czwartek, 7 sierpnia 2014

The experience cz 166

Dzisiaj już nie szukałam wymówki by nie iść do szkoły, w końcu wiecznie nie mogłam uciekać przed odpowiedzialnością i przyziemnymi sprawami. Poważnie zastanawiałam się nad tym, jakby wyglądało przeniesienie do innej szkoły i w tej sprawie chciałam się dzisiaj udać do dyrektora. Może i była to ucieczka przed Bartkiem, ale już opadałam z sił by się z nim ścierać. Nie umiałam na Niego patrzeć i zmagać się z Jego błagalnym spojrzeniem. Nie chciałam cały czas udawać, że nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Miałam w tamtym momencie swojego życia inne sprawy, którymi powinnam była się zająć. Przede wszystkim matura i wybór studiów. Następnie nie mogłam uciec od tematu studniówki. Nie miałam ochoty na tą imprezę, ale miałam zamknąć się w domu i ciągle chować się przed całym światem? Co prawda nie miałam z kim iść i nawet nie chciałam o tym myśleć, miałam nadzieję, że to wszystko przyjdzie jakoś naturalnie. Zastanawiałam się nad tym, czy w ogóle powinnam tam iść, głównie ze względu na żałobę, ale po rozmowie z tatą, zdałam sobie sprawę, że powinnam nosić żałobę w sercu, a to już był najwyższy czas, by wrócić do normalnego życia. Liczyłam, że z czasem się odważę i pokonam towarzyszące mi niepewności. Właśnie, wszystko z czasem i to chyba właśnie czas był najlepszym lekarstwem na radzenie sobie z problemami.  
Kiedy byłam w szkole od razu poszłam na lekcje, pierwsze dwie minęły normalnie. Nauczyciele mieli pretensje, że znowu opuszczałam lekcje, tak samo jak po śmierci Maćka, ale kiedy przedstawiłam im zwolnienie lekarskie, przestali się czepiać. Cały czas wyglądałam jak kilka nieszczęść, więc mieli podstawy by wierzyć, iż naprawdę nie mogłam pojawić się w szkole. Moja brew powoli się goiła, ale czego ja się spodziewałam po trzech dniach od wypadku? Wszystkie moje siniaki – na ręce, brzuchu, nogach robiły się żółtofioletowe i coraz bardziej widoczne. Szrama na policzku też nie wyglądała najlepiej i tak naprawdę to, nie mogłam się doczekać aż zniknie. Codziennie wpatrywałam się w lustro, by sprawdzić, czy już była mniejsza. To głównie ona informowała ludzi, że miałam jakiś wypadek albo inne nieprzyjemne starcie z innymi materiami.
Na długiej przerwie poszłam do gabinetu dyrektora by móc z nim porozmawiać o moim pomyśle.
- Dzień dobry, mogę? – po zapukaniu w drzwi, lekko je uchyliłam i spojrzałam na mężczyznę siedzącego za biurkiem. Poniekąd specjalnie to na tej przerwie poszłam do Niego, by się odrobinę spóźnić na angielski, a tym samym uniknąć widoku Bartka na przerwie.
- Proszę, co Ci się stało? – mężczyzna podniósł na mnie wzrok i ręką wskazał na krzesło po drugiej stronie stołu. Podążyłam zgodnie z Jego słowami i usiadłam naprzeciwko. Widziałam Jego zmartwienie moim stanem zdrowia i musiałam wziąć głęboki oddech, bo już męczyło mnie informowanie wszystkich dookoła, że żyłam i miałam się dobrze.
- To nic takiego, miałam drobną stłuczkę. Mam takie małe pytanie do Pana – czułam się zestresowana ponieważ przeczuwałam, że mężczyzna będzie chciał znać przyczyny poruszenia przeze mnie tego tematu. Nie przygotowałam żadnych odpowiedzi i wersji, nie chciałam się wdawać w szczegóły.
- Proszę, pytaj – patrzył na mnie z takim spokojem, że zaczynałam się bać, a niby powinnam była być spokojna. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam wziąć się w garść.
- Jak w tym momencie wygląda przeniesienie do innej szkoły? – podejrzewałam, że zawsze istniała taka możliwość, ale to była klasa maturalna, była też końcówka września, więc spodziewałam się jakiś komplikacji.
- Chodzi o Ciebie? Coś się stało? – tak jak podejrzewałam, zamiast odpowiedzi na zadane pytanie uzyskałam pytania odnośnie przyczyn. Miałam szacunek do tego faceta, zawsze był dla mnie wyrozumiały, szczególnie gdy umarł Maciek, więc nie mogłam go zbywać i traktować jak największego wroga.
- Nie, wszystko w porządku. Tak tylko chciałam wiedzieć – co ja niby miałam mu powiedzieć? Że chłopak mnie zdradził a teraz nie mogę na Niego patrzeć? Wiedziałam, że to głupie, więc nie mogłam się do tego przyznać.
- Słuchaj, jeżeli ktoś Ci dokucza, uprzykrza to powiedz. Musi być jakiś powód skoro się tym interesujesz, prawda?  – nagle poczułam od Niego ojcowską troskę i odwróciłam wzrok by dłużej nie tkwić w tym przekonaniu. On źle interpretował moje słowa, a ja nie umiałam się wytłumaczyć, poza tym wstydziłam się swojej słabości, bo ucieczka była jej oznaką.
- Naprawdę wszystko jest w porządku. Myślałam o przeniesieniu na inny profil do innej szkoły i dlatego pytam – nagle kłamstwo przyszło mi bardzo szybko, jak na zawołanie. Teraz spokojnie mogłam oczekiwać odpowiedzi.
- Jak na inny profil to będzie ciężko, za dużo różnic programowych i jeszcze matura. Nie wiem czy ktoś Cię do niej dopuści jakbyś się teraz przeniosła. Np. gdyby ktoś teraz do mnie przyszedł i chciał z klasy humanistycznej nawet do humanistycznej się przenieść, to nie zgodziłbym się. Każda szkoła ma swój program i ciężko jest w kilka miesięcy przygotować się do matury i jeszcze nadrobić zaległości – odpowiedź jaką dostałam nie usatysfakcjonowała mnie, ale tylko dlatego, że nie współgrała z moimi zamiarami. Musiałam nadal zmagać się z tą szkołą, Bartkiem itp. Musiałam pogodzić się z przeznaczeniem i scenariuszem, jaki ktoś miał wobec mojej osoby.
- Dziękuję, w takim razie jestem zmuszona zostać – lekko uśmiechnęłam się do siebie i poderwałam się z krzesła chcąc już wyjść.
- Poczekaj, odprowadzę Cię – zdziwiły mnie słowa dyrektora, ale nie chciałam z nim dyskutować. Podejrzewałam, że chciał jeszcze o czymś porozmawiać, ale musiałam cierpliwie czekać. Wyszliśmy z gabinetu, a na korytarzach było pusto, bo już jakiś czas temu zadzwonił dzwonek. – Gdy będziesz miała jakieś problemy to zawsze możesz się do mnie zwrócić, chcę żebyś dobrze czuła się w tej szkole i zrobię wszystko by tak było, tylko musisz mi powiedzieć gdzie leży problem – po części rozumiałam to, co miał na myśli. On czuł dług wdzięczności wobec mojego taty, który nie raz pomagał szkole. Był dobrym dyrektorem i zawsze dbał o dobro uczniów. Nigdy nie miałam z nim jakiś większych problemów, więc darzyłam Go sympatią i byłam wdzięczna za troskę.
- Ja wiem jak to może wyglądać, że nagle chciałam się przenieść, ale są różne sytuacje i w głównej mierze nie związane z tą szkołą. Po prostu szukam jakiego rozwiązania swoich problemów – zdałam się na szczerość i miałam nadzieję, że nie będę musiała tego żałować, ani rozwijać tego tematu. Doszłam do takiego momentu w którym miałam już dosyć okłamywania siebie i wszystkich dookoła. Kiedyś w ogóle nie kłamałam, a teraz co rusz kogoś oszukiwałam. Męczyło mnie to i jak najszybciej chciałam z tym skończyć.
- Gosia jakbyś potrzebowała pomocy to wiesz, że zawsze możesz na Nas liczyć – mężczyzna patrzył na mnie nie jak wysoko postawiony facet w hierarchii szkolnej, ale jak przyjaciel. Miał córkę w podobnym wieku do mojego, więc pewnie dlatego tak do mnie podchodził.
- Wiem, dziękuję – uśmiechnęłam się do Niego po czym On otworzył drzwi do klasy i pierwszy wszedł wywołując niemałe zamieszanie. Wszyscy, wraz z nauczycielką od angielskiego patrzyli na Nas. Teraz pewnie każdy zastanawiał się dlaczego zostałam przyprowadzona przez dyrektora.
- Przyprowadziłem Małgorzatę, przepraszam, za jej spóźnienie to moja wina – zostałam wytłumaczona ze swojego spóźnienia i od razu zajęłam miejsce obok Martyny, która niemal wołała do mnie wzrokiem, bym wyjaśniła jej owe zajście. Potem skupiłam się już na lekcji, która była taka jak zwykle. Bartek zerkał na mnie co chwilę, co próbowałam ignorować, ale nie mogłam przecież stać się niewidzialna.
Po lekcji poszłyśmy z Martyną do szatni by dziewczyna mogła się przebrać na wf. Ja miałam zwolnienie z czego byłam niezmiernie szczęśliwa.
- Czemu się spóźniłaś? – przyjaciółka dopytywała o sytuację z poprzedniej lekcji, a ja nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, bo przecież nie chciałam znowu kłamać. Musiałam się jakoś wykręcić.
- Miałam sprawę do dyrektora, ale to nic takiego – zbagatelizowałam to i skupiałam się na czytaniu podręcznika do geografii bo na następnej lekcji miałam pisać zaległy sprawdzian. Nie wiem czemu, ale ostatnio moje stosunki z Martyną znacznie się ochłodziły. Coś pomiędzy nami nie grało, tylko za cholerę nie wiedziałam co.
- Gośka, a nie możesz mi powiedzieć co takiego? Nic mi ostatnio nie chcesz mówić… - to był wyrzut z jej strony a ja, jak to ja, musiałam go odeprzeć. Uważałam, że obie byłyśmy winne temu, że nasza przyjaźń tak wyglądała, a wszystko przez to, że każdy wiedział wszystko lepiej ode mnie. Każdy truł mi o uczuciach, o Bartku, a ja miałam tego dosyć. Chciałam w końcu zamknąć ten rozdział swojego życia.
- Nie mówię bo nie ma o czym. – odpysknęłam na jej zaczepkę i nawet nie pofatygowałam się by przenieść na nią swój wzrok. Nie chciałam się z Nią kłócić, ale Martyna ostatnio zbyt często poruszała temat Bartka, czym mnie bardzo drażniła.
- Jak to nie ma o czym? Właśnie, że jest. Nic mi nie powiedziałaś o ostatniej rozmowie z Bartkiem, o czym rozmawialiście jak chodziłaś do Niego, o tym, dlaczego wyjechał… - tak jak myślałam, jej chodziło tylko i wyłącznie o Bartka. Słowa, które padły z Jej ust wydawały mi się być podyktowane jedynie ciekawością. Powinna uszanować to, że nie chciałam o tym mówić, widocznie miałam ku temu jakieś powody. A na dodatek nie potrzebowałam niczyich litościwych spojrzeń.

- Dlaczego to Cię tak interesuje, co? Daj mi święty spokój – wyszłam z szatni i poszłam na aulę by nikt mi nie przeszkadzał. Miałam dość tego wszystkiego. Dlaczego każdy interesował się tym, co zaszło pomiędzy mną a Bartkiem? Czy naprawdę musiałam wszystkim rozgłosić, że On mnie zdradził? Nie mogłam patrzeć na wzroki ludzi, którzy zachodzili w głowę dlaczego nie byłam z tym chłopakiem. Byłam niemalże pewna, że insynuacji było równie dużo. Ta szkoła mnie niszczyła, powodowała, że nie mogłam tam wytrzymać. Chciałam w końcu normalnie żyć, żyć bez żadnego piętna i bez żadnych obaw. Musiałam wreszcie stanąć na własne nogi i stawić czoła wszelkim przeciwnościom. Czułam, że życie umykało mi przez palce i traciłam cenne chwile. Już dosyć było płakania, użalania i rozpamiętywania. Coś odeszło, a przez to coś się skończyło, ale to nie był koniec świata, to był właśnie początek nowej drogi.


Dziękuję za liczne komentarze, uwielbiam je i dziękuję za każde słowo. Bardzo cenię sobie Wasze zdanie i serdecznie dziękuję :* 

9 komentarzy:

  1. Dziękuję kochana za poprawienie humoru. Tą częścią sprawiłaś że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie dlatego, ze wspomnienia wracają, ale dlatego że z utesknieniem czekałam na kolejną cześć historii bez ktorej już nie mogę żyć! DZIĘKUJĘ!! ~Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Super super ;)) 😊 Miło się Czytało 💖 Dzięki 💋

    OdpowiedzUsuń
  3. :) zajebisty jak zawsze

    OdpowiedzUsuń
  4. Super cześć. Kiedy następna? <3 kocham Cie Paulino. Świetnie piszesz
    / Magda D. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuper. Ale.moim zdaniem Goska to tchorz. Zeby uniknąć problenow chce sie przeniesc do innej szkoly . Sorki za bledy ale pisze z kom xd

    OdpowiedzUsuń
  6. zajebista czesc. czekam na kolejna. gosia nie powinna uciekac przed bartek i pokazac mu ze nadal go kocha takie jest moje zdanie. ola

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam to opowiadanie od początku, jeszcze wtedy na quku.pl, bardzo mnie ciekawiło i z niecierpliwością czytałałam kolejne wpisy na zapartym tchu, dlatego ciezko mi jest pisać fakt że opowiadanie staje sie nudne i naciągane. Czasami jak widzę nowy rozdział to aż czytać mi się nie chce. Przykro mi to pisać. Ale od pewnego momentu przestało mnie to ciekawić. Za długo to trwa, a dalszy pomysł na nie jest przewidywalny i nieciekawy. A postać Gośki zaczyna mnie tak denerwować, że odechciewa mi się czytać, lub przerywam w połowie.
    Mimo wszystko podziwiam za talent pisarski, bo piszesz naprawde dobrze :) // Karola

    OdpowiedzUsuń
  8. Wedlug mnie Gosia ucieka przed problemami nie potrafi ich rozwiazac. Ma zal do Bartka o zdrade a nie powinna bo w rzeczywistosci jej nie zdradzil bo nie byli razem . Wedlug mnie szuka dziury w calym a nie potrafi dostrzec tego jaka ona jest naprawde. Rozdzial super,podziwiam za talent.
    Aaa

    OdpowiedzUsuń
  9. opowiadanie jest świetne ;) czekam na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń