Obudziłam się jakoś około godziny 8 i już nie mogłam usnąć.
Postanowiłam nie marnować czasu na leżenie w łóżku, więc zeszłam do kuchni, gdzie
ku mojemu zaskoczeniu, siedzieli rodzice, a byłam szczerze przekonana, że będą
już w pracy. To był dobry moment by porozmawiać z nimi o tatuażu. Niedługo
zbliżały się moje 19 urodziny, więc chciałam by to był właśnie prezent ode
mnie- dla mnie. Miałam jeszcze miesiąc czasu na zastanowienie i przemyślenie
wszystkiego dokładnie, natomiast zdawałam sobie sprawę z tego, że do
tatuażystów również obowiązywały kolejki.
- Cześć – przywitałam się z rodzicami i po wstawieniu wody
na herbatę, zasiadłam przy stole. Byłam zestresowana tą rozmową i nawet nie
byłam na nią przygotowana, z początku chciałam to odwlec, ale wolałam mieć to
już za sobą. Znałam swoich rodziców i podejrzewałam jaka będzie ich reakcja,
natomiast cały czas miałam nadzieję, że mnie zaskoczą swoim poglądem i
spojrzeniem na ową sprawę.
- Hej, co tam? – tato popatrzył na mnie z uśmiechem. Miał
dobry humor i nie chciałam mu go odebrać, jak i psuć dnia. Zastanawiałam się
czy tego nie zostawić na wieczór, ale tego dnia późno kończyłam pracę a
następnego już mogło nie być takiej okazji jak ta.
- Chciałabym z Wami porozmawiać – najpierw spojrzałam na
tatę a później na mamę. Nadal byłyśmy skłócone i od miesiąca czasu nie
rozmawiałyśmy. Przez relację jaka w tamtej chwili panowała pomiędzy nami, byłam
przekonana, że będzie przeciwna mojemu pomysłowi natomiast jak na tamten
moment, bardziej liczyłam się ze zdaniem taty.
- O czym? – mama nadal się nie odzywała, lecz patrzyła na
mnie. Jeszcze przed chwilą tego nie robiła, wyraźnie dała mi znać, że czeka na
więcej słów z mojej strony. To tato prowadził naszą rozmowę i zachowywał się
jak głowa rodziny. Wydawało mi się, że zauważył moje zdenerwowanie i to jak się
bawiłam swoimi dłońmi by przenieść nerwy na nie.
- Chciałabym sobie zrobić tatuaż na urodziny – powiedziałam
to patrząc w oczy tylko tacie. Nie było sensu owijać w bawełnę czy krążyć wokół
tematu. Teraz pozostawało mi czekać na rozwój akcji. W głowie stawiałam
zakłady, kto pierwszy zacznie rzucać nożami i wyskoczy z sprzeciwem. Tata
milczał a mama kręciła głową na znak niezgodności z moim pomysłem.
- Nie wiem czy to jest odpowiedni moment, jesteś młoda i nie
wiesz co będziesz robiła w przyszłości. Czy w pracy nie będzie Ci to
przysparzało problemów – tato podchodził bardzo racjonalnie do moich słów i nie
zachowywał się tak jak mama, która ewidentnie od razu odrzucała myśl, którą
wyraziłam. Miał rację i nie mogłam się z tym nie zgodzić.
- Wiem, myślałam nad tym, ale jestem zdecydowana. – chciałam
dać im do zrozumienia, że decyzję podjęłam i byłam pewna, tego co chciałam
zrobić.
- W jakim miejscu? – podczas gdy tato zadawał kolejne
pytania mama wstała od stołu i w sporej odległości stała przy szafce i patrzyła
na nas. Nie zgadzała się ze mną ani nie była zadowolona, że tata kategorycznie
się nie sprzeciwił.
- Nadgarstek – chciałam powiedzieć to normalnie, ale głos mi
się trochę zachwiał. To był poniekąd gwóźdź do trumny. Mama odwróciła głowę a
tata popatrzył najpierw na mamę a później na mnie. Mama wyraźnie gryzła się w
język by się nie odezwać, ale przeczuwałam, że długo nie wytrzyma.
- Gosia, wiem, że masz 18 lat i możesz sama zdecydować i nie
potrzebujesz naszej zgody, ale proszę, pomyśl nad innym miejscem. To jest
bardzo widoczne miejsce, chodzi tylko o Twoją przyszłość. – Tata złapał mnie za
rękę i dodał otuchy i siły. Był opiekuńczy i rozumiałam o co mu chodziło, byłam
w stanie posłuchać Jego prośby i przemyśleć to wszystko jeszcze raz, może faktycznie
zastanowić się nad innym miejscem.
