poniedziałek, 14 kwietnia 2014

The experience cz 134

 Bardzo nie chciało mi się rano wstawać, ale takie było życie. Już nie mogłam się doczekać dnia, kiedy beztrosko będę mogła spędzić cały dzień w łóżku, bez żadnych obowiązków kłębiących się na tyle głowy. Miałam nadzieję, że już niedługo uda nam się wyjechać na wakacje i tam, wylenimy się za wszystkie czasy. Natomiast zanim to miało nastąpić jak i dzisiejsza kolacja z Martyną i Filipem, musiałam iść do pracy. Tą noc również spędzałam u Bartka i z Bartkiem, więc widok Jego słodko śpiącego jeszcze bardziej mnie utwierdził w przekonaniu, że chciałam rzucić pracę.
Gdy się wyszykowałam i zjadłam śniadanie pojechałam prosto do hotelu. Nie wiem jak to się stało, ale byłam prawie spóźniona, tzn. kiedy wchodziłam do hotelu była już 6, czyli godzina w której powinnam była stać już na recepcji. Biegiem popędziłam by się przebrać a stamtąd, prosto na stanowisko pracy.
- Co Ty dzisiaj tak późno? – Michał uśmiechał się do mnie miło i patrzył jak ogarniałam włosy. Wydawało mi się, że miał ubaw z mojego zachowania, ale poranne wstawanie mi nie służyło.
- Sama nie wiem. Chyba za dobrze mi się spało – również uśmiechałam się do kolegi. Pomimo spóźnienia i pędu od samego rana, byłam w dobrym humorze. Ten dzień miał być bardzo przyjemny i nie mogłam się doczekać wieczora, kiedy z przyjaciółmi miałam zasiąść przy jednym stole. Naszą rozmowę przerwała Pani Katarzyna, czyli menager hotelu. Już dawno chciałam z nią porozmawiać a nigdy się na to nie składało.
- Dzień dobry, poproszę klucze – zwróciła się do mnie. Jako, że kobieta również miała dobry humor, to  chciałam to wykorzystać. Nie miałam dla niej dobrych wiadomości a nie chciałam jej zawieść, ponieważ okazała się dla mnie bardzo życzliwa i pomocna. Pomogła mi wtedy, kiedy bardzo tego potrzebowałam, czyli dała mi pracę i możliwość samodzielnego utrzymywania się.
- Chciałabym z Panią porozmawiać – podając kobiecie klucze zaczęłam rozmowę. Nie bardzo byłam do niej przygotowana, lecz lepszego momentu już bym się chyba nie doczekała. Kobieta podniosła głowę na wysokość mojej twarzy a kątem oka widziałam, że Michał również się mi przyglądał. Chyba Jego też zaskoczyłam swoimi słowami, chociaż po nich jeszcze nic nie było wiadomo.
- O co chodzi? – słowa menager zaskoczyły mnie, ponieważ nie spodziewałam się, że będzie chciała rozmawiać ze mną w sumie na korytarzu, ale pan każe, sługa musi.
- Chciałabym wziąć urlop, tygodniowy. – postanowiłam zacząć od lżejszej sprawy jaką był urlop. Na twarzy kobiety nic się nie zmieniło, nie wywarło to na niej większego wrażenia i tego się spodziewałam.
- Dobrze, to za półtorej tygodnia masz tydzień wolnego. – zaskakiwała mnie coraz bardziej i nie wiedziałam jak się dalej zachować. Poszła mi bardzo na rękę i po tym wszystkim, zwolnić mi się było jeszcze trudniej. Ucieszyłam się, że chociaż z urlopem nie będzie problemu.
- Dziękuję, tylko jest jeszcze jedna sprawa – mój głos się trochę załamał i pojawiły się u mnie wyrzuty sumienia. – Zbliża się rok szkolny i nie dam rady codziennie przychodzić do pracy i pracować w obecnym systemie. Bardzo lubię tą pracę, miejsce, ludzi i gdyby mnie sytuacja nie zmusiła, to bym tego nie zrobiła. – z każdym słowem było mi ciężej i głupio. Nie chciałam nadużywać zaufania jakim mnie obdarzono, ani zawieść kogokolwiek. Musiałam postawić szkołę na pierwszym miejscu, w szczególności, że przede mną była klasa maturalna.
