poniedziałek, 23 marca 2015

Trudna rozłąka cz 18



- Nie zakocham - te słowa zostały przez Przemka niemal wycedzone. Zauważyłam zmianę nie tylko w jego tonie głosu, ale także w jego postawie. Nagle stał przede mną człowiek, który był wyprostowany jak struna, z prostymi barkami, które stanowiły obronną tarczę, a oczy miał tak przenikliwe, że miałam ochotę skulić się pod ich intensywnością.
- Nie możesz być tego pewien - mój głos przypominał szept, a dodatkowo trząsła się jak galareta.
- Uwierz mi, że tego jednego mogę być pewien. Chodźmy bo zrobiło się chłodno - przez chwilę stałam i przypatrywałam się sylwetce chłopaka, który nagle wydał mi się obcy. Czułam, że mówił o jakimś innym chłodzie, który panował wewnątrz, a nie na dworze.
- Przemek...
- Iza chodź, nie ma o czym gadać - ostrość jego tonu sprawiła, że poczułam się jak małe dziecko, które zostało skarcone przez rodzica. Nie wiedziałam jak odebrać to, co przed chwilą usłyszałam. Ewidentnie miało to jakąś przyczynę, tylko za cholerę nie wiedziałam gdzie jej szukać. Z bliskiej mi osoby, nagle stał się kimś kompletnie nieznajomym.
- No chodź żesz już, nie chcę tu stać całą wieczność - dopiero na te słowa postanowiłam udać się za chłopakiem. Nie chciałam go jeszcze bardziej drażnić. Czułam, że powiedziałam coś niestosownego, ale nie wiedziałam w którym momencie go uraziłam. Analizowałam naszą rozmowę setki razy i za żadnym razem nie wpadłam na jakiś konkretny powód. Nawet przez chwilę wydawało mi się, że może on, we mnie... Ale nagle brzmiało to jak  kompletna bzdura. My byliśmy tylko przyjaciółmi, między nami nie było miłości, jedynie taka braterska. Przecież gdyby kochał mnie jak facet dziewczynę, to by coś próbował, może by coś zrobił, ale on nie chciał o tym gadać, jakby się wstydził, bał, albo coś skrywał. Chciałam by się przede mną otworzył, ale nie mogłam na niego naciskać. Bolało mnie to, że nie ufał mi tak bardzo jak ja jemu, może potrzebował więcej czasu... Miałam tyle pytań w głowie, straszny mętlik, który z każda minutą się powiększał. Tak bardzo chciałam go zrozumieć, poznać bliżej, a on się przede mną chował. Miałam żal do siebie, że nie potrafiłam zrobić czegoś, by poczuł iż byłam osobą, której mógł powiedzieć wszystko.
Kiedy doszliśmy do mojego domu, Przemek pożegnał mnie całusem w policzek i pobiegł do domu, nawet nie oglądając się za siebie. Poczułam się strasznie, jakbym dostała w policzek. Zachowanie Przemka było dla mnie zagadką, ale tak już musiało zostać.
Przez kolejne dni nic się nie zmieniło. W weekend pojechałam do Pawła gdzie dużo czasu spędzaliśmy na rozmowach, opowiadaliśmy sobie jakieś sytuacje z tygodnia. Jako, że nic ciekawego się u mnie nie działo, to bardziej słuchałam opowieści Pawła. Nie wspominałam mu o Przemku i dręczących  mnie myślach. Cały czas z tyłu głowy miałam naszą ostatnią rozmowę, ale wiedziałam, że musiałam ją w sobie stłumić.
Z Pawłem czas spędzaliśmy także z jego znajomymi. Byliśmy na imprezie u jego znajomych, gdzie naprawdę fajnie się bawiłam i cieszyłam się, że mogłam bardziej wniknąć w towarzystwo chłopaka. Wszyscy byli dla mnie mili i to napawało mnie dużym entuzjazmem. Nasz wspólny czas nie spędzaliśmy jedynie na imprezach i rozmowach, dużo czasu poświęciliśmy sobie, a raczej temu, co pozwalało nam siebie odczuwać. Uniesień miłosnych było naprawdę kilka i wtedy moja głowa mogła wreszcie odpocząć. Pozwalało mi się to uwolnić od gnębiących mnie myśli. Czasem już byłam wściekła na siebie, że moją głową zawładnął Przemek, ale naprawdę bardzo mnie niepokoiło jego ostatnie zachowanie. Od tamtego czasu pomiędzy nami była cisza i to chyba jeszcze bardziej mnie denerwowało.
