Wczoraj w restauracji długo nie byliśmy, może do 23 a
później Marcin zarządził zbiórkę do samochodu. Znałam Go już trochę i
wiedziałam, że to nie był koniec wrażeń jak na tamten dzień. Czułam się
emocjonalnie wyczerpana, ale w dobrym znaczeniu tych słów. Jeden dzień a tyle
dobrego mnie spotkało, życie dawało mi kolejne lekcje a ja spokojnie byłam w
stanie je zinterpretować.
- Dobra, to plan jest taki, że pakujemy swoje rzeczy i za
jakąś godzinę, może dwie ruszamy do domu – Marcin nie patrzył na nas tylko przed
siebie, jak na kierowcę przystało. Powoli trawiłam Jego słowa a kiedy obróciłam
się by zobaczyć jak reszta zareagowała na komunikat to ujrzałam słodkie
uśmiechy. A no tak, te słowa były tylko dla mnie, tylko ja nie wiedziałam co
było grane.
- Mieliśmy jechać dopiero jutro wieczorem – byłam
zaskoczona tym, że Marcin zasądził wcześniejszy wyjazd. Było mi tak dobrze w
tym miejscu, że nie chciałam go przedwcześnie opuszczać. Naprawdę, mogłam tam
zamieszkać i byłoby idealnie.
- Kolejne niespodzianki czekają – Marcin był tajemniczy i
wiedziałam, ze niczego się od Niego nie dowiem. Musiałam się zaspokoić tymi
lakonicznymi wypowiedziami z Jego strony i cierpliwie czekać na kolejne
szczegóły.
- Wariaci – kręciłam głową z niedowierzania z kim ja się
zadawałam. Oni chyba musieli mnie naprawdę kochać skoro tak mnie rozpieszczali.
Zapewniali mi masę cudownych wrażeń, które pozostawiały jeszcze lepsze
wspomnienia.
- No raczej nikt z nas normalny nie jest – Filip wtrącił
swoje trzy grosze, co nas bardzo rozśmieszyło. Tworzyliśmy super ekipę, która
była silniejsza niż niejedna rodzina. Zazdrościłam sobie tego, że miałam tak
fajnych ludzi obok siebie. W chwilach zwątpienia i cierpienia, byli przy mnie i
robili wszystko by chociaż na trochę odciągnąć mnie od tego, co gnieździło się
w mojej głowie.
Po chwili byliśmy już w domku letniskowym i zabraliśmy się
za pakowanie rzeczy, sprzątanie. Pora była późna a my już trochę zmęczeni, ale
nie było sensu dyskutować z Marcinem. Nie chciałam im psuć planów i
marudzić. Nie mogłam się doczekać kolejnych godzin, niespodzianek, wrażeń.
Po niedługim czasie, kiedy wszystko było ogarnięte, a my
gotowi do jazdy to wyruszyliśmy w kilkugodzinną drogę do rodzinnego miasta.
Droga mijała nam w dobrych humorach, śpiewaliśmy przeróżne piosenki a w szczególności
urodzinowe, typu – dziś są Twoje urodziny itp. Nawet nie wiem kiedy, ale
zdrzemnęłam się. To, co przydarzyło mi się w trakcie tego krótkiego snu, było
czymś niesamowitym. Spotkałam się z Maćkiem, który wyglądał tak samo jak za
życia, nic się nie zmienił i nadal pozostał taki sam. Otoczenie było mi
znajome, ponieważ znajdowaliśmy się w naszym domu. Siedzieliśmy sobie okryci
kocem na huśtawce znajdującej się na tarasie i patrzyliśmy w gwieździste niebo.
- Chciałbym Ci życzyć wszystkiego co najlepsze, bo tylko na
to zasługujesz – Maciek mówił szeptem i jedną ręką trzymał mnie za moja dłoń a
drugą gładził mnie po włosach. Byłam otulona Jego ciepłem a Jego głos
powodował, że kołysałam się w przestrzeni. Tak mi tego brakowało, że nie mogłam
nacieszyć się Jego obecnością. - Chciałbym byś zawsze była tak silna jak teraz.
