niedziela, 31 sierpnia 2014

Dziękuję!

Już wiele razy składałam Wam podziękowania, za to, że tworzycie ze mną tego bloga, że jesteście i wspieracie. Jednak nieustannie mam wrażenie, że ciągle to za mało, że za rzadko to robię i jakby w nieodpowiedni sposób. Chciałabym Wam dać coś więcej oprócz pisania, ale cały czas nie wiem co to by musiało być by odzwierciedlało to, jak ważni dla mnie jesteście. Uwielbiam wszelkie wyjazdy i odrywanie się od codzienności, nigdy też nie chce mi się wracać, ale kiedy już wrócę, zdaję sobie sprawę jak bardzo tęskniłam. Po tych kilku dniach spędzonych nad morzem, włączając komputer uśmiechnęłam się jak najbardziej potrafiłam. Liczba zostawionych przez Was komentarzy i ich pozytywna energia strasznie mnie wzruszyła. Czasem trzeba się od czegoś odłączyć by to docenić i tak właśnie było w moim przypadku. To Wy czynicie mnie szczęśliwą i sprawiacie, że mam energię do życia.
Przez ten czas, stuknęło ponad 200 tysięcy wyświetleń bloga w ponad rok czasu. Może się wydawać, że to tylko i wyłącznie suche liczby, ale to pokazuje Waszą skalę, to jak często tu zaglądacie i że macie ochotę czytać to opowiadanie pomimo, że już jest ponad 170 części!
(Zdjęcie z dnia 27.08.2014r).
Jestem cholernie szczęśliwa, staram się dziękować za to co mam, za to, że jesteście i chciałabym by było tak jak najdłużej. Oczywiście, że mam pewne obawy, czy od października uda mi się pogodzić zajęcia na uczelni z pisaniem na bloga,  chciałabym też znaleźć jakąś pracę, ale mam głęboką nadzieję, że ciągle będę miała w sobie tą siłę i upór do robienia tego, co kocham całym sercem.

Dziękuję, że jesteście!
 Kocham Was strasznie mocno, każdą osobę z osobna chciałabym uściskać i podziękować. 
Tworzycie mój sens życia!

wtorek, 26 sierpnia 2014

The experience cz 171

Hej!
Już wróciłam z wakacji i każdemu z Was polecam taki odpoczynek i skupienie się na tym, co siedzi w naszej głowie. Odpoczęłam, zrelaksowałam się i nabrałam pozytywnej energii. Koncert Justina Timberlake'a to wydarzenie na najwyższym poziomie. Wszystko było dopracowane od początku do końca, można rzec perfekcja. Niesamowite było też to, jak ludzie reagowali na Jego słowa, taniec, gesty.... Polecam każdemu przeżyć coś takiego. Dla mnie było to coś pięknego, czego nie zapomnę do końca życia. Ta pozytywna energia Justina, słowa, uśmiech, gesty, wzruszenie, ukłony.... Tego nie da się opisać słowami. Jestem szczęśliwa, że mam te wspomnienia i nikt nigdy mi ich nie zabierze. Wiem, że nie mogło być piękniej :) Każdemu z Was polecam spełnianie swoich marzeń i dążenie do ich realizacji. Półtorej roku temu w luźnej rozmowie z przyjaciółką powiedziałam, że marzyłoby mi się być na Jego koncercie. Wtedy nie sądziłam, że uda mi się spełnić to marzenie, że kiedykolwiek będę miała możliwość uczestniczenia w tym wydarzeniu... Uwierzcie mi, że wszystko jest w zasięgu naszej ręki, nie wystarczy tylko bardzo chcieć, trzeba działać, każdego dnia pamiętać o celach i marzeniach, bo marzenia się nie spełniają, 
MARZENIA SIĘ SPEŁNIA!


Kiedy weszłam do domu zastałam tatę siedzącego na kanapie w salonie i od razu przeczuwałam kłopoty. Gdy spojrzałam mu w oczy, byłam niemalże pewna, że był zły na mnie i czekała Nas niezbyt miła rozmowa. Dobry humor sprzed chwili, gdzieś się ulotnił i poczułam, że zawiodłam tatę i zachowałam się lekko powiedziawszy, nieodpowiedzialnie.
- Siadaj – zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć, tata wskazał na krzesło przy stole i sam zmienił miejsce, by zasiąść koło mnie – Marcin! Zejdź na dół – zdziwiłam się kiedy tato zawołał również Marcina, wydawało mi się, że ta sprawa dotyczyła tylko i wyłącznie mojej osoby. Wtedy zaczęłam się zastanawiać o co mogło chodzić, czy czasem Marcin się z czymś nie wygadał, albo może był jeszcze inny powód.
- Co się dzieje? – kiedy ja milczałam i zastanawiałam się po co to zebranie, to Marcin leniwie zszedł do Nas i usiadł obok. Filtrował wzrokiem to mnie, to tatę, ale na próżno.
- Musimy porozmawiać i ustalić jakieś zasady. Ja wiem, że jesteście dorośli i ze wszystkiego  nie musicie mi się spowiadać, ale tak być nie może, że robicie co chcecie. Przyznaję, kiedyś z mamą nie kontrolowaliśmy Was, ale była Irena i to Ona Was pilnowała. Teraz czas wprowadzić pewne zasady. – tato zaczął swój wywód a ja nabrałam pewności, że to z mojego powodu to całe kazanie. Umiałam wyobrazić sobie to, że mógł się o mnie martwić, ale wystarczyło tylko ze mną porozmawiać a na pewno bym Go przeprosiła a tu masz ci los, czekało mnie najdłuższe kazanie w życiu.
- Tato, ja przepraszam, wiem, że nawaliłam, ale to się już nie powtórzy – miałam nadzieję, że moje skromne tłumaczenia załatwią sprawę i będzie po wszystkim, natomiast to była tylko złudna nadzieja.
- Daj mi dokończyć. Od tej pory proszę Was, żebyście chociaż wysłali mi sms kiedy wrócicie później. Jestem Waszym ojcem i mam prawo wiedzieć, że gdzieś idziecie. Ja naprawdę się o Was martwię i nie chcę Was straszyć jakimiś karami, zakazami itd. Chcę byście byli w porządku wobec mnie, bo wtedy i ja będę taki dla Was. Oczywiście byłbym szczęśliwy, gdybyście pisali gdzie i z kim idziecie i o której wrócicie, ale jeżeli to jest dla Was za trudne, to napiszcie chociaż kiedy wrócicie. – czułam złość i ironię w Jego głosie i było mi przykro, że zawiodłam Jego zaufanie.  Powinnam była być w domu już kilka godzin temu, na dodatek nie obierałam telefonu, którego dźwięku nie słyszałam, i dopiero wtedy, siedząc przy stole z tatą i Marcinem, zdałam sobie sprawę, że postąpiłam naprawdę głupio. Tata miał masę innych problemów i nie powinnam była dokładać mu kolejnych. – Czy to jasne? – patrzył to na mnie, to na Marcina, który nie przejmował się tym wszystkim tak jak ja. Zawaliłam i to na całej linii i było mi z tym bardzo, ale to bardzo źle.
- Tak, a teraz pójdę do siebie – Marcin niewzruszony  morałem taty szybko nas opuścił i zniknął z pola widzenia. Zastanawiałam się co więcej mogłam zrobić, by choć trochę Go udobruchać.
- Tato wiesz, że Cię kocham i to była jednorazowa sytuacja. Mieliśmy próbę do poloneza  o której zapomniałam, a później umówiłam się z Kamilem. Prosił bym Cię przeprosiła, że tak późno wróciłam – zagryzłam wargę z niepewności jaka mi towarzyszyła. Nie wiedziałam czego tym razem mogłam się spodziewać i co odpowie na moje słowa.
- Nie gniewam się, tylko na przyszłość zwyczajnie mnie o tym uprzedź – znacznie lepiej poczułam się po tych słowach i gdy zobaczyłam lekki uśmiech na Jego twarzy. On miał słabość do mnie i zdawałam sobie z tego sprawę, bo zdarzało mi się to wykorzystywać.
- Dobrze – złapałam Go za dłoń, którą delikatnie gładziłam. Później opowiedziałam mu o tym co było w szkole, z kim tańczyłam poloneza i co robiłam z Kamilem. Tata pomimo złości sprzed chwili, wydawał się być szczęśliwy, że i ja byłam radosna. Jemu zależało na moim szczęściu, szczególnie po ostatnich przeżyciach.

Następnego dnia obudziłam się sporo przed budzikiem i wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że dawno tak nie miałam. Poczułam się wypoczęta z sporym nakładem siły. Może nawet byłam szczęśliwa? Nie tak jak kiedyś przy Bartku, ale to też było szczęście. Czułam, że odbiłam się od dna i mogłam żyć dalej. Już nie chciałam uciekać, zmienić szkoły, miasta, wyjechać. Chciałam zostać i korzystać z tego, co ofiarowało mi życie. Cieszyłam się, że pojawił się Kamil, który dawał mi dużo radości. Bawiło mnie to, że starał się przywrócić radość w moich oczach. Niesamowite było także to, że dokładnie słuchał tego, co mówiłam i starał się wypełnić swoje zadanie. Najpierw kręgle a wczoraj karaoke. Największy paradoks tkwił w tym,  że obcy chłopak dawał mi więcej niż były chłopak. Może moja pamięć już wyblakła, ale nie pamiętałam żadnej randki z Bartkiem. Oczywiście, były miłe wieczory, ale nigdzie za bardzo razem nie wychodziliśmy. Teraz, wszystko się zmieniło i zauważałam piękno i możliwości tkwiące w otaczającym świecie. Towarzyszyło mi przeświadczenie, że przez ostatni rok, zamknęłam się na świat co spowodowało, że dużo straciłam. Przez rok nie byłam w kinie, na żadnym koncercie, na kręglach itp. Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Jasne, były dni kiedy byłam szczęśliwa, ale to był inny rodzaj radości. Powoli otrząsałam się z problemów i smutku, a wprowadzałam wiosnę do swojego serca, pomimo, że na dworze panowała jesień. Każdy  przecież lubi, jak ktoś dba o Niego, zabiega i właśnie takie poczucie miałam przy Kamilu. Nie był nachalny ani natarczywy. Oprócz wypadku, spotkaliśmy się tylko dwa razy a ja już wiedziałam, że mam ochotę na więcej i pewność, że każde spotkanie będzie lepsze od poprzedniego.
W szkole, parę razy minęłam się z Bartkiem, co zresztą było bez znaczenia. On traktował mnie jakbym była niewidzialna, a ja wcale nie pozostawałam dłużna. Byłam przepełniona złością wobec Niego i chociaż chciałam się tego wyzbyć to nie potrafiłam. Nie mogłam znieść myśli, że podczas gdy On należał do mnie, inna miała Go w łóżku. Nie spodziewałam się, że zdrada może tak boleć. Za każdym razem kiedy Go widziałam, myślałam o tym, co się stało i ta świadomość nie odchodziła nawet na sekundę. Byłam naiwna, że tak się w Nim zakochałam, powierzyłam mu całą siebie i ufałam bardziej niż sobie.
- Gośka, chodź bo się spóźnimy – Martyna powiedziała do mnie, kiedy wychodziłyśmy z szatni. Tamtego dnia, po szkole szłyśmy do Filipa. Chciałam się z Nim spotkać, porozmawiać. Tęskniłam za Nim i było mi przykro, że oddaliliśmy się od siebie.
- Już – spojrzałam na Nią i szybko się ubrałam. Moje zastygnięcie, które miało miejsce przed chwilą, było spowodowane Bartkiem, który wychodząc, zatrzymał się patrząc na mnie. Czułam, że chciał coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnował i sobie poszedł.
- Co to za chłopak, który był wczoraj na próbie? Chyba trochę się ściął z Bartkiem? – Martyna była ciekawa Kamila i w sumie nawet nigdy jej o nim nie mówiłam. W ogóle nie chciałam za bardzo wgłębiać się w temat tego chłopaka, bo to była zwyczajna znajomość.
- Kamil, to ten co w Niego wjechałam samochodem – trochę sobie żartowałam, ale chciałam odwrócić temat. Gdy wyszłyśmy ze szkoły, rozglądałam się za Bartkiem, ale nigdzie Go nie było i wtedy swobodnie z Martyną ruszyłyśmy pieszo do przyjaciela.
- Ty to masz talent, zdobywasz chłopaka przez wpadanie na Niego – Martyna chyba podłapała żart i obie na jej słowa wybuchłyśmy  śmiechem. Prawda była taka, że Bartka też poznałam przez wpadnięcie na siebie, On wtedy niemal zrzucił mnie ze schodów.
- Kamil to nie mój chłopak, to tylko kolega. Nie chcę pakować się w nowy związek. Teraz chcę odpocząć i korzystać z życia – byłam w dobrym wieku, miałam 19 lat i wiedziałam, że to co się działo, nigdy już nie wróci. Nigdy nie będę miała 19 lat, a chciałam mieć dobre wspomnienia ze swojej młodości.
- No i dobrze, koniec marudzenia i przesiadywania w domu – przez te słowa Martyny zdałam sobie sprawę, że nie tylko ja się zmieniłam, ale Ona również. Kiedyś ciągnęłaby mnie za język, dopytywała o relację z Kamilem, a teraz grzecznie odpuściła i pozwoliła zachować to dla siebie. Byłam jej za to niezmiernie wdzięczna i wiedziałam, że nasza przyjaźń dojrzała.
- A jak jest pomiędzy Tobą a Filipem? – ciągłe mówienie o mnie i o moich rozterkach, trochę mnie męczyło. Zastanawiałam się jak układało się Martynie i Filipowi, żadne z nich, dawno mi nic na temat ich związku nie mówiło, więc ciekawość została niezaspokojona.
- Właśnie chciałam z Tobą o tym porozmawiać. Nie układa nam się i sama nie wiem dlaczego. Filip zamyka się przede mną, nie chce rozmawiać, nic mi nie mówi o swoich problemach. Widujemy się rzadko bo ja mam dużo nauki, muszę nadrobić sporo materiału, a czuję, że się oddalamy – dziewczyna była poważna, nie trudno było się domyślić, że miała problem. Zastanawiałam się dlaczego Filip się tak zachowywał, przecież nigdy taki nie był. Szalał za Martyną, a teraz nie chciał z nią rozmawiać. Może to Ona przesadzała?
- Aż tak źle? – nie wiedziałam jak miałam to rozumieć i gdzie szukać problemu. Chciałam jej pomóc, ale za bardzo nie wiedziałam co się działo. Przecież jakiś powód takiego zachowania musiał być.
- Może mi się wydaje, ale On się zmienił. Cały czas jest myślami gdzie indziej i nawet nie całuje mnie z tą samą namiętnością co na początku, nie przytula tak często. Jak się widzimy to nudnie spędzamy czas a później grzecznie do łóżka. Ostatnio jak zapytałam Go, co się dzieje, to powiedział, że nic, tylko jest zmęczony i wszystko jest w porządku. Czuję, że Go męczę – Martyny słowa brzmiały bardzo poważnie i wydawało mi się, że Filip musiał z czymś się zmagać. On taki nie był, dlatego cieszyłam się, że szłam do Niego. W sumie, miesiąc czasu się nie widzieliśmy i miałam nadzieję, że przyjmie mnie z otwartymi ramionami.
- Może będzie lepiej jak sama do Niego pójdę? Porozmawiam z Nim – nie chciałam porzucać Martyny ani sprawić jej przykrości, ale uznałam, że On prędzej otworzy się przede mną niż w obecności dziewczyny.
- Może i masz rację. Tylko proszę zadzwoń do mnie później, dobrze? – widziałam zmartwienie w Jej oczach i troskę o chłopaka. Oboje byli moimi przyjaciółmi i musiałam coś zrobić by znowu byli szczęśliwi.
- Jasne, trzymaj się – pożegnałam się z Nią całusem w policzek i ruszyłam do przyjaciela. Byłam pełna obaw co do tego, jak Filip zachowa się jak mnie zobaczy, ale oboje byliśmy winni temu, że trochę nasze relacje się rozluźniły. Po nie całych 20 minutach byłam już na miejscu a drzwi otworzyła mi mama Filipa.
- Dzień dobry Gosiu, chodź – pani Kasia zawsze była miła i serdeczna w stosunku do mnie, prawie czułam się jej dzieckiem.
- Dzień dobry, jest Filip? – miałam informację od Martyny, że powinien być teraz w domu, ale wolałam się upewnić i zachowywać się całkiem naturalnie.
- Tak, akurat jemy obiad, zjesz z nami, prawda? – tej kobiecie nie potrafiłam niczego odmówić i tak też było tym razem. Uśmiechnęłam się do niej na znak aprobaty jej słów i podążyłam do kuchni, gdzie był Filip i Jego dwie młodsze siostry.
- Gosia? – Filip był wyraźnie zaskoczony moją obecnością, ale zaraz po tym szeroko się uśmiechnął i wstał by mnie przytulić. On w ogóle się nie zmienił i gdyby nie słowa Martyny, niczego bym się nie domyśliła.
- Już dłużej nie mogłam bez Ciebie wytrzymać – oczywiście żartowałam sobie, ale taka tez była prawda. On swoim uściskiem też dał mi do zrozumienia, że tęsknił. Zaraz po tym usiedliśmy przy stole i wspólnie z Jego rodziną, zjedliśmy obiad, potem udaliśmy się do Jego pokoju.
- Teraz opowiadaj, co u Ciebie – kiedy byliśmy sami, Filip usiadł naprzeciwko mnie i patrzył wymownie oczekując odpowiedzi. Myślałam, że pierwsza zdążę zadać to pytanie, ale przyjaciel mnie ubiegł.
- Wszystko w porządku, tak naprawdę nic się nie zmieniło – przez ostatni miesiąc było tak samo jak wcześniej, no oczywiście jedyną zmianą, było spotkanie Kamila. – Już tak nie cierpię po rozstaniu z Bartkiem, pogodziłam się z tym, chociaż nadal nie potrafię zapomnieć - ciągle było mi trudno o tym mówić, dlatego zdawkowo opowiedziałam o swoich uczuciach. Ten temat był kra lodu, która w każdej chwili mogła się załamać.
- Powiesz mi w końcu co się tak naprawdę stało? Nie chcę naciskać, ale męczy mnie, że nie wiem co się dzieje u Ciebie – chłopak złapał mnie za rękę i delikatnie ją gładził. Rozumiałam Jego uczucia i na Jego miejscu, też bym podobnie zareagowała. Wzięłam głęboki oddech i starałam się zlekceważyć szybciej bijące serce.
- Spał z inną dziewczyną. Proszę, nie rozczulaj się nade mną i nie mów tego nikomu. Wie tylko Marcin i Ty. – pełna troski i żalu, prosiłam Go o zachowanie tajemnicy. Ufałam mu i byłam pewna, że  nikomu nie powierzy mojego sekretu.
- O matko… Tak mi….
- Ciii – musiałam uciszyć Filipa, bo nie chciałam żadnego współczucia.
- Dobrze, ale wiesz możesz na mnie liczyć, ok? – usta Filipa wykrzywiły się w miłym uśmiechu, który był przypieczętowaniem Jego słów. Skinęłam głową, że przyjęłam zapewnienie, chociaż cały czas byłam tego świadoma. Przyjaciel mocno mnie do siebie przytulił, jakby odgadł, że tego potrzebowałam. Może właśnie między innymi na tym polegała przyjaźń? On nigdy mnie nie zawiódł i wiedziałam, że będzie tak dopóki oboje będziemy siebie szanować. Czasem po prostu potrzebowałam czasu, żeby komukolwiek coś powiedzieć.
- Teraz Ty mów – dochodziłam do sedna swojej wizyty u Filipa. Martwiłam się o Niego i o związek z Martyną. Filip pozostał niewzruszony moimi słowami i swobodnie zaczął mówić.
- U mnie nic się nie dzieje, nawet chyba powinienem narzekać na rutynę. Chodzę na uczelnię, widuję się z Martyną, także jak widzisz normalnie – nie wiedziałam czy mnie oszukiwał, czy może nie zauważał problemu, może to Martyna doszukiwała się czegoś, czego nie było? Trudno było mi odgadnąć. – Co chcesz powiedzieć? – Filip zauważył moją dwuznaczną reakcję, bo samoistnie przez dłuższą chwilę milczałam nie wiedząc co odpowiedzieć.
- No dobrze, powiem Ci, ale nie bądź zły na Martynę. Rozmawiałam z nią i ona sądzi, że pomiędzy Wami się ochłodziło – byłam pełna rozterek czy dobrze robiłam mówiąc mu o tym, ale nie znałam innego sposobu, by dowiedzieć się, z czego wynikało ich oddalenie.
- To nie tak. – Filip wstał z miejsca i podszedł do okna, ale po chwili odwrócił się i patrzył mi w oczy – Ja chcę się trochę uniezależnić od Martyny. To jest taki instynkt. Po prostu poczułem się za bardzo ściśnięty tym związkiem i potrzebuję trochę samotności. Kocham Ją i to bardzo mocno, ale potrzebuję autonomii, czegoś też poza związkiem. Nie wiem czy mnie rozumiesz – pomimo, że Jego wypowiedź była posklejana z różnych kawałków to dokładnie  wiedziałam do czego zmierzał.  
- Czujesz się za bardzo od Niej zależny i dlatego uciekasz? – podeszłam do Niego i z pełną akceptacją Jego słów zadałam mu to pytanie. W moim głosie nie było szydzenia lub odtrącenia. Jego reakcja była bardzo naturalna, każdy przecież ma swój świat i chce czasem zadbać o siebie. Taka odmiana od ciągłego troszczenia się o drugą osobę.
- Dokładnie tak. Najbardziej męczy mnie to, że jak się oddalam to Martyna mnie męczy, dopytuje… A to nie pomaga. Wiesz, że lubię czasem pobyć w samotności i to jest ten moment. Tak bardzo martwiłem się też o Ciebie. Dawno się nie odzywałaś i nie chciałaś mówić o Bartku, bałem się, że załamie Cię to co się stało, a Ty nie pozwalałaś mi się zbliżyć do siebie – byłam zaskoczona szczerością Filipa i że otwarcie mi o tym powiedział, w końcu rozmawialiśmy tak samo jak dawniej. Szczerzy sobie do bólu.
- Przepraszam, to było dla mnie strasznie ciężkie. Bardzo chciałam z nim być, a on po rozstaniu od razu spał z inną, to bardzo bolało. Ale wiedz, że moje zachowanie nie było wymierzone przeciwko Tobie. Czułam, że musiałam sama dać sobie radę. – patrzyłam mu prosto w oczy, po części czując się winną, że w ich związku ochłodziło się przez moje zachowanie. Naprawdę nie spodziewałam się tego i cieszyłam się, że ta rozmowa w końcu wszystko wyjaśniła.
- Rozumiem i podziwiam Cię za tą siłę, ale proszę nie rób mi tego już nigdy więcej, jesteś dla mnie taka ważna i nie umiem żyć nie wiedząc co się dzieje i jak Ci pomóc.
- Obiecuję poprawę, a co do Ciebie i Martyny, to porozmawiaj z Nią, ona martwi się o Ciebie. Powiedz jej to samo co mnie, a ona na pewno zrozumie – przytuliłam się do Niego, bo tak spontanicznie miałam na to ochotę. Filip chyba też tego potrzebował bo odwzajemnił uścisk.

sobota, 23 sierpnia 2014

The experience cz 170

Dzisiaj miałam spotkać się z Kamilem, więc z tej okazji, chciałam wyglądać ładnie, ale nie przesadnie, by czasem sobie nie pomyślał, że to specjalnie dla niego się tak wystroiłam. Ubrałam koszulę jeansową, czarną rozkloszowaną spódniczkę i czarne botki na obcasie. Tego dnia czułam się inaczej, byłam tak jakby spokojna i pewna siebie. Patrząc w lustro nie widziałam przegranej dziewczyny, ale kobietę, która była ładna, schludna i zadowolona. Niby patrzyłam na siebie każdego dnia, ale w tamtej chwili było trochę inaczej. Może to było próżne, ale podobałam się sobie. Uwielbiałam moje nowe, krótkie włosy, które sprawiały, że nie wyglądałam naiwnie tylko bardziej poważniej. Ostatnio też cera mi się poprawiła, siniaki po wypadku prawie wyblakły, wiadomo, było jeszcze widać szramę na policzku czy rozcięta brew, ale nie tak bardzo jak wcześniej. Czasu już nie miałam na przyglądanie się „nowej” Gosi, więc spakowałam torebkę i ruszyłam do kuchni. Standardowo zjadłam śniadanie z tatą, który odwiózł mnie do szkoły, w której tak naprawdę niewiele się działo. Rozmawiałam z Martyną o bardzo normalnych sprawach, bardziej w sumie o niej i o Filipie, który nie miał dla mnie czasu. W między czasie dostałam sms’a od Kamila, że spóźni się pół godziny i pytał, czy zaczekam na niego. Nie przeszkadzało mi to, najważniejsze było, że mieliśmy się spotkać.
- Gosia, pamiętasz o dzisiejszej próbie? – Mariusz podszedł do mnie kiedy stałam na korytarzu jedząc kanapkę. Wtedy przypomniałam sobie, że przecież była środa, a co za tym idzie - próba poloneza. Momentalnie zamarłam i czułam spływające krople potu na plecach. Nie miałam pojęcia jak z tego wybrnąć, żeby nikogo nie zranić i nie zawieść.
- O cholera… O której? – cieszyłam się na spotkanie z Kamilem i nie chciałam tego odwoływać, to nie byłoby w porządku, na dodatek, że do naszego spotkania zostały zaledwie dwie godziny. Z drugiej strony, próby do poloneza były obowiązkowe, jeden opuszczony trening równał się sporymi zaległościami i nie mogłam narażać Mariusza na takie problemy.
- O 16. Gosia, już na pierwszej próbie nas nie było, więc wypada żebyśmy się dzisiaj pojawili – Mariusz był zmieszany i chyba odrobinkę zły na mnie. Słyszałam, że tydzień temu była pierwsza próba i wychodziło na to, że już mieliśmy co nadrabiać. Jakby nie patrząc, nasza obecność tego dnia była obowiązkowa.
- Jasne, oczywiście będę. – trochę sztucznie uśmiechnęłam się do chłopaka a po chwili rozbrzmiał dzwonek i weszliśmy do klasy. Całe 45 minut myślałam jak to rozwiązać, ale chyba nic nie mogłam zrobić, oprócz zadzwonienia do Kamila i spytania się, czy możemy przełożyć Nasze spotkanie.
- Halo? – usłyszałam głos chłopaka i od razu wzrosło mi ciśnienie na myśl tego, co miałam mu powiedzieć.
- Cześć, możesz rozmawiać? – o tej godzinie powinien być w pracy, a ja nie wiedziałam czy mogłam mu przeszkodzić. Wolałam zadzwonić niż pisać sms i głupio się tłumaczyć, wtedy mógłby mi nie uwierzyć, a nawet pomyśleć, że chciałam odwołać spotkanie ze względu na to, że on opóźnił je o pół godziny.
- Tak, coś się stało? Przepraszam Cię, że się spóźnię, ale muszę coś pilnego załatwić, ale zajmie mi to tylko pół godziny –tłumaczenia chłopaka sprawiły, że miałam jeszcze większe wyrzuty sumienia. Co ja miałam zrobić? Jak się zachować, żeby go nie urazić? Jasne, to nie był koniec świata, ale było to strasznie krępujące.
- Dzwonię bo zapomniałam, że o 16 mamy próbę poloneza i niestety dzisiaj nie będę mogła się z tobą spotkać. – dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że mógł głos brzmiał jak zbity pies, ale co miałam poradzić na to, że do mojej głowy wkradła się skleroza. Zawsze chciałam mieć siostrę i teraz ją zyskałam – siostrę sklerozę.
- No to spotkajmy się po tej próbie – jego w ogóle niezmieniony głos i nutka radości dodała mi optymizmu i pewności siebie. Musiałam przeboleć to, że znalazłam się w niezręcznej sytuacji a nie zajmować się tylko tym, że czułam się podle.
- Chętnie, tylko, że ja nie wiem ile to potrwa – zachowywałam się niczym pięcioletnie dziecko, tak naprawdę nic nie wiedziałam.
- A nie miałabyś nic przeciwko, żebym przyjechał na tą próbę? Popatrzę jak tańczysz a później zabiorę Cię na obiad. Co Ty na to? – fajne było to, że on w ogóle nie odpuszczał i dążył do tego, by mimo wszystko to spotkanie się odbyło. Powinnam była brać z niego przykład a nie tak łatwo się poddawać. Przeszkody były po to, żeby je pokonywać a nie omijać.
-  Ale na pewno chcesz? Nie wynudzisz się? – mnie ta propozycja bardzo się podobała, ale musiałam wziąć pod uwagę to, że on był cały dzień w pracy i zamiast odpocząć i coś zjeść, chciał czekać na mnie. To było miłe i schlebiało mi, natomiast nie mogłam tak go wykorzystywać.
- A skąd, przypomnę sobie dawne lata ze szkoły. Przepraszam Cię, ale muszę kończyć, to jakoś po 16 będę u Ciebie w szkole.
- Ok, to do zobaczenia.
- Pa – słyszałam radość w jego głosie i od razu lżej zrobiło mi się na sercu. Niby byliśmy tylko zwykłymi znajomymi, a on był w stanie się tak poświęcić. I to dla obcej dziewczyny, która rozwaliła mu samochód. Bałam się jedynie tego, że on będzie traktował tą znajomość jako możliwość związku, a ja nie chciałam z nikim być, nie chciałam się wiązać, zakochiwać i nie wiedziałam na jak długo. Potrzebowałam przerwy i resetu.