Całą niedzielę spędziłam z Pawłem u jego rodziców, gdzie mogłam się poczuć jak u siebie w domu. Tam zawsze panowała iście sielankowa atmosfera, a jego rodziców traktowałam jak własnych.
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i nawet nie wiedziałam kiedy, ale już byłam w drodze powrotnej do domu. Podczas tych kilku godzin spędzonych w pociągu, rozmyślałam na temat Pawła, a później moje myśli samoistnie potoczyły się w innym kierunku. Nie mogłam znieść ciszy między mną a Przemkiem, a od naszej ostatniej rozmowy minęły już 3 dni. Niby nie wiele, ale w środku czułam się z tym bardzo niepewnie. Postanowiłam napisać sms do niego by wybadać, jak kształtowała się sytuacja między nami. Wszystko w porządku? Nie odzywasz się do mnie, a z jakiegoś powodu to źle wróży.  Przez kolejne czterdzieści minut wpatrywałam się jak zahipnotyzowana w telefon układając w głowie przeróżne scenariusze. Zaczynałam myśleć, że na pewno nie ma ochoty na kontakty ze mną, że stałam się zbyt namolna, że nazbyt ingerowałam w jego życie. Bałam się, że z jakiegoś wyimaginowanego powodu to już koniec i napawało mnie wielkim żalem i skutkiem. Byłam zła na siebie chociaż do końca nie wiedziałam o co. Miałam jakiegoś kaca moralnego a sprecyzowanie powodu przychodziło mi z wielkim trudem. Kiedy usłyszałam dźwięk telefonu, serce podeszło mi do gardła i z trzęsącymi rękoma spojrzałam na telefon, a na widok imienia przyjaciela na wyświetlaczu, zalała mnie fala potu.
- Halo? - niepewnie odezwałam się do słuchawki, a  środku starałam się opanować.
- Hej, przeszkadzam? - głos Przemka był taki jego. Nie wiem jak to określić, ale miałam wrażenie, że to znowu był ten chłopak, który był ciepły i był moim przyjacielem. Poczuła, falę czegoś ciepłego, tak jakby spadał ze mnie ciężar ostatnich dni.
- Nie... nie, skąd - czułam się podenerwowana i na pewno chłopak wyczuł to w moim głosie, chociaż naprawdę starałam się normalnie wysławiać, ale marnie mi to wychodziło.
- Jesteś w domu, bo jakieś dziwne szmery słychać?
- W pociągu, byłam u Pawła na weekend - po tych słowach zapadła jakaś cisza między nami a ja nie wiedziałam jak ją przerwać. Tyle chciałam sie dowiedzieć, ale żadne słowa nie przechodziły mi przez gardło.
- Aha, no tak. Chciałem zapytać cię o ten sms. Czemu miałoby coś być nie w porządku? - ton Przemka był tak zupełnie normalny, że zaczynałam się zastanawiać gdzie podział się ten chłopak, który mierzył mnie lodowatym spojrzeniem. Wtedy wydawał mi się taki nieczuły, odległy, zraniony.
- Nie odzywałeś się, a nasza ostatnia rozmowa... no cóż, poczułam jakbym cię zraniła - byłam zażenowana swoją elokwencją jak i brakiem znalezienia odpowiednich słów na określenie tego, co wtedy miało miejsce.
- Ty, mnie? Dlaczego? - Przemek wydawał się szczerze zaskoczony i naprawdę nie chciałam go osądzać o to, że mnie oszukiwał. Ale to jego ostatnie zachowanie sprawiło, że  już nie wiedziałam co faktycznie miało miejsce, a co było moim wyobrażeniem.
- Wydawałeś się taki cierpki i ... Nie wiem Przemek, wiem że wtedy coś cię zraniło, widziałam to w twoich oczach. Stałeś się zimny, odległy. Nie chciałeś o czymś rozmawiać a ja myślałam, że mamy do siebie zaufanie. - zamknęłam oczy i naprawdę chciałam uspokoić swoje serce jak i niepokój, który narastał we mnie z każdą minuta.
- Iza to nic osobistego uwierz mi. Po prostu każdy ma coś o czym nie chce gadać. To nie jest nic przeciwko tobie. Jeżeli tak odczułaś moje zachowanie to naprawdę cię za to przepraszam. Nie chciałem cię urazić, naprawdę - wydawał mi się szczerze skruszony i oczywiście, że nie potrafiłam sie na niego gniewać. Jego słowa utwierdziły mnie w przekonaniu, że było coś na rzeczy, że Przemek zmagał się z czymś, ale postanowiłam nie naciskać.
- Ja też przepraszam, po prostu... ja... martwiłam się o ciebie - znowu poczułam się zażenowana chociaż zrobiło mi się lżej na duszy, że pomimo wszystkiego między nami było w porządku.
- Dziękuję, ale nie potrzebnie. Jak weekend? - zdawałam sobie sprawę, że Przemka raczej nie interesowało jak spędziłam czas ze swoim chłopakiem, to pytanie miało na celu raczej zmianę tematu.
- Dobrze, chociaż naprawdę mam dosyć tej drogi, chciałabym się znaleźć w swoim łóżku i wygodnie się położyć.
- A ile jeszcze ci zostało?
- Jakieś niecałe dwie godziny. Kiedy się zobaczymy? - brakowało mi Przemka i wcale tego nie ukrywałam. Nagle on stał się moim najlepszym przyjacielem. Los chciał, że znacznie lepiej dogadywałam się z chłopakami niż z dziewczynami, chociaż z moimi przyjaciółkami też dobrze mi się rozmawiało, jednak od poznania Przemka coś się zmieniło.
- W środę? Musimy obgadać nasz wyjazd na turniej, wszystko ustalić i w piątek będziemy jechać. Tomek już ogarnął busa a Kuba zabukował nam hotel także wrócimy dopiero w niedzielę. - trochę zapomniałam o turnieju i jako, że miałam w pamięci, że odbędzie się w sobotę, ale nie sądziłam, że zajmie nam to cały weekend.
- A po ile jest składka? - nie ukrywałam, że kwestia finansowa była dla mnie ważna, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że swoje wydatki musiałam planować, a wyjazd do Pawła pochłonął swoje.
- Tym się nie martw - znałam intencję tych słów, miały mnie zbyć, a ja jedyne czego nie chciałam to, by ktoś mnie finansował.
- Nie Przemek, inaczej nie jadę. Albo dzielimy się równo, albo ja pasuję.
- Iza...
- Nie, tym razem się nie ugnę - takiej sytuacji obawiałam się od początku, że będę traktowana jakbym była pod jakimś wyimaginowanym kloszem. Mieliśmy być teamem, a team trzyma się razem i każdy wobec każdego jest równy.
- Okej, okej. Hotel mamy częściowo za darmo, bo jest jednym ze sponsorów. Z tego co Piotrek mówił,  wszystko wyniesie nas jakieś 50-70 złotych.
- Dobra, w takim razie, co? Widzimy się w środę?
- Tak, spokojnej podróży.
- Dzięki, pa - po zakończeniu tej rozmowy poczułam niepokój, przecież nie miałam wolnej stówki, a jeszcze wiedziałam, że musiałam mieć jakieś wolne środki. Bałam się, że mama mi nie da, a pożyczyć też nie miałam od kogo. Tak bardzo chciałam jechać i już nawet widziałam siebie w tamtym miejscu. Chłopacy mnie potrzebowali a to też była dla mnie szansa. Mogłam się sprawdzić i to miał być nasz pierwszy wspólny projekt. Poczułam żal, że moja mama nie miała na tyle wolnych środków bym nie musiała się takimi rzeczami zamartwiać. Potrzebowałam jakiegoś zabezpieczenia, by na dłuższą metę nie musieć się niepokoić pieniędzmi. Musiałam coś wymyśleć. Może nawet znaleźć jakąś pracę na weekendy, ale wtedy nie mogłabym się widywać z Pawłem. To wszystko było takie trudne. Miałam tylko 18 lat a czułam jakby dotykały mnie prawdziwe problemy dorosłego życia. Chciałam jeszcze być dzieckiem, który żyje w błogości i może się bawić, szaleć a nie przejmować tym, czy będę miało środki by się spełniać. Swoją przyszłość wiązałam z fotografią a współpraca z chłopakami mogła mi zapewnić doświadczenie i rozwój, którego tak bardzo pragnęłam. Chciałam mieć bogatych dziadków, ciotki, kogokolwiek kto mógłby mnie rozpieszczać i do kogo mogłabym się zwrócić o pomoc. 


Hej! Na dobry początek tygodnia, wstawiam Wam dosyć długą część Trudnej rozłąki. ;) Kolejna część już za kilka dni!

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że tak często pojawiając się nowe części ♥
    Uwielbiam każde Twoje opowiadanie, co tu dużo mówić- są zajebiste :)
    Mogę się poczepiać troszkę? :D
    W końcu podróżujemy autobusem, czy pociągiem? :D
    Nieś

    OdpowiedzUsuń