- Hej – Martyna
weszła do środka i dziwnie mi się przyglądała, na początku nie wiedziałam o co
jej chodziło, lecz po chwili przypomniałam sobie mojego siniaka na czole,
rozwaloną brew i draśnięcie na policzku.
- Jejku, co Ci się
stało? – zaniepokojona z dodatkową troską wpatrywała się w moje rany. Nie
chciałam wchodzić w szczegóły, ale przecież i tak by się dowiedziała.
- Miałam mały
wypadek, na szczęście nikomu nic się nie stało – wymusiłam uśmiech na swoich ustach, tylko po,
to by rozwiać jej obawy o mój stan zdrowia.
- Ale kiedy? –
rozumiałam, że ona nic nie rozumiała bo jeszcze dwa dni temu widziałyśmy się w
szkole a tu nagle widzi mnie w takim
stanie. Podejrzewałam też, że chciała sprawdzić czy nic przed nią nie
ukrywałam, w tym sensie, że jako przyjaciółkę, powinnam była od razu
powiadomić, że miałam wypadek, tylko to nie było nic poważnego a nie chciałam
rozgłaszać całemu światu mojego nieszczęścia.
- Dzisiaj w nocy –
weszłyśmy do kuchni, ja nalałam nam soku, a Martyna usiadła przy stole, ale i
tak nie spuszczała ze mnie wzroku. Było to trochę krępujące, ale gdybym była na
jej miejscu, to też bym się pewnie podobnie zachowywała.
- Co Ty robiłaś w
nocy w samochodzie? – Martyna była zdziwiona moją wypowiedzią, a ja już
chciałam ją uciszyć, tylko nie zdążyłam. Wszystko to słyszał Marcin, który
akurat w tamtym momencie musiał pechowo zejść na dół. Już wiedziałam, że będę
miała kłopoty. Mój pech wcale mnie nie opuszczał, a co lepsze, miał się dobrze
i chyba na dobre rozgościł się w moim życiu.
- Przecież była u
Ciebie – Marcin stanął w kuchni z założonymi rękoma na piersi i wpatrywał się
to we mnie to w Martynę. Ironizował i On już dobrze wiedział, że Go okłamałam.
Czułam się strasznie i nie wiedziałam jak z tego wybrnąć. – A może u Bartka? –
brat patrzył na mnie z wyższością. Chciał pokazać mi, że przejrzał mnie zanim cokolwiek zdążyłam
dodać. Najgorsze było to, że miał rację a ja czułam się podle.
- Ale przecież On
wyjechał – Martyna zabrała głos w tej sprawie a ja nie wiedziałam czy szła mi
na ratunek, czy stała po stronie Marcina. Nie lubiłam kłamać i naprawdę mi to
nie wychodziło, za każdym razem prawda szybko wychodziła na jaw, zdecydowanie
za szybko…
- Gośka, gdzieś Ty
do cholery była? – brat nie był dla mnie miły, w głosie miał nie tylko złość,
ale także strach, może głównie strach? Czułam się osaczona przez nich, nie
mogłam złapać powietrza i rozjaśnić myśli.
- Czy to takie
ważne? – chciałam to zbagatelizować, ale też przeciągnąć naszą rozmowę by móc
coś wymyślić. Tylko do cholery, nic mi nie przychodziło do głowy! Prosiłam
Maćka o pomoc, ale On pozostawał bierny. Może to był właśnie znak, żeby nie
kłamać…
- Chyba żartujesz?
Nie było Cię wczoraj cały dzień, wróciłaś w nocy i jeszcze ten wypadek i Ty się
pytasz, czy to ważne? – Marcin tracił do mnie cierpliwość a ja usiadłam na
krześle i już nie miałam sił by cokolwiek powiedzieć, bronić się, zaprzeczać,
kłamać… - Widziałaś się z Bartkiem, prawda? Tylko proszę, tym razem nie kłam,
bo i tak dowiem się prawdy – nie odpuszczał i co najgorsze, szedł w dobrym
kierunku. Tylko, że ja bałam się, że tym razem Marcin nie daruje chłopakowi i
wyniknie z tego coś złego. Moje milczenie, odebrał jako potwierdzenie swoich
słów i słusznie. Nagle zobaczyłam, że zawrócił w kierunku wyjścia i doskonale
wiedziałam co chciał zrobić.