Jestem tak dumny z Ciebie, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. Dotrzymujesz
tajemnicy, nie poddajesz się. Wreszcie jesteś taka, o jaką Gosię walczyłem.
Bądź cierpliwa a wszystko się wyjaśni. - każde Jego słowo sprawiało, że
byłam szczęśliwsza. Nie był na mnie zły, że wcześniej nie dotrzymałam obietnicy
a wręcz przeciwnie, był ze mnie dumny. To było takie miłe, że miałam ochotę
latać ze szczęścia. W swoich słowach był także tajemniczy. Miałam być
cierpliwa? Co miało się wyjaśnić?
- O czym mówisz? - spojrzałam na brata ale odpowiedź nie
nadchodziła. Chciałam by zdradził chociaż rąbek tajemnicy, by coś więcej
powiedział. Dał mi iskierkę nadziei. - Maciek – wołałam Jego imię lecz
spotykałam się z głuszą. Nie odpowiadał. - Maciek – ponownie
wypowiedziałam imię brata ale nigdzie Go już nie było.
- Gosia – jedyne co usłyszałam to moje imię wypowiedziane
przez drugiego brata. Marcin wołał mnie a ja wracałam z dalekiej podróży. Na
początku, kiedy otworzyłam oczy, nie wiedziałam co się działo, gdzie się
znajdowałam. Byłam rozkojarzona i zdezorientowana. Naprawdę uwierzyłam, że
byłam już w domu i siedziałam z Maćkiem na huśtawce. Wielkim rozczarowaniem
było dla mnie to, że siedziałam w samochodzie i dopiero jechałam do domu. - Co
się dzieje? Wszystko w porządku? - Marcin dalej zadawał mi pytania a ja
odzyskiwałam świadomość. Po chwili zobaczyłam, że zatrzymał samochód i
wpatrywał się we mnie, zresztą tak samo jak Filip z Martyną.
- Tak, śnił mi się Maciek i tak szybko zniknął – czułam się
trochę obłąkana i jeszcze nie bardzo rozbudzona. Zastanawiałam się czy jak
znowu nie usnę to nie spotkam Maćka. Ale to było błędne koło. Moje słowa
spowodowały, że moi towarzysze zaniemówili i parzyli na siebie, nie wiedząc co
powiedzieć i jak zareagować. - Muszę się przewietrzyć – odpięłam pasy i
sięgnęłam za klamkę do drzwi i wyszłam na zewnątrz łapiąc zimne powietrze.
Pomogło mi się to ocknąć i otrzeźwieć z sytuacji, jaka miała miejsce
przed chwilą. Za sobą zobaczyłam Filipa, który okrywał moje gołe ramiona swoim
swetrem. Uraczyłam Go ciepłym uśmiechem a on nadal miał niewiadomą w oczach. -
Nie patrz tak na mnie, wszystko jest w porządku. Po prostu miałam dobry sen -
wtuliłam się w przyjaciela i chciałam zapewnić Go, że nie cierpiałam, nie byłam
smutna a wręcz przeciwnie. Dawno nie śnił mi się Maciek, a teraz sprawił mi
fantastyczny prezent. Nie bardzo wiedziałam o czym mówił we śnie, czy o Bartku,
rodzicach a może jeszcze o czymś innym? Byłam bardzo ciekawa i ta niewiedza
bardzo mnie nurtowała, ale musiałam cierpliwie czekać.
- Jak Ty mnie dzisiaj zaskakujesz – Filip miał rację, sama
siebie zaskakiwałam. Nie sądziłam, że będę miała taki spokój w sobie, że
uśmiech nie będzie schodził mi z ust.
- Chodźmy, czas wracać do domu – popędziłam Filipa, ale w
sumie nie dlatego, by jak najszybciej być w domu. Prawdziwy powód był taki, że
nie chciałam się rozklejać i wprowadzać sentymentalny nastrój. Filip objął mnie
ramieniem i zaprowadził do samochodu po czym ruszyliśmy. Marcin milczał, ale co
chwilę sprawdzał, czy wszystko było ze mną w porządku. Martyna spała a Filip
wpatrywał się w szybę.
- Marcin, dziękuję Ci, że ze mną jesteś – uśmiechałam się
szeroko do brata i bardzo chciałam by wiedział, że był tak samo ważny jak Maciek.
Wydawało mi się, że poczuł się zazdrosny o Maćka a całkiem niepotrzebnie.
- Co Maciek chciał? - Marcin szeptał, chyba starał się nie
zbudzić Martyny, ale też odczuwałam niepewność w Jego głosie. Nie rozumiałam
dlaczego, ponieważ nie miałam problemu rozmawiać o Maćku i nie chciałam się
kryć z powodem odwiedzin nieżyjącego brata.
- Złożył mi życzenia i powiedział, ze jest dumny ze mnie,
ze dotrzymuję tajemnicy – byłam dumna że Maciek był dumny ze mnie. Szczerzyłam
swoje zęby tak, że bardziej się nie dało. Marcin też poszedł w moje ślady i
głośno się śmialiśmy, nawet nie wiem z czego. Tak po prostu napadała nas
śmiechawka.
Po niedługim czasie byliśmy już na miejscu i najpierw
odwieźliśmy Martynę z Filipem a zaraz po tym pojechaliśmy do naszego domu. Była
już godzina 8 a my, a w szczególności Marcin był bardzo zmęczony i szkoda mi Go
było, że ja spałam w samochodzie a on cały czas był na posterunku. Kiedy
weszliśmy do domu zastaliśmy w kuchni tatę, który kręcił się w te i wewte.
- No jesteście! - okrzyk radości jaki wydobył się z ust
taty był naprawdę miły. Oczekiwał nas i byłam pewna, że coś się za tym kryło.
Po cichu miałam nadzieję, że Bartek kręcił się gdzieś niedaleko i to On miał
być tą niespodzianką.
- Cześć – przytuliłam się do Niego a on uraczył mnie całusem
w policzek.
- Wszystkiego co najlepsze córeczko. Niech się spełnią
wszystkie Twoje marzenia – życzenia jakie złożył mi tato były proste, ale
piękne i tyle mi wystarczyło. Nie było mnie w domu tylko 5 dni a i tak zdążyłam
się niesamowicie stęsknić za tatą. Wszędzie było fajnie, ale dom miał swoją
magię i był najlepszym miejscem na ziemi. - A teraz posłuchaj. Pojedziesz do
dziadków, później zadzwonisz do mamy, bo powiedziałem jej, że jak wrócisz to
umówisz się z nią na obiad. Później wrócisz to przepakujesz torbę i wyjeżdżamy
w trojkę na weekend. - kolejny wyjazd? To pierwsze co pojawiło się w mojej
głowie. To była ta niespodzianka, o której mówił Marcin. Czułam się skołowana a
moja radość rosła.
- Ale gdzie? Co ja mam spakować? - trochę panikowałam, ale
nie wiedziałam co oni znowu wymyślili, czy jechaliśmy nad morze, czy może za
granicę. Żałowałam, że nie miałam umiejętności czytania w myślach bo pomogłoby
mi to zaspokoić swoją ciekawość.
- Do Warszawy, ale nie bierz dużo rzeczy bo i tak kupisz
sobie co tylko będziesz chciała. No i czeka tam na Ciebie Twój prezent, ale już
nic więcej nie mogę powiedzieć. Lecę do pracy, o 17 bądźcie gotowi. Pa – tato
dał mi buziaka w policzek i tyle go widziałam. Już nic nie zdążyłam powiedzieć,
o nic zapytać. Pozostało mi męczenie Marcina, by uszczknął mi choć trochę
tajemnicy. Chłopak chyba wiedział co się szykowało, bo szybko sięgnął po swoją
torbę i chciał udać się do swojego pokoju.
- Marcin! - zawołałam za nim, ale na nic się to zdało,
chociaż przystanął na chwilę i odwrócił się do mnie, tak że mogłam spojrzeć na
Jego twarz, choć i tak nic z niej nie dało się wyczytać.
- Nie, ode mnie się niczego nie dowiesz. Dobranoc –
spanikowany szybko popędził do pokoju i już Go nie ujrzałam. Musiałam
cierpliwie czekać, ale ta niepewność była frustrująca chociaż miałam
świadomość, że czekały mnie tylko dobre rzeczy. Postanowiłam wziąć szybki
prysznic i dopiero jechać do dziadków i tak też zrobiłam, chociaż najpierw
nurtowała mnie pewna myśl. Istniała jeszcze jedna możliwość, gdzie mógł Bartek
zostawić mi życzenia. Włączyłam laptopa i po wejściu na facebook ukazało mi się
kilkanaście powiadomień o życzeniach od przeróżnych ludzi. Nigdzie jednak
nie było znaku o Bartku. Zabolało mnie to, poczułam ukłucie w sercu, ale to
tylko uświadomiło mnie w przekonaniu, że on nie chciał mieć ze mną kontaktu.
Gdy już się odświeżyłam, zjadłam śniadanie to pojechałam do
dziadków. Pogoda była cudowna i iście letnia, chociaż była już końcówka
sierpnia, ale nadal było czuć wakacje, chociaż do ich końca pozostał zaledwie tydzień.
Jadąc do dziadków rozmyślałam o nowym roku szkolnym i jakoś nie wyobrażałam
sobie powrotu do szkoły. Najtrudniejsza była świadomość, że na korytarzach,
obco miałam mijać Bartka, już czułam, że to będzie trudne, ale
najzwyczajniej w świecie nie mogłam nic na to poradzić, a szkoły nie chciałam
zmieniać. Musiałam jakoś wytrzymać ten ostatni rok.
Po dojechaniu na miejsce, od razu zauważyłam dziadka, który
kosił trawę a babcia pieliła ogródek. Uśmiechając się do nich od ucha do ucha,
podeszłam bliżej i od razu wpadłam im w ramiona. Oni oczywiście od razu złożyli
mi życzenia i zaprosili do środka. Dostałam od Nich piękny prezent, był to
złoty, cienki i delikatny łańcuszek z złotym serduszkiem. Po godzinie siedzenia
i opowiadania o tym, co działo się w moim życiu przez ostatnie dni, pojechałam
do centrum handlowego, gdzie miałam spotkać się z mamą. Umówiłam się również z
Marcinem, że dojedzie do nas, byśmy razem w trójkę mogli zjeść obiad.
- Jestem – Marcin podszedł do mnie kiedy czekałam na Niego
na zewnątrz. Cieszyłam się, że będzie mi towarzyszył podczas spotkania z mamą,
bo jakoś ostatnio przy Marcinie wszystko było lżejsze.
- Chodźmy – uśmiechnęłam się do brata i ruszyliśmy w głąb
galerii. Nie było jakoś bardzo dużo ludzi i spokojnie przechadzając się po
centrum, doszliśmy do miejsca w którym mieliśmy spotkać się z mamą, która już
na nas czekała przy jednym ze stolików.
- Cześć – przywitałam się z kobietą i rzuciłyśmy się sobie
w ramiona a zaraz po tym, Marcin zrobił to samo. Usiedliśmy wszyscy przy stoliku
a kelner przyniósł nam menu. Każde z nas szybko zamówiło i mieliśmy czas na
rozmowy.
- I jak Wasz wyjazd? - cieszyłam się, ze mama interesowała
się tym, co działo się u nas, że chciała wiedzieć jak minęły nam te krótkie
wakacje. Szybko zdałam jej relację z tego co się działo, co robiliśmy, jakie
dostałam prezenty a Marcin co chwilę śmiał się ze mnie, że to wszystko tak
bardzo przeżywałam. Gdy skończyłam mówić dostaliśmy nasze dania a ja zauważyłam
coś, co sprawiło, że zastygłam a moje serce chyba przestało bić. Zamarłam. W
sklepie z garniturami, który znajdował się po przeciwnej stronie zauważyłam
Bartka z jakąś młodą i bardzo atrakcyjną dziewczyną. Wybierali garnitur i łatwo
było się domyślić, że na wesele brata Bartka. Zabolało mnie to, bo mieliśmy razem
to zrobić, a tymczasem on wynajął sobie zastępstwo. Nie spodziewałam się tego
po nim i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Z początku nie chciałam w to
wierzyć, przekonywałam siebie, że miałam omamy a Bartek to wcale nie był
Bartek, lecz rzeczywistość była okropna. Jedyne co cieszyło mnie w tej sytuacji
to było to, że moja mama wraz z Marcinem nie widzieli byłego chłopaka,
siedzieli w takich pozycjach, że nie mieli prawa Go dostrzec a ja szybko
odwróciłam wzrok by nie budzić jakiś podejrzeń, chociaż co chwilę zerkałam na
owy sklep, chcąc zobaczyć czy się czasem nie obściskiwali. Miałam dwa wyjścia,
zachowywać się tak, jakby mnie tam nie było, nie pokazać Bartkowi, że widziałam
i byłam świadkiem tego zajścia, albo ostentacyjnie wejść do sklepu i przywitać
się z chłopakiem. Nie powiem, korciła mnie ta druga perspektywa, lecz robienie
teatrzyku nie było w moim stylu. Bartek z nową znajomą bawił się dobrze,
widziałam uśmiechy na ich twarzach oraz to, że owa dziewczyna próbowała
przekonać Go do pewnych rozwiązań, takich jak wąski garnitur. Czasem pojawiał
się też na mojej twarzy uśmiech ze względu na to, jak widziałam że Bartek się
kwasił czy nie czuł się komfortowo w garniturze. To naprawdę był zabawny widok,
ale nie dane mi było cieszyć się tym z nim. Obca dziewczyna stała na moim
miejscu i wtedy, już kompletnie czułam się odsunięta i zapomniana.
Od mamy na urodziny dostałam piękną, czarną, skórzaną
torebkę. Była idealna i perfekcyjna. Wiedziałam, że od tamtej pory nie będę w
stanie się z nią rozstać. Zawsze gdy widziałam ją na wystawie, śliniłam się do
niej niczym pies, ale zawsze, dzięki Bogu, mój rozsądek brał górę, cena była za
wysoka, szczególnie jak na moje oszczędności. Z mamą siedzieliśmy z godzinę,
może więcej, ale musieliśmy się już zbierać. Bartek już dawno opuścił sklep i z
towarzyszącą mu dziewczyną poszli do kina. Byłam niczym Sherlock Holmes, ale
obok restauracji w której przesiadywaliśmy mieściło się kino, dlatego byłam tak
dobrze poinformowana. Kiedy pożegnaliśmy się z mamą, jechaliśmy z Marcinem do
domu by się jeszcze spakować i odpocząć przed wyjazdem.
- Coś się stało? - Marcin przerwał panującą ciszę i złapał
mnie na tym, że w głowie miałam pustkę i nie wiedziałam co miałam mu
odpowiedzieć. Stało się bardzo dużo, ale nie czułam się na siłach by o tym
mówić.
- Nie, wszystko w porządku – sztucznie się do Niego
uśmiechałam. Lepiej, a w sumie łatwiej, było sięgnąć po zasłonę dymną niż
opowiadać o tym co leżało na sercu.
- Naprawdę musisz mnie okłamywać? Nie zasługuję na
szczerość? - te dwa zdania były niczym przyłożenie w jeden policzek a po chwili
w drugi. Przez chwilę chciałam zaprzeczyć, ale to już byłoby przegięcie. On
miał rację, nie zasługiwał na kłamstwa, szczególnie po tym jak cudownie dzięki
Niemu spędziłam swoje urodziny. Zastanawiałam się co odpowiedzieć by wyjść z
tej całej sytuacji z twarzą, ale nic mi nie przychodziło do głowy, a Marcin
wyszedł mi na ratunek – To przez Niego? - zachowywał się jak jasnowidz i
zaczynałam myśleć czy nie powinnam była się Jego bać, lecz może to we mnie tkwił
problem, może wcale tak promiennie nie wyglądałam, może wcale swoich obaw i
utrapień nie schowałam na samo dno serca. - Tęsknisz za nim? - Marcin mówił
dalej a ja milczałam, chyba chciał mnie naciągnąć na zwierzenia. Nie byłam
pewna czy aby był to odpowiedni moment.
- Zapomniał o moich urodzinach albo wcale nie
zapomniał tylko umyślnie nie złożył mi życzeń – wszystko było dobrze do
momentu w którym Go nie zobaczyłam. Jak widziałam jak dobrze się bawił to
powoli zaczynałam pękać a tęsknota wypłynęła na sam wierzch. Teraz to chyba
Marcin nie wiedział co powiedzieć bo milczał.
- Gosia …
- Tak wiem, może wcale nie był mnie wart, może tak musiało
być a może wszystko się jeszcze ułoży. Wiem, że nie warto zaprzątać sobie tym
głowy. Jestem silna i się nie poddam, nie tym razem. - przerwałam Marcinowi bo
przeczuwałam co chciał powiedzieć i po Jego reakcji wnioskowałam, iż miałam
rację. Myślałam czy by czasem jeszcze raz nie zawalczyć o Bartka, ale uznałam,
że to był Jego wybór, to on dokonał selekcji a ja musiałam się podporządkować.
Szczególnie po tym, jak widziałam Go z nową koleżanką, nie chciałam niczego
przesądzać, czy to była Jego nowa miłość czy nie, ale wiedziałam jedno, ja
odeszłam na dalszy tor.
- Ułoży się, spokojnie. Teraz myśl tylko o pozytywnych
rzeczach i nastrajaj się do wyjazdu – uśmiech jakim uraczył mnie brat był
zaraźliwy i sama uśmiechnęłam się na myśl, że spotka mnie jeszcze coś, co miało
sprawić mi radość.
Gdy byliśmy w domu spakowałam tylko kilka drobiazgów i
jakby nie patrząc byłam gotowa na podbój Warszawy, czułam że czekała nas
wspaniała przygoda. A tak naprawdę, najbardziej cieszyłam się z faktu iż spędzę
kilka dni tylko z tatą i bratem. Nasza trójka miała okazję stworzyć zgrany team
i zacieśnić łączące nas więzy.
Brak mi słów. Bardzo wciągająca część. Aż chce się czytać ! :))
OdpowiedzUsuńDlaczego ja nie znam osobiście tak wspaniałej kobiety, z tak niesamowitym talentem?
Jesteś moją prywatną, ulubioną autorką.
Trzymam kciuki i pozdrawiam :)// Nieś
Dziękuję ślicznie za te słowa :*
UsuńKto wie, może w przyszłości nadarzy się okazja byśmy mogły się spotkać :)
Lista ulubionych rozdziałów rośnie w siłę ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Darka
Jak zawsze jestem pod wrażeniem. Cudny rozdział. Gosia ma cudowną rodzinę i przyjaciół . Jestem ciekawa jaka niespodzianka czeka na nią w Warszawie.
OdpowiedzUsuńSen z Maćkiem bardzo podbudował Gosię. To z jakim spokojem opowiedziała dla Marcina potwierdza,że jest bardzo sila . Wyjazd pomógł rodzeństwu zbliżyć się. Razem są jeszcze silniejsi.
Zdecydowanie powinnaś napisać kiedyś książkę. Kupuję od razu :-D
Pozdrawiam :-)
/Eli..
super mi sie bardzo. szkoda ze bartek nie napisal zyczen. mam nadzieje ze oni jeszce bd razem.jestem ciekawa co to za niespodziamka ja czeka w warszawie.ola
OdpowiedzUsuńAle fajne miała urodziny, zazdroszczę Gosi ;)
OdpowiedzUsuńSuper. Czekam nn :*