- Dobrze – uśmiechnęłam się do Niego.- Idę do siebie – dałam
mu buziaka w policzek i zrobiłam sobie herbatę z która poszłam do swojego
pokoju. Gdy byłam na samej górze usłyszałam głos mamy, która nie była zadowolona
z przebiegu rozmowy i przeczuwałam, że zaraz wybuchnie, nawet nie musiałam zbyt
długo czekać.
- Ja nie wierzę! Pozwalasz jej na to?! Nie widzisz, że to
ten chłopak ma na nią taki wpływ? Mówiłam, żeby znalazła sobie innego,
normalnego, ale nikt mnie nie chciał słuchać! To wszystko przez Niego, nigdy
wcześniej nie było mowy o jakiś tatuażach aż do kiedy On się nie pojawił! –
Wyszłam z swojego pokoju by przysłuchiwać się rozmowie rodziców. W pierwszej
chwili chciałam zejść na dół i bronić Bartka, lecz postanowiłam poczekać na
rozwój akcji. Bolały mnie słowa mamy i że obwiniała Bartka za moją chęć
zrobienia tatuażu. On nie był niczemu winny i nie wiedziałam dlaczego tylko dla
mnie było to takie jasne. Ponad to, uważała Go za nienormalnego chłopaka co
było przegięciem. Chciałam z nim spędzić całe swoje życie a ona nie potrafiła
Go zaakceptować. Nigdy nie dawała znać, że On jej się nie podobał, wręcz
przeciwnie, zawsze odnosiła się do Niego z sympatią i szacunkiem a tu takie
coś. Jej słowa dały mi do zrozumienia, że już wcześniej rozmawiała o tym z
tatą, że komunikowała mu swoją niechęć do Bartka.
- Uspokój się. Ona jest dorosła i sama podejmuje decyzje.
Mam się tak samo zachowywać tak jak Ty? Żeby i do mnie straciła zaufanie? Tego
chcesz?! Żeby całkowicie się od nas odsunęła? – tato zachowywał rozsądek i
myślał realnie. Miał rację i doskonale o tym wiedział, tak jak ja i pewnie mama
również, która w życiu się do tego nie przyzna. Miała swoje racje i broniła ich
jak lwica.
- Chcesz żeby zmarnowała sobie życie przez Niego?! Mówiłam
Ci, już dawno powinniśmy to rozgonić! Nie widzisz, że On ma na nią zły wpływ?
Nigdy się ze mną nie kłóciła a teraz zobacz jak się zachowuje! – było mi bardzo
przykro, że wszystko zrzucała na Bartka. On nic nikomu nie zawinił. Problem
tkwił w mamie i we mnie, ale nie w Nim. Obrażając Go, obrażała mnie. Swoimi
słowami powodowała, że moja złość na Nią, jeszcze bardziej się spotęgowała. Nie
mogłam już dłużej tego słuchać. Krzycząc do taty musiała zdawać sobie sprawę z
tego, że usłyszę jej słowa.
- Nawet się nie waż! – zbiegłam na dół i stanowczo
krzyknęłam w jej stronę. Stanęłam obok taty by w razie czego mógł mnie
przytrzymać albo stanąć pomiędzy mną a
mamą. Miałam łzy w oczach i ogromną złość w sobie.
- Co? – udawała głupią i stwarzała pozory, że nie wiedziała
o czym mówiłam. Może to brutalne, ale rzygać mi się chciało na jej kłamstwa.
Już miałam dosyć jej udawanej szczerości.
- Dobrze wiesz co! Jeżeli będziesz próbowała Nas rozdzielić
to zapomnij, że masz córkę! Do końca życia mnie nie zobaczysz! – może to był
szantaż, ale musiałam jasno dać jej do zrozumienia, że niszcząc moją więź z
Bartkiem niszczyła Naszą.
- Gosia spokojnie – tato położył swoją dłoń na moim
ramieniu, chcąc dać mi znać, że zagrałam nazbyt odważnie, natomiast zdawałam
sobie sprawę z tego, co mówiłam i jaki był kierunek moich słów.
- Zobacz jak Ona się zachowuje! Jak jakaś gówniara a nie jak
dorosła osoba! Z kim się zadajesz takim się stajesz!– mama próbowała wpłynąć na
tatę by ten nie stawał za mną, chociaż wtedy tego nie robił. Dalej raniła mnie
swoimi słowami i powodowała, że kompletnie zaczynałam tracić do niej zaufanie i
szacunek.
- No widzisz jakie masz zdanie o mnie, a później się
dziwisz, że się kłócimy! To nie Bartek jest tu winny lecz Ty i zapamiętaj to
sobie! – wyprowadzenie Jej z błędu nie było proste i na pewno moje słowa nie
spowodowałyby , że nagle odczepiłaby się od Bartka. Poznała moje zdanie i o to
mi chodziło, chociaż i tak wiedziałam, że miała to gdzieś. Dla Niej liczyła się
tylko Ona. Najchętniej sama wybrałaby mi chłopaka z dobrej rodziny, bogatego,
już z zaplanowaną przyszłością.
- Dziewczyny uspokójcie się bo tak się nie dogadacie i
jeszcze pogorszycie sytuację. – Tato podszedł bliżej do mamy jakby pokazać jej,
że brnęła za daleko, a tym samym chciał ją uspokoić.
- Jej zwróć uwagę! Tak nie może być, że własne dziecko Nas
nie szanuje! Manipuluje Tobą i chce Nas skłócić, bo tylko to potrafi. Kłóci się
ze mną, z Bartkiem, Asią, Marcinem. I to jest może moja wina?! – broniła się,
ale poszła za daleko. Żałowałam, że poprzedniego dnia, przy Niej, powiedziałam
tacie, że nie układa mi się z Bartkiem. Cios z Asią był żałosny bo sama
wiedziała jak wyglądała sytuacja. Co do Marcina to ostatnimi czasy akurat się
nie kłóciliśmy, więc to była tylko zasłona dymna, ale przegięła i miałam jej
kompletnie dość.
- Wiesz co? Jesteś okropną matką a jeszcze gorszym
człowiekiem! Nie wpieprzaj się w moje życie, bo ono już Ciebie nie dotyczy – z
łzami w oczach pobiegłam do swojego pokoju gdzie zamknęłam na drzwi na klucz i
rozpłakałam się na dobre. Miałam Jej po dziurki w nosie i zastanawiałam się, gdzie
podziała się moja dawna mama. Ja też zawiniłam, ale jeszcze kilka dni temu
chciałam załagodzić sytuację pomiędzy Nami a teraz z pierdoły, jaką był tatuaż,
wyłoniła się lawina oskarżeń, pretensji i obelg.
- Gosia, otwórz – to był tata, pukał w drzwi i chciał
jeszcze ze mną porozmawiać, ale nie miałam na to najmniejszej ochoty. Poniekąd
też byłam zła na Niego, że twardo nie stanął za mną i pozwolił mamie na
obrażanie mnie i Bartka.
- Daj mi spokój! – opierałam się o drzwi i płakałam. Nie
chciałam Go zranić, tylko po prostu chciałam pobyć sama. – Chcę być sama –
dałam mu do zrozumienia, że nie otworzę mu drzwi i nie potrzebuję rozmowy.
Miałam dosyć tego domu i wiecznych kłótni. Wszystko zmieniło się odkąd Maciek
umarł i już nie miałam takiego wsparcia w domu. Zostałam sama, Marcin wyjechał
na wakacje, mama szalała a tata próbował zachować ze wszystkimi dobre relacje.
- Proszę, jestem tutaj sam – tata był zdenerwowany i czułam,
że przesadziłam w swoich słowach. Musiały one zaboleć mamę a tata pewnie chciał
mi to wytłumaczyć.
- Nie obchodzi mnie to, odejdź – nie chciałam z nim
rozmawiać i wysłuchiwać o tym, jak się zachowałam. Podeszłam do okna i
zobaczyłam jak mama wyjeżdżała z posesji a po dwudziestu minutach tata zrobił
to samo. Miałam masę myśli w głowie i kompletny mętlik. Wolałam już mieszkać w
starym mieszkaniu niż w pięknym domu z okropną atmosferą. Nie wiedziałam co
robić i czy powinnam była tam zostać czy wyprowadzić się, przynajmniej na kilka
dni. Miałam do kogo pójść i przenocować te kilka nocy, dopóki nie
zdecydowałabym co dalej. Tylko do końca nie wiedziałam do kogo. Bartek, Filip,
Martyna czy dziadkowie? To w sumie było mało ważne, postanowiłam korzystać z
tego, że byłam sama w domu, więc wyciągnęłam torbę z szafy i spakowałam
najpotrzebniejsze ubrania, takie, które wystarczą mi na kilka tygodni – spodnie
jeansowe krótkie i długie, kilka bluzek, marynarka, sweter, sukienki itp.