- Marcin! Stój –
pobiegłam szybko za nim i zatrzymałam Go przy drzwiach, na których oparłam się
plecami by zagrodzić mu wyjście. Nie mogłam dopuścić do tego, by do Niego pojechał,
bałam się o nich dwoje, bałam się też, że pozna prawdę, której tak bardzo się
wstydziłam. – Proszę nie rób tego. –
niemalże Go błagałam by mnie posłuchał, byłam gotowa prawie wszystko mu
wyjaśnić, byle tylko nie zrobił tego co zamierzał.
- Czy Ty siebie
słyszysz?! Jeszcze Go bronisz?! Ile złych rzeczy musi zrobić ten chłopak żebyś
oprzytomniała, że musisz trzymać się od Niego z daleka?! Ostatnio przyjechałaś
zapłakana, dzisiaj miałaś wypadek i to wszystko przez Niego! Każde Wasze
spotkanie kończy się w ten sam sposób! Masz się zabić przez Niego a ja mam na
to pozwolić?! – Marcin wrzeszczał na mnie tak głośno, że chyba nie potrafił
bardziej. A ja, jak ta naiwna, krucha i bezbronna dziewczyna, zaczęłam płakać.
To było okropne, rzucał wyzwiskami patrząc mi prosto w oczy. On miał rację a ja
nie mogłam, a przede wszystkim nie chciałam tego przyjąć.
- Marcin uspokój
się, nie krzycz na Nią – Martyna podeszła do mojego brata i położyła mu dłoń na
ramieniu, chcąc Go w ten sposób uspokoić. Zrobił krok do tyłu a ja nie ruszyłam
się z miejsca, którym stałam. Mój płacz się nasilił i nie umiałam się
pohamować, choć tak bardzo chciałam być silna, pokazać, że to On się mylił. To
bolało, podczas gdy On obrażał Bartka, a ja nie mogłam Go powstrzymać. Nadal zależało
mi na Nim i obrażając Bartka, czułam jak ktoś robił to w kierunku mojej osoby.
- Przepraszam –
brat podszedł do mnie i mocno mnie do siebie przytulił a ja wtuliłam się w
Niego zaciskając mocno ręce na Jego plecach. Z całych sił wciskałam palce w
Jego skórę, w ten sposób przenosiłam ból, który miałam w sobie. On przycisnął
moją głowę do swojej klatki i pozwolił mi się wypłakać. – Chodź – po chwili
zaprowadził mnie na kanapę a Martyna podała mi chusteczki bym mogła się wytrzeć
i już dłużej się nie mazać. Oboje wpatrywali się we mnie oczekując wyjaśnienia
tego, co zaszło wczoraj, a ja tak bardzo nie chciałam o tym mówić. Dopiero po
dłuższej chwili byłam w stanie cokolwiek z siebie wydusić.
- Widziałam się z
Nim wczoraj i wyjaśniliśmy sobie wszystko i najgorsze jest to, że kocham Go tak
bardzo mocno a chyba już nie…. Tak naprawdę wczoraj… rozmawialiśmy… Ja zawsze
za bardzo emocjonalnie do wszystkiego podchodzę… Najgorsza jest ta niemoc, że
rozum mówi coś innego niż serce. Bardzo chciałabym z nim być, ale teraz… nie potrafię. - szerokim łukiem omijałam to,
że Bartek spał z inną dziewczyną i to od razu po naszym rozstaniu. Ja wiem, że
tego nie można nazwać zdradą, ale zabolało mnie to. Pokazał tym, że stracił
wiarę, że będziemy razem, po prostu zapomniał o mnie. Gdybym opowiedziała Marcinowi
o tym wątku, to potraktowałby Bartka naprawdę inaczej, wywiązałaby się z tego
kłótnia a nawet mogłoby dojść do rękoczynów. Zresztą nadal czułam do siebie
obrzydzeni związane z tym tematem.
- Gosia, nie
bardzo rozumiem – Marcin nie rozumiał moich słów i tego, co powiedziałam, bo to
było zagmatwane i nie powiedziałam mu wszystkiego. Tylko jak ja miałam mu to
powiedzieć?
- Ja też nie
rozumiem siebie… Marcin, ja myślałam, że w momencie gdy On mnie przeprosi będę
w stanie mu wybaczyć i wrócimy do siebie i pomimo, że bardzo chciałam, to nie
potrafię. Tęsknię za nim – oparłam się o ramię brata i zebrałam się na
największy stopień szczerości, na jaki w tamtym momencie było mnie stać.