- Pomyślę nad tym i może uda się coś zrobić. Na razie masz tydzień urlopu, od 13 do 20 sierpnia, a 21 przyjdziesz do pracy na zmianę popołudniową i wtedy porozmawiamy. – kobieta uśmiechnęła się w moją stronę i nie czekając na żadne słowa z mojej strony po prostu odeszła. Wydawało mi się być aniołem. Chciała mnie zatrzymać w hotelu, przynajmniej tak odebrałam jej słowa. To było bardzo miłe i dała mi nadzieję, że nie będę się musiała rozstawać z obecnym zajęciem.
- Na pewno chcesz odejść? – Michał podszedł blisko mnie, tak, że aż czułam Jego perfumy. Byłam przekonana, że bardziej niż Panią Kasię, zawiodłam chłopaka. Trudno było mi na Niego spojrzeć i umotywować swoje postępowanie.
- Tu nie chodzi o to ,czego chcę, ale co muszę. Nie mogę zawalić szkoły – opierałam się o blat i cały czas byłam naprzeciwko Michała. Niby był tylko kolegą z pracy, ale gdybym odeszła z pracy na pewno by mi Go brakowało. Mój problem polegał na tym, że za bardzo przywiązywałam się do ludzi i zawsze jakiekolwiek rozstania były bolesne.
- A liceum, jakieś wieczorowe, zaoczne ? – było mi głupio z tego powodu, iż on bardziej starał się mnie zatrzymać w hotelu niż ja siebie. Jego podejście było fajne, polegało na tym, żeby poszukać różnych rozwiązań a nie od razu iść na łatwiznę.
- To się nie uda. Jestem w klasie maturalnej i weekendami nie nadrobię całego tygodnia lekcji. To nie jest tak, że chcę odejść, bo mi tu źle, czy to była jakaś zabawa z mojej strony. Traktowałam tą pracę poważnie i lubię ją. Daje mi zadowolenie i radość. Poznałam tu Ciebie i Natalię, ale jeszcze nie wszystko  przesądzone. Zobaczymy, może Pani Kasia będzie miała dla mnie jakąś inną propozycję – spontanicznie położyłam dłoń na ramieniu Michała i uśmiechnęłam się do Niego. Chłopak zawrócił i ponownie zajął się swoją pracą. Podczas gdy obsługiwałam gości, cały czas myślałam nie nad tym, co mogłaby mi zaproponować menager, ale dlaczego to wywarło takie wrażenie na Michale. Nasze relacje były w sumie normalne, nic nadzwyczajnego, w końcu spędzaliśmy czas codziennie po 8 godzin i normalnym było, że narodziła się pomiędzy nami nić koleżeństwa, ale nic więcej, przynajmniej nie z mojej strony.
- Chodź na śniadanie – Michał wyrwał mnie z zamyślenia i poczekał aż powróciłam do świata żywych. Przez moment patrzyłam na Niego dosyć dziwnie, starając się zrozumieć Jego zachowanie. Zastanawiałam się nad tym, czy może nie był zakochany we mnie? Ale to było głupie i szybko potrząsnęłam głową i poszłam na stołówkę.
- Jak będziesz musiała odejść to będzie mi bardzo przykro – Michał zaczął dosyć dziwnie rozmowę. Nie patrzył na mnie, lecz na jedzenie jakie znajdowało się na Jego talerzu. Coś mi mówiło w duszy, że chciał korzystać z czasu kiedy jeszcze pracowałam w hotelu.
- Czemu? Przecież moje miejsce zajmie ktoś inny, może lepszy – nie przestawałam się do Niego uśmiechać, chcąc choć trochę rozluźnić ciężką atmosferę. Po moich słowach chłopak podniósł głowę i patrzył mi intensywnie w oczy, tak, że aż miałam dreszcze na ciele.
- To niemożliwe. – Jego wypowiedzi były niejednoznacznie i czułam, że miały nie jedno dno, a kilka. Coraz bardziej miałam mętlik w głowie i pojawiało się w niej tysiące myśli, przy czym nie było pomiędzy nimi żadnej spójności.
- Michał, to nie koniec świata, nie bądź taki poważny. Mamy jeszcze 3 tygodnie, więc spokojnie. A jak coś, to ciągle będę na tym świecie. – złapałam Go za rękę, bo już nie mogłam znieść Jego powagi i jakby smutku. Na twarzy chłopaka pojawił się lekki uśmiech, nie wiem czy był do końca szczery, czy po prostu chciał mnie nim spławić – Teraz jedz, bo zaraz koniec przerwy – znowu się uśmiechnęłam i rozluźniłam uścisk by dokończyć śniadanie. Ta sytuacja sprawiła, że prawie byłam pewna, iż Michał był we mnie zakochany. To było takie uciążliwe, jak i przytłaczające, jak ktoś darzy nas miłością a my nie możemy tego odwzajemnić.


