Dzisiaj miałam
spotkać się z Kamilem, więc z tej okazji, chciałam wyglądać ładnie, ale nie
przesadnie, by czasem sobie nie pomyślał, że to specjalnie dla niego się tak
wystroiłam. Ubrałam koszulę jeansową, czarną rozkloszowaną spódniczkę i czarne
botki na obcasie. Tego dnia czułam się inaczej, byłam tak jakby spokojna i
pewna siebie. Patrząc w lustro nie widziałam przegranej dziewczyny, ale
kobietę, która była ładna, schludna i zadowolona. Niby patrzyłam na siebie
każdego dnia, ale w tamtej chwili było trochę inaczej. Może to było próżne, ale
podobałam się sobie. Uwielbiałam moje nowe, krótkie włosy, które sprawiały, że
nie wyglądałam naiwnie tylko bardziej poważniej. Ostatnio też cera mi się
poprawiła, siniaki po wypadku prawie wyblakły, wiadomo, było jeszcze widać
szramę na policzku czy rozcięta brew, ale nie tak bardzo jak wcześniej. Czasu
już nie miałam na przyglądanie się „nowej” Gosi, więc spakowałam torebkę i
ruszyłam do kuchni. Standardowo zjadłam śniadanie z tatą, który odwiózł mnie do
szkoły, w której tak naprawdę niewiele się działo. Rozmawiałam z Martyną o
bardzo normalnych sprawach, bardziej w sumie o niej i o Filipie, który nie miał
dla mnie czasu. W między czasie dostałam sms’a od Kamila, że spóźni się pół godziny
i pytał, czy zaczekam na niego. Nie przeszkadzało mi to, najważniejsze było, że
mieliśmy się spotkać.
- Gosia,
pamiętasz o dzisiejszej próbie? – Mariusz podszedł do mnie kiedy stałam na
korytarzu jedząc kanapkę. Wtedy przypomniałam sobie, że przecież była środa, a
co za tym idzie - próba poloneza. Momentalnie zamarłam i czułam spływające
krople potu na plecach. Nie miałam pojęcia jak z tego wybrnąć, żeby nikogo nie
zranić i nie zawieść.
- O cholera… O
której? – cieszyłam się na spotkanie z Kamilem i nie chciałam tego odwoływać,
to nie byłoby w porządku, na dodatek, że do naszego spotkania zostały zaledwie
dwie godziny. Z drugiej strony, próby do poloneza były obowiązkowe, jeden opuszczony
trening równał się sporymi zaległościami i nie mogłam narażać Mariusza na takie
problemy.
- O 16. Gosia,
już na pierwszej próbie nas nie było, więc wypada żebyśmy się dzisiaj pojawili –
Mariusz był zmieszany i chyba odrobinkę zły na mnie. Słyszałam, że tydzień temu
była pierwsza próba i wychodziło na to, że już mieliśmy co nadrabiać. Jakby nie
patrząc, nasza obecność tego dnia była obowiązkowa.
- Jasne,
oczywiście będę. – trochę sztucznie uśmiechnęłam się do chłopaka a po chwili
rozbrzmiał dzwonek i weszliśmy do klasy. Całe 45 minut myślałam jak to
rozwiązać, ale chyba nic nie mogłam zrobić, oprócz zadzwonienia do Kamila i
spytania się, czy możemy przełożyć Nasze spotkanie.
- Halo? –
usłyszałam głos chłopaka i od razu wzrosło mi ciśnienie na myśl tego, co miałam
mu powiedzieć.
- Cześć, możesz
rozmawiać? – o tej godzinie powinien być w pracy, a ja nie wiedziałam czy
mogłam mu przeszkodzić. Wolałam zadzwonić niż pisać sms i głupio się tłumaczyć,
wtedy mógłby mi nie uwierzyć, a nawet pomyśleć, że chciałam odwołać spotkanie
ze względu na to, że on opóźnił je o pół godziny.
- Tak, coś się
stało? Przepraszam Cię, że się spóźnię, ale muszę coś pilnego załatwić, ale
zajmie mi to tylko pół godziny –tłumaczenia chłopaka sprawiły, że miałam
jeszcze większe wyrzuty sumienia. Co ja miałam zrobić? Jak się zachować, żeby go
nie urazić? Jasne, to nie był koniec świata, ale było to strasznie krępujące.