- Oj mała – brat
objął mnie tak, że czułam się chroniona przez Niego. Naprawdę w tamtym momencie
marzyłam o tym, by się nigdy więcej nie zakochać. Miałam dosyć tej pieprzonej
miłości, która niesie za sobą cierpienie. Jasne, było wiele wspaniałych chwil,
które będę pamiętać do końca życia, ale Marcin miał rację, ja się mogłam przez
Niego zabić. Ta miłość mogła mi dokumentnie zniszczyć życie. Chciałam się
trzymać w garści, żyć dalej, nie przejmować, olać to, ale nie potrafiłam.
Następnego dnia
też nie poszłam do szkoły, zwyczajnie nie czułam się na siłach by się tam pojawić.
Bolała mnie głowa i ręka, więc nawet nie byłam pewna, czy będę w stanie
utrzymać długopis przez te kilka godzin. Asia obiecała mi, że poda mi wszystkie
notatki i dzięki nim, będę mogła
nadrobić zaległości. Tata z Marcinem na każdym kroku opiekowali się mną niczym
księżniczką, byłam im wdzięczna za dobro i wyrozumiałość jaką mnie obdarzali.
Wczoraj wieczorem byli u Nas dziadkowie, babcia przywiozła masę pysznego
jedzenia, żebym szybciej wróciła do zdrowia. Z każdej strony czułam ciepło i
miłość, natomiast cały czas nie potrafiłam być naprawdę szczęśliwa. Sytuacja z
Bartkiem bardzo na mnie ciążyła i nie umiałam się od niej uwolnić. Nie wiedziałam,
czy kiedyś będę w stanie mu wybaczyć a co ważniejsze, ponownie zaufać.
Zastanawiałam się czy to nie był wystarczający znak od losu, jakby ten wypadek
miał sprawić, żebym urodziła się na nowo i zaczęła też tak żyć. Może ja
potrzebowałam terapii wstrząsowej?
Cały dzień
spędziłam w łóżku na czytaniu książek, wtedy jakoś odrywałam się od
rzeczywistości i mogłam skupić całą swoją uwagę na czymś innym. Oprzytomniałam dopiero
około godziny 14 jak ktoś próbował się do mnie dodzwonić, na wyświetlaczu
ujrzałam nieznany mi dotąd numer i dosyć niepewnie odebrałam telefon.
- Tak słucham? –
byłam ciekawa kto znajdował się po drugiej stronie, a jakoś nikt mi nie
przychodził do głowy.
- Cześć, tu Kamil,
ten od wypadku – chłopak próbował trochę żartować a ja dopiero po chwili
wszystko sobie przypomniałam. Przecież dałam mu swój numer telefonu, by mógł
sprawdzić, czy wszystko ze mną było w porządku.
- Ach tak, cześć –
spontanicznie przywitałam się z chłopakiem, który chyba miał nawet dobry humor,
czego nie mogłam powiedzieć o swoim.
- Jak się czujesz?
– było mi miło, że martwił się o mnie, pomimo tego, że powinien być na mnie
wściekły. On był taki inny, nie wiem jak to nazwać, ale martwił się o obcą
dziewczynę, która wjechała w Niego samochodem, to chyba nie było normalne. To
przecież ja, powinnam była do Niego zadzwonić.
- Nic mi nie jest.
A Ty? Wszystko w porządku? – z tego co pamiętałam, to On, ani Jego kolega nie
ponieśli jakiś obrażeń, ale nie byłam pewna, wolałam się upewnić, by spokojnie
móc spać.
- Tak, nam nic nie
jest, ani jednego draśnięcia – te słowa utwierdziły mnie w przekonaniu, że to
ja poniosłam największe szkody i zdecydowanie sobie na nie zasłużyłam.
- To dobrze,
bardzo się cieszę. A jak samochód? – spodziewałam się, że tata odpowiednio
dogadał się z Kamilem, ale prawdę mówiąc nie miałam innego pomysłu na
podtrzymanie tej rozmowy.
- Nic nawet nie
widać. Słuchaj, nie dałabyś się zaprosić na kawę? Tak w ramach
zadośćuczynienia? – Jego głos stawał się niepewny i to trochę mnie rozbawiło. Szczerze?
Nie miałam ochoty wychodzić poza próg swojego pokoju, a już w szczególności
poza granice domu.