Było tak jak ustaliliśmy. Kiedy zaczęła się próba, to Kamila jeszcze nie było, ale przecież mówił, że będzie po 16, także nie denerwowałam się. Na początku wszystkie swoje myśli skupiłam wokół tego, jak nauczyciel nas ustawi. Bałam się tego, że razem z Mariuszem będziemy blisko Bartka i Martyny, co wiązałoby się z tym, że mogłoby się tak zdarzyć, że pewne figury będziemy wykonywać razem. Na szczęście mój Anioł Stróż wiernie stał na posterunku i nie dopuścił do tego. Bartek z Martyną byli kilka par za nami, więc mogłam być spokojna. Mariusz był dobrym partnerem i byłam zadowolona z tego, że to właśnie z nim tańczyłam. Dobrze się rozumieliśmy, co powodowało, że nie było pomiędzy nami żadnych niedomówień. W pewnym momencie, kątem oka zobaczyłam, że na salę wszedł Kamil. Od razu wyłapał mnie wzrokiem i uroczo się uśmiechnął. Po raz pierwszy miałam okazję spojrzeć na niego z daleka i zauważyłam, że prezentował się naprawdę dobrze. Niby przeciętny chłopak, z normalną budową ciała, nie to co szerokie barki Bartka, ale Kamil miał to coś w sobie. Jego uroda niby była starodawna, ale cały czas pozostawała atrakcyjna i pociągająca. Chłopak stał w wejściu i nonszalancko opierał się o ścianę, ale cały czas czułam, że wodził za mną wzrokiem. Widziałam też, że niektóre dziewczyny rzucały mu różne spojrzenia. Pewnie, zastanawiały się kim był i co tam robił. Poniekąd wzięłam na siebie dużą odpowiedzialność. Byłam pewna, że jak podejdę do niego, to wzbudzi to szerokie zainteresowanie wśród innych osób, a na sali była spora część szkoły. Już wyobrażałam sobie te spojrzenia, ciche rozmowy, szepty… Ale to był czas, kiedy warto było przestać przejmować się tym, co powiedzą inni. To było moje życie, moje decyzje i nikomu nic do tego. Kiedy nauczyciel zarządził 10 minut przerwy, chciałam podejść do Kamila, ale ktoś mi w tym przeszkodził. Przede mną stanął Bartek, który zastawił mi drogę i trzymał mnie za rękę. Byłam zaskoczona jego zachowaniem, jak i tym, że jeszcze czegoś ode mnie chciał. I jak na złość, musiał to zrobić na oczach Kamila. Tłumiłam krzyk do swojego Anioła Stróża, który najwidoczniej był zmęczony swoją pracą i uciął sobie drzemkę.
- Możemy porozmawiać? – kiedy Bartek wypowiedział te słowa, na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Jego głos, był taki miękki, że momentalnie otulił moją dusze. Tęskniłam za tą barwą bardziej niż mi się wydawało. Patrzyłam na niego zaskoczona i zmieszana, ciągle miałam na uwadze to, że Kamil na to patrzył, a nie powinien.
- Nie mamy o czym – twardo odpowiedziałam na jego pytanie, mając nadzieję, że mi odpuści, ale kogo ja chciałam oszukać? Bartek nie należał do osób, które szybko odpuszczały, no chyba, że chodziło o nasz związek, to jakoś z tym nie miał problemu.
- Gośka kocham Cię. Nie traktuj mnie tak, jakby nic nas nie łączyło – te jego błagalne oczy sprawiły, że znowu zabolało mnie w środku. Nie planowałam tej rozmowy ani tego spotkania i nie byłam na to przygotowana.
- Ale nas już nic nie łączy i  proszę daj mi wreszcie święty spokój – bardzo często gdy kłamałam podnosiłam głos, ale Bartek nigdy o tym nie wiedział. Denerwowałam się tą rozmową i chciałam przestać patrzeć na twarz Bartka. Chciałam go ominąć, ale on tylko wzmocnił uścisk i mi to uniemożliwił.
- Nie wierzę Ci. Czemu nawet nie stać Cię na rozmowę ze mną? Czemu nawet tego nie potrafisz zrobić? – Bartek nie odpuszczał i ciągle trzymał się swego. Działał mi tym na nerwy, wzbudzał litość i całą winą obarczał mnie. Dlaczego on  nie potrafił zrozumieć, że to przez niego tak się zachowywałam?
- Bo na to nie zasługujesz! A teraz puść mnie bo nie ręczę za siebie – mój ton głosu zrobił się groźniejszy i bardziej stanowczy. Zdawałam sobie sprawę, że raniłam Bartka, ale on robił  to samo, a ja wiecznie nie mogłam dawać się poniżać. Było już stanowczo za późno na jakiekolwiek rozmowy o nas, nie potrafiłam patrzeć w oczy chłopaka, który tak szybko ze mnie zrezygnował.
- Nie słyszysz o co prosi? – nawet nie wiedziałam kiedy, ale znalazł się przy nas Kamil. To on skierował te słowa do Bartka, na co ten nawet nie drgnął, tylko patrzył to na mnie, to na Kamila. Był zdezorientowany bo widocznie tego się nie spodziewał.
- Tobie nic do tego – były chłopak próbował ignorować Kamila i dać mu do zrozumienia, że nic tam po Nim, natomiast nie wiedział, że Kamil był tam z mojego powodu.
- Mylisz się, a teraz puść ją – tym razem Kamil opuścił łagodny ton głosu i spoważniał, na co Bartek tylko ironicznie się uśmiechnął, ale patrzył mi w oczy. Nie mogłam dłużej znieść tego filtrowania i uniknęłam Jego spojrzenia przenosząc wzrok na ziemię.
- A więc, tak. Jak już komuś wytykasz błędy, to z łaski swojej zacznij od siebie – na te gorzkie słowa Bartka oniemiałam. Nie wiedziałam o co mu chodziło i jak w ogóle mógł mnie umoralniać. Już chciałam rzucić się na niego z rękoma, ale on zawrócił. Popatrzyłam na Kamila, który stał nieruchomo i cały czas miał ten sam spokój w oczach i tylko dzięki temu, nie zaczęłam wrzeszczeć na Bartka.
- Przepraszam Cię za to – stanęłam naprzeciwko kolegi i w duszy modliłam się o to, by nie był zły, oraz by się nie obraził, ani nie umoralniał. To była bardzo głupia i niezręczna sytuacja.
- Nie masz za co – Kamil uśmiechnął się do mnie miło i już nic nie zdążyłam powiedzieć, bo nauczyciel kazał wszystkim wrócić na parkiet.
- Chodź, pokażę Ci gdzie jest moja torba i usiądziesz sobie – odwzajemniłam uśmiech Kamila i po jego skinięciu głową podeszliśmy do ławki, gdzie wcześniej zostawiłam swoje rzeczy i od razu po tym poszłam do Mariusza. Ciągle w głowie miałam zajście sprzed chwili i ostatnie słowa Bartka. Był palantem i dupkiem, który łatwo się pocieszył a mnie potrafił wypomnieć to, że miałam kolegę, który tylko się za mną wstawił. Nawet się nie przywitałam całusem z Kamilem, nie trzymałam go za rękę, więc wydawało mi się, że było widać, iż pomiędzy nami był dystans. Natomiast Bartek lubił sobie dopowiadać, tak samo jak było z Piotrkiem. Wtedy ocknęłam się i zobaczyłam, jak bardzo mi  nie ufał, za kogo tak naprawdę mnie miał. Myślał, że byłam łatwą dziewczyną, która co rusz wskakiwała nowemu do łóżka. Bolało mnie to i czułam się z tym potwornie źle, ale tak naprawdę byłam bezradna.


- Bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz – kiedy siedzieliśmy w samochodzie Kamil lekko uśmiechnął się sam do siebie i jechaliśmy w nieznanym mi kierunku by coś zjeść. Ten komplement z jego ust brzmiał bardzo naturalnie i wcale nie czułam się jakby mnie podrywał.
- A dziękuję. – na swojej twarzy poczułam ciepło, przez które uświadomiłam sobie, że się rumieniłam. Już chciałam coś dodać, a raczej przeprosić go za ten incydent z Bartkiem, ale nie byłam pewna, czy chciałam poruszać ten temat.
- Na tej próbie rzucałaś się w oczy, nie weź tego jako za flirtowanie, ale masz naprawdę takie hm… zgrabne ruchy – bardzo ceniłam sobie jego poczucie humoru i naprawdę mnie tym rozbawił. Nie byłam pewna czy mówił to bo tak sądził, czy może zauważył moje średnie samopoczucie, bo fakt faktem, nie byłam zbytnio wesoła. Ta rozmowa z Bartkiem zabolała mnie i nie czułam się dobrze.
- Miło słyszeć, ale już przestań słodzić, tylko powiedz gdzie mnie zabierasz – obróciłam wszystko w żart bo tak chyba było najwygodniej.
- Na pyszny obiad – chłopak uśmiechnął się tajemniczo i dosłownie po dwóch minutach zatrzymał samochód przed jakąś knajpą. Nie znałam wcześniej tego miejsca i byłam ciekawa co będzie w środku. Nie czekając na zaproszenie chłopaka wysiadłam z samochodu. Weszliśmy do małego, ale przytulnego lokalu, zajęliśmy jeden ze stolików i zamówiliśmy jedzenie. Panowała cisza, której nie umiałam przerwać, bo obawiałam się tego, o czym myślał Kamil.
- Gosia może nie powinienem, ale tamten chłopak….
- To między innymi jest ta przeszłość, o której nie chcę mówić – może i źle zrobiłam, że nie pozwoliłam mu dokończyć, tylko wcięłam się w słowo, ale jak to się potocznie mówi „przezorny zawsze ubezpieczony”. Nie czułam się komfortowo rozmawiając z Kamilem o Bartku i czułam, że nie powinnam była tego robić.
- Ok, to pomówmy o czymś innym. Opowiedz mi coś o sobie, wiem tylko tyle, że lubisz śpiewać, tańczyć, chodzić na koncerty i do kina – Kamil patrzył na mnie z ciekawością, a ja uwielbiałam patrzeć na jego twarz, która miała niesamowity spokój w sobie. On sam był ciekawy i inny, już nawet kiedyś wspominałam, że był jakby z innego świata.
- To i tak dużo wiesz – zaśmiałam się do niego a tak naprawdę chciałam przeciągnąć tą chwilę, by móc pomyśleć nad tym, co chciałam by o mnie wiedział – Kiedyś robiłam rzeczy, które sprawiały, że mierzyłam się ze swoim strachem, np. skoczyłam na boungee z 90 m – na to wspomnienie poczułam, mocniejsze bicie serca. To była jedna z najwspanialszych chwil w moim życiu, kiedy razem z Maćkiem byliśmy w Zakopanym i skakaliśmy.
- Serio? Wkręcasz mnie – Kamil miał oczy jak pięciozłotówki i chyba naprawdę mi nie wierzył.
- Czemu masz taką minę? – chciałam poznać powód dla którego myślał, że go wkręcałam. Co było ze mną nie tak, że mi nie wierzył? Byłam ciekawa jakie tłumaczenie chciał mi sprzedać.
- Zaskoczyłaś mnie, serio. Wyglądasz hm…., na naprawdę spokojną dziewczynę i szczerze, jakoś nie potrafię sobie wyobrazić jak taka kruszynka skacze z takiej wysokości – Kamil cały czas się do mnie uśmiechał a z każde jego słowo sprawiało, że czułam się nim otulona. Nie byłam na niego zła, że uważał, że nie byłam w stanie tego zrobić, potrafiłam zrozumieć Jego wątpliwości.
- Widzisz, a jednak. Pozory mylą. Ostatnio byłam też w parku linowym, uwierz mi, tam też była niezła adrenalina – to też było niesamowite wspomnienie. Uwielbiałam czuć wysokie ciśnienie krwi bo wtedy miałam pewność, że żyłam.
- Czyli jesteś trochę od niej uzależniona – nie wiem skąd, ale w jego głosie odnalazłam nutkę fascynacji moją osobą. Może byłam dla niego też kimś innym, tak samo jak on dla mnie?
- Chyba tak – już nic nie zdążyłam powiedzieć bo przyszedł kelner podając nam zamówiony posiłek. Jedliśmy trochę w ciszy, ale nie przeszkadzało mi to. Czułam się bezpiecznie przy Kamilu i to mi wystarczało.
- Słuchaj, wiesz czemu akurat tutaj przyjechaliśmy? – kiedy kończyłam jeść posiłek, Kamil zdecydował się przerwać panującą ciszę. Myślałam, że za wyborem knajpy nic się nie kryło, natomiast Kamil na każdym kroku organizował jakąś niespodziankę.
- Bo jest dobre jedzenie?- zapytałam, jakby to było oczywiste, natomiast chłopak powoli wyprowadzał mnie z błędnego przekonania, chociaż jedzenie było naprawdę wyśmienite.
- To też, ale w środy jest tutaj wieczór karaoke, a ty mówiłaś, że lubisz śpiewać i sprawia Ci to radość- widziałam nieznajomą iskierkę na jego twarzy. On ewidentnie miał jakiś plan, a w tamtym momencie wyglądał jak paw, będący dumny ze swoich poczynań.
- Tak, ale jeśli myślisz, że tam wyjdę i zaśpiewam to jesteś w wielkim błędzie-  zrobiłam wielkie oczy, które były oznaką mojego przerażenia. Nie byłam gotowa na śpiewanie, zarówno fizycznie jak i mentalnie. Dawno też tego nie robiłam, więc miałam naprawdę spore obawy.
- Ale czemu? Przecież to lubisz – Kamil nie rozumiał mojego zachowania i tego, dlaczego tak się przed tym broniłam. Tylko, że jak mógł zrozumieć, skoro nic o mnie nie wiedział?
- Nie będę się wygłupiała przed obcymi ludźmi – oprócz strachu przed tym, że się zbłaźnię, bałam się, że zawiodę samą siebie. Śpiewanie zawsze kojarzyło mi się z Maćkiem i tak samo było wtedy.
- Podobno lubisz adrenalinę, czy to już nieaktualne?- mój towarzysz zmienił taktykę i przekonywał mnie w inny sposób. Podpuszczał mnie, dawał do zrozumienia, że nie dam rady, wątpił w moją siłę, którą bez dyskusji w sobie miałam.
- To nie fair – puściłam małego focha, bo wiedziałam, że chłopak grał nieczysto, ale za to skutecznie.
- Nie marudź tylko się zgłaszaj – pokręciłam głową na znak poddania się, ale wiedziałam, że nie miałam co z Nim dłużej dyskutować. on miał rację, lubiłam śpiewać i sama nie wiedziałam czego się wstydziłam i czemu odmawiałam. – No dalej bo zrobię to za Ciebie – Kamil już prawie poderwał się z krzesła, a żeby się nie zbłaźnić, już wolałam sama to zrobić. Podeszłam do baru i zgodziłam się na angielską piosenkę, a po chwili znalazłam się już naprzeciwko projektora i ujrzałam piosenkę - holding out for a hero. Chyba każdy znał tą piosenkę a ja należałam do osób, które wolały śpiewać po angielsku, sama nie wiedziałam dlaczego. Kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki, poczułam jak serce zaczęło bić mi szybciej i automatycznie zacisnęłam oczy, które de facto po chwili musiałam otworzyć by zobaczyć tekst. Z początku miałam ściśnięte gardło i przez ułamek sekundy miałam ochotę uciec, ale musiałam walczyć, zmierzyć się z tym strachem. Kiedy już się wyluzowałam to naprawdę świetnie się bawiłam. Ta piosenka miała w sobie ogromną moc i zaraziłam się tą energią. Poczułam się w swoim żywiole i dałam z siebie wszystko. Kiedy spojrzałam na Kamila to jego zachowanie było dodatkowym bodźcem. Był ze mnie dumny i świetnie się bawił. Razem z pozostałymi ludźmi w knajpie bił mi brawo i uśmiechał się do mnie. Żałowałam kiedy piosenka się skończyła, miałam ochotę śpiewać dalej, jak najdłużej. Gdy podeszłam do Kamila, chłopak mocno mnie do siebie przytulił a kiedy rozluźnił uścisk to ujrzałam jego cudowny uśmiech.
- To było genialne… Ty jesteś genialna – czułam, że był podekscytowany tym, co przed chwilą usłyszał, a ja również nie potrafiłam przestać się śmiać. Śmiałam się tak głośno, jakbym nie wiadomo co przed chwilą zrobiła, a przecież niby tylko śpiewałam, ale dla mnie to było coś więcej. – Dziewczyno, Ty masz talent! – dawno nikt tak dumny ze mnie nie był, a on cieszył się całym sobą. Fajnie było patrzeć, jak komuś moje czyny sprawiały taką radość.
- Mnie samej się podobało, ta adrenalina… o matko, kocham to – po tych słowach ponownie usiedliśmy przy stoliku i popijaliśmy sok. Podwyższone ciśnienie nadal mi towarzyszyło i muszę przyznać, że czułam się wspaniale. Jak małe dziecko, które nie miało żadnych problemów. Na te kilka minut zapomniałam o całym świecie.- Słuchaj, nie bądź zły, ale ja już powinnam wracać – powiedziałam do Kamila kiedy spojrzałam na telefon i zobaczyłam kilka nieodebranych połączeń od taty. Wtedy wróciłam na ziemię i uświadomiłam sobie, że nic mu nie powiedziałam, że później wrócę ze szkoły. Tak naprawdę powinnam być w domu z 5 godzin temu.
- Dobrze, chodź odwiozę Cię – Kamil nawet nie starał się ze mną dyskutować, co mi pasowało. Szanował moje zdanie i to było naprawdę miłe. Od razu zebraliśmy się do wyjścia i wsiedliśmy w samochód. – Bierzesz gdzieś lekcje śpiewu? Albo śpiewasz w jakimś zespole? – nie trudno było zauważyć, że mój głos na Kamilu wywarł duże wrażenie i ciągle nie potrafił odstąpić od tego tematu, ale nie przeszkadzało mi to.
- Nie, to jest takie amatorskie śpiewanie – nie miałam poczucia, że towarzyszył mi ogromny talent. Lubiłam śpiewanie, sprawiało mi ono olbrzymią radość, ale tyko tyle.
- Masz talent i powinnaś go wykorzystać.
- Lubię śpiewać, ale nie chcę tego robić na co dzień. To moja pasja i nie chcę jej stracić. – spojrzałam na chłopaka, który prowadził samochód i chyba trochę nie rozumiał mojego zachowania. Dla niego wszystko było takie proste, a ja widziałam wiele znaków ostrzegawczych.
- Czego się boisz? – to pytanie mnie zaskoczyło. Byłam pod wielkim wrażeniem tego, jak interpretował moje słowa. Był dobrym słuchaczem i rozmówcą, czego brakowało mi ostatnio w moim życiu.
- Tego, że w pewnym momencie śpiewanie tak zawładnie moim życiem, że nie będę odczuwała radości tylko przyzwyczajenie. Kiedy śpiewam, jestem w innym świecie i chcę mieć do czego uciekać – śpiewanie było moim azylem i bardzo chciałam aby tak pozostało. To było coś mojego i nie czułam potrzeby wystawiania siebie na publiczną krytykę.
- To ma jakiś sens, ale nie zmienia to faktu, że szczęka mi opadła – Kamil miał ogromny szacunek do moich przekonań i zasad. Nie próbował mnie zmieniać, walczyć z tym, co mogło wydawać mu się błędne. On starał się mnie zrozumieć i to było najpiękniejsze.
- No bo jak taka kruszynka może mieć taki głos, co? – przywołałam jego słowa, które wprawiły nas w ogromny śmiech.
- Jakbyś zgadła. – po tych słowach chłopaka spostrzegłam się, że byliśmy już pod moim domem. Poczułam, że nie chciałam się rozstawać z Kamilem, bawiłam się tak świetnie, że szkoda było mi to przerywać – No i jesteśmy.
- Dziękuję Ci za ten czas. Muszę przyznać, że realizujesz swój plan – miałam na myśli słowa, które kiedyś powiedział, że „czeka mnie jeszcze dużo dobrego”. Odkąd tylko pojawił się w moim życiu, naprawdę spotykało mnie wiele przyjemnych chwil.
- A to dopiero początek – była w tym mała kokieteria jak i obietnica, że jeszcze było wiele przed nami. Podobał mi się sposób w jak traktował nasze spotkania. Za każdym razem pokazywał mi, że uważnie mnie słuchał.
- Muszę lecieć, mam nadzieję, że do zobaczenia – miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy i będzie równie miło co dzisiaj. Nie wiem jak on to zrobił, ale po nie miłym incydencie z Bartkiem, nie pozostało już ani śladu.
- A o to, nie musisz się martwić. Przeproś swojego tatę ode mnie, że tak późno wracasz – jego uśmiech był hipnotyzujący a na dodatek był bardzo kulturalny.
- Tym się nie martw, załatwię to. Pa  - szybko pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam z samochodu zmierzając w kierunku domu. Miałam ochotę odwrócić się i spojrzeć jeszcze na Kamila, ale na szczęście miałam silną wolę.

I co sądzicie? Podoba się?

wtorek, 19 sierpnia 2014

The experience cz 169

Wczoraj Marcin powiedział mi, że Bartek trochę się wściekł, że oddałam mu naszyjnik i kwiaty, był też zdzwiony moją nieobecnością. Dlatego też dzisiaj bałam się iść do szkoły, bo nie wiedziałam czego się spodziewać i jak Bartek będzie się zachowywał. To wszystko mnie przerastało i niestety nie mogłam nic na to poradzić. Nie mogłam się przenieść do innej szkoły a w obecnym położeniu, naturalnym było to, że będę się z nim widywać przynajmniej 3 razy w tygodniu, kiedy mieliśmy angielski. Nie wiedziałam co robić, jak przezwyciężyć to, co siedziało w moim sercu. Te obawy, strach, nie dawały mi spokojnie spać i żyć. Ciągle czułam niepokój i toczyłam wewnętrzną bitwę. Najchętniej wyprowadziłabym się daleko stąd i zaczęła żyć na nowo, kompletnie zapominając o przeszłości, lecz teraźniejszość mi na to nie pozwalała. Na dodatek,  nie mogłam sobie pozwolić na to, by opuścić kolejny dzień szkoły. Kiedy tylko się ubrałam od razu zeszłam na dół, gdzie standardowo siedział tato.
- Hej – przywitałam się z nim całusem w policzek i usiadłam naprzeciwko – Co z moim samochodem? – przez ostatni czas do szkoły jeździłam to z tatą, to szłam na pieszo. Czasem też korzystałam z autobusu, natomiast nie mogłam się doczekać, aż będę mogła jeździć swoim samochodem.
- No jeszcze trochę postoi w warsztacie bo czekamy na części, ale podrzucę Cię do szkoły a z powrotem zadzwonisz do Marcina – tato przeglądał gazetę i wydawał się być trochę przygnębiony, chyba ze względu na mamę, ale nie chciałam poruszać tego tematu. Byłam zdania, że lepiej czasem coś przemilczeć niż powiedzieć o kilka słów dużo. Kiedy zjedliśmy śniadanie, tato podrzucił mnie do szkoły, a sam pojechał do pracy. Jak tak na niego patrzyłam, to było mi go bardzo szkoda i gdybym tylko mogła, to sprawiłabym, żeby mama wróciła, ale nie można było kogoś zmusić do miłości. On był taki kochany i dobry, że naprawdę nie zasługiwał na takie traktowanie.
Pierwsze lekcje mijały tak jak zwykle, a wszystko było w porządku dopóki nie zobaczyłam Bartka, który stał razem z Martyną. O czymś rozmawiali i byłam trochę zdziwiona, że to robili, natomiast nic mi było do tego. Trochę ciążyła mi ta kłótnia z Martyną, czułam, że nie zachowałam się w porządku i powinnam była ją przeprosić. Byłyśmy przyjaciółkami a ja za bardzo się wściekłam.
- Gosia możemy porozmawiać? – kiedy stałam na korytarzu i myślałam o tym, co widziałam, podszedł do mnie kolega z klasy, Mariusz. Byłam trochę odludkiem i mało z kim utrzymywałam bliższy kontakt, zazwyczaj były to normalne relacje, nigdy nic głębszego.
- Jasne, co tam? – uśmiechnęłam się do chłopaka a w głębi byłam zaskoczona, że chciał ze mną rozmawiać. Uznałam, że zapewne chodziło mu o jakieś notatki czy coś w tym stylu.
- Zastanawiałem się czy nie zechciałabyś zatańczyć ze mną poloneza. Oczywiście jak jeszcze nie masz pary – wtedy jego wzrok powędrował na Bartka a kiedy i ja spojrzałam w miejsce w którym stał mój były chłopak, zobaczyłam, że razem z Martyną przyglądał się mnie i mojemu rozmówcy. Na początku nie wiedziałam co odpowiedzieć, ale po chwili chyba chcąc zrobić na złość Bartkowi, postanowiłam się zgodzić.
- Bardzo chętnie będę Twoją partnerką – szeroko i szczerze uśmiechnęłam się do Mariusza, który wydawał mi się również szczęśliwy z mojej odpowiedzi. Teraz już wiedziałam, że nie wywinę się z pójścia na studniówkę, ale może i dobrze się stało.
- Dziękuję – chłopak spontanicznie się do mnie przytulił a ja głośno się zaśmiałam. To była normalna rzecz a ja cieszyłam się z niej jak dziecko. Nie wiem czemu, ale bardzo mi to poprawiło humor. Poczułam się lepiej, może przez to, że ktoś mnie dostrzegł i docenił. Mariusz był fajnym kolegą, szczerym i naturalnym. Nigdy z nikim nie miał na pieńku i każdy darzył go sympatią, taka klasowa maskotka – To widzimy się w środę o 17 na próbie – szczerze, nie miałam pojęcia, że próby już się zaczęły, ale w sumie był już początek października, więc nie można było marnować czasu. Po pożegnaniu się z Mariuszem, jako ostatnia weszłam do sali i zajęłam miejsce obok Martyny, która trochę unikała mnie wzrokiem. Nie wiedziałam, czy było to przez naszą kłótnię, czy przez to, co przed chwilą widziała.
- Porozmawiamy na przerwie? – miałam dosyć kłótni i nieodzywania się, bo to trwało stanowczo za długo. Byłyśmy prawie jak siostry, więc postanowiłam zachować się odpowiednio jak na swój wiek i przełamać dzielącą nas barierę.
- Jasne – ulżyło mi kiedy dziewczyna się zgodziła i posłała mi promienny uśmiech. Pomimo, że tamten dzień nie zaczął się jakoś optymistycznie, to z upływającymi godzinami było o wiele lepiej. Martyny reakcja sprawiła, że polepszył mi się humor, nawet nie zważałam na to, że Bartek był w tej samej klasie i co rusz rzucał mi przez ramię dziwne spojrzenia. Chyba miał do mnie żal o to, że nie poszłam wtedy do tego parku a jeszcze oddałam mu kwiaty. Może zachowałam się dziwnie i po tym, co wspólnie przeżyliśmy, należało mu się to ostatnie spotkanie, ale nie miałam siły by z nim rozmawiać.
Po skończonej lekcji poczekałam na Martynę i wspólnie poszłyśmy na salę gimnastyczną.
- O czym chciałaś porozmawiać? – kiedy już chciałam zacząć swoje wyjaśnienia, Martyna pierwsza zaczęła rozmowę, ale po tonie jej głosu poznałam, że nie była na mnie śmiertelnie obrażona, chociaż mogło to być złudne wrażenie.
- Chciałam Cię przeprosić za swoje zachowanie i za to, że wtedy w szatni, tak na Ciebie naskoczyłam – naprawdę chciałam się pogodzić i przestać się gniewać. Bałam się tego, że Martyna będzie chciała szerszych wyjaśnień a ja nadal nie planowałam zdradzać permanentnego powodu rozstania z Bartkiem. – Proszę, nie gniewaj się na mnie – zastawiłam jej drogę i intensywnie wpatrywałam się w oczy przyjaciółki.
- Ja się na Ciebie przecież nie gniewam. To ja powinnam Cię przeprosić, że tak naciskałam. – po tych słowach rzuciłyśmy się sobie w ramiona i mocno przytuliłyśmy.
- Tak mi Ciebie brakowało – miałam w sobie przeogromną radość z odzyskania utraconej relacji. Pewna część mojego serca budziła się do życia niczym wiosna. Czułam, że miałyśmy wiele do nadrobienia, ale przecież czas nas nie ograniczał.
- Może zrobimy sobie małe wagary i zamiast ćwiczyć posiedzimy na ławce i pogadamy? – bardzo spodobał mi się pomysł Martyny. Nie chciałam odwlekać tej rozmowy, a przecież z wf i tak miałam zwolnienie, więc nic nie traciłam.
- Jak najbardziej – w radosnych humorach poszłyśmy na salę gimnastyczną i zajęłyśmy najbardziej oddaloną ławkę, by nikt nam nie przeszkadzał. Przez chwilę skupiłam wzrok na wchodzącym Bartku, który również na mnie patrzył, ale od razu się odwrócił i odszedł w przeciwnym kierunku. Nie wiedziałam jak zacząć tą rozmowę by nie zaczynać tematu powodu rozstania z Bartkiem. Nie byłam pewna, czy chłopak jej zdradził co zaszło pomiędzy nami.
- Gosia, wiem, że nie chcesz mówić o Bartku i nie będę wałkować tego tematu, ale jesteś pewna, że chcesz to zakończyć? On Cię kocha, wiem, bo sam mi to powiedział. Wiem też, że byłaś w nim szalenie zakochana – jasne było to, że nie ominiemy tematu Bartka. Tym razem nie mogłam zbyć Martyny a nie chciałam się z nią kłócić. Jako moja przyjaciółka, zasługiwała na jakieś wytłumaczenie, chociaż najdrobniejsze.
- Tak naprawdę to nie wiem czego chcę, wiem co czuję. Jestem cholernie wściekła na niego, straciłam do niego zaufanie. Nie będę kłamać, że go nie kocham, ale na samej miłości nie zbuduję związku – zrobiłam się bardzo poważna i zasępiała. O dziwo, tym razem wiedziałam co czułam, ale nie wiedziałam co robić. Jedna część mnie bardzo tęskniła a inna nienawidziła.
- Szkoda… A czego chciał od ciebie ten laluś? – widziałam zawód na jej twarzy, który widziałam ostatnio na wielu twarzach ludzi.
- O kim mówisz? – nie rozumiałam o czym i o kim mówiła Martyna.
- O Majewskim, czemu Cię przytulał? – zrobiłam wielkie oczy ze zdziwienia, że Mariusza nazwała lalusiem, zastanawiałam się skąd jej się to wzięło, przecież to był zwykły i normalny chłopak, a ona wcale pochlebnie się o nim nie wypowiadała, a z tego co mi się wydawało, to każdy lubił Mariusza.
- Czemu tak o nim mówisz? Przecież to spoko chłopak – zanim zamierzałam odpowiedzieć jej na zadane mi pytanie, chciałam obronić Mariusza. On nie zasługiwał na takie słowa, nikomu nic złego nie zrobił.
- Proszę Cię, nie widzisz jak się ubiera i zachowuje? On jest jakiś dziwny. Zawsze taki nienaganny i w ogóle perfekcyjny – po tych słowach jeszcze bardziej nic nie rozumiałam. Fakt, Mariusz zawsze był zadbany i nigdy nie zdarzyło mi się popełnić jakiejś gafy a co więcej, widać było, że śledził najnowsze trendy modowe i za nimi podążał.
- Przestań, on jest naprawdę fajny. Jak poznasz go bliżej to się przekonasz, a ja nigdy optymistycznej osoby od niego nie poznałam. A co do twojego pytania, to będę z nim tańczyła poloneza – wiedziałam, że na darmo były moje przekonywania, bo od razu nie zmieniłabym jej podejścia do Mariusza. – A Ty, myślałaś nad swoim partnerem? – Martyna była nowa w szkole i za bardzo nikogo nie znała, więc pomyślałam sobie, że gdyby chciała, to na pewno jakiś chłopak z mojej klasy mógłby z nią zatańczyć.
- Tak, będę tańczyć z Bartkiem – po tych słowach Martyny zamarłam. Byłam w szoku, że ta dwójka będzie tańczyć razem, ale w sumie już mnie  to nie dotyczyło i nie powinno wywrzeć na mnie takiego wrażenia, jakie wywarło. Sama nie wiedziałam, czy miałam coś przeciwko czy nie, ale wiedziałam, że to nie była moja sprawa i nie powinnam była się w to mieszać.
- Aha, no to fajnie – próbowałam wydobyć z siebie chociaż odrobinę entuzjazmu, ale mi nie wychodziło. Byłam zaskoczona i chyba stąd się wzięła moja reakcja.
- Nie masz nic przeciwko, prawda? – dziewczyna patrzyła na mnie podstępnie, chyba chciała się doszukać zazdrości na mojej twarzy, ale tego uczucia we mnie nie było.
- A czemu miałabym mieć? Proszę cię, nie rozmawiajmy już o nim – wtedy wzrokiem szukałam postaci Bartka na sali i bez trudu znalazłam go kiedy grał w piłkę nożną. To było dziwne uczucie, niby był mi bardzo bliski a jednak daleki. Straciłam go i sama pozwoliłam mu odejść.


Czy to było normalne, że myślałam o chłopaku, którego widziałam zaledwie dwa razy w życiu? Siedziałam przy książkach, a w głowie nagle pojawiło się wspomnienie Kamila. Samą mnie to zaskoczyło i w żadnym wypadku nie zakochałam się w nim, ale on miał coś dziwnego w sobie, coś co chciałam odkryć. Bardziej chodziło mi o jego tajemniczość, niżeli o jakieś uczucia względem niego. Od naszego ostatniego spotkania minęły jakieś cztery dni i przez ten czas miałam szansę na ułożenie sobie wszystkiego w głowie. To nie było tak, że w Kamilu widziałam przyszłego chłopaka, nic w tym stylu. Po prostu z którejś strony czułam, że był interesujący. Nie miałam za dużo kolegów, a zdecydowanie lepiej czułam się w męskim gronie. Może to dlatego tak dobrze się bawiłam w obecności Kamila i może nawet trochę chciałam znowu poczuć to samo?
Może chłodziło o tą nowość i to, że mogłam być incognito? Może wreszcie miałam szansę poznać kogoś, kto nie patrzyłby na mnie przez pryzmat pieniędzy, wyglądu czy też zdobytych doświadczeń. Pragnęłam poczuć się wolna i niczym nie skażona, jak małe dziecko.
Nagle, moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu a na wyświetlaczu ujrzałam imię Kamila. Na początku się przeraziłam, bo miałam wrażenie, że wywołam wilka z lasu, jakbym była czarownicą. Musiałam się więc ocknąć i po długim sygnale odebrałam telefon.
- Tak słucham? – głos mi drżał i brzmiał jakbym była zniechęcona. Z podenerwowania aż usiadłam na kanapie i błądziłam wzrokiem po pokoju.
- Hej, tu Kamil. Nie przeszkadzam Ci? – czyli zgadłam, brzmiałam jakby był mi zupełnie obojętny, a może to dobrze, bo przynamniej nie pomyślał, że jestem jakąś  napaloną laską.
- Nie, przerwa od nauki dobrze mi zrobi. Co tam? – sama uśmiechnęłam się do siebie na to kłamstwo. Gdyby on wiedział, że wcale się nie uczyłam a myślałam o nim, to naprawdę uznałby mnie za wariatkę.
- Zastanawiałem się czy jak poproszę Cię o kolejne spotkanie, to nie będzie przesada z mojej strony – aż przygryzłam wargę na usłyszane zdanie. W jego zachowaniu była nutka nieśmiałości, która bardzo mi imponowała. Szybko myślałam nad tym, co odpowiedzieć by czasem nie palnąć czegoś głupiego.
- Może mała, ale chętnie się zgodzę – miałam dobry humor i chciało mi się żartować. To nie było tak, że naśmiewałam się z Kamila, ale czułam, że on też się trochę zgrywał.
- To miło, że chcesz dla mnie nagiąć swoje zasady – przez słuchawkę dodarł do mnie cichy chichot chłopaka, który spowodował, że i ja się zaśmiałam. Sama nie wiedziałam co my robiliśmy, niby chodziło o zwykłe, niezobowiązujące spotkanie, a bawiliśmy się jak dzieci.
- Jakie tam zasady, po prostu jestem kulturalna – podobała mi się ta nasza mała gra słowna. Oczywiście, że miałam ochotę by się z nim spotkać, ale przecież nie mogłam mu tego wprost powiedzieć. Kobiety to jednak skomplikowane istoty, a ja byłam ich jakąś dziwną kumulacją.
- Rozumiem, biedakom się nie odmawia – Kamil ciągnął to, co ja zaczęłam i szło mu naprawdę dobrze. Każde kolejne jego zdanie wprawiało mnie w coraz to lepszy humor.
- Od razu biedakom – zagrałam udawaną litość i ciągle ukrywałam prawdziwe uczucia i intencje.
- To czuję się wyróżniony. Kiedy Panienka znajdzie dla mnie czas? – ten chłopak z każdym słowem sprawiał, że obdarzałam go coraz to większym zainteresowaniem. Kto w tych czasach mówił „panienko”? A przecież to brzmiało tak uroczo, że pragnęłam słyszeć to coraz częściej.
- Nie wiem, mam bardzo zapełniony kalendarz, ale jeśli Pan zechce zjeść ze mną obiad to możemy nawet jutro – zastanawiałam się, czy nie powinnam była trochę odwlec tego spotkania, by pokazać mu, że wcale mi nie było spieszno, ale czas było zakończyć te gierki i bawienie się w kotka i myszkę.
- Bardzo chętnie będę jutro Pani towarzyszył. O której więc mam przyjechać? – zadziwiające było to, że z Jego ust takie staroświeckie słowa brzmiały naprawdę bardzo naturalnie i szczerze.
- Będę oczekiwała o 15 pod szkołą. Do zobaczenia – pożegnałam się z chłopakiem a on tylko odpowiedział mi „Do zobaczenia” i się rozłączył. Po tej rozmowie byłam weselsza i od razu zabrałam się za naukę, która o dziwo szła mi znacznie lepiej niż przed tą rozmową.
Nie angażowałam się zbyt mocno w tą znajomość, ale po prostu brakowało mi kogoś zupełnie normalnego i naturalnego w moim życiu, kto nie będzie ciągle myślał o tym co przeszłam, zamartwiał się o moje zdrowie i życie emocjonalne. Każdy ostatnio patrzył na mnie jak na ofiarę, bo nie oszukujmy się, ten ostatni rok doświadczył mnie o dużo przykrych emocji. Zaczęło się od rozstania z Bartkiem, przez śmierć Maćka, rozstanie z Piotrkiem, pobyt w szpitalu, kłótnie z Bartkiem, wyprowadzenie z domu, rozstanie rodziców, rozstanie z Bartkiem… Nie wiem czy jeszcze o czymś nie zapomniałam. Nie chciałam użalać się nad sobą, dosyć było tego smutku i nostalgii. Kamil był normalny, zwykły, nic o mnie nie wiedział, niczym nie byłam naznaczona a na dodatek przy nim nie musiałam dużo mówić, lubiłam go słuchać a on za wszelką cenę, chciał pozbyć się tego „smutku w moich oczach”. 

Co myślicie o tej części? 
Jak chcecie zobaczyć co się właśnie u mnie dzieje, to zapraszam na instagram/paulina.opowiadania

sobota, 16 sierpnia 2014

The experience cz 168

Hej!
Tak jak zapowiadałam, mam dla Was kilka informacji.
Otóż, jutro wyjeżdżam na upragnione wakacje. Jeszcze nie wiem kiedy wrócę, dlatego też zaraz siadam do pisania i będę planować następne części byście zupełnie nie pozostali bez niczego. Życzę Wam miłego czytania, a ja zaraz biorę się za pakowanie!
Cały czas możecie mnie śledzić na instagram/paulina.opowiadania 

Kiedy się obudziłam poczułam się całkiem normalnie, a może nawet odrobinę szczęśliwa, głównie z tego względu, że Kamil pokazał mi, że mogę normalnie żyć i wcale ze mną nie flirtował, nie czułam też nadmiernej sympatii z jego strony, to było czysto koleżeńskie spotkanie i takich mi brakowało. Wczoraj po kręglach, pojechaliśmy prosto do mojego domu, byłam już trochę zmęczona, a robiło się też późno. I pomimo, że nic nadzwyczajnego się nie działo, to czułam się szczęśliwa. Nadzwyczajne było to, że spędziliśmy ze sobą około pięć godzin i przez cały ten czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Może na początku oboje byliśmy trochę skrępowani, na szczęście po niedługim czasie to uczucie minęło. Niby widziałam Go dopiero drugi raz w życiu, a wcale tego nie odczuwałam. Każdy w moim otoczeniu był inny, skupiał się na uczuciach, dociekał temu, co stało się pomiędzy mną a Bartkiem itp. a Kamila to nie obchodziło, uszanował moją prośbę by nie mówić o przeszłości, bo ona przestała się dla mnie liczyć. Chciałam zamknąć ten rozdział i skupić się na innych sprawach. Nie było mi łatwo,  niestety wciąż kochałam Bartka i nie potrafiłam wyrzucić go ze swojego serca. To wszystko ładnie wyglądało tylko w filmach: miłość pokonująca wszelkie przeszkody, zakochani do końca życia mają w sercach obraz ukochanej osoby, ale w prawdziwym życiu liczyło się coś jeszcze. My po prostu uwierzyliśmy w tę bajkę, tak jak wielu przed nami i czas było zrozumieć, że to była tylko bajka i to z nieszczęśliwym zakończeniem. Każde z nas musiało iść swoją drogą, bo widocznie ktoś na górze nie przeznaczył nas sobie. Całą gorycz i smutek trzymałam w sobie, starając się schować te uczucia głęboko na dnie tak, by nie przedzierały się na wierzch.
Gdy wstałam, była już godzina 11 i od razu zeszłam na dół, gdzie tato siedział z Marcinem. Dowiedziałam się od nich, że mamy jechać na obiad do dziadków, więc od razu wróciłam do pokoju żeby się przebrać i gdy byłam gotowa ruszyliśmy. Spędziliśmy miło czas z dziadkami, rozmawialiśmy tak jak dawniej i nawet tata nie był już tak przygnębiony jak ostatnio. Po godzinie 15 wracaliśmy do domu, z tego względu, że  chciałam przygotować się na jutrzejszy dzień w szkole. W drodze powrotnej zastanawiałam się, co działo się z mamą, czy tata z Marcinem mieli z nią jakiś kontakt, bo od naszego ostatniego spotkania, które było miesiąc temu, ona się ze mną nie kontaktowała.
- Tato, a co się dzieje z mamą? – spojrzałam na niego kiedy staliśmy na światłach a na jego twarzy zobaczyłam błądzący wzrok i niepewność. Zaskoczyłam go swoim pytaniem, a on chyba nie był na to przygotowany. Milczenie powodowało, że przeczuwałam iż coś ukrywał. – Czemu nic nie mówisz? – ponagliłam go, ale nie wiedziałam czy dobrze robiłam. To chyba było dla niego bardzo trudne i zamiast zamilknąć i dowiedzieć się tego od Marcina, nie wiedząc czemu nadal drążyłam temat.
- Mama wyjechała ze swoim nowym facetem. – tato nie patrzył na mnie, tylko uciekał wzrokiem przed siebie. Na jego słowa odwróciłam się by zobaczyć minę Marcina, ale on też spoglądał w szybę. Zauważyłam złość na jego twarzy i sama też byłam zła na mamę. Przede wszystkim, że  kogoś sobie znalazła, później, że wyjechała i to jeszcze bez słowa. Z drugiej strony przynajmniej nie okłamywała taty. Do tamtego dnia, po cichu liczyłam, że rodzice jeszcze się zejdą i będą szczęśliwi, ale to chyba było już niemożliwe. Już nic nie odpowiedziałam na taty słowa tylko złapałam go za rękę, która znajdowała się na skrzyni biegów. Było mi go żal, bo nie zasłużył sobie na to, a na dodatek czułam, że nadal kochał mamę. Tak samo jak ja wciąż kochałam Bartka.
Gdy byliśmy w domu, tata poszedł do swojego gabinetu a ja z Marcinem siedzieliśmy przed telewizorem, oglądając zupełnie przypadkowy film.
- Szkoda mi taty, mama bardzo go zraniła – spojrzałam na brata, który też w tamtym momencie patrzył na mnie.
- Jak nas wszystkich. Wiesz, że ona nic mu nie powiedziała, że wyjeżdża? Byłem u niej w gabinecie i poprosiłem by porozmawiała z tatą, a ona wtedy oznajmiła mi, że wyjeżdża i to nie sama. Zakochała się i wychodzi na to, że jeszcze wtedy gdy tutaj mieszkała. Może dobrze się stało, że odeszła – nie spodziewałam się tego usłyszeć, a w Marcina głosie była niesamowita gorycz i żal do mamy. On przeważnie stawał po jej stronie i szedł w jej ślady, a tu taka zmiana. Mnie też było przykro, że mama nie umiała dotrzymać wierności tacie, że ośmieliła się go zranić. Nie wiedziałam czy kiedykolwiek będę potrafiła jej to wybaczyć, czy na nowo jej zaufam.
- Może lepiej, że już nas dłużej nie oszukiwała. Poradzimy sobie bez niej – przytuliłam się do brata i byłam pewna, że bez mamy też będziemy szczęśliwi. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi a Marcin od razu ruszył by zobaczyć, kto był naszym gościem. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam jak obcy mężczyzna podawał Marcinowi ogromny bukiet białych, moich ulubionych, róż.
- O matko, jakie piękne – od razy wstałam z kanapy i podeszłam do brata. To był najpiękniejszy bukiet kwiatów jaki kiedykolwiek widziałam. Palcem przejechałam po płatkach jednej z róży a Marcin wyciągnął swoje ręce w kierunku moich podając mi podarunek.
- To dla Ciebie – na jego twarzy widniał uśmiech, a ja byłam kompletnie zaskoczona. Nie wiedziałam kto mógłby mi podarować tak cudowne kwiaty. Pierwszą osobą o której pomyślałam to był Kamil.
- To nie możliwe, jest jakiś bilecik? – starałam się przejrzeć kwiaty by zobaczyć, czy sprawca tego całego zamieszania nie pozostawił czasem jakiejś informacji dla mnie. Marcin pierwszy znalazł karteczkę i jej zawartość przeczytał na głos.
- Jeśli cokolwiek jeszcze do mnie czujesz, przyjdź do parku o 18. – te słowa sprawiły, że osłupiałam. Stałam nieruchomo i wpatrywałam się w Marcina mając nadzieję, że żartował. Te kwiaty nie były od Kamila, ale od Bartka. Już myślałam, że chłopak dał mi spokój a on teraz zamierzał o mnie walczyć, szkoda, że dopiero teraz. Usiadłam na krześle kładąc kwiaty na stole i wpatrywałam się w nie, nie wiedząc co zrobić. Byłam skołowana i kompletnie nie wiedziałam jak postąpić.
- Co zamierzasz? – wtedy podniosłam wzrok na brata, który stał obok mnie i wyraźnie czekał na jakiś ruch z mojej strony. Niby to pytanie było proste, ale z odpowiedzią było wręcz przeciwnie.
- Sama chciałabym to wiedzieć – poczułam się słaba i traciłam grunt pod nogami. To, co do tej pory udało mi się zbudować, zaczynało pękać a ja pozostawałam sama na polu bitwy.
- A co z Kamilem? – Marcin zaczynał siać jeszcze większy mętlik w mojej głowie i powodował, że intensywniej myślałam. Poniekąd życie zmuszało mnie do podjęcia decyzji, czy wrócić do Bartka, czy walczyć o swoją przyszłość. Pomimo, że starałam się wyobrazić swoją przyszłość u boku Bartka, to mi nie wychodziło.
- A co ma być? To było zwykłe, normalne spotkanie, nic nadzwyczajnego – byłam zdzwiona, że brat myślał, iż pomiędzy mną a Kamilem coś było. Traktowałam go jako zwykłego znajomego.
- Lubisz go? – Marcin nadal nie odrywał wzroku ode mnie i w ogóle nie ustępował. On nie przepadał za Bartkiem, więc chyba dlatego drążył temat Kamila.
- To nie ma związku z tym – wskazałam na kwiaty a tym samym chciałam dać mu do zrozumienia, żeby nie łączył sprawy Kamila z Bartkiem. Ciągle nie wiedziałam co robić, jak się ustosunkować do tego spotkania. Czasu do namysłu nie miałam za wiele, pozostały mi niecałe dwie godziny.
- Powiesz mi co zaszło pomiędzy Tobą a Bartkiem? Ostatnio powiedziałaś, że chciałabyś mu wybaczyć, ale nie potrafisz, co takiego masz mu wybaczyć? – on tak naprawdę nie wiedział, co do końca wydarzyło się pomiędzy mną a byłym chłopakiem. Nikomu nic nie powiedziałam, tylko ja i on, wiedzieliśmy o tym, co nas rozdzieliło.
- Dobrze, powiem Ci, ale obiecaj, że nic z tym nie zrobisz, przemilczysz to tak jak ja – nie chciałam tego więcej ukrywać, chować tylko w sobie. Zawsze, gdy komuś się zwierzałam, robiło mi się lżej. Nie byłam pewna, czy Marcin był odpowiednią osobą, ale ostatnimi czasy, miałam tylko jego.
- Obiecuję – złapał mnie za rękę i wtedy wzrok z kwiatów przeniosłam na niego. Jeszcze chwilę się wahałam, ale był moim bratem i powinnam była mu zaufać. Przecież obiecał, że nic nie zrobi….
- Kiedy się rozstaliśmy, Bartek spał się z inną dziewczyną, a później zrozumiał, że jednak chce być ze mną. – czułam się winna i wstydziłam się tego, co się stało, a to przecież Bartek powinien był się wstydzić. Czułam się źle z tym wszystkim, a głównie z tym, że Bartek nie chciał dać mi spokoju. Najgorsze było to, że nie byłam pewna, czy aby na pewno chciałam by pozostawił mnie w spokoju.
- Boli Cię to, co zrobił? – Marcin o dziwo, był spokojny, albo skutecznie maskował swoje prawdziwe uczucia. Bałam się, że brat się wzburzy i będzie chciał zemścić się na chłopaku, natomiast bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, starał się mnie zrozumieć, poznać moje uczucia.
- Bardzo – uciekłam gdzieś wzrokiem a w sercu poczułam bardzo nieprzyjemne ukłucie. – Przepraszam, pójdę do siebie – nie mogłam już dłużej tam siedzieć, bo czułam, że jeszcze chwilę a bym się rozpłakała a tego nie chciałam. Musiałam być silna i trwać dłużej w tym, co już wcześniej postanowiłam. Marcin nic już więcej nie powiedział a ja wzięłam kwiaty i udałam się do swojego pokoju.


Długo zastanawiałam się co zrobić z liścikiem od Bartka, czy powinnam była tam pójść. Jedyne co wiedziałam a czego do końca nie byłam pewna, to to, że nie potrafiłam zapomnieć o tym, co mi zrobił, jak bardzo mnie skrzywdził. Mimo, że z całych sił chciałam przekonać swoje serce, by się nie smuciło się z powodu Bartka, to ono nie słuchało. Bałam się, że gdy pójdę do tego parku, to moja siła się gdzieś ulotni i zmięknę, a wtedy miałabym żal do siebie. Przecież obiecałam sobie, że nie będę wracała do przeszłości, że zacznę żyć na nowo. Byłam zła na niego, że chciał to zburzyć, że znowu wprowadzał niepokój do mojego życia.
Gdy podjęłam decyzję, wzięłam kwiatki i poszłam do pokoju Marcina. Tylko jego mogłam prosić o przysługę i o to, by mi pomógł. Nie byłam przekonana, co do tego, czy mogłam prosić go o taką pomoc, ale nikt inny by tego dla mnie nie zrobił.
- Proszę – usłyszałam głos brata zaraz po tym jak zapukałam w drzwi i weszłam do środka. Nie spodziewałam się zobaczyć u niego kogoś, wcześniej byłam przekonana, że był sam.
- Hej, przepraszam nie wiedziałam, że masz gościa – byłam szczerze zaskoczona, że był u niego kolega, już sięgnęłam z powrotem za klamkę by wyjść z pokoju.
- Zostań, to jest Kuba, a to moja siostra – brat przedstawił mi swojego gościa i wtedy ponownie odwróciłam się do chłopaków. Nie czułam się zbyt komfortowo. Stałam tam trzymając piękny bukiet kwiatów a na dodatek miałam smutną minę.
- Gosia – uścisnęłam dłoń Kuby a swój wzrok przeniosłam na Marcina.
- Coś się stało? – brat filtrował mnie wzrokiem co sprawiało, że tym bardziej chciałam wyjść.
- Nie nic, chciałam Cię o coś prosić, ale nie będę wam przeszkadzać – zatrzymałam wzrok na Marcinie a po chwili już zamierzałam się odwrócić by ostatecznie wyjść, tylko to nie było takie łatwe. Marcin  nie zamierzał mi odpuścić.
- Nie przeszkadzasz. O co chodzi? – Jego zachowanie było inne przez naszą rozmowę w kuchni. Mogłam zapomnieć o normalnym traktowaniu z Jego strony. Z wbitym wzrokiem w ziemię usiadłam na łóżku i zastanawiałam się czy dobrze robiłam. 
- To nic takiego, zapomnij – kiedy wstałam z kanapy Marcin ruszył w moim kierunku i złapał mnie za rękę tak, że musiałam patrzeć mu w oczy. On nie zamierzał mi odpuścić.
- Gosia, przyszłaś tutaj, więc musi o coś chodzić, nie krępuj się. – Marcin położył swoje dłonie na moich ramionach a ja wzięłam głęboki oddech i w końcu się odważyłam.
- Chciałam Cię prosić byś poszedł do tego parku i oddał mu te kwiaty – patrzyłam to na Marcina, to na kwiaty, które były przepiękne, ale niestety nie mogłam ich zatrzymać, ponieważ nie chciałam już niczego przyjmować od byłego chłopaka. Na szyi nadal miałam naszyjnik, który również kiedyś dostałam od Bartka.
- Dobrze, ale rozumiem, że nie chcesz bym mu przywalił, więc Kuba to zrobi – Marcin nagle odwrócił się patrząc na kolegę a ja podążyłam wzrokiem w tym samym kierunku.
- Jasne, nie ma problemu – zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć, Kuba zapewnił mnie, że nam pomoże. Byłam im obojgu wdzięczna za to, że poświęcali swój czas na załatwianie moich spraw.
- To jeszcze dasz mu to – odkładając kwiaty na łóżko, zdjęłam naszyjnik i zanim podałam go chłopakowi, jeszcze raz spojrzałam na biżuterię i powoli przejechałam palcami po zawieszce. Chciało mi się płakać, bo czułam, że to już był naprawdę koniec. To była jedyna rzecz, która pozostała mi po Bartku.
- Gosia… - widziałam jak Marcin zmagał się ze sobą, już nawet do mnie podchodził, ale uniosłam rękę i go zatrzymałam.
- Nie, to już odpowiedni czas - nie chcąc zupełnie się rozpaść na kawałeczki podałam Kubie naszyjnik i od razu wyszłam. Schowałam się w swoim pokoju, siadając w kąt i zakryłam twarz dłońmi. Bardzo dużo mnie to wszystko kosztowało i pomimo, że bardzo chciałam, to nie umiałam wrócić do tego, co było. Za bardzo mnie to bolało.
Resztę popołudnia spędziłam leżąc w łóżku i nawet o niczym nie myślałam. Po prostu bezczynnie leżałam i cierpiałam. Miałam ogromny żal do siebie, że pozwoliłam sobie na tchórzostwo, że straciłam siłę. Nie wiem kogo chciałam oszukać, że potrafiłam to wszystko znieść. Nie byłam przecież z kamienia, nie mogłam wyzbyć się swoich uczuć nawet wtedy, gdy były sprzeczne. Jedna część mnie, bardzo tęskniła za Bartkiem, inna go nienawidziła… Podobno od nienawiści do miłości była bardzo krótka droga, ale w naszym przypadku była przepaść. Nie potrafiłam się przemóc i stawić czoła. Nawet dzisiaj, stchórzyłam i wysłałam brata by oddał Bartkowi, to co było jego. Mogłam przecież tam iść, sama powiedzieć mu, by dał mi spokój i nigdy już nie nachodził, ale jako przykład rasowego tchórza, nie zrobiłam tego. Bałam się spotkania z Nim, że nie będę umiała spojrzeć mu w oczy, oprzeć się pokusie pocałowania czy przytulenia… 

środa, 13 sierpnia 2014

The experience cz 167

Wreszcie nadszedł koniec tygodnia i chociaż przez dwa dni mogłam odpocząć od szkoły i wszystkiego co było z nią związane. Z Martyną nadal się nie odzywałam i nie miałam zamiaru pierwsza się odezwać. Może zachowywałam się jak rozkapryszone dziecko, ale nie chciałam wszystkim dookoła tłumaczyć swojego rozstania z Bartkiem. Wcześniej tak zrobiłam, przyznałam się, że to ja zawaliłam spotykając się z Piotrkiem i teraz każdy uważał mnie za winną, namawiał do walki. Obecnie, jedyne co mogłabym usłyszeć od tych wszystkich ludzi, to słowa litości, a na to nie miałam ochoty. Chciałam normalnie żyć, zapomnieć o tym, co mnie spotkało, wyleczyć się z bólu jaki pozostawił po sobie Bartek.
Wczoraj zadzwonił do mnie Filip, oczywiście nie bez interesownie. Chciał się dowiedzieć dlaczego tak „niegrzecznie” zachowałam się względem Martyny. Miał żal, że traktując ją jako przyjaciółkę nie chciałam  nic jej powiedzieć. On sam chciał wyciągnąć ode mnie, jak wyglądała moja relacja z Bartkiem, ale jedyne co mu powiedziałam to to, że ten związek się zakończył i nie chcę o tym rozmawiać. Ja wiem, że wszystkim było ciężko nie poruszać tego tematu, kompletnie nie wiedząc co się wydarzyło, ale musieli to dla mnie zrobić. Filip nie był zadowolony naszą rozmową, bo w końcu zawsze wszystko mu mówiłam, ale jak na tamten moment, nie byłam gotowa by się przed kimkolwiek otworzyć. Poniekąd było to powodowane wstydem, ale też chęcią nauczenia się z tym żyć. To była jakaś porażka dla mnie i chciałam w końcu ją pokonać, przezwyciężyć. Po prostu potrzebowałam czasu na poradzenie sobie z zaistniałą sytuacją.
Po powrocie ze szkoły do domu od razu zjadłam obiad i ruszyłam się ogarniać, bo przecież miałam spotkać się z Kamilem. Szczerze to, nie miałam najmniejszej ochoty na to spotkanie,  a już w szczególności na wychodzenie z domu, ale przecież wiecznie nie mogłam chować się przed światem. To był dobry moment by otworzyć się na nowości. Startowałam z czystą kartką, niczym nie obciążona i naznaczona. Nikt nie znał mojej przeszłości, nie wiedział ile przeszłam i co we mnie siedziało.
Ubrałam się w czarną sukienkę i aby zakryć swoje siniaki na nogach założyłam czarne kryjące rajstopy a na ręce zarzuciłam kurtkę jeansową. Największą uwagę przyłożyłam do makijażu, starałam się ukryć wszelkie oznaki wypadku, ale chociażbym nałożyła kilo pudru, to siniaki i tak pozostawałyby widoczne. Kiedy gotowa wyszłam z pokoju, zastałam Marcina siedzącego przed telewizorem.
- Gdzieś wychodzisz? – był zaskoczony moim wyglądem, bo w końcu pierwszy raz od tygodnia, zadbałam o siebie. Przez ostatnie dni chodziłam w bluzach i legginsach, włosy związywałam w kucyk a na twarzy nie miałam nawet grama podkładu. Marcin nawet śmiał się ze mnie, że wyglądałam jakbym w ogóle nie miała pieniędzy, ot tak taki paradoks.
- Umówiłam się na kawę z tym chłopakiem, któremu rozwaliłam samochód – usiadłam obok brata, miałam jeszcze chwilę do umówionej godziny, więc spokojnie mogłam cieszyć się jego obecnością. Marcin chyba nie spodziewał się, że będę wychodzić akurat  z nieznajomym. Pewnie początkowo myślał, że znowu szłam do Bartka.
- No proszę, proszę. Wasza znajomość rozpoczęła się tak, hmm…gwałtownie… - nie dałam mu dokończyć, tylko uderzyłam Go poduszką w ramię. Marcin zaczął coś bez sensu insynuować, a ja traktowałam to jako zwykłe spotkanie..
- Nie wiem do czego pijesz, umówiliśmy się jedynie na kawę – nie chciałam by Marcin traktował to jako randkę, chociaż byłam pewna, że cieszyłby się gdybym była w związku z kimś innym niż z Bartkiem. Nie wiem czemu, ale Marcin nie przepadał za moim byłym chłopakiem, może wyczuł, że to nie był odpowiedni chłopak dla mnie? Brat śmiał się jak małe dziecko, po czym zaczął mnie łaskotać, chcąc mnie unieruchomić.
- Tak, tak. Tylko kawa… a potem…- Marcin droczył się ze mną, ale robił to w tak zabawny sposób, że nie sposób było się z tego nie śmiać. Marcin był też wolnym duchem, lubił dziewczyny i zawsze powtarzał, że poważne związki nie są dla Niego. Ja natomiast byłam Jego przeciwieństwem, szybko się angażowałam i ufałam ludziom. Natomiast On w ogóle się nie przejmował, po prostu żył, był wolny. Nasze zabawy przerwał dzwonek do drzwi i oboje pędem ruszyliśmy w ich kierunku. To było coś w rodzaju wyścigu. Marcin dalej chciał się ze mną droczyć i wprowadził mnie tym, w naprawdę dobry humor. Nie chciałam by się spotkał z Kamilem, byłam niemal pewna, że coś wypali. Niestety nie biegałam zbyt szybko, więc brat mnie prześcignął.
- Tak? – widziałam jak Marcin patrzył się znacząco na Kamila, który stał po drugiej stronie drzwi. Mój brat miał kamienną minę i chyba chciał nią przestraszyć Kamila, lecz ten stał tam tak wyluzowany i niczym nieskrępowany, że Marcinowi nic to nie dało.
- Ja do Gosi – chłopak przedstawił swoje intencje i wtedy doszłam do chłopaków wyraźnie dając znać Marcinowi moją iście groźną miną, że dam sobie radę sama. On odszedł śmiejąc się pod nosem, ewidentnie miał niezły ubaw ze mnie.
- Przepraszam Cię za swojego brata, On ma problemy z głową – specjalnie powiedziałam to głośniej odwracając się przy tym do odchodzącego Marcina. Kamil chyba załapał o co chodzi, gdyż razem ze mną zaśmiał się z zaistniałej sytuacji.
- Rozumiem, możemy iść? – wtedy po raz pierwszy spojrzałam na Kamila jak na chłopaka. Dostrzegłam Jego twarz, oczy… Tak naprawdę nic o nim nie wiedziałam i jakbym spotkała Go na ulicy, to pewnie bym Go nawet nie poznała. Wtedy w nocy, w ogóle mu się nie przyglądałam, swoją uwagę skupiałam na samochodach, strachu i tym, do czego doprowadziłam.
- Jasne – pospiesznie ubrałam buty i wyszłam z domu, przed którym stał samochód chłopaka. Specjalnie przyjrzałam się miejscu, w które kilka dni temu uderzyłam. Na szczęście było tak, jak Kamil poinformował mnie przez telefon, czyli nie było żadnego śladu. – Widzę, że po mojej głupocie nie ma ani ryski – lekko uśmiechnęłam się do chłopaka i przeniosłam wzrok z samochodu na Niego.
- Myślałaś, że kłamię? – podpuszczał mnie co było śmieszne, w ogóle ta cała sytuacja była zabawna, a ja nagle miałam dobry humor, szczerze to nie wiedziałam skąd  mój czarny nastrój zamienił się w pełen radości.
- Skąd – uśmiechnęłam się do chłopaka i wsiedliśmy do Jego auta. Zastanawiałam się czy aby mu za bardzo nie ufałam, bo w końcu był mi obcy, ale to nie to było najważniejsze. Dzięki Niemu mogłam przestać myśleć o tym, co przez ostatni czas działo się w moim życiu – Więc, dokąd jedziemy? – kiedy ruszyliśmy spod domu niepewnie spojrzałam na Niego. Kamil nic mi wcześniej nie mówił o zamiarach na tamtejsze popołudnie, więc chciałam się co nie co dowiedzieć.
- Do najlepszej kawiarni w tym mieście – chłopak za dużo mi tym nie zdradził, co znacznie wzmogło moją ciekawość. Kamil nie patrzył na mnie i całą swoją uwagę, bądź jej zdecydowaną większość, skupiał na prowadzeniu samochodu. Nie wiem czemu, ale traktował mnie, jakby mnie naprawdę znał a w rzeczywistości, nic a nic o sobie nie wiedzieliśmy.
- Dobrze, ale to ja stawiam kawę. To ja mam co Ci wynagradzać, a nie Ty mi – nie dość, że rozwaliłam mu auto, to jeszcze chciał mnie zaprosić na kawę. Kłóciło się to z moją logiką i to ja czułam się winna. Może, nie było to istotne, ale jakoś naturalnie wyszło to z mojej natury, może pragnęłam czuć się naprawdę niezależna?
- Już mówiłem, że to nie ważne – nasz wzrok tylko na chwilę się spotkał, a po chwili Kamil patrzył już w innym kierunku. Może to sobie wmawiałam, ale On był inny. Naprawdę, to nie był zwyczajny chłopak i nie mówię tu o Jego wyglądzie. W Jego zachowaniu, sposobie mówienia było coś, co mnie intrygowało. Sprawiał wrażenie obojętnego, a jednocześnie bardzo miłego.
- To dlaczego chciałeś się ze mną spotkać? – nie powiem, że Go nie podpuszczałam. Skoro nie ważne było kto kogo zapraszał, to gdzie tkwił powód? Naprawdę myślałam, że to spotkanie miało być w ramach przeprosin. Trochę pogubiłam się w tym wszystkim.
- Musiałem sprawdzić czy nic Ci nie jest, a mam też ochotę na kawę, a nie lubię pić w samotności – śmiałam się pod nosem z Jego słów, bo sposób w jaki je wymówił, bardzo mi się podobał. Całkiem luźny, zabawny i taki oczywisty.
- To dobrze, bo ja też nie – chłopak już nie skomentował moich słów tylko zatrzymał samochód a ja zauważyłam, że byliśmy na miejscu. Faktycznie, nigdy tam nie byłam. Była to bardzo mała kawiarenka w starym stylu. To miejsce wyglądało tak, jakby od lat nikt się nim nie interesował, a mimo wszystko było piękne, spokojne i takie, niczym nie przesiąknięte. Wolne od szumu i nowości technologicznych jakie wszędzie się szerzyły. Tam, czas zatrzymał się w miejscu. Nic do siebie nie mówiąc, weszliśmy do środka, gdzie o dziwo było naprawdę sporo ludzi, były tylko dwa wolne stoliki. Kamil wskazał ręką kierunek w którym miałam iść, a kiedy usiadłam, poszedł do baru i po chwili zajął miejsce naprzeciwko. 
- Mam nadzieję, że nie jesteś na diecie? – zwrócił się do mnie, kiedy kelnerka przyniosła nam po ogromnym kawałku szarlotki z lodami. Moje oczy jadły i od razu chciałam się zabrać za jedzenie.
- Żartujesz sobie? – zaśmiałam się do Niego i oboje wzięliśmy się za konsumowanie a w międzyczasie dostaliśmy po kawie, która była niesamowita. Kamil miał rację to, co tam podawali było przepyszne, a ciasto lepsze od tego, które robiła moja babcia.
- Czym się zajmujesz na co dzień? – zżerała mnie ciekawość odnośnie tego chłopaka. Musiałam w końcu czegoś się o Nim dowiedzieć, bo bycie incognito było fajne, ale tylko na krótką metę, a poza tym, ta cisza trochę mnie krępowała.
- Pracuję w firmie logistycznej dziadka, pomagam mu wszystkim zarządzać – Kamil nie wdawał się w szczegóły, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Wiedziałam, że powie mi tyle, ile sam będzie uważał za słuszne i działało to w obie strony.
- Czyli prowadzisz już poważne życie – zdawałam sobie sprawę z tego, że chłopak był starszy ode mnie, a sama nie wiedząc czemu, zakładałam, że jeszcze się uczył, a tu taka niespodzianka. Może to, że pracował oznaczało, że był dojrzały, rozsądny i poukładany.
- W miarę, ale jeszcze tak stary nie jestem – Kamil zaśmiał się do mnie i wtedy zrozumiałam, że trochę inaczej zrozumiał moje słowa. Uświadomiłam sobie, że mogły zabrzmieć one,  jakby mnie rozczarował, a było wręcz odwrotnie. - A Ty, co robisz?
- Niestety jeszcze się uczę – to był wyrzut z mojej strony i naprawdę ostatnimi czasy nie lubiłam szkoły i tej całej otoczki wokół niej.
- Czemu niestety? Nie lubisz chodzić do szkoły? – Kamil wydawał się być zdziwiony moimi słowami, co powodowało, że chciał się czegoś więcej dowiedzieć, ale nie miałam ochoty poruszać mało przyjemnych tematów.
- Wiesz klasa maturalna, nauczyciele ze wszystkim gonią i takie tam – skłamałam, nie mogłam mu przecież powiedzieć o Bartku, Martynie, bo to wiązałoby się z tym, że musiałam wracać do przeszłości, a tego nie zamierzałam robić.
- Rozumiem, też przez to przechodziłem, ale uwierz mi, nie jest tak strasznie jak wszyscy mówią – to co najbardziej zaczynałam lubić w Kamilu, to był spokój jaki miał w sobie. Był czysty niczym lustro, pokazywał prawdę, z każdym słowem ufałam mu coraz bardziej.
- Pewnie masz rację – uśmiechnęłam się do chłopaka i zajęłam się jedzeniem, co spowodowało, że znów zapadła cisza. Zrobiło mi się głupio, bo nie byłam zbyt rozmowna i On chyba również to wyczuł, bo sam nie zaczynał nowego tematu. Natomiast mimo, że dookoła panowała cisza, to w mojej głowie panował chaos. Nagle wezbrały się we mnie jakieś nieokreślone wyrzuty sumienia. Zaczynałam w normalny sposób lubić Kamila, a z drugiej strony czułam jakbym zdradzała Bartka, a to już było chore.
- Przejdziemy się? – odezwał się kiedy skończyłam jeść i wtedy zdałam sobie sprawę, że od jakiegoś czasu Kamil mi się przyglądał a ja myślałam nad tym, czy dobrze robiłam zachowując się w owy sposób.
- Jasne – nie mogłam odmówić i tak nagle sobie pójść. Kamil uregulował rachunek i wyszliśmy na zewnątrz. Nie wiem dokąd dokładnie szliśmy, po prostu robiłam to co On.
- Zawsze jesteś taka milcząca? – po tych słowach spotkaliśmy się wzrokiem. Byłam zmieszana i czułam się nieswojo. Miałam jakąś wewnętrzną blokadę i naprawdę chciałam się jej pozbyć, ale nie umiałam.
- Nie, dzisiaj nie czuję się zbytnio sobą – tym razem powiedziałam prawdę. Nie czułam się pewnie, ale też nie potrafiłam uciec. Nie mogłam rozszyfrować tego, co się ze mną działo, to było dziwne i sama siebie nie rozumiałam.
- Czy to przeze mnie? – te słowa były jakimś oskarżeniem, ale nie mnie, tylko On sam siebie obwiniał o coś czego nie mogłam pojąć. Musiałam wyprowadzić Go z tego błędu, ale nie wiedziałam jak. Czułam się jak idiotka, która nic nie potrafiła dobrze zrobić i w ogóle była beznadziejna.
- Oczywiście, że nie. Naprawdę miło się z Tobą spędza czas, nawet milcząc – zatrzymałam się co spowodowało, że chłopak zrobił to samo. Nie przesadziłam swoją odpowiedzią, tak było. Czułam się z Nim dobrze, pomimo, że trochę niepewnie.
- Czyli nie chcesz się nigdzie ulotnić? – na Jego twarzy pojawił się mały uśmiech, który był naprawdę pociągający, czarujący i taki beztroski. Ten chłopak był inny niż wszyscy, przypominał mi anioła, co może było wielką przesadą z mojej strony, ale patrząc na Niego, widziałam człowieka bez grzechu, czystego i prawego, tak jakby cała prawda o Nim była wypisana na Jego twarzy,
- Przepraszam, że odniosłeś takie wrażenie – było mi przykro, że tak zrozumiał moje zachowanie. Lekkim uśmiechem na twarzy chciałam Go przeprosić za swoje niegrzeczne postępowanie. Pewnie musiał się głupio czuć, kiedy niemal Go lekceważyłam.
- Nic się nie stało – ruszyliśmy dalej na spacer i tym razem nie chciałam milczeć. On był dla mnie tajemniczą kartą, którą chciałam poznać. Każdy miał za sobą jakąś historię i Jego bardzo mnie interesowała.
- Opowiesz mi coś o sobie? – chłopak spojrzał na mnie, ale tym razem nadal miałam na twarzy uśmiech. Nie zatrzymywaliśmy się tylko dalej chodziliśmy po parku, korzystając z ciszy i dosyć ładnej pogody.
- Coś? Obojętnie co? – na Jego twarzy zobaczyłam tajemniczy i taki skryty uśmiech, który mówił bardzo wiele a przede wszystkim, wprawił mnie w dobry humor.
- Obojętnie – nie miałam sprecyzowanego kierunku w którym chciałam Go poznać. Było mi to zupełnie obojętne, ważne by mówił, dał się po prostu poznać.
- To, że pracuję u dziadka już wiesz… Skończyłem technikum logistyczne, zdałem maturę i pracuję u dziadka. To ojciec mojej mamy. Mimo, że jest tylko moim dziadkiem to czuję jakby był moim ojcem, którego nigdy nie miałem. Wychowywała mnie mama, poświęciła wszystko, by mnie wychować i za to ją najbardziej cenię. Od kiedy nie mieszkamy razem jeszcze bardziej doceniam to, co dla mnie zrobiła. No i pracuję tak sobie u dziadka i może to nie jest to moje wymarzone zajęcie, ale umiem się tym cieszyć – to, co mówił Kamil jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że był fajnym człowiekiem. Z takim ciepłem i miłością mówił o mamie, że nigdy tego nie doświadczyłam. Nie musiał więcej mówić, bym zrozumiała, że był w stanie zrobić wszystko, zarówno dla mamy jak i dziadka. Nie użalał się, nie wylewał żalu, tylko cieszył się z tego, co dało mu życie, mama i dziadek. – Teraz Ty – zdziwiłam się, że tak nagle urwał, bo miałam wrażenie, że chciał jeszcze coś dodać, ale zrezygnował, natomiast nie czułam się upoważniona by to drążyć.
- Co ja? – dobrze wiedziałam o co mu chodziło, ale nie chciałam wychodzić poza szereg.
- Teraz Ty mi coś opowiedz o sobie – nasze oczy ponownie się spotkały, ale po chwili patrzyłam przed siebie, nie chciałam patrzeć jak Go rozczarowuję. On pytał o moją przeszłość, o mnie, a ja nie chciałam do tego wracać. Przez dłuższą chwilę milczałam, natomiast później odważyłam się odezwać.
- Nie chcę powracać do przeszłości… - po tych słowach zrobiło się nieco poważniej a ja urwałam, nie wiedząc czy dobrze robiłam - Ja nie wierzę w przypadki i w to, że pewne rzeczy dzieją się bez przyczyny. Możesz uznać mnie za naiwną, ale ten wypadek to był znak, bym nie patrzyła w przeszłość, tylko bym zaczęła żyć tym, co mnie czeka. Naprawdę nie chcę wracać do tego co było, przypominać sobie dawne zdarzenia, myśleć o tym, co mnie spotkało. Po prostu chcę żyć tym, co mnie jeszcze czeka – ostatnie słowa wypowiedziałam patrząc mu w oczy, które były bardzo niebieskie i takie błyszczące. Przez nieznaną mi chwilę patrzyliśmy sobie w oczy i to spowodowało, że przez moje ciało przeszły dreszcze. To było przyjemne uczucie i chciałam jeszcze raz poczuć to samo, co przed chwilą.
- Jestem pewien, że czeka Cię jeszcze dużo dobrego – chłopak uśmiechnął się do mnie miło, a ja odwzajemniłam uśmiech. Podobało mi się to, że Kamil nie drążył tego tematu, nie dopytywał się o zdarzenia z przeszłości. Uszanował moją wolę i to było dla mnie bardzo ważne. Dodatkowo bił od Niego optymizm, co sprawiło, że naprawdę uwierzyłam w to, że jeszcze kiedyś będę mogła być naprawdę szczęśliwa.  
- Też mam taką nadzieję – tym razem już nie staliśmy w  miejscu tylko ruszyliśmy dalej.
- A co lubisz robić? Co sprawia Ci przyjemność? – lubiłam kiedy nasze oczy się spotykały i tak było też w tamtej chwili. Tak było w sumie co chwilę, szliśmy i co jakiś czas patrzyliśmy się na siebie.
- Sama już zapomniałam… Kiedyś lubiłam tańczyć, chodzić na koncerty, do kina – nie potrafiłam przypomnieć sobie chwili, kiedy ostatni raz robiłam którąś z powyższych rzeczy. Moje życie skupiało się wokół Bartka i innych spraw a nie było miejsca na dawne przyjemności.
- A czemu już tego nie robisz? – to pytanie bardzo spontanicznie padło z Jego ust, podejrzewałam, że On sam się nad tym nie zastanowił, to chyba był taki odruch z Jego strony. Jakby dłużej nad tym pomyśleć to z Jego perspektywy to było niezrozumiałe, dlaczego nie robiłam tego, co dawało mi pozytywne emocje?
- Przez pewne zdarzenia, po prostu zapomniałam o tym – mówiąc te słowa miałam uśmiech na ustach. Nie chciałam rozmawiać z Nim na przykre tematy, nie chciałam odkrywać negatywnych uczuć, zdarzeń.
- Rozumiem, to teraz czas to naprawić – patrząc na Jego twarz i szukając wytłumaczenia usłyszanych słów, ujrzałam jedynie piękny, promienny uśmiech. Czułam, że miał jakiś plan, że coś zamierzał i jak najszybciej chciałam się dowiedzieć co siedziało w jego głowie.
- O czym mówisz? – zaskoczona nadal nie odrywałam od Niego wzroku, a ciekawość nie dawała za wygraną. Kamil zanim cokolwiek powiedział złapał mnie za rękę i zawróciliśmy, nie trudno było się domyślić, że szliśmy do samochodu. – Gdzie zmierzamy? – lubiłam niespodzianki, ale czasem wolałam się psychicznie przygotować na to, co mnie czekało.
- Rozerwiemy się trochę. Zapraszam Cię na kręgle – chłopak nie czekał na żadne słowa z mojej strony, musiałam się dostosować, w sumie nie musiałam, ale bardzo chciałam.
- Ale mój strój chyba nie jest odpowiedni – oczywiście, że miałam ochotę się pośmiać, przestać myśleć i rozpamiętywać stare dzieje, ale byłam w sukience i schylanie się ryzykując pokazanie majtek, nie było komfortowe.  
- Jest jak najbardziej odpowiedni, nie martw się, a teraz chodź – i tym razem postanowiłam mu zaufać i już nie wymyślać innych powodów by nigdzie nie jechać.
Wspólnie spędziliśmy dobre kilka godzin, a szczerze mówiąc, to nawet nie wiedziałam kiedy minęły. Ten czas upłynął w bardzo przyjemnej atmosferze a przede wszystkim było normalnie. Przy Kamilu czułam się spokojna, nie musiałam się o nic martwić. Wszystko wychodziło bardzo spontanicznie. Kiedy byliśmy na kręglach, graliśmy w ten sposób, że tyle ile zbijemy kul, tyle faktów powiemy o sobie. Oczywiście ja omijałam przeszłość i nic nie powiedziałam, co by nawiązywało do tego, co kiedyś zdarzyło się w moim życiu. O Kamilu dowiedziałam się, że lubi rocka, uwielbia też gotować i prasować, a w szczególności koszule, które są Jego ulubioną częścią garderoby. Kiedy był młodszy był ministrantem a co wakacje pracował przy zbieraniu owoców, roznosił ulotki, później pracował na magazynie a następnie jako kucharz w pizzerii, był także kelnerem. Nie ma rodzeństwa i przez 20 lat mieszkał z mamą i dziadkami w jednym domu a później wyprowadził się, chcąc żyć samodzielnie. Jeżeli chodzi o mnie, to zdradziłam mu, że uwielbiam czytać książki i dosłownie je pochłaniam, uwielbiam zakupy a najbardziej ten moment gdy mogę coś podarować innych osobom, tak jak zawsze to robię przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy zawożę ubrania do domu dziecka. Powiedziałam mu, że wolę góry niż morze, a kiedyś bardzo dużo podróżowałam i byłam w mojej wymarzonej Australii. Zdradziłam także, że pracowałam w hotelu jak i pomagałam tacie w kancelarii czy mamie w przychodni. Nie zagłębiałam się w żadne szczegóły dotyczące mojego życia, między innymi, że mama się wyprowadziła z domu i od dłuższego czasu się nie odzywa, że mam dwóch braci przy czym jeden prawie rok temu zginął w wypadku, że byłam w szpitalu z podejrzeniem anoreksji, że mój chłopak kiedy żebrałam o Jego miłość zdradzał mnie z inną dziewczyną itd.
Przy Kamilu nawet o tym nie myślałam, czułam się zwykłą dziewczyną i On też tak mnie traktował. Nie starał się ciągle mnie przed czymś chronić ani nadmiernie się opiekować, był normalny i takiej normalności i stateczności brakowało mi w moim życiu. Byłam mu niezmiernie wdzięczna, że chociaż na chwilę pozwolił mi znowu poczuć się jak przeciętna osoba.


Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca i ta długa część Was nie zanudziła. Kolejna część już niebawem, a w niej będzie ważna informacja, także czekajcie i sprawdzajcie. 
Zapraszam również na mój instagram/paulina.opowiadania gdzie na bieżąco informuję Was co się u mnie dzieje :)