- Dzwonię bo
zapomniałam, że o 16 mamy próbę poloneza i niestety dzisiaj nie będę mogła się
z tobą spotkać. – dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że mógł głos brzmiał
jak zbity pies, ale co miałam poradzić na to, że do mojej głowy wkradła się
skleroza. Zawsze chciałam mieć siostrę i teraz ją zyskałam – siostrę sklerozę.
- No to
spotkajmy się po tej próbie – jego w ogóle niezmieniony głos i nutka radości
dodała mi optymizmu i pewności siebie. Musiałam przeboleć to, że znalazłam się
w niezręcznej sytuacji a nie zajmować się tylko tym, że czułam się podle.
- Chętnie,
tylko, że ja nie wiem ile to potrwa – zachowywałam się niczym pięcioletnie
dziecko, tak naprawdę nic nie wiedziałam.
- A nie miałabyś
nic przeciwko, żebym przyjechał na tą próbę? Popatrzę jak tańczysz a później
zabiorę Cię na obiad. Co Ty na to? – fajne było to, że on w ogóle nie
odpuszczał i dążył do tego, by mimo wszystko to spotkanie się odbyło. Powinnam
była brać z niego przykład a nie tak łatwo się poddawać. Przeszkody były po to,
żeby je pokonywać a nie omijać.
- Ale na pewno chcesz? Nie wynudzisz się? –
mnie ta propozycja bardzo się podobała, ale musiałam wziąć pod uwagę to, że on
był cały dzień w pracy i zamiast odpocząć i coś zjeść, chciał czekać na mnie.
To było miłe i schlebiało mi, natomiast nie mogłam tak go wykorzystywać.
- A skąd,
przypomnę sobie dawne lata ze szkoły. Przepraszam Cię, ale muszę kończyć, to
jakoś po 16 będę u Ciebie w szkole.
- Ok, to do
zobaczenia.
- Pa – słyszałam
radość w jego głosie i od razu lżej zrobiło mi się na sercu. Niby byliśmy tylko
zwykłymi znajomymi, a on był w stanie się tak poświęcić. I to dla obcej dziewczyny,
która rozwaliła mu samochód. Bałam się jedynie tego, że on będzie traktował tą
znajomość jako możliwość związku, a ja nie chciałam z nikim być, nie chciałam
się wiązać, zakochiwać i nie wiedziałam na jak długo. Potrzebowałam przerwy i
resetu.
Było tak jak
ustaliliśmy. Kiedy zaczęła się próba, to Kamila jeszcze nie było, ale przecież
mówił, że będzie po 16, także nie denerwowałam się. Na początku wszystkie swoje
myśli skupiłam wokół tego, jak nauczyciel nas ustawi. Bałam się tego, że razem
z Mariuszem będziemy blisko Bartka i Martyny, co wiązałoby się z tym, że
mogłoby się tak zdarzyć, że pewne figury będziemy wykonywać razem. Na szczęście
mój Anioł Stróż wiernie stał na posterunku i nie dopuścił do tego. Bartek z
Martyną byli kilka par za nami, więc mogłam być spokojna. Mariusz był dobrym
partnerem i byłam zadowolona z tego, że to właśnie z nim tańczyłam. Dobrze się
rozumieliśmy, co powodowało, że nie było pomiędzy nami żadnych niedomówień. W
pewnym momencie, kątem oka zobaczyłam, że na salę wszedł Kamil. Od razu wyłapał
mnie wzrokiem i uroczo się uśmiechnął. Po raz pierwszy miałam okazję spojrzeć
na niego z daleka i zauważyłam, że prezentował się naprawdę dobrze. Niby
przeciętny chłopak, z normalną budową ciała, nie to co szerokie barki Bartka,
ale Kamil miał to coś w sobie. Jego uroda niby była starodawna, ale cały czas
pozostawała atrakcyjna i pociągająca. Chłopak stał w wejściu i nonszalancko
opierał się o ścianę, ale cały czas czułam, że wodził za mną wzrokiem.
