Piątek
przyszedł bardzo szybko i ta myśl mnie trochę przerażała. Od rana byłam jakaś
nie w humorze, jakbym szła na ścięcie a nie do szkoły. Pragnęłam zaszyć się w
łóżku i modlić się by Paweł przełożył swój przyjazd. Wiem, na początku
dostawałam furii jak opóźniał swój przyjazd, a teraz niemalże o to prosiłam.
Ale od tamtej pory, albo inaczej, przez te kilka tygodni wiele się zmieniło.
Zrozumiałam, że pragnęłam podporządkować mu całe swoje życie i to, co robiłam,
było robione tylko i wyłącznie z myślą o nim, a dopiero później myślałam o
sobie. W momencie w którym zaczęłam robić coś dla siebie, pojawiły się problemy
i zaczęło się psuć. Nie chciałam nad tym myśleć, bez sensu było zadręczanie
siebie. Postanowiłam poczekać na Pawła i go wysłuchać.
Nie wiedziałam o której zamierzał
przyjechać, on sam nie dawał znaku życia, czy faktycznie przyjeżdża, czy będzie
późno, a może wcale. Cisza.
W szkole nie umiałam się na niczym
skupić, byłam jakby w innym świecie, zupełnie oderwana od rzeczywistości. Nie
zadręczałam siebie żadnymi myślami, miałam w głowie kompletną pustkę. Nie
myślałam o niczym, nawet nic nie czułam. Było mi dziwnie, bo nie czułam się
sobą. Kompletnie coś we mnie się zmieniło i za nic nie wiedziałam co to było,
ani gdzie leżał powód. Na wf, nie ćwiczyłam, siedziałam sobie na ławce i ślepo
wpatrywałam się w ludzi. Poczułam nagłą potrzebę napisania do Przemka. Nie wiem
skąd wezbrała się we mnie ta potrzeba, nie wiem skąd się wzięło poczucie, że on
będzie w stanie mi jakoś pomóc.
„Paweł dzisiaj przyjeżdża”. Nie
wiedziałam co innego miałabym mu napisać, nie chciałam się użalać nad sobą i
swoim beznadziejnym stanem uczuciowym. Odpowiedź przyszła niemal od razu
„Pewnie radość cię rozpiera, co?”. Głupio się poczułam jak to przeczytałam.
Pewnie tak powinnam się czuć, szczęśliwa, wniebowzięta. A jednak los spłatał mi
figla. Byłam wyssana z jakichkolwiek emocji. „Niekoniecznie. Jakbym mogła, to
odwlekłabym to spotkanie. Głupia jestem, co?”. Tak się właśnie czułam, jak
idiotka. Miałam nawet poczucie winy, wobec Pawła. „Nie, po prostu zagubiona. O
której przyjeżdża?”. Przemek odpisywał mi niemalże po sekundzie, może dwóch.
Byłam u wdzięczna za to, że mogłam na niego liczyć. Naprawdę stawał się moim
przyjacielem. „Nie mam pojęcia. Pewnie jakoś wieczorem”. Trudno było mi
przewidzieć o której dotrze do mojego miasta. Mogłam mu napisać sms, wykazać
jakąkolwiek inicjatywę, ale nie umiałam. Nie miałam na tyle odwagi, a przecież
za wiele jej nie potrzebowałam. Chodziło o jednego głupiego sms, ale czułam
jakiś strach, przez okazaniem mu zainteresowania. „Zaproponowałbym piwo, ale głupio
będzie gdy będziesz ze mną jak wcześniej przyjedzie”. Poczułam się
rozczarowana, po cichu liczyłam na jakieś spotkanie, by pomógł mi zebrać i
rozjaśnić myśli, ale on miał rację, myślał racjonalnie, kolejny raz. Nie
potrafiłam mu nic odpisać, musiałam się wziąć w garść, ale jakoś nie miałam
siły. Czułam się jak ofiara losu, zagubiona, biedna owieczka. Bez sensu. Zanim
zdążyłam odpisać Przemkowi, dostałam już drugiego sms’a „Uśmiechnij się,
zobaczysz wszystko się ułoży. Jako, że nie mogę postawić ci lodów, idź do
lodziarni i kup sobie ogromną porcję lodów czekoladowych. Jak się będziemy
widzieć, oddam ci kasę. A i poproszę zdjęcie”. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu
na swojej twarzy. Ten pomysł był szalony, ale spodobał mi się. Od razu po
lekcjach postanowiłam udać się do lodziarni i poprawić sobie humor ogromną
dawką lodów. Moje plany zostały pokrzyżowane zaraz po tym jak opuściłam budynek
szkoły. Nie mogłam uwierzyć, że to działo się naprawdę. Widok Pawła z ogromnym
bukietem róż, bardzo mnie zaskoczył, ale także wprawił w zakłopotanie. Chciałam
poczuć coś pozytywnego, ale nie mogłam się tego w sobie doszukać. Przekonywałam
sama siebie, że powinnam wykazać chociaż odrobinę entuzjazmu.
- Hej – to Paweł pierwszy do mnie
podszedł i stanął w nieznacznej odległości, którą wypełniały kwiaty.
- Cześć – nie wiedziałam jak się
zachować, z jednej strony czułam, że był mi obcy, a z drugiej miło było
spojrzeć w jego oczy. Przez chwilę staliśmy patrząc na siebie, a panująca cisza
była bardzo krępująca.
- To dla ciebie – Paweł spojrzał
najpierw na kwiaty a potem na mnie. Znałam go już trochę czasu i widziałam, że
sam był skołowany. Wydawało mi się, że liczył na to, że rzucę mu się w ramiona
i będzie tak, jakby nic złego się nie wydarzyło.
- Dziękuję, są piękne – w pierwszej
chwili chciałam powiedzieć, że niepotrzebnie je kupował, ale nie chciałam mu
sprawiać przykrości.
- Skończyłaś już lekcje? – na te słowa
kiwnęłam tylko głową i wpatrywałam się w kwiaty, bojąc się spojrzeć mu w oczy.
– Pójdziemy do tej knajpy do której zawsze chodzimy?
- Teraz nie jest tak jak zawsze… Może
pójdziemy do mnie? Będziemy mogli w spokoju porozmawiać – nie chciałam odwlekać
tej rozmowy. Bardzo ciążyła mi na sercu i pragnęłam mieć to za sobą, a nie
uprawiać samo linczowania.
-
Jasne – po tonie jego głosu poznałam, że nie był zadowolony z mojej
propozycji, a z twarzy zniknęły mu resztki entuzjazmu. W ciszy udaliśmy się do
mojego domu. Było kilka takich momentów w których miałam dość tej ciszy,
chciałam się zapytać co u niego, jak sobie radził na studiach, ale brakowało mi
odwagi. Biłam się z myślami co dalej, czego pragnęłam, ale nie znajdywałam
odpowiedzi. Unikałam także patrzenia w jego stronę, czułam jego obecność, także
nie musiałam na niego patrzeć. Nie wiem z czego rodził się mój strach, to było
absurdalne.
W mieszkaniu byliśmy po dwudziestu
minutach i w ciszy weszliśmy do środka, rozebraliśmy się z kurtek, a ja poszłam
wstawić kwiaty do wazonu.
- Sorry, już nie mogę. Naprawdę tylko na
to nas stać?! – zaskoczył mnie jego podniosły ton, nie sądziłam, że aż tak
kotłowały się w nim te uczucia. Nie wiem skąd miałam tyle siły i spokoju w
sobie, ale nie dawałam się sprowokować. Nawet nie uderzyły mnie jego słowa.
Czułam się obojętna, na jego złość.
- Napijesz się czegoś? – w ogóle nie
patrzyłam na niego, ale spokojnie wstawiłam wodę w czajniku, wyciągałam kubek,
który od razu został mi odebrany.
- Zostaw to do cholery i spójrz na mnie
– nic nie czując, podniosłam wzrok na wysokość jego oczu i z zadziwiającą
pewnością siebie patrzyłam w jego oczy, zastałam ciszę.
- Zrobię herbatę – odwróciłam się z
powrotem do szafki i wyciągałam herbatę, po czym także i ona została mi wyjęta
z dłoni.
- Nie gniewaj się na mnie – te wyrwane z
kontekstu słowa całkowicie mnie zaskoczyły. Padły tak nagle, zupełnie nie
wiedziałam czego się dotyczyły.
- Za co? – stałam naprzeciwko niego i
coraz to bardziej czułam jego zapach, ciepło płynące w jego żyłach, słyszałam
przyspieszony oddech i błądzące po moim ciele jego spojrzenie.
- Za to – nim zdążyłam cokolwiek
pomyśleć, zrobić, poczułam ciepło na swoich ustach. Musiało minąć kilka sekund
zanim wróciłam myślami do rzeczywistości. Gwałtownie odsunęłam się od niego po
czym bez zastanowienia uderzyłam go w twarz. Patrząc na zaskoczoną jego twarz
przyłożyłam dłoń do ust, niedowierzając, że naprawdę to zrobiłam. Niemal
poczułam się tak, jakbym ja dostała w twarz. Do moich oczy napłynęły łzy i
wreszcie zaczynałam odczuwać wszelkie uczucia. Powróciła mi zdolność do
odczuwania jakichkolwiek emocji. Nagle poczułam złość, strach i niesamowite
poczucie winy.
- Przepraszam – zalana łzami popędziłam
do łazienki w której ledwo co zdążyłam przekręcić zamek, przed Pawłem.
Widziałam jak szarpał za klamkę co spowodowało we mnie jeszcze większe
przerażenie.
- Iza! Otwórz! Słyszysz? Otwórz te
cholerne drzwi – jego głos brzmiał wściekle, był strasznie groźny, spowodował
ciarki na moim ciele. Zaczęłam głośno szlochać. Usiadłam na brzegu wanny i
płakałam tak głośno, że nie byłam w stanie usłyszeć jego słów. Widziałam tylko
jak szarpał się z drzwiami, po czym kilka razy uderzył w nie pięścią, co
sprawiło, że aż podskoczyłam na wydobywający się hałas. Czułam się przerażona,
nigdy nie widziałam w nim tyle złości i agresji. Z jednej strony bałam się, że
odda mi ze zdwojoną siłą, a z drugiej było mi wstyd za swoje zachowanie. Nie
wiedziałam czemu tak zareagowałam na jego pocałunek. Poczułam przyjemne ciepło
gdy jego usta dotknęły moich, poczułam unoszącą mnie miłość, ale złość na niego
była potężna. Nie chciałam tak załatwiać naszych problemów, które zaważały na
naszej dalszej przyszłości.
- Kochanie, Iza proszę wyjdź – po
jakiejś pół godzinie, usłyszałam już spokojniejszy głos Pawła, który tym razem
był pełen współczucia. Nadal nie przestawałam płakać i bałam się wyjść z
łazienki, ale wiedziałam, ze wiecznie tam siedzieć nie mogłam. Mieliśmy
rozwiązać nasze problemy, a nie od nich uciekać. Powoli podeszłam do drzwi i
jedyne co usłyszałam to pociąganie nosem. Otwierając drzwi, ujrzałam Pawła
opartego o przeciwległą ścianę. Jego oczy były poważnie zaczerwienione, a oczy
były szare od smutku. Jego widok, był strasznie przygnębiający. Jeszcze nigdy
nie widziałam łez na jego twarzy a teraz miałam wrażenie, że wszelkie uczucia były
wypisane na jego twarzy. Paweł nie ruszył się z miejsca, tylko stał i patrzył
na mnie. Byłam skołowana tymi wahaniami nastrojów. Jeszcze przed chwilą
wrzeszczał na mnie, a teraz stał wyssany ze złości, jakby pobawiony radości
życia. Oparłam się o drzwi do łazienki i wpatrywałam się w każdą część jego
twarzy. Po chwili zaczęłam znowu płakać.
- Czemu płaczesz? – jego smutny głos
dotarł do moich uszu.
- Nie mogę patrzeć na ciebie w takim
stanie – jego widok był bardzo przykry, miałam ogromne poczucie winy bo
wiedziałam, że to przeze mnie płakał.
- Znów litość, co? – nie spodziewałam
się usłyszeć takich gorzkich słów, jakby z pogardą do mojej osoby.
- O czym ty mówisz? – nie rozumieliśmy
się i kompletnie nie nadawaliśmy na tych samych płaszczyznach.
- O tym co do mnie czujesz.
- To nie jest litość – ściszyłam głos do
poziomu lekko słyszalnego i spuściłam wzrok na poziom moich stóp.
- Obrzydzenie? Dlatego nawet nie jesteś
w stanie mnie pocałować? – żal wylewał się z jego ust, a ja nie wiedziałam jak
temu zapobiec, jak to wszystko odkręcić i wytłumaczyć.
- Nie! – nie mogłam tego słuchać, to
było poniżające.
- To co do mnie czujesz? – Paweł
podszedł do mnie i podniósł moją brodę bym spojrzała mu w oczy.
- Bałam się ciebie – szeptem wyznałam
to, co tak naprawdę czułam. Pierwszy raz tak bardzo się bałam o siebie. Oczami
wyobraźni już widziałam jak dostałam po twarzy. Byłam niemal pewna, że gdybym
wtedy nie uciekła, to teraz inaczej bym wyglądała. Paweł znowu miał namalowaną
złość na twarzy, uderzył pięścią ścianę za moją głową, a ja podskoczyłam ze
strachu. Nie odrywałam wzroku od jego twarzy, wstrzymałam oddech bojąc się tego
co nastąpi.
- Naprawdę wierzysz, że byłbym w stanie
cię uderzyć?! – krzyk jaki wydobył się z jego ust przeraził mnie tak samo jak
jego zachowanie. Poczułam dreszcze na całym ciele, strach był w każdym
zakamarku mojego ciała. – Słyszysz?! Pytałem cię o coś! - naszą wymianę zdań
przerwał dzwoniący telefon w mojej kieszeni. Patrzyłam z ogromnym przerażeniem
na Pawła, nie wiedząc czy mogłam odebrać, czy czasem i to by mu się nie
spodobało.
- No odbierz – syknął w moim kierunku, a
ja bojąc się poruszyć stałam jeszcze tak przez chwilę. Później dopiero
zrozumiałam, że ten telefon to było moje wybawienie. Na wyświetlaczu zobaczyłam
imię Przemka, nie wiedziałam czy dobrze robiłam odbierając od niego telefon,
ale tylko to mogło mnie uratować, albo wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej
pogrążyć.
- No hej, czekam na zdjęcie lodów –
radosny głos chłopaka sprawił, że nie umiałam wydusić z siebie ani jednego
słowa. Łzy jeszcze bardziej zaczęły płynąć mi po policzkach. – Iza, jesteś tam?
– milczenie jakie panowało dookoła sprawiło, że poczułam chęć ucieczki. – Iza?
Wszystko w porządku? Jesteś tam?– Przemek coraz bardziej się martwił a ja nie
chciałam go straszyć
- Tak – tylko tyle potrafiłam z siebie
wydusić. Nie odrywałam wzroku od Pawła, który stał blisko mnie i ciągle
wpatrywał się w moje oczy. Miałam wrażenie, że jakby mógł wyrwał by mi telefon
i rozczasnąłby go o ścianę.
- Iza ty płaczesz? Co się dzieje? Gdzie
jesteś? – zatroskany głos Przemka sprawił, że jeszcze głośniej się rozpłakałam.
– Iza co się do cholery dzieje?
- Nic, muszę kończyć.
- Nie, nie rozłączaj się. Iza jesteś
sama?
- Nie. – mój wzrok utkwił i w oczach
Pawła i starałam się zaobserwować każdą zmianę na jego twarzy.
- Paweł jest z tobą?
- Tak.
- Czemu płaczesz? – jego głos powoli się
uspokajał, co sprawiało, że i ja poczułam się bezpieczniejsza.
- Na razie – nie byłam w stanie się
przed nim otworzyć w szczególności, że miałam naprzeciwko Pawła. Rozłączyłam
się po czym od razu wyłączyłam telefon.
- Kochanek dzwonił? Trzeba było sobie
nie przeszkadzać – zimny ton jego głosu był jak oskarżenie.
- O czym ty mówisz? Po tym wszystkim
masz jeszcze czelność robić mi wyrzuty? – ta cała sytuacja była mnie dla czymś
komicznym jak i przerażającym. Nie wierzyłam, że to działo się naprawdę.
- Po czym? Po tym jak mnie uderzyłaś i
oskarżasz, że chciałem cię uderzyć?! – jego krzyki znowu sprawiły, że poczułam
się mała i bezbronna. Nie miałam w sobie siły przebicia, zupełnie się poddałam.
- Nie krzycz na mnie – zamiast
wykrzyczeć te słowa, wypowiedziałam je ledwo słyszalnym głosem. Bałam się jego,
nie chciałam go podjudzać, jeszcze bardziej zdenerwować.
- Jak mam z tobą rozmawiać co?
Zachowujesz się dziwnie! Izka, kurwa! Co się z tobą stało? – znowu podszedł na
niebezpiecznie bliską odległość i jedyne co czułam ten strach. Jego malująca
się w oczach złość, wyglądała jakby chciał rzucać piorunami w moją stronę.
- Uspokój się i nie krzycz na mnie –
spuściłam wzrok na swoje buty, a on odszedł kilka kroków o mnie i oparł się
dłońmi o blat w kuchni. Nie byłam w stanie się ruszyć, bałam się cokolwiek
zrobić, powiedzieć. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. Nie chciałam go
jeszcze bardziej rozwścieczyć. Minęło jakieś 5 minut i usłyszałam pukanie do
drzwi. Z histerią patrzyłam na Pawła, który również nie miał zamiaru się
ruszyć. Czekałam na jakieś pozwolenie z jego strony, na jakieś słowo,
cokolwiek.
- Iza! Jesteś tam?! – głos Przemka
sprawił, że dostałam dreszczy i znowu poczułam ogromny strach. Nie chciałam by
tam był. Jego obecność mogła tylko wszystko pogorszyć. Stałam w bezruchu
wpatrując się w Pawła, czekając na jakąkolwiek jego reakcję, ale on nic nie
zrobił, nawet nie drgnął. – Iza! – zaraz po tym, Przemek wparował do mieszkania
i jego wzrok utkwił w mojej osobie. Nie mogłam powstrzymać łez, stałam pod
ścianą nawet nie zdolna do oddychania. Wszystkie swoje uczucia wylewałam przez
łzy. – Iza – po czułym wypowiedzeniu mojego umienia, wpadłam w ramiona chłopaka
i wreszcie poczułam się bezpieczna. Już wiedziałam, że od tamtego momentu, nic
złego mi się nie stanie. – Już dobrze, jesteś bezpieczna – Przemek trafnie
odczytał moje zachowanie i byłam trochę zagubiona w tym co się działo,
przypomniałam sobie także, że był z nami Paweł.
- Brawo, brawo! – zaklasnął w dłonie i
dopiero wtedy Przemek zdał sobie sprawę, że nie byliśmy sami. Gwałtownie się
odwrócił nadal nie wypuszczając mnie z rąk. – Mamy rycerza na białym koniu! –
Paweł zakpił, z czym w ogóle się nie krył. Przemek nic się nie odezwał tylko
pozwolił mi płakać w swoje ramię. – Widzę, że niepotrzebnie w ogóle tutaj
przyjeżdżałem. Taka tchórzliwa jesteś, że nie mogłaś powiedzieć, że masz
kochanka? – szyderczy uśmiech Pawła strasznie mnie wkurzył. Pokazał swoją
chamską stronę.
- Kochanka? Czy przyjaciela, dla którego
jestem ważniejsza niż dla własnego chłopaka! – słysząc te słowa Przemka wyswobodziłam
się z jego ramion, nadal przy nim stojąc.
- Hahaha? Że niby dla mnie ważna nie
jest?! Iza a ty co myślisz? Trzeba być kretynem by nie zauważyć, że cię kocham!
Jesteś dla mnie wszystkim! Rozumiesz?! Kurwa, Izka! – Paweł znowu zaczął się
wydzierać, a z jego oczu spłynęła pojedyncza łza, którą automatycznie starł,
jakby się jej wstydził.
- Dość tego! – Przemek przerwał wywód
chłopaka podczas którego znowu zalałam się łzami. – Chodź, usiądź, bo zaraz
zemdlejesz. Jesteś strasznie blada. – przyjaciel zaprowadził mnie do mojego
pokoju i posadził na łóżku. Nie potrafiłam przestać płakać, było mi strasznie
ciężko. Poczułam, że naprawdę kochałam Pawła, on też był dla mnie wszystkim.
Ale bałam się go. Z każdym jego krzykiem, miałam wrażenie, że zaraz się na mnie
rzuci. – Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blada – Przemek pomógł mi się
położyć, podał mi też chusteczki i odgarniał włosy z twarzy. Paweł stał w
drzwiach dokładnie nam się przyglądając.
- Otworzysz okno? Duszno mi – ledwie co
potrafiłam złapać oddech, miałam wrażenie, że się krztusiłam. Zanim Przemek
wstał, to Paweł jako pierwszy podszedł do okna i wpuścił trochę świeżego
powietrza do pokoju. Leżałam i próbowałam uspokoić bicie swojego serca, jak i
powstrzymać łzy, co wcale mi się nie udawało.
- Spokojnie, oddychaj powoli. Chcesz
wody, herbaty, coś zjeść? – po tonie głosu i wyrazie twarzy widziałam jak
Przemek się o mnie martwił.
- Nie – niczego nie chciałam, nie miałam
siły by nawet mówić. Czułam się wyczerpana i okropnie senna. Zamknęłam powieki
i przycisnęłam twarz do poduszki. Poczułam jeszcze jak ktoś okrył mnie kołdrą i
zasnęłam.
Jestem bardzo ciekawa jakie macie odczucia po tej części :) Cieszę się, że wiele z Was wyraziło chęć czytania dalszych losów Izy :)
Czy ja pod poprzednim postem pisałam, że "Trudną rozłąkę" mam jedynie czekając na The experience? Serio to napisałam?! :D
OdpowiedzUsuńDobra, wygrałaś. Kupiłaś mną tą częścią. Właściwie, to kiedy następna? ;>
Kochana, świetna część :)) Naprawdę :)) Nie mogę doczekać się następnej. Zarówno The new life, jak i Trudnej rozłąki...
Buźka/ Nieś :*
O jejku tego się nie spodziewałam!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny już nie mogłam się doczekać aż Paweł przyjedzie i porozmawiają. Ale tu mnie zaskoczyłaś :)
Uwielbiam czytać to opowiadanie i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
Jestem ciekawa co dalej wymyśliłaś :)
Weny życzę :D
Niesamowite ❤ nie moge sie juz doczekac kolejnej czesci. Prawde mowiac takiego rozwoju akcji aie nie spodziewalam, ale wow. Czekam na kolejny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy pod ostatnim postem mój komentarz się dodał ale byłam za tym abyś pisała obydwa opowiadania i coraz mocniej trzymam się mojej wersji świetna cześć :*
OdpowiedzUsuń