- Nie wiem… Jak
już, to ja powinnam Cię zaprosić na kawę w ramach przeprosin – nie znajdywałam
sposobu by mu odmówić. Wiem, to było niegrzeczne, ale ja chyba nie pasowałam do
otaczającego świata.
- A tam, nie
ważne. Masz czas w piątek? – chłopak zachowywał się tak, jakby to co się stało,
było mało ważne, jakby nie miało dla Niego większego znaczenia. Tak naprawdę to
postawił mnie przed faktem dokonanym, a mnie brakło słów. Poddałam się.
Zastanawiałam się tylko, czy naprawdę nie wyczuł niechęci w moim głosie? Miałam
wrażenie, że wręcz nią kipiałam.
- Tak, ale może
umówimy się dokładniej w czwartek, dobrze? – był dopiero wtorek i nie chciałam
wybiegać swoimi planami aż tak do przodu. Życie nauczyło mnie, że u mnie nic
nie było pewne, że jedna chwila mogła zaważyć na dalszej przyszłości, więc
wolałam żyć z dnia na dzień. Z drugiej strony, miałam nadzieje, że chłopak
zapomni, zrezygnuje, albo ja jakoś odwołam to spotkanie.
- Ok, w takim
razie do usłyszenia – chłopak pożegnał się ze mną a ja wróciłam do czytania
książki. Długo to nie trwało, ponieważ zrobiłam się głodna i zeszłam do kuchni
by coś zjeść. Ponownie przeszkodził mi dźwięk telefonu, ale tym razem był to
sms od Martyny „ Bartek do Ciebie jedzie, przez przypadek wygadałam się, że miałaś wypadek. Przepraszam”. No to
pięknie. Jeszcze Jego mi tu brakowało a na dodatek Marcin był w domu. Chciałam
uciec, schować się, ale nie mogłam pozwolić na to, by Marcin rozmawiał z
Bartkiem albo, żeby brat usłyszał moją rozmowę z byłym chłopakiem. Co ja miałam
robić? Nic mi nie przychodziło do głowy. Kiedy wyjrzałam za okno by sprawdzić,
czy Bartek już był, to nikogo nie ujrzałam, ale wpadłam na pewien pomysł. Była
jesień a dookoła pełno liści. Szybko założyłam bluzę, a z garażu wzięłam grabie
i przypadkowo zajęłam się sprzątaniem liści przed domem. Nie musiałam długo
czekać na Bartka, dosłownie po 5 minutach już stał przed bramą.
- Cześć –
niepewnie zwrócił się do mnie, ale bardziej swoją uwagę skupił na mojej twarzy.
Postanowiłam udawać, że nic nie wiedziałam o Jego przyjściu, jak i próbowałam
pominąć ten filtrujący, sępi wzrok.
- Co Ty tu robisz?
– starałam się wypaść naturalnie i o dziwo nawet mi się to udało. On wyglądał
na zmartwionego i przejętego tą całą sytuacją, natomiast nie potrzebowałam
współczucia i litości, szczególnie
z Jego strony.
- Nie było Cię w
szkole i Martyna powiedziała mi, że…
- I po co tu
przeszedłeś? – nie dałam mu dokończyć tylko chciałam mieć to wszystko już za
sobą. Nie potrafiłam określić swoich uczuć i tego, co w tamtym momencie mi towarzyszyło.
Byłam wściekła na Niego i ta złość przykrywała wszelkie inne uczucia.
- Martwiłem się o
Ciebie... – powiedział te słowa jakby to było naturalne i oczywiste. Tylko, że
było już za późno na troskę o mnie. Już dawno położył na mnie kreskę, więc dalej
powinien był się tego trzymać, a nie udawać, że mu na mnie zależało.
- Coś nowego –
ironizowałam i trochę kpiłam z Jego słów. W jakiś sposób straciłam do Niego
szacunek chociaż wolałam akurat to uczucie zachować, a pozbyć się miłości. Nie
chciałam tego do Niego czuć, nie chciałam by moje serce aż tak bardzo ciągnęło
do tego chłopaka.
- Nie powinienem był
Ci wtedy pozwolić jechać – Bartek brał na siebie całą winę co było bez sensu,
miałam swój rozum i nie byłam jakąś idiotką. Potrafiłam sama za siebie
decydować, a przede wszystkim brać odpowiedzialność. Potrzebowałam
niezależności a nie ciągłego chronienia.
- Jedyne czego nie
powinieneś, to mnie zdradzać. I to koniec rozmowy – patrzyłam w te piękne
brązowe oczy i chciałam odejść, już nie ciągnąc tej żałosnej pogadanki.