Widziałam też, że niektóre dziewczyny rzucały mu różne spojrzenia. Pewnie,
zastanawiały się kim był i co tam robił. Poniekąd wzięłam na siebie dużą
odpowiedzialność. Byłam pewna, że jak podejdę do niego, to wzbudzi to szerokie
zainteresowanie wśród innych osób, a na sali była spora część szkoły. Już
wyobrażałam sobie te spojrzenia, ciche rozmowy, szepty… Ale to był czas, kiedy
warto było przestać przejmować się tym, co powiedzą inni. To było moje życie,
moje decyzje i nikomu nic do tego. Kiedy nauczyciel zarządził 10 minut przerwy,
chciałam podejść do Kamila, ale ktoś mi w tym przeszkodził. Przede mną stanął
Bartek, który zastawił mi drogę i trzymał mnie za rękę. Byłam zaskoczona jego
zachowaniem, jak i tym, że jeszcze czegoś ode mnie chciał. I jak na złość,
musiał to zrobić na oczach Kamila. Tłumiłam krzyk do swojego Anioła Stróża,
który najwidoczniej był zmęczony swoją pracą i uciął sobie drzemkę.
- Możemy
porozmawiać? – kiedy Bartek wypowiedział te słowa, na moim ciele pojawiła się
gęsia skórka. Jego głos, był taki miękki, że momentalnie otulił moją dusze.
Tęskniłam za tą barwą bardziej niż mi się wydawało. Patrzyłam na niego
zaskoczona i zmieszana, ciągle miałam na uwadze to, że Kamil na to patrzył, a
nie powinien.
- Nie mamy o czym
– twardo odpowiedziałam na jego pytanie, mając nadzieję, że mi odpuści, ale
kogo ja chciałam oszukać? Bartek nie należał do osób, które szybko odpuszczały,
no chyba, że chodziło o nasz związek, to jakoś z tym nie miał problemu.
- Gośka kocham
Cię. Nie traktuj mnie tak, jakby nic nas nie łączyło – te jego błagalne oczy
sprawiły, że znowu zabolało mnie w środku. Nie planowałam tej rozmowy ani tego
spotkania i nie byłam na to przygotowana.
- Ale nas już
nic nie łączy i proszę daj mi wreszcie święty
spokój – bardzo często gdy kłamałam podnosiłam głos, ale Bartek nigdy o tym nie
wiedział. Denerwowałam się tą rozmową i chciałam przestać patrzeć na twarz
Bartka. Chciałam go ominąć, ale on tylko wzmocnił uścisk i mi to uniemożliwił.
- Nie wierzę Ci.
Czemu nawet nie stać Cię na rozmowę ze mną? Czemu nawet tego nie potrafisz zrobić?
– Bartek nie odpuszczał i ciągle trzymał się swego. Działał mi tym na nerwy,
wzbudzał litość i całą winą obarczał mnie. Dlaczego on nie potrafił zrozumieć, że to przez niego tak
się zachowywałam?
- Bo na to nie
zasługujesz! A teraz puść mnie bo nie ręczę za siebie – mój ton głosu zrobił
się groźniejszy i bardziej stanowczy. Zdawałam sobie sprawę, że raniłam Bartka,
ale on robił to samo, a ja wiecznie nie
mogłam dawać się poniżać. Było już stanowczo za późno na jakiekolwiek rozmowy o
nas, nie potrafiłam patrzeć w oczy chłopaka, który tak szybko ze mnie
zrezygnował.
- Nie słyszysz o
co prosi? – nawet nie wiedziałam kiedy, ale znalazł się przy nas Kamil. To on
skierował te słowa do Bartka, na co ten nawet nie drgnął, tylko patrzył to na
mnie, to na Kamila. Był zdezorientowany bo widocznie tego się nie spodziewał.
- Tobie nic do
tego – były chłopak próbował ignorować Kamila i dać mu do zrozumienia, że nic
tam po Nim, natomiast nie wiedział, że Kamil był tam z mojego powodu.
- Mylisz się, a
teraz puść ją – tym razem Kamil opuścił łagodny ton głosu i spoważniał, na co
Bartek tylko ironicznie się uśmiechnął, ale patrzył mi w oczy. Nie mogłam
dłużej znieść tego filtrowania i uniknęłam Jego spojrzenia przenosząc wzrok na
ziemię.
