poniedziałek, 2 lutego 2015

The experience cz 199!

Od sylwestra minęło już kilka dni, a ja z dnia na dzień byłam coraz to szczęśliwsza i silniejsza. W głowie nieustannie odtwarzałam to, jakimi słowami przywitałam nowy rok. Ciągle w uszach dźwięczało mi jego „Kocham cię”, na ustach czułam jego dotyk a w oczach miałam jego widok. Ta scena była takim tatuażem pamięci. Dokładnie pamiętałam każdy szczegół i w tamtej chwili czułam się naprawdę wyjątkowo. To dodało mi dużo siły i odwagi by zmierzyć się z tym, co jeszcze ciążyło mi na duszy.

Dopiero niedawno uzmysłowiłam sobie jak bardzo za nią tęskniłam i jak bardzo chciałam naprawić popełnione błędy. Chciałam by była obecna w moim życiu, by była przy mnie, chciałam mieć mamę. Pamiętałam czasy kiedy pożyczałyśmy sobie ubrania, jak wspólnie chodziłyśmy do spa, kina czy na kolację. Robiłyśmy sobie damskie wieczory i byłyśmy wtedy naprawdę szczęśliwe. Nigdy bym nie przypuszczała, że będziemy dla siebie takie obce. Pewne sprawy wymagały dużej dojrzałości i samej przed sobą było mi głupio, że tyle czasu musiało minąć żebym nie tylko była na to gotowa, ale i dostrzegła swoje błędy, które bardzo chciałam naprawić. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, że kilka miesięcy temu zachowałam się tak a nie inaczej. Niby się przeprosiłyśmy i było już dobrze, ale nie wiedziałam czemu mama zrezygnowała z kontaktu z nami, dlaczego prawie o nas zapomniała.
Nowy adres mamy znalazłam w notesie  u taty na biurku, podczas gdy  kiedyś szukałam numeru telefonu do lekarza. Miałam go już od kilkunastu dni i cały czas chodził mi po głowie, myślałam czy powinnam tam jechać, czy nie za bardzo naruszałam jej nową prywatność, ale koniec końców stwierdziłam, że potrzebowałam mamy i że zawalczę o nią. Nie wiedziałam czy ona także tego chciała, w sumie od kilku miesięcy nic nie wiedziałam o jej nowym życiu i było to lekko przerażające.
Gdy wjeżdżałam na ulicę, na której mieścił się jej nowy dom, byłam ogromnie zestresowana. Nie wiedziałam czego miałam się spodziewać, czy mieszkała sama, czy akurat będzie w domu… Tyle pytań i niejasności a moje serce biło jak opętane. Nikomu nic nie powiedziałam o tym, że chciałam złożyć wizytę mamie, postanowiłam sama się z tym zmierzyć i wykazać się swoją siłą i dorosłością.
Samochód zaparkowałam przed wskazanym adresem, a gdy spojrzałam na budynek dostrzegłam palące się światło, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że jednak ktoś tam będzie. Gdy zgasiłam silnik, powoli odpięłam pasy i wyszłam z samochodu. Moje ruchy były strasznie niepewne, a co za tym idzie bardzo powolne. Czułam przeogromny stres i strach przed nieznanym. Długo wpatrywałam się w dom, drzwi wejściowe, okna i dopiero po dłuższej chwili odważyłam się zadzwonić domofonem.
- Słucham? – usłyszałam głos mężczyzny, co lekko wtrąciło mnie z równowagi, cały czas liczyłam, że zastanę mamę  i to samą.
- Zastałam może Annę Pilarz? – dukałam jak pierwszoklasistka, która nie potrafiła złożyć zdania. Nie wiedziałam jak zapytać, co powiedzieć…
- Proszę – ponownie do moich uszu dobiegł głos mężczyzny a po chwili usłyszałam dźwięk otwieranej furtki. Podeszłam bliżej domu, a moja niepewność z każdym krokiem narastała. Dawno nie odczuwałam takiego strachu, a szczególnie, że czekała mnie tylko rozmowa z własną mamą. – Ania zaraz będzie, jesteś jej córką prawda? – w drzwiach wejściowych stanął mężczyzna, którego już wcześniej spotkałam z mamą na cmentarzu podczas Wszystkich Świętych.
- Tak – tylko na tyle było mnie stać, ponieważ zastanawiałam się co dalej począć skoro mamy nie było w środku. Miałam tam wejść i na nią czekać? Sam na sam z obcym mi mężczyzną?
- Wejdź proszę, Ania powinna być lada moment – stałam tam z jakieś dwie minuty i do ostatniej chwili wahałam się jak się zachować, ale przecież co on mógł mi zrobić? Wątpiłam, że był jakimś gwałcicielem albo seryjnym mordercą. Wyglądał całkiem normalnie, miał ponad czterdzieści lat, trochę zmarszczek na twarzy i lekki zarost. Trudno było mi stwierdzić czy był przystojny, raczej gustowałam w całkiem innych mężczyznach, zdecydowanie młodszych. Może i nie byłam obiektywna, ale dla mnie, tato był zdecydowanie przystojniejszy i chyba młodszy od tego faceta.
- Nie chciałabym przeszkadzać – kiedy znalazłam się w środku, miałam jakieś wewnętrzne obawy przed rozgoszczeniem się i wejściem dalej.
- Nie przeszkadzasz, Robert jestem – mężczyzna wyciągnął ku mnie dłoń i bez jakiegoś zawahania, od razu ją uścisnęłam. Był bardzo miły, uprzejmy, przede wszystkim nie zestresowany tak jak ja. Stwarzał naprawdę pozytywne wrażenie.
- Gosia – starałam się pozbyć wszystkich skrajnych emocji. Nie czułam żalu do tego faceta, że zabrał mi mamę, albo, że to przez niego stało się jak się stało. To była decyzja mamy i to ona była za nią odpowiedzialna, także nikogo poza nią nie mogłam tym obarczać. Od początku wiedziałam, że z Robertem kumplami nie będziemy, ale zwyczajną relację mogłam mu zaoferować.
- Zdejmij kurtkę i zapraszam do salonu. Zrobię ci herbaty bo pewnie zmarzłaś – może upadłam na głowę, ale ten facet naprawdę wydawał się w porządku, był przyjazny i sprawiał, że zaczynałam się czuć coraz to pewniej.
- Dziękuję – już chciałam mu odmówić, ale postanowiłam sobie, że będę grzeczna i przecież nic mi nie szkodziło wypić tą herbatę.
- Owocowa, zielona czy zwykła?
- Może być zielona – delikatnie uśmiechnęłam się do mężczyzny kiedy już zostawiłam wierzchnie ubranie i weszłam w głąb domu. Wystrój był całkiem normalny, taki zwykły, ale przy tym nadal przyjemny.
- Proszę, rozgość się. Ania pojechała jeszcze na zakupy do marketu, ale jak z nią niedawno rozmawiałem to już miała wracać. – usiadłam na kanapie i starałam się rozluźnić. Na słowa mężczyzny nic nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć. Delikatnie się tylko uśmiechnęłam i czekałam.
- Proszę – po niedługim czasie mężczyzna postawił przede mną filiżankę z herbatą i talerz z ciastem, a zaraz po tym  usiadł na fotelu obok – Mama ucieszy się, że przyszłaś. Dużo mi opowiadała o tobie i o twoim bracie. Jesteś teraz w klasie maturalnej, prawda?
- Tak… Myślisz, że naprawdę się ucieszy? – dziwnie się poczułam, jak obcy mężczyzna wiedział więcej o mojej mamie niż ja sama. Zdecydowanie przyszedł czas by to naprawić.
- Jasne, ona was naprawdę kocha. Brakowało jej odwagi by zrobić ten pierwszy krok, ale zapewniam cię, że bardzo za tobą tęskni – nim Robert zdążył dokończyć swoją wypowiedź, oboje usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i wzrokiem podążyliśmy właśnie w tym kierunku. Gdy zobaczyłam mamę, momentalnie wstrzymałam oddech i zacisnęłam wargi. Kiedy i ona spostrzegła się, że siedzę na kanapie stanęła w miejscu, upuściła zakupy i wyglądała jakby nie mogła się ruszyć.
- Masz gościa – Robert podszedł do mamy i wziął zakupy, a ja wstałam z kanapy i czekałam aż kobieta do mnie podejdzie. Wyglądała na naprawdę zszokowaną.
- Coś się stało? Coś z Marcinem? – mama była przestraszona i chyba szukała racjonalnego uzasadnienia mojej wizyty w jej nowym domu.
- Nie, wszystko w porządku. Ja chciałam… porozmawiać – słowa przychodziły mi z wielkim trudem, miałam strasznie ściśnięte gardło i ledwo co mogłam oddychać.
- Zostawię was same, chyba czeka was długa rozmowa – mężczyzna objął mamę ramieniem i ucałował ją w policzek, jakby tym samym chciał dodać jej odwagi, a ja delikatnie się do niego uśmiechnęłam. Byłam mu wdzięczna, że nie chciał się przysłuchiwać naszym słowom jak i dał nam przestrzeń do swobodnej rozmowy. Kiedy Robert zniknął za schodami, mama usiadła obok mnie i wpatrywała się we mnie. Chyba obie nie wiedziałyśmy jak zacząć tą rozmowę.
- Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że nie uprzedziłam – mógł głos nadal był bardzo drżący przez co miałam wrażenie, że nie byłam w stanie głośno mówić. Z moich ust wydobywał się ledwie szept.
- Skąd. Cieszę się, że przyszłaś, zaskoczyłaś mnie bardzo.
- Ja… Chciałabym mieć cię z powrotem… - może kogoś to zdziwi, ale jakoś specjalnie się do tej rozmowy nie przygotowywałam. Wiedziałam mniej więcej co chciałam jej powiedzieć, ale w tamtym momencie wszystko uciekło.
- Tęskniłam za tobą, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo – mama zrobiła coś, na co bardzo długo czekałam. Przytuliła mnie mocno do siebie i wreszcie po tylu miesiącach, mogłam poczuć matczyną miłość. Już zapomniałam jak smakowało to uczucie, zapomniałam o tym, jakie ciepło dostarczała własna mama, kobieta która  mnie urodziła, karmiła, przewijała, uczyła chodzić, mówić. Była moją pierwszą przyjaciółką, jako pierwsza zobaczyła mój uśmiech,  była na mojej pierwszej wywiadówce, była gdy szłam na pierwszą randkę, była prawie zawsze….
Kiedy siedziałyśmy przytulone na kanapie, wszystkie emocje, które próbowałam stłumić w sobie przez te kilka miesięcy wreszcie się uwolniły i po moich policzkach płynęły łzy. Pierwszy raz od naprawdę dawna płakałam jak małe dziecko, a mama próbowała mnie uspokoić poprzez delikatne głaskanie. Czułam jej miłość, wsparcie i troskę. Bardzo mi jej brakowało, żałowałam, że straciłyśmy tyle czasu.
Po trudnym do określenia czasie mama uwolniła mnie ze swoich ramion a wtedy i na jej policzkach dostrzegłam łzy. Nie była z kamienia, też miała swoje uczucia i mimo jej zachowania, pewnie też to bardzo przeżywała. Otarłam  jej łzy i starałam się uspokoić swój oddech.
- Miałam wrażenie, że…. Zapomniałaś o nas, że nowe życie tak cię pochłonęło i ja z Marcinem do niczego potrzebni ci nie jesteśmy – miałam w sobie dużo żalu do mamy i nie chciałam zamiatać tego pod dywan, bo wiedziałam, że w pewnym momencie to się odezwie. Chciałam spróbować zrozumieć, poznać jej uczucia i nie skreślać, nigdy tego nie zrobiłam.
- Ja myślałam, że wy nie zrozumiecie. Kochałam waszego tatę, tworzyliśmy zgraną drużynę, ale zaczęło się między nami naprawdę psuć i ja….. wtedy poznałam Roberta i zamiast walczyć o tatę, próbować odbudować nasz związek, poszłam inną drogą. Pewnie pomyślisz, że ot tak skreśliłam dwadzieścia lat małżeństwa z Andrzejem, ale tak nie jest. Dużo się zmieniło i to co się działo w naszym domu chyba nas wszystkich przerosło. Gdy wyprowadziłaś się z domu miałam straszne poczucie winy, męczyły mnie wyrzuty sumienia i byłam głupia, bo uważałam, że przez to, że jestem starsza to jestem mądrzejsza i to ty powinnaś mnie przepraszać. Był wtedy ze mną Robert, wspierał mnie i dodawał siły. Uciekałam do niego, wolałam być tutaj z nim, a Andrzej zamykał się w sobie. Żyliśmy obok siebie. Nie wiem w którym momencie pokochałam Roberta, ale poczułam, że to tu się czuję dobrze, że to on mnie trzyma przy życiu. Wiedziałam ile wycierpiałaś przeze mnie i nie chciałam dokładać ci bólu, dlatego się nie odzywałam. Miałam wrażenie, że  raniłam ciebie i Marcina, wydawało mi się, że nie jesteście w stanie wybaczyć mi, że zostawiłam waszego tatę dla innego mężczyzny. Ja wiem jak bardzo kochacie tatę, on jest dla was wzorem i waszym autorytetem, a ja go zostawiłam i to dla innego mężczyzny. Na waszym miejscu pewnie  też nie potrafiłabym tego wybaczyć swojej mamie, z pewnością miałabym do niej ogromny żal i nie chciałam wymagać od was byście mnie poparli – byłam zdziwiona kiedy mama zaczęła wszystko opisywać i otworzyła się przede mną. Jej punkt widzenia bardzo mnie zaskoczył i nie mogłam uwierzyć, że właśnie tak wyglądało to z jej strony.
- Czemu nie dałaś nam samym zdecydować? – nie chciałam jej oceniać, pragnęłam zrozumieć. Nie chodziło mi o robienie wyrzutów, nie chciałam pogarszać naszych relacji.
- Zostaliście z tatą…
- Ale mamy też mamę, było już tak dobrze, kiedy byliśmy we trójkę, ty ja i Marcin, na obiedzie po moich urodzinach byłam pewna, że nasze relacje się polepszą, a potem cisza, Marcin powiedział, że masz kogoś, a ty nic – zachowywałam pogodny ton, o ile można to tak nazwać. Ciągle chciałam zrozumieć.
- Wiem, że nawaliłam, przepraszam. Nie sądziłam, że cierpicie. Myślałam, że jak jesteście z tatą, to on wam da tyle ciepła, miłości, że ja już nic więcej od siebie dać wam nie mogę  – mama miała łamiący głos, z jej oczu popłynęła łza. Ona też cierpiała i nie chciałam by chociażby przez ułamek sekundy nosiła to uczucie w sobie.
- Nigdy w siebie nie wątp, każdy popełnia błędy, ale jesteś mamą, cudowną mamą i niezależnie od wszystkiego, kocham cię – uśmiechnęłam się delikatnie do mamy i wtedy jeszcze bardziej się rozpłakała. Było mi przykro, że tak się stało, że poczuła się gorsza, nic nie warta. Przytuliłam ją mocno do siebie, chciałam pokazać jej co do niej czułam, w każdym geście pokazać miłość.
- Przepraszam, bardzo przepraszam – mama szeptem kilkakrotnie powtórzyła to słowo i wiedziałam, że od tego momentu wszystko się zmieni. Będę miała tatę i mamę.
- Ciii – starałam się ją uspokoić, spędzić ten wieczór już nie na rozdrapywaniu ran, ale na nadrobieniu straconego czasu. Czułam, że poszłam o kilka kroków na przód. Dzięki Kamilowi zmieniłam podejście, trochę się wyciszyłam i uspokoiłam drzemiące we mnie emocje. Nie straciłam temperamentu, ale nauczyłam się panować nad emocjami, nie pozwalałam im kierować moim życiem.
- Może napijemy się wina i zamówimy coś do jedzenia, co? – widziałam jak mama chciała osiągnąć równowagę i trochę opanować obudzone w niej emocje.
- Jestem samochodem – delikatnie się do niej uśmiechnęłam, przyglądając się dokładnie jej twarzy, której dawno nie widziałam.
- To zostań na noc, miejsca jest dużo, a będziemy miały trochę czasu by porozmawiać – ona pragnęła tego samego co ja, nadrobić stracony czas. Chciałam wiedzieć co u niej, czy była szczęśliwa…
- Jutro idę do szkoły, ale spokojnie, mogę zostać jeszcze parę godzin, a wina napijemy się innym razem, tylko muszę zadzwonić do taty i uprzedzić go, że wrócę później – starałam się zachować pogodny ton głosu, ale ta sytuacja była co najmniej dziwna. Miałam zadzwonić do taty, że wrócę późno bo jestem u mamy…
- Jasne… Zajmę się jedzeniem. Co wolisz, spaghetti czy sałatkę? – mama podniosła się z kanapy i ruszyła do kuchni. Na wzmiankę o tacie zmieniła trochę wyraz twarzy, ale już nic na to nie mogłam poradzić. Musiałam być w porządku wobec nich obojga.
- Może być sałatka – posłałam jej uśmiech i wzięłam telefon z torebki i z początku chciałam gdzieś wyjść, oddalić się by móc z tatą porozmawiać, ale obawiałam się, że mama może to źle odebrać, więc zostałam tam gdzie byłam i wykręciłam numer to drugiego rodzica.
- Halo?
- Cześć tato – trochę się denerwowałam i co rusz spoglądałam na mamę by kontrolować sytuację.
- No hej, pewnie z Kamilem jesteś, co? – ostatnimi czasy cały swój wolny czas spędzałam z chłopakiem, ale tym razem musiałam go zaskoczyć.
- Nie, jestem u mamy – po tych słowach mama spojrzała na mnie, a w słuchawce zapanowała cisza. Tata ewidentnie nie wiedział co powiedzieć, więc postanowiłam wyjść mu naprzeciw – Wrócę trochę później bo chciałabym z nią porozmawiać.
- Dobrze, ale wiesz, że jutro normalnie idziesz do szkoły? – trudno było mi stwierdzić, jakie wrażenie na tacie wywarły moje słowa, czy poczuł się zazdrosny, czy może był szczęśliwy?
- Tak wiem, wrócę za dwie czy trzy godziny – chciałam trochę go uspokoić, by nie martwił się tak o mnie, chociaż kosztowało mnie to naprawdę dużo siły.
- Okej… wszystko w porządku? – czułam niepewność w jego głosie, moja wizyta u mamy musiała wywrzeć na nim ogromne wrażenie.
- Tak, nie martw się. Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham, pa – gdy i ja również pożegnałam się z tatą, spojrzałam na krzątającą się po kuchni mamę. Rzadko gotowała, co zresztą od razu dało się zauważyć bo jej ruchy były bardzo chaotyczne.
- Pomóc ci w czymś? – podeszłam bliżej do mamy, która uśmiechem starała się ukryć zakłopotanie.
- Wiesz co, zawołam Roberta, jemu ta sałatka wychodzi znacznie lepsza, a jeśli możesz weź talerze i sztućce – mama wskazała na naczynia leżące na blacie i zniknęła za schodami. Kiedy ledwo co zdążyłam nakryć stół, mama pojawiła się ze swoim nowym partnerem. Kiedy spojrzałam na nich i pomyślałam o nich jak o parze i było to naprawdę dziwne. Byłam przyzwyczajona do widoku taty z mamą i widok obcego mężczyzny, którego moja mama darzyła tak wielkim uczuciem był krępujący, trochę niesmaczny. Potrzebowałam trochę czasu by się przyzwyczaić i oswoić z wyborem mamy. Każdy zasługiwał na szczęście i to, że mama postąpiła tak a nie inaczej nie było powodem by ją potępiać. Może mama swoje prawdziwe szczęście znalazła przy Robercie? 


Aż ciężko mi idzie dodanie tego posta, uświadomiłam sobie, że jeszcze tylko jedna część dzieli Nas od końca rozdziału nazwanego "The experience". Już 7 lutego, oficjalnie miną dwa lata i tego też dnia, będzie 200 część. 
Ja już jestem po sesji, nie jestem w 100% zadowolona, ale niestety nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, szczególnie, że tylko jedna 3 nie jest jakąś wielką tragedią. Wróciłam już do rodzinnego domu i odpoczywam. Muszę się zregenerować i ostro biorę się za pisanie. :) Wszystkim, którzy mają ferie życzę miłego odpoczynku, a ja mam wolne do 24 lutego!
Do usłyszenia w komentarzach!

23 komentarze:

  1. smutno mi że już się kończy lecz jak to mówią coś się kończy coś się zaczyna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego to już prawie koniec tego opowiadania... ja nie chcę, ja odmawiam! :( Bu :( Smutno :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Musi się to kończyć? :( ja chce 300 części :(
    Miłego wypoczynku, ja dopiero ferie zaczynam 24 lutego, ale i tak nici z nich bo trzeba się ostro wziąć do nauki bo za 3 miesiące matura :/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech się nie kończy :( Niech Gosia będzie jeszcze z Bartkiem , błagam :((((

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego Gosia ma być z Bartkiem , ona ma być szczęśliwa :) cudowna część i przepraszam ,że mnie tyle nie było . Strasznie się cieszę ,że w końcu pogodzila się z mama , czekałam na ten moment wiele części , ale na ten , który wydarzył się w poprzedniej części bardziej. Jesteś kochana i dajesz nam tyle szczęścia tutaj , że chyba sobie nawet nie wyobrażasz , ciężko mi było wytrzymać tyle bez tego bloga:/ jesteś najlepsza ;*/ Little.lucky.girl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z Bartkiem byłą szczęśliwa :) powinna walczyć o to co prawdziwe

      Usuń
  6. Proszę nie kończ tego, opowiadanie jest dla mnie jak tlen !

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowna czesc. Szkoda ze sie konczy sie opowiadanie ale cos sie konczy a inne zaczyna. Fajnie ze Gosia pogodzila sie z mama. Czekam na ta ostatnia czesc jestesm bardzo ciekawa co dalej. Ola

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczę nie kończ!!!! ja chce aby ona miała dziecko z Kamilem !!! ;(;(;(

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę uwierzyć, że to 199 część tego opowiadania. Nie kończttego to opowiadanie jest jak poranna kawa od stawia na nogi i chce się iść dalej.
    Czytałam to opowiadanie od samego początku i już wtedy mnie zachwycało.
    Jakoś nie wyobrażam sobie, że zbliża się koniec tego opowiadania. Kochana pisz dale, robisz tto świetnie. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlaczego ? Co ja teraz zrobię ? Kocham czytać twoje "wypociny" Szkoda, że kończy się tak coś ogromnie zajebistego. W sumie rozumiem, nie chcesz żeby w pewnym momencie to zrobiło się nudne. Dla mnie to opowiadanie jest jak zajebista Książka, niestety nawet zajebista Książka musi się skończyć. Mam nadzieje, że nie kończysz z pisaniem. A i nie możesz usunąć tego bloga bo ja mam zamiar wracać do tego opowiadania i czytać je od nowa i od nowa. :p. Przepraszam za użyte słowa. Nie mam zamiaru nikogo urazić. To efekt szczerości,kofeiny i nie przesłanych nocy. Ty Paulinko na pewno to rozumiesz. Dziękuję,przepraszam,pozdrawiam:***

    OdpowiedzUsuń
  11. niech się stanie cud i w 200 części Gosia wróci do Bartka....

    OdpowiedzUsuń
  12. czekam z niecierpliwością na 200 część która miała się ukazać wczoraj :(
    mam nadzieję że nic Ci się nie dzieje i jest to wynikiem braku internetu :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ostatnia część miała ukazać się dzisiaj a nie jak Asia Lenart mówi że wczoraj

    OdpowiedzUsuń
  14. ja tez to popieram i chcę 300 części a nawet więcej to mi się nigdy nie znudzi

    OdpowiedzUsuń
  15. Coś się stało?

    OdpowiedzUsuń
  16. Gdzie jest ta 200 czesc, bo mi sie to bardzo spodobalo? Pozdrawiam.;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Czy 200 część nie miała pojawić się wczoraj? Kiedy sie pojawi

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja sie pytam gdzie jest 200 czesc ? O.O stalo sie cos ?

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam. Całe opowiadanie jest poprostu super i naprawdę wciągające przez 2 tygodnie je czytałam w wolnych chwilach. Nie podobało mi się tylko to że musiał umrzeć Maciek :( ale tak to cudowne opowiadanie. Jestem tylko ciekawa jakby się potoczyło życie Gosi jakby żył Maciek... Proszę abyś dodała kolejną część i nie kończyła opowiadania tak szybko i dotrwała przynajmniej do 300 części. Pozdrawiam MarLena. :)

    OdpowiedzUsuń