Oprócz tego i kosmetyków poszłam do pokoju Maćka i wzięłam nasze wspólne
zdjęcie i kilka jego koszulek. Leciały mi łzy, ponieważ rozstawałam się z Jego
pokojem, który był mi bardzo bliski. Miałam nadzieję, że już niedługo znowu
będę mogła wejść do niego i wtulić się w Jego pościel. Wzięłam też laptopa,
ładowarki, album ze zdjęciami no i biżuterię, która była pamiątką od brata. Z
szuflady wyciągnęłam karty kredytowe i położyłam je na stole w kuchni. Samochód
był moją własnością, kupiłam go za swoje pieniądze, więc postanowiłam go wziąć.
Trochę tych rzeczy miałam, ale nie wiedziałam kiedy wrócę do domu. Gdy się
ubrałam, wzięłam swoją torbę i wyszłam z
domu. Nieopodal zauważyłam tego samego chłopaka co kilka dni temu kręcił się
wokół naszego domu. Tym razem poznałam Go i doskonale wiedziałam kim był,
Wojtek, chłopak, który zabił mojego brata. Czułam jak złość się we mnie
zbierała i zaczynałam szczerze nienawidzić tego chłopaka. On ponosił odpowiedzialność
za śmierć Maćka, a tym samym za pasmo nieszczęść jakie miały miejsce od tamtej
pory. Podbiegłam do Niego i zaczęłam okładać go pięściami po klatce piersiowej,
wykrzykując jak Go nienawidzę. Próbował się bronić i po chwili złapał moje ręce
tak, że mnie ubezwłasnowolnił.
- Co Ty tu robisz? Czego chcesz?! Zostaw mnie! Nienawidzę
Cię! – krzyczałam w Jego stronę, cały czas próbując się wyrwać. Płakałam coraz
mocniej i po chwili już brakowało mi sił. Zrobiło mi się trochę słabo i już
miałam dosyć. Ten dzień był fatalny.
- Uspokój się, proszę – chłopak spokojnym i cichym głosem
starał się mnie uspokoić, dużo Go to kosztowało i nie dało się ukryć, że on też
cierpiał, miał na sumieniu życie człowieka. Gdy spojrzałam w Jego oczy,
zauważyłam łzy.
- Czego chcesz?! Po co tu przychodzisz?! Jeszcze mało krzywd
mi wyrządziłeś? Chcesz jeszcze bardziej zrujnować mi życie?! No pytam się!-
wrzeszczałam na Niego z całych sił, dawno na nikogo tak się nie darłam. Byłam
cholernie zła na Niego, tak bardzo Go nienawidziłam…. Oczywiście, że On nie ponosił
odpowiedzialności za całe zło w moim życiu, ale wtedy tego nie rozumiałam,
szczególnie po porannej kłótni z mamą.
- Przepraszam, już dawno chciałem Ci to powiedzieć – widziałam kilka łez, które spływały mu po
policzku i wtedy mnie puścił. Wtedy też zauważyłam jak cierpiał, że nie tylko
ja byłam zraniona, ale on też. Już do końca życia musiał zmagać się z tym co
zrobił. Odwróciłam głowę w drugą stronę, ponieważ było mi głupio za swoje
nerwy. Ta cała moja złość nie była na Niego lecz na mamę, a Jego obecność
sprawiła, że to na nim się wyżyłam, wyładowałam całą złość jaką w sobie
dusiłam.
- Przepraszam za moje zachowanie, mam fatalny dzień –
wytarłam łzy i czekałam na reakcję z Jego strony.
- Przestań, to ja przepraszam. Naprawdę nie chciałem Go
zabić. – zrozumiałam, że przyszedł pod dom po pewnego rodzaju rozgrzeszenie.
Wisiał na nim naprawdę spory ciężar i zrozumiałam Jego postępowanie, chciał
zrobić cokolwiek, by chociaż trochę mu ulżyło. Zachowywał się tak, jak ja,
kiedy chciałam zobaczyć sprawcę by poczuć się lepiej.