- A więc, tak.
Jak już komuś wytykasz błędy, to z łaski swojej zacznij od siebie – na te
gorzkie słowa Bartka oniemiałam. Nie wiedziałam o co mu chodziło i jak w ogóle
mógł mnie umoralniać. Już chciałam rzucić się na niego z rękoma, ale on
zawrócił. Popatrzyłam na Kamila, który stał nieruchomo i cały czas miał ten sam
spokój w oczach i tylko dzięki temu, nie zaczęłam wrzeszczeć na Bartka.
- Przepraszam
Cię za to – stanęłam naprzeciwko kolegi i w duszy modliłam się o to, by nie był
zły, oraz by się nie obraził, ani nie umoralniał. To była bardzo głupia i
niezręczna sytuacja.
- Nie masz za co
– Kamil uśmiechnął się do mnie miło i już nic nie zdążyłam powiedzieć, bo
nauczyciel kazał wszystkim wrócić na parkiet.
- Chodź, pokażę
Ci gdzie jest moja torba i usiądziesz sobie – odwzajemniłam uśmiech Kamila i po
jego skinięciu głową podeszliśmy do ławki, gdzie wcześniej zostawiłam swoje
rzeczy i od razu po tym poszłam do Mariusza. Ciągle w głowie miałam zajście
sprzed chwili i ostatnie słowa Bartka. Był palantem i dupkiem, który łatwo się
pocieszył a mnie potrafił wypomnieć to, że miałam kolegę, który tylko się za
mną wstawił. Nawet się nie przywitałam całusem z Kamilem, nie trzymałam go za
rękę, więc wydawało mi się, że było widać, iż pomiędzy nami był dystans.
Natomiast Bartek lubił sobie dopowiadać, tak samo jak było z Piotrkiem. Wtedy
ocknęłam się i zobaczyłam, jak bardzo mi nie ufał, za kogo tak naprawdę mnie miał.
Myślał, że byłam łatwą dziewczyną, która co rusz wskakiwała nowemu do łóżka.
Bolało mnie to i czułam się z tym potwornie źle, ale tak naprawdę byłam
bezradna.
- Bardzo ładnie
dzisiaj wyglądasz – kiedy siedzieliśmy w samochodzie Kamil lekko uśmiechnął się
sam do siebie i jechaliśmy w nieznanym mi kierunku by coś zjeść. Ten komplement
z jego ust brzmiał bardzo naturalnie i wcale nie czułam się jakby mnie
podrywał.
- A dziękuję. –
na swojej twarzy poczułam ciepło, przez które uświadomiłam sobie, że się
rumieniłam. Już chciałam coś dodać, a raczej przeprosić go za ten incydent z
Bartkiem, ale nie byłam pewna, czy chciałam poruszać ten temat.
- Na tej próbie
rzucałaś się w oczy, nie weź tego jako za flirtowanie, ale masz naprawdę takie
hm… zgrabne ruchy – bardzo ceniłam sobie jego poczucie humoru i naprawdę mnie
tym rozbawił. Nie byłam pewna czy mówił to bo tak sądził, czy może zauważył
moje średnie samopoczucie, bo fakt faktem, nie byłam zbytnio wesoła. Ta rozmowa
z Bartkiem zabolała mnie i nie czułam się dobrze.
- Miło słyszeć,
ale już przestań słodzić, tylko powiedz gdzie mnie zabierasz – obróciłam
wszystko w żart bo tak chyba było najwygodniej.
- Na pyszny
obiad – chłopak uśmiechnął się tajemniczo i dosłownie po dwóch minutach
zatrzymał samochód przed jakąś knajpą. Nie znałam wcześniej tego miejsca i
byłam ciekawa co będzie w środku. Nie czekając na zaproszenie chłopaka
wysiadłam z samochodu. Weszliśmy do małego, ale przytulnego lokalu, zajęliśmy
jeden ze stolików i zamówiliśmy jedzenie. Panowała cisza, której nie umiałam
przerwać, bo obawiałam się tego, o czym myślał Kamil.
- Gosia może nie
powinienem, ale tamten chłopak….
