Dzisiaj już nie
szukałam wymówki by nie iść do szkoły, w końcu wiecznie nie mogłam uciekać
przed odpowiedzialnością i przyziemnymi sprawami. Poważnie zastanawiałam się
nad tym, jakby wyglądało przeniesienie do innej szkoły i w tej sprawie chciałam
się dzisiaj udać do dyrektora. Może i była to ucieczka przed Bartkiem, ale już opadałam
z sił by się z nim ścierać. Nie umiałam na Niego patrzeć i zmagać się z Jego
błagalnym spojrzeniem. Nie chciałam cały czas udawać, że nie robiło to na mnie
żadnego wrażenia. Miałam w tamtym momencie swojego życia inne sprawy, którymi
powinnam była się zająć. Przede wszystkim matura i wybór studiów. Następnie nie
mogłam uciec od tematu studniówki. Nie miałam ochoty na tą imprezę, ale miałam zamknąć
się w domu i ciągle chować się przed całym światem? Co prawda nie miałam z kim
iść i nawet nie chciałam o tym myśleć, miałam nadzieję, że to wszystko
przyjdzie jakoś naturalnie. Zastanawiałam się nad tym, czy w ogóle powinnam tam
iść, głównie ze względu na żałobę, ale po rozmowie z tatą, zdałam sobie sprawę,
że powinnam nosić żałobę w sercu, a to już był najwyższy czas, by wrócić do
normalnego życia. Liczyłam, że z czasem się odważę i pokonam towarzyszące mi
niepewności. Właśnie, wszystko z czasem i to chyba właśnie czas był najlepszym
lekarstwem na radzenie sobie z problemami.
Kiedy byłam w
szkole od razu poszłam na lekcje, pierwsze dwie minęły normalnie. Nauczyciele
mieli pretensje, że znowu opuszczałam lekcje, tak samo jak po śmierci Maćka,
ale kiedy przedstawiłam im zwolnienie lekarskie, przestali się czepiać. Cały
czas wyglądałam jak kilka nieszczęść, więc mieli podstawy by wierzyć, iż
naprawdę nie mogłam pojawić się w szkole. Moja brew powoli się goiła, ale czego
ja się spodziewałam po trzech dniach od wypadku? Wszystkie moje siniaki – na
ręce, brzuchu, nogach robiły się żółtofioletowe i coraz bardziej widoczne.
Szrama na policzku też nie wyglądała najlepiej i tak naprawdę to, nie mogłam
się doczekać aż zniknie. Codziennie wpatrywałam się w lustro, by sprawdzić, czy
już była mniejsza. To głównie ona informowała ludzi, że miałam jakiś wypadek
albo inne nieprzyjemne starcie z innymi materiami.
Na długiej
przerwie poszłam do gabinetu dyrektora by móc z nim porozmawiać o moim pomyśle.
- Dzień dobry,
mogę? – po zapukaniu w drzwi, lekko je uchyliłam i spojrzałam na mężczyznę
siedzącego za biurkiem. Poniekąd specjalnie to na tej przerwie poszłam do Niego,
by się odrobinę spóźnić na angielski, a tym samym uniknąć widoku Bartka na
przerwie.
- Proszę, co Ci
się stało? – mężczyzna podniósł na mnie wzrok i ręką wskazał na krzesło po
drugiej stronie stołu. Podążyłam zgodnie z Jego słowami i usiadłam naprzeciwko.
Widziałam Jego zmartwienie moim stanem zdrowia i musiałam wziąć głęboki oddech,
bo już męczyło mnie informowanie wszystkich dookoła, że żyłam i miałam się
dobrze.
- To nic takiego,
miałam drobną stłuczkę. Mam takie małe pytanie do Pana – czułam się
zestresowana ponieważ przeczuwałam, że mężczyzna będzie chciał znać przyczyny
poruszenia przeze mnie tego tematu. Nie przygotowałam żadnych odpowiedzi i
wersji, nie chciałam się wdawać w szczegóły.
- Proszę, pytaj –
patrzył na mnie z takim spokojem, że zaczynałam się bać, a niby powinnam była
być spokojna. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam wziąć się w garść.
- Jak w tym
momencie wygląda przeniesienie do innej szkoły? – podejrzewałam, że zawsze
istniała taka możliwość, ale to była klasa maturalna, była też końcówka
września, więc spodziewałam się jakiś komplikacji.
- Chodzi o Ciebie?
Coś się stało? – tak jak podejrzewałam, zamiast odpowiedzi na zadane pytanie
uzyskałam pytania odnośnie przyczyn. Miałam szacunek do tego faceta, zawsze był
dla mnie wyrozumiały, szczególnie gdy umarł Maciek, więc nie mogłam go zbywać i
traktować jak największego wroga.
- Nie, wszystko w
porządku. Tak tylko chciałam wiedzieć – co ja niby miałam mu powiedzieć? Że
chłopak mnie zdradził a teraz nie mogę na Niego patrzeć? Wiedziałam, że to
głupie, więc nie mogłam się do tego przyznać.
- Słuchaj, jeżeli ktoś
Ci dokucza, uprzykrza to powiedz. Musi być jakiś powód skoro się tym
interesujesz, prawda? – nagle poczułam
od Niego ojcowską troskę i odwróciłam wzrok by dłużej nie tkwić w tym
przekonaniu. On źle interpretował moje słowa, a ja nie umiałam się wytłumaczyć,
poza tym wstydziłam się swojej słabości, bo ucieczka była jej oznaką.
- Naprawdę
wszystko jest w porządku. Myślałam o przeniesieniu na inny profil do innej
szkoły i dlatego pytam – nagle kłamstwo przyszło mi bardzo szybko, jak na
zawołanie. Teraz spokojnie mogłam oczekiwać odpowiedzi.
- Jak na inny
profil to będzie ciężko, za dużo różnic programowych i jeszcze matura. Nie wiem
czy ktoś Cię do niej dopuści jakbyś się teraz przeniosła. Np. gdyby ktoś teraz
do mnie przyszedł i chciał z klasy humanistycznej nawet do humanistycznej się
przenieść, to nie zgodziłbym się. Każda szkoła ma swój program i ciężko jest w
kilka miesięcy przygotować się do matury i jeszcze nadrobić zaległości –
odpowiedź jaką dostałam nie usatysfakcjonowała mnie, ale tylko dlatego, że nie
współgrała z moimi zamiarami. Musiałam nadal zmagać się z tą szkołą, Bartkiem
itp. Musiałam pogodzić się z przeznaczeniem i scenariuszem, jaki ktoś miał
wobec mojej osoby.
- Dziękuję, w
takim razie jestem zmuszona zostać – lekko uśmiechnęłam się do siebie i
poderwałam się z krzesła chcąc już wyjść.
- Poczekaj,
odprowadzę Cię – zdziwiły mnie słowa dyrektora, ale nie chciałam z nim
dyskutować. Podejrzewałam, że chciał jeszcze o czymś porozmawiać, ale musiałam
cierpliwie czekać. Wyszliśmy z gabinetu, a na korytarzach było pusto, bo już
jakiś czas temu zadzwonił dzwonek. – Gdy będziesz miała jakieś problemy to
zawsze możesz się do mnie zwrócić, chcę żebyś dobrze czuła się w tej szkole i
zrobię wszystko by tak było, tylko musisz mi powiedzieć gdzie leży problem – po
części rozumiałam to, co miał na myśli. On czuł dług wdzięczności wobec mojego
taty, który nie raz pomagał szkole. Był dobrym dyrektorem i zawsze dbał o dobro
uczniów. Nigdy nie miałam z nim jakiś większych problemów, więc darzyłam Go
sympatią i byłam wdzięczna za troskę.
- Ja wiem jak to
może wyglądać, że nagle chciałam się przenieść, ale są różne sytuacje i w
głównej mierze nie związane z tą szkołą. Po prostu szukam jakiego rozwiązania
swoich problemów – zdałam się na szczerość i miałam nadzieję, że nie będę
musiała tego żałować, ani rozwijać tego tematu. Doszłam do takiego momentu w
którym miałam już dosyć okłamywania siebie i wszystkich dookoła. Kiedyś w ogóle
nie kłamałam, a teraz co rusz kogoś oszukiwałam. Męczyło mnie to i jak
najszybciej chciałam z tym skończyć.
- Gosia jakbyś
potrzebowała pomocy to wiesz, że zawsze możesz na Nas liczyć – mężczyzna
patrzył na mnie nie jak wysoko postawiony facet w hierarchii szkolnej, ale jak
przyjaciel. Miał córkę w podobnym wieku do mojego, więc pewnie dlatego tak do
mnie podchodził.
- Wiem, dziękuję –
uśmiechnęłam się do Niego po czym On otworzył drzwi do klasy i pierwszy wszedł
wywołując niemałe zamieszanie. Wszyscy, wraz z nauczycielką od angielskiego
patrzyli na Nas. Teraz pewnie każdy zastanawiał się dlaczego zostałam
przyprowadzona przez dyrektora.
- Przyprowadziłem
Małgorzatę, przepraszam, za jej spóźnienie to moja wina – zostałam wytłumaczona
ze swojego spóźnienia i od razu zajęłam miejsce obok Martyny, która niemal wołała
do mnie wzrokiem, bym wyjaśniła jej owe zajście. Potem skupiłam się już na
lekcji, która była taka jak zwykle. Bartek zerkał na mnie co chwilę, co
próbowałam ignorować, ale nie mogłam przecież stać się niewidzialna.
Po lekcji
poszłyśmy z Martyną do szatni by dziewczyna mogła się przebrać na wf. Ja miałam
zwolnienie z czego byłam niezmiernie szczęśliwa.
- Czemu się
spóźniłaś? – przyjaciółka dopytywała o sytuację z poprzedniej lekcji, a ja nie
wiedziałam co jej odpowiedzieć, bo przecież nie chciałam znowu kłamać. Musiałam
się jakoś wykręcić.
- Miałam sprawę do
dyrektora, ale to nic takiego – zbagatelizowałam to i skupiałam się na czytaniu
podręcznika do geografii bo na następnej lekcji miałam pisać zaległy
sprawdzian. Nie wiem czemu, ale ostatnio moje stosunki z Martyną znacznie się
ochłodziły. Coś pomiędzy nami nie grało, tylko za cholerę nie wiedziałam co.
- Gośka, a nie
możesz mi powiedzieć co takiego? Nic mi ostatnio nie chcesz mówić… - to był
wyrzut z jej strony a ja, jak to ja, musiałam go odeprzeć. Uważałam, że obie
byłyśmy winne temu, że nasza przyjaźń tak wyglądała, a wszystko przez to, że
każdy wiedział wszystko lepiej ode mnie. Każdy truł mi o uczuciach, o Bartku, a
ja miałam tego dosyć. Chciałam w końcu zamknąć ten rozdział swojego życia.
- Nie mówię bo nie
ma o czym. – odpysknęłam na jej zaczepkę i nawet nie pofatygowałam się by
przenieść na nią swój wzrok. Nie chciałam się z Nią kłócić, ale Martyna
ostatnio zbyt często poruszała temat Bartka, czym mnie bardzo drażniła.
- Jak to nie ma o
czym? Właśnie, że jest. Nic mi nie powiedziałaś o ostatniej rozmowie z
Bartkiem, o czym rozmawialiście jak chodziłaś do Niego, o tym, dlaczego
wyjechał… - tak jak myślałam, jej chodziło tylko i wyłącznie o Bartka. Słowa,
które padły z Jej ust wydawały mi się być podyktowane jedynie ciekawością.
Powinna uszanować to, że nie chciałam o tym mówić, widocznie miałam ku temu jakieś
powody. A na dodatek nie potrzebowałam niczyich litościwych spojrzeń.
- Dlaczego to Cię
tak interesuje, co? Daj mi święty spokój – wyszłam z szatni i poszłam na aulę by
nikt mi nie przeszkadzał. Miałam dość tego wszystkiego. Dlaczego każdy
interesował się tym, co zaszło pomiędzy mną a Bartkiem? Czy naprawdę musiałam
wszystkim rozgłosić, że On mnie zdradził? Nie mogłam patrzeć na wzroki ludzi,
którzy zachodzili w głowę dlaczego nie byłam z tym chłopakiem. Byłam niemalże
pewna, że insynuacji było równie dużo. Ta szkoła mnie niszczyła, powodowała, że
nie mogłam tam wytrzymać. Chciałam w końcu normalnie żyć, żyć bez żadnego
piętna i bez żadnych obaw. Musiałam wreszcie stanąć na własne nogi i stawić
czoła wszelkim przeciwnościom. Czułam, że życie umykało mi przez palce i
traciłam cenne chwile. Już dosyć było płakania, użalania i rozpamiętywania. Coś
odeszło, a przez to coś się skończyło, ale to nie był koniec świata, to był
właśnie początek nowej drogi.
Dziękuję za liczne komentarze, uwielbiam je i dziękuję za każde słowo. Bardzo cenię sobie Wasze zdanie i serdecznie dziękuję :*
Dziękuję kochana za poprawienie humoru. Tą częścią sprawiłaś że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie dlatego, ze wspomnienia wracają, ale dlatego że z utesknieniem czekałam na kolejną cześć historii bez ktorej już nie mogę żyć! DZIĘKUJĘ!! ~Magda
OdpowiedzUsuńSuper super ;)) 😊 Miło się Czytało 💖 Dzięki 💋
OdpowiedzUsuń:) zajebisty jak zawsze
OdpowiedzUsuńSuper cześć. Kiedy następna? <3 kocham Cie Paulino. Świetnie piszesz
OdpowiedzUsuń/ Magda D. <3
Suuper. Ale.moim zdaniem Goska to tchorz. Zeby uniknąć problenow chce sie przeniesc do innej szkoly . Sorki za bledy ale pisze z kom xd
OdpowiedzUsuńzajebista czesc. czekam na kolejna. gosia nie powinna uciekac przed bartek i pokazac mu ze nadal go kocha takie jest moje zdanie. ola
OdpowiedzUsuńCzytam to opowiadanie od początku, jeszcze wtedy na quku.pl, bardzo mnie ciekawiło i z niecierpliwością czytałałam kolejne wpisy na zapartym tchu, dlatego ciezko mi jest pisać fakt że opowiadanie staje sie nudne i naciągane. Czasami jak widzę nowy rozdział to aż czytać mi się nie chce. Przykro mi to pisać. Ale od pewnego momentu przestało mnie to ciekawić. Za długo to trwa, a dalszy pomysł na nie jest przewidywalny i nieciekawy. A postać Gośki zaczyna mnie tak denerwować, że odechciewa mi się czytać, lub przerywam w połowie.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko podziwiam za talent pisarski, bo piszesz naprawde dobrze :) // Karola
Wedlug mnie Gosia ucieka przed problemami nie potrafi ich rozwiazac. Ma zal do Bartka o zdrade a nie powinna bo w rzeczywistosci jej nie zdradzil bo nie byli razem . Wedlug mnie szuka dziury w calym a nie potrafi dostrzec tego jaka ona jest naprawde. Rozdzial super,podziwiam za talent.
OdpowiedzUsuńAaa
opowiadanie jest świetne ;) czekam na kolejną część!
OdpowiedzUsuń