środa, 21 maja 2014

The experience cz 146

Obudził mnie cudowny śpiew ptaków i ciepłe powietrze jakie wpadało przez otwarte okno. Dookoła oprócz śpiewu ptaków, nie było nic słychać, jakbym została sama w otaczającym mnie miejscu. Byłam niesamowicie wypoczęta i nawet miałam dobry humor. Uśmiechałam się z niewiadomego powodu i było mi z tym bardzo dobrze. Martwiło mnie jedynie to, dlaczego w łóżku obok nie było Marcina, ani z dołu nie dochodziły żadne odgłosy. W pidżamie zeszłam na dół w poszukiwaniu przyjaciół. Na pierwszy rzut oka, nikogo nie było, lecz gdy wyszłam na taras, zobaczyłam powód dla którego moi towarzysze się tam znajdowali. Moim oczom ukazał się pięknie zastawiony stół z przygotowanym śniadaniem, które śmiało można było nazwać królewskim.
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam... - Filip, Martyna i Marcin zaczęli głośno śpiewać na mój widok. Uśmiechałam się od ucha do ucha szczerze nie mogąc uwierzyć w niespodziankę, jaką mi przygotowali. Najzwyczajniej w świecie zapomniałam o tym, że tego dnia były moje urodziny. Cieszyłam się, że przynajmniej oni pamiętali oraz, że to z nimi mogłam spędzić ten dzień i na dodatek w takich okolicznościach. Miałam łzy w oczach i ledwo się powstrzymywałam by ich nie uronić.
- Wszystkiego najlepszego siostra – Marcin podszedł bliżej mnie i szeroko się uśmiechnął. Po chwili to samo zrobił Filip a za nim Martyna. Byłam w szoku i nie wiedziałam co miałam powiedzieć, brakowało mi słów by wyrazić wdzięczność i radość jaką czułam z przygotowanej mi niespodzianki. Gdyby nie Oni, to zapomniałabym o swoich własnych urodzinach. To nie był nie wiadomo jak szczególny dzień, natomiast fajnie było wiedzieć, że jest się starszym i jakoś uczcić ten dzień dokonując chociażby refleksji.
- Dziękuję Wam bardzo, jesteście kochani – przytuliłam ich wszystkich do siebie i niestety już dłużej nie mogłam się powstrzymywać, poleciały mi łzy, na szczęście były one łzami szczęścia.
- Ma się rozumieć, a teraz zapraszamy do stołu – Filip sobie ze mnie żartował a ja mówiłam poważnie. Uśmiech nie chciał mi zejść z twarzy i rozanielona zajęłam miejsce przy stole, przypatrując się  pysznościom, które się na nim znajdowały, aż nie miałam sumienia burzyć tej pięknej kompozycji. Wszystko było tak ładnie podane i zachęcało swoim widokiem, że nie mogłam się napatrzeć. Marcin nalał mi świeżego soku z mojego ulubionego owocu – pomarańczy, Martyna z Filipem wymieniali między sobą uśmiechy.
- To jest nasz prezent dla Ciebie. Mamy nadzieję, że Ci się spodoba – przyjaciele podali mi ładnie zapakowaną paczkę z cudowną, białą kokardą. Byłam niesamowicie ciekawa co znajdowało się w środku, ale przeczuwałam,  że to będzie strzał w dziesiątkę. Miałyśmy z Martyną podobny gust i wiedziałam, że mnie nie zawiedzie. Oczywiście nawet jeśliby prezent by mi nie podpasował, to i tak udawałabym, że jest cudowny. Bo liczy się gest.
- Uwaga – wzięłam głęboki oddech i jednym pociągnięciem rozwiązałam kokardę i zabrałam się za rozrywanie papieru. W środku znajdowało się pudełko a po Jego otworzeniu, w końcu zobaczyłam rzecz, którą mnie obdarowano. Oczy wyszły mi na wierzch, bo to, co dostałam to było moje marzenie. Z prezentami bywało różnie i pomimo że doceniałam każdy, to uwielbiałam dostawać prezenty, które bym sama sobie nie kupiła, bo szkoda było mi pieniędzy, bo kiedy akurat chciałam zakupić dany produkt, to był on niedostępny i z wielu innych nieznanych mi powodów. Dostałam moją wymierzoną paletkę cieni, która była niedostępna w Polsce a jej cena w zagranicznych sklepach internetowych była zdecydowanie za duża jak na dwanaście małych cieni. Zapiszczałam z radości i rozpłakałam się jeszcze bardziej. To był cudowny prezent i czułam, że zdecydowanie za drogi. - Matko, dziękuję Wam. - przytuliłam się do przyjaciół i uraczyłam ich całusami w policzki. - Naprawdę nie trzeba było – czułam się dosyć niezręcznie z tym, że dostałam tak drogi prezent. Ale fakt faktem, moje jedno z kosmetycznych marzeń zostało spełnione.
- Cieszymy się,  że się podoba – Martyna była zadowolona z tego, że sprawiła mi tak ogromną radość. Ona doskonale wiedziała, że to był strzał w dziesiątkę i każdemu kolejnemu podarunkowi będzie trudno przebić to co dostałam od Niej i od Jej chłopaka.
- Żartujesz sobie?! - Martyna pogrywała sobie ze mną i bardzo nas to bawiło, a chyba jeszcze bardziej chłopaków. Oni ewidentnie nie rozumieli naszego a w szczególności mojego zachowania. Bo jak można było wydać ok 250 złotych na jakieś cienie do powiek? Wiem, to nienormalne, ale co poradzić, czasem kobiety mają różne zachcianki.
- Dobra to teraz czas na mnie. Proszę udawaj, że chociaż w połowie spodoba Ci się tak bardzo, jak prezent tych dwojga – Marcin niepewnie podał mi torebkę prezentową, która była średniej wielkości. Byłam cholernie ciekawa tego, co z kolei on wymyślił i czym chciał mnie obdarować. Ponownie wzięłam głęboki oddech i zajrzałam do środka. Znalazłam tam dwa pudełeczka. Jako pierwsze wyciągnęłam zapakowane w czarny papier. Moja ciekawość wzrastała z minuty na minutę, na szczęście szybko dostałam się do środka. Były to moje ukochane perfumy, które ubóstwiałam ponad wszystko a zawsze szkoda mi było wydać na nie tyle pieniędzy. Kojarzyły mi się z kobiecością ale i niewinnością. Cieszyłam się, że nie musiałam sama ich sobie kupić. Zachowywałam się jak małe dziecko, które dostawało wszystko o czym marzyło, To nic, że to były tylko rzeczy  materialne, jeżeli nie mogłam mieć zapełnionej sfery emocjonalnej to chociaż tą materialną mogłam mieć bogatą. Zresztą kto z nas nie lubi być czasem rozpieszczany? A urodziny były do tego doskonałym powodem.
- Oszaleliście chyba z tymi niespodziankami – śmiałam się przez łzy i nie mogłam się tym wszystkim nacieszyć a wiedziałam, że to nie było wszystko. Czekało mnie jeszcze jedno pudełeczko i cały dzień wrażeń przygotowanych przez najbliższych. Sięgnęłam po drugą część prezentu by dowiedzieć co jeszcze miało uraczyć moją osobę. Z kolei w drugim kartoniku znalazłam przecudowną bransoletkę lilou ze złotym serduszkiem na którym była wygrawerowana litera M. To był bardzo spersonalizowany prezent, który poruszył moje serce.  Już nie mogłam powstrzymywać łez i bronić się przed uczuciami, które w tamtym momencie mi towarzyszyły. W tym prezencie znajdowała się wielka część mojego życia, był w Nim Maciek i Marcin i wiele innych słów, które zaczynały się na moja ulubioną literkę. Rzuciłam się Marcinowi w objęcia i bez ogródek płakałam. To czym mnie obdarował to tak, jakby dał mi część tego, co odeszło, a co miało mi towarzyszyć przez resztę życia. Nie chciałam nawet na moment rozstawać się z tym prezentem, on już był nieodłączną częścią mnie.
- Dziękuję – wyszeptałam do brata i zanurzyłam się w Jego ramionach. Tak bardzo Go kochałam i cieszyłam się, że miałam Go przy sobie. Te prezenty były naprawdę cudowne i moje wymarzone. Czułam, że przyjaciele wraz z moim bratem, chcieli sprawić mi jak największą radość by choć trochę wynagrodzić mi ból jaki pozostał po Bartku. Tak, to były tylko rzeczy materialne, ale to była część moich marzeń i pragnień.
- Już nie becz, tylko jedz bo musisz mieć dużo siły – Martyna ukucnęła przy mnie i wycierała mi łzy. Jej uśmiech sprawił, że i ja zaczęłam się głośno śmiać. Może to zabrzmi niewiarygodnie, ale byłam szczęśliwa, pierwszy raz nie wiem od kiedy, śmiałam się całą sobą i widziałam życie w kolorowych barwach.
- Siły na co? - byłam bardzo ciekawa tego, co miało mnie w tym dniu spotkać, ale w sumie najważniejsze było to, że miałam go spędzić z bliskimi osobami. Pustka, jaką pozostawił po sobie Bartek, chociaż trochę była wypełniona i mniej odczuwalna.
- Na dobrą zabawę, a teraz smacznego – Marcin ukrócił naszą rozmowę i dał znać Martynie, że to co wymyślili ma być dla mnie niespodzianką. Ciekawość mnie zżerała, ale wiedziałam, że dowiem się wszystkiego w swoim czasie. Tymczasem, delektowałam się pysznym jedzeniem i cudownym powietrzem.

Pod względem wrażeń, ten dzień był niesamowity. Moi przyjaciele jak i Marcin wiedzieli, że jedną z rzeczy jakie w życiu uwielbiałam, to była adrenalina. Zawsze to zagadnienie było dla mnie magią i lubiłam je czuć. Dlatego też wszyscy razem wybraliśmy się do Parku Linowego. To co się tam działo,  jest niedopisania. Ostatni raz tak wolna czułam się podczas skoku na boungee.
Zjeżdżaliśmy na linach nad domami, przepaściami, rzekami. Piszczałam z zachwytu co najmniej jakbym odczuwała setny orgazm tej samej nocy. To było lepsze niż sex z Bartkiem. Brzmi niemożliwie?  A jednak. Jeszcze do tego ta przyroda, piękne widoki, czyste powietrze. Zakochałam się w tamtym miejscu i gdy tylko zostałam odpięta od lin, to chciałam spróbować jeszcze raz i znowu poczuć to wspaniałe uczucie. Uwielbiałam mierzyć się ze swoim strachem i wszelkimi towarzyszącymi mi obawami. Czułam się przez to silniejsza, pewniejsza i z większą świadomością samej siebie. Przez wrzaski jakie wydobywały się z moich ust, poniekąd oczyściłam się z towarzyszących mi złych emocji i myśli. Byłam lżejsza o kilka kilo i chyba z nową energią na kolejne dni i zmagania się z przeciwnościami losu. Umocniłam swoje przekonania i postanowiłam walczyć o swoje szczęście i nie odpuszczać.
Wszyscy zmęczeni, ale i szczęśliwi wracaliśmy do naszego domku letniskowego. Marcin z Filipem byli typowymi twardzielami i w ogóle nie okazywali strachu, każde przeszkody na torze pokonywali z uśmiechem, a jak już krzyczeli to tylko i wyłącznie z podniecenia. Martyna już nie była tak odważna jak my, ale też dała z siebie wszystko, pokonała swoje bariery i fajnie było widzieć, jak sprawiało jej to radość. Natomiast to nie był jeszcze koniec. Byliśmy trochę wyczerpani, ale już miałam zapowiedziane, że to nie był koniec niespodzianek. Mieliśmy wziąć szybki prysznic i ruszać dalej. Oczywiście plany na resztę dnia a w sumie już wieczora, nie były mi znane, bo to miała być kolejna niespodzianka. Wiedziałam, że już lepiej być nie mogło, ale to nie było ważne, ważne było to, że miałam spędzić ten czas z bliskimi mi osobami. Gdy byliśmy w domku to dopiero wtedy spojrzałam na telefon, miałam kilka wiadomości tekstowych i nieodebranych połączeń – od rodziców, dziadków, Damiana, Piotrka, nawet Asi... Nie było nic od Bartka. Zabolało mnie to, ale co ja mogłam na to poradzić? Szczerze, to myślałam, że się odezwie, że moje urodziny będą czynnikiem zapalnym by ze sobą porozmawiać, że to jest dobry pretekst by naprawić to, co było zepsute ale cóż, spotkałam się z wielkim rozczarowaniem. Nie chciałam psuć sobie tym swojego święta, dłuższe myślenie o tym, że  zapomniał o mnie do niczego dobrego by nie prowadziło. Moi przyjaciele i brat, starali się bym była w dobrym humorze i jak najlepiej wspominała ten dzień, więc nie chciałam zmarnować ich pracy.
- Gosia za godzinę wychodzimy – Marcin wyszedł z łazienki owinięty ręcznikiem i zastał mnie siedzącą na łóżku. Wpatrywałam się w telefon i odpisywałam na życzenia, jakie przysłali mi znajomi.
- Jasne, już się szykuję – wymusiłam uśmiech na swoich ustach i wymijając brata poszłam do łazienki. Wzięłam szybki zimny prysznic i patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Nie zamierzałam się poddawać. Ten dzień należał do mnie i chciałam wyglądać jak milion dolarów, by poczuć się dobrze sama ze sobą, by sprawić radość nie tylko moim bliskich, którzy wtedy ze mną byli, ale też samej sobie. Wzięłam się za suszenie włosów a zaraz po tym zawinięta w ręcznik wyszłam do pokoju. Marcin akurat kończył się ubierać i dokonywał ostatnich poprawek swojego wyglądu. Na dobrą sprawę, nie wiedziałam jak miałam się ubrać, czy bardziej elegancko czy sportowo. Marcin miał na sobie jeansy, biały T-shir i szarą, dresową marynarkę. - Słuchaj jak ubiorę czarną sukienkę i założę szpilki to wpasuję się w otoczenie ? - strój na wieczór już miałam mniej więcej zaplanowany, ale nie wiedziałam czy się nada, a nie chciałam wyglądać jak Filip z konopi.
- Będzie idealnie – brat puścił mi oczko i dał mi buziaka w policzek. Zostawił mnie samą, żebym spokojnie mogła się przygotować. Wykonałam mocny makijaż oka i ubrałam czarną, krótką i obcisłą sukienkę, do tego czarne sandałki na obcasie. Zostało mi jedynie dobrać biżuterię i byłam gotowa na wieczorne świętowanie. Przed wyjściem spojrzałam jeszcze w lustro i to co zobaczyłam, w pełni mnie usatysfakcjonowało. O taki efekt mi chodziło, uśmiechnęłam się sama do siebie i po cichu złożyłam sobie życzenia.
- Wszystkiego najlepszego, Gosiu – posłałam sobie buziaka i wyszłam dołączając do przyjaciół, którzy siedzieli w salonie i oczekiwani na mnie.
- Wow – Filip wyraził zachwyt kiedy mnie zobaczył czym mnie onieśmielił. Nie mogłam się przestać uśmiechać i to było cudowne. Już mnie nawet policzki bolały od tej radości. Ten dzień był pełen dobrych wibracji i to nie był jeszcze koniec. Martyna skarciła trochę Filipa za Jego zachowanie, ale to nie było potrzebne. Dla niej nie byłam żadnym zagrożeniem.
- Jedziemy, bo się spóźnimy – Marcin popędził nas wszystkich i niemalże wypchnął z domku. Wszyscy śmiejąc się z Jego zachowania postąpiliśmy zgodnie z Jego prośbą. Nikt mi nie chciał powiedzieć dokąd jechaliśmy i w pewnym momencie przestałam naciskać, bo i tak byłam na przegranej pozycji. W samochodzie się wygłupialiśmy i głośno śpiewaliśmy piosenki, które akurat leciały w radio. Nie jechaliśmy jakoś długo, bo już po pół godzinie zatrzymaliśmy się przed budynkiem, którego nazwa nic mi nie mówiła, ale czułam, że będzie przyjemnie. Brat otworzył mi drzwi i wyciągnął ku mnie dłoń. Przez chwilę naszła mnie myśl, że szkoda iż to nie był Bartek, ale nie mogłam mieć wszystkiego.
- Pozwól – Marcin wyciągał ku mnie dłoń i gdy ją złapałam szliśmy pod ramię do wnętrza tajemniczego budynku. Martyna z Filipem szli za nami. Gdy się obróciłam by zobaczyć ich miny to mieli fantastyczne uśmiechy na twarzy. Ta knajpa przypominała mi amerykańskie lokale, nie ze względu na wystrój, bo ten był trochę elegancki ale przełamany zwyczajnością. Całość sprawiała wrażenie bardzo przytulne i ciepłe. Lokal miał trzy strefy, po bokach rozciągały się stoliki, które były ładnie nakryte, pośrodku był parkiet a pod jedną ze ścian istniała scena, gdzie muzyka była grana na żywo. Można było tańczyć ,ale i słuchać młodych, debiutujących wykonawców. Cała nasza czwórka zajęła stolik po lewej stronie sceny i od razu podszedł do nas kelner przynosząc menu i białe wino, które od razu zostało nam nalane do lampek. Marcin z racji iż był kierowcą wznosił toast wodą mineralną.
- Żebyś zawsze miała taki piękny uśmiech jak dzisiaj – Filip zaczął przemawiać i pomimo, że wcale nie trwało to długo, ale było szczere i prawdziwe. Niby to były proste słowa, ale pod nimi kryło się znacznie więcej.
- Zawsze tak pięknie wyglądała i cudownie się śmiała – Martyna kontynuowała wywód zaczęty przez jej życiowego partnera. Z każdym ich słowem utwierdziłam się w przekonaniu, że czuli satysfakcję z wykonanego planu. Dokonali czegoś co było prawie niemożliwe, ciężar rozstania się z Bartkiem zszedł ze mnie i czułam się wolna i przede wszystkim szczęśliwa.
- Byś pozostała sobą, bo taką Cię najbardziej kochamy. Sto lat! - na te słowa Marcina, wszyscy stuknęliśmy się kieliszkami i wypiliśmy zawarty w nich napój.
- To ja Wam dziękuję za ten dzień, tyle niespodzianek, prezentów i wspaniałych wrażeń. Kocham Was najbardziej na świecie i dziękuję, że mi o tym przypomnieliście – mówiąc to miałam cienki, załamujący się głos. Byłam cholernym wrażliwcem i bardzo szybko i łatwo się wzruszałam. Przez długi czas to Bartek był dla mnie najważniejszy na świecie, ale życie  zweryfikowało, kto powinien był zająć to miejsce. Nie czułam porażki i złości do siebie za to, że popełniłam błąd, bo niczego nie żałowałam. Przeżyłam z Bartkiem wspaniałą przygodę, zdobyłam spore doświadczenie i doznałam nowych wrażeń, ale niestety nie wszystkie bajki kończą się happy endem. To na pewno nie był koniec, na tym moje życie się nie kończyło. Miałam dopiero 19 lat i jeszcze tyle przygód było przede mną, a ten dzień tylko mi o tym przypomniał.
Kiedy zamówiliśmy jedzenie to wsłuchiwaliśmy się w wspaniałych ludzi stojących na scenie. Uwielbiałam słuchać muzyki na żywo i to był taki mini koncert, a ja byłam wielką miłośniczką koncertów. Po niedługim czasie kelner przyniósł nam nasze dania i uśmiechając się wszyscy do siebie zajęliśmy się opróżnianiem talerzy.
- Czuję się jak w niebie – moje wszystkie zmysły tego dnia zostały zaspokojone a ostatnimi czasy uwielbiałam jeść i miejsce w którym byliśmy, serwowało przepyszne dania. Gdyby nie to, że czekał nas jeszcze deser to wzięłabym podwójną porcje.
- I o to chodziło – Martyna śmiała się do mnie, ale wiedziałam, że jej też podobało się miejsce, które raczyliśmy swoją obecnością. To były fajne urodziny, nie świętowałam sama, ale z przyjaciółmi, bratem.
- To co, zatańczymy? - Filip zwrócił się do Martyny a Ona uśmiechając się do Niego wyraziła aprobatę dla Jego propozycji i ruszyła z nim na parkiet. My z Marcinem mieliśmy żałobę i to ona, nie pozwalała nam dołączyć do ludzi, którzy gościli na parkiecie. Nawet nie miałam ochoty tańczyć, cieszyłam się z płynących dźwięków i mogłam spokojnie się w nie wsłuchać.
- Marcin, dziękuję Ci. Ten dzień nie mógł być lepszy – złapałam brata za rękę i wpatrywałam się w Jego oczy. Czułam niesamowitą wdzięczność, za to co wymyślił i zorganizował. Pokazał mi jak bardzo mnie znał i kochał.
- To się cieszę. To w końcu Twoje święto i to Ty, jesteś dzisiaj najważniejsza – zrobiło się bardzo słodko i wzruszająco a nie chciałam psuć makijażu. Razem byliśmy najsilniejsi i tak powinna była wyglądać relacja siostra-brat. Oboje zrobilibyśmy dla siebie wszystko i nie było dla Nas rzeczy niemożliwych. W ciszy, lecz z uśmiechami na ustach wsłuchiwaliśmy się w grający zespół. Na scenie pojawił się młody chłopak, miał może z 24 lata. Kiedy zaczął śpiewać to pierwsze wersy piosenki jakie wydobyły się z Jego ust wcisnęły mnie w krzesło. Nie wierzę w przypadki i to na pewno nie było przypadkowe zrządzenie losu. Nie śmiałam też twierdzić, że to było zaaranżowane przez moich przyjaciół. Traktowałam to jako przestrogę i wskazówkę od życia. To był cover, ale wykonany w całkiem inny sposób niż wersja oryginalna. Było bardziej lirycznie i emocjonalnie, ale ten tekst był kluczowy.


Ile dałbym, by zapomnieć Cię,

Wszystkie chwile te, 
Które są na nie,
Bo chcę 
Nie myśleć o tym już,
Zdmuchnąć wszystkie wspomnienia,
Niczym zaległy kurz,
Tak już
Po prostu nie pamiętać,
Sytuacji, w której serce klęka,
Wiem, nie wyrwę się, chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wiesz i Ty.

Znowu widzę Ciebie,
przed swoimi oczami,
Znowu zasnąć nie mogę,
Owładnięty marzeniami,
Wszystko poświęcam myśli,
Że byłaś kiedyś blisko,
Kiedy czułem Ciebie obok,
Wtedy czułem ze mam wszystko,
Tyle zostało po Mnie,
Tylko Ty i setki wspomnień,
Ile dałbym za to, 
By móc o tym już zapomnieć,
Teraz nie ma Nas
I nie chce być tam,
Gdzie Ty jesteś,
Znowu staniesz przede mną,
zawsze robisz mi to we śnie,
Będę patrzył jak odchodzisz,
Chociaż chciałbym się odwrócić,
Będę myślał ile dałbym komuś,
Kto by czas zawrócił,
Kto by zatrzymał wskazówki,
Tylko na ten jeden moment,
W chwili, w której cię poznałem,
Poszedłbym już w drugą stronę.

Ref: 
Ile dałbym, by zapomnieć Cię,
Wszystkie chwile te (...)

To był sen na jawie, 
Gdy marzenia się spełniały,
Wszystko takie realne,
Chwile szybko tak mijały,
Tylko My, zamknięci w czterech ścianach,
A tak wolni, 
A ważne ty byłaś obok,
A ja czułem się spokojny,
Pamiętasz jeszcze?
Te dni, całe miesiące,
Pamiętasz? Chcesz zapomnieć?
Ja nie mogę, wiem, że błądzę,
Snute kiedyś opowiastki,
Ja, Ty i srebrna taca, 
Kiedyś to nie przerażało,
Już do tego nie chcę wracać,
Aura zepsucia w powietrzu,
Tracisz te 50% !
Chce zapomnieć o Tobie, 
Zatrzeć w pamięci te noce,
By odeszły w nie pamięć, 
Chwile, które zwałem złotem,
Tamte chwile to tombak,
Bo już wiem co było potem.

Ref: 
Ile dałbym, by zapomnieć Cię,
Wszystkie chwile te (...)



Moje myśli spiętrzone,
wokół jednej chwili,
Kiedyś ta krótka,
potrafiła czas umilić,
Teraz stojąc jakby obok,
wciąż się przyglądam,
Już nie cieszy jak kiedyś,
wspominam, myślę dokąd zdążam,
Inne cele w życiu, 
inne plany i pragnienia,
muszę wszystko pozmieniać,
Tak jak czas wszystko zmienia,
To co było nie wróci,
Wiem, choć czasem mam nadzieję,
Po co mam więc pamiętać,
ktoś by powiedział stare dzieje,
Wiem to, nie mogę zapomnieć,
jak było dobrze,
Wiem to, skończyło się,
mój własny pogrzeb,
Wiem to, i proszę Boga, 
Nigdy więcej, niech nie pozwoli na to,
By ktoś trafił w moje serce !


Nawet nie dopasowywałam tych słów do swojej sytuacji. Czułam po prostu, że to było o mnie i do mnie. To była również wskazówka jak żyć i dalej postępować, to była nadzieja na to, że byłam w stanie żyć dalej nie rozpamiętując tego co się wydarzyło.
- Gosia wszystko w porządku? - Marcin musiał zauważyć, że intensywnie wsłuchiwałam się w piosenkę i wewnętrznie ją przeżywałam. Nie trudno było dostrzec, że wywarła na mnie duże wrażenie i miała zastosowanie w moim życiu. Uśmiechnęłam się do brata i o dziwo nie chciało mi się płakać, może trochę piekły mnie oczy, ale nieznacznie, było to do przezwyciężenia.
- Tak, nie martw się tak o mnie – dałam mu buziaka w policzek chcąc uspokoić nużące Go obawy. Nie byłam już tą małą, kruchą dziewczynką sprzed kilku miesięcy. Wiedziałam, że tym razem  nie mogłam się załamać i poddać. Moja praca nad sobą i swoją siła nie mogła iść na marne. Nie chciałam by historia się powtórzyła i znowu straciłabym kawałek swojego życia. To nie było łatwe, kiedy ponownie straciłam ważną osobę w moim życiu. Po śmierci Maćka załamałam się i co się stało? Szereg złych sytuacji, niemalże pasmo nieszczęść. Nie jadłam i znalazłam się w szpitalu, kłóciłam się z mamą, tatą i Marcinem, wyprowadziłam się z domu, rozstanie rodziców. Nie było mi mało i porządnie doświadczyłam tego wszystkiego na własnej skórze. Nie chciałam by historia się powtórzyła a ja tym samym popełniłabym kolejną masę błędów. Czas było być silnym i odpowiedzialnym. Nic się jeszcze nie skończyło, a wręcz przeciwnie tak dużo było przede mną. Może jeszcze istniała szansa by być z Bartkiem, ale uznałam, że skoro nie zadzwonił, nie napisał to nawet nie chce mieć ze mną najmniejszego kontaktu. Jedyne co mi pozostało to uszanować Jego decyzję.



Dzisiaj bardzo długa część, ale myślę, że nie warto było jej rozdzielać. Mam nadzieję, że przypadła Wam do gustu i czekam na komentarze. 
Pozdrawiam!


12 komentarzy:

  1. od teraz moja najukochańsza część <3
    GENIALNA
    WSPANIAŁA
    PEŁNA POZYTYWNYCH EMOCJI


    PO PROSTU WSPANIAŁA <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) nawet nie wiesz jak mi miło :*

      Usuń
  2. Cudownie a teraz po tej piosence Bartek przyjdzie i przeprosi Gosie i będą razem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo udany rozdział, świetnie się czytało :)
    Trzymaj się ciepło Paulinko!
    Darka

    OdpowiedzUsuń
  4. nie sadzilam ze tak szybko dodasz kolejna czesc!;) jesli chodzi o rozdzial to nie moge tego w slowa zebrac zeby Ci jakos ladnie napisac jaki on jest wspanialy! wiernie czekam na kolejna, Twoja wierna czytelniczka Madzia!:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo udany rozdział, czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, wow, wow! Tak pozytywnie zwariowana część :D
    Tylko dlaczego mam wrażenie, że treść piosenki była napisana przez Bartka? :D
    Pozdrawiam Cię/ Nieś.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gośka ma jeszcze pretensje że Bartek z życzeniami do niej nie zadzwonił.
    Dziwi mu się?
    Przecież to ona siedziała ze swoim byłym chłopakiem na łóżku trzymając się za rękę.
    Jak ona by się poczuła gdyby Bartek siedział na łóżku ze swoją byłą dziewczyną i pił wino?
    Gośka ma do wszystkich pretensje, ale nie do siebie.
    To ona powinna o niego walczyć a nie on o nią!
    Bo to ona zawaliła na całej linii :) \Patrycja ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej. Na początku chciałam Cię bardzo przeprosić za moją nie obecnośc i brak komentarza. Głupio mi ale obiecuję poprawę. Wiem,że czekasz na komentarze od osób,które czytają. Jeszcze raz bardzo przepraszam. :-*

    Gosia ma świetnych przyjaciół i brata. Wspierają ją jak jest taka potrzeba. Wie,że może na nich liczyć. Nie zmuszają jej do rozmowy ,nie narzucają swojego zdania. Po prostu są. Nie zgadzam się ze zdaniem Patrycji. Wyobrażam sobie jak to wygladało,ale nie oszukujmy się Bartek też nie do końca dobrze się zachwał. Nie miał do niej zaufania,bo jeśli by miałto nie sądził,że ona była gotowa przespać się ze swoim byłym. Nie dał jej nawet szansy,aby to wyjaśnić. Przecież nie zawsze wszytsko jest takie jak wygląda. Cytryna na pierwszy rzut oka wygląda na słodką ale jak weźmiemy ją do ust to jest kwaśna. Ale przecież nie wyglada na taką. Tak sam my nie możemy tylko polegać na tym co widzimy,słyszymy. Powinniśmy wysłuchać innych i wykazać zaufanie. Bez zaufania nic nie ma sensu. Więc nie można obwiniać tylko Gosi . Jeśli dla Bartka na niej zależy to powinien chociaż zadzwonić z życzeniami. Ma nadzieję,że ją czymś zaskoczy pozytywnie i Gosia w swoje urodziny będzie najszczęśliwszą osobą na Ziemi. Adres w sumie też zna. Więc może uczucie wreszcze weźmie u niego górę .
    Jak zawsze cudnie. Kocham i jeszcze raz przepraszam. :-*
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra , ale jak ty byś się poczuła gdybyś zobaczyła swojego ukochanego z jego byłą dziewczyną.
      Cieszyła byś się?
      Skakałabyś z radości widząc jego z nią? :))
      Postaw się na miejscu Bartka :D
      Pozdro :))

      Usuń
  9. Na pewno nie skakała bym z radości do nieba. Dałabym możliwość wyjaśnienia. Nie skreśliła tego wszystkiego . Na jego miejscu też bym nie wytrzymała i dała upust emocjom. Ale to nie tłumaczy wszystkiego.:-) Poczuł się zdradzony,ale nie dał jej możliwości do wyjaśnienia . Nie wiem jak Ty byś zareagowała,czy chciałabyś wysłuchać ukochanego czy też nie? :-D
    Jedno jest pewne jeśli na kimś nam zależy to raczej wyjaśnia się wszystko. Nie zrozum mnie źle. Nie jestem ani za Gosią( nie pochwalam tego) ani za Bartkiem ( zraniła go i to bardzo. Na pewno jest mu ciężko,ale czasmi warto okazać skruche jeśli na prawdę się kocha). :-D

    OdpowiedzUsuń
  10. NAPEWNO NIE WYJASNILAMBYM TEGO BO BYM POCZULA SIE OSZUKANA I ZDRADZONA. :-D JA JESTEM JAK NAJBARDZIEJ ZA BARTKIEM :-)

    OdpowiedzUsuń