- To między
innymi jest ta przeszłość, o której nie chcę mówić – może i źle zrobiłam, że
nie pozwoliłam mu dokończyć, tylko wcięłam się w słowo, ale jak to się
potocznie mówi „przezorny zawsze ubezpieczony”. Nie czułam się komfortowo
rozmawiając z Kamilem o Bartku i czułam, że nie powinnam była tego robić.
- Ok, to pomówmy
o czymś innym. Opowiedz mi coś o sobie, wiem tylko tyle, że lubisz śpiewać,
tańczyć, chodzić na koncerty i do kina – Kamil patrzył na mnie z ciekawością, a
ja uwielbiałam patrzeć na jego twarz, która miała niesamowity spokój w sobie.
On sam był ciekawy i inny, już nawet kiedyś wspominałam, że był jakby z innego
świata.
- To i tak dużo
wiesz – zaśmiałam się do niego a tak naprawdę chciałam przeciągnąć tą chwilę,
by móc pomyśleć nad tym, co chciałam by o mnie wiedział – Kiedyś robiłam
rzeczy, które sprawiały, że mierzyłam się ze swoim strachem, np. skoczyłam na
boungee z 90 m – na to wspomnienie poczułam, mocniejsze bicie serca. To była
jedna z najwspanialszych chwil w moim życiu, kiedy razem z Maćkiem byliśmy w
Zakopanym i skakaliśmy.
- Serio?
Wkręcasz mnie – Kamil miał oczy jak pięciozłotówki i chyba naprawdę mi nie
wierzył.
- Czemu masz
taką minę? – chciałam poznać powód dla którego myślał, że go wkręcałam. Co było
ze mną nie tak, że mi nie wierzył? Byłam ciekawa jakie tłumaczenie chciał mi
sprzedać.
- Zaskoczyłaś
mnie, serio. Wyglądasz hm…., na naprawdę spokojną dziewczynę i szczerze, jakoś
nie potrafię sobie wyobrazić jak taka kruszynka skacze z takiej wysokości –
Kamil cały czas się do mnie uśmiechał a z każde jego słowo sprawiało, że czułam
się nim otulona. Nie byłam na niego zła, że uważał, że nie byłam w stanie tego
zrobić, potrafiłam zrozumieć Jego wątpliwości.
- Widzisz, a
jednak. Pozory mylą. Ostatnio byłam też w parku linowym, uwierz mi, tam też
była niezła adrenalina – to też było niesamowite wspomnienie. Uwielbiałam czuć
wysokie ciśnienie krwi bo wtedy miałam pewność, że żyłam.
- Czyli jesteś
trochę od niej uzależniona – nie wiem skąd, ale w jego głosie odnalazłam nutkę
fascynacji moją osobą. Może byłam dla niego też kimś innym, tak samo jak on dla
mnie?
- Chyba tak –
już nic nie zdążyłam powiedzieć bo przyszedł kelner podając nam zamówiony
posiłek. Jedliśmy trochę w ciszy, ale nie przeszkadzało mi to. Czułam się
bezpiecznie przy Kamilu i to mi wystarczało.
- Słuchaj, wiesz
czemu akurat tutaj przyjechaliśmy? – kiedy kończyłam jeść posiłek, Kamil
zdecydował się przerwać panującą ciszę. Myślałam, że za wyborem knajpy nic się
nie kryło, natomiast Kamil na każdym kroku organizował jakąś niespodziankę.
- Bo jest dobre
jedzenie?- zapytałam, jakby to było oczywiste, natomiast chłopak powoli
wyprowadzał mnie z błędnego przekonania, chociaż jedzenie było naprawdę
wyśmienite.
- To też, ale w
środy jest tutaj wieczór karaoke, a ty mówiłaś, że lubisz śpiewać i sprawia Ci
to radość- widziałam nieznajomą iskierkę na jego twarzy. On ewidentnie miał
jakiś plan, a w tamtym momencie wyglądał jak paw, będący dumny ze swoich
poczynań.
- Tak, ale jeśli
myślisz, że tam wyjdę i zaśpiewam to jesteś w wielkim błędzie- zrobiłam wielkie oczy, które były oznaką
mojego przerażenia. Nie byłam gotowa na śpiewanie, zarówno fizycznie jak i
mentalnie. Dawno też tego nie robiłam, więc miałam naprawdę spore obawy.