Od razu po pracy pojechałam do Bartka, gdzie mieliśmy zająć się przygotowaniem kolacji dla Nas i naszych gości. Z Bartkiem gotowanie zawsze przebiegało w chaotycznej atmosferze, ale lubiłam to. On zawsze robił kilka rzeczy na raz a później nie wiedział czy coś już doprawił, co do czego miało być. Zawsze mieliśmy przy tym dużo śmiechu. Zachowywaliśmy się też jak małe dzieci, które cieszyły się z tego co robiły. Mieliśmy jakąś pasję kulinarną w sobie, może to nie było mistrzostwo, szczególnie w moim wykonaniu, lecz nasze dania były smaczne i to było najważniejsze. Miałam wrażenie, że w kwestii gotowania dopiero raczkowałam, lecz miałam wspaniałego nauczyciela, jakim był Bartek, który miał wyczucie smaku i lubił to robić a przy tym bawił się jedzeniem i łączeniem smaków. Na kolację przygotowaliśmy sałatkę z bagietkami a do tego omlety warzywno- mięsne. Kiedy Bartek dopracowywał ostatnie smaki, to ja zabrałam się za nakrywanie stołu i sprzątanie mieszkania. Gotowanie jest fajnie, jak nie trzeba po tym sprzątać, ale coś za coś.
- Gotowe – z dumą powiedziałam kiedy padłam na kanapę patrząc na swoje dokonania. Mieszkanie było czyste a stół ładnie nakryty. Bartek właśnie wyszedł z pokoju gdzie przebrał się w czyste ubranie. Mnie czekało to samo, ale opadłam z sił. Najpierw przedpołudnie w pracy, gotowanie i sprzątanie, to sprawiło, że byłam wykończona. Bartek podszedł do mnie i delikatnie położył się na mnie, co w cale nie było takie przyjemne, ponieważ On ważył dwa razy więcej ode mnie. – Ej, co Ty robisz? – niby powiedziałam to z uśmiechem, ale i byłam poważna.
- Kocham Cię – po tej czarującej odpowiedzi Bartek zajął się całowaniem mnie i pieszczeniem moich zmysłów. Powoli przestawałam się przejmować tym, że coś mnie tam bolało. On mi wynagradzał wszystko i zdecydowanie był moim największym szczęściem. Kochałam Go przeraźliwie mocno. Tej miłości nie da się do niczego przyrównać, ale wiedziałam jedno, że gdyby żył jeszcze Maciek, to już w ogóle byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie. Mogłabym wtedy zrezygnować ze wszystkich dobrodziejstw, gdybym tylko mogła mieć przy sobie Bartka i Maćka. Ale już doszłam do momentu, kiedy może nie całkowicie, ale w większym stopniu, poradziłam sobie z tą przytłaczającą rzeczywistością i nauczyłam się z tym żyć. Zaskakujące było też to, że w momencie gdy poniekąd straciłam rodziców i drugiego brata, to nie przeżywałam tego tak bardzo, jakby można by się tego było spodziewać. To była zasługa Bartka i naszej miłości.
- Przestań głuptasie. – było mi przyjemnie i tylko ze względu na to, że byłam brudna i spodziewaliśmy się gości przerwałam te czułości. Bartek przewrócił się na bok i leżał już obok mnie, a nie na mnie. Miał słodki uśmiech na twarzy, który był moim uzależnieniem– Idę się przebrać – dałam mu całusa w policzek i podążyłam do pokoju. Zanim zajęłam się tym, po co tam przyszłam, to oparłam się plecami o drzwi, ponieważ wpadła mi do głowy jedna myśl. Nie wyobrażałam sobie życia bez Bartka i taka była kolej rzeczy, tzn. wyfrunięcie z domowego gniazda i czas na założenie swojej rodziny. Nie chodziło mi o to, by wychodzić za mąż ale o to, żeby może spróbować porozmawiać o tym z rodzicami. Oczywiście nie chciałam ich zmuszać do polubienia Bartka, ale myślałam nad tym, czy by ich nie uświadomić kim tak naprawdę był w moim życiu. Ostatni raz  spróbować to naprawić. Chodziło o Bartka i stosunek moich rodziców do Niego, a nie o to by godzić się z mamą i nagle zapomnieć za kogo mnie miała. To była odrębna sprawa i chyba mniej ważna. Najważniejszy był dla mnie Bartek i On był priorytetem w moim życiu a to, co myślała o mnie mama, już przestało mnie boleć czy spędzać sen z powiek. Moje przemyślenia przerwał dźwięk domofonu, więc od razu podeszłam do szafy i założyłam jeansową sukienkę i starałam się ogarnąć swoją twarz i włosy.
