrnęła mi myśl, że mógł mnie okłamać. 
- Jakieś pytania do świadka? – to pytanie w sumie było skierowane do mojego taty. Wstał z miejsca i uśmiechnął się do mnie. Czułam, że jeszcze kilka denerwujących pytań ze strony mężczyzny w todze z czerwoną obwolutą a już nie byłabym tak spokojna.
- Tak ja mam. Wspomniałaś, że mu uwierzyłaś, dlaczego? – poniekąd na pytanie taty już wcześniej odpowiedziałam, że czułam, że chodziło mu sprecyzowanie tego wszystkiego, więc nie było to dla mnie żadnym problemem.
- Bo przejął się tym wszystkim a w szczególności stanem tego mężczyzny. On poczuwał się do winy i nie próbował się przede mną wybielić. Był szczery i to można było odczuć. – popatrzyłam na Piotrka z którego trochę uszło życie. Przejmował się tym wszystkim i wiedziałam, że był w trudnej sytuacji. Współczułam mu i jeszcze bardziej chciałam się postarać by mu pomóc.
- Dziękuję to wszystko. – tata ponownie zajął miejsce obok Piotrka i zobaczyłam, że Pan prokurator wstał co oznaczało, że on jeszcze ze mną nie skończył.
- Wysoki sądzie ja mam jeszcze pytanie do świadka. Skoro jesteście kolegami i macie zaufanie do siebie, to czemu do Pani się nie zwrócił z prośbą o pożyczkę, tylko do obcych mężczyzn? – na to pytanie nie byłam przygotowana i spowodowało ono zamęt w mojej głowie. To było trudne i wezbrały się we mnie wyrzuty sumienia, że tym pytaniem mogłam zawalić całe swoje zeznania.
- Ja nie wiem o jaką kwotę chodzi i podejrzewam, że mówi Pan o kwocie większej niż kilkaset złotych. Ja nie dysponuję większą gotówką niż z 500 złotych, także nie miałabym skąd wziąć takich pieniędzy – postanowiłam się tym ratować, chociaż wg prokuratora na biedę nie mogłam narzekać, skoro mam tatę adwokata. On chyba wyczuł, że się wymijałam od odpowiedzi.
- Ale mając takich rodziców mogłaby chyba Pani zorganizować większą sumę pieniędzy czy nie ? A może jest jakiś inny powód? – mężczyzna patrzył się na mnie znacząco jakby do czegoś dążył. On chyba wyrobił sobie zdanie na temat Piotrka i uznał go za bezwzględnie winnego.
- Gdyby przyszedł do mnie to na pewno postarałabym mu się pomóc, natomiast to trochę skomplikowane. My przez jakiś czas nie mieliśmy ze sobą kontaktu i dopiero po jakimś czasie zaczęliśmy ponownie utrzymywać kontakt – w głowie zastanawiałam się nad tym czy wziąć winę na siebie czy powiedzieć, że to Piotrek mnie zranił. Gdybym trzymała się pierwszej wersji to można by uznać, że bronię go w ramach rekompensaty a w drugim przypadku wyglądałoby to lepiej.
- Nie było tak, że dopiero gdy zdarzyło się do zajście, to dziwnym trafem zaczęliście ponownie utrzymywać kontakt ? – pan prokurator był zawzięty i uparty, ale nie wiedział na kogo trafił. Tak szybko nie dałam sobie wmówić pewnych rzeczy.
- Nie. Widzieliśmy się może miesiąc przed tym jak się o tym dowiedziałam. Przypadkiem się spotkaliśmy i porozmawialiśmy. Kolejny raz widziałam się z nim po około miesiącu a chyba po kolejnych dwóch tygodniach dowiedziałam się o tej sprawie .
- A dlaczego nie mieliście kontaktu ? – pytanie to padło z ust Wysokiego Sądu i musiałam odpowiedzieć. Musiałam też wybrać wersję zdarzeń chociaż obie były prawdziwe, ja go zraniłam odchodząc do Bartka a on mnie swoimi słowami.
-Poznałam kogoś i poświęcałam mu dużo czasu, sama też miałam problemy ze zdrowiem i nie miałam czasu na spotkania, natomiast to była tylko chwilowa przerwa. – popatrzyłam na tatę, którego mina dała mi znać, że było dobrze. Trochę ciężar spadł mi z serca i poczułam się lżej.
- Jeżeli nie ma więcej pytań do świadka, to dziękuję. Może Pani opuścić salę – po tych słowach od razu wyszłam na korytarz. Napiłam się wody i wzięłam głęboki oddech powietrza jakie wpadło przez otwarte okno.  Na korytarzu czekałam jeszcze z 10 minut do zakończenia rozprawy. Po tym czasie wyszedł tata z Piotrkiem i pokrzywdzony. Na Niego czekała żona i córka. Zastanawiałam się, dlaczego nawet w obecności sądu i z świadomością odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, kłamał. Patrzyłam się i niedowierzałam. Facet ten był już sporo po 40 i wydawać się mogło, że był odpowiedzialny. Chyba świadomość umorzenia długu, była niczym w porównaniu, że mógłby iść do więzienia na 3 lata. Podeszłam do Piotrka i przytuliłam Go do siebie, potrzebowałam tego ja i On.
- Dziękuję – usłyszałam te słowa z Jego ust, ale były one zbędne. Nie miał za co, przecież nic takiego nie zrobiłam.
- Przestań – uśmiechnęłam się do Niego i popatrzyłam na tatę z którym ciągle miałam na pieńku.
- Chyba mu nie zaszkodziłam? – chciałam się upewnić co do swoich zeznań i poddać się Jego ocenie.
- Nie, wszystko jest dobrze. Sprawa odroczona za tydzień, tamci mężczyźni zostaną doprowadzeni przez policję i wtedy ich dociśniemy. Jeszcze muszę cos wymyślić Jeżeli chodzi o Niego – tata patrzył się na mężczyznę, który odchodził z żoną i córką. W głowie miałam mały plan, ale chciałam o tym sam na sam z Piotrkiem porozmawiać. Na dzisiaj miałam koniec myślenia.
- Dziękuję Panu – Piotrek wyciągnął dłoń do mojego taty, którą to on od razu uścisnął i uśmiechnął się do chłopaka, który był w wieku Marcina.
- Nie ma za co, do zobaczenia. Gosia porozmawiamy? – tata chciał skorzystać z okazji że się widzieliśmy i jak się domyślałam pogadać o sytuacji jaka pomiędzy nami panowała, ale ja nie miałam siły i ochoty na to.
- Spieszę się, do zobaczenia. Pa – dałam buziaka w policzek tacie i Piotrkowi, odwróciłam się na pięcie i odeszłam zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć. Szybki krokiem szłam do samochodu a potem od razu pojechałam do pracy.


12 komentarzy:

  1. Mam nadzieję że Piotrem zostanie uniewinniony m szkoda mi Go .
    Natala

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, jak zwykle ;) tylko razi mnie jeden błąd .. ` pomorze ` :) hihiii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, już poprawiłam :) Chciałam dobrze i dodać część jak najszybciej a jak widać, 8 rano mi nie służy :)

      Usuń
  3. mam nadzieję że piotrek nie pójdzie do wiezienia i ze gosia pogodzi się z tata . czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie podoba mi sie.mam nadzieje ze wszystko bedzie dobrze.i gosia dogada sie z tata. ola

    OdpowiedzUsuń
  5. To,że mi się podoba to oczywiste. :-D
    Patrząc na zeznania Gosi ,chyba mogę byc spokojna jeśli chodzi o Piotrka. Cos mi się zdaje,że ona tega faceta przekona do powiedzenia co tak naprawde sie zdarzyło. Gosia ma charakterek i tak łatwo nie ustąpi. Jak jej na kimzależy to niebo i piekło poruszy.
    Szkoda,że nie może dogadać się z rodzicami i Marcinem. Miejmy nadzieję,że z czasem wszystko się ułoży. Dobrze,że ma Bartka i jest przy niej.
    To tak reasumując JAK ZAWSZE FENOMENALNIE!!!
    Życzę dużo weny i komentarzy( czyt. radości z tego co piszesz,bo naprawdę jest z czego )
    Pozdrawiam
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział:)
    Wciąż jednak mam nadzieję, ze Gosia pogodzi się z rodzicami( szczególnie szkoda mi taty) i bratem. Sądząc po charakterze dziewczyny, wydaje mi się, że okaże się bardzo pomocna w sprawie Piotra- być może to nawet nakieruje ją na ścieżkę zawodową...Tylko aby Piotrek nie myślał, ze ma jakieś szanse, szczególnie, ze sprawy z Bartek są już poukładane.
    Pozdrawiam
    Darka

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj autorko tego świetnego opowiadania :)
    Masz dziewczyno ogromny talent.
    Czytam to opowiadanie od samego początku, jeszcze na quku...
    Gratuluję Ci już tylu części i życzę kolejnych tylu :)
    Nieś.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojojoj, dużo się dzieje. Rozumiem Gośkę i to że nie chce się gadać z rodzicami, ale trochę smutno mi gdy czytam i ona tak jakby ucieka od ojca.
    Miejmy nadzieje, że Piotrek jest niewinny i wyjdzie. No i oczywiście na koniec jak zwykle rozdział wspaniały (nigdy nie znudzi mi się pisanie tego do Ciebie xD) i czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja to się boję co będzie się działo, gdy Bartek się dowie o pocałunku Gosi i Piotra i ogólnie o tym jak Gosia mu pomaga, no ale zobaczymy. Mówiłaś, że niedługo będzie ciekawie, już nie mogę się doczekać! :D Ewa

    OdpowiedzUsuń
  10. zapraszam na nowyspodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedy kolejna?ola

    OdpowiedzUsuń