- Wiem – poczułam wstyd za swoje wcześniejsze zachowanie,
słowa… podałam mu dłoń by mógł ją uścisnąć i zrozumieć, że rozumiałam to całe
zdarzenie. Minęło już pół roku od tamtego momentu i ja już się podniosłam,
chociaż po moim zachowaniu mógł odnieść całkiem inne wrażenie, ale nie chciałam
mu tego tłumaczyć.
- Wybaczysz mi kiedyś? – nie znaliśmy się i nie potrzebował
tego, przynajmniej tak mi się wydawało. Miał inny tok rozumowania, w sumie tak
jak każdy człowiek.
- Czemu akurat ja? Są jeszcze moi rodzice i mój drugi brat –
byłam ciekawa czemu akurat wybrał mnie. Może chciał od każdego uzyskać
wybaczenie? Nie wiedziałam czym było ukierunkowane Jego zachowanie.
- Bo wiem, że Ty najbardziej cierpisz – cały czas mnie
zaskakiwał.. W głowie zadawałam sobie pytanie, czy czasem mnie nie śledził, ale
przecież zauważyłabym.
- Skąd? – byłam bardzo podejrzliwa, ale w końcu był mi
całkowicie obcy. Wiedział o mnie znacznie więcej niż ja o nim, a to nie było
komfortowe.
- Moja mama jest pielęgniarką. Poznała Cię po nazwisku jak
byłaś ostatnio w szpitalu. Usłyszała od lekarza, że twoje schorzenie było
związane z psychiką. Później widziała Twoich rodziców i brata i oni wyglądali
jakby się otrząsnęli z tego wszystkiego, a Ty… – wszystko co mówił, brzmiało
bardzo realnie i uwierzyłam mu. Przejął się moim stanem zdrowia i przez to
narastały w nim wyrzuty sumienia. Już wszystko wiedziałam i miałam jasny obraz
zaistniałej sytuacji.
- Rozumiem. Już ze mną dobrze, dziękuję za troskę. To
dzisiejsze zachowanie to był wynik kłótni z mamą. Przepraszam, że wyładowałam
się na Tobie, ale akurat znalazłeś się pod ręką. – ja też miałam poczucie winy.
Zachowałam się jak histeryczka za co się naprawdę wstydziłam.
- Nie ma sprawy – na Jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Chyba krzywdy swoimi ciosami mu nie sprawiłam – Chociaż uderzenie masz mocne –
a jednak, wyczuł to.
- Kilka razy dostałam lekcję boksowania – musiałam się
wytłumaczyć za swoje ręce. Myślałam, że te kilka godzin na siłowni już dawno
nie pozostawiły po sobie śladu, a jednak się myliłam. – Co do Twojego pytania, to już dawno Ci wybaczyłam. Przepraszam, ale śpieszę
się do pracy – skłamałam odnośnie jazdy do pracy, miałam jeszcze z 3 godziny,
ale nie chciałam się z nim szczególnie za kumplować. Sprawa pomiędzy nami była
jasna i klarowna i musiało mu to wystarczyć.
- Jasne, dziękuję – uścisnął ponownie moją dłoń i zawróciłam
do samochodu zabierając torbę, którą pozostawiłam przy furtce. Pewnie
odjechałam sprzed domu chociaż nie miałam pomysłu jak spędzić wolny czas.
Mogłam jechać do Bartka, ale nie chciałam go przytłaczać swoimi problemami w
szczególności gdy poniekąd poszło nam o Niego.
Postanowiłam zadzwonić do Martyny, miałam nadzieję, że
przyjaciółka znajdzie dla mnie trochę czasu i pozwoli mi się u niej ogarnąć.
Dziewczyny! Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet :) Świętujcie, a ja zmykam do pracy :)
fajnyyy...;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !!! Dziewczyno, wiem, że już wiele osób Ci to mówiło, ale ja też muszę.
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent, Twoje opowiadanie są genialne! :)
Spełnienia najskrytszych marzeń KOBITKO ♥
Super rozdział oby tak dalej i ja osobiście uważam że mama Gosi jest straszną hipokrytką i naprawdę wspolczuje jej ze musi i z tym zmagać pozdrawiam
OdpowiedzUsuńsuper.kiedy kolejna?
OdpowiedzUsuńZajebiste kiedy nowa część ?
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część?? ;) patrzyłam dziś ze 6 razy już :-D
OdpowiedzUsuń