- Gośka, ale ja
Ciebie naprawdę kocham! –wrzasnął. To zapewnienie sprawiło, że zawróciłam i
spojrzałam na Niego z takim zdziwieniem w oczach, że powinno mu się zrobić
naprawdę głupio.
- Kochasz?! Nie
rozśmieszaj mnie! – wkurzyłam się i to porządnie. Miałam wrażenie, że to była
bitwa na nasze głosy. Jak On mógł coś takiego powiedzieć po tym, co zrobił?
Przecież jedno wykluczało drugie. – Powiem Ci jeszcze jedno. Przykro mi, że
sprawiłeś iż nigdy nie będziemy razem. Możesz mnie zapewniać o swojej miłości,
ale ja już w to nie wierzę, rozumiesz? Nigdy już w nic Ci nie uwierzę! – nie
kontrolowałam tego co powiedziałam, ale zrobiłam to, co mój rozum uważał za
słuszne. Zostawiłam Go tam samego i nie czekałam na żadne słowa z Jego strony.
Doszło do mnie, że zaczynałam Go nienawidzić, że czułam ogromną złość na Niego
i nawet nie potrafiłam z Nim normalnie rozmawiać. Nie wiem skąd we mnie taka
diametralna zmiana, po prostu ta złość na to, że zaprzepaścił szansę na wspólną
przyszłość sprawiała, że nie mogłam na Niego patrzeć. Tym razem rozum brał górę
i to on rządził. Nie wiedziałam czy dobrze robiłam, czy może popełniałam jeden z największych błędów w
swoim życiu, to było najmniej ważne. Już dosyć było mojego cierpienia i
tkwienia w roli cierpiętnicy.
Hej! Standardowo mam do Was klika słów :) Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i wszelkie sugestie, naprawdę chcę abyście wiedzieli, że każdy czytam i rozważam, dlatego też postanowiłam jeszcze bardziej popracować nad opowiadaniem, by było mniej opisów emocjonalnych. Rozumiem, że na dłuższą metę mogą stać się coraz bardziej uciążliwe, dlatego obiecuję, że jeszcze większą uwagę skupię nad tym, by je zminimalizować, będę się starać i mam nadzieję, że wyjdzie mi to z dobrym skutkiem. Pewnie na początku będzie mi trudno, bo to wynika z mojej natury. Niestety jestem osobą, która zdecydowanie za dużo nad wszystkim myśli i godzinami rozprawia nad pewnymi kwestiami, stąd ten natłok opisów. Jednakże mam nadzieję, że wspólnie sprawimy, że to opowiadanie będzie jeszcze przyjemniejsze i będzie stanowiło pewien azyl. Dlatego proszę Was o wyrażanie swoich opinii, a ja ze swojej strony dołożę wszelkich starań, by sprostać wymaganiom :)
zapraszam na instagram/paulina.opowiadania
Jeju jeeeju *.* the experience stał się moim nałogiem ;d seerio ;) cały czas zastanawiam się, jak skończy się to opowiadanie :) pozdraiwaaam :*
OdpowiedzUsuńSuper!!! Oby tak dalej :*
OdpowiedzUsuńMonia :)
ojacieżpierdzielę ... poryczałam się. Cudowne opowiadanie i za każdym razem jak jestem na tym blogu (a wchodzę ze trzy razy dziennie) sprawdzam, czy nie ma kolejnej części. Jak nie ma czuję się troszkę zawiedziona, ale przecież każdy człowiek ma swoje żeycie, pracę szkolę, a nawet swoją miłość i przyjaciół, którym trzeba poświęcić czas, ale całe to czekanie wynagradza kolejna część, która zawsze, ale to zawsze robi na mnie ogromne wrażenie, po prostu kocham to opowiadanie i jestem od niego uzależniona ♥ Ala ;*
OdpowiedzUsuńwspaniale czekam na kolejne czesci :)
OdpowiedzUsuńI jak tu Ciebie nie kochać? Nie da się. Tak się zastanawiam i zastanawiam jak bym postąpiła na miejscu Gosi. Nie mam zielonego pojęcia. Trudne to wszystko. W związku najważniejsze jest zaufanie. Ciężkie to wszystko . Życie kładzie kłody na Gosi drodze. Ale mimo chyba kibicuję dla Bartka. Wydaje mi się,że zasługują na drugą sznase. Bartek musi postarać się odbudować zaufanie.
OdpowiedzUsuńG E N I A L N A część.
Pozdrawiam ,
/Eli..
P.S. Zaciekawił mnie wątek z Kamilem. Cielawe jak potoczy się ta znajomość? :-D
Mam nadzieję, że w przyszłości Gosia będzie z Bartkiem. Zdrada to coś naprawdę strasznego i sama nie wiem czy potrafiłabym ją wybaczyć, ale mam nadzieję, że im się ułoży, bo Bartek naprawdę ją kocha
OdpowiedzUsuńgdyby ją kochał to by nie spał z inną kiedy ona o nich walczyła
UsuńMam nadzieję że gosia wybaczy bartkowi i będą razem , proszę cię nie probój jej nigdy zesfatać z tym Kamilem , chociaż może jakby Bartek ich razem zobaczył to zaczął by walczyć ...albo się zniechęcił . Jejku kocham to opowiadanie <3 to pierwsze opowiadanie które zaczęłam czytać i napewno jedne z najlepszych o ile nie najlepsze :*
OdpowiedzUsuńNie wierzę.... Chłopak tylko ja krzywdzi...A wy chcecie żeby byli razem ? Zdrada jest nie wybaczalna ...
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia co do ich zwiazku. Mysle ze zdrada i wszystkie inne klopoty tej pary nie rozwiaza sie ot tak. :)
OdpowiedzUsuńHej...kurde dodaje już 5 raz komentarz bo sie nie chcą udostępniać -,- rozdział jak zwykle świetny ;) chciałabym żeby jednak Gosia była z Bartkiem, ale nie wiem czy da rade cos takiego wybaczyc bo tylu trudnościach... jestem tez ciekawa co będzie łaczyło Gosie z tym chłopakiem od wypadku...Kamilem?
OdpowiedzUsuńMam jeszcze takie małe pytanko....w 2 rozdziałach dodałas piosenke która Gosia napisała dla Maćka... ty napisałas ta piosenke czy to jest jakiegos wokalisty? jeśli nie napisałas jej to mogłabys podac wykonawce i nazwe utworu? to dla mnie bardzo wazne! ta piosenka jest przepiękna<33 Życzę weny na kolejny rozdział ;) twoja najwierniejsza czytelniczka:* MUA<3
To opowiadanie stało by się żenadą gdyby Gośka wybaczyła Bartkowi!! To opowiadanie nie miało być bajką z pięknym zakończeniem , tylko prawdziwym opowiadaniem z życia wzięte a jeśli w rzeczywistości dziewczyny wybaczają takim frajerom i tak dają sie ponożać to powodzenia życzę ! Jeśli natomiast planujesz ich złączyć to daj prosze znać i Ja tym samym zrezygnuje z czytania bo niechce czekać i tracić czasu 😃 Pozdrawiam😎 Kamila .
OdpowiedzUsuńNaprawdę szanuję Twoje zdanie, mogę tylko obiecać, że to opowiadanie nigdy nie będzie bajką i nigdy też to nie było moim zamierzeniem. Wiele razy podkreślałam, że moim celem jest by to opowiadanie było rzeczywiste, a nie wyimaginowane.
UsuńDziękuje za zrozumienie . Wiedz że niechce Ci niczego nażucać bo to Tylko Twoja sprawa i Decyzja jak dalej potoczą się ich losy , ale skoro doprowadziłaś Los tych Dwojga to takiej granicy to naprawde niema sensu tego już sklejać bo Gosia i tak i tak będzie dalej cierpieć przez tego cymbała a prawda jest taka że dziewczyna ma wkońcu być szcześliwa zacząć na nowo sie cieszyć życiem a przy Bartku ciągle będzie myślała o tym jak on spał z inną jak tulił ją do Siebie i co najważniejsze bzykał w najlepsze i jak ona ma to niby znieść??? Nie nie to nie przejdzie Won z tym Bartoszem nie wiedzącym na czym mu dupsko jeździ 😈😎
Usuńkiedy next?
OdpowiedzUsuńcudowna czesc. kazdy chce zeby gosia byla razem z bartkiem ale ja bym nie umiala na nowo mu zaufac. taz ja zazdzial i nie ma pewnosc ze tego nie zrobic drugi raz.kocham te opowiadania.ola
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, tak jak każdy. Nie mogę się doczekać kolejnej części. Tylko na tyle mnie dzisiaj stać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń/ Magda D. <3