- Ale czemu?
Przecież to lubisz – Kamil nie rozumiał mojego zachowania i tego, dlaczego tak się
przed tym broniłam. Tylko, że jak mógł zrozumieć, skoro nic o mnie nie
wiedział?
- Nie będę się
wygłupiała przed obcymi ludźmi – oprócz strachu przed tym, że się zbłaźnię,
bałam się, że zawiodę samą siebie. Śpiewanie zawsze kojarzyło mi się z Maćkiem
i tak samo było wtedy.
- Podobno lubisz
adrenalinę, czy to już nieaktualne?- mój towarzysz zmienił taktykę i
przekonywał mnie w inny sposób. Podpuszczał mnie, dawał do zrozumienia, że nie
dam rady, wątpił w moją siłę, którą bez dyskusji w sobie miałam.
- To nie fair –
puściłam małego focha, bo wiedziałam, że chłopak grał nieczysto, ale za to
skutecznie.
- Nie marudź
tylko się zgłaszaj – pokręciłam głową na znak poddania się, ale wiedziałam, że
nie miałam co z Nim dłużej dyskutować. on miał rację, lubiłam śpiewać i sama
nie wiedziałam czego się wstydziłam i czemu odmawiałam. – No dalej bo zrobię to
za Ciebie – Kamil już prawie poderwał się z krzesła, a żeby się nie zbłaźnić,
już wolałam sama to zrobić. Podeszłam do baru i zgodziłam się na angielską
piosenkę, a po chwili znalazłam się już naprzeciwko projektora i ujrzałam
piosenkę - holding out for a hero. Chyba każdy znał tą piosenkę a ja należałam
do osób, które wolały śpiewać po angielsku, sama nie wiedziałam dlaczego. Kiedy
usłyszałam pierwsze dźwięki, poczułam jak serce zaczęło bić mi szybciej i
automatycznie zacisnęłam oczy, które de facto po chwili musiałam otworzyć by
zobaczyć tekst. Z początku miałam ściśnięte gardło i przez ułamek sekundy
miałam ochotę uciec, ale musiałam walczyć, zmierzyć się z tym strachem. Kiedy
już się wyluzowałam to naprawdę świetnie się bawiłam. Ta piosenka miała w sobie
ogromną moc i zaraziłam się tą energią. Poczułam się w swoim żywiole i dałam z
siebie wszystko. Kiedy spojrzałam na Kamila to jego zachowanie było dodatkowym
bodźcem. Był ze mnie dumny i świetnie się bawił. Razem z pozostałymi ludźmi w
knajpie bił mi brawo i uśmiechał się do mnie. Żałowałam kiedy piosenka się
skończyła, miałam ochotę śpiewać dalej, jak najdłużej. Gdy podeszłam do Kamila,
chłopak mocno mnie do siebie przytulił a kiedy rozluźnił uścisk to ujrzałam jego
cudowny uśmiech.
- To było genialne…
Ty jesteś genialna – czułam, że był podekscytowany tym, co przed chwilą
usłyszał, a ja również nie potrafiłam przestać się śmiać. Śmiałam się tak
głośno, jakbym nie wiadomo co przed chwilą zrobiła, a przecież niby tylko
śpiewałam, ale dla mnie to było coś więcej. – Dziewczyno, Ty masz talent! –
dawno nikt tak dumny ze mnie nie był, a on cieszył się całym sobą. Fajnie było
patrzeć, jak komuś moje czyny sprawiały taką radość.
- Mnie samej się
podobało, ta adrenalina… o matko, kocham to – po tych słowach ponownie
usiedliśmy przy stoliku i popijaliśmy sok. Podwyższone ciśnienie nadal mi
towarzyszyło i muszę przyznać, że czułam się wspaniale. Jak małe dziecko, które
nie miało żadnych problemów. Na te kilka minut zapomniałam o całym świecie.-
Słuchaj, nie bądź zły, ale ja już powinnam wracać – powiedziałam do Kamila
kiedy spojrzałam na telefon i zobaczyłam kilka nieodebranych połączeń od taty.