- Gosia, goście – Bartek wychylił swoją głowę zza drzwi i poinformował mnie, że czas było się przywitać, ale potrzebowałam dosłownie kilku minut.
- Chwila, już idę – gdy Bartek zniknął by otworzyć drzwi Filipowi i Martynie, dokończyłam swoje ogarnianie i z uśmiechem na twarzy poszłam do przedpokoju. Od razu wpadłam w ramiona Martynie a po chwili Filipowi, w których to ramionach zostałam trochę dłużej.
- Co tam mała? – Filip często tak do mnie mówił, co bardzo lubiłam. Tęskniłam za nim bardzo mocno i dopiero jak poczułam Jego dobrze mi znany zapach perfum, to zrozumiałam, jak bardzo potrzebowałam Go poczuć. To było moje inne uzależnienie. Niemalże się wzruszyłam jak znajdowałam się w Jego objęciach.
- Bo poczuję się zazdrosna – Martyna swoimi słowami sprawiła, że powróciłam na ziemię i zaśmiałam się pod nosem. Oderwałam się od Niego i uśmiechnęłam się do przyjaciółki i swojego chłopaka.
- Chodźcie – zaprosiłam ich w głąb mieszkania, bez sensu było dłużej stać na korytarzu. Zapowiadał się bardzo miły wieczór i nawet już przez samą obecność naszych gości wiedziałam, że będzie udany.
- Jak tu ładnie – Martyna rozglądała się dookoła podczas gdy Bartek podawał do stołu a ja mu pomagałam. Filip zajął miejsce przy stole wyraźnie czekając na swoją dziewczynę. Jeszcze kilka miesięcy temu, nie pomyślałabym, że to mogłoby się zdarzyć. Tzn. że Filip będzie z Martyną, że dziewczyna wróci z Niemiec i znowu będziemy przyjaciółkami. Życie bywało bardzo przewrotne, ale chyba to w tym był Jego urok.
- Smacznego – powiedziałam do wszystkich kiedy posiłki znalazły się na stole. Bartek nalał nam wina i było cudnie. Nie mogłam przestać się uśmiechać.
- To wypijmy za miłe spotkanie – to Bartek był Panem domu i on wzniósł toast by wieczór przebiegł tak jak byśmy sobie tego życzyli. W jednym pomieszczeniu byli wszyscy, którzy pomagali mi stanąć na nogi, jedynie brakowało moich dziadków. Patrzyłam na ich twarze i wiedziałam, że nigdy im się nie odwdzięczę za dobro jakim mnie obdarowywali. Podnieśliśmy wszyscy kieliszki i w jednym momencie się nimi stuknęliśmy i każdy z radością upił zawartość, która znajdowała się w szkle.
- Co Was skłoniło do tej kolacji? – Martyna powiedziała w naszą stronę, najpierw patrząc się na Bartka a później na mnie. To był dobry moment by zdradzić powód spotkania, chociaż nie był on jeden a kilka.
- Chcieliśmy się Was spytać czy nie pojedziecie z nami na wakacje? Od 13 do 20 sierpnia? – nie przestawałam jeść i zachowywałam się dosyć luźno, ponieważ zależało mi by to wyszło bardzo naturalnie. Na moje słowa Martyna zareagowała głośnym śmiechem a Filip poszedł w jej ślady, natomiast ja dezorientacyjnie spojrzałam się na Bartka, który również nie wiedział o co chodziło.
- Coś nie tak? – tym razem Bartek się odezwał i pierwszy wyraził chęć dowiedzenia się co spowodowało u nich takie, a nie inne zachowanie. Filip starał się jakoś ogarnąć ale marnie mu to wychodziło. Martyna też była nie lepsza.
- Po prostu zakładaliśmy się, czy chcecie oznajmić nam, że Gosia jest w ciąży czy, że bierzecie ślub – słowa Filipa wprawiły w nas takie samo zachowanie jak u naszych gości przed chwilą. To było naprawdę zabawne, że tak pomyśleli. W sumie jakby dłużej się nad tym zastanowić, to coś w tym było.
- Głupi jesteś czy co? – dosyć dobitnie wyraziłam swoje zaskoczenie, tym, że pojawiły się u nich takie myśli. Szczególnie u Filipa, który po tylu latach powinien już był mnie doskonale znać. Gdybym była w ciąży, to On pierwszy dowiedziałby  się o tym.
- No sorry, ale tak to wyglądało – Filip cały czas był wprawiony w śmiech, przez co sama nie mogłam się powstrzymać, zresztą jak cała nasza czwórka.
- Nie jestem w ciąży i ślubu też nie planujemy – chciałam to jasno powiedzieć by już nie było żadnych nieporozumień. Pragnęłam zakończyć ten temat, bo był dosyć dziwny a nie chciałam wywoływać wilka z lasu.
- Dobrze, dobrze – Martyna odpowiedziała na moje małe oburzenie, ale cały czas wszystko było utrzymane w pogodnej atmosferze.
- To co z tymi wakacjami? – to nie była szybka zmiana tematu czy ucieczka od czegokolwiek, ale powrót do pierwotnego tematu. Filip spojrzał pytająco na Martynę a dziewczyna tak samo na Niego. Obawiałam się, że odmówią ,ale byłam pewna, że mimo wszystko pojedziemy z Bartkiem, z nimi czy bez nich.
- A jakieś już miejsce macie upatrzone czy coś? – Filip poważnie podszedł do tematu i po głupawce sprzed chwili nie było już miejsca.
- Chcemy gdzieś w Polskę jechać, taniej będzie. A dokładnie to jeszcze nic nie zdecydowaliśmy bo chcieliśmy z Wami pogadać, ale jakieś raczej ciche miejsce – Bartek ponownie włączył się do rozmowy i miałam wrażenie, że rozluźniał się podczas tego wieczoru. Martyna i Filip to byli moi znajomi, Bartek znał ich od jakiegoś czasu, ale nigdy nie miał z nimi super kontaktu czy po prostu zawsze trzymał się o krok do tyłu. Bartek w ogóle był trochę nieśmiały i wyalienowany podczas takich spotkań.
- W sumie my też myśleliśmy by gdzieś jechać, ale nigdy nie mieliśmy czasu by to obgadać – Martyna dała mi nadzieję, że jednak coś z tego będzie. Ważne, że już myśleli by gdzieś jechać a wydawało mi się, że problemu nie będzie z tym byśmy razem się gdzieś wybrali.
- Co powiecie na Bieszczady? – wyszłam z swoim, a raczej moim i Bartka pomysłem. Za dużo czasu na wymyślanie nie mieliśmy, ponieważ do  potencjalnego wyjazdu pozostało nam półtorej tygodnia, więc musieliśmy się sprężać by znaleźć miejsce do spania.
- Dla mnie ok – Filip powtórował mi. On mnie znał i wiedział, że chciałam tam już kiedyś jechać i podejrzewałam, że głównie dlatego się zgodził. Nie mogłam postąpić inaczej, jak tylko posłać mu szczery uśmiech.
- Może być. To jak jesteśmy wszyscy to możemy przejrzeć oferty w necie i już coś poszukać, co Wy na to? – Martyna również się wkręciła, co już w ogóle wprowadziło mnie w błogostan. Jeszcze przed nami było trochę czasu do momentu wyjazdu, ale już nie mogłam się doczekać.
- Jasne, ale najpierw kolacja i toast – wzniosłam kieliszki do góry i tym razem wypiliśmy za nasz wyjazd. Byłam mega podekscytowana i szczęśliwa. Później zajęliśmy się jedzeniem i luźnymi rozmowami by nadrobić stracony czas. Na szczęście Filip i Martyna nie poruszyli tematu mojej kłótni z rodzicami czego się w sumie trochę obawiałam, ale jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie.
Następnie przeszukiwaliśmy internet w poszukiwaniu noclegu na cały tydzień, oczywiście w Bieszczadach. Pora jeszcze nie była nazbyt późna, więc udało nam się jeszcze przedzwonić do kilku hoteli. Nie było dla nas zaskoczeniem, że w większości nie już było miejsc, ale mieliśmy jedno fajne miejsce. Piętrowy domek z salonem, kuchnią, łazienką i dwoma pokojami w przystępnej cenie, każdy z nas wyraził zgodę, więc wszystko było ustalone. Szykowała się niezła wyprawa.
- My będziemy się już zbierać. Będziemy w kontakcie – Martyna podniosła się z kanapy i czekała na Filipa. W sumie pora była już późnawa, ponieważ było po 22 a następnego dnia, każdy z nas miał jakieś obowiązki.
- Jasne – również wstałam by odprowadzić gości do drzwi. Martyna jeszcze na chwilę się zatrzymała w pobliżu Bartka a Filip poszedł się ubierać.
- Bartek kiedy jest to wesele? – Martyna stanęła opodal mojego chłopaka i z uśmiechem zwróciła się do Niego. W sumie było mi strasznie głupio, że to ona wyszła z tym tematem a nie Bartek, ponieważ to jemu powinno bardziej zależeć na tym, by przekazać jej wszelkie szczegóły.
- 7 września o 15. Jest tu w mieście, więc nie trzeba będzie gdzieś ruszać w drogę. Będziemy w kontakcie bo jeszcze sam nie wiem jak to wszystko wyjdzie – Bartek spokojnie rozmawiał z dziewczyną, jakby nie czuł zażenowania. Faceci już tak mieli, nie przejmowali się wszystkim i po prostu żyli i się nie przejmowali.
- Gosia a Ty masz jakieś sukienki odpowiednie na wesele? Bo ja u siebie nic ciekawego nie widziałam – tym razem Martyna podeszła bliżej mnie i zadane przez nią pytanie sprawiło, że w myślach przeglądałam swoją garderobę w domu.
- Wydaje mi się, że mam coś odpowiedniego. Dam Ci znać na dniach albo razem pojedziemy do mnie do domu to coś może wybierzemy – to był dobry pretekst by zjawić się w domu a przy okazji pogadać z rodzicami no i Marcinem. To nie był głupi pomysł, tylko musiałam wszystko dopracować i poukładać sobie w głowie, co chciałam powiedzieć rodzicom, by później nie mieć pustki i nie pleść trzy po trzy.
- Dobra, to jesteśmy w kontakcie i dziękujemy za pyszną kolację i gościnę – Martyna żegnała się ze mną i Bartkiem a Filip poszedł w jej ślady. Po chwili już ich nie było a ja z Bartkiem zajęliśmy się sprzątaniem i ogarnianiem zaistniałego stosu talerzy.
Później ja od razu poszłam wziąć prysznic i już nic ciekawego się nie działo. Trochę jeszcze rozmawiałam z Bartkiem o tym z jakimi myślami przyszła Martyna z Filipem i śmiać nam się chciało z ich wybujałej wyobraźni. 

9 komentarzy:

  1. Wiem, że to byłoby zbyt banalne, ale ciąża Gośki to nie byłby taki oklepany temat! :D
    A nóż widelec coś się zdarzy? :D
    Fajna część. Pozdrawiam/ Nieś.

    OdpowiedzUsuń
  2. mi sie podoba. fajnie bt bylo jak gosia z bartkiem wzieli by slub.ola

    OdpowiedzUsuń
  3. Myśli Filipa i Martyny były po prostu zabujcze. Sama bym ze śmiechu nie wytrzymał jakbym usłyszała coś takiego. Pomysł rozmowy z rodzicami bardzo mi się spodobał. Może akurat sięuda dojść im do jakiegoś kompromisu. Trzymam kciuki za Gosię.
    Oj coś mi sięwydaje,że Michał może jeszcze dużo napieszać w życiu Gosi i Bartka.
    Życzę dużo weny i czekam nn.
    Cudny rodział
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  4. Hah, dobree. Ciekawe co by zrobili jak by Gośka i Bartek faktycznie chcieli wziąć ślub, bo spodziewają się dziecka. haha.
    Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś czuje, że coś knujesz :D bardzo fajna część, aż miło się czyta, a uśmiech sam maluje się na twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo by bylo fajnie jakby Gosia sie pogodzila z rodzicami. Marcin napewno cos namiesza w zwiazku 6osi ale mam nadzieje ze wakacje sie odbeda. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. no bomba, no ;) czytając takie rozdziały siedzę z bananem na buzi, bo aż tak mi poprawiają humor nawet jeśli jestem kompletnie wyczerpana i chce mi się spać to brnę do ostatniej kropki :) a potem wychodzi na to, że czytam jeszcze kilka razy ulubione fragmenty, bo to jest po prostu genialne ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. czekam na kolejną cześć , bardzo fajna / Natala

    OdpowiedzUsuń