sobota, 24 maja 2014

The experience cz 147

Wczoraj w restauracji długo nie byliśmy, może do 23 a później Marcin zarządził zbiórkę do samochodu. Znałam Go już trochę i wiedziałam, że to nie był koniec wrażeń jak na tamten dzień. Czułam się emocjonalnie wyczerpana, ale w dobrym znaczeniu tych słów. Jeden dzień a tyle dobrego mnie spotkało, życie dawało mi kolejne lekcje a ja spokojnie byłam w stanie je zinterpretować.
- Dobra, to plan jest taki, że pakujemy swoje rzeczy i za jakąś godzinę, może dwie ruszamy do domu – Marcin nie patrzył na nas tylko przed siebie, jak na kierowcę przystało. Powoli trawiłam Jego słowa a kiedy obróciłam się by zobaczyć jak reszta zareagowała na komunikat to ujrzałam słodkie uśmiechy. A no tak, te słowa były tylko dla mnie, tylko ja nie wiedziałam co było grane.
- Mieliśmy jechać dopiero jutro wieczorem – byłam zaskoczona tym, że Marcin zasądził wcześniejszy wyjazd. Było mi tak dobrze w tym miejscu, że nie chciałam go przedwcześnie opuszczać. Naprawdę, mogłam tam zamieszkać i byłoby idealnie.
- Kolejne niespodzianki czekają – Marcin był tajemniczy i wiedziałam, ze niczego się od Niego nie dowiem. Musiałam się zaspokoić tymi lakonicznymi wypowiedziami z Jego strony i cierpliwie czekać na kolejne szczegóły.
- Wariaci – kręciłam głową z niedowierzania z kim ja się zadawałam. Oni chyba musieli mnie naprawdę kochać skoro tak mnie rozpieszczali. Zapewniali mi masę cudownych wrażeń, które pozostawiały jeszcze lepsze wspomnienia.
- No raczej nikt z nas normalny nie jest – Filip wtrącił swoje trzy grosze, co nas bardzo rozśmieszyło. Tworzyliśmy super ekipę, która była silniejsza niż niejedna rodzina. Zazdrościłam sobie tego, że miałam tak fajnych ludzi obok siebie. W chwilach zwątpienia i cierpienia, byli przy mnie i robili wszystko by chociaż na trochę odciągnąć mnie od tego, co gnieździło się w mojej głowie.
Po chwili byliśmy już w domku letniskowym i zabraliśmy się za pakowanie rzeczy, sprzątanie. Pora była późna a my już trochę zmęczeni, ale nie było sensu dyskutować z Marcinem. Nie chciałam im psuć planów i marudzić.  Nie mogłam się doczekać kolejnych godzin, niespodzianek, wrażeń.
Po niedługim czasie, kiedy wszystko było ogarnięte, a my gotowi do jazdy to wyruszyliśmy w kilkugodzinną drogę do rodzinnego miasta. Droga mijała nam w dobrych humorach, śpiewaliśmy przeróżne piosenki a w szczególności urodzinowe, typu – dziś są Twoje urodziny itp. Nawet nie wiem kiedy, ale zdrzemnęłam się. To, co przydarzyło mi się w trakcie tego krótkiego snu, było czymś niesamowitym. Spotkałam się z Maćkiem, który wyglądał tak samo jak za życia, nic się nie zmienił i nadal pozostał taki sam. Otoczenie było mi znajome, ponieważ znajdowaliśmy się w naszym domu. Siedzieliśmy sobie okryci kocem na huśtawce znajdującej się na tarasie i patrzyliśmy w gwieździste niebo.
- Chciałbym Ci życzyć wszystkiego co najlepsze, bo tylko na to zasługujesz – Maciek mówił szeptem i jedną ręką trzymał mnie za moja dłoń a drugą gładził mnie po włosach. Byłam otulona Jego ciepłem a Jego głos powodował, że kołysałam się w przestrzeni. Tak mi tego brakowało, że nie mogłam nacieszyć się Jego obecnością. - Chciałbym byś zawsze była tak silna jak teraz. Jestem tak dumny z Ciebie, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. Dotrzymujesz tajemnicy, nie poddajesz się. Wreszcie jesteś taka, o jaką Gosię walczyłem. Bądź cierpliwa a wszystko się wyjaśni. -  każde Jego słowo sprawiało, że byłam szczęśliwsza. Nie był na mnie zły, że wcześniej nie dotrzymałam obietnicy a wręcz przeciwnie, był ze mnie dumny. To było takie miłe, że miałam ochotę latać ze szczęścia. W swoich słowach był także tajemniczy. Miałam być cierpliwa? Co miało się wyjaśnić?
- O czym mówisz? - spojrzałam na brata ale odpowiedź nie nadchodziła. Chciałam by zdradził chociaż rąbek tajemnicy, by coś więcej powiedział. Dał mi iskierkę nadziei.  - Maciek – wołałam Jego imię lecz spotykałam się z głuszą. Nie odpowiadał.  - Maciek – ponownie wypowiedziałam imię brata ale nigdzie Go już nie było.
- Gosia – jedyne co usłyszałam to moje imię wypowiedziane przez drugiego brata. Marcin wołał mnie a ja wracałam z dalekiej podróży. Na początku, kiedy otworzyłam oczy, nie wiedziałam co się działo, gdzie się znajdowałam. Byłam rozkojarzona i zdezorientowana. Naprawdę uwierzyłam, że byłam już w domu i siedziałam z Maćkiem na huśtawce. Wielkim rozczarowaniem było dla mnie to, że siedziałam w samochodzie i dopiero jechałam do domu. - Co się dzieje? Wszystko w porządku? - Marcin dalej zadawał mi pytania a ja odzyskiwałam świadomość. Po chwili zobaczyłam, że zatrzymał samochód i wpatrywał się we mnie, zresztą tak samo jak Filip z Martyną.
- Tak, śnił mi się Maciek i tak szybko zniknął – czułam się trochę obłąkana i jeszcze nie bardzo rozbudzona. Zastanawiałam się czy jak znowu nie usnę to nie spotkam Maćka. Ale to było błędne koło. Moje słowa spowodowały, że moi towarzysze zaniemówili i parzyli na siebie, nie wiedząc co powiedzieć i jak zareagować. - Muszę się przewietrzyć – odpięłam pasy i sięgnęłam za klamkę do drzwi i wyszłam na zewnątrz łapiąc zimne powietrze. Pomogło mi  się to ocknąć i otrzeźwieć z sytuacji, jaka miała miejsce przed chwilą. Za sobą zobaczyłam Filipa, który okrywał moje gołe ramiona swoim swetrem. Uraczyłam Go ciepłym uśmiechem a on nadal miał niewiadomą w oczach. - Nie patrz tak na mnie, wszystko jest w porządku. Po prostu miałam dobry sen - wtuliłam się w przyjaciela i chciałam zapewnić Go, że nie cierpiałam, nie byłam smutna a wręcz przeciwnie. Dawno nie śnił mi się Maciek, a teraz sprawił mi fantastyczny prezent. Nie bardzo wiedziałam o czym mówił we śnie, czy o Bartku, rodzicach a może jeszcze o czymś innym? Byłam bardzo ciekawa i ta niewiedza bardzo mnie nurtowała, ale musiałam cierpliwie czekać.
- Jak Ty mnie dzisiaj zaskakujesz – Filip miał rację, sama siebie zaskakiwałam. Nie sądziłam, że będę miała taki spokój w sobie, że uśmiech nie będzie schodził mi z ust.
- Chodźmy, czas wracać do domu – popędziłam Filipa, ale w sumie nie dlatego, by jak najszybciej być w domu. Prawdziwy powód był taki, że nie chciałam się rozklejać i wprowadzać sentymentalny nastrój. Filip objął mnie ramieniem i zaprowadził do samochodu po czym ruszyliśmy. Marcin milczał, ale co chwilę sprawdzał, czy wszystko było ze mną w porządku. Martyna spała a Filip wpatrywał się w szybę.
- Marcin, dziękuję Ci, że ze mną jesteś – uśmiechałam się szeroko do brata i bardzo chciałam by wiedział, że był tak samo ważny jak Maciek. Wydawało mi się, że poczuł się zazdrosny o Maćka a całkiem niepotrzebnie.
- Co Maciek chciał? - Marcin szeptał, chyba starał się nie zbudzić Martyny, ale też odczuwałam niepewność w Jego głosie. Nie rozumiałam dlaczego, ponieważ nie miałam problemu rozmawiać o Maćku i nie chciałam się kryć z powodem odwiedzin nieżyjącego brata.
- Złożył mi życzenia i powiedział, ze jest dumny ze mnie, ze dotrzymuję tajemnicy – byłam dumna że Maciek był dumny ze mnie. Szczerzyłam swoje zęby tak, że bardziej się nie dało. Marcin też poszedł w moje ślady i głośno się śmialiśmy, nawet nie wiem z czego. Tak po prostu napadała nas śmiechawka.
Po niedługim czasie byliśmy już na miejscu i najpierw odwieźliśmy Martynę z Filipem a zaraz po tym pojechaliśmy do naszego domu. Była już godzina 8 a my, a w szczególności Marcin był bardzo zmęczony i szkoda mi Go było, że ja spałam w samochodzie a on cały czas był na posterunku. Kiedy weszliśmy do domu zastaliśmy w kuchni tatę, który kręcił się w te i wewte.
- No jesteście! - okrzyk radości jaki wydobył się z ust taty był naprawdę miły. Oczekiwał nas i byłam pewna, że coś się za tym kryło. Po cichu miałam nadzieję, że Bartek kręcił się gdzieś niedaleko i to On miał być tą niespodzianką.
- Cześć – przytuliłam się do Niego a on uraczył mnie całusem w policzek.
- Wszystkiego co najlepsze córeczko. Niech się spełnią wszystkie Twoje marzenia – życzenia jakie złożył mi tato były proste, ale piękne i tyle mi wystarczyło. Nie było mnie w domu tylko 5 dni a i tak zdążyłam się niesamowicie stęsknić za tatą. Wszędzie było fajnie, ale dom miał swoją magię i był najlepszym miejscem na ziemi. - A teraz posłuchaj. Pojedziesz do dziadków, później zadzwonisz do mamy, bo powiedziałem jej, że jak wrócisz to umówisz się z nią na obiad. Później wrócisz to przepakujesz torbę i wyjeżdżamy w trojkę na weekend. - kolejny wyjazd? To pierwsze co pojawiło się w mojej głowie. To była ta niespodzianka, o której mówił Marcin. Czułam się skołowana a moja radość rosła.
- Ale gdzie? Co ja mam spakować? - trochę panikowałam, ale nie wiedziałam co oni znowu wymyślili, czy jechaliśmy nad morze, czy może za granicę. Żałowałam, że nie miałam umiejętności czytania w myślach bo pomogłoby mi to zaspokoić swoją ciekawość.
- Do Warszawy, ale nie bierz dużo rzeczy bo i tak kupisz sobie co tylko będziesz chciała. No i czeka tam na Ciebie Twój prezent, ale już nic więcej nie mogę powiedzieć. Lecę do pracy, o 17 bądźcie gotowi. Pa – tato dał mi buziaka w policzek i tyle go widziałam. Już nic nie zdążyłam powiedzieć, o nic zapytać. Pozostało mi męczenie Marcina, by uszczknął mi choć trochę tajemnicy. Chłopak chyba wiedział co się szykowało, bo szybko sięgnął po swoją torbę i chciał udać się do swojego pokoju.
- Marcin! - zawołałam za nim, ale na nic się to zdało, chociaż przystanął na chwilę i odwrócił się do mnie, tak że mogłam spojrzeć na Jego twarz, choć i tak nic z niej nie dało się wyczytać.
- Nie, ode mnie się niczego nie dowiesz. Dobranoc – spanikowany szybko popędził do pokoju i już Go nie ujrzałam. Musiałam cierpliwie czekać, ale ta niepewność była frustrująca chociaż miałam świadomość, że czekały mnie tylko dobre rzeczy. Postanowiłam wziąć szybki prysznic i dopiero jechać do dziadków i tak też zrobiłam, chociaż najpierw nurtowała mnie pewna myśl. Istniała jeszcze jedna możliwość, gdzie mógł Bartek zostawić mi życzenia. Włączyłam laptopa i po wejściu na facebook ukazało mi się kilkanaście powiadomień o życzeniach od przeróżnych ludzi.  Nigdzie jednak nie było znaku o Bartku. Zabolało mnie to, poczułam ukłucie w sercu, ale to tylko uświadomiło mnie w przekonaniu, że on nie chciał mieć ze mną kontaktu.
Gdy już się odświeżyłam, zjadłam śniadanie to pojechałam do dziadków. Pogoda była cudowna i iście letnia, chociaż była już końcówka sierpnia, ale nadal było czuć wakacje, chociaż do ich końca pozostał zaledwie tydzień. Jadąc do dziadków rozmyślałam o nowym roku szkolnym i jakoś nie wyobrażałam sobie powrotu do szkoły. Najtrudniejsza była świadomość, że na korytarzach, obco miałam mijać Bartka,  już czułam, że to będzie trudne, ale najzwyczajniej w świecie nie mogłam nic na to poradzić, a szkoły nie chciałam zmieniać. Musiałam jakoś wytrzymać ten ostatni rok.
Po dojechaniu na miejsce, od razu zauważyłam dziadka, który kosił trawę a babcia pieliła ogródek. Uśmiechając się do nich od ucha do ucha, podeszłam bliżej i od razu wpadłam im w ramiona. Oni oczywiście od razu złożyli mi życzenia i zaprosili do środka. Dostałam od Nich piękny prezent, był to złoty, cienki i delikatny łańcuszek z złotym serduszkiem. Po godzinie siedzenia i opowiadania o tym, co działo się w moim życiu przez ostatnie dni, pojechałam do centrum handlowego, gdzie miałam spotkać się z mamą. Umówiłam się również z Marcinem, że dojedzie do nas, byśmy razem w trójkę mogli zjeść obiad.
- Jestem – Marcin podszedł do mnie kiedy czekałam na Niego na zewnątrz. Cieszyłam się, że będzie mi towarzyszył podczas spotkania z mamą, bo jakoś ostatnio przy Marcinie wszystko było lżejsze.
- Chodźmy – uśmiechnęłam się do brata i ruszyliśmy w głąb galerii. Nie było jakoś bardzo dużo ludzi i spokojnie przechadzając się po centrum, doszliśmy do miejsca w którym mieliśmy spotkać się z mamą, która już na nas czekała przy jednym ze stolików.
- Cześć – przywitałam się z kobietą i rzuciłyśmy się sobie w ramiona a zaraz po tym, Marcin zrobił to samo. Usiedliśmy wszyscy przy stoliku a kelner przyniósł nam menu. Każde z nas szybko zamówiło i mieliśmy czas na rozmowy.
- I jak Wasz wyjazd? - cieszyłam się, ze mama interesowała się tym, co działo się u nas, że chciała wiedzieć jak minęły nam te krótkie wakacje. Szybko zdałam jej relację z tego co się działo, co robiliśmy, jakie dostałam prezenty a Marcin co chwilę śmiał się ze mnie, że to wszystko tak bardzo przeżywałam. Gdy skończyłam mówić dostaliśmy nasze dania a ja zauważyłam coś, co sprawiło, że zastygłam a moje serce chyba przestało bić. Zamarłam. W sklepie z garniturami, który znajdował się po przeciwnej stronie zauważyłam Bartka z jakąś młodą i bardzo atrakcyjną dziewczyną. Wybierali garnitur i łatwo było się domyślić, że na wesele brata Bartka. Zabolało mnie to, bo mieliśmy razem to zrobić, a tymczasem on wynajął sobie zastępstwo. Nie spodziewałam się tego po nim i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Z początku nie chciałam w to wierzyć, przekonywałam siebie, że miałam omamy a Bartek to wcale nie był Bartek, lecz rzeczywistość była okropna. Jedyne co cieszyło mnie w tej sytuacji to było to, że moja mama wraz z Marcinem nie widzieli byłego chłopaka, siedzieli w takich pozycjach, że nie mieli prawa Go dostrzec a ja szybko odwróciłam wzrok by nie budzić jakiś podejrzeń, chociaż co chwilę zerkałam na owy sklep, chcąc zobaczyć czy się czasem nie obściskiwali. Miałam dwa wyjścia, zachowywać się tak, jakby mnie tam nie było, nie pokazać Bartkowi, że widziałam i byłam świadkiem tego zajścia, albo ostentacyjnie wejść do sklepu i przywitać się z chłopakiem. Nie powiem, korciła mnie ta druga perspektywa, lecz robienie teatrzyku nie było w moim stylu. Bartek z nową znajomą bawił się dobrze, widziałam uśmiechy na ich twarzach oraz to, że owa dziewczyna próbowała przekonać Go do pewnych rozwiązań, takich jak wąski garnitur. Czasem pojawiał się też na mojej twarzy uśmiech ze względu na to, jak widziałam że Bartek się kwasił czy nie czuł się komfortowo w garniturze. To naprawdę był zabawny widok, ale nie dane  mi było cieszyć się tym z nim. Obca dziewczyna stała na moim miejscu i wtedy, już kompletnie czułam się odsunięta i zapomniana.
Od mamy na urodziny dostałam piękną, czarną, skórzaną torebkę. Była idealna i perfekcyjna. Wiedziałam, że od tamtej pory nie będę w stanie się z nią rozstać. Zawsze gdy widziałam ją na wystawie, śliniłam się do niej niczym pies, ale zawsze, dzięki Bogu, mój rozsądek brał górę, cena była za wysoka, szczególnie jak na moje oszczędności. Z mamą siedzieliśmy z godzinę, może więcej, ale musieliśmy się już zbierać. Bartek już dawno opuścił sklep i z towarzyszącą mu dziewczyną poszli do kina. Byłam niczym Sherlock Holmes, ale obok restauracji w której przesiadywaliśmy mieściło się kino, dlatego byłam tak dobrze poinformowana. Kiedy pożegnaliśmy się z mamą, jechaliśmy z Marcinem do domu by się jeszcze spakować i odpocząć przed wyjazdem.
- Coś się stało? - Marcin przerwał panującą ciszę i złapał mnie na tym, że w głowie miałam pustkę i nie wiedziałam co miałam mu odpowiedzieć. Stało się bardzo dużo, ale nie czułam się na siłach by o tym mówić.
- Nie, wszystko w porządku – sztucznie się do Niego uśmiechałam. Lepiej, a w sumie łatwiej, było sięgnąć po zasłonę dymną niż opowiadać o tym co leżało na sercu.
- Naprawdę musisz mnie okłamywać? Nie zasługuję na szczerość? - te dwa zdania były niczym przyłożenie w jeden policzek a po chwili w drugi. Przez chwilę chciałam zaprzeczyć, ale to już byłoby przegięcie. On miał rację, nie zasługiwał na kłamstwa, szczególnie po tym jak cudownie dzięki Niemu spędziłam swoje urodziny. Zastanawiałam się co odpowiedzieć by wyjść z tej całej sytuacji z twarzą, ale nic mi nie przychodziło do głowy, a Marcin wyszedł mi na ratunek – To przez Niego? - zachowywał się jak jasnowidz i zaczynałam myśleć czy nie powinnam była się Jego bać, lecz może to we mnie tkwił problem, może wcale tak promiennie nie wyglądałam, może wcale swoich obaw i utrapień nie schowałam na samo dno serca. - Tęsknisz za nim? - Marcin mówił dalej a ja milczałam, chyba chciał mnie naciągnąć na zwierzenia. Nie byłam pewna czy aby był to odpowiedni moment.
- Zapomniał o moich urodzinach albo wcale nie zapomniał  tylko umyślnie nie złożył mi życzeń – wszystko było dobrze do momentu w którym Go nie zobaczyłam. Jak widziałam jak dobrze się bawił to powoli zaczynałam pękać a tęsknota wypłynęła na sam wierzch. Teraz to chyba Marcin nie wiedział co powiedzieć bo milczał.
- Gosia …
- Tak wiem, może wcale nie był mnie wart, może tak musiało być a może wszystko się jeszcze ułoży. Wiem, że nie warto zaprzątać sobie tym głowy. Jestem silna i się nie poddam, nie tym razem. - przerwałam Marcinowi bo przeczuwałam co chciał powiedzieć i po Jego reakcji wnioskowałam, iż miałam rację. Myślałam czy by czasem jeszcze raz nie zawalczyć o Bartka, ale uznałam, że to był Jego wybór, to on dokonał selekcji a ja musiałam się podporządkować. Szczególnie po tym, jak widziałam Go z nową koleżanką, nie chciałam niczego przesądzać, czy to była Jego nowa miłość czy nie, ale wiedziałam jedno, ja odeszłam na dalszy tor.
- Ułoży się, spokojnie. Teraz myśl tylko o pozytywnych rzeczach i nastrajaj się do wyjazdu – uśmiech jakim uraczył mnie brat był zaraźliwy i sama uśmiechnęłam się na myśl, że spotka mnie jeszcze coś, co miało sprawić mi radość.
Gdy byliśmy w domu spakowałam tylko kilka drobiazgów i jakby nie patrząc byłam gotowa na podbój Warszawy, czułam że czekała nas wspaniała przygoda. A tak naprawdę, najbardziej cieszyłam się z faktu iż spędzę kilka dni tylko z tatą i bratem. Nasza trójka miała okazję stworzyć zgrany team i zacieśnić łączące nas więzy.




 Kolejna długa część, natomiast fajnie jest Was czasem móc rozpieścić! Czekam na opinie i z góry dziękuję, za wszystkie komentarze. 

6 komentarzy:

  1. Brak mi słów. Bardzo wciągająca część. Aż chce się czytać ! :))
    Dlaczego ja nie znam osobiście tak wspaniałej kobiety, z tak niesamowitym talentem?
    Jesteś moją prywatną, ulubioną autorką.
    Trzymam kciuki i pozdrawiam :)// Nieś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za te słowa :*
      Kto wie, może w przyszłości nadarzy się okazja byśmy mogły się spotkać :)

      Usuń
  2. Lista ulubionych rozdziałów rośnie w siłę ;D
    Pozdrawiam
    Darka

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze jestem pod wrażeniem. Cudny rozdział. Gosia ma cudowną rodzinę i przyjaciół . Jestem ciekawa jaka niespodzianka czeka na nią w Warszawie.
    Sen z Maćkiem bardzo podbudował Gosię. To z jakim spokojem opowiedziała dla Marcina potwierdza,że jest bardzo sila . Wyjazd pomógł rodzeństwu zbliżyć się. Razem są jeszcze silniejsi.
    Zdecydowanie powinnaś napisać kiedyś książkę. Kupuję od razu :-D
    Pozdrawiam :-)
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  4. super mi sie bardzo. szkoda ze bartek nie napisal zyczen. mam nadzieje ze oni jeszce bd razem.jestem ciekawa co to za niespodziamka ja czeka w warszawie.ola

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale fajne miała urodziny, zazdroszczę Gosi ;)
    Super. Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń