Bardzo Wam dziękuję za taki miły odzew pod poprzednim postem :) Jestem naprawdę szczęśliwa, kiedy wiem, że to co robię przypada Wam do gustu i kiedy co rusz wiszę nowy komentarz :) Staram się dodawać posty co dwa-trzy dni a w weekendy będą się pojawiać losy Gosi i Sylwii :) Miłego czytania!
Jedyne czego musiałam się jak
najszybciej nauczyć, to komunikowania z innymi ludźmi. Musiałam pokonać swoją
nieufność i wycofanie, co bardzo utrudniało mi życie. Gdy pierwszy raz
zobaczyłam Gosię, miałam wrażenie, że jest jedną z tych dziewczyn, które nękały
mnie w szkole. Wydawała mi się być bogata a przez to zarozumiała i nazbyt pewna
siebie, ale już po pierwszej wymianie zdań, wiedziałam, że to wrażenie było mylne.
Była dla mnie taka miła, że aż trudno było mi w to uwierzyć. Początkowo
myślałam, że udawała, że nie chciała sprawić by przykrości, natomiast później
ona po prostu była taka ciepła, tak samo jej brat, jakby nie zauważali, że
byłam z kompletnie innego świata. Pierwszy raz w życiu, ktoś się do mnie tak
szczerze uśmiechał, obdarzył zaufaniem i był tali normalny. Wchodząc do jej
mieszkania czułam się jak słoń w składzie porcelany, albo jak kwiatek do
kożucha. Było tam jakby luksusowo, chociaż też bardzo przyjaźnie. Mieszkanie
było naprawdę ładne, przestronne, że wydawało mi się, że byłam w innym świecie.
I do dosłownie. W tym mieszkaniu moje rzeczy wyglądały jak ścierki do podłogi…
a w sumie nawet ścierki i ręczniki były ładniejsze. Nie wiem co spowodowało, że
podpisałam tą umowę. Zaraz po tym czułam, że będą z tego kłopoty, że powinnam
iść tam gdzie moje miejsce, a nie pchać się do wyższego świata.
Nie mogłam uwierzyć, że z skrajnej biedy
trafiłam w tamto miejsce. To było jak przeniesienie się do innego wymiaru.
Tutaj cywilizacja poszła o kilkadziesiąt lat do przodu. Jak sobie przypomnę
moją kuchenkę kaflową, albo pralkę, która była okazem prehistoryczności, to
czułam, że urwałam się z choinki. Tutaj wszystko było nowe, błyszczące i z
pewnością cholernie drogie. Bałam się czegokolwiek dotykać, zmywarki,
piekarnia... Byłam pewna, że wyposażenie kuchni przewyższało wartość
wyposażenia całego mojego domu rodzinnego. Po części wstydziłam się warunków z
jakich pochodziłam, ale nie chciałam winić za to rodziców. Chciałam żyć myślą,
że oni przecież chcieli dla mnie jak najlepiej. Naprawdę chciałam tak myśleć,
chciałam w to uwierzyć.
Najbardziej bałam się odrzucenia z jej
strony, szydzenia, bałam się, że jak pozna moją historię, to będzie litościwie
na mnie patrzeć. Naprawdę nie chciałam tego. Było mi miło, że mnie polubiła, że była taka ciepła dla mnie, ale
swoje życie chciałam zachować do siebie. Miałam jeden cel, skupić się na nauce,
bo po to tutaj przyjechałam. Musiałam zrobić wszystko by mieć lepszą przyszłość.
Pierwszym krokiem była wyprowadzka z domu, czas było na kolejny.
Pierwsze dni na uczelni były czymś w
rodzaju błądzenia po omacku. Chmara wesołych ludzi i ja jedna. Pomimo, że
miałam wrażenie, że jakoś od nich wszystkich odstawałam, to i tak starałam się
cieszyć, że tam byłam. Trudno było mi się tam odnaleźć, a przez pierwsze dni
kilka razy udało mi się spóźnić na zajęcia, bo najzwyczajniej w świecie
zgubiłam się w wielkim budynku. Nie miałam odwagi by kogokolwiek poprosić o
pomoc, chciałam być niezauważalna, taka przeźroczysta.
Byłam świadoma, że mój wygląd i styl, a
raczej jego brak, czy zasobność portfela będzie się diametralnie różniła od
innych ludzi, chociaż rzeczywistość przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Liczebną
większość nie tylko na uczelni, ale i na moim roku, stanowiły osoby z
wypasionymi samochodami, najnowszymi telefonami czy drogimi ubraniami, a jak
wiadomo swój do swego ciągnie. Już w pierwszych dniach, stworzyła się grupa,
którą nazwałam elitą. Guru była piękna brunetka z nienaganną sylwetką,
ciemniejszą karnacją i pięknymi oczami, czyli Asia. Zawsze towarzyszyła jej
blondynka, która lubiła eksponować swój biust i nieco mocniej się malować,
czyli Ola. Obie były bardzo pewne siebie i chciały być na wierzchu całego
towarzystwa. Zawsze wysuwały się na pierwszy plan, by tylko innym
zaimponować. Tak sobie im przyglądając
myślałam, że w sumie ja też chciałabym być tak pewna siebie i umieć
zdecydowanie wyrażać swoje poglądy. Chciałabym by ludzie mnie szanowali,
chociaż miałam wrażenie, że w ich przypadków było to pozorne. Patrzyłam na nie,
nie tylko z zazdrością, ale i podziwem. Były naprawdę ładne, miały wszystko
czego chciały, ludzie się z nimi liczyli, więc miały cały świat u swoich stóp.
Oczywiście, oprócz tych piękności, w
mojej grupie ćwiczeniowej było też kilka fajnych, zwykłych dziewczyn, z którymi
nawet łapałam kontakt, chociaż to były dopiero pierwsze dni, więc dopiero się
poznawaliśmy i wkraczaliśmy w studencki świat.
Jak w przyrodzie, tak i wśród ludzi, równowaga
musi być. Na dwudziestoosobową grupę ćwiczeniową, przypadło 7 chłopaków, z
czego trzech spokojnie mogłoby być modelami. Wysocy, dobrze zbudowani i oczywiście
nienagannie ubrani. Aż wstydziłam się patrzeć na nich. Igor, Emil i Mikołaj to
idealni partnerzy dla Asi i Oli, i nikogo chyba nie zdziwi to, że cała piątka
trzymała się razem. Oni chyba nawet nie wiedzieli o istnieniu pozostałej części
grupy, a o moim to już na pewno. Byli tak zaabsorbowani sobą, że tylko bomba
spadająca z nieba mogłaby ich ocucić.
Zwykłe przejście obok nich wprawiało
mnie w zakłopotanie i chęć założenia czapki niewidki, bym nie musiała widzieć
ich pogardliwego spojrzenia, tak jak wtedy, gdy szłam do ksera. W sumie wtedy
zdałam sobie sprawę, że oni jednak wiedzieli o moim istnieniu i poznałam także
ich zdanie na mój temat. To była banalna sytuacja, chciałam tylko skserować
tekst, który był do przeczytania na następny dzień. Pech chciał, że blokowali
dostęp do ksera, w cale z niego nie korzystając.
- Przepraszam – powiedziałam niezbyt
głośno do całej grupy, a wtedy wszystkie pary oczu zostały skierowane na moją
osobę. Od razu żałowałam, że chciałam skserować ten głupi tekst. Od środka
czułam jak moją twarz zalewały rumieńce, chciałam uciekać, tylko, że było już
za późno.
- Proszę? – Asia pewnie na mnie patrzyła
a na jej jakże gładkim czole, zauważyłam aż jedną, drobną zmarszczkę.
- Chciałabym dojść do ksera – wyjaśniłam
im powód mojej obecności i myślałam, że będzie po wszystkim, ale nie, to był
dopiero początek. Najbardziej zła byłam na to, że mój głos nie był pewny, że
brzmiał jakby chciał się złamać.
- Tu nie ma miejsca dla ciebie – do
rozmowy wtrąciła się Ola, a ja nie wiedząc czemu spojrzałam na chłopaków.
Najpierw na Emila, który ewidentnie był rozbawiony, później na Mikołaja, który
lekko unosił brwi i na końcu na Igora, który wpatrywał się we mnie z tak podłą
wyższością, że poczułam się nikim. Stałam ram jeszcze chwilę, a kiedy
odzyskałam zdolność myślenia, po prostu stchórzyłam i zawróciłam, chcąc jak
najszybciej się od nich oddalić, a wtedy usłyszałam jedno słowo, które
sprawiło, że momentalnie zastygłam.
- Wieśniara – tym razem nie był to
damski głos, lecz te słowa padły z ust Igora. W pierwszym momencie chciałam się
odwrócić i pokazać im, że nie mieli prawa mnie obrażać, ale kiedy całą grupą
głośno parsknęli śmiechem, ruszyłam przed siebie i starałam się zagłuszyć
wszystkie powracające uczucia. Łzy powoli napływały mi do oczu, a ja ostatnie
czego chciałam to właśnie tego, płaczu. Nienawidziłam siebie za tą słabość.
Byłam nikim, nie potrafiłam się obronić, a co najgorsze sama narażałam siebie
na te kpiny. Najgorsze było to, że kolejny raz nic z tym nie zrobiłam. Tak
naprawdę nie rozumiałam ich zachowania, przecież zajęcia trwały dopiero od 3
dni, a oni już wyrobili sobie opinię na mój temat. Wcześniej nawet nie
zamieniliśmy ze sobą żadnego słowa. Byłam bezbronna, zresztą jak zawsze. Takie
sytuacje sprawiały, że zaczynałam nienawidzić samą siebie.
Po zajęciach od razu wróciłam do
mieszkania. Złość w ogóle mi nie przeszła, a w sumie nawet nie wiem czy to była
złość. Miałam w sobie ogromne rozżalenie i zwątpienie nie tylko w ludzi, ale głównie w siebie.
- Cześć – te słowa usłyszałam zaraz po
wejściu do domu. Należały one do Gosi, która akurat pech chciał, była w kuchni.
- Hej – niechętnie i z piekącymi oczami
krótko odpowiedziałam jej na przywitanie i zniknęłam za drzwiami swojego
pokoju. Musiałam pobyć sama i przede wszystkim się uspokoić i powstrzymać łzy,
które zaczęły płynąć od razu gdy usiadłam na łóżku.
- Sylwia, wszystko w porządku? – po
krótkim pukaniu do drzwi ujrzałam twarz dziewczyny, która zaskoczyła mnie swoją
troską i zainteresowaniem. Gdy spojrzałam na nią, poczułam złość, bo czym się
ona różniła od nich? Była bogata, miała wszystko co chciała, była zdecydowanie jedną
z ładniejszych dziewczyn, była taka sama jak oni.
- Chcę zostać sama - nie chciałam dać
jej satysfakcji, nie chciałam by się nade mną litowała. Tyle lat radziłam sobie
sama, że teraz też sobie dam radę. Musiałam po prostu zagryź język i żyć dalej.
– Sylwia, co się stało? – dziewczyna
usiadła obok mnie i gładziła mnie ręką po moim ramieniu. Dziwnie się czułam,
kiedy obdarzyła mnie tym ciepłym gestem. Musiałam zebrać w sobie wszystkie
siły, które miałam, by moja bariera obronna nie runęła.
- Nic, po prostu chcę zostać sama,
możesz? - nie mogłam na nią patrzeć, nie mogłam spojrzeć w jej oczy i
powiedzieć by wyszła. Mimo, że chciałam by to zrobiła, wiedziałam, że nie
zasługiwała na to. Cały czas powtarzałam sobie, że ona jest taka sama jak oni.
- Tak... tak, jasne - słyszałam wahanie
w jej głosie i tylko odliczałam w głowie by wytrzymać do momentu w którym
zostanę sama. Kiedy cofnęła swoją rękę, odczułam ulgę, lecz kiedy ponownie
usłyszałam jej głos, wszystko się zmieniło - Nie musisz mi mówić co się stało,
nie musisz mi nic mówić, tylko proszę, nie traktuj mnie jak wroga. Nie jestem
przeciwko tobie i zawsze... - nie słyszałam kolejnych słów bo z moich ust
wydobył się głośny płacz. Nie byłam w stanie stłumić łez, one po prostu
spływały po mojej twarzy i nie było końca.
- Cii... będzie dobrze – dziewczyna
mocno mnie objęła a ja swobodnie płakałam jej w ramię. Nigdy tego nie robiłam,
a dokładniej, nigdy nikomu się nie wypłakiwałam. To była nowa sytuacja dla
mnie, ale nagle poczułam, że dobrze było czuć, że nie jest się samym. Tak dawno
nikt mnie nie przytulał, nie kołysał mnie w swoich ramionach. Pierwszy raz od
kilkunastu lat, poczułam się bezpieczna. – Spokojnie, jestem przy tobie – Gosia
cichym głosem dawała ujście moim
emocjom, temu co doświadczyłam tego dnia.
Byłam jej naprawdę wdzięczna za troskę. Bo gdyby nie było jej ze mną, nie wiem
jakbym sobie z tym poradziła. Naprawdę byłam wściekła, że moje marzenia okazały
się być takie, jakie było całe moje życie. Nie wiem skąd we mnie było tyle
naiwności, jak ja mogłam uwierzyć, że tutaj będzie inaczej. Ludzie wszędzie
byli tacy sami.
O matko! Będzie się działo . Fajnie , że Gosia będzie dla niej wsparciem :) a Marcin pewnie kimś więcej :D
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńŚwietne ! Bardzo fajna część ! Czekam na kolejną
OdpowiedzUsuńPoryczałam się jak bóbr, bo zobaczyłam siebie sprzed wielu lat.
OdpowiedzUsuńPięknie, mądrze piszesz, prawdziwie, madrze i naturalnie ukazujesz emocje. Gratuluję
Pozdrawiam
Ania
Bardzo ci dziękuję za te słowa i cieszę się, że napisałas mi to ;) Ja też widzę w tej części sporo siebie i chyba dlatego chciałam się tym podzielić.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten okres swojego życia masz już za sobą i nie musisz się z tym zmagać :*
Witaj!
UsuńOj, tak dawno to mam juz za sobą!, ale wspomnienia, słowa, przezwiska sa we mnie i pewnie będą do końca mojego życia. Tego nie da się zapomnieć to tkwi. Ludzie bywają okrutni, ten kto odbiega od "norm" jest piętnowany, może nie w każdym środowisku, ale w większości. Najbardziej smutne jest to, że dzieci i młodzież bywają okrutne. Te śmiechy, chichoty, wytykanie palcami, słowa......., ale żyję nie poddałam się, uśmiecham się i myślę sobie puszyste babki górą:)
Pozdrawiam
Cóż, ja też byłam w takiej sytuacji, niestety nie miałam nad sobą Gosi, która by mnie pocieszyła ;<
OdpowiedzUsuńCzuję, że między dziewczynami narodzi się świetna przyjaźń :)
Pisz dalej! ;*
/ Ingrid
Wooww... Jadąc Ciuchciajką miałam mokre oczyska... Niesamowite jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńwżucaj proszę częściej Losy Gośki i Sylwi;(
Uwierz mi, że robię co mogę :( Trudna rozłąka trwa już bardzo długo, dlatego chciałabym ją dokończyć i wtedy już maksymalnie się skupić na The new life
UsuńSkąd ty bierzesz tyle genialnych pomysłów na kolejne części? Jestem twoją ogromną fanką :*
OdpowiedzUsuńPomysły biorę z życia, z tego co siedzi w mojej głowie :) Nie zawsze wiem co pisać, ale jak usiądę to samo jakoś idzie. Zazwyczaj nie planuję tego, co chcę napisać, po prostu siadam i wtedy wszystko się dzieje. Czasem jak nawet mam pomysł, że np. będzie kłótnia i potoczy się w danym kierunku, to podczas pisania wszystko potrafi się zmienić.
UsuńDziękuję, że jesteś ze mną i doceniasz moje starania, to ogromna radość dla mnie :)
KOCHAM CIE KRAKOWIANKO :* cudowna czesc!! Zaostrzylas moj apetyt i jak ja mam wytrzymac do nastepnego weekendu?? meggi
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję :*
UsuńNa pewno wytrzymasz! Masz tyle słodyczy wokół siebie, że zagłuszą tą nutkę goryczy :D
super część jak zawsze zresztą :) czytałam ze łzami w oczach, z niecierpliwością czekam na dalsze losy obu dziewczyn
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńNo świetny po prostu. :) Baaardzo ciekawa jestem jak potoczą się dalsze przygody Sylwii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dlaczego "The new life" TYLKO co tydzień??? :(
UsuńNaprawdę robię co mogę i dodaję tak często, jak tylko czas mi na to pozwala. Trudna rozłąka trwa już naprawdę długo, dlatego chciałabym ją dokończyć i wtedy maksymalnie skupić się na The new life.
Usuń