Wtedy wróciłam na ziemię i uświadomiłam sobie, że nic mu nie powiedziałam, że
później wrócę ze szkoły. Tak naprawdę powinnam być w domu z 5 godzin temu.
- Dobrze, chodź odwiozę
Cię – Kamil nawet nie starał się ze mną dyskutować, co mi pasowało. Szanował
moje zdanie i to było naprawdę miłe. Od razu zebraliśmy się do wyjścia i
wsiedliśmy w samochód. – Bierzesz gdzieś lekcje śpiewu? Albo śpiewasz w jakimś
zespole? – nie trudno było zauważyć, że mój głos na Kamilu wywarł duże wrażenie
i ciągle nie potrafił odstąpić od tego tematu, ale nie przeszkadzało mi to.
- Nie, to jest
takie amatorskie śpiewanie – nie miałam poczucia, że towarzyszył mi ogromny
talent. Lubiłam śpiewanie, sprawiało mi ono olbrzymią radość, ale tyko tyle.
- Masz talent i
powinnaś go wykorzystać.
- Lubię śpiewać,
ale nie chcę tego robić na co dzień. To moja pasja i nie chcę jej stracić. –
spojrzałam na chłopaka, który prowadził samochód i chyba trochę nie rozumiał
mojego zachowania. Dla niego wszystko było takie proste, a ja widziałam wiele
znaków ostrzegawczych.
- Czego się
boisz? – to pytanie mnie zaskoczyło. Byłam pod wielkim wrażeniem tego, jak
interpretował moje słowa. Był dobrym słuchaczem i rozmówcą, czego brakowało mi
ostatnio w moim życiu.
- Tego, że w
pewnym momencie śpiewanie tak zawładnie moim życiem, że nie będę odczuwała
radości tylko przyzwyczajenie. Kiedy śpiewam, jestem w innym świecie i chcę
mieć do czego uciekać – śpiewanie było moim azylem i bardzo chciałam aby tak
pozostało. To było coś mojego i nie czułam potrzeby wystawiania siebie na
publiczną krytykę.
- To ma jakiś
sens, ale nie zmienia to faktu, że szczęka mi opadła – Kamil miał ogromny
szacunek do moich przekonań i zasad. Nie próbował mnie zmieniać, walczyć z tym,
co mogło wydawać mu się błędne. On starał się mnie zrozumieć i to było
najpiękniejsze.
- No bo jak taka
kruszynka może mieć taki głos, co? – przywołałam jego słowa, które wprawiły nas
w ogromny śmiech.
- Jakbyś zgadła.
– po tych słowach chłopaka spostrzegłam się, że byliśmy już pod moim domem.
Poczułam, że nie chciałam się rozstawać z Kamilem, bawiłam się tak świetnie, że
szkoda było mi to przerywać – No i jesteśmy.
- Dziękuję Ci za
ten czas. Muszę przyznać, że realizujesz swój plan – miałam na myśli słowa,
które kiedyś powiedział, że „czeka mnie jeszcze dużo dobrego”. Odkąd tylko
pojawił się w moim życiu, naprawdę spotykało mnie wiele przyjemnych chwil.
- A to dopiero
początek – była w tym mała kokieteria jak i obietnica, że jeszcze było wiele
przed nami. Podobał mi się sposób w jak traktował nasze spotkania. Za każdym
razem pokazywał mi, że uważnie mnie słuchał.
- Muszę lecieć,
mam nadzieję, że do zobaczenia – miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś się
spotkamy i będzie równie miło co dzisiaj. Nie wiem jak on to zrobił, ale po nie
miłym incydencie z Bartkiem, nie pozostało już ani śladu.
- A o to, nie
musisz się martwić. Przeproś swojego tatę ode mnie, że tak późno wracasz – jego
uśmiech był hipnotyzujący a na dodatek był bardzo kulturalny.
- Tym się nie
martw, załatwię to. Pa - szybko pożegnałam
się z chłopakiem i wyszłam z samochodu zmierzając w kierunku domu. Miałam
ochotę odwrócić się i spojrzeć jeszcze na Kamila, ale na szczęście miałam silną
wolę.
I co sądzicie? Podoba się?