niedziela, 26 stycznia 2014

The experience cz 107 1/2

-  Jak było u Martyny? - zwrócił się do mnie tato, kiedy wracaliśmy do domu. Byłam już bardzo zmęczona i gdyby nie Jego głos, na pewno bym zasnęła.
-  Dobrze, jutro przyjadą meble i Bartek pomoże jej w składaniu. Jest Marcin w domu? - spojrzałam na tatę a on odpowiedział mi bardzo zdziwionym wzrokiem.
-  Marcin jest nad morzem, pojechał z kolegami. Nic Ci nie mówił? - wtedy przypomniałam sobie, że coś mi brat mówił, ale coś mi w tym wszystkim nie pasowało.
-  A on nie miał jechać dopiero w piątek? - była dopiero środa a z  tego co sobie przypominałam to Jego wyjazd był zaplanowany na piątek. Zaskoczona byłam również tym, że nie pożegnał się ze mną tylko tak po prostu pojechał  bez słowa, przez to poczułam się bardzo dziwnie bo nie spodziewałam się tego po Nim. Poczułam jakby był mi kompletnie obcy.
-  Tak, ale zmienili plany. Postanowili jechać na pole namiotowe więc dzisiaj w nocy wyruszyli – tato miał normalny głos więc chyba nie zauważył tego, że było mi strasznie przykro. Niby to był zwykły, krótki wakacyjny wyjazd ale nie czułam się z tym dobrze, szczególnie, że dowiedziałam się o tym od taty. To uświadomiło mi,  że pomiędzy mną a Marcinem, była duża rozbieżność. Momentalnie zatęskniłam za Maćkiem i naszymi wyjazdami. Zdawałam sobie sprawę z tego, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej ale żyłam w nadziei, że z Marcinem uda mi się stworzyć coś podobnego co było pomiędzy mną a Maćkiem, ale my chyba za bardzo różniliśmy się od siebie.
-  Czemu milczysz? - nagle głos taty wyrwał mnie z zamyślenia. Nie chciałam mu mówić o swoich rozterkach ponieważ wiedziałam, że będzie chciał porozmawiać o tym z Marcinem ale to było zbędne.
-  Zamyśliłam się, ale to nic takiego. -  wymusiłam uśmiech na swoich ustach by rozwiać wszelkie obawy jakie mogły pojawić się u taty. Chyba zauważył, że potrzebowałam ciszy, ponieważ tak samo jak ja milczał, a ja dodatkowo  wpatrywałam się w obraz za szybą. Miasto nocą wyglądało cudnie i chyba najbardziej to lubiłam w mieście, tą atmosferę, jaka panowała wieczorami. Oczywiście robiło się niebezpiecznie ale oświetlone ulice i centrum miasta wyglądało bardzo efektownie szczególnie zimą.
Gdy dojechaliśmy do domu od razu udałam się do swojego pokoju by wziąć prysznic a tato poszedł pracować. Kiedy  już wyrobiłam się ze wszystkimi czynnościami, to napisałam sms'a do Bartka „ Jestem już w domu ale idę spać bo jestem zmęczona. Dobranoc”. Pomimo szczerych chęci nie mogłam zasnąć, z dobre czterdzieści minut kręciłam się w łóżku nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca, chociaż było go pod dostatkiem. Może problem tkwił w tym, że przyzwyczaiłam się do spania z Bartkiem?  Po cichu zeszłam do kuchni gdzie zrobiłam sobie herbatę a gdy tam stałam, zauważyłam światło dochodzące z gabinetu taty, musiał nadal pracować. Postanowiłam zadbać o Niego robiąc mu kakao, które uwielbiał. Z swoją herbatą a jego kubkiem kakao weszłam do pokoju w którym przesiadywał, był zaskoczony moją obecnością ale uśmiechał się do mnie miło, gdy postawiłam przed nim ciepły napój.
-  Czemu nie śpisz? - popatrzył na mnie kiedy przestawiłam krzesło i usiadłam obok Niego. Nie trudno było zauważyć, że intensywnie nad czymś pracował ponieważ na biurku było pełno papierów. Oparłam się głową o Jego ramię i lekko zamknęłam oczy. Chciałam poczuć Jego bliskość i zapach Jego perfum, który de facto bardzo lubiłam.
-  Nie mogłam zasnąć i zeszłam zrobić sobie herbatę – patrzyłam na tatę, który był bardzo zmęczony ale dzielnie nie poddawał się i dalej pracował, zastanawiałam się nad czym tak długo siedział – Coś ważnego? - głową wskazałam na dokumenty leżące na biurku przed nami. Było tego bardzo dużo i można było się w tym zgubić.
-  Sprawa Piotrka – wiedziałam, że nie mógł mi za wiele powiedzieć ponieważ obowiązywała go tajemnica zawodowa ale gdy usłyszałam imię dawnego chłopaka, bardzo się zdziwiłam, że to było aż tak poważne, że siedział nad tym całą noc. Tata musiał dostrzec malujące się niedowierzanie wraz z przerażeniem na mojej twarzy – Robię co mogę – dodał po chwili a ja wierzyłam, że robił wszystko co mógł by uratować Piotrka. Sam mi ostatnio powiedział, że robił to z kilku powodów – ze względu na mnie, Piotrka ale też dla siebie, gdyby udało mu się, wygrać tą sprawę to byłaby to dla Niego duża szansa. Był dobrym prawnikiem ale wtedy mógłby być najlepszy w mieście. Miał wiele zleceń i nigdy nie narzekał na brak pracy a gdyby wszystko się udało, to spokojnie mógłby przebierać i wybierać to, co najlepsze.
-  Nie zapominaj też o sobie, śnie i odpoczynku – teraz ja chciałam się wykazać opiekuńczością. Tato był bardzo podobny do mnie i mieliśmy ze sobą wiele wspólnego, niby to było oczywiste ponieważ był moim tatą, ale zdecydowanie byłam bardziej podobna do Niego niż do mamy. Na ten fakt stwierdzony w mojej głowie uśmiechnęłam się sama do siebie, ponieważ byłam dumna, że swojego taty i cieszyłam się, że to właśnie więcej Jego cech gromadziłam w sobie.
-  Czemu się uśmiechasz? – tata kiedy wziął kakao w ręce odwrócił się w moją stronę a tym samym dając sobie odpoczynek od papierkowych spraw. Przez chwilę zastanawiałam się, czy powinnam była mu powiedzieć o swoich myślach ale postanowiłam zaryzykować. To miało być pomiędzy nami więc nie miałam czego się obawiać. Dodatkowo w głowie miałam ostatnią rozmowę z dziadkami, nie mogłam się oprzeć by mu o tym nie wspomnieć.
-  Bo z biegiem czasu, z każdym dniem zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem podobna do Ciebie. – powoli zaczynałam swój wywód, cały czas starając się kontrolować reakcję taty. Miał słabość do mnie i nie umiał się długo na mnie gniewać i wiedziałam, że śmiało mogłam powiedzieć mu o tym czego, dowiedziałam się od babci a on nie będzie na nią zły za zdradzenie tajemnicy.
-  To znaczy? – chwilę myślałam nad tym, czy tato również zauważał to uderzające podobieństwo ponieważ Jego pytanie było wypowiedziane z zaskoczeniem ale może chciał poznać moje spostrzeżenia by opierać się nie tylko na swoich. Z uśmiechem na ustach kontynuowałam.
-  Głównie częściej myślisz o innych niż o sobie. Może wiele ludzi tak ma, ale Ty, tak samo jak i ja, pomimo jakiś uprzedzeń i negatywnych emocji i tak pomożesz osobie, która w jakiś sposób nie zasługiwała na to. Byłam ostatnio u dziadków. Rozmawialiśmy sobie o Tobie, o tym jak byłeś młodszy i babcia powiedziała, że miałeś tak obraną ścieżkę życia niczym ja obecnie. Bardzo często pewne rzeczy robiłeś po swojemu chociaż inni mówili Ci jak prościej to zrobić, a Ty i tak wolałeś sam dojść do celu. Nie lubiłeś jak ktoś podejmował za Ciebie decyzje czy wmawiał Ci co dla Ciebie jest najlepsze. – czułam się jakbym mówiła dokładnie o sobie, jakbym opisywała siebie. Tato kiwał głową na znak, że to wszystko było prawdą i czule uśmiechał się do mnie ale ten uśmiech był wyrazem rodzicielskiej dumy z tego, że potomek był z krwi i kości Jego.
-  To prawda – wydawało mi się, że tato wspomnieniami wracał do dzieciństwa i chyba tęsknił za tym jaki był kiedyś. Pewne cechy zostały mu do dnia dzisiejszego ale pod wpływem mamy zmienił się i dał się ustawić. Chociaż i tak miał swoje zdanie i go bronił.
-  Babcia opowiadała mi jak jeździłeś na Woodstock – nagle wypaliłam w Jego stronę a on spojrzał na mnie  z wielkim zdziwieniem w oczach. Swoimi słowami wbiłam Go w fotel. – Czemu nic wcześniej nie mówiłeś? – byłam rozczarowana, że nigdy mi o tym nie wspomniał.
-  Nie wierzę, że Ci o tym powiedziała – na Jego twarzy był ukryty uśmiech ale bardziej był zaskoczony tym, że została zdradzona mi owa tajemnica. Chyba myślał, że to już przedawnione i nikt się nigdy o tym nie dowie.
-  Nieźle kombinowałeś, naprawdę jestem godna podziwu. Marzę by kiedyś tam pojechać – to było jedno z moich marzeń o którym nikt nie wiedział, tylko Maciek jak jeszcze żył. Kiedyś z bratem rozmawiałam o tym z rodzicami ale mama kategorycznie nam zabroniła i wykupiła wczasy dla całej rodziny do Turcji. Wtedy jakoś nie zastanawiałam się nad Jej zachowaniem a teraz już wiedziałam, że zrobiła to specjalnie, by nas odwieźć od tego pomysłu, jak kiedyś tatę.
-  To działaj. Powiem Ci, że to są niesamowite emocje i wspomnienia, do których często wracam. Ja też chciałbym jeszcze kiedyś tam pojechać bo warto – tato objął mnie ramieniem i był bardzo szczery ze mną. Nie zachowywał się jak mama i nie próbował mnie zniechęcić, a wręcz przeciwnie, dodawał mi siły bym dążyła do spełnienia tego marzenia. Gdyby żył Maciek to wiedziałam, że byśmy tam razem pojechali, nawet może w tym roku ale niestety, On odszedł. Nie miałam z kim  pojechać, raczej nikt  z moich znajomych nie lubił takiej muzyki i owych klimatów, a Bartek w szczególności.
-  Może kiedyś uda nam się razem wybrać – posłałam mu szczery uśmiech. Uznałam, że to byłby fantastyczny pomysł by razem z tatą się tam wybrać. Od razu miałam ochotę planować wyjazd i się pakować, ale w tym roku nie było to możliwe, ze względu na żałobę ale też i na sprawę Piotrka czy moją pracę i mój stan zdrowia.
-  Może za rok – tato pocałował mnie w czoło i czułam, że myślał dokładnie tak samo jak ja. Podejrzewałam jak by mama zareagowałaby gdyby się o tym dowiedziała ale szczerze? Miałam to w nosie. Perspektywa przeżycia z tatą takiej przygody była warta wszelkich poświęceń i zniesienia wielu kłótni.
-  Idź się połóż, ja jeszcze godzinę popracuję i idę spać. – ponownie dał mi buziaka w czoło jak to zawsze zwykł robić i wraz z swoją herbatą poszłam do pokoju. Znowu próbowałam zasnąć ale nic z tego nie wychodziło. W końcu udałam się do pokoju Maćka, gdzie wszystko było takie jak zawsze. Czas nieubłaganie mijał a w tym pokoju stanął w miejscu. Był z dala od pędu życia i gonitwy jaka toczyła się za tymi drzwiami. Gdy położyłam się w łóżku brata, od razu uspokoiłam się i zasnęłam.

Postanowiłam zrobić Wam małą niespodziankę i dodać dzisiaj kolejną część :) 
Odpowiem Wam też na komentarze spod poprzedniej notki. Nie wiem skąd biorę pomysły, one czasami same przychodzą. Niekiedy siadając do komputera, już wiem co chcę napisać, ale bywa też tak, że dopiero podczas pisania decyduję co będzie dalej, dopiero wtedy przychodzą pomysły. Nieraz tygodniami nic nie mogę napisać bo mi nie wychodzi i ręce nie chcą pisać ale na szczęście, są chwile gdy siadam i piszę kilka części naraz. 

Teraz mam ciężki okres - sesja, pisanie pracy licencjackiej, praca... I czasami padam ze zmęczenia i nie jetem w stanie nic zrobić. Ale kiedy robię sobie przerwę,to siadam i piszę. Ostatnio właśnie w ten sposób odpoczywam. To jest mój sposób na relaks. 
Przez ostatnie dni miałam natłok myśli, chyba dlatego, że miałam dużo nauki i szukałam powodu by się nie uczyć. Na efekt pracy z tych dni, niestety będzie musieli jeszcze dosyć długo poczekać, ale cały czas staram się nie popaść w rutynę, i czeka Was dużo niespodzianek. 

piątek, 24 stycznia 2014

The experence cz 106

Siedziałam w samochodzie wraz z tatą, który odwoził mnie do Martyny, długo nie milczał ponieważ jak tylko ruszyliśmy zaczął mówić. Wiedziałam, że bez powodu nie zaproponował mi odwózki, oczywiste było to, że musiało się coś za tym kryć.
-  Chciałbym żebyś porozmawiała z mamą – zdziwiły mnie słowa taty i że to właśnie ode mnie wymagał wyciągnięcia ręki. Wiedziałam, że zachowanie moje i mamy było bezsensowne ale uważałam, że to mama podjęła taką decyzję i to ona dokonała wyboru, ja się tylko dostosowałam do zaistniałej sytuacji.
-  Ja? Nie sądzisz, że ja tu najmniej zawiniłam? Mogę ja przeprosić jedynie za to, że nie poszłam wtedy do szkoły – nie spoglądałam na tatę, tylko w okno ponieważ chciałam uniknąć Jego wzroku. Poczułam się trochę urażona tym czego ode mnie oczekiwał. Sądziłam, że stał po mojej stronie a Jego słowa zrozumiałam jako uznanie mnie za winną tej całej sytuacji. Nie mogłam się z tym zgodzić i głośno protestowałam.
-  Gosia chcecie marnować czas na nieodzywanie się do siebie? Przecież to głupie – czułam wzrok taty na sobie co było bardzo krępujące ale nie zamierzałam się poddać, musiałam się bronić. Może w tamtej chwili byłam egoistką ale nie widziałam swojej winy, więc nie miałam za co przepraszać. Dodatkowo gdybym Go posłuchała to mama od razu pomyślałaby sobie, że miała rację a ja tym samym przyznałabym się do winy co było kompletną bzdurą.
-  Twoim zdaniem za co mam ją przeprosić? Jak Ty sobie to wyobrażasz? Mam iść do niej i powiedzieć „przepraszam mamo, że uważasz mnie za rozpieszczone dziecko?” albo „ przepraszam mamo, że jesteście bogaci i zawsze staraliście się dać nam wszystko co najlepsze”. Nie uważasz, że to jest właśnie głupie? - zirytowałam się i to porządnie. W konflikcie przeważnie obie strony były winne i naprawdę nie uważałam siebie za świętą ale na pewno, nie do mnie należało zawieszenie broni bo ja wcale jej nie wyciągałam. Nie lubiłam takich rozmów i bardzo szybko się denerwowałam co od razu tato podchwycił.
-  Nie bądź sarkastyczna, chodzi mi o to, byś z nią szczerze porozmawiała, nie musisz za nic przepraszać, nikt Cię nie będzie do tego zmuszał. Proszę Cię jedynie o to, byś postąpiła mądrze – tato swoim głosem starał się mnie uspokoić i złagodzić „kły”, które się pojawiły. Nie miałam zamiaru się z nim kłócić, to na pewno nie było moim celem. On doskonale wiedział co mówić by wprowadzić mnie w stan zastanowienia a w efekcie bym postąpiła zgodnie z Jego prośbą. Uważał, że porozmawianie z mamą to będzie akt mojej mądrości co poniekąd było prawdą, bo to było przysłowiowe pójście o rozum do głowy, natomiast zawsze istnieją dwie strony medalu.
-  Przemyślę to, ale dlaczego ja ? - intrygowało mnie,  dlaczego akurat mnie prosił o rozmowę z mamą a nie mamę. Patrzyłam znacząco na tatę kiedy byliśmy już pod domem Martyny. Kiedy zaparkował samochód spojrzał na mnie gładząc mnie ręką po twarzy.
-  Bo wiem, że mogę Cię o to prosić – Jego odpowiedź była tajemnicza i wiedziałam, że nie wyciągnęłabym od Niego dłuższego wytłumaczenia. Chciałam to jeszcze przemyśleć zanim zaczęłabym zadawać inne, kolejne pytania. - Zmykaj, jakbyś późno wracała to zadzwoń po mnie, przyjadę po Ciebie bo i tak w nocy będę pracował. – tato dał mu buziaka w czoło i patrzył na mnie z ojcowską miłością. Rozpieszczał mnie swoim wzrokiem, nie potrzebowałam ustnych deklaracji miłosnych, wystarczyło spojrzeć w Jego oczy by dowiedzieć się, co czuł do mnie.
Gdy pożegnałam się z tatą i zanim jeszcze poszłam do Martyny postanowiłam zadzwonić do Bartka.
-  Hej – chłopak przywitał się ze mną a ja słysząc Jego głos, od razu uśmiechnęłam się sama do siebie.
-  Hej, co robisz? - nie chciałam od razu wystrzelać z prośbą do Bartka, by nie pomyślał, że dzwoniłam tylko w jednym celu. Poza tym, fajnie było usłyszeć Jego głos, niby widziałam się z nim rano a już zdążyłam zatęsknić.
-  Przeglądam ogłoszenia w Internecie, bo pomyślałem sobie, że może znajdę jakąś dodatkową pracę. Jestem w sumie zajęty tylko wieczorami w weekendy, więc może udałoby mi się coś znaleźć. A Ty, co robisz? Byłaś u lekarza? - miał dużo energii w sobie, co było miłym zaskoczeniem po ostatnich dniach. Miał 19 lat i zamiast iść z pędem życia, to on przez ostatnie dni zatrzymał się w miejscu, jakby uszło z Niego powietrze. Ucieszyłam się, że pamiętał o mojej wizycie u lekarza, to było bardzo miłe z Jego strony.
-  Byłam i wszystko idzie w dobrym kierunku. Jestem właśnie pod domem Martyny i zaraz do Niej idę. Robi remont pokoju i chcę jej pomóc w sprzątaniu, bo jutro będzie przyjadą meble i musi być wszystko gotowe. Słuchaj mam do Ciebie prośbę w sumie nie ja, ale Martyna. Przyszedłbyś jutro do Martyny i pomógł jej złożyć meble? Filip idzie do pracy i ona zostanie z tym sama, no i nie ma kto jej pomóc. - chciałam przekonać Bartka do pomocy Martynie, miałam nadzieję, że się zgodzi, ponieważ Martyna należała do „naszej paczki”. Traktowałam Ją jak siostrę i chciałam jej pomóc, a że osobiście nie byłam w stanie postanowiłam poprosić o to Bartka.
-  Jasne i tak nie mam nic lepszego do roboty. O której mam być? - niesamowicie się ucieszyłam, że Bartek nie miał nic przeciwko. Po Jego głosie poznałam, że ten pomysł mu się spodobał, więc nie było przeszkód. Takiego Go kochałam, ciepłego, pomocnego z dużą dawką energii.
-  Meble będą, o 11 więc jakbyś mógł tak być jakoś przed, to byłoby super. Ja jeszcze porozmawiam z Marcinem jak będę w domu, może w dwójkę Wam to lepiej pójdzie – w żadnym wypadku nie chciałam im rządzić i wiedziałam, że Bartek z swoimi muskułami doskonale sobie poradzi, nawet bez niczyjej pomocy. Moim celem jedynie było sprawienie, żeby Bartek nie czuł się skrępowany będąc sam na sam z Martyną.
-  Chyba nie wątpisz w moje kompetencje? A Ciebie nie będzie? - Bartek był trochę zaskoczony i chyba dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że nie będzie mnie z nimi.
-  Idę do pracy na 14 ale jak chcesz to mogę iść z Tobą a później pójdę, ale chyba się nie wstydzisz, co? - przyznam się, że trochę go podpuszczałam, ale nie miał czego się obawiać. Może nie znał się jakoś wybitnie z Martyną, natomiast nie byli sobie kompletnie obcy, rozmawiali ze sobą kilka razy a Martyna była bardzo komunikatywną osobą, także wiedziałam, że dobrze sobie poradzą beze mnie. Zależało mi na tym, by Bartek czuł się komfortowo, ale nie chciałam go niańczyć.
-  No przestań, napisz mi tylko adres sms'em. A Ty będziesz nocować u Martyny czy wracasz do domu? - czułam się kochana przez Niego, każde kolejne zadane pytanie utwierdzało mnie w przekonaniu, że zależało mu na mnie, a mnie na nim jeszcze bardziej. Pomimo tylu kłótni i nieporozumień, z nikim mi jeszcze tak dobrze nie było.
-  Wracam, nie wiem jeszcze o której ale tata zaoferował się, że po mnie przyjedzie, ma jakoś pracować do późna, więc kazał mi po siebie dzwonić. Dobra kochany, ja lecę – nie chciałam zwlekać z przyjściem do Martyny, bo w końcu sama sobie z wszystkim by poradziła i moja obecność byłaby zbędna.
-  Dobra, to napisz mi sms albo zadzwoń jak będziesz już w domu.
-  Okej, pa – pożegnałam się z Bartkiem i nie ociągając się poszłam do Martyny. Po zapukaniu w drzwi otworzyła mi przyjaciółka, która wyglądała jak prawdziwy robotnik. Dresy miała brudne od farby a włosy prawie siwe od pyłu, wydawała się tez być naprawdę zmęczona.
-  Chyba przyszłam w porę – uśmiechnęłam się do Niej a ona oparła się o drzwi jakby chciała się wesprzeć na nich. Martyna nic nie mówiąc, wpuściła mnie do środka i nawet nie zdejmując butów zabrałam się do sprzątania, nie było za wiele do roboty, ale i tak na coś się przydałam. Gdy umyłyśmy okna wraz z podłogą wzięłyśmy się do wynoszenia kilku worków z śmieciami i wreszcie mogłyśmy usiąść i spokojnie pogadać.
-  Bartek przyjdzie jutro i Ci pomoże – uśmiechnęłam się do przyjaciółki, kiedy siedziałyśmy na podłodze i z lampką wina, na którą obie po ciężkim dniu zasłużyłyśmy.
-  Dzięki wielkie, nie wiem jak Wam się odwdzięczę – patrzyła na mnie z wielką wdzięcznością, co w ogóle było nieakceptowalne, ponieważ od tego byli przyjaciele a nie od obecności tylko w dobrych chwilach. Ona właśnie w swoim życiu przechodziła prawdziwą rewolucję i uporządkowanie tego, było znacznie większym wysiłkiem niż remont pokoju.
-  Przestań, mamy się wspierać, zawsze i wszędzie. Proszę Cię o jedno, w przyszłości dzwoń po mnie i poproś o pomoc, nie tylko mnie, ale i Bartka czy Marcina, od tego przecież jesteśmy – złapałam ją za rękę i naprawdę miałam nadzieję, że już następnym razem nie będzie się wstydziła czy krępowała, bo nie miała kogo i czego się wstydzić. Dla nas to była czysta przyjemność móc komuś pomóc i dostarczało nam to wiele radości.
-  Dobrze, dobrze. Ale chyba już z Bartkiem zażegnaliście wszelkie nieporozumienia? - Martyna popatrzyła na mnie znacząco, wyglądała tak jakby znała już odpowiedź, którą de facto nie było trudno zauważyć, a ja nie miałam czego się wstydzić. Wreszcie mogłam się pochwalić, że układało mi się w związku, ale nie chciałam zapeszać, by nagle wszystko nie odwróciło się do góry nogami.
-  Tak, powiem Ci, że od mojego wyjścia ze szpitala wszystko idzie w dobrym kierunku. To też zasługa tego, że Bartek mieszka sam, ale nie tylko. Są wakacje i mamy więcej czasu dla siebie, chociaż teraz, gdy mam pracę to mamy pewne ograniczenia, ale radzimy sobie – nie przestawałam się uśmiechać, gdy mówiłam o tym co działo się w moim życiu, wiedziałam, że z Martyną mogłam być naprawdę szczera. Tak naprawdę po wczorajszej kłótni nie było już śladu, zapomniałam o tym i traktowałam to jako nieznaczny epizod.
-  Czekaj, czekaj. Bartek mieszka sam? Gdzie pracujesz? - przyjaciółka była zaskoczona moimi słowami, ale nic dziwnego, dawno a raczej tydzień ze sobą nie rozmawiałyśmy i miałyśmy spore zaległości.
-  No tak, Bartek sam wynajmuje kawalerkę, w sumie to małe mieszkanie, łazienka, sypialnia i salon z kuchnią. A pracę mam w hotelu, jestem kelnerką, ale kształcę się na recepcjonistkę. Jestem naprawdę zadowolona, ludzie fajni, praca fajna a zarobki też dobre, jak na początek to może być. -  pokrótce przedstawiłam jej jak to wszystko wyglądało. Nie sądziłam, że tak wiele zmieniło w krótkim czasie zmieniło się w moim życiu.
-  To fajnie, a skoro Bartek ma mieszkanie to chyba i lepiej sprawy łóżkowe Wam się układają – Martyna śmiała się w moją stronę zadziornie i jednoznacznie, co mnie trochę zawstydziło.. Cieszyłam się, że weszłyśmy na ten temat, ponieważ chciałam z kimś o czymś porozmawiać, ale nie miałam z kim, z mamą nie rozmawiałam, więc nie chciałam nagle iść do niej i zaczerpnąć rady.
-  No, nie narzekam – czułam, że zaczynałam się rumienić co trochę mnie speszyło – nawet zastanawiałam się nad tym czy nie iść do ginekologa po tabletki. Oczywiście używamy prezerwatyw, no, ale – nie wiedziałam jak dokładnie wyjaśnić to co mnie niepokoiło. Przez ostatnie kłótnie z Bartkiem poważnie zastanawiałam się nad tym, a raczej nad przyszłością. Dziecko w tamtym momencie nie było rozważnym posunięciem i chciałam od tego stronić. Wiedziałam, że gdyby się pojawiło to oczywiście bym sobie z tym poradziła, niezależnie czy Bartek  byłby ze mną czy też nie, ale chodziło o to, że chciałam się od tego ustrzec.
-  Stosunek intensywności do możliwości zrobienia dzidziusia duży? - powiedziała to z takim żartem w głosie, że aż mi się głupio zrobiło, ale doskonale to ujęła, dokładnie to chciałam powiedzieć.
-  Tak, nie wiem co robić, czy przy tych tabletkach, które obecnie biorę jest sens brać antykoncepcyjne bo nie wiem czy jedne nie osłabią działania drugich. Kurczę wiesz jak to jest, nie to żebym była spanikowana, bo jak przyszłoby mi mieć dziecko to na pewno nie myślałabym o usuwaniu, ale to nie jest dobry moment by być w ciąży. - miałam mętlik w głowie i najnormalniej w świecie nie wiedziałam co robić i co myśleć. Potrzebowałam wsparcia bo sama czułam się przytłoczona i zlękniona.
-  A rozmawiałaś o tym z Bartkiem? - zrobiło się bardzo poważnie a nie chciałam też całego czasu poświęcać sobie i swoim problemom. Chciałam porozmawiać z Martyną o niej i o Filipie, jak i o tym jak przebiegła jej rozmowa z Chrisem.
-  Nie, na razie to taki moje myśli. Co Ty o tym myślisz? - oczekiwałam bardzo wiele od Martyny, głównie tego, że powie mi, co mam robić, ale to było kompletnie nie na miejscu, ponieważ to było moje życie i takie decyzje powinnam była podejmować sama albo ze swoim chłopakiem. Trochę miałam żal do siebie, że tak dużo od niej wymagałam.
-  Najpierw porozmawiaj z lekarzem czy Ci w ogóle wolno, a dopiero później myśl nad tym. Bo teraz nie ma sensu byś nad tym ślęczała, skoro się może okazać, że lekarz Ci zabroni. Jak pójdziesz na kontrolę to nie bój się zapytać – przyjaciółka udzieliła mi niby prostej rady, ale bardzo znaczącej, miała rację, od tego powinnam była zacząć, a ja jak zwykle zaczynałam od dupy strony.
-  Dobra, koniec już o mnie. Opowiadaj jak Ci poszła rozmowa z Chrisem? - poniekąd byłam ciekawa jak to wszystko przebiegło, ale głównie chodziło mi to, by wiedzieć czy wszystko obyło się bez przeszkód.
-  Wiesz, długo zastanawiałam się nad tym jak mu to wszystko powiedzieć, żeby nie czuł się winny bo to ja zawiniłam zdradzając Go, a nie chciałam mu o tym mówić, bo wtedy pogorszyłoby to sytuację. Powiedziałam mu to tak, że zastanawiałam się nad tym jak chciałabym żeby wyglądało moje życie za kilka lat a jak wygląda teraz i zauważyłam dużą rozbieżność. Myślałam też nad tym, czego szukam w życiu i może tego kiedyś pożałuję, ale zapragnęłam zmian. Wtedy powiedziałam mu, że chcę się przenieść do Polski, do miejsca gdzie tak naprawdę czuję się szczęśliwa, a ja nie sprawdzam się w związkach na odległość i chciałabym, żebyśmy się rozstali. Nie proponowałam mu przyjaźni bo to było bez sensu ale też nie chciałam się rozstawać w kłótni. No i Chris nie przyjął tego jakoś mega spokojnie, ale w ostateczności pogodził się z tym. Starał się mnie przekonać byśmy dali sobie krótką przerwę i za jakiś czas do tego wrócili, ale byłam zdecydowana.  -  na jej twarzy widziałam wiele radości i w końcu była szczęśliwa. Pokonała swoje obawy i zawalczyła o szczęście. Zastanawiałam się, czy mnie też kiedyś byłoby stać na taki ruch. Martyna zostawiła wszystko w Niemczech i przeprowadziła się do Polski dla miłości, to naprawdę  było godne podziwu.
-  A jak z Wam się z Filipem układa? - po jej twarzy widziałam, że wszystko szło w dobrym kierunku co niesamowicie mnie ucieszyło. To było podwójne szczęście, ponieważ kiedy Martyna była szczęśliwa to i Filip był szczęśliwy. Dwójka moich przyjaciół dających sobie nawzajem radość, to było coś pięknego.
-  Doskonale. Gosia, ja dawno taka szczęśliwa nie byłam. To wszystko, co się ostatnio dzieje w moim życiu jest jak sen, wiele razy marzyłam o tym by wrócić tutaj i zacząć wszystko od nowa. - jej oczy świeciły się jak pięciozłotówki. Dokładnie przyglądałam się jej twarzy chcąc ją dokładnie zapamiętać szczególnie z uśmiechem, co na niej gościł, aby zawsze przypominać sobie, że warto walczyć o siebie i swoje szczęście.
-  To bardzo się cieszę – przytuliłam przyjaciółkę i gdy spojrzałam na zegarek od razu zaczęłam się zbierać. Była 22 a ja powinnam była już iść do domu. - Zadzwonię po tatę, aby po mnie przyjechał, a Ty powinnaś odpocząć – uśmiechnęłam się do Martyny i wstałam z podłogi, po czym od razu zadzwoniłam do taty a Martyna odprowadziła mnie do drzwi.
-  Dziękuję Ci za pomoc, rozmowę i za to, że jesteś – jeszcze raz przytuliła się do mnie w akcie wdzięczności. - Gdyby nie Ty, to był pół nocy z tym walczyła a tak to, mogę iść spać.
-  Nie ma, za co, polecam się na przyszłość. Pa – dałam jej buziaka w policzek i poszłam przed dom. Nie musiałam zbyt długo czekać ponieważ tato po kilku minutach już po mnie przyjechał.

Ostatnio rozpieszczam Was długimi notkami :) Mam nadzieję, że takie posty z zwyczajnych dni, też Wam się podobają :) 
Prawdziwym zrządzeniem losu jest to, że w momencie gdzie nie powinnam mieć czasu na pisanie (zajęcia, egzaminy, praca) mam niesamowitą wenę i chęć do pisania. Zdradzę, że czeka na Was wiele niespodzianek, zawrotów akcji i emocji. Już się nie mogę doczekać, aż przeczytacie to, co ostatnimi dniami napisałam :) 
Trzymajcie się ciepło w te mroźne dni, czekam na Wasze komentarze :) 

poniedziałek, 20 stycznia 2014

The experience cz 105

Już po godzinie 5 obudził mnie dźwięk budzika nastawionego w telefonie. Bardzo nie chciało mi się opuszczać łóżka szczególnie, gdy obróciłam się na drugą stronę i zobaczyłam śpiącego chłopaka. Nawet nie poczułam jak wchodził do łóżka, myślałam, że nie będzie chciał ze mną spać i że prześpi się na kanapie w salonie, ale jednak się myliłam. Byłam strasznie zaspana i kompletnie nie miałam siły by wyjść z łóżka. Najchętniej pospałabym jeszcze kilka godzin, ale na własne życzenie musiałam wstawać.  
-    Już wstajesz? - zaskoczył mnie głos Bartka, byłam przekonana, że spał. A poza tym chyba był na mnie obrażony, więc zdziwiłam się, że przełamał tkwiącą w nim barierę.
-    Śpij – szeptem zwróciłam się do Niego. Było znacznie za wcześnie by wstawał. Zeszłam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Dzisiaj to ja Go zaczynałam ignorować i chciałam jak najszybciej opuścić mieszkanie, czułam w nim toksyczną atmosferę.
-    Zrobię Ci kawę – Bartek nagle wstał i zaczął iść do kuchni. Byłam w szoku, nie tego po nim się spodziewałam, ale wszystko szło w bardzo pozytywną stronę. Marszczyłam czoło ze zdziwienia i niedowierzania Jego poczynaniom. Wszystkiego bym się po nim spodziewała, ale nie tego.
-    Nie mogę pić kawy – tylko tyle zdążyłam powiedzieć, ponieważ chłopak poszedł do kuchni. Nie poznawałam Go, był inny niż wczoraj czy przed wczoraj. Przypominał mi kameleona, który co chwilę zmieniał kolor. Zastanawiałam się jak długo będę w stanie to znosić. Myślałam też, że był bardziej uparty i zawzięty a on zachowywał się jak gdyby nigdy nic się nie stało. Chyba byłam dla Niego kimś ważnym i musiało być we mnie coś, co go przyciągało. Z torebki wyciągnęłam kosmetyczkę i zrobiłam lekki makijaż. Gdy poszłam do kuchni Bartek czekał na mnie z śniadaniem.
-    Masz, to jest jogurt z świeżymi truskawkami. A tu masz herbatę – pomyślał o wszystkim, śniadaniu i herbacie w kubku termicznym. Czułam się bardzo nieswojo. Nie wiedziałam z czego wynikało Jego zachowanie, czy może wszystko sobie przemyślał i chciał naprawić swój błąd czy może robił to by mi udowodnić, że się myliłam. To wszystko było bardzo miłe, ale wprawiało mnie w zakłopotanie, nie bardzo wiedziałam jak miałam się zachować. Oczywiście byłam mu bardzo wdzięczna, ale to nie było wszystko.
-    Rozpieszczasz mnie – podeszłam do Niego i przytuliłam się do Jego klatki piersiowej. Zaryzykowałam, najwyżej by mnie odepchnął, ale jednak tak nie było. Przytulił mnie mocniej do siebie głaszcząc mnie po plecach, jakby tym samym chciał mi powiedzieć, przepraszam. Czułam to od Niego, więc nie chciałam poruszać więcej tego tematu, ani zmuszać Go do przyznania się na głos do swoich błędów. Powinniśmy zapomnieć o tym, co miało miejsce i oboje indywidualnie wyciągnąć wnioski. Nie miałam więcej czasu, więc zabrałam się za jedzenie. Bartek siedział i przyglądał się mi jak jadłam.
- Czemu się tak na mnie patrzysz? – cały czas czułam na sobie Jego wzrok, który był trochę krępujący. Bartek zachowywał się jakby nagle oprzytomniał i w dziwny sposób kręcił głową.
-    Nie wiem, tak po prostu – zdawało mi się, że nie mówił mi całej prawdy i że coś skrywał, ale czas mnie naglił i nie mogłam dłużej tam siedzieć.
- Ja musze lecieć, kubek oddam później. Miłego dnia. – wstałam szybko od stołu i pożegnałam się z chłopakiem całusem w policzek. Bartek nawet nie wstał a ja popędziłam do pracy. Moja głowa była pełna myśli, z których nic nie wynikało. Sama nie wiedziałam jak się dalej zachowywać i co w ogóle myśleć. Nie miałam czasu by rozmyślać nad swoją miłosną sytuacją. Gdy byłam na parkingu dochodziła 6. Biegiem weszłam do hotelu i skierowałam się do szatni.
-    Hej uważaj – poczułam, że wpadłam na kogoś. To był Michał, który stał przede mną bez koszuli. Uśmiechał się do mnie nonszalancko jakby był rozbawiony całą tą sytuacją.
-    Przepraszam – powiedziałam zmieszana i otworzyłam swoją szafkę. Oczywiście spojrzałam na Niego, bo nie mogłam się oprzeć, by jeszcze raz nie zerknąć na Jego tors. Robił wrażenie, a sam Michał był naprawdę cholernie przystojny. Szybko karcąc siebie, wzięłam odpowiedni strój i poszłam za ścianę, starałam się jak najszybciej przebrać, aby Michał nie zauważył nawet kawałka mojego nagiego ciała. Gdy byłam gotowa udałam się do restauracji, w której nie było ruchu.
-    Idź na recepcję – Daria, kobieta sprawująca nade mną opiekę zwróciła się do mnie, gdy stałam przy barze. Po porannym zdarzeniu w szatni trochę niechętnie szłam na recepcję, bałam się jakiś kąśliwych uwag ze strony Michała, ale musiałam się z tym zmierzyć. Miała tam też być Natalia, więc czułam się znacznie bezpieczniej.
-    Cześć – starałam się nie dać po sobie poznać, że czułam się niezręcznie. Natalia akurat obsługiwała gości a Michał stał obok i uśmiechał się do mnie, jakby był bardzo zadowolony z tego, że to akurat on miał udzielać mi wskazówek. Przeczuwałam, że lekko nie będzie a moim najtrudniejszym zadaniem będzie odpędzanie się od flirtów chłopaka.
-    Hej, chodź – Michał zwrócił się do mnie wyraźnie na mnie czekając. Dosyć niepewnie podeszłam do Niego, obawiałam się starć z Nim, ponieważ w Jego obecności musiałam się bardziej kontrolować i pilnować. Na szczęście Michał okazał się być profesjonalny i wszystko kompetentnie mi przekazywał. Cały czas byliśmy pod ostrzałem spojrzeń ze strony concierg'a, więc nie miałam się czego bać. Około godziny 8 poszliśmy na przerwę a na recepcji stanął concierge. W bufecie wzięłam sobie dwa jogurty i usiadłam z Natalią i Michałem, to z nimi złapałam najlepszy kontakt, w sumie nic dziwnego, ponieważ pomiędzy nami nie było zbyt dużej różnicy wieku.
-    W takim tempie już za kilka dni będziesz mogła z nami pracować – uśmiechnęła się do mnie Natalia. Prawda była taka, że szybko się uczyłam, a to wszystko nie było zbyt skomplikowane.
-    Ciekawe jak nas podzielą, przecież we trójkę nie będziemy obsługiwać dwóch komputerów – słowa Michała były jak zimny kubeł wody. Zaczęłam się zastanawiać czy podzielą nas na dwie zmiany czy zwolnią kogoś ze starych pracowników, a tego bardzo się bałam. Byłam gotowa zrezygnować z pracy z hotelu niż zająć miejsce Natalii bądź Michała. Bałam się również tego, że jakby sprawdził się pierwszy scenariusz to istniało większe prawdopodobieństwo, że stworzą pary damsko męskie, a to z kolei oznaczałoby, że pracowałabym z Michałem albo z chłopakiem z drugiej zmiany.
-    Halo, Gosia żyjesz? - nagle ktoś zaczął machać ręką przed moimi oczami. Wyłączyłam się na chwilę i nie słuchałam tego, co mówili pozostali.
-    Sorry, zamyśliłam się – zamknęłam oczy i lekko pokręciłam głową jakbym chciała odegnać od siebie to, co siedziało w mojej głowie. - Idę do szatni – uśmiechnęłam się do znajomych i wstałam od stolika. To nie była ucieczka, musiałam wziąć leki a że przy okazji mogłam zostawić ten temat, to była inna sprawa.
-    Pójdę z Tobą – Natalia wstała i wraz ze mną udała się do szatni gdzie z szafki wyciągnęłam torebkę i wzięłam leki. Natalia też brała coś z torebki i co chwilę mi się przypatrywała.
-    Mogę Cię o coś zapytać? - przystanęła obok mnie, gdy rozpuszczałam w butelce witaminy. Była dosyć ostrożna w swoich słowach, chyba toczyła ze sobą wewnętrzną bitwę czy w ogóle powinna była pytać czy nie.
-    Jasne – podniosłam głowę by móc na nią spojrzeć. Minę miała nieciekawą i nie wiedziałam co spowodowało, że tak na mnie patrzyła. W głowie miałam przeróżne scenariusze, może zauważyła to jak działał na mnie Michał, a może widziała jak Michał zachowywał się względem mojej osoby, nie wiem, ale niepokoiło mnie jej zachowanie.
-    Jesteś chora? Zauważyłam, że bierzesz dużo leków i się zastanawiam czy to coś poważnego – usiadła obok mnie i nie trudno było zauważyć, że powoli dobierała słowa bojąc się mnie nie urazić.
-    Mam problemy z żołądkiem, generalnie z jedzeniem. To nic ciężkiego tylko muszę się pilnować. Dziękuję za troskę – serdecznie uśmiechnęłam się do dziewczyny chcąc ją rozpogodzić. Było mi miło, że się zapytała i martwiła się o mnie. Na szczęście, moje obawy się nie potwierdziły i mogłam być spokojna.
-    Aha, chodźmy już – swoją rękę położyła mi na plecach i z uśmiechami na twarzach wróciłyśmy do pracy. Po niecałej godzinie wróciłam do restauracji i tam pracowałam do końca zmiany.
Gdy skończyłam zmianę szybko się przebrałam i pojechałam do szpitala na badania. Musiałam sporo się naczekać na wyniki i na rozmowę z lekarzem, ale gdy w końcu się doczekałam czekały na miłe słowa. Mój organizm był silniejszy a leki działały. Do swojego jadłospisu mogłam wprowadzać normalne posiłki, ale nadal musiałam jeść 5 razy dziennie i tak już miało zostać na zawsze. Po wyjściu z pokoju lekarskiego udałam się do pani Agnieszki na psychologiczną rozmowę, która jak zawsze pozwalała mi całkowicie się otworzyć i oczyścić. Moje życie w końcu pędziło po właściwym torze a ja zauważałam wszystko, co działo się dookoła. Czułam, że miałam nad wszystkim kontrolę i sama wyznaczałam kierunek.
Gdy wyszłam ze szpitala pojechałam na cmentarz by trochę tam posprzątać i kupiłam świeże kwiaty. Teraz, gdy przychodziłam nad grób brata nie płakałam tylko robiłam to, co bardziej było mu potrzebne, czyli modliłam się za Niego. On czuwał nade mną i cały czas to czułam i teraz, w końcu mógł być dumnym ze mnie i wiedziałam, że gdy spoglądał na mnie odczuwał satysfakcję z siły, którą posiadałam.
W drodze powrotnej do domu zatankowałam samochód i już nigdzie się nie zatrzymując pojechałam do domu.

Gdy już wzięłam prysznic i ubrałam się w wygodne, domowe ubrania nie chciało mi się siedzieć w samotności przed komputerem czy telewizorem. Była środa i zastanawiało mnie to, dlaczego Martyna się nie odzywała. W poniedziałek miała wrócić z Niemiec i nie rozumiałam, dlaczego milczała. Filip o tej porze był w pracy, więc postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki i co nieco się dowiedzieć.
-    Hej – radośnie powiedziałam do słuchawki witając się z przyjaciółką.
-    Hej, co tam?- Martyna również była w dobrym humorze, ale po oddechu poznałam, że była zmęczona, jakby była po jakimś intensywnym wysiłku fizycznym.
-    U mnie wszystko w porządku, ale co u Ciebie? Czemu się nie odzywałaś? Już zaczynałam się martwić – zrobiłam jej trochę wyrzuty, ponieważ w ogóle nie dała znać czy przyjechała do Polski, jak jej poszło z Chrisem, nic kompletnie. Czułam, że zapomniała o mnie a to nie należało do najmilszych odczuć.
-    Przepraszam Cię, ale mam straszne zawirowania. Jestem już w Polsce i obecnie jestem w trakcie remontu pokoju. Wczoraj Filip skończył malować a dzisiaj cały dzień sprzątam i ogarniam pokój by móc składać meble – Martyna wyjaśniła mi powód jej kilkudniowego milczenia jak i szybszego oddechu. Z jej wypowiedzi wywnioskowałam, że z Filipem musiało jej się dobrze układać a rozmowa z Chrisem widocznie przebiegła w miarę pomyślnie. Martyna ruszyła z kopyta co było godne pozazdroszczenia.
-    To czemu nie dzwonisz? Przecież przyszedłby Bartek i Marcin i pomoglibyśmy Ci. Zaraz u Ciebie będziemy – bardzo się oburzyłam, że nie zadzwoniła z prośbą o pomoc, przecież od tego byli przyjaciele a nie żeby sama z Filipem się męczyła. Rozumiałam, że mogło im to sprawiać dużo satysfakcji i zbliżyć ich do siebie, no, ale bez przesady.
-    Ty masz odpoczywać a nie sprzątać i skręcać meble. Dajemy radę z Filipem – Martyna próbowała się bronić, ale marnie jej to wychodziło.
-    Nie jestem obłożnie chora i naprawdę nie muszę cały czas odpoczywać. Zresztą pracuję, więc i tak nie leżę w łóżku. W ogóle nie będę z Tobą dyskutować. Zaraz u Ciebie będę, zadzwonię po Bartka i oboje przyjedziemy – nie zamierzałam z nią polemizować na ten temat. Nie chciało mi się siedzieć w domu a pomoc przyjaciółce w remoncie była doskonałym zajęciem. Bardzo lubiłam takie prace, więc to była czysta przyjemność.
-    Słuchaj, jak już chcesz to przyjedź sama. Dzisiaj zostało sprzątanie, meble przyjadą dopiero jutro, więc jakby Bartek mógł jutro przyjechać, bo Filip idzie do pracy na popołudnie a meble będą o 11 – cieszyłam się, że Martyna przestała bojkotować mój pomysł i poprosiła o pomoc. To było coś, co powodowało, że serce rosło, niby nic wielkiego, ale zawsze coś. Poczułam się potrzebna a to chyba w życiu ważne.
-    Jasne, już się zbieram, do zobaczenia – radośnie rozstałam się z przyjaciółką i tak jak byłam ubrana w krótkie spodnie dresowe i bokserkę tak wyszłam. Postanowiłam jechać rowerem by trochę oszczędzić paliwa, na które już nie miałam pieniędzy, wczorajsze napiwki całkowicie poszły na ten cel i chciałam by go starczyło na jak najdłużej. Na dole, gdy zakładałam trampki zatrzymał mnie tata.
-    A Ty gdzie się wybierasz? - tato wyszedł z kuchni i przystanął patrząc znacząco na mnie, obok niego w kuchni zauważyłam mamę, która standardowo nic nie mówiąc również patrzyła na mnie.
-    Do Martyny, chcę jej pomóc w remoncie, musimy posprzątać by chłopaki mogli składać meble. Jadę rowerem, więc nie wrócę późno – uśmiechałam się do taty, bo rozwiać Jego wątpliwości. Nie chciałam by się martwił, chociaż ostatnio bardzo rzadko przebywałam w domu i rozumiałam, że mogło Go to niepokoić, ale właśnie odkuwałam się od dna i brak wolnego czasu na zwykłe nudzenie się, działał cuda.
-    Czekaj, odwiozę Cię a z powrotem wrócisz taksówką – tata odłożył kanapkę, którą trzymał w rękach i podszedł do mnie chcąc już się zbierać. Nie rozumiałam Jego zachowania, które było dziwne i niecodzienne.
-    Ale nie ma takiej potrzeby, jakbym chciała jechać samochodem to bym pojechała swoim. Nie fatyguj się – podeszłam do taty i pogłaskałam go po ręce. To, co powiedziałam w żadnym wypadku nie było złośliwe, byłam miła i mówiłam to z dobroci serca, ale mój tato miał inne plany.
-    To zawiozę Cię a wrócisz rowerem, bo chyba Twój ma Martyna, prawda? -zaskoczył mnie swoimi słowami, ponieważ przewidywałam, że miał w głowie jakiś niecny plan. Nie zamierzałam burzyć Jego zamiarów i postanowiłam przystać na propozycję, jaką rzucił.. Byłam ciekawa, co kryło się pod tą kurtyną, którą próbował zaciągnąć mi na oczy. 

piątek, 17 stycznia 2014

The experience cz 104

-    Co Ty tu robisz? - podeszłam do Bartka stojącego obok mojego samochodu przed hotelem. Założyłam ręce na piersi i wpatrywałam się w chłopaka, który opierał się o samochód. Mój ton głosu nie był za miły i nawet się z tym nie kryłam, po prostu byłam zła na Niego i nie mogłam pozwolić, by robił ze mną, co tylko chciał.
-    Pisałem, że będę czekać – podszedł do mnie i dał mi całusa w policzek, na co zareagowałam odwróceniem twarzy w bok. Nie miałam ochoty na czułości z Jego strony.  Dzisiaj był inny niż wczoraj, był taki jak zawsze a nieznudzony jak dziewięćdziesięcioletni dziadek.
-    A ja pisałam, że jestem samochodem i jutro mam, na 6 więc nigdzie nie jadę – moja skorupa nie pękała. Jak najszybciej chciałam znaleźć się w łóżku i iść spać. Bartek patrzył się na mnie również nie mięknąc. Jasno miał postawiony cel i ewidentnie chciał go zrealizować. Czułam się mało ważna, jakby moje zdanie nie było istotne.
-    Przyszedłem na nogach i chcę Cię zabrać do siebie a jutro ode mnie pojedziesz do pracy. Nie bocz się na mnie za wczoraj, przepraszam – swoją dłonią złapał mnie za brodę podnosząc ją do góry bym na Niego spojrzała. Nie powiem, podobały mi się te Jego czułe gesty, ale nie mogłam pozwolić by to wzięło górę, czułam się zraniona i musiałam o tym pamiętać.
-    A to, czego ja chcę, to ma jakiekolwiek znaczenie? – nie bałam się przeciwstawić a moim zamiarem na pewno nie była kłótnia. Po prostu nie lubiłam, jak ktoś decydował za mnie. Czasem to było fajne, ale nie w takiej sytuacji. Potrzebowałam autonomii i niezależności, a czułam się bardzo ograniczana przez Bartka.
-    Skąd w ogóle to pytanie? Oczywiście, że ma i to duże. – Bartek zachowywał się jakby w ogóle nie rozumiał zaistniałej sytuacji albo nie nadążał za obiegiem spraw. Pomyślałam, że może zrobił to nieświadomie, że może nie takie były Jego intencje.
-    Jakoś tego po Tobie nie widać. – powoli schodziłam z tonu i pokorniałam. Wiedziałam, że przedłużanie tego w niczym mi nie pomoże. Nie chciałam kwitnąć na parkingu i marnować czasu, skoro już mogłam być w domu i kłaść się do łóżka.
-    Gosia możemy później o tym porozmawiać, chodź zabiorę Cię do mnie. Wyśpisz się i jutro pojedziesz do pracy – Bartek również złagodniał i wyciągnął ku mnie dłoń. Podałam mu kluczyki i wsiadłam do samochodu. Nie byłam zadowolona z obiegu spraw, jak i tego, że odpuściłam natomiast byłam naprawdę zmęczona i marzyłam tylko o tym, by iść spać. Napisałam sms'a tacie, że będę nocować u Bartka i żeby się nie złościł, że dopiero teraz dałam znać. Obiecałam też, że jutro po pracy przyjadę do domu, tylko wcześniej musiałam jechać na badania.
-    Jak było w pracy? - Bartek zwrócił się do mnie, gdy kończyłam pisać wiadomość do taty.
-    Dzisiaj Cię to interesuje? - pozwoliłam sobie na małą złośliwość by nie myślał, że jak po mnie przyszedł to od razu zapomniałam o tym, jak się zachowywał poprzedniego dnia.
-    Cały czas mnie to interesuje. - spojrzał na mnie znacząco, ale ja nie zamierzałam odpuszczać. Nie wiedziałam co Jego „później” oznaczało. Uznałam, że w między czasie, zanim jeszcze dojechaliśmy do Jego mieszkania, mogliśmy o tym porozmawiać.
-    No wczoraj nie było tego widać – patrzyłam na widoki za oknem, to była taka ucieczka przed patrzeniem mu w oczy, chociaż to on zawinił i to on powinien uciekać wzorkiem a nie ja. Zastanawiałam się, kiedy w końcu będzie normalnie i nasz związek będzie tak ustabilizowany jak innych ludzi. Zaczynały mnie męczyć te zmiany nastrojów.
-    Źle spałem i miałem gorszy dzień. Każdy chyba czasem potrzebuje się ponudzić. Gosia nie sprzeczajmy się o głupstwa – położył swoją dłoń na moim kolanie i patrzył na mnie wyraźnie oczekując odpowiedzi z mojej strony. Nie chciałam by poczuł, że zawsze wszystko łatwo mu będę odpuszczać. Musiał się ciągle starać a nie tylko od czasu do czasu.
-    Dobra, nie ważne – patrzyłam przed siebie, kiedy ruszyliśmy na skrzyżowaniu. Po kilku minutach byliśmy już pod mieszkaniem Bartka. Nie czekałam, aż otworzy mi drzwi, bo w cale tego od Niego nie oczekiwałam.. W milczeniu poszliśmy do mieszkania. Kiedy weszliśmy do środka Bartek od razu poszedł do kuchni a ja niepewnie poszłam za nim. Czułam się tam nieswojo i skrępowana.
-    Jesteś głodna? – chłopak zwrócił się do mnie, kiedy opierałam się o ścianę w kuchni. Przypatrywałam się Jego poczynaniom a dodatkowo w głowie miałam kompletny mętlik, nie wiedziałam, co robić, myśleć i jak się zachowywać.
-    Może bym coś zjadła. – niepewnie odpowiedziałam na zadane mi pytanie. – Pójdę wziąć prysznic – po tych słowach zawróciłam i poszłam do łazienki. Gdy znalazłam się w pomieszczeniu odetchnęłam z ulgą i od razu przemyłam twarz zimną wodą, chcąc otrzeźwieć z towarzyszących mi emocji. Czułam, że zaplątałam się w swoje uczucia i myśli i nie wiedziałam jak z nich wybrnąć, tylko dalej w nich tkwiłam w cale nie czerpiąc z tego przyjemności. Byłam nerwusem i strasznie zawziętą, upartą osobą i dlatego trudniej było mi zrezygnować z swoich poczynań jak i przyznać się do błędu. Czułam się zagubiona, nie łatwo było usłyszeć głos swojego serca, szczególnie, gdy dookoła kłębiły się różne emocje. Było mi przykro, że nie dogadywaliśmy się tak, jakbym sobie tego życzyła. Zostawiając te sprawy i przemyślenia na boku, weszłam pod prysznic i starałam się odprężyć. Gdy się umyłam to zawinięta w ręcznik wyszłam z łazienki zdając sobie sprawę z tego, że nie miałam żadnych ubrań na przebranie i byłam zmuszona pożyczyć coś od Bartka.
-    Masz jakąś dłuższą koszulkę? – swoim głosem wyrwałam chłopaka z zamyślenia i spowodowałam, że spojrzał na mnie, dokładnie filtrując mnie wzrokiem. Chwilę musiałam poczekać, zanim się odezwał.  Zadziałałam na Niego jak kobieta na faceta, widziałam w Jego oczach, że miał ochotę na to by się przytulić, swego rodzaju pożądanie, lecz biorąc pod uwagę relacje, w jakich się znajdywaliśmy, nie miało to najmniejszej racji bytu.
-    Już, poszukam czegoś – wytarł ręce w ściereczkę i od razu poszedł do pokoju delikatnie mnie omijając oraz uśmiechając się pod nosem. Długo nie musiałam czekać aż wróci, ponieważ już po chwili był z granatową koszulką w ręce. Unikałam Jego wzroku by czasem nie rzucić się na Niego z objęciami i nie zanurzyć swoich ust w Jego.
-    Dzięki – gdy t-shirt znalazł się w moich rękach, od razu zawróciłam do łazienki by zdjąć z siebie ręcznik a założyć coś wygodniejszego. Kiedy byłam przebrana to nadal nie byłam gotowa by wyjść do chłopaka, bałam się czegoś, sama nie byłam w stanie określić, co to było. Byłam jak w kołowrotku mając kompletnie sprany mózg. Byłam już na tyle głodna i zmęczona, że musiałam wyjść.
-    Chodź – Bartek miło powiedział w moją stronę. Na stoliku czekała na mnie szklanka z jakimś jedzeniem a obok stał talerz z Bartka spaghetti. Byłam mu wdzięczna, że zrobił coś specjalnie dla mnie i przede wszystkim, że pamiętał o moim jadłospisie.
-    Dzięki – uśmiechnęłam się do Niego chcąc odgonić towarzyszącą mi niechęć pomieszaną z jakimś dziwnym stresem. Zajęłam miejsce na kanapie i smakowałam przygotowanego dla mnie posiłku. Bartek milczał, może nie wiedział, co miał powiedzieć a może czekał na moją reakcję? Trudno było stwierdzić, ale nie chciałam się dłużej zastanawiać nad tym, czego powinnam wymagać od Niego a czego nie. – Bardzo dobre – przerwałam krępującą ciszę i ponownie uraczyłam chłopaka uśmiechem. Bartek oderwał się od swojego jedzenia i posłał mi szczery uśmiech. Chyba nie spodziewał się tego, że będę miła dla Niego.
-    To się bardzo cieszę – był dumny i zadowolony z siebie i miał do tego święte prawo. Znowu w głowie pojawiły mi się różne myśli, ale tym razem większość z nich była pozytywna, dotyczyła tego jak było fajnie. Mogłam to zatrzymać dla siebie, ale chciałam by mój chłopak o tym wiedziałby miał dostęp do moich myśli.
-    Chciałabym, żeby było tak zawsze. Byś się starał o mnie i zabiegał, nigdy nie odpuszczał. Tak jak teraz. – nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam mówiąc mu to, czy aby nie było to zbyt dwuznaczne jak i egoistyczne. Niecierpliwie czekałam na Jego reakcję. Mogłam się po nim spodziewać dosłownie wszystkiego, dlatego też patrzyłam się na Niego jak na obrazek.
-    Ale ja nie odpuszczam i nie mam takiego zamiaru. Nie wiem skąd w Tobie takie myśli – był spokojny i na pewno swoimi słowami starał się być ostrożnym, aby mnie nie urazić. Byłam zaskoczona, że nie rozumiał, z jakiego powodu o tym mówiłam. Dla mnie było to dziwne, że nie zauważał problemów, które ja wszędzie dostrzegałam. Zastanawiałam się czy to czasem ja ze sobą nie miałam jakiegoś problemu, może to ja zbyt dużo oczekiwałam, ale musiałam to z Nim wyjaśnić.
-    Wczoraj poczułam się tak, jakbyś był mną znudzony. Nie chcę Cię urazić i zdaję sobie sprawę, że może nie takie były Twoje intencje, ale wczoraj poczułam się tak, jakbym Ci tylko była potrzebna do seksu. Może jestem przewrażliwiona, ale odniosłam wrażenie, że Ty tylko chcesz przebywać w mieszkaniu by się kochać – bardzo powoli dobierałam słowa, bo wiedziałam, że to, o czym mówiłam to było mocne i temat, jaki poruszyłam, był bardzo delikatny. Wewnątrz modliłam się, żeby to wszystko nie doprowadziło Go dzikiej kłótni. Chciałam to szybko wyjaśnić i iść spać. Patrzyłam się na Bartka, który był bardzo zdziwiony moimi słowami i chyba z niedowierzania kręcił głową.
-    Naprawdę takie odniosłaś wrażenie? – Jego ton głosu już nie był tak spokojny jak przy ostatniej wypowiedzi. Oczy miał strasznie duże i z tego wszystkiego aż odłożył talerz na bok. Zmienił pozycję by siedzieć centralnie naprzeciwko mnie, jakby chciał mieć dostęp do moich oczu, z których chyba czytał to, co we mnie tkwiło.
-    Przepraszam – wstałam z kanapy i chciałam iść do łazienki, ponieważ już nie wytrzymywałam tego napięcia. Zbierało mi się na wymioty jak i na płacz. Pierwsza chciałam rozmawiać a sama uciekałam. Poczułam się jak jakaś idiotka, która za dużo sobie dopowiadała. Bartek od razu podążył za mną i złapał mnie za rękę a tym samym zatrzymując mnie i patrząc mi w oczy.
-    Gosia, ale nie uciekaj teraz. Zaczęłaś to skończ – nie był jakoś specjalnie miły dla mnie, ale chyba sobie na to zasłużyłam, nie rozumiałam, dlaczego wstydziłam się własnych uczuć, przecież ja mu tylko powiedziałam to, co czułam i byłam z nim szczera, ale chyba przerosło mnie to. Byłam w kropce, nie wiedziałam jak miałam zareagować, co powiedzieć. Czemu rozmowy o swoich odczuciach były tak drażliwe?
-    Co mam Ci jeszcze powiedzieć? – irytowałam się i zaczynałam tracić cierpliwość. Bartek chyba również. Najgorsze było to, że zaczęło się jak drobiazgu, ale z drugiej strony były moje uczucia. Czasami takie błahe sprawy rzutowały na dalsze postrzeganie związku i naszych ról w nim.
-    Myślałem, że mnie znasz i wiesz, jaki jestem, ale chyba się myliłem – był taki twardy, szorstki i trochę mi obcy. Miał prawo poczuć się urażony za moje słowa, ale ja również miałam prawo do swoich uczuć, przecież nie wzięły się one z kosmosu, nie wymyśliłam ich sobie. Widocznie musiały istnieć jakieś podstawy bym tak uważała. Bartek stał na przeciwko mnie i już mnie nie trzymał za rękę. Czułam dystans pomiędzy nami.
-    To nie jest tak. Ja wiem, że specjalnie nigdy byś tak nie zrobił i nie dał mi powodów ku temu bym tak myślała. Ale ja tylko powiedziałam o moich emocjach i o tym jak się poczułam. O nic Ciebie nie oskarżam. – gdy tłumaczyłam się ze swoich słów to Bartek wyminął mnie i podszedł do okna. Musiałam być silna i doprowadzić to do końca. Pomimo swojego zmęczenia i chęci spania nie mogłam odpuścić.
-    No chyba nie do końca. Jakie według Ciebie dałem Ci powody byś tak myślała? – obrócił się twarzą do mnie. Czułam się jakbym zderzyła się z górą lodową. Było mi ciężko się z tego wykaraskać i jeszcze wyjść cało, co w ogóle wydało się niemożliwe. Tak trudno mi się z Nim o tym rozmawiało, że opadałam z sił i brakowało mi już słów by to wszystko określić. Oboje mieliśmy podobne charaktery, więc napotykaliśmy na wiele trudności by się porozumieć a oczywiście, żadne nie chciało odpuścić.
-    Nigdzie nie chciałeś ze mną wyjść tylko chciałeś siedzieć w mieszkaniu a wiadomo, co robimy jak jesteśmy sami. To nie jest takie proste. Ja chcę czuć Twoją miłość, zainteresowanie mną – podeszłam bliżej do Niego kładąc swoje dłonie na Jego torsie. Nie miałam zamiaru prosić Go o przebaczenie, czy brać winy na siebie. Mimo swojej miłości do Niego i chęci dogadania się, nie mogłam tego zrobić, wtedy to już w ogóle dałabym się podporządkować i pokazałabym swoją słabość do Niego a przecież byłam silna, wystarczająco silna by się z tym zmierzyć.
-    Raz Ci odmówiłem a Ty już aferę z tego robisz. Gośka, zastanów się – chłopak wyminął mnie i usiadł na kanapie dokańczając posiłek. Czułam się zlekceważona, jakbym dostała w policzek. Brakowało mi Jego opiekuńczości, ciepła. Stałam i patrzyłam się na Niego pełna bezradności i rozgoryczenia. Nie chciałam tego tak zakańczać, ale sam wybrał. W pierwszej chwili chciałam jechać do domu, ale stałam tam tylko w Jego koszulce a na dodatek było już bardzo późno, ponieważ już po północy. Nic więcej już nie mówiąc poszłam do sypialni i po nastawieniu budzika zasnęłam z nadzieją na lepszy dzień.


Kolejna długa część, ale mam nadzieję, że wytrzymaliście do końca :) 
Komentujcie, żebym wiedziała